środa, 30 września 2015

Rozdział 63


Wena: Hania. Hania! HANIA!
Ja:Czego ode mnie chcesz 5 po dwunastej?
Wena:Wiesz co?
Ja:Co?
Wena: Piszemy opowiadania! Teraz.
Ja: Za co?



Kelly




  Wioska nic się nie zmieniła te same kamienne budynki z kolumnami, te same ogródki, te same małe areny do beyblade. Gdy przez nią  przechodziliśmy ludzie rzucali w naszą stronę groźne spojrzenia które przyjmowałam z chłodnym spokojem i lekceważącym uśmiechem którego utrzymanie do końca obrałam sobie z punkt honoru.
Drzwi zamknęły się za moimi plecami odcinając mi tym samym drogę ewentualnej ucieczki.
Ryo zaprowadził nas do salonu. Ładne przestronne pomieszczenie z kanapą  dwoma fotelami i niskim drewnianym stolikiem. Na ścianach wisiały zdjęcie Gingi i jego ojca. Na niektórych z nich można było zobaczyć młodą kobietę trzymającą na rękach niemowlaka.
Wszyscy poza Hyomą który stał o party o ścianę obok okna (pewnie, żebym przez nie przypadkiem nie uciekła jak będą mnie mordować)  usiedli przy stoliku.
-Więc Ines mogłabyś powiedzieć z czym do nas przychodzicie- spytał Mr. Hagane.
-Z ostrzeżeniem.-odparła jasnowłosa zakładając przy tym nogę na nogę.
-Wiec słucham.
-Jak pewnie już wiesz Dark Nebula powstała z popiołów i przetrzymuje na swoim terenie dyrektora Otori, pannę Hasame oraz parę innych osób- zaczęła pomijając najważniejszy fakt jakim jest to, że Dark Nebula znowu ma dostęp do Drago.- Podczas próby odbicia uwięzionych odkryłyśmy, że przeprowadzają testy nad połączeniem człowieka z bey’e na wyższym poziomie niż Adaptacja oraz to, że ich następnym celem jest Cosmic Pegazus  i…twój syn.- Madoka zachłysnęła się powietrzem, a z twarzy Phonix’a odpłynęła cała krew.
Niema to jak pod koniec oficjalnego wywodu wtrącić taki grający na uczuciach akcent. Brawo Ines coraz bardziej cieszę się, że jesteś po mojej stronie…jeszcze.
- Więc po to po niego tu przyszłaś.-odezwał się jasnowłosy uśmiechając pod nosem nawet na mnie nie parząc.
-A co? Do końca miałeś nadzieje, że się za tobą stęskniłam?
-Niestety muszę cię zmartwić. Spóźniłaś się Gingi niema w wiosce.- Hagane spiorunował go wzrokiem.
-Madoka wam o tym nie mówiła?-„zdziwiła” się Ines.
-Nic o tym nie wiedziałam.-oburzyła się brunetka.
-Tak samo jak NIE zaprowadziłaś mnie zaprowadziłaś mnie prosto w paszcze pająków?-spytała Mary  zaciskając dłonie w pięści.
-Mówiłam straciłam z tobą kontakt zaraz po tym jak odłączyłaś się od Alex’a.
-Bo ktokolwiek ci w to uwierzył.- warknęła nerwuska.
Proszę tylko nie si*rdol tego bardziej-zaklinałam ją w myślach.
Alex pi*rdolony zdrajca przeszkadza nawet jak jest daleko.
- Nie powinnyście traktować Madoki w ten sposób. Tylko i wyłącznie dzięki niej tu jesteście.-stwierdził Hyoma
-Naprawdę, a ja głupia myślałam, że po prostu chcesz zabić Kelly w jakimś bardziej dogodnym momencie.-powiedziała Ines chichocząc.
-To nie ja tu jestem potworem!-wrzasnął Hyoma.-Nawet nie zdajecie sobie sprawy kogo bronicie.- bronią mnie ta już to wiedzę.
-Odpi*rdol się świrze! Każdy ma prawo popełniać błędy!-krzyknęła Mary wstając z kanapy.- Mamy z nią umowę dlatego tu jesteśmy i dlatego jej „bronimy” jak to powiedziałeś.-chłopak otworzył usta, że by coś powiedzieć, ale Mary mu na to nie pozwoliła.-Gówno mnie obchodzi co kiedyś zrobiła tak samo jak to co chcesz teraz powiedzieć więc stul pysk i daj Ines w spokoju rozmawiać z Ryo!
-Umowa z nią to jak pakt z diabłem.- warkną Hyoma i wyszedł trzaskając drzwiami.
-Nie rzucaj tak komplementami na prawo i lewo bo się zarumienię.-mruknęłam niezbyt przekonująco.
Nastąpiła chwila ciszy którą przerwała Madoka.
-Straciłam z tobą kontakt.–powiedziała takim tonem jakby przyznawała się do błędu.- Prawdopodobnie ludzie z Dark Nebuli włamali się w jakiś sposób do naszego systemu i wprowadzili cię w błąd. Przepraszam, że nie potrafiłam tego zatrzymać.- łzy spłynęły jej po policzkach.
Dlaczego dziewczyny jak coś nie idzie po ich myśli od razu uderzają w ryk? To takie poniżające. Płakać podczas kłótni, pokazywać komuś, że dotknęły cię jego słowa.  
-Spokojnie twoje łzy na nic nam się teraz nie zdadzą.- Ryo próbował ją pocieszyć głaskając ją po głowie.
-Wracając do przerwanego tematu-zaczęła chłodno Ines-gdzie jest Ginga? Chłopak jest w wielkim niebezpieczeństwie. Ci ludzie-głos jej zadrżał- nie cofną się przed niczym.
-Potem jak Ryuga odszedł-miałam wrażenie, że moje serce się zatrzymało kiedy usłyszałam to zdanie- Ginga ukrył Pegazusa w grocie poza wioską, a sam… rzucił beyblade i opuścił wioskę.
Co za… co za…za… tchórz, przegryw, ruda małpa. Jak on mógł rzucić beyblade. Taki kozak nie wiadomo co, a zamiast trenować, żeby być dla Ryugi jakimś wyzwaniem kiedy ten już wróci załamał się i wyruszył  w jakąś pi*rdoloną oczyszczająca podróż. Ja rozumiem, że tacy ludzie jak Kyoya, Tsubasa czy Ryo mogli uwierzyć w śmierć Ryugi, ale Ginga!? On powinien do końca wierzyć w triumfalny powrót Smoczego Cesarza. DO KOŃCA czyli do jego powrotu lub usranej śmierci.
On chyba nie zdaje sobie sprawy ilu ludzi chciało by być na jego miejscu.
   Czując, że tracę nad sobą kontrolę wstała i wyszłam z domu Mr. Hagane zostawiając w nim zdruzgotaną Madoke, Phonix’a i moje sojuszniczki. Szybko oddaliłam się od wszelkich domów i ruszyłam nad rzekę. Słońce już dawno zaszło i na nieboskłon wpłynął ogromny księżyc wraz z gwiazdami które odbijały się w płynącej wodzie.
 Wkurzona jak jeszcze chyba nigdy-w końcu ile razy w życiu dowiadujesz się, że przeciwnik twojego najlepszego przyjaciela w niego zwątpił- załadowałam kuczer i wystrzeliłam Białą krzycząc przy tym jak te poj*by na arenach. Bey trafił w wodę i natychmiast stworzył na niej lodową zaporę.
-Głupi Ginga.-burknęłam padając ciężko na kamienisty brzeg rzeki i podciągając kolana pod brodę.
Woda zaczęła powoli wylewać się z dotychczasowego koryta i moczyć mi czubki butów więc przywołałam bey’a i z zamiarem powrotu podniosłam się z ziemi.
-Nawet co do bey’a kłamałaś.-usłyszałam za sobą głos Hyomy.
„Nie kłamałam, ale i tak mi nie uwierzysz.”-pomyślałam.
-To zabawne kiedy człowiek z opinią wykwalifikowanego kłamcy wypomina mi, że trochę minęłam się z prawdą.-zaśmiałam się- A Propos bey’a co ty na to, żeby sprawdzić co potrafię?-spytałam wycierając Białą skrawkiem bluzki.
-Po co mam z tobą walczyć?- wydoroślał. Kiedyś od razu podjął by wyzwanie, ale to nawet lepiej.
-Może chciałabyś czegoś ode mnie na przykład… no nie wiem, żebym  na dobre opuściła wioskę, albo skoczyła z tego po trzykroć przeklętego mostu.- umilkłam na chwile -Jestem wstanie zaryzykować i spełnić jedną twoją prośbę wyrazie gdybym przegrała walkę.
-Co ja miałbym zrobić gdybym przegrał?- on jeszcze nie wie, że się zgodził.
-Oj Hyoma to nie sportowo z góry zakładać swoją przegraną.-pogroziłam mu palcem.
-Czego chcesz!?-krzyknął, a jego pytanie odbijało się przez chwile echem w górach. Gdy wreszcie ucichło odpowiedziałam.
-Niedużo, po prostu nie utrudniaj mi życia. Nie paplaj jaka to jestem straszna, wstrętna, zła i niedobra dziewczyną z którymi tu przyszłam-one i bez tego minie nienawidzą-Oprócz tego uwierz, że one są w porządku. To chyba niewielka cena za to, że już nigdy mnie nie zobaczysz.
-„Już nigdy mnie nie zobaczysz”-powtórzył za mną i zaśmiał się pod nosem- W twoich ustach brzmi to tak jakbyś chciała mnie zabić kiedy tylko wygram walkę.
-To dar. W moich ustach nawet wyznanie miłości brzmi jak groźba. To jak będzie? Zaryzykujesz? Rzucisz na szalę swoje życie?-uśmiechnęłam się bardziej na wspomnienie słów Ryugi niż widok Hyomy bijącego się z myślami.
-Dobra walczymy tu i teraz.- powiedział Hyoma ładując kuczer.
-Jak sobie życzysz.-powiedziałam robiąc to samo.
-3
-2
-1.- w oczach chłopaka zobaczyłam błysk triumfu.
„ W co ja się wpakowałam”-pomyślałam, ale było już za późno, żeby się z tego wycofać.
-Let it trip!- gdy tylko Biała zderzyła się z podłożem zaczęła powoli grzęznąć mieszaninie kamyków i błota. Chłopak tylko na to czekał. Rock Aries skacząc po większych kamykach uderzał w mojego bey’a.
„To nie tak miało być! Tonie tak miało być!!!”-mówiłam do siebie w myślach.
-Zakończę to! Aries Wyrzucający Owczy Róg!!!
-Biała tryb defensywny!!!-ach ten mój refleks. Bey przygotował się do przyjęcia ataku który nie wyrządził większej krzywdy niż mocniejsze wbicie Białej w błoto i kamienie.
-Masz zamiar tylko się bronić i czekać, aż skończy mi się energia? Jesteś żałosna!
-Może i jestem, ale jak w takim razie jaki jesteś ty!? Paktujący ze mną kłamca! Biała wyłaź stamtąd!- bey zaczął wirować szybciej powoli wygrzebując się z tego syfu.
-Aries Specjalny Atak Prawdziwy Wyrzucający Owczy Róg.- o k*rwa na specjalne ataki moja defensywa nie działa są zbyt szybkie.
-Biała Mroźna Salwa!- na a tak z góry nie pomoże rozpychając kamienie pozwoli mi zrobić unik .-Ślizgaj się.-w ostatniej chwili udało się Białej wydostać z dołka w jakim tkwiła od początku tej walki i stanąć bezpiecznie na stworzonym przez nią kawałku lodu.- No teraz zaczniemy walczyć na poważnie.-powiedziałam i oblizałam się na widok koziołka w tarapatach.
-Aries uciekaj!-krzyknął Hyoma ale było już a późno teraz mam się już od czego odbić więc walka jest już moja.
- Biała Specjalny Atak Szpony Mrozu!-mój bey wyskoczył w powietrze i uderzył Aries’a  gdy ten przeskakiwał z jednego kamienia na drugi próbując uciec na drugi brzeg rzeki. Bey’e złączone ze sobą w ataku strzelały wokół iskrami.-  Biała-na moje usta wpełzł triumfalny uśmiech-  Lodowe Objęcia.-mogła bym przysiąc, że słyszę jak Rock Aries ryczy z przerażenia otaczany przez warstwy lodu.-Zostaw.-powiedziałam gdy zobaczyłam, że walka jest już skończona. Bryłka lodu z  uśpionym bey’em Hyomy wylądowała w rzece.
Głupio wyszło. Nie dość, że wygrałam to jeszcze całkiem niechcący upokorzyłam swojego przeciwnika zmuszając go do szukania bey’a po dnie rzeki.
-Nie liczę, że wywiążesz się z umowy. Chociaż proszę cię wykonaj chociaż tę drugą część.-powiedziałam przywołując Białą i powoli się odwracając. Pomiędzy drzewami stały moje sojuszniczki. Ciekawe czy jeszcze mogę o nich tak mówić.   
-Cześć. Jak długo tu stoicie?-spytałam bujając się w tył i przód.
-Wystarczająco długo.-odparła Ines.
-Acha. Jak tam rozmowa w Mr. Ryo Hagane są jacyś ranni?
-Nie.-podparła chłodno Ines.
Coś mi mówi, że mam przesrane.
-Zdaje mi się czy obiecałaś nam coś opowiedzieć dzisiaj wieczorem?-spytała jasnowłosa. Czyli chce poznać też moją wersie za nim wywali mnie stad na (nie) zbity pysk.
-Miałam.-przestałam się bujać.
-To choć i powiedź musisz.
Dziewczyny zaprowadziły mnie do małego domku składającego się z kuchni połączonej z salonem, sypialni z trzema łóżkami i łaźni. Na moje pytanie co tu robimy Mary odparła, że Phoenix powiedział, że możemy używać go jako mieszkania przez kilka dni.
- Więc Kelly co ciekawego masz nam do powiedzenia?-spytała Ines siadając na kanapie obok Mary.
Usiadłam wygodnie na fotelu uprzednio zdejmując plecak i kładąc go obok fotela. 
-A co chcecie wiedzieć?
-Wszystko.-niema to jak kłódka i konkretna odpowiedź.
-Wszystko.-zaśmiałam się- No to chwile sobie posiedzicie. 


Rozdział 63 za nami chce o zadedykować wszystkim chłopaką którzy czytają mojego bloga zwłaszcza Mateuszowi i życzyć wam wszystkiego najlepszego z okazji dnia chłopaka.  Mam nadzieje, że rozdział się wam podobał. Zawiera coś czego brakowało od dobrych 20 rozdziałów  i coś co jest moją piętą Achillesową. Nie nie chodzi o całą Polska gramatykę tylko o Bey Bitwę.
Udała się?
Hyoma: Nie.
Kelly: Przesadzasz. Mnie się tam podobała
Mam w planach coś na pocieszenie wszystkich którzy rozpaczają po zerwani Ines i Tsubasy nawet już zaczęłam pisać. No to chyba wszystko co chciałam wam powiedzieć. Następny rozdział już się pisze, a Ja żegnam się z wami, ale nie na dobre.
Do następnego posta.
Hania.





Tutaj macie link do świetnego amv przy którym pisałam.

piątek, 25 września 2015

Rozdział 62

Mary

-Dziś wieczorem… o ile będziecie chciały mnie jeszcze wtedy słuchać.
-Dobrze. Zaczekam.
  Szłyśmy dalej w milczeniu. Hyoma prowadził nas stromym szlakiem pod górę. Po coś koło czterech zawałach spowodowanych tym, że prawie się po drodze zabiłam. Jasnowłosy zatrzymał się kiedy dotarliśmy na szczyt czegoś co wyglądało jak góra z odciętym czubkiem.
-To teraz panie strażniku wioski? Mamy z tobą walczyć czy pominiemy formalności i przejdziemy dalej?- spytała  sarkastycznie Ines.
-Przesuńcie tą skałę to pójdziemy dalej.
Acha…Czy jest na sali psycholog-przebiegło mi przez myśl, ale  nic nie powiedziałam tylko podeszłam do wskazanej przez Hyome skały-kawałek jej  powierzchni był dużo gładszy niż reszta skały.  Zaparłam się mocno nogami i zaczęłam pchać.
-Pfff Mary zaczekaj!-zawołała za mną Ines po czym do mnie podbiegła.-Nie będziesz pchać tego sama.
Po chwili dołączyła do nas Kelly i bez słowa zaczęła pchać z nami kamień. Zastanowiło mnie przez chwile czy powinna się teraz z czymkolwiek siłować, ale odrzuciłam te myśli w końcu ona powinna wiedzieć lepiej co może, a czego nie. Poza tym nie pokaże jej, że choć trochę mnie obchodzi jeszcze postanowi to wykorzystać.  Chwile później przy akompaniamencie stęków, jęków, zgrzytu kamienia o kamień i tekstów w stylu „ facet, a jak co do czego to się dziewczynami wysługuje” udało na się odsunąć głaz odsłaniając przy tym ukryte schody prowadzące w głąb góry.
Normalnie jak w starych filmach o poszukiwaczach skarbów.
-Dobra robota.- chłopak pochwalił nas pół żartem poł serio, a ja miałam na końcu języka gdzie może sobie takie pochwały wsadzić (w buty zboczeńce jedne.)
Hyoma wyjął latarkę i wszedł na schody dając nam znaki że chcę abyśmy poszły za nim. Tunel wydrążony wewnątrz góry był ciemny, zimny i mokry, a schody dodatkowo śliskie, parę razy zdarzyło się tak, że duże krople wiszące do tej pory pod „sufitem” spadały na czubek mojej głowy lub wpadały mi za kołnierz wywołując u mnie mini zawał serca.
Droga przez ciemność ciągnęła się w nieskończoność. Kiedy wreszcie udało nam się stamtąd wyjść  oślepiło mnie światło zachodzącego słońca.
-Gdzie teraz?- spytałam naszego przewodnika mrugając szybko próbując jakoś przyzwyczaić się do nowych warunków.
-Przez most.-odparł wskazując wąwóz przez który przewieszona była plątanina desek i lin.
-Masz na myśli to cos wiszące jakieś 1000 metrów nad ziemią?-spytała Ines patrząc na chłopaka z niedowierzaniem.
-Tak.-odpowiedział spokojnie.
-Idź się lecz.-zaśmiałam się widząc jawny protest mojej przyjaciółki przed chociażby zbliżeniem się do tego „mostu”.
-Ojj już.-przyciągnęłam ją do siebie i mocno ścisnęłam-Jak się boisz to mogę cię przenieś.
-Nie boje się po porostu pragnę zauważyć, że chcecie wleźć na most wskazany przez kolesia który przed chwilą strzelił do jednej z nas.
-Gdybym chciał was zabić zepchnął bym was z pierwszej lepszej góry.-powiedział Hyoma splatając ręce na piersi.
-W takim razie dlaczego do niej strzeliłeś?- Ines podniosła głos.
-…- z oczu chłopaka strzeliły iskry, a moja ręka bezwiednie spoczęła na kuczerze w każdej chwili gotowa go użyć. Sytuacja była bardzo napięta, a panująca cisza zaczęła mi dzwonić w uszach. W końcu Hyoma postanowił ją przerwać:
-Zasłużyła-warknął i ruszył w stronę mostu. Kelly wahała się przez chwile po czym zrobiła kilka kroków przed siebie i spytała patrząc na nas:
-Idziecie?- potrząsnęłam głową wychodząc lekkiego szoku i ruszyłam razem z ines i Kelly za oddalającym się Hyomą.
*
-Kyoya z łaski raczysz mi wytłumaczy co to do jasnej cholery było?!- spytałam kiedy mój młodszy braciszek raczył wreszcie wrócić do domu.
-Nie.-warknął.
Spokojnie Mary tylko spokojnie za morderstwo wsadzą cie na dożywocie, a tego byś nie chciała.
-Dlaczego go uderzyłeś?
-Nie będę ci się tłumaczył.-warknął.
-Ooo, a właśnie, że będziesz mi się tłumaczył! Jak mogłeś uderzyć Alexsa?!
-Jak widać mogłem! I powiem ci tyle skoro oberwał widać zasłużył!- tego było już za wiele. Kyoya przesadził. To był pierwszy i ostatni (mam nadzieje) raz kiedy podniosłam rękę na mojego młodszego brata. Na jego twarzy najpierw zobaczyłam zdziwienie, a potem czystą wściekłość. Odepchną mnie tak, że poleciałam na fotel, a on sam wyszedł z mieszkania trzaskając drzwiami.
*
Po moim policzku spłynęła samotna łza.
Nawet go za to nie przeprosiłam. Trzymaj się braciszku gdziekolwiek teraz jesteś.

Kelly

Jestem żałosna…Nie potrafię sama pomóc Ryudze, dlatego muszę się ich trzymać, a jeśli dalej mam to robić nie mogą się teraz ode mnie odwrócić, a żeby one tego nie zrobiły muszę im powiedzieć to co chcą wiedzieć. Jestem żałosna, ale czego się nie robi dla najlepszego przyjaciela. Po przejściu przez mostu i paro minutowym marszu przez las naszym oczom ukazała się wioska Koma. Dziewczyny na jej widok odetchnęły z ulgą natomiast ja poczułam rosnąca w moim gardle gule. Na ostatniej prostej drogę zagrodził nam Hokuto obnażając kły na mój widok.
-Nareszcie jesteś.-zwrócił się do Hyomy.-Zaczynaliśmy się już martwić.
-Mieliśmy po drodze drobne problemy.-odparł chłopak przez zaciśnięte zęby.
-O jaki słodki kotek.-powiedziała Mary zdejmując słuchawki z uszu.
-To pies.-poprawiłam ją.
-TO gada.-stwierdziła Ines.-Czy tylko ja zauważam te najważniejsze rzeczy?
-Czeeeeeeeeeeeeeeeśśśśśśśśśśśśśććććććććććććć dziewczyny!!!!-zawołała Madoka biegnąc i machając do nas kawałek za nią szedł milczący Mr. Hagane. Jego pokerowa twarz napawała mnie niepokojem bardziej niż naładowany kuczer Hyomy i kły Hokuto razem wzięte.
-Witajcie Ines, Mary-spojrzał na mnie z góry-Betty-dziewczyny stojące obok mnie poruszyły się niespokojnie słysząc mój pseudonim ( w końcu moja tajemnica jest częścią naszej umowy).
Od momentu w którym dowiedziałam się, że będę musiała tu wrócić zastanawiałam się co zrobić kiedy wreszcie stanę z nimi twarzą w twarz. Jedyne na co wpadłam to rażąca bezczelność. Bezczelność która będzie wstanie ukryć wszystko co się we mnie dzieje. Spojrzałam prosto w brązowe oczy Ryo, a moje usta wykrzywiły się w kpiącym uśmiechu.
-Witaj Phoenix. Bardzo się tu beze mnie nudziliście?    


Rozdział 62 za nami. Ciesze się , że napisałam go wcześniej bo przez to co działo się w komentarzach pod ostatnim postem Kelly wylądowała w szpitalu na ostrym dyżurze.
Mary: Shadow to taki piąty jeździec apokalipsy.
Ines: Wojna, Zaraza, Głód, Śmierć i Shadow.
A tak z innej beczki
Dobra ciesze się jak nie wiem z tego, że jest już piątek ten tydzień był masakryczny. Nie dość, że przeziębienie weszło mi w mięśnie i wszystko mnie boli jak nie wiem to musiałam w tym tygodniu napisać na lekcjach 3 sprawdziany, jedną kartkówkę, jedna poprawę i jedna rozprawkę z angielskiego. Gdyby nie blog i moja psiapsi (dzięki za dzisiaj :) ) to bym chyba oszalała od tego ciągłego uczenia się.
No dobra dosyć tego żalenia się z mojej strony.
Ja się z wami żegnam.
Do następnego posta.
Hania.

piątek, 18 września 2015

Rozdział 61




Kelly

K*rwa za co?-przebiegło mi przez myśl kiedy Rock Aries uderzył w mój brzuch.
Jedno krótkie uderzenie po którym bey wrócił do właściciela, a jaki efekt.
-Po co wróciłaś?-mówił z nieskrywanym gniewem- Nie mamy więcej zakazanych bey.-przed oczami robiło mi się ciemno, ale mimo to starałam się nadal patrzeć w jego niebieskie oczy.
-Rzuć kuczer i kopnij go w moją stronę.-powiedziała Ines…chyba ona. Spojrzałam w stronę z której odbiegał głos. Mimo tego, że wszystko wyglądało jakby znajdowało się z gęsta mgłą udało mi się zobaczyć drobną postać mierzącą z czegoś w stronę chłopaka.
-Ni…-zdołałam wykrztusić zanim Hyoma mi przerwał.
-To nie będzie konieczne.- stwierdził odwracając się do mnie plecami. Korzystając z tego mocno zacisnęłam powieki  kiedy na powrót je otworzyłam widziałam już dużo wyraźniej.-Mam was zaprowadzić do naszej wioski. Pan Hagane już na was czeka.

*8#

-Zdechłaś?-spytała Mary przecinając linę zawiązaną wokół mojej kostki.
-Nie jestem pewna..-jęknęłam lądując na ziemi.
-Nie jęcz tylko się podnoś. Twój stary znajomy zaprowadzi nas do tej całej wioski.- Mary wyciągnęła do mnie rękę i pomogła mi wstać.
- Masz jakiś dzień dobroci dla zwierząt czy po prostu zrobiło ci się mnie szkoda?-spytałam próbując przegonić niezręczna atmosferę jaka zapanowała.
Jednak zanim Mary zdążyła mi odpowiedzieć Hyoma postanowił przejąć kontrole nad sytuacją.
-Jeśli chcemy dotrzeć do wioski jeszcze przed nadejściem zmierzchu powinniśmy ruszać.-powiedział zwracając się głównie do Ines którą już chyba wszyscy maja za szanowną panią kapitan chociaż mnie nikt o zdanie w tej sprawie nie pytał.
Jeśli mam być szczera to uważam, że Phonix’owi należy się medal za to, iż przekonał Hyome, żeby ten po raz wtóry przyprowadził mnie do wioski Koma…Chyba, że czeka tam na mnie stryczek w takim wypadku wszystko odwołuje.
Ruszyliśmy drogą przez las. Ines i Hyoma na czele prowadząc niezobowiązującą rozmowę (pewnie o zmiennej pogodzie) w każdej chwili gotowi odstrzelić temu drugiemu głowę, Mary w środku ze słuchawkami na uszach, a na szarym końcu ze spuszczoną głową szłam ja. Obraz nędzy i rozpacz- w ten sposób chce wzbudzić poczucie winny u Hyomy za to, że zaatakował bezbronną… żartuje (serio ktoś uwierzył ?) nikt nie zwraca na mnie uwagi. Zastanawiam się czy nie powinnam się obrazić na Ines za to rażące zaniedbanie świdrowania mnie wzrokiem.
Jestem w naprawdę świetnej drużynie.-zachwiałam się i brzuch postanowił zaboleć mnie tak jakby rozrywała się w strzępy.
- K*rwa.-przeklęłam  trochę głośniej niż powinnam. Mary natychmiast się odwróciła i spojrzała na mnie pytająco po czym spytała:
-Mówiłaś coś?-pokręciłam przecząco głową nie miałam weny ani ochoty na jakieś złośliwości.-Acha…
Drużyna dzika i nieufna, ale trzeba oddać Mary sprawiedliwość wywiązuje się z umowy.
„Nigdy już nie chcesz mieć nic wspólnego z nikim innym, a jeżeli już jakieś pokojowe zamiary to połączone tylko chłodną umową?”-przez myśl przebiegły mi słowa Białej, a wraz z nimi przypomniał mi się cały sen.
Może powinnam powiedzieć dziewczyną w co się pakują idąc do wioski Koma w moim towarzystwie. Prędzej czy później i tak się dowiedzą, ale mimo wszystko lepiej, żebym to ja im o tym powiedziała.
-Ech.-westchnęłam cicho i jeszcze bardziej spuściłam głowę.
Dlaczego nie mogę jak normalna dziewczyna mieszkać sobie w domku z Ryugą i Betty i nie przejmować się tym wszystkim…Pytam się jak głupia. Przecież dobrze wiem czemu. Pomogłam uwolnić demona i teraz będę za to płacić do końca życia.

Mary

Jeśli mam być szczera to inaczej wyobrażałam sobie tajemniczego strażnika wioski Koma.
Oczami wyobraźni widziałam postawnego mężczyznę w przepasce biodrowej dzierżącego w prawej ręce dzidę przyozdobioną kolorowymi piórami zewsząd otoczonego przez dzikie zwierzęta. Była też druga opcja- Hyoma duch gór przybierający postać górskiego wilka prowadzącego zbłąkanych wędrowców na właściwy szlak.
Takie piękne wyobrażenia miałam, a tu zong. Hyoma to niczym niewyróżniający się spośród tych których dotąd spotkałam świr, który na przywitanie cię zaatakuje… Nie rozumiem czemu to zrobił. Nawet jeśli był na nią wściekły to chyba…nie powinien jej uderzyć.
Przez myśl przeszła mi chwila gdy Kelly po raz pierwszy posądziła Alex’a o zdradę. Oberwała za to ode mnie. Nie żebym tego żałowała, ale wydaje i się, że gdybym była na miejscu Hyomy nie strzeliła bym. Dlaczego?
Może dlatego, że nerwy mi puszczają przy natychmiastowym wkurzeniu, a może dlatego, że Kelly mogła wtedy strzelić, a tego nie zrobiła.
Sama widziałam. Była gotowa kuczer załadowany, postawa przyjęta ( podręcznikowa co prawda nie była, ale podręczniki nie biorą pod uwagę strzelania o góry nogami) wystarczyło tylko zwolnić bey’a, ale ona zamiast tego całkowicie się odsłoniła i przyjęła na klatę całą moc ataku.
-K*rwa.- uchem które było zakryte popsutą słuchawką usłyszałam jak Kelly klnie za moimi plecami.
Odwróciłam się i zobaczyłam jak niebieskowłosa  ze spuszczoną głową idzie trzymając się za brzuch. Po krótkiej chwili patrzenia na nią w takim stanie (która jak dla mnie była zdecydowanie za długa)udało mi się sklecić sensowne zdanie:
-Mówiłaś coś?-  spytałam zdejmując słuchawki i wręcz czekałam na odpowiedź w stylu „aż tak się stęskniłaś za moim głosem” lub „ nudzi ci się”. Jednak zamiast tego dziewczyna pokręciła głową bez słowa natychmiast puszczając brzuch.- Acha.- odwróciłam się gwałtownie i z powrotem wcisnęłam słuchawki na uszy.
Miękka p*zda jestem. Kelly robi i mówi co jej się żywnie podoba po czym trochę postęka i pojojczy, a mi od razu robi się jej żal. Gdybym z nią wtedy nie rozmawiała pewnie nawet bym nie zauważyła, że coś jej jest.
-Ech…- usłyszałam za sobą westchnienie lunatykującej bleyderki.
Może warto by ją teraz spytać o Hyome, może po takim występie w jego wykonaniu Kelly będzie bardziej rozmowna.
 Zsunęłam słuchawki tak żeby wisiały mi na szyi i delikatnie zwolniłam, żeby w mało inwazyjny sposób zrównać się z „przesłuchiwaną”. Szłam przez chwile w milczeniu zastanawiając się jak zacząć jednak niedane mi było popisać się pomysłowością ponieważ niebieskowłosa odezwała się pierwsza.
-Przyszłaś się zemnie pośmiać?-spytała nawet nie podnosząc głowy. Zacisnęłam zęby i kiedy już miałam powiedzieć coś w stylu „ Nie jestem potworem” Kelly znowu mnie uprzedziła.-Kiepski moment sobie wybrałaś. Wisząc do góry nogami musiałam być dużo zabawniejsza.- mimo woli uśmiechnęłam się lekko.
-Powinnaś częściej obrywać. Robisz się od tego milsza.-powiedziałam.
-Widać ze mnie nie znasz. Po pewnej dawce bólu język mi się wyostrza.
-Bardziej niż zwykle? To się w ogóle da?- zaśmiała się.
Jak na razie dobrze mi idzie. Teraz trzeba zejść na temat Hyomy. Popatrzyłam na jasnowłosego chłopaka idącego spory kawałek przede mną.
-Gnój-‘’wyrwało” mi się.
-Jest w porządku jeśli ty jesteś wobec niego w porządku.- odpowiedziała po chwili milczenia.
-Rozwiniesz to?- spytałam.
-Dziś wieczorem… o ile będziecie chciały mnie jeszcze wtedy słuchać.




Rozdział 61 za nami. Byliście już tak blisko poznania tajemnicy Kelly i Hyomy, a tu zong- Niebieskowłosa do zwierzeń potrzebuje nastroju.
Ines: I muzyki z Trudnych Spraw.
Ja; Ja wiem, że kapitanujesz sobie w tamtym świecie, ale tutaj ja żądze więc krzem tlen (SiO) mi stąd.
Ines: *próbuje mnie zabić wzrokiem*
Ja: Co się  z tym światem porobiło dobrzy są przeciw mnie. Idę do Dark Nebuli  tam przynajmniej jest Tsu-chan, Kyo-chan, Ryu....ga.
Dobra następny rozdział już się pisze, a ja mam nadzieje, że ten wam się spodobał.
To ja się z wami żegnam.
Do następnego posta.
Hania.     






piątek, 11 września 2015

Rozdział 60


 Tym czasem w Dark Nebuli

Tsubasa jako więzień Dark Nebuli nie był jakoś specjalnie maltretowany. Psychopaci z jakim przyszło walczyć naszym poszukiwaczką zaginionego guza traktowali dyrektora Otori dość ulgowo. Trzymali go w ciasnej celi zawierającej w swoim wyposażeniu łóżko, sedes i umywalkę. Średnio to przyjemne kiedy kładziesz się spać (, a właściwie nie spać tylko w półśnie zregenerować siły bo kto przy zdrowych zmysłach zasnął by w takiej sytuacji), a tuż obok twojej twarzy znajduje się kibel do którego Bóg jeden wie kto srał.
Na korytarzu rozległ się stukot obcasów o posadzkę, a po chwili drzwi do celi otworzyły się i stanęła w nich Celest w jednej ręce trzymając butelkę szampana a w drugiej dwa podłużne kieliszki. Tym razem jednak nie wyglądała jak pani doktor. Ubrana była w czarna sukienkę sięgająca do połowy uda idealnie potrącająca talie i inne kobiece walory, włosy zwykle upięte w koka teraz spływały kaskadą na ramiona układając się w fale.
-Witaj Tsubasa. Nie przeszkadzam?-spytała wchodząc do celi i delikatnie pochylając się do przodu jakby chciała zobaczyć czy chłopak nie zajmuje się przypadkiem czymś ważniejszym od niej.
-Nie bardziej niż zwykle.- odparł Tsubasa obojętnym tonem.
-Ciesze się, że wszystko z tobą w porządku. Mamo ten atak to była najpiękniejsza rzecz jaka widziałam w tym tygodniu. Co powiesz na to, żeby uczcić to kieliszkiem lub nawet dwoma jak za starych dobrych czasów?- zadzwoniła kieliszkami.
-Nie wolisz napić się z Doji’m?
-Ciągle siedzi przy tych swoich komputerach, a jak akurat nie siedzi to zabawia się z tą wywłoką.-skarżyła się nalewając szampana do kieliszków i siadając na łóżku koło Tsubasy.- On się zmienił… strasznie się zmienił.
-Ludzie się nie zmieniają.– stwierdził szorstko.
-Zmieniają się… Na przykład ty-zachichotała- Kiedyś wolał byś sobie rękę uciąć niż uwierzyć, że twoja dziewczyna kłamie.-chłopak przyjął kieliszek pomarańczowego szampana.
-Teraz nie miał bym ręki.-odparł spokojnie upijając łyk pomarańczowej cieczy.
-Czyli kochany Tsubasa trochę się jednak zmienił od naszego ostatniego spotkania.
-Po prostu uczę się na błędach.
-A pro po błędów twoja dziewczyna excusez-moi była dziewczyna to był jeden wielki błąd. Taki brak zaufania przy facecie takim jak ty. To był mój obywatelski obowiązek pokazać ci w czym tkwiłeś. Chyba się nie gniewasz?
-Ludzie mówią prawdę tylko w trzech przypadkach kiedy są: dziećmi, pijani lub wściekli.
-Kamień z serca. Naprawdę! Słowo pani doktor-położyła rękę na sercu i uniosła rękę w której trzymała kieliszek-, ale przyznam miałam dużo radochy kiedy dostałam sprawozdanie z waszej małej „sprzeczki.”-przez twarz chłopaka przemknął cień na dosłownie ułamek sekundy zmieniając jego oblicze co oczywiście nie umknęło uwadze Celest.
-Obowiązki wzywają.-powiedziała wstając.
-Celest.-odezwał się chłopak zatrzymując dziewczynę przy samych drzwiach co wywołało uśmiech na jej twarzy.-Dlaczego mnie tu trzymasz?-uśmiech na twarzy dziewczyny powiększył się.
-Dlaczego?-udała zdziwioną.-Bo jesteś moim pupilkiem i nie pozwolę by cię mi ktoś zabrał.

Ines

-Więc Kelly lunatykuje.-bardziej stwierdziłam niż spytałam spoglądając na idącą przed nami dziewczynę.-Ciekawe…
-Albo to albo ćpię coś naprawdę mocnego.
-Wielka szkoda, że mnie wtedy nie obudziłaś.-milczałam przez chwile myśląc co z tym fantem zrobić po czym spytałam- Jesteś pewna, że nie udawała?- Mary dotąd wielce ożywiona spoważniała i uniosła w górę jedną brew.
-Ona. Była. Miła….. DLA MNIE!-wywróciłam oczami niezbyt przekonana tym argumentem na co Mary machnęła ręką i powiedziała- Gdybyś ją wtedy widziała nie zadawałabyś takich głupich pytań.
-Mniejsza z tym. Jeszcze raz. Co dokładnie ci powiedziała?
-Mówiła głównie o tym, że tęskni za tym psychopatą-ciągnie swój do swego, ale to nam teraz za dużo nie da-, że nam nie ufa, wspomniała też o wycieczce po życiowych błędach czy czymś takim.-o tu cię mam.
-Życiowych błędach…Pamiętasz coś więcej w tym temacie?
-Nie o tym już nic więcej nie wiem… No co nie jestem bez serca i jak zobaczyłam  jak prawie mi się tam rozkleiła to przez głowę mi nawet nie przeszło wypytywać jej o jakieś tam błędy.
-Mogła byś się w końcu zdecydować czy jesteś sadystką czy przytulaną.-zauważyłam ironicznie.
-Nie chcesz, żebym się zdecydowała.
-Może i tak.-przytaknęłam rozbawiona.
-To co zrobimy z tym fantem?-spytała moja przyjaciółka patrząc na oddalająca się Kelly.
-Na razie zostawmy to w spokoju, a potem się zobaczy…co z tego wyjdzie.

Kelly

Z tego co pamiętam jesteśmy już strasznie blisko tej pi*przonej wioski. Hyoma zaraz wyskoczy za jakiegoś drzewa i zaj*bie mnie na śmierć. Oczywiście mówimy tu o najweselszym możliwym scenariuszu.
Pewnie przesadzam. Niema takiej rzeczy którą mógłby zrobić Hyoma, żeby pogorszyć moje stosunki z tak zwanymi sojuszniczkami- uśmiechałam się pod nosem- żeby je pogorszyć musiał by je najpierw poprawić.
Gdyby tak patrzę  z boku na ten nasz cały układ to nie chce mi się wierzyć, ze on w ogóle istnienie. Umowa która zawarłam z dyrektorem Otori- do tej pory nie chce mi się wierzyć, ze nim został-wiąże nas do momentu uwolnienia Ryugi chociaż szczerze wątpię, że któraś z nich pomoże mi go szukać. Pewnie tak jak ostatnio cała grupa roz*ierdoli się na kawałki zaraz przy pierwszych lepszych trudnościach.
-Kelly zaczekaj!- zawałowała za mną Mary zatrzymałam się bez słowa odpowiedzi chociaż po ostatnich przemyśleniach wolała bym sama szturmować Dark Nebule (gdziekolwiek teraz jest) niż na nie czekać.
Kiedy mnie dogoniły Ines zaczęła mówić swoje mądrości:
-Powinnyśmy…- w połowie wypowiadanego zdania za plecami moich towarzyszek podróży pojawił się rozmazany szary kształt.
Zrobiłam bardzo spóźniony i pchnięta przez nieinfekowany obiekt leśny wylądowałam w krzakach. Kiedy stojąc po kolana w krzakach przemknęło mi przez myśl, że już po wszystkim cos załapało mnie za stopę, kopiąc i miotając się jak opętana zostałam przeciągnięta po ziemi po czym zawisłam na drzewie.
-…uważać. Powinnyśmy uważać. – skończyła Ines.
- No co ty nie powiesz?- warknęłam powoli obracając się w powietrzu przywiązana za stopę do drzewa jednocześnie zamiatając końcami kucyków leśną ścieżkę.
Mary i Ines wisiały jakieś półtora metra nad ziemią zaplatane w siatkę.
-Gdybyś nie wystrzeliła tak do przodu, może byśmy teraz tutaj nie wisiały.- zauważyła lekko wścieknięta Mary.
-Wtedy nie mogły byście mnie tak swobodnie obgadywać.- zablefowałam bo w rzeczywistości byłam zbyt zajęta swoimi sprawami, żeby słuchać co one tam sobie  mówią.
-Jesteśmy beznadziejne stwierdziła Mary po chwili milczenia co skomentowałam krótkim lecz bardzo głośnym wybuchem śmiechu który o dziwo udzielił się dziewczyną.
-Dobra dosyć tego dobrego pora się stąd wydostać. Mary podsadź mnie proszę.
Ciężko mi to przyznać, ale Ines a racje z pojemnika przyczepionego na prawym ramieniu wyjęłam Białą, a od paska odpięłam kuczer. Zładowałam i wycelowałam podciągając się tak, żeby wyraźnie widzieć cel- linę zaciskającą się na mojej biednej stopie- W momencie kiedy już miałam zwolnić bey’a za moimi plecami rozległ się cichy szmer. Wyprostowałam się jak struna chcąc jak najszybciej ocenić kto jest moim przeciwnikiem.
W celowniku kuczera zobaczyłam chłopaka którego naprawdę NAPRAWDĘ  nie chciałam już nigdy widzieć.
-Cześć Hyoma.-powiedziałam opuszczając kuczer i popełniając tym samym kolejny błąd.


Z cyklu szperając w czeluściach internetu

W . T. F !? Jak mógł napisać imię Kyoy z małej litery? Jak ja się pytam.
 A teraz serio zastanawialiście się kiedyś co takiemu człowiekowi chodzi po głowie kiedy pisze coś takiego?

Rozdział 60 za nami, a tutaj macie amv na przywitanie długo wyczekiwanego na moim blogu Hyomy. Bardzo się ciesze, że aktywnie komentujecie i jednocześnie ubolewam nad tym, że dwójka moich stałych czytelników gdzieś wyparowała :( ( znicz dla nich [*] ), ale dosyć tego smutania się. Następny rozdział już się piszę, odkopuje też pewien projekt z przed trzech miesięcy który chała bym skończyć jeszcze w tym miesiącu i jednocześnie jestem w trakcie pisania jeszcze innego One shot'a wiec jak widzicie nudzić się jesienią nie będziecie. To ja się z wami żegnam.
Do następnego posta.
Hania  

piątek, 4 września 2015

Rozdział 59

Mary


-Kelly nie zachowujesz się tak jak zwykle...Powiesz mi dlaczego?-dziewczyna podciągnęła nogi pod brodę.
-Tak.-no proszę zaraz się czegoś o tobie dowiemy.
-…- No dalej kotku powiedź co masz w środku.- Bo niema Ryugi.-otworzyłam ze zdziwienia buzie. Jasne, że rozumiałam to co czuła, ale jakoś nie potrafiłam sobie wyobrazić, że Kelly ta zimna wyrachowana suka wyprana ze wszystkich uczuć poza nienawiścią może przejmować się kimś takim jak Ryuga, Ryuga ten sk*rwiel z piekła rodem nie znający granic ludzkiej przyzwoitości.
Kiedy dziewczyna skończyła krzyczeć nie wiedziałam co właściwie jej powiedzieć. W głowie miałam milion myśli, ale nie miałam pojęcia jak je ubrać w słowa. (Między innymi z kim ona tak „naprawdę” rozmawia)
- Uspokój się.-zaczęłam i miałam ochotę przybić sobie piątkę z otwartej w czoło za tak wyszukany tekst.- Pomyśl co czuje Mary-niewierze, że naprawdę to mówię-…. podobnie co nie? Nie musisz mi tłumaczyć, że każdy ma jakąś granice przecież rozumiem, a życiowe błędy ma każdy mniej lub bardziej…. Błędne, ale to nie ważne. Przecież nie jesteś sama. Spróbuj się dziewczynami dogadać. Nie wszyscy ludzie są źli.
-Tak na pewno spróbuje się dogadać z dziewczyną która świdruje mnie wrogiem i ciągle wabi w jakieś słowne pułapki, albo lepiej z psychicznym czymś które nie panuje nad nerwami i ma huśtawkę na strojów, a to co czuje Mary mnie nie obchodzi. Zginie z rąk tego całego Alex’a tak jak sobie tego życzy.- „Alex nie chce nie zabić bo mi wybaczył. Zakoduj to sobie.”-powiedziałam w myślach jednocześnie zaciskając pięści.
-Wiedziałam, że to powiesz.-ciekawe skąd- Mary przez osiem lat nie miała kontaktu ze swoim najlepszym przyjacielem którego sama wpakowała w takie gówno, a kiedy wrócił też został zabrany.- może od razu opowiedz jej całą historie swojego życia. No wiesz urodziłam się 9 maja roku pańskiego tysiąc dziewięćset i tak dalej
-Sam poszedł.-burknęła nadymając policzki przez co wyglądała jak małe dziecko.
- (Ja)Nie panuje nad nerwami ty nad językiem obie chcecie tylko  bronić bliskich i obie robicie to w nieznośny i chamski sposób, a Ines jest dobrą przyjaciółką na którą można liczyć i jest świetnym człowiekiem.-powiedziałam zerkając na miejsce w którym spała moja przyjaciółka.
-Oczywiście bey wie wszystko.-acha czyli w jej głowie jestem bey’em. Dobra.
-Kelly ty też to widzisz tylko nie chcesz tego przyznać.
- Ale ja już raz uratowałam ich dupy mogły by okazać odrobinę wdzięczności. Nie będę się żalić, żadnej z nich.
-Mam wrażenie że mogą ci się jeszcze za to odwdzięczyć, a w naszej sytuacji nastąpi to dość szybko i nie musisz o tym ciągle przypominać.
-To pierwszy raz jak o tym mówię.- burknęła.
-No i co ci z tego przyjdzie że nie chcesz się otworzyć przed nimi? Wszystko w tobie gnije cię męczy.
-O mnie się nie martw ja sobie radze.
-Tak ja o tym wiem poradzisz sobie jak zwykle sama i co ci z tego przyjdzie, że jesteś sama? Czemu nie możesz otworzyć się na ludzi?
-Bo ufam tylko jednemu.
-Właśnie wiem. Nigdy już nie chcesz mieć nic wspólnego z nikim innym, a jeżeli już jakieś pokojowe zamiary to połączone tylko chłodną umową?
-Pewnie tak. „Chłodna”. Fajne słowo. Pasuje do nas-zapadła niezręczna cisza która zaczynała mi dzwonić w uszach kiedy nagle Kelly uśmiechnęła się miło i powiedziała -.....Dzięki, że przyszłaś.-właśnie wtedy zaczęłam żałować, że zapytałam ją o cokolwiek.
 Kelly zachwiała się i złapała za głowę patrzyłam na nią z paniką wymalowaną na twarzy. Niebieskowłosa potrząsnęła głową i spojrzała na mnie dużo przytomniej. Skrzywiła się na mój widok i spytała:
-Co jest?
-Kelly. Obudziłaś się.- i co teraz? Przed chwilą Kelly wyznała mi coś siedzi w jej głowie myśląc, że rozmawia z bey’em, a teraz dowiaduje się, że tak naprawdę powiedziała to osobie która odkąd tylko się znają próbowała jej coś zrobić
-Na to wygląda.-powiedziała mierząc mnie wzrokiem i odsuwając się kawałek do tyłu.-Stało się coś?- Jak nic myśli, że próbowałam ją zabić jak spała. No po prostu cudnie. Lepiej być nie mogło. Chwila. To by znaczyło, że nie pamięta, że rozmawiałyśmy. Proszę, żeby tak było, proszę, żeby tak było.
 -Nie nic.-powiedziałam dodatkowo kręcąc głową. Brawo Mary wcale nie zachowujesz się podejrzanie. WCALE. Dobra kończmy te farsę zanim jeszcze bardziej się wygłupie.- Mogła byś mnie zmienić padam z nóg?- owacje na stojąco dla tej pani która właśnie powiedziała coś z sensem.
-Jasne.
-Dzięki to ja pójdę spać.-powiedziałam i położyłam się koło Ines. Dziewczyna natychmiast się  do mnie przytuliła. Dobrze, że ją mam. Włożyłam sobie słuchawki w uszy, włączyłam pierwszą lepszą play-liste i starałam się zasnąć, albo przynajmniej nie myśleć, ale jak to zawsze bywa kiedy czegoś naprawdę bardzo chcemy nie dostajemy tego. Więc mimo, że bardzo tego nie chciałam zaczęłam myśleć.
Nie powinnam tego wszystkiego robić. Nie powinnam o nic jej pytać. Nie powinnam mówić jej o sobie. Nie powinnam w ogóle z nią rozmawiać. Wcale nie powinnam się wtedy do niej zbliżać.
Czuje się tak jakbym ukradła jej szczęśliwy sen i to w momencie kiedy bardzo go potrzebowała.
Wiem. Z Kelly jest kawał suki i nasze wspólne relacje nigdy nie wskazywały na to żebym kiedykolwiek przejmowała się tym co ona myśli i czuje, ale kiedy rozmawiałyśmy nie wydawała się groźna. Uśmiechała się nie złośliwie i w ogóle zachowywała jak nie ona, a ja tak właściwie to dość miękka jestem i chyba z tego wszystkiego zrobiło mi się jej żal.
K*rwa.-uderzyłam pięścią w ziemie i stłumiłam jęk kiedy poczułam jak małe kamyczki wbijają mi się w rękę.- Głupio zrobiłam i tyle. Jeżeli Kelly pamięta naszą rozmowę, a właściwie jeśli zdaje sobie sprawę z tego, że rozmawiała ze mną i wszystko co jej powiedziałam o sobie było prawdą to w najlepszym przypadku pomyśli, że jestem rozhisteryzowaną świruską która na prawo i lewo opowiada o tym jak to jest jej źle na świecie.
- Grrrry.- zawarczałam zanim mi się przypomniało, że obiekt przez który się tak wkurzam siedzi przy drzewie kawałek dalej. Zrugałam się za to w myślach i po prostu leżałam na ziemi patrząc w nocne niebo. Gwiazdy stopniowo zaczęły się rozmywać i zanim się obejrzałam zasnęłam.
Obudziłam się wczesnym rankiem, a właściwie obudziło mnie syczenie gaszonego ogniska. Przetarłam oczy i usiadłam. Plecy bolały mnie od leżenia na twardej ziemi, ale poza tym byłam zadziwiająco wypoczęta. Powiodłam zaspanym wzrokiem po naszym pożal się Boże obozie. Dziewczyny biegały w te i we te w nieznanych mi celach.
-No wreszcie się obudziłaś.-powiedziała Ines podnosząc z ziemi termos i przynosząc mi go.-Napij się od razu się rozgrzejesz.
-Dzięki.- wypiłam łyk gorącej malinowej bardzo, bardzo słodkiej herbaty- Kiedy idziemy dalej?
-Kiedy tylko zbierzesz się do kupy.-powiedziała niebieskowłosa zarzucając na ramiona swoją kurtkę.
-Dzień dobry Kelly ciebie też miło widzieć...-znowu na twój sposób normalną . Może jednak nie do końca głupio zrobiłam.



Kelly: Ryuga! Ryuga!!!
Ryuga: Czego?
Kelly: Choć zemną pooglądać nowe anime.
Ryuga: Tytany przetrzymałem, pozbyłem się bandy koszykarzy, wywaliłem tego poj*ba z wanny, ta psychopatyczna przytulanka przez która Hania bała się iść do liceum do tej pory się zszywa co tym razem?
Kelly: Ghule!!!!
Ryuga: Mogę chociaż wiedzieć czemu akurat to oglądamy.*pyta przytoczony entuzjazmem Kelly*
Kelly: Tak.
Ryuga: Więc?
Kelly: Mary powiedziała, że dziewczyna z pierwszej sceny pierwszego odcinka jej mnie przypomina.
Ryuga: Oczywiście. Bo po co komu lepszy powód.
Kelly: Oj przesadzasz.

Parę sekund animy później

Ryuga: Faktycznie trochę podobna. Rusza się podobnie i mówi w tym samym stylu.
Kelly: Ciiii! Oglądam.

Później

Ryuga: Zdechła! Hahahahah! Mary musi cię naprawdę lubić. Hahahahahah
Kelly: Jesteś głupi.*wciska swoją twarz w poduszki*
Ryuga: A ty mnie i tak uwielbiasz.
Kelly: Zamknij się albo wyczyszczę kibel twoja peleryną.



Rozdział 59 za nami tak samo jak pierwszy tydzień szkoły mam nadzieje, że cieszycie się z posta chociaż w połowie tak jak z końca tygodnia. W związku z tym, że rozpoczął się rok szkolny mogę mieć pewne problemy z dodawaniem rozdziałów, ale obiecuje, że będę robić co w mojej mocy, żeby w dalszym ciągu dawać je regularnie.
To ja się z wami żegnam.
Do następnego posta.
Hania.