czwartek, 26 lutego 2015

Rozdział 36

Perspektywa Ines


Wróciłam z powrotem do domu. Było jeszcze wcześnie, ale nie miałam najmniejszej ochoty wychodzić. Rzuciłam torbę na fotel, a sama położyłam się na kanapie. Tsubasa został w WBBA. Chciałam dotrzymać mu towarzystwa, ale powiedział żebym się nie męczyła, że za chwilę będzie w domu.
Kłamał.
Będzie tam siedział do późna. Przejmuje się tym wszystkim tylko, że ze 100 razy bardziej niż reszta. Tsubasa jest nie oficjalnym liderem tej naszej pożal się Boże drużyny. Nikt go co prawda nie wybrał, ale mimo to wszyscy go słuchają, a on czuje się za nas odpowiedzialny. Wyjęłam Snow z klatki.
-Cześć malutka.-powiedziałam głaszcząc myszkę po główce.-Znowu siedzimy same w domu. Foxi gdzieś pojechała, Tsubasa się zamartwia, a Mary nadrabia stracone lata i cały czas siedzi z Alex'em. Żeby było jasne nic do niego nie mam. Fajny chłopak i do tego potrafi trzymać na wodzy nerwy Mary.-mysz podrapała się za uchem.-Właśnie to chciałam usłyszeć.-uśmiechnęłam się i zamknęłam Snow w klatce.
Mimo, że było jeszcze jasno wzięłam prysznic i położyłam się spać. Niestety sen nie chciał przyjść. Długo przewracałam się z boku na bok, ale to nic nie dawało. Kiedy około pierwszej w nocy Tsubasa wreszcie wrócił do naszego wspólnego mieszkania udawałam, że śpię sobie w najlepsze. Chłopak pocałował mnie w czoło i położył się obok mnie. Po dłuższej chwili usną zmęczony swoimi zmartwieniami, a ja wsłuchując się w jego równy oddech przysypiałam jednak nie na długo. Budziłam się co chwila, żeby upewnić się czy dalej tu ze mną jest, że nie poleciał do WBBA po raz kolejny sprawdzić czy nie pominą jakiegoś ważnego szczegółu w swoim planie. Mój ukochany książę z bajki.

Mary


HEY KID. DO I HAVE YOUR ATTENTION!? I KNOW THE WAY....*
Gdzie jest ten cholerny telefon?
-Mary wyłącz to albo chociaż załóż słuchawki!-ocho mój braciszek się obudził.
-Zamknij się glucie! Jak znajdę telefon to go wyłączę.
Kyoya wyszedł ze swojego pokoju zapinając spodnie.
-Sprawdzałaś w torbie?
-Nie noszę torebek. Chwila. Tu cie mam.-wyjęłam telefon z kieszeni bluzy.-Hallo.
-Mary? Nareszcie odebrałaś. Z tej strony Madoka.-no kto by się spodziewał, przecież na wyświetlaczu wcale nie było jej imienia.
-O co chodzi?-spytałam starając się nie brzmieć tak jakbym chciała ją zabić. Co( jak się pewnie domyślacie) bardzo chciałabym zrobić.
-Przyjdźcie do WBBA.
-Po co?
-Zobaczysz.-Madoka próbowała być tajemnicza.
-Kyoya ubieraj się jedziemy do WBBA.
-Po co? Przecież plan jest jasny, a zaczynamy dopiero jutro.
-I z tego powodu postanowiłeś przespać cały dzień?
-Tak.
-Czyli nie odwiedzisz swojej dziewczyny.
-Nie mam dziewczyny.-warknął Kyoya zakładając czarny T-shirt.
-Jak możesz tak łamać Kelly serce?-powiedziałam zrozpaczonym głosem.
-Długo mam na ciebie czekać?- spytał ubrany i gotowy do drogi Kyoya.
-Czy mi się zdaje czy zmieniasz temat?-spytałam idąc do łazienki z ciuchami.
-Stul pysk i się pospiesz albo będziesz szła na pieszo.-warknął kiedy zamykałam za sobą drzwi od łazienki.
-Ale ty wiesz, że to jest szantaż?
-Wiem.
-A wiesz, że ja też tak potrafię?Pamiętasz to zdjęcie które zrobili ci rodzice jak bawiłeś się w kałuży?-żałuje że nie widzę teraz jego miny.
-Nie zrobisz tego.
-Ooo nie wiesz na co mnie stać.
-Dobra podwiozę cie ale masz przy mnie usunąć to zdjęcie.
-Gotowa.-powiedziałam wychodząc z łazienki.
-No wreszcie.-westchnął i podał mi kask.
-Czekaj! Jeszcze plecak.- w ostatniej chwili przypomniało mi się o mojej skorupie.
 Kyoya popatrzył na mnie z niedowierzaniem.
-No co? Jeśli mamy spędzić tam tyle samo czasu co wczoraj to ja bez plecaka nie idę.
-Czy ja coś mówię?-spytał.

Kyoya za wiózł mnie pod siedzibę WBBA. Kiedy zsiadałam z motoru złapał mnie z rękę i powiedział:
-Najpierw usuniesz ze swojego telefonu wszystkie moje zdjęcia z dzieciństwa.
-Jakie zdjęcia?
-Dawaj telefon.-podałam mu telefon. Chłopak otworzył galerie i przejrzał wszystkie zdjęcia.-Gdzie są te cholerne zdjęcia?
-Czy ja powiedziałam,że mam to zdjęcie? Spytałam cie tylko czy je pamiętasz.- powiedziałam zabierając mu telefon.
-Tyyyy. Ja cię kiedyś zabije.
Kyoya puścił mnie i odjechał.
-Tylko jedź ostrożnie!-krzyknęłam jeszcze za nim, ale pewnie już mnie nie słyszał.
Weszłam do siedziby WBBA. Rozejrzałam się po holu. Nikogo nie było.
Okejjj. Pójdę do biura Tsubasy, a jak tam nikogo nie będzie to dopiero będę się martwić. Poprawiłam plecak na ramieniu i weszłam na piętro.
 Dobra. Które to były drzwi?
- Cześć Mary. Po ciebie też zadzwoniła Madoka?-spytała Ines wchodząc po schodach.
-Cześć Ines. Tak obudziła mnie i Kyoye i powiedziała, że mamy tu przyjść.
-Ty jesteś, a twój braciszek gdzie?
-Postanowił przespać cały dzień.
Ines ziewnęła szeroko i powiedziała:
-Dobry pomysł. Ja nie mogłam spać. Całą noc martwiłam się o Tsubase.
-Coś się mu stało?
-Nie. Po prostu zamartwia się tym wszystkim. To jego pierwsza tak poważna akcja odkąd jest dyrektorem.-zaczęłyśmy razem iść korytarzem.
-Nie martw się. Poradzi sobie.
-Ta powiedz jeszcze, że "wszystko będzie dobrze".
-No co ja poradzę na to, że nie umiem pocieszać?-uśmiechała się smutno.
Szłyśmy dalej korytarzem który po chwili skręcał w lewo. Kiedy minęłam zakręt moim oczom ukazał się obraz mrożący krew w moich żyłach.
Kelly uderzyła Alexa.
Przegięła. Nie dość, że ciągle docina wszystkim na około to teraz uderzyła mojego najlepszego przyjaciela. Rzuciłam plecak na ziemię i zaczęłam ją gonić. Kelly biegła przed siebie na przemian krzycząc i zanosząc się śmiechem. Zaślepiona rządzą mordu wpadłam za tą suką idiotką kretynką do jakieś sali gimnastycznej. Rozejrzałam się, ale nigdzie jej nie widziałam dopiero po chwili zorientowałam się, że wspięła się na linę i siedzi tam na górze jak tchórz.
-Złaź na dół i pozwól mi się zabić!
-Nie!-odkrzyknęła.
-Złaź na dół!
-Mary wszystko w porządku.-Alex wbiegł do sali- Kelly się wystraszyła i niechcący mnie uderzyła.
-Skąd ta pewność piegusie!?-wrzasnęła Kelly w dalszym ciągu siedząc na sznurze.
-Wiesz nie pomagasz mi!-okrzyknął Alex.
-Sorka.-odpowiedziała.
-Mam gdzieś czy to było niechcący czy specjalnie. Ona prosi się o wpie*dol od samego początku. Złaź na dół i walcz ze mną!
-Nie bije się z przeciwnikami Ryugi! Jeszcze cie uszkodzę i dostane od niego ochrzan!-Kelly oplotła nogami sznur i wisiała teraz do góry nogami.
-Uszkodzisz mnie!? Ha śmieszna jesteś! Kobieto ja cie zmienię w krwawą miazgę!
-Mary co ty trzymasz w tym plecaku?-Ines właśnie w targoliła do sali mój plecak.
-Chyba są już wszyscy.-odezwała się Madoka-Dashan, Chao Xin, Mei Mei Chi-yun poznajcie w kolejności od lewej Ines, Alex, Mary i tam na sznurze Kelly. Ines, Alex, Mary i Kelly przedstawiam wam drużynę Wang Hu Zhong pomogą nam dopracować współpracę.
Dopracować ha dobry żart Madoka.


Rozdział 36 za nami. Napiszcie mi co o tym myślicie. Drużyna Wang Hu Zhong vs nasze epicka Drużyna Pierścienia. Pozdrawiam moją nową czytelniczkę Shadow Girl. To chyba wszystko. To ja się z wami żegnam. Do następnego posta.
Hania.



* Welcome to the Family - Avenged Sevenfold

piątek, 20 lutego 2015

Rozdział 35

Perspektywa Mary.

-Jest w końcu!-Alex wstał gwałtownie z krzesła przy okazji je przewracając.
-Co się stało?-spytałam przecierając oczy.
Chyba mi się przysnęło. Spojrzałam na zegarek. Siedemnasta. Ta zajmie mi to godzinkę.
-Mamy to. Mamy plan Dark-Nebuli!
-Mówiłam, że ci się uda.
-Dzięki.-Alex mocno mnie przytulił.
Nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo mi tego brakowało.
Po dłuższej chwili piegowaty chłopak odsunął się ode mnie i powiedział:
-Trzeba zebrać ekipę.
-Taaa naszą cudowną drużynę pierścienia.-wywróciłam oczami.
-Sprowadzenie Kelly biorę na siebie.
-Małe niebieskie gówno z niewyprażonym językiem.
-Spróbuj jej nie zabić.-poprosił mnie.
-Dobra. To się rozdzielamy.
Wyszłam z pokoju i szerokim łukiem ominęłam pokój tej suki.
Ciekawe gdzie poniosło Kyoye?
Wyciągnęłam telefon z kieszeni i wybrałam numer. No co jest? Nie odbiera gówniarz jeden. Kurcze blade. Weszłam do biura Tsubasy.
-Alex'owi udało się złamać zabezpieczenia.-Tsubasa siedział w obrotowym fotelu przy wielkim biurku.
 Pasował tam. Nie to nie tak, że nie potrafiła bym sobie wyobrazić Tsubasy w ferworze walk. Dobrze wiem co ten chłopak potrafi.
-Dobrze. Mogła byś tutaj wszystkich przyprowadzić?
-Alex poszedł już po Kelly, Kyoya nie odbiera telefonu. Wiesz gdzie jest Ines?
-Poszła z Foxi na trening jakieś trzy godziny temu. Teraz albo kręci się po galerii, albo jest w domu.
-Cudnie. Dalej poleźć nie mogła.- chłopak uśmiechnął się pod nosem i powiedział:
-Pojadę po nią.
Super czyli został mi do znalezienia mój kochany braciszek i... Madoka. Jasny gwint kompletnie zapomniałam o tej szui.
Wiedziałam. Uniknięcie rozmowy z tymi dwiema mendami jest niemożliwe. Nie wiem która z nich jest gorsza. Mała, dwulicowa, śliska, rządząca się Madoka czy wstrętna, irytująca, pyskata suka Kelly. Pomyślę o tym później. Dobra dzwoń jeszcze raz do tego gluta.
Pierwszy sygnał, drugi, trzeci.... Chwila.
Odsunęłam telefon od ucha i zaczęłam nasłuchiwać. Z głębi korytarza dobiegał dźwięk telefonu. Ruszułam w stronę z której dobiegał. Po krótkiej chwili doszłam do uchylonych drzwi na końcu korytarza. Zajrzałam do środka. Kyoya leżał przykuty do ziemi.
-Kyoya co ty tu robisz?-spytałam wchodząc do środka.
-Odpoczywam.-uśmiechnęłam się pod nosem.
-Kyoya mam palnik i suszarkę!-zawołała uśmiechnięta Kelly wbiegając do pokoju.
 Może jestem zła do szpiku kości, ale mam ochotę ją zabić gdy się uśmiecha.
-O cześć Mary. Pomożesz mi rozmrozić twojego brata?-spytała.
-Dobra.- burknęłam w odpowiedzi.
Dziewczyna podała mi suszarkę i uklęknęła przy Kyoy.
-Jak się ruszysz to stracisz rękę.-zagroziła.
Wycelowała palnik w powietrze i odpaliła. Buchnął ogromny płomień. Kelly szybko "wyłączyła" palnik.
-Używałaś kiedyś palnika!?-wydarłam się na nią.
-Nie.-jak może być taka spokojna?
-Dawaj to.-zabrałam jej palnik.-Tym się baw.- powiedziałam dając jej suszarkę.
Kelly z miną obrażonego dziecka poszła podłączyć przedłużacz i suszarkę. W tym czasie ja ustawiłam najmniejszy płomień jaki tylko się dało i przystawiłam palnik do lodowej obręczy na ręce mojego brata.
*pół godziny później*

-Spróbuj teraz-powiedziałam po rozpuszczeniu kolejnej warstwy lodu z obręczy na prawej nodze Kyoy. Chłopak szarpnął nogą i ostatnia obręcz puściła.
-No to kiedy rewanż.-spytała Kelly.
-Jaki rewanż? Żadnych rewanży! Nie mam zamiaru znowu cie z tego wyciągać!-pieniłam się.-A tak właściwie to czekają na nas w biurze Tsubasy.
-Oojj starsza siostra w ciebie nie wierzy. Smutne.-powiedziała Kelly ze złośliwym uśmieszkiem pomagając wstać Kyoy.
-Przynajmniej nie nasyła na mnie uzbrojonych bleyderów.-odbił chłopak.
Ignorują mnie.
-Ooo strasznie się ciebie boje.-odpowiedziała sarkastycznie Kelly.
-I powinnaś.
-Grrry po flirtujecie sobie później, Tsubasa i inni czekają na nas w jego biurze.-wreszcie zaważyli, że tu jestem.
-No to prowadź. Co tak stoisz? Sama tam nie trafie.-grabisz sobie młoda oj grabisz.
Poszliśmy do biura dyrektora Otori. Tak jak myślałam Madoka, Ines, Alex i Tsubasa już tam na nas czekali.
-Co się stało?-spytał Alex. Swoją drogą wygląda uroczo kiedy się martwi.
-Nie twój interes- warknął Kyoya.
-Wszystko jest już ok.-powiedziałam równocześnie posyłając Kyoy mordercze spojrzenie.
-Dobra skoro już wszyscy jesteśmy możemy zaczynać.-powiedział Tsubasa. Żaluzje opadły i w pokoju zrobiło się całkiem ciemno. Nad biurkiem pojawił się ogromny hologram przedstawiający jakiś budynek. Jako geniusz zgaduje, że to siedziba D-N.
-To jest siedziba Dark-Nebuli.-powiedział Tsubasa.
Mówiłam jestem geniuszem.
-Można się tam dostać tylko głównym wejściem. -kontynuował.Znajdują się trzy miejsca w jednym z nich przetrzymują Hikaru i Ryuge.
-Tylko w którym?-Ines wypowiedziała na głos pytanie które każdemu chodziło po głowie.
-Nie mam pojęcia. Dlatego rozdzielimy się na trzy grupy. Mary i Alex sprawdzą cele z lewej strony budynku. Kyoya, Kelly cele po prawej.-bez słowa skinęli głowami. Dziwne myślałam, że ta suka będzie miała jakieś wonty- Ja i Ines sprawdzimy laboratorium.-w miarę jak Tsubasa mówił hologram zmieniał się pokazując jak dostać się do celu.
-A co ja mam robić?-spytała Madoka której brak w tym planie mi bardzo pasował.
-Ty zostaniesz tutaj i będziesz nas prowadzić. Zostaniemy w stałym kontakcie telefonicznym. Po sprawdzeniu swoich części macie poinformować resztę i zabierać się z stamtąd w cholerę.
Chwila. Czy ja będę musiała słyszeć głos Madoki przez cały czas tej akcji? Za jakie grzechy.
-Kiedy zaczynamy?-spytałam.
-Za dwa dni. Wtedy Doji i część jego ludzi wyjeżdża z kraju.
Wszystko jasne. Hikaru proszę wytrzymaj jeszcze chwile.


Rozdział 35 za nami. Tak jak obiecałam dodałam jeszcze w tym tygodniu.. :) Drużyna pierścienia w końcu zaczęła działać na poważnie. Oby tylko wszystko poszło zgodnie z planem. Patrzcie co znalazłam w internetach link. To ja się z wami żegnam. Do następnego posta.
Hania.

wtorek, 17 lutego 2015

Rozdział 34

Perspektywa Hikaru.


Chce żeby ten koszmar się już skończył. Trzymają mnie tutaj już sama nie wiem jak długo. Już dawno straciłam poczucie czasu. Siedzę teraz oparta o jeden z ekranów. Mam szczelnie zamknięte oczy, a głowę dodatkowo zakryłam rękami. Boję się otworzyć oczy "ludzie" którzy mnie tu zamknęli mają miliony pomysłów jak do reszty zniszczyć mi psychikę. Jeszcze chwile temu po tym dziwnym pomieszczeniu wałęsały się hologramy Ryugi i to jeszcze w najgorszym wydaniu czyli opętanego przez L-Drago. Na samo wspomnienie chce mi się wrzeszczeć. Niestety już od dawna nie mogę. Od ciągłego wrzasku straciłam głos. Nagle ekrany się wyłączyły i usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi.
-Bonjur Hikaru.
-Spier***j popaprańcu.-wychrypiałam.
-Po co te nerwy? Przyprowadziłem ci kogoś do towarzystwa.-pewnie kolejny hologram, robot albo inne gówno.-Ryuga przywitaj się z panią.
Ryuga? Nie to przecież niemożliwe. On nie żyje.
Usłyszałam dźwięk upadającego ciała.
-Pi***ol się Doji.-warknął męski głos.
Skuliłam się jeszcze bardziej. To niemożliwe, żeby to był prawdziwy Ryuga niemniej jednak wolę trzymać się od niego z daleka.
-Zastowie was samych.-drzwi się zamknęły.
Zostałam sama z tym nowym podstępem Doji'ego.
A co jeśli on też jest tu więziony? Może nie ma z tym wszystkim nic wspólnego.
-Jak masz naprawdę na imię?-spytałam zachrypniętym głosem.
-Tom-odpowiedział chłopak po chwili milczenia.
Thomas  ładnie.
-Za co tu siedzisz?-próbowałam nawiązać rozmowę. Czy to źle, że chciałam usłyszeć coś innego niż przerażające wrzaski moje i moich przyjaciół?
-Oszczędzaj gardło.
Siedziałam cicho jedyne co słyszałam to mój charczący oddech. Nawet nie byłam pewna czy Tom dalej tam jest.
Po dłuższej chwili ciszy ekrany na powrót się uruchomiły, a na nich pojawiło się to straszne nagranie którym ciągle mnie torturują.
-Boże za co?-szepnęłam gdy z głośników popłynął głos DJ'a zapowiadający moją ostatnią walkę. Próbowałam krzyczeć żeby go zagłuszyć ale to nic nie dało moje gardło było zbyt zmasakrowane.
Łzy wypływały mi z pod zaciśniętych powiek. Nie miałam sił dłużej się przed tym bronić. Przegrałam.
***
Cisza. Ciszaa. Ciszaaa Ciszaaaa. Niby miła, ale po dłuższej chwili człowiek zaczyna czuć niepokój.
Cisza jest nie naturalna.
Otworzyłam oczy i rozejrzałam się. Wszędzie było ciemno.
Co się stało? pytałam się w myślach.
Wzdrygnęłam się kiedy ktoś dotknął mojego ramienia.
-Napij się.-powiedział Tom podając mi butelkę z wodą.-Powinna trochę pomóc na gardło.-dodał po krótkiej chwili milczenia podczas której nie doczekał się żadnej reakcji z mojej strony.
Wzięłam butelkę do rąk odkręciłam i powąchałam zawartość.
Chłopak cicho prychnął śmiechem.
-No co?-wychrypiałam.
-Pij nie gadaj.- chyba próbował być miły, ale mu coś nie wyszło.
Wypiłam spory łyk. Faktycznie trochę pomogło.
-Co...-chciałam go spytać co się stało kiedy byłam nieprzytomna, ale chłopak kategorycznie zabronił mi się odzywać.
-Mówiłem oszczędzaj gardło.- powiedział i na tym skończyła się rozmowa.
Więc siedziałam na ziemi opierając się o wyłączony ekran i zastanawiając dlaczego zamknęli mnie i Toma w jednej celi. Mimo, że wyczuwałam w tym wszystkim  jakiś podstęp czułam się dużo lepiej kiedy siedział tu zemną.
Przynajmniej nie byłam sama.



Rozdział 34 za nami bardzo krótki,  ale spokojnie wstawiłam go wcześniejszej i najpewniej jeszcze w tym tygodniu pojawi się kolejny. :) Hikaru torturowana w siedzibie Dark Nebuli. Doji i jego dziwne pomysły atmosfera zagęszcza się coraz bardziej. Napiszcie mi co o tym myślicie.
To ja się z wami żegnam. Do następnego posta.
Hania.


czwartek, 12 lutego 2015

Rozdział 33

Perspektywa Kelly.

-Co to znaczy, że nie będziesz ze mną walczył?
-To, że nie będę z tobą walczył.-no co za glut! Gdybym była Ryugą nic takiego by mnie nie spotkało.
-Dlaczego?
Cisza.
-Języka w gębie zapomniałeś!? DLACZEGO!?-krzyknęłam na całe gardło.
Pytanie zawisło w powietrzu. Jeszcze przez chwile echo je powtarzało, a gdy nawet ono ucichło z popieszczeniu zapanowała grobowa cisza. Zacisnęłam zęby i powoli spokojnym głosem zadałam pytania na które już od dawna chciałam mu zadać:
-Dlaczego przy Beti mogłeś być sobą, a przy mnie ciągle kogoś udajesz?-mój głos robił się coraz bardziej donośny i coraz bardziej natarczywy-Dlaczego z Beti mogłeś walczyć, a ze mną nie!? Jak mam cię pokonać skoro nie chcesz podjąć ze mną walki!?
-Dlaczego w ogóle chcesz ze mną walczyć!?-moje nerwy udzieliły się Kyoy.
-Bo nienawidzę takich ludzi jak ty.- powiedziałam ruszyłam spokojnym krokiem w stronę drzwi.
-Za co?-zatrzymałam się. Wbiłam paznokcie w spód mojej dłoni.
-Za to, że odebrali mi brata. Za to, że w wieku 10 lat straciłam beya. Tak straciłam beya!  Nie miał mnie kto obronić tak samo jak nie miał kto obronić innych dzieci z mojego miasta! Tak tych dzieci które tracą beye z twojej ręki!
W tym momencie dotarło do mnie co zrobiłam. Wyżyłam się na Kyoy za winy Benkeia. Po raz kolejny przesadziłam. Dlatego nie otwieram się na ludzi bo gdy uwolnienie swoje emocje na jednego człowieka potrafię wylać całą nagromadzoną we mnie złość.
-Jakby co...będę w swojej celi. - dodałam po chwili milczenia złapałam klamkę. Chciałam stamtąd zwiać i to jak najszybciej niestety kiedy stałam już przed otwartymi drzwiami za moimi plecami rozległ się dźwięk ładowanego kuczera i głos Kyoy:
 -Walcz ze mną. Jeśli mamy szybko zakończyć to wszystko musisz więcej trenować.
Wszystko? Czyli co?
-Z miłą chęcią.-załadowałam kuczer i uśmiechnęłam się wojowniczo tak jakby cała wcześniejsza scena nigdy nie miała miejsca.-Mam założyć maskę czy dasz sobie radę?-spytałam z czystej złośliwości.
-Nie próbuj mnie rozpraszać.-powiedział z łobuzerskim uśmieszkiem. Lepsze to niż udawanie, że ruszyło go to co powiedziałam.
-3
-2
-1
-Let it trip.
-Lion Ściana Huraganu!-Lion od razu ustawił się na środku areny zaraz go stamtąd wykurzymy.
-Biała Mroźna Salwa- Biała krążąc wokół Liona strzelała w podstawę tornada. Wichrowa Ściana rozbiła się odsłaniając chwilowo bezbronnego Liona.-Teraz Biała Lodowe Obcięcia.
 Kyoya nie zdążył zareagować i Lion oberwał całą mocą tego ataku i co? I NIC!
-Tylko na tyle cie stać? Spodziewałem się czegoś więcej po takim wybuchu nienawiści. Za atakuj mnie jakby od tego zależało twoje życie! Lion Atak Królewskiego Lwa!
-Biała tryb defensywny!-White Tiger bey ofensywo-defensywny. Potrafi zmieniać tryby tak samo jak L-Drago.
Przyjęłam na klatę cały atak Liona.
-Widzisz. Bronie się lepiej niż ty atakujesz. Co teraz Królu Bestii?
-To wszystko co potrafisz?-  irytował mnie ten jego łobuzerski uśmiech.
-Dobrze wiesz, że potrafię dużo więcej. Teraz Biała tryb ofensywny Lodowe Objęcia!-Biała uderzyła w beya Kyoy atak nie był na tyle silny, żeby rozbić to tornado i moja kotka została przez nie porwana w powietrze.
Zaklęłam pod nosem na tyle głośno, żeby Kyoya usłyszał. Chłopak uśmiechnął się widząc i słysząc, iż "kontroluje" sytuacje. Tak kontrolujesz wszystko. Jesteś najlepszy myśl sobie co tylko chcesz, a jak mi plany popsujesz to cie zabije.
Tak to jest to. Jedno z Tornad łączy się bezpośrednio z Lionem. To będzie czysty strzał. Wystarczy wyprowadzić atak.
- Specjalny atak Szpony Mrozu!-bey przebił się do środka tornada. Najspokojniej jest w oku cyklonu tygrysica nie spotkała na swojej drodze, żadnej przeszkody. Nabrała maksymalnej prędkości i uderzyła w Liona z całą mocą wykorzystując resztkę energii. Jeżeli to zawiedzie przegram. Tornado rozbiło się w drobny mak. Lion oberwał wszystkim co miałam...i wygrał.
-Tryb defensywny?-spytałam spokojnie.
-Tak.-przytaknął mi Kyoya przywołując Liona
-Cholera.- zaklęłam pod nosem.
-Musze przyznać, że mi dopiekłaś-uśmiechnął się-Gdybyś walczyła z Rock Lionem wygrała byś.
-Czyli spóźniłam się tylko dwa lata żeby z tobą wygrać.-uśmiechnęłam się fałszywie- Dobrze wiedzieć.
O NIE! MAM POMYSŁ!  RATUJ SIĘ KTO ŻYWY!!!!! AAAAAAAAAAAAA!!!!!
-Dobra wiemy już, że Lion jak na razie jest lepszy od Białej. Co powiesz na to, żebyśmy sprawdzili co ty potrafisz? Nie uważasz, że dosyć chowania się za twoim pupilem?-podniosłam mojego beya.
-Czego ty chcesz? -spytał podejrzliwie Kyoya.
-Zmierzyć się z tobą. Walka dwa na dwa ty i Lion kontra ja i Biała. Gramy do uziemienia bądź uśpienia przeciwnika.
-Teren walki?
-Tam gdzie nas tylko poniesie. To jak będzie Kyoya? Wchodzisz w to?
-Wchodzę.
-No i pięknie. Gramy do dwóch wygranych. Start.-błyskawicznie załadowałam kuczer i wystrzeliłam Białą. Na ziemi już czekał na nią Lion.
Sukinkot szybki jest.
 Bey Kyoy odbił moją kotkę tak, że znalazła się tuż pod stopami Kyoy.
 Idiota. Widać, że to jego pierwsza taka walka.
-Przeszkoda.-Biała szybko przemknęła za plecy Kyoy i tam wytworzyła lodową przeszkodę wysokości krawężnika. Kyoya widząc jak Biała znika za jego plecami odwrócił głowę chcąc zobaczyć co się za nim dzieje. To był błąd. Jednym skokiem znalazłam się tuż przy Kyoy. Pchnęłam go na tle mocno by poleciał kawałek do tyłu i wywalił się o "krawężnik". Pod biegłam do leżącego Kyoy lewą ręką przyparłam jego prawe ramie do ziemi, a prawą dłoń zacisnęłam w pięść i zamierzyłam się na niego.
-Jeden zero.-powiedziałam powoli cedząc słowa. Kyoya pokazał kły w grymasie złości.
Nie mam zielonego pojęcia jak ale udało mu się uwolnić i przewrócić mnie na plecy. Złapał moje ramiona i mocno przycisnął je do reszty ciała.
-Remis, a teraz patrz jak z tobą wygrywam.-powiedział ze złośliwym uśmieszkiem.-Lion Królewskie Uderzenie Przeciwnego Wiatru.
-Po moim trupie!Biała uciekaj!
Białej udało się wydostać spod od wróconego tornada, a groźny lew zarył w ziemię.
-Lion!-bye mimo ogromniej siły w szedł bez szwanku z ataku na jego  najgroźniejszego przeciwnika  "podłogę".
Zebrałam się w sobie przyciągnęłam nogi do klatki piersiowej i odepchnęłam zdezorientowanego Kyoye. Chłopak zrobił kilka koślawych kroków do tyłu i gdy już prawie odzyskał równowagę podcięłam mu nogi. Runął jak długi na ziemię. Przyparłam go kolanami do ziemi i krzyknęłam:
-Biała Prawdziwe Lodowe Objęcia.- bey w mgnieniu oka znalazł się przy mnie i stworzył lodowe kajdany na rękach i nogach Kyoy które na dobre utrzymały go przy ziemi.
-No to TERAZ mamy remis. Haahahah jestem królową tej gry!-cieszyłam się jak małe dziecko.
-Tak, a teraz MOGŁA BYŚ MNIE STĄD WYCIĄGNĄĆ?!
-Nie ruszaj się. Co to jest?- delikatnie uniosłam jego podbródek, żeby móc się lepiej przyjrzeć temu co przed chwilą zauważyłam,a mianowicie lekko już wyblakłemu siniakowi na szczęce Kyoy.- Kto ci to zrobi?-coś mi mówi, że to moja sprawka. Niema co ładnie mu przyfasoliłam.
-Jakbym słyszał Mary.-Kyoya wywrócił oczami.
-Niech zgadnę jest najbardziej kiczowatą starszą siostrą jaką można sobie wyobrazić, która próbuje teraz naprawić to że miała cie gdzieś jak byleś mały stając się strasznie nadopiekuńcza?
-Plus minus. Wolała latać za Alex'em-mruknął.
-O kurcze blade ty jesteś zazdrosny.-Kyoya cicho warknął- Spokojnie zazdrość ludzka rzecz.-zaśmiałam się.
-Ta bardzo śmieszne, a teraz na serio odczep mnie.-Kyoya szarpną się w nadziei, że kajdany puszczą.
-Kiedy nie wiem jak.
-Jakim cudem nikt cie jeszcze nie zabił?- wyszczerzyłam zęby w uśmiechu.
-Przyjaźnie się z najgroźniejszym bleyderem świata, a do tego jestem dzieckiem szczęścia które potrafi się nieźle bić. Spokojnie coś wymyśle. Nie popsułam jeszcze niczego czego nie potrafiła bym naprawić. Hym. Już wiem zaczekaj na mnie chwile pójdę po palnik. Nigdzie nie idź.- powiedziałam wybiegając z pomieszczenia treningowego.
-Ha bardzo śmieszne... chwila czy ty powiedziałaś palnik!? Kelly!? KELLY!!!- przerażeni faceci są uroczy. :)

Rozdział 33 za nami. Wątpię, że spodziewaliście się takich scen. Napiszcie mi co o tym myślicie. Mam dla was jeszcze tutaj Link do kanału na youtube są tam naprawdę fajne amv z beyblade głównie z Kyoyą więc jego fanki się ucieszą. To ja się z wami żegnam. Do następnego posta.
Hania.

czwartek, 5 lutego 2015

Rozdział 32

 Perspektywa Ines.

-Jesteś gotowa?-spytałam moją rudą przeciwniczkę.
-Urodziłam się gotowa. Lećmy z tym koksem!
-3
-2
-1
-Let it trip!
-Iskra załatwmy to od razu. Specjalny a...
-NIE!!!-przerwała mi Madoka.
-Kobieto jaki ty masz problem?-spytałam odwracając się ze złością. Nie wiem czemu ale podczas bey bitew bardzo ciężko panuje mi się nad emocjami. Mam tak już od dobrych pięciu lat.
-Żadnych specjalnych ataków podczas tego pojedynku.
-Niby czemu?
-Chce przeprowadzić analizę Iskry w warunkach stałych. Podczas specjalnych ataków brak jest stałych wartości.-udaje mądrą, ale co zrobisz? Nic nie zrobisz.
Walka była do kitu. Mimo to, że bez specjalnych ataków dało by się zagrać ładną beybitwe, ale Madoka postanowiła uniemożliwić nam nawet to mówiąc, iż nie możemy przeciążać beyi boo coś tam. Szczerze nie mam zielonego pojęcia dlaczego w ogóle przejmuje się tym co Madoka ma mi do powiedzenia. Nie znoszę jej, Mary też za nią nie przepada i zdaje mi się, że Kelly również nie pała szczególną miłością do tej brunetki w tych idiotycznych goglach.
Podstawa przyjaźni? Nieee. To prawda, że nienawiść do tej samej osoby łączy ludzi, ale Kelly ewidentnie nie chce się z nam zaprzyjaźnić i jeśli mam być szczera mi też nie za bardzo na tym zależy.
-Dobrze skończyłam. Dzięki za pomoc dziewczyny pójdę sprawdzić jak idzie Alex'owi i Mary.-powiedziała zadowolona z siebie Madoka. W końcu zepsuła nam zabawę może być z siebie dumna. Przywołałyśmy beye. Tak beznadziejnej walki nie opłacało się jej kończyć. Gdy kroki Madoki ucichły Foxi powiedziała
-No nareszcie. Już myślałam, że nigdy sobie stąd nie pójdzie. Teraz zacznie się na serio.
-Że co proszę?-zdziwiłam się.
-Chyba nie myślałaś, że ci tak łatwo odpuszczę. To była dopiero rozgrzewka.
-No i to mi się podoba.- powiedziałam ładując kuczer.-3
-2
-1
-Let it trip!
-Iskra Ognista Szarża.- Iskra tylko dotknęła areny natychmiast przeszła do ataku. Bey zapłonął żywym ogniem i uderzał w przeciwnika raz za razem ze wszystkich stron.
-Pobawiłaś się, a teraz patrz.- bey odbił Iskre i lekko zwolnił.-Teraz Virgo!-bey gwałtownie przyspieszył a z jego środka wyłoniła się postać dziewczyny wokół której unosiła się ciemno fioletowa aura.- Specjalny atak Ostatni Krzyk!-fioletowa dziewczyna zaczęła przeraźliwie wrzeszczeć, a z jej ust wydobywał się promień który niszczył powierzchnie areny. Z otwartą ze zdziwienia buzią patrzyłam na to co się działo na arenie kiedy przypomniało mi się, że to jest moja walka.
-Iskra uciekaj!-zawołałam w ostatniej chwili gdybym zwlekała jeszcze tycią chwilkę z Iskry nic by nie zostało.
Jak ją załatwić? Ten Ostatni Krzyk to bardzo potężny atak no co ty nie powiesz w końcu specjalny. Skup się Ines. Bey sam w sobie się nie przemieszcza.* Wysyła fale dźwiękowe które są na tyle silne(?), żeby zniszczyć stadion od pierwszego uderzenia. Jak załatwić tego beya? Wystarczy sprawić żeby się zatrzymał. Tak wiem jestem geniuszem.
-Iskra Oślepienie!-mój bey wyskoczył ponad powierzchnię stadionu i rozbłysną bardzo jasnym światłem. Na całe szczęście zdążyłam odwrócić głowę i Iskra mnie nie oślepiła. Foxi nie miała tyle szczęścia najprawdopodobniej widzi teraz głównie kolorowe plamy za chwile powinno jej przejść dlatego trzeba się pospieszyć.
-Czas podgrzać atmosferę.- Iskra  zaczęła się kręcić bardzo szybko zużywając resztę energii jaka jej została. Z prędkością światła dotarła do Virgo i stopiła powierzchnię stadionu w wokół swojej przeciwniczki. Bey Foxi ugrzązł w gorącej mazi i na tym skończył się nasz pojedynek.
-No i co o tym myślisz?-spytałam przywołując Iskre.
-Końcówkę przegapiłam, ale początek był całkiem niezły.-odpowiedziała Foxi przecierając oczy.
-Kiedy rewanż?
-Nie w najbliższym czasie.
-Czemu?
 -To była taka pożegnalna walka. Wyjeżdżam.
-Szkoda będzie mi cie tutaj brakowało.
-Ejj! Nie mów tak bo się pobecze.-Foxi spojrzała na zegarek.-O matko!  Zaraz spóźnię się na trening! Całkiem o tym zapomniałam.
-To leć! 
-Chcesz iść ze mną?-spytała podnosząc z ziemi swoje graty.
-W sumie.-wzruszyłam ramionami.
***
-A można wiedzieć dokąd wyjeżdżasz?-spytałam kiedy odzyskałam oddech po rozgrzewce. 
-Możemy o tym nie mówić? Smutno mi się robi jak myślę, że mam was tu zostawić. 
-Oj nie przesadzaj. Na pewno będziesz się tam dobrze bawić, a tak z innej beczki co u Haru?
-Co u Haru?-powtórzyła za mną jak echo-W porządku tylko...
-Tylko co?-
-No wkurza mnie to, że wszyscy myślą, że jesteśmy parą, a Haru to mój przyjaciel. 
-Dziwisz się. Zachowujecie się jak para więc wszyscy myślą, że nią jesteście.
-Nie zachowujemy się jak para. Wy po prostu nie wierzycie w przyjaźń damsko-męską.
-Ojeju jeju spokojnie. Nie jesteście parą, ale skoro tak to mogę go przygarnąć. Tak?-za żartowałam sobie. Haru to nie mój typ. 
-O ty świnko. Ty się lepiej trzymaj swojego chłopaka. Madoka tylko czeka, żeby go dopaść. Czaiła się na niego dwa lata i ty jej wszystko popsułaś.-podała mi butelkę z wodą.
-I bardzo dobrze.-odpowiedziałam  i upiłam sporego łyka -Madoka jest taka śliska. Nie pasuje mi  nie tylko dlatego, że klei się do Tsubasy. Po prostu coś jest z nią nie tak.
-Trzeba będzie mieć na nią oko. W końcu kobieca intuicja rzadko się myli.- ruda przyznała mi racje.
-No dosyć tego dobrego. wstawać dziewuchy! Bo inaczej załatwię wam taki trening, że będziecie błagać o litość!- pani rener ciesze się, że to jest pierwszy i ostatni  raz kiedy się spotykamy.
-Co za baba.- burknęłam pod nosem wstając z ziemi.
-Chciała byś coś dodać nowa!?- trenerka wyrosła jak z podziemi i wydarła mi się prosto do ucha.
-Nie nic.- Foxi zaczęła cicho chichotać. Dźgnęłam ją łokciem.
-I bardzo dobrze. Dołączyć do grupy!


Rozdział 32 za nami. Wyzdrowiałam i czekam na wasze opinie a propo nowego rozdziału. Mam pytanko: Napiszcie mi w komentarzach co myślicie o postaciach dodanych przeze mnie wiecie Alex, Foxi, Kelsi, Angel, Ines, Betty, Mary, Kelly. To ja się z wami żegnam. Do następnego posta.
Hania.




*podczas tego ataku. Ogólnie Virgo może wirować po całej arenie.