niedziela, 30 października 2016

Gdzieś w odległych górach Japonii

Gdzieś w odległych górach Japonii w tajnym ośrodku badawczym...
-Dyrektorze Hagane. Dyrektorze Hagane! Pojawiła się nowa bleyderka! -z ręki Ryo wypadło wieczne pióro i zastukało o posadzkę.
-Która? -zapytał tylko.
-Mary.
Dwójka naukowców wypadła z gabinetu i skierowała się do pokoju dziewczyny.
-Kiedy ona ją dopadła? -spytał szybko przeglądając kartę panny Tategami.
-Nie wiem. -drobna dziewczyna ledwo nadążała za szybkimi długimi krokami mężczyzny. -Prawdopodobnie nauczyła się przekazywać moc samym spojrzeniem. W ogóle jej nie kontrolujemy, odkąd ma własnego bey’a. -jej ręce zaczęły się trząść.
-Hikaru- dyrektor zatrzymał się ukląkł złapał niebieskowłosą za ramiona i powiedział-od początku wiedzieliśmy, że to nie będzie łatwo, jednakże te badania są przyszłością ludzkości i nie możemy się teraz poddać...zbyt dużo już straciliśmy.
-Tak wiem. Jestem gotowa. -dziewczyna spojrzała gorliwie na swojego szefa.
-To dobrze. Jaką tym razem przydzieliła moc?
-Jeszcze nie udało nam się tego odkryć. Jesteśmy w fazie testów.
-Dobrze więc trochę je przyspieszymy.
-Dyrektorze Hagane chyba nie chce pan...
-Tak dokładnie to chcę zrobić.
Hagane przeleciał przez laboratorium niczym huragan i z całym impetem wpadł do pokoju, w którym przed rozłożonym brystolem siedziała Mary. Wokół niej unosiła się dziwna czarno zielona aura jakby płomienie. Ściśle do niej przylegały, a jednocześnie jakby szukały dla siebie miejsca też gdzieś indziej odrywając się miejscami i próbując uchwycić coś nieistniejącego.
-Dzień dobry Mary. Co robisz?
-Nic takiego. Po prostu sobie rysuje. -odparła dziewczyna rozcierając rysunkowy węgiel na kartce.
-A mógłbym zobaczyć co? -spytał powoli podchodząc do dziewczyny.
-Jeszcze nie skończyłam, ale jeśli chcesz to możesz. -wciągnęła w stronę Ryo rękę z brystolem, wokół którego również zaczęła wić się dziwna aura.
-To miłe z twojej strony. -mężczyzna zawahał się przez chwilę po czym chwycił brystol. W tym właśnie momencie ciemne macki owinęły się wokół jego nadgarstka ściskając go mocno, a przed oczami Ryo pojawił się obraz całkowitego zniszczenia. Cały jego ośrodek stał w płomieniach, a u jego stup leżało martwe ciało jego jedynego syna.
Mężczyzna powstrzymał krzyk przerażenia pożegnał się i szybko wyszedł z pokoju.
-Teraz już wiem czego się boisz. -zanuciła szatynka kończąc rysunek.
-Dyrektorze Hagane to było potwornie niebezpiecznie i tak samo nie profesjonalne. -powiedziała Hikaru uprzednio odetchnąwszy z ulgą.
-Jej bey potrafi manipulować myślami i tworzyć wizję. -powiedział mężczyzna przecierając twarz dłonią. -Kontynuujcie testy i dowiedzcie się jak i kiedy ją wybrała. Sprawdźcie też parametry Reiji'ego.
Skoro Kelly stworzyła kolejnego bleydera to może oznaczać tylko jedno- myślał-Ryuga wrócił i zaczyna się nudzić.
Bleyderzy to grupa ludzi specjalnie uzdolnionych. Nie jest do końca wiadomo na skutek jakich bodźców się zmutowali i prawdopodobnie nigdy się tego nie dowiemy, ale to jest najmniejszy problem. Mutacje te odkryto na terenie dziecięcego szpitala psychiatrycznego. Więc maj tu do czynienia z nadludźmi z różnymi zaburzeniami psychicznymi. Bardziej agresywnych trzymają na specjalnym oddziale nazywanym Dark Nebulą. Właśnie tam skierował swe kroki Ryo. Przeszedł pilnie stężonym korytarzem i zatrzymał się przy jednymi z drzwi. Gdy chciał wprowadzić kod dostępu zauważył, że zamek elektryczny w drzwiach jest w całości pokryty lodem, a same drzwi są otwarte. Mężczyzna pchnął je delikatnie, a z wnętrza pokoju dobiegły do niego stłumione przez ochronną wykładzinę szybkie kroki. Mr. Hagane odetchnął by się uspokoić i wszedł do środka. Na łóżku na przeciw drzwi ubrany w białą pelerynę z krwistoczerwoną plamą nad lewym okiem siedział sobie biały miś.
-Witaj Ryuga. -powiedział mężczyzna.
-Czego chcesz? -spytał głos zza drzwi, ale Ryo nawet się nie odwrócił tylko dalej uparcie patrzył na misia.
-Przyszedłem porozmawiać z Kelly. Zrobiła coś o czym nie mogę ci powiedzieć.
-Niby co? -pytanie to zostało poprzedzone charakterystycznym zdziwionym prychnięciem.
-Nie mogę ci powiedzieć, bo zdenerwuje się na nas oboje.
-Grrrrryyy dobra. Schowała się gdzieś jak ją znajdziesz to sobie tam rozmawiajcie. -burknął głos zza drzwi.
Ryo uśmiechnął się pod nosem i zaczął "szukać". Obrócił się dwa razy w miejscu, obszedł pokój dookoła i dopiero po tych wszystkich operacjach zajrzał za otwarte na oścież drzwi.
-Cześć Kelly. -powiedział kucając obok skulonej w koncie dziewczyny.
-Dzień dobry proszę Pana.
-Pojawiła się nowa bleyderka. Wiesz coś o tym?
-Wiem! Super co nie? Im nas więcej tym ciekawiej.
-Nie Kelly. To nie jest fajnie. Pamiętasz mistrzostwa.
-Pamiętam....były super.
***
-W dalszym ciągu uważam, że to nie był dobry pomysł.
-Przecież już o tym rozmawialiśmy. Musimy się dowiedzieć jaką mocą dysponują, a co lepiej zmusi bleydera do pokazania co potrafi niż inny bleyder?
-W sumie masz rację, ale dalej myślę, że to zły pomysł.
-Od "nie dobrego" do "złego" w niecałe pół minuty. Ryo ty naprawdę się tym przejmujesz.
-To jednak są tylko dzieci.
-Wiem o tym i tak samo jak ty chcę im pomóc, ale nie będziemy mogli tego zrobić, dopóki nie będziemy znać pełni ich możliwości.
-Ech może i masz rację.
-Oczywiście, że mam rację. -mężczyzna nacisnął przycisk na pulpicie. - Zaczynajmy.
***
Hagane stanął przed rozgrzanymi do czerwoności drzwiami.
-Jest doktor pewny? -zapytała nieodstępująca mu na krok Hikaru przyciskając do piersi swoje zapiski.
-Wyjątkowe sytuacje wymagają wyjątkowych środków. - powiedział Ryo otwierając drzwi i wchodząc do środka.
Białe niegdyś ściany pokoju pokrywa gruba warstwa sadzy tak samo jak wszystko inne poza nieskazitelnie białym stolikiem, nieskazitelnie białymi krzesłami i nieskazitelnie białą zastawą. Przy stoliku popijając herbatę i zagryzając ją sernikiem siedziała drobna jasnowłosa kobietka.
-Dzień dobry Ines.
-Dzień dobry Irmortal Phoenix. -powiedziała odstawiając talerzyk i filiżankę z powrotem na stolik. - Napijesz się zemną?
-Chętnie. -mężczyzna usiadł przy stoliku, a gospodyni nalała mu herbaty.
-Coś nowego? -spytała, gdy typowe tematy dotyczące na przykład pogody zostały już wyczerpane.
-Pojawiła się nowa bleyderka.
-Oooo, a to ciekawe. Kim ona jest?
-To Mary. Jej bey potrafi manipulować myślami i tworzyć wizję. -Ryo ubiegł jej kolejne pytanie.
-Idealnie. W końcu będziemy mogli zobaczyć to samo co ona.
-Mam do ciebie pewną prośbę.
-Jaką?
-Wszyscy dobrze znamy twoje zdolności przywódcze. Chciałbym, żebyś spróbowała opanować swoją przyjaciółkę i jeszcze jedną bleyderkę.
-Którą?
-Kelly.
-Miałeś na myśli Ryugę. -bardziej stwierdziła niż spytała.
-Nie. Hawana nadała moc samej sobie i nie jesteśmy w stanie jej już kontrolować. Jeżeli nie podejmiemy zdecydowanych kroków możemy mieć powtórkę z mistrzostw albo i gorzej.
Zapadła cisza, która została przerwana dopiero w raz z końcem herbaty w filiżance jasnowłosej.
-Jest zbyt zachłanna...Dobrze zajmę się nimi.
***
-Pierwsza tura testów dobiega końca. Oto ostatnie zestawienie. Proszę wprowadzić Hikaru i Ryuge.
Po obu stronach areny odtworzyły się drzwi z zza których wyłoniła się Hikaru i pluszowy miś w pelerynie. Uderzyły pioruny miś ściskany w rączkach małej dziewczynki o błysnących czerwienią oczach wszedł na stadion, a razem z nimi pojawiła się ciemno fioletowa masa, która stopniowo przybrała postać czerwonookiego demona.
Hikaru, gdy tylko ich zobaczyła zaczęła trząść się na całym ciele.
-Boże ona sobie nie poradzi. -przebiegło przez myśl obserwującemu wszystko z góry Hagane.
-Hikaru możemy przerwać eksperyment, jeśli tylko chcesz. -powiedział do mikrofonu.
-Jestem gotowa! -Krzyknęła starając nie dać po sobie poznać jak bardzo się boi.
-No więc dobrze. -nadzorujący eksperyment naukowiec i zaczął odliczać. -3. 2. 1.
-Let it rip! -ryknęła Kelly grubym męskim głosem upuszczając misia i ruszyła na Hikaru.  Błysnęło fioletowe światło, a Ryuga wybuchnął głośnym śmiechem.
-Żeby uniknąć twojego głupiego uciekania ode mnie. -Zaczął. -Wykończę cię moim Mrocznym ruchem. -Rozłożył ręce na boki, a na jego dłoniach pojawiły się fioletowe kole energii. - -L-DRAGO MROCZNY RUCH PODNIEBNY NISZCZYCIEL CESARSKIEGO SMOKA!!!-Energia, którą skumulował została wchłonięta przez jego bey’a, a po chwili z pleców dziewczynki wyłoniły się trzy smoki.
-To źle! -Powiedział jeden z naukowców, a potem na cała gardło ryknął. -WSZYSCY UCIEKAĆ!!!
-Przerwać eksperyment! Powtarzam! Przerwać eksperyment! Zabierzcie ją stamtąd!
***
Do pokoju Kelly wpadli strażnicy uzbrojeni w pistolety załadowane silnymi środkami usypiającymi. Musieli działać szybko i odurzyć Kelly zanim jej przyjaciel postanowi nakarmić nimi swojego bey’a.
Niestety nie dopilnowali skrzypiących od częstego wyłamywania drzwi.
Ryuga gwałtownie zerwał się z łóżka wybudzając wokół wielki płomień.
-Strzelać kretyni! Strzelać! -poparzony dowódca.
Deszcz strzałek opadł na szalejącego bleydera większość z nich została natychmiast spalona, ale trzem udało utkwić w ciele Kishatu. Bleyderka zachwiała się i upadła nieprzytomna na ziemie jej tętno było prawie nie wyczuwalne.
-Było blisko. - powiedział jeden ze strażników zabierając pluszaka z łóżka.
-Blisko!? Zabiła czterech naszych ludzi jednym atakiem! Powinniśmy ją zabić wystrzelić jeszcze jeden pocisk i skończyć to wszys…-nie dokończył, bo strażnik, z którym rozmawiał uderzył o z całej siły w brzuch.
-To tylko dziecko. -powiedział. -Zabieramy się stąd, a ją przenieście na oddział szpitalny.
***
-Doji musimy to natychmiast przerwać! -Wrzeszczał Ryo trzymając Doji’ego za gardło. -Nie widzisz co się dzieje!? Każdy kto walczy przeciwko Ryudze ląduje na oddziale intensywnej terapii w stanie krytycznym!
-Myślisz, że o tym nie wiem-bronił się. -, ale odboje dobrze wiemy, że tylko Ginga może pomóc Kelly, jeśli teraz to przerwiemy to biedne dziecko całkiem się zatraci. Musimy spróbować jej pomóc. Im wszystkim.
-Nie za taką cenę! -ryknął Hagane uderzając Black’a pięścią w głowę. Bił go bardzo długo zaślepiony strachem o swojego syna. Kiedy skończył jego dłonie były pokryte krwią, a towarzyszący mu dotąd doktor leżał na ziemi bez ruchu.
-Boże. Zabiłem człowieka. -pomyślał.
***
Tsubasa jeden z lekarzy który zostali wybrani przez Kelly przez pewien czas był poddawany testom na oddziale Dark Nebula, a gdy został uznany za wypełni poczytalnego wrócił do pracy z innymi bleyderami. Jako, że sam był bleyderem łatwiej mu było dotrzeć do chorych i lepiej niż inni lekarze zdawał sobie sprawę co dzieje się w ich umysłach. Dlatego właśnie wielu z nich darzyło go niemal bezgranicznym zaufaniem. Nic więc dziwnego, że to właśnie do niego przyszła Kelly, gdy zorientowała się, że jej przyjaciel został porwany.
-Hej Tsubasa!!! Gdzie jesteś ty zdrajco!?-wołała stojąc pośrodku sali, w której przeprowadzano symulacje. Przez bleyderów nazywanych areną.
-Wprowadźcie je. -rozkazał Hagane uważnie wpatrując się w dziewczynę.
-Wyłaź! Nie bój się! Chce tylko pogadać! - krzyczała chodząc w kółko z dłońmi przystawionymi do ust by było ją lepiej słychać.
Na arenie pojawili się wyznaczeni przez Ryo dwie bleyderki i ich opiekunowie.
-Oooo komitet powitalny. -powiedziała Kelly, gdy ich zauważyła-Jak miło.
-Gdzie jest Hikaru? -spytała Madoka
-Hikaru? -zdziwiła się. - Gdzie jest Tsubasa?
-Dosyć tego załatwimy to inaczej. -warknęła Mary
-Robi się ciekawie. Uczciwa Bey bitwa czy może chcesz zawołać swoich znajomych do pomocy?
-Jesteś mocna w gębie zobaczymy, czy dasz sobie radę w walce. -warknęła w odpowiedzi szatynka.
Wywiązała się walka. W którą zaangażowały się wszystkie bleyderki znajdujące się na arenie. To było nieuniknione, ale w momencie, gdy Mary zaczęła wyć wszyscy jednomyślnie stwierdzili, że trzeba to powstrzymać.
-Madoka zdejmij ją. -rozkazał Hagane, a po chwili skupiona dotąd na dwóch silnych przeciwniczkach Kelly leżała bez ruchu pogrążona we śnie.
***
Doktor Doji szedł korytarzem. Eksperyment wymknął się spod jego kontroli i chodził gdzieś po tych korytarzach. Musiał szybko dostać się do swojego gabinetu i zabrać stamtąd środki uspokajające. Niemiał ich przy sobie, ponieważ myślał, że jego podopieczni mu ufają, że wiedzą, iż chcę on dla nich jak najlepiej.
Niestety mylił się.
Na środku korytarza siedział biały miś z krwisto czerwoną plamą nad lewym oczkiem.
-Dobrze cię widzieć Ryuga.
-Co ci się stało Doji? -odezwał się głos z głębi korytarza, ale doktor Blanc wiedział, że pod żadnym pozorem nie może spojrzeć w tamtą stronę. To by tylko ich rozwścieczyło.
-Nic takiego. Miałem mały problem z innymi bleyderami to wszystko.
- „Problem” mówisz.
-To nic takiego. Niema czym się martwić. Jestem właśnie na drodze by go rozwiązać. Wszystko jest w porządku. Zaraz przyniosę świeże mięsko dla mojego najlepszego zawodnika. -
-To nie będzie potrzebne Doji.
-Jak to?...Ale Ryuga.
-Nie potrzebuję więcej energii. Czy ty waśnie próbujesz mi powiedzieć, że nie pokonam Gingi z mocą, którą mam?
-Oczywiście, że nie. Pomyślałem tylko, że było by lepiej ją podwoić tylko tak na wszelki wypadek.
-Dobrze w takim razie daj mi swoją energie.
-Proszę nawet tak nie żartuj to wcale nie jest śmieszne.
-Kto tutaj żartuje Doji? -spytała Kelly wyłaniając się z ciemności otoczona fioletowym czarnym płomieniem. -Chcesz po wiedzieć, że już nie chcesz być dla mnie użyteczny. Mam rację? -dziewczynka wzięła do ręki misia i mocno go przytuliła nie spuszczając wzroku z przerażonego lekarza.
-Oczywiście, że nie. Chce tylko ci pomóc.
-Chyba nie rozumiesz o co tutaj chodzi Doji. Już odegrałeś swoją role w tej bitwie.
-Pomagałem ci.
-Spokojnie. -płomień uformował się w trzy smocze sylwetki. -obiecuję, że zabiorę cię ze sobą do mojego światła.
-Nie proszę.

To taaaaak. Jeszcze raz przepraszam za opóźnienie mam nadzieję, że mi wybaczycie.
Mary:...czy Kelly mnie pocałowała?!
Kelly: Chwila czekaj co?
Ja: Nie zastanawiałam się nad tym, ale chyba...tak.
Mary: Durna. Nieletni pedofil
Kelly: Mogłam ci też przystawić misia do twarzy
Mary: Myślisz że to poprawi twoją sytuacje pedofilu
Kelly: Ej ja cię proszę szukam tutaj mało obleśnych rozwiązań, które uratują nas obie. Więc proszę cię zmieńmy temat zanim ten obraz wryje mi się w głowę
Mary: Ty martwisz się tylko o siebie
Kelly: Czyli tobie to nie przeszkadza tak.
Mary: Przeszkadzasz mi ty głąbie
Kelly: Ale staram się,  żeby było inaczej. Więc proszę cię o odrobinę empatii. Ale w tej scenie czy ogólnie?
Mary: Kiedy ty się niby starasz ciągle o tym gadasz ale jakoś nic to nie zmienia
Kelly: Bo się zatłaś na tym, że jestem zła i nie dopuszczasz do siebie nic co by przeczyło tej teorii
Mary: No wiesz ważne jest pierwsze wrażenie. Ty byłaś szczekatą kurwą
Kelly: Twoje pierwsze wrażenie też nie było za dobre.
Mary: To ty byłaś negatywnie nastawiona, zresztą jak do wszystkiego oprócz swojego Ryugi
Kelly: Boże, a ty oczywiście byłaś  uosobieniem dobroci, a ja głupia tego nie doceniałam.
Mary: Gdybyś inaczej reagowała to by tak prawdopodobnie było ale nie bo masz wpojone jakieś pieprznięte zasady bez których mała Kelly by nie przeżyła
Kelly: Skoro to wiesz to okaż trochę wyrozumiałości.
Mary: Może by to wyszło gdybyś nie była taką durną "Zosia samosią"
Kelly: To do niczego nie prowadzi.  Proste pytanie. Będziesz mi pomagać?
Mary: Pierdol się. (w sensie tak jeśli jestem potrzebna)
Kelly:... Wal się. ( w sensie dzięki )
Mary: Spoko.
Kelly: Okey. Głodna?
Wzruszam ramionami
Kelly: A chcesz wyjść i zjeść coś ze mną ?
Jak chcesz
Kelly: Ja chce. To jak idziemy?
Mary: Mhm

No to ja się z wami żegnam.
Do następnego posta.
Hania

piątek, 21 października 2016

Popsuł mi się laptop :(

Ten na którym miałam wszystkie rozdziały i zaczęte opowiadania. Ten post pisany jest na telefonie dlatego z góry przepraszam za będy ortograficzne i brak znaków interpunkcyjnych.
Mam nadzieję,  że w najbliższym czasie uda się naprawić moje nażędzie pracy, ale niestety w najbliższym czasie będziecie musieli jakoś poradzić sobie bez zalecanej dawki mojej pisaniny.
By jednak nie było wam smutno postanowiłam pochwalić się moją kolekcją mang powiększoną dzięki mojemu wyjazdowi do Warszawy razem z ZuZu i odzwiedrciedlaniem Ines.
Tada! Jestem taaaaka dumna co prawda to tylko 17 mang, ale i tak :)
A właśnie czy ktoś wie gdzie mogła bym dostać 2 pierwsze tomy Black Lagoon? Wydawnictwo już ich nie drukuje,  a w Yatta w których byłam ich już nie ma. :(
Kelly: *zapowietrza się *
Ines: Co jest?
Kelly: *otwiera mangę na jednej syronie i uderza w nią palcem*
Kelly: Betty gdzie żeś ostatnio na obiad polazła!? Czy Lenox ma z tym coś wspólnego!?   I dlaczego mi nie powiedziałaś, że znasz Woricka!
Betty: *czyści sobie futerko bo jest tylko kotem*

No tak jeśli coś w kwestii mojego laptopa się poprawi to postaram się jeszcze w tym tygodniu dodać normalny post. Przepraszam za moją niekompetencjie i dziękuję, że jesteście.
No to ja się z wami żegnam.
Do następnego posta.
Hania.

niedziela, 9 października 2016

Beyblade po mojemu (S.2 R.5)

Rozdział 5

Kelly

-Gdzie się szlajałaś?-Przywitało mnie tuż przy drzwiach razem z bardzo pomarszczoną miną Ryugi. –Miałaś zostać w mieszkaniu.
-Porwali mnie faceci w czerni. Zrobiłeś tą herbatę?-Spytałam zdejmując buty, kurtkę i odkładając to wszystko na właściwe miejsca.
-Czego chciał Tsubasa?- Zapytał domyślając się, że jak raz nie chodziło mi organizację zajmującą się kosmitami zamieszkującymi ziemię.
-Aniołków mu zabrakło.
-Chyba nie...
-Tak.-Rozłożyłam się na kanapie.-Patrzysz teraz na najnowszy nabytek WBBA.
-Pierdolony gnój.
-Yhym. Powiedział, że nasz szturm na Dark Nebule wyrządził wiele szkud. Straty w ludziach były wręcz kolosalne, że o szkodach, jakie wyrządziłyśmy w infrastrukturze samej Dark Nebuli jak również okolicznych budynków nawet nie wspomni. Więc albo będziemy dla niego pracować, albo wylądujemy w kiciu.
-Zabiję.
-Bez przesady i tak miałam pogrzebać trochę w ich bazie danych. Pamiętasz? Teraz będzie łatwiej.
-I zatrzymają cię w Japonii.-Warknął marszcząc się do tego stopnia, że granica pomiędzy człowiekiem, a żółwiem na chwilę znikła.
-Eeeetam.-Machnęłam ręką. - Nie takie rzeczy się robiło. Zdobędę tą listę, a potem zrobimy sobie wielkie turne dookoła świata.
-Daj se siana.- Mruknął.
-Daj mi herbaty.-Zaśmiałam się, na co z gardła Ryugi wydobyło się głuche burczenie. Chłopak wstał i ruszył do kuchni.
-Oooo ja ciebie też.-Posłał mi takie spojrzenie, od którego powinnam natychmiast stanąć w ogniu, ale jakoś się do tego nie paliłam.
Gdy tylko zniknął w kuchni dopadł mnie potężny dreszcz. Naciągnęłam rękawy bluzy na dłonie i przykryłam się kocem. Widząc to Betty, która dotąd wylegiwała się na grzejniku postanowiła wleźć mi do kaptura i zasnąć. Bo niby, czemu nie.
Czekając, aż Ryuga wróci z moją herbatą zaczęłam rozmyślać o najbliższej przyszłości. WBBA trochę wpieprzyło nam się, co prawda w plany, ale to nie było nic, z czym bym sobie nie poradziła. Dostanę plakietkę wyjadę na misję i już nie wrócę.
Martwi mnie coś innego. A właściwie ktoś inny.
***
Wsiadłam z windy. Pożegnałam się ładnie z dziewczynami, ale zamiast tak jak one grzecznie wrócić do mieszkania. Postanowiłam się jeszcze rozejrzeć po moim nowym (przymusowym) miejscu pracy. Szlajałam się po korytarzach szukając łazienki. Co chwila ktoś mnie mijał rzucając mi spojrzenie takim, jakim zawsze się wita nowych. Miałam to głęboko gdzieś dopóki nie poczułam znajomego mrowienia w okolicach karku. Nie odwróciłam się.  Jeśli to tylko złudzenie to nie ma, po co, a jeśli to jednak prawda to lepiej żebym tego nie robiła. Przyspieszyłam kroku, weszłam do pierwszej lepszej windy i wcisnęłam którykolwiek przycisk, żeby tylko drzwi się zamknęły i mnie stamtąd zabrały. Nie udało się.  Obuta w gruby skurzany but stopa zablokowała drzwi, które powoli się otworzyły ukazując moim oczom strażnika wioski Koma.
O kurwa. Co teraz?-Przemknęło mi przez myśl, kiedy wszedł do środka.- To, co zwykle. Gramy suke.
-Cześć Hyoma.-Przywitałam się, ale zagnał mnie w jednej z rogów winy i oparł się o ścianę ponad moją głową.
Spięłam wszystkie mięśnie gotowa przyjąć, odparować jak również wyprowadzić cios.
-Spierdalaj stąd, jeśli ci życie miłe.-Mówił powoli i cicho. Słowem strasznie.
-Wiesz chyba jednak nie skorzystam. -Zaśmiałam się.
Drzwi od windy się otworzyły, Hyoma wyszedł, a ja odetchnęłam z ulgą.
***
Obyło się bez nowego siniaka, ale jeśli Hyoma będzie mi tam bruździł to ta praca będzie dużo bardziej upierdliwa. A co mi tam przynajmniej będą mi za to płacić.

Ines

Tsubasa, jako, że akurat kończył już pracę zaproponował mi podwózkę, a ja nie mając innych opcji no może poza wracając do mieszkania na pieszo przez pół miasta zgodziłam się. Jechaliśmy w milczeniu słuchając audycji radiowej. Wyglądałam przez okno samochodu, a właściwie tempo patrzyłam się na buro brązową papkę zalegającą na drodze i chodniku. Zatrzymaliśmy się na światłach. Mrużyłam i rozszerzałam oczy podziwiając czerwone, żółte i zielone plamy, w jakie zmieniała się sygnalizacja świetlna.
W pewnym momencie spokój tej sceny został zburzony przez rumor dobiegający z półmroku, jaki tworzył kontener na śmieci. Zaintrygował mnie. Odblokowałam drzwi i wyszłam na ulicę.
-Ines czekaj! Co ty robisz!?-Zawołał za mną Tsubasa.
Światło z czerwonego zmieniło się na zielone mniej więcej w połowie mojej drogi na chodnik niektóre samochody ruszyły, a inne zaczęły na mnie trąbić.
Zeszłam z drogi i zaczęłam przesuwać worki, którymi ktoś nie trafił do kosza.
Z samochód, który zaparkował niedaleko mnie wysiadł Otori i podszedł do mnie.
-Zdajesz sobie s...-zaczął, ale nie słuchałam, co mówił dalej. W jamie między klapą kontenera, a zwałami śmierci leżał zabiedzony bury pies. Na jego grzbiecie błyszczała ciemno bordowa plama krwi.
-Musimy go zabrać do weterynarza.-Stwierdził z sensem Tsubasa wyciągając ręce by podnieść psa, ale ten obnażył kły i zaczął cicho warczeć.
-Zaczekaj. -Zaczęłam grzebać w torbie wyjęłam stamtąd moje niedojedzone bento otworzyłam je i podsunęłam nie na kawałku kartonu pod nos burka.
Zwierzę popatrzyło na nas wielkim oczami nie pewnie pochyliło głowę w kierunku pudełka, powąchało jego zawartość i zaczęło jeść.
-Miałaś świetny pomysł. -Szepnął do mnie Otori.
-Wiem.-Oparłam uśmiechając się.
Kiedy moje śniadanie odeszło już w zapomnienie dyrektor WBBA ponowił próbę podniesienia rannego i tym razem obyło się bez żadnych problemów.
-Usiądę razem z nim na tylnym siedzeniu.-Powiedziałam otwierając drzwi tak by Tsubasie było łatwiej posadzić psa na siedzeniu.
-Tylko przypilnuj, żeby się zbyt nie ruszał. To -kiwnął głową w stronę rany.- Nie wygląda zbyt dobrze.
Usiadłam na siedzeniu i obserwowałam burka. Leżał z głową opartą na łamach, co i rusz wzdychając przeciągle.
-Poopowiadaj coś. Jeśli będziesz siedziała w milczeniu pies będzie podskakiwał na każdy usłyszany dźwięk, a tak będzie spokojny.
-Niby, co?
-Cokolwiek. Byle spokojnie.
Cokolwiek. Łatwo mu powiedzieć. Zaczęłam się rozglądać po samochodzie szukając jakieś inspiracji, ale nic pokrętnego nie przyszło mi do głowy. Za to w kieszeni umieszczonej z tyłu siedzenia kierowcy dostrzegłam książkę. Wyciągnęłam ją i przeczytałam na głos tytuł:
-Poczwarka.  Nie wiedziałam, że interesują cię owady.- Przekartkowałam książkę nie zauważając w niej żadnych szkiców ani niczego w tym stylu, co mnie zaskoczyło.
-Nie interesuje się owadami.-Zaprzeczył.
-To, o czym to jest?
-O…sile, jaką może posiadać w sobie człowiek.
-Czyli?-Westchnął.
-Adam i Ewa są idealnym małżeństwem z idealnym życiem i idealnymi planami na przyszłość.-Zaczął głosem lektora z filmu. Usadowiłam się wygodniej i obserwując czy z psem wszystko w porządku słuchałam jak Tsubasa opowiadał. -Do szczęścia brakuje im tylko dziecka, które ostatecznie dostali. Dziewczynkę z zespołem Downa i…innymi wadami.
-Niech zgadnę choroba dziecka zbliża ich jeszcze bardziej?-Sarknęłam.
-Nie. Ojciec nie może sobie poradzić z tym, że jego córka jest chora odsuwa się od rodziny i rzuca wychowywanie Myszki na barki Ewy.
-To o jej sile ci chodziło?
-Tak.
No przecież. Niema większej miłości niż miłość matki do jej dziecka.  Dla niego matka jest gotowa na wszystko. Na każde poświęcenie i na każdą ofiarę bez względu na to, czego lub kogo miałaby ona dotyczyć.
-No i jesteśmy na miejscu.
Przyłapałam się na mimowolnym bawieniu się obrożą psa. Wokół niej zawinięty był fragment jakiegoś cienkiego sznurka. Wściekłam się. Ktoś musiał porzucić tego psa, a wcześniej przywiązać go do czegoś pewnie żeby nie pobiegł za dotychczasowym właścicielem. Czasami żałuje, że należę do takiego gatunku. Wyskubałam ostatni fragment sznurka. Który jak się okazało sznurkiem nie był na to zbyt gładki i po starciu z niego miejskiego brudu i kurzu okazał się połyskujący dziwnym ciepłym blaskiem.
-Ines? Wszystko w…porządku? Co to?
-Nie wiem.-Odparłam zapatrzona w nić(?).-Nie za dużo tych pytań jak na jeden wieczór?-Zapytałam chowając nitkę do kieszeni, na co Otori uśmiechnął się.
-Może.-Zawiesił się na chwilę.- No dobrze. Niech weterynarz go teraz opatrzy.-Tsubasa wziął psa na ręce i ruszył w kierunku o dziwo otwartej kliniki. Zamknęłam samochód i podbiegłam za nim.
-Skąd wiedziałeś, że klinika będzie otwarta?-Zapytałam, kiedy przechodziliśmy korytarzem oświetlonym przez zimne światło świetlówek.
-Wiem więcej niż myślisz.-Za drzwiami rozległ się jakiś rumor i przytłumiony dziwnie znajomy aczkolwiek przytłumiony głos. –No i dobrze znam nowego lekarza.
Pchnięciem otworzył drzwi, za którymi czekał przygotowany stół, odkażone narzędzia chirurgiczne i Alexander Blanc.
-Dobry...O mój Boże.-Powiedział.-Połóż go tutaj.- Wskazał metalowy blat stołu.-Biedne zwierzę. Zrobiliście coś z ta raną?-Alex zmienił się na twarzy, gdy tylko zobaczył psa. Uśmiech z nikł z jego twarzy, a na jego miejsce wstąpiła maska profesjonalisty.
-Nie. Przyjechaliśmy z nim obrazu do ciebie.
-Muszę oczyścić ranę. Jezu ten pies nie jadł od dobrego tygodnia.- Nie jestem pewna czy mówił to do siebie do nas, czy może do swojego ‘’brata’’. Jego palce poruszały się szybko, gdy pesetą wyjmował z rany odłamki szkła, czyścił ranę i zakładał szwy. Tak jakby robił to całe życie. Co on w ogóle robił w WBBA? Powinien od samego początku być tutaj.
-Ines, choć tutaj pokażę ci gdzie dokładnie podasz mu zastrzyk wzmacniający, gdy będziecie już w domu.-Powiedział w pewnej chwili Blanc.
Wstałam z krzesełka i podeszłam do stołu. Rana tak samo jak cały pies wyglądała dużo lepiej. Zwłaszcza, że była przykryta opatrunkiem ochronnym.
-To piękny okaz.-Dodał.-Miał wiele szczęścia, że na was trafił.
-Że trafił na Ines ja tu robię tylko za kierowcę.-Powiedział Tsubasa opierający się o ścianę.
-I za tragarza.-Doprecyzowałam.
Alex dał nam ostatnie wskazówki i mogliśmy wreszcie wrócić do domu. Byłam wykończona, ale nie mogłam położyć się spać dopóki nie przygotowałam psu posłania, jedzenia i picia. Musieliśmy po to wszystko pojechać do galerii handlowej, ale kogo to obchodzi tej nocy i tak nie zdążylibyśmy się już wyspać. Posłanie i miski ustawiliśmy w rogu mojej sypialni. Siedziałam tam dopóki nie pies nie zasnął. Zadziwiające jak bardzo ufne potrafią być te zwierzęta. Wystarczy nakarmić zadbać i oddadzą za ciebie życie.
Weszłam do salonu. 
-Co u psa?-Zapytał Tsubasa dopijając kawę na kanapie przed telewizorem.
-Chyba zasnął.-Odparłam siadając obok niego. -...Tsubasa tak, co do nas to…zerwaliśmy w głupi sposób i to w dużej części z mojej winy. Nie twierdze, że możemy do siebie wrócić, ale chyba możemy spróbować zostać przyjaciółmi?
-Oczywiście. Skoro tego chcesz.-Powiedział.
-Tak. To by było dziwne gdybyśmy tak nagle zerwali naszą znajomość. W końcu znamy się już jakiś czas, a do tego będziemy razem pracować.
 -Tak to było by bardzo dziwne.-Przytaknął.
-Cieszę się, że udało nam się dojść do porozumienia.
-Skro jesteśmy przyjaciółmi to jest coś co chciałbym ci powiedzieć.-mówił ostrożnie zwracając uwagę na każde wypowiadane słowo.
-Spoko wal. Znaczy się słucham.-obróciłam się na kanapie tak by siedzieć do niego przodem.
-Chce cię przeprosić, że tak wtedy krzyczałem. Uwierzyłem w to co powiedziała Angel i się wściekłem.
-Dlaczego? To znaczy dlaczego tak bardzo cię to z równowagi wyprowadziło.
-Bo to już raz się wydarzyło…Pozwoliłem by ktoś wiedział o mnie więcej niż ja o nim.
-Chcesz mi powiedzieć, że za mało o mnie wiesz?
-Tak. Nie wiem o tobie praktycznie nic. Znam twoje imię wiem, ze lubisz donaty i jeździć konno o tym, że strzelasz z łuku dowiedziałem się dopiero dzisiaj. Nie wiem skąd pochodzisz nie znam twojej rodziny nawet nie wiem czy jakąś masz.
-Mam trzy młodsze siostry, mame ojca prawie nie pamiętam i przyjechałam z Ameryki.-wstałam z kanapy. -To tak na ‘’początek’’….Dobranoc.
-Dobranoc.-odparł.
Długo nie mogłam zasnąć. Leżałam na wznak patrząc się w sufit.
To jest jakieś wyjście z sytuacji. Zostać przyjaciółmi.


Rozdział 5 za nami. Szkoła, syntezy, testy, powtórzenia, kartkówki, sprawdziany i przeziębienie. Nie na tyle sile by sumienie i rodzice pozwolili zostać ci w domu, ale na tyle dobijające by w piątek zamiast pójść spać traci sie przytomność na 6 godzin.
Ryuga: No brawo dobij ich.
Ja: Przepraszam nie chciałam.
Alex: Musimy poprawić atmosferę.
Ja: Czekaj mam coś. 

Ja: *dumna z siebie*
Alex: *zdruzgotany*
Tsubasa: Myślę, że nie o to mu chodziło. 

Ja: Jesteś pewny? No dobrze. Co powiesz na...
Ja: Instrukcje zakładania majtek prosto z Japonii?
Tsubasa: Powiem, że to żart na poziomie przedszkola.
Ja: Żarty o majtkach i kupie zawsze śmieszą. 
Tsubasa:....
Ja: No dobra już sie ogarniam. A wiecie, ze Ines jest w 1/8 Indianinką. Nie ma to nic wspólnego z jej przodkami, porostu jednego zjadła.
Ines: *mina ala co za człowiek.*
Ja:  Kiedy Ines patrzy w niebo chmury pocą się ze strachu. Nazywamy to deszczem.
Mary: Weź Ines spójrz tak porządnie, żeby aż burza się zrobiła.
Ja: No dobra Już koniec tego dobrego. 
Ja się z wami żegnam.
Do następnego posta. 
Hania.