Gdzieś w
odległych górach Japonii w tajnym ośrodku badawczym...
-Dyrektorze
Hagane. Dyrektorze Hagane! Pojawiła się nowa bleyderka! -z ręki Ryo wypadło
wieczne pióro i zastukało o posadzkę.
-Która? -zapytał
tylko.
-Mary.
Dwójka
naukowców wypadła z gabinetu i skierowała się do pokoju dziewczyny.
-Kiedy ona
ją dopadła? -spytał szybko przeglądając kartę panny Tategami.
-Nie wiem. -drobna
dziewczyna ledwo nadążała za szybkimi długimi krokami mężczyzny. -Prawdopodobnie
nauczyła się przekazywać moc samym spojrzeniem. W ogóle jej nie kontrolujemy,
odkąd ma własnego bey’a. -jej ręce zaczęły się trząść.
-Hikaru-
dyrektor zatrzymał się ukląkł złapał niebieskowłosą za ramiona i powiedział-od
początku wiedzieliśmy, że to nie będzie łatwo, jednakże te badania są
przyszłością ludzkości i nie możemy się teraz poddać...zbyt dużo już
straciliśmy.
-Tak wiem.
Jestem gotowa. -dziewczyna spojrzała gorliwie na swojego szefa.
-To dobrze.
Jaką tym razem przydzieliła moc?
-Jeszcze nie
udało nam się tego odkryć. Jesteśmy w fazie testów.
-Dobrze więc
trochę je przyspieszymy.
-Dyrektorze
Hagane chyba nie chce pan...
-Tak
dokładnie to chcę zrobić.
Hagane
przeleciał przez laboratorium niczym huragan i z całym impetem wpadł do pokoju,
w którym przed rozłożonym brystolem siedziała Mary. Wokół niej unosiła się
dziwna czarno zielona aura jakby płomienie. Ściśle do niej przylegały, a
jednocześnie jakby szukały dla siebie miejsca też gdzieś indziej odrywając się
miejscami i próbując uchwycić coś nieistniejącego.
-Dzień dobry
Mary. Co robisz?
-Nic
takiego. Po prostu sobie rysuje. -odparła dziewczyna rozcierając rysunkowy
węgiel na kartce.
-A mógłbym
zobaczyć co? -spytał powoli podchodząc do dziewczyny.
-Jeszcze nie
skończyłam, ale jeśli chcesz to możesz. -wciągnęła w stronę Ryo rękę z brystolem,
wokół którego również zaczęła wić się dziwna aura.
-To miłe z
twojej strony. -mężczyzna zawahał się przez chwilę po czym chwycił brystol. W
tym właśnie momencie ciemne macki owinęły się wokół jego nadgarstka ściskając
go mocno, a przed oczami Ryo pojawił się obraz całkowitego zniszczenia. Cały
jego ośrodek stał w płomieniach, a u jego stup leżało martwe ciało jego
jedynego syna.
Mężczyzna
powstrzymał krzyk przerażenia pożegnał się i szybko wyszedł z pokoju.
-Teraz już
wiem czego się boisz. -zanuciła szatynka kończąc rysunek.
-Dyrektorze
Hagane to było potwornie niebezpiecznie i tak samo nie profesjonalne. -powiedziała
Hikaru uprzednio odetchnąwszy z ulgą.
-Jej bey
potrafi manipulować myślami i tworzyć wizję. -powiedział mężczyzna przecierając
twarz dłonią. -Kontynuujcie testy i dowiedzcie się jak i kiedy ją wybrała.
Sprawdźcie też parametry Reiji'ego.
Skoro Kelly
stworzyła kolejnego bleydera to może oznaczać tylko jedno- myślał-Ryuga wrócił
i zaczyna się nudzić.
Bleyderzy to
grupa ludzi specjalnie uzdolnionych. Nie jest do końca wiadomo na skutek jakich
bodźców się zmutowali i prawdopodobnie nigdy się tego nie dowiemy, ale to jest
najmniejszy problem. Mutacje te odkryto na terenie dziecięcego szpitala
psychiatrycznego. Więc maj tu do czynienia z nadludźmi z różnymi zaburzeniami
psychicznymi. Bardziej agresywnych trzymają na specjalnym oddziale nazywanym
Dark Nebulą. Właśnie tam skierował swe kroki Ryo. Przeszedł pilnie stężonym
korytarzem i zatrzymał się przy jednymi z drzwi. Gdy chciał wprowadzić kod
dostępu zauważył, że zamek elektryczny w drzwiach jest w całości pokryty lodem,
a same drzwi są otwarte. Mężczyzna pchnął je delikatnie, a z wnętrza pokoju
dobiegły do niego stłumione przez ochronną wykładzinę szybkie kroki. Mr. Hagane
odetchnął by się uspokoić i wszedł do środka. Na łóżku na przeciw drzwi ubrany
w białą pelerynę z krwistoczerwoną plamą nad lewym okiem siedział sobie biały
miś.
-Witaj Ryuga.
-powiedział mężczyzna.
-Czego chcesz?
-spytał głos zza drzwi, ale Ryo nawet się nie odwrócił tylko dalej uparcie
patrzył na misia.
-Przyszedłem
porozmawiać z Kelly. Zrobiła coś o czym nie mogę ci powiedzieć.
-Niby co? -pytanie
to zostało poprzedzone charakterystycznym zdziwionym prychnięciem.
-Nie mogę ci
powiedzieć, bo zdenerwuje się na nas oboje.
-Grrrrryyy
dobra. Schowała się gdzieś jak ją znajdziesz to sobie tam rozmawiajcie. -burknął
głos zza drzwi.
Ryo
uśmiechnął się pod nosem i zaczął "szukać". Obrócił się dwa razy w
miejscu, obszedł pokój dookoła i dopiero po tych wszystkich operacjach zajrzał
za otwarte na oścież drzwi.
-Cześć Kelly.
-powiedział kucając obok skulonej w koncie dziewczyny.
-Dzień dobry
proszę Pana.
-Pojawiła
się nowa bleyderka. Wiesz coś o tym?
-Wiem! Super
co nie? Im nas więcej tym ciekawiej.
-Nie Kelly.
To nie jest fajnie. Pamiętasz mistrzostwa.
-Pamiętam....były
super.
***
-W dalszym
ciągu uważam, że to nie był dobry pomysł.
-Przecież
już o tym rozmawialiśmy. Musimy się dowiedzieć jaką mocą dysponują, a co lepiej
zmusi bleydera do pokazania co potrafi niż inny bleyder?
-W sumie
masz rację, ale dalej myślę, że to zły pomysł.
-Od
"nie dobrego" do "złego" w niecałe pół minuty. Ryo ty
naprawdę się tym przejmujesz.
-To jednak
są tylko dzieci.
-Wiem o tym
i tak samo jak ty chcę im pomóc, ale nie będziemy mogli tego zrobić, dopóki nie
będziemy znać pełni ich możliwości.
-Ech może i
masz rację.
-Oczywiście,
że mam rację. -mężczyzna nacisnął przycisk na pulpicie. - Zaczynajmy.
***
Hagane
stanął przed rozgrzanymi do czerwoności drzwiami.
-Jest doktor
pewny? -zapytała nieodstępująca mu na krok Hikaru przyciskając do piersi swoje
zapiski.
-Wyjątkowe sytuacje
wymagają wyjątkowych środków. - powiedział Ryo otwierając drzwi i wchodząc do
środka.
Białe
niegdyś ściany pokoju pokrywa gruba warstwa sadzy tak samo jak wszystko inne
poza nieskazitelnie białym stolikiem, nieskazitelnie białymi krzesłami i
nieskazitelnie białą zastawą. Przy stoliku popijając herbatę i zagryzając ją
sernikiem siedziała drobna jasnowłosa kobietka.
-Dzień dobry
Ines.
-Dzień dobry
Irmortal Phoenix. -powiedziała odstawiając talerzyk i filiżankę z powrotem na stolik.
- Napijesz się zemną?
-Chętnie. -mężczyzna
usiadł przy stoliku, a gospodyni nalała mu herbaty.
-Coś nowego?
-spytała, gdy typowe tematy dotyczące na przykład pogody zostały już
wyczerpane.
-Pojawiła
się nowa bleyderka.
-Oooo, a to
ciekawe. Kim ona jest?
-To Mary.
Jej bey potrafi manipulować myślami i tworzyć wizję. -Ryo ubiegł jej kolejne
pytanie.
-Idealnie. W
końcu będziemy mogli zobaczyć to samo co ona.
-Mam do
ciebie pewną prośbę.
-Jaką?
-Wszyscy
dobrze znamy twoje zdolności przywódcze. Chciałbym, żebyś spróbowała opanować
swoją przyjaciółkę i jeszcze jedną bleyderkę.
-Którą?
-Kelly.
-Miałeś na
myśli Ryugę. -bardziej stwierdziła niż spytała.
-Nie. Hawana
nadała moc samej sobie i nie jesteśmy w stanie jej już kontrolować. Jeżeli nie
podejmiemy zdecydowanych kroków możemy mieć powtórkę z mistrzostw albo i
gorzej.
Zapadła cisza,
która została przerwana dopiero w raz z końcem herbaty w filiżance jasnowłosej.
-Jest zbyt
zachłanna...Dobrze zajmę się nimi.
***
-Pierwsza
tura testów dobiega końca. Oto ostatnie zestawienie. Proszę wprowadzić Hikaru i
Ryuge.
Po obu
stronach areny odtworzyły się drzwi z zza których wyłoniła się Hikaru i
pluszowy miś w pelerynie. Uderzyły pioruny miś ściskany w rączkach małej
dziewczynki o błysnących czerwienią oczach wszedł na stadion, a razem z nimi
pojawiła się ciemno fioletowa masa, która stopniowo przybrała postać
czerwonookiego demona.
Hikaru, gdy
tylko ich zobaczyła zaczęła trząść się na całym ciele.
-Boże ona
sobie nie poradzi. -przebiegło przez myśl obserwującemu wszystko z góry Hagane.
-Hikaru
możemy przerwać eksperyment, jeśli tylko chcesz. -powiedział do mikrofonu.
-Jestem gotowa!
-Krzyknęła starając nie dać po sobie poznać jak bardzo się boi.
-No więc dobrze.
-nadzorujący eksperyment naukowiec i zaczął odliczać. -3. 2. 1.
-Let it rip!
-ryknęła Kelly grubym męskim głosem upuszczając misia i ruszyła na Hikaru. Błysnęło fioletowe światło, a Ryuga wybuchnął
głośnym śmiechem.
-Żeby
uniknąć twojego głupiego uciekania ode mnie. -Zaczął. -Wykończę cię moim
Mrocznym ruchem. -Rozłożył ręce na boki, a na jego dłoniach pojawiły się
fioletowe kole energii. - -L-DRAGO MROCZNY RUCH PODNIEBNY NISZCZYCIEL
CESARSKIEGO SMOKA!!!-Energia, którą skumulował została wchłonięta przez jego
bey’a, a po chwili z pleców dziewczynki wyłoniły się trzy smoki.
-To źle! -Powiedział
jeden z naukowców, a potem na cała gardło ryknął. -WSZYSCY UCIEKAĆ!!!
-Przerwać
eksperyment! Powtarzam! Przerwać eksperyment! Zabierzcie ją stamtąd!
***
Do pokoju
Kelly wpadli strażnicy uzbrojeni w pistolety załadowane silnymi środkami
usypiającymi. Musieli działać szybko i odurzyć Kelly zanim jej przyjaciel
postanowi nakarmić nimi swojego bey’a.
Niestety nie
dopilnowali skrzypiących od częstego wyłamywania drzwi.
Ryuga
gwałtownie zerwał się z łóżka wybudzając wokół wielki płomień.
-Strzelać
kretyni! Strzelać! -poparzony dowódca.
Deszcz
strzałek opadł na szalejącego bleydera większość z nich została natychmiast
spalona, ale trzem udało utkwić w ciele Kishatu. Bleyderka zachwiała się i
upadła nieprzytomna na ziemie jej tętno było prawie nie wyczuwalne.
-Było blisko.
- powiedział jeden ze strażników zabierając pluszaka z łóżka.
-Blisko!?
Zabiła czterech naszych ludzi jednym atakiem! Powinniśmy ją zabić wystrzelić
jeszcze jeden pocisk i skończyć to wszys…-nie dokończył, bo strażnik, z którym
rozmawiał uderzył o z całej siły w brzuch.
-To tylko dziecko.
-powiedział. -Zabieramy się stąd, a ją przenieście na oddział szpitalny.
***
-Doji musimy
to natychmiast przerwać! -Wrzeszczał Ryo trzymając Doji’ego za gardło. -Nie
widzisz co się dzieje!? Każdy kto walczy przeciwko Ryudze ląduje na oddziale
intensywnej terapii w stanie krytycznym!
-Myślisz, że
o tym nie wiem-bronił się. -, ale odboje dobrze wiemy, że tylko Ginga może
pomóc Kelly, jeśli teraz to przerwiemy to biedne dziecko całkiem się zatraci.
Musimy spróbować jej pomóc. Im wszystkim.
-Nie za taką
cenę! -ryknął Hagane uderzając Black’a pięścią w głowę. Bił go bardzo długo
zaślepiony strachem o swojego syna. Kiedy skończył jego dłonie były pokryte
krwią, a towarzyszący mu dotąd doktor leżał na ziemi bez ruchu.
-Boże. Zabiłem
człowieka. -pomyślał.
***
Tsubasa
jeden z lekarzy który zostali wybrani przez Kelly przez pewien czas był
poddawany testom na oddziale Dark Nebula, a gdy został uznany za wypełni
poczytalnego wrócił do pracy z innymi bleyderami. Jako, że sam był bleyderem
łatwiej mu było dotrzeć do chorych i lepiej niż inni lekarze zdawał sobie sprawę
co dzieje się w ich umysłach. Dlatego właśnie wielu z nich darzyło go niemal
bezgranicznym zaufaniem. Nic więc dziwnego, że to właśnie do niego przyszła Kelly,
gdy zorientowała się, że jej przyjaciel został porwany.
-Hej
Tsubasa!!! Gdzie jesteś ty zdrajco!?-wołała stojąc pośrodku sali, w której
przeprowadzano symulacje. Przez bleyderów nazywanych areną.
-Wprowadźcie
je. -rozkazał Hagane uważnie wpatrując się w dziewczynę.
-Wyłaź! Nie
bój się! Chce tylko pogadać! - krzyczała chodząc w kółko z dłońmi
przystawionymi do ust by było ją lepiej słychać.
Na arenie
pojawili się wyznaczeni przez Ryo dwie bleyderki i ich opiekunowie.
-Oooo
komitet powitalny. -powiedziała Kelly, gdy ich zauważyła-Jak miło.
-Gdzie jest Hikaru?
-spytała Madoka
-Hikaru? -zdziwiła
się. - Gdzie jest Tsubasa?
-Dosyć tego
załatwimy to inaczej. -warknęła Mary
-Robi się
ciekawie. Uczciwa Bey bitwa czy może chcesz zawołać swoich znajomych do pomocy?
-Jesteś
mocna w gębie zobaczymy, czy dasz sobie radę w walce. -warknęła w odpowiedzi
szatynka.
Wywiązała
się walka. W którą zaangażowały się wszystkie bleyderki znajdujące się na
arenie. To było nieuniknione, ale w momencie, gdy Mary zaczęła wyć wszyscy
jednomyślnie stwierdzili, że trzeba to powstrzymać.
-Madoka
zdejmij ją. -rozkazał Hagane, a po chwili skupiona dotąd na dwóch silnych
przeciwniczkach Kelly leżała bez ruchu pogrążona we śnie.
***
Doktor Doji
szedł korytarzem. Eksperyment wymknął się spod jego kontroli i chodził gdzieś
po tych korytarzach. Musiał szybko dostać się do swojego gabinetu i zabrać
stamtąd środki uspokajające. Niemiał ich przy sobie, ponieważ myślał, że jego
podopieczni mu ufają, że wiedzą, iż chcę on dla nich jak najlepiej.
Niestety
mylił się.
Na środku
korytarza siedział biały miś z krwisto czerwoną plamą nad lewym oczkiem.
-Dobrze cię
widzieć Ryuga.
-Co ci się
stało Doji? -odezwał się głos z głębi korytarza, ale doktor Blanc wiedział, że
pod żadnym pozorem nie może spojrzeć w tamtą stronę. To by tylko ich
rozwścieczyło.
-Nic
takiego. Miałem mały problem z innymi bleyderami to wszystko.
- „Problem”
mówisz.
-To nic
takiego. Niema czym się martwić. Jestem właśnie na drodze by go rozwiązać.
Wszystko jest w porządku. Zaraz przyniosę świeże mięsko dla mojego najlepszego zawodnika.
-
-To nie
będzie potrzebne Doji.
-Jak
to?...Ale Ryuga.
-Nie
potrzebuję więcej energii. Czy ty waśnie próbujesz mi powiedzieć, że nie
pokonam Gingi z mocą, którą mam?
-Oczywiście,
że nie. Pomyślałem tylko, że było by lepiej ją podwoić tylko tak na wszelki
wypadek.
-Dobrze w
takim razie daj mi swoją energie.
-Proszę
nawet tak nie żartuj to wcale nie jest śmieszne.
-Kto tutaj
żartuje Doji? -spytała Kelly wyłaniając się z ciemności otoczona fioletowym
czarnym płomieniem. -Chcesz po wiedzieć, że już nie chcesz być dla mnie
użyteczny. Mam rację? -dziewczynka wzięła do ręki misia i mocno go przytuliła
nie spuszczając wzroku z przerażonego lekarza.
-Oczywiście,
że nie. Chce tylko ci pomóc.
-Chyba nie
rozumiesz o co tutaj chodzi Doji. Już odegrałeś swoją role w tej bitwie.
-Pomagałem
ci.
-Spokojnie.
-płomień uformował się w trzy smocze sylwetki. -obiecuję, że zabiorę cię ze
sobą do mojego światła.
-Nie proszę.
To taaaaak. Jeszcze raz przepraszam za opóźnienie mam nadzieję, że mi wybaczycie.
Mary:...czy Kelly mnie pocałowała?!
Kelly: Chwila czekaj co?
Ja: Nie zastanawiałam się nad tym, ale chyba...tak.
Ja: Nie zastanawiałam się nad tym, ale chyba...tak.
Mary: Durna. Nieletni pedofil
Kelly: Mogłam ci też przystawić misia do twarzy
Mary: Myślisz że to poprawi twoją sytuacje pedofilu
Kelly: Ej ja cię proszę szukam tutaj mało obleśnych rozwiązań, które uratują nas obie. Więc proszę cię zmieńmy temat zanim ten obraz wryje mi się w głowę
Mary: Ty martwisz się tylko o siebie
Kelly: Czyli tobie to nie przeszkadza tak.
Mary: Przeszkadzasz mi ty głąbie
Kelly: Ale staram się, żeby było inaczej. Więc proszę cię o odrobinę empatii. Ale w tej scenie czy ogólnie?
Mary: Kiedy ty się niby starasz ciągle o tym gadasz ale jakoś nic to nie zmienia
Kelly: Bo się zatłaś na tym, że jestem zła i nie dopuszczasz do siebie nic co by przeczyło tej teorii
Mary: No wiesz ważne jest pierwsze wrażenie. Ty byłaś szczekatą kurwą
Kelly: Twoje pierwsze wrażenie też nie było za dobre.
Mary: To ty byłaś negatywnie nastawiona, zresztą jak do wszystkiego oprócz swojego Ryugi
Kelly: Boże, a ty oczywiście byłaś uosobieniem dobroci, a ja głupia tego nie doceniałam.
Mary: Gdybyś inaczej reagowała to by tak prawdopodobnie było ale nie bo masz wpojone jakieś pieprznięte zasady bez których mała Kelly by nie przeżyła
Kelly: Skoro to wiesz to okaż trochę wyrozumiałości.
Mary: Może by to wyszło gdybyś nie była taką durną "Zosia samosią"
Kelly: To do niczego nie prowadzi. Proste pytanie. Będziesz mi pomagać?
Mary: Pierdol się. (w sensie tak jeśli jestem potrzebna)
Kelly:... Wal się. ( w sensie dzięki )
Mary: Spoko.
Kelly: Okey. Głodna?
Wzruszam ramionami
Kelly: A chcesz wyjść i zjeść coś ze mną ?
Jak chcesz
Kelly: Ja chce. To jak idziemy?
Mary: Mhm
No to ja się z wami żegnam.
Do następnego posta.
Hania