środa, 29 kwietnia 2015

Rozdział 47

 Perspektywa Hikaru


Cicho i ciemno. Ciemno i cicho. Jakbym nagle ogłuchła i oślepła.
-Tom jesteś tu?-spytałam. Na szczęście z głosem już wszystko w porządku.
-A gdzie miałbym być?-odparł.
-Wiesz chciałam się tylko upewnić. Siedzisz tak cicho jakby cie tu wcale nie było.
-A co innego miałbym robić?-zapytał, a ja nie znalazłam żadnej sensownej odpowiedzi więc ponownie w około mnie zapanowała cisza i ciemność.
Po dłuższej chwili Tom po raz pierwszy odkąd tu z nim siedzę sam zaczął rozmowę. Tylko szkoda, że na taki temat.
-Kim jest Ryuga?-spytał prosto z mostu tak jakby trzymał w sobie to pytanie bardzo długo i chciał się go jak najszybciej pozbyć z głowy.
-Po co ci to?-burknęłam podkurczając nogi i chowając nos między kolanami.
-Po nic. Tak po prostu chciałbym wiedzieć kim jest człowiek za którego miałaś mnie uważać.-odparł.
-To nie człowiek. To potwór.-odpowiedziałam beznamiętnie.
-Co zrobił?
-Skrzywdził moich przyjaciół i mnie.-zapadła cisza.
-Przepraszam-powiedział chłopak, a po chwili dodał- za to, że cie o to spytałem.
-Spokojnie to nie twoja wina. Nie miałeś na to wszystko wpływu.
-Próbował to jakoś naprawić?-drążył temat którego o dziwo nie miałam serca uciąć.
-Nie wiem co chciał tym osiągnąć, ale zrobi kilka dobrych rzeczy, ale mimo to bardzo trudno jest wymazać z pamięci obraz potwora który chce cię zniszczyć.
-Czyli już nic nie może zrobić, żebyś mu wybaczyła.-bardziej stwierdził niż zapytał.
-Nie, może bo nie żyje.
-Cieszy cie to?-to było pytanie i to bardzo nie pewne. Tak jakby za chwile miał powiedzieć, że już nie chcę usłyszeć odpowiedzi i żebym o tym zapomniała.
-Nie. A powinnam?
-Skoro to potwór.-stwierdził Tom.
-Nie.-pokręciłam głową- Może jestem dziwna, ale nawet przez nie cieszyłam się z jego śmierci.
-Naprawdę?
-No tak. Może bym się ucieszyła gdyby coś się zmieniło, ale nie zmieniło się nic. Nadal nie gram w beyblade i nadal panicznie się go boje.
-Agggrrrraaa!-mniej więcej taki dźwięk wydał z siebie chłopak.
-Tom co się dzieje?-spytałam zaniepokojona.-Tom!- żadnej odpowiedzi. Ruszyłam na czworaka w stronę z której jeszcze przed chwilą dobiegał głos chłopaka. Po chwili która zdawała się być wiecznością moje palce napotkały jego ciało. Wszystkie jego mięśnie były napięte, a jego ciałem wstrząsały jakieś dziwne spazmy. Powoli wpadałam w panikę, a miałam do tego perę powodów. Po pierwsze nie widziałam, a jeśli się zranił, albo coś w tym stylu. Po drugie nie znałam go, może na coś chorował, może musiał przyjmować jakieś leki.
Chłopak wierzgnął mocno i uderzył w ziemię. Wzdrygnęłam się słysząc głuche uderzenie i w przypływie geniuszu położyłam jego głowę na swoich udach i delikatnie przytrzymałam, żeby nie spadł. Teraz przynajmniej nic sobie nie zrobi w głowę Przypomniało mi się jak tata kiedyś opowiadał, że uratował tak kobietę która dostała ataku padaczki. (Później się okazało, że to moja mama.) Uśmiechnęłam się pod nosem na to wspomnienie na chwilkę zapominając o beznadziejnej sytuacji w jakiej się teraz znajdujemy.
 Tak MY. Zaczęło mi zależeć na moim kumplu z celi. Dotknęłam ręką jego czoła. Było gorące.
-Cholera-zaklęłam pod nosem. Tom z nieznanych mi przyczyn dostał gorączki. Przesuwając ręką na chybił trafił po podłodze znalazłam butelkę z wodą. Drżącymi rękami odkręciłam wodę i zmoczyłam rękaw bluzy robiąc z niego prowizoryczny zimny okład przyłożyłam do czoła chłopaka.
-Nie bój się.-powiedziałam łagodnie gdy chłopak zadrżał czując coś zimnego na swojej skórze.-To tylko ja Hikaru.
-Hi..hi..karu.-chłopak ledwo wykrztusił moje imię. Musiał bardzo cierpieć-Prze..pra...szam.




Tym czasem gdzieś w siedzibie Dark Nebuli.




Doji siedział w obrotowym fotelu i uważnie przyglądał się obrazowi na ekranie. Tak samo jak jego ojciec całą organizacją sterował ze swojego biura przy pomocy komputera. Właśnie przyszło mu do głowy, żeby sprawdzić co się dzieje u jego ulubionych więźniów. Ciemny ekran przypomniał mu o pewnych zajściach które miały miejsce kilka dni temu.
-Włącz noktowizor w kamerze 12b.
-Tak jest mesie.-odpowiedział komputer. Na ekranie pojawił się zielonkawy obraz. Dwie postacie siedziały po przeciwległych stronach ich celi.
-"Kim jest Ryuga?"-Doji usłyszał to pytanie z ust człowieka którego ono dotyczyło.
-Hym.-zamyślił się mężczyzna przysłuchując się rozmowie Hikaru i Ryugi-W co ty pogrywasz Ryuga? Co siedzi w twojej głowie?-zadawał pytania ekranowi komputera.
-"To nie człowiek to potwór"-powiedziała Hikaru.
-Co ty na to Ryuga? Nazwała cie potworem. Puścisz jej to płazem?-Doji śmiał się w głos.-Co zrobisz Ryuga?-przestał się śmiać i patrzył zafascynowany w twarz młodego chłopaka. Malowała się na niej złość, ale nie jakaś zwykła. Miało się wrażenie, że chłopak zaraz dosłownie wybuchnie. Zaciskał nerwowo pięści. Jednak powstrzymał się przed uderzeniem w cokolwiek tak jakby nie chciał się zdradzić. Spokojnym głosem zapytał:
-"Co zrobił?"
-Ojj Ryuga. Naprawdę chcesz się dowiedzieć? Zniszczyłeś ją. Chcesz usłyszeć to z jej własnych ust? Jesteś, aż tak strasznym potworem?
-Mesie samolot właśnie wylądował.-odezwał się komputer.
-Doskonale.-powiedział Doji odrywając się na chwilę od ekranu komputera i ponosząc nową doniczkę z kaktusem która stała na biurku i raniąc swój palec jak to miał w zwyczaju-Przekaż Celest, żeby przygotowała wszystko do tego eksperymentu o którym ostatnio rozmawialiśmy.
-Tak jest Mesie.
-"Czyli już nic nie może zrobić, żebyś mu wybaczyła."- rozmowa dwójki więźniów na nowo go pochłonęła.
-Wybaczyła!?-zaśmiał się-Czegoś takiego nie da się wybaczyć.-w rogu ekranu pojawiła się mała ikonka informująca, że ktoś chce czegoś od dowódcy tego całego syfu znanego szerszemu gronu jako Dark Nebula.
-Wszystko gotowe.-powiedziała kobieta w białym kilcie z ciemno brązowymi włosami związanym w niedbałego koka.-Możemy zaczynać.- powiedziała z nutką czegoś co nazwała bym dziecinną niecierpliwością.
-W takim razie zaczynajcie.-kobieta z radością skinęła głową i powiedziała:
-Podłączcie serce-wielkie metalowe ramię przeniosło metalową kule wielkości zaciśniętej pięści dorosłego mężczyzny i umieściło ją w korpusie robota.
-Kontakt.-powiedział jeden z naukowców którzy znajdowali się w laboratorium.
-"Agggrrrraaa!"
-Już zaczęło działać. Ha ha. Cierp Ryuga! Cierp! Zasłużyłeś na to! Za to co zrobiłeś mojemu ojcu! Cierp! Ha ha.- Doji krzyczał i śmiał się w głos obracając w fotelu.
 Spojrzał na ekran chcąc jeszcze raz zobaczyć jak człowiek nie człowiek potwór którego tak nienawidzi cierpi z jego winy. Jednak zamiast zobaczyć to co chciał jego oczom ukazała się scena jakiej się nie spodziewał. Hikaru troskliwie zajmowała się tym tym tym potworem tą kreaturą z głębin piekła. Na ten widok pomiędzy brwiami Doji'ego pojawiła się zmarszczka która po chwili się wygładziła.
-Gdyby tylko ona wiedziała kim jesteś.-westchnął- Gdyby tylko wiedziała.-westchnął jeszcze raz i powiedział-Połącz mnie z Celest.
-Już łącze.-odpowiedział komputer i na jego ekranie pojawił się obraz laboratorium przez które przeszedł huragan.
-Celest. Celest co się tam stało?-dziewczyna podbiegła do komunikatora który znajdował się w się w ścianie laboratorium. Jej włosy już nie były spięte tylko rozwalone w brązową burze opadającą nierówno na jej ramiona. Kilt który nosiła był lekko nadpalony, a okulary ochronne pękły całkowicie zasłoniły lewe oko pani szalony naukowiec.
-Obiekt wymknął się z pod kontroli usieliśmy go odciąć. Serce nie jest wystarczająco stabilne musimy przeprowadzić więcej testów przed następną próbą.
-Cholera.-zaklął pod nosem. -Dobrze opatrzcie rannych i umieśćcie serce w cylindrze energetycznym.-Doji rozłączył się i po raz ostatni spojrzał na obraz z kamery
12b.
-Punkt dla ciebie Ryuga.-powiedział spokojnie i uśmiechnął się pod nosem.-Ale to jeszcze nie koniec.



Rozdział 48 za nami. Tym czasem w Dark Nebuli dzieją się różne złe rzeczy. Wychodzi na to, że Doji i Celest nie odkryli wszystkich kart, a dziewczyny są w rozsypce. Nie ciekawie to wszystko wygląda. Teraz od jutra zaczyna mi się wolne mam dobry humor i chce się nim z wami podzielić i właśnie dlatego wstawiam  rozdział dzisiaj, a nie w piątek tak jak zwykle.
Dobra a teraz pytania do was bo  wy się na tym wszystkim znacie lepiej niż ja.
Do czego są te okejki i czy to ma jakiś związek z ludźmi którzy to czytają, a jeśli tak to czemu do czytania moich wpisów przyznają się tylko 1, 2,3,4, 5 pięć osób a tego tutaj jest 9?

Dalej czy przeszkadzało gdybym od czasu do czasu wrzucała takie One shot'y nie związane z fabułą (kiedy pisze coś innego niż kolejne rozdziały wpadają mi do głowy różne ciekawe pomysły na dalszą fabułę)? Jeśli nie to może macie jakieś życzenia. Jestem otwarta na propozycje tylko na maila proszę nie chce spoilerować innym czytelnikom. Oto mój mail hania609@gmail.com 
To chyba wszystko więc ja się z wami żegnam. Do następnego posta.
Hania.





piątek, 24 kwietnia 2015

Rozdział 46

Perspektywa Kelly


-Jak się masz Mary?- chłopak rozsiadł się wygodnie w fotelu.
-A...a...Alex?- wyjąkała nerwuska.
-No jak nie ja to kto?-zaśmiał się szyderczo po raz kolejny.
-Co oni ci zrobili? Ty nie jesteś taki.
-Co ONI mi zrobili!? To jaki teraz jestem to tylko i wyłącznie twoja wina. Jeden atak.-zaśmiał się pod nosem- Jeden. Wystarczył do zabicia twojego przyjaciela. Rozumiesz? Alex nie żyje. Zabiłaś go- nie miałam pojęcia o czym ten sukinkot mówił, ale najwyraźniej działało na Mary. Była blada. Po policzkach spływały jej łzy, a pod nosem powtarzała jedno słowo: "Przepraszam".
Zacisnęłam zęby.
Nie jestem aniołem. Zdecydowanie bliżej mi do tytułu szui. Jestem wredna, opryskliwa i jeden błąd potrafię wypominać przez całe życie.
Nie jestem aniołem, ale nikomu nie pozwolę się znęcać nad ludźmi którzy są po mojej stronie.
-Hej!!! Dwulicowa szujo!!!-wrzasnęłam- Chodź tutaj i walcz!
-A jak nie to co?- chłopak mówił do mnie, ale nadal patrzył oskarżycielsko na Mary.
Coś mi nie idzie przeszkadzanie mu.
Za nim zdążyłam wymyślić jakąś sensowną odpowiedź chłopak zaśmiał się i powiedział:
-Daruj sobie groźne miny i tak nic ci nie dadzą. Tylko marnujesz wasz cenny czas.-chłopak patrzył teraz na mnie. Mary ma czas, żeby się ogarnąć.
-Nasz cenny czas?-powtórzyłam ze zdziwieniem.
-Tak. Wasz.-chłopak pochylił się w fotelu w naszą stronę-Za dokładnie-spojrzał na zegarek-10 minut wszystko co widzicie wyleci w powietrze możecie uciekać teraz albo zaryzykować życie i dowiedzieć się czegoś o adaptacji drugiego stopnia.- więc tak nazywają to gówno przez które trzymają tu Ryuge.
Jeśli dowiem się czegoś więcej o tym całym syfie to możliwe, że łatwiej to powstrzymam, (zakładając oczywiście, że powie prawdę) ale z drugiej strony jeżeli stracę za dużo czasu na słuchanie Alex'a to ta bomba czy inne cholerstwo które tu zamontowali rozerwie mnie na strzępy.
-No to jak?-spytał Alex.
-Streszczaj się.-warknęłam.
-No nie wiem. Nie jesteś zbyt miła.-spokojnie Kelly. Tylko spokojnie. Jemu zależy na tym by wyprowadzić cie z równowagi. Nie daj mu tej satysfakcji. Przywołałam mój najbardziej wredny, jadowity uśmiech zarezerwowany dla ludzi których szczerze i z całego serca nienawidzę i powiedziałam:
-Przepraszam bardzo, ale czas mnie nagli czy mógłbyś łaskawie się pospieszyć.
-Troszkę lepiej, a więc jeszcze chwile temu miałyście okazję podziwiać efekt końcowy pomyślnie przeprowadzonej adaptacji drugiego stopnia o średnim zaawansowaniu kontroli umysłowej.- chłopak zwracał się do nas wszystkich chodziarz jak na mój gust tylko ja tam byłam w pełni przytomna.
-A mógłbyś dokładniej?-spytałam z tym samym uśmiechem przyklejonym do ust.
-Skoro tak ładnie prosisz.-usiadł wygodnie w fotelu i złączył czubki palców-Adaptacja drugiego stopnia stuprocentowa integracja świadomość człowieka z bey'em jest możliwa tylko wtedy gdy organizm bleydera jest czymś osłabiony. Czymś bardzo potężnym co potrafi zawładnąć umysłem przed procesem adaptacji.
-Mroczna moc.-powiedziałam powoli rozumiejąc o co w tym wszystkim chodzi.
-Dokładnie. -"ucieszył" się Alex.-Jednak nie jesteś taka głupia na jaką wyglądasz.-z mojego gardła kompletnie poza kontrolą wydobyło się ciche burczenie.- Do przeprowadzenia Adaptacji potrzebna jest Mroczna Moc. Bleyderzy i bey'e nią zainfekowani mogą być podani procesowi integracji absolutnej.
-W takim razie po kiego grzyba ci Kyoya i Hikaru oni przecież nigdy nie byli opętani tym gównem?
-Jeszcze. Wystarczy parę odpowiednich bodźców by pobudzić drzemiący w nich potencjał.
-Startujemy.-powiedział ktoś po drugiej stronie ekranu.
-No tyle wam wystarczy. O ile uda wam się nią stamtąd wynieść. Powodzenia i Au Revoir.-ekran zrobił się czarny, a ja nie miałam pojęcia co dalej. To znaczy takie bardziej dalej. Teraz musiałam uciekać. Złapałam Ines i Mary za ręce i dalej biegnę. Nie miałam pojęcia ile czasu straciłam na gadanie z tym sukinkotem, ale miałam wrażenie, że zdecydowanie za dużo i zaraz to ich pie*szone cholerstwo rozerwie mnie na kawałki. Biegłam instynktownie, albo jak kto woli na tak zwanego czuja. Wybiegłyśmy z budynku, ale nawet nie pomyślałam, żeby się zatrzymać biegłam dalej przez noc dopóki nie usłyszałam potwornego huku. Odwróciłam się. Siedziba nowej Dark Nebuli (a właściwie to co z niej zostało) stała w płomieniach.
 Szłyśmy w milczeniu nocą przez pustkowie, a potem las. W momencie wybuchu Ines się otrząsnęła i nie patrzyła już przed siebie tym nieprzytomnym wzrokiem jednak nie kwapiła się by coś powiedzieć, ale Mary serce boli jak się na nią patrzy. Blada, zapłakana, a minę ma taką jakby chciała się pociąć żyletką.
-Kur*a-sapnęłam bo nic bardziej sensownego nie przyszło mi do głowy.
 Udało nam się dostać do miasta, a potem do siedziby WBBA. (Oczywiście uprzednio zdjęłam maskę i rękawiczki nie potrzeba mi teraz policja na karku.)
 Sama nie wiem po co tam polazłam. Może po rzeczy, może dlatego, że nadal chce się trzymać umowy jaką zawarłam z Tsubasą, a może dlatego, że nie mam dokąd pójść...
Gdy tylko przekroczyłyśmy próg przybiegła do nas Madoka.
-Gdzie reszta?-spytała.
-Są z Doji'm. Dwóch zabrał, a jeden sam do niego poszedł.-odparłam.
-Sugerujesz coś? -warknęła Mary patrząc na mnie tak jakby chciała mnie zabić.
-Tak- jadowity uśmiech znowu pojawił się na mojej twarzy-,a mianowicie to, że ten sukinkot to piegowate gówno które miałaś za przyjaciela uważa cie za najgorszego potwora na świecie i przy okazji jest po stronie Doij'ego.
-Zmusili go, żeby to powiedział! On mi wybaczył!
-Na pewno!!! Jakoś nie widziałam lufy pistoletu przy jego skroni! Otwórz wreszcie oczy Mary. Alex jest wrogiem. Jeżeli ty nie zrobisz z nim porządku to ja to zrobię...-poczułam silne uderzenie, a po chwili ból. Z rozciętej wargi pociekła krew.
-Alex nie jest wrogiem, a jeśli z twojej winy spadnie mu chociaż włos z głowy to bez wahania cie zabije.-wysyczała Mary. Wierzchnem dłoni starłam krew której metaliczny smak poczułam w ustach.
-Hah.-zaśmiałam się.- Pierwszy raz dostałam w mordę za powiedzenie prawdy. Dziwne uczucie.-minęłam Mary i poszłam po swoje rzeczy. Zdjęłam resztę kostiumu. Przebrałam się w normalne ciuchy. Spakowałam swoje graty do małego czarnego plecaka. Poprawiłam moje sterczące jak tak jakby nic się nie stało kucyki i wyszłam z WBBA. Dokąd teraz. Nie miałam pojęcia co ze sobą zrobić. Łaziłam bez celu po mieście. Spojrzałam na zegarek w telefonie. Tak jakby wiadomość która jest godzina mogła mi jakoś pomóc.
Druga w nocy
-Ech-westchnęłam. Jeszcze w życiu nie czułam się taka samotna. Nigdy nie szukałam niczyjego towarzystwa. Ogólnie to ludzie mnie denerwują, a teraz chciałbym, żeby ktoś był obok.
Rozejrzałam zastanawiając się gdzie właściwie mnie nogi poniosły. Okazało się, że stoję przed otwartym 24 godziny na dobę fast-foodzie.
Benkeiowi jedzenie pomaga- pomyślałam i weszłam do środka. Uderzyła mnie fala ciepłego powietrza, a moim ciałem wstrząsnął dreszcz. Nawet nie zauważam jak bardzo zmarzłam szlajając się po mieście. Podeszłam do kasy.
-Po proszę-jaka ja jestem grzeczna- dużego cheeseburgera i dużego czekoladowego shake'a.-kasjerka po chwili wydala mi moje zamówienie. Zapłaciłam i usiadłam na wysokim krześle bez oparcia w kolorze oczoj*bnego różu przy stole o równie oczoj*bnym pomarańczowym kolorze.
Cheeseburger okazał się być gigantyczny, a nie duży. Był wielości mojej głowy. W zastanawianiu się jak zabrać się za to bydle przeszkodziły mi śmiechy za moimi plecami.
Odwróciłam się z całej siły starając się nie spaść z tego głupiego krzesełka i zobaczyłam dwie dziewczyny. Nosiły szkolne mundurki. Ciekawe czy wybierają się rano do szkoły. (Jeśli tak to słaby pomysł szlajać się po nocy. ) Kiedy zorientowały się, że na nie patrze uśmiechnęły się promienie i pokazały mi umazany majonezem telefon. Jedna z nich musiała upuść telefon kiedy robiła zdjęcie na Istargama (czy jak to się tam nazywa). Odwróciłam się lekko zmieszana tym, że moja obecność została zauważona.
Przez chwilę zastanawiałam się jak by to było gdybym była normalną nastolatką. Za miast bawić się w ratowanie świata i tłuczenie ludzi którzy mi podpadną chodzić do szkoły jak na człowieka przystało. Ciekawe jak zmienił by się mój charakter gdybym nigdy nie poznała Ryugi lub gdyby Doji nigdy nie dowiedział się o istnieniu mojego przyjaciela.
Otrząsnęłam się z myśli które do niczego nie prowadziły i zajęłam się cheeseburgerem. Zmaltretowanie go zajęło mi dłuższą chwilę. Kiedy mi się to udało byłam cała wysmarowana keczupem i majonezem. Małe dziecko nie umie jeść jak człowiek i się ubludzilo.
 Poszłam do łazienki i spojrzałam lustro.
Niezbyt miły widok.
Podkrążone oczy, blada skóra nie licząc wiecznie zaczerwienionych policzków, potargane włosy związane w niedbałe kucyki. Ech szkoda gadać.
Umyłam twarz trochę pomogło chociaż nie za dużo. Wyszłam z łazienki i z całego fast-food'a.
Szłam chwilę chodnikiem kiedy nagle przypomniało mi się coś nie do końca ważnego, ale opóźniającego mój powrót do mieszkania do zdecydowanie którego nie chciałam wracać. Obróciłam się na pięcie i ruszyłam przed siebie.
 -Mleko się skończyło- tak brzmiała myśl która miała ważny wpływ na moje dalsze losy.




Rozdział 46 za nami. Mam nadzieje, że nie przeszkadza wam taka ilość (ocenzurowanych) przekleństw w tym rozdziale. Po prostu Kelly nie za bardzo dopisał humorek (ciekawe dla czego) i tak jakoś wyszło. A tak z innej beczki pobiliśmy rekord komentarzy pod filmem ponad 40 w takim tempie będę musiała robić specjał z okazji  jakiejś tam liczby szybciej niż zwykle. Ale spokojnie nie musicie się powstrzymywać piszcie ile tylko dusza zapragnie. :D
Dosyć o mnie. Teraz rozdział.
Alex ta.......*Mary patrzy na mnie groźnym wzrokiem, a ja głośno przełykam ślinę* bardzo interesująca postać przekazała naszej nieco dziecinnej bohaterce ważne informacje na temat adaptacji niestety z nieznanych nam  jak dotąd przyczyn musiał gdzieś odlecieć co bardzo zasmuciło Mary.
Dobra dosyć tego dobrego. Ryuga zajmij się Mary bo coś czuje, że jej się nudzi. *Ryudze podoba się najwyraźniej pomysł zajęcia się Mary wiec mam spokój*
No one can stop me, for only I am in control
If you want me you'd better contact my people ** Nucę sobie ciesząc się, że w świecie mojego bloga ja żądze.
Następny rozdział już się pisze więc czekajcie jeżeli nadal wam się one podobają. 
No To ja się zwami żegnam. Do następnego posta.
Hania


*Temposhark - Don't mess with me

piątek, 17 kwietnia 2015

Rozdział 45

Perspektywa Ines

-Dzięki Tsubasa. Już dam sobie radę -powiedziałam wstając z ziemi.
-Na pewno?-spytał, a ja unikając jego wzroku gorliwie pokiwałam głową. Wstydziłam się tego co jeszcze przed chwilą robiłam.
-Nareszcie przyszliście.-na wielkim ekranie pojawiła się kobieta ubrana w biały zakrwawiony kilt.
-Celest.
-Tsubasa!-zawołała kobieta-Jak miło się z tobą wreszcie zobaczyć! Tęskniłeś za mną?
-Nie specjalnie.
-Ty nie dobry potrafisz ranić słowem.-powiedziała "zrozpaczonym" głosem.
-Co zrobiłaś Foxi?-wtrąciłam się do rozmowy.
- Poprawiłam.-odparła z jadowitym uśmiechem- Z wielką dumą zapraszam was na prezentacje mojego najnowszego wynalazku!
Z "łóżka" na którym jeszcze przed chwilą leżała Foxi wysunęła się szklana kopuła w środku której wirował bey.
-Co to ma być?-wnerwiłam się.
-Nowa ulepszona Dark Virgo.-kobieta z ekranu wręcz promieniała dumą.
Na dźwięk swojej nazwy bey w kopule rozbłysnął ciemno fioletowym światłem, a kopuła która go osłaniała rozpadła się na kawałki.
-Czyż nie jest przepiękna?-spytała kobieta z ekranu.
Bey zeskoczył ze stołu bez niczyjego rozkazu. Tsubasa załadował kuczer, ale gdy tylko z kuczera wydobył się charakterystyczny trzask sygnalizujący, że bey jest na właściwym miejscu Dark Virgo wytworzyła falę która pchnęła mnie i Tsubase na oddaloną o dobre 5 metrów ścianę. Uderzenie wyparło mi z płuc całe powietrze. Upadłam na podłogę i rozpaczliwie próbowałam przywrócić mojemu oddechowi normalny rytm. Niestety nie do zniesienia ból wychodzący z moich pleców i powoli rozchodzący się na całe ciało niezbyt pomagał. Leżałam na ziemi i obserwowałam rozwój wydarzeń na które nie mogłam w żaden sposób wpłynąć.
Tsubasa wystrzelił Eagle. Jednak zanim zdążył wykonać jakikolwiek atak jego bey został schwytany w metalową kulę która została przeniesiona poza moje pole widzenia.
-Dziękuję.-powiedziała nieco dziecinnym głosem i zaśmiała się. -Tsubasa ty zawsze byłeś taki skory do współpracy ze mną. Wielka szkoda, że teraz już nie chcesz.
W momencie gdy kobieta jeszcze mówiła z bey'a Foxi wydobyła się aura. Stworzona z ciemno-fioletowego światła postać kobiety która ku mojemu przerażeniu okazała moją zmarłą przyjaciółką. Na początku nie mogłam w to uwierzyć. Wpatrywałam się w nią z mieszaniną przerażenia i dziwnego uczucia którego nie potrafiłam nazwać. Natomiast świecąca postać Foxi tak ogromna, że Tsubasa wyglądał jak lalka patrzyła na niego z zaciekawieniem. Schyliła się i przekręciła głowę lekko w lewo tak jakby chciała się mu lepiej przyjrzeć. Tsubasa nawet nie drgnął. Serce biło tak szybko, że bałam się czy moje żebra wyjdą z tego cało. Czułam jak adrenalina płynie w moich żyłach coraz szybciej i szybciej. Foxi odsunęła się od dyrektora Otori z jej "twarzy" nie można było odczytać, żadnych emocji. Otworzyła usta jakby chciała coś powiedzieć, ale zamiast słów z jej ust wyleciał pocisk który przy akompaniamencie mojego wrzasku uderzył Tsubase prosto w serce. Chłopak pad na ziemie. W tym momencie czułam się jak w najgorszym koszmarze wadziłam co robię i co się dzieje wokół mnie, ale to wszystko działo się kompletnie poza moją kontrolą. Podniosłam się z ziemi nie czując nic oprócz palącej chęci zniszczenia tego monstrum o twarzy mojej przyjaciółki. Załadowałam bey'a i wstrzeliłam.
-Iskra Specjalny atak Kula Ognia.-monstrum wstrzeliło kolejny pocisk który rozbił specjalny atak Iskry.-Iskra jeszcze raz.- znów to samo. Widziałam, że moje ataki nie dają żadnych efektów nawet nie trafiają do celu, ale nie potrafiłam zmusić się do logicznego myślenia. Z całego serca chciałam to zniszczyć.


Mary


-Madoka. Madoka! Odezwij się do jasnej cholery!
Ta kretynka miała mnie zaprowadzić do Alex'a który rzekomo czeka na mnie przy wyjściu. Co z tego wyszło? Tylko to, że jestem absolutnie pewna, że wyjście jest na innym piętrze, a moje nerwy są doprowadzone do granic możliwości. Jakby tego było mało Madoka nagle zamilkła zostawiając mnie w ciemnej dupie bez jakichkolwiek szans na to, że znajdę właściwą drogę do wyjścia.
Spokojnie Mary. Cały czas do przodu w końcu gdzieś dojdziesz prawda. Tak znajdziesz jakiś plan ewakuacji budynku, albo inne gówno które cię stąd wyprowadzi... Kogo ja próbuje oszukać? Zginę tutaj.
Minęłam kolejny zakręt i moim oczom ukazały się szklane drzwi z którymi zobaczyłam Ines. Uszczęśliwiona tym, że znalazłam przyjaciółkę wpadłam do pomieszczenia i mnie zamurowało. Wielkie ciemno fioletowe coś pluje w Iskrę odpierając tym samym jej ogniste ataki.
Omiotłam wzrokiem wszystko wokół szukając właściciela tego przerażającego bey'a jednak oprócz nas dwóch i dziwnej kobiety na ekranie nikogo nie było.
-Ines!-krzyknęłam, ale dziewczyna była jak w transie i kompletnie nie zwracała na mnie uwagi rozkazując Iskrze uderzać po raz kolejny i kolejny.
Jednak mój krzyk doczekał się odzewu. Monstrum które walczyło z Ines odwróciło się w moją stronę. Kiedy spojrzał na mnie tymi pustymi czarnymi jak smoła oczyma zamarłam. Miałam wrażenie, że zagląda mi w głąb duszy.
Korzystając z tego, że stwór zainteresował się moją skromną osobą Ines udało się wprowadzić jeden celny atak. Monstrum zatoczyło się i z esencją nienawiść w oczach wrzasnęło. Fala uderzeniowa pchnęła mnie w tył. To ostatecznie przywróciło mi świadomość.
-Koniec tego dobrego.-załadowałam kuczer i wstrzeliłam bey'a.-Wolf Szarża.-bey pomknął w stronę przeciwnika jednak jego atak zamiast uderzyć to wielkie fioletowe gówno uderzył w jakąś dziwną pulsującą barierę.
-Co to ma być!?-zdziwiłam się. ( łagodnie rzecz ujmując)
-Fascynujące nieprawdaż?- kobieta na ekranie odezwała się po raz pierwszy odkąd się tu pojawiłam.- Po przeprowadzeniu adaptacji drugiego stopnia obiekt potrafi wykonać atak o którym bleyder nie miał bladego pojęcia.- "obiekt"!? czyli to fioletowe gówno nie jest bey'em!
-Co to za syf?-warknęłam.
-Ach. Zapomniałam, że nie jesteś wtajemniczona.-uniosłam jedną brew.-To moja droga jest przyszłość.
-ŁOO MATKO!!!!-dziewczyna przebrana za kota dosłownie wpadła do pomieszczenia.-Żyje.-powiedziała jakby do siebie patrząc w ścianę i mając kompletnie w dupie co dzieje się na około niej. To na pewno Kelly. Środek ostatecznego starcia ( tak by się to nazwało gdyby to był film), a ona robi z siebie debilkę.
-Nareszcie jesteście w komplecie. -powiedziała kobieta i klasnęła w dłonie. Na ten dźwięk Kelly wróciła ze swojego świata i dotarło do niej co się tutaj dzieje.
-Co to jest i jak to zabić?-spytała patrząc na fioletowe coś. Wkurza mnie jej podejście. (Tak wiem, że to nie jest moment na takie przemyślenia, ale co ja na to poradzę.) Wszystko trzeba zabić. W świecie Kelly wszystko jest do zabicia no bo jak inaczej coś załatwić.
-Foxi mogę cię na chwile prosić?-spytała słodkim głosem kobieta z ekranu.
FOXI!!!??? TO COŚ TO RUDA!!!???
Monstrum skinęło "głową" i zniknęło w chodząc w ścianie. Razem ze stworem zniknęła bariera którą stworzył.
Pobiegłam do Ines.
-Co się tutaj stało? Gdzie jest Tsubasa?- zasypałam ją pytaniami jednak dziewczyna nie odpowiedziała na żadne z nich tylko tępym wzrokiem patrzyła się przed siebie.-.....Ines wszystko w porządku?
-Nie żyją.-powiedziała.-Oni wszyscy nie żyją.-spojrzała na mnie, a z jej twarz nie mogłam odczytać żadnej emocji.
-Ojjj nie dramatyzujmy-powiedziała kobieta-Wasi chłopcy mają się w miarę dobrze. Same zobaczcie-kobieta odsunęła się i naszym oczom ukazało się wnętrze całkowicie białego gdzie na dwóch szpitalnych łóżkach leżeli Tsubasa i Kyoya. Obydwaj podłączeni byli do aparatur monitorujących funkcje życiowe które zgodnie w równym rytmie wydawały z siebie ciche pikanie zapewniając o tym, że ich właściciele, żyją.
-Gratuluję dziewczyny w dostarczaniu bleyderów jesteście lepsze niż zawodowcy. Następnym razem przyprowadźcie ze sobą Ginge. To pomyślę o jakimś wynagrodzeniu.
-Gadaj gdzie jest Ryuga ty zawszona suko bo jak nie to cie znajdę i wypatroszę.-powiedziała Kelly przez zaciśnięte zęby.
-Jesteście takie nudne.-powiedziała ziewając dziewczyna-Nie chce mi się z wami gadać. Alex czy mógłbyś zabawić panie rozmową do czasu startu?
-Alex-szepnęłam.
Na ekranie pojawił się wysoki piegowaty szatyn w okularach. Uśmiechną się szyderczo i powiedział:
-Jak się masz Mary?


Rozdział....1...2..3...45 za nami. Nawet nie wiecie jak się bałam, że się z nim nie wyrobię na piątek. Wiem, że ustaliliśmy (przynajmniej) jeden rozdział na tydzień i zostały by mi jeszcze 2 dni, ale w weekendy jakoś nie mam ochoty ani povera do pisania, a zmuszanie się do pisania jest jest nie zdrowe dla mnie i fabuły bloga. (To wcale nie jest tak pozbawione sensu jak wam się wydaje.) Chodzi o to, że jak zacznę traktować pisanie jako obowiązek szybko mi się znudzi to wszystko.
Dosyć o mnie teraz rozdział. Wszystkie miejsca w których można trzymać więźniów sprawdzone. W żadnym z nich ani widu ani słychu Hikaru i Ryugi. Tsubasa i Kyoya nie przypomni uwięzieni, a Alex.... nie mam pojęcia jak to nazwać, ale na pewno nie zachowuje się tak jak zwykle. Do tego z Rudej zrobili jakąś maszynę masowej destrukcji. Chciałyście masakrę i ją dostałyście.
A i jeszcze jedno: z moich obserwacji ankiety wyszło większość ma gdzieś jak długi jest rozdział, ale pojawił się jeden głos który uważa, że rozdziały są za krótkie dlatego postanowiłam coś z tym zrobić mam nadzieje, że teraz jest dobrze.
To ja się z wami żegnam. Do następnego posta.
Hania.

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

10.000 i 500

Hyhyyhyhyhyhyhyhyhyhyhyhyhyhyhyhyhyhyhy
hyhyhyhyhyhyhyhyhyhyhyhyhyhyhyhyhyhyhyhyhyhhyhyyhyhyhy

Lepiej nie da się opisać jak się teraz czuje. Mój blog ma już dziesięć tysięcy wyświetleń i ponad 500 komentarzy!!!!!
Jej!!!



Kyoya: Ogar Hanka.
Ryuga: Ona nigdy nie była ogarnięta i nie będzie.
Kyoya: Czy ty musisz się do wszystkiego wtrącać!?
Ryuga: Coś mi mówi, że dawno od nikogo nie oberwałeś.
Ryuga i Kyoya: *mierzą się wzrokiem a iskry latają na boki*
Tsubasa: Chłopaki uspokójcie się. Hania chciała coś powiedzieć.
Ja: Dzięki Tsu....*chłopak przerwał mi w pół słowa*
Tsubasa: Po za tym dorośnijcie wreszcie. Zachowujecie się jak 5 latki.
Ja: Ech.....
Alex:*kładzie mi rękę na ramieniu i słodko się uśmiecha* Ignoruj ich i powiedz to co chciałaś.
Ja: Dzięki Alex na ciebie zawsze można liczyć.


Dziękuje wam za wszystko dziewczyny (i chłopaki jeśli są i tchórza przed ujawnieniem się):
- za te wszystkie komentarze długie, krótkie, zabijające głupotą i te poważne (ta jasne).
- za to, że mnie wspieracie( w mojej głupocie)
- za to, że w ogóle chcecie czytać te głupoty
- za to, że zarażacie mnie pozytywną energią
- za to, że dzięki wam odrastają mi moje poharatane skrzydła wiary w siebie
- za wszystko ^.^



A TERAZ W RAMACH ŻEBYŚCIE SIĘ CIESZYŁY POKAŻE WAM MOJE ZMAGANIA Z ROZDZIAŁAMI

KROK PIERWSZY


Kartka ołówek możemy zaczynać.


*Dwie godziny później*






































Kurde...

KROK DRUGI


 Jakimś nie spotykanym cudem przy pomocy rock'a i japońskich muzgo-trzepów pisze rozdział. Niestety  mam problem BO NIE MOGĘ WYMYŚLIĆ NAZWY DLA SPECJALNEGO ATAKU DLA BEY'A INES!!!
Ale spokojnie grunt to motywacja.


KROK TRZECI


Publikujesz poprawiony rozdział i czekasz z twarzą przy ekranie telefonu, aż ktoś go przeczyta.


KROK CZWARTY

Ciesze się jak głupia bo rozdział spodobał się w internetach.




No tak to mniej więcej wygląda z mojej perspektywy :D
 To ja się z wami żegnam. Do następnego posta.
 Hania

Ps. W mojej głowie zostali same chłopy bo dziewczyny są na zakupach.

piątek, 10 kwietnia 2015

Rozdział 44

Perspektywa Ines



-Kelly? Kelly!- oho Tsubasa traci zimną krew.
-Co się stało?-spytałam.
-Kelly nie odpowiada.
-I to jest powód do krzyku?
-Możesz mnie teraz nie pouczać? Nie pomagasz.-burknął.
-Bardzo przepraszam, że staram się nas uchronić przed niepotrzebną walką.
-Możecie przełożyć te rozmowę na później?-Madoka wtrąciła się do rozmowy.- Wiem co się wczoraj stało, ale proszę załatwcie swoje sprawy kiedy indziej.
-Dobrze uspokój się i powiedz jak dostać się do laboratorium.
-Jeśli Doji nie przygotował, żadnych niespodzianek z cyklu spadające ściany to powinno pójść łatwo.
-A możesz dokładniej?-"poprosiłam" tracąc resztki nadziej w to, że Madoka potrafi zrobić coś bez zbędnego przedłużania.
-Korytarz prosto, aż do szklanych drzwi tam powinno być laboratorium.- powinno?
-Dobrze. My idziemy, a ty postaraj się skontaktować z resztą.-ruszyliśmy korytarzem. Obserwowałam uważnie otoczenie. Długi prosty korytarz na kilometr śmierdział jakąś pułapką.
-Kelly prawdopodobnie pozbyła się słuchawki jej nadajnik się nie przemieszcza.-powiedziała Madoka po chwili milczenia.
-A co z resztą?-spytał Tsubasa.
-Kyoya opuścił arenę. Prawdopodobnie jest ranny przemieszcza się bardzo powoli. Nadajnik Alex'a jest wyłączony, a Mary kręci się gdzieś w waszej okolicy.-odparła Madoka.-Przy odrobinie szczęścia powinniście ją spotkać.
Szczęście. Coś czego zawsze mi brakuje.
-Dobrze. Informuj mnie gdyby któreś z nich się odezwało.-rozłączył się.
Szliśmy dalej w milczeniu. Było tak cicho, że słyszałam jak bije mi serce.Brak przeciwników potęgował moje wrażenie, że pakujemy się w jakieś gówno. No sami powiedzcie: Kto normalny nie rozstawia straży przed laboratorium w którym (do czego można dojść wykluczając sprawdzone już miejsca) trzymają więźniów? Z za myślenia wyrwał mnie głos Tsubasy:
-Na ziemię!-chłopak przewrócił mnie i sam upadł obok. W ścianę gdzie jeszcze przed chwilą znajdowała się moja głowa uderzyły bey'e. Obiły się od ściany i uśpione upadły na podłogę. Musiały być wystrzelone z ogromną prędkością wystarczającą na jedno potężne uderzenie.
-O mały włos. Wszystko w porządku?-spytał Tsubasa podnosząc się z ziemi.
-Chyba tak.-wstałam i otrzepałam ubranie z kurzu.-Co teraz? Korytarz pewnie jest usiany pułapkami.
-Jak myślisz Iskra będzie potrafiła stopić czujniki?
-Powinna dać radę.-odpowiedziałam ładując kuczer.-Lepiej się odsuń. Za chwilę zrobi się tutaj gorąco.
 Jeżeli ten system pochłaniania energii działa tak myślę, że działa to topienie każdego czujnika z osobna nic mi nie da. Trzeba zakatować wszystkie na raz. Powoli wypuściłam powietrze i wystrzeliłam Iskre. Za nim jeszcze dotknęła ziemi krzyknęłam:
-Iskra specjalny atak Rozpętaj Piekło.-ogień buchnął na wszystkie strony. Ściana ognia zatrzymała się jakiś metr przede mną. Uderzyła we mnie fala gorąca. Dym szczypał mnie w oczy, ale trzymałam się dzielnie. Nie mogłam teraz przerwać. Atak tak silny nie zdarza się często. Po dłuższej chwili kobieca intuicja podpowiedziała mi, że już wystarczy tego dobrego. Przywołałam bey'a, a ogień który wytworzył zniknął tak szybko jak się pojawił.
-Droga wolna.-powiedziałam chowając jeszcze ciepłego bey'a do pudełka przy pasku.
-Chodźmy.-powiedział Tsubasa korytarzem w środku którego jeszcze unosił się dym. Bez słowa ruszyliśmy za nim. Zastanawiałam się dlaczego nie uruchomił się alarm przeciw pożarowy. Gdyby się uruchomił mój atak na pewno nie był by tak spektakularny, a nawet mógłby nie zadziałać. Idąc korytarzem zauważyłam na suficie jedną z wielu doszczętnie zniszczonych czujników aktywujących pułapki. Co było w nim takiego co go wyróżniało? Był większy od reszty. Zobaczyłam go bez najmniejszych problemów, a przecież czujnik pułapki powinien być ukryty. Zatrzymałam się centralnie pod nim i z zadartą głową przyglądałam się mu. Po chwili na twarzy wykwitł mi szeroki uśmiech. To stopione ustrojstwo to czujnik dymu. Mój atak był na tyle szybki, że stopił go zanim ten zdążył wyczuć dym.
-Ines!-zawołał mnie Tsubasa który zdążył już odejść spory kawałek ode mnie. Podbiegłam do niego i razem podeszliśmy do drzwi które otworzyły się przed nami na oścież.
Naszym oczom ukazało się ogromne białe pomieszczenie na środku którego stało coś co było podobne jednocześnie stołu operacyjnego i stołu do torturowania, a na nim leżała moja przyjaciółka.
-Foxi!-krzyknęłam podbiegając do niej. Miała szeroko otwarte oczy i zwężone źrenice. Do jej głowy poprzyczepiane był elektrody spod których wypływała krew. Jej ręce i nogi były przykute do stołu. Ze świeczkami w oczach odpięłam kajdany i położyłam na swoich kolanach zimne jak lód ciało Foxi
-Wyjdziesz z tego Ruda.-powiedziałam drżącym głosem sama nie wierząc, że to mówię. Głowa Foxi przekręciła się kiedy podniosłam rękę by otrzeć łzy, a z jej ust wypłynęła ciemno czerwona prawie, że brunatna krew która wsiąkła w materiał moich spodni.
-Ines-Tsubasa podszedł do mnie i położył mi rękę na ramieniu.-Ona nie żyje.
-Myślisz, że nie wiem?- spytałam jednocześnie łykając słone łzy.
Tsubasa nachylił się nad Foxi i dwoma palcami zamkną jej oczy. Niby nic wielkiego, ale kiedy to zobaczyłam coś we mnie pękło. Mimo to, że byłam na niego wściekła rzuciłam się mu na szyję i płakałam nie potrafiąc wykrztusić z siebie nawet jednego słowa w całości. Chciałam się ukryć w jego ramionach i już nigdy ich nie opuścić.
Tsubasa przytulił mnie i gładził po włosach nic nie mówiąc. Swoją drogą co miałby powiedzieć? Stare jak świat kłamiące w żywe oczy "wszystko będzie dobrze".






Koniec Rozdziału 44.....

sobota, 4 kwietnia 2015

Rozdział 43

Kelly


Kyoya rozłączył się.
-Ty na serio się o nią martwisz.-powiedziałam ze zdziwieniem.
-No i co z tego?-burknął Kyoya idąc dalej.
-Nic.-odparłam i ruszyłam za nim. Tak naprawdę to im zazdrościłam tego, że się o siebie jako tako wzajemnie troszczą, a ja nie potrafię spojrzeć Benkei'owi w oczy bez tryskających na prawo i lewo iskier nienawiści.
Pod dłuższej chwili ciszy której efekt spotęgował brak jakichkolwiek przeciwników na drodze Kyoya zapytał:
-Musisz paradować w tym kostiumie?
-Tak. Gdzieś tutaj szlaja się moja sobowtórka chce jej pokazać, że jestem od niej lepsza pod każdym względem.
-Przebierając się za kota?-spytał z głupkowatym uśmiechem który sugerował, że mój plan jest co najmniej śmieszny.
-Ojj po prostu się przyznaj, że nie potrafisz się skupić kiedy mnie w nim widzisz.
-Potrafię.
-Ta na pewno.
Dalszą wymianę złośliwości przerwali nam ludzie z gangu Pająków Nocy którzy wybiegli z za zakrętu.
-Ocho zaczyna się robić ciekawie.-zamruczałam.
-Lion Ściana Huraganu.- bey Kyoy wytworzył potężne tornado które porwało przeciwników z ziemi i ciskało nimi o ściany korytarza. Musiałam przytrzymać się szpary w ścianie bo i mnie by porwało.
-Zabierajmy się stąd zanim się obudzą.
-O ile jeszcze żyją.-dodałam z powątpiewaniem i ruszyłam biegiem za Kyoy'om. Szybko go dogoniłam akurat w momencie kiedy zaczynały cię cele.
-Ja te po prawo ty te po lewo.-gdyby sytuacją nie była tak poważna powiedziała bym coś w stylu "nie będziesz mi rozkazywał" i specjalnie zrobiła mu na złość. Z tego samego powodu cała nasza przecudowna drużyna pierścienia nie jęczy teraz, żebym przestała śpiewać. Ryuga jest ważniejszy od moich zachcianek, żeby zrobić z siebie jeszcze większą idiotkę.
Wspomniałam już, że nienawidzę swojego wzrostu? Nie? W takim razie z całego serca nienawidzę swojego wzrostu. Jestem strasznie niska.... dobra jestem średniego wzrostu oczywiście jak na japonkę, ale nie przeszkadza mi to marudzić Ryudze, że jest ode mnie wyższy, ale wracając do tematu przy każdych drzwiach musiałam podskakiwać, lub wspinać się na palce.
-Ryuga.-powiedziałam zaglądając do pierwszych drzwi.
-Hikaru.-usłyszałam po drugiej stronie korytarza.
-Ryuga.-powiedziałam podchodząc do kolejnych drzwi.
-Hikaru.-po raz drugi powiedział Kyoya co dowodzi temu, że głupota jest zaraźliwa. Sprawdziliśmy obydwa rzędy cel bez jakichkolwiek oznak, że ktoś był w nich trzymany.
-Co teraz?-spytałam.-Dzwonimy do Mafoki...
-Madoki-poprawił mnie Kyoya.
-Pfffff. Madoki Mafoki jeden pies.
-Pamiętasz plan?
-Budynku czy działania?
-Budynku.
-Plus minus. Nie pamiętam jak daleko ciągną się tutaj cele. W starej D.N. cele były po obu stronach takiej specjalnej areny treningowej dla Ryugi i L-Drago.-kiedy wspomniałam imię Ryugi Kyoya wywrócił oczami.
-Czyli dzwonimy do Mafoki Madoki-poprawił się szybko zanim zdążyłam mu to wypomnieć. Więc lekko naburmuszona wcisnęłam przycisk na słuchawce.
-Madoka jest tam coś dalej czy mamy sobie darować?-spytałam.
-Tak.- Kyoya westchnął głośno i zasłonił twarz ręką jak widać nasza drużyna pierścienia obfituje w osoby wybitnie inteligentne.
-Dobra spróbujemy inaczej. Madoka czy dalej są jakieś cele?-spytałam bardzo powoli starając się nie wybuchnąć śmiechem widząc jak Kyoya próbuje trzymać nerwy na wodzy.
-Tak. Powinny być za takim wysokim okrągłym pomieszczeniem.
-Dzięki.-rozłączyłam się.
-Następnym razem wkuje się całego planu na pamięć.-powiedział Kyoya.
-"Następnym razem", aż tak ci się tu ze mną podoba?- Kyoya wywrócił oczami.
Biegliśmy, aż do momentu gdy zobaczyłam, że korytarz się gwałtownie zwężył. Był zdecydowanie zbyt mały, żeby mój sojusznik wykonał którekolwiek ze swoich ataków.
-Pułapka?-bezdźwięcznie poruszyłam ustami. W odpowiedzi zielono-włosy tylko pokiwał głową. Szliśmy ostrożnie uważnie obserwując otoczenie, a szczególnie wąski ciemny korytarz. Każda cząstka mojego ciała była gotowa do ataku. Gdyby ktoś mnie teraz dotknął skończył by z (co najmniej) pięcioma ranami szarpanymi.
-Kelly-odezwał się nagle Kyoya. Mimo, że mówił szeptem wzdrygnęłam się zaskoczona.-Wiem, że mnie lubisz, ale mogła byś przestać mruczeć?
-Nie mruczę.-szepnęłam oburzona tym niczym nieuzasadnionym pomówieniem. Kyoya zmierzył mnie wzrokiem (, a przynajmniej na to wyglądało w tych egipskich ciemnościach) i ruszyliśmy dalej. Kiedy wyszliśmy z korytarza oślepiło mnie światło. Za nim moje oczy przyzwyczaiły do nowego otoczenia usłyszałam znajomy głos:
-No nareszcie. Tak długo się skradaliście, że już myślałem, że się zgubiliście po drodze.
-Johannes- wysyczał Kyoya przez zaciśnięte zęby.
 Podniosłam głowę i zobaczyłam człowieka przez którego mój najlepszy przyjaciel stracił beya, zobaczyłam człowieka przez którego płakałam co noc, zobaczyłam człowieka który jeszcze żył chociaż życzyłam mu śmierci w najgorszych męczarniach. Krew zawrzała mi w żyłach. Zrobiłam krok w jego stronę z zamiarem wyrwania mu serca, ale Kyoya złapał mnie za rękę. Ledwo co powstrzymałam się przed wbiciem moich metalowych pazurów w jego dłoń. Jak on w ogóle śmiał mnie zatrzymać!? Nie wie, że nie wchodzi się pomiędzy tygrysa, a jego ofiarę?
-Puść mnie.-syknęłam.
-Idź sprawdzić resztę celi. Załatwię go szybko i cię dogonię.-powiedział z kamienną twarzą patrząc na swojego przeciwnika.
-Nie.-szarpnęłam się, ale nic to nie dało.
-Ryuga cię potrzebuje kłócąc się ze mną mu nie pomagasz- chłopak trafił w czuły punkt.
Resztki mojego zdrowego rozsądku starały się myśleć racjonalnie i nie dać się zaślepić nienawiści. Kyoya denerwował mnie (i to cholernie mocno), ale mimo wszystko miał rację.
-Pfff dobra tylko nie karz mi na siebie długo czekać-chłopak puścił mnie.
-Dobra Johannes.Tym razem załatwię cie na dobre.-powiedział ładując kuczer. Chłopak-kot uśmiechnął się złośliwe. Gdy go mijałam szepnął do mnie:
-Zaczekaj na mnie w korytarzu. Ten idiota nie wie w co się wpakował.
"Nie w co się pakował" powtórzyłam w myślach słowa Johannes'a biegnąc korytarzem. Pewnie tylko się przechwalał. Kyoya go załatwi może i jest słabszy od Ryugi, ale na pewno silniejszy od tego czegoś. Dobra Kelly nie myśl już o tym, teraz musisz sprawdzić cele.
-KELLY!!!-Madoka w mojej słuchawce wydarła się tak głośno, że prawie rozwaliła mi czaszkę.
-Czego chcesz?-warknęłam kiedy przestało mi dzwonić w uchu.
-Dlaczego odłączyłaś się od Kyoy?
-Bo jest dużym chłopcem i sobie sam poradzi.- odpowiedziałam uważnie wypatrując potencjalnego zagrożenia.
-Mieliście się trzymać razem. Nie potrzeba nam teraz kolejnych zaginionych.
-Kolejnych?-spytałam lekko piskliwym ze zdziwienia głosem.
-Alex i Mary nie odpowiadają.-nastąpiła chwila milczenia. Wiem, że Mary za mną nie przepada, ale jednak pomaga mi uwolnić Ryuge. A Alex mimo tego, że niepokoi mnie jego dar perswazji to jest w porządku.
-Wrócę po Kyoye jak sprawdzę cele.-powiedziałam stanowczo.
-Kelly masz tam wracać teraz.-odezwał się Tsubasa w jego głosie brzmiała złość. Ooooo wielki błąd. Nerwami mnie nigdy nie przekonacie.
-Teraz sprawdzam cele później wracam po Kyoye.-powiedziałam stanowczo i wyrwałam słuchawkę z ucha.
Nareszcie. Co nie Kelly? Działasz tak jak lubisz.
Sama.
Całkowicie
sama.....


Rozdział 43 za nami :) . Kelly bawi się w naukowca i bada właściwości głupoty.
Kelly: Kyoya pomaga :)
Hania: Tak, ale tylko do chwili kiedy pojawia się Johannes.
Kelly: *burczy pod nosem przekleństwa*
Hania: *wywraca oczami* Przepraszam za ten żart na prima aprilis [ inna sprawa, że udał mi się jak, żaden inny :) ]  obiecuje, że to był ostatni raz ( i tak nie nabrali byście się drugi raz... chyba :D )
To ja się z wami żegnam, ale nie na dobre. ( tak łatwo się mnie nie pozbędziecie) Do następnego posta.
Hania.

środa, 1 kwietnia 2015

Przepraszam.

Przepraszam was bardzo. :(


Wiem, że spodziewaliście się, iż moja pisanina będzie trwać jeszcze bardzo długo, ale jestem zmuszona zawiesić bloga. Czemu? Po prostu osoby które są odzwierciedleniem w realnym świecie postaci z mojego bloga zmieniły zdanie i już nie zależy im na ty co wtedy gdy zaczynałam bloga, a skoro moja Mary nie jest już Mary i moja Ines nie jest już Ines to po co mam dalej pisać i przede wszystkim jak? :(



Dziwicie się, że wstawiam ten post zaraz po rozdziale który się wam podobał?
Po prostu nie chce wam robić fałszywej nadziei przez następny tydzień, że dodam następny rozdział.
Więc z bólem serca zawieszam bloga o ile nie kończę go na zawsze.
Przepraszam za niedotrzymanie obietnic. :( To się więcej nie powtórzy.

To ja się z wami żegnam.

Do.... a nie to już nie aktualne. :( Żegnajcie.
Hania















Acha i jeszcze jedno Prima Aprilis :)