piątek, 25 marca 2016

Druga strona medalu (R. 1)



Pfffff, od czego by tu zacząć? Najlepiej zaczynać od początku. No to zaczynam.
Cześć. Jestem Glimer i mam przej*bane.
Jak się tak nad tym dłużej zastanowić to mam przej*bane praktycznie od urodzenia. 
Jestem dzieckiem zrodzonym z przypadku. Czytaj moi rodzice nie planowali mojego powstania, mało tego mój biologiczny ojciec rozpłynął się w powietrzu, kiedy tylko dowiedział się, że moja matka zaszła. Mogę sobie naprawdę pogratulować szczęścia, że nie zostałam wyskrobana. Pewnie nie było, za co mnie wyskrobać.
Hah jak zwykle miałam szczęście w gigantycznym nieszczęściu.
Ponieważ w domu rodzinnym niemiałam, żadnych wzorców do naśladowania (, a Internet za czasów mojej młodości praktycznie nie istniał), więc, żeby nie zginąć w życiu zaczęłam naśladować swoich rówieśników. Szybko zaczęli nazywać mnie papugą, klonem, … podróbką.
*#*
-Ej Podróbko potrafisz wymyślić coś sama?
Chyba w każdej szkole znajdzie się grupa dzieci, którą lubi sobie tak dla żartów kogoś pomęczyć, a jako, że zawsze w takich wypadkach nauczyciele uważają, że większość ma racje grupa z mojej szkoły za ofiarę upatrywała sobie samotników. Szczególnie do gustu przypadłam im ja…
-Podróba powtórz za mną: „ Jestem nic niewartą kopią”.- Na całe szczęście nie byłam całkiem bezbronna.
Głośno wciągnęłam nosem powietrze przymykając oczy tak by było widać same białka.
-Powtórz za mną: „Wyssałaś mi duszę”.-Powiedziałam starając się jak najdokładniej skopiować głos dziewczyny…Udało mi się.
Nie zawszę mój występ kończył się ucieczką widowni, ale przerażone miny uczniów w zupełności mnie satysfakcjonowały.
*#*
Czystym cudem udało mi się dożyć lat trzynastu u boku mojej rodzicielki. Kiedy udało mi się tego dokonać po jednej z wielu kłótni z wyżej wymienioną zabrałam z domu to, co moje i co nie moje też i spi*rdoliłam stamtąd.
Sad but true.
Zwykle w takich sytuacjach postacie z filmów uciekają do zawsze kochających babć, które są jedynymi spokojnymi ostojami w życiu. Tam dorastają i stają się silnymi ludźmi gotowymi walczyć w obronie tego i owego lub by po prostu stworzyć lepszy świat ewentualnie mogą się mścić czy coś w ten deseń. Ja nie mogłam na nic takiego liczyć. 
Zamieszkałam w niezbyt przyjaznym dla dzieci miejscu i szybko przestałam nim być. Raz z czystego przypadku wpakowałam się w środek większej afery i wyszłam z niej cało od tamtej pory ludzie z miasta mówią, że jestem „dobra” - cokolwiek to dla nich znaczy.
-Bonsoir piękna nieznajoma. – Wspominałam, że właśnie popełniam największy błąd swojego życia?-Co taka dama jak ty robi w takim obskurnym miejscu?- Ten facet chciałoby się powiedzieć chyba nigdy nie był w naprawdę obskurnym miejscu skoro najlepszy bar w całym tym mieście nazywa obskurnym. 
-Dama jest tutaj z kimś umówiona.-Odparłam obracając się w stronę mojego rozmówcy. 
-Ach tak.-Zainteresował się mężczyzna.- Mogłabyś opisać człowieka, który sprzątnął mi cię sprzed nosa? Może będę miał szczęście spotkać go przed tobą i odesłać do diabła.
-Wysoki, przystojny, brunet z takim błyskiem w oczach.-Powiedziałam opierając głowę na dłoni zwiniętej w pięść.
-Co za zbieg okoliczności, wchodząc do baru widziałem kogoś takiego z kosą miedzy żebrami.
-Zdarza się.-Powiedziałam niezbyt się przejmując tym, ze ktoś wykończył za mnie moje zlecenie. Najważniejsze, żeby kasa trafiła do mnie.
-Skoro masz wolne, może skusiłabyś się wybrać zemną na małą przejażdżkę?-Zapytał, a ja już wiedziałam, co kombinuje.
-Może bym się skusiła.-Odparłam dopijając drinka.
-W takim razie proszę niech szanowna dama pójdzie zemną.- Wstał z siedziska i podał mi rękę, którą przyjęłam uśmiechając się delikatnie.
Wyszliśmy z baru i skierowaliśmy swoje kroki do zaparkowanej niedaleko limuzyny. (Mijając drzwi baru upewniłam się tylko czy mój nowy znajomy na pewno widział moje martwe zlecenie.) Bardziej rzucającego się w oczy samochodu niebyło? Równie dobrze można by wymalowanym na jaskrawożółty kolor BMW na pełnym gazie przejechać przez środek miasta jednocześnie mając na dachu przyczepiony wielki świecący transparent z napisem: „ Nie jesteśmy stąd spuście nam wpi*rdol”.
Z uśmiechem przyjęłam otwarte przez nieznajomego drzwi i weszłam do limuzyny.
-No, więc, o co chodzi?- Spytałam zakładając nogę na nogę. Nie ukrywam, że w swoich przetartych jeansach i czarnej bokserce niezbyt pasowałam do otoczenia, ale co mi tam prawdziwa kobieta potrafi błyszczeć nawet w roboczym ubraniu.
-Chciałbym byś użyczyła mi swoich zdolności na pewien czas o ile są one prawdziwe rzecz jasna.-Mój towarzysz dał szoferowi znak ręką i ruszyliśmy. 
-O ile są prawdziwe rzecz jasna.-Powtórzyłam za nim i z zadowoleniem zauważyłam, że u niego też pojawia się gęsia skórka na dźwięk własnego głosu. Mężczyzna odsząkną i powiedział: 
-Nie będę ukrywać, że jestem po wrażeniem.-Podał mi smukły kieliszek z czymś pomarańczowym w środku.-Nie ulega, więc wątpliwości, że nasza współpraca będzie bardzo owocna.
-Mam nadzieje, że znasz warunki, na których pracuje.
-Oczywiście i akceptuje wszystkie.-
-W takim razie, co mam robić?
-Jak na razie cieszyć się przejażdżką szczegóły omówimy na miejscu.- W sumie, czemu nie? Jeśli mamy rozmawiać o interesach to średnio mnie interesuje gdzie to będziemy robić. Poza tym jestem uzbrojona, więc…Wypiłam łyk szampana bąbelki przyjemnie za szczypały mój język:
-Można wiedzieć, z kim mam przyjemność?-Spytałam.
-Ach gdzie moje maniery? Jestem Doji. Dyrektor Dark Nebuli.
-Dokąd jedziemy?-Spytałam przeglądając się z zaciemnionej szybie.
-Do Tokio.-Uśmiechnęłam się samymi ustami. 
Czyli wracam do domu.  Jak miło…
Samochód zajechał na lotnisko, a właściwie prosto na podkład jednego z samolotów. 
***
Kelly Hawana aka Betty. 
Miło, że nosi maskę nie będę musiała przechodzić kolejnej operacji plastycznej. Już zdążyłam się przyzwyczaić do tej twarzy. Proste ataki. Przewidywalne kombinacie. Jednak jakimś cudem jeszcze żyje.
Po raz kolejny oglądałam nagrania z jej różnych ataków na miejscowy gang.
Co za żenada. Przecież to wygląda jakby sami podchodzili jej pod pazury. 
Prychnęłam pod nosem.
Jeszcze ten kostium. Niech ktoś zaprowadzi ją z powrotem do tego burdelu, z którego się urwała.
Ona nawet nie jest warta kopiowania.
Spojrzałam na bey’a którego Doji przyniósł tu jakiś czas temu.
Dark Tiger. Jeśli mam być szczera wolałabym używać takiego samego bey’a co ta cała Kelly. Kiedy to, czego używam za bardzo się różni od sprzętu obiektu kopiowanego, ( że tak to nazwę) zaczynam wychodzić z roli, ale co mi tam.
Stawka ustalona może się tylko zwiększyć.
Zgarnęłam ze stołu rękawiczki od kostiumu oraz bat i ruszyłam do drzwi.
Na nagraniu nie widać wszystkich ważnych szczegółów, ale walka na żywo to zupełnie inna sprawa.
Wyszłam nie informując o tym nikogo. Na samym początku wyraźnie powiedziałam, co mają mi dać, żeby za tydzień dostać jadalną w każdym calu kopie Betty. Jako, że niemiałam najmniejszej ochoty łazić po mieście pożyczyłam bez terminu zwrotu i zgody właściciela jedno z autek stojących w garażu.
Po odpaleniu go na kablach wyjechałam w miasto. Ach te uroki zautomatyzowanej kontroli. Komputer zeskanował rejestracje i puścił mnie bez żadnych wyjaśnień. Tytułując mnie przy tym „Panem”.
 Tokio. 
Cudne, zatłoczone, rozświetlone, zasyfione, przepiękne, zdradzieckie Tokio. Przejechałam parę przecznic, ciesząc się z duchu, że mieszkałam w innej dzielnicy i opuściłam miasto, w którym przyszłam na świat.
No dobrze.-Pomyślałam parkując samochód w dzielnicy gdzie najczęściej można spotkać mój cel.-Teraz wystarczy poczekać.-Odsunęłam siedzenie kierowcy jak najbardziej się dało i oparłam nagi na desce rozdzielczej.

Oh Black Betty bam-e-lam, oh Black Betty bam-e-lam 
Black Betty had a child 
Bam-e-lam the damn thing gone wild 
Bam-e-lam she said it weren't not of mine 
Bam-e-lam the damn thing gone blind 
Bam-e-lam I said: "Oh, Black Betty" 
Bam-e-lam oh Black Betty, bam-e-lam

No nareszcie. 
Siedzi tam na krawędzi. Co Cat-women bawi się w Batman’a? Wyszłam z samochodu i zaczęłam wspinać się wspinać po schodach przeciwpożarowych na dach, na którym siedziała. Na samym szycie schodów zatrzymałam się i ostrożnie wyjrzałam zza węgła. Betty siedziała tam jeszcze chwilę, po czym
Nagle wstała i zaczęła biec w moją stronę. Przylgnęłam do ściany wstrzymując oddech. Tynk zazgrzytał tuż nad moją głową, po czym zobaczyłam jak Betty przelatuje z jednego budynku na drugi. Niewiele myśląc w lazłam na dach i pognałam za nią. Utrzymywałam stały dystans, aż do momentu, gdy naszym oczom ukazała się siedziba WBBA. Mój obiekt zatrzymał się niespodziewanie, przez co znalazłyśmy się na tym samym dachu.
Klnąc w myślach schowałam się z a małą budką będącą klatkom schodową i z ukrycia obserwowałam dziewczynę.
-Banda kretynów, którzy potrafią tylko robić jakieś głupie zawody.-Warknęła.- Chociaż nie. Jest tam jeden facet, z którym da się dogadać.-Czyli tak brzmisz.
Uśmiechnęła się. Poprawiła blond loczek, który wysunął się z pod maski i pobiegła dalej.
Powtórzyłam kilka razy na glos to, co powiedziała i już miałam jej głos teraz tylko cała reszta.

Oh Black Betty bam-e-lam, oh Black Betty bam-e-lam 
She really gets me high 
Bam-e-lam you know that's no lie 
Bam-e-lam she's so rock steady 
Bam-e-lam and she's always ready 
Bam-e-lam oh Black Betty bam-e-lam, oh Black Betty bam-e-lam

Betty zatrzymała się przed jakimś hangarem. Wyjęła jakąś torbę i zarzuciła na swój kostium szarą mocno wyciągniętą bluzę z kapturem.
Co ty kotku kombinujesz? 
Dziewczyna weszła do hangaru, a ja skradając się w dalszym ciągu ruszyłam za nią.  W nocnym powietrzu wyczuwało się zbliżającą się bijatykę. 
-Bracia i siostry. Witam was wszystkich!-Zaczął wysoki napakowany facet z ogromnym tatuażem pająka na gołej klacie.
-AWWWWWWWWWAAAA!!!- Ryknął bezmyślnie tłum prawie mnie przy tym ogłuszając. 
-Ten tydzień był dla nas bardzo owocny. Co ja wygaduje?! Obłowiliśmy się!
-TAK!!!!-Ryknął tłum tym razem z jakimkolwiek sensem.
-Ale zanim podzielmy łupy...
-INICJACJA!!!!!-Ryk tłumu zagłuszył dalsze słowa mówiącego, ale obrzydliwy uśmiech na jego twarzy zdradzał, że tylko czekał na taką reakcje. Manipulować taką bezmyślną zgrają każdy głupi umie.
-Tak inicjacja! Kto pierwszy? Kto będzie na tyle odważny, żeby zostać w naszej bandzie na dobre i na złe?-Żadnych chętnych, a to ci dopiero niespodzianka.
Mniejsza o tego głąba. Gdzie jest mój wzorzec?
 -Znalazł się jeden odważny!-  Ryknął głąb i wskazał palcem dziewczynę, której do tej pory szukałam. Tłum porwał ją i postawił na czymś, co kiedyś było sceną.
-Walka wręczy czy bey bitwa?-Zapytał ‘’mówca’’.
-A, po co wybierać. Oba na raz!
 Rozległ się pełen podziwu pomruk. Sama nie byłam tym zaskoczona. 
-Widzę, że nasza sieć przyciągnęła odważnego pająka. Z kim chcesz się zmierzyć?
-Z waszym liderem-powiedziała zdejmując kurtkę nocna kotka
-Tak to najpierw będziesz musiała pokonać nas wszystkich!-Ryknął ktoś z tłumu, a ja za stosowne uznałam odsunięcie się na bezpieczną odległość, za którą wzięłam szczyt skrzyń i stamtąd obserwowałam dalszy bieg wydarzeń. 
 Na twarzy kocicy pojawił się chytry uśmiech. Wystrzeliła beya i krzyknęła:
-No to, kto pierwszy?! Kto będzie na tyle głupi żeby stanąć mi na drodze?!
 Z czterech stron w beya uderzyli przeciwnicy. W tym samym momencie w stronę kotki wystrzelił łańcuch zakończony metalową kulą.
- Zestrzel to- bey odepchną swoich przeciwników i wystrzelił lodowy pocisk. Kula trafiła w brzuch faceta, który zamierzał strzelić Betty w plecy. Pocisk wybił szybę i zasypał deszczem szklanych odłamków ludzi stojących pod nią. Dziewczyna ruszała się naprawdę szybko, ale jakimś cudem udawało mi się wychwycić wszystkie jej ruchy.
-AAAAAAAAAAAA-wrzasną facet upadając na ziemie ściskając kurczowo rozharataną metalowymi pazurami prawą rękę, która jeszcze przed chwilą próbował przy pomocy noża pozbawić bleyderkę głowy. 
-Psy jadą-krzyknął człowiek, który stał na czatach. 
Zapał do walki znikł i natychmiast zastąpiła go paniczna chęć ucieczki. U wszystkich z wyjątkiem tajemniczej kotki. Chociaż sama miałam ochotę uciekać gdzie pieprz rośnie powstrzymałam się i w dalszym ciągu obserwowałam swój wzorzec.  Podeszła do człowieka, który próbował ją zastrzelić. Uniosła jego twarz tak, aby patrzył na nią i zapytała:
-Gdzie znajdę waszego lidera? Gadaj!-Przesłuchiwany zaczął cos bełkotać, ale z mojego punktu obserwacyjnego nie byłam w stanie usłyszeć, co dokładnie.-W czym? 
Co ona robi?-Wytężyłam wzrok.-Chyba puls sprawdza. Jakby go tak nie poharatała to by nie musiała się tym martwić. 
 W tle rozległo się wycie radiowozów.
-Cholera-zaklęłam równocześnie z Betty i niestety w tym momencie się rozdzieliłyśmy. Pobiegłam w stronę gdzie jak mi się wydawało zostawiłam samochód. Na cale szczęście policja nie zwróciła uwag na drobną mnie przemykająca w cieniu.

Oh Black Betty bam-e-lam, oh Black Betty bam-e-lam 
She's from Birmingham 
Bam-e-lam way down in Alabam 
Bam-e-lam well she's shaking that thing 
Bam-e-lam boy she makes me sing 
Bam-e-lam oh Black Betty bam-e-lam, oh Black Betty bam-e-lam

No chyba mam już wszystko. Głos, ruchy, styl walki. Jeszcze dzień góra dwa, a własna matka jej ode mnie nie odróżni. Maskę trzeba będzie troszeczkę poprawić. Tak sobie myśląc wróciłam do samochodu, usiadłam na masce, wciągnęłam telefon i zadzwoniłam do mojego pracodawcy.
-Bonsoir Doji.-Powiedziałam jej głosem.
-Bonsoir Betty. Z tego, co słyszę jesteś już gotowa.
-Jeszcze nie, ale jestem na dobrej drodze do tego. Do jutrzejszego wieczoru będę już idealną kopią.
-To tutaj się chowasz.  Chłopaki! Znalazłem ją!-Powiedział jakiś chłopak wchodząc do uliczki, w której zaparkowałam samochód w ręce trzymał pistolet.  Na moje oko Desert Eagle. Co ja bym mogła z tą ślicznotką zrobić to się wam w głowie nie mieści.
-Zastrzel dopóki nie załadowała kuczera!
-Spróbuj trafić.-Doradziłam już gotując się do skoku. Odbiłam się od maski dosłowne chwile przed tym jak uderzyły w nią pociski.  Rzuciłam się na przeciwnika i zacisnęłam mu dłoń na gardle. W tym momencie do zaułka w padli jego kumple. Spojrzałam na nich i sięgnęłam po bat.
Nie dostrzegłam broni palnej. Pójdzie łatwiej niż przed chwilą.
Jak to ona robiła?
-Kto pierwszy? Kto będzie na tyle głupi żeby stanąć mi na drodze?- Znalazło się kilku chętnych.
Wiecie, co?? Po dłuższym zastanowieniu to nowe wcielenie nie jest takie złe.  


No to pierwszy rozdział nowego opowiadania. Jak sama nazwa wskazuje jest to druga strona medalu czyli jak dobrze wam znana historia wyglądała z tej drugiej "złej" strony. Obiecałam wam, ze nie zdążycie się stęsknić za moją pisaniną. pomysł na to opowiadanie wpadł mi do głowy gdy jedna z moich czytelniczek dokładnie Oleczka nazwała Betty "Podróbą"...Zabolało i wtedy postanowiłam zacząć pisać. Fragmenty piosenki jakie możecie tu znaleźć to dość mocno chaotyczny tekst jednej z moich ulubionych piosnek Black Betty. Mam nadzieje, że ta historia przypadnie wam do gustu i będziecie się nią cieszyć chociaż w połowie tak mocno jak ja pisząc ją dla was.
No to ja się z wami żegnam.
Do następnego posta.
Hania.    

niedziela, 20 marca 2016

Rozdział 80

Ines


Ja, Mary i Kelly siedziałyśmy na tylnym siedzeniu samochodu Tsubasy. "Heroiczny" czyn naszej drużynowej kłamczuchy na nic się nie zdał, ponieważ nie miałyśmy jak i kiedy uzgodnić zeznań.  Każdy głupi zauważyłby, że nie wszystko się zgadza o ile cokolwiek się zgadzało. Zostałyśmy zatrzymane i dokładnie przesłuchane.
Z niechęcią przyznaję, że gdyby nie Tsubasa skończyłybyśmy w więzieniu dla kobiet. Chłopak nie powiedział jak tego dokonał (osobiście uważam, że użył do tego swojej reputacji dyrektora WBBA i może wysokiej kaucji), ale za to zdał mi szczegółowy raport.
Hyoma i reszta bleyderów, których wysłałam z misją odbicia "zakładników" wrócili szczęśliwie do Kelsi, po czym cała drużyna została przetransportowana do najbliższej siedziby WBBA skąd są stopniowo odsyłani do domów. Co do siedzącej im na ogonie policji została ona zmylona i w końcu zgubiona dzięki naszej hakerce i jej zakłócaniu rozkazów radiowych.
Co do rannych. Hikaru i Ryuga trafili na oddział intensywnej terapii jak dotąd żadne z nich nie odzyskało przytomności. Kyoya otrzymał końską dawkę leków uspokajających po tym jak w pad w szał, gdy tylko Mary zniknęła za drzwiami radiowozu. Co do Alex'a to rozpłynął się w powietrzu gdzieś tak w trakcie napadu młodszego Tategamiego. Do tej pory nie wiem czy wierzę w tą historię z osobowością wieloraką. Jednak to nie jest odpowiednia pora by się nad tym teraz zastanawiać. Teraz najważniejsze jest to by dostarczyć te dwie do szpitala po pierwsze z powodu tamtych dwóch, s po drugie one same wymagają opieki lekarskiej.
Mary może i nie odniosła jakiś większych obrażeń ciała, ale podanie jej jakiś psychotropów na pewno by nie zaszkodziło.
Madoka siedząca na siedzeniu obok kierowcy odwróciła się w naszą stronę i podała nam dwa zawiniątka. Jednym z nich okazał się być plecak Kelly, który dziewczyna natychmiast postawiła sobie na kolanach i przytuliła, a drugim trzy pudełka z sushi na wynos.
-Pomyślałam, że będziecie głodne.-Powiedziała brunetka uśmiechając się fałszywie, chociaż ktoś niebędący mną pewnie nazwałby ten uśmiech miłym.-A i radziłaby ci zamienić te kostium na coś luźniejszego. Tamujesz krążenie. Poza tym w szpitalu wzbudzałabyś spore zamieszanie.
Niebieskowłosa, kiedy dotarło do niej, że ostatnie słowa były skierowane do niej wzruszyła ramionami i zaczęła się rozbierać.
Ja natomiast miałam wrażenie, że cos w tej całej historii mi umyka. Niczym biały królik Alicji. W ogrodzie mojego umysłu znajduje się czarna dziura będąca króliczą nora, w której siedzą wszystkie fakty niedające mi spokoju. Zagłębmy się wiec w nią.
Faktem jest obecność kreta w WBBA. Kogoś, kto mógłby nie wzbudzając podejrzeń włamać się do archiwum i wyciągnąć stamtąd potrzebne informacje zanim Alex wyłączył korki.
Czyżby to właśnie był on? Nie wiemy, do czego zdolne jest jego groźniejsza osobowość. Jednak jego możemy z marszu wykluczyć. Dark Nebula nie pozwoliłaby na zdemaskowanie swojego agenta tak szybko zwłaszcza, że praktycznie nie powstrzymała naszej ucieczki.
Kto mógłby w minimalny sposób mógłby nas kontrolować?
Kto wiedział gdzie jesteśmy i co robimy?
Kto nie zwracał na siebie uwagi zachowaniem ani wyglądem?
Kogo kompletnie ignorowałam przez ten cały czas, a ta osoba w jakiś magiczny sposób zdobyła mój numer i powiedziała nam, że Madoka pojechała do Komy?
Kto z tajemniczy sposób znalazł się w Dark Nebuli i stał się przedmiotem szantażu?
Kto nie powitał nas po powrocie z nieudanej akcji ratunkowej, chociaż każdy z jej wykształceniem by to zrobił?
Kto jest kretem w WBBA?
Wiecie? Ja już wiem.
-Zatrzymajcie Angel współpracowała z Dark Nebulą.-Powiedziałam i zajęłam się moją porcja sushi nie zwracając uwagi na zaskoczone spojrzenie Madoki i mówiącą ‘’wiedziałem o tym, ale chciałem żebyś sama zgadła” minę Tsubasy.
Gdy wreszcie znalazłyśmy się w szpitalu. Pierwsze, co zrobiły dziewczyny to dopadły recepcji.
-Gdzie leży Kyoya?-Walnęła Mary prosto z mostu.
-Nazwisko?-Spytała recepcjonistka nosowy głosem.
-Tategami. Kyoya Tategami. Mój brat. Przywieźli go kilka godzin temu. Gdzie teraz jest?
-Jest teraz badany, więc proszę poczekać tutaj.-Wskazała ławki stojące pośrodku korytarza.
Wszystkie trzy usiadłyśmy na ławkach i robiłyśmy ostatnią rzecz, jaka nam pozostała. Czekałyśmy na koniec obchodu. W trakcie tego czekania Tsubasie udało się namówić Kelly, żeby dała się zaprowadzić na chirurgie i tam połatać. Z tego, co udało mi się dowiedzieć. Kyoya doznał częściowego paraliżu kończyn spowodowanego którąś z tortur Celest, ale jego życiu nic nie zagraża. Gdy kończyłam rysować paznokciem wzorek na piankowym kubku po kawie przyszedł do nas pan doktor, zdał krótki raport i powiedział, że jeśli Mary chce to może go odwiedzić. Z tego, co udało mi się zrozumieć Kyoya doznał częściowego paraliżu kończyn spowodowanego którąś z tortur Celest, ale jego życiu nic nie zagraża.
Udało mi się uratować życie ponad dwudziestu ludzi przy stracie tylko jednego. Całkiem niezły bilans jak na pierwszą taką akcję w karierze…Prawda?
No to wytłumaczcie mi, dlaczego nie potrafię się z tego cieszyć.

Kelly

Zszywaliście coś kiedyś? Ja często łatałam swoje Przytulanki. Wiecie tu się przetarły szwy tam okazało się, że pluszowe koty nie spadają na cztery łapy tylko prosto w pysk psa sąsiada mniejsza o powód szycia teraz wiem jak się wtedy czuły. Szczerze? Bywało gorzej. Bardziej niż igła w ciele przeszkadza mi fakt, że Ryuga jest gdzieś w tym budynku, a ja nie mogę do niego pójść, ponieważ o ironio ludzie w identycznych kostiumach mi na to nie pozwalają.
Chwila ten gość mówił do mnie? Gapi się jakbym czegoś chciał.
-Mógłby pan powtórzyć?-Spytałam starając się nie brzmieć bardzo źle.
Mężczyzna westchnął przeciągle. Pewnie miał nocny dyżur, a teraz jeszcze musi mnie łatać i męczyć się z moim brakiem zainteresowania jego osobą.
-Pytałem czy to oparzenie panią boli.
-Oparzenie?-Zdziwiłam się, a widząc delikatny ruch głowy mojego rozmówcy w kierunku mojej lewej ręki spojrzałam we wskazanym kierunku. Mogłam tego nie robić.
Czerwone pręgi biegnące przez stare blizny i jeszcze nie do końca zasklepione rany wyglądały, co najmniej źle, ale to nic w porównaniu z wielkim szkarłatnym pokrytym białymi bąblami wizerunkiem L-Drago na moim przedramieniu.
-Nie bardziej niż reszta.-Mruknęłam patrząc jak zaczarowana na dobrze mi znane i szczerze znienawidzone kształty widniejące na moim ramieniu.
-To znaczy, że nerwy nie zostały uszkodzone...-Lekarz gadał swoje, ale znowu dokądś odpłynęłam. Adrenalina trzymająca mnie dotąd w stanie najwyższej gotowości wyczerpała się już jakiś czas temu.
W głowie pływała mi jedna sentencja, którą kiedyś gdzieś usłyszałam.
Blizny to nie powód do wstydu tylko dowód, że było się silniejszym od tego, co chciało nas zabić.
Szkoda, że świat nie wymyślił takiej krzepiącej myśli odnośnie wypalania piętna.

Mary

Od dłuższego czasu siedziałam przy łóżku mojego młodszego brata czekając, aż środki uspokajające przestaną działać na tyle, żebym miała z nim jakikolwiek kontakt. Lekarz powiedział, że w Dark Nebuli musieli go poddawać torturą jednak były one na tyle dobrze wyważone, że sprawiały duży ból, ale nie stanowiły zagrożenia dla życia pacjenta. Ciężko mi w to uwierzyć, gdy widzę jego pokryte opatrunkami ciało, wymizerowaną twarz i przypominam sobie tamten zakrwawiony skalpel.
Zrobiłam dobrze każąc tamta kobietę i nikt mi nie wmówi, że jest inaczej.
Myśli kłębiły mi się pod kopułą, a ja usilnie próbowałam poskładać jej jakoś do kupy. Układałam długie przemówienia, które trafiały sedno problemu i stopniowo przedstawiały mój pomysł na jego rozwiązanie
-O kurwa.-Zaklął Kyoya przejeżdżając dłonią po twarzy.
-Nie klnij glucie, bo powiem mamie.-Upomniałam go ciesząc się, że środki uspokajające z niego schodzą.
-Już się boję.- Powiedział i oboje krótko się zaśmialiśmy.-Czego chciały od ciebie psy?-Zapytał po chwili milczenia.
-Nie wiem.-Odparłam wzruszając ramionami.-Byłam zbyt wściekła, żeby odważyli się zadawać mi jakieś pytania.
-Przynajmniej cię nie zaćpali…-urwał jakby się nad czymś zastanawiając.-Wiesz…chwile przed tym jak przyszłaś Celest dostała jakieś wyniki…zaczęła na mnie wrzeszczeć, że ją okłamałem, że poświęciła mi tyle czasu, a ja się jej tak odwdzięczam wbiła mi skalpel w rękę, a gdy krzyknąłem powiedziała, że pokarze mi jak to jest, gdy ktoś odbierze mi to, na czym mi najbardziej zależy na początku myślałem, że chodzi jej o beyblade, ale gdy usłyszałem, że tutaj biegniesz modliłem się tylko, żeby nie rzuciła w ciebie tym skalpelem.-Poczułam się jakbym dostała pięścią w brzuch.
***
-Mamo idę do Alex’a!
-Dobrze tylko zajmij się tam Kyoyą, a nie tylko za Alex’em będziesz biegała.
-Muuuszę?
***
Wszystkie myśli, które sobie tak skrupulatnie układałam w jednej chwili rozpełzły się na wszystkie strony zostawiając mnie sam na sam z moim młodszym braciszkiem, którego tak cholernie mocno zaniedbywałam przez cale życie.
-Kyoya ja...-Wzięłam do ręki jego dłoń na początku chciał się jakoś wykręcić, ale kiedy popatrzył mi w oczy przestał.-…Przepraszam. Nie byłam wystarczająco dobrą siostrą dla ciebie…o ile w ogóle można to tak nazwać, ale chce, żebyś wiedział, że będę się starać to zmienić, bo chce mój brat wiedział, że może na mnie liczyć…
-Mary.-Chłopak zaczął mówić akurat w momencie, w którym łzy ścisnęły mi gardło.-Nie płacz. Choć tutaj.-Poklepał skrawek szpitalnego łóżka i podniósł się do pozycji siedzącej. Gdy usiadłam na wskazanym przez niego miejscu objął mnie ramieniem tak, że mogłam się skulił opierając o niego, a drugą ręką głaskał mnie uspokajająco po głowie.-Jak mogłaś pomyśleć, że nie możesz nazywać się moją siostrą?
-Jakoś…-powiedziałam pociągając nosem.
-Wyciągnęłaś mnie z Dark Nebuli. Jaka inna siostra miałaby w sobie wystarczająco dużo siły, żeby to zrobić?
-Każda…Jestem do niczego.
-Jeśli ty jesteś do niczego to jak bardzo beznadziejny jestem ja? Dałem się tym zjebom złapać, …Jeśli chodzi o to cale pocieszanie i mówienie o uczuciach to jestem kompletnie zielony (ta bum tssss) w ogóle mówienie nigdy niebyło moją dobrą stroną jestem bardziej człowiekiem czynu przechodząc do sedna:, co ty na to, żeby, gdy tylko mnie stąd wypuszczą znaleźć Kakeru i zrobić mu taki rodzinny nalot i zobaczyć, w co tym razem się wpakował?
-Zasmarkałam ci piżamę.-Odparłam bardzo na temat.
-No i kto tu jest glutem?
-W dalszym ciągu ty.-Zaśmiałam się słabo.
-A spadaj na kaktus wodoroście.
-Chyba ty.

Ines

Lekarz zatrzymał mnie praktycznie w drzwiach.
-Czy mogłaby pani odpowiedzieć na kilka pytań odnośnie pani przyjaciółki?-Zapytał.
-Coś nie tak z Mary?-Spytałam, co było bardzo głupie, bo niby, jakim cudem mógłby pamiętać jej imię.
-Chodzi o tę poharataną dziewczynę, która przyjechała tu z panią.-Powiedział, a gdy pokiwałam głową na znak, że wiem, o kogo chodzi kontynuował- Nie wiem, w jaki sposób się tego wszystkiego nabawiła i widząc odznakę waszego przyjaciela dochodzę do wniosku, że nie chce tego wiedzieć. Mniejsza z tym.-Mówił chaotycznie wyraźnie czymś zdenerwowany.-Chcę wiedzieć czy ostatnio zdarzały się jej częste i długotrwałe utraty przytomności.
-Nie. Raczej nie.-Odparłam po chwili zastanowienia.- Kilka godzin temu faktycznie zemdlała, ale poza tym. Wszystko w normie. Chociaż często zdarzało jej się zasnąć w ciągu dnia.
-Acha rozumiem.
-Coś z nią nie tak?-Spytałam.
-Pani przyjaciółka ma skrajnie wyniszczony organizm. Można powiedzieć, że funkcjonuje tylko z przyzwyczajenia. Bardzo dobrze się stało, że tu do nas trafiła w przeciwnym wypadku mogłoby dojść do nieodwracalnych uszkodzeń. Jednak myślę, że odpowiednia kuracja i solidny wypoczynek powinien całkowicie ją wyleczyć.
-Dziękuję za wiadomość. Gdzie ją znajdę?
-Na oddziale intensywnej terapii...
-Na oddziale intensywnej terapii!? Czemu...
-Spokojnie. Odwiedza swojego podopiecznego.- No ładnie musiała im nakłamać.
Idąc za wskazówkami lekarza udało mi się odnaleźć salę, w której leżał Ryuga. Chłopak w dalszym ciągu był nieprzytomny. Pod brudno żółtą lśniącą od potu skórą widać było ciemne żyły i zarysy kości. Jego prawa ręka owinięta była grubym białym bandażem, a w dłoń wbity miał wenflon. Cienkie kabelki podczepione do jego klatki piersiowej i monitorowały akcję serca transportując odczyt do pikającej maszyny.
-Kiedyś była złota.-Powiedziała Kelly jakby do siebie.
Spojrzałam na nią. Od pasa w górę cała pokryta była opatrunkami wystającymi z pod szarej bokserki. Jej podkrążone oczy, którymi wpatrywała się w Ryuge pozbawione były tego charakterystycznego błysku, który nie opuszczał jej odkąd tylko ją poznałam. Z pomiędzy jej palcy, co chwilę wyłaniał się papierowy żółw tylko po to by upaść na podłogę obok innych sobie podobnych.
-Była złota?-Spytałam.
-Jego skóra.-Odparła chrapliwym głosem- Miał taką ładną złotą karnacje, a teraz jest taki chorobliwie żółty.
-Ale chyba najważniejsze, że żyję prawda?
-Tak. Najważniejsze, że żyje.-W trakcie naszej krótkiej wymiany zdań na ziemie spadły już dwa żółwie, a trzeci, który widać wyjątkowo się jej spodobał wylądował na pofałdowanej pościeli obok papierowej łódki i całego stada mew.
-Idź do domu.-Poleciłam jej.
- Nie chce, żeby był sam, gdy się obudzi.-Odparła.
-Lekarz powiedział, że masz odpoczywać.
-Przecież tylko siedzę.-Powiedziała wzruszając ramionami.
-Musisz zacząć o siebie dbać. Jesteś bardzo osłabiona. Ile tak zwykle sypiasz w ciągu doby?
-Cztery godziny?-Kolejne papierowe zwierzątko wylądowało na podłodze.
-Od dzisiaj śpisz, co najmniej sześć, masz się zdrowo odżywiać i…w ogóle.
-Przesadzasz. Jakoś żyje.
-Żyjesz z przyzwyczajenia.-Odparłam z kamienna twarzą.
-Przyzwyczajenia powinno się pielęgnować.
-Jak chcesz…zaraz zacznie się cisza nocna. Każą ci wyjść.
-Jak chcą to niech przyjdą…Ja się stąd nie ruszam.
Wzruszyłam ramionami i się z nią pożegnałam. Opuściłam szpital w towarzystwie innych odwiedzających. Niczym pochód zombie kierowaliśmy się w stronę drzwi powłóczący nogami. Kiedy znalazłam się przed szpitalem dotarło do mnie, że nie mam pieniędzy na pociąg, a z Tokio do domu jest kawałek drogi.
-Podwiesić cię?-Zapytał Tsubasa stajać obok mnie.-Całkiem przypadkiem jadę w tym samym kierunku.
-Skąd możesz mieć te pewność?
-Dzisiejszej nocy objadę pół Japonii, więc to dosyć prawdopodobne.
-Jak tam chcesz.

Hikaru

Obudziłam się. Wokół mnie było ciemno jednak nie tak jak przedtem. Przez okno do pokoju wdzierało się żółtawe światło ulicznych lamp. Leżałam na jakimś łóżku po obu jego stronach znajdowało się coś w rodzaju poręczy. Przenieśli mnie do jakiejś nowej celi? Usiadłam na brzegu łóżka i podciągnęłam nogi pod siebie.
Ostatnie, co pamiętam to…Ryuga chyba do niego strzeliłam.
Spojrzała na swoją dłoń zaciskałam ją na Aquario. Uśmiechnęłam się do połyskującego bey’a.
W tym momencie do pokoju wszedł ubrany w kitel mężczyzna w towarzystwie dwóch uzbrojonych w notesy kobiet. Streścili mi to gdzie jestem i jak się tu znalazłam. Zadali mi kilka pytań odnośnie mojego samopoczucia kazali łyknąć jakieś proszki. Kiedy już mieli wychodzić zatrzymałam ich i zapytałam:
-W, jakim stanie jest ten jasnowłosy chłopak, z którym przyjechałam…ten z czerwoną plamą na włosach?-Popatrzyli na siebie wyraźnie się wahając, po czym jedna z pielęgniarek niewytrzymała i powiedziała:
-Jest nieprzytomny, ale jego stan jest stabilny…Jesteśmy naprawdę dobrej myśli.-Powiedziała to uspokajającym tonem.
Pokiwałam głową na znak, że rozumiem i z powrotem się położyłam.
To przeze mnie Ryuga jest w tak złym stanie? Czy to przez te ataki, które miał jeszcze jak byliśmy w Dark Nebuli?
Oby gorączka mu już przeszła. To cud ze jeszcze żyje.
Właśnie ‘’żyje’’.
Smoczy Cesarz żyje.
Ten sam Cesarz, przez którego męczyły mnie koszmary.
Ten sam, który przedstawił się, jako Tom.
Ten sam, który nasłał na mnie Drago.
Ten sam kory pomógł mi odzyskać głos.
Ten sam, który sprawił, ze przestałam grać.
Ten sam, któremu podawałam wodę.
Ten sam, który śmiał się widząc moją przegraną.
Ten sam, który głaskał mnie po głowie, gdy płakałam.
Ten sam, który rozmawiał zemną, gdy otaczała mnie przygnębiająca cisza i ciemność.
Ten sam, który mówił, że go nienawidzę.
Ten sam, który nazwał się potworem.
Ten sam, który mnie za to wszystko przeprosił.
Ten sam, do którego…strzeliłam.
Dlaczego zrobił to wszystko? Dlaczego ja zrobiłam to wszystko?
Nie mam pojęcia. Ciekawe czy on to wie.
Powinnam go odwiedzić?
Jeśli w ogóle to lepiej zanim się obudzi. Nie wiem czy chce, żeby mnie widział.
Wcisnęłam czerwony przycisk z boku łóżka przywołując tym samym pielęgniarkę. Na całe moje szczęście przyszła ta, która wtedy nie dotrzymała tajemnicy lekarskiej może i tym razem mi pomorze.
-Niech pani mnie zaprowadzi do tego chłopaka, albo przynajmniej wskaże mi drogę do niego…proszę.-Kobieta przestąpiła z nogi na nogę i rozglądać się nerwowo, po czym powiedziała.
-Dobra. Zawiozę cię tam, ale nikomu ani słowa.-Wyszła na chwile i gdy już miałam stwierdzić, że to najgłupszy pomysł, na jaki w dałam w ciągu swojego życia wróciła prowadząc szpitalny wózek- Ech. Dlaczego jestem, aż tak niepoprawną romantyczką?-Mówiła, gdy mijałyśmy kolejne sale.
Romantyczką? Ale przecież ja i on nigdy nic…
Moim oczom u kazała się sala, w której leżał Ryuga. Przez przeszklone ściany widziałam jak spokojnie śpi. Rysy twarzy wygładziły mu się i już nie przypominał tego psychopaty, przeciwko któremu walczyłam na mistrzostwach. Odważyłabym się powiedzieć, że był całkiem przystojny. I wtedy ją zobaczyłam. Siedziała obok jego łóżka nawet na chwile nie spuszczając z niego wzroku.
To musi być Kelly. Ta dziewczyna, z którą mnie wtedy pomylił.
-Wracajmy.-Powiedziałam.
-Ale…
-Już. Źle się czuje. Chce z powrotem się położyć.
-Dobrze.-Pielęgniarka dotąd cała w skowronkach stała się nagle jakaś przygaszona, ale jakoś nie miałam ochoty się teraz tym przejmować.
Wróciłam do swojego pokoju położyłam się na łóżku i zwinęłam w kłębek pod kołdrą.
-Wiesz, co Aquario?-Powiedziałam zaciskając palce na bey’u- Chyba już wystarczająco długą przerwę sobie zrobiliśmy.  Jak nas stąd wypuszczą wznawiamy trening.
Przynajmniej tyle dobrego z tego wynikło.-Pomyślałam przełykając rosnącą w moim gardle gule.

Kelly

Pik pik pik
Wszystko jest w porządku.-Oczy same mi się zamykały.
Pik pik pik
Dopóki słyszysz ten dźwięk możesz być pewna, że jego serce bije.
Pik pik pik
Wszystko jest w porządku.-Głowa ciążyła mi tak jakby ktoś wypełnił ją ołowiem.
Pik pik pik
Więc dlaczego miałabyś nie uciąć sobie małej drzemki?
Pik pik pik
Tylko na chwilę oprzesz głowę i odpoczniesz.
Pik pik pik
W końcu, co może się stać?-Oparłam głowę na brzegu łózka, a niedokończony żółw upadł na podłogę.
PIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIKKKKKKKKKKKKKKKKKKKKKKKKKKKKKKKKKKK
-Co się dzieje!? Proszę tylko nie to! Ryuga żyj. Żyj! Nie umieraj! Nie zostawiaj mnie!-Krzyczałam jednocześnie próbując podnieść się z ziemi, na której niespodziewanie się znalazłam.
-Przepraszam. Nie chciałem cię budzić.-Powiedział uspokajająco Ryuga odpinając od siebie kolejne kabelki.
-Ryuga ty…-wykrztusiłam.
-Hym?-Spytał krzywiąc się jak to miał w zwyczaju.
-Ja…ja..ja. Ty idioto!-Krzyknęłam rzucając mu się na szyje.-Jak mogłeś mnie tak nastraszyć!? Wiesz jak ja się martwiłam!? Nigdy więcej nie waż się tak robić! Nigdy! Jak chociaż o tym pomyślisz to cię znajdę i zabije! Słyszysz!?  Zabije cię! Jesteś skończonym kretem i idiotom i debilem i deklem i bucem i kretynem i i i i I CIE NIENAWIDZĘ!!!-Krzyczałam z twarzą wciśniętą w poduszkę jednocześnie ściskając Ryuge z całych sił tak jakbym się bała, że ktoś mi go zaraz odbierze.
-Jestem kretynem dwa razy?-Zapytał.
-Nie.-Burknęłam w dalszym ciągu trzymając twarz w poduszce.-Jesteś kretynem do kwadratu.-Zaśmiał się.
-Jak chcesz, a teraz mi się pokaż.- Odsunął mnie od siebie i zaczął mi się uważnie przyglądać.-Wiesz-powiedział w końcu.-Już prawie zapomniałem jak wyglądasz w rozpuszczonych włosach.-Założył mi jeden z kosmyków za ucho.-Dlaczego je wiążesz? W rozpuszczonych jest ci ślicznie.
-…Głupi jesteś.-Mruknęłam, a wtedy do pokoju wpadł cały zastęp pielęgniarek i lekarzy.
W pierwszym odruchu chciałam ich wszystkich wystrzelać, ale po chwili dotarło do mnie, że oni tylko chcą nam pomóc.
Zbadali Ryuge, podali mu jakieś leki, na powrót poprzyczepiali mu te kabelki, które od siebie odczepił i kategorycznie zabronili mu ruszać się z łóżka.
Kiedy wreszcie zostawili nas samych odetchnęłam głębiej i powiedziałam:
-Mam coś dla ciebie.-Spod krzesełka, na którym spędziłam ostatnie godziny wyciągnęłam mój plecak, a z niego z kolei wyciągnęłam beżowo szare zawiniątko.-Proszę.
Ryuga spojrzał podejrzliwie na zawiniątko, a potem zaczął rwać papier.
-To tak na twój powrót do gry.-Mówiłam, kiedy oglądał po kolei białą pelerynę, koronę i to jego gigantyczne pudełko na Drago połączone z kuczerem.
-Dzięki Kell jesteś wielka. Tylko w dalszym ciągu czegoś brakuje.
-A tak.-Z szafki nocnej zgarnęłam do szczętu przepalony z jednej strony pojemnik i podałam go Ryudze, który w tym czasie zdążył już założyć swoje ulubione akcesoria teraz tyko zrobił miejsce dla L-Drago i go tam zamknął.
-Nareszcie wszystko jest na swoim miejscu.-Westchnął.
-Jesteśmy w szpitalu.-Zauważyłam.-Powinniśmy być na jakieś słonecznej plaży ewentualnie na arenie.
-Jak tylko pozwolą nam wyjść zabiorę cię na jakąś wyspę w Indonezji. Zadowolona?
-Bardzo, a teraz przesuń się pani kapitan powiedziała, że muszę dużo spać, bo inaczej umrę.-Powiedziałam kładąc się na łóżku obok Ryugi.
-Pani kapitan?-Zdziwił się.
-Później ci wszystko wyjaśnię, a teraz Gravity Destroyer.
-Wszystko już się boje.-Spojrzałam na niego ‘’obrażona’’.-Oj już dobra Gravity Destroyer.

Tydzień później

Wybrać czekoladę słodką, bardzo słodką, czy słodką w cholerę?-Zastanawiałam się stojąc przed automatem. Można spokojnie powiedzieć, że przez ostatni tydzień mieszkałam w szpitalu. Ryuga po około trzech dniach został przeniesiony z oddziału intensywnej terapii na zwykłą po urazówkę, dzięki czemu mogłam często rozmawiać z Mary. Dzięki czemu dowiedziałam się, że nie tylko ja uważam, że tej suce Maizono trzeba ukręcić łeb, a Amaimon jest słodki.
Jednak mieszkanie na tym oddziale wiązało się też z tym, że często widywałam Kyoye. Tak jak na przykład teraz.
-Jak tam ręka?-Zagadnęłam podchodząc do chłopaka, który od jakiś dwóch dni nie musi używać kul, żeby iść do ubikacji.
-Mógłbym zapytać cię o to samo.-Odparł.
-Dziesięć szwów, ale bywało gorzej.-Powiedziałam ściskając trochę mocniej kubek.
-Nerwy nie są uszkodzone...Kiedy go wypisują?-Zapytał.
-Jeszcze z tydzień....A ty?
-Jutro wychodzę.
-Zazdroszczę...-Nasza rozmowa była tak strasznie sztuczna i wymuszona, że aż bolało.
-Na całe szczęście wychodzę. Za każdym razem jak przychodzi lekarz, żeby sprawdzić czy żyje mam ochotę do niego strzelić.
-Znam to. Ja mam wrażenie, że każdy lekarz i każda pielęgniarka to seryjny morderca nasłany przez Doji'ego.
Nie odzywaliśmy się dłuższą chwilę, a gdy wreszcie znalazłam odpowiednie słowa by zacząć mój monolog Kyoya wszedł mi w słowo.
-Ja...
-Bo...Ty pierwsza.
-Nie ty.-Broniłam się.
-Kobiety mają pierwszeństwo.-Dżentelmen się znalazł.
-Dobra...Ja jestem ci wdzięczna za to, że mi pomogłeś. Nie bezpośrednio mi, ale zważywszy, że to nie miało nic wspólnego z Gingą, a mimo to brałeś w tym udział i w dodatku solidnie przez to oberwałeś mogłeś nawet przez to nie móc więcej grać...
-Dobra. Dotarło.-Oburzyłam się, bo przerwał mi mój monolog.-Nie masz, za co dziękować. Jesteśmy kwita.-Spojrzałam na niego jak na wariata.- Mniejsza. Teraz się zamknij i słuchaj.-Nie podnosił głosu, ale mówił bardzo stanowczo.-Benkei bez względu na to, co o nim myślisz jest równym gościem. Był pierwszym bleyderem, jaki wyłamał się z gangu po to by pomóc Kencie i innym dzieciakom z twojego miasta w treningach. Poza tym Łowcy Twarzy już od dawna nie istnieją, bo ich rozwiązałem. Jeśli dalej nienawidzisz swojego brata to trudno twoja sprawa, ale jemu z niewiadomych przyczyn na tobie w cholerę zależy.-Odsząkną- Powiedziałem, co miałem...Cześć.-Odwrócił się i poszedł do swojego pokoju.
-Cześć.-Odparłam i dopiłam czekoladę. Była obrzydliwie zimna.
***
Mary

-Cześć mamo... Nieeee. Wszystko w porządku....Tak jestem pewna....Czy musi się coś dziać, żeby do ciebie zadzwonić? No...no...no. Kyoya mnie dowiedził. No może wpadniemy
***
Kelly

Następnego dnia na szpitalnym korytarzu pojawił się nie, kto inny jak Benkei. Gdy tylko go zobaczyłam krew się we mnie zagotowała.
-Kyoya po ciebie zadzwonił?-Spytałam oskarżycielsko.
-Powiedział, że cię tu znajdę.-Odparł.
-Wierzysz we wszystko, co powie?-Warknęłam zaplatając ręce na piersiach.
-Kyoya nie jest kłamcą. Powie prawdę nawet, jeśli to zaboli.-Mówił z kamienną miną.
-A, co jeśli Kyoya powiedział, że jesteś nic nie wartym śmieciem i powinnam trzymać się od ciebie z daleka?-Chłopak nic nie odpowiedział tylko patrzył na mnie zszokowany.-Tak myślałam...-Podeszłam bliżej i wymierzyłam mu niezbyt bolesny cios w bok- Nie maż się. Nic takiego nie powiedział. Za to Kenta dużo mówił, o tobie, o Łowcach Twarzy, o treningu, jaki mu zafundowałeś...
-Przepraszam...Nie wiedziałam, że zabrali ci Białą...-Zaczął się rozklejać.
-Było minęło..., Ale obiecaj mi, że już nigdy nie wpakujesz się w takie bagno.
-Obiecuje.-Łzy spływały po jego policzkach całą kaskadą.
-Na mały palec?-Wyciągnęłam przed siebie rękę z wystawionym najmniejszym palcem.
-Na mały palec.- Na twarzy Benkeia walczyły emocje ostateczne wygrała przyozdobiona rzęsistymi łzami ulga.-Keeeeeeeelllllllly!-Chłopak złapał mnie i mocno przytulił.-Już nigdy nigdy nigdy nie pozwolę cię nikomu skrzywdzić! Nigdy!
-Wiem.-Mówiąc to ścisnęłam mojego brata tak mocno, że aż stęknął z bólu. (No, co? Takie tulenie, aż do bólu jest u nas rodzinne.)
Nie udowodniłam światu, że jestem lepsza od Kyoy. Nie rozbiłam gangu pająków. Prawie straciłam najlepszego przyjaciela. Gliny już wiedzą, że to ja sprawiałam im tyle problemów...Więc czemu się tak cieszę jak głupia?

Koniec...




Rozdział 80 za nami. Tak samo jak 79 wcześniejszych. Ta historia zajęła mi 207 stron zapinanych od góry do doły czcionką Calibri w rozmiarze 11 i zawierała dokładnie 102252 wyrazy. Pisałam ja przez dokładnie 20 miesięcy i 12 dni. Bardzo miło wspominam ten czas prawdopodobnie gdyby nie Bloguś i wy oszalałabym. W trakcie mojej pisaniny pojawiło się wiele wątków których na początku nie miało być jak również nie pojawiły się te które sobie zaplanowałam. Jestem wdzięczna, że wytrzymaliście zemną cały ten czas, aktywnie komentując bądź nie. To chyba wszystko co chciałam wam powiedzieć.
No to ja sie z wami żegnam.
Do następnego...sorka nie aktualne.
Cześć
Hania





Żartuje! Tak łatwo się mnie nie pozbędziecie. Faktycznie to jest już koniec, ALE pierwszego sezonu. Planuje pisać kolejny, ale, żeby to zrobić potrzebuje chwili przerwy w trakcie której będę wstawiać na bloga opowiadania poboczne, albo jakieś One shoty. Doskonale pamiętam o wszystkich złożonych przeze mnie obietnicach i zamierzam ich dotrzymać więc nie martwcie się cokolwiek wam obiecałam ja to prędzej czy później załatwię.
No to teraz na serio.
Ja się z wami żegnam, ale nie na dobre. :)
Do następnego posta.
Wasza (mam nadzieje) ulubiona posiadająca tendencje do strojenia sobie z was głupich żartów. Hania.

Dedykacja dla Oleczki nowej w świecie blogerek. ^^  Mam nadzieje, że gorąco ją przyjmiecie. 

L.B.A

Ten kto siedzi już na tym blogu dłuższy czas wie, że byłam już nominowana do tej nagrody. Z jednej strony się ciesze z nominacji a z drugiej jestem trochę zawiedziona sobą ponieważ tak wiele moich czytelniczek uważa mój blog za początkujący. :(

Przejdźmy do rzeczy:

Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz je o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."- kochacie utrudniać mi zadanie prawda. Wiem, że tak. Wszyscy kochają.

Zostałam nominowana przez:

Ashara "Ashars" Tamaro

Vanesse

BIAŁY KRUK

Dark_Angel

Kendall Z

Ja: Pięć zestawów pytań...
Ryuga: Obyś tylko nie zaczęła rozkminać swojego życia bo się załamiesz.
Ja: Gdyby nie ja...
Ryuga: Wiem


Ashara "Ashars" Tamaro

1. Lubisz żelki?
Tak.
2. Gdy byś została Bilarderem to co byś kupiła?
Wyspę z willą która posiada baterie słoneczne (żebym nie musiała płacić rachunków) ogromny basen, plazmę, bibliotekę i ogród. Jak już będę miała wyspę i dom to zabiorę moją BFF do Japonii na Colpasty oczywiście w najbardziej  dopracowanych strojach psychicznych morderców.
3. Twój autorytet wśród blogerów?
Tak mam.
4. Jak zabijasz nudę?
Zwykle ogłuszenie klawiaturą i zadźganie ołówkiem wystarcza.
5. Ulubiona piosenka?
To będzie chyba ''Wehikuł czasu'' Dżemu
6. Ulubiony film?
''Dlaczego nie'' i filmu uniwersum Marvela. Tak uwielbiam oglądać filmy z super bohaterami.
7. Ulubiony przedmiot w szkolę?
Odwołany.
8. Czego nie znosisz w ludziach?
...Ludzi.
9. Lubisz pianki?
Nie.
10. Optymistka, pesymistka czy pół na pół?
Optymistyczna realistka.
11. J.polski czy matematyka?
Chyba o zgrozo matematyka.

Vanessa

1) Ulubiona książka
"Wierni wrogowie" Olgi Gromyko  gorąco polecam.
2) Ulubiona potrawa/deser?
Tosty z serem.
3) W czym jesteś dobra w czym nie?
Jestem nie wiem w czym jestem dobra. Wiem za to w czym jestem zła. Nie umiem gotować i zgaszać światła z wyskoku i jestem dyslektykiem. Nienawidzę wszystkich swoich słabości i jeśli ktokolwiek je wypomina.
4) Co robisz jak nie piszesz?
Myśle, czytam, słucham piosenek, oglądam filmy.
Ryuga: Uczysz się.
Ja; Tak jasne.
5) Ulubiony cytat z którym się utożsamiasz?
Yyyyyyyyyyy
Ryuga: Koniec cytatu.
Ja;*morduje wzrokiem* Nie mam cytatu z który bym się utożsamiała. :(
6) Co motywuje cię do działania?
Ostatnia chwila.
7) Zmieniłabyś swoje imię? Jeśli tak to na jakie?
Nie.
8) Jakie miasta/kraje chciałabyś zwiedzić?
Wszystkie.
9) Jakie zalety z prowadzenia bloga odczuwasz?
Kontakt z ludźmi, mnóstwo pozytywnej energii, ćwiczę też moja ortografie,
10) Masz zwierzaka? Jeśli tak to jakiego a jeśli nie to czy chciałabyś mieć?
Mam dwa koty. Kicie i Betty.
11) [i standardowe pytanie] Czemu zaczęłaś pisać bloga?
Musze to znowu powtarzać?
Ryuga: Nie.
Tsubasa; Tak.
Ryuga: Zabił cie ktoś kiedyś?
Tsubasa;...
Ryuga: No właśnie.
Ja:  No więc. Każdy wie jak skończył się trzeci sezon Beyblade. Moją najlepsza przyjaciółkę bardzo to przybiło, A w kwestii przyjaciół Kelly jest moja dokładną kopią. jeśli mi na kimś zależy zrobię dla tego kogoś wszystko i jeszcze więcej. Więc gdy widziałam jak siedziała smutna na podłodze w moim pokoju z laptopem na kolanach i oglądała walkę tego tego tego AAAAAAAAAAAAAAA!!!!!! NIENAWIDZĘ GO! 
Tsubasa: Spokojnie. Już po wszystkim.
Ja: Jestem bardzo spokojna. Więc gdy gdy to zobaczyłam postanowiłam go wskrzesić. No i tak narodziła się Kelly, Mary, Ines i Bloguś.

BIAŁY KRUK


1) 10 top zespołów/wykonawców?
Nie potrafię ułożyć takiej listy.
2) 5 top filmów?
Nie potrafię ułożyć takiej listy.
3) Ulubiona książka?
"Wierni wrogowie" Olgi Gromyko  gorąco polecam.
4) Co chcesz zmienić?
Świat.
5) Czy masz jakieś przyzwyczajenie. Jeśli tak to jakie?
Przez ostatnie 1,5 roku codziennie piłam sok marchewkowy...Teraz jestem żółta wiec muszę go odstawić. Poza tym raz na tydzień bazgrole głupoty wrzucam je do internetu i patrze jakie wywierają one na was emocje. 
6) Czy nie wydaje ci się, że zbyt szybko wszystko się zmienia?
Świat sie zmienia, moje otoczenie się zmienia, natura się zmienia, prawie wszystko sie zmienia, ale nie uważam, żeby to działo sie to za szybko. Może dlatego, że mam takie swoje stałe nie zmienne rzeczy takie jak na przykład ulubione książki których fabułę dobrze znam i nie zaskoczy mnie już ona nigdy więcej bo znam ją na wylot. Kochana niezmienna rzecz pomagająca znaleźć jakiś punkt odniesienia w pędzącym na łeb na szyje świecie. 
7) 5 ulubionych cytatów?
Coście się ta uparły na te cytaty? Nie mam cytatów mam takie sentencje które czasem lubię czytać ale to nie są cytaty a jeśli nawet to nie wiem z kogo.
8) Ulubiony słodycz?
Czekolada, A tak oprócz to truskawkowe chrupki Flipsy jadłam je tonami jak byłam mała. ^^ 
9) Ulubiona postać z książki, anime, filmu?
Yyyyyyyyyyyyyy potrafię wybrać postać którą najbardziej lubię z jednej serii, drużyny, mam ulubiona postać uniwersum Marvela, mam ulubioną postać z Beyblade, mam ulubioną postać z Kuroko no Basket, mam ulubiona postać z każdej filmu i każdej animy jaką oglądałam, ale z tych wszystkich postaci nie wybiorę jednej. :( Pod groźbą zabicia wszystkich których kocham powiedziała by, że to Ryuga.
10) Bohater filmu/książki/anime z którym się utożsamiasz?
Jeden? Potrafię się utożsamić z każdym. Ponoć nie jestem empatyczna, co z definicji jest zdolnością do utożsamiania się z każdym i rozumienie jego poglądów i czynów ja to potrafię, ale nie wszystkie toleruje. 
11) Jaka piosenka cię opisuje?
Nie wiem. Nie potrafię się opisać. Dlatego, że po pierwsze wątpię w swój obiektywizm, a po drugie jedna piosenka minę nie o piszę, ale jak chcecie to możecie spróbować. 

Dark_Angel


1. Największe marzenie?
Pokój na świecie.
2. Chciałaś kiedyś rzucić wszystko i uciec gdzieś daleko?
Kiedy jestem w lesie i sama najlepiej wieczorem mam ochotę biec i biec i biec i biec dopóki nie zabraknie mi tchu, ale jeżeli pytasz o to czy chciałam rzucić w cholerę moje życie to nie. Możecie uznać mnie za wariatkę, ale mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że jestem szczęśliwa, naprawdę szczęśliwa, jak dziecko szczęśliwa. 
3. Ulubiona piosenka? :D
''Wehikuł czasu'' Dżemu
4. Cechy jakie najbardziej w sobie cenisz?
Upór, opanowanie, odwagę, pogodę ducha i serio myśleliście że to wszystko mam? Ma to w jakimś stopniu to oczywiste, ale zdarza mi sie odpuścić, drzeć jak głupia bo ktoś tam powiedział komuś tam że jest głupi,  
5. Jak wpadłaś na pomysł by stworzyć takie a nie inne  postacie?
Postacie z mojego bloga są tworzone na podstawie osób z mojego otoczenia, lub moich nastrojów np: Alex to ucieleśnienie mnie jako milutkiej niegroźnej dziewczynki idealnej przyjaciółki która może w każdej chwili zmienić się w wyrachowana sukę która na ciebie naklnie,  na wrzeszczy i zmiesza cie z błotem. 
Celest to ja i moje zapędy naukowe. Obiecuje wam kiedyś po świecie będą biegać moje śliczne zmutowane dzieci, a ja będę miała ogon skrzela, szpony, skrzydła, bielutki kitel i ochronne okulary. ^^
Mary i Ines to z kolei moje przyjaciółki którym bardzo często wiercę brzuch o to co by zrobiły w danej sytuacji.  
6. Ulubiony sport?
Koszykówka i pływanie. 
7. Pierwsze świadome anime?
Danganronpa
8. Jakich ludzi nie lubisz?
Żywych.
9.  Czy jest takie wydarzenie,które chętnie byś powtórzyła? Jeśli tak to jakie?
Jest takie nawet kilka, ale nie wiem czy chcę je ze szczegółami wyciągać. Powiem tyle, że pewnego po południa tej jesieni z moją BFF poszłam w pewne miejsce ściśle tajne łamane przez nie wiem. siedziałyśmy tam sobie we dwie jadłyśmy chipsy i orzechowe Marco, piłyśmy sok marchewkowy i gadałyśmy sobie tak porostu. Świeciło słońce, ptaki śpiewały tak to mogło by się powtórzyć. 
10.Co robisz gdy ci się nudzi?
Ja się nie nudzę. Nuda zabija. Jest złem. trzeba ją zniszczyć.
Kelly: ktoś mnie wołał?
Mary: Ty chciała byś być złem, a Kell
11.Wymarzony prezent na urodziny?
Pokój na świecie. 

Kendall Z


1. Ile masz lat ?
Kobiety się o wiek nie pyta.
2. Ulubione zwierzątko ?
Kocham koty.
3. Czemu piszesz blog ?
Jak wy odpowiedzi na pytanie Vanesssy
4. Kim chciałabyś być w przyszłości ?
Zostanę chemikiem, ale jakby się udało to chciała bym być pisarką. Tylko wiecie ktoś musiał  by chcieć mnie wydać i ktoś musiał by chcieć to czytać.  
5. Masz trzy życzenia. Jak będą one brzmiały ?
1 Na świecie ma panować szczęście, pokój i dostatek. Zero wojen konfliktów, głodu i chorób, ale ludzie dalej muszą istnieć.
Dwa pozostałe sobie zostawię na czarną godzinę jakbym coś przeoczyła w poprzednim.  
6. Ulubiony film ?
"Dlaczego nie" i filmu uniwersum Marvela. 
7. Nienawidzisz....?
To wbrew pozorom bardzo trudne pytanie. Ponieważ nie mam zielonego pojęcia których rzeczy nie znoszę których nie lubię których nie toleruje, a których nienawidzę.  Dlatego wymienię parę rzeczy, zjawisk, typów ludzi itp. którym radze się do mnie nie zbliżać: fałszywych ludzi, ludzi przez których płakał ktoś na kim mi zależy, koloru różowego, pestek w arbuzie, kiedy kończę świetną książkę, albo anime, kiedy nie mam pomysłów co dalej napisać, płakać, Rago, ludzi którzy zabija zwierzęta tylko po to by sobie urządzić sale śmierci,...
Kelly: Hania.
Hania: Co?
Kelly: Są jeszcze inne pytania.

Hania: A tak sory.
8. Czy mogłabyś oddać życie za najbliższą ci osobę ?
Myślę, że tak, ale nigdy nie możem być stuprocentowo pewni swojego zachowania w danej stuacji dopóki się w niej nie znajdziemy.
9. Ulubiony kolor ?
Czerwony. 
10. Kiedy ci się nudzi co robisz ?
Zabijam...nudę bo ona jest złem.
11. Czy byłabyś w stanie skoczyć z 12 metrów do wody ?
Jak w pytaniu nr. 8.

No to teraz wiecie o mnie trochę więcej niż pół godziny więcej.

Nie czytam wielu blogów, a te na które zaglądam mnie nominowały więc za nic nie uzbieram pełnej jedenastki góra trójkę.
Nominuje:
Oleczke http://leviandhissecondchance.blogspot.com/2016/03/prolog.html?m=1
Shadow Girl
Alissie
Wszystkie trzy prowadziły kiedyś blogi które teraz są albo wieszone albo usunięte więc w ramach kopa do działania każe im napisać posta z odpowiedziami na moje pytania.

1. Jak zaczęła się twoja przygoda z pisaniem?
2. Gdy byś miała się opisać tytułem piosenki jak on by brzmiał?
3. Lubisz czytać. Jeśli tak gatunek proszę.
4. Jakie słodycze lubisz najbardziej?
5. Gdzie byś chciała pojechać na wakacje marzeń?
6. Czy planujesz dalej pisać swojego bloga?
7. Jaki jest twój ulubiony film?
8. Gdy byś mogła spełnić jedno swoje życzenie to o co byś zrobiła?
9. Koniec świata za godzinę co robisz?
10. Psy czy koty?
11. Jaki jest twój ulubiony kolor?


czwartek, 10 marca 2016

Rozdział 79

Mary

-Dzięki Bogu żyje.-Powiedział Alex wstając odchodząc od nieruchomego ciała swojego brata.-Powinniśmy zadzwonić po pogotowie.
-Jestem pewny, że czekają już na dole.-Stwierdził Tsubasa.
-No, więc Alex.- Zaczęła. Ines przywołując Iskrę i chowając ja do pudełka przy pasku.  Mamy chwile spokoju wiec powiedź jak to z tobą jest i co możesz dla nas zrobić?...Albo nie ty powiesz to, co chce wiedzieć, a potem ja powiem ci, co masz zrobić. Zgoda?
-Tak.-Odparł chłopak, który wydawał się troszeczkę zdenerwowany.
W sumie, kto by nie był przed chwila zmasakrowałam mu brata.
-No, więc? O co chodzi z tymi całymi twoimi zmiennymi poglądami?-Spytała jasnowłosa opierając rękę na biodrze.
Alex spojrzał na mnie przepraszająco odetchnął głęboko i powiedział:
-Gdy miałem 11 lat stwierdzono u mnie „did”. Lekarze podawali mi różne psychotropy, ale to nic nie dawało, bo ich nie łykałem…
-Chwila.-Przerwała mu Kelly.-Co to jest did?
-Mam rozdwojenie jaźni inaczej osobowość wieloraka lub właśnie did.
-Dlaczego nie przyjmowałeś leków?-Spytała Ines sprowadzając Alex’a z powrotem na właściwy tor.
-Ponieważ nie chciałem, żeby one go zabiły.-Powiedział patrząc w ziemię.
-Go?-Dopytywała liderka.
-Alex’a. Tak ma na imię.-Wyjaśnił szybko-Przepraszam, że nie powiedziałem ci o tym od razu, ale on cię nie lubi i bałem się, że jak dowiesz, że mam ten cały did-otarł dłońmi spływające mu po policzkach łzy.- To nie będziesz chciała mnie już nigdy widzieć, a ja nie był bym wstanie tego znieść tak samo jak nie był bym wstanie go zabić, ale skoro już o nim wiesz to pewnie i tak nie chcesz mnie znać.-Musiał zdjąć okulary, żeby przetrzeć oczy, bo przez łzy nic nie widział.- Gdy poszedłem porozmawiać z Doji’m żeby to przerwał. Jego ludzie przyprowadzili związaną Angel i powiedzieli, że jeśli nie sprawie, że mnie znienawidzisz to ją zastrzelą. Ja sam nie mógłbym powiedzieć tego wszystkiego, a nie przeżyłbym gdyby z mojego powodu zabito człowieka, dlatego wtedy pozwoliłem mu przeciąć kontrole. Niewiedziałem, że będą chcieli was wysadzić w powietrze. Przysięgam!-Umilkł na chwilę próbując jakoś się ogarnąć.-No teraz wiecie już wszystko.-Powiedział zakładając z powrotem swoje szkła.
Jakbym dostała nożem prosto w serce. Część mojego najlepszego przyjaciela mnie szczerze nienawidzi. To, co tamtego dnia mi wygarnął było najszczerszą prawdą.
Podeszłam do niego i popatrzyłam w jego smutne ciemne oczy i powiedziałam;
-Nigdy więcej nawet nie waż się myśleć, że mogłabym cię nienawidzić.-Przytuliłam go delikatnie, na co odpowiedział tym samym.
Staliśmy tak dłuższą chwilę, ale pewna wymiana zdań nam przerwała.
-Kelly, co myślisz?-Spytała nasza pani kapitan.
Niebieskowłosa wyglądająca na dosyć zmęczoną życiem z mrużyła oczy i popatrzyła na naszą dwójkę.
-Nazwij mnie szaloną, ale mu wierzę.-Powiedziała w końcu.
-Okay uznajmy, że ci wierzymy.-Zaczęła Ines.-Wiesz gdzie jest Kyoya, Ryuga albo Eagle?-Otworzył budzie, żeby coś powiedzieć, ale dziewczyna mu na to nie pozwoliła.- Wiem, że wiesz. Masz nas tam zaprowadzić.
-Wiem gdzie jest Kyoya i Eagle, ale naprawdę nie mam pojęcia, co się dzieje z Ryugą- przyznał.
-W takim razie prowadź.-Zadecydowała liderka.-Acha i pilnuj swojego elterego nie chciałabym musieć do ciebie strzelać.
-Kurwa!-Krzyknęła Kelly szarpiąc pudełko na lewym ramieniu.
-Co jest?-Spytał Tsubasa.
-,”Co jest?"-Powtórzyła jadowitym tonem.-Raczej, kogo niema.-Powiedziała z naciskiem.
-Spokojnie przecież go tutaj nie zostawimy.-Powiedział.
-Niby, czemu!? W końcu jest martwy! Poza tym to potwór!-Wrzeszczała w dalszym ciągu szarpiąc pudełko.-Co szkodzi WBBA go tutaj zostawić!? Przecież martwy potwór jest lepszy od żywego!!!
-Kelly wiem, że jesteś sfrustrowana, ale wiem też, że nie powiedziałabyś czegoś takiego.-Mówił spokojnie, ale stanowczo-To nie są twoje słowa tylko Drago. Więc proszę opanuj się, bo on nigdy nie chciał dla ciebie dobrze.
Dziewczyna zacisnęła zęby i zwróciła się do nas, ale miałam wrażenie, że patrzyła głównie na mnie:
-Przepraszam. Chodźmy już. Nie wiadomo, co gdzie jest ta psychopatka w kitlu i co zamierza zrobić.
-Dobrze.-Ines na nowo przejęła kontrolę nad sytuacją.-Alex. Mógłbyś?
Chłopak wzdrygnął się słysząc swoje imię i gorliwie pokiwał głową.
Coś trzasło i z balkonu, na którym jeszcze chwilę temu obserwował nas Doji posypały się iskry.
-Chyba padł system pochłaniania energii.
-I dobrze.-Burknęłam.
Ruszyliśmy korytarzami. Przemieszczaliśmy się szybko niemal nie napotykając na swojej drodze oporu. Kiedy w końcu stanęliśmy przed odpowiednimi drzwiami wpadłam do środka razem z nimi.
Zdążyłam zarejestrować trzy rzeczy.
Celest krzyczącą coś o tym, że jeśli nie będzie jej to nie będzie niczyj, Kyoye krzyczącego z bólu i zakrwawiony skalpel w dłoniach kobiety. Nie zastanawiając się długo strzeliłam i rozkazałam Wolfowi wyć. Od teraz sterowałam strachem kobiety, która odważyła się podnieś rękę na mojego brata.


***
Kobiety zalazły się w ciemnym lesie. Do Brunetki natychmiast przypadły wilki chwytając w swoje masywne szczęki jej kończyny unieruchomiły ją zadając jej przy tym bolesne rany.
-Widzisz. Mogę zrobić z tobą, co tylko zechce.-Mówiła Mary chodząc wokół swojej ofiary.-Jak mogłaś do tego w ogóle dopuścić? Przecież twoje maszyny powinny nas powstrzymać. Zawiodłaś wszystkich. Wszystko, nad czym pracowałaś legło w druzach, bo nie podołałaś zadaniu. Tak samo jak w WBBA wszystko spierdoliłaś i to, dla kogo? Dla Doji'ego. Faceta, dla którego jesteś tylko nic nie wartą marionetką. Pionkiem w jego grze.
-Nie! To nieprawda! On mnie kocha!-Krzyknęła kobieta wyszarpując prawą rękę z paszczy bestii, co poskutkowało rozszarpaniem jej żył. Krew trysnęła z rany i natychmiast zaczęła wsiąkać w ziemię. Do brunetki przybiegły kolejne wilki, które dodatkowo gryzły jej ciało.
-Przecież dobrze wiesz, że to prawda. Niby, po co potrzebna mu była Betty?-Mary wyciągała na światło dzienne wszystkie lęki i wątpliwości Celest.- Zabawiał się z nią tuż pod twoim nosem, a ty nic nie mogłaś zrobić.-Szatynka przechadzała się pomiędzy bestiami od czasu do czasu nadeptując na ciało swojej ofiary nie chcąc by monotonia przedwcześnie odebrała jej przytomność.-Wiesz, czemu robię to wszystko?-Spytała szeptem opierając obutą w ciężki glan stopę na klatce piersiowej Celest i pochylając się nad nią-Bynajmniej nie przez to, że porwałaś tych wszystkich ludzi, nie, dlatego, że starałaś się mnie zabić, nie, dlatego, że kazałaś Alex'owi powiedzieć to wszystko. Jakoś bym to wszystko przeżyła. Niszczę cię, dlatego, że podniosłaś rękę na mojego brata. Właśnie, dlatego każdej nocy, aż do twojej usranej śmierci będę cię nawiedzać i zmieniać każdy sen w koszmar, a każdy koszmar w najstraszniejsze piekło.-Dziewczyna wybuchła głośnym niekontrolowanym obłąkańczym śmiechem, po czym jej ciało zaczęły wykręcać niekontrolowane spazmy, które odepchnęły ją od jej ofiary.
Dziewczyna padła na kolana i zaczęła palcami ryć ziemie, gdy jej ciało stopniowo się zmieniało.
Widząc to wilki podkuliły ogony i umknęły do lasu, w którym rozpłynęły się niczym cienie.
Oswobodzona Celest sparaliżowana perz wszechogarniający ją strach wpatrywała się jak twarz oprawcy zmieniła się w długi uzbrojony w szereg ostrych jak brzytwa kłów, jak jego ciało, które zadawało się być rozrywane przez prężące się pod skórą mięśnie i przesuwające się kości porasta gęstym futrem, a niebieskie oczy błyszczą dziko.
To już nie była ta sama dziewczyna, która kilkanaście dni temu narzekała na to, że za dużo je.
To nie była ta sama dziewczyna, która płakała słysząc jak jej przyjaciel na nią bluzga.
To była prawdziwa bestia, która zawyła głośno i donośnie oznajmiając wszystkim w, kół, że nareszcie jest sobą.
W tym właśnie momencie adrenalina wstąpiła w żyły kobiety, która mimo rozległych ran rozpoczęła rozpaczliwą ucieczkę przez niekończący się las jej najgorszych koszmarów.
Ogromne czarne monstrum podążało za swoją ofiarą, która próbując przednim uciec wpadała na drzewa potykała się o wystające korzenie, ale nieprzerwanie biegła zaślepiona panicznym strachem, który opanował jej genialny niegdyś umysł.
Wilk nie spieszył się by ja dopaść. Bawił się nią. Pojawiał się z lewej wył przeraźliwie po tylko po to by rozpłynąć się w ciemność i pojawić po drugiej stronie.
W pewnym momencie Celest wybiegła na sporą polane, która stała się miejscem jej największych cierpień. Bestia była tuż za nią i widząc gdzie się znalazły uznała, że to najlepsze miejsce by dokonać swojej zemsty. Skoczyła na kobietę i zaczęła szarpać jej ciałem na wszystkie strony. Zatapiała zęby głęboko do samych kości i dalej. Ból, jaki tym sprawiał był tak przeogromny, że można by go porównać tylko piekielnych męczarni.


 ***
Kelly

-Tsubasa ratuj!- Zdążyła krzyknąć ta psychopatka zanim dopadł ją atak Wolf ‘a.
Tak Tsu już biegnie ci na pomoc.-Mimowolnie spojrzałam na mojego znajomego z D.N. Właśnie rozmawiając z Kyoyą próbował go odczepić od wielkiego metalowego łóżka.
Poharatane ramie znowu dało o sobie znać palnąć żywym ogniem. Pierdolony Drago. Jeszcze chwila i wypali mi dziurę w tej ręce. Otori się pomylił była bym w stanie powiedzieć to wszystko bez pomocy tej przerośniętej jaszczurki.
Usłyszałam syk (Dziwne, że przebił się przez wrzaski Celest), potem ściana otworzyła się w jednym miejscu wypuszczając chmurę dymu i z jej środka wyszedł Tsubasa.
Otworzyłam szeroko oczy ze zdumienia. Co innego widzieć jednego mechanicznego Ryuge, a co innego dwóch identycznych jak dwie krople wody Tsubasów (nie wiem jak to się odmienia...Tsubas?). Chłopak osłonił się od rażącego światła lamp, po czym z zafascynowaniem zaczął oglądać swoją dłoń zupełnie jakby widział ją pierwszy raz w życiu.
-Eagle.-Powiedział prawdziwy Tsubasa z nutą niepewności w głosie. Numer 2 spojrzał na niego wystraszony zaistniałą sytuacją. W końcu nie codziennie twoje skrzydła zamieniają się w jakieś dziwne pozbawione piór kończyny.- Zaopiekuj się Hikaru.-Rozkazał wskazując niebieskowłosą dziewczynę tymczasowo leżącą na ziemi z braku ludzi w stanie ją ciągle trzymać (ja jej nie dotknę, bo zabiję).
Eartch Eagle pokiwał głową zachwycony, że może to zrobić i wziął tą głupią laleczkę WBBA na ręce. Widać tylko Drago miał ochotę się znowu zbuntować. Nota bene zdając sobie sprawę z tego, co się dzieje wściekł się parząc mi ramię jeszcze bardziej niż kiedykolwiek przedtem.
Nagle Mary wybuchła głośnym i zdecydowanie nie jej śmiechem.
O kurwa.-Pomyślałam.-Stało się.
-Mary, co się dzieje?-Spytała Ines drżącymi głosem. Ona też zauważyła, że coś jest nie tak.
-Ona się zatraca!-Krzyknęłam podbiegając do łóżka, na którym leżał Kyoya.-Jeżeli chcesz mieć jeszcze siostrę to coś zrób!-Wrzasnęłam mu prosto w twarz.
-Ona już dawno nie jest człowiekiem.-Powiedział Alex, po czym sam zaczął na siebie krzyczeć.-Nie mów tak! Musimy jej pomóc! Zrozum ona jest potworem i właśnie teraz to najlepiej widać.
Przestałam słuchać kłótni Alex'a z samym sobą i zwróciłam się do przytomnych w tym pomieszczeniu.
-Jeśli zaraz jej nie wyrwiemy z tego to całkiem się w tym zatraci i już nigdy nie wróci do siebie. Potrzebujemy wstrząsu, który się do niej jakoś przebije. Na nich nie możemy liczyć mnie nie znosi, więc zostaliście wy. Wymyślcie coś szybko albo ją stracimy na zawsze.
Przez dłuższą chwilę wszyscy milczeli myśląc gorączkowo poza Alex'em, który chyba płakał nie wiem nie obchodzi mnie to.
W końcu Yoyo podniósł się z łóżka, po czym upadł na Mary, dzięki czemu jakoś stał na nogach i krzyknął:
-Mary wiem, że ci tego nigdy nie powiedziałem, ale cię kocham! Jesteś moją starszą siostrą, więc się obudź i mną zajmij!
Mary otrząsnęła się i widząc Kyoye, który opierając się o nią ledwo trzyma się na nogach wybuchnęła płaczem i mocno go przytuliła.
-Kyoya ja przepraszam jestem okropna.-Udało jej się wykrztusić pomiędzy atakami szlochu.- I ja... I ja... I ja ciebie też.-Teraz ryczała już bez opamiętania.
-Już dobrze. Wszystko będzie dobrze.-Mówił uspokajająco Yoyo głaszcząc po głowie swoją siostrę. Ta sytuacja była dla mnie tak niespodziewana, że aż miałam ochotę zapaść się pod ziemię za te wszystkie przekleństwa, jakie wysłałam pod adresem któregokolwiek z nich. Szybko mi przeszło, ale jednak.
-Dobra trzeba cię stąd zabrać.-Powiedziała Mary wycierając nos i jakoś posadzić słaniającego się na nogach Tategamiego z powrotem na łóżku.-To coś ma jakieś kółka?-Spytała.
Wszyscy jak jedna osoba spojrzeliśmy na spód łóżka i faktyczne znajdowały się tam długie pręty zakończone gładkimi metalowymi królami.
-Jakiś pomysł jak zrobić tak, żeby to działało?-Zagadnęłam mądrze.
-Pilot.-Powiedział Tsubasa wstając, na co krew z twarzy Kyoy całkiem odpłynęła.-Celest powinna mieć go przy sobie. Podbiegłam do przerażonej kobiety, która łykając łzy rwała swój biały kitl w długie pasy i obwiązywała nim różne części swojego ciała. Nie wiem, co dokładnie teraz widzi, ale to nie może być miłe. Mary na początku wydawała mi się kompletną amatorką, ale teraz już wiem, że wiele potrafi... Nie jestem pewna czy to jest powód do radości.
Wzięłam do ręki pilot, który leżał koło teraz z czystym sumieniem mogę powiedzieć wariatki i zaniosłam go Tsubasie.
-Zrób z tego użytek i znajdźmy wreszcie Ryugę.-Powiedziałam podając mu urządzenie.
Drago słysząc imię swojego bleydera poparzył mnie jeszcze mocniej.
Odsunęłam się od grupki pochłoniętej rozkminaniem łóżka i oparłam się i framugę drzwi obok Eartch Eagle z nieprzytomną Hikaru na rękach. Bey patrzył na nią z fascynacją. Ciekawe, co on w niej takiego widzi....
Kończmy już tę farsę. Niech mnie tu zostawią zabiorą swoich rannych do szpitala, a ja rozbiorę Dark Nebule do ostatniego kamienia i znajdę Ryuge, albo niech stanie się cud i Ryuga się tu pojawi.
Poczułam, że w gardle rośnie mi ogromna gula zapowiadająca, że za chwilę coś we mnie pęknie.
-Jesteś z nami?-Usłyszałam pytanie Ines. Czy jestem z nimi? Możliwe. O ile oni nie są przeciwko mi i Ryudze.-Haloo żyjesz? Proszę tylko tu znowu nie odlatuj.-Czyli nie oto jej chodziło.
-Jeszcze żyje.-Odparłam.-To, co teraz pani kapitan?
-No, a kogo brakuje?-Odpowiedziała pytaniem na moje pytanie.
-Ryugi.
-No, więc...?
-Idziemy po niego.
-Grzeczna dziewczynka, a teraz się zastanów gdzie może być.
A skąd ja to mam wiedzieć?
Zamknęłam oczy.
‘’No dalej wysil swoje cztery szare komórki. Gdzie wstawiłabyś cele swojego najgorszego wroga?’’ Zdawał się mówić Drago w mojej głowie.
Bilsko siebie, żebym mogła słysząc jak wrzeszczy z rozpaczy, kiedy go torują, żebym mogła podziwiać, jaki jest sponiewierany i bezradny jest, albo jak jeszcze walczy, chociaż wiem, ze to bezcelowe.
Otworzyłam oczy i już wiedziałam.
-Za mną!-Krzyknęłam i ruszyłam przed siebie.
Jest tylko jedno miejsce gdzie Doji mógłby trzymać Ryuge. Jedna jedyna cela stojąca blisko jego gabinetu. Cela stojąca przy wiecznie pustym korytarzu. Cela z mnóstwem ekranów idealna do przypominania ci twojej wielkiej porażki.
Wpadłam na korytarz, który natychmiast zaczął powtarzać moje kroki, ale też krzyki reszty drużyny, na które chwilowo nie byłam w stanie zwracać uwagi.
Gdzieś tu jest Ryuga.
Dopadłam drzwi i zaczęłam z całej siły uderzać w nie pięściami krzycząc.
Odciągnęła mnie od nich dopiero Mary.
-Ej ej ej gołymi rękami tego nie otworzysz.-Powiedziała ciskając mnie w pasie i odsuwając się zemną aż do drugiej strony korytarza.
-Co to jest?-Spytałam, gdy zobaczyłam jak Ines przyczepia coś do drzwi.
Pik      pik      pik
-Kelsi powiedziała, że to otworzy wszystkie drzwi.-Stwierdziła liderka.
Pik   pik   pik   pik
-Jak Kelsi tak powiedziała.-Uspokoiłam się- To pewnie jakiś deszyfrator.
Pik  pik  pik  pik  pik
-Pewnie tak…-przyznała Mary.
Pik pik pik pik pik pik  
-…TO JEST BOMBA!!! WSZYSCY WIAĆ!!!-Ryknęła szatynka biegnąc razem zemną jak najdalej od drzwi.
Pikpikpikpikpikpikpik
BBBBBBBBBBUUUUUUUUUUUUUUUUUUUMMMMMMMMMMMM!!!!!!!!
Podniosłam się z ziemi i pognałam w stronę wyważonych drzwi. Odrzuciłam na bok kawał metalu torujący mi drogę i zobaczyłam najspokojniej w świecie medytującego sobie Ryuge.
-Nie spieszyłaś się.-Powiedział otwierając oczy.
-Ty też nie wyglądasz na kogoś gotowego do ucieczki.-Odparłam i rzuciłam mu się na szyje.-Tak bardzo tęskniłam.- Szepnęłam cicho tak żeby tylko on mógł mnie usłyszeć.
-Kelly?-Zapytał. Gula w gardle postanowiła zrobić sobie wielki powrót. Coś było nie tak był zbyt ciepły. Zębami ściągnęłam rękawiczkę i goła dłonią dotknęłam jego czoła. Było gorące tak, że aż parzyło.
-Jasny gwint ty masz gorączkę!-Krzyknęłam.
-Ja też tęskniłem.-Odparł szeptem. 
-Tsubasa rusz cztery litery i mi pomórz.-Rozkazałam spanikowana
Następne kilkadziesiąt minut przeleciały mi przez palce. Pamiętam tylko Ryugę, to, że nagle ktoś zaczął nas gonić i coś krzyczącą Ines. Z tego transu obudził mnie dopiero gwałtowny ból policzka.
-Wróciła!-Krzyknęła Mary chyba do reszty drużyny.
-Czy ty mnie uderzyłaś?-Spytałam chwytając się za mocno piekący policzek.
-Nie było z tobą, żadnego kontaktu.-Usprawiedliwiła się.
-I to jest powód, żeby bić mnie po twarzy?
-Nie, ale najwyraźniej działa.-Powiedziała i uśmiechnęła się szeroko.
-Gdzie Ryuga?-Spytałam, kiedy zorientowałam się, że niema go obok mnie.
-W limuzynie.-Odparła, a gdy spojrzałam na nią jak na idiotkę wskazała długi czarny samochód stojący za nią.
Zeszłam z maski jakiegoś sportowego samochodu, którego nazwy za całe Chiny nie mogłam sobie przypomnieć i podbiegłam do limuzyny. Szarpnęłam drzwi i weszłam do środka Ryuga faktycznie tam siedział. Głowa opadła mu bezwładnie na oparcie był nieprzytomny. Przerażona sprawdziłam jego funkcje życiowe i przypięłam go dla bezpieczeństwa pasami. Dopiero wtedy, jako tako uspokojona zaczęłam dostrzegłaś resztę świata, a mianowicie Kyoye, w dalszym ciągu nie przytomną Hikaru w ramionach Eartch Eagle i dalej związanego Alex'a przebywających razem z nami w samochodzie.
-Co się gapisz?-Warknęłam, na co Kyoya tylko prychnął coś pod nosem i odwrócił wzrok, a Alex z zakłopotaniem wbił swój wzrok w czubki butów.
Niechętnie wyszłam z auta i natychmiast stanęłam twarzą w twarz z wściekłą panią kapitan, która chwilę wcześniej do szczętu stopiła zamki ogromnych drzwi ostatecznie odcinając pogoni drogę.
-Nie wiem, co się z tobą dzisiaj dzieje, ale nie życzę sobie więcej takich akcji z twojej strony.-Powiedziała z pokerową twarzą jednak słabo tłumiąc ulgę w głosie.
-Co nas ściga?-Spytałam chcąc pokazać, że w pełni wróciłam do siebie.
-Pająki.-Odparła krótko.
Czyli ani Doji, ani Celest nie byli ich obecnym liderem. Pewnie tylko z nimi współpracował, a teraz chce wziąć odwet za zabicie jego ludzi. Dziwne myślałam, że po prostu się usuną, ale widać dowodzi nimi jakiś narwaniec.
-Mamy jakiś plan?
-Wydostać się stąd i zawieść rannych do szpitala. Tsubasa ja ci idzie?
-Zaraz powinien...-W tym momencie samochód zamruczał jak zadowolony kocur.-Wszystko gotowe.
-Dobra Mary odpalaj.-Rozkazała Ines, po czym wróciła się do mnie.-Pakuj cztery litery do auta albo cię zostawimy.
Dwa razy nie musiała mi powtarzać da wyścigi dopadliśmy do samochodu. Ja i Mary na tylne siedzenia, a z przodu pojazdu tuż po eksplozji dało się słyszeć pewną wymianę zdań.
-Co ty wyprawiasz? Ja prowadzę.
-Chyba śnisz. Tutaj ja dowodzę mamy rannych, a ty zawsze się wleczesz.
-Ja się wlekę?-Samochód ruszył z kopyta i wyleciał na drogę z głośnym hukiem, a ja zostawiłam żołądek na parkingu i poleciałam na ścianę oddzielającą pasażerów od bagażnika.
-Tak wleczesz się zawsze się przez ciebie wszędzie spóźnialiśmy.
-Przeze mnie?
-Nie patrz na mnie jak do ciebie mówię patrz na drogę.
-Ty...
-Na...na...NA DROGĘ PATRZ!
-NIE WIESZ, ŻE NIE KRZYCZY SIĘ NA KIEROWCĘ W TAKCIE JAZDY!?
-I, KTO TO MÓWI!?
-MOGLIBYŚCIE SIĘ WRESZCIE ZAMKNĄĆ!?-Ryknął Kyoya.
-NIE!-Odkrzyknęły nasze gołąbki mknąc ulicami Tokio.
-Mamy ogon.-Powiedziała Mary wyglądając przez okno.
Walcząc z napadami nerwowego śmiechu poczłapałam do okna i zobaczyłam całą hordę pająków goniących nas na motorach.
Zanim zdążyłam zdać raport jeden z pająków wyjął karabin maszynowy i zaczął strzelać. Kule wybił rząd dziur w drzwiach samochodu tuż koło mojej głowy, a ja z piskiem godnym postaci z horroru, (chociaż temu było chyba bliżej do śmiechu) upadłam na podłogę w aucie.
-Ines depnij gaz my zajmiemy się resztą.-Powiedziała szatynka, a widząc jak Kyoya próbuje się podnieś dodała.-Nawet o tym nie myśl. Praktycznie nie masz władzy w nogach.
-Nie strzelam nogami.- Odparł.
-Za to mielisz ozorem.-Warknęła.-Dopasuj się do reszty grupy, strać przytomność i pozwól nam robić swoje.
Otworzyłam oko dachowe i wystrzeliłam prze nie Białą, która natychmiast przylega do dachu auta.
-Lodowa Przeszkoda.-Polecenie natychmiast zostało wykonane, a ja zyskałam idealną pozycje do obrony najważniejszej limuzyny na świecie.
Nasi przeciwnicy skupili swój atak głównie na strzałach z broni palnej, więc trzeba było im ją jakoś odebrać…
-Wolf Wyj!- Krzyknęła Mary wychylając się przez jedno z bocznych okien do tego stopnia, że w samochodzie zostały jej tylko nogi.
Jej bey uderzył w asfalt i wydobył z siebie bardzo silna fale, która uderzyła w przeciwników, po czym powrócił do szatynki. 
-Nieźle.-Powiedziałam na tyle głośno by mogła mnie usłyszeć.
Uśmiechała się do mnie w odpowiedzi, po czym krzyknęła:
-Twoja lewa!-Bez namysłu zamachnęłam się w tamtą stronę batem, który owinął się wokół karabinu pociągnęłam bat do siebie wyrywając tym samym bat z dłoni przeciwnika i sprawiając, że kierowca motoru stracił kontrole nad pojazdem i został daleko w tyle.
Coś mocno drażniło moje oczy. Coś żółtego, co chwila gasło i zapalało się gdzieś w okolicach tyłu samochodu. Wychyliłam się zza osłony tak by móc zobaczyć, co to, po czym ryknęłam śmiechem i krzyknęłam na cało gardło.
-Ines jesteś moim bogiem!-Kto normalny włącza kierunkowskaz w trakcie pościgu!?
Samochód ostro skręcił, a ja prawie wypadłam z okna, bo przez mój wybuch śmiechu zapomniałam się trzymać. Wjechaliśmy w uliczkę pełną różnych restauracji, barów sushi i innych fast food’ów.
-Później wystawisz mi kapliczkę, a teraz czy ktoś jest głodny?-Kolejna fala śmiechu utrudniła mi płynne wydawanie poleceń Białej.
Wybrałaś sobie idealny moment żeby zwariować.-Pomyślałam, a w tedy moje oczy zaczęły drażnić kolejne światła niemające nic wspólnego z kierunkowskazem, ani bilbordami w okuł mnie.
Waszą kotkę i jej drużynę goniły teraz psy.
Wskoczyłam do środka limuzyny.
Co teraz? Co teraz!!!Coterazcoterazcoterazcoterazcoteraz!!!!
Pająki można wystrzelać, ale bez względu na to ilu policjantów się pozbędę na ich miejsce pojawiać się nowi. Ucieczka nie wchodzi w grę. Ryugę i całą resztę trzeba zabrać do najbliższego szpitala, ale gdy tylko się tam zatrzymamy wszyscy trafia do więzienia.
Myśl Kelly. Myśllllllllll.
W jakim wypadku policja mogłaby puścić wolno kogoś, kto przed chwilą zdemolował budynek w środku miasta trwale okaleczył o ile nie zabił ludzi znajdujących się w jego środku, stawia opór przed aresztowaniem i w moim przypadku od około roku jest poszukiwany przez policje?
Odpowiedź brzmi w żadnym. Trafię do więzienia bez względu na to, co zrobię, ale reszta może się jeszcze z tego wywinąć.
Przywołałam do siebie Białą załadowałam nią kuczer i krzyknęłam na całe gardło ponownie wystawiając głowę przez dachowe okno:
-Mam zakładników! Nie zbliżajcie się, bo ich rozwalę!-Ani trochę nie w stylu Betty, ale co z tego najważniejsze, żebym to ja była tutaj ta zła, a cała reszta to moi zakładnicy zmuszeni przeze mnie do zrobienia tych wszystkich złych rzeczy.
-Kelly, co ty….?-Spytała Mary patrząc na mnie z niezrozumieniem, ale nie pozwoliłam jej dokończyć.
-Zamknij się i strzelaj, jeśli chcesz, żeby twój brat jeszcze kiedyś zagrał!-Krzyknęłam głośno tak, żeby nie tylko siedzący wewnątrz samochodu ludzie mnie słyszeli, ale też policjanci i cała okolica.
 W tym momencie Ines zajechała na parking przed szpitalem.
-Co ty robisz głupia kurwo!? Miałaś jechać na lotnisko!-Ryknęłam mimo rosnącej w gardle guli.
-Nie widzisz ze to już koniec nie uciekniesz przed nimi! Przegrałaś!-Dzięki Ines na ciebie zawsze można liczyć.
Zacisnęłam zęby nie wiedząc czy to element gry czy może  po prostu staram się powstrzymać łzy które cisną mi się do oczu.
Zostaliśmy otoczeni przez radiowozy pełne policjantów. Wyskoczyłam na dach tak, żeby wszyscy mogli spokojnie ustawić na mnie swoje celowniki. Niemal natychmiast zobaczyłam na sobie czerwole punkciki.
-Rżuć broń i załuż ręce za głowę.-rzuciłam daleko przed siebie bat i kuczer z którego wcześniej odpiełam Białą i założyłam ręce za głowę.
W ostatnim przebłysku bycia zimna suką za którą mają mnie wszyscy który poznali Betty stanęłam w wyzywającej pozie jakbym czkała, aż ktoś zrobi mi zdjęcie.
Nagle poczułam sile pchnięcie w plecy straciłam równowagę i upadłam na asfalt.
- Wkurwiasz mnie od samego początku-usłyszałam głos Mary- a teraz ratujesz mi dupe! Nie idę na to, sama tam nie pójdziesz!-Dwóch policjantów złapało ja pod ręce i gdzieś odciągnęli. Szamotała się i wrzeszczała jakieś przekleństwa, a ja patrzyłam na nią z niedowierzaniem. Zanim udało mi się poukładać wszytko w głowię dostałam czymś w brzuch i zostałam zawleczona w bliżej nieokreślonym kierunku.
Tak i tak o to znalazłam się w opancerzonym radiowozie. Skuta, pozbawiona pazów, maski, batu i kuczera. Zostawili zemną bey’e.
Wiem, że to trochę dziwne zwarzywszy na to, co potrafi Drago, ale policjanci uważają, że wszystkie bey’e bez kuczerów są bezużyteczne. Słyszałam też o głośnej sprawie, w której pewien przestępca bodajże dowódca jakiejś tam mafii postradał zmysły, gdy zabrano mu bey’a niestety robił to zanim zdążono go przesłuchać, a gdy sędzia zobaczył wrak człowieka zamiast groźnego maszyny kazał go leczyć zamiast karać.
Pewnie, dlatego ja Biała i ta durna piekąca jaszczurka siedzimy tu teraz we trójkę.
***
Rażące światło lapy drażniło moje zmęczone oczy, gdy siedziałam w pokoju przesłuchań, którego jedna ze ścian została zamieniona na gigantyczne lustro weneckie, za którym siedziało penie mnóstwo ludzi. Patrzyłam na swoje odbicie przenikliwie tak jakbym mogła zobaczyć, co się dzieje po drugiej stronie.
Niestety jedyne, co widziałam to zmaltretowaną przez życie, zakrwawioną dziewczynę o podkrążonych oczach i potarganych włosach, na którą już nikt nie może liczyć nawet ja…
Oby tylko uwierzyli w tą historyjkę z zakładnikami i zajęli się Ryugą.  Świadomości, że niebyła bym mu wstanie pomóc nawet gdybym była wolna dobija mnie bardziej niż świadomość, że wżyciu z pierdla nie wyjdę…
Do pomieszczenia wszedł starszy już policjant trzymając w rękach grubą teczkę, a za zaraz za nim przedreptał jego goryl. Wielki i szeroki jak szafa. Na tle jego białej koszuli wyraźnie odznaczały się ciemne paski uprzęży, w której trzymał broń. Stał oparty o ścianę przy jedynych drzwiach i patrzył na mnie.
‘’Jeden fałszywy ruch i cię zastrzelę”-zdawały się mówić jego oczy, a widząc to spojrzenie uśmiechnęłam się łobuzersko i oparłam głowę na skutych kajdankami rękach, które z kolei opierałam na stole, przy którego drugim końcu siedział starszy policjant.
-Dwa bey’e. Całkiem sprytnie. Jeden, na co dzień, a drugi, gdy idziesz się zabawić?-Powiedział, co przyjęłam ze śmiechem.
-Ja się ciągle bawię.-Powiedziałam patrząc na niego spod lekko przymrużonych powiek.-Nie znoszę nudy jest taka przy bijąca i wyciąga z człowieka całą energie.
-Musiałaś się nieźle nudzić dzisiejszej nocy skoro urządziłaś napad przy użyciu porwanych przez siebie osób.-Łyknęli to.
-Nawet nie zdajasz sobie sprawy jak bardzo. Wiesz, co było w tym wszystkim najzabawniejsze? Przekonanie ich, żeby zrbili dla mnie wszystko.
-Ach tak? Przyzaje, że udało ci się ta dziewczyna, której groziłaś, że zrobisz coś jej bratu wierzyła, że uciekniesz dopóki nie podaliśmy jej środków uspokjajaących wreszczała jak opentana, żeby ja też zamknąć
-Urocze prawda. To się chyba nazywa syndrom sztokholmski-zaśmiałam się czując jak w środku przewracają mi się flaki.-Powiedz mi skarbie porozmawiamy o czyś konkretnym czy dalej będziemy ciągnąć zabawę w dobrego i naburmuszonego glinę?
-Wiesz zastanawia mnie, dlaczego kłamiesz? Działającej dotąd samotnie Betty nagle zaczęło zależeć na innych?-Co za wstrętny podstępny staruch.-Czy porostu porwanie czynnego agenta WBBA było dla ciebie zbyt trudnym zadaniem?-Wierzą tylko w część mojej historii.
Co teraz? Wymyśl coś idiotko. W końcu od czegoś masz ten wielki baniak na głowie.
Nie wymyśliłam nic…Nie od powiedziałam też na żadne zadane przez nich pytanie. Po prostu siedziałam i modliłam się w duchu, żeby dostały łagodny wyrok.
Wiedząc, że już nic zemnie nie wyciągną zaprowadzili mnie do celi sąsiadującej z celą Mary. Po dłuższej chwili do pustej celi obok mnie wprowadzili Ines.
Drobna jasnowłosa kobietka prowadzona przez dwóch goryli wyglądała dosyć groteskowo.
Pomyśl jak groteskowo będzie wyglądać w pomarańczowym kostiumie więziennym.
Dobrze wiesz, dlaczego ją to spodka tak samo jak Mary.
Nie potrafiłaś podołać głupiemu zadaniu i teraz zapłacisz za to nie tylko ty, ale też i one.
‘’Działającej dotąd samotnie Betty nagle zaczęło zależeć na innych?’’-Przez głowę przemknęły mi słowa przesłuchującego mnie policjanta.
 Betty może nie, ale Kelly na pewno…
-Przepraszam was. Tak się zawsze dzieje, kiedy ktoś mi pomaga. W końcu czarne koty przynoszą pecha.-Zaśmiałam się nerwowo z własnego kiepskiego żartu-Naprawdę przepraszam, że was w to wciągnęłam… Potrafię tylko gadać…
-Tak potrafisz tylko gadać.-Przyznała mi racje Mary.
Ałć..
-A my siedzimy tutaj za obrazę policjanta na służbie.-Kontynuowała szatynka-Potrafisz świetnie walczyć ogarniasz, co się okuł ciebie dzieje lepiej ode mnie… I przestań przepraszać, bo mnie tym wkurwiasz.
-Dzięki.-Powiedziałam uśmiechając się pod nosem zadowolona, że nit nie widzi, w jakim stanie teraz jestem.
Zasmarkana.
Zmaltretowana.
Bliska płaczu. Chociaż to, co się zemną zaraz stanie, jeśli się nie ogarnę normalny człowiek nazwałby pewnie histerią.
Jestem tu zamknięta. Nie wiem, co się dzieje z Ryugą. Nawet, jeśli wyleczą go z tego, co mu jest to przecież beze mnie i bez tej głupiej jaszczurki jest kompletnie bezbronny.
Ramie zapiekło boleśnie.
Wkurzona ciągłym bólem wyciągnęłam bey’a z pudełka. Moja Biała leżała gdzieś w moim staniku…z dwojga złego lepiej żeby ona niż to cholerstwo.
Spojrzałam na face blot Drago i wtedy po raz kolejny usłyszałam ten wkurzający głos w głowie.
-Przecież dobrze wiesz, że nie potrzebuje kuczera, żeby cię stąd uwolnić. Po prostu rzuć mnie na ziemie, a kiedy będą chcieli nas powstrzymać zniszczę ich. No dalej… Ryuga nas potrzebuje. Chyba nie chcesz go zawieść. Wypuść mnie. Zrób to. Pomóż swojemu jedynemu przyjacielowi. To jedyna droga inaczej zginie. Słyszysz? Zginie, jeśli zaraz nie pobiegniesz mu na pomoc.-Zawahałam się, a potem usłyszałam szczek metalu. 
-Wychodzicie.-Powiedziała z uśmiechem Madoka, która wychyliła się zza pleców policjanta.-Możecie podziękować za to Tsubasie.
Drago miał dużo racji, ale co do jednego się mylił. Ryuga nie jest moim jedynym przyjacielem.

Rozdział 79  za nami. Chce go zadedykować pewnemu anonimkowi któremu obiecałam, że wstawię go wcześniej.
Tak w sumie to zielonego pojęcia nie mam co tu napisać. W trakcie tego krótkiego tygodnia zdążyłam dostać dwa razy załamania twórczości spowodowanego prze moje odpowiedniki Mary i Ines, ale spokojnie już po wszystkim.
Kelly: Wiedzieliście, że Mary nie lubi żelek jak...
Mary: Normalnie!
Kelly: Oj już nie wściekaj się więcej dla mnie...Chcesz cukierka?
Mary:...Tak
No to ja się z wami żegnam.
Do następnego posta. 
Hania.

Ps. Wy macie coś nie tak z głową. 455 komentarzy! Pogrzało was do reszty!? Nie no. Żartuje ciesze się jak nie wiem.