Rozdział 14
Po raz
kolejny potknęłam się za prostej drodze i omal nie wyrznęłam twarzą w chodnik.
-Trzeba było
mi powiedzieć, że nie umiesz chodzić na obcasach.-Powiedział Johannes wciskając
ręce głębiej w kieszenie.
-Umiem
chodzić na obcasach tylko te są nowe i muszę je zachodzić pode mnie.-Burknęłam.
-Hah nie
wiedziałem, że to taka wielka filozofia.
-Nie śmiej
się ze mnie. Może sam spróbujesz po…-jedna z kostek chodnikowych była źle
ułożona potknęłam się o nią i uderzyłam w ramię mojego rozmówcy.
-Chyba
lepiej będzie, jeśli będziesz się mnie trzymała.-Powiedział, a jako że ja nie
miałam ochoty mu udowadniać, że umiem chodzić na obcasach już po chwili szliśmy
pod rękę.
-Głupi
chodnik zawsze się na nim potykam. Mogliby go w końcu ułożyć jak
trzeba.-Warknęłam.
- Oczywiście
to wina chodnika i obcasów….Chwila. Wychodziłaś już beze mnie?
-Nie, ale ja…tu…ja tutaj…zaczęłam mi się
trząść.
Tyle lat
długo udawało mi się uciekać przed tym miejscem.
-Spokojnie
Glimer.-Johannes objął mnie i mocno do siebie przycisnął. -Wszystko jest w
porządku.
Dlaczego
akurat teraz, kiedy wszystko zaczęło mi się powoli układać?
-Ja…
Ten dom, te
ogródki, te ulice ci ludzie.
-Nie spiesz
się.
-Ja tutaj
mieszkałam…
***
Powoli
uchyliłam drzwi wejściowe i bezszelestnie jak duch wślizgnęłam się do środka.
Wszystko szło gładko moja ‘’kochana’’ mama pewnie jak zwykle siedzi zachlana w
salonie. Pewnie nawet nie zauważyła, że mnie niema. Spędziłam cały wieczór
szlajając się po mieście i obserwując innych ludzi w szczególności Narumi
Takahashi. W szkole wszyscy ja lubili, potrafiła się z każdym dogadać, wszystko
załatwić, nigdy nie miała żadnych problemów taka panna idealna. Nic dziwnego,
że chciałam być taka jak ona. Zazdrościłam jej i to bardzo.
Butelka wypuszczona
przez panią tego zasranego domu zastukała o posadzkę.
No to po
mnie.
Moja matka
chrapnęła głośno i zapytała:
-Kto tam!?
To ty gówniaro!?-Krzyczała na samym starcie rozmowy to nigdy nie wróżyło nic
dobrego.
-Tak to ja.
O co chodzi?-Spytałam siląc się na spokój.
-O, co
chodzi mamo.-Poprawiła mnie wstając z fotela i powoli do mnie podchodząc
zataczając się przy tym.- Należy mi się od ciebie szacunek. Jestem twoją matką.
Dzwonili ze szkoły. Inni uczniowie się na ciebie skarżą.
-To oni się
na mnie u wzięli ja się tylko bronie.
-Jasne!
Połowa szkoły się na ciebie uwzięła! Masz mnie za głupią!?
I wtedy coś
we mnie pękło.
-Tak mam!
Nigdy mnie nie słuchasz nic o mnie nie wiesz tylko chlasz pijesz ćpasz i się
puszczasz! Gdybyś nie była taka tempa to może nie wpadłabyś z tym swoim gachem
i w ogóle mnie by tu niebyło!-Po czułam palący ból rozchodzący się po moim
policzku.
-Nigdy
więcej nawet nie waż się tak do mnie mówić.-Powiedziała z kamienną twarzą.
Pieprzona kurwa jak chciała to umiała szybko wytrzeźwieć.
Podniosłam
się z podłogi i ciekłam do swojego pokoju.
-Masz zaraz
zejść na kolacje!-Krzyknęła za mną.
To był
ostatni rozkaz, jaki od niej usłyszałam jeszcze tego samego wieczoru uciekłam z
domu potem dzielnicy potem z Tokio, a potem w ogóle z kraju.
Miałam już
nigdy tu nie wrócić.
Taki był
pieprzony plan.
***
-Wracajmy.
-Ale…
-Wracajmy.
Nie chce już tu być…Zabierz mnie stąd…Proszę.
-Dobrze.
Choć tutaj.-Wziął mnie na ręce i przytulił jeszcze mocnie niż wcześniej.-To był
głupi pomysł, żeby cię na siłę wyciągać z domu.
Droga
powrotna była dużo krótsza albo mi się tylko tak wydawało. Świat przed moimi
oczami powoli się rozmywał nie byłam w stanie powiedzieć gdzie zaczynało się
ciemnie niebo, a gdzie kończyły się szare włosy Johannesa. Chłopak ciągle do
mnie mówił, ale jego słowa nie miały sensu przyglądałam się im z każdej
możliwej strony powtarzałam przestawiłam litery, ale i tak nie mogłam
zrozumieć, co znaczyły.
Nagle wokół
mnie zrobiło się jaśniej zamknęłam oczy i usłyszałam miałczenie kota.
Przymknęłam
oczy.
***
-Glimer
proszę cię nie zasypiaj nie umieraj mi tutaj. Nie umrzesz mi chyba na rękach.
No kobieto no.-Chłopak delikatnie poklepał trzymaną przez siebie dziewczynę po
policzku, na co ona lekko otworzyła oczy i mruknęła coś niezrozumiałego.
-Nya?-Gokana
podrapał nogawkę Johannesa.
-Nie
teraz.-Warknął biegając chaotycznie po domu z dziewczyna na rękach nie wiedząc,
co dalej z tym fantem zrobić.
-Jestem
brudna.-Ni to stwierdziła ni to spytała Glimer kuląc się w jego ramionach.
-Chcesz się
umyć? Dobrze, co tylko będziesz chciała tylko mów do mnie. Dobrze?-Dziewczyna
wydała z siebie twierdzący pomruk.-Ale mów.
-Co?
-Cokolwiek.
-Cokolwiek.
Co kol wiek. Coooo koooollllllll wiieeeeekkkkk.
Już w
łazience do Johannesa dotarło, że nawet nie zdjął butów szybko pozbył się
swoich przez wrzuceni ich do kosza na ubrania, a widząc jak niemrawo radzi
sobie z tą sama czynności siedząca na stołku do kąpieli Glimer pomógł jej zdjąć
buty tak samo jak i płaszczyk, co chwile upominając ją by mówiła.
-Zaczekaj tu
zaraz wrócę tylko pobiegnę po ręcznik.-Chłopak powoli wycofał się z łazienki
chcąc jak najdłużej mieć na oku pół przytomną dziewczynę, ale kiedy tylko
przekroczył próg łazienki puścił się biegiem po ręcznik, kiedy wrócił zastał
Glimer siedzącą na stoliczku, która z na wpół zdjętymi spodniami spuszczoną
głową oblewała się tenże wodą. Przemoknięta peruka powoli zsuwała się z jej
głowy, żeby w końcu paść z pluskiem na podłogę koło stanika.
Johannes
ostrożnie zabrał jej słuchawkę i kucając obok uniósł jej podbródek tak by mógł
jej spojrzeć w oczy. Cały misternie nakładany makijaż pod wpływem wody zaczął
się rozmazywać zostawiając po sobie czarne, brązowe i czerwone smugi.
Chłopak
głośno westchnął z ciągnął z niej do końca spodnie wziął go ręki gąbkę i
delikatnie zaczął zmywać resztki makijaż
-Nie lubię
wiśni.-Odezwała się w pewnym momencie Glimer.-Nie masz innego mydła?
-Mam
brzoskwiniowe. Może być?-Makijaż odszedł w zapomnienie i przyszła kolej na
resztę ciała.
-Tak.
Brzoskwinie są słodkie i takie milutkie-chłopak odwrócił się na chwile, żeby
sięgnąć po wspomnianą wcześniej brzoskwiniową kostkę mydła.-A ja
nie.-Dokończyła siadając na posadzce i podwijając nogi pod brodę.
Johannes nie
wiedząc, co dalej robić usiadł obok niej i oboje wsłuchiwali się w szum wody,
która wylewając się przez słuchawkę prysznica tworzyła niewielką kałużę, która
stopniowo znikała w odpływie.
W pewnym
momencie Glimer oparła się o ramię swojego towarzysza i głośno westchnęła, na
co ten objął ją i tak siedzieli. Kiedy usta dziewczyny zmieniły kolor z
różowego na sino fioletowy a ona sama zaczęła się lekko trząść chłopak odważył
się wstać po ręcznik okrył nim nią całą i zaniósł do jej pokoju. Kiedy byli już
na miejscu posadził ją na łóżku i ubrał w koszule nocną. Kiedy zapinał ostanie
guziki była Loulian złapała jego dłoń i poprosiła.
-Zostań
zemną dopóki nie zasnę.
-Gokana
będzie z tobą przez całą noc.
-Proszę. Nie
zostawiaj mnie teraz.-Mówiąc to odchyliła się lekko na łóżko ciągnąc go za sobą.
Chłopak w
końcu uległ kładąc się na łóżku, a kiedy to zrobił natychmiast został
przytulony jak wielki pluszak. Nie chcąc przypadkiem zmiażdżyć Glimer ostrożnie
objął jedna ręką jej delikatne ciało a drugą przykrył ich oboje kołdrą.
Kiedy już
myślał, że dziewczyna usnęła ona zaczęła niespodziewanie mówić. Opowiadała o
różnych głupotach zaczynając od historii Beretty 92 włoskiego pistoletu
samopowtarzalnego, a na kolorze sufitu kończąc.
- Kagome,
Kagome, Ptaszku patrzysz znowu poprzez kratki, kiedy wyjdziesz ze swej klatki?
Kiedy rankiem wstawał świt, żółw się wymknął, żuraw znikł, czy ukryje się przed
nami, kto ci stoi za plecami? Dlaczego nikt nie chciał się zemną bawić jak
byłam mała? Przecież błam taka jak inne dzieci.- Zapytała w pewnym momencie.
-Gdybyśmy
uczyli się w jednej szkole nigdy bym nie pozwolił, żebyś siedziała smutna.-
Oświadczył.
-Naprawdę?
-Tak.
-Dzięki.
Wiem, że zmyślasz, ale i tak dzięki.-Po tych słowach Glimer odetchnęła głębiej
i zasnęła. Pierwsze nieśmiałe promyki słońca grzały jej chudziutkie policzki,
gdy Johannes zgodnie z umową szedł do siebie.
-Śpij
dobrze.-Rzucił jeszcze i zamknął za sobą drzwi.
Ryuga:
*obrywa w głowę pokebolem* Hanka ogarnij się ja nie jestem pokemonem!!!
Ja: Każdy
tak mówi, a teraz właź do pokebola
A tak poza
tym, że całymi dniami biegam za moim młodszym bratem po mieście i zbieram
pokemony. Ten rozdział był jak chyba widzicie dość ważny dla fabuły i nie
chciałam go dodawać dopóki nie będę z niego w pełni zadowolona.
No to ja się
z wami żegnam.
Do
następnego posta.
Hania