To jest masakra. Hikaru jest porwana i to w dodatku wielce prawdopodobne jest to, że w jej pobliżu kręci się Ryuga. Nigdy nie spotkałam tego gościa na żywo, ale widziałam co zrobił z Hikaru na mistrzostwach Japonii, aż ciarki po plecach chodzą. Jest jeszcze Kelly. Za grosz jej nie ufam. Nie podoba mi się jak nazywa Tsubase
-Zdrajca-powiedziałam w myślach.-Dlaczego tak na ciebie mówi?-spytałam również w myślach śpiącego obok mnie Tsubase. A przynajmniej tak mi się zdawało.
-To dosyć głupia historia.-usłyszałam odpowiedz.
-Ja to powiedziałam na głos? Przepraszam nie chciałam cie obudzić. Po prostu nie daje mi to spać spokojnie. To i jeszcze Hikaru jest uwięziona razem z Ryugą.
-Spokojnie kochanie. Odbijemy ją. Kelly zjadła zęby na tropieniu pająków.
-Właśnie Kelly-mruknęłam pod nosem.
-Chwila czy ty jesteś o nią zazdrosna?-spytał mnie wyraźnie rozbawiony Tsubasa.
-Nie jestem. Po prostu denerwuje mnie to jak do ciebie mówi "Zdrajca".
-Wiesz mogłem być zdrajcą albo kurczakiem.
-Z dwojga złego... ale czemu akurat zdrajca?
-5 lat temu WBBA wysłało mnie na przeszpiegi do Dark Nebuli. Tam poznałem Yu, Ryuge i właśnie Kelly. Nikt w tym całym syfie nie wiedział o tym, że jestem tam szpiegiem. Kiedy się już zdemaskowałem Kelly zwyzywała mnie od zdrajców. Potem dotarło do niej, że to co zrobiłem pomogło Gindze uratować Ryuge przed L.Drago. Niestety Kelly, aż do tej pory przy każdym spotkaniu nazywa mnie zdrajcą.
-A ja już myślałam, że w coś kiedyś razem.-Tsubasa zaśmiał się pod nosem.
-Nie jest w moim typie.
-A kto jest w twoim typie?
-No kto?-spytał mnie Tsubasa
-No kto?-również spytałam.
Drażniliśmy się tak jeszcze przez chwilę, a mianowicie do momentu kiedy Tsubasa powiedział:
-Ty jesteś jak najbardziej w moim typie.-i mnie pocałował.
***
-Hallo jest tu kto?- szepnęłam wystawiając głowę za drzwi pokoju.
Tsubasa powiedział, że mogę sobie spokojnie chodzić po całym piętrze. W tym momencie interesuje mnie coś do jedzenia. Poprawka coś ciepłego do jedzenia. Obudziłam się w środku nocy z idiotycznym okrzykiem "ta bestia domaga się ofiar" ponieważ mój kochany mózg postanowił zinterpretować burczenie w brzuchu jako ryk wściekłej bestii. Przeszukałam swój plecak (z którym się nie roztaje) w poszukiwaniu czegoś do jedzenia. Znalazłam tylko zupę w puszcze. Zimną zupę w puszcze. Więc uzbrojona w otwieracz do puszek ubrana w niebieską piżamę postanowiłam wyruszyć na poszukiwanie kuchenki.
-Chyba nikogo niema.-szepnęłam do siebie.
Dobra idę. Pierwsze drzwi- schowek. Dobra nie zrażamy się. Drugie drzwi -jakiś gabinet o dziwo bez komputera. Pewnie boją się zostawić jakieś ważne dane w moim pobliżu. Olać to.
Trzecie drzwi-Kim jestem?! Jestem zwycięzcą!-nawet nie wiem jak się ten pokój fachowo nazywa ale jest tutaj kuchenka. Weszłam do środka wyjęłam z szafki garnek postawiłam go na gazie i wlałam zupę. Usiadłam na blacie i zaczęłam machać nogami. Taa nie ma to jak 17( za dwa miesiące 18) która zachowuje się jak dziecko. Ale co zrobisz od 10 roku życia zadawałam się z samymi psychopatami. Niektórych z tych świrów chciała bym jeszcze kiedyś spotkać. Na przykład Krabiego, albo bliźniaków.
-Uważaj zaraz ci zupa wykipi. Ni stąd ni zo wont odezwał się czyjś głos.
-Co? Aaaa wracaj tam wracaj!-krzyknęłam zeskakując z blatu i w panice próbując uratować ratować moją późną kolacje względnie wczesne śniadanie. Gdy mi się to udało rozejrzałam się za moim wybawcą. Stał w drzwiach oparty o framugę wysoki piegowaty brunet.
-Dzięki.
-Niema za co-powiedział chłopak podchodząc do szafki i wyjmując stamtąd butelkę z wodą. Usiadłam przy stoliku i zajęłam się zupą. Po chwili usłyszałam ciche grzechotanie. Podniosłam głowę z nad talerza. Chłopak właśnie wysypywał na blat jakieś tabletki. Przyjrzałam się im. Antydepresanty i leki przeciw bólowe. Więc to on dostał od Kyoy.
-Przepraszam.-mruknęłam.
-Słucham?-zapytał.
-Oberwałeś za mnie. Przepraszam za to.-niech szlak jasny trafi moje poczucie winy. Nigdy nie daje mi spokoju.
-Skąd wiesz?
-Kobieca intuicja.
-Co takiego mu zrobiłaś?- spytał chłopak po chwil milczenia.
-W sumie to ty za to oberwałeś...- westchnęłam- Od czego by tu zacząć.
-Najlepiej od początku.-powiedział chłopak i łykną wszystkie tabletki na raz.
-No więc. Na powitanie zwyzywałam go jak jeździ, potem sama prawie go potrąciłam dalej uderzyłam go w szczękę, parę razy się na niego wywaliłam, a do tego zrobiłam z niego kompletnego idiotę i to kilka razy.
-Niezła lista.-powiedział, a po chwili dodał:
-Ciesze się, że jeszcze żyje. To wszystko dzisiaj?
Zaśmiałam się pod nosem.
-Nie, ale przez ostatnie dwa tygodnie.
Nastąpiła chwila milczenia. Którą przezwałam dosyć niecodziennym stwierdzeniem.
-Ty jesteś straszny.
-Niby czemu?-zapytał
-Potrafisz uspokoić tą nerwuskę samym spojrzeniem. Prawdopodobnie zawsze dostajesz to czego chcesz.-naprawdę nie potrafię wyobrazić sobie kogoś kto odmawia mu czegokolwiek- W ogóle jesteś taki słodki.
-I to jest dla ciebie straszne?
-Tak. Bo nie wiem o co i kogo możesz poprosić.-powiedziałam wychodząc z pokoju.
***
-Kyoya z łaski raczysz mi wytłumaczy co to do jasnej cholery było?!- spytałam kiedy mój młodszy braciszek raczył wreszcie wrócić do domu.
-Nie.-warknął.
Spokojnie Mary tylko spokojnie za morderstwo wsadzą cie na dożywocie, a tego byś nie chciała.
-Dlaczego go uderzyłeś?
-Nie będę ci się tłumaczył.-warknął.
-Ooo, a właśnie, że będziesz mi się tłumaczył! Jak mogłeś uderzyć Alexsa?!
-Jak widać mogłem! I powiem ci tyle skoro oberwał widać zasłużył!- tego było już za wiele. Kyoya przesadził. To był pierwszy i ostatni (mam nadzieje) raz kiedy podniosłam rękę na mojego młodszego brata. Na jego twarzy najpierw zobaczyłam zdziwienie, a potem czystą wściekłość. Odepchną mnie tak, że poleciałam na fotel, a on sam wyszedł z mieszkania trzaskając drzwiami.
*dwie godziny później*
Powinnam go przeprosić? Nie. Zasłużył, ale mogłam jednak trzymać łapy przy sobie. Dobra tam przeproszę go i niech się udławi. Szybko wybrałam numer komórki Kyoy. No dalej dalej odbierz zanim zmienię zdanie. Nagle w mieszkaniu rozległ się dzwonek telefonu. Po prostu super zostawił telefon. Dobra spróbujmy inaczej.
-Ines. Tutaj Mary. Mam problem.
-Słucham jaki masz problem ooo trzeciej nad ranem.
-Pokłóciłam się z Kyoyą, uderzyłam go, a on wyszedł z mieszkania i do tej pory nie wrócił.
-Ok. Co ja mam z tym wspólnego?
-Niema go u ciebie?
-Nie.
-Mary-w telefonie odezwał się głos Tsubasy- Kyoya nie jest małym dzieckiem i potrafi sam o sobie zadbać, a teraz idź spać jeśli do rana nie wróci obiecuje, że będziemy go szukać razem. W porządku?
-W porządku.
Rozłączyłam się. Ta poradzi sobie. Ryuga to też nie jest małym dzieckiem, a go porwali. Usiadłam w fotelu i zaczęłam o tym myśleć.
Właśnie czy Ryuge naprawdę porwali czy Kelly po prostu kłamie w żywe oczy? Czy ktoś byłby w stanie mu cokolwiek zrobić?
Sama próbowałam i średnio mi to wyszło. Właściwie to co z tego wyszło? Ryuga z nieznanych mi do tej pory powodów chciał ze mną walczyć prawdopodobnie chodzi mu o mojego beya, ale skoro tak to czemu mnie pocałował?
-Niech cie szlak Ryuga.-podsumowałam swoje rozmyślania cichym warknięciem. Wyjrzałam przez okno. Robiło się już jasno.
-Dobra idę go szukać.
Rozdział 23 za nam mi. Co wy na to? Jak na moje oko to strasznie długi wyszedł. Kelly i Kyoya mają odmienne zdanie na temat tego dlaczego Alex oberwał. Ciekawe które z nich ma racje? Gdzieś po mieście kręci się porywaczka, a Kyoya szlaja się sam. Hym wyczuwam kłopoty.
To ja się z wami żegnam do następnego posta.
Hania
Wasza nienawiść do Madoki pod poprzednim postem zainspirowała mnie do stworzenia TEGO
JA + ZDJĘCIE MADOKI + PAINT=
A jak ty przerobisz to zdjęcie? Bądźcie kreatywni i wyślijcie mi wyniki na maila hania609@gmail.com