piątek, 31 lipca 2015

Dzień z Bleyerami

Dodaje wam relacje z dnia sportu w mojej szkole na który razem zemną poszli niektórzy chłopaki z dobrze wam znane animy Beyblade. To jest takie zastępstwo za dzisiejszy rozdział którego nie udało mi się skończyć. 




Ryuga: Dobijcie mnie. Musiałaś ustawiać budzik na 5:30? I tak zwlekłaś się z łóżka dopiero o  6…
Ja: Shut the f*ack up i pomóż mi zalesić drugi but. *biega po całym domu w pośpiechu szukając różnych rzeczy* Spóźnię się spóźnię się
Tsubasa: Podziękujmy wspólnie Kyoy. Musiałeś oglądać tego liv’a?
Kyoya: Tak. Jak sama nazwa wskazuje to było na żywo. Po za tym to był pomysł Hani nie mój.
Ja: Tak jak zwykle moja wina… widzieliście gdzieś moje spodnie?
Chłopaki: *  facepalm i wskazują krzesło z całym stosem świeżo wypranych wyprasowanych i złożonych ubrań*
Ja: A tak dzięki. :D
Na całe szczęście tata podwozi mnie na przystanek bo inaczej bym się spóźniła.
Ryuga: Muzyki nie posłuchamy bo ktoś nie powiem kto utopił telefon.
Ja: Przepraszam bardzo to niebyła moja wina skąd mogłam wiedzieć, że mi plecak przemięknie?!
Ryuga: Mogłaś założyć płaszcz przeciw deszczowy, a nie kurtę.
Ja: No wiem :’(
Tsubasa: Niema co płakać nad rozlanym mlekiem przecież masz tą nową książkę w plecaku.
Ja: Właśnie. * zaczyna czytać*
Kyoya: Tylko nie to.
Ja: Minho jest super *.* jest taki fajny i odważny…
Kyoya: Proszę niech mnie ktoś zabije, albo pozwoli mi zabić tego idiotę.
Ryuga: Nie uważasz, że to głupie  być zazdrosnym o postać z książki?
Kyoya: Biorąc pod uwagę to, że Hania potrafiła by sprowadzić tutaj tego idiotę… NIE!
Ja: Wiem jestem super.
Tsubasa: Mamy dzisiaj biologie?
Ryuga: Ja mam w planach pouczyć się z Hanią. Co teraz przerabiamy? Rozmnażanie? *przysuwa się do mnie, a Kyoya właśnie wychodzi z siebie*
Ja: Tak, rozmnażanie wirusów, bakterii i protistów.
Ryuga: Jak zwykle wszystko psujesz.
Ja: Hyhyhy.
Wysiadamy na mim przystanku.
Nauczycielka: Jeśli startujecie w jakiejś konkrecje musicie się przebrać.
Ja: Ja idę do szatni, a wy stoicie przed drzwiami. Dotarło?
Chłopaki: * kiwają głowami*
Ja: Dobra zaraz wracam.
*5 minut później wszyscy idziemy na boisko*
Nauczycielka: Dzisiaj w naszej szkole odbywa się dzień sportu…
Ryuga: Bla, bla, bla, bla, bla. Czy ona zawsze tak przynudza?
Ja: Tak.
Kyoya: Musiałaś się tak ubierać? Wszyscy faceci się na ciebie gapią.
Ja: Po pierwsze: zdaje ci się, po drugie: dresy i bokserka jak inaczej miałam się ubrać na dzień sportu?
Kyoya: Inaczej… *burczy coś  pod nosem*
Tsubasa: Kyoya dorośnij wreszcie. Poza tym nie masz się o co martwić ten kretyn który się jej podoba nie przyszedł.
Kyoya: Przynajmniej tyle.
Ryuga: Dobra idziemy przebiec to 60 metrów i wracamy do domu.
Dziewczyna która chodzi ze mną do klasy: Hania wiesz gdzie jest ten bieg na 60 metrów?
Ryuga: Zmieniam zdanie zostajemy.
Ja: Nie. Nie wiem. *uśmiecham się mając nadzieje, że nie zauważyła, że gadam z postaciami z amine. Dziewczyna odchodzi* Ryuga oganij się bo inaczej powiem Mary, że podrywasz inne dziewczyny, albo Hikaru…albo Kelly jeszcze nie wiem z kim cię zeswatać.
Ryuga: 0.o
Kyoya: Mary w to nie mieszaj.
Ja: Jestem blogerką mogę wszystko. :)
Głos z megafonu: Bieg na 60 metrów dziewczyn rozpoczyna się za 5 minut zaczynajcie rozgrzewkę.
Tsubasa: Tylko nie szarżuj, żebyśmy nie musieli cię nieś do domu.
Kyoya: Nie słuchaj go. Twoje przeciwniczki mają dusić się kurzem. Zmiażdż je.
Ryuga: Wyobraź sobie…
Tsubasa: Lepiej nie.
Ja: A Tsubasa znowu ma skojarzenia.
*po biegu…. Byłam pierwsza w mojej trójce ^^ *
Tsubasa: Super pobiegłaś.
Ryuga: Szału nie ma.
Ja: Spróbuj szybko biegać z cyckami
Ryuga: Co?
Ja: Gdybym mierzyła się z tobą miała bym lepszy czas. Te dziewczyny były za wolne jak na mnie.
Ryuga: Jaaaasne.
Ja: Mi się kłamstwa nie zarzuca farbowany rudzielcu.
Ryuga: Czy ja coś mówię?
Tsubasa: Za ile mamy autobus?
Ja: Za…….40 minut. Matko moja kochana umrę na tym przystanku.
Kyoya:….. Zjadłbym żelki.
Ryuga: A Kyoya ma zachcianki.
Tsubasa: Ty to zmajstrowałeś to się teraz zajmuj…
Kyoya: *zła aura* Co macie przez to na myśli?
Ja: Choć Kyoya idziemy kupić żelki. W twoim stanie nie możesz się denerwować. :)
Kyoya: Hania!?
Ja: Ciiii nic  nie mów…
Kyoya: W.T.F?
Ja: Widzicie uspokoił się. Jestem epicka.
Ryuga: No już bo wpadniesz w samouwielbienie.
Ja: Tak jak ty? Dobra już nie gwiazdorze bo przyjdzie Ginga, albo inne rude dziecko…
 *przechodzimy obok lodziarni*
Ja: Chce na lody…. Idę na lody… teraz.
Ryuga: Kolejna z zachciankami.
Ja: XD
*w domu*
Ja: Zdycham.
Tsubasa: Ale jesteś rozpalona…
Ryuga: Mówi się napalona nie rozpalona.
Tsubasa: Ona ma gorączkę debilu.
Kyoya: No to  mamy problem.

Leże w łóżku przykryta kołdrą po sama szyje. Tsubasa śpi na fotelu, a Ryuga próbuje mnie zabić wzrokiem.
Ja: Guys don’t like me, These guys, they don’t like me, These guys don’t like me Cause their girlfriends…
Ryuga: Zmień płytę.
Ja: Nie będę to puszczać tak długo, aż zaczniesz to nucić.
Ryuga: Nie zrobisz tego…
Ja: Nie wiesz na co mnie stać…It’s not my fault she looked at me
It’s not your fault, you can’t compete
Are we through with this, cause I do insist
Nothing happened here this time

Guys don’t like me,
These guys, they don’t like me,
These guys don’t like me
Cause their girlfriends…

Guys don’t like me,
These guys, they don’t like me,
These guys don’t like me
Cause their girlfriends do

Do do do, do do do do, do do do!!!!!
Ryuga: Powinnaś się leczyć.
Ja: Odezwał się zdrowy psychicznie. No to co jeszcze raz. It’s not my fault she looked at me
It’s not your fault, you can’t compete
Are we through with this, cause I do insist
Nothing happened here this time

Guys don’t like me,
These guys, they don’t like me,
These guys don’t like me
Cause their girlfriends…

Guys don’t like me,
These guys, they don’t like me,
These guys don’t like me
Cause their girlfriends do

Do do do, do do do do, do do do!!!*

Tsubasa: Ryuga zamknij mordę.
Ryuga: Jak raz to nie byłem ja. Hania ma chrypę i brzmi jakby wypaliła 20 paczek czerwonych malboro do tego fałszuje.
Kyoya: Mam te tabelki na gardło.*wpada do mojego pokoju*
Ja: Dzięki Kyoya. Jesteś kochany.
Ryuga: Zielone, a jakże by inaczej.
Ja: Pistacjowe chociaż jakby spojrzeć na to w innym świetle to chyba będzie seledyn, a może malachit. Tsubasa jak myślisz
Tsubasa: To jest zielone.
Ja: Zero pomocy. Jack by wiedział…
Kyoya: Nawet nie myśl, żeby go tu wołać.
Ja: Czemu? To wybitny artysta którego wszystkie dzieła uwielbiam. Do tego jak on je tytułuje. Już sam tytuł opowiada historię.
Kyoya: To zwykły świr.
Ja: Bo któryś z was jest normalny. Dobranoc.
Chłopaki: Dobranoc.




Wiecie w dotychczas dodanych rozdziałach pojawiał się błąd spowodowany tyko i wyłącznie moją niewiedzą. Dotyczył on imienia jednej z postaci, a mianowicie Beti której imię powinno się pisać-Betty. Poprawiłam to i w następnych rozdziałach będę używać poprawnej pisowni więc się nie zdziwcie.
To ja się z wami żegnam. 
Do następnego posta. 
Hania.


* It Boys! "Guys don't like me"

sobota, 25 lipca 2015

Rozdział 55




Ines




Mój telefon zawibrował  w kieszeni. Wyjęłam go i odblokowałam ekran. Dostałam sms-a  od Angel. Ooooo ciekawe skąd miała mój numer.
„ Cześć tu Angel
Nie wiem czy powinnam ci o tym mówić, ale Madoka wzięła dzisiaj wolne. Kiedy spytałam gdzie się wybiera powiedziała, że jedzie do wioski Koma po Ginge.”
Pojechała po Ginge. To psychiczne coś powiedziało, że następnym razem mamy przyprowadzić jej Hagane juniora. Czyli wreszcie mam dowód. Madoka jest przeciwko nam. Musze znaleźć tego idiotę przed Madoką.
-Kelsi sprawdź jak można najszybciej dostać się do wioski Koma.-dziewczyna skinęła głową i bez słowa sprzeciwu zaczęła wystukiwać coś na klawiaturze.
Dobrze teraz trzeba ściągnąć tu te rozkrzyczane baby.
Drzwi się lekko uchyliły i przez powstała w ten sposób szparę do pokoju wsunęła się ręka trzymająca dobrze mi znane różowe pudełko.
-Mam ofiarę! Nie zabijaj!-zawołała reszta Mary stojąca za drzwiami.
Wywróciłam oczami, ale i tak uśmiechałam się pod nosem.
-Jak się już uspokoiłaś to możesz wejść.-zabrałam pudełko i otworzyłam je, żeby się upewnić czy zawiera to co myślę, że zawiera.
-Sory, że mi tak odbiło…-powiedziała reszta Mary wchodząc do pokoju.
-Spokojnie. Kelly przesadziła ,ale ty nie powinnaś się tak łatwo dawać sprowokować.
-No wiem.-przytaknęła mi patrząc w podłogę szurając stopą.
-Ines ma racje jeszcze trochę i mi się to znudzi.-powiedziała niebiesko-włosa wchodząc przez okno do mieszkania Kelsi.
-Czy ty kiedykolwiek nauczysz się używać drzwi?-spytała właścicielka mieszkania nawet nie się nie odwracaj czając zajęta szukaniem dla mnie informacji. Swoją drogą dlaczego jej tak długo z tym schodzi?
-Jak ci idzie?-spytałam stając za plecami blondynki.
-Jak krew z nosa.-burknęła- Ta cała wioska jest podobno w jakiś górach niema z nią żadnych połączeń ale mogę wam kupić bilety na następy pociąg do miasta które leży u podnóża tych całych gór.
-Na którą?-spytałam rzeczowo układając w myślach plan działania.
-O 6 odjeżdża z dworca głównego bez przesiadek prosto na miejsce.-odparła.
-Kelly, Mary jeśli o szóstej nie będzie was na dworcu to osobiście was zamorduje.
-Chwila. Po kiego jedziemy do jakieś wioski?-spytała Mary.
-Właśnie.-zawtórowała Kelly która nie wiadomo kiedy zdążyła się przebrać.-Wycieczki krajoznawcze to nie jest najlepszy pomysł dla osób w naszej sytuacji.
-Madoka tam pojechała.-odparłam.
-Iiiiii?-Kelly popatrzyła na mnie tak jakby nie docierała do niej powaga sytuacji.
-Celest powiedziała, że chce żebyśmy następnym razem przyprowadziły jej Ginge.
-I co? Boisz się, że Madoka zgarnie twoje wynagrodzenie?-zaśmiała się.
-Kelly proszę cię o minimum powagi.-powiedziałam masując skronie.
-Gdybym była ciągle poważna już dawno bym zwariowała, ale spróbuje coś wykrzesać skoro tak ładnie prosisz.
-Podejrzewam, że mamy kreta w WBBA, a najwięcej dowodów opowiada się przeciw Madoce.-kiwnęła głową.
-Czyli o szóstej na dworcu.-powiedziała kładąc się na kanapie.
-Tak, a teraz wracajcie do domów, spakujcie się i na tyle ile wam się uda wyśpijcie.
-Kelsi przenocuje u ciebie jeszcze jedną noc.
-Spoko. Moja kanapa twoją kanapą.
-Powiedziałam, że macie wrócić do domów i się przygotować.-powiedziałam spokojnym głosem który sam w sobie powinien wystraszyć Kelly.
-Słonko.-zaczęła Kelly podnosząc się na przed ramiona- W domu nie było mnie od pięciu lat, a szykować się nie muszę,-z powrotem się położyła i zakryła twarz mangą jeszcze przed chwilą leżąca na oparciu kanapy- mam wszystko czego potrzebuje, więc pozostało mi się wyspać.
-Ines odprowadzę cię do domu.-powiedziała Mary kładąc mi rękę na ramieniu.
-Dobrze. Chodźmy już.

***

-Nie musisz mnie odprowadzać sama  trafię do domu.-powiedziałam kiedy wyszliśmy z powrotem na ulice.
-Nie dam ci iść samej. Jeszcze mi cię ktoś zgwałci po drodze.-zaśmiałam się. Razem z Tsubasą mieszkamy na jednym z najlepiej strzeżonych osiedli… mieszkaliśmy.
-Skoro tak stawiasz sprawę.
Szłyśmy przez chwile w milczeniu podziwiając miasto nocą. Patrzyłam jak mój cień pełznie po kostkach chodnika po to by znaleźć się naprzeciw mnie i zniknąć kiedy tylko zbliżę do kolejnej latarni.
-Wiesz Ines.-powiedziała Mary-podziwiam w tobie to, że nie tracisz głowy. Chociaż nie „podziwiam” to nie to słowo…. Ty mi imponujesz.
- To nic wielkiego. Bez niej trochę trudno się żyje.
-Wiesz, że nie o to mi chodzi. Ja od rana chodzę zamulona w prawdopodobnie jednym z pierwszych stadium depresji i mam za sobą odwalenie sceny, a ty? Jedyne odstępstwo od normy jakie u ciebie zaobserwowałam to to, że wypiłaś 3 litry kawy.
-To chyba dobrze,-że widzisz mnie jako tak silną osobę.
Zapadła chwila milczenia w trakcie której minęłyśmy galerie w której zaledwie kilka dni temu piłyśmy kawę zastanawiając się co zrobić, żeby Mary mogła spokojnie trenować.
Co ja bym dała, żeby znowu tam być w tamtej chwili, żeby to wszystko okazało się tylko wyjątkowo długim koszmarem. Chcę wrócić do czasów kiedy nie wiedziałam, że ktoś taki jak Kelly w ogóle istnieje. Właśnie Kelly.
-Mary co się stało po tym jak wyszłaś, a właściwie wybiegłaś od Kelsi?-spytałam.
-Hym?-zapytała szatynka wyjmując słuchawkę z ucha.
-Co się stało poty jak wyszłaś od Kelsi?-powtórzyłam.
-Nic. Poszłam do domu. Wyzerowałam parę piw…
-Spotkałaś się z Kelly.- wtrąciłam obojętnym tonem.
-Skąd wiesz?-zdziwiła się Mary.
-Wyszłyście osobno wróciłyście równocześnie, masz szminkę na kołnierzyku i ogarnęłaś się  szybciej niż zwykle.
-Nie mam kołnierzyka.-powiedziała Mary zatrzymując się i splatając ręce na piersiach.-Co jesteś zazdrosna?
-Straaaaasznie- zaśmiałam się-a teraz na serio co się pomiędzy wami stało?
-Mamy taka małą umowę.
-Jakieś szczegóły?
-Obiecała nie zrobić nic Alexowi.
-Czyli w jej mniemaniu da się zabić.-stwierdziłam fakt po czym nastąpiła długa chwila milczenia przerwana dopiero przez Mary.
-Kelly musi strasznie zależeć na tym Ryudze- wzdrygnęła się.-albo na tym żebyśmy poszły z nią do Dark Nebuli.
-Myślisz, że tak naprawdę chce nam tylko namącić w głowach?-spytałam, a właściwie tyko wypuściłam z głowy swoje myśli nie oczekując na mnie odpowiedzi.
-Nie wiem. Nic k*rwa nie wiem.-Mary kopnęła puszkę która przez chwile toczyła się po chodniku po czym spadła na ulice.
-Kelly to nietypowa osoba -zaczęłam-,ale nie wydaje mi się żeby cos kombinowała. Jest na to zbyt bezpośrednia.
Mary odprowadziła mnie pod sam blok, a ja w ramach rewanżu zadzwoniłam po taksówkę dla niej. Wykręcała się jak tylko mogła, ale dosłownie wepchnęłam ją do środka i z góry zapłaciłam za przejazd.
Poczłapałam do siebie.
Weszłam do mieszkania i zapaliłam światło. Z klatki stojącej na komodzie dobiegło gwałtowne szuranie.
Snow. Ona jedna czekała na mnie w mieszkaniu.
Westchnęłam głośno.
-Pora zastosować się do własnych rad co nie Snow?-gryzoń zaszurał w trocinach.- To chciałam usłyszeć.-uśmiechnęłam się smutno i zabrałam do roboty.
Wyjęłam z szafy stojącej w korytarzu jakiś stary zapomniany plecak podróżny. Otworzyłam wszystkie kieszenie i porządnie go wytrzepałam. Wyleciała z niego cała masa papierków  które wspaniałomyślnie zignorowałam pozwalając im na razie pozostać tam gdzie były. Wlokąc za sobą wybebeszony plecak poszłam do kuchni gdzie doszłam do wniosku, że najpierw powinnam spakować jakieś ciuchy na zmianę, a dopiero później jedzenie. Z cierpiętniczą miną poszłam do sypialni otworzyłam szafę i zabrałam z niej to co miałam później to samo zrobiłam z lodówką. Ostatecznie w plecaku wylądowało jeszcze parę gratów. Między innymi koc, apteczka, ładowarka od telefonu, latarka i kompas. Po spakowaniu się miałam wielką ochotę usiąść koło plecaka i już nigdzie się nie ruszać, ale zamiast tego poszłam do łazienki przyszykować się do spania.
Wzięłam prysznic, zmyłam resztki makijażu, rozczesałam włosy, przebrałam się w piżamę wszystko to robiłam myślami będąc kompletnie gdzie indziej ocknęłam się dopiero leżąc w łóżku. Sama w wielkim dwuosobowym łóżku.
Ustawiłam budzik i spróbowałam zasnąć.  
Może to i głupie, ale dopiero teraz kiedy leże na tym pi*rzonym łóżku ze świadomością, że bez względu na to jak długo bym czekała ten idiota z głupią grzywką, j*bany dyrektor WBBA, agent od siedmiu boleści nie przyjdzie, nie pocałuje mnie na dobranoc i nie zaśnie obok mnie zebrało mi się na płacz.

Dobrze Ines płacz sobie tylko do rana ma nie być po tym śladu.


MAFOKA





Rozdział 55 za nami. Madoka pojechała do wioski Koma, dziewczyny szykują się żeby ruszyć za nią w pościg, Ines przejmuje dowodzenie, a ja z poparzonymi słońcem plecami po raz kolejny zarywam noc pisząc rozdział. Innymi słowy wszystko jest tak jak być powinno.
A tak z innej beczki zaczęłam bawić się programem o nazwie Gimp i prawdopodobnie będę tutaj wrzucała afekty uboczne tej oto zabawy takie jak obrazek przedstawiający naszą kooooochaną Mafoke. 
To ja się  z wami żegnam.
Do następnego posta.
Hania.

sobota, 18 lipca 2015

Rozdział 54

Betty




-Betty! Choć do mojego laboratorium. Tylko szybko muszę ci coś pokazać.-jak ja nienawidzę tych wyskakujących ze ścian ekranów.
Człowiek sobie spokojnie idzie, a tu nagle wyskakuje ta psychopatka i czegoś ode mnie chce.
-Czego?-spytałam wchodząc do laboratorium tej świruski. .
-Czy on nie jest słodki kiedy tak się szarpie?- spytała Celest stojąc oparta o blat (na którym leżały przeróżne narzędzia) z twarzą przyklejoną do ogromnego monitora na którym jakiś chłopak szarpał się przykuty do metalowego stołu.
-Nie mój gust.-odparłam- Uprzedzam jeśli wezwałaś mnie tylko po to, żeby pokazać mi twoją nawą zabawkę to mogę ci obiecać, że widzisz mnie tu ostatni raz.
-Jasne, że nie po to cię wołam- uśmiechnęła się szeroko pokazując wszystkie zęby- Twoja nieudana próba zdobycia Virgo niebyła taka do końca bezużyteczna.
-Gdybyście pozwolili mi iść samej wyglądało by to całkiem inaczej.-powiedziałam przez zaciśnięte żeby go gdy tylko Celest wspomniała o tej całej akcji poczułam przenikliwy ból w całej szczęce.
Może i  to niebieskie coś wystraszyło się jak tylko wyciągnęłam bat, ale kopa potrafi zasadzić.
-Ale wyglądało to jak wyglądało-kontynuowała Celest szukając czegoś po kieszeniach-, a  jako młody geniusz  wyciągnęłam z tego wnioski. Oto twój nowy ulepszony kostium i bat.
-Nowe zabawki.-zamruczałam można powiedzieć, że z przyzwyczajenia.
-Przebierz się, a potem zobaczysz co potrafi bat.-zgarnęłam kostium z blatu i poszłam do odwiedzonej już wcześniej przebieralni. Odwiesiłam na wieszak stary kostium który zostawił po sobie masę zagłębień w skórze. Przyjrzałam się swojemu odbiciu w lustrze.
-Nie ma co ukrywać. Zgrabna to ja jestem-zaśmiałam się pod nosem i dodałam.- i do tego taka skromna.
Kostium  na pierwszy rzut oka wyglądał na zbroje w której nie będę mola wykonać zgrabnego uniku, a co dopiero mówić o tych wszystkich akrobacjach które zwykła wykonywać oryginalna Betty. Z zwątpieniem wypisanym na twarzy zaczęłam zakładać kostium. O dziwo pomimo swojego pancernego wyglądu kostium sam w sobie nie krępował moich ruchów w żaden sposób. Rękawiczki z pazurkami na powrót wylądowały na moich dłoniach.
-Dobra pokarz moje nowe cudeńko. Mam nadzieje, że nie ruszałaś diamentu w rączce gdyby nie on została bym w  WBBA, a przypominam, że to co o was wiem to moje i mogę z tym zrobić co tylko mi się żywnie spodoba.-powiedziałam wchodząc z powrotem do laboratorium Celest.
-Nie diamentu nie ruszyłam- zaśmiała się i z całej siły uderzyła mnie pięścią w brzuch.
Odruchowo zgięłam się w pół, ale tak właściwie nic nie poczułam.
-Bolało?- spytała brunetka poprawiając okulary które zsunęły się jej  nosa.
-Wcale.-przez sekundę rozważyłam odpłacenie jej tym samym, ale porzuciłam ten pomysł. W końcu pracuje dla niej.
-Kostium wyposażony jest w eksperymentalny system pochłaniania energii.
-Eksperymentalny?
-Tak, ale spokojnie testowaliśmy go w tam-tej porubie siedziby…
-Tej która wybuchła?-przerwałam jej zaznaczając, że to co mam teraz na sobie wybuchło kilka dni temu.
-Tak tej, a mieliśmy inną?-spytała robiąc minę zamyślonego dziecka.- Mniejsza z tym.-machnęła ręką i wcisnęła jakiś przycisk na pilocie.-Łap za bat i spróbuj rozwalić to.-ze ściany wysunął się ogromny lodowy blok.
-Dobra.-poprawiłam w dłoni bat i „podłączyłam go do prądu”-Let’s do this.-potraktowałam blok jako przeciwnika podbiegłam do niego po łuku i przed uderzeniem wyskoczyłam, żeby nabrało ono dodatkowego impetu. Blok pękł na pół, a jedna z jego połówek gruchnęła o ziemię rozbijając się na mniejsze kawałki.
Kelly czy jak jej tam była by już martwa w tym swoim schronieniu.
-Doskonale. Zgodnie z przewidywaniami.-powiedziała Celest zapisując coś w swoim notatniku.
-Wszystko pięknie tylko jakoś nie chce mi się wierzyć, że ten bat ma moc na więcej jak jeden taki atak.-spróbowałam ponownie włączyć bat i nic.
-Bo nie może-wiedziałam-Na wypadek gdyby jedno takie uderzenie nie wystarczyło możesz załadować bat przy pomocy tego.-podała mi pas na którym wisiała niewielkie pudełko. Nie większe niż to w który bleyderzy trzymają bey’e.
-Co to?-spytałam zapinając pas na biodrach.
-Ładowarka. Przechwytuje energię zgromadzoną przez kostium przeciwnym wypadku po pewnym czasie mogła byś się w nim ugotować. Kiedy wyczerpiesz całą moc z bata po prostu wbij z nią rączkę i znowu będziesz mogła używać tych swoich elektryzujących ciosów. Z takim sprzętem mogła byś wyrznąć całą Dark Nebule.-a to ciekawe.
-Całą powiadasz. Czy to nie jest przypadkiem lekka przesada?
-Beti. Ja nigdy nie przesadzam opisując możliwości moich wynalazków.
-Czyli mogła bym pozabijać was wszystkich zabrać to co moje i nikt z was nie był by wstanie mnie powstrzymać.-stwierdziłam oglądając metalowe pazury które ni stąd ni zowont znalazły się na szyi pani naukowiec.
-Tego nie powiedziałam.-powiedziała z pewnym siebie uśmieszkiem.
Nagle coś zaczęło miażdżyć moje ciało. Natychmiast puściłam szyje Celest i upadłam na ziemie. Po prostu nie byłam w stanie ustać na nogach. Maska miażdżyła mi głowę, golf kostiumu dusił, całe ciało bolało mnie tak jakby spadł na mnie gigantyczny kamień.
-Powiedziałam, że z tym sprzętem mogła byś wyrżnąć całą Dark Nebule, ale ty masz na sobie ten kostium wiec nie masz na to szans.-mówiła dalej patrząc na mnie z góry nie mogłam się skupić na tym co do mnie mówiła wszystkie słowa jakie puszczały jej paszcze niemiały najmniejszego sensu dusiłam się i zaczynało mi się robić ciemno przed oczami.
-Widziałam co robiłaś z Doji’m. Nie chodzi oto, że jestem zazdrosna czy coś w tym stylu. Po prostu nie lubię komplikacji, a ty tworzysz je swoim zachowaniem.-uścisk ustąpił. Odetchnęłam głęboko raz, drugi trzeci dziękując tym na górze, że sprawili, że ta psychopatka się opamiętała.
-Doji może sobie myśleć, że tu rządzi, ale tak naprawdę to ja tu pociągam za sznurki.-ukucnęła przy mnie i zaczęła szeptać mi coś na ucho. Chciałam się na niej zemścić ze wszystkich sił, ale za bardzo się bałam, że może znowu TO zrobić.-Wiec dobrze ci radzę trzymaj się od niego z daleka- gdy skończyła mówić wstała i kiedy była już przy drzwiach powiedziała.-Nie radzę zdejmować kostiumu oprócz niego mam też parę dodatkowych asów w rękawie.
Wariatka wyszła, a ja zamiast jakoś się pozbierać dalej leżałam na ziemi  starając się oddychać tak głęboko jak to możliwe.
Zabije ją-pomyślałam- zabije ją choćby to miała być ostatnia rzecz jaką zrobię w życiu.  Fajnych pracodawców sobie dobrałam nie ma co.
***
Tym czasem Doji w swoim biurze oglądam całe to zajście na kranie swojego komputera uśmiechając się pod nosem.
-Celest jest taka sexsowna kiedy myśli, że coś przed mną ukryje. Komputer wezwij kogoś, żeby sprawdził co z Betty,- w jego oczach pojawił się taki dziwny błysk można by rzec dziki-,albo nie sam do niej pójdę.






Rozdział  54 za nami spóźniony bo dodaje go w sobotę o godzinie dokładnie 7:15. Mam nadzieje, że rozdział się wam podobał. 
A tak na marginesie jak wam mijają wakacje? Wyjeżdżacie gdzieś?  Napiszcie w komentarzach, A teraz żegnam się zwami bo w przeciwnym wypadku spóźnię się na pociąg.
Do następnego posta.
Hania.
  

piątek, 10 lipca 2015

Rozdział 53


Kelly

„Jesteś potworem”
Brawo Kelly. Musiałaś się z nią kłócić? Mogła byś czasami nie kłapać dziobem. Dobra dosyć tego samo ochrzanu. Wystarczy, że Ines sprawiła mi kazanie które bardzo skutecznie wygnało mnie z powrotem w miasto.
Nie wiedziałam, że taka mała kobietka potrafi tak dobitnie powiedzieć ci, że spi*przyłaś sprawę.
Zaraz po tym jak wyplułam na Mary to co siedziało mi na wątrobie. Zielonowłosa wyszła z mieszkania trzaskając drzwiami tak mocno, że to cud iż po  tym wszystkim nadal wisiały na zawiasach. Ma dziewczyna charakter niema co. Tylko czemu nie potrafi przyswoić najprostszych faktów?
Alex- zły. Kelly-dobra…teraz.
Swoją drogą co ja się przejmuje? Poradzę sobie bez niczyjej pomocy.
-A jak nie dasz rady to zostaniesz sama. Zupełnie sama.-powiedziała niepewność która zawsze daje o sobie znać w najmniej potrzebnym momencie.
Dobra swoje życie mogę ryzykować bo jest moje, ale kto mi pozwolił ryzykować życie Ryugi, albo Tsubasy? Niema wątpliwości, że jeśli zaraz czegoś nie zrobię to chłopaki mogą nie wyjść z tego cało, ale sama wiele nie zdziałam. Nawet nie wiem gdzie tym razem ukrył się Doji!
Ratownik pierwsza klasa niema co. Zamiast szykować jakiś dobry nie skomplikowany  plan ratunku, albo już być już w Dark Nebuli i….ratować, biegam po dachach licząc chyba na to, że spadnę, skręcę sobie kark i będzie mi wszystko jedno.
 Skoczyłam z jednego budynku na drugi przeturlałam się kawałek po ziemi i stanęłam na równe nogi.
Doba pora zobaczyć gdzie jestem.-pomyślałam rozglądając się.
Chwila widziałam już miasto z tej perspektywy. Wielkie mi rzeczy latasz po mieście od roku. Co dziwnego jest w tym, że tu byłaś?
-Ines cię tutaj przysłała?-spytała Mary która opierając plecami o wielką szybę zastępującą jedną ze ścian w jej mieszkaniu zwijała słuchawki na (jeśli mnie wzrok nie myli) Mp4.
Wylądowałam na tarasie Tategamich.
-Nie. Za to dała mi takie kazanie, że szkoda gadać.-powiedziałam zdejmując rękawiczki i maskę.
-Mnie też to pewnie czeka.-westchnęła i napiła się piwa.
-Zważywszy, że ja wyszłam w połowie swojego.-Mary zaśmiała się pod nosem.
-Zwiałaś z kazania Ines i przylazłaś do mnie. Można wiedzieć po co?
-Wiesz mi lub nie-mam to w dupie-, ale trafiłam tu przypadkiem.-odparłam.
-Nie wierze.- tym razem ja się zaśmiałam.
-Sama bym sobie nie uwierzyła.-powiedziałam siadając na ziemi i opierając się plecami o jakąś zabłąkaną skrzynkę która akurat tam stała.
-Jesteś całkiem miła-powiedziała Mary po chwili milczenia. W odpowiedzi w zruszyłam ramionami-Co ty kombinujesz?.-spytała parząc na mnie podejrzliwie.
Zaśmiałam się widząc jej minę.
-Nic nie kombinuje. Skończył mi się arsenał złośliwości, a nie lubię się powtarzać.
-Acha.-burknęła. 
-Tak jak się nad tym zastanowić to ja do ciebie nic nie mam. Poza tym, że powinnam ci za to-wskazałam siniaka-oddać.
-Spróbuj tylko, a zarobisz drugiego.- nie brzmiało to zbyt groźnie. Jestem pod w wielkim wrażeniem tego, że jeszcze nie skoczyłyśmy sobie do gardeł.
-Nie wiesz co potrafię.-powiedziałam uśmiechając się łobuzersko.
Nastąpiła długa chwila milczenia podczas której Mary zdążyła wyzerować butelkę piwa i otworzyć drugą.
-Skąd znasz Kelsi?-spytała czarnowłosa przerywając ciszę.
-Z Dark Nebuli.
-Była w Dark Nebuli!? Kiedy!? Jak to się stało!?-jaka żywa reakcja.
-Wiem tyle, że była najlepsza wśród najgorszych.
-Nigdy bym nie pomyślała, że skończy w czymś takim.
-Czyli jakim?-warknęłam.
-No nie wiem! No takie pierwsze z brzegu! Hym! Próbowaliście przejąć władze nad światem!
-Fakt.-wyszczerzyłam zęby w uśmiechu.
-A teraz jeszcze perfidnie wróciliście, zabraliście mi brata, przyszłego niedoszłego Ines i…-umilkła.
Jestem pewna, że raczej nie chodziło jej o Hikaru tym bardziej Ryuge. Temat znowu z chodzi na tego idiotę, a co mi tam gorzej być nie może.
-Dlaczego tak się upierasz przy tym, że Alex jest po naszej stronie?-spytałam łagodnie za co miałam ochotę sama przybić sobie piątkę.
-Mój tata miał kiedyś psa-wilczura. Pewnego dnia poszedł z nim na spacer od lasu.-umilkła na chwilę i kiedy już myślałam, że nie usłyszę dalszego ciągu tej pasjonującej historii Mary znowu zaczęła mówić lekko zmienionym głosem- Jakiś myśliwy zastrzelił Burka.... Pomylił go z wilkiem.
-… Burek to Alex?
-…- uznam to za „tak”.
-…a myśliwym jestem ja.
-Nie chodzi o ciebie....Chodzi o wszystkich.-powiedziała po czym schowała w twarz opierając głowę o kolana.
Czyli tak to wygląda.
Mary zrobiła temu piegowatemu idiocie coś  strasznego i teraz, żeby to odpokutować będzie go chronić przed całym światem.
-Dobra.-powiedziałam stając na równe nogi.
-Co dobra?-burknęła podnosząc na mnie wzrok.
-Załatwimy to -Alex’a- po twojemu.-uniosła w górę jedną brew.-Obiecuje ci, że jedyną osobą która będzie decydowała o tym czy Alex zostanie uszkodzony będziesz ty.-przy ostatnich słowach złożyłam palce w pistolet i wycelowałam nim w Mary.
Skrzywiła się.
-Czyli co?
-Zostawiam go tobie. Umowa stoi?
-Jaka umowa?- czyja niewyraźnie mówię?
-Ty na mnie nie warczysz, nie rzucasz mi się do gardła, współpracujesz, a ja w zamian obiecuje, że nie zaatakuje Alex’a jak tylko go zobaczę. To jak? Stoi?- spytałam wyciągając rękę do czarnowłosej.
-Stoi.-Mary podała mi rękę i uścisnęła ją.- A teraz mnie podnieś.-zaśmiałam się i pociągnęłam ją do siebie.
-Stoisz?-zaśmiałam się po raz kolejny.
-Tak, a teraz po donaty.-powiedziała podnosząc z ziemi swoją bluzę.
-Po co?-zdziwiłam się.
-Rzucę je Ines to może mnie nie pożre.
-Hahy. Ok ty lepiej ją znasz.
Wiem. Na pierwszy rzut oka to nie jest mój styl litować się nad  zaślepioną poczuciem winy, ale kto wam u licha powiedział, że to właśnie robię? 
Może po postu chce zobaczyć jak przygniatają ją gruzy jej urojeń. 
W końcu należałam do tej złej Dark Nebuli...






Z życia otaku




Rozdział 53 za nami. Czyżby Kelly coś jednak kombinowała? Domyślanie się zostawiam wam.
To był dość zakręcony tydzień... Moje dziecko ma już rok umie chodzić, mówić i nawet grozić śmiercią w męczarniach. *ociera łzę wróżenia* Jestem z niego dumna.
Wiem, że są wakacje i przez to wasza aktywność na blogu zdecydowanie spadła, ale to dobrze bo to znaczy, że nie spędzacie tych wakacji tak jak ja przed komputerem.
To ja się z wami żegnam.
Do następnego posta.
Hania


środa, 8 lipca 2015

Mam już roczek





Dzieńdobry. Mam na imię Bloguś i mam już roczek, a to znaczy, że urodziłem się dokładnie rok temu więęęęęęęc dawać prezenty, albo wypatroszę was tępym nożem. Żartuje za bardzo was kocham, żeby was wypatroszyć. :*
Oprócz was do kochania mam jeszcze trzy siostry: Ines-która jest bardzo ładna bo wygląda jak elfy z bajek, ale nie mówcie jej, że to powiedziałem bo gdyby się dowiedziała, ze jest ładna to ciągle siedziała by w łazience i patrzyła w lusterko, a bez tego siedzi tam baaaardzo długo, oprócz Ines mam też Mary. Ona też jest bardzo ładna tylko jak jej to powiesz to nie uwierzy. Poza tym jest super opowiada fajowe bajki i robi mi kanapki z czekoladą. Taakie ogromne kanapki, że prawie mi się w brzuszku nie mieszczą .Jest jeszcze Kelly. Ona jest bardzo śmieszna i ciągle denerwuje Mary, ale i tak ja kocham. 

Ja: Bloguś idź się pobawić z wujkiem Ryugą
Bloguś: Dobrze. 
Ryuga: Czemu zawsze ja, a nie na przykład Kyoya? Mogła byś od czasu do czasu go pomęczyć.
Ja: Ryuga ciebie dzieci lubią, a przy Kyoy nawet dzieci które są legendarnymi bleyderami się rozklejają.
Ryuga: Skąd pomysł, że dzieci mnie lubią?
Ja: Yuu, Kenta, Ginga, Kelly…
Kelly: Hej nie jestem dzieckiem!
Ja: Mam wymieniać dalej?
Ryuga: Dobra, dobra zajmę się tym małym psychopatą.
Ja: Dzięki kochany jesteś. No to wracając do tematu.

Dzisiaj mija rok odkąd spędziłam trzy godziny przed komputerem przepisując pierwszy rozdział. Żeby to uczcić stworzyłam stronę Postacie wzbogaconą o rysunki mojej BFF i skriny z Beyblade.

A teraz garść ciekawostek odnośnie dwóch postaci. 

Mary Tategami na samym początku miała mieć na nazwisko Yumiya. Wyglądać tak:


I być starszą siostra bobrze wam znanego Kenty, ale uznałam, że Kenta to duży chłopiec w dodatku odpowiedzialny i nie potrzebuje opieki nie to co ten masochista Kyoya.
Kyoya: Nie jestem masochistą.
Ja: Jesteś.


Betty też przeżyła spora metamorfozę. Na samym początku zamiast dziewczyny w sexsownym kostiumie kota uzbrojoną w bat i ostre pazurki na mieście można było spotkać dresiare w masce kota 
(takiej masce)
bląd peruce uzbrojoną w kij beysbloowy. Odziwo miała ona lepszą reputacje niż dobrze wam znana obecna Betty.(czytaj nie ścigała jej policja)






  No co ja bym mogła wam jeszcze powiedzieć?
Po pierwsze nie spodziewałam się, że Bloguś dożyje swoich pierwszych urodzin.(niema to jak matka która wierzy w swoje dziecko)
Po drugie kocham was bo dzięki wam mam takiego paver’a do dalszego pisania, a bez tego na sto procent niepowstały by te wszystkie rozdziały.
Po trzecie niektórzy nie żyli by gdyby nie ten blog. *spojrzenie w strone Ryugi zajmującego się Blogusiem*
Po czwarte dziękuje, że jesteście bo bez was to nic by tutaj nie  było.

niedziela, 5 lipca 2015

Oglądanie z Kelly- Kuroko no Basket



UWAGA PONIŻSZY MATERIAŁ ZAWIERA PORAŻAJĄCE ILOŚCI GŁUPOTY I SPOLIERY Z ANIMY KUROKO NO BASKET!!!



Oglądanie anim nawet to nie może być normalne w moim wykonaniu. :P
Niedziela wieczór. Wykąpana po kolacji w mojej niebieskiej piżamie w koty siadam na łóżku i odpalam laptopa.
Kelly: *zagląda do pokoju* Już oglądasz?
Ja: Jak widać. Siadaj będziemy się jarać razem. *dziwi się widząc wchodzącego do pokoju Ryuge*
Kelly: Ryuga obejrzy z nami ten mecz bo przez cały jeden sezon spał.
Ja: Spoko. Dlaczego mnie tak nie mogą karać.
Kyoya: To co oglądamy Wiedź…Co oni tu robią?
Ja: Kyoya na śmierć zapomniałam, że mieliśmy oglądać film. Choć będziesz oglądać z nami KnB. Ruga nie będzie przynajmniej j sam.
Kyoya: Robię to tylko dla tego, ze tak ładnie prosisz.
Ryuga: Na pewno.
Kyoya: Zamknij się.

Zaczynamy oglądać.

Ja:*nienawistne spojrzenie* Reo. Ty suko w stroju koszykarza ty podstępna azjatycka żmijo.
Kelly: A to nie jest facet?
Ja:* nagle zapominam przeklinać i stopuje film* Wiesz rozkminiam to od kilku odcinków. Zachowuje się jak dziewczyna. Co więcej z twarzy wygląda na dziewczynę i co najgorsze bezczelnie podrywa Hyuuge. Wniosek…
Kelly: Albo gej, albo wyjątkowo napakowana dziewczyna.
Kyoya:* wywraca oczami* Czy możemy oglądać dalej?
Ryuga: Co wciągnęło cię?
Kyoya : Nie, ale jak Hania nie pójdzie spać przed trzecią jutro będzie jęczeć i stękać, że umiera.
Kelly: Ciiii. My tu próbujemy oglądać.

Chwilkę później.
Ja: * stopuje film i  rozpaczam na spółę z Kelly* Hyuuga jest zrozpaczony. Bo zdjęli go z boiska.  Nieeeeeeeeee proszę nie. Tylko nie najlepszy kapitan na świecie.
Kelly: Zabolało cię co nie Kyoya?
Kyoya: Chodziarz raz mogła był sobie odpuścić.* przytula smucąca się mnie*
Ja: Zastrzelę Akashiego i Reo i Drugiego Kuroko i Tego wielkoluda i będzie po meczu.
Ryuga: Ale wiesz, że oni mogą ich zmienić, a bez tego idioty w okularach
Kelly: bez Hyugi
Ryuga: Jak zwał tak zwał będzie bardzo trudno wygrać Serin o ile maja jakiekolwiek szanse.
Ja: Niech cie szlak Akashi przewidziałeś nawet coś takiego.

3 sekundy później

Ja: *znowu zatrzymuje film* „W momencie w którym was pokonam wszyscy wydobędziecie z siebie swoje ostatnie tchnienie.” Koleś jest martwym trupem. Nikt nie ma prawa grozić mojej ulubionej drużynie, a już na pewno nie w ten sposób.
Ryuga: Czego od niego chcesz tekst nawet niezły jak na rude dziecko.
Ja: Pi*rdol się. Kelly chodź idziemy rozpętać piekło. *obydwie wstajemy z łóżka, ale po chwili lądujemy na im z powrotem ponieważ ktoś  kryhym Kyoya nas zatrzymał łapiąc za ręce.*
Kyoya: Siedzieć i oglądać.

Chwile później.

Akashi na ekranie: Blablablbalbalbla
Kelly: Jesteś idiotą. Weź się zamknij nikt cię nie lubi.
Ryuga: Poza Shadow i Oleczką i masą innych fangirll
Kelly: Shut the f*ck up.
Akashi na ekranie: Co za bezsensowna determinacja.
Ja: Powiem ci to samo jak będziesz próbował dosięgać antidotum na jakąś paskudą truciznę którą zaraz sobie w googluje, a potem wstrzyknę ci do krwioobiegu.
Ryuga: Jestem pod wrażeniem twoja głupota przerosła nawet Kyoye.
Ja: Odszczekaj to Kyoya nie jest niski.
Ryuga: Czy ja cos takiego powiedziałem?
Ja: Yyyyyy… Wal się.

Chwile później

Kelly: Czy mi się zdaje czy ten drugi Kuroko się wnerwia?
Ja: A żeby się  wk*rwi do tego stopnia by rozk*rwić Akashiemu plan.

3 minuty później

Kelly: Kagami wszedł w Zone.
Ja: A Aomine użył słowa „dzikość” i „bestii” w jednym zdaniu opisując Kagamiego.
Ryuga: Jesteś Yaoistką?
Ja: Nie, ale skoro przyszło ci coś takiego do głowy to może ty jesteś.
Ryuga: Z tobą to nawet pożartować sobie nie można.
Ja: Oj weź wiesz, że cię uwielbiam.
Kelly: Czy tylko ja uważam, że Kagami wygląda teraz mega sexsownie.
Ja:  Nie tylko ty. Nie tylko.

Chwile później

Kelly: Nie dzięki pewnej osobie tylko dzięki Kuroko, wiec shut the f*ck up idioto. Rzucam beyblade zostaje raperem.

Oglądamy opening kolejnego odcinka

Kelly: A kotaro ma kiełki ^^
Ryuga: I zaraz sobie nimi odgryzie język jak go nie schowa.
Ja: Tak Ryuga BHP przede wszystkim.

Później

Teppei: Nebuya.
Kyoya: Hrryy Nebula? Gdzie?
Ja: Spałeś?
Kyoya: Nie. Oczywiście, że nie.
Kelly: Kioshyi!!!
Ja: Co jest?
Kelly: Kolano go boli.
Ja: Mamo.
Ryuga: Masz dużo szczęścia Kyoya.
Kyoya: Wiem.

Później

Izuki: *żartuje*
Ja: *zatrzymuje film* Ktoś załapał?
Reszta: Nie.
Kotaro: *brechta się*
Kelly: Kocham go. On jest mój. Wara mi od niego.
Ryuga: To ile ty ich już masz?
Kelly: Licząc ciebie? Pięciu…siedmiu…dziesięciu. Tak dziesięciu chłopaków których nikomu nie oddam.

Później

Ja: On się dymi. 0.o
Kelly: To pikolony tytan jest! Szybko wołać Jean’a.

Później

Ja: Ty mi teraz nie pływaj tylko tłucz Akashiego.
Kagami: *gada coś o zone i zanurzaniu się w wodzie*
Ja: Nosz kuuuuu drugi Haru.

Później
Kelly: *zatrzymuje film i patrzy w ekran*
Ja: Co ty robisz?
Kelly: Próbuje ogarnąć co się tam dzieje.
Ja: Aaaaaaa.
Kelly: I tak nic nie rozumiem.

Później

Kelly: Kotkiiiiiiiiiiii!!!!!!!!
Kyoya:*bierze poduszkę i zakrywa nią twarz Kelly* Cicho bądź bo cię uduszę.
Kelly: Nichmac na too jajjjj.
Kyoya: Co?
Ryuga: Nie masz na to jaj.
Kyoya: Nie wtrącaj się.
Ryuga: Tylko tłumaczę.
Kyoya: Ale skąd ty…

Później

Wywaliło nas z meczu do jakiegoś domu
Kelly: W.T.F!? Ryuga widziałeś to!?
Ryuga: Tak to było epickie. Chwila gdzie boisko?
Kelly: Znowu zasnąłeś. Idiota nie odzywam się do ciebie.

Później

Sinji: Chce wygrać bez względu na wszystko…. I w ogóle.
Kelly: To jest najlepszy tekst jaki usłyszałam w całej tej animie.

Później

Riko uderzyła Hyuuge

Kelly: Czy ona musi go ciągle bić?
Ja: Chłopak utknął w toksycznym jeszcze-nie –związku.
Ryuga: Sam się o to prosił słyszałyście.

Później

Kyoya: *zatrzymuje film* Hania co ci jest.
Ja: *siedzę z nogami podkulonymi pod samą brodę bluzkę założyłam sobie na nos i bujam się w przód i w tył patrząc się w ekran* Oglądam mecz.
Kyoya: Acha.

Później.
Ja: Nie no. Hyuuga ma za chwilę załatwić jeden z rzutów Reo taki wyk*rwisty w kosmos, a on myśli o tym, że Riko go uderzyła. No po prostu mistrz.
Reo: *wydało z siebie dziwny dźwięk*
Ryuga: Słyszeliście to? Pfffhahahahahahahahahahahahahahah.
Ja: Ryuge śmieszą dziwne dźwięki. Dobrze wiedzieć.

Później

Kyoya: Idziesz sobie spokojnie po boisku i tu nagle WREEEEE!!! Ryj tego rudego idioty wyskakuje ci przed twarzą. Przecież oni wszyscy tam na zawał zejdą.
Kelly: Nie wiedziałam, że tak się przejmujesz zdrowiem zawodników.
Kyoya: Przejmuje się tym, że jak im się coś stanie to Hania będzie ryczeć, albo się wściekać, albo wściekać się że płacze. Więc dla dobra wszystkich zgromadzonych lepiej, żeby tym idiotą nic się nie stało.

Później
Akashi chce grać przeciwko trzem swoim zawodnikom całkiem sam.

Kelly: Trzech na jednego to banda rudego. Ta buum tsss.
Ja: *facepalm*

Później

Kotaro: Jesteś zbyt wielkim potworem Akashi.
Ja: Jest Kurduplowatym potworem!!!
Ryuga: Jest wyższy od ciebie!!!!
Ja: Co z tego!!!?

Później

Ja: Ja pi*erdole on ma głos Leviegoooooooooo, a on jest strasznnnyyyyyy Kyoya chroń minę.*przytulam się do rzeczonego zielonowłosego*
Kelly:*poruszając samymi ustami pyta* Udajesz?
Ja: *kiwam głową*. :P

Akashi wszedł w Zone
Wszyscy: O k*rwa.

Akashi: Wasza porażka jest absolutna.
Kelly: Z*jebie go oderwę głowę zmasakruje ja tak żeby przypominała piłkę potem wykonam piękny dwutakt i rzucę nią do kosza.
Ja: To będzie piękne milordzie.
Ryuga: Zaiste.

Wszyscy przystawiają zaciśnięte pięści do Kagamiego.
Kyoya: This is f*kcing weird.

Aomine pi*rdoli coś o drzwiach, wodzie, dnie, innych drzwiach i ochroniarzu.

Kelly: I wszystko stało się jasne *staje z łóżka i wybiega z pokoju*
Ryuga: Kelly co ty robisz?
Kelly: Idę stłuc wszystkich ochroniarzy jakich tylko napotkam!
Ryuga: Miałaś się do mnie nie odzywać!
Kelly: Arwwwwyrrrr! Głupi jesteś!!!

Kolejny odcinek
Randomowy komentator: Akashi dominuje.
Kelly: I jak tu nie mieć pi*rdolonych skojarzeń.

Później

Kuroko: Dlaczego się teraz nie poddamy?
My: W.T.F?
Ja: To jest propozycja?
Kyoya: *od dłuższego czasu oglądający mecz pochylony do przodu nagle się wyprostował* On chyba nie chce się teraz podać? To za głupie nawet jak na wymyśloną postać.
Kuroko: *gada coś co niema sensu*
Ja: Uznajmy, że to było bardzo mądre zamknijmy się i oglądajmy dalej.

Ja:*wciągnięta meczem zjadam swojego kciuka, ale nikt nie reaguje w końcu to starcie dwójki rudych dzieci*

Akashi traci piłkę

Wszyscy: Hyyyyyyyyyyy* zachłystują się powietrzem nawet Ryuga*
Kelly: Wiedziałam, że ci się spodoba.
Ryuga: Już nie masz na mnie focha?
Kelly: W fochaniu się na ciebie jestem gorsza niż Kise.

Kagami i Kuroko biegną do kosza, a Akashi  pfdstydrsv…. Obejrzycie to zobaczycie co się tam dzieje.
Ja: * szarpę Kyoye za ramie tak, że zaraz mu je oderwę*
Kyoya: Mo… gła… byś… mnie… puścić?
Ja: Trafił! CHCHCHAchacha.

Akashi siedzi na ziemi.
Ja i Kelly: *taniec szczęścia*
Kyoya i Ryuga: W….. T…… F…? Siadać i oglądać dalej.
Ja i Kelly: * upadamy na  łóżko z głośnym ŁUMB!!!*

Akashi pudłuje
Ja i Kelly: * Znaczące spojrzenie* Hyhyyhyhyhyh*taniec szczęścia*

Akashi wygląda na coś pomiędzy przerażeniem, a smutkiem.

Ja: Nienawidzę Akashiego, nienawidzę Dojego, nienawidzę Rago, nienawidzę wszystkich którzy zranili ludzi na których mi zależy, nienawidzę mojego pi*przonego współczucia. Czemu w takich momentach nie potrafię zachowywać się tak jakbym chciała i bezlitośnie kogoś wykończyć tylko czuje to pi*rzone współczucie!? Dlaczego za miast się cieszyć, że ten idiota przegrywa patrzę na to ze smutkiem?
Ryuga: Bo nie gra teraz tak jak wcześniej. Zachowuje się jakby pierwszy raz wszedł na boisko prawie jak dziecko, a ponieważ to nie jest bey bitwa będziemy musieli na to patrzeć dopóki nie skończy się mecz.
Kyoya: Gdyby to była bey bitwa było by po wszystkim. Serin nie wyglądają na takich co lubią się znęcać nad ofiarą.
Kelly: Nie to co ty. Prawda Kyoya. * patrzy nienawistnie uśmiechając się co wygląda strasznie zważywszy, że jedyne co  świeci się w pokoju to ekran laptopa*
Ja: Pogadacie później teraz kończmy ten dla odmiany j*bany mecz.

Akashi wrócił….
Ja: Jesteś j*banym sk*rwielem  Akashi, a teraz idź na boisko i graj jak człowiek, żeby Serin mogli cię zniszczyć bez żadnych wyrzutów sumienia!!!

Akashi…. Przeprasza za swoje zachowanie.
Ryuga: Co ten idiota odk*rwia?
Kyoya: Nie mam zielonego pojęcia, ale niech zacznie się zachowywać normalnie.

Akshi: Dawno się nie widzieliśmy Kuroko.
Kelly: *ściskając w rękach patelnie….. naprawdę nie wiem skąd ona się wzięła w moim pokoju (w sensie patelnia nie Kelly)* Ryuga musimy go zniszczyć. To złoooooo. Widzisz jak się psychopatyczne uśmiecha.
Ryuga:*facepalm*

Kuroko: Teraz są jeszcze straszniejsi. (czy coś takiego)
Kelly: Mówiłam!!!
Ja, Kyoya i Ryuga: *facepalm*

Roki Riko: *ma złe przeczucia*
Ja: Się dziewczyno obudziłaś w samą porę. Ja mam złe przeczucia od początku tego meczu.


Akashi: Nie będzie tak jakbyście myśleli, że będzie.
Kelly: Hym.
Ryuga: Hym.
Kyoya: Hym.
Ja: Hym…. To zdanie nie miało sensu. Oglądamy dalej.

Cała piątka jest w ZONE
Ja: Cała piątka jest w ZONE nie chce wasz martwić, ale to tak jakby legendarni bleyderzy po opanowaniu mrocznej mocy i przejściu przez adaptacje chcieli wam zrobić krzywdę.
Kyoya: A z japońskiego na nasze?
Ryuga: Mają prz*jebane.

Makoto: Oczywiście….
Kelly: ZAMKNIJ SIĘ BO JAK TAM DO CIEBIE PÓJDĘ TO CIE RODZONA MATKA NIE POZNA!!!! ODERWĘ CI GŁOWĘ I WRZUCĘ NA BOISKO ZAMIAST PIŁKI!!!!
Ryuga: Daj spokój. Później go zabijesz.


Sytuacja się j*b….. psuje. Sytuacja mocno się psuje

Cisza taka, ze słychać cykanie świerszczy. Wszyscy oglądam na wdechu.


Kolega Kuroko podnosi piłkę i szeroko się uśmiecha stojąc na trybunach
Ja:*wyje jak ranne zwierzę* Oooooo Maaaattttkkoooooo oooooo maaaatkkooooo.   *patrzę na zdziwionych jak nie przerażonych  chłopaków.* Sory.


Aomine: Jeśli nie potraficie wygrać NAWET z Rakuzan to przyjdę ściąć wasze głowy!
Kelly: Tata?
Ja: Kelly jesteś od niego o prawie dwa lata starsza to jest biologicznie nie możliwe.
Kelly: Wszystko jest możliwe jeśli tylko głęboko w to wierzysz.
Ja: Oooookeyyyyy. Ta pani już dzisiaj nie pije.

Cały stadion: Serin!
Wszyscy: Serin! Serin! Serni! Serin!
Ja: Jak ja się cieszę, że rodzinki nie ma w domu.

Kagam wszedł w ten potwornie głęboki Zone….. chyba bo pisze na bieżąco i nie wiem co będzie dalej.
Ja: * zjadam palce*


Aomine się śmieje, Kagami krzyczy, Akashi dochodzi do jakiś dziwnych wniosków. Słowem masakra.
Kelly: Nie wiem co się dzieje, ale jest super.

Aomine płacze.
Kyoya: What the f*ck is going on?
Ja: Kyoya mów po naszemu.
Kyoya: Co tu się k*rwa dzieje?

 Film zaczyna się zacinać
Kyoya: Oooo nie nie zrobisz mi tego teraz laptopie oglądamy to do końca i nie chce już więcej słyszeć o tych idiotach.
Ja: Twoje słowa ranią Kyoya.

Aomine: Wygląda na to, że nie będę w stanie wygrać…. jeśli będę sam
JA i Kelly: Ooooooo
Kelly: To chyba najbardziej urocza rzecz jaką kiedykolwiek powiedział.

Kagami się przewraca, a  Aakashi rzuca za trzy
JA: *skanduje* Z zezuj! Z zezuj! Z zezuj! Z zezuj! Z zezuj! Z zezuj!
Kelly: *powtarza pod nosem ze spuszczoną głowa i zaciśniętymi kciukami* Skuś baba na dziada skuś baba na dziada skuś baba na dziada skuś baba na dziada.

Akashi trafił koniec odcinka
Wszyscy……………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………….K*rwa.





No to relacje mamy za sobą ostatniego odcinka wam nie zrelacjonuje bo mimo wszystko nie chce zdradzać zakończenia. Mam nadzieje, że potraktowałyście ją z przymrużeniem oka i poprawką na to, że jestem lekko nieobliczalna.  Rozdział 53 już się pisze, a następnego posta możecie sie spodziewac w środę.  
To ja się z wami żegnam.
Do następnego posta.
Hania.