Mary
-Dzięki
Bogu żyje.-Powiedział Alex wstając odchodząc od nieruchomego ciała swojego
brata.-Powinniśmy zadzwonić po pogotowie.
-Jestem
pewny, że czekają już na dole.-Stwierdził Tsubasa.
-No,
więc Alex.- Zaczęła. Ines przywołując Iskrę i chowając ja do pudełka przy
pasku. Mamy chwile spokoju wiec powiedź
jak to z tobą jest i co możesz dla nas zrobić?...Albo nie ty powiesz to, co
chce wiedzieć, a potem ja powiem ci, co masz zrobić. Zgoda?
-Tak.-Odparł
chłopak, który wydawał się troszeczkę zdenerwowany.
W sumie,
kto by nie był przed chwila zmasakrowałam mu brata.
-No,
więc? O co chodzi z tymi całymi twoimi zmiennymi poglądami?-Spytała jasnowłosa
opierając rękę na biodrze.
Alex
spojrzał na mnie przepraszająco odetchnął głęboko i powiedział:
-Gdy
miałem 11 lat stwierdzono u mnie „did”. Lekarze podawali mi różne psychotropy,
ale to nic nie dawało, bo ich nie łykałem…
-Chwila.-Przerwała
mu Kelly.-Co to jest did?
-Mam
rozdwojenie jaźni inaczej osobowość wieloraka lub właśnie did.
-Dlaczego
nie przyjmowałeś leków?-Spytała Ines sprowadzając Alex’a z powrotem na właściwy
tor.
-Ponieważ
nie chciałem, żeby one go zabiły.-Powiedział patrząc w ziemię.
-Go?-Dopytywała
liderka.
-Alex’a.
Tak ma na imię.-Wyjaśnił szybko-Przepraszam, że nie powiedziałem ci o tym od
razu, ale on cię nie lubi i bałem się, że jak dowiesz, że mam ten cały
did-otarł dłońmi spływające mu po policzkach łzy.- To nie będziesz chciała mnie
już nigdy widzieć, a ja nie był bym wstanie tego znieść tak samo jak nie był
bym wstanie go zabić, ale skoro już o nim wiesz to pewnie i tak nie chcesz mnie
znać.-Musiał zdjąć okulary, żeby przetrzeć oczy, bo przez łzy nic nie widział.-
Gdy poszedłem porozmawiać z Doji’m żeby to przerwał. Jego ludzie przyprowadzili
związaną Angel i powiedzieli, że jeśli nie sprawie, że mnie znienawidzisz to ją
zastrzelą. Ja sam nie mógłbym powiedzieć tego wszystkiego, a nie przeżyłbym
gdyby z mojego powodu zabito człowieka, dlatego wtedy pozwoliłem mu przeciąć
kontrole. Niewiedziałem, że będą chcieli was wysadzić w powietrze. Przysięgam!-Umilkł
na chwilę próbując jakoś się ogarnąć.-No teraz wiecie już wszystko.-Powiedział zakładając
z powrotem swoje szkła.
Jakbym
dostała nożem prosto w serce. Część mojego najlepszego przyjaciela mnie
szczerze nienawidzi. To, co tamtego dnia mi wygarnął było najszczerszą prawdą.
Podeszłam
do niego i popatrzyłam w jego smutne ciemne oczy i powiedziałam;
-Nigdy
więcej nawet nie waż się myśleć, że mogłabym cię nienawidzić.-Przytuliłam go delikatnie,
na co odpowiedział tym samym.
Staliśmy
tak dłuższą chwilę, ale pewna wymiana zdań nam przerwała.
-Kelly,
co myślisz?-Spytała nasza pani kapitan.
Niebieskowłosa
wyglądająca na dosyć zmęczoną życiem z mrużyła oczy i popatrzyła na naszą
dwójkę.
-Nazwij
mnie szaloną, ale mu wierzę.-Powiedziała w końcu.
-Okay uznajmy,
że ci wierzymy.-Zaczęła Ines.-Wiesz gdzie jest Kyoya, Ryuga albo Eagle?-Otworzył
budzie, żeby coś powiedzieć, ale dziewczyna mu na to nie pozwoliła.- Wiem, że
wiesz. Masz nas tam zaprowadzić.
-Wiem
gdzie jest Kyoya i Eagle, ale naprawdę nie mam pojęcia, co się dzieje z Ryugą-
przyznał.
-W takim
razie prowadź.-Zadecydowała liderka.-Acha i pilnuj swojego elterego nie
chciałabym musieć do ciebie strzelać.
-Kurwa!-Krzyknęła
Kelly szarpiąc pudełko na lewym ramieniu.
-Co
jest?-Spytał Tsubasa.
-,”Co
jest?"-Powtórzyła jadowitym tonem.-Raczej, kogo niema.-Powiedziała z
naciskiem.
-Spokojnie
przecież go tutaj nie zostawimy.-Powiedział.
-Niby,
czemu!? W końcu jest martwy! Poza tym to potwór!-Wrzeszczała w dalszym ciągu
szarpiąc pudełko.-Co szkodzi WBBA go tutaj zostawić!? Przecież martwy potwór
jest lepszy od żywego!!!
-Kelly
wiem, że jesteś sfrustrowana, ale wiem też, że nie powiedziałabyś czegoś takiego.-Mówił
spokojnie, ale stanowczo-To nie są twoje słowa tylko Drago. Więc proszę opanuj się,
bo on nigdy nie chciał dla ciebie dobrze.
Dziewczyna
zacisnęła zęby i zwróciła się do nas, ale miałam wrażenie, że patrzyła głównie
na mnie:
-Przepraszam.
Chodźmy już. Nie wiadomo, co gdzie jest ta psychopatka w kitlu i co zamierza
zrobić.
-Dobrze.-Ines
na nowo przejęła kontrolę nad sytuacją.-Alex. Mógłbyś?
Chłopak wzdrygnął
się słysząc swoje imię i gorliwie pokiwał głową.
Coś
trzasło i z balkonu, na którym jeszcze chwilę temu obserwował nas Doji posypały
się iskry.
-Chyba
padł system pochłaniania energii.
-I
dobrze.-Burknęłam.
Ruszyliśmy
korytarzami. Przemieszczaliśmy się szybko niemal nie napotykając na swojej
drodze oporu. Kiedy w końcu stanęliśmy przed odpowiednimi drzwiami wpadłam do
środka razem z nimi.
Zdążyłam
zarejestrować trzy rzeczy.
Celest krzyczącą
coś o tym, że jeśli nie będzie jej to nie będzie niczyj, Kyoye krzyczącego z
bólu i zakrwawiony skalpel w dłoniach kobiety. Nie zastanawiając się długo
strzeliłam i rozkazałam Wolfowi wyć. Od teraz sterowałam strachem kobiety,
która odważyła się podnieś rękę na mojego brata.
***
Kobiety
zalazły się w ciemnym lesie. Do Brunetki natychmiast przypadły wilki chwytając
w swoje masywne szczęki jej kończyny unieruchomiły ją zadając jej przy tym
bolesne rany.
-Widzisz.
Mogę zrobić z tobą, co tylko zechce.-Mówiła Mary chodząc wokół swojej
ofiary.-Jak mogłaś do tego w ogóle dopuścić? Przecież twoje maszyny powinny nas
powstrzymać. Zawiodłaś wszystkich. Wszystko, nad czym pracowałaś legło w druzach,
bo nie podołałaś zadaniu. Tak samo jak w WBBA wszystko spierdoliłaś i to, dla
kogo? Dla Doji'ego. Faceta, dla którego jesteś tylko nic nie wartą marionetką.
Pionkiem w jego grze.
-Nie! To
nieprawda! On mnie kocha!-Krzyknęła kobieta wyszarpując prawą rękę z paszczy bestii,
co poskutkowało rozszarpaniem jej żył. Krew trysnęła z rany i natychmiast
zaczęła wsiąkać w ziemię. Do brunetki przybiegły kolejne wilki, które dodatkowo
gryzły jej ciało.
-Przecież
dobrze wiesz, że to prawda. Niby, po co potrzebna mu była Betty?-Mary wyciągała
na światło dzienne wszystkie lęki i wątpliwości Celest.- Zabawiał się z nią tuż
pod twoim nosem, a ty nic nie mogłaś zrobić.-Szatynka przechadzała się pomiędzy
bestiami od czasu do czasu nadeptując na ciało swojej ofiary nie chcąc by
monotonia przedwcześnie odebrała jej przytomność.-Wiesz, czemu robię to
wszystko?-Spytała szeptem opierając obutą w ciężki glan stopę na klatce
piersiowej Celest i pochylając się nad nią-Bynajmniej nie przez to, że porwałaś
tych wszystkich ludzi, nie, dlatego, że starałaś się mnie zabić, nie, dlatego,
że kazałaś Alex'owi powiedzieć to wszystko. Jakoś bym to wszystko przeżyła. Niszczę
cię, dlatego, że podniosłaś rękę na mojego brata. Właśnie, dlatego każdej nocy,
aż do twojej usranej śmierci będę cię nawiedzać i zmieniać każdy sen w koszmar,
a każdy koszmar w najstraszniejsze piekło.-Dziewczyna wybuchła głośnym
niekontrolowanym obłąkańczym śmiechem, po czym jej ciało zaczęły wykręcać
niekontrolowane spazmy, które odepchnęły ją od jej ofiary.
Dziewczyna
padła na kolana i zaczęła palcami ryć ziemie, gdy jej ciało stopniowo się
zmieniało.
Widząc
to wilki podkuliły ogony i umknęły do lasu, w którym rozpłynęły się niczym
cienie.
Oswobodzona
Celest sparaliżowana perz wszechogarniający ją strach wpatrywała się jak twarz
oprawcy zmieniła się w długi uzbrojony w szereg ostrych jak brzytwa kłów, jak
jego ciało, które zadawało się być rozrywane przez prężące się pod skórą mięśnie
i przesuwające się kości porasta gęstym futrem, a niebieskie oczy błyszczą
dziko.
To już
nie była ta sama dziewczyna, która kilkanaście dni temu narzekała na to, że za
dużo je.
To nie
była ta sama dziewczyna, która płakała słysząc jak jej przyjaciel na nią
bluzga.
To była
prawdziwa bestia, która zawyła głośno i donośnie oznajmiając wszystkim w, kół,
że nareszcie jest sobą.
W tym
właśnie momencie adrenalina wstąpiła w żyły kobiety, która mimo rozległych ran
rozpoczęła rozpaczliwą ucieczkę przez niekończący się las jej najgorszych
koszmarów.
Ogromne czarne
monstrum podążało za swoją ofiarą, która próbując przednim uciec wpadała na
drzewa potykała się o wystające korzenie, ale nieprzerwanie biegła zaślepiona panicznym
strachem, który opanował jej genialny niegdyś umysł.
Wilk nie
spieszył się by ja dopaść. Bawił się nią. Pojawiał się z lewej wył przeraźliwie
po tylko po to by rozpłynąć się w ciemność i pojawić po drugiej stronie.
W pewnym
momencie Celest wybiegła na sporą polane, która stała się miejscem jej
największych cierpień. Bestia była tuż za nią i widząc gdzie się znalazły
uznała, że to najlepsze miejsce by dokonać swojej zemsty. Skoczyła na kobietę i
zaczęła szarpać jej ciałem na wszystkie strony. Zatapiała zęby głęboko do
samych kości i dalej. Ból, jaki tym sprawiał był tak przeogromny, że można by
go porównać tylko piekielnych męczarni.
***
Kelly
-Tsubasa
ratuj!- Zdążyła krzyknąć ta psychopatka zanim dopadł ją atak Wolf ‘a.
Tak Tsu
już biegnie ci na pomoc.-Mimowolnie spojrzałam na mojego znajomego z D.N.
Właśnie rozmawiając z Kyoyą próbował go odczepić od wielkiego metalowego łóżka.
Poharatane
ramie znowu dało o sobie znać palnąć żywym ogniem. Pierdolony Drago. Jeszcze
chwila i wypali mi dziurę w tej ręce. Otori się pomylił była bym w stanie powiedzieć
to wszystko bez pomocy tej przerośniętej jaszczurki.
Usłyszałam
syk (Dziwne, że przebił się przez wrzaski Celest), potem ściana otworzyła się w
jednym miejscu wypuszczając chmurę dymu i z jej środka wyszedł Tsubasa.
Otworzyłam
szeroko oczy ze zdumienia. Co innego widzieć jednego mechanicznego Ryuge, a co
innego dwóch identycznych jak dwie krople wody Tsubasów (nie wiem jak to się
odmienia...Tsubas?). Chłopak osłonił się od rażącego światła lamp, po czym z
zafascynowaniem zaczął oglądać swoją dłoń zupełnie jakby widział ją pierwszy
raz w życiu.
-Eagle.-Powiedział
prawdziwy Tsubasa z nutą niepewności w głosie. Numer 2 spojrzał na niego
wystraszony zaistniałą sytuacją. W końcu nie codziennie twoje skrzydła
zamieniają się w jakieś dziwne pozbawione piór kończyny.- Zaopiekuj się
Hikaru.-Rozkazał wskazując niebieskowłosą dziewczynę tymczasowo leżącą na ziemi
z braku ludzi w stanie ją ciągle trzymać (ja jej nie dotknę, bo zabiję).
Eartch
Eagle pokiwał głową zachwycony, że może to zrobić i wziął tą głupią laleczkę
WBBA na ręce. Widać tylko Drago miał ochotę się znowu zbuntować. Nota bene
zdając sobie sprawę z tego, co się dzieje wściekł się parząc mi ramię jeszcze
bardziej niż kiedykolwiek przedtem.
Nagle
Mary wybuchła głośnym i zdecydowanie nie jej śmiechem.
O
kurwa.-Pomyślałam.-Stało się.
-Mary,
co się dzieje?-Spytała Ines drżącymi głosem. Ona też zauważyła, że coś jest nie
tak.
-Ona się
zatraca!-Krzyknęłam podbiegając do łóżka, na którym leżał Kyoya.-Jeżeli chcesz
mieć jeszcze siostrę to coś zrób!-Wrzasnęłam mu prosto w twarz.
-Ona już
dawno nie jest człowiekiem.-Powiedział Alex, po czym sam zaczął na siebie
krzyczeć.-Nie mów tak! Musimy jej pomóc! Zrozum ona jest potworem i właśnie
teraz to najlepiej widać.
Przestałam
słuchać kłótni Alex'a z samym sobą i zwróciłam się do przytomnych w tym
pomieszczeniu.
-Jeśli
zaraz jej nie wyrwiemy z tego to całkiem się w tym zatraci i już nigdy nie
wróci do siebie. Potrzebujemy wstrząsu, który się do niej jakoś przebije. Na
nich nie możemy liczyć mnie nie znosi, więc zostaliście wy. Wymyślcie coś
szybko albo ją stracimy na zawsze.
Przez
dłuższą chwilę wszyscy milczeli myśląc gorączkowo poza Alex'em, który chyba
płakał nie wiem nie obchodzi mnie to.
W końcu
Yoyo podniósł się z łóżka, po czym upadł na Mary, dzięki czemu jakoś stał na
nogach i krzyknął:
-Mary wiem,
że ci tego nigdy nie powiedziałem, ale cię kocham! Jesteś moją starszą siostrą,
więc się obudź i mną zajmij!
Mary otrząsnęła
się i widząc Kyoye, który opierając się o nią ledwo trzyma się na nogach
wybuchnęła płaczem i mocno go przytuliła.
-Kyoya
ja przepraszam jestem okropna.-Udało jej się wykrztusić pomiędzy atakami
szlochu.- I ja... I ja... I ja ciebie też.-Teraz ryczała już bez opamiętania.
-Już
dobrze. Wszystko będzie dobrze.-Mówił uspokajająco Yoyo głaszcząc po głowie
swoją siostrę. Ta sytuacja była dla mnie tak niespodziewana, że aż miałam
ochotę zapaść się pod ziemię za te wszystkie przekleństwa, jakie wysłałam pod
adresem któregokolwiek z nich. Szybko mi przeszło, ale jednak.
-Dobra
trzeba cię stąd zabrać.-Powiedziała Mary wycierając nos i jakoś posadzić
słaniającego się na nogach Tategamiego z powrotem na łóżku.-To coś ma jakieś
kółka?-Spytała.
Wszyscy
jak jedna osoba spojrzeliśmy na spód łóżka i faktyczne znajdowały się tam
długie pręty zakończone gładkimi metalowymi królami.
-Jakiś
pomysł jak zrobić tak, żeby to działało?-Zagadnęłam mądrze.
-Pilot.-Powiedział
Tsubasa wstając, na co krew z twarzy Kyoy całkiem odpłynęła.-Celest powinna
mieć go przy sobie. Podbiegłam do przerażonej kobiety, która łykając łzy rwała
swój biały kitl w długie pasy i obwiązywała nim różne części swojego ciała. Nie
wiem, co dokładnie teraz widzi, ale to nie może być miłe. Mary na początku
wydawała mi się kompletną amatorką, ale teraz już wiem, że wiele potrafi... Nie
jestem pewna czy to jest powód do radości.
Wzięłam
do ręki pilot, który leżał koło teraz z czystym sumieniem mogę powiedzieć
wariatki i zaniosłam go Tsubasie.
-Zrób z
tego użytek i znajdźmy wreszcie Ryugę.-Powiedziałam podając mu urządzenie.
Drago
słysząc imię swojego bleydera poparzył mnie jeszcze mocniej.
Odsunęłam
się od grupki pochłoniętej rozkminaniem łóżka i oparłam się i framugę drzwi
obok Eartch Eagle z nieprzytomną Hikaru na rękach. Bey patrzył na nią z
fascynacją. Ciekawe, co on w niej takiego widzi....
Kończmy
już tę farsę. Niech mnie tu zostawią zabiorą swoich rannych do szpitala, a ja
rozbiorę Dark Nebule do ostatniego kamienia i znajdę Ryuge, albo niech stanie
się cud i Ryuga się tu pojawi.
Poczułam,
że w gardle rośnie mi ogromna gula zapowiadająca, że za chwilę coś we mnie
pęknie.
-Jesteś
z nami?-Usłyszałam pytanie Ines. Czy jestem z nimi? Możliwe. O ile oni nie są
przeciwko mi i Ryudze.-Haloo żyjesz? Proszę tylko tu znowu nie odlatuj.-Czyli
nie oto jej chodziło.
-Jeszcze
żyje.-Odparłam.-To, co teraz pani kapitan?
-No, a
kogo brakuje?-Odpowiedziała pytaniem na moje pytanie.
-Ryugi.
-No,
więc...?
-Idziemy
po niego.
-Grzeczna
dziewczynka, a teraz się zastanów gdzie może być.
A skąd
ja to mam wiedzieć?
Zamknęłam
oczy.
‘’No
dalej wysil swoje cztery szare komórki. Gdzie wstawiłabyś cele swojego
najgorszego wroga?’’ Zdawał się mówić Drago w mojej głowie.
Bilsko
siebie, żebym mogła słysząc jak wrzeszczy z rozpaczy, kiedy go torują, żebym mogła
podziwiać, jaki jest sponiewierany i bezradny jest, albo jak jeszcze walczy,
chociaż wiem, ze to bezcelowe.
Otworzyłam
oczy i już wiedziałam.
-Za mną!-Krzyknęłam
i ruszyłam przed siebie.
Jest
tylko jedno miejsce gdzie Doji mógłby trzymać Ryuge. Jedna jedyna cela stojąca
blisko jego gabinetu. Cela stojąca przy wiecznie pustym korytarzu. Cela z mnóstwem
ekranów idealna do przypominania ci twojej wielkiej porażki.
Wpadłam
na korytarz, który natychmiast zaczął powtarzać moje kroki, ale też krzyki
reszty drużyny, na które chwilowo nie byłam w stanie zwracać uwagi.
Gdzieś
tu jest Ryuga.
Dopadłam
drzwi i zaczęłam z całej siły uderzać w nie pięściami krzycząc.
Odciągnęła
mnie od nich dopiero Mary.
-Ej ej
ej gołymi rękami tego nie otworzysz.-Powiedziała ciskając mnie w pasie i odsuwając
się zemną aż do drugiej strony korytarza.
-Co to
jest?-Spytałam, gdy zobaczyłam jak Ines przyczepia coś do drzwi.
Pik pik
pik
-Kelsi
powiedziała, że to otworzy wszystkie drzwi.-Stwierdziła liderka.
Pik pik
pik pik
-Jak
Kelsi tak powiedziała.-Uspokoiłam się- To pewnie jakiś deszyfrator.
Pik pik pik pik
pik
-Pewnie
tak…-przyznała Mary.
Pik pik
pik pik pik pik
-…TO
JEST BOMBA!!! WSZYSCY WIAĆ!!!-Ryknęła szatynka biegnąc razem zemną jak najdalej
od drzwi.
Pikpikpikpikpikpikpik
BBBBBBBBBBUUUUUUUUUUUUUUUUUUUMMMMMMMMMMMM!!!!!!!!
Podniosłam
się z ziemi i pognałam w stronę wyważonych drzwi. Odrzuciłam na bok kawał
metalu torujący mi drogę i zobaczyłam najspokojniej w świecie medytującego
sobie Ryuge.
-Nie
spieszyłaś się.-Powiedział otwierając oczy.
-Ty też
nie wyglądasz na kogoś gotowego do ucieczki.-Odparłam i rzuciłam mu się na
szyje.-Tak bardzo tęskniłam.- Szepnęłam cicho tak żeby tylko on mógł mnie
usłyszeć.
-Kelly?-Zapytał.
Gula w gardle postanowiła zrobić sobie wielki powrót. Coś było nie tak był zbyt
ciepły. Zębami ściągnęłam rękawiczkę i goła dłonią dotknęłam jego czoła. Było
gorące tak, że aż parzyło.
-Jasny
gwint ty masz gorączkę!-Krzyknęłam.
-Ja też tęskniłem.-Odparł
szeptem.
-Tsubasa
rusz cztery litery i mi pomórz.-Rozkazałam spanikowana
Następne
kilkadziesiąt minut przeleciały mi przez palce. Pamiętam tylko Ryugę, to, że
nagle ktoś zaczął nas gonić i coś krzyczącą Ines. Z tego transu obudził mnie
dopiero gwałtowny ból policzka.
-Wróciła!-Krzyknęła
Mary chyba do reszty drużyny.
-Czy ty
mnie uderzyłaś?-Spytałam chwytając się za mocno piekący policzek.
-Nie
było z tobą, żadnego kontaktu.-Usprawiedliwiła się.
-I to
jest powód, żeby bić mnie po twarzy?
-Nie,
ale najwyraźniej działa.-Powiedziała i uśmiechnęła się szeroko.
-Gdzie
Ryuga?-Spytałam, kiedy zorientowałam się, że niema go obok mnie.
-W limuzynie.-Odparła,
a gdy spojrzałam na nią jak na idiotkę wskazała długi czarny samochód stojący
za nią.
Zeszłam
z maski jakiegoś sportowego samochodu, którego nazwy za całe Chiny nie mogłam
sobie przypomnieć i podbiegłam do limuzyny. Szarpnęłam drzwi i weszłam do
środka Ryuga faktycznie tam siedział. Głowa opadła mu bezwładnie na oparcie był
nieprzytomny. Przerażona sprawdziłam jego funkcje życiowe i przypięłam go dla
bezpieczeństwa pasami. Dopiero wtedy, jako tako uspokojona zaczęłam dostrzegłaś
resztę świata, a mianowicie Kyoye, w dalszym ciągu nie przytomną Hikaru w
ramionach Eartch Eagle i dalej związanego Alex'a przebywających razem z nami w
samochodzie.
-Co się
gapisz?-Warknęłam, na co Kyoya tylko prychnął coś pod nosem i odwrócił wzrok, a
Alex z zakłopotaniem wbił swój wzrok w czubki butów.
Niechętnie
wyszłam z auta i natychmiast stanęłam twarzą w twarz z wściekłą panią kapitan,
która chwilę wcześniej do szczętu stopiła zamki ogromnych drzwi ostatecznie odcinając
pogoni drogę.
-Nie wiem,
co się z tobą dzisiaj dzieje, ale nie życzę sobie więcej takich akcji z twojej
strony.-Powiedziała z pokerową twarzą jednak słabo tłumiąc ulgę w głosie.
-Co nas
ściga?-Spytałam chcąc pokazać, że w pełni wróciłam do siebie.
-Pająki.-Odparła
krótko.
Czyli
ani Doji, ani Celest nie byli ich obecnym liderem. Pewnie tylko z nimi
współpracował, a teraz chce wziąć odwet za zabicie jego ludzi. Dziwne myślałam,
że po prostu się usuną, ale widać dowodzi nimi jakiś narwaniec.
-Mamy
jakiś plan?
-Wydostać
się stąd i zawieść rannych do szpitala. Tsubasa ja ci idzie?
-Zaraz
powinien...-W tym momencie samochód zamruczał jak zadowolony kocur.-Wszystko
gotowe.
-Dobra
Mary odpalaj.-Rozkazała Ines, po czym wróciła się do mnie.-Pakuj cztery litery
do auta albo cię zostawimy.
Dwa razy
nie musiała mi powtarzać da wyścigi dopadliśmy do samochodu. Ja i Mary na tylne
siedzenia, a z przodu pojazdu tuż po eksplozji dało się słyszeć pewną wymianę
zdań.
-Co ty
wyprawiasz? Ja prowadzę.
-Chyba
śnisz. Tutaj ja dowodzę mamy rannych, a ty zawsze się wleczesz.
-Ja się
wlekę?-Samochód ruszył z kopyta i wyleciał na drogę z głośnym hukiem, a ja
zostawiłam żołądek na parkingu i poleciałam na ścianę oddzielającą pasażerów od
bagażnika.
-Tak
wleczesz się zawsze się przez ciebie wszędzie spóźnialiśmy.
-Przeze
mnie?
-Nie
patrz na mnie jak do ciebie mówię patrz na drogę.
-Ty...
-Na...na...NA
DROGĘ PATRZ!
-NIE
WIESZ, ŻE NIE KRZYCZY SIĘ NA KIEROWCĘ W TAKCIE JAZDY!?
-I, KTO
TO MÓWI!?
-MOGLIBYŚCIE
SIĘ WRESZCIE ZAMKNĄĆ!?-Ryknął Kyoya.
-NIE!-Odkrzyknęły
nasze gołąbki mknąc ulicami Tokio.
-Mamy
ogon.-Powiedziała Mary wyglądając przez okno.
Walcząc
z napadami nerwowego śmiechu poczłapałam do okna i zobaczyłam całą hordę
pająków goniących nas na motorach.
Zanim
zdążyłam zdać raport jeden z pająków wyjął karabin maszynowy i zaczął strzelać.
Kule wybił rząd dziur w drzwiach samochodu tuż koło mojej głowy, a ja z piskiem
godnym postaci z horroru, (chociaż temu było chyba bliżej do śmiechu) upadłam
na podłogę w aucie.
-Ines
depnij gaz my zajmiemy się resztą.-Powiedziała szatynka, a widząc jak Kyoya
próbuje się podnieś dodała.-Nawet o tym nie myśl. Praktycznie nie masz władzy w
nogach.
-Nie
strzelam nogami.- Odparł.
-Za to
mielisz ozorem.-Warknęła.-Dopasuj się do reszty grupy, strać przytomność i
pozwól nam robić swoje.
Otworzyłam
oko dachowe i wystrzeliłam prze nie Białą, która natychmiast przylega do dachu
auta.
-Lodowa
Przeszkoda.-Polecenie natychmiast zostało wykonane, a ja zyskałam idealną
pozycje do obrony najważniejszej limuzyny na świecie.
Nasi przeciwnicy
skupili swój atak głównie na strzałach z broni palnej, więc trzeba było im ją
jakoś odebrać…
-Wolf
Wyj!- Krzyknęła Mary wychylając się przez jedno z bocznych okien do tego stopnia,
że w samochodzie zostały jej tylko nogi.
Jej bey
uderzył w asfalt i wydobył z siebie bardzo silna fale, która uderzyła w przeciwników,
po czym powrócił do szatynki.
-Nieźle.-Powiedziałam
na tyle głośno by mogła mnie usłyszeć.
Uśmiechała
się do mnie w odpowiedzi, po czym krzyknęła:
-Twoja
lewa!-Bez namysłu zamachnęłam się w tamtą stronę batem, który owinął się wokół karabinu
pociągnęłam bat do siebie wyrywając tym samym bat z dłoni przeciwnika i sprawiając,
że kierowca motoru stracił kontrole nad pojazdem i został daleko w tyle.
Coś
mocno drażniło moje oczy. Coś żółtego, co chwila gasło i zapalało się gdzieś w
okolicach tyłu samochodu. Wychyliłam się zza osłony tak by móc zobaczyć, co to,
po czym ryknęłam śmiechem i krzyknęłam na cało gardło.
-Ines
jesteś moim bogiem!-Kto normalny włącza kierunkowskaz w trakcie pościgu!?
Samochód
ostro skręcił, a ja prawie wypadłam z okna, bo przez mój wybuch śmiechu
zapomniałam się trzymać. Wjechaliśmy w uliczkę pełną różnych restauracji, barów
sushi i innych fast food’ów.
-Później
wystawisz mi kapliczkę, a teraz czy ktoś jest głodny?-Kolejna fala śmiechu utrudniła
mi płynne wydawanie poleceń Białej.
Wybrałaś
sobie idealny moment żeby zwariować.-Pomyślałam, a w tedy moje oczy zaczęły
drażnić kolejne światła niemające nic wspólnego z kierunkowskazem, ani
bilbordami w okuł mnie.
Waszą
kotkę i jej drużynę goniły teraz psy.
Wskoczyłam
do środka limuzyny.
Co
teraz? Co teraz!!!Coterazcoterazcoterazcoterazcoteraz!!!!
Pająki
można wystrzelać, ale bez względu na to ilu policjantów się pozbędę na ich
miejsce pojawiać się nowi. Ucieczka nie wchodzi w grę. Ryugę i całą resztę
trzeba zabrać do najbliższego szpitala, ale gdy tylko się tam zatrzymamy
wszyscy trafia do więzienia.
Myśl
Kelly. Myśllllllllll.
W jakim
wypadku policja mogłaby puścić wolno kogoś, kto przed chwilą zdemolował budynek
w środku miasta trwale okaleczył o ile nie zabił ludzi znajdujących się w jego
środku, stawia opór przed aresztowaniem i w moim przypadku od około roku jest
poszukiwany przez policje?
Odpowiedź
brzmi w żadnym. Trafię do więzienia bez względu na to, co zrobię, ale reszta
może się jeszcze z tego wywinąć.
Przywołałam
do siebie Białą załadowałam nią kuczer i krzyknęłam na całe gardło ponownie
wystawiając głowę przez dachowe okno:
-Mam
zakładników! Nie zbliżajcie się, bo ich rozwalę!-Ani trochę nie w stylu Betty,
ale co z tego najważniejsze, żebym to ja była tutaj ta zła, a cała reszta to
moi zakładnicy zmuszeni przeze mnie do zrobienia tych wszystkich złych rzeczy.
-Kelly,
co ty….?-Spytała Mary patrząc na mnie z niezrozumieniem, ale nie pozwoliłam jej
dokończyć.
-Zamknij
się i strzelaj, jeśli chcesz, żeby twój brat jeszcze kiedyś zagrał!-Krzyknęłam
głośno tak, żeby nie tylko siedzący wewnątrz samochodu ludzie mnie słyszeli,
ale też policjanci i cała okolica.
W tym momencie Ines zajechała na parking przed
szpitalem.
-Co ty
robisz głupia kurwo!? Miałaś jechać na lotnisko!-Ryknęłam mimo rosnącej w
gardle guli.
-Nie
widzisz ze to już koniec nie uciekniesz przed nimi! Przegrałaś!-Dzięki Ines na
ciebie zawsze można liczyć.
Zacisnęłam
zęby nie wiedząc czy to element gry czy może
po prostu staram się powstrzymać łzy które cisną mi się do oczu.
Zostaliśmy
otoczeni przez radiowozy pełne policjantów. Wyskoczyłam na dach tak, żeby
wszyscy mogli spokojnie ustawić na mnie swoje celowniki. Niemal natychmiast
zobaczyłam na sobie czerwole punkciki.
-Rżuć
broń i załuż ręce za głowę.-rzuciłam daleko przed siebie bat i kuczer z którego
wcześniej odpiełam Białą i założyłam ręce za głowę.
W
ostatnim przebłysku bycia zimna suką za którą mają mnie wszyscy który poznali
Betty stanęłam w wyzywającej pozie jakbym czkała, aż ktoś zrobi mi zdjęcie.
Nagle poczułam
sile pchnięcie w plecy straciłam równowagę i upadłam na asfalt.
-
Wkurwiasz
mnie od samego początku-usłyszałam głos Mary- a teraz ratujesz mi dupe! Nie idę
na to, sama tam nie pójdziesz!-Dwóch policjantów złapało ja pod ręce i gdzieś
odciągnęli. Szamotała się i wrzeszczała jakieś przekleństwa, a ja patrzyłam na
nią z niedowierzaniem. Zanim udało mi się poukładać wszytko w głowię dostałam
czymś w brzuch i zostałam zawleczona w bliżej nieokreślonym kierunku.
Tak i
tak o to znalazłam się w opancerzonym radiowozie. Skuta, pozbawiona pazów,
maski, batu i kuczera. Zostawili zemną bey’e.
Wiem, że
to trochę dziwne zwarzywszy na to, co potrafi Drago, ale policjanci uważają, że
wszystkie bey’e bez kuczerów są bezużyteczne. Słyszałam też o głośnej sprawie,
w której pewien przestępca bodajże dowódca jakiejś tam mafii postradał zmysły,
gdy zabrano mu bey’a niestety robił to zanim zdążono go przesłuchać, a gdy
sędzia zobaczył wrak człowieka zamiast groźnego maszyny kazał go leczyć zamiast
karać.
Pewnie,
dlatego ja Biała i ta durna piekąca jaszczurka siedzimy tu teraz we trójkę.
***
Rażące
światło lapy drażniło moje zmęczone oczy, gdy siedziałam w pokoju przesłuchań,
którego jedna ze ścian została zamieniona na gigantyczne lustro weneckie, za
którym siedziało penie mnóstwo ludzi. Patrzyłam na swoje odbicie przenikliwie
tak jakbym mogła zobaczyć, co się dzieje po drugiej stronie.
Niestety
jedyne, co widziałam to zmaltretowaną przez życie, zakrwawioną dziewczynę o
podkrążonych oczach i potarganych włosach, na którą już nikt nie może liczyć
nawet ja…
Oby
tylko uwierzyli w tą historyjkę z zakładnikami i zajęli się Ryugą. Świadomości, że niebyła bym mu wstanie pomóc nawet
gdybym była wolna dobija mnie bardziej niż świadomość, że wżyciu z pierdla nie
wyjdę…
Do pomieszczenia
wszedł starszy już policjant trzymając w rękach grubą teczkę, a za zaraz za nim
przedreptał jego goryl. Wielki i szeroki jak szafa. Na tle jego białej koszuli
wyraźnie odznaczały się ciemne paski uprzęży, w której trzymał broń. Stał
oparty o ścianę przy jedynych drzwiach i patrzył na mnie.
‘’Jeden
fałszywy ruch i cię zastrzelę”-zdawały się mówić jego oczy, a widząc to
spojrzenie uśmiechnęłam się łobuzersko i oparłam głowę na skutych kajdankami
rękach, które z kolei opierałam na stole, przy którego drugim końcu siedział
starszy policjant.
-Dwa
bey’e. Całkiem sprytnie. Jeden, na co dzień, a drugi, gdy idziesz się zabawić?-Powiedział,
co przyjęłam ze śmiechem.
-Ja się ciągle
bawię.-Powiedziałam patrząc na niego spod lekko przymrużonych powiek.-Nie
znoszę nudy jest taka przy bijąca i wyciąga z człowieka całą energie.
-Musiałaś
się nieźle nudzić dzisiejszej nocy skoro urządziłaś napad przy użyciu porwanych
przez siebie osób.-Łyknęli to.
-Nawet
nie zdajasz sobie sprawy jak bardzo. Wiesz, co było w tym wszystkim
najzabawniejsze? Przekonanie ich, żeby zrbili dla mnie wszystko.
-Ach
tak? Przyzaje, że udało ci się ta dziewczyna, której groziłaś, że zrobisz coś
jej bratu wierzyła, że uciekniesz dopóki nie podaliśmy jej środków
uspokjajaących wreszczała jak opentana, żeby ja też zamknąć
-Urocze prawda.
To się chyba nazywa syndrom sztokholmski-zaśmiałam się czując jak w środku przewracają
mi się flaki.-Powiedz mi skarbie porozmawiamy o czyś konkretnym czy dalej
będziemy ciągnąć zabawę w dobrego i naburmuszonego glinę?
-Wiesz
zastanawia mnie, dlaczego kłamiesz? Działającej dotąd samotnie Betty nagle
zaczęło zależeć na innych?-Co za wstrętny podstępny staruch.-Czy porostu
porwanie czynnego agenta WBBA było dla ciebie zbyt trudnym zadaniem?-Wierzą tylko
w część mojej historii.
Co
teraz? Wymyśl coś idiotko. W końcu od czegoś masz ten wielki baniak na głowie.
Nie
wymyśliłam nic…Nie od powiedziałam też na żadne zadane przez nich pytanie. Po
prostu siedziałam i modliłam się w duchu, żeby dostały łagodny wyrok.
Wiedząc,
że już nic zemnie nie wyciągną zaprowadzili mnie do celi sąsiadującej z celą
Mary. Po dłuższej chwili do pustej celi obok mnie wprowadzili Ines.
Drobna
jasnowłosa kobietka prowadzona przez dwóch goryli wyglądała dosyć groteskowo.
Pomyśl
jak groteskowo będzie wyglądać w pomarańczowym kostiumie więziennym.
Dobrze wiesz,
dlaczego ją to spodka tak samo jak Mary.
Nie potrafiłaś
podołać głupiemu zadaniu i teraz zapłacisz za to nie tylko ty, ale też i one.
‘’Działającej
dotąd samotnie Betty nagle zaczęło zależeć na innych?’’-Przez głowę przemknęły
mi słowa przesłuchującego mnie policjanta.
Betty może nie, ale Kelly na pewno…
-Przepraszam
was. Tak się zawsze dzieje, kiedy ktoś mi pomaga. W końcu czarne koty przynoszą
pecha.-Zaśmiałam się nerwowo z własnego kiepskiego żartu-Naprawdę przepraszam,
że was w to wciągnęłam… Potrafię tylko gadać…
-Tak potrafisz
tylko gadać.-Przyznała mi racje Mary.
Ałć..
-A my
siedzimy tutaj za obrazę policjanta na służbie.-Kontynuowała szatynka-Potrafisz
świetnie walczyć ogarniasz, co się okuł ciebie dzieje lepiej ode mnie… I
przestań przepraszać, bo mnie tym wkurwiasz.
-Dzięki.-Powiedziałam
uśmiechając się pod nosem zadowolona, że nit nie widzi, w jakim stanie teraz
jestem.
Zasmarkana.
Zmaltretowana.
Bliska
płaczu. Chociaż to, co się zemną zaraz stanie, jeśli się nie ogarnę normalny
człowiek nazwałby pewnie histerią.
Jestem
tu zamknięta. Nie wiem, co się dzieje z Ryugą. Nawet, jeśli wyleczą go z tego,
co mu jest to przecież beze mnie i bez tej głupiej jaszczurki jest kompletnie
bezbronny.
Ramie
zapiekło boleśnie.
Wkurzona
ciągłym bólem wyciągnęłam bey’a z pudełka. Moja Biała leżała gdzieś w moim
staniku…z dwojga złego lepiej żeby ona niż to cholerstwo.
Spojrzałam
na face blot Drago i wtedy po raz kolejny usłyszałam ten wkurzający głos w głowie.
-Przecież
dobrze wiesz, że nie potrzebuje kuczera, żeby cię stąd uwolnić. Po prostu rzuć
mnie na ziemie, a kiedy będą chcieli nas powstrzymać zniszczę ich. No dalej…
Ryuga nas potrzebuje. Chyba nie chcesz go zawieść. Wypuść mnie. Zrób to. Pomóż
swojemu jedynemu przyjacielowi. To jedyna droga inaczej zginie. Słyszysz? Zginie,
jeśli zaraz nie pobiegniesz mu na pomoc.-Zawahałam się, a potem usłyszałam szczek
metalu.
-Wychodzicie.-Powiedziała
z uśmiechem Madoka, która wychyliła się zza pleców policjanta.-Możecie
podziękować za to Tsubasie.
Drago
miał dużo racji, ale co do jednego się mylił. Ryuga nie jest moim jedynym
przyjacielem.
Rozdział 79 za nami. Chce go zadedykować pewnemu anonimkowi któremu obiecałam, że wstawię go wcześniej.
Tak w sumie to zielonego pojęcia nie mam co tu napisać. W trakcie tego krótkiego tygodnia zdążyłam dostać dwa razy załamania twórczości spowodowanego prze moje odpowiedniki Mary i Ines, ale spokojnie już po wszystkim.
Kelly: Wiedzieliście, że Mary nie lubi żelek jak...
Mary: Normalnie!
Kelly: Oj już nie wściekaj się więcej dla mnie...Chcesz cukierka?
Mary:...Tak
No to ja się z wami żegnam.
Do następnego posta.
Hania.
Ps. Wy macie coś nie tak z głową. 455 komentarzy! Pogrzało was do reszty!? Nie no. Żartuje ciesze się jak nie wiem.