-Kelly.
Kelly! Obudź się! – Dziewczyna gwałtownie otworzyła oczy i złapała napastnika
za gardło-Kelly spokojnie to tylko ja. Ines.- Wychrypiała jasnowłosa.
-Przepraszam.-Wydukała
niebieskowłosa zdejmując rękę z gardła swojej liderki.-Instynkt chyba
rozumiesz.- Nastąpiła chwila milczenia.-Toooo stało się coś czy miałaś taki
kaprys, żeby w środku nocy budzić tygrysa?
-Miałaś
koszmar….Znowu.
- Obudziłam
cię? Jeszcze raz przepraszam.
-Nic się nie
stało bardziej bym się martwiła tym.-
Ines wzięła do ręki dłoń Kelly. Było na nich pełno świeżych rozcięć i
siniaków.-Tak jak myślałam. Strasznie się rzucałaś. Musiałaś parę razy uderzyć
w ścianę.-Dziewczyna wyjęła zza pleców apteczkę i zaczęła powoli oczyszczać
ranki wodą utlenioną.
-Nie trzeba.
To nic.- Udało się wydukać Kelly, gdy patrzyła na swoje prawie całkowicie
odarte ze skóry knykcie owijane bandażem.
-Od dawna
masz takie koszmary?-Spytała Ines kończąc owijać palce jednej ręki i zabierając
się za drugą.- W sensie tak realistyczne, że aż walczysz przez sen?
-Nie. To
znaczy tak… k*rwa. Nie od zawsze moje sny były tak realistyczne jak teraz. Pfffffffff.-Sapnęła- Jesteś gotowa na
strasznie długi monolog o mnie?- Liderka kiwnęła głową -Wszystko zaczęło się
tego pamiętnego dnia, kiedy zły los tego samego dnia odebrał mi Białą i
brata. Wiem, wiem rozdrapuje stare
rany. Jestem taka biedna i skrzywdzona.
Nie to nie jest tak.
Nie jest mi
źle na świecie. Mam Ryuge, Kuroko no Basket, różnych idiotów do bicia się z nimi,
kiedy tylko spróbują coś zrobić mojemu BFF, czasami nawet zdaje mi się, że
Tsubasa mnie lubi.
Tak jest
całkiem fajnie dopóki nie położę się spać…
Najczęściej
śnią mi się koszmary typu L-Drago znowu przejął kontrole nad Ryugą i chce mnie
zabić, a ja nie mogę mu nic zrobić, bo przecież gdzieś tam w środku nadal jest
mój przyjaciel i wtedy uciekam i i i i i.
-Spokojnie
Kelly oddychaj.
Wdech, wydech,
wdech, wydech, wdech i wydech.
- OK. Już
jestem spokojna.
Innej cudnej
ciemnej nocy może mi się przyśnić, że na przykład zamiast zniszczyć gang
pająków mianuje się na jego liderkę i jestem jeszcze gorsza niż ON, Kyoya,
Benkei i Doji razem wzięci.
Jednak to
nic w porównaniu z niby typowym snem o uciekaniu przed nie wiadomo, czym.
Jak zwykle w
takich snach budzę się nie wiadomo gdzie z przeświadczeniem, że muszę uciec.
Mój strach przed tym miejscem potęguje fakt, ze niema przymnie nikogo, komu ufam,
co więcej nigdy nie mogę sobie przypomnieć gdzie w tym momencie może być ktokolwiek,
na kim mi zależy. Wtedy biegam chaotycznie po pokoju, którego ściany pojawiają
się nie wiadomo skąd, kiedy wreszcie udaje mi się z naleź drzwi, które mam
nadzieje umożliwią mi wyjście stamtąd uderzam je, kopie z całej siły dopóki mi
nie ustąpią. Zwykle wtedy wypadam na korytarz i zaczynam biec w pierwsza lepszą
stronę, ponieważ niemal od razu COŚ zaczyna mnie gonić. Biegnę potykając się o
własne nogi zahaczając ubraniem o różne rzeczy, które zauważam dopiero wtedy,
gdy w nie uderzę. Może są już tam wcześniej, a może nie. To sen, więc
teoretyczne nie mam się, czym przejmować.
Kiedy już
tak uciekam i to COŚ mnie goni prędzej czy później zawszę trafie na długi
korytarz zakończony oknem. Skręcam w tenże korytarz i przy akompaniamencie
wrzasków i krzyków tego czegoś za mną biegnę ile sił w nogach w stronę okna.
Czasami udaje
mi się nawet do niego dobiec,
Czasami
udaje mi się nawet przebić szkło, które dzieli mnie od wolności,
Ale zawsze udaje
się temu czemuś mnie złapać, ponieważ za szkłem są kraty, o których zawsze
zapominam, których jeszcze nigdy nie zobaczyłam zanim w nie uderzyłam.
Coś wciąga
mnie z powrotem do budynku i zamyka mnie w pokoju, z którego uciekłam na
początku snu. Kiedy już tam jestem krzyczę, miotam się, klnę, ale nigdy nie
zdarzyło mi się tam rozpłakać.
Dziwne.
Zawsze w snach ryczę jak bóbr rekompensując sobie to, że normalnie nie pozwalam
sobie na choćby łezkę.
Kiedy
wreszcie się budzę dyszę ciężko i cała jestem zlana potem tak jakbym naprawdę
przebiegła i przewrzeszczała to wszystko. Zwykle biorę kilka głębokich wdechów,
żeby się uspokoić i idę się położyć koło Ryugi. Oczywiście nie byłabym sobą
gdybym wprost powiedziała, że miałam koszmar. Zwykle bełkocze coś w stylu
„zimno mi”, albo „ mówiłam, że pokazujesz mi ten horror na własną
odpowiedzialność teraz ponieś za to konsekwencje”.
Nie wiem czy
kiedykolwiek uwierzył w którąkolwiek z moich wymówek. Szczerze mam to gdzieś
najważniejsze jest to, że zawsze, ale to zawsze rozumie, czego wtedy od niego
chce. Pozwala mi się wtedy koło niego położyć i mocno mnie przytula.
-Dzięki
Kelly to bardzo ważne, żebyś otwierała się przed nami jak najczęściej. To
bardzo nam pomaga.
-Spoko.
Jeśli dzięki temu uratuje Ryugę mogę ci opowiedzieć całe swoje życie poczynając
od…wtedy, kiedy pamiętam.
-To ja pójdę
już spać.- Dziewczyna wstała z łóżka Kelly.
-Ines.
-Tak?
-Jak już
uwolnimy chłopaków to proszę porozmawiaj sobie tak od serca z Tsubasą. Chciałabym,
żebyście się pogodzili, bo ma wrażenie, że to przeze mnie zerwaliście.
-Na pewno
spróbuje.
#*#
Jasnowłosa
dziewczyna wyszła z pokoju i skierowała swe kroki do biura. Stanęła przed właściwymi
drzwiami poprawiła kilka kartek, które wysunęły się z teczki i weszła do
środka.
-Jak tam
sesja?-Spytał czerwonowłosy mężczyzna w kitlu siedzący przy biurku.
-Bardzo
dobrze Mr. Hagane. Porównując obecne wyniki Kelly z tymi, które zebrał świętej
pamięci doktor Doji robimy duże postępy.
-To dobrze…
Wielka szkoda, że nigdy nie będzie mógł tego zobaczyć.
-Jeśli mam
być szczera Ryuga to pierwszy przypadek tak silnego…
-Zmyślonego
przyjaciela?-Przerwał jej mężczyzna, na co dziewczyna z wdzięcznością pokiwała
głową.- To wszystko zasługa traumy, jaką przeżyło to biedne dziecko i jej
zdolnej narzucić własny obraz rzeczywistości innym wyobraźni.
-Tak silnej,
że zdolnej zabić.-Mruknęła dziewczyna.- Czasami mam wrażenie, że to wszystko, o
czym opowiada naprawdę się dzieje.
-Niestety.
Metody Doji’ego były dosyć radykalne.
Do pokoju
wszedł Tsubasa.
-Mam tutaj
kartę Kyoy-powiedział wchodząc -tego chłopaka, o którego nienawidzi-tu wskazał ekran,
na którym wyświetlał się obraz z pokoju niebieskowłosej, która najzwyczajniej w
świecie pochrapywała w swoim pokoju.
-Biedny
chłopak.- Westchnął Hagane przeglądając kartę zielonowłosego. – Ojciec przelał
w niego swoje niespełnione ambicje i dziecku odbiło. Do tego jeszcze Kelly
widziała jak jej brat z nim rozmawiał i teraz myśli, że Benkei ją zdradził i
uważa oboje za wrogów. Biedne dzieci.
Ines i
Tsubasa wyszli z biura.
-Biedna
Kelly. Stworzyła potwora, uwolniła demona, a potem przedstawiła go mojemu
synowi.-Powiedział i poczuł jak perliste łzy spływają po jego policzkach.
***
Kelly
stworzyła swój własny świat.
Za centrum,
najważniejszą rzecz, wokół której kręci się jej świat obrała swoją ulubioną
zabawę z dzieciństwa.
Niby nic
szczególnego... Jak na szpital psychiatryczny.
Wszystko mogłoby
rozejść się po kościach gdyby nie to, że ta jedna jedyna konkretna pacjentka
potrafi narzucić swoje wyobrażenie świata innym pacjentom...I nie tylko na pacjentom.
Na początku
badań ani ja, ani doktor Doji nie zauważyliśmy, że pacjenci, którzy w ramach
hospitalizacji rozmawiali z niebieskowłosą stopniowo dawali wiarę w wymysły
dziewczyny i przenosili siebie, swój świat i swoje problemy do świata małej
Hawany.
Nazywamy ich
bleyderami, a iluzje, w której żyją Beyblade.
Kelly
stworzyła potwora i nazwała go swoim przyjacielem. Niebyło dla niego miejsca w
prawdziwym świecie, więc zbudowała nowy świat, w którym jej
"przyjaciel" jest nie do pokonania. Leki, które jej podajemy nazywa
Mroczną Mocą, ponieważ zmieniała i stopniowo zabijała Ryuge, ale „Ryuga”
poradził sobie nawet z tym dodając część Mrocznej Mocy innym bleyderą, a resztę
zwalczając samodzielnie. O mały włos, a straciłbym w ten sposób jednego z
lepszych psychologów.
Oczywiście
Kelly utrzymuje, że jej „przyjaciel” zrobił to niechcący.
Kiedy
drastycznie zwiększyliśmy dawkę leków udało nam się zabić Cesarskiego Smoka w
umysłach innych pacjentów takich jak Ginga, Kyoya, Yuu czy Kenta i przywrócić
ich do realnego świata.
Niestety w
mózgu Kelly Ryuga tylko zapadł w letarg zabijając przedtem doktora Doji'ego,
który wspólnie ze mną prowadził ten przypadek. Tak naprawdę Kelly zabiła go z
zimną krwią będąc jednocześnie pewna, że to jej przyjaciel zwalczył ich
największego wroga…
Dziewczyna
pozostała w swoim świecie. Stała się cicha i zamknięta w sobie wymyśliła sobie,
że musi teraz iść do pracy, żeby móc utrzymywać siebie i chorego przyjaciela.
Podczas codziennych spacerów z pielęgniarzem Fredem, którego brała za
podrywającego ją policjanta zajmowała się zwierzętami żyjącymi w parku. Głównie
dachowcami, które przeskoczywszy mur wkradały się na teren szpitala w jej
świecie zwykłe koty były tygrysami, lwami lub lampartami zamkniętymi w ZOO.
Kelly nigdy
nie powróciła do naszego świata. Pewnego dnia podczas spaceru udało jej się
zgubić swojego opiekuna i szlajać się samopas po parku. Kiedy tak biegała
spotkała Kyoye. Odżyły w niej jej wymyślone wspomnienia ożył również Ryuga.
Natychmiast zwiększyliśmy jej dawkę leków jednak wieść o tym, że Ryuga powrócił
rozprzestrzeniała się wśród Bleyderów szybciej niż jakakolwiek choroba zakaźna
i ni jak nie dało się jej powstrzymać. Postanowiliśmy spróbować inaczej. W
podprogowy sposób wprowadziliśmy do mózgu Kelly postać, która miała porwać
Ryugę i go uwięzić. Postać stworzona na wzór jego pierwszego wroga. Doji
Junior. Kropka w kropkę jego ojciec. Ostatecznie nam się udało jednak
przypłaciliśmy to kolejnym bleyderem.
###
-Dlaczego
nie nosisz ze sobą swojego bey’a?- Spytała niebieskowłosa dziewczyna
przechylając delikatnie głowę.
-Mojego,
czego?- Zdziwiła się Mary.
-No wiesz
bey’a. Wolfa. Tego, którego trzymasz pod poduszką.- Powiedziała siadając na
ławce obok dziewczyny uśmiechając się jak małe dziecko na placu zabaw.
-Nie trzymam
nic pod poduszką…-powiedziała niepewnie dziewczyna.
Uśmiech
znikł z twarzy Kelly, a zamiast niego pojawił się smutek.
-Czyli dalej
boisz się walczyć Wolf’em. Szkoda… Ryuga bardzo chciałby się z tobą zmierzyć.
- Nie boje
się i nie będę walczyć z nim bez powodu.
-Ryuga mówi,
że walka Drago i Wolfa jest nieunikniona, ale jeśli potrzebujesz powodu to go
znajdę.- Dziewczyna uśmiechnęła się i dokądś pobiegła. Natomiast Mary wróciła
do swojego pokoju i zajrzała pod poduszkę. Chyba nie muszę wam mówić, co
znalazła pod poduszką i co zobaczyła następnego dnia za oknem swojego pokoju.
###
-Dzień dobry
Kelly. Jak się dziś czujesz?-Spytałem wchodząc do jej pokoju.
-Cześć
Phoenix. Jest super brzuch mnie już nie boli, a dziewczyny w końcu mi ufają.
-Naprawdę?-Spytałem
z zaciekawieniem w głosie.
-NAPRAWDĘ.-Powiedziała
z naciskiem.-Przed chwilą rozmawiałam z Ines i obiecała, że pogodzi się z
Tsubasą jak tylko go uwolnimy, a Mary broniła mnie przed Hyomą.
-Jesteś na
niego zła?-Spytałem.
-Za to, że
mnie uderzył?-Pokiwałem głową - Nie. Nie jestem na niego zła. On mnie nie
znosi, a do tego ta cała historia z Gingą, w pewnym sensie nawet go rozumiem,
ale spokojnie, kiedy tylko uwolnię Ryugę wszystko się ułoży. Ginga znowu będzie
grać w beyblade, wszyscy będą grać w beyblade, a Ryuga znowu będzie silny sam
zobaczysz.-Gdyby tylko wiedziała, co tak naprawdę powiedziała na pewno nie uśmiechałaby
się tak szeroko
Niema
gorszej choroby od choroby umysłu.
Niema
gorszego rozczarowania niż to, które poczujesz, kiedy dotrze do ciebie, że świat,
w którym żyjesz to fikcja.
Sny są
odzwierciedleniem naszych marzeń i najgorszych lęków.
Dlatego
Obudź się
wreszcie.
Proszę….
No i jak
przeszły wam dreszcze po plecach, gdy to czytaliście? Oby tak. To taki specjał,
który miał was tylko nastraszyć, albo smutna rzeczywistość postaci z mojego
bloga. Mniejsza. Mam nadzieje, że się podobało
Kelly: Historia,
w której jestem wariatką?
Ryuga: A ja
nie istnieje?
Dobra może
„podobało” się to nie jest najlepsze określenie.
A teraz mam
do ciebie pytanie. Jesteś bleyderem?