sobota, 2 lipca 2016

Druga strona medalu (R.11)


Rozdział 11

-Jak leziesz ty…ty…ty…yyyy głupku?-Obskoczyłam go, gdy potknęłam się o pierwszy schodek i tylko to, że wisiałam na Johannesie uratowało mnie przed bliskim spotkaniem trzeciego stopnia ze schodami.
-JA idę normalnie to ty się chwiejesz jakbyś się uczyć chodziła…chodzić uczyła.-Chłopak zarzucił moje ramię na plecy i złapał mnie mocniej w pasie, bo miałam wrażenie, że mu się wyślizguje.-„Nihonshu? Serio? Może od razu spróbujemy mnie upić wodą?”-Powtórzył moje słowa z ironią, a ja nawet nie miałam prawa się bronić po połowie butelki zaczęłam powoli tracić kontakt z rzeczywistością, że o całej reszcie nie wspomnę.
-Zatrzymaj się.- Poprosiłam, kiedy byliśmy gdzieś tak w połowie schodów.
-Co jest? Będziesz rzygać?
-Nie…po prostu wszystko wokół się kręci…Daj mi chwilę.-Chłopak westchnął tylko i wziął mnie na ręce i zaniósł do łóżka. Widocznie bardzo nie chciało mu się męczyć z wprowadzaniem mnie do pokoju.
Łózko tak jak cała reszta wirowało wokół własnej osi, więc postanowiłam nie ryzykować rozbierania i po prostu zasnęłam.
Trudno mi powiedzieć jak długo spałam, ale obudziłam się trochę przytomniej sza z początkami kaca łupiącymi mi w głowie, ale tym się niezbyt przejęłam, ponieważ gdy tylko tworzyłam oczy zobaczyłam tuż obok mnie dwa świecące ślepia. W pierwszym odruchu krzyknęłam przerażona, ale gdy oczy przywykły do ciemności udało mi się rozpoznać siedzącego na łóżku łysego kota.
-Czego chcesz ogolony szczurze?-Prychnęłam.
Jak można się było tego spodziewać nie odpowiedział.
Niezłą schizę bym miała jakby to zrobił.
-No już spieprzaj stąd. Psiku!-Zero reakcji.-Rozumiesz, co do ciebie mówię?-Kot pokiwał głową.
Okey. Spokojnie Glimer. Tylko spokojnie. Zdawało ci się jesteś przemęczona i tyle. Po prostu zaśnij i już.
Zamknęłam oczy, a gdy je ponownie otworzyłam ten łysy szczur się siedział na poduszce i się na mnie gapił.
-Phhhhhy.-Prychnęłam na niego i odwróciłam głowę, ale on tylko na to czekał i usiadł w zagłębieniu mojej szyi uniemożliwiając mi tym samym zmianę pozycji.
Ech śpij już, bo z tym czymś nie wygrasz.-Pomyślałam i tak też zrobiłam.

 Nie masz twarzy nie masz charakteru. Nie masz nic. Jesteś niczym.
Wiem, co pasuje do ciebie. Wszystko i nic.
Ej Podróbko potrafisz wymyślić coś sama?
Podróba powtórz za mną: „ Jestem nic niewartą kopią”.
Kopia nigdy nie dorówna oryginałowi.

I tak mijały dni.
Johannes codziennie rano budził mnie, wręczał mi zestaw leków, które miały pomóc wrócić mojemu organizmowi do normy, po czym kazał mi wybierać, co dzisiaj jemy ja stwierdzałam, że nie wiem, mam to w dupie i życie niema sensu, on wybierał wszystkiego po trochu jedliśmy razem, w kuchni na parterze, po czym wracałam do zajmowanego przeze mnie pokoiku i wsiąkałam w bezdenną otchłań zimną, wysysają mózg pozbawiająca skrupułów i uwydatniającą wszystkie kompleksy. Tak siedziałam w Internecie.
Po raz pierwszy zrobiłam to po to by wysłać mail do jednego z moich ‘’znajomych’’ by przysłał mi moje rzeczy, a potem jakoś poszło.
Łysy kot towarzyszył mi non stop czegokolwiek bym nie robiła siedział zemną. Niemiał żadnej obróżki z imieniem, ani niczego takiego, ale po kilku dniach wyzywania go od łysych szczurów stwierdziłam, że przydałoby mu się jakieś imię. Gdy spytałam Johannes’a czy jakoś go już przypadkiem nie nazwał chłopak spojrzał na mnie jak na wariatkę i nic nie odpowiedział. Więc nazwanie kota musiałam przyjąć na moja poparzoną klatę. Myślałam nad tym dobre pół dnia, ale w końcu zdecydowałam się na bardzo adekwatne i jakże ambitne nazwanie go Gokana (Włochacz).
-Glimer, choć mi pomożesz. – O tym, że Johannes ma dość specyficzna wymowę wszystkiego już kiedyś wam, ale to jak wymawiał moje imię to już była istna komedia. Nawet ja mimo wielu prób pokazania mu jak to idiotycznie brzmi nie byłam wstanie tego oddać idealnie, bo zaczynałam się śmiać jedyne, co jestem w stanie wam przekazać to to, że brzmiało to miej więcej jak „Glimierr”
-O, co chodzi?-Spytałam schodząc na dół do salonu i opierając się o futrynę drzwi.
-Musze dać Jacky tabletkę na odrobaczanie, a do tego są potrzebne dwie osoby.-Wyjaśnił.
-Mam się bać?-Zaśmiałam się.
-Nie radze. Ona potrafi wyczuwać strach.
 Jacky okazała się być rudą kotka w białe i czarne łaty, którą bardzo często musiałam wyganiać łazienki by móc w spokoju brać kąpiel. Johannes wziął ją na ręce i otoczył lewym ramieniem tak, jak się trzyma niemowlę.
-Weź tabletkę ze stołu.-Polecił mi cicho taj jakby nie chciałby kotka to usłyszała.
Nacisnął jej szczękę w taki sposób, że się utworzyła, a wtedy ja wrzuciłam do środka tabletkę w ostatniej chwili unikając kłów, które niemal natychmiast ponownie się zatrzasnęły. Chłopak głaskał szyje Jacky, żeby szybciej połknęła, ale ona nawet o tym nie myślała. Nagle zaczęła wierzgać i zanim się obejrzałam wyrwała się z objęć i wskoczyła pod kanapę wypluwając po drodze tabletkę.
-Boże! To szatan nie kot!-Krzyknęłam podnosząc się z ziemi, na której się znalazłam, gdy próbowałam uniknąć czołowego zderzenia z szarżująca na mnie futrzastą wściekłością.
-Było blisko-stwierdził Johannes próbując dosięgnąć siedzącego pod kanapą kota.
-Ty chcesz to powtórzyć?-Zdziwiłam się podnosząc z podłogi tabletkę i odmuchując ją z różnych farfoclji, jakie się do niej przykleiły.
-Muszę jej to dać.-Odparł kładąc sobie kotkę na kolanach i trzymając ja zdecydowanie mocniej.
-Jak mus to mus.

24 próby podania leku później

-Tak się nie da.-Stwierdziłam patrząc jak Jacky buja się na żyrandolu z wyraźnie zwycięskim wyrazem pyska.-Z czego się cieszysz szatanie?-Prychnęłam kładąc głowę na ziemi.
-Ej wstawaj.-Chłopak szturchnął mnie stopą w bok.-Mam pomysł.
-Kolejny?-Jęknęłam wyjmując kolejną tabletkę z opakowania (poprzednie zostały starte w proch.)-Jaki?
-JA ją przytrzymam, a ty wsadzisz między jej zęby drewniana linijkę i wsuniesz po niej tabletkę.

Pięć minut później.

Johannes! Znalazłam ją! Na karniszu siedzi!-Zawołałam.
-Przypomnij mi, ze mam kupić nowe firanki.-Burknął chłopak dołączając do mnie.
-Trzeba będzie też ten wazon posklejać do kupy.-Westchnęłam patrząc na walające się po podłodze skorupy.
 -Później.
-Zawsze to tak wygląda?-Spytałam opierając się o ścianę i patrząc jak Johannes mocuje się z karniszem i miotłą by wyjąć Jacky.
-Bez ciebie prawdopodobnie już musiał bym się zszywać.-Kotka zeskoczyła z karnisza i pobiegła do zajmowanego przeze mnie pokoju.
-O nie tam syfu nie będziesz robić.-Powiedziałam i zamaszystym ruchem otworzyłam drzwi.-Wypierdaling stąd.-Jacky prychnęła na mnie wściekle i schowała się w rogu pokoju.
-Jak ją zawiniemy w ręcznik to będzie jej się trudniej wywinąć.
-Ale tym razem to ty będziesz ryzykować utratę palcy.-Warknęłam gromiąc wzrokiem kota.
-Nie będę musiał.-Odparł i dokądś poszedł po dłuższej chwili wrócił trzymając w ręku rurkę do napoi i ołówek.(Dla jasności linijka poszła w drzazgi.)
Kiedy spacyfikowaliśmy ręcznikiem wszystkie kończyny tego upiornego kota, a ja mocno go trzymałam Johannes przystąpił do akcji. Umieścił tabletkę w środku plastikowej rurki do napojów. Przy pomocy ołówka otworzył Jacky pysk i wcisnąwszy rurkę miedzy rozwarte zęby mocno wdmuchną tabletkę do środka...A właściwie próbował, bo w momencie, gdy włożył rurkę do ust kota mocno wierzgnęła (haratając mi przy tym pazurami ramie i rozrywając ręcznik) i Johannes zamiast wdmuchnąć powietrze wciągnął je, a razem z powietrzem do jego gardła wpadła tabletka.
-Co za jebane świństwo.-Zaklął po raz kolejny pukając gardło wodą.
-Teraz przynajmniej wiemy, dlaczego nie chce tego połknąć.- Zauważyłam mocując się z bandażem.
-Tak wreszcie poznaliśmy tajemnice spędzającą mi sen z powiek.-Odwrócił się i popatrzył na mnie-Czekaj pomogę ci.-Powiedział rozplątując poskręcany bandaż i owijając go ostrożnie wokół mojego ramienia.
-Dała bym sobie radę sama. -Burknęłam, kiedy wygładzał materiał.
-Jasne.-Przytaknął wyjąc z lodówki dwa piwa i podając mi jedno z nich.-Trzeba to jakoś przepić.
-Masz szczęście, że te tabletki nie były szkodliwe dla ludzi.
-Takie szczęście w nieszczęściu...Krwią na dywanie zajmujemy się teraz czy później?
-Teraz. Jak zaschnie to już się jej nie pozbędziemy.-Powiedziałam otwierając puszkę i wypijając z niej sporego łyka.
Po dziesięciu minutach szorowania dywanu zimną wodą z mydłem stwierdziliśmy, że prawie nic nie widać i ruszyliśmy na poszukiwanie tego opszczańca. Przeszukaliśmy cały dom, ale o Jacky nie było nawet śladu. Kiedy już miałam nadzieję, że uciekła i nigdy nie wróci Johannes dostrzegł ją prze okno siedzącą na dachu stojącej w ogrodzie za domem altance. Przyniósł ją trzymając ją mocno za kark, co bynajmniej jej się nie spodobało, ale mi niezadowolony wyraz jej pyska znacząco poprawił humor.
Przeszliśmy z nią do kuchni gdzie dostałam rozkaz opróżnienia kredensu, do którego pi niewczasie została wrzucona kotka tak, żeby przez szczelinę między drzwiczkami wystawała tylko jej głowa. Rozejrzeliśmy jej pysk łyżeczką od herbaty i przy pomocy gumki „recepturki” strzeliłam tabletką miedzy rozwarte zęby i spudłowałam trafiając przy tym Johannes'a w oko, który poleciał do tyłu i wyrwał drzwiczki z zawiasów. Kotka czując zew wolności skoczyła mi na twarz i po czym gdzieś odbiegła.
-Żyjesz?- Spytałam wyciągając do chłopaka jedną rękę drugą trzymając przy podrapanym policzku.
-Raczej.-Jęknął podnosząc się z ziemi i po omacku idąc do zlewu.-Bardzo cię podrapała?
-Tak sobie, ale zaczynam się zastanawiać, kiedy ostatnio byłam szczepiona na tężec.
Gdy opatrzyliśmy już mój policzek i upewniliśmy się, że Johannes będzie widział na oboje oczu postanowiliśmy dla uśmierzenia bólu wypić jeszcze po jednym piwku.
Kotkę odnaleźliśmy na szczycie drzewa, a podczas z ciągania jej stamtąd bluzka żółtookiego porwała się już do szczętu.
-Masz jeszcze jakiś pomysł?- Spytałam dezynfekując wodą utlenioną jego plecy i przyklejając na nie opatrunek.
-Kiedyś słyszałem, że jak się skruszy tabletkę, zmiesza ją z masłem i nałoży to na łapę kota to kot powinien ją zlizać chcąc być czysty.-Powiedział sycząc, co chwila z powodu wody utlenionej.
-To chyba naj mniej niebezpieczny pomysł, na jaki do tej pory wpadłeś.-Zauważyłam.-No skończone, a teraz idź się ubrać, a ja przygotuję te mieszankę.
Gdy wrócił miał na sobie biały T-shirert z czarnym napisem o treści: " Myślisz, że jestem szalony? Zaczekaj, aż poznasz moje koty." Przywitałam go salwą śmiechu i omal nie upuściłam łyżeczki z ostatnim jego pomysłem.
-No, co?-Zdziwił się.
-Nic, nic fa..Fajna koszulka.-Udało mi się powiedzieć.- Bardzo pasuje do sytuacji.-Słysząc to uśmiechnął się.
-Zrobiłaś już?
-Tak. Trzymaj.-Podałam mu łyżeczkę i wytarłam łzy zbierające mi się w kącikach oczu. Przeszliśmy do salonu gdzie czekała na nas Jacky.
To była naprawdę zacięta bitwa, ale ostatecznie masło i tabletka wylądowały na futrze tej pieprzonej kotki. Zmęczeni całodniowym bieganiem za kotem padliśmy oboje na kanapę i z wyczekiwaniem patrzyliśmy, co się stanie.
Kotka prychała na nas dłuższy czas, ale gdy zobaczyła, że tym razem nie zmierzamy ruszyć się z miejsca, a co dopiero ją łapać zajęła się sobą i zlizała z futra całe to tłuste świństwo.
-Jest!-Krzyknęliśmy równocześnie i zaczęliśmy się śmiać jak dwoje idiotów.
-Jak ty sobie do tej pory sam radziłeś?-Spytałam, kiedy złapałam oddech.
-Dotąd używałem takiego specjalnego podajnika, ale dzisiaj Jacky go przegryzła.-Powiedział wyjmując z kieszeni cos w rodzaju strzykawki z metalu i plastiku przegryzione na pół.
-To cud, że żyjemy.-Powiedziałam, kiedy minął mi pierwszy szok.
-Cieszę się.-Podparł.
-Z, czego?-Zdziwiłam się.
-Że już nie chcesz umrzeć.-I cały dobry nastrój prysł jak bańka mydlana.
-Nadal chce.-Rzuciłam tylko wstałam z kanapy i szybkim żołnierskim krokiem oddaliłam się do mojego pokoju.
Było już późno, więc przebrałam się w luźną wyciągnięta i spraną bluzkę, która robiła m tu za piżamę i schowałam się pod kołdrą. Johannes przyszedł chwilę później usiadł na brzegu łóżka i powiedział:
-Nie chcesz się zabić.   Tak naprawdę nikt nie chce. Po prostu nie wiesz jak żyć z tym, co teraz masz.
-Czyli z niczym?-Burknęłam nie wyjmując głowy spod kołdry.
-To też jest coś.-Porażona jego idiotyzmem wyjęłam głowę z pod kołdry i spojrzałam na niego pogardliwie.-Zaczynasz od nowa. Masz czystą kartę. Jesteś Glimer i
-I co?-Przerwałam mu.
-No to może zacznijmy od czegoś prostego. Jaki jest twój ulubiony kolor?
-Nie wiem.-Odparłam bez namysłu.
-Okeeey. Spróbujmy inaczej. Toooo moooże…. Na jaki kolor ci się miło patrzy?-Gdy już otwierałam buzie Johannes dodał szybko.-Powiedź, że nie wiesz a pozwolę Midnight okocić się w twoim łóżku.
-Dobra...Daj mi chwilę.
Na jaki kolor mi się "miło patrzy"?...To głupie. Niby, co ma mi dać to, że będę wiedziała, jaki kolor lubię? Będę dalej tak samo pusta.
Popatrzyłam na żółte oczy siedzącego obok mnie chłopaka. Były tak sztuczno żółte. Jak jasno żółta plakatowa farba. Pamiętam, że zawsze mi się budziła i nie nadawała się do malowania nią słońca. Dodawałam do niej wtedy dużo niebieskiego i robił się wtedy taki ładny zielony kolor, a mama darła się na mnie, że marnuje jej ciężko zarobione pieniądze…
-Zielony.-Powiedziałam w końcu.- Zielony jest….Ładny.
-No widzisz. Jesteś Glimer i lubisz zielony kolor.
-To już coś.- Spróbowałam wykrzesać z siebie troszkę entuzjazmu.
-Nie będę cię dłużej męczyć.-Powiedział wstając z łóżka –Śpij dobrze Glimer-Dodał wychodząc i gasząc światło.
Lubię zielony.-Pomyślałam jeszcze zanim zasnęłam


Rozdział 11 za nami spóźniony, ale co poradzisz jak musisz się uczyć w wakacje. Tak moi drodzy cieszcie się dopóki możecie bo w wakacje pomiędzy drugą, a trzecią klasa liceum sobie nie pod odpoczywacie no chyba, że nie chcecie zdać matury w tedy luz róbcie co chcecie.
Ryuga: Dlaczego ty zaczynasz mówić sensem dopiero po północy?
Ja: Bo mój mózg i moje ciało budzę sie o różnych porach dnia.
Ryuga: I wszystko wróciło do normy.
Ja: jak ja cię czasami nienawidzę.
No to ja się z wami żegnam
Do następnego posta.
Hania

99 komentarzy:

  1. Lilka: O_O
    Ja:Hahahahahahahahahahaha!
    Jack:Następny szatan-_-
    Lilka:*po serii śmiechu a potem nerwicy na Johannesa że ma racje spada z łóżka na podłogę i tępo wpatruje się w sufit. Następnie dostaje tiku nerwowego na jedno oko i wymrukuje pod nosem...* Boże uchowaj mnie od zielonego*przeciera ręką twarz i zaciąga się powietrzem jak skrzypiąca furtka*
    Ja: Nie no rozdział był tak śmiechowy że nie wytrzymałam i co chwilę się śmiałam. Jacky to takie ładne imię prawda Jack?
    Jack: No i co...No oczywiście ze ładne...jakiś problem masz to jakaś aluzja czy jak?
    Ja:Nie tak tylko mówię a ty od razu ciśnienie osiemset dostajesz.
    Lilka:*nadal robi to co robiła* On to miał ciśnienie osiemset jak mu wczoraj beya i kuczer schowałam. Powiedź Glimer dlaczego nie żółty to przecież taki radosny kolor?
    Ja:Zielony to kolor nadziej U-U
    Lilka: Zamilcz...Mam wrażenie że ten łysy kłak się w tobie zakochał i dlatego tak cie nawiedza albo wziął cie za swojego...Teraz to chyba ja potrzebuje wapna*wychodzi*
    Sky: Tak kota męczyć.
    Jack:Biegnij do praw zwierząt od razu. Jak ten kot przegryzł ten podajnik? To mnie zastanawia.
    Ja:Bo to kot szatana otóż to całe wyjaśnienie.
    Jack:Chociaż w sumie imię zobowiązuje.
    Ja:No przecież. Rozdział mi się bardzo podobał i czekam na kolejne przygody "Glimerr", Johannesa i demonicznych kotów.
    Lilka:*krzyczy z kuchni* Niech ktoś idzie do apteki!
    Ja: Ja! *-*
    Lilka:To szerokiej drogi!
    Ps:Powodzenia z nauką.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lilka: Chodzenie jakby się tego dopiero uczyło jest tragiczne w sutkach. To tyle.

      Usuń
    2. Glimer: "Glimerr" hyhyh.
      "Sky: Tak kota męczyć"
      Glimer: Kota męczyć? Kota męczyć!? A ja to co pies!? Gdyby Jacky pozwoliła podać sobie tą pieprzoną tabletkę za pierwszym razem w ogóle nie było by tej całej rozmowy.
      Johannes: Może gdybyś spróbowała z nią porozmawiać...
      Glimer; Nie będę gadać z kotem.
      Johannes:*mina ala serio* Właśnie to robisz.
      Glimer: Nie rozmawiam z tym kto mówi przez ten głośniczek ukryty gdzieś w tym zwierzęciu.
      "Powiedź Glimer dlaczego nie żółty to przecież taki radosny kolor?"
      Glimer: Nie wiem.
      Johannes: Spośród wszystkich sześciu wybrała jeden to i tak duży sukces.
      Glimer: Ale kolorów jest więcej. O wiele.
      Johannes: Jestem facetem dla mnie istnieją tylko trzy kolory: fajny, nie fajny i pedalski.
      "Mam wrażenie że ten łysy kłak się w tobie zakochał i dlatego tak cie nawiedza albo wziął cie za swojego"
      Glimer:...Dzięki i on ma imię - Gokana.
      "Jack:Biegnij do praw zwierząt od razu. Jak ten kot przegryzł ten podajnik? To mnie zastanawia.
      Ja:Bo to kot szatana otóż to całe wyjaśnienie."
      Glimer: To kot Johannes'a, ale to na jedno i to samo wychodzi.
      Johannes: Dzięki. Ja tu ci pomagam,a ty mi z czymś takim wyjeżdżasz.
      Glimer: Oj już nie strzelaj focha. Przepraszam.
      "Jacky to takie ładne imię prawda Jack?"
      Ja: Inspirowane laleczką Jacky.
      "Lilka:*po serii śmiechu a potem nerwicy na Johannesa że ma racje spada z łóżka "
      Johannes:*mina ala WTF* Dlaczego dostajesz nerwicy gdy mam rajcie?

      Usuń
    3. Sky: Trzeba było na nią nie krzyczeć. Nikt tego nie lubi. W ogóle to ja nie mam żadnego głośniczka. Jack powiedź im *-*
      Jack: Niestety. Niema. Gdyby miała to już bym się tego pozbył.
      Sky: Jak możesz! :,(
      Jack:Mogę, otóż mogę.
      Lilka:*stoi ze szklanką w ręku w której musuje okrągła pastylka* Bez komentarza na temat kolorów. A co do tamtego kota to nie miałam zamiaru cie urazić.
      "Johannes:*mina ala WTF* Dlaczego dostajesz nerwicy gdy mam rajcie?"
      Lilka:Nie ważne.
      Kyoya:Mam wrażenie że ona dostaje nerwicy gdy tylko usłyszy prawdę.
      Lilka:*powstrzymywana przez Victorie* Puść mnie to mu zaraz wyperswaduje prawdę pięści na nosie!
      Ja:*westchnięcie zrezygnowania* I właśnie dlatego nie sprowadzam tu Kyoy często U_U
      Jack: Tak czy owak...Jacky to ładne imię.

      Usuń
    4. Glimer: Jak ci się tak podoba imię to może od razu kota zabierzesz?
      Johannes:Nie pozwalam.*głaszcze mruczącą mu do ucha Jacky*
      Glimer: Teraz to wszystko jest cacy, a jak znowu trzeba będzie jej co podać to będzie Glimer pomóż.
      Johannes:*kot pociera głową o jego policzek* Jak najbardziej tak.
      Glimer: Nienawidzę cie.

      Usuń
    5. Jack:Nie nie chce. Dwa koty na głowie mi starczą.
      Sky: O i widzisz Glimer polubiłaś Johannesa.
      Lilka:*czyta książkę leżąc na brzuchu i machając nogami* Wiedzieliście że istnieje taki demon jak Lewiatan?
      Jack: Super. Kolejny.

      Usuń
    6. Glimer: Dwa i masz już dość. Ja tych pałętających sie pod nogami śierściuchów nie jestem w stanie policzyć. I nie lubię go tylko toleruje.
      Mary: Wiem. Sporo czytam o wszelkich demonach i magicznych stworach. To potwór morski którego paszcza była utożsamiana z bramą piekieł.

      Usuń
    7. Jack: Dokładnie i tyle mi starczy.
      Sky: Zawsze możesz polubić*zaczyna lizać łapę*
      Lilka: Myhy*kiwa głową* Szukam jakiegoś demona który przybiera postać osoby której zapragnie a znajduję zupełnie co innego.

      Usuń
    8. Lilka:Znalazłam! Znalazłam!
      Jack:Brawo-_-

      Usuń
    9. Glimer: Mogła byś się nie myc kiedy zemną "rozmawiasz". Mnie szukasz? Nigdzie się stąd nie ruszam.

      Usuń
    10. Sky: Nie sądzę już skończyłyśmy rozmowę. Tak mi się wydaje w końcu uważasz że jestem tylko głupim kotem prawda?
      Jack: Nie udawaj mnie bo ci nie wychodzi.
      Lilka: Co? Nie. Jednak to nie to*kładzie się na książce jak na poduszce* Więc jak tam Glimer? Johannes nawet znośny jest nie? Tylko mi tam się znów nie zamykaj w pokoju i nie zawijaj w naleśnik kocem.

      Usuń
    11. Glimer: Jesteś jakimś tam sobie kotem z jakimś głośniczkiem czy innym ustrojstwem przez które właśnie ochraniam człowieka który za ciebie mówi. Da sie go przeżyć. ;)
      Johannes: Słyszałem. :)
      Glimer: To twój problem. Spokojnie nie zwinę się w naleśnik obiecałam, ze niebędę przy tobie depresić.

      Usuń
    12. Sky: Phi. Nie jestem jakimś tam sobie kotem U^U
      Jack: Tu jest tylko jeden głośnik i ja go znajdę.
      Zmora:Głupi robak.
      Lilka: Morda kapciu! I tak myślałam że daje radę ja się nie mylę. I nie ma że przy mnie nie depresisz bo ja już taki rzeczy znam. "Obiecuje że przy tobie nie będę depresić." "Obiecuje że przy tobie nie będę płakać" ple ple ple et cetera. Nie możesz tak bo wylądujesz w psychiatryku albo lepiej coś cie opęta. Chociaż Johannes ci nie da nie? :D
      Lenox: To piękna żecz zczenięca miłość. Być obiektem drwin i wesłołości bardziej wyrafinowanych.
      Lilka: O-O........Nie mam pojęcia o czym mówisz. Zupełnie tak jak w tedy gdy tłumaczyłeś mi co to "blender", "eBay" a co to sól.
      Lenox: Nie mówiliśmy o soli.
      Lilka: Oj tam.

      Usuń
    13. Glimer: Johannes! Kot się zemną kłóci!
      Johannes: Mądrzejsza ustąp.
      "Lilka: Morda kapciu! I tak myślałam że daje radę ja się nie mylę. I nie ma że przy mnie nie depresisz bo ja już taki rzeczy znam. "Obiecuje że przy tobie nie będę depresić." "Obiecuje że przy tobie nie będę płakać" ple ple ple et cetera. Nie możesz tak bo wylądujesz w psychiatryku albo lepiej coś cie opęta."
      Glimer: *macha na to ręką* Gorzej nie będzie, a to znaczy że może być tylko lepiej.
      "Lenox: To piękna rzecz szczenięca miłość. Być obiektem drwin i wesołości bardziej wyrafinowanych."
      Glimer: O co ci chodzi drugi (dziwny) gadający kocie.

      Usuń
    14. Sky: Ja się nie kłócę*wskakuje Jackowi na kolana i zwija się w kłębek* Jack ta pani nie lubi kotków.
      Jack:*z ręką opartą o podłokietnik wzdycha ciężko*
      Lilka:Przekonałam się że zawsze może być gorzej ale nie oto chodzi. Dasz radę i nie masz prawa depresić bo ja się tam do ciebie przejdę. :)
      Lenox: Nie ważne U_U
      Lilka:Lenuś kociątko moje odpowiedź ładnie pani o co chodzi.
      "Da sie go przeżyć. ;)
      Johannes: Słyszałem. :)
      Glimer: To twój problem."
      Lenox: Mniej więcej o to.
      Lilka: o.o......nie wiem o co chodzi nie znam się. Kto chce mleko czekoladowe*otwiera lodówkę* CO! NIEMA MLEKA CZEKOLADOWEGO?! A nie jest*chwyta za kartonik* o nie to wanilia! Trudno trzeba spróbować. Chce ktoś jeszcze?
      Jack:...
      Sky:Nie lubię takiego.
      Lenox: Nie dziękuję.

      Usuń
    15. "Dasz radę i nie masz prawa depresić bo ja się tam do ciebie przejdę. :)"
      Glimer: I co? Zbijesz mnie?
      "Lenox: To piękna rzecz szczenięca miłość. Być obiektem drwin i wesołości bardziej wyrafinowanych."
      Glimer:*wybucha głośnym niepohamowanym śmiechem* Kotku ja jestem w szczenięcym wieku.
      " Kto chce mleko czekoladowe*otwiera lodówkę* CO! NIEMA MLEKA CZEKOLADOWEGO?! A nie jest*chwyta za kartonik* o nie to wanilia! Trudno trzeba spróbować. Chce ktoś jeszcze?"
      Glimer: Mi tam wszystko jedno.
      Johannes: Ale wolisz czekoladowe.
      Glimer: Nie wiem.
      Johannes: Czyli wolisz waniliowe.
      Glimer: Nie wiem.
      Johannes: Truskawkowe...?
      Glimer: Daj mi spokój.

      Usuń
    16. Lilka: Tak chcę żebyś żyła i była szczęśliwa tylko po to żeby cie potem zabić. Oszalałaś?
      Lenox: Jesteś jeszcze bardzo młoda choć wygląd na to nie wskazuje ale jesteś młoda.
      Lilka: To dopiero był komplement wiesz?
      Lenox:*wzdycha*
      Lilka: Najlepsze jest czekoladowe. Fuu. Jack to waniliowe jest nie dobre. Spróbuj.
      Jack: Z jakiej racji mam po tobie dopijać i w ogóle po co mam próbować skoro twierdzisz że jest nie dobre.
      Lilka:No ale spróbuj no*na siłę wciska chłopakowi rurkę do buzi* Pij rzesz to.
      Jack:*wywija się* No i spróbowałem i co.
      Lilka:I co dobre?
      Jack:Nie.
      Lilka: Wiedziałam!
      Jack:To po co tego próbowałem?
      Lilka:Bo tak. Glimer spróbuj każdego smaku z przepaską na oczach jak w Piekielnej Kuchni na wyzwaniu i zobaczymy które ci posmakuje.

      Usuń
    17. "Lilka: Tak chcę żebyś żyła i była szczęśliwa tylko po to żeby cie potem zabić. Oszalałaś?"
      Glimer:*poker face* Mieszkam z zofillem banda jego kotów nie mogę umrzeć bo mi jakiś demon nie daje, a do tego wszystkiego nie próbuje nawet stamtąd uciec. Ty serio pytasz?
      "Lenox: Jesteś jeszcze bardzo młoda choć wygląd na to nie wskazuje ale jesteś młoda."
      Glimer: Mój wygląd wskazuje na to, że jestem skrzyżowaniem szmacianej lalki ze skwarkiem. No dawaj ile mam lat?
      "Lilka:Bo tak. Glimer spróbuj każdego smaku z przepaską na oczach jak w Piekielnej Kuchni na wyzwaniu i zobaczymy które ci posmakuje."
      Glimer: Dobra. *zawiązuje sobie szalik na oczach i próbuje*
      Johannes: I?
      Glimer:*wzrusza ramionami* Jak dla mnie wszystko jedno.

      Usuń
    18. Lilka: Jak na razie nie uciekaj chyba że Johannes coś zacznie odstawiać. Nie to żebym mu nie ufała ale...nie ufam mu. Jest pomocny. Na razie. Ale sama rozumiesz to Johannes. Po za tym ja ci nie dam się zabić i demoniczna kotka też i JOHANNES TEŻ PRAWDA?*spojrzenie spróbuj powiedzieć że nie*
      Lenox: 20?....dwadzieścia parę?
      Lilka:A to?*podstawia dziewczynie pod nos kolejne mleko*

      Usuń
    19. Johannes: Nie dam jej zabić. Zabrzmie teraz jak to piegowate gówno z Dark Nebuli, ale powiedź mi co rozumiesz przez " to Johannes "
      Glimer:*poomacku chwyta kartonik i zaczyna pić* Dalej wszystko jedno. Dwadzieścia parę dobra tego sie trzymajmy.

      Usuń
    20. Lilka:Czy wy zawsze musicie mieć jakieś pytania?! "Co rozumiesz przez "to Johannes"?", "Dlaczego uważasz że Alex, mój braciszek kochany jest zły?", "Dlaczego ty mnie tak nie znosisz?", "Czarna do licha ile można siedzieć w łazience?", "Lili ale dlaczego ty jesteś ostatnio taka nerwowa?", "Lilka dlaczego właściwie patrzysz na Vanesse jakbyś chciała ją zabić?" -_-
      Jack: A-cha...a tak w ogóle to gdzie Pony bo zauważyłem że jej nie ma.
      Lilka: Kolejne nurtujące ludzkość pytanie...na słonecznej plaży jest z Ryugą a nie się pytasz gdzie jest.
      Lenox: Nie powiedziałem że jesteś strasznie nerwowa tylko że ostatnio nie jesteś sobą.
      Lilka:Trudno jeden pies. Coś tak myślę że czego ci nie podamy to tak powiesz. Johannes suni tą swoją filozofią "to ten na jaki miło ci się patrzy" czy jakoś tak. Czyli to, to które najbardziej ci smakuje. Skup się. Wierzę w ciebie i twoje kupki smakowe dziewczyno.

      Usuń
    21. Ja: Taki gatunek. Ludzie z natury są ciekawi więc zadają pytania.
      Johannes: Tak właściwie to była bardziej kultularna wersja "Masz coś do mnie!?"
      Kelly: Zabaweczka się stenskiniła? Bandaże zmieniam bo drugi sezon się zbliża, a ja się jeszcze nie dokońca wykurowałam.* Glimer przedrzeźnia ją za jej plecami* A tak właściwie to opowiadanie poświęcone kochanej Lady Deadpoll,a nie mnie bo jak powiedziała Lilka mam wolne i się opalam bo co z tego, że od urodzenia mam opaleniznę (Aziaci tacy śliczni) zawsze mogę być bardziej....ciemno-żółto-brązowa.*odwraca się i wraca na plażę a Glimer w ostatniej chwili udaję się nie wyglądać podejrzanie*
      Glimer:No dobra dajcie to mleko.*pije każde po kolei i mocno się przy tym skupia*...Chyba najlepsze jest czekoladowe. Tak najlepiej mi się kojarzy. Z waszymi próbami wpompowania we mnie chęci do życia. :)

      Usuń
    22. Lilka: Może mam, może nie mam. Niech ci będzie. Odbijasz się od ziemi jak gumowa piłeczka i masz dziwny pociąg do kotów. To ty. Johannes.
      Jack:Od razu stęskniłem. Po prostu zauważyłem że jakoś tak się ciszej zrobiło niż zwykle i do darcia się Czarnej brakuje jeszcze jednego głosu. Ot co cała filozofia. I co ona nadal z tą zabawką...a to podobno do mnie słabo dochodzi.
      Lilka:Jej! Czekoladowe! Super!^^
      Jack:I już się drze...
      Lilka:Bo jestem happy to mogę. Glimer będzie cacy mleko to potęga a takie czekoladowe to już w ogóle.
      Jack:*obojętny i sflaczały to* Jej pij mleko będziesz wielki. Czarna a ty pijesz to mleko i pijesz i jakoś nie rośniesz coś mi się tak wydaje...
      Lilka:Ja i mój wygląd to nie twoja sprawa U^U
      Jack:Jak ja lubię kiedy myślisz ze ja do ciebie na poważnie mówię.

      Usuń
    23. Kelly: Taaa ja ciebie też.
      Glimer: Ale sana przyznaj uroczo razem wyglądają. I nie próbuj mówić, że nie. Wiem, że tak myślisz.
      Johannes: No proszę. Jesteś Glimer lubisz kolor zielony i czekoladowe mleko. Co raz więcej szczegółów o tobie dane mi jest poznać.
      Glimer: Nam. Rano jeszcze tego nie wiedziałam.

      Usuń
    24. "Kelly: Taaa ja ciebie też."
      Jack: Ja o tym wiem.
      Lilka:Ma wrażenie, że ty masz nie przyzwoite myśli.
      Jack:No wiesz. Kiedy ja gram większość kobiet mdleje. Pomyśl co będzie gdybym nagle zaczął się strać.
      Lilka: Niech zgadnę. Oddział ratunkowy pękał by w szwach?
      Jack:A niech to. Dziewczyno czytasz w moich myślach.
      Lilka:Nie tym razem nie musiałam-_-
      "Johannes: No proszę. Jesteś Glimer lubisz kolor zielony i czekoladowe mleko. Co raz więcej szczegółów o tobie dane mi jest poznać."
      Lilka:Najpierw się poznajcie. Potem pierścionek, dom, pies...przepraszam kot, a potem dzieci. Wszystko na spokojnie.
      Jack:Jak ty zorganizowana...
      Lilka:Przed trzydziestką nie mam zamiaru się żenić.
      Jack: Ja tam w ogóle nie mam takiego zamiaru.
      "Glimer: Ale sana przyznaj uroczo razem wyglądają. I nie próbuj mówić, że nie. Wiem, że tak myślisz."
      Lilka:Proszę?
      Jack:Dopiero mówiłaś że zadawanie pytań jest nużące.
      Lilka:Nie czepiaj się bo ja zacznę a tego nie chcesz a tego nie chcesz.
      Jack:A skąd wiesz*ten jego uśmieszek*
      Lilka: Co za srajdek -_-
      Jack: Ethan też tak mówi. Dobraliście się ci powiem.
      Lilka:Kto to?
      Ja: NIE ważne*gromi Jacka wzrokiem*
      Jack:Yy nie rób tak bo jeszcze się zlęknę.
      Ja:Nie mam do ciebie siły ostatnio.
      Jack:Nie ty pierwsza.

      Usuń
    25. "Jack:No wiesz. Kiedy ja gram większość kobiet mdleje."
      Kelly: *zsuwa czerwone lenonki na nos* Znudów?
      Ines: Jakbym Cho Xin'a słyszała.
      "Lilka:Najpierw się poznajcie. Potem pierścionek, dom, pies...przepraszam kot, a potem dzieci. Wszystko na spokojnie."
      Glimer: Coś nam ten plan nie po kolei idzie.
      Johannes: Wiesz zaczełaś go od próby samobójczej.
      Glimer: Potem się do ciebie wprowadziłam wbrew własnej woli, a koty były już na miejscu.
      Johannes: A o pierściunku i dzieciach nawet nie masz co marzyć.*strzela do niej pistoletem z palcy* Beng
      Glimer: A co masz tam same ślepaki?
      Johannes:*zaskoczono-rozbawiony* Oszty mała...
      "Lilka:Przed trzydziestką nie mam zamiaru się żenić"
      Glimer: A co po trzydziesce już sobie żonke znajdziesz. Słyszałaś Kelly musisz poczekać na nią tak z 15 lat.
      Kelly:*pokazuje Glimer środkowy palec nie przerywając opalania się*

      Usuń
    26. Jack:Nie z mojej brawurowości. Po za tym co ja mówiłem o porównywaniu.
      Lilka:Zjedz Snicersa. A teraz to co muszę wykrzyczeć: Następny-koto-podobny-udaje-że-potrafi-strzelać-z-paców! A teraz na poważnie. Czyli to idzie tak. Śmierć, dom, koty, a bez pierścionka dalej nie pojedziemy. Dziewczyny lubią błyskotki. Nawet taka ja co by się nikt nie spodziewał. I nie po trzydziestce nie znajdę sobie żonki bo ja szukam pana a nie pani. Coś tylko czuje że długo będę szukać tego pana.
      Jack: Najpierw ściągaj te czarne ubrania a się zastanowię.
      Lilka: Ale ty jesteś...głupi.
      Jack:Słyszałem już atrakcyjny, rozkoszny, słodki łobuziak, mały Jack ale głupi jeszcze nie.
      Lilka:Może jeszcze gorący towar co?
      Jack:A to też dobre.
      Lilka: Boże zlituj się O-O

      Usuń
    27. Kelly: Niemam pojęcia co mówiłeś o powównywaniu bo cie nie słucham. Tak na dobrą sprawę To słucham jak Mary burczy, warczy, ewentualnie mówi jak człowiek, Ryugi, Ines, Tsubasy (ale to nie zawsze) i Tobio.
      Johannes: A kto ci powiedział, że chcemy spełniać ten plan dalej?
      " I nie po trzydziestce nie znajdę sobie żonki bo ja szukam pana a nie pani."
      Glimer: To miał być taki żart bo zamiast "wychodzić za mąż" powiedziałaś "się żenić"
      "Dziewczyny lubią błyskotki."
      Glimer: Wiesz moje imię znaczy dosłownie Błyskotka więc raczej podziękuję. Mam dość na całe życie.
      " Jack:Słyszałem już atrakcyjny, rozkoszny, słodki łobuziak, mały Jack ale głupi jeszcze nie."
      Kelly: Bo uszy się myje a nie wietrzy.

      Usuń
    28. Jack:Ta informacja odmieniła moje życie.
      Lilka:Wy jeszcze tego nie wiecie ale chcecie. Że żart to ogarnęłam ale chciałam uściślić żeby nie było wątpliwości.
      Ogarniałam co znaczy twoje imię ale zrobisz jak uważasz. Oczywiści jeśli taki przypuśćmy nie to żeby coś ale przypuśćmy Johannes wręcza ci pierścionek zaręczynowy. Co robisz odmawiasz coś w stylu: Goń się dziadzie.
      Jack:To jest odpowiedź w twoim stylu.
      Lilka:Wieeem.
      "Kelly: Bo uszy się myje a nie wietrzy."
      Jack: Wiesz po prostu nie wpuszczam przez nie rzeczy których nie chcę.

      Usuń
    29. Kelly: Gdybś był dziewczyną był byś mną. Tylko taką siedząacą z nosem w komputerze i nieumiącą się bić. :)
      Glimer: Po pierwsze w moim stanie raczej niemam co liczyć na pierścionek od kogokolwiek, a tak poza tym może użyła bym innych słów, ale napewno bym odmówiła. Niemam ochoty na powtórkę starych błędów.

      Usuń
    30. Jack:*od dłuższej chwili przygląda się Kelly* To jakaś kolejna wyższa psychologia...Chyba ci się coś pomyliło dziewczynko.
      Lilka: Kelly cie lubi wiem że to do ciebie nie dochodzi ale tak jest.
      Jack:Wy obie jesteście dziwne.
      Lilka: Sam jesteś dziwny ja jestem wyjątkowa a nie dziwna U^U
      Jack:Ależ oczywiście.
      Lilka:Idź z tond. Teraz możesz wszystko naprawić "Glimerr" hyhy :D Możesz zacząć od nowa, masz czystą kartę i ten jeden problem którego nie możesz sobie podarować. Wiem ze to sytuacja bez wyjścia ale spróbuj znaleźć plusy całej tej sytuacji...pada deszcz...chcesz iść na dwór? Albo nie. Bo się przeziębisz i Johannes naśle na mnie swoje demoniczne koty.
      Jack:Powiało grozą.
      Lilka:*z uśmiechem od ucha do ucha paca Jacka poduszką w głowę* A masz :)
      Jack:Zabieraj się :)
      Lilka:Ooo cieszysz się. Chomiczek puci puci :D
      Jack: Zniszczyłaś wszystko tym chomikiem-_-

      Usuń
    31. Kelly: Nic mi się nie pomyliło. Subtelnie zwyzwałam cie od nerdów niepotrafiących walczyć.
      Glimer:*powtarza głosem Lilki* Możesz zacząć od nowa, masz czystą kartę. Dajcie sobie siana. Zaczynać od zera w moim wieku i z moim wyglądem jest trudne wręcz niemożliwe.
      Kelly: Depresisz. Ogarnij się kobieto byłaś mną potrafisz myśleć jak ja i wiesz, że słowo "niemożliwe" nie istnieje.
      Glimer: Wiesz co. Stul pysk. Potrafię myśleć jak ty a nie jak ja. I to jest problem którego w tym momencie najbardziej nie mogę sobie darować.
      Kelly:...Przepraszam.

      Usuń
    32. Jack:A co ty tam o mnie wiesz.
      Lilka:A potrafisz?
      Jack:Nie do końca.
      Lilka: No to...myf...Ja tak brzmię? Serio? Hy...No nic. Teraz jesteś zła i musisz się wyżyć ja to rozumiem. Wiem że zacznę gadać jak Pastor Jons czy Drogan ale trzeba wierzyć i mieć nadzieję że będzie lepiej. Także nie załamuj się tylko spinaj tyłek. Życie rzuciło ci rękawice? Świetnie podnieś ją idź na przód.
      Zonra: Nie lubię nadziej.
      Lilka:Wiem dlatego jeszcze się jej trzymam.
      Jack: Powiem ci Czarna że ty czasem jak coś powiesz to to ma sens nawet.
      Lilka: A takie tam...
      Jack:Wiesz ja to widzę jako przypadek beznadziejny.
      Lilka: Yh U-U
      Ja:Muszę sobie to zapisać*zapisuje coś w notatniku*
      Lilka:Pisz pisz jeszcze będą się o mnie w szkołach uczyć*ocieka dumą*
      Ja:Tak i o pomidorach, jagodach, kotach i myszach...przepraszam zakończmy ten temat.
      Jack: Zacznijmy od tego Pony że ty nie jesteś do końca normalna.
      Lilka:Nikt nie jest. A tak w ogóle to zaśpiewam piosenkę bo dawno nie śpiewałam. Jack zaśpiewasz ze mną.
      Jack:*zasłania ręką twarz*Czarna skończ...
      Lilka:Alright
      Test-test-test-test
      Hello?
      Are we ready to go here?
      *odchrząkuje* May I have your attention please?
      Jack: What...?
      Lilka:May I have your attention please?
      Jack:Yeah...
      Lilka:Will the real Sugar baby please speak up?
      We're gonna have a problem here!
      Y'all act like you've never heard a little white girl before
      Jaws all on the floor
      Acting like you can buy me in a sugar store
      *Cha-ching*
      Cruising the halls
      You must be looking for more
      Cos I'm bigger than that
      And I wont be stuck on the floor
      Haha-haha-haha
      What you laughing at?
      Your all talking like, oh wait, no way! You're kidding!
      She didn't just sound like I think she did did she?
      Yeah yeah yeah!
      Hey-Hey-Hey where's sugar?
      Where you at?
      I'm right here! Sleeping in Moca's pocket!
      Tee-hee
      Sugar-sugar-sugar-sugar-sugar sugar-baby, sugar-baby!
      I'm sugar baby, the REAL sugar baby
      All you other sugar babies are just imitating
      So wont the real sugar baby please jump up,
      please jump up, please jump up!
      Cos I'm sugar baby, the REAL sugar baby
      All you other sugar babies are just imitating
      So wont the real sugar baby please jump up,
      please jump up, please jump up!
      JacK:Woah...?
      Lilka: Ale z życiem Jack z życiem.
      Look at her, walking around with her own crew,
      Mad Dog and Billy and Moca too!
      She's so damn short though!
      Jack:WHAT...?
      Lilka:Yeah!
      Jack:That's my girl yo...
      Lilka:
      And there's a million of us just like me,
      Fuss like me, just don't give a fu--
      OH!I would never say that!
      Sugar!
      Dress like me, walk like me, have hair like me
      And might just be the next best thing, but not quite me!
      I'm sugar baby, the REAL sugar baby
      All you other sugar babies are just imitating
      So wont the real sugar baby please jump up,
      please jump up, please jump up!
      Cos I'm sugar baby, the REAL sugar baby
      All you other sugar babies are just imitating
      So wont the real sugar baby please jump up,
      please jump up, please jump up!
      Oh and could the rest of you please lie down
      'cos I can't see anything *thanks!*
      Sugar-sugar-sugar-sugar-sugar sugar-baby, sugar-baby!
      Juls była by ze mnie dumna :,)
      Jack:Odwołuje wszystko co powiedziałem o tobie i o tym że to co mówisz ma sens.
      Lilka:Trudno*wzrusza ramionami* I'm sugar baby, the REAL sugar baby. All you other sugar babies are just imitating
      So wont the real sugar baby please jump up,
      please jump up, please jump up!
      Jack:-_-

      Usuń
    33. Glimer: Nadzieja umiera ostatnia. Zwykle razem z właścicielem. Tylko wiecie ja już podobno umarłam. Je i pije,a chodzi i nie żyje.
      Kelly:*śpiewa* Chciałbym być pojebany tak strasznie bardzo. Normalnymi ludźmi gardzą. Wiesz chomiczku nie jestem normalna ale mam do tego pełne prawo.

      Usuń
    34. Lilka: Tymi tu nie...yh...żyjesz i masz żyć i mnie nie denerwuj nawet.
      Jack: Po pierwsze nie chomik. Po drugie...może i masz. Po trzecie*wychodzi z pokoju* Abonent chwilowo nie dostępny.
      Lilka:Amen.

      Usuń
    35. Glimer: Hai, hai. *śmieje się cicho*
      Kelly: Jestem Jack. Myślę, że umiem komuś dopiec Podziwiajcie mnie wszyscy, a ty Kelly to w ogóle mów do ręki. xD

      Usuń
    36. Jack: Oj Pony wakacje ci nie służą.
      Lilka:Jednak wróciłeś^^
      Jack:Wiesz po twoich samobójczych stwierdzeniach stwierdziłem że tu posiedzę żebyś samochodu nie rozwaliła.
      Lilka:Ooo ty się o nie troszczysz? Jakie to miłe...serio? Nie.
      Jack: Tak bo nie mam co robić.
      Lilka:Ja Glimer nie żartuje. Ja mówię poważnie wiem ze czasem wyglądam śmiesznie jak się nadyma ale ja jestem poważna jak Jack kiedy dostaje ciśnienia osiemset U^U
      Jack:Ha ha.

      Usuń
    37. "Kelly: Jestem Jack. Myślę, że umiem komuś dopiec Podziwiajcie mnie wszyscy, a ty Kelly to w ogóle mów do ręki. xD"
      Jack:*pn tego na głos nie powie ale uważa że to było dobre wiec tylko uśmiecha się pod nosem* :)

      Usuń
    38. Glimer: Okey okey wiem, że nie żartujesz ale przerabiamy moje myśli samobójcze już tak długo, że twoja złość na mnie zaczyna mnie śmieszyć.
      Kelly: Wiem, ze mi nie służą strasznie się nudzę. Bez adrenaliny żyć nie mogę.
      Kyoya: To skocz do wulkanu.
      Tsubasa i Ryuga:*jednocześnie uderzają go z płaskiej w tył głowy.*
      Tsubasa: Ugryzł bys się czasem w język.
      Ryuga: Nie podpowiadaj jej.

      Usuń
    39. Lilka:Tu nie ma z czego się śmiać! Ja jeszcze jestem spokojna nie widać. Ja ja w ogóle yyyyyyy U^U
      Jack:Idź żuć się pod to Cabyrio co chciałaś. Jak to było? "Taka fura że aż żal nie dać się potrącić"
      Lilka:*otwiera okno i wyrzuca przez nie kolejno Jacka a potem Kyoye i wraca spojrzeniem do Tsubasy i Ryugi* Ja naprawdę chłopaki podziwiam wasze zdolności wychowawcze ale to się robi tak. A ty Kelly nawet nie myśl o wskakiwaniu do wulkanu.

      Usuń
    40. Glimer: Jak depresie źle jak się śmieje jeszcze gorzej zdecyduj się.
      Kelly: Kiedyś jeszcze w podstawówce byłam z Ryugą na wycieczce szkolnej byliśmy w zabytkowym pałacu no i tam był taki fajny żyrandol, że stwierdziłam, że jak mam zginąć to chce żeby on mnie przygniótł.
      Ryuga: I właśnie wtedy dowiedziałem sie że mam przekichane.
      Tsubasa: To nie są zdolności wychowawcze tylko agresja uzasadniona.

      Usuń
    41. Lilka: Śmiech wybieram śmiech.
      Jack:*wchodzi otrzepując się z czegoś...* Brawo wygrała pani w postaw na milion...wariatka-_-
      Lilka:Debil-_- ja byłam na wycieczce z Krukiem i Jackiem. Polecam z nim można się bawić...choć raczej tylko on się bawił genialnie. A żyrandole są fajne i wiem o jakim mówisz taki kryształowy jeden co widziałam był przepiękny i na jego widok miałam te same odczucia. W ogóle prezydent Afryki też ma fajny żyrandol. Podoba mi się.
      Ja:Jak ma być szczera to też miałam podobne odczucia tylko ja chciałam zobaczyć jak po prostu spada.
      Jack:I wszystko jasne. Sala samobójców.
      "Tsubasa: To nie są zdolności wychowawcze tylko agresja uzasadniona."
      Lilka:*stoi na krawędzi łóżka-przez ramie ma przeżucone białe pżeścieradło- niczym Cezar na tym balkonie w Koloseum oczekując na walkę gladiatorów i mówi poważnym głosem* Tsubaso twoje wcześniejsze grzechy zostają ci wybaczone. Od dziś jesteś spoko ziom*prawą ręka zaciśniętą w pięść uderza dwa razy w klatkę piersiową na wysokości serca a następnie pokazuje znak zwycięstwa* Ave Ja*poważna mina schodzi z twarzy, uchyla jedna powiekę zaczyna się śmiać i skacze po łóżku* Let's start riot, riot tudududu Let's start riot Let's start riot, riot
      Let's start riot (riot) tududdudu Let's start riot, riot
      Let's start riot!
      Jack:Upadek cesarstwa Rzymskiego w kilku słowach.

      Usuń
    42. Glimer: A ja...Nie wiem.
      Johannes: Japrld. To będzie trudniejsze niż myślałem.
      Tsubasa: Ave!

      Usuń
    43. Lilka:*wybucha szczerym śmiechem* Nie no Tsubasa gdzie ty byłeś jak ciebie nie było?
      Lenox: Czy ja dobrze słyszałem? O_O
      Jack:Nie nie przesłyszałeś się Czarna rechotała.
      Lenox: Ale ona teraz na prawdę O_O Kto to uczynił?
      Jack:O ten tam*rzuca spojrzenie na Tsubase*
      Lenox:*prześwietla Tsubasę wzrokiem i w końcu się prostuje* To miło że dba pan o samozadowolenie Lili. Jestem wdzięczny.
      Lilka:*ociera sobie łezkę* Tak tak...Glimer ty nie chcesz żeby żyrandole spadały bo nie chcesz się zabić prawda? No chyba ze chcesz żeby spadały dla sztuki tak jak chce Kruk?
      Ja: -o-
      Jack:Idź spać.
      Ja:Nie bo muszę wreszcie dokończyć rozdział puki wena jest.
      Jack: To mi nie ziewaj.
      Ja:Nic nie poradzę
      Jack:Strzel sobie kawę.
      Ja:No nie wiem. Za późno nie jest?
      Jack:Na kawę nigdy nie jest za późno.
      Sky: Dość z tą kawą!
      Jack: Zaczyna się.
      Ja: A może tak an moment się zdrzemnę?
      Jack:To już nie wstaniesz.
      Ja:Fakt. To piszemy dalej.

      Usuń
    44. Tsubasa:*uśmiecha się co u niego równa sie wybuchowi śmiechu*
      Kelly:Chwila. To znaczy, że przymnie się nie śmiałaś szczerze. :'(
      Glimer: Po prostu nie wiem.
      Johannes: Ech co ja z tobą mam?
      Glimer: Same kłopoty.
      Ja: Czyli do ciebie ta kurwa spierdoliła.
      Ryuga: Dwa przekleństwa w jednym zdaniu.
      Ja: Staram sie nie klnąć w opowiadaniu to gdzie indziej muszę.

      Usuń
    45. Lilka: Cieszę się że przynajmniej ktoś oprócz mnie jeszcze się cieszy aleeeeeeeeeeeee*w tym momencie zabija Lenoxa spojrzeniem*
      Lenox: Wybacz.
      Lilka: No i mamy problem. Kelly ma smutasa. Glimer ja jestem niemal pewna że dzięki Johannesowi poznasz prawdziwą siebie. A jak nie to ja się tam do niego przejdę i mu koty porozrzucam po wszystkich możliwych wymiarach.
      Ja:A Lilka mi ją spacyfikowała i wrzuciła do szafy a potem muchozolem zaczęła psikać. Może dlatego taka zamulona ta wena i nigdzie nie dociera.
      Lilka:O nie nie nie zwalajcie wszystkiego na muchozol. Muchozol jest zdrowy. Na Buca poszło osiem puszek i jeszcze żywy chodzi a w Narnii go nie chcieli. W sumie kto by chciał takiego Leone zamiast Aslana? Pozostawię to pytanie bez odpowiedzi. Na pewno nikt się nie domyśla kto*zezuje na Kruka i na jakieś dwie dziewczyny za oknem z serduszkami po chwili patrzenia na nie jak na idiotki opuszcza rolety* To chyba pomyłka dobranoc panią.

      Usuń
    46. Ryuga: *Niesie pół przytomną i spieczoną słońcem Kelly do łóżka*
      Kelly:*Mamrocze coś o tym, że cały świat to ilizja, mistyfikacjia i geografia gigosu*
      " A jak nie to ja się tam do niego przejdę i mu koty porozrzucam po wszystkich możliwych wymiarach."
      Johannes: Wrócą chociaż by musiały iść obiazdem przez piekło.
      Glimer: Albo dogadają się z tym sierściuchem co mi się zabić nie pozwala.
      "Na Buca poszło osiem puszek i jeszcze żywy chodzi"
      Celest: Prymitywne organizmy często potrafą przetrwać więcej niż te bardziej złożone.
      Ja: Jak już ci niebędzie potrzebna to kopnij ją w tyłek tak plus minus w kierunku Łodzi to może przed piątkiem do mnie doleci.

      Usuń
    47. Kelly:*środek nocy budzi się jak wampiry w chororach zaciągając się powietrzem jakby przedchwilą ktoś ją wyciągnoł z wody* Skoro Jack w Metal Masters ma 13 lat to (teoretycznie) jesteśmy w tym samym wieku.
      Ryuga:*nie odrywając twarzy od poduszki ściąga Kelly spowrotem do pozycji leżącej i dodatkowo przytzymuje żeby tak nie świrowała*

      Usuń
    48. Lilka:*z wielkimi oczami przygląda się Kelly i w ostateczności zasłania kurtyna z włosów* Wiesz Johannes w piekle byłam w zeszły wtorek całkiem tam przyjemnie więc tamtą trasę im zablokuje. I jak raz Celest powiedziała coś co zrozumiałam a w chwili obecnej mnie to nie bawi. Kelly jest smutna U-U
      Lenox: To się uśmiechnij do niej tak naprawdę. To lek na wszystkie choroby.
      Lilka:Kiedy to było. To dawno i nie prawda kocie. Ach.
      Ja: Masz jak w banku. Wena ląduje na lotnisku w łodzi.
      Jack:No to zbieramy na bileciki do Łodzi*chodzi z czapką* No dalej dalej nie krępujcie się. Co łaska ale tak żeby nie brzęczało.
      Lilka:Nie możesz jak normalny dzieciak iść sprzedawać lemoniadę na ulicy.
      Jack: No mógłbym ale wiesz. Sanepid i te nieprzyjemności po co to komu. A żeby chociaż coś zarobić na tej lemoniadzie to chyba amfy bym musiał tam dodawać a to drogie rzeczy są.
      Lilka:Po co ja ci w ogóle o tym wspominałam*zasłania ręką twarz*
      Sky:Czy on nie wyglądałby w bieli jak aniołek?
      Lilka: Żebyś wiedział. I to mnie zaczyna...dziwić? Przerażać? Nie...zastanawiać?
      Jack: :)

      Usuń
    49. Jack: Może. Ale myślę że ja jestem bardziej dorosły.
      Lilka:Masz 13 lat tobie jeszcze daleko do dorosłości chomiczku.
      Jack: Coś czuje ze dzisiejsza noc będzie nie przyjemna dla ciebie.
      Lilka:*w tym momencie wybucha obłąkańczym śmiechem* Ostatnio żadna noc nie jest miła...chomiczku.
      Jack: Skończ -_-
      Lilka:Chciałbyś.

      Usuń
    50. Kelly:*wygląda jakby ją tir potrącił* Który mamy rok?
      Glimer: Kobieto ja nawet nie wiem który wiek mamy.
      Ryuga: Nie przesadzajcie spałyście 8 godzin.
      Kelly: Za długo.*jojczy jak dziecko*
      Johannes: Wypij kawę to ci się poprawi.
      Kelly: *słysząc wroga natychmiast się ogarnia* Sprawdź czy cię niema gdzie indziej.
      Johannes*prycha i odchodzi*
      Kelly: Jak chcesz bezsensownie tracić dzieciństwo na bycie dorosłym to twój problem. :P

      Usuń
    51. Lika: Aktualnie 2016 r ale jak tak patrzę na tą Tarkinową krainę to się zastanawiam czy to przypadkiem nie średniowiecze. Ja bym tam jeszcze pospała choć w sumie ostatnio nie ma po co.
      Jack:Robię co uważam. A dzieciństwo przeżyłem radośnie.
      Lilka:Jesteś w trakcie a z tego co zauważyłam połowę spędzasz przed laptopem a drugą na spaniu.
      Jack:Odkąd Kruk pozbawiła mnie narzędzia pracy jedną trzecią dnia spędzam na zabawie potem chwila na pracę a potem na spanie.
      Lilka: To ty masz ekscytujące życie ci powiem...no naprawdę. Robisz głupotę nie wiem co robisz w tym całym "Hadesie" ale tracisz życie i ja tak to widzę.
      Jack:W chwili obecnej nie mam nic do stracenia.
      Lilka:Masz. Więcej nisz myślisz-_-
      Jack: coś dziwnie do mnie gadasz-_-
      Lilka:No popatrz-_-
      Jack:Przedrzeźniasz mnie?-_-
      Lilka: Skądże-_-
      Jack: Robisz to-_-
      Lilka: Taa a-cha-_-
      Jack:Skończ-_-
      Lilka:Skończ-_-
      Jack:Idiotka U_U
      Lilka:Srajdek U_U

      Usuń
    52. Kelly: 2016 okey czyli koniec świata już był.
      Ryuga: Mówiłem, żebyś nie oglądała zodiaku przed snem.
      Kelly:*macha ręką na wąty Ryugi* A o Tarkinie mi nawet nie przypominaj.
      Glimer: Kto to Tarkin?
      Kelly:Nawet ty przeciwko mnie. -.-

      Usuń
    53. Zmora:Nic straconego.
      Lilka: A kysz.
      Jack:Jestem Maciej wróżbita...Dziś w nocy będzie ciemno.
      Lilka:To było tak suche ja pięty Cejrowskiego.
      Jack & Lilka:...Ppphahahahaha!
      Jack:To było żałosne.
      Lilka:Twoje też. A teraz serio. Tarkin to taki ufo'k z innego wymiaru co po nich kicam. A co Kelly pokłóciłaś się z nim czy jak?
      Jack:Ona mówi ze nie chce o nim słyszeć a ty jej na złość.
      Lilka: No ale co?
      Jack: Jajeczko-_-
      Lilka:Nie nie jestem głodna już po ósmej ale miło że pytasz.
      Jack: U_U

      Usuń
    54. Glimer: Kosmita?...Achaaaa. A tak poza tym to w rodzinie wszyscy zdrowi?
      Kelly: Nie dotrzymał obietnicy.*mina ala obrażone dziecko*

      Usuń
    55. "Glimer: Kosmita?...Achaaaa. A tak poza tym to w rodzinie wszyscy zdrowi?"
      Lilka:*ogląda paznokcie ale kiedy słyszy co powiedziała Glimer na moment nieruchomieje i patrzy na dziewczynę z jakąś wrogością a następnie strzela paznokciem o paznokieć i wraca do oglądania* ...No jasne.
      "Kelly: Nie dotrzymał obietnicy.*mina ala obrażone dziecko*"
      Lilka: Może nie chciał i tak przez przypadek wyszło. PO za tym wasze sprawy.

      Usuń
    56. Alex: Ocho spotkały się trzy kobiety z tego może wyjść tylko jedno.
      Kelly: Będziesz tego żałował, ale co to mnie zapytam. Co?
      Alex: Avanti.
      Kelly i Glimer: ????
      Alex: Już Lilka na was na prychała teraz tylko coś odpyskujcie i trzeba będzie uciekać do schronów.

      Usuń
    57. Lilka:Ciesz się że na ciebie jeszcze nie na prychałam.
      Jack:mam wrażenie że tobie na noc się włącza instynkt zabójcy.
      Lilka:A chcesz do ufo'ków gdzie niema internetu? Nie? To siedź cicho.
      Jack:Ple ple ple. Znalazła się Lara Croft psychopatka z placu zabaw dla małych femme fatale.
      Lilka:Przepraszam na moment*otwiera portal i wrzuca przez niego Jacka*
      Sky:Co z nim zrobiłaś! Gdzie on jest?!
      Lilka:...Dobre pytanie bo w sumie nie wiem gdzie ten portal prowadził.
      Sky:Jack!!!

      Usuń
    58. Kelly: * śpiewa* Przez wymiary lepiej skakać
      zgodnie z ruchem zegarowym
      Skacząc w przeciwną stronę
      trzeba będzie użyć prądu o mocy 8 milionów gigabajtów
      co przeciąży miejską sieć.
      Alex:...Acha. I to ja jestem ten psychiczny.
      Ryuga: Ciesz się młody że pełni nie ma.

      Usuń
    59. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    60. Lilka:*dostaje nerwicy i zaciska ręce w pięści tak mocno że aż kostki bieleją* Wy. Chyba chcecie. Podzielić jego los.
      Zmora:Masz w sobie ciemne serce córko Eleny. Tylko się do tego nie przyznajesz...Czyli jednak...
      Lilka: Co. Ty. Mi. Tu. Znowu. Pierdolisz.
      Zmora:*kręci głową z niedowierzaniem*
      Lilka:Nie milcz bo ja i tak wiem ze tam jesteś!!!
      Zmora: To najgłupszy robak w mojej karierze.
      Lilka:Tak mi przykro...że jeszcze nie dałam ci się zabić!!!
      Zmora:Ale ty się sama zabijesz i w tedy nastanie ciemność.
      Lilka: Po moim trupie!!!
      Zmora:No przecież mówię.
      Lilka:*klnie pod nosem w przeróżnych językach*

      Usuń
    61. Ryuga:*unosi jedną brew*
      Kelly: A zegarek znowu swoje...Ej czy tylko ja sie zastanawiam jak wygląda wymiar do którego wywaliło Jack'a? Może gdzieś pod wodę, albo w ogóle w kosmos.
      Alex:*z miłym uśmiechem gdzieś w przestrzeń prawdopodobnie do Zmory, ale kto go tam wie* Ferme ta gueule.

      Usuń
    62. Lilka:Co? No co?! Dla równowagi drugą unieś.
      Zmora:Tak moja misja. Rozumiesz każdy ma swoją pracę.
      Lilka:To idź na macierzyńskie! Żebym ja cie zaraz nie zamknęła Alex.

      Usuń
    63. Sky:*drapie w miejscu w którym zniknął Jack* Ja! Ja chcę wiedzieć gdzie on jest.
      Lilka: Jak za raz nie przestaniesz to wyśle za nim ale nie obiecuje że trafię.
      Sky: Otwieraj to*przebiega przez portal*
      Lilka:Tylko pamiętaj nie obiecuje że dobrze trafiłam*portal się zamyka* Duobus in unum cecidit incubuere hyhy.

      Usuń
    64. Kelly: Lila ty sie zastanow co mówisz. Czesz żeby to coś zrobiło z kimkolwiek więcej takich cośiów?
      Alex: Qu'ils reposent en paix.*robi w powietrzu znak krzyża*
      Betty: Wyczuwam wielkie zakłócenia mocy nagle miliny głosów odetchnęły z ulgą.
      Ryuga: Kelly twój kot gada jakby sie z gwiezdnych wojen urwał.
      Kelly: Domaga się uwagi pogłaszcz ją czy coś.
      Ryuga: Wykąpę ją w sedesie jak sie nie zamknie.
      Betty: Phhhhhyyyy

      Usuń
    65. Lilka: Jakich cośów niby? Jutro się ich poszuka. I Amen. Trzeba będzie ołtarzyk postawić.
      Lenox:Komu?
      Lilka:Nikomu...
      Lenox: Ryuga nie powinieneś się tak zwracać do damy.
      Zmora: Alexandrze czy wierzysz w Boga?
      Lilka:...Kurde. Jack zażartował by coś w stylu. "Dzień dobry przyszliśmy porozmawiać o Bogu." I ręce by złożył jak do modlitwy...

      Usuń
    66. Betty: Dziękuje ci Lenox, ale wole sama toczyć własne walki.
      Ryuga:*marszczy się patrząc na Lenoxa*
      Alex: Tak, a co?
      Kelly: Już za nimi tęsknisz.

      Usuń
    67. Lenox: Rozumiem. Powodzenia.
      Lilka: Ryuga nie patrz na mojego kota jak na ofiarę...Jack powiedział by że to jest ofiara...chyba trzeba zacząć go szukać.
      Lenox:To nie było miłe.
      Lilka:Tak wiem czasem mi się zdarza*pochyla się nad kotem i szeptem...* Przepraszam cię.
      Lenox: Przeprosiny przyjęte. Po za tym gdzie jest ten chłopak i jego towarzyszka?
      Lilka:A wiesz...taka sprawa wynikła...nie chconco oczywiście... że mmmm no w innym wymiarze są.
      Lenox: Co takiego?! Wysłałaś wie nieupoważnione osoby do innego wymiaru? Co ty sobie myślałaś?
      Lilka:Że będą cicho oczywiście...no nic. Yyy nie złość się zaraz ich znajdę.
      Lenox:*dostaje ciśnienia osiemset*
      Lilka:Spokojnie, spokojnie. Srajdek to nie igła czy bey szybko pójdzie.
      Lenox: o_o
      Lilka: Już, już*bierze kota na ręce* To nie tak ze za nim tęsknie ale no...jak go tam zabiją to będzie na mnie a ktoś musi tu udawać cwaniaczka z głupimi aczkolwiek ciekawymi na swój sposób tekstami...nom.
      Zmora: Nic takiego.

      Usuń
    68. Ryuga: *wzrusza ramionami i wraca do swoich spraw*
      Kelly: A mnie nie chciała wysłać na pomoc tym ufok'om.*obrażone dziecko * Leć po nich bo coś czuję, że Jack się lepiej bawi odemnie...Ej Alex Zmore zagioł. :)

      Usuń
    69. Lilka:Ryuga nie obrażaj się. A nie wysłałam bo nie mogłam a teraz mogę ale i tak cie tam nie wyślę i nawet o tym nie myśl*idzie po bluzę* Ja coś czuje że Zmora szuka sobie ofiary ale mam nadzieję ze nie.
      Zmora: Aleksandrze czy jesteś spokrewniony z jakimś wampirem bądź czarodziejem?
      Lilka:*turla się po ziemi zanosząc śmiechem* Z kaczorem Donaldem od razu. Aj zmora ty to jednak masz poczucie humoru ci powiem. Dobra idziemy wystarczy tych cyrków. Lenox?!
      Lenox: Jestem.
      Lilka:No i świetnie.
      Lenox: Tylko pamiętaj jesteśmy tam incognito.
      Lilka:Tak tak. Słuchaj zastanawiałam się...*głos ginie za portalem*
      Ja:......Jaka cisza nagle nastała o.o
      V:Chociaż raz.

      Usuń
    70. Kelly: Teraz to już sama niechce. Jak Tarkin chce zginąć to ja mu niebędę przeszkadzać.
      Alex: Szczerze wątpię...Zresztą nasze drzewo genealogiczne zostało wam przedstawione najlepiej ze wszystkich obecnych na tym blogu.
      Kelly: Alex jako wampir by długo nie pożył. Najwyżej 200 lat. To by było takie klasyczne. *przybiera minę głęboko dotkniętej jakimś strasznym czymś łzy w oczach te sprawy* Nie ja niemogę. Wypije za dużo i ci coś zrobię. Nie. Nie!*Ucieka*
      Alex: No brawo.
      Kelly: Ale tak by było. :)
      Alex:...

      Usuń
    71. Lilka:*wybiega z portalu za nią jakiś gość ganiają się po pokoju z prędkością światła* Na na na na na nikt mnie nie do goni! Nikt mnie nie dogoni, a z ciebie jest cwel :P*w tym momencie gość dopada ją i wynika szarpanina* Zabieraj się bo ci jedyneczki na spacer wyprowadzę!
      Zmora:*mając gdzieś co się dzieje* No cóż szkoda. W takim razie jesteś nie potrzebny. Długo potrwa jeszcze ta zabawa?
      Lilak: Ja ci zaraz zrobię zabawę!*rzuca wazonem a ten tylko rozbija się o głowę przeciwnika jednak tamten stoi niewzruszony*
      Pan X: Serio? Wazon?
      Lilka:A co byś chciał? A no tak pewnie kwiatów w nim nie było. Sory następnym razem będę pamiętać. A no tak nie będzie następnego razu*ma zamiar uderzyć go w nos ale tamten łapie nadlatującą pięść i ostatecznie Lilka ląduje na ścianie*
      Pan X: Smacznego*wysuwa kły*
      Lilka: Jakie ładne gwiazdki *.*
      V:*zasłania twarz ręką. Podchodzi do Pana X i dotyka krzyżem w plecy na co tamten podskakuje i cofa się w stronę portalu za każdym razem gdy dziewczyna jest bliżej*
      Lilka: Latające chomiki *.*
      V:*klepie Lilkę w policzek* Żyjesz?
      Lilka: C-co? Farbnęłaś się?...A nie czekaj.*przeciera oczy* O już widzę. Jest dobrze. Jest nawet bardzo dobrze bo tego gościa niema*wstaje na równe nogi* Jedno jest pewne Jacka tam nie było. Wiesz Kelly myślę że Tarkin po prostu tak mówi ale serio chce żyć*wzdycha* Napiła bym się czegoś...Zaraz a gdzie jest Lenox? o-o*strzela sobie face palma* A teraz kota zgubiłam i zrobią mi z niego suszoną śliwkę. Wracam tam.

      Usuń
    72. Kelly:*Widząc pana x jej oczy zaczynają błyszczeć poxzym wskakuje do swojego czerwonego wuzka i zaczyna w nim grzebać*Mam! ^^ To dla ciebie.*daje Ines kusze załadowaną kołkami* To dla ciebie.* Daje Mary srebrną kose* A to dla mnie.*zakłada rękawice ze srebrnymi pazurami* Zapolujemy na wampira. ^^
      Mary: Co się ekscytujesz już sobie poszedł.
      Kelly: :( Głupek, a ja chciałam być jak Bafi.
      Betty: Lenox! *Biegnie za Lilką* Pieprzone żywe trupy. Ich miejsce jest w moich trumnach.

      Usuń
    73. Lilka:*ma przechodzić z Betty ale z portalu wychodzi kolejny gość tym razem we fraku a Lenox idzie obok niego*
      GWF: Musicie nam wybaczyć to niedociągnięcie. Czasem młodym wampirom trudno jest się pohamować a tym bardziej jeśli już posmakują ludzkiej krwi.
      Lenox: Naprawdę nic się nie stało...
      Lilka:Nie no wcale-_-
      Lenox:...jesteśmy wdzięczni za pomoc.
      *gość obrzuca tylko wszystkich jakimś dziwnym spojrzeniem i wraca do siebie*
      Lilka:Zamykamy to żeby żaden krwiopijca się nie prześliznął*zamyka portal*
      Lenox: Zdążyłem się dowiedzieć że tam ich nie ma.
      Lilka: Do tego to ja sama doszłam przebiegając chyba cały budynek przed tym świrem.
      Lenox: To jeszcze pisklak.
      Lilka: I chyba wziął mnie za dżdżownicę.
      Zmora:No w końcu robaki.
      Lilka:Oj zamilcz. Cieszę się niezmiernie ze nie zrobili z ciebie suszonej śliwki ale musimy znaleźć Jacka i jego piskulca.

      Usuń
    74. Betty:Wszystko w porządku? Nic ci te żywe trupy nie zrobiły? *obchodzi Lenoxa do okoła dokładnie go oglądając* Nierób tak więcej.
      Kelly: Miał minę jak ja w Fast Foodzie.*otrząsa się ze wstrętem*
      Mary; I patrzył na nas jak ja na Sushi z krewetkami.
      Alex: Najwyrniejsze, że sobie poszedł. A teraz proszę odłożyć te niebespiecznie przedmioty na miejsce.
      Kelly: A ja chciałam polować.:(
      Ines: Nie możesz zabić wszystkiego co się rusza.
      Mary: I nie gadaj tak bo mnie tym wkurzasz.
      Kelly: Oj dobra dobra.

      Usuń
    75. Lenox: Nie, nic mi nie jest, wszystko w porządku. Naprawdę niema o co się martwić.
      Lilka: Ja to bardziej widziałam jak patrzył na tą broń. Może mu się spodobała. Kto wie co mu tam po głowie chodziło.
      Lenox: Wampiry nie polują na ludzi to w brew prawu ale czasem nowicjusze nie mogą się powstrzymać.
      Lilka: Ważne że mieli kły którymi przegryźli by tu wszystkim tętnice i tyle mi starczy. Poza tym mogli do licha zrobić z ciebie suszoną śliwkę!
      Lenox:...Na pewno byś mnie pomściła-_-A teraz chodźmy.
      Lilka: Ach kocie. No dobra to lecimy dalej.
      *przebiegają przez portal i lądują w zamglonym sadzie. Na drzewach siedzą wrony*
      Lilka:Zimno tu.
      Lenox: Odrobinę.
      *coś białego przebiega nieopodal*
      Lilka: Widziałeś to?
      Lenox:Tak.
      Lilka:Co to by...*nie kończy bo w jej stronę leci coś co łapie w ręce* Sky?
      Syk: A to ty Lilanka*chowa pazury*
      Lilka:No a kto jest na tyle głupi żeby tu za tobą przychodzić?*odstawia kotkę na ziemię*
      Lenox:Jack też tu jest?
      Sky: Gdyby tu był już dawno bym go znalazła.
      Lilka:Pewna jesteś?
      Sky: Wytropiłabym go nawet na końcu świata i tak nie ma go tu. Po za tym zimno mi chodźmy z tond.
      Lilka:Skoro tak to ałć!*zabija jakiegoś owada na łydce* I właśnie dlatego zawsze chodzę w długich spodniach. Jak raz założyłam spodenki to mnie robal użarł. Dobra chodźmy z tond za nim ...*wrona wyrywa jej kompas z ręki* Co do...?
      Lenox: Lilka kompas!
      Lilka:*patrzy przenikliwie na wronę*
      Lenox:Lilka?!
      Lilka:*wzdycha ciężko, ładuje kuczer i nadal wpatruje się w odlatującego ptaka*
      Lenox: Lilk...?!
      Lilka:*w tym momencie zestrzeliwuje ptaka a ten spada na ziemię*..."Leciał ptak i spadł" Znoszę tylko Kruka i wrona mi do kompletu nie potrzebna*podnosi kompas z ziemi*
      Sky: Nie żyje?
      Lilka:Nie piszcz to po pierwsze a po drugie nie wiem.*rusza ptaka palcem*...Chyba nie...Dobra idźcie.
      Lenox: A ty nie idziesz?
      Lilka:Zaraz wrócę.
      Lenox: No nie wiem.
      Lilka:Idźcie puki ładnie proszę :)
      Lenox:*wzdycha ciężko* Choć Sky.*przechodzą przez portal*
      Sky:A co z Jackiem? Gdzie on jest?
      Lenox: Tego jeszcze nie wiemy ale na pewno zaraz to ustalimy. Niem się czym martwić w końcu nie ma go od jakiś dziewiętnastu godzin.
      Sky: To jeszcze mało! Co wy z nim zrobiliście mów!*rzuca się na Lenoxa z pazurami*
      Lenox: Jestem pewien że go znajdziemy niema się poco denerwować.
      Lilka:*przechodzi przez portal a ten się z a nią zamyka kiedy zezuje za siebie i w końcu spogląda na koty* Serio? Nie macie gdzie się marcować?
      Lenox:*załamanie*
      Sky:Ty!*staje przed Lilką* Gdzie jest Jack?
      Lilka: Nie krzycz na mnie dobra?...Gdzieś jest ale nie wiemy gdzie.
      Sky:To się lepiej dowiedź bo kkkhhhhyyy*przejeżdża pazurem po szyj*
      Lilka:Jasne ale daj mi się napić wody co?
      Lenox: Dobrze się czujesz? Blado wyglądasz.
      Lilka:Podziwiam twoją nadopiekuńczość ale ja z natury jestem blada :)
      Lenox: No tak...ja wcale nie jestem nadopiekuńczy.
      Lilka: Niee wcale.

      Usuń
    76. Betty:To mają szczęście.*widzi Sky* Z dwóch zaginionych akurak ona musiała wrócić pierwsza.*mruczy pod nosem*
      Kelly: Mój dom moją twierdzą i każdy kto próbuje zabić mi kumpele jest wrogiem więc niech nie stroi min.
      Ines: Prawo istnieje tylko wtedy gdy ci pasuje prawda.
      Kelly: Nieprzesadzajmy. Łamę prawo tylko wtedy gdy muszę.
      Mary: Jasne.

      Usuń
    77. Sky: Tak musiałam fhy. I na razie będzie żyć bo chce żeby znalazła mi Jacka. U^U
      Lilka: Uhuhu kot mnie pokąsa. Ciesz się że w ogóle go szuklam bo uwież mi ze mam leprze żeczy do roboty.
      Sky: Ale to TY coś z nim zrobiłaś.
      Lilka:.....Zrobiłam co chciałam. Nie twój interes.
      Sky: Oczywiście ze mój!
      Lenox: U_U
      Lilka:*prycha tylko i znów znika za portalem a razem z nią załamany całą sprawą Lenox i wygrażająca się Sky*
      Chwile potem~
      *mokre koty wylatują z błękitnej tafli a za nimi tak samo mokra od stup do głów Lilka*
      Lilka: Nie to miałam na myśli mówiąc że chce się napić wody*Rozkłada się na podłodze ciężko oddychając*
      Ja & Zmora: :D
      Lilka:Przyznajcie się chciałyście mnie utopić co nie?
      Ja: Nie. Ja nie.
      Zmora: Oczywiście że nie może odrobinę podtopić ale po za tym żywa jesteś bardziej potrzebna.
      Lilka: No jasne.
      Sky: Uuu i jestem cała mokra*zaczyna lizać łapę* Fuj słone.
      Lenox: Lili...postaraj się skupić dobrze?
      Lilka: Myhy*leży z zamkniętym oczami na podłodze*
      Ja:Wena nie pozwala napisać mi rozdziału tylko to.
      Lilka:I uważasz że to ty masz problem? Hy dobrze wiedzieć.

      Usuń
    78. Glimer: Każdy ma swoje problemy.
      Kelly: Przyzwycajaj się Lila trzeba brać odpowiedzialności za swoje czyny i szukać idiotów po świecie.

      Usuń
    79. Ja:Prawda.
      Lilka:...Sam się o to prosił...Lenox idziemy czy dajemy sobie spokój.
      Sky: Co takiego?!
      Lenox: Ona tylko tak się droczy...chyba. Oczywiście ze go znajdziemy.
      Sky:*siada z oklapniętymi uszami* Ja chcę żeby jack wrócił.
      Lilka:*wzdycha i wstaje* Choć Lenox...ty tez możesz się przydać.
      Sky:*staje na równe łapy* Idę.
      *przechodzą i lądują w lesie*
      Lilka: Jesteśmy w lesie dosłownie i w przenośni...Sky czujesz go.
      Sky: No nie wiem...Jest!*rzuca się biegiem*
      Lilka:Jestem tuz za tobą*uśmiecha się zezując na kotkę*
      Sky: Hyhy będę pierwsza.
      Lilka: Chciała być.
      Sky: Ale nie wiesz gdzie biec.
      Lilka: Fakt...czyli nici z wyścigu
      *wybiegają na skraj lasu gdzie pod drzewem siedzi Jack i na źdźble trawy gra/piszczy "Don't worry, be happy"*
      Sky:Jack!!!*rzuca się na chłopaka*
      Jack:No proszę jest i Lara Croft.
      Lilka:No a jak. Nawet fajna piosenka. Nie wiedziałam że jesteś muzycznie uzdolniony.
      Jack: Ty jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz.
      Lilka: o.o......hahahahah! Nawet nie wiesz co powiedziałeś.
      Jack:Jakoś szybko po mnie przyszliście. Czyżby ktoś się stęsknił?
      Sky:Ja *^*
      Jack:A tak po za tym...Czarna no przyznaj ze beze mnie ci sie nudziło.
      Lilka: Phy. Jak cię tu tak dobrze to zawsze mogę cie tu zostawić.
      Jack: Wykręcasz się czyli że tak. No ale to normalne w końcu jestem nie zastąpiony.
      Lenox:*zdyszany doczłapuje wreszcie*
      Sky: Słabo z twoja kondycją.
      Lenox: Wiem.
      Lilka:*bierze kota na ręce* Byłeś dziś bardzo dzielny.
      Lenox: :3
      Lilka: Dobra idziemy nie wiadomo co się tu czai a ja ma na dziś dość.
      Sky: Popieram. Wiesz gdzie dziś byłam Jack? W takim mglistym sadzie i cię szukałam a potem przyszła Lilanka i kotuś i...*głos ginie za portalem* ...a potem wróciliśmy do domu i ciebie nadal szukaliśmy.
      Jack:Tak to bardzo ciekawe*z uśmieszkiem przygląda się Lilce*
      Lilka:Skończ*o mały włos się nie przewraca*
      Jack:Naucz się chodzić.
      Lilka:No jasne...*wpatruje się w podłogę*

      Usuń
    80. *szustka osób przygląda się nowo przybyłym. Trzy dziewczyny i trzech chłopaków nagle Jedna z nich niebieskowłosy brązowoki chłopak około metr 80 z zabandarzowaną lewą ręką wyluzowanym krokiem wychodzi przed szereg*
      Niebieskowłosy: Witamy w naszym świecie. :) Radzę się szybko określić coście za jedni i czego chcecie. Bo niema ty za dużo cierpliwych typów.
      Jasnowłosy męszczyzna:*cicho szepta* defensywny plan "b"
      Bardzo wysoki szatyn z niebieskimi oczami:*nic nie mówi ale stara się zasłonić dwie z dziewczyn piegowatą szatynę i zielonowłosą*
      Trzecia dziewczyna jasne włosy z czerwoną plamą nad lewym okiem ledwo zaszczyca nowoprzybyłych spojrzeniem.

      Usuń
    81. Jack:Czarna jacyś twoje ziomki od kieliszka?
      Lilka: Morda młody. Także tego...*ogarnia wzrokiem cała ekipę*My tu przejazdem więc już sobie idziemy. Miło było poznać.
      Jack:Zostalibyśmy jakieś dziewczyny mają.
      Lilka:Nie pajacuj*ciągnie Jacka za łokieć i odchodzą. Mruczy pod nosem* Gdzie nas znów wywiało?*zasłania ręka twarz*
      Lenox:*szepcze*Miałaś się skupić przy przenoszeniu.
      Lilka:A co robiłam.
      Jack: Dobrze się czujesz Czarna.
      Lilka:Genialnie.

      Usuń
    82. Jack:Ty nie przypominał ci kogoś ten gość ze śliwką na głowie.
      Lilka: Ty się lepiej domyśl co to było to zielone.
      Sky:Ja chcę do domu.
      Lilka:A co ja Dreamliner?

      Usuń
    83. Niebieskowłosy:*wybucha śmiechem* Ryuga słyszałaś? Wpadłaś jakiemuś gówniarzowi w oko.
      Jasonwłosa: *prycha pod nosem i odchodzi.
      Niebieskowłosy:*patrzy na szatyna który wury wygląda na zirtowanego* No ta miło było. A jak spotkacie taką zarozumiałą blądynke to powiedzcie jej że Fox jej szuka i, że ma się nieruszać z miejsca.

      Usuń
    84. Lilka:Tak tak*macha ręką chwiejąc się na nogach*Przekażemy.
      Jack:*przykłada rękę tak że to co mówi idzie tylko w jedną stronę* Mówiłem ze to Pony wersja boy.
      Lilka:Co ty nie powiesz. Dobra spadamy bo jeszcze się okaże że w tym wymiarze koty są psami haha nie serio spadamy bo coś jest nie tak albo zmysły mi wariują *otwiera portal i przechodzą* To tu?
      Jack:A bo ja wiem.
      Lilak:Chyba nie tu...czy wy też widzicie wzorki ja w Kalejdoskopie?
      Jack:Yyy nie...

      Usuń
    85. Kelly: Tak koty są psami, a psy szczekają dupami. Znormanieliście.
      Alex: Polenizował bym.
      Ryuga: Nie oczekujmy od nich za dużo.
      Kelly: Jesteście okropni.*prycha na nich i tula Lilke* Na strasznie długo znikneliście, a potem wyskoczyło takie homo niewiadomo i podrywało mi Ryugę. Nie skaczcie już po tych wymiarach.

      Usuń
    86. Lilka:*nieodgadnionym wzrokiem błądzi na wszystkie strony* Ryuga jak ja cie kiedyś dorwę...to cie strzelę w łeb.
      Jack: Jakie jajca Pony mówię ci. Widziałem twoja wersje tylko jako faceta. Mało nie padłem ze śmiechu.
      Lenox: Yyym wydaje mi się ze nasze panie zile się czują chłopcze.
      Sky: *zatacza się na boki* Jaki ładne kolory *.* hihihi
      Jack:...Ja tam nie widzę różnicy.

      Usuń
    87. Kelly: Nie radzę po pierwsze to Ryuga, a po drugie to mój Ryuga. Mam nadzieję że coś zrobiłeś temu dupkowi. Nieznosze gościa jak gówna na palcu.
      Ines: Podobno najbardziej nienawimy tych którzy mają nasze wady.
      Kelly:*Prowadzi Lilke na kanapę* Może to by trochę wyjaśniało Hyome.
      Mary: Gdybyś była facetem łatwiej było by się z tobą dogadać.
      Kelly: I wice wersa.

      Usuń
    88. Lilka: K-k-kel...on tam był. On tak powiedział...że szuka i potem takie coś tam było i...zimno mi.
      Jack:A co mu miałem zrobić. Nie rzucał się to nie dostał po mordzie. Ale nawet herbaty nie zaproponował mówię ci prawdziwa rycerskość umarła by już dawno gdyby nie ja.
      Sky:*skacze po szafkach* Jakie czerwone! Muszę to złapać!
      Lenox:*oszołomionym wzrokiem patrzy a to na Lilkę a To na Sky* Kelly mógłbym cie prosić abyś sprawdziła Lili temperaturę bo rycerz stoi i nic nie robi.
      Jack:Phy. Z jakiej racji?
      Lenox: Szukała cię. Możliwe że życie uratowała.
      Jack:A kto mnie tam najpierw wysłał i próbował zabić?...No właśnie.
      Lenox: Za grosz wdzięczności i ludzkiego współczucia.
      Lilka:*mruga patrząc na Mary* Jesteś facetem?

      Usuń
    89. Mary: Nie jestem facetem.
      Ines: Ryuga i Mary pilnujcie, żeby nie straciła przytomności. Niewiem opowiedzcie jej coś. Alex termometr i leki na zbicie gorączki. Kelly ogarnij dałna przestań biegać jak głupia przynieś koce i termofory.
      Kelly: Jack ogarnuje cię.
      Ines: Kyoya pójdź z Kelly żeby się wżątkiem nie oblała. I ruchy ruchy ruchy.
      Ryuga: Kapitan pełną gębą.
      Mary: Zamknął byś się czasem.
      Ryuga:* albo próbuje zabić Mary wzrokiem albo zastanawia się co zje jutro na śniadanie trudno stwierdzić*
      Mary: Dobra opowidzieć coś pffff. Wiesz oglądam tski serial i tam było taka akcja, że są w taki jakby hangarze ze szklanym dachem i tam nadle spata takie niewiadomo co i kata wilkołaczka co bez butów chodzi bo ma takie długie pazury u nóg*opowiada dalej*

      Usuń
    90. Lilka:Szkło *.* Ale jaaaa nieeeee chcęeeeeeeee teeee goooo uf*uderza pięściami o kolana*
      Jack: Fiu fiu. Babcia miała takie loki*kręci placem loka przy głowie* a dziadek takie wąsy*pokazuje wąs a palec wskazuje na Lilkę* Ale nie serio ona jest psychiczna dajcie se spokój.
      Lenox: Sky! Sky! Zejdź z szafy!
      Sky: Namierzam ofiarę*przymierza się do skoku i zeskakuje na Lenoxa* Punkt zdobyty generale.
      Jack:...To ja może lepiej zadzwonię po Meg.
      Ja: Po moim trupie. Oddawaj ten telefon*próbuje zabrać Jackowi telefon w tle leci muzyka: Jak to Policeman wyszukuje mnie przecież ma prawo nosić to co chce* i idź mi Lilkę pilnuj.
      Jack: Zadzwonimy i ona ich wyleczy.
      Ja:Żebym ja jej nie wyleczyła. No już oddawaj ten telefon.
      Jack: Halo? Megan? No cześć słuchaj jest sprawa...tak tak.
      Ja:.....V...przejmij telefon i zmieć z powierzchni ziemi*sekundę potem telefon wyparowuje z ręki Jacka* Masz dożywotni szlaban na na...na wszystko.
      Jack:Możesz mi...Po za tym wy się zile do tego zabieracie. To się robi tak*siada obok Lilki* Czarna. Powiedz nam co widzisz a pomożemy ci.
      Lilka: Widzę...widzę...widzę idiotę.
      Jack:-_-
      Lenox: Nie mogę oddychać.
      Sky: Tak kapitanie jeniec jest w drodze*wyciąga Lenoxa za drzwi*
      Jack: O rzesz kurwa*bierze Sky na ręce i wrzuca do klatki*
      Sky: Nic wam nie powiem wy kiciory z naprzeciwka czwartej i piątej alei. Bruklin jest mój.
      Jack: Wystawia klatkę za drzwi*i jedna wariatka mniej*patrzy na Lilkę* Z tą zrobił bym to samo.

      Usuń
    91. Kelly: Ani. Mi. Się. Waż.
      Alex:Zróbcie miejsce.*mierzy Lilce temperaturę (jest wysoka) delikatnie ją podnosi natyle żeby mogła wypić jakiś żółty płyn o cytrynowym zapachu kładzie jej zimny okład na głowę i dokładnie okrywa kocem* To zbije gorączkę i trochę wzmocni organizm. Zaraz zaśnie, a jak już się obudzi to powinna czuć się lepiej.
      Mary: Zrobiłeś co mogłeś.
      Alex: Mam nadzieję że to coś da. Co się właściwie jej stało, że jest w takim stanie?

      Usuń
    92. Jack:Gdzież bym śmiał.
      Lilka: Czy tatuś przyjdzie przeczytać mi bajeczkę?
      Zmora: Nie hyhy. Teraz moja kolej. Kolorowych koszmarów robaczku.
      Lilka:Bajeczkę *///-///*
      Lenox:*siada przy Lilce*
      Lilka:Lew! Lew! Tato lew!
      Lenox: Lili to tylko ja O_O
      Lilka: Boje się...chcę do domu*^*
      Lenox:*wzdycha i zamyśla się* Myślę że to mógłby być ten robak kiedy byliśmy w innym wymiarze to wyjaśniało by dlaczego i Sky zachowuje się...tak jak się zachowuje. Obie tam były więc to możliwe. Sky czy ugryzł cię robak kiedy byłaś w sadzie?*niestety mówi do pustej klatki*
      Jack: Uciekła skubana-_-
      Sky: *Spada za oknem na spadochronie* Jeronimo!
      Lenox: Przeżyje? O_O
      Jack:*w tym momencie patrzy na Lenoxa jak na idiotę* TO kot...koty spadają na cztery łapy.

      Usuń
  2. Glimer i Johannes co raz lepiej się dogadują. Byle tak dalej. ;) Ale ten kot dał wam popalić. :D Glimer lubisz zielony? A to ciekawe. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Glimer: Wiesz jak to jest wspólny wróg jednoczy.
      Jacky:*prycha na Glimer że szczytu szafy*
      Glimer: A żebyś spadła ruda zarazo.

      Usuń
    2. Niby tak. Glimer nie złość się na Jacky. Przyznaj, że było zabawnie. ;)

      Usuń
    3. Glimer: No może trochę.

      Usuń
  3. Ja: *zaczyna sie chichrać*
    Kelly: Kolejny atak, kryć się! *wskakuje pod biurko i zastawia sie krzeslem*
    Ja: *wybucha niekontrolowanym śmiechem*
    -10 min pozniej-
    Ja: *zlatuje z lozka* Ał. Moj brzuch.
    Kelly: Koniec? *wychyla glowe z bunkra*
    Ja: Chy..chyba tak *wgramola sie z powrtoem na lozko* O rany.
    Kelly: Trzy glupwaki jednego dnia?
    Ja: Rekordy bije. Rozdzial po prostu extra! Zarabisty i przede wszystkim przeprzeprzezabawny! Siostra chce mnie zabic bo ja obudzilam.
    Kelly: Tak jak wtedy kiedy Thora ogladalas i Loki zginal?
    Ja: Wtedy to byl wrzask na caly dom
    Kelly: A jak sie okazalo ze zyje
    Ja: Podwujny wrzask na caly dom + wrzask szczescia.
    Kelly: Tia...
    Ja: Aaa! 10 dni! 10, 10, 10 dniiii! *potrzasa Kelly*
    Kelly: Nie-pa-ni-kuj-tak-i-prze-stan-mna-trzasc-bo-sie-po-rzy-gam!!
    Ja: A sorki. No ale co jesli. ..
    Kelly: What ifffffffff I change the world?
    Ja: What if sie nie...
    Kelly: No ja nie moge z nia! Dostaniesz sie! Masz 20 punktow zapasu! Do-sta-niesz-sieeee!!!! I PRZESTAN MI MARUDZIC!!!
    Ja: Gluta obudzisz.
    Kelly: O rany. Dobranoc. *wpelza pod koldre i zwija sie w nalesnik*
    Ja: No tak ti na czym ja to... A ja teraz ide do technikum (lub liceum sie sie nie dostane) Stresa az takiego wielkiego nie mam... (bd miec 31 sierpnia i 15 lipca. I 26 lipca. I... I chyba tyle. A i 1 wrzesnia) Dobra bo sie chyba troche rozpisalam.
    Czekam na dalsze swietne rozdzialy :DD I powodzenia w zakowaniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja:*ulkepuje włosy które potargały jej się od wybuchu energii jaka emanowała z tego komentarza* Łał! Co za entuzjazm tak trzymaj Vanessa. Teraz nawet nie waż mni się smutać skoro masz tyle tych punktów.
      Kelly: Od śmiechu budują się mięśnie brzucha. Mówię serio. Myślisz, że od czego Ryuga ma sześciopak? Od ćwiczeń!? Pha! To wielogodzinne maratony gadania ze mną.
      Glimer: Miło, że moja walka z tą bestią na coś się przydała.
      Johannes: Oprócz tego Jacky nie będzie mieć robaków.

      Usuń