środa, 30 grudnia 2015

Rozdział 70



Mary

PUK, PUK!
-Halo jest tu, kto!?-Zawołałam wchodząc do małego domku, który zajmowała Madoka. Trochę zdziwił mnie brak odpowiedzi z jej strony.  W korytarzy zdjęłam buty i weszłam do stoliku.-Madoka…Jesteś tu?
-Mary tutaj.- Usłyszałam głos Kelly gdzieś za sobą, gdy się odwróciłam zobaczyłam jej głowę wystająca zza drzwi.
-Co tu robisz?-Spytałam.
-A nic takiego montuje przyciski autodestrukcji na waszych bey’ach -powiedziała chowając głowę.
-Acha dobrze wiedzieć, a tak na serio?-Weszłam za nią do pokoju w środku przy biurku siedziała Madoka ze słuchawkami wciśniętymi na uszy i goglami na oczach pochylona nad częściami Iskry.
-Chowam się przed Ines znowu dała mi ochrzan za to, że cię „ prowokuje”.-Niebieskowłosa z głośnym łoskotem skoczyła na łóżko stojące naprzeciw biurka łóżko.
Ciekawe czy te kazania kiedykolwiek cos dadzą.
-Co z moim bey’em?- Zapytałam strącając słuchawki z głowy Madoki. Dziewczyna podskoczyła na krześle spojrzała na mnie odetchnęła jakby z ulga i wskazała małe pudełko i leżący obok niego mój kuczer.
-Radziła bym-zaczęła.- Żebyś pozwoliła Wolfowi kręcić się swobodnie wtedy wszystkie części lepiej się ze sobą zespolą.-Mówiąc to międliła w palcach kosmyk włosów.
-Medytacja może być?- Spytałam.
-Tak medytacja będzie idealna. A tak miedzi nami pierwszy raz spotykam się z takim typem Fusion Wheel…Pozwoliłabyś mi jeszcze kiedyś przeprowadzić na nim parę testów?
-Może kiedyś.-Burknęłam zmieszana i wyszłam z pokoju.
Dobra gdzie było ten cały ogród do medytacji?
Po plus minus półgodzinnym kluczeniu po wiosce udało mi się wreszcie dostać do tego po trzykroć przeklętego ogrodu. Kiedy już to zrobiłam usiadłam przy jeden z mini aren i wystrzeliłam Wolfa. Na samym początku nic się nie działo, ale po dłuższej chwili ciemność, jaka zapanowała, gdy tylko zamknęłam oczy stała się ciemniejsza niż zwykle. Wokół mnie zrobiło się ciepło gorąco, a potem…
-Co ty tu jeszcze robisz!?-Usłyszałam czyjś krzyk, po czym ktoś złapał mnie za rękę i zaczął gdzieś prowadzić. Wszystko działo się dokładnie tak samo jak ostatnim razem budynek zawalił się chwile po tym jak z niego wybiegłam. Stałam przednim przez chwile zastanawiając się, co dalej.  W pewnej odległości tak jak poprzednio walczyły dwie bestie. Dobrze wiem, co się sanie jak tam pójdę, a może by tak zobaczyć, co jest gdzie indziej. Skierowałam się w stronę lasu, ale zanim zdążyłam przejść dwa kroki uderzyłam w cos jakby przezroczystą ścianę. Cofnęłam się o krok.
Co jest?-Pomyślałam.-Przecież widzę jak ludzie tędy przechodzą, a ja nie mogę?- Spróbowałam znowu przebić się przez niewidzialną ścianę, ale to nic nie dało.- Czyli idziemy oglądać walkę.
Spokojnym krokiem ruszyłam w stronę placu, zdążyłam akurat usłyszeć jak właściciel smoka Krzyczy ten swój super atak:
-L-DRAGO MROCZNY RUCH PODNIEBNY NISZCZYCIEL CESARSKIEGO SMOKA!!!-Tak samo jak poprzednio wielka fioletowa masa energii pochłonęła jego przeciwnika, a potem minę. Ciekawe gdzie tym razem wyląduje. Otworzyłam oczy wszędzie wokoło była ciemność.
-Acha, czyli to się dzieje jak w pobliżu niema żadnej śpiącej wariatki.-Powiedziałam do siebie.
-To się dzieje, gdy ktoś próbuje się z tobą porozumieć.- W przestrzeni rozległ się znajomy głos. Zaczęłam się rozglądać na wszystkie strony, co spowodowało mniej więcej tyle, że moje ciało zaczęło dryfować gdzieś w przestrzeń. Zupełnie jakbym była w wodzie tylko takiej suchej i z powietrzem… Oj tam wiecie, o co mi chodzi.
-Gdzie jesteś i kim jesteś?
-Ech, z kim ja musze pracować.- Przede mną otoczony ogniem pojawił się wysoki mężczyzna z groźnym wyrazem twarzy w jego mocno zwężonych żółtych źrenicach odbijały się czerwone przebłyski.
-Ryuga…Czego chcesz?-Spytałam próbując nie dać po sobie poznać, że zaraz tu odpadnę.
-Darujmy sobie wstęp.-Powiedział.- Sprawa wygląda źle. Musicie szybko zacząć działać.
-Eeee….Co?-Ryuga uderzył się z w otwartej w czoło tak mocno, aż jego diadem zadzwonił.-Jesteś jakąś głupia wizja, która mi się przyśniła i ja mam cię słuchać? Do reszty cię pogrzało?
-POSŁUCHAJ!-Ryknął tak głośno i natarczywie, że aż odepchnęło mnie parę metrów do tyłu.- NIE OBCHODZI MNIE TO, CO MYŚŁISZ O TYM WSZYSTKIM POPROSTU PRZEKAŻ KELLY, ŻE MUSICIE NATYCHMIAST DZIAŁAĆ…i, że żyje…Dotarło czy mam powtórzyć?
-Dlaczego sam jej tego nie powiesz?-Wykrztusiłam.
Na żywo Ryuga był groźny, ale tutaj jest po prostu przerażający. Te oczy i ten uśmiech.
-Wierz mi gdybym mógł to zrobić nie spotkałabyś mnie tego wieczoru.-Powiedział i się odwrócił.
- Jak ci tak bardzo nie pasuje to, czemu mnie pocałowałeś?- Wyrwało mi się mimo woli.
Chłopak odwrócił się, spojrzał na mnie jak na wariatkę i wybuchną śmiechem. Długim głośnym śmiechem człowieka z zakładu dla obłąkanych. Gdy udało mu się na chwile uspokoić powiedział tylko:
-Przyjmijmy, że chciałem coś sprawdzić.- I odszedł z trudem hamując dalsze napady śmiechu.
Kiedy Ryuga rozpłynął się już gdzieś w oddali, a w moich uszach przestał rozbrzmiewać jego śmiech ciemność wokół mnie zaczęła bardzo szybko wirować, a ja razem z nią. Otworzyłam szeroko oczy i znowu byłam w ogrodzie.
Było mi niedobrze, kręciło mi się w głowie, która swoja droga pulsowała jak bym podczas tego całego wirowania ostro nią w coś przyfasoliła. Ostrożnie podniosłam się na nogi i zachwiałam. Matko jakbym była na kacu tylko z pominięciem tej miłej część, w której się upijam. Jakimś cudem udało mi się dojść do niewielkiego strumyka płynącego przez ogród. Upadłam przy nim na kolana i zatykając ręką nos zanurzyłam w nim twarz. Siedziałam tak dopóki nie zabrakło mi powietrza. Wyprostowałam się i napiłam wody. Zimny płyn wpłynął do wnętrza mojego gardła czułam się tak jakbym nie piła od wieków.
Mamo i co teraz? Powiedzieć o tym wszystkim dziewczyna. Ines na pewno powiem, ale czy mam to brać to na poważnie? W sensie czy to jest w ogóle możliwe żebym przed chwilą rozmawiała z Ryugą?
Eeeeeecccccccccch ja się do takich rzeczy po prostu nie nadaje. W ogóle to, po co pytałam go o to wszystko?
 „Przyjmijmy, że chciałem coś sprawdzić”- ciekawe, co? Czy znowu dostanie w mordęć? W ogóle co mnie trafiłożeby go o to teraz pytać? Grrrrryyy niech go szlag jeden problem z głowy, a nawet dwa, bo Kelly też by odpadła… dobra przyznaje nie jest taka zła jak na początku.
Klęczałam w zimnym mokrym piasku patrząc na odbijający się w wodzie księżyc i gwiazdy przez dłuższą chwile. Myślałam o tym, co wydarzyło się przez ostatnie kilka tygodnie. W tym wbrew pozorom krótkim czasie zostałam wciągnięta w sam środek gigantycznej rozróby, a dwóch z czterech najważniejszych facetów mojego życia prawdopodobnie musi teraz walczyć o swoje.
Przygoda psia jego mać.
Do diabła z takim syfem.
- Tutaj jesteś. Ines znalazłam ją!
-Nawet nie wiesz jak nas nastraszyłaś.-Powiedziała jasnowłosa wychodząc z za krzaków. – Zostawiłaś bey’a.-Wręczyła mi do ręki Wolf ‘a- Bleyder nie powinien zostawiać bey’a.
-Dzięki.-Mruknęłam.
-Toooo coooo widziałaś coś fajnego podczas tych medytacji? –Spytała Kelly siadając obok mnie i przysuwając się odrobine podskakując na własnym tyłku.
-Można tak powiedzieć.-Zaczęłam.-Nie wiem czy możemy temu wierzyć, ale w trakcie medytacji rozmawiałam z Ryugą. Kazał mi przekazać, że musimy natychmiast działać i kazał też powiedzieć, że żyje.
Z twarzy Kelly odpłynęła cała krew jej usta zmieniły się w białą linie, a oczy łysnęły groźnie.
- Niema, na co czekać.-Powiedziała.- Zabieramy się stąd jeszcze tej nocy.
- Będziemy robić to, co ja każe.-Powiedziała Ines wstając.
- Słonko- niebieskowłosa również wstała i patrzyła teraz z góry na jasnowłosą.-Ryuga powiedział, że musimy NATYCHMIAST działać, a to znaczy mniej więcej tyle, że koniec świata nastąpi w przeciągu kilkudziesięciu godzin, jeśli nie zamierzacie pomóc mi tego powstrzymać to przynajmniej nie przeszkadzajcie.- Wkurwiona odeszła i zniknęła gdzieś za drzewami.
-Ale odwaliła scenę.-Powiedziała Ines.
-No.-Przytaknęłam.-Ciekawe czy uwierzyłaby wszystko, co przypisałoby się Ryudze?
-Normalnie pewnie nie. Inna sprawa, ze ostatniej nocy prosiła go o jakąkolwiek wiadomość od niego.
-Trochę powiało grozą.-Przyznałam.-To, co idziemy się pakować?
-Wychodzi na to, że tak. Powiem Ryo, że się stąd zwijamy.
-Ej nerwol!-Zawołam za Kelly.-Jesteśmy pierdolona drużyną i działamy jak drużyna.
-Z naciskiem na pierdoloną.-Powiedziała Kelly pociągając nosem.
Wróciłyśmy do naszej tymczasowej bazy zabrałyśmy stamtąd swoje graty. Kiedy domek wyglądał tak jakby nigdy nie zaznał naszej obecności wyruszyłyśmy na poszukiwanie naszej samozwańczej liderki. Nie żebym chciała ja zastąpić. Tak na dobra sprawę oprócz Ines, żadna z nas nie nadaje się na dowódcę. Ja najzwyczajniej w świecie nie umiem, a gdyby Kelly się za to zabrała było by jeszcze gorzej niż jest.
Liderka została odnaleziona w domu Pana Hagane, a gdzież by indziej.
-Jesteście gotowe?-Spytała odstawiając filiżankę i spodek z powrotem na stolik.
-Tak.-Powiedziałam zsuwając sobie z ramienia plecak Ines i rzucając jej pod stopy.
-To świetnie.-Dziewczyna wstała z kanapy i wzięła do ręki swój tobołek.- Hyoma jedzie z nami.
-CO!?-Wrzasnęła Kelly tak głośno, że aż zadzwoniło mi w uszach.
-To, co słyszałaś. W końcu obiecałem ci jednego bleydera z Komy.-Powiedział Hyoma wchodząc do pokoju ewidentnie gotowy do drogi.
-Z tego, co pamiętam miałam sama go wybrać.-Przypomniała niebieskowłosa znowu mówiąc tym swoim sukowatym tonem.
-Ze wszystkich bleyderów w Komie tylko ja zgodziłem się uczestniczyć w tym samobójstwie.
-O tak bardzo by ci było beze mnie źle? Może od razu połknij te sto igieł oszczędzisz mi sporych kłopotów.
-I stracić szansę zobaczyć twoją śmierć? W życiu.
- Dobrze skoro już wszystko mamy ustalone możemy ruszać.-Stwierdziła Ines.-  Ile zajmie nam dotarcie do stacji?
-Jeśli wyruszymy teraz powinniśmy zdążyć na poranny pociąg.-Stwierdził Hyoma wyglądając przez okno.
-Świetnie. Madoka jesteś już gotowa?-Czyli jednak bierzemy ją ze sobą.
-Jestem.-Wielka różowa walizka Madoki zagruchotała o podłogę. Matko jak ona z tym cholerstwem wlazła na te górę?
-W takim razie możemy ruszać.
- Uważajcie na się siebie i pamiętajcie o tym, czego nauczyłyście się na treningu.-Czyli o tym jak wymigać się o biegania? Dzięki na pewno się przyda.

Rozdział 70 za nami. Da ktoś wiarę, że na początku miało być ich koło 40? Tak sobie wyliczyłam.
Kyoya: Jak ty dotąd matematykę zdawałaś?
Ja: Tak jak ty wyrywasz laski. Na ładne oczy.
Kyoya: Nie "wyrywam lasek" na ładne oczy.
Kelly: Ty ich w ogóle nie wyrywasz BANG!
Podsumowując ruszamy do akcji!....z Hyoma i Madoką w drużynie.
To ja się z wami żegnam.
Do następnego posta.
Hania.

sobota, 26 grudnia 2015

Rozdział 69

Hikaru

Gorączka trochę spadła, albo to ja przyzwyczaiłam się do gorąca. Ataki, podczas którym Thomas rzucał się na wszystkie strony lub zwijał się w kłębek wyjąc z bólu zdarzały się coraz częściej, a żadne z nas niemiało pojęcia, czym mogły być one spowodowane.
Zabrałam rękę z jego czoła i zaczęłam szukać butelki z wodą.
Chłopak poruszył się niespokojnie i coś jęknął.
-Spokojnie. Jestem tu.-Powiedziałam unosząc jego głowę i przystawiając mu do ust butelkę. Przez chwile pił zachłannie przytrzymując ręką moja dłoń bym nie zabrała jej za wcześnie.
-Dziękuje.-Powiedział zabierając swoją dłoń, której dotyk zostawił po sobie przyjemne mrowienie.
-Lepiej się czujesz?-Spytałam.
-Tak. Dużo lepiej.- Powiedział z powrotem opierając głowę na moich kolanach.
Zapadła cisza. Na szczęście zdążyłam się już do niej przyzwyczaić. Tom oddychał równo i spokojnie (pewnie zasnął), a ja bezmyślnie gładziłam jego włosy.
Ciekawe jak wygląda. Jakiego koloru ma włosy. Jakie oczy. Jak wygląda jego uśmiech. Czy często się uśmiecha. Tak właściwie, kim jest chłopak, który leży teraz na moich kolanach z wysoką gorączką? Czym sobie zasłużył na to by być tu zamkniętym?
Oparłam głowę o ekran, zamknęłam oczy i pogrążona w myślach dokądś odpłynęłam. Możliwe, że zasnęłam. W tych egipskich ciemnościach ciężko stwierdzić coś na 100%.
Obudził mnie przerażający rozsadzający bębenki w uszach wrzask.
Tom znowu miał atak.
-Nie. Proszę nie znowu.-Ścisnęłam jego ramiona próbując go jakoś przytrzymać, ale tym razem rzucał się mocniej niż zwykle. W pewnym momencie spadł z moich kolan uderzając o podłogę.
Pisnęłam ze strachu słysząc głuche uderzenie. Spróbowałam go jakoś złapać w tej ciemności, ale ciągle i się wywijał.
Ogarnij się Hikaru. Jeśli go nie przytrzymasz zrobi sobie krzywdę.
W akcie desperacji położyłam się na nim wkładając mu ręce pod głowę i zaczęłam głośno płakać. Jego wrzask stopniowo ucichł, ale nie zauważyłam tego na samym początku, ponieważ sama ryczałam jak głupia. Przestałam dopiero, kiedy poczułam czyjąś rękę na swojej głowie.
-Ona mnie nienawidzi…-powiedział zachrypniętym od wrzasku głosem głaszcząc mnie delikatnie. Przytuliłam się do niego mocniej. Słyszałam jak równo bije jego serce.
-Spokojnie.-Powiedziałam.-Gdy stąd wyjdziemy wszystko naprawisz.
-Nie mogę. Przecież jestem martwy…-moim ciałem wstrząsnął dreszcz.
-Tom?-Spytałam patrząc w ciemność, z której dobiegał głos.
-Kto to jest Tom?-Zapytał podnosząc się do pozycji siedzącej i opierając o ścianę.
Postradał zmysły.
-To ty.-Powiedziałam ostrożnie niech chcąc go tym wystraszyć.
-Kelly. Nie poznajesz mnie? To przecież ja Ryuga.-Majaczył.
-Nie. Ty jesteś Tom…Doji chce, żebym uwierzyła w to, że jesteś nim tym potworem, ale to przecież nieprawda. To nieprawda. Prawda? Tom?- Chłopak zamilkł, a jego ręka zamarła w bezruchu.
Mimo tego, że chłopak, do którego się tuliłam miał wysoką gorączkę zrobiło mi się cholernie zimno. Dreszczom już bliżej było do spazmów, a na całym ciele czułam gęsią skórkę.
-Tom powiedź, że to prawda.-Poprosiłam czując spływające po mojej twarzy łzy.
Nagle jeden z ekranów wiszących wyżej zaczął delikatnie świecić ciemno czerwonym światłem. W porównaniu z egipskimi ciemnościami, w których dotąd siedziałam to delikatne światło było tak jasne jak samo słońce.  Nasza cela stopniowo się rozświetlała, a w miarę jak to robiła rosła gule w moim gardle, a łzy spływające po mich policzkach stawały się coraz liczniejsze.
Wrzasnęłam przerażona pobiegłam do przeciwległe ściany. Przylgnęłam do niej dysząc szybko jak zwierzę zamknięte w klatce.
-Hikaru spokojnie.- Ryuga straszny zły martwy zakrwawiony kłamliwy potworny Ryuga chciał do mnie podejść już się ponosił patrząc na mnie tymi swoimi żółtymi oczyma już nawet wyciągnął swoją łapę żeby mnie złapać.
-Nie zbliżaj się!-Ryknęłam przyciskając jeszcze mocniej plecy do ściany.
-Hikaru proszę odłóż kuczer.-Warknął. Spojrzałam na swoje ręce faktycznie trzymałam w nich kuczer, co więcej z załadowanym Aquario. Nie zastanawiając się długo strzeliłam.
W celi rozległ się wrzask i czyjś śmiech. Dopiero po chwili zorientowałam, że śmiech tak samo jak i krzyk wydobywa się z mojego gardła…

Mary

-A ciu!-Ktoś kichnął.
-Na zdrowie!-Zawołałam prostując się i widząc przemoczona Kelly z glutem zwisającym jej z nosa.
-A ciu!-Kichnęła znowu.
-Sto lat!-Powiedziałam biorąc się pod boki.
-A ciu!-Kichnęła po raz kolejny.
-Sto lat w kopalni z gumowym kilofem!-Zawołała Ines wychodząc z lasu.
-Co?- Spytała roześmiana Kelly wycierając nos.
-Mój tata zawsze tak mówił.- Odparła blondynka.-Czyli tak wygląda twoje bieganie.-Stwierdziła wskazując na mnie stojącą po kolana w wodzie.
- Prędzej bym płuca wypluła niż przebiegła to, co on mi kazał.-Powiedziałam wracając do wygrzebywania chwastów z mułu.
- Pożycz bluzę.- Poprosiła Kelly zdejmując swoją kurtkę i wyciskając z niej wodę.
- Po co?-Spytałam przeczesując palcami muł.
-Pobiegam sobie za ciebie.
-Jak chcesz to biegaj tylko, po co? Hagane pewnie już dawno zauważył „moją niesubordynację”.- Przy ostatnich słowach zrobiłam w powietrzu tak zwane żabki z palców.
-Skoro tak.-Powiedziała kładąc się na ziemi.- To się chyba prześpię.
-Dużo śpisz.-Bardziej stwierdziła niż spytała Ines.
-Kiedy tylko mam okazje.-Pociągnęła nosem.
-Lepiej nie siedź na ziemi, bo złapiesz wilka.-Powiedziałam.
-Ta bum tss.-Kelly udała, ze gra na perkusji.
-Zapadła dość niezręczna cisza. Często mi się to zdarza. Z natury jestem raczej cicha i zamknięta sobie. To, aż dziwne, że potrafię się w miarę normalnie komunikować z moją pożal się Boże drużyną, która sama w sobie też jest dziwna…
Wyrwałam kępę chwastów ochlapując się przy tym mulistą wodą.
-Dobra-odezwała się Ines-nie mogę patrzeć jak się sama męczysz. Kelly rusz cztery litery i jej pomóż.
-Hahaha!-niebieskowłosa wybuchła śmiechem.- "Nie mogę patrzeć jak się sama męczysz. Kelly zapi*rdalaj tam pomóc jej za mnie."-Zacytowała moją przyjaciółkę.
-A, kto ci powiedział, że ja tam nie idę?-Spytała blondynka zdejmując but i ciskając nim w leżącą na ziemi dziewczynę.
-Ejj!-Jęknęła z wyrzutem podnosząc się i idąc w stronę wody.
-Buty.-Zauważyłam.
-A tak.-Zdjęła but i wylała z niego wodę.-Przecież nie chce, żeby przypadkiem przemiękły.
Obydwie weszły do wody i zaczęły mi pomagać. Słońce mocno grzało, Kelly smarkała ogóle było całkiem miło.
-Ines jak szedł ten żart?-Spytałam.
-Który?
-No ten, że w jednej celi siedzi masochista, sadysta...
-Nekrofil, zoofil i pedofil.-Kelly wcięła mi się w pół zdania.- Nagle zoofil mówi: Ja to mam "ochotę" na kotka. Na to pedofil: No takiego małego. Do rozmowy włączył się sadysta: Ja bym mu łapki powykręcał. Wtedy nekrofil się rozochocił: A a a jakby już się wykrwawił to ja go jeszcze raz. A masochista na to...
-Nya.-Dokończyłam i wybuchłam śmiechem.
-Jesteście poj*bane.-Stwierdziła Ines odwracając się do nas tyłem.
-A ten znasz? Para zakochańców idzie sobie nocą przez las. Dziewczyna tuli się do chłopaka i mówi: Tak tutaj ciemno, boję się. A chłopak na to...-Urwała patrząc na mnie z ognikami w oczach czekając, aż dokończę za nią.
-Mnie to mówisz? Ja będę sam wracał.
-Czy wy nie umiecie żartować o czymś normalnym?-Spytała blondynka tłumiąc śmiech.
-Oj weź daj spokój. Takie żarty to jedna rzecz, przez którą potrafię dogadać się z Mary.-Jęknęła niebieskowłosa.
-Gdybyś nie udawała nie wiadomo, jakiej i nie wkurzała mnie na każdym kroku to było by takich rzeczy więcej, bo ja jestem raczej koleżeńska.-Powiedziałam agresywnej niż dotychczas wyrywając chwasty.
Żadna z nas się przez chwilę nie odzywała. Wszystkie trzy wyczuwałyśmy zbliżającą się wielkimi krokami kłótnie.
-Jak było w górach?-Spytała Ines, kiedy atmosfera zgęstniała do tego stopnia, że dało się ją kroić nożem.
-Nic szczególnego.-Wzruszyła ramionami- Na samym starcie Hagane zgnoił mnie za to, że nie mam jakiegoś tam ducha- mówiła to z olewczym tonem, choć miejscami głos się jej łamał, albo mi się tylko zdawało-i, że powinnam oddać Białą potem przespacerowałam się kilka kilometrów pod górę przez śnieg prawie nadziałam się na lodowe kolce.-Pociągnęła nosem, a na koniec okazało się, że kartka, którą znalazłam w jaskini to nie jest to, co Phoenix kazał mi przynieść.
-Jaka kartka?-Spytała Ines.
Kelly wyprostowała się przetarła twarz dłońmi, wyjęła kartkę i podała ją pani kapitan.
-Bla, bla, bla uwierz w siebie bla, bla, bla duch beyblade bla, bla, bla wygrasz wszystko.-Przeczytała na głos esencję listu Hagane do syna.
-Jak widzę udało wam się znaleźć list.-Rozległ się głos Hagane, a krew w moich żyłach zamieniła cię w ciekły azot.
-Tak, ale chyba nie oto ci chodziło.-Powiedziała Hawana splatając ręce na piersiach.
-Faktycznie nie o to mi chodziło...Oddajcie swoje bey'e do Madoki. Trzeba zrobić im dokładny przegląd.-Powiedział wzywając nas do siebie ruchem ręki.
Wylazłam z wody czując, że skóra na moich stopach i palcach pomarszczyła się do tego stopnia, że już bardziej się nie da. Zabrałam swoje graty spod drzewa i na boso ruszyłam z resztą drużyny. Kiedy zrównałam się z dziewczynami Ryo zwrócił się do mnie.
-Mary chodź tu od mnie na chwilę.-O k*rwa już po mnie. Z sercem w gardle podeszłam do Mr. Hagane i czekałam na opi*rdol.-Domyślam się, że nie wykonałaś mojego polecenia.-Kiwnęłam głową bez słowa.-Za karę dzisiaj wieczorem pójdziesz medytować.
-Dobrze.-Zgodziłam się.
Ryo jak można się było tego spodziewać zaprowadził nas z powrotem do wioski. Tam czekała już na nas Madoka z miną zbitego psa.
Jeny niech już nie robi z siebie ofiary. Zj*bała sprawę. Trudno. Stało się. Niech się ogarnie i nie daję mi powodu do wkurwu. Ciekawe czy Ines pozwoli jej jakkolwiek pomagać w naszym drugim podejściu do Dark Nebuli. Nie ufa Madoce to pewne, ale Kelsi praktycznie nie zna. Ja pi*rdole wzięła na siebie cholernie dużo, a ja prawie w ogóle jej nie pomagam. Tylko warczę i się użalam. Czyli nic nowego.
-Mogę?-Spytała Madoka wskazując pudełko, w którym trzymam Wolfa. Nawet nie zauważyłam, kiedy odebrała bey'e od pozostałych.
Mruknęłam coś niezrozumiałego i odpięłam pudełko od paska.
-Kuczer też. Mechanizm spustowy potrzebuje wymiany, co jakiś czas.-Powiedziała szurając stopą po ziemi. Spojrzałam na nią badawczo i podałam jej kuczer.
-Ile zajmie ci naprawa?-Spytałam, na co podskoczyła jak oparzona.
-Dwie góra trzy godziny.-Wydukała. Schowała bey'e i kuczery do swojej torby i gdzieś pobiegła.
-Do czasu aż Madoka nie skończy macie wolne.-Powiedział Ryo, po czym odwrócił się i ruszył śladami Madoki.
-Co jej jest?-Spytałam kiwając głową w stronę małej różowej kropki, w którą zdążyła zmienić się niedoszła agentka Dark Nebuli.
-Boi się.-Stwierdziła Ines.
-Że niby mnie?-Zdziwiłam się.
-Wiesz.-Zaczęła Kelly- Pewnie się boi, że jej coś zrobisz, bo przez nią nie znalazłaś Alex’a.
-Znowu zaczynasz?-Warknęłam.
-Mary proszę.- Jęknęła niebieskowłosa nie swoim głosem.- Jeśli będziesz się wkurwiać za każdym razem jak tylko ktoś wspomni jego imię w końcu wpadniesz w jakąś paranoje o ile już tego nie zrobiłaś…
-Grrrrrrrrrrrrrrrryy.
-Mary.-Ines westchnęła.- Nie cierpię Kelly jak gówna na palcu…bez urazy.
-Bez urazy.-Powiedziała główna zainteresowana zaplatając ręce na piersiach
-Ale tym razem musze przyznać jej racje.-Kontynuowała jasnowłosa.- Twoje nerwy stają się naprawdę uciążliwe.
-A dajcie w mi wszyscy święty spokój.- Warknęłam, po czym odrzuciłam się i ruszyłam przed siebie.
Myślicie, że ja k*rwa o tym nie wiem? Zdaje sobie zaj*biście mocno sprawę z tego, że nie powinnam się tak szybko denerwować. Wiem, że przez moje nerwy dużo tracę, ale czasami po prostu inaczej nie potrafię. Zachwiałam się mocno zrobiłam kilka koślawych kroków i zaryłam gołą stopą z grząskie kamienie.
-K*rwa!-Trzeba było przed dramatycznym odejściem założyć buty.
Usiadłam na sporym kamieniu i opierając stopy o jego mniejszy odpowiednik. Otrzepałam stopy ze wszystkiego, co nie powinno na nich być i założyłam buty. Siedziałam tak jakiś czas, kiedy ni stąd ni zowąd dosiadł się do mnie Hyoma i zaczął puszczać kaczki na rzece.
-Hej.-Przywitał się.
-Hej.-Odpadłam cicho.
-Widziałem jak pomagałaś przy zbiorach. Chyba źle cię oceniłem na początku...
-Czemu?-Powinnam dodać „tak sądzisz”, ale jakoż jestem bardzo wygadana tego nie zrobiłam.  
-No wiesz.-Odchylił się trochę chcąc wziąć większy zamach.-Jak zaczęłaś wtedy na mnie krzyczeć to myślałem, że jesteś tak samo wyrachowana jak ona.
-Co masz na myśli mówiąc wyrachowana.- Wow składam logiczne zdania. No robię kurde postępy
-Czyli wam nie powiedziała. Kurde, a miałem jej przy was "nie oczerniać".-Przy ostatnich słowach dodał cudzysłów z palców.
-Nie powiedziała, o czym? - Ściemnia?...Ch*j z tym postaram się jak zwykle się, pozostać "bezstronna"
-O tym, co zrobiła, kiedy ostatnim razem wpadła do Komy.
-Coś tam wspominała.-Mruknęłam.
-No to właśnie to coś tam uważam za bycie wyrachowanym. O ile znowu nie kłamała-dodał półgębkiem.
-Ta trochę jest wkurwiająca.-Powiedziałam wystawiając twarz do słońca.
-Trochę.-Przytaknął.
Zapadała niezręczna cisza, ale i tak nic nie powiem. Tak już ze mną bywa.
-Co dokładnie wam powiedziała?-Spytał ostrożnie obracając w palcach płaski kamyk.
-Opowiedziała nam o swoich życiowych błędach.
-Błędach. -Zaśmiał się-Nie żeby coś.-Uniósł ręce w obronnym geście- Ja pewnie też bym w to uwierzył...Znowu.- I ship it tak bardzo.
-Acha…
-Wiem jestem żałosny...Co ci obiecała?
-Nie no nie jesteś.-Poklepałam go po ramieniu.- Będzie z nami "współpracować".- I, że nie skrzywdzi takiego jednego.
-Zależy wam na współpracy z nią?- Zdziwił się.-Chyba powinno być na odwrót.
-Czemu? Jest niezła, a to, że mnie wkurza musze jakoś znieść
-Ty i Ines jesteście naprawdę silne, a ona nie jest na tyle dobra by był warto psuć sobie na nią nerwy.
-Nie podlizuj się.-Burknęłam czując podstęp.
-Nie śmiał bym.-Zaśmiał się-Rozmawiamy o niej jakby nie było innych tematów na świecie ciekawszych i mniej śliskich.
-Dokładnie. To, że wreszcie to do ciebie dotarło niezmiernie mnie cieszy.
-Długo grasz w beyblade?- Spytał zmieniając temat.
-Zależy jak na to spojrzeć.-Powiedziałam wymijająco.
-Najlepiej trzeźwo.
-Puuffff..... Hmmm.-Wydałam z siebie serię dziwnych dźwięków.- Mam Wolfa od urodzenia, ale nie grałam jakieś parę lat.
-Gang bleyderski brak czasu czy może coś innego?
-Nie wiem czy chce o tym rozmawiać.- Burknęłam.
-Rozumiem. Nie powinienem drążyć tematu. Przepraszam.
-A poza tym wyglądam ci na kogoś z gangu?- Zdziwiłam się.
-Nie. Wyglądasz na miłą dziewczynę takim właśnie bleyderzy z gangów zabierają bey'e. Bleyderzy -zaśmiał się-zwykli tchórze.
-Twierdzisz, że zabrano mi bey'a?-Kiwnął głową- Nie. Żaden tchórz nie zabrał mi bey'a...Chociaż w sumie.-Przecież tak naprawdę to się bałam.
Przez chwile panowała cisza.
-W sumie.....-Hyoma próbował mnie w delikatny sposób zmusić do wypowiedzenia swoich myśli.
-Nie będę ci opowiadać łzawych historyjek.
-Jeśli nie chcesz to nie będę cię zmuszał, chociaż czasami dobrze jest się wygadać.
-Oczywiście, że jest, ale są ludzie, którym nie warto mówić za dużo...
-O...Rozumiem-opuścił głowę.-K*rwa to nie miało tak zabrzmieć.
-Nie bierz tego do siebie. Nie znam cię.
-Spoko. Przecież wiem. -Uśmiechnął się, na co ja też odpowiedziałam uśmiechem.
Siedzieliśmy przez chwilę w ciszy, Hyoma puszczał kaczki nagle podsunął mi płaski kamyk.
-Umiesz puszczać kaczki?-Zapytał.
-Niby tak, ale nie zawsze mi wychodzi...Mogę spróbować-wzięłam do ręki podany przez niego kamyk pogładziłam go palcem i rzuciłam. Odbił się kilka razy od powierzchni wody, po czym po nią zniknął. Uśmiecham się zadowolona z siebie. -Najwięcej kaczek, jakie udało mi się kiedykolwiek puścić, puściłam w kałuży...
-Ile?-Konkretny chłopak.
-Nie pamiętam dawno to było, ale chyba z 5 albo 6...To była duża kałuża.
-Albo mały kamyk, albo mała Mary.- Kawaiii.
-Hehe.-I się zrobiło niezręcznie.
-Hy hy yyy.-Zaczął drapać się w tył głowy -Chciałabyś spróbować to zrobić z bey'em?- Co?
-.......A się da???
-Tak, choć za mną?-Wyciągnął do mnie rękę troszkę ją cofnął znowu wyciąga ostatecznie się odwrócił przeszedł parę kroków i pomachał ręką dając mi znać, żebym do niego podeszła.
-A gdzie idziemy? Myślałam, że zostaniemy tu.-Powiedziałam zrównując się z nim.
-Nie do tego trzeba specjalnego miejsca. Spokojnie to nie daleko.
-Ok
Szliśmy brzegiem rzeki nie odzywając się za bardzo do siebie w końcu o zgrozo odważyłam się pierwsza odezwać.
-No... A jak to się stało, że zostałeś "strażnikiem Komy"-zrobiłam głupią minę, bo po chwili przypomniało mi się jak go sobie na początku wyobrażałam... Mamo jak ja jestem głupia.
-A tak jakoś.-Kopnął leżący niedaleko kamyk. -Koma to mój dom, a domu powinno się chronić. Co nie.
-Taaa...Ja ze swojego uciekłam…-chłopak zatrzymał się i popatrzył na mnie ze współczuciem.
-Przykro mi, ale na pewno miałaś ważny powód.
-Hehe może i tak... To tu?
-Widzisz te kamienie ułożone w poprzek rzeki?-Przysunął swoją głowę do mojej i wskazał jakiś punkt na rzece.
-...Nom
-To tam.-Uśmiechoł się.
-Że jak??-Pokręciłam głową, ale w sensie, co??
-Nooo to.-Podeszliśmy do kamieni.-Musisz tak wystrzelić, żeby bey odbijając się od jak największej ilości kamieni przeskoczył na drugą stronę.-Zładował kuczer.
-Ok.-Złapałam powietrze w miejscu gdzie powinien wisieć kuczer.- Kurczę blade Madoka zabrała mój kuczer i bey’a na kontrole system spustowego czy czegoś takiego.
-O. To może strzelisz Ariem?
-Mogę?- Niepewnie wzięłam kuczer do ręki.- Jakieś wskazówki? Na przykład jak znaleźć bey'a jak już wpadnie do rzeki?
-Powinien błyszczeć w słońcu. A tak poza tym to nie spinaj się tak i ugnij trochę ręce w łokciach.-Stanął za mną i zaczął prawiąc mają postawę-A potem tylko Let it trip.- Uśmiechnęłam się.
-Ok. Let it rip!
Strzeliłam, nawet kilka razy, ale bey dopiero z za entym razem przeskoczył na drugi brzeg Tak się ucieszyłam, że na chwilę zapomniałam, z kim tu stoję i rzuciłam się Hyome na szyje. Chłopak najpierw chyba nie ogarnął, co się stało, ale potem przytulił mnie mocno wtulając nos w zagłębienie pomiędzy szyją, a obojczykiem.
-Dobra.-Odsunęłam się od niego.- No ten dzięki.
-Nie ma, za co. To była czysta przyjemność.-Powiedział Hyoma.
-Krhym Mary.-Odezwał się Ryo, który nie wiadomo, kiedy się tu pojawił.
-Słucham?-Spytałam wyzywając go od najgorszych.
-Madoka już skończyła odbierz od niej bey’a i idź medytować.- Już zapi*rdalam skarbie.

Hyoma


"Nie miałam bey’a." 
"Uciekłam z domu".
Bitch Please ja już z takich bajek wyrosłem.


Rozdział 69 za nami jest 3 w nocy, a ja nie mam siły pisać podsumowania. Jak wam minęła Wigilia? Dostaliście jakieś fajne prezenty? A co do rozdziału. To w Dark Nebuli jest masakra, a w Komie Mary wciąga we frendzone kolejnego chłopaka.
Dobra ja się z wami żegnam.
Do następnego posta.
Hania.

czwartek, 24 grudnia 2015

Wesołych Świat po mojemu.


Mmmmmmm. Czujecie już tą cudowna magie świąt? Kiedy w domu jest już choinka, łeb karpia został oderwany, a jego flaki tak samo jak flaki czterech poprzednich nieszczęśników malowniczo rozsmarowały się po stole, możecie do woli objadać się cukierkami no, bo kto zauważy brak kilku w całym kilogramie, który i tak zawiśnie na choince, w telewizji ciągle puszczają: Coraz bliżej święta coraz bliżej święta, a przede wszystkim…

Kelly: Last krismas aj geiwiu maj hart bat the wery nekst dej ju gejw it ełej. Dis jer tu sejw mi from tirs ajl gejw it tu samłan speszyl speszyl 
Kyoya: Skończyłaś już?
Kelly: Nie! Łancs bitnm end tłajs saj aj kip maj dystans bat ju stil kecz maj aj tel mi bejbe du ju rekonajz mi wel its bin a jer it dosynt suprajz mi aj wrapyd it ap end sent it łif e nołt tu seing aj low ju aj mint it now aj noł łot e ful ajw bin bat if ju kis mi nał aj noł yud fun mi egen. Teraz skończyłam :P

No, więc w ten magiczny Świąteczny okres…. Ines, co ty robisz?

Ines: *trzyma w rękach mysz i patrzy na nią tak jakby na coś czekała*
Ja: … Ines?
Ines: Czekam, aż w końcu się odezwie. 
Ja: …ale ty wiesz, że to będzie dopiero o północy?
Ines: Wiem, ale jak zajmę się czymś innym to to przegapię.
Ja: … Doooobra jesteś mądra i normalna przez większość czasu to w święta możemy pozwolić ci być śliczna idiotką. A więc….
Kelsi: JEST! W KOŃCU!!! ROSPLĄTAŁAM LAMPKI!!!
Ja: Świetnie, a teraz wszyscy są cicho…. Bloguś.
Bloguś:….Kazałaś wszystkim być cicho.
Ja: Żebyś mógł spokojnie złożyć życzenia twoim czytelnikom. 
Bloguś: Acha. No, więc chciałbym wam życzyć nieśmiertelności waszych ulubionych postaci, żeby mangi były tłumaczone tak szybko i dokładnie jak to tylko się da, spełnienia wszystkich marzeń… chyba, że życzycie sobie śmierci kogoś, kogo lubię, albo mnie wtedy się wypchajcie, dużo zdrowia, szczęścia i wszystkiego, czego tylko pragniecie. ^^

Ja: Ja i cała reszta dołączamy się do tych życzeń. Od siebie dodam jeszcze tyle, że strasznie się cieszę, że jesteście tu zemną i, że nasze grono „bleyderów” stale się powiększa. W prezencie mam dla was kilka fajnych świątecznych amv z beyblade. 




To chyba wszystko ja się z wami żegnam.
Wesołych świąt
Hania i spółka. 

piątek, 18 grudnia 2015

Oglądanie z Kelly-Haikyuu!!

UWAGA PONIŻSZY MATERIAŁ ZAWIERA GIGANTYCZNE POKŁADY ŻARTÓW O PODŁOŻU EROTYCZNYM I GŁUPOTY CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ.


Cześć i czołem kluski z rosołem. Dzisiaj obejrzymy sobie wspólnie z Kelly i Mary parę odcinków Haikyuu!!
Ja: *czyta* Pewne zdarzenie sprawiło, że w Shouyou Hinacie obudziła się miłość do siatkówki. Wytrwałość chłopaka uczyniła cuda, a na końcu gimnazjum spełniło się jego marzenie o zagraniu prawdziwego meczu. Przeciwnikiem okazał się zespół Tobio Kageyamy (“Króla Boiska”), który doszczętnie rozniósł drużynę Hinaty. Rozpoczynając naukę w liceum Karasuno, znanego z dobrej siatkarskiej drużyny, Shouyou znów staje oko w oko ze znienawidzonym rywalem… Tym razem jednak przyjdzie im zagrać po tej samej stronie siatki.

Kelly: Hania widzisz to?
Ja: Co?
Kelly: TO!


 Hania to jest dramat w którym jest pełno facetów NA PEWNO chcemy to oglądać? Poryczysz się jak tylko któryś z nich zacznie płakać.
Mary: Oj trochę więcej wiary w ludzi.
Kelly: Ty też będziesz beczeć.
Mary: A żeby cię Pedobear pod choinkę dostał.

*zaczynamy oglądać*

Po pierwszych 30 sekundach.

Kelly: Rude dziecko no bo co innego można zobaczyć w animie sportowej. Nie znam gościa, a już mogę powiedzieć, że będzie wulkanem energii którego mózg zamiast endorfin produkuje meskalinę.
Mary: Cicho. Próbuje oglądać.
Sho: Ale zapach.
Kelly: Bo kto nie lubi zapachu boiska pełnego spoconych śmierdzących chłopaków w okresie dojrzewania. Mmmm hot.
Sho: Izumi, Koji dzięki za całą waszą pomoc.
Izumi, Koji: *rumienią się*
Mary: *zachwycona* Yaoi. Wczeszecie yaoi.
Kelly: *bliska pożygu* Yaoi. Wczeszecie yaoi.
Sho: Pierwszoklasiści  dziękuje wam bla bla bla…
Kelly: Jeny on ciągle będzie tak gadał?
Izumi…. Albo Koji ( wiem nie rozróżniam ich ): Zaciągnąłeś nas tutaj, a nawet nie znamy zasad.
Sho: Przecież wiem.
Mary: *facepalm* Ja pi*rdole co za idiota.
Kelly: Spokojnie magia przyjaźni, albo inne budujące gówno im pomoże.
Izumi…. Albo Koji: Myślisz, że mamy szansę.
Kelly: Nie.
Mary: Ty w ogólnie rzadko kiedy myślisz.
Kelly: Pies ci mordę lizał.

Na sale wchodzi banda o dwie głowy wyższa od kapitana drużyny.

Kelly: Sho ty k*rwo zastaniesz zjedzony. HAHAhAhaha!!!
Mary: Kelly! Drugi raz ci to powtarzam więcej wiary w ludzi.
Kelly: Widziałaś minę tego dużego? Mówiła *robi groźną minę* : Zaj*bie ci k*rwa rozumiesz? Ubije i zjem na surowo.
Mary: Dobra nie mają szans.
Sho: Pokonam ich.
Kelly: Jaaaassssnnneeee.
Drużyna: Tak wierzymy w ciebie. Twoje skoki są niesamowite.
Sho: Ale najpierw do toalety.
Mary: To się nazywa zesrać ze strachu.

Sho:  Nie lekceważcie nas. Kiedy tylko mój żołądek się uspokoi powiem wam to i owo tylko czekajcie.
Kelly: Czekam, czekam spokojna twoja rozczochrana.
Przeciwnicy: *Śmieją się z niego*
Mary: Ej no mama was nie uczyła, że niewolno śmiać się ze słabszych?
Kelly: *loading* Zabije cię!
Mary: Niby za co?
Kelly: Uważasz, że to rude coś jest silniejsze ode minie!
Mary: Ja pizgam. Czy ty wszystko musisz brać do siebie?

Pojawia się król, a jego peleryna i stąd ni zowąd zaczęła powiewać.

Kelly: Dlaczego mi się wydaje, że właśnie puścił bąka?
Ja i Mary: Hahahahahahahaha.
Ja: Matko mam poczucie humoru trzylatka.
Król: Czas na rozgrzewkę.
Kelly: Powiedział mając minę jakby chciał zgwałcić cała swoja drużynę.
Mary: I to ja jestem yaoistką w tej grupie.
Ja: Kelly jest po prostu wyczulona na gwałcicieli.
Mary: Ciągnie swój do swego.
Kelly: Spadaj.

Kageyama:*mówi coś o tym, że rezerwowi nie mogą wykorzystywać reputacji szkoły czy coś takiego*
Sho: Przerażające.
Kelly: Ale w sensie co?
Mary: A bo ja wiem? Ci sportowcy boja się byle czego.

Sho: Właśnie miałem im coś powiedzieć.
Kageyama:* sapną, a Sho się prawie przewrócił*
Kelly: *facepalm* Mamo gdzie on się uchował? Przecież on się tylko do niego odwrócił.
Sho: Przyjechałem tu, żeby wygrać nic więcej.
Kageyama:*podchodzi* To nie jest takie proste.
Sho:*mówi, że nie jest wysoki, ale potrafi skakać więc Kageyama może mu naskoczyć… ktoś uwierzył(?), a tak serio mówi stare jak wszechświat lub lakier który znalazłam za łóżkiem „Nie podamy się”.*
Kelly: A może rude dzieci są tak zaprogramowane? No wiecie *mówi głosem robota*„nie podam się, wygram wszystko, magia przyjaźni”
Mary: Mam gdzieś czy są zaprogramowane. Ty widziałaś jak Kageyama na to zareagował? Odwrócił się i zakrył grzywką w oczy czyli go to trafiło.
Ja: Niech zgadnę podstawy do zrobienia z nich pary?
Mary: Tak.

Kageyama: Powinieneś ostrożniej dobierać słowa.
Sho: Nasza szóstka nareszcie się tu dostała. Pierwszy mecz, drugi mecz. Będziemy cały czas wygrywać. * Kageyama stopniowo się odwraca* Damy z siebie wszystko.
Kageyama: Pierwszy mecz, drugi mecz, dogrywki, mistrzostwa krajowe…*całkiem się odwrócił powiewając przy tym bluzą* Wygram wszystko.
Sho i Kageyama:*mierzą się wzrokiem*
Mary: Now kiss.
Kelly: Proszę nie.
Kageyama: *odchodzi*
Mary: Kurde.
Kelly: Ufff.

Rozgrzewka

Sho: Do diabła jest naprawdę dobry.
Koji: *odbija piłkę jakby chciał, a nie mógł*
Ja: Jakbym widziała siebie kiedy gramy w siatkę.
Mary:*klepie mnie  po plecach* Znam ten ból.

Zaraz zacznie się mecz
Sho: W końcu. Nareszcie się zacznie. Dobrej gry!
Kelly:* krzywi się z obrzydzeniem* Zabierzcie go stamtąd zanim spuści się na boisko.

Sho: *trenuje sobie sam i odbija piłkę tak mocno, że ręka zrobiła mu się czerwona*
Kelly: Co się dziwisz otarcia nie widziałeś?
Ja: W życiu nie ogarnę jak można lubić coś co co chwila sprawia ból.
Mary: Bo oni w tym bólu znajdują przyjemność… Zabrzmiałam jakbym była masochistką.
Kelly: Bo jesteś każdy normalny już dawno pozwolił by mi zabić Alex’a ale ty wolisz słuchać jaka to jesteś straszna i beczeć przy tym.

Sho: *dostał piłką w głowę*
Kelly: Booom head shot!


Kageyama: * pruje się na wszystko i wszystkich*
Ja: Człowieku po pierwsze wieś persen, a po drugie przestań drzeć mordę.

Sho: *biegnie, biegnie wślizg i j*b w ścianę*
Kelly: Hahahah klasyk.

Sho: Jeszcze nie przegraliśmy. * mętny wzrok*
Kelly: 0.o Chyba oberwał mocniej niż myślałam…

Mary: OOOoooooooooo dokańczają po sobie zdania. To takie urocze.
Kelly: * rzyga mi do torby…CO !!!?


Ci od przewracanie punktów jednocześnie się ucieszyli i odwrócił do siebie twarzami po czym z zakłopotaną miną i rumieńcami na twarzy odwrócili z powrotem.
Kelly: Sooooo gay.


Sho: *niczym Batman wyłonił się zmroku biska i chce ściąć piłkę*
Kelly: That komixowa grafika omnomnm.

Kageyama: Przecież go kryliśmy! Kryliśmy! * robi taka mnie jakby ktoś go z tyłu trzymał za włosy i ściągnął mu z twarzy większość skóry….. nie pytajcie skąd wiem jak to wygląda*
Kelly: Co za ryj.

Kageyama: Ten koleś mnie zadziwia.
Mary: *otwiera buzie*
Kelly: Nic niemów. Proszę cię nic niemów.

Kageyama:* opowiada jaki to Sho wspaniały, a potem pyta* Co ty, żeś robił ostatnie trzy lata?
Mary: To synonim od: Gdzie się podziewałeś całe moje życie?
Kelly: Ja pizgam.


Sho: *biegnie do Kageyamy* Jeżeli jesteś królem który rządzi na boisku * zaczyna płakać* to wystarczy, że cię pokonam i wtedy to ja będę tym który stoi na boisku ostatni.


Kelly: Dziewczyny tylko spokojnie nie rozklejać mi się tu.
Ja: Kobieto  znam go 20 minut  jak na razie mam w głębokim poważaniu co uczuje.
Kelly: Twój rekord to nagły wybuch empatii po spędzeniu z kimś trzech minut.
Ja: Red to co innego!

Kageyama i Sho są razem w jednej drużynie!
Kelly: HAAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAH  ALE MAJĄ MINY!!!
Mary: To przeznaczenie.
Ja: Przecież na początku czytałam, ze tak będzie.
Kelly: Biedactwo. Dalej myśli, że ktoś ją słucha.

Odcinek drugi

Sho: Co ten gościu tutaj robi? Może to sobowtór.
Kelly: Taaaak jaaaaaasne, a Mary wcale nie leci na wszystko co chce ją zabić.
Mary: Alex nie chce mnie zabić.
Kelly: Czyli ty serio na niego lecisz!!!


Sho: Dałem z siebie wszystko!!!
Je: Czemu przeżywasz jak stonka wykopki to dopiero drugi odcinek!
Kelly: Bo to główny bohater musi się emocjonować.

Daichin: Siatkówka polega na współpracy.
Kelly: Siatkówka polega na współpracy, koszykówka to gra w drużynie, pływa się jako k*rwa zespół czy tylko beyblade to gra dla jednej osoby.
Mary: A mistrzostwa?
Kelly: Nawet mi o nich nie przypominaj.

Wchodzi dyrektor.
Kelly: Ale ma loczki ciekawe czyje.

Kageyama zaserwował z wyskoku, a Sho zrobił unik w ostatnim momencie.
Kelly: Poj*bało cię!!!???
Mary: Rudy ma szczęście. Ja pewnie odbiła bym to twarzą.

Kageyama serwuje po raz kolejny  Sho odbija piłkę  która trafia dyrektora w twarz i…. zrzuca mu z głowy perukę.
Mary:*zasłania szeroko otwarte usta dłonią*
Kelly: HAHAHAHAHAH MÓWIŁAM, ŻE NIE SĄ JEGO!!!!!

Daichin: Mimo, że staliście po przeciwnych stronach siatki chce, żebyście zrozumieli, że jesteście teraz w jednej drużynie.
Kelly: I teraz w magiczny sposób się pogodzą.
Daichin: Bla bla bla nie chcemy was.
Kelly: Czekaj co!?
Mary: Wywalił ich.

Kageyama i Sho:….
.
.
.
*wydarli się*
Kelly: Mają gorszy refleks niż Mary.
Mary: Tobie chyba dawno nikt nie przywalił porządnie.
Kelly: Jesteś za cienka w uszach, żeby mi grozić.


Daichin: *wygląda jednym okiem*
Kelly: Brrrryyyy niech się cieszy, że mnie tam niema bo by stracił oko.


Sho: Pozwól, że spytam: Czy ty naprawdę jesteś taki głubi?
Mary i Kellly: OOOoooooooooochoooooooooo!!!!
Kelly: Thug life tak bardzo.
Mary: Gdzie są jego czarne okulary?


Kageyama: Wyzwiemy ich na pojedynek dwóch na dwóch.
Kelly: *wypluwa czekoladowe mleko na ekran laptopa* Oni mają bey’e!?
Ja: Kelly!!!! Najpierw torebka teraz laptop co jeszcze dzisiaj zniszczysz?
Kelly: Twoją psychikę bang!

Pojawia się jakaś dziewczyna a wokół niej kolorowe światła i brokat
Kelly: Co to ma być? Za nią ciągle zapi*rdala ktoś z reflektorem i torbą brokatu?
Mary: Pragnę zauważyć, że twój kumpel plonie jak się gdzieś pojawia więc się nie czepiaj.
Kelly: Ryuga to co innego.


Tanaka: Podniecam się kiedy mnie ignoruje.
Kelly: Bleeee fuj zabierz go!!!!
Mary: Nie przeżywaj.
Kelly: Będę robić co będę chciała i jeśli chce dostawać nagłego ataku obrzydzenia to go dostane i ty będziesz musiała to znosić.

Tanaka: Od dzisiaj macie mnie tytułować Tanaka-senpai.
Ja: Prędzej się przekręcę.
Kelly: Jak dla mnie to ty będziesz „ Łysy”

Sho: Mały gigant też tutaj ćwiczył.
Kelly: Acha fajnie kto to mały gigant?

Koniec odcinka
Kelly: Ej zadałam pytanie odpowie mi ktoś?
Mary: Nie.
Kelly: A jedź gruz.

 Ja: Nie kłóćcie się. Obejrzymy następny odcinek i się dowiemy.
Sho: *upada na twarz*
Kelly: Uła no to musiało kolesia zaboleć.
Mary: Jeszcze trochę, a z twarzy zrobi mu się tatar.

Tanaka: Daichi to spokojny facet, ale jak się wkurzy jest straszny. Naprawdę straszny.
Kelly: Uuuu dawać mi go tu. Zobaczymy czy serio jest taki straszny.

Tanaka: Będzie źle jeśli się dowie o tym treningu. Szczególnie dla mnie…ale ja się nie boję. Absolutnie. Ani trochę.
Kelly: Kolejny absolut…
Mary: A wiesz, że jest taka wódka absolut?
Kelly: Ja pizgam * robi groźną minę* Jestem wódką.

Sho: Wstaw mi! Oj weź nie bądź taki. Wystaw mi!
Kelly: Czuje, że jestem wystawiona na próbę. Nie nie będzie żartu.

Kageyama: Wystawie każdemu kto przybliży mnie do zwycięstwa.
Mary: *cicho chichocze*
Kelly: Nie no królu powinieneś się trochę bardziej szanować.
Mary:  *wybucha głośnym niekontrolowanym śmiechem*
Kelly: *mówi ze spuszczoną głową* Poległam. Umiem tworzyć żarty tylko z podtekstem seksualnym.
Ja: Oj nie przejmuj się oni to lubią. (wy małe zboczeńce)

Kageyama: Ale ty nie jesteś kimś takim.
Mary: Oj tam oj tam on się nauczy.

Tanaka: Ale wredny!
Kelly: Łysy dobrze gada! Spuścić diwie wi*rdol!
Mary: NIE! NIKT NIEMA PRAWA BIĆ MOJEGO OTP  Z TEJ ANIMY!!!

Sho opowiada kumplowi z drużyny historie swojego życia w której występuje przebitka z  Kageyamą
Kageyama: Jesteś do kitu.
Kelly: Ten moment kiedy pierwsze co kojarzy ci się z jakąś osobą to obelga na twój temat wychodząca z jej ust…


Sho: Jeśli to zrobisz będę czuł, że przegrałem.
Mary: Mówiłam. On chce tylko jego.
Kelly: Tak to jest jak się człowiek zaweźmie. Myśli się tylko o jednym. Układa się różne scenariusze. Ostatecznie wszystko wychodzi inaczej, ale to nieważna bo w końcu się zemściłaś.
Mary: Wtf? Ja tu o miłości, a ona o zemście.


Kageyama niechcący jest światkiem rozmowy Sho z Sugawarą.
Sho: Chce być na tyle silny by muc go pokonać.
Mary: ty mi tu niepi*rdol o pokonywaniu tylko o tym, że go kochasz.
Kelly: Ja pi*rdole.
Mary: Właśnie w tym problem. Ty, a nie oni.

Sugawara: Skoro kiedyś był twoim wrogiem teraz może zostać idealnym sojusznikiem.
Kelly: Maaaary!!!
Mary: Cooooo!?
Kelly: Tulimyyyy!
Mary: Zgodaaaaa!

Sho: *wypina się do kamer*
Kelly: Yyyyy weź przestań bo Mary zaraz…
Mary: Proszę niech Kageyama znikąd pojawi się a nim.

Był tam…
Mary: Hyhyhyhyh Wiedziałam.
Kageyama: Znalazłem miejsce gdzie możemy poćwiczyć...
Mary:..If you know what i mean.


Wywalili piłkę na drzewo.
Kelly: NO po prostu klasyk. Gdyby to było boisko na którym się wychowałam utknął by tam jeszcze kamień patyk i but właściciela piłki tudzież tego kto ją tam władował.

Sho: A temu co? Wkurza się za każdym razem jak nazywam go królem.
Mary: może nie lubi uległości?
Kelly: Albo lubi ja zdobywać, a nie dostawać od razu na tacy?
Ja: i ty brudasie jesteś przeciwko mnie?

Sho: *myśli stękając przy tym głośno*
Mary: zaraz postawi klocka.
Ja: Oj weź ja jak myślę też tak stękam. Jak kiedyś robiłam zadania z matmy to, aż tata mnie spytał co robię bo nie był pewny czy się załatwiam czy odrabiam lekcje. Haha
Kelly i Mary:…
Ja: NO co?
Kelly: Proszę nie żartuj więcej bo ci to po prostu nie wychodzi.
Ja:*idę do emo konta*

Sho: *znów oberwał piłka w twarz*
Mary: Naprawdę dajcie mu jakiś ochraniacz bo naprawdę będzie tatar.

Kageyama: Nie przejmuj na twarz.
Mary: Oooo jak się martwi.


Sho chce odbić piłkę, ale ręka niewiadomego pochodzenia łapię ją u ostatnim momencie.
Kelly: Aaaaa ugryź to!!!!
Mary:*facepalm*

Jakiś bloądi zabrał piłkę Sho i podniósł ją tak wysoko, że rudy nie może jej dosięgnąć.
Kelly: EJ to już jest wredne! Może znajdziesz sobie kogoś swojego wzrostu do dręczenia!
Mary: On jest od ciebie wyższy.
Kelly: Jak go kopne w jaja to się skurczy.

Blądi ma 188cm wzrostu.
Kelly: *aura przygnębienia i być niską*
Mary: Oooo już spuścisz mu wi*rdol po meczu jak prawdziwy kibol to ci się na pewno humor poprawi.

Tsuki: Jeśli wam na ty zależy to mogę dać wam fory.
Kelly: Ta zniewaga krwi wymaga. Wpuść mnie tam. Przegryzę mu gardło i będę skakać po trupie dopóki nie przyjedzie policja, albo się nie zmęczę.
Mary: Polubisz go za jakieś dwa odcinki mówię ci.
Kelly: Nie.

 Kageyama złapał Tsukiego zza kołnierz.
Kelly: O mamo te oczy. Chce się bić z nimi obydwoma teraz.
Mary: dlaczego chcesz się bić ze wszystkim i wszystkimi.
Kelly: Bo kocham walczyć tak jak Ryuga kocha beyblade, albo Aomine koszyyyy cycki.


Tsuki: Nie nakręcaj się tak.
Kelly:…Dziwny jesteś.
Mary: Trzeba przeprowadzić na tobie badania i dowiedzieć się dlaczego.
Ja: Musimy zacząć od wypisania zmiennych i stałych eksperymentu…
Kelly: A potem pizgnąc go kijem przez łeb.

Pokazywane są losowe sceny treningu, a w tle leci spokojna muzyczka.
Kelly: Eye of Tiger lepiej by pasowało.

Tanaka: Biegnę wzdłuż ulicy próbując zdążyć…
Mary: Serio?
Kelly: Co za idiota.
Tanaka: Kiedy nagle wpadłem na Kiyoko jedzącą tosta.
Kelly: I wszystko jasne.


Kageyama wystawił piłkę Sho oczywiście uprzednio przypominając sobie pół życia.
Kelly: Wystawił mu!
Mary: O mamo ty się z tego cieszysz jak to rude dziecko.
Kelly: Wcale nie* zakrywa bardziej niż zwykle różowe policzki kucykami*

Sho cieszy się tak, że sam z siebie emanuje brokatem.
Kelly: No dobra na szczęście dzieci nie jestem obojętna tak samo jak na ich łzy. A teraz ani słowa i w ogóle to tego nie słyszałyście i nie widziałyście!


Kageyama: Wygrajmy jutro.
Mary: This is love bitch.


Rozpędzone, zaślinione/zasmarkane rude coś biegnie prosto na Kageyame.
Kelly: Holy f*ck!!

Jednak go minęło
Kageyama: Zaczekaj, głupku!

Sho i Kageyama: *sapią*
Mary: I jak tu nie mieć skojarzeń?
Kelly: Nie ja już z tobą nic nie oglądam!

Sho: Tym razem przebije się przez każdy mur.
Mary: Niczym tytan z Atack on Titan! Kelly oj weź nie strzelaj fochów! Keeeelllly wróć do mnie!!!
Kelly: *wystawia zza drzwi środkowy palec*
Mary: O szty mała...


Koniec



No to to mamy za sobą. Mam nadzieje, że choć trochę was rozśmieszyłam. Moją dzisiejszą pisaninę dedykuje Oleczce o ile jeszcze tu z nami jest... Jeśli to czytasz to życzę i powodzenia w liceum bo zbliża się koniec semestru i trzeba wszystko poprawiać.  Ech nie powinnam wspominać o szkole na blogu... Fu*k it. Gorąco zachęcam do obejrzenia tej animy jest lekka, łatwa, przyjemna i ogladanie jej to czysta przyjemność.
No to ja się z wami żegnam.
Do następnego posta.
Hania.
                                                                                                                                                             

sobota, 12 grudnia 2015

Rozdział 68

Ryuga: *patrzy z góry na kanapę z tłumioną wściekłością* Kelly. Dlaczego wielkie rude coś zagraca mi kanapę?
Kelly: Nie wielkie rude coś tylko Mikoto, Czerwony Król, najbrutalniejszy ze wszystkich słowem Bestia. Będzie z nami teraz mieszkał bo go kocham.*leży na oparciu kanapy i serduszkowymi oczami patrzy na śpiącego chłopaka*
Ryuga: Acha, a dlaczego leży na mojej ulubionej kanapie.
Kelly: Bo innej nie mamy. Mogłam go co prawda położyć w twoim łóżku, ale wkurzył byś się bardziej.
Ryuga: *wzdycha siadając w fotelu* Dobra. Powiedź mi jeszcze skąd wytrzasnęłaś tego byka?
Kelly: Niebieski król go więził więc przebrałam się za jednego z jego ludzi (połowę niebieskich który stanęli mi na drodze zabiłam, a drugą trwale okaleczyłam) i go stamtąd zabrałam.
Ryuga: A dlaczego jest nieprzytomny?
Kelly: Kotek ma bardzo mocny sen. Nie bódź go bo zginiesz.
Ryuga: Będę robił co będę chciał. Poza tym zaraz zaczynie się rozdział więc jak znowu będziesz się drżeć to tak czy siak się obudzi.
Kelly: O matko rozdział. Dziewczyny rozdział się zaczyna!
Mary: K*rwa mać już zaczynamy!


Rozdział 68 Płacz na treningach śmiej się podczas walki...

Mary

-Że, co proszę!?-Wrzasnęłam.
-To, co słyszałaś. Na bieżnie i nawet nie warz się zatrzymać Wolf to samo. Oboje macie ch*jową wytrzymałość.- Powiedział spokojnie Ryo.
Przez chwilę patrzyłam na niego jak na wariata czekając, aż powie, że to żart jednak niczego takiego się nie doczekałam.
-Ty chcesz mnie zabić.-Stwierdziłam.
-Nie, ale jeśli nie popracujesz nad tym zrobią to za mnie w Dark Nebuli.
-Jak chcesz to możemy się zamienić.-Powiedziała Kelly, którą Hagane w słał w góry na randkę z Yeti.
-Nie, dzięki.
-Dobrze dalej, a tak po treningu wszystkie bey'e idą do Madoki.
-Niema bata, żadna obca nie będzie macać mojego bey'a.-Madoka pisnęła urażona uwagą jak zwykle szczerej do bólu niebieskowłosej.
-Wasze bey'e potrzebują gruntownej kontroli. Strasznie je zaniedbałyście.- Powiedziała brunetka.
W sumie ma trochę racji. Nie pamiętam, kiedy ostatnio chociażby czyściłam Wolf ‘a co dopiero sprawdzałam czy wszystkie części są na miejscu. Zwykle to Alex się wszystkim zajmował. Pamiętam jakby to było wczoraj jak siedziałam na stołku w jego pracowni trzymając na rękach odratowanego szczeniaka i patrzyłam jak przy użyciu różnych szczoteczek, sprężonego powietrza sprawiał, że nasze bey'e lśniły jak gwiazdy na niebie.
Nawet nie chce myśleć, jakie straszne rzeczy mogą mu robić w Dark Nebuli.
To oczywiste, że zmusili go do powiedzenia tego wszystkiego, a mimo to ostrzegł nas przed wybuchem i powiedział wszystko, co udało mu się odkryć na temat tej całej Adaptacji czy jak temu tam było. On mógł nas zdradzić...Przecież mówił, że mi wybaczył, że już wszystko będzie dobrze. Ryo zaprowadził mnie do mojej prywatnej maszyny tortur.
Wystrzeliłam Wolf ‘a na bieżnie i z miną skazańca zaczęłam powoli truchtać. Nie zabrałam ze sobą słuchawek, więc jak biegłam to słyszałam jak dysze. Kiedy zniknęłam z pola widzenia Mr. Hagane zwolniłam do tego stopnia, że zamiast truchtać po prostu powłóczyłam nogami.
"Masz chu*jową wytrzymałość." No mam, ale to, że pobiegłam sobie kilka razy tego nie zmieni. Musiałbym spędzić w Komie, co najmniej z pół roku ćwicząc regularnie, żeby widać było jakiekolwiek efekty, a my przecież nie mamy na to czasu. Tak w sumie to nie mamy nic. Zero konkretnych informacji. Nawet nie wiemy gdzie ta cała Dark Nebula tym razem postawiła swoją bazę.
Echhh.
Alex jest dobry. Mój przyjaciel nie powiedziałby czegoś takiego. Nawet gdyby mnie nienawidził na pewno spróbowałby przekazać mi to w jakiś łagodniejszy sposób. Wiem, że to śmieszne, ale właśnie taki jest Alex. Pewnie takie poważne wyznanie w jego wykonaniu wyglądałoby mniej więcej tak:
"-Nie bierz tego do siebie. Bo mimo wszystko nie chciałbym cię urazić, ale nienawidzę cię.-Na twarzy postaci pojawił się smutek.-Ojj. Proszę nie patrz tak na mnie.-Z oczu postaci zaczęły płynąć łzy.- Proszę nie płacz.... Jak zabiorę cię na kawę i ciastko to przestaniesz płakać?-Postać rozmazała łzy po policzkach i pokiwała głową- No to, choć."
A to, co powiedział wtedy w Dark Nebuli... Poczułam coś mokrego na twarzy. Szybko starłam dwie łezki spływające po moich policzkach. Weź się w garść Mary to nie czas, ani miejsce na płacz.
"Przebiegłam" tak na moje oko pół kółka i moim oczom ukazało się pole ryżowe. Akurat trwały zbiory. Przywołałam bey'a (który zamiast czekać na mnie na starcie zasuwał za mną całą drogę) i ruszyłam w kierunku pracujących.
-Dzień dobry-przywitałam się z pracującymi kłaniając się głęboko.-Może mogłabym pomóc?-Starsza pani z uśmiechem pokiwała głową.
Podwinęłam nogawki, zgarnęłam kosz leżący na brzegu, po czym weszłam do wody. Kobieta poinstruowała mnie, co robić i zaczęłam pracę z uśmiechem na ustach. W końcu wszystko jest lepsze od biegania.

Kelly

-Czyli mam wleźć na ta górę i znieść stamtąd coś, co tam znajdę, żeby było śmieszniej nie powiesz mi, co to. Tak? Dobrze rozumiem?- Spytałam z nieskrywana kpina pobrzmiewającą w moim głosie.
-Tak o ile dasz radę i nie będziemy musieli cię wyciągać z jakiejś zaspy.-Powiedział Hyoma zaciskając zęby.
Dlaczego z taką trudnością przychodzi mu kontrolna sobą? On jest naprawdę dobrym „oszustem” i gdyby Doji mnie przed nim nie ostrzegł pewnie dałabym się nabrać na ten jego milutki uśmiech.
A teraz?
Warczy, burczy, krzyczy. To ucieczka Gingi tak go wyprowadziła z równowagi? Może.
-O mnie się nie martw, a jeśli nie wrócę do jutra oszczędź mi hańby i pozwól tam zamarznąć.-Chłopak uśmiechną się paskudnie.
-To się da załatwić.
-Hyoma zastaw nas samych.-Powiedział Ryo, a kiedy jasnowłosy zrobił to, czego od niego oczekiwano mężczyzna zwrócił się do mnie- Kelly.- Westchnął-Niechciałem tego mówić przy reszcie twojej drużyny jednak uważam, że ty powinnaś wiedzieć.
-Nie lubię jak ktoś owija nuż w bawełnę. O co chodzi?
-Nie jesteś bleyderem. Twój duch, którego dostrzegłem, kiedy pierwszy raz przybyłaś do Komy gdzieś się rozpłynął. Najlepiej dla ciebie i Białej było by gdybyś ją oddała.- Wyciągnął do mnie otwarta dłoń.
- Phy.- Prychnęłam tak jakby cos mnie rozśmieszyło, po czym odwróciłam się na pięcie i powiedziałam- Wrócę na obiad niech Hyoma upiecze jakąś rybkę.
Nigdy nie oddam Białej. Nie po to o nią walczyłam, żeby ktoś mi ją odebrał…
Stanęłam przed gigantycznymi drzwiami stojącymi w kamiennych ramach.
Załadowałam kuczer
Nie jestem bleyderką to patrz, co robię z tymi drzwiami.
-Biała Specjalny Atak Szpony Mrozu!- Bey uderzył w drzwi otwierając je na oścież, a z framugi odpadło parę kamieni.
Poprawiłam plecak i ruszyłam przed siebie. Nie jestem bleyderką dobre sobie.
Za drzwiami znajdowała się dolina, która stopniowo zmieniała się w górę, aż po sam szczyt pokrytą śniegiem. Podejście niebyło zbyt strome, więc szło się całkiem przyjemnie mimo lekko doskwierającego zimna.
Niby, co ma mi dać takie łażenie?- Myślałam szczelniej okrywając się jeansową kurtką- Hagane chce mi udowodnić, że bez bey’a nie da się wykonać tego zadania? A może naprawdę uważa, że nie jestem bleyderem… Niech go szlag.
Stanęłam przed jaskinią, z której wnętrza wyglądały sople.
-Kiedy to zobaczysz będziesz wiedziała, że o to mi chodziło.-Powiedziałam głosem senseia, a jaskinia powtórzyła za mną.-Hah no to pokaż mi coś ciekawego.
Weszłam do środka. Sople pobłyskiwały złowieszczo na sklepieniu jaskini niczym śmiercionośny żyrandol. To sobie moment na porównania wybrałam. Z każdym krokiem w jaskini robiło się coraz ciemniej i oprócz sopli na suficie pojawiały się też gigantyczne kolce na podłodze.
Mimo woli wyobraziłam sobie jak moje ciało jest przez nie rozrywanie na strzępy.
-Hah Hyoma by się ucieszył.- Echo powtórzyło za mną, a sople na suficie zaczęły się trząść dzwoniąc przy tym jak małe dzwoneczki. Ugięłam nogi szykując się na wszystko i czekałam jak to się skończy. Niepokojące dzwonienie ucichło, a na moich ustach pojawił się łobuzerski uśmieszek oznajmujący całemu światu, że znowu mi się upiekło.
Wyprostowałam się i tanecznym krokiem ruszyłam przed siebie. Kiedy byłam już pewna, ze nic mi nie grozi jeden mały maluteńki skrawek sopla oderwał się reszty i z brzękiem rozbił się na części.
-K*rrrrrrrrrRRRRRRRRRRRWWWWWWWAAAAAA!!!!!-Zaczęłam biec przed siebie unikając lodowych brył spadających na mnie z każdej strony. J*butnie gigantyczny sopel rozbił się na kawałki tuż przed moją twarzą. Zrobiłam krok w tył i dosłownie w tym momencie w miejsce gdzie stałam spadł kolejny sopel.
No k*rwa to są chyba jakeś jaja.
Szybko zrobiłam gwiazdę i ślizgając się na opadłych już soplach pobiegłam do wejścia.
-Kelly….Zdecydowanie za dużo gadasz.-Wysapałam stając przed jaskinią, w której w dalszym ciągu z sufitu spadały bryły lodu.
Kiedy we wnętrzu jaskini znowu zapanowała przecudowna cisza odważyłam się ponowie do niej wejść. Na początku niebyło źle, sopli nie było dużo i łatwo mogłam je ominąć. Schody zaczęły się mniej więcej w jednej trzeciej długości jaskini wielka kupa usypana z lodu sięgała niemal do samego sklepienia jaskini.
Cudnie.-Burknęłam w myślach, żeby nie musieć po raz kolejny stąd uciekać.
Ostrożnie zaczęłam się wspinać. W jaskini było ciemno jak w dupie( i gówno było widać), ale po paru minutach oczy przyzwyczaiły się do ciemności. Przy samym sklepieniu musiałam się przeciskać. Parę razy przydeptałam sobie kucyki i klnąc jak głupia ryłam twarzą w lód pode mną. Kiedy powoli zaczęłam rozważać powrót gdzieś przede mną zobaczyłam delikatne światło.
Albo to wyjście, albo zdechłam. Tak między Bogiem, a prawdą to obydwie obcej kogoś uszczęśliwią.
Wylazłam z jaskini i ruszyłam przed siebie. Teraz brnęłam przez śnieg po kolana.
Lubię śnieg, kocham lód, a z zimą mogłabym mieć dzieci, ale jak zaraz nie znajd tego czegoś, co Hagane kazał mi przynieś to oszaleje.
Wiatr wył w moich uszach i sypał śniegiem w oczy. Może już do reszty oszalałam, ale momentami bardzo wyraźnie słyszałam znajomy śmiech.
Bynajmniej niekojarzący mi się miło.
Po raz kolejny przetarłam oczy do szczętu przemokniętym rękawem kurtki.
-Jesteś słaba.-Usłyszałam czyjś spokojny głos. Rozejrzałam się próbując usłyszeć skąd dobiegał, ale przez wirujące w powietrzu śnieżynki nie potrafiłam zobaczyć nic dalej niż na odległość wyciągniętej ręki.-Biała nie powinna być twoim bey’em.-głos stał się wyraźniejszy i bardziej drwiący- W ogóle nie powinnaś mieć bey’a. Nawet ten cały Hagane uważa, że nie masz w sobie jakiegoś tam ducha beyblade. Nie zmieścił się w takiej małej kotce.- Wtedy już wiedziałam, z kim rozmawiam, a właściwie, kogo słucham.
-Zostaw mnie.-Powiedziałam spokojnie.-Ciebie tu niema.
-Może i mnie tu niema, ale twojego ognistego ducha beyblade też niema…nigdzie- roześmiał się paskudnie i ucichł.
Szłam dalej.
Pi*rdolony sukinkot. Pokonałam go, więc czemu dalej zatruwa mi życie? Powinien mieć na tyle honoru by zostawić mnie w spokoju, albo jak człowiek wyzwać na pojedynek i załatwić tą sprawę raz na zawsze. Zabicie go gówno ci da. Ten sk*rwiel siedzi w twojej głowie.
Pomiędzy białą plamą świata, a białą plama świata dostrzegłam coś buro-brązowego i postanowiłam sprawdzić, co to. W sumie, co mam do stracenia?
Buro-brązowy kształt okazał się być drzwiami. Tak drzwiami, które ktoś musiał u przytargać z samego dołu tej pi*przonej góry i wstawić w ścianę… (Od zawsze wiedziałam, że ludzie w Komie nie należą do najnormalniejszych.) Potraktowałam je dwoma kopnięciami, a gdy wreszcie ustąpiły weszłam do środka na progu strząsając z siebie jeszcze nieroztopiony śnieg i wyżymając z nagromadzonej w nich wody kucyki.
-No dobra, co my tu mamy?-Spytałam samą siebie. Byłam w niewielkiej jaskini na końcu, której stało coś w stylu ołtarzyka, w którego centrum stała niewielka szkatułka. Niepewnie uchyliłam jej wieczko jednocześnie zaglądając do środka. W środku leżał zwinięty w rulon pożółkły i poprzecierany miejscami pergamin. Bez ceremonie wpakowałam sobie go do stanika- jedyne miejsce gdzie nie dostał się jeszcze śnieg…tak tam też już jest- i ruszyłam w drogę powrotną, a przynajmniej j taki miałam zamiar dopóki nie zobaczyłam jak bardzo sypie na dworze.
Po raz kolejny rzuciłam wiązanką przekleństw, której nie powstydziłby się, żaden twardziel z filmów sensacyjnych i postanowiłam chwile zaczekać, a nóź widelec się przejaśni.
Przymknęłam drzwi i usiadłam na schodkach znajdujących się przed ołtarzykiem.
Z nudów postanowiłam sprawdzić, co to za super mega tajna/ważna/ magiczna wiadomość znajduje się na kartce.
Wyciągnęłam pergamin i przy lichym świetle, jakie wydobywało się ze szpary pomiędzy drzwiami, a skałą czytać.
„, Jeśli to czytasz musiałeś przegrać trudną walkę”
Ja przegrać walkę? Gdzie tam? Ja tylko siedzę w jaskini na szczycie góry po tym jak całej drużynie, którą zagnałam na pomoc przyjacielowi spuścili łomot.-  Jak zawsze musiałam skomentować to, co przeczytałam.
„Ginga”
Fajnie. Czytam list adresowany do rudego dziecka, któremu jestem winna czyjeś życie.
„To znaczy, ze przyszedłeś tu znaleźć sekretne „słowo zatarło się i nie byłam w stanie odczytać, co mogłam tu jeszcze znaleźć.” Nie bądź głupi! Dlaczego robisz coś takiego!? Dalej Ginga ludzie, którzy szukają łatwej drogi nigdy nie zwyciężają. To doskonała okazja byś udowodnił swoja wartość nie uciekaj od tego!”
Mamo. Czy Phonix musi się drzeć nawet, gdy pisze list do syna? Czytam to i mam wrażenie, ze drze mi się do ucha.
„Niema nic złego w tym, że chcesz wygrać, ale w beyblade nie chodzi o samą wygraną Ginga-wywiozłam oczami-Bleyderzy” Cała linijka zmieniła się w rozmazaną plamę atramentu.
Wygrana nie jest najważniejsza, ale co jest to już niełaska napisać wyraźnie.
„Nie mogę uwierzyć, że próbowałeś znaleźć, co takiego jak…”atrament z górnej linijki spłyną również na swoją sąsiadkę z dołu, a ja zgrzytając zębami czytałam dalej.” Prawdziwy bleyderzy nie potrzebują takich rzeczy synu. Dlatego to nie istnieje HAHAHAHAHAHAH!!!”Mimo woli uśmiechnęłam się widząc na pergaminie sekwencje rodem z facebookowych rozmów.
 „Bleyder potrzebuje jedynie ducha, którego używa walce, o tym właśnie próbuje ci powiedzieć. Tylko twój dych beyblade może sprawić, że staniesz się silniejszy.
Posłuchaj Ginga. Nie bądź zdruzgotany, dlatego, że przegrałeś. Po porażce trzeba się ponieść i spróbować ponownie bez względu na to jak wiele razy upadniesz. Za każdym razem, kiedy poniesiesz się z upadku będziesz silniejszy. Właśnie, dlatego wyłącznie bleyderzy, którzy się nie podają mogą cos osiągnąć.” Cały pi*rdolony Hagane kazał mi się tu wspinać, żebym poczytała sobie o tym, co już dobrze wiem. Wiedzą to nawet dzieci.
- Nigdy się nie podam!- Zabrzmiał mi w uszach cieniutki głos Kenty. Mały uparciuch.
Wiatr na zewnątrz trochę się uspokoił, a ja niemiałam ochoty dalej czytać. Dam sobie rękę uciąć, że dalej pisał o wierze w siebie czy innym budującym gównie jak magia przyjaźni.
Schowałam kartkę z powrotem i ruszyłam w drogę powrotną do wioski.
Gdy byłam już u podnóża góry dotarła do mnie jedna rzecz. Przez całą pi*rdolona drogę nie użyłam bey’a. Może faktycznie nie jestem bleyderką i nie mam w sobie tego całego ducha.
Przy pierwszych drzwiach, na których zostały jeszcze ślady mojego pierwszego i ostatniego strzału dna dzisiejszego stał Hyoma.
Ciekawe czy sprawdzanie czy żyje to jakaś specjalna forma kary dla niego.
-Znalazłaś?-Spytał nawet na mnie nie patrząc.
-Tak.- Uśmiechałam się wyjmując kartkę.- Zaniesiesz ją czy mam się tym zająć?
-Zrób z tym, co chcesz.-Powiedział i sobie poszedł. Mogłabym przysiądź, że gdy się odwracał na jego ustach wykwitł uśmiech.-Zamknij buzie.- Rzucił jeszcze, a ja przyłam się na tym, ze stoję i patrzę się na jego plecy otwartą paszczą.
Szybko się ogarnęłam i dla odmiany spróbowałam go zabić wzrokiem.
Przytargoliłam nie to, co miałam? Ja to zawsze mam k*rwa szczęście.

Ines
Mary biega- już to widzę-Kelly się szlaja, a mi Ryo zaproponował wycieczkę krajoznawczą do pobliskiego wulkanu no, bo w sumie, czemu nie? Najwyżej spłoniemy.

Kiedy Mr. Hagane odstawił już moje sojuszniczki na miejsce i wrócił do mnie wyszliśmy z wioski i ruszyliśmy w kierunku nienaturalnie oddzielonej od reszty łańcucha góry. Mniej więcej w 2/3 jej wysokości dostrzegłam coś na kształt drzwi. Zmrużyłam oczy, ale nieudało mi się zobaczyć żadnych szczegółów.
Do tajemniczych drzwi od podnóża góry prowadziły schody po obu ich stronach stały metalowe słupy z paleniskami na czubkach. Na samum szczycie schodów zatrzymałam się i przez chwilę podziwiałam krajobraz. Z tej wysokości wioska Koma wyglądała jak malutkie ziarenko piasku pośród fałd zielonego materiału.
-Może i jest mała-odezwał się Hagane odczytując najwyraźniej moje myśli-, ale drugiej takiej ze świecą szukać.
-To naprawdę nie typowe miejsce.-Przytaknęłam.
Odwróciłam się i moim oczom ukazały się gigantyczne kamienne rzeźby przestawiające dwa smoki. W pierwszym odruchu obronnym przycisnęłam ręce do boków, ale kiedy zorientowałam się, że to tylko kawałek rzeźbionego kamienia uspokoiłam się i pewnym krokiem weszłam do jaskini. W ściany w bite były stojaki podtrzymujące płonące pochodnie, a z końca tunelu biło jasne światło. W miarę jak się do niego zbliżałam robiło się coraz cieplej.
Przy samym końcu tunelu kobiecy szósty zmysł kazał mi się cofnąć o krok dosłownie w tym samym momencie ze pyska rzeźby buchnął ogień zatrzymując się tuż przed moją twarzą. Mimowolnie wstrzymałam oddech. Kiedy Hagane stanął obok mnie załadował kuczer i strzelił prosto w ogień. Gdy ten zgasł przeszliśmy w głąb czegoś, co kiedyś mogło być swego rodzaju świątynią. "Sufit" świątyni zawalił się przysypując istniejące tu kiedyś jeziorka lawy, których resztki w dalszym ciągu tliły się pod kamieniami. To one tak grzeją.
-Tutaj trzymaliśmy Lightning L-Drago zanim Dark Nebula go nie zabrała.- Powiedział wskazując stertę fioletowych kryształów. Więc to tutaj rozegrał się "dramat" Kelly.-Pomyślałam.- Cała ta atmosfera wisząca pomiędzy "Betty", a Hyomą jest po prostu śmieszna i przesadzona. Długo zastanawiałam się nad tym czy przypadkiem nie jest w całości zmyślona, ale ich rozmowa dzisiejszej nocy zburzyła do reszty moje wątpliwości, co do tego. Podeszłam do krawędzi ocalałej półki skalnej. Dalej nie mogłam już iść jednak chciałam przyjrzeć się bliżej tym kryształom.
-Czy jest jakaś droga do tego ołtarzyka?-Spytałam spoglądając na Mr. Hagane kątem oka.
-Spodziewałem się, że cię to zainteresuje. Tam- tu wskazał niewielką skalną półkę biegnącą prawie nieprzerwanie nie licząc kilku niewielkich przerw.
Z bijącym sercem postawiłam pierwszy krok potem kolejny i tak dalej do pierwszej przerwy. Kiedy do niej dotarłam popełniłam jeden z błędów, którego mało, komu udało się uniknąć-spojrzałam w dół. Jak na zawołanie z krawędzi, na której stałam posypały się małe kamyczki. Przylgnęłam całym ciałem do ściany i stałam tak przez chwilę oddychając głęboko starając się równocześnie ile zwracać uwag na dym unoszący się w powietrzu. Kiedy odzyskałam pełna kontrole nad sobą szłam dalej. Kiedy dotarłam do końca pułki skalnej zeskoczyłam na ziemię. Przez chwilę oceniałam czy mogę iść dalej, po czym pewnym krokiem podeszłam do sterty fioletowych kamieni.
Tak ja myślałam. Fughit.  Posiada zdolność pochłaniania energii oraz jej izolowania w zależności od ilości i warunków, w jakich się znajduje. Dawniej przypisywano mu moce odstraszające złe duchy i inne nie miłe widziane w domowym zaciszu rzeczy. Nic dziwnego, że właśnie z niego zbudowano więzienie dla demonicznego bey’a. Tylko, po co przecież to była tylko kwestia czasu zanim Drago się uwolni. Wzięłam do ręki jeden z kryształów i włożyłam do kieszeni, a nuż widelec się przyda.
-Jak długo udało wam się go zatrzymać?-Spytałam, kiedy na powrót stałam koło Ryo.
-Jedno tysiąc lecie.-Pokiwałam głową.
Ciekawe, na co Drago tak długo czekał... Mniejsza.
-Coś jeszcze? Czy mój trening ograniczał się do wspinaczki po schodach?
-Tak chciałbym jeszcze prosić cię o jedną drobną przysługę.
-W takim razie słucham.-Powiedziałam z nieświadomych przyczyn wprawiona w świetny nastrój.
Razem z Mr. Hagane zeszliśmy z góro-świątynio-wulkanu (Takie rzeczy tylko w Komie).
Kiedy szliśmy drogą w stronę wioski zobaczyłam ciemne chmury unoszące przy szczycie gór. Pewnie strasznie tam pada. Ku mojemu zdziwieniu nie weszliśmy do wioski minęliśmy ją szerokim łukiem. Po raz kolejny oddałam się podziwianiu krajobrazu. Skraj lasu, którym przechodziliśmy był cudownie oświetlony przez jasne słońce, które mimo całego swojego żaru nie pozbawiły drzew wody, która tak obwicie skropiła ziemie zaledwie kilka dni temu.
-Jesteśmy na miejscu.-Stwierdził mój towarzysz, kiedy znaleźliśmy się na niewielkim wzniesieniu na środku, którego znajdowała się zniszczona arena.
-Mam rozumieć, że przysługa, o którą chciałeś mnie prosić to wspólna walka.
-Nie do końca, ale skoro już to zaproponowałaś…- załadował kuczer.
Spojrzałam na powierzchnię areny. Została zrobiona z zielonego tworzywa, którego nie byłam w stanie rozpoznać była mocno popękana zapewne był to efekt zbyt gwałtownej bey bitwy. Hah tak jakby istniało coś takiego jak spokojna bey bitwa. Gdzie strzelić by nie wpaść w jedną z tych zdradzieckich szczelin?
Załadowałam kuczer.
-3
-2
-1
- Let it trip!
Na samym starcie musiałam zatrzymać Iskrę w przeciwnym wypadku wpakowałaby się w jedną z tych ogromnych dziur w nawierzchni.
-Fireblaze Specjalny Atak Płonące Uderzenie Ognia!- Bey Ryo natychmiast za atakował moją małą Iskrę i zepchnął ją na samą krawędź areny.
-Iskra Ognista Szarża.- Bey zapłonął oślepiającym światłem, wyrwał się z kleszczy ataku i pomknął krawędzią areny.
-Fireblaze!- Przeciwnik zaczął mnie gonić. Dobra trzeba coś zrobić, bo jeśli tak dalej pójdzie nasza walka zakończy się moją porażką spowodowaną uśpieniem
-Iskra!-Bey przyspieszył i zaszedł przeciwnika od tyłu- Specjalny Atak Kula Ognia.- Bey strzelił, ale w ostatniej chwili Fireblaze zsuną się z krawędzi i pognał na środek areny przeskakując przez szczeliny. Specjalny atak Iskry roztrzaskał się o zieloną powierzchnie pozostawiając na niej głębokie bruzdy.
-Płonące Uderzenie Ognia!-Ryknął Hagane.
-Kula Ognia!- Nasze bey’e zderzył się ze sobą ogień buchnął na wszystkie strony. Gdybym walczyła z kimś innym walka już dawano by się skończyła, żaden bey niema prawa przetrwać takiej wysokiej temperatury. Jak widać od każdej reguły są wyjątki.
 Bey’e odskoczyły od siebie i zaczęły kołować po arenie jak dwa wściekłe tygrysy szykujące się do ataku.
Dobra Fireblaze to tryb długo dystansowy, natomiast Iskra to typ ofensywny, jeśli tak dalej pójdzie skończy jej się energie i przegramy. Muszę załatwić to jednym atakiem.
-Iskra Ognista Szarża!- Mój bey ruszył na Fireblaze, lecz ten wyskoczył w powietrze.
-Zawiodłaś mnie Ines spodziewałem się po tobie czegoś więcej! W końcu jesteś dowódcą.- Powiedział Ryo.- Fireblaze Specjalny Atak Płonące Uderzenie Ognia!- Potężny feniks zaczął pikować po siebie wprost na Iskrę.
-No i się wi*rdoliłes w niezłe bagno. Ines specjalny Atak Rozpętaj Piekło.-We wszystkie strony buchnął ogień, który pochłonął Fireblaza. Kiedy usłyszałam jego ostatni krzyk nie mogłam się powstrzymać i wybuchłam głośnym śmiechem. Całą arenę przykrył ogień.
Usłyszałam dźwięk pękającego bey’a.
-Iskra kończ to!-Ogień zgasł i obydwa bey’e wylądowały z powrotem na arenie jednak tym razem jej powierzchnia była gładka jak lustro. Przywołałam swojego zwycięskiego bey’a i ukłoniłam się.
-Brawo. Niechętnie to przyznaje, ale myliłem się, co do ciebie. Jesteś dużo silniejsza niż na początku zakładałem. Dziękuje za pomoc w naprawie areny. Jesteś wolna.-Powiedział Hyoma również się kłaniając.
„Jesteś wolna”- Hah tak jakby ktokolwiek był w stanie mnie uwięzić.


Kelly: I co  obudził się?
Ryuga: Nie. Dalej śpi jak kamień.
Kelly: Jest taki uroczy gdy śpi.
Saruhiko Fushimi: Kelly *woła śpiewnym głosem*  Wiesz po co przyszedłem daj mi to to może przeżyjesz kolejny dzień. 
Kelly: Saruhiko Fushimi. Dobrze wiesz, że jak czegoś chce to to dostanę, a teraz chcę twojej głowy na talerzu.* zaczynają walczyć*
Mary; Dlaczego Kelly walczy czymś co wygląda na jej rodzinę?
Ryuga: Nowy chce zabrać nowa zabawkę Kelly, a ona chce go zabić bo go nienawidzi bo jest z tego samego gatunku co ona. Innym słowy wojny klonów.
Mary: Aaaaaacha, a coś nowego się działo?
Ryuga: Nie.
Ja; Co tu się dzieje!? *Saruhiko Fushimi uwięziony w ryle lodu fajczy się na niebiesko wisząc na bacie zaczepionym pod sufitem.*
Kelly:*zlizuje krew z jej palców* No co? Chciał z powrotem uwięzić Mikoto.
Ja: Kelly masz szlaban nie wychodzisz z pokoju, ale najpierw odniesiesz tych dwóch do ich animy.
Kelly: Matko niech oni się już pogodzą bo jak zwykle ja obrywam najmocniej. 


Rozdział 68 za nami dodany z opóźnieniem bo walka. Poza tym proszę o pisanie zadań i pytań dla postaci z mojego bloga. Pytania i zadania mogą być przeróżne. Im głupsze tym lepiej. A teraz dowód na to, że postacie z anim mogą opętywać ludzi. Moje koleżanki z klasy śpiewały to:
Aomine: Mówią o mnie w mieście co z niego za typ wciąż chodzi ****** Chyba nie wie co to wstyd. Brudny niedomytek na dachu ciągle śpi... Pomińmy zwrotkę bo jest do dupyyyyyyyy...
Cycki moja żono jednak ty najlepszą z dam. Już mnie nie opuścisz nie nie będę sam. Mówią "cycki to nie wszystko można bez nich żyć" lecz nie wieeeeeeEeeeeeedzą o tym, że naaaaaaaaajgoooooOoooorzej w życiu to bez cycków żyyyyyyyyyyyć!!! To bez cycków żyć!
Już miałem na oku chcacjende wspaniałom mówię wam. Lecz nie chciała tam zamieszkać, żadna z cycatych pań. Zawsze śmiały się  wołając za mną wciąż: Bardzo ładny frek masz Daiki, aleeeeeeeeeee kieeeeepski byłby z ciebie mąż. Byłby z ciebie mąąąąąż.
Ja: Dobra zamknij się już.
Mam nadzieje, że wam się podobało
Żegnam się zwami, ale nie na dobre.
Do następnego posta
Hania.

PS
Kelly: Mary mam dla ciebie zaj*biste amv do posłuchania.  amv 
Mary: * słucha i rumieni się* Umżyj.