„Kelly mnie rozwala, a zwłaszcza jej teksty”,
„Kelly działa sama i prawidłowo. Nie potrzebuje pomocy Mafoki. Jak ktoś jej
wejdzie w drogę to dostanie z pazura.”
Ech. Westchnęłam zamykając laptop. Kelly.
Szkoda, że nią nie jestem.
-Kelly to ty, jaką chciałabyś być.- Powiedziała
mi kiedyś moja najlepsza przyjaciółka. Właśnie chciałabym nią być, ale nie
jestem i nigdy nie będę.
-Tak użalaj się nad sobą dłużej to na
pewno ci pomorze.-Wyszłam z pokoju i stanęłam przed lustrem. Spojrzałam na
postać stojącą przede mną. Brunetka z piórkowatymi włosami spiętymi w
niedbałego koka. Dosyć szczupła średniego wzrostu. Ubrała się w szarą bluzę i
krótkie dżinsowe spodenki, ponieważ jest debilką i pomimo to, że dochodzi 12 i
powinna się położyć szlaja się po domu pisząc bloga.
Dalsze upodlanie mojego lustrzanego
odbicia przerwało mi ujadanie mojego psa. Nie myśląc dużo chwyciłam latarkę i
poszłam zobaczyć, co się dzieje. Pies stał za ogrodzeniem i szczekał tak jakby
go ktoś ze skóry obdzierał. Otworzyłam furtkę w celu wpuszczeniu go na
podwórko. Jednak Misiek mój kochany pies zamiast wejść na podwórko popatrzył na
mnie „zadowolony” i pobiegł do lasu, który rośnie dosłownie po drugiej stronie
ulicy.
-Głupi pies-burknęłam i pobiegłam za
nim.
-Polazłaś do lasu w nocy. Z latarką.
Brawo! Jeszcze zacznij zbierać kartki!-Darł się mój instynkt samozachowawczy,
ale zignorowałam go widząc jak sylwetka mojego psa powoli znika pomiędzy
drzewami. Przyspieszyłam kroku i zanim się obejrzałam biegłam. O tak boskie
uczucie. Tylko ja, wiatr, prędkość, ciemność i i i i ten smok? SMOK!!!!
-Aaaaaaaa!!!-Zdążyłam wrzasnąć zanim
ta bestia rodem z piekła uderzyła we mnie.
Upadłam na ziemie tracąc równowagę i
przytomność.
-Jak myślisz żyje?- Spytał głos z
gęstej ciemności, w której pływałam.
-Nie wiem.- Odpowiedział jej inny
brzmiał trochę wyraźniej tak jakby był bliżej mnie. Nagle poczułam, że ktoś
łapie mnie za ramię i gwałtownie potrząsa krzycząc mi prosto do ucha:
-HEJ!!! SŁYSZYSZ MNIE!!!- Otworzyłam
oczy i zaczęłam wrzeszczeć i młócić powietrze rękami i nogami.
Ja wam dam panikarę. Ciekawe, jakie
wy byście były spokojne po takiej pobudce i zobaczeniu z bliska takiego
zakazanego ryja z jakąś dziwna naroślą na czole.
Chłopak stracił równowagę i poleciał
do tyłu.
-Żyje zadowolona?-Warknął do (chyba)
dziewczyny stojącej obok mnie podnosząc się z ziemi.
-Twój głos obudziłby nawet umarłego.-Zaśmiała
się.-Skoro, żyjesz to może powiesz nam, co tutaj robisz.- Chamskie „siedzę nie
widać” cisnęło mi się na usta, ale byłam zbyt spanikowana, żeby cokolwiek
powiedzieć.-Ryuga weź ty z nią pogadaj ty masz lepsze podejście do dzieci.
-R….r……r…….-zdołałam wykrztusić a
potem tylko poruszałam ustami jak ryba wyjęta z wody.
-Ryuga ona się chyba krztusi. Zrób
coś.-Powiedziała spanikowana dziewczyna.
-Ryuga Kishatu TEN Ryuga Kishatu?- Wreszcie
wykrztusiłam to z siebie zapalając latarkę i świecąc po twarzach
-Ja innego nie znam.- Dziewczyna
wyszczerzyła zęby w uśmiechu.-Słyszysz masz fankę.
-Tak Kelly.- Kelly? Moja Kelly?- Skacze
z radości.-Odpowiedział chłopak gdzieś oddali. – Jak już odzyskała głos to może
spytasz ją, kim jest i co do jasnej cholery tutaj robi.
-Właśnie mogłabyś?- Spytała Kelly postać,
którą stworzyłam rozmawia ze mną.
-Jestem Hania pisze bloga o beyblade
w tym o tobie i Ryudze i znalazłam się tutaj, bo goniłam mojego psa.
-Goniłaś psa przez 8 kilometrów, bo
tyle dzieli nas od najbliższego zabudowania?- Spytał Ryuga unosząc w grymasie
zdziwienia jedną brew.
-Na to wygląda.-Odparłam nie więżąc w
to, co robię.
-Ha! I ja mam ci w to uwierzyć!-Zaśmiał
się.
On zarzuca mi kłamstwo. Ta zniewaga krwi
wymaga.
-O nie! Hanka siadaj na dupie i nawet nie
drgnij!-Po raz kolejny zignorowałam mój instynkt samozachowawczy.
-Nie wiesz mi, jeśli nie chcesz, ale
kiedy ja mówię, że goniłam mojego psa to znaczy, że goniłam mojego pi*eprzonego
psa i żaden idiota w koronie nie będzie zarzucał, że kłamie.-Powiedziałam
posyłając mu najbardziej mordercze spojrzenie, na jakie było mnie stać.
Stałam tak nie wierząc w to, co
właśnie robię czekając na ruch przeciwnika. A przeciwnik, jako, że był to Ryuga
(TEN Ryuga) musiał zrobić coś, czego się najmniej spodziewałam.
Wybuchł śmiechem. Psychodelicznym
śmiechem człowieka, który uciekł z zakładu psychiatrycznego.
Zdziwiona i lekko wystraszona cofnęłam
się o krok trafiając w pień drzewa. Co innego słyszeć ten śmiech płynący z
głośników komputera, a co innego słyszeć go na żywo w dodatku tak blisko
siebie.
-Zobaczymy, jaka jesteś wytrzymała
jutro rano.-Chłopak zniknął w lesie, a razem z nim zniknęła Kelly.
O co chodzi? Co się tutaj dzieje?
Osunęłam się na ziemie. Nie jestem
pewna, ale to brzmiało jak zapowiedź pojedynku. Czy ja przed chwilą (nazywając
go idiotą w koronie) wyzwałam Ryuge na pojedynek?
Ryuge = L-Drago.
Pięknie, cudnie, wspaniale. Jakby
ktoś jeszcze się nie zorientował to łaskawie informuje, iż JESTEM W CIEMNEJ DUPIE I NA 100 PROCENT NIE WYJDĘ Z TEGO ŻYWA!!!
A tak właściwie to jak ja chcę
walczyć? Nie mam bey'a. Może po prostu podniosę gardę i będę liczyć, że mi odpuści,
bo będzie myślał, że wiem, co robię. Tak wmawiaj sobie.
Ziewnęłam przeciągle.-Jak zwykle mój
organizm ma w dupie, że się denerwuje.
W sumie odejść z tego świata z ręki
najlepszego bleydera na świecie mogło być gorzej.- Z tą myślą zasnęłam, bo nic
lepszego mi nie pozostało. Obudził mnie ból w okolicy żeber. Gwałtownie
otworzyłam oczy i podskoczyłam na miejscu uderzając głową w gałąź.
-Ałłłł- jęknęłam pocierając obolałą
głowę.
-Nie obijaj się tak, bo jeszcze sobie
coś zrobisz.-Usłyszałam wesoły głos Kelly. Rozejrzałam się próbując sobie przypomnieć,
jakim sposobem znalazłam się w środku lasu. Po krótkiej chwili wróciły do mnie
wspomnienia wczorajszej nocy. Spojrzałam na dziewczynę stojącą nade mną. Tak
jak myślałam. Szczerzyła się od ucha do ucha.- Po kiego grzyba dałam jej taką
pogodną osobowość(z elementami zimnej suki oczywiście). W rękach trzymała patyk. Jakoś tak
podświadomie połączyłam ból w żebrach z Kelly i spytałam:
-Dlaczego mnie uderzyłaś?
-Nie uderzyłam tylko dźgnęłam i nie
bądź taka delikatna.-Odparła.
-Ale, po co?-Ponowiłam pytanie
przecierając oczy.
-Po, co? Bo wstałam pierwsza, a ten,
co wstaje pierwszy budzi resztę, a teraz cicho.-Powiedziała. Jej patyk gdzieś
zniknął teraz w rękach trzymała wiaderko. Wskazała na śpiącego jeszcze Ryuge, a
w jej oczach błysnęły wesołe ogniki. Ostrożnie na paluszkach zakradła się do
Ryugi i z głośnym okrzykiem "Pora wstawać śpiochu" wylała na niego
całe wiaderko wody. Chłopak poderwał się nagle i mogłabym przysiąc, że przez
chwile unosił się nad ziemią.
-Hahaha to mi się nigdy nie znudzi.-Śmiała
się Kelly.
Dyplomatycznie by było gdybym
powstrzymała się od wybuchu śmiechem, ale kto powiedział, że potrafię nad sobą
panować. Śmiałam się razem z Kelly z obrażonego Ryugi i ze śmiechu niebieskowłosej.
Mina mi trochę z rzedła, kiedy
zobaczyłam jak Ryuga zdejmuje mokrą bluzkę. Powiem tak ma się, czym pochwalić.
Lekko zmieszana odwróciłam wzrok i zajęłam się sobą. Spałam w spiętych włosach,
co znaczy mniej więcej tyle, że jak ją rozepnę to będę wyglądać gorzej niż
Tsubasa pod koniec jego pierwszej walki z Ryugą. Cholernie chciało mi się pić
jak zwykle, kiedy się obudzę. Na moje nieszczęście przy sobie miałam tylko tą
głupią latarkę.
-Grrrrryyy.-Warknęłam zdenerwowana
tym wszystkim.
-Łap.-Usłyszałam, odwróciłam się w stronę,
z której dobiegał głos i dostałam czymś w twarz. Złapałam się za nos, a z oczu
płynęły mi łzy.
-No miałaś złapać.-Powiedziała Kelly.
Puściłam nos i zamrugałam szybko, żeby pozbyć się łez. Podniosłam bidon, którym
oberwałam. Przez chwilę zastanawiałam się czy oddać Kelly, ale ostatecznie postanowiłam
się napić. Zastanawiało mnie, dlaczego są dla mnie tacy "mili" w sensie,
czemu mnie tu nie zostawili, czemu jeszcze żyje, wiem, że Ryuga nie jest zły,
ale jednak. Pewnie mają mnie za jakąś agentkę WBBA, albo inne gówno.
Z moich rozmyślań wyrwał mnie upadający
obok mnie plecak.
-Zbieraj się.- Powiedział Ryuga
stając nade mną gotowy do drogi Bóg wie gdzie.-Sprawdzimy czy jesteś taka
wytrzymała jak mówiłaś.- Mamo, czyli nie chce ze mną walczyć. Jej!!! Wstałam
ziemi i otrzepałam się z różnych farfocli, które poprzyczepiały się do mnie
przez noc.
-Plecak.-Przypomniał chłopak z
wrednym uśmiechem.
-Plecak, srecak- burknęłam podnosząc bagaż
z ziemi i posyłając Ryudze nienawistne spojrzenie. Szliśmy piaszczystą drogą,
która nagle pojawiła się w środku lasu.
Kelly szła obok mnie, co trochę
podskakując i nucąc pod nosem jakąś piosenkę, z której rozpoznałam tylko trzy
słowa powtarzające się w kółko "following the lider". Przestałam na
chwilę patrzeć pod nogi i spojrzałam na Ryuge. Jego płaszcz powiewał
majestatycznie niczym peleryna super bohatera. Ma ten widok przypomniało mi się,
co kiedyś powiedziała Zuza: "Ciekawe jak Kelly wytrzymuje ciągłe patrzenie
na Ryuge w tej jego powiewającej pelerynce" uśmiechnęłam się pod nosem.
-Kelly wiesz, dokąd idziemy?
-Nie.- Odpowiedziała bez chwili
zastanowienia.
-I nie przeszkadza ci to?-Drążyłam
temat.
-Ani trochę. Ufam Ryudze do tego
stopnia, że gdyby powiedział, iż na dachu WBBA wylądował latający spodek poleciałabym
do domu po dezintegrator.-Acha. Fajnie. I jak ja mam się dowiedzieć, dokąd
idziemy i w jakiej serii beyblade aktualnie jestem? Hanka przecież oglądałaś
wszystkie serie skoro niema z nami Kenty ani, żadnego syfu z Dark Nebuli to
musimy byś gdzieś w Metal Masters. Tylko gdzie?
-Spotkaliście ostatnio kogoś w tym
lesie?
-Tak myślałam. Hyomy szukasz. Ryuga
szykuj kasę! Wygrałam!-Zawołała. „Hyoma”, czyli idziemy szukać Tsubasy.
Chwila spotkam Tsubase TEGO Tsubase. Z radości przyspieszyłam kroku i zrównałam się z Ryugą.
-Powiedz daleko jeszcze?-Zagaiłam jak
Osioł ze Shreka.
-Zależy, dokąd.-Odparł nie zwracając
na mnie zbytniej uwagi.
-Do celu.- Odparłam radośnie ten
dzień nie mógłby być lepszy spotkałam Ryuge i żyje, za jakiś czas spotkam
Tsubase i zobaczę jedno we słynnych wejść Ryugi w full HD i trójmiarze brakuje
tylko Kyoy, ale spotkanie go przeze mnie jest niemożliwe. Po tym jak drużyna
Wild Fand (przez obsesję kapitana) odpadła z zawodów zawodnicy pewnie wrócili
do Afryki.
Nagle przed moją twarzą pojawiła się
czyjaś dłoń. Odchyliłam głowę, a zachowanie równowagi w tym przypadku wymagało
ode mnie zatrzymania się.
-No wreszcie wróciłaś.- Powiedziała
Kelly.-Często zdarzają ci się takie zawiasy systemu?
-Co? Tak. Dosyć często szczególnie w
szkole.
-Fascynujące, możemy iść dalej?-Ryudze
chyba po trochu puszczały nerwy.
-Przepraszam.-Powiedziałam na powrót
idąc dosyć szybkim marszem. Nie chciałam, żeby człowiek, którego podziwiałam
uważał mnie za kulę u nogi. Szliśmy szybkim tempem. Pod wieczór wyszliśmy na
sporą górę, z której rozciągał się widok na las.
Znam ten krajobraz to należy do
Juliana i jego rodzinki. Za chwilę powinno...
W środku lasu wybuchło ciemno
fioletowe coś, co śmiało, jako świr na punkcie beyblade określiłabym mianem
mrocznej mocy. Spojrzałam na Ryugę. Na jego twarzy malował się uśmiech taki
cholernie zaraźliwy.
-Więc to tak…Idziemy-rzucił do nas i
zaczął suwać się z w dół urwiska.
-Ja tędy nie zejdę- pomyślałam
podchodząc do krawędzi urwiska i patrząc w dół to była prawie całkowicie
pionowa ściana, na której jakimś cudem wyrósł las małych iglastych drzewek.
Kalecząc sobie ręce i nogi igłami ostatecznie udało mi się zejść/zjechać na
dół. Ryuga się zatrzymał, a ja razem z nim jednak Kelly pociągnęła mnie za rękę
i powiedziała:
-Choć zajmiemy sobie miejsca w pierwszym
rzędzie.-Zostawiłam plecak przy plecaku Kelly i razem skradałyśmy się brzegiem
lasu. Miałam gdzieś, że bolą mnie wszystkie mięśnie za chwile miałam być
świadkiem jednego z wielkich wejść Ryugi. Kelly idąca przede mną ruchem ręki kazała mi
się zatrzymać, a potem zniżyć do parteru i powoli podejść do niej. Siedząc
dosłownie w krzakach widziałam wszystko. Tsubasa właśnie w swoim wnętrzu
walczył z mroczną mocą. Sam śmiech Ryugi mnie zaniepokoił, a co dopiero to!?
Odwróciłam wzrok, żeby nie patrzeć na te męki postaci, którą tak lubię. Traw
chciał, że spojrzałam na Kelly. Była wściekła. Nie poruszyła nie chcąc zdradzić
naszego położenia, ale ja czułam to, co ona. Nienawiść i rosnący gniew na to cholerstwo,
które zawładnęło już drugim z jej przyjaciół. Potrzęsłam głową wyrywając się z
tego dziwnego transu czytania w myślach i ponownie patrzyłam na scenę walki.
Właśnie w tym momencie nocne niebo przeciął piorun i naszym oczom ukazał się
Ryuga.
-Jakie to żałosne.- Powiedział,
chociaż dla mnie mógł powiedzieć cokolwiek nawet „jestem tęczowym kucykiem”, a
i tak uważałabym, że jest teraz ucieleśnieniem potęgi, epickości, mocy, siły
itd. Smoczy Cesarz szedł w towarzystwie spadających z nieba meteorytów, które
świszczały w powietrzu.-Te tanie sztuczki nazywasz mroczna mocą? Nie
rozśmieszaj mnie!!!- Nagle z nieba spadł L-Drago uderzył w ziemie, po czym słup
ognia rozświetlił wszystko wokół oślepiając mnie przy okazji.
CHhhhhhhhhrrrrrrrry GRUCH JEB
TRACH!!!
-Gdzie ja jestem!?-Rozejrzałam się. Z
powrotem siedziałam w moim zagraconym pokoju.
-Musiałam zasnąć podczas pisania i
spaść z krzesła.- Wytłumaczyłam sobie.- No nic. Fajnie było przynajmniej mieć
taki sen...
Tada! takie oderwanie od głównej fabuły. Wiem, że czekacie na rozdział, ale teraz przed sobą mamy coś naprawdę poważnego i opisanie tego wymaga ode mnie sporej dokładności na którą nie będzie mnie stać prawdopodobnie, aż do ferii więc nie zdziwcie się jeśli na blogu nie będą pojawiać się rozdziały.
No to ja się z wami żegnam.
Do następnego posta.
Hania.