sobota, 17 czerwca 2017

Beyblade po mojemu (S.2 R.12)

Rozdział 12

Kelly

-Czekaj, bo nie jestem pewna czy dobrze rozumiem.- Przerwała Mary.- Załatwiamy wasze sprawunki, a tuż pod naszym nosem pająki porywają ludzi i robią im pranie mózgu?
-Nie mamy, żadnych dowodów na to, że mają z tym jakikolwiek związek.-Tsubasa usiłował jakoś przemówić nam do rozsądku.
-No tak. Bo oni sobie radośnie uzbrojeni biegają po mieście w poszukiwaniu dwóch identycznych płatków śniegu.- Sarknęłam.
-Twój sarkazm jest nie na miejscu.-Kapitan zwróciła mi uwagę.
-Tyłek Tsubasy na fotelu dowódcy tego burdelu jest nie na miejscu.
-Zamknęła byś pysk i dała mu dokończyć, co?- Warknęła szatynka.
-Dobra, chodziło mi o to, że w terenie Tsu był dużo lepszy.
-Jasne.
-Tak, więc. Nie mamy pewności, że gang Pająków Nocy ma z porwaniami jakikolwiek związek na ich ciałach nie odnaleźliśmy charakterystycznych dla tego gangu tatuaży.
-Jak tak nad tym zastanowić do tej pory pająki zgarniały głównie nastolatków w okresie buntu, którzy chcieli dopiec rodzicom. -Ines myślała na głos.
-Właśnie o tym mówiłem.
-Ale skoro to nie oni to, kto i dlaczego biega jak porąbany po kraju i porywa ludzi? - Zauważyłam.
-Właśnie to staramy się ustalić.
-I wam nie idzie.- Mruknęła pod nosem Mary.
- Struktura gangu tego gangu nie jest liniowa. Pojedyncze grupy nie wiedzą o istnieniu pozostałych, przez co nie jesteśmy w stanie dotrzeć do dowódcy.-Ta coś o tym wiem.
***
Psy jadą-krzyknął człowiek, który stał na czatach. Zapał do walki znikł i natychmiast zastąpiła go paniczna chęć ucieczki. Hala opustoszała w przeciągu sekund i zostałam sama.
No po prostu cudnie.
Podeszłam do człowieka, który przed chwilą próbował mnie zastrzelić. Uniosłam jego twarz tak, aby patrzył na mnie i zapytałam:
-Gdzie znajdę waszego lidera? Gadaj!
-W.......w...-Próbował zacząć człowiek
-W, czym?
-B....b....-zdążył jeszcze wydukać, po czym wydał z siebie długie westchnienie i stracił przytomność.
-Cholera.
***
-A, co z tym typem w kimonie? Z tego, co mówiliście to nie jest pierwszym lepszym żółtodziobem zgarniętym z ulicy.
-Nie mamy nic, co pomogłoby nam go znaleźć czy chociaż by zidentyfikować.
 -Dyrektorze Otori.- Kobieta, która właśnie z tymi słowami weszła do gabinetu przypominała mi robota. Nie żeby miała coś nie tak z twarzą po pro prostu podchodziła do sprawy bardzo zadaniowo i poważnie, a może po prostu normalni ludzie tak mają.-  W banku Aozora trwa napad. Zorganizowana grupa ludzi wzięła ośmiu zakładników. Na miejscu jest już policja.
-Za piętnaście minut chce wiedzieć wszystko o ludziach w banku, kto co gdzie i dlaczego. W trzy macie się szykować Bastien, Hisoka i Midori idą z wami.

Ines

Zostałyśmy przetransportowane na miejsce zdarzenia. Budynek został otoczony jednak nie udało się nawiązać kontaktu z porywaczami. Przyznaje nie za wesoło to wygląda.
-Oglądasz?- Spytałam wybierając numer i podnosząc telefon do ucha.
-Jak zawsze.-Odezwała się Kelsi.
W Dark Nebuli zdała egzamin. Była opanowana bez względu na to, co się działo. Wiedziała, co gdzie i jak. Czemu WBBA się nią nie zainteresowało?
-Potrzebuje planu budynku i podglądu z kamer.
-Jasne. - Schowałam telefon o kieszeni i delikatnie wzdrygnęłam się widząc Bastiena.
-Na twoim miejscu nie ufałbym takiemu... źródłu. –Powiedział.
-Na całe szczęście nie jesteś na moim miejscu.- Odparłam.
-Ufać komuś, kto od dawna powinien siedzieć...-Nie dokończył. Chciał, żebym sobie sama dopowiedziała. Skubaniec jeden. Chyba nie wie gdzie jest jego miejsce. No cóż chyba będę musiała mu to pokazać.
 Podniosłam na niego wzrok i spojrzałam mu prosto w oczy.
-Posłuchaj Bastien, ty masz swoich ludzi, a ja mam swoich. Nie wchodź mi w paradę to może coś z tego wyjdzie.- Nie odwrócił wzroku.
-Strach żyć w tym mieście.  Jak cie nie porwą to wezmą na zakładnika. – Wesołym głosem wtrąciła się Kelly. Pomarańczowy pompon na jej czapce wesoło podskakiwał, kiedy tylko ruszyła głową. Wyglądała głupkowato ubrana kostium od WBBA zimową czapkę rękawiczki na dwa palce i szalik.
-Jak ci się nie podoba to się wyprowadź. – Rzuciła szatynka siedząca w dalszym ciągu w samochodzie, którym nas tu przywieźli. Chyba niezbyt uśmiechało się jej pokazanie w przydzielonym jej kombinezonie.
-Mary czy Fenrir jest w stanie stworzyć iluzje pełnego spokoju?- Spytałam patrząc na przysłany mi właśnie podgląd z kamer.
-Raczej.- Mruknęła niepewnie.
-Obraz, dźwięki zamaskuj wszystko. Mają myśleć, że wszystko idzie zgodnie z ich planem
-Kelly skołuj motor, Hisoka oczyść teren Bastien odpal tamten tir.
-Co ty planujesz? – Spytała Tategami.
-Pamiętasz „Moment of terror”?- Twarz szatynki przeciął uśmiech. –Szykuj się na powtórkę.
 To zadanie wymagało niekonwencjonalnego podejścia. Zbyt wielu ludzi uzbrojonych i prawdopodobnie pod wpływem znajdowało się w budynku, żeby przedzierać się przez każde piętro po kolei zajęłoby to zbyt dużo czasu, a po takim przeciwniku można spodziewać się wszystkiego nie wyłączając zarznięcia zakładników na miejscu.
***
-Idziecie tam we dwie. Mają za dużo ładunków wybuchowych, żebym mogła się tam na coś zdać. Hawana wybijesz szybę tak by Mary mogła wylądować.- Tłumaczyłam.
-Masz to jak w banku.
-Macie trafić dokładnie w piąte okno o lewej na siódmym od góry piętrze.  Wpadniecie na dwóch typów uzbrojonych pilnujących zakładników. Mary dopilnujesz, żeby zakładnicy nie wpadli w panikę.
Bastien.- Mężczyzna podniósł na mnie wzrok.- Ty Midori i Hisoka do tej pory macie przedostać się na drugie piętro osłona powinna wam to umożliwić.
-Na górze zostało ich tylko dwóch?- Dopytywała Kelly.
-Nie. Reszta próbuje włamać się do sejfu. Zaczekasz, aż ci z dołu się do was dotrą i dopiero wtedy zaatakujecie. Jeszcze jakieś pytania?
-Ja mam jedno.- Hawana podniosła palec o góry.- Robiłaś to już kiedyś?
-No dobrze. Wszyscy na miejsca.-Zadecydowałam.
-Ej no.  Ja serio pytam!

Mary

-Fenrir rób swoje.-  Szepnęłam kucając przy beyu.
Kły na fusion wheel Fenrira zaczęły się szybciej obracać tnąc powietrze przy tym powietrze, przez co wokół zaczęło rozlegać się stłumione wycie. Rozchodziło się coraz dalej i dalej.
-Dobra powinno działać.- Powiedziałam do słuchawki w moim uchu wsiadając na motor i odpalając go.
-Brakowało mi tego. – Powiedziałam, gdy głęboki pomruk maszyny rozbrzmiał w moich uszach.
-Roztrzaskiwania się na płaskich powierzchniach? –Spytała siedząca za mną zielonkawa Kelly.
-Nie trząś portkami tylko ładuj kuczer. – Doradziłam jej zakładając kask.
 -No dobrze panienki. Przedstawienie musi trwać. Nie spuszczać wzroku z celu i uważajcie na zakładników.-Odezwała się Ines w moim uchu.
-Lodomir nie zostawia świadków.
-Kelly jeszcze raz powiesz coś w tym stylu osobiście urwę ci język.
-Lodomir przeprasza.
-Starajcie się ich nie zabić musimy ich jeszcze przesłuchać.-Odezwał się Bastien.
 Czyli awansowałyśmy na morderców …Świetnie.
-Pytanie, kto z naszej szóstki ‘’a’’ nosi broń palną i ‘’b’’ wydaje mu się, że ktokolwiek go słucha? - Odgryzła się Kel.
-Dzięki Tsubasie, że was przysłał wreszcie jest, do kogo gembe otworzyć.
Ruszyłam. Maszyna przez dłuższą chwile jechała na tylnym kole, po czym z głuchym łupnięciem opadła na wszystkie koła. Wjechałam na rampę z ciężarówki i w mgnieniu oka znalazłam się w powietrzu i właśnie wtedy czas zwolnił. Ilekroć bym tego nie robiła zawsze jest tak samo w kulminacyjnym momencie, kiedy nie mogę już w żaden sposób zmienić tego, co ma się wszystko dzieje się wolniej.  Tak, żebym mogła zobaczyć każdy nawet najdrobniejszy szczegół.
Widziałam jak bey Kelly przelatuje koło mojej głowy i powoli zagłębia się w szkło, które porasta milionem pęknięć by w końcu rozpaść się na kawałki. Przy akompaniamencie ogromnego huku świat nagle przyspieszył. Motor wpadł do środka razem zemną.
-Kelly jesteś?- Spytałam spoglądając za siebie dziewczyna kiwnęła głową i przeskoczyła mnie. Ma tu robotę nie mogła mnie z nią zostawić.
Zaczęły się strzały. Trzymając głowę nisko przeszłam do miejsca, w którym mieli znajdować się zakładnicy. Zebrał się tam spory tłumek wszyscy związani z workami na głowach. Podbiegłam do pierwszego z brzegu zakładnika i zaczęłam rozcinać scyzorykiem plastikowe żyłki na jego nadgarstkach i przegubach.
-Co się dzieje?- Zapytał jeden z zakładników.
-Jesteśmy z WBBA. Wyciągniemy was stąd.- Z całej siły starałam się trzymać nerwy na wodzy. Jeśli zobaczą jak jestem zestresowana to im też się udzieli.  
Kilka kul wbiło się w ścianę.
-Dopiero, co skończyłem studia i dostałem prace! Nie chce umierać to nie sprawiedliwe!
-Zginiemy!
-Uspokójcie się nikt tu nie zginie. Chyba, że nie przestaniecie drżeć się bez sensu. –Rzuciłam rozwiązując kolejnych zakładników.-Kel uważaj tam, co!?
-Robie, co mogę? –Odkrzyknęła kontem oka zdążyłam dostrzec jak odrzuca na bok karabin i gdzieś skacze.
-Jak wygląda sytuacja?- Spytała Ines w moim uchu.
-Zakładnicy są cali, a Kelly daje radę.
-To dobrze Bastien oczyścili parter. Zapakuj cywili do windy odeskortują ich.
Zapakuj cywili łatwiej powiedzieć niż zrobić. 
***
Spokój i cisza. Pierwsze dwa symptomy tego, że coś idzie nie tak jak iść powinno. Przynajmniej, jeśli chodzi o napad na bank.
-Długo jeszcze? Gliny chyba coś planują.- Niecierpliwił się jeden ze złodziej.
-Powoli do celu. –Odparł jego towarzysz montując ładunki kierunkowe na drzwiach do sejfu.
-Choroba.- Zbir wyją krótkofalówkę.- Jay jak wygląda sytuacja? – Urządzenie zatrzeszczało, ale odpowiedź go nie opuściła. – Idę sprawdzić, co tam się dzieje.-Oświadczył wychodząc. -Ej, co to ma być!?- Zawołał widząc snującego się po korytarzy wspólnika, ale ten nawet nie podniósł na niego wzroku. – Zadałem pytanie.-Powiedział stanowczo podchodząc do mężczyzny. Kiedy był w połowie drogi potknął się i wyrzwzną w podłogę jak długi. Obrócił się, ale na podłodze nic nie było czuł tylko na palcach coś ciepłego i lepkiego.
-Co jest?- Zapytał zszokowany.
W jego twarz uderzył delikatny powiew. Spanikowany złapał karabin i stanął na równe nogi. Okna były zamknięte, więc skąd wiatr? Ktoś musiał tu być. Tylko gdzie? Lustrując teren wzrokiem podszedł do drugiego złodzieja.
-Mamy towarzystwo.-Powiedział. – Stary to nie jest czas na żarty. Rusz się. –Mężczyzna szarpną swojego wspólnika, a właściwie próbował, ale jego ręka przeszła na wylot.- Jasny chuj.
Coś uderzyło w niego i powaliło go na ziemie. Szarpał się z niewidzialna istotą z całych sił starając się wyszarpnąć swój karabin.
Broń wypaliła.
Kula trafiła.

Kelly

Mary gruchnęła o ścianę. Szybko skończyłam z typem i dość pokracznie jak na mnie podbiegłam do siedzącej pod ścianą szatynki.
-Miałaś uważać.- Warknęła trzymając się za ramie.
- Pokaż to.– Powiedziałam odciągając jej dłoń. Nabój całkiem zmiażdżony tkwił w głęboko w materiale podważyłam go lepkim od krwi pazurem i uważnie obejrzałam dziurę nie widać było skóry.-Czyli jednak są kulo odporne.- Oświadczyłam z uśmiechem. 
 -Spierdalaj.- Warknęła próbując sprzedać mi kopniaka.
-Możesz ruszać ręką?- Spytałam całkiem serio. 
-Daruj sobie.- Burknęła wstając i lekko masując bark.-  Gdzie ten Bastien?
-Po, co czekać?  Same ich wykończmy. Jeden już i tak stamtąd wylazł.
-W sumie… 

Mary

-Beznadzieja. Robie tu za pożal się Boże tajnego agenta, a oni się nawet nie wysilili, żeby nauczyć mnie strzelać czy coś.- Burknęłam rozwiązując buty.
-A, po co im kolejny żołnierzyk skoro mogą mieć ciebie?- Zapytała z przebieralni Hawana.
Burknęłam coś w odpowiedzi mocno ciągnąc but, który jak na złość nie chciał zejść.
-Kelly ma trochę racji gdyby potrzebne im byli ludzie po typowym szkoleniu WBBA to by na pewno znaleźli kogoś innego.  Tu musi chodzić o nasze umiejętności.
-Niby, jakie?- Burknęłam.
- No ta, bo przecież nic nie umiesz.- Niebiesko włosa przyznała i racje wychodząc z przebieralni. -Bo przecież wcale nie potrafisz wyciągnąć z człowieka tego, czego chcesz ani powalić kogoś jednym dźwiękiem. –Kontynuowała.- Kobieto dzisiaj włamałaś się do banku na motorze przez okno na diabli wiedzą jak wysokim piętrze. –Mówiła uśmiechając się szeroko. 
 -I, z czego ty się niby cieszysz?- Mruknęłam.
-Głównie z tego ze to przeżyłam.
-Szczere.- Zauważyła Ines.
-A daj cie wy mi obie święty spokój.- Wyciągnęłam ciuchy z szafki i poszłam z nimi do przebieralni.-pierdolcie się.- Mruknęłam.
-Widziałam ten uśmieszek.- Zawołała za mną Ines.
***
W jasnym pokoju przy drewnianym biurku na  obitych  przyjemnym w dotyku materiałem krzesłach siedziało dwoje ludzi. Jedno z nich ciężko przerażone, a drugie całkiem spokojne.
-Mogę już wracać do domu?- Spytała sekretarka ściskając w dłoniach kubek.
-Jeszcze tylko kilka pytań.- Obiecał Hisoka.- Powiedź, co tam się stało.
-Jestem w szoku. Nie mogę mówić z sensem. –opierała się.
-Po po prostu powiedź, co pamiętasz.
-Pomyślisz, że oszalałam.- Mruknęła wyciągając rękawy koszuli tak, żeby zasłaniały część jej dłoni.
-Trudno mnie zdziwić możesz wierzyć mi na słowo.- Kobiecie wyrwał się nerwowy chichot. -Nie musisz się spieszyć mamy czas.
-Oni pojawili się tak nagle. Związali mnie i założyli coś na głowę tak samo jak reszcie. Słyszałam, że policja próbowała się skontaktować z napastnikami, ale oni nie chcieli słuchać.-łzy zaczęły kapać do kubka.
Agent przesunął w jej stronę pudełko chusteczek. Kobieta ostawiła kubek i wytarła oczy chusteczką.
-A potem zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Czułam, że worek zsunął mi się z głowy, ale dalej nic nie widziałam. Żyłka puściła, ale tak jakby dalej tam była siedziałam na ziemi, ale jednocześnie coś zmuszało mnie do robienia kroków na przód. Tak jakby mnie ktoś popychał, a potem nagle zaczęłam widzieć pierwsze, co zobaczyłam to ratownik, a co było dalej już chyba wiecie.

-Dziękuję. Jest pani wolna.


Rozdział 12 za nami. Wiecie jak to jest kiedy myślicie, ze macie wszystko za sobą, a potem okazuje sie, ze jednak nie? Właśnie coś takiego przeżywałam. Jeszcze wyników nie dostałam, a już muszę składać papiery do szkół bo terminy. 
Mniejsza z tym. Obiecałam sobie, że nie nie odwale hautury i po tak długiej przerwie dodam porządny rozdział. Sami oceńcie czy mi wyszło. O ile ktoś tu jeszcze jest w co gorąco pragnę wierzyć. Słowem podsumowania pająki nie pająki, iluzje nie iluzje nic tylko palnąć se kulkę w ramie. Prawda Mary?
Mary:...
Ja: :)
Z moich informacji wynika, że już nic nie możecie zdziałać w kwestii szkolnej więc w czystym sumieniem mogę zajmować wasz cenny czas.
No to ja sie  za wami żegnam.
Do następnego posta .
Hania.