Rozdział 12
Kelly
-Czekaj, bo
nie jestem pewna czy dobrze rozumiem.- Przerwała Mary.- Załatwiamy wasze
sprawunki, a tuż pod naszym nosem pająki porywają ludzi i robią im pranie
mózgu?
-Nie mamy,
żadnych dowodów na to, że mają z tym jakikolwiek związek.-Tsubasa usiłował
jakoś przemówić nam do rozsądku.
-No tak. Bo
oni sobie radośnie uzbrojeni biegają po mieście w poszukiwaniu dwóch
identycznych płatków śniegu.- Sarknęłam.
-Twój
sarkazm jest nie na miejscu.-Kapitan zwróciła mi uwagę.
-Tyłek
Tsubasy na fotelu dowódcy tego burdelu jest nie na miejscu.
-Zamknęła
byś pysk i dała mu dokończyć, co?- Warknęła szatynka.
-Dobra,
chodziło mi o to, że w terenie Tsu był dużo lepszy.
-Jasne.
-Tak, więc.
Nie mamy pewności, że gang Pająków Nocy ma z porwaniami jakikolwiek związek na
ich ciałach nie odnaleźliśmy charakterystycznych dla tego gangu tatuaży.
-Jak tak nad
tym zastanowić do tej pory pająki zgarniały głównie nastolatków w okresie buntu,
którzy chcieli dopiec rodzicom. -Ines myślała na głos.
-Właśnie o
tym mówiłem.
-Ale skoro
to nie oni to, kto i dlaczego biega jak porąbany po kraju i porywa ludzi? - Zauważyłam.
-Właśnie to
staramy się ustalić.
-I wam nie
idzie.- Mruknęła pod nosem Mary.
- Struktura
gangu tego gangu nie jest liniowa. Pojedyncze grupy nie wiedzą o istnieniu pozostałych,
przez co nie jesteśmy w stanie dotrzeć do dowódcy.-Ta coś o tym wiem.
***
Psy
jadą-krzyknął człowiek, który stał na czatach. Zapał do walki znikł i
natychmiast zastąpiła go paniczna chęć ucieczki. Hala opustoszała w przeciągu
sekund i zostałam sama.
No po prostu
cudnie.
Podeszłam do
człowieka, który przed chwilą próbował mnie zastrzelić. Uniosłam jego twarz
tak, aby patrzył na mnie i zapytałam:
-Gdzie
znajdę waszego lidera? Gadaj!
-W.......w...-Próbował
zacząć człowiek
-W, czym?
-B....b....-zdążył
jeszcze wydukać, po czym wydał z siebie długie westchnienie i stracił
przytomność.
-Cholera.
***
-A, co z tym
typem w kimonie? Z tego, co mówiliście to nie jest pierwszym lepszym
żółtodziobem zgarniętym z ulicy.
-Nie mamy nic,
co pomogłoby nam go znaleźć czy chociaż by zidentyfikować.
-Dyrektorze Otori.- Kobieta, która właśnie z
tymi słowami weszła do gabinetu przypominała mi robota. Nie żeby miała coś nie
tak z twarzą po pro prostu podchodziła do sprawy bardzo zadaniowo i poważnie, a
może po prostu normalni ludzie tak mają.-
W banku Aozora trwa napad. Zorganizowana grupa ludzi wzięła ośmiu
zakładników. Na miejscu jest już policja.
-Za
piętnaście minut chce wiedzieć wszystko o ludziach w banku, kto co gdzie i
dlaczego. W trzy macie się szykować Bastien, Hisoka i Midori idą z wami.
Ines
Zostałyśmy
przetransportowane na miejsce zdarzenia. Budynek został otoczony jednak nie
udało się nawiązać kontaktu z porywaczami. Przyznaje nie za wesoło to wygląda.
-Oglądasz?- Spytałam
wybierając numer i podnosząc telefon do ucha.
-Jak
zawsze.-Odezwała się Kelsi.
W Dark
Nebuli zdała egzamin. Była opanowana bez względu na to, co się działo. Wiedziała,
co gdzie i jak. Czemu WBBA się nią nie zainteresowało?
-Potrzebuje
planu budynku i podglądu z kamer.
-Jasne. - Schowałam
telefon o kieszeni i delikatnie wzdrygnęłam się widząc Bastiena.
-Na twoim
miejscu nie ufałbym takiemu... źródłu. –Powiedział.
-Na całe
szczęście nie jesteś na moim miejscu.- Odparłam.
-Ufać komuś,
kto od dawna powinien siedzieć...-Nie dokończył. Chciał, żebym sobie sama
dopowiedziała. Skubaniec jeden. Chyba nie wie gdzie jest jego miejsce. No cóż
chyba będę musiała mu to pokazać.
Podniosłam na niego wzrok i spojrzałam mu
prosto w oczy.
-Posłuchaj
Bastien, ty masz swoich ludzi, a ja mam swoich. Nie wchodź mi w paradę to może
coś z tego wyjdzie.- Nie odwrócił wzroku.
-Strach żyć
w tym mieście. Jak cie nie porwą to
wezmą na zakładnika. – Wesołym głosem wtrąciła się Kelly. Pomarańczowy pompon
na jej czapce wesoło podskakiwał, kiedy tylko ruszyła głową. Wyglądała
głupkowato ubrana kostium od WBBA zimową czapkę rękawiczki na dwa palce i
szalik.
-Jak ci się
nie podoba to się wyprowadź. – Rzuciła szatynka siedząca w dalszym ciągu w
samochodzie, którym nas tu przywieźli. Chyba niezbyt uśmiechało się jej
pokazanie w przydzielonym jej kombinezonie.
-Mary czy
Fenrir jest w stanie stworzyć iluzje pełnego spokoju?- Spytałam patrząc na
przysłany mi właśnie podgląd z kamer.
-Raczej.- Mruknęła
niepewnie.
-Obraz,
dźwięki zamaskuj wszystko. Mają myśleć, że wszystko idzie zgodnie z ich planem
-Kelly
skołuj motor, Hisoka oczyść teren Bastien odpal tamten tir.
-Co ty
planujesz? – Spytała Tategami.
-Pamiętasz
„Moment of terror”?- Twarz szatynki przeciął uśmiech. –Szykuj się na powtórkę.
To zadanie wymagało niekonwencjonalnego
podejścia. Zbyt wielu ludzi uzbrojonych i prawdopodobnie pod wpływem znajdowało
się w budynku, żeby przedzierać się przez każde piętro po kolei zajęłoby to
zbyt dużo czasu, a po takim przeciwniku można spodziewać się wszystkiego nie
wyłączając zarznięcia zakładników na miejscu.
***
-Idziecie
tam we dwie. Mają za dużo ładunków wybuchowych, żebym mogła się tam na coś zdać.
Hawana wybijesz szybę tak by Mary mogła wylądować.- Tłumaczyłam.
-Masz to jak
w banku.
-Macie
trafić dokładnie w piąte okno o lewej na siódmym od góry piętrze. Wpadniecie na dwóch typów uzbrojonych
pilnujących zakładników. Mary dopilnujesz, żeby zakładnicy nie wpadli w panikę.
Bastien.- Mężczyzna
podniósł na mnie wzrok.- Ty Midori i Hisoka do tej pory macie przedostać się na
drugie piętro osłona powinna wam to umożliwić.
-Na górze
zostało ich tylko dwóch?- Dopytywała Kelly.
-Nie. Reszta
próbuje włamać się do sejfu. Zaczekasz, aż ci z dołu się do was dotrą i dopiero
wtedy zaatakujecie. Jeszcze jakieś pytania?
-Ja mam
jedno.- Hawana podniosła palec o góry.- Robiłaś to już kiedyś?
-No dobrze.
Wszyscy na miejsca.-Zadecydowałam.
-Ej no. Ja serio pytam!
Mary
-Fenrir rób
swoje.- Szepnęłam kucając przy beyu.
Kły na
fusion wheel Fenrira zaczęły się szybciej obracać tnąc powietrze przy tym powietrze,
przez co wokół zaczęło rozlegać się stłumione wycie. Rozchodziło się coraz
dalej i dalej.
-Dobra
powinno działać.- Powiedziałam do słuchawki w moim uchu wsiadając na motor i
odpalając go.
-Brakowało
mi tego. – Powiedziałam, gdy głęboki pomruk maszyny rozbrzmiał w moich uszach.
-Roztrzaskiwania
się na płaskich powierzchniach? –Spytała siedząca za mną zielonkawa Kelly.
-Nie trząś
portkami tylko ładuj kuczer. – Doradziłam jej zakładając kask.
-No dobrze panienki. Przedstawienie musi
trwać. Nie spuszczać wzroku z celu i uważajcie na zakładników.-Odezwała się
Ines w moim uchu.
-Lodomir nie
zostawia świadków.
-Kelly
jeszcze raz powiesz coś w tym stylu osobiście urwę ci język.
-Lodomir
przeprasza.
-Starajcie
się ich nie zabić musimy ich jeszcze przesłuchać.-Odezwał się Bastien.
Czyli awansowałyśmy na morderców …Świetnie.
-Pytanie,
kto z naszej szóstki ‘’a’’ nosi broń palną i ‘’b’’ wydaje mu się, że ktokolwiek
go słucha? - Odgryzła się Kel.
-Dzięki
Tsubasie, że was przysłał wreszcie jest, do kogo gembe otworzyć.
Ruszyłam.
Maszyna przez dłuższą chwile jechała na tylnym kole, po czym z głuchym
łupnięciem opadła na wszystkie koła. Wjechałam na rampę z ciężarówki i w
mgnieniu oka znalazłam się w powietrzu i właśnie wtedy czas zwolnił. Ilekroć
bym tego nie robiła zawsze jest tak samo w kulminacyjnym momencie, kiedy nie
mogę już w żaden sposób zmienić tego, co ma się wszystko dzieje się
wolniej. Tak, żebym mogła zobaczyć każdy
nawet najdrobniejszy szczegół.
Widziałam
jak bey Kelly przelatuje koło mojej głowy i powoli zagłębia się w szkło, które
porasta milionem pęknięć by w końcu rozpaść się na kawałki. Przy
akompaniamencie ogromnego huku świat nagle przyspieszył. Motor wpadł do środka
razem zemną.
-Kelly jesteś?- Spytałam spoglądając za siebie dziewczyna kiwnęła głową i przeskoczyła
mnie. Ma tu robotę nie mogła mnie z nią zostawić.
Zaczęły się
strzały. Trzymając głowę nisko przeszłam do miejsca, w którym mieli znajdować
się zakładnicy. Zebrał się tam spory tłumek wszyscy związani z workami na
głowach. Podbiegłam do pierwszego z brzegu zakładnika i zaczęłam rozcinać
scyzorykiem plastikowe żyłki na jego nadgarstkach i przegubach.
-Co się
dzieje?- Zapytał jeden z zakładników.
-Jesteśmy z
WBBA. Wyciągniemy was stąd.- Z całej siły starałam się trzymać nerwy na wodzy.
Jeśli zobaczą jak jestem zestresowana to im też się udzieli.
Kilka kul wbiło
się w ścianę.
-Dopiero, co
skończyłem studia i dostałem prace! Nie chce umierać to nie sprawiedliwe!
-Zginiemy!
-Uspokójcie
się nikt tu nie zginie. Chyba, że nie przestaniecie drżeć się bez sensu. –Rzuciłam
rozwiązując kolejnych zakładników.-Kel uważaj tam, co!?
-Robie, co mogę?
–Odkrzyknęła kontem oka zdążyłam dostrzec jak odrzuca na bok karabin i gdzieś
skacze.
-Jak wygląda
sytuacja?- Spytała Ines w moim uchu.
-Zakładnicy
są cali, a Kelly daje radę.
-To dobrze
Bastien oczyścili parter. Zapakuj cywili do windy odeskortują ich.
Zapakuj
cywili łatwiej powiedzieć niż zrobić.
***
Spokój i
cisza. Pierwsze dwa symptomy tego, że coś idzie nie tak jak iść powinno. Przynajmniej,
jeśli chodzi o napad na bank.
-Długo
jeszcze? Gliny chyba coś planują.- Niecierpliwił się jeden ze złodziej.
-Powoli do
celu. –Odparł jego towarzysz montując ładunki kierunkowe na drzwiach do sejfu.
-Choroba.- Zbir
wyją krótkofalówkę.- Jay jak wygląda sytuacja? – Urządzenie zatrzeszczało, ale
odpowiedź go nie opuściła. – Idę sprawdzić, co tam się dzieje.-Oświadczył
wychodząc. -Ej, co to ma być!?- Zawołał widząc snującego się po korytarzy
wspólnika, ale ten nawet nie podniósł na niego wzroku. – Zadałem pytanie.-Powiedział
stanowczo podchodząc do mężczyzny. Kiedy był w połowie drogi potknął się i
wyrzwzną w podłogę jak długi. Obrócił się, ale na podłodze nic nie było czuł
tylko na palcach coś ciepłego i lepkiego.
-Co jest?- Zapytał
zszokowany.
W jego twarz
uderzył delikatny powiew. Spanikowany złapał karabin i stanął na równe nogi.
Okna były zamknięte, więc skąd wiatr? Ktoś musiał tu być. Tylko gdzie?
Lustrując teren wzrokiem podszedł do drugiego złodzieja.
-Mamy
towarzystwo.-Powiedział. – Stary to nie jest czas na żarty. Rusz się. –Mężczyzna
szarpną swojego wspólnika, a właściwie próbował, ale jego ręka przeszła na
wylot.- Jasny chuj.
Coś uderzyło
w niego i powaliło go na ziemie. Szarpał się z niewidzialna istotą z całych sił
starając się wyszarpnąć swój karabin.
Broń
wypaliła.
Kula
trafiła.
Kelly
Mary
gruchnęła o ścianę. Szybko skończyłam z typem i dość pokracznie jak na mnie
podbiegłam do siedzącej pod ścianą szatynki.
-Miałaś
uważać.- Warknęła trzymając się za ramie.
- Pokaż to.–
Powiedziałam odciągając jej dłoń. Nabój całkiem zmiażdżony tkwił w głęboko w
materiale podważyłam go lepkim od krwi pazurem i uważnie obejrzałam dziurę nie
widać było skóry.-Czyli jednak są kulo odporne.- Oświadczyłam z uśmiechem.
-Spierdalaj.- Warknęła próbując sprzedać mi
kopniaka.
-Możesz
ruszać ręką?- Spytałam całkiem serio.
-Daruj
sobie.- Burknęła wstając i lekko masując bark.-
Gdzie ten Bastien?
-Po, co
czekać? Same ich wykończmy. Jeden już i
tak stamtąd wylazł.
-W
sumie…
Mary
-Beznadzieja.
Robie tu za pożal się Boże tajnego agenta, a oni się nawet nie wysilili, żeby
nauczyć mnie strzelać czy coś.- Burknęłam rozwiązując buty.
-A, po co im
kolejny żołnierzyk skoro mogą mieć ciebie?- Zapytała z przebieralni Hawana.
Burknęłam
coś w odpowiedzi mocno ciągnąc but, który jak na złość nie chciał zejść.
-Kelly ma
trochę racji gdyby potrzebne im byli ludzie po typowym szkoleniu WBBA to by na
pewno znaleźli kogoś innego. Tu musi
chodzić o nasze umiejętności.
-Niby, jakie?-
Burknęłam.
- No ta, bo
przecież nic nie umiesz.- Niebiesko włosa przyznała i racje wychodząc z
przebieralni. -Bo przecież wcale nie potrafisz wyciągnąć z człowieka tego,
czego chcesz ani powalić kogoś jednym dźwiękiem. –Kontynuowała.- Kobieto
dzisiaj włamałaś się do banku na motorze przez okno na diabli wiedzą jak
wysokim piętrze. –Mówiła uśmiechając się szeroko.
-I, z czego ty się niby cieszysz?- Mruknęłam.
-Głównie z
tego ze to przeżyłam.
-Szczere.- Zauważyła
Ines.
-A daj cie
wy mi obie święty spokój.- Wyciągnęłam ciuchy z szafki i poszłam z nimi do
przebieralni.-pierdolcie się.- Mruknęłam.
-Widziałam
ten uśmieszek.- Zawołała za mną Ines.
***
W jasnym
pokoju przy drewnianym biurku na obitych
przyjemnym w dotyku materiałem krzesłach
siedziało dwoje ludzi. Jedno z nich ciężko przerażone, a drugie całkiem
spokojne.
-Mogę już
wracać do domu?- Spytała sekretarka ściskając w dłoniach kubek.
-Jeszcze
tylko kilka pytań.- Obiecał Hisoka.- Powiedź, co tam się stało.
-Jestem w
szoku. Nie mogę mówić z sensem. –opierała się.
-Po po prostu
powiedź, co pamiętasz.
-Pomyślisz,
że oszalałam.- Mruknęła wyciągając rękawy koszuli tak, żeby zasłaniały część
jej dłoni.
-Trudno mnie
zdziwić możesz wierzyć mi na słowo.- Kobiecie wyrwał się nerwowy chichot. -Nie
musisz się spieszyć mamy czas.
-Oni
pojawili się tak nagle. Związali mnie i założyli coś na głowę tak samo jak
reszcie. Słyszałam, że policja próbowała się skontaktować z napastnikami, ale
oni nie chcieli słuchać.-łzy zaczęły kapać do kubka.
Agent
przesunął w jej stronę pudełko chusteczek. Kobieta ostawiła kubek i wytarła
oczy chusteczką.
-A potem zaczęły
się dziać dziwne rzeczy. Czułam, że worek zsunął mi się z głowy, ale dalej nic
nie widziałam. Żyłka puściła, ale tak jakby dalej tam była siedziałam na ziemi,
ale jednocześnie coś zmuszało mnie do robienia kroków na przód. Tak jakby mnie
ktoś popychał, a potem nagle zaczęłam widzieć pierwsze, co zobaczyłam to
ratownik, a co było dalej już chyba wiecie.
-Dziękuję.
Jest pani wolna.
Rozdział 12 za nami. Wiecie jak to jest kiedy myślicie, ze macie wszystko za sobą, a potem okazuje sie, ze jednak nie? Właśnie coś takiego przeżywałam. Jeszcze wyników nie dostałam, a już muszę składać papiery do szkół bo terminy.
Mniejsza z tym. Obiecałam sobie, że nie nie odwale hautury i po tak długiej przerwie dodam porządny rozdział. Sami oceńcie czy mi wyszło. O ile ktoś tu jeszcze jest w co gorąco pragnę wierzyć. Słowem podsumowania pająki nie pająki, iluzje nie iluzje nic tylko palnąć se kulkę w ramie. Prawda Mary?
Mary:...
Ja: :)
Z moich informacji wynika, że już nic nie możecie zdziałać w kwestii szkolnej więc w czystym sumieniem mogę zajmować wasz cenny czas.
No to ja sie za wami żegnam.
Do następnego posta .
Hania.
Mary:...
Ja: :)
Z moich informacji wynika, że już nic nie możecie zdziałać w kwestii szkolnej więc w czystym sumieniem mogę zajmować wasz cenny czas.
No to ja sie za wami żegnam.
Do następnego posta .
Hania.