piątek, 29 stycznia 2016

Bliskie spotkanie 3 stopnia

„Kelly mnie rozwala, a zwłaszcza jej teksty”, „Kelly działa sama i prawidłowo. Nie potrzebuje pomocy Mafoki. Jak ktoś jej wejdzie w drogę to dostanie z pazura.”
Ech. Westchnęłam zamykając laptop. Kelly. Szkoda, że nią nie jestem.
-Kelly to ty, jaką chciałabyś być.- Powiedziała mi kiedyś moja najlepsza przyjaciółka. Właśnie chciałabym nią być, ale nie jestem i nigdy nie będę.
-Tak użalaj się nad sobą dłużej to na pewno ci pomorze.-Wyszłam z pokoju i stanęłam przed lustrem. Spojrzałam na postać stojącą przede mną. Brunetka z piórkowatymi włosami spiętymi w niedbałego koka. Dosyć szczupła średniego wzrostu. Ubrała się w szarą bluzę i krótkie dżinsowe spodenki, ponieważ jest debilką i pomimo to, że dochodzi 12 i powinna się położyć szlaja się po domu pisząc bloga.
Dalsze upodlanie mojego lustrzanego odbicia przerwało mi ujadanie mojego psa. Nie myśląc dużo chwyciłam latarkę i poszłam zobaczyć, co się dzieje. Pies stał za ogrodzeniem i szczekał tak jakby go ktoś ze skóry obdzierał. Otworzyłam furtkę w celu wpuszczeniu go na podwórko. Jednak Misiek mój kochany pies zamiast wejść na podwórko popatrzył na mnie „zadowolony” i pobiegł do lasu, który rośnie dosłownie po drugiej stronie ulicy.
-Głupi pies-burknęłam i pobiegłam za nim.
-Polazłaś do lasu w nocy. Z latarką. Brawo! Jeszcze zacznij zbierać kartki!-Darł się mój instynkt samozachowawczy, ale zignorowałam go widząc jak sylwetka mojego psa powoli znika pomiędzy drzewami. Przyspieszyłam kroku i zanim się obejrzałam biegłam. O tak boskie uczucie. Tylko ja, wiatr, prędkość, ciemność i i i i ten smok? SMOK!!!!
-Aaaaaaaa!!!-Zdążyłam wrzasnąć zanim ta bestia rodem z piekła uderzyła we mnie.
Upadłam na ziemie tracąc równowagę i przytomność.
-Jak myślisz żyje?- Spytał głos z gęstej ciemności, w której pływałam.
-Nie wiem.- Odpowiedział jej inny brzmiał trochę wyraźniej tak jakby był bliżej mnie. Nagle poczułam, że ktoś łapie mnie za ramię i gwałtownie potrząsa krzycząc mi prosto do ucha:
-HEJ!!! SŁYSZYSZ MNIE!!!- Otworzyłam oczy i zaczęłam wrzeszczeć i młócić powietrze rękami i nogami. 
Ja wam dam panikarę. Ciekawe, jakie wy byście były spokojne po takiej pobudce i zobaczeniu z bliska takiego zakazanego ryja z jakąś dziwna naroślą na czole.
Chłopak stracił równowagę i poleciał do tyłu.
-Żyje zadowolona?-Warknął do (chyba) dziewczyny stojącej obok mnie podnosząc się z ziemi.
-Twój głos obudziłby nawet umarłego.-Zaśmiała się.-Skoro, żyjesz to może powiesz nam, co tutaj robisz.- Chamskie „siedzę nie widać” cisnęło mi się na usta, ale byłam zbyt spanikowana, żeby cokolwiek powiedzieć.-Ryuga weź ty z nią pogadaj ty masz lepsze podejście do dzieci.
-R….r……r…….-zdołałam wykrztusić a potem tylko poruszałam ustami jak ryba wyjęta z wody.
-Ryuga ona się chyba krztusi. Zrób coś.-Powiedziała spanikowana dziewczyna.
-Ryuga Kishatu TEN Ryuga Kishatu?- Wreszcie wykrztusiłam to z siebie zapalając latarkę i świecąc po twarzach
-Ja innego nie znam.- Dziewczyna wyszczerzyła zęby w uśmiechu.-Słyszysz masz fankę.
-Tak Kelly.- Kelly? Moja Kelly?- Skacze z radości.-Odpowiedział chłopak gdzieś oddali. – Jak już odzyskała głos to może spytasz ją, kim jest i co do jasnej cholery tutaj robi.
-Właśnie mogłabyś?- Spytała Kelly postać, którą stworzyłam rozmawia ze mną.
-Jestem Hania pisze bloga o beyblade w tym o tobie i Ryudze i znalazłam się tutaj, bo goniłam mojego psa.
-Goniłaś psa przez 8 kilometrów, bo tyle dzieli nas od najbliższego zabudowania?- Spytał Ryuga unosząc w grymasie zdziwienia jedną brew.
-Na to wygląda.-Odparłam nie więżąc w to, co robię.
-Ha! I ja mam ci w to uwierzyć!-Zaśmiał się.
 On zarzuca mi kłamstwo. Ta zniewaga krwi wymaga.
 -O nie! Hanka siadaj na dupie i nawet nie drgnij!-Po raz kolejny zignorowałam mój instynkt samozachowawczy.
-Nie wiesz mi, jeśli nie chcesz, ale kiedy ja mówię, że goniłam mojego psa to znaczy, że goniłam mojego pi*eprzonego psa i żaden idiota w koronie nie będzie zarzucał, że kłamie.-Powiedziałam posyłając mu najbardziej mordercze spojrzenie, na jakie było mnie stać.
Stałam tak nie wierząc w to, co właśnie robię czekając na ruch przeciwnika. A przeciwnik, jako, że był to Ryuga (TEN Ryuga) musiał zrobić coś, czego się najmniej spodziewałam.
Wybuchł śmiechem. Psychodelicznym śmiechem człowieka, który uciekł z zakładu psychiatrycznego.
Zdziwiona i lekko wystraszona cofnęłam się o krok trafiając w pień drzewa. Co innego słyszeć ten śmiech płynący z głośników komputera, a co innego słyszeć go na żywo w dodatku tak blisko siebie.
-Zobaczymy, jaka jesteś wytrzymała jutro rano.-Chłopak zniknął w lesie, a razem z nim zniknęła Kelly.
O co chodzi? Co się tutaj dzieje?
Osunęłam się na ziemie. Nie jestem pewna, ale to brzmiało jak zapowiedź pojedynku. Czy ja przed chwilą (nazywając go idiotą w koronie) wyzwałam Ryuge na pojedynek?
 Ryuge = L-Drago.
Pięknie, cudnie, wspaniale. Jakby ktoś jeszcze się nie zorientował to łaskawie informuje, iż JESTEM W CIEMNEJ DUPIE I NA 100 PROCENT NIE WYJDĘ Z TEGO ŻYWA!!!
A tak właściwie to jak ja chcę walczyć? Nie mam bey'a. Może po prostu podniosę gardę i będę liczyć, że mi odpuści, bo będzie myślał, że wiem, co robię. Tak wmawiaj sobie.
Ziewnęłam przeciągle.-Jak zwykle mój organizm ma w dupie, że się denerwuje.
W sumie odejść z tego świata z ręki najlepszego bleydera na świecie mogło być gorzej.- Z tą myślą zasnęłam, bo nic lepszego mi nie pozostało. Obudził mnie ból w okolicy żeber. Gwałtownie otworzyłam oczy i podskoczyłam na miejscu uderzając głową w gałąź.
-Ałłłł- jęknęłam pocierając obolałą głowę.
-Nie obijaj się tak, bo jeszcze sobie coś zrobisz.-Usłyszałam wesoły głos Kelly. Rozejrzałam się próbując sobie przypomnieć, jakim sposobem znalazłam się w środku lasu. Po krótkiej chwili wróciły do mnie wspomnienia wczorajszej nocy. Spojrzałam na dziewczynę stojącą nade mną. Tak jak myślałam. Szczerzyła się od ucha do ucha.- Po kiego grzyba dałam jej taką pogodną osobowość(z elementami zimnej suki oczywiście).  W rękach trzymała patyk. Jakoś tak podświadomie połączyłam ból w żebrach z Kelly i spytałam:
-Dlaczego mnie uderzyłaś?
-Nie uderzyłam tylko dźgnęłam i nie bądź taka delikatna.-Odparła.
-Ale, po co?-Ponowiłam pytanie przecierając oczy.
-Po, co? Bo wstałam pierwsza, a ten, co wstaje pierwszy budzi resztę, a teraz cicho.-Powiedziała. Jej patyk gdzieś zniknął teraz w rękach trzymała wiaderko. Wskazała na śpiącego jeszcze Ryuge, a w jej oczach błysnęły wesołe ogniki. Ostrożnie na paluszkach zakradła się do Ryugi i z głośnym okrzykiem "Pora wstawać śpiochu" wylała na niego całe wiaderko wody. Chłopak poderwał się nagle i mogłabym przysiąc, że przez chwile unosił się nad ziemią.
-Hahaha to mi się nigdy nie znudzi.-Śmiała się Kelly.
Dyplomatycznie by było gdybym powstrzymała się od wybuchu śmiechem, ale kto powiedział, że potrafię nad sobą panować. Śmiałam się razem z Kelly z obrażonego Ryugi i ze śmiechu niebieskowłosej.
Mina mi trochę z rzedła, kiedy zobaczyłam jak Ryuga zdejmuje mokrą bluzkę. Powiem tak ma się, czym pochwalić. Lekko zmieszana odwróciłam wzrok i zajęłam się sobą. Spałam w spiętych włosach, co znaczy mniej więcej tyle, że jak ją rozepnę to będę wyglądać gorzej niż Tsubasa pod koniec jego pierwszej walki z Ryugą. Cholernie chciało mi się pić jak zwykle, kiedy się obudzę. Na moje nieszczęście przy sobie miałam tylko tą głupią latarkę.
-Grrrrryyy.-Warknęłam zdenerwowana tym wszystkim.
-Łap.-Usłyszałam, odwróciłam się w stronę, z której dobiegał głos i dostałam czymś w twarz. Złapałam się za nos, a z oczu płynęły mi łzy.
-No miałaś złapać.-Powiedziała Kelly. Puściłam nos i zamrugałam szybko, żeby pozbyć się łez. Podniosłam bidon, którym oberwałam. Przez chwilę zastanawiałam się czy oddać Kelly, ale ostatecznie postanowiłam się napić. Zastanawiało mnie, dlaczego są dla mnie tacy "mili" w sensie, czemu mnie tu nie zostawili, czemu jeszcze żyje, wiem, że Ryuga nie jest zły, ale jednak. Pewnie mają mnie za jakąś agentkę WBBA, albo inne gówno.
Z moich rozmyślań wyrwał mnie upadający obok mnie plecak.
-Zbieraj się.- Powiedział Ryuga stając nade mną gotowy do drogi Bóg wie gdzie.-Sprawdzimy czy jesteś taka wytrzymała jak mówiłaś.- Mamo, czyli nie chce ze mną walczyć. Jej!!! Wstałam ziemi i otrzepałam się z różnych farfocli, które poprzyczepiały się do mnie przez noc.
-Plecak.-Przypomniał chłopak z wrednym uśmiechem.
-Plecak, srecak- burknęłam podnosząc bagaż z ziemi i posyłając Ryudze nienawistne spojrzenie. Szliśmy piaszczystą drogą, która nagle pojawiła się w środku lasu.
Kelly szła obok mnie, co trochę podskakując i nucąc pod nosem jakąś piosenkę, z której rozpoznałam tylko trzy słowa powtarzające się w kółko "following the lider". Przestałam na chwilę patrzeć pod nogi i spojrzałam na Ryuge. Jego płaszcz powiewał majestatycznie niczym peleryna super bohatera. Ma ten widok przypomniało mi się, co kiedyś powiedziała Zuza: "Ciekawe jak Kelly wytrzymuje ciągłe patrzenie na Ryuge w tej jego powiewającej pelerynce" uśmiechnęłam się pod nosem.
-Kelly wiesz, dokąd idziemy?
-Nie.- Odpowiedziała bez chwili zastanowienia.
-I nie przeszkadza ci to?-Drążyłam temat.
-Ani trochę. Ufam Ryudze do tego stopnia, że gdyby powiedział, iż na dachu WBBA wylądował latający spodek poleciałabym do domu po dezintegrator.-Acha. Fajnie. I jak ja mam się dowiedzieć, dokąd idziemy i w jakiej serii beyblade aktualnie jestem? Hanka przecież oglądałaś wszystkie serie skoro niema z nami Kenty ani, żadnego syfu z Dark Nebuli to musimy byś gdzieś w Metal Masters. Tylko gdzie?
-Spotkaliście ostatnio kogoś w tym lesie?
-Tak myślałam. Hyomy szukasz. Ryuga szykuj kasę! Wygrałam!-Zawołała. „Hyoma”, czyli idziemy szukać Tsubasy.
 Chwila spotkam Tsubase TEGO Tsubase. Z radości przyspieszyłam kroku i zrównałam się z Ryugą.
-Powiedz daleko jeszcze?-Zagaiłam jak Osioł ze Shreka.
-Zależy, dokąd.-Odparł nie zwracając na mnie zbytniej uwagi.
-Do celu.- Odparłam radośnie ten dzień nie mógłby być lepszy spotkałam Ryuge i żyje, za jakiś czas spotkam Tsubase i zobaczę jedno we słynnych wejść Ryugi w full HD i trójmiarze brakuje tylko Kyoy, ale spotkanie go przeze mnie jest niemożliwe. Po tym jak drużyna Wild Fand (przez obsesję kapitana) odpadła z zawodów zawodnicy pewnie wrócili do Afryki.
Nagle przed moją twarzą pojawiła się czyjaś dłoń. Odchyliłam głowę, a zachowanie równowagi w tym przypadku wymagało ode mnie zatrzymania się.
-No wreszcie wróciłaś.- Powiedziała Kelly.-Często zdarzają ci się takie zawiasy systemu?
-Co? Tak. Dosyć często szczególnie w szkole.
-Fascynujące, możemy iść dalej?-Ryudze chyba po trochu puszczały nerwy.
-Przepraszam.-Powiedziałam na powrót idąc dosyć szybkim marszem. Nie chciałam, żeby człowiek, którego podziwiałam uważał mnie za kulę u nogi. Szliśmy szybkim tempem. Pod wieczór wyszliśmy na sporą górę, z której rozciągał się widok na las.
Znam ten krajobraz to należy do Juliana i jego rodzinki. Za chwilę powinno...
W środku lasu wybuchło ciemno fioletowe coś, co śmiało, jako świr na punkcie beyblade określiłabym mianem mrocznej mocy. Spojrzałam na Ryugę. Na jego twarzy malował się uśmiech taki cholernie zaraźliwy.
-Więc to tak…Idziemy-rzucił do nas i zaczął suwać się z w dół urwiska.
-Ja tędy nie zejdę- pomyślałam podchodząc do krawędzi urwiska i patrząc w dół to była prawie całkowicie pionowa ściana, na której jakimś cudem wyrósł las małych iglastych drzewek. Kalecząc sobie ręce i nogi igłami ostatecznie udało mi się zejść/zjechać na dół. Ryuga się zatrzymał, a ja razem z nim jednak Kelly pociągnęła mnie za rękę i powiedziała:
-Choć zajmiemy sobie miejsca w pierwszym rzędzie.-Zostawiłam plecak przy plecaku Kelly i razem skradałyśmy się brzegiem lasu. Miałam gdzieś, że bolą mnie wszystkie mięśnie za chwile miałam być świadkiem jednego z wielkich wejść Ryugi.  Kelly idąca przede mną ruchem ręki kazała mi się zatrzymać, a potem zniżyć do parteru i powoli podejść do niej. Siedząc dosłownie w krzakach widziałam wszystko. Tsubasa właśnie w swoim wnętrzu walczył z mroczną mocą. Sam śmiech Ryugi mnie zaniepokoił, a co dopiero to!? Odwróciłam wzrok, żeby nie patrzeć na te męki postaci, którą tak lubię. Traw chciał, że spojrzałam na Kelly. Była wściekła. Nie poruszyła nie chcąc zdradzić naszego położenia, ale ja czułam to, co ona. Nienawiść i rosnący gniew na to cholerstwo, które zawładnęło już drugim z jej przyjaciół. Potrzęsłam głową wyrywając się z tego dziwnego transu czytania w myślach i ponownie patrzyłam na scenę walki. Właśnie w tym momencie nocne niebo przeciął piorun i naszym oczom ukazał się Ryuga.
-Jakie to żałosne.- Powiedział, chociaż dla mnie mógł powiedzieć cokolwiek nawet „jestem tęczowym kucykiem”, a i tak uważałabym, że jest teraz ucieleśnieniem potęgi, epickości, mocy, siły itd. Smoczy Cesarz szedł w towarzystwie spadających z nieba meteorytów, które świszczały w powietrzu.-Te tanie sztuczki nazywasz mroczna mocą? Nie rozśmieszaj mnie!!!- Nagle z nieba spadł L-Drago uderzył w ziemie, po czym słup ognia rozświetlił wszystko wokół oślepiając mnie przy okazji.

CHhhhhhhhhrrrrrrrry GRUCH JEB TRACH!!!
-Gdzie ja jestem!?-Rozejrzałam się. Z powrotem siedziałam w moim zagraconym pokoju.

-Musiałam zasnąć podczas pisania i spaść z krzesła.- Wytłumaczyłam sobie.- No nic. Fajnie było przynajmniej mieć taki sen...

Tada! takie oderwanie od głównej fabuły. Wiem, że czekacie na rozdział, ale teraz przed sobą mamy coś naprawdę poważnego i opisanie tego wymaga ode mnie sporej dokładności na którą nie będzie mnie stać prawdopodobnie,  do ferii więc nie zdziwcie się jeśli na blogu nie będą pojawiać się rozdziały. 
No to ja się z wami żegnam.
Do następnego posta.
Hania.

piątek, 22 stycznia 2016

Rozdział 73



Ines

"To, co Doji zrobił nam już nigdy nie może się powtórzyć. Poza tym zabili Rudą, a za krew płaci się krwią."
Ines ogarnij się.
Musisz myśleć o planie nie o Foxi. Jej już nie pomożesz....Ale skąd on o niej wiedział? Kelsi mu powiedziała? Może... Tylko skąd mogła wiedzieć, że wspomnienie o niej może wywrzeć na mnie jakiekolwiek wrażenie? Jedyna osoba, która mogłaby rzucić jakieś światło na tę sprawę to Kelly. Tylko czy mogę ją o cokolwiek z tym związanego spytać?... Zrobiła dużo by nam pomóc. Wróć. By pomóc Ryudze. Jednak nie na tyle dużo by stało się to w jakiś sposób podejrzane... Pytanie nasuwa się samo: Czy Blue tak dobrze udaję czy naprawdę nic nie kombinuję? W Komie dała niezły popis dodatkowo przeciwko niej przemawia jej wybiegnięcie z mieszkania Mr. Hagane na wieść o tym, że Ginga rzucił beyblade i to, co powiedziała wtedy w lesie:
"- Dla niego dalej jestem agentką Dark Nebuli, która przybyła by wszystko rozpierdolić.-Powiedziała spokojnym głosem.
-... A jesteś?-Zaśmiała się.
-Tak, a Ryuga to zakładnik, który zginie, jeśli nie wykonam zadania.- Uśmiechała się mówiąc to."
Ona zrobi dla niego wszystko.
To jasne.
Jednak biorąc pod uwagę to, że Ginga mówiąc kolokwialnie spierdolił oraz zakładając, że jej zadanie polegało na sprowadzeniu go do Dark Nebuli jedyne, co jej zostało to walka. Więc...
-Kelly chodź tu na chwilę.-Poprosiłam.
-Lecę pędzę a A a A ciu! Nogi łamię. O co chodzi?-Spytała wchodząc do kuchni.
-Postawmy sprawę jasno.-Zaczęłam.
-Tak będzie najłatwiej. -Przyznała.
-O, co chodziło Kumasuke, gdy mówił, że za krew Rudej trzeba zapłać krwią?-Spojrzała na mnie jak na mądrą inaczej, na co ja zgromiłam ją wzrokiem.
-Chodzi o to, że Ruda była taką naszą maskotką w Dark Nebuli.-Musiałam się strasznie skrzywić na twarzy, bo dziewczyna szybko się poprawiła.- Nie maskotką tylko takim dobrym duchem.
-Czyli mówisz, że była w Dark Nebuli.
-No jasne, że była w dodatku Kumasuke bardzo ją lubił, ale wiesz tak lubił lubił.
-Dlaczego nie startowała w mistrzostwach skoro była w Dark Nebuli?-Kelly wbiła wzrok w czubki butów.
-Nie nabiła wystarczającej ilości punktów i...
-I?-Naciskałam.
-I Doji przerobił ją na karmę dla Drago tak samo jak wszystkich bleyderów Dark Nebuli poza Reiji ‘m i Yu.-zatkało mnie.-...Ines wszystko w porządku?
Foxi zaatakował Lightning L-Drago, czyli ten, który rozrzucał Mroczną moc na prawo i lewo, a teraz zmienili ją w bestie destrukcji... Prawdopodobieństwo, że została zakażona Mroczną mocą jest bardzo wysokie. Dlatego to właśnie na niej przeprowadzono ten cały proces adaptacji któregoś tam stopnia. Więc jeśli kobieca intuicja mnie nie myli...
Wybiegłam z kuchni i pognałam do salonu, a Mary i Kelly za mną.
-Nie możecie walczyć razem z nami przeciw Doji'emu i tej całej jego nowej bandzie. -Powiedziałam stając przed zdezorientowaną moim nagłym pojawieniem się grupką chłopaków.
O szklany blat stolika zadzwonił upuszczony przez Tobio lizak.
-Niby, czemu?-Zabrzmiał groźnie Kumasuke podnosząc się z kanapy.
-Ponieważ prawdopodobnie jesteście podatni na adaptacje drugiego stopnia. Gdy was złapią zabiją i przerobią na swoje pionki.
-Że niby zmienią nas w zombie?-Spytał Kumaji.
-Nie do końca to rozumiem, ale wiem, że efekt końcowy to śmierć ciała i zamiana w bezmyślną bestie. Nie mogę ryzykować, że coś takiego mogłoby stać się z wami. Jestem wam wdzięczna za waszą gotowość, ale niestety...
-Jesteśmy bleyderami- zabrzmiał grubym basem Kumasuke.- Bleyderzy się nie podają.
-TAK!-Ryknęli razem wszyscy bleyderzy Dark Nebuli.
-Bleyderzy walczą do końca!
-TAK!
-Bez względu na to jak silny jest przeciwnik!
-TAK!
-Więc nie pierdol i powiedz, jaki jest plan pani kapitan.
-Jeśli coś pójdzie nie tak czekać będzie was coś gorszego od śmierci.-Powiedziałam z kamiennym wyrazem twarzy chodź wiedziałam, że to nic nie da.
-Dotarło, a teraz powiedz, jaki jest plan Kapitanie.-Spojrzałam prosto w jego płonące determinacją oczy, a na moje wargi wpełzł szczery uśmiech.
-Zwołajcie resztę.-Powiedziałam.
***
-Nie będę owiać w bawełnę. Sytuacja jest zła powiedziałabym beznadziejna. Przeciwnik ma przewagę liczebną, techniczną i terenu. Po naszej stronie stoi jednak element zaskoczenia, który zdechnie straszną śmiercią mniej więcej po pierwszym uderzeniu.-Brawo Ines.  Zmiażdżyłaś ich samym wstępem.-Chyba, że... Część naszej grupy zostanie w holu i będzie robić naprawdę solidne zamieszanie pozwalając mniejszemu zespołowi przeniknąć do wnętrza Dark Nebuli oraz chronić Kelsi, gdy będzie przejmować kontrolę nad systemem zabezpieczeń. Będziemy w stałym kontakcie radiowym w razie nieprzewidzianych okoliczności.
-Czyli tak na dobrą sssssprawę idziemy na żywioł.-Powiedział Reiji.
-Na dworze bawią się dzieci idź im powiedź, że kiedyś umrą.- Powiedział Hyoma patrząc na Reiji'ego tak jakby chciał go zabić.
-Kto będzie w tym mniejszym zespole Krab?-Spytał Tetsuya na przemian łącząc i rozdzielając środkowe i wskazujące palce u obu dłoni.
-Mary, Kelly, Hyoma, ja-zostawić Reiji’ego w pierwszej grupie, a w razie potrzeby go wezwać czy od razu zabrać i zostawić pierwszą grupę bez, ani jednego niezainfekowanego bleydera?- I jak na razie Reiji. Reszta ma za zadanie bronić Kelsi i Madoki, zwracać na siebie jak najwięcej uwagi Doji'ego, czekać w pogotowiu w razie jakiś problemów i przede wszystkim nie dać się zabić.
-Teraz pozostaje nam ustalić jak dostaniemy się do Tokio.-powiedziała Mary  odzywając się po raz pierwszy od bardzo dawna.
-Mogę załatwić dwa samochody dostawcze.-zgłosiła się Kelsi.-Wystarczy jeden telefon i będą stały gotowe na wszystko przed blokiem.
-W takim razie dzwoń.-rozkazałam z uśmiechem.
-Na naprawę Serpenta potrzebuje jeszcze kilku godzin.-powiedziała Madoka miętosząc w palcach skrawek  swojej bluzki.
A mogłam się chociaż trochę powstrzymać.
-Dobrze więc. Następne parę godzin macie wolne. Wyśpijcie się, przygotujcie broń, napiszcie list pożegnalny mniejsza z tym co będziecie robić, ale jutro wieczorem macie tu być cali i zdrowi.
-Kelsiiiiiiii-zanuciła niebieskowłosa.
-Sory kanapa zajęta. Chyba, że jakoś dogadasz się z Reiji’m…-paskudny chichot tego rudzielca przyprawił mnie o ciarki na plecach.
-Spoko. Reiji lubisz spać na ziemi prawda.- Kelly uśmiechnęła wrednie jak to miała zwykle zwyczaju.
-Nie.
Moja nowa drużyna…Nie, żebym się chwaliła czy coś, ale z Dark Nebuli zostanie kupa gruzów. 

Rozdział 1 2 3 4 ...5....6 co ja gadam? Rozdział 73 za nami nadal niewierze, że to czytacie. Zostawmy w spokoju sprawę mojej wiary. I skupmy się na dowodach, a konkretnie na Kaze no ryu aka Yunie i Dark_Angel czyli naszym nowym bleyderką którym dedykuj ten rozdział...krótki....rozdział.
Mary: Przesadzasz.
Ja: Cicho. Jest krótki Dlatego w ramach zadość uczynienia wstawię wam tutaj kilka śmiesznych obrazków.

Ja: Ach Benkei proszę nie zmieniaj się ^.^
Kelly: Dam ci czekoladę jak pozwolisz mi go zabić.
Benkei: SIOSTRZYCZKO!!! CZEMU MNIE NIE KOCHASZ!? T.T
Kelly: Dwie czekolady.

Ja: I tego się trzymajmy. Na ostatniej biologi pani straszna przyznała mi racje, że syreny istnieją więc czemu jednorożce miały by być gorsze?


Ofidiofobia-paniczny strach przed wężami.
Mary: Chce mieć węża...
Kelly: Bleeee. Hodować takiego małego Reiji'ego w domu. Fuj.


Ja: Gdyby ktoś miał jeszcze wątpliwości co do tego, że Kyoya jest zboczony.


Ja: Niemniej jednak on jeden zrobił coś co większość ludzi na świecie miała ochotę zrobić chociaż raz...strzelił do Madoki.

No to chyba wszystko.
Ja się z wami żegnam
Do następnego posta.
Hania

Ps. Jestem chora od 3 dni. :( Dlatego dziś do ciebie nie przyszłam. Wybaczys mi ZuZu?

niedziela, 17 stycznia 2016

Rozdział 72

Kelly

-Gdzie?
-Samo centrum Tokio.-Na jednym z ekranów komputera pojawił się budynek z dwiema ogromnymi wieżami połączone ze sobą w połowie wysokości czymś w rodzaju przeszklonej kopuły.
-Mają rozmach skurwysyny.- Powiedział Kumasuke patrząc na ekran ze swego rodzaju podziwem wymalowanym na grubej twarzy.
-Jaką mamy pewność, że to właśnie tam znajdziemy Doji'ego i jego bandę?-Spytała konkretnie Ines.
-Niemalże stuprocentową. Dark Nebula korzysta z usług naszego starego przyjaciela, którego działalność łatwo jest wyrobić.
-A, więc tak wytropiłaś go, twoi goryle obili mu mordę, a on powiedział, że Doji na 100% siedzi w tej wielkiej wierzy pośrodku Tokio.-Poważna mina Ines nie pasowała do lekkiego niemalże olewczego tonu jej głosu.-CZY TY ROBISZ SOBIE ZE MNIE JAJA!?-Krzyknęła tak niespodziewanie, że, aż się wystraszyłam.
-Źle mnie zrozumiałaś.-Kelsi zaczęła się tłumaczyć.-Nasz stary przyjaciel to Merci sztuczna energia, którą pomagałam zaprojektować przeszukuje sieci komputerowe szukając informacji dla Doji'ego jak każdy program, przy którym pracowałam posiada swego rodzaju furtkę, którą potrafię wykorzystać.
-Jaką "furtkę"?-Spytała Ines już całkiem spokojna.
-Dzięki niej mogę wytropić gdzie zgaduje się główny serwer Dark Nebuli oraz jeśli to będzie konieczne rozwalić cały ich system zabezpieczeń.
-To dobrze. Jednak w dalszym ciągu nie odpowiedziałaś na moje pytanie.-Pani kapitan mówiła powoli i spokojnie wykręcając przy tym swoje palce.-Więc zadam je ponownie...Jaką-jeden z jej palców strzelił-mamy pewność-kolejny palec strzelił-, że-następny trzask- Doji-trzask- ukrywa się -trzask- właśnie tam?-Splotła palce w koszyczek i oparła o kolano.
Kelsi przełknęła ślinę i powiedziała:
-Prawie całkowitą... Jednak, jeśli tam go nie będzie w serwerach głównych znajdziemy wszystkie informacje potrzebne do jego znalezienia.-Słysząc to Ines uśmiechnęła się miło.
-Nie można było tak od razu? Dobrze, a teraz potrzebny mi plan Dark Nebuli oraz wykaz wszystkiego, co możemy tam spotkać.-Dziewczyna wstała z kanapy i zaczęła chodzić po pokoju.-Dowiedziałaś się czegoś więcej o tym projekcie "Serce"?
-Niestety nie.
-Niedobrze. Nie lubię nie wiedzieć, na czym stoję. Ile zajmie ci zorganizowanie planów budynku?
-Chwilę, ale...-Pani kapitan zatrzymała się nagle i powoli odwróciła w stronę blondynki.
-Ale?-Zapytała.
-Ale najpierw będę musiała podłączyć się do ich sieci, a do tego...
-Niech zgadnę-przerwała jej-musisz być w Dark Nebuli?
-Tak.-Przyznała opuszczając głowę.
-Dobrze wiedzieć.-Stwierdziła liderka mówiąc przez zaciśnięte zęby.
-Nie! Kurwa dłużej nie wytrzymam.-Powiedział Kumasuke swoim donośnym głosem.-Dlaczego tak na nią najeżdżasz? Dzięki Kelsi masz w ogóle, od czego zacząć, a zamiast być jej wdzięczna szukasz dziury w całym. Tak właściwie, kto dał ci prawo dowodzić?-Zastanawiałam się, kiedy padnie to pytanie.
Ines zmierzyła wzrokiem chłopaka, który ośmielił się podważać jej kompetencje. Miałam wrażenie, że daje mu szansę na odwołanie tego, co powiedział i ucieczkę jednak najstarszy z braci nawet nie drgnął. Dziewczyna pokiwała głową z politowaniem i powiedziała:
-Nikt nie dał mi prawa dowodzić. Dowodzenie można przejąć, a nie dostać.-Zaakcentowała ostatnie słowo.-Więc jeśli naprawdę chcesz możesz ze mną o nie walczyć. Jeśli mnie pokonasz wykonam każdy twój rozkaz, jeśli jednak wygram będę od ciebie oczekiwać ślepego posłuszeństwa.-Odczekała chwilę, a gdy nie uzyskała żadnej odpowiedzi zaśmiała się pod nosem i dodała-Tak myślałam.
-Ssssskoro tak sssstawiasz sssssprawę.-Reiji wyciągnął przed siebie załadowany kuczer.-Zmierz ssssię zemną.-Po tych słowach zachichotał paskudnie.
-Chyba nie będziecie walczyć tutaj?-Oburzyła się Kelsi, ale chyba nikt oprócz mnie tego nie zauważył.
-Madoka módl się, żeby w tej twojej torbie było Fusion Wheel typu Poisson będzie ci dzisiaj potrzebny.-Brunetka gorliwie pokiwała głową.
-Ines nie rób tego.-Hyoma próbował jakoś powstrzymać panią kapitan, ale po jej oczach było widać, że nic z tego nie będzie. Nie patrzyła na Reiji'ego jak na przeciwnika tylko jak na ofiarę, coś, czego użyje by umocnić swoją pozycję.
-Nie wtrącaj się.-Zwróciła mu uwagę.-Dołączając do nas zgodziłeś się wykonywać moje rozkazy, więc siedź cicho i czekaj, aż z nim skończę.-O kurde. Zrobiła się bardziej despotyczna niż zwykle.
Może nawet zrobiłoby mi się szkoda Reiji'ego gdyby nie to, że to Reiji.
Chłopak bujał się to w prawo to w lewo uśmiechając maniakalnie.
Jest silny. Jako jedyny w całej Dark Nebuli (nie licząc oczywiście Ryugi) opanował Mroczny Ruch. Do tego wszystkiego to rasowy sadysta. Prawie się spuścił ze szczęścia podczas walki z Kentom…Miałam ochotę mu wtedy rozszarpać gardło.
W całej Dark Nebuli nie trawiłam trzech osób, których imiona znałam. Tego rudego skurwiela, Doji'ego i Kyoy.
Przeszliśmy do uliczki obok bloku, w którym mieszkała Kelsi. Nie było tam, co prawda areny, ale lepiej, żeby walczyli tu niż w salonie. Razem z Tobio usiadłam na schodach przeciwpożarowych i przyglądałam się wszystkiemu z góry. Kiedy teraz o tym myślę uważam, że to nie był najlepszy pomysł, na jaki wpadłam.
Rudowłosy chłopak cicho zachichotał, kiedy Ines stanęła naprzeciwko niebo i załadowała kuczer.
-3.-Powiedziała, na co chłopak tylko się uśmiechnął i wyciągnął swoje ręce.-Dobrze, więc darujemy sobie odliczanie.-Pani kapitan wystrzeliła swojego bey’a i zaczęła się beybitwa.
Bey Ines zapłonął, kiedy tylko dotknął ziemi dosłownie chwile przed tym nim Serpent go dorwał. Dobrze wiem, co się wtedy dzieje. Ostrza na bey’u Reiji’ego będą się zagłębiać w Fusion Wheel bey’a Ines wyrywając z niego drobne kawałeczki metalu, przez co jej ataki przestaną dawać jakiekolwiek efekty.
Jak to on mówi? Trucizna zacznie działać.
Serpent atakował z prawej z lewej okrążał przeciwnika chcąc pociąć go na drobne kawałki.
-Boissssssz sssssię?-Zapytał Reiji wystawiając swój obrzydliwy język i przeciągając nim po jego wąskich bladych wargach.-Sssspójrz na mnie. Pokaż mi ssswoją śśśśśśśśliczną mała przerażoną twarzyczkę.-Zatoczył się.-Chcę zobaczyć jak ssssssstrach odbija sssssię w twoich oczach.- Ogromny zielony wąż rzucił się na jasnowłosą, po czym rozpłynął w powietrzu. Nawet nie drgnęła.
O kurdę. To chujstwo musiało na nią zadziałać. Widziałam jak podczas walk przeciwko niemu ludzie z Dark Nebuli po prostu zastygali w bezruchu, a wtedy rozwalał ich bey’e na kawałki.
-Nie odpowiadasssssssz.-Zachichotał.-Czyssssssssszby sparaliżował cię ssssssstrach?
-Kilka słabych uderzeń to trochę za mało, żebym się bała.-Odparła Ines podnosząc na niego wzrok.- Pokarz, co naprawdę potrafisz. Chcę zobaczyć twój Mroczny ruch. Może nim zmusisz mnie do czegokolwiek.
-Czyli przechodzimy do konkretów.-Wokół Reiji’ego pojawiła się zielono czarna aura.- Cudownie.- Z jego bey’a wyłoniła się zielona aura kobiety z wężami zamiast włosów.- Poisson Serpent Mroczny ruch Zabójczy Jad!
-Iskra przygotuj się.- Po raz pierwszy mogłam zobaczyć bestie Ines. Była to kobieta o jasno żółtej skórze oraz włosach zwiniętej w luźny warkocz. W przeciwieństwie do Virgo, które wcześniej widziałam była naga. Nie miała stroju wojowniczki czy jakiejś tam baletnicy tak jakby ona sama z siebie była czyjąś pasją. Meduza owinęła swoje włoso-węże wokół jej szyi spojrzała swoimi czerwonymi oczami w jasne odpowiedniki Iskry, a ta zaczęła powoli zamieniać się w kamień. No i po ptakach.  Koniec.
Pięknie.
Cudnie.
Zajebiście.
-Myślę o tobie od początku walki.-Ni z gruchy ni z pietruchy-powiedziała Ines.
Reiji chyba podzielała moje zdziwienie, bo wydał z siebie bliżej nieokreślony dźwięk i przestał gibać się na boki.
- I wiesz, do jakich wniosków doszłam?-Dziewczyna zaśmiała się pod nosem.- Tak naprawdę to ty się boisz.-Wybuchła śmiechem.-Boisz się ognia tak jak każde dzikie zwierzę.-Kamień, którym pokryła się Iskra zaczął pękać i w końcu rozsypał się na kawałki.
-Co jesssst?
-Chciałeś zmienić ogień w kamień.-Znowu się zaśmiała tym razem głośniej.- Może od razu wodę w wino! Iskra Ognista Szarża!- Virgo Ines wyrwała się Meduzie i wymierzyła jej zawodowego prawego sierpowego płonącą pięścią, a potem lewego i znowu prawego biła ją tak dopóki aura trującego bey’a się nie rozpadła się na kawałki.-Wiesz, czemu twoje ataki na mnie nie działają? Bo atakując mnie niszczyłeś ostra Serpenta.
-Co!
- Chciałeś zniszczyć Iskrę, atak naprawdę zniszczyłeś tylko i wyłącznie siebie. Mój ogień jest zbyt silny by cokolwiek mogło go znieść! Jednak muszę ci coś przyznać. Już dawno nie spotkałam kogoś, kto zmusiłby mnie do ujawnienia aury. Iskra zakończ to i Rozpętaj Piekło!-Ogień buchnął na wszystkie strony przede mną i Tobio wyrosła wielka ściana ognia gdybym siedziała kilka centymetrów dalej spłonęłabym w mgnieniu oka.
Po chwili ogień zniknął, a ja usłyszałam dźwięk upadającego na ziemie bey’a. Ostrożne spojrzałam w dół.
Ines patrzyła z góry na klęczącego przed nią Reiji’ego. Jej wzrok wyrażał jedynie pogardę. Nie wyglądała na zadowoloną z wygranej zupełnie jakby była ona dla niej zwykłą formalnością. Odwróciła się do reszty drużyny, która zdążyła już pozbierać swoje szczęki z ziemi.
-Mam nadzieję, że to wystarczy za powód by mnie słuchać.-Powiedziała.-Madoka zajmij się jego bey'em - dziewczyna podbiegła do pokonanego- do rana ma być cały i niech ktoś zbierze Reiji'ego do kupy.-Nikt poza Madoką nie ruszył się z miejsca. Oficjalna Pani Kapitan westchnęła i przywołała bey'a. Spojrzała milej i powiedziała.-Chcieliście dowodu na to, że jestem godna dowodzić. To, co przed chwilą zobaczyliście dowodziło tylko i wyłącznie tego, że jestem silna. Kelsi przepraszam, że byłam taka ostra. Ja po prostu...-Umilkła na chwilę- Po prostu nie chce by Doji'emu uszło płazem to, co zrobił i mam nadzieję, że pomożecie mi wymierzyć karę adekwatną do jego czynów.-Dziewczyna odwróciła się i poszła do mieszkania.
Szczerze? Wbiło mnie w tamte schody. Po takiej pokazówce mogłaby głosem samego diabła kazać nam chodzić na rzęsach recytując Ode do Radości w oryginale i od tyłu i nikt by się temu nie sprzeciwił. Zamiast tego Kelsi dostała przeprosiny, a reszta zapewnienie, że Ines chce tego samego, co oni. Grupa się rozeszła
-Choć Blue-powiedział Tobio trącając mnie łokciem w ramię.-Zbierzmy tego zdechlaka do kupy.
-Jak chcesz.-Powiedziałam i zjechałam drabiną na dół.
Ostrożnie podeszłam do Reiji'ego stanęłam w bezpiecznej odległości jednego metra od niego i powiedziałam:
-No to od tej pory jesteś ślepo posuszny pani kapitan.-Zero reakcji.-Ej zdechłeś?-Trąciłam go czubkiem buta. Jego ciało zaczęło się bujać w lewo i w prawo.
-HAHAHA! Widziałaś ją!? Ten błysk w oku, kiedy wyprowadzała specjalny atak!? Aha hahahaHAHAHAHAHAHA! Ta moc! Ta siła! Nie doceniłem jej! Mhyhyhymm.-Przełożył sobie rękę do twarzy.-Ale to się nie powtórzy. O nie. Zniszczę ją i to tak mocno jak jeszcze nikogo nie zniszczyłem!-Odrzucił całe ciało do tyłu i zaczął się głośno śmiać.
-Chyba nic mu nie będzie.-Powiedział Tobio.
-Chyba tak.-Przytaknęłam cicho powoli zdejmując wzrok z roześmianego chłopaka.-Chodźmy do środka zanim bardziej mu odbije.
Wróciliśmy do mieszkania.
-Co z Reiji ‘m?-Spytała Ines podnosząc wzrok znad mapy.
-Żyje.- Stwierdziłam podchodząc do niej i również pochylając się nad mapą.
Napis w prawym górnym rogu głosił, iż jest to mapa Tokio. Musiałam uwierzyć mu na "słowo”, ponieważ kompletnie nie ogarniam map. Jak dla mnie to równie dobrze mogłoby być mapa Paryża, albo Londynu. W sam środek plątaniny jasnych kresek wbita była czerwona szpilka zapewne Dark Nebula kawałek od niej znajdowała się taka sama tyle, że niebieska.
-To posterunek policji.-Powiedziała Ines uprzedzając moje pytanie.-Gdy uruchomi się alarm w najlepszym wypadku będziemy mieć dwadzieścia minut zanim budynek zostanie okrążony.
-A to źle.-Powiedziałam, a w moim głosie można było usłyszeć nutkę kpiny. Nie jest żadną tajemnicą to, że nie darzę panów w niebieskich wdziankach szczególną sympatią.
-Bardzo źle. W końcu mamy zamiar napaść pilnie strzeżony budynek w samym centrum miasta wyrżnąć tam wszystkich, którzy będą stać nam na drodze, po czym zabrać stamtąd to, co nasze. Zmartwię cię Kelly, ale to wszystko nie jest legalne.
-To, co dzieje się w Dark Nebuli też.-Burknęła Mary wchodząc do kuchni.
-Dopóki nie zdobędziemy dowodów są niewinni.-Powiedziała jasnowłosa uparcie w bijąc wzrok w kartę papieru.- Będzie ich słowo przeciwko naszemu słowu.
Zapadło milczenie. W sąsiednim pokoju siedzieli moi znajomi z Dark Nebuli, Hyoma pewnie poszedł z Madoką po zapasowe części, a ja siedziałam tu z nimi. Hah, a jeszcze tydzień temu poszłabym odsypiać podróż.
-Mamy jakiś plan?-Spytałam wcierając chusteczką nos.
-Pracuję nad tym.-Odparła Ines-Dam wam znać, gdy coś wymyślę.- W wolnym tłumaczeniu to znaczy mniej więcej tyle, że mamy dać jej święty spokój.
Kiwnęłam głową i wyszłam z kuchni. W salonie Dan siłował się na rękę z Kapitanem Capri ‘m. Stanęłam w progu, oparłam się o framugę i patrzyłam jak konkurują.
Faceci. Dnia nie wytrzymają bez pokazywania, jacy to oni nie są.
-Co tam Blue.- Zgadał Kumata.
-Nic nowego…-rozejrzałam się.-Gdzie Kelsi i Ryutaro?
-Nie tam gdzie myślisz Krab.-Powiedział Tetsuya.
-Spadaj na drzewo.-Powiedziałam uśmiechając się pod nosem.-A teraz na serio gdzie są?
-Kelsi jak zwykle przy kompie, a Ryutaro gdzieś polazł.-Powiedział Capri dociskając rękę Dan ‘a do powierzchni stolika.-Pewnie znowu siedzi nad miską z wodą i dzwoni dzwoneczkami.
-Oj weź może wywróży coś przydatnego.-Stanęłam w obronie idioty w szlafroku.
-Dosyć gadania.-Stwierdził Kumata opierając łokieć o stolik.-Chcesz dołączyć do zabawy?
-Nie chyba spasuje.-Odparłam kręcąc przy tym głową.
-Blue podaję się bez wali no tego jeszcze nie było.-Zaśmiał się średni z braci.
- Ech. Za dobrze mnie znacie.-Zaśmiałam się podchodząc o stolika i opierając na nim łokieć.-Trzeba będzie was zabić jak już skopiemy Doji’emu cztery litery.



Rozdział 72 za nami. Mój najgorszy wróg opisywanie walk ujawnił się w nim dlatego dodaje ten rozdział w nocy z soboty na niedziele, a nie tak jak powinnam w piątek wieczorem, ale mniejsza o to. Mam większy problem. Jak wszyscy dobrze wiecie( albo i nie) postacie stworzone przeze mnie to moje dzieci i jak tak patrze na Ines to mam takie:
Ja: Jasna cholera z kim ja cie robiłam?
Ines: Nie wiem mamo. Za to bardzo dobrze wiem co zrobiłaś. Kazałaś Celest zabić moją przyjaciółkę!
Ja: Tak wiem nienawidzisz mnie, ale kto jest twoim ojcem? Tak na dobrą sprawę nie znam ojców wszystkich moich córek więc jeśli patrząc na którąś z moich ślicznych dziewczynek przychodzi wam do głowy jakiś facet to mi powiedzcie.
Ryuga: Kelly co ty robisz?
Kelly: * podskakuje w miejscu, a szalik na jej szyj co chwile podnosi się pod same kucyki po czym opada z powrotem na dekolt* Próbuje wyskoczyć z szalika. :)
 Ryuga: Acha. Że też ja się jeszcze czemuś dziwie...
No to ja się z wami żegnam.
Przepraszam za niedotrzymanie terminu.
Do następnego posta.
Hania.

Ps. To już 100 post na tym blogu poza tym nabiliście już ponad 2000 komentarzy i 20000 wyświetleń. Dziękuje, Kocham was, i Graviti Distrojer. 

piątek, 8 stycznia 2016

Rozdział 71


Kelly

Hyoma jedzie z nami…Kurwa. To tyle ode mnie w tym temacie. Serio ktoś uwierzył, że nie będę pruć się w myślach na ten temat? Otóż będę się pruć i to tak jak jeszcze nigdy! To najgorszy pomysł, na jaki można było wpaść. Przebija nawet mój świetny pomysł, żeby popić sushi mlekiem! Ten pomysł jest tak zły, że gdyby Doji go usłyszał to pociąłby się z rozpaczy, ponieważ ten pomysły jest bardziej zły niż on.
Strażnik wioski. Phi. Jak taki z niego strażnik to po kiego grzyba z niej wychodzi?  Niech siedzi na dupie i pilnuje tej całej Komy.
Tak. Panicznie się boje. Boje się, że spróbuje zrobić coś mi, albo Ryudze, a do tego wszystkiego jak na niego patrzę zaczyna mnie skręcać od wyrzutów sumienia.
Z tego, co zauważyłam zdążył o ile nie okręcić wokół palca to udobruchać dziewczyny.
Ech ja to mam zawsze pod górkę.
Właśnie w tym momencie świat postanowił udowodnić mi ze jest inaczej i ziemia pod moimi stopami delikatnie się obsunęła powodując to, że zjechałam kilka metrów w dół i uderzyłam w plecy Mary.
-Sorry.-Powiedziałam próbując stanąć jak człowiek. Stopa zakopała mi się w kamykach i im bardziej nią kręciłam tym więcej kamyków wsuwało mi się do buta.- Nie ruszaj się przez chwilę.
- Jak chcesz na barana to niema mowy.-Powiedziała Mary.
Zaśmiałam się kłódko i wyszarpnęłam stopę z ziemi.
-Spokojnie nie będę cię wykorzystywać, poza tym nie masz tyle w tłokach. 
-Pfff chyba ty!-Uśmiechnęła się.
Szłam chwilę w milczeniu koło dziewczyn, ale kiedy kamień w moim bucie zaczął dobierać mi się do małego palca stwierdziłam, iż:
-Zginiemy tutaj.
-Czemu?- Zdziwiła się zielona szatynka.- Wcześniej hasałaś sobie po górach, że aż miło.
-Pod górę to, co innego, a teraz jeszcze on nas prowadzi.
-Chyba nie jest na tyle głupi żeby czegoś próbować, a poza tym przestań tak na niego najeżdżać, bo mam ochotę mu coś zrobić.-Dziewczyna posłała mordercze spojrzenie w kierunku jasnowłosego chłopaka.
-Proszę nie.-Jęknęłam rozbawiona.- Jak go zabijesz to nigdy nie wyjdziemy z tego lasu
-No to nie marudź, że nas prowadzi.- Mary coraz częściej się uśmiecha.
-Marudzę, bo jest ciemno, mokro, mam kamień w bucie i idziemy przez las prowadzone przez gościa, który chciałby zepchnąć mnie z tej góry i patrzeć jak umieram.- Mimo woli wyobraziłam sobie jak leże z powykręcanymi kończynami gdzieś w jakimś parowie, a Hyoma patrzy jak ucieka ze mnie życie.
-Jak zepchnie ciebie to zostanie ze mną i Ines.-Głos kaskaderki rozproszył mroczną wizje. Jednak jak raz przyczepie się czarnego scenariusza łatwo go nie puszcze.
-Ale jak się teraz przypadkowo potknę i spadnę w przepaść to nikt mu nie udowodni, że to zaplanował.
-Aż takim geniuszem zbrodni chyba nie jest, nie?...Nie?-Zaśmiałam się.
Hyoma geniusz zbrodni. Ten jego miły ciepły uśmiech przywodzący na myśl promienie wiosennego słońca.
-Jeśli mści się tak dobrze jak kłamie to jestem w ciemnej dupie...-Zapadła niezręczna cisza.
-...Kurde przecież matki mu nie zabiłaś. Może z nim pogadaj...Tak...Szczerze. No może się uda.
-Szczerze...I właśnie tu jest problem.
-Zawsze można spróbować.-Znowu się uśmiechnęła.
-Już próbowałam. Dla niego dalej jestem agentką Dark Nebuli, która przybyła by wszystko rozpierdolić.-Dziewczyna zatrzymała się i spojrzała na mnie badawczo.
-... A jesteś?-Zaśmiałam się pod nosem i powiedziałam:
-Tak, a Ryuga to zakładnik, który zginie, jeśli nie wykonam zadania. Nie no żartuję...Prędzej się przekręcę niż wykonam jakiekolwiek zadanie od Doji'ego.
-No to...Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem…-zostałam obdarowana kolejnym uśmiechem.
Chwila. Czy ja usłyszałam to magiczne słowo?
-...Przyjacielem?-Zapytałam i natychmiast tego pożałowałam. Moja rozmówczyni była tak zmieszana jakbym powiedziała jej, że jest matką mojego dziecka. Co ja sobie myślałam? Ona po prostu przytoczyła jakieś tam przysłowie, a ty od razu. Dobra trzeba to zatuszować.-Phahaahahahhah!!! Ale miałaś minę!
-...Hehe.-Najbardziej wymuszony śmiech, jaki słyszałam.
-Wiecie, że on pewnie to wszystko słyszał?-Wtrąciła się Ines.
-Życie.-Mary wzruszyła ramionami.
-Normalny facet pewnie by się ucieszył, że trzy sexowne dziewczyny o nim rozmawiają.-Zauważyłam.
-... A właśnie gdzie jest Madoka?-Spytała satynka.
Zrobiłam duże oczy i zaczęłam rozglądać się na boki.
-Nie strasz.-Odetchnęłam głęboko.- Idzie obok Hyomy.
-Pewnie planują jak i gdzie ukryć ciała.-Żarty Mary robią się coraz bardziej mroczne.
-O Boże.-Zaśmiałam się zasłaniając usta ręką.-Przepraszam zginiecie przeze mnie i razem zemną.
-No coś ty, wzięło cię poczucie winy?...Kto by pomyślał.-Ałć.
-Oj weź.-Jęknęłam-Ty też myślisz, że mam bryłkę lodu za miast serca.
-Chciałabyś mieć...-Zapadła cisza.
Chciałabym mieć serce z lodu, albo, żeby ludzie uważali mnie za potwora. Wtedy zrozumiała bym jak czuje się Ryuga, kiedy ludzie wypominają mu to, co się stało, kiedy stracił kontrole. Hikaru, Tsubasa, Krabi, Kapitan Carpi, Ryutaro, bliźniaki Sodo, bracia Kumade i…Kyoya wszyscy zmienieni w karmę dla Drago bey’a którego znalazłam i pomogłam ukraść, a winne za to wszystko i tak ponosi mój przyjaciel, którego jednym przewinieniem było to, że chciał trochę powalczyć.
-Może.-Wzruszyłam ramionami.- Pewnie było by dużo łatwiej.
-Obraziłaś się?-Spytała Ines, a ja w tym momencie zdałam sobie sprawę, że moja odpowiedź była trochę spóźniona. Trochę bardzo spóźniona.
-Nie.-Zaśmiałam się.-Trzeba trochę więcej żebym się obraziła.
-Chyba jestem głodna...-Stwierdziła Mary po chwili milczenia.
-Chcesz nachosowej podpałki?-Spytałam już suwając plecak.
-A masz?
-No. Nie ruszam się bez niej.
-...W sumie to spasuje zjem coś jak będzie na to czas.-Stwierdziła po chwili zastanowienia.
Tematy nam się skończyły i zapadła cisza. Mary wcisnęła sobie w uszy słuchawki, Ines nie wiem, co robiła, ale dałabym sobie rękę uciąć, że próbowała odczytać czyjeś myśli, albo no nie coś innego, co robią przywódcy. Natomiast ja i moja skromna osoba przez resztę drogi starałyśmy stłumić w sobie zew lasu i nie zacząć biec gdzieś przed siebie coraz głębiej i głębiej w ciemność.
Na pociąg nie musieliśmy długo czekać przyjechał jak to w Japonii zwykle bywa idealnie punktualnie wsiedliśmy do środka i już na samym starcie zaczęłam się zastanawiać czy na pewno chce siedzieć z Hyomą w jednym przedziale. Nie mając zbyt dużo czasu na zastanowienie wsiadłam do pierwszego lepszego przedziału, usiadłam przy oknie i czekałam, co zrobi reszta, a reszta jak można się było tego spodziewać kierując się instynktem stadnym polazła za mną. Ja, Madoka i Ines po jednej stronie, a Hyoma i Mary po drugiej.  To oczywiste, że pan strażnik coś kombinuje „z Mary” i mam niejasne przeczucie, że dobrze mu idzie. Chociaż kto tam wie. Mary to jeden z takich ludzi, których wbrew pozorom oczywiste reakcje trudno przewidzieć. Czasami się zastanawiam czy ona tylko udaje, że tak bardzo jej zależy na Alexie, a tak naprawdę sama chce go załatwić czy może Alex to taki jej Burek. (Pozdro dla kumatych).
Większość drogi minęła mi na bezmyślnym gapieniu się w okno, zastanawianiu, kiedy w końcu dopadnie mnie skurcz szyj, słuchaniu grzecznościowych uwag i mdławych historyjek Madoki oraz na walce z katarem.
Kiedy Madoka opowiedziała kawał z taką długa brodą, że pewnie już mój pradziadek uważał o za stary nie wytrzymałam i wyszłam. Kiedy byłam już na korytarzu mogłam wreszcie odetchnąć pełną piersią.
Może ja się za bardzo przejmuje. Hyoma mnie nienawidzi to pewne, ale nie powinnam zachowywać się przy nim jak zaniepokojone czymś zwierzę. Kelly proszę trochę powagi i wiary w swoje umiejętności.
Telefon w mojej kieszeni zawibrował z irytacją tak jakbym ignorowała o już od dłuższego czasu. Spojrzałam na wyświetlacz- Kelsi i jej 52 nieodebrane wiadomości.-Upssssss. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam komórkę do ucha.
-BLUE! ŻYJESZ!? DZIĘKI BOGU! WIESZ JAK MNIE WYSTRASZYŁAŚ!? O MAŁO, CO PRZEZ CIEBIE ZAWAŁU NIE DOSTAŁAM! ŁDNIE TO TAK NIE OBIERAĆ?!-Ryknęła do słuchawki pewnie mówiła coś jeszcze, ale przez dzwonienie w uch nieudało mi się wszystkiego usłyszeć.
-Spokojnie żyje. W Komie nie było zasięgu.-Powiedziałam ciesząc się w duchu z tego, że jednak kogoś na tym świecie cośkolwiek obchodzę.
-Zabije cię. Naprawdę się bałam. Gdzie jesteś?-Spytała.
-Jeszcze w pociągu, ale zaraz powinnam być w mieście, a co?
-A nic mam dla ciebie małą niespodziankę.
-Po to dzwoniłaś te 50 kilka razy?
-Tak. Przyjdź jak najszybciej i zabierz drużynę. -Po tych słowach rozłączyła się.
Ciekawe, co przygotowała.
Wróciłam do przedziału.
-Byłam zastrzelić konduktora.-Powiedziałam, kiedy wszystkie oczy skupiły się na mojej skromnej osobie.
-Właśnie słyszeliśmy.-Powiedział Hyoma uśmiechnął się i zapytał.-Co u Kelsi?- Wywiad WBBA mu na kablował czy usłyszał to imię dopiero przed chwilą?
-Raczej dobrze.-Przeszłam przez cały przedział i usiadłam na swoim miejscu.-Nie pytałam. W każdym razie zaprasza nas do siebie jak tylko wyjdziemy z pociągu.-A ja potrafię uśmiechać się ładniej od ciebie.
-Mówiła, czemu chce nas widzieć?-Spytała Ines zamykając książkę i chowając ja do podróżnego plecaka.
-Ma dla nas niespodziankę.-Powiedziałam prostując nogi i zakładając je jeną na drugą.
-Kose między żebra?-Spytała Madoka wywracając przy tym oczami.
- Dla ciebie to nawet dwie.-Warknęła Mary. Zabawne. Byłam pewna, że w tych słuchawkach nic nie słyszy.
-W WBBA jest niezbyt bezpiecznie szczególnie odkąd zagnieździły się tam szkodniki.-Zauważyłam.
-Bo niby jakaś zapyziała dziura dziewczyny z Dark Nebuli jest lepsza?-Madoka nie chciała odpuścić.
-Kelsi zrobiła dla nas więcej w jedną noc niż ty w cały tydzień, więc zamknij grzecznie twarz i rób to, co Ines ci każę.-Miło jest patrzeć jak starsza Tategami grozi komuś innemu niż ja.
-Widzę, że ci się bardzo podoba perspektywa tych odwiedzin.-Powiedział Hyoma uśmiechając się pod nosem.
-Bardzo, ale jeśli nie chcesz zemną tam iść to nie musisz. Właściwie możesz od razu wrócić do Komy.
-Ja zawsze dotrzymuje słowa…-„w przeciwieństwie, do co poniektórych” samo cisnęło się na usta.
-Czyli postanowione.-Stwierdziła Ines.-Cała piątka idzie do Kelsi.
Do końca drogi nikt się nie odezwał.
 Kiedy wyszliśmy z pociągu na powrót otoczył mnie gwar dobrze znanego mi miasta. Szczerze będzie mi żal opuszczać to miejsce. Przywiązałam się do niego jak do żadnego innego odkąd opuściłam rodzinny domek.
Tuż pod blokiem Kelsi nabrałam dziwnego wrażenia, że ktoś mnie obserwuję dosłownie sekundę później musiałam zrobić salto w tył, żeby nie oberwać bey’em w głowę.
-Co to kurwa było?-Wrzasnęła Mary, której prawie nadepnęłam na stopę.
-Tobio!?-Krzyknęłam patrząca skąpana w promieniach słońca postać stojąca na dachu.
-Blue! Ty stara decho od wczoraj na ciebie i twoją zgraje czekamy!-Odkrzyknął mi chłopak zjeżdżając po rusztowaniu od schodów przeciw pożarowych.
-Już nie decho poza tym to jej zgraja.-Wskazałam na ślepo za siebie mając nadzieje, że trafiłam w Ines.
-Mniejsza chodźcie do środka musisz przywitać się z resztą.
-Resztą?-Zdziwił się Hyoma.
-A, co myślałeś? Jak Kelsi organizuje wsparcie to na całego.-Capri złapał mnie za nadgarstek i zaczął prowadzić do mieszkania mojej starej kumpeli z Dark Nebuli.
Wpadliśmy na klatkę chodową, a potem z buta w drzwi i jesteśmy w środku, a tam.
-KRABI! –Rzuciłam się na szyje najbardziej jebniętemu zoofitowi, jakiego poznałam.
-Ja też się cieszę, że cię widzę krab.- Przez ramię chłopaka zobaczyłam braci Kumade i pewnego idiotę wchodzącego cały czas w szlafroku.
-RYUTARO! KUMASUKE, KUMATA I KUMAJI!-Puściłam Tetsuya i stanęłam jak człowiek.- Gdzieście się ćpupny podziewaliście przez ten cały czas?
-Wszędzie i nigdzie.-Odparł najstarszy z braci klepiąc mnie w plecy tak mocno, że prawie się przewróciłam.-Mniejsza o nas podobnież wreszcie masz bey’a to, co urządzamy sobie mały pojedynek?
-Może później.-Powiedziała Ines stając w drzwiach razem z resztą drużyny.-Kelly może przedstawisz nam swoich znajomych.
-Jasne oto największe pojeby, jakie chodzą po ziemi. Uwaga wymieniam od lewej: Kumasuke, Kumata i Kumaji, czyli bracia Kumade dalej Ryutaro Fukami najbardziej arogancki fanatyk starych zwyczajów, jakiego dane mi było poznać, dalej haters gona hate Tetsuya Watarigani, ale my tu na niego mówimy Krabi, najlepszego snajpera po tej stronie…wszystkiego Tobio Oike już znacie…
-A my to, co?- Dan wszedł mi w słowo.
-Pies?-A Reki za niego dokończył.
-Ależ skąd. Panie i Hyoma oto bliźnięta Sodo, czyli Dan i Reki.
- No nareszcie jesteście.-Kelsi weszła na korytarz…o widzę, że ty też sprowadziłaś „wsparcie”.
- Można tak powiedzieć…-powiedziałam patrząc kątem oka na Hyome.- Jak udało ci się ich wszystkich zebrać do kupy?
-Nic nie motywuje lepiej niż zemsta.
-To, co Doji zrobił nam już nigdy nie może się powtórzyć-przemówił grubym głosem Kumasuke.- Poza tym zabili Rudą, a za krew płaci się krwią.-Ines zachłysnęła się powietrzem.
-Chyba o kimśśśśśśśśśśśśś zapomniałaśśśśśśśśśś.-Odwróciłam się powoli, a za plecami mojej liderki zobaczyłam największego chuja w całej Dark Nebuli (nie dosłownie oczywiście).
-Ej! Odpierdol się od niej!-Warknęła Mary, na co odpowiedział jej paskudny chichot. 
-Cześć Reiji. Nie masz przypadkiem jakiś dzieci do straszenia?-Chłopak typowym dla niego wężowym ruchem wyminął Ines i stanął przede mną.
- Cześśśśść Blue-pochylił się tak, żeby mógł mówić prosto do mojego ucha.-Ciessssssze się, że wresssssszcie masz bey’a zniszczenie cię podczasssss bitwy będzie bardzo przyjemne.-Obrzydliwie mlasnął językiem.
-O ile zdążysz chwycić kuczer zanim przerobie cię na parę butów.- Zaśmiał się, a ja pochwyciłam mordercze spojrzenie jasnowłosego.
-Nic się nie zmieniłaśśśśśś.-Powiedział już głośno, „wyprostował się” i rozejrzał się po pokoju.-Widzę tu sssssporo nowych twarzy, chociaż jesssst tu też kilku sssssstarych znajomych…
-Reiji zapłacisz za to, co stało się na mistrzostwach.- Powiedział Hyoma stając naprzeciw drugiego najsilniejszego bleydera starej Dark Nebuli.
-Hah ach tak?-Ręce rudowłosego chłopaka zabujały się tak jakby niemiał w nich żadnych kości.-Twoje przerażone błagające o litość wrzaski podczasssss nassssszej osssstatniej walki były tak przyjemne dla moich uszu, że chętnie to powtórzę.-Mówiąc to oblizał się, a mi zebrało się na wymioty.
Przez chwilę mierzyli się wzrokiem jeden z determinacją, a drugi z rozbawieniem w żółtych oczach. Rozróba wisiała w powietrzu
-Ooookej skoro są już wszyscy może powiesz nam Kelsi, po co nas tu ściągnęłaś.-Zaproponowała Ines przerywając ciszę.
-Dobra, ale może najpierw wyjdźmy z korytarza.-Cała piętnastka przeszła do salonu.- No, więc gdy was nie było sprawdziłam to i owo.-Wskoczyła na obrotowe krzesło na kółkach i podjechała na nim do biurka.
-Iii, co w związku z tym?-Spytała zniecierpliwiona Ines.
-W telegraficznym skrócie…Już wiem gdzie nowa Dark Nebula ma swoją bazę.  


Ines: Rozdział 71 za nami. Dzisiaj to ja poprowadzę podsumowanie ponieważ miłosiernie nam panująca.
Ja: *leży na łóżku z twarzą wciśnięta w poduszkę* Jestem do niczego! Nie umiem wczuć się odpowiednio w charaktery męskich postaci! Hyoma wyszedł na bezradną ofiarę, a reszta za bardzo się cieszy!!!! Tylko ten psychopata mi się jako tako udał.
Kyoya: Przesadzasz, cieszą się bo spotkali starą przyjaciółkę..., a Hyoma jest ofiarą i nic na to nie poradzisz.
Kelly: Spaaaaaaaaaaaaaaaaadł śnieggggggggggggggg!!!!!!!!!!!!!!!!!*wybiega z pokoju ciągnąc za sobą Ryuge *
Ja: JESTEM DO NICZEGO!!!!
Kyoya: Nie jesteś.
Ja: i mam małe cycki.
Kyoya: Znowu zaczynasz?
Ja: Tak.
Ines: Mniej więcej to... A wiec przechodząc do meritum bardzo się cieszymy, że do naszego grona doszło dwóch nowych bleyderów. Pragnę gorąco powitać  Carii Desaur i nowego Anonimka. Co do historii mam teraz pod sobą 14 ludzi których użyje w odpowiedni sposób jak tylko ustawie ich do pionu.
To tyle z podsumowania.
Ja się z wami żegnam.
Do następnego posta.
Ines