piątek, 27 listopada 2015

Rozdział 67


Kelly

-Co za dzień.-Zamruczałam przeciągając się na łóżku. -Od rana do wieczora schizy.
-Dziwne, że się do tego nie przyzwyczaiłaś.-Stwierdziła Ines przeczesując włosy taką śmieszną szczotką przypominającą zgrzebło.
-Przyzwyczaiłam się do jednej shizującej osoby na dzień. Dwie to już za dużo na moją głowę.
-Pytamy Ryo oczy cokolwiek wie o tym wszystkim?- Spytała Mary.
-Ani mi się waż.-Powiedziała Ines.-On nas sprawdza nie wiem jeszcze, po co, ale jestem pewna, że nas sprawdza.
-Wyniki ma całkiem ciekawe.-Mruknęłam.- O Pegazusie wiem niewiele, ale wątpię żeby miał w zwyczaju świecić tak jasno z byle powodu.
-To je Wioska Koma tego nie ogarniesz.-Powiedziała Mary ziewając szeroko (zamknij buzie, bo połkniesz muchę) i kładąc się na łóżku. Zaśmiałam się cicho.
-No dobra spać nie gadać.-Rozkazała nasza liderka zakrywając się pościelą.
-No to Grav...Dobranoc.-W ostatniej chwili się poprawiłam.
-Dobranoc. -Powiedziały kolejno dziewczyny.
Zwinęłam się w kłębek na łóżku.
Co to miało być?- Zapytałam siebie w duchu.-Dlaczego prawie potraktowałam je jak Ryuge? One tylko trzymają się swoich umów. Mary chce ocalić tego zdrajcę Alex'a. Ines jest na tyle honorowa był łaskawie zezwolić mi wykonywać swoje rozkazy w zamian za minimalną pomoc, a ja? Chyba je polubiłam... No tak polubiłam je. No, bo jak inaczej mogę wytłumaczyć to, że ze wszystkich sił staram się być miła, albo to, że oświeciłam je w sprawie wizji Mary, która była moim koszmarem czy tą głupią prośbę skierowana do Hyomy by nie oczerniał mnie przed nimi?
Polubiłam kogoś, kto uważa mnie za zimną sukę bez serca, którą trzeba obłaskawiać, żeby nikogo nie zabiła.
Ja to zawsze mam szczęście.
Dobra Kelly nie dramatyzuj. Wytrzyj łzy-jakie łzy ja przecież nigdy nie płacze- i się ogarnij. To przecież tylko chłodna umowa. Taka jak zawsze. Uwolnisz Ryugę i wszystko wróci do normy. Chłodna… Ciekawe czy gdym wtedy nie rozmawiała z Białą zachowywałabym się tak samo. 
Westchnęłam raz drugi. Niezbyt głośno oczywiście, żeby przypadkiem nie obudzić śpiących dziewczyn. Znudziło mi si się leżenie na pościeli, więc weszłam pod nią, po czym zwinęłam w coś, co w domyśle miało przypominać rulon-ale to olało- i przytuliłam to jak wielkiego misia.
Mam wielką spluwę.-Zaczęłam nucić pod nosem tekst openingu jednej takiej animy, którą lubił Ryuga, którą lubi Ryuga- Dostałam ją od mego Pana. To nic takiego po prostu chce poczuć twoją bliskość. Jestem twoim aniołem. Dzieli nas tylko jeden strzał. Zmuszasz mnie bym cię wykończyła nieważne, kim jesteś.
Ryuga ty głupku. Chciałbym tylko dostać od ciebie jakiś znak, że żyjesz. To tak wiele? Głupi sms by wystarczył.-Zaśmiałam się tak, że moim ciałem wstrząsnął dreszcz, chociaż bliżej temu było do przedśmiertnych spazmów.-Dobra Kelly ogarnij się, bo znowu zaczyna ci odwalać.
Rozłożyłam się na całym łóżku i zamknęłam oczy.
Przeleżałam tak dłuższą chwilę, po czym upewniona w tym, że nic z tego nie wyjdzie. Podniosłam się zamaszystym ruchem zarzucając włosami jak laska z reklamy szamponu. Krótki spacer w środku nocy powinien mi pomóc. Jak sobie trochę poskacze to od razu wylecą mi z głowy te głupie myśli.
Związałam włosy w dwa kucyki, wyjęłam pazurzaste rękawiczki z plecaka założyłam buty i tak jak stałam w piżamie ruszyłam w stronę okna. Kiedy przechodziłam pomiędzy łóżkami dziewczyn podłoga-zdrajczyni jedna - zaskrzepiała, a ja, jako wzór powagi wykrzywiłam się robiąc jedną z głupszych min w swoim życiu.
Na szczęście nie obudziłam dziewczyn. Ines nawet nie drgnęła natomiast Mary mruknęła coś niezrozumiałego i przekręciła się na drugi bok. Wypuściłam powietrze, które nieświadomie wstrzymałam i wylazłam przez lekko już uchylone okno. Wspięłam się na dach i dopiero tam założyłam rękawiczki.
No po prostu geniusz zła.
Tak szczerze jak już siedziałam na tym dachu ode chciało mi się gdzieś skakać. Brzuch w dalszym ciągu mnie bolał, a papa pokrywająca dach ugrzała się w ciągu całego słonecznego dnia do tego wiał leciutki wiaterek. No po prostu żyć nie umierać. Od spodu mnie grzeje z góry mnie chłodzi istny raj.
Położyłam się na wznak i założyłam ręce za głowę. Potem je stamtąd wyjęłam uprzednio wzywając się od bezmózgich ameb. Zdjęłam rękawiczki rozmasowałam kark i na powrót się położyłam. Niebo było czyste i widać było wszystkie gwiazdy.
Ach. Cudnie tu jest. Mogłabym tu zostać na zawsze...Gdyby tylko nie chcieli mnie tu ukatrupić i gdyby Ryuga nie potrzebował mojej pomocy i spał w jednym z tych domków, a Benkei w cale nie był zdradziecką szują, a Doji’ego i Kyoye trafił szlag przy okazji zahaczając o wszystkie bleyderskie gangi w Japonii.
Echhh Kelly. Świat by się bez ciebie zawalił, co nie? Dobra zajmij się czymś...
Zobaczmy jak dużo konstelacji rozpoznam. Pegaz- pomyślałam patrząc na zbiór kropek nijak nie przypominał skrzydlatego konia-strzelec- uśmiechnęłam się pod nosem na wspomnienie Kenty. Mały zielony uparciuch. On pomógłby mi bez gadania ratować Ryuge, a nawet by się z tego cieszył. No dobrze, co jeszcze? -Mój wzrok padł na konstelacje przedstawiającą smoka. Z jednej strony się ucieszyłam w końcu to konstelacja kojarzona z Ryugą z drugiej jednak strony po raz kolejny wysłałam Drago do diabła.
Po kiego się zgadzałam? Mogłam zostać przy swoim i odmówić Doji'emu. Gówno na tym zyskałam, a syf, który narobiłam sprzątam do tej pory.
Ech śpij już debilko. Bo nic mądrego nie wymyślisz.
Gdy powoli zaczęłam zasypiać poczułam jak po moim kręgosłupie przebiegł dziwny dreszcz.
To nie był pierwszy raz, kiedy mi się to przytrafiło. Dzieje się to zawsze, kiedy ktoś na mnie patrzy. Nasłuchiwałam przez chwilę mając nadzieję, że uda mi się odkryć, kto tu zemną jest bez konieczności wstawania. Niestety nie usłyszałam nic, a deszczy przeistoczył się w natarczywe mrowienie w okolicach karku. Podniosłam się i rozejrzałam. Nie zauważyłam nikogo.
Nie powiem trochę zasmuciła mnie moja pomyłka.
Krzaki rosnące niedaleko naszej tymczasowej bazy zaszeleściły. Uśmiechnęłam się jak gremlin, który chciał zniszczyć gwiazdkę i zawołałam śpiewnym głosem:
-Widzę cię.
-Nie widzisz.-Odezwał się głos za mną. Stłumiłam w sobie chęć wrzeszczenia jak opętana i powoli się odwróciłam plując sobie w brodę, że dałam się tak łatwo podejść. Hyoma stał jakiś metr ode mnie i patrzył na mnie z góry. Kurde nie dość, że leże to jeszcze jak głupia wylazłam na dach w piżamie. Jakby się ktoś nie zorientował to nie są najlepsze warunki do rozmów z kimś, kto chce cię zabić.
-A to ty.-Powiedziałam dając jasno do zrozumienia, że nie cieszę się na jego widok.-Zabłądziłeś po drodze na ryby?
-Co o nich wiesz?-Spytał ignorując moją docinkę.
-Niewiele. Mary nie jest świadoma tego, co potrafi jej bey, a o Ines nie wiem praktycznie nic. Nawet nie widziałam jak walczy.-Chłopak odwrócił się i zeskoczył z dachu nie odrywając się nawet słowem. Gula w moim gardle rosła i rosła z każdym chwilą. Wytrzymaj Kelly. Nic już niemów.
-Hyoma!-Zawołałam zanim zdążyłam ugryźć się w język. Chłopak zatrzymał się, ale nie spojrzał na mnie.-To było tylko zadanie! Jedyne, którego wykonania cholernie mocno żałuję!-Zamilkłam czekając na jego reakcje. Jasnowłosy nic nie odpowiedział nawet się nie odwrócił. Położyłam się z powrotem.
Zadowolona?-Warknęłam w myślach.- Pewnie mi nawet nie uwierzył...Zresztą, co się przejmuje. Niech sobie myśli, co chce…, Chociaż to dość demotywujące, gdy jak raz mówisz prawdę, a i tak ci nie wieżą.
Z tą myślą zasnęłam. Obudziło mnie gorączkowe bieganie, które rozbrzmiewało gdzieś spod mojego leża. Przetarłam oczy i rozejrzałam się. Chwilę mi zajęło zanim dotarło o mnie gdzie jestem i jak się tu znalazłam. Kiedy mi się to udało zgarnęłam rękawiczki i wskoczyłam do pokoju. (Dosłownie)
-Co jest?-Spytałam dziewczyny krzątające się po pokoju.
-Gdzie się szlajasz po nocy?-Spytała Mary rzucając mi nienawistne spojrzenie.
-Spałam na dach, bo się bałam, że znowu wleziesz mi do głowy.-Odpyskowałam przeciągając się.
-Dachowiec.-Mruknęła pod nosem.
-Kundel.-Odpyskowałam.
-No już spokój. Wiem, że kochacie się nad życie, ale nie przesadzajcie z tym.-Zaśmiałam się pod nosem- Wystraszyłyśmy się, że postanowiłaś się od nas odłączyć.
-O już, bo się wzruszę. Mamy umowę uwolnię was od siebie dopiero jak dostanę Ryuge.
-Dostaniesz. Żywego lub nie, ale dostaniesz.-Nie spodobał mi się uśmiech na twarz Mary, ale postanowiłam tego nie okazywać.
-Hyoma wpadł z wizytą?- Niefortunnie zmieniłam temat
-Nie. Za to przyszła Madoka kazała nam znowu pójść do domu Ryo.-Odpowiedziała mi Ines.
Ciekawe, co Mr. Hagane rozumie przez trening.

Ubrałam się i razem z dziewczynami wyszłam na spotkanie z wyzwaniem dnia. 





*rozmazany błękitno granatowy kształt przebiega przez środek pokoju wbiega na ścianę i z głośnym chichotem zaczyna biegać po ścianach*
Ryuga: *siedzi na kanapie i trzyma się za głowę*
Kyoya:* rozmazany kształt przebiega niedaleko niego, a wiatr który wytworzył przewrócił go* Co to K*rwa było.
Ryuga: Zgadnij.
*coś z plątaniną białych kłaków zamiast głowy*: Co się stało Kelly?
Kyoya: Tsubasa?
Tsubasa: * zgarnia kłaki z twarzy* Ponawiam pytanie: Co jest Kelly?
Kelly: Zakochałam się!!!* zatrzymała się i zaczęła turlać po ziemi*
Ryuga: TO SZCZUR!!!
Kelly: To co?
Tsubasa: Ryuga nie powinieneś tak nazywać kogoś na kim zależy Kelly nawet jeśli jesteś zazdrosny. Skoro Kelly go naprawdę kocha to jego problem.
Ryuga: To jest prawdziwy szczur z ogonem zębami i wstrętnym futrem.
Kelly: To co i tak o kocham.

Rozdział 67 za nami. Ta dziwna scenka której byliście przed chwilą światkami jest spowodowana przeczytaniem prze zemnie większej części książki pt" Rok Szczura Widząca" Olgi Gromyko. Polecam kocham i w ogóle. Rozdział wyszedł trochę dziwny i niewnoszący nic nowego w fabule, ale jakoś nie mogłam się zebrać, żeby z nią coś zrobić. Mam nadzieje, że mi wybaczycie.
Obiecuje poprawę i w ogóle.
No to ja się z wami żegnam.
Do następnego posta.

Hania.

czwartek, 19 listopada 2015

Jestem twoim małym problemem cz. 1

Ines

Sytuacja pomiędzy mną, a Tsubasą była dosyć dziwna odkąd zerwaliśmy. Nadal mieszkamy razem, ale Tsubasa śpi na kanapie. Pracujemy razem w biurze, ale przychodzę tam sporadycznie wtedy, kiedy akurat nie mam spotkań z moim menadżerem, albo, kiedy nie mam nic lepszego do roboty. Słowem zachowujemy się tak jakby nigdy nic. W sumie mogłoby być tak dalej. Właśnie mogłoby, ale nie może. Ponieważ pojawił się jeden mały problem.
Kelly zadzwoniła do drzwi mojego mieszkania.
Otworzył Tsubasa.
Weszłyśmy do środka. Dziewczyny usiadły na kanapie, a mój były naprzeciw nich w fotelu. Kiedy wszyscy byli już przygotowani na zmierzenie się z problemem Mary wyjęła mnie z kieszeni i postawiła na stoliku.
-Ta da! Oto Ines w wersji miniaturowej.- Powiedziała Kelly z typowym dla siebie ADHD w głosie. Nie wiem czy gorsze jest to, kiedy zachowuje się jak nadpobudliwe dziecko czy jak suka.
-Może mi wytłumaczyć jak to się stało?-Tsubasa pochylił się i popatrzył na mnie ta jakby chciał się upewnić, że ja tu naprawdę jestem.
-Tropiłyśmy ta sukę Celest.-Zaczęła Mary- Znalazłyśmy ją w starym magazynie niedaleko portu. My trzy na nią jedną. Nie miała szans i wtedy wyciągnęła spluwę. Ja schowałam się za kontenerem, Kelly padła na ziemie, ale Ines i Iskra nie miały tyle szczęścia. Celest trafiła je i…
-To.-Podsumowała Kelly.
-Co planujecie?-Spytał chłopak.
-Przede wszystkim musimy znaleźć Celest, a potem… coś wymyślimy.
-Do tego czasu prosimy zajmij się naszą panią kapitan.-Kelly zrobiła słodkie oczka do Tsubasy.
-Co!? Nie zgadzałam się na nic takiego!?-Krzyknęłam zapominając o tym, że z mojego małego gardziołka wydobytą się cichy głosik niesłyszany przez moje gigantyczne koleżanki.
Wyciągnęłam telefon, który tak samo jak ja, mój bey, moje ubrania i wszystko inne, co miałam przy sobie uległ zmniejszeniu.
-THE EYE OF TIGER!!!- Pokoju ryknął dzwonek Kelly.
-No, co tam?-Spytała wesoło odbierając telefon Kelly, która najwyraźniej bawiła zaistniała sytuacja.
-Nie zostanę z nim.
-Zostaniesz.-Stwierdziła śpiewnym głosem.
-Dobra spróbujemy inaczej. Daj mi Mary do telefonu.
-Nie.- Rozłączyła się i poleciała w stronę drzwi ciągnąć za sobą czarnowłosą.-To my się zbieramy. Bawcie się dobrze. Jak ją zgubisz to dzwoń.-Drzwi trzasnęły i zostaliśmy sami.
-Pfff.-Chłopak głośno wypuścił powietrze-Potrzebujesz czegoś?
-Nie-napisałam i wysłałam Tsubasie w sms’ie. Rozległ się dźwięk powiadomienia.
-Acha.-Powiedział Tsubasa i nacisnął parę przycisków na telefonie, po czym uderzył się z otwartej w czoło, schował telefon i powiedział-Jakbyś czegoś potrzebowała to dzwoń, albo napisz…-matko jak to głupio zabrzmiało.- Dodał pod nosem, ale ponieważ jestem malutka wszystko, co mówią brzmi dla mnie jak krzyk słyszałam go doskonale. Uśmiechałam się pod nosem i kiwnęłam główką.
Tsubasa gdzieś poszedł i zostałam sama. Sama na środku szklanego stolika.
Po odkryciu na poziomie odkrycia Ameryki – czytaj zauważyłam, że pilot do telewizora leży obok telewizora, więc za całe Chiny go niedostane - zachciało mi się poczytać jakieś kolorowe pisemka.  Podeszłam do stosu gazet i gazetek, który leżał na stole, wpięłam się na szczyt i dumna z siebie spojrzałam w dół. No trochę do ziemi stad było.
Zepchnęłam pierwsze lepsze czasopismo, a potem zeskoczyłam na nie.
-No dobra teraz tylko je otworzyć i przeczytać.- Powiedziałam do siebie wiedząc, że i tak mnie nie usłyszy.
Obeszłam czasopismo dokoła zastanawiając się jak zabrać się za jego otwarcie.  Ostatecznie zdecydowałam się stanąć przy dolnym rogu i stopniowo przeciągać śliską kartkę w stronę złączenia.
Chwyciłam oburącz stronę tytułową i podniosłam najwyżej jak tylko mogłam. Tekstu, co prawda nie widziałam, ale mogłam wejść po między okładkę, a spis treści. Zrobiłam to i trzymając ręce nad głową powoli szłam w kierunku złączeń stron. Kiedy już dalej się iść nie dało wspięłam się na palce i podskoczyłam kilka razy prując przewrócić stronę. Nie dało to nic poza tym, że ode chciało mi się czytać. Wylazłam z pod kartki i usidłam na krawędzi czasopisma.
-Ines jesteś głodna!?-Zawołał Tsubasa z sąsiedniego pokoju.(A przynajmniej tak mi się wydawało)
Wyciągnęłam telefon i już miałam go wysłać do diabła, kiedy usłyszałam jego cichy śmiech.
-Nie musisz pisać porostu pokiwaj.-Rozejrzałam się po pokoju i zobaczyłam jak Tsubasa oparty o framugę przygląda mi się z uśmiechem na ustach.
-Długo tak stoisz?-Napisałam i spojrzałam na niego czekając, aż przeczyta wiadomość. Telefon zabrzęczał, a chłopak wyjął go z kieszeni i powiedział.
-Chwilę, a wracając do tematu zjesz coś?-Spojrzałam na niego z pode łba i napisałam:
-Niby, co i jak? Pałeczki tymi małymi rączkami nie utrzymam, a zjedzenie łyżki ryżu to teraz dla nie duże wyzwanie.-Chłopak zaśmiał się czytając wiadomość i powiedział:
-Zrobiłem ryż z duszonymi ważyłam, co do pałeczek możesz jeść palcami.
-Aż tak cię śmieszy moja obecna sytuacja?-Wysłałam wiadomość a zaraz po niej kolejną- Zjem ten ryż.
-Nie. Porostu smsuje z moją była dziewczyną, która siedzi w tym samym pomieszczeniu, co ja.-Chłopak poszedł do stolika i przesunął do mnie otwartą dłoń, weszłam na nią i razem ruszyliśmy w stronę kuchni.-Tak jakbyśmy nie potrafili ze sobą normalnie rozmawiać.
-W tym momencie nie potrafimy.:( -Napisałam i zwiesiłam głowę.
-Ines nie smuć się. Mary i Kelly coś wymyślą.
-Właśnie to mnie martwi.-Burknęłam i napisałam to samo. Weszliśmy do kuchni i Tsubasa posadził mnie na stole.
-Bez przesady, może nie są najbardziej rozgarniętym dziewczynami na ziemi, ale jak się zawezmą to wszystko zrobią -urwał na moment- w ostateczności załatwią ci malutkie ubranka, malutkie łóżeczko, malutki talerzyk i malutkie pałeczki.
-Nabijasz się ze mnie!
-Nie... No może trochę.-Postawił przede mną talerz z parującym jedzeniem.
-Jak mam jeść palcami to może najpierw je umyje?
-Fakt. Chodź tutaj zaraz to załatwimy.-Powiedział odstawiając drugi talerz i biorąc mnie do ręki. Ścisnął mnie trochę za mocno, ale nie mogłam go o tym poinformować, ponieważ byłam przez niego unieruchomiona.
Chłopak zaniósł mnie do łazienki i postawił mnie na umywalce.
-Prawie złamałeś mi żebra.-Napisałam sprawdzając czy na sto procent wszystkie kości są na miejscu.
-Przepraszam. Jesteś taka delikatna.-Spojrzałam na jego wielką, zmartwioną twarz nie miałam serca się na niego gniewać.
-Nic się nie stało. Puść wodę.-Napisałam.
-Już.-Powiedział przekręcając kurki i ostrożnie przysuwając dłoń, na której stałam do strumienia wody- Trzeba wymyślić jakiś lepszy sposób na porozumiewanie się.-Drugą ręką podał mi kostkę mydła. Namydliłam dłonie i włożyłam je pod strumień wody. Zachwiałam się, kiedy woda dotknęła moich dłoni. Nie byłam przygotowana na coś takiego.
-Tylko mi nie spadnij.-Powiedział Tsubasa otaczając mnie drugą dłonią robiąc w ten sposób coś w rodzaju barierki.
Umyłam ręce i wytarłam je w podany przez Tsubase ręcznik papierowy.
-To teraz na obiad. Jedzenie pewnie zdążyło już wystygnąć.
-Przynajmniej się nie poparzę.-Napisałam-A, co do tego porozumiewania się: masz jakiś lepszy pomysł?-Chłopak odczytał wiadomość i powiedział.
-Mogłabyś mówić do mikrofonu podłączonego do głośników. Słyszałbym cię wtedy od razu.
-Ale była bym przykuta do mikrofonu.-Zauważyłam.
-I tak nie możesz nigdzie chodzić beze mnie.- Zauważył.
Nastąpiła chwila milczenia, podczas której przeszliśmy z powrotem do kuchni.
Chłopak położył swoją rękę na stole tak, żebym mogła wreszcie z niej zejść.
-Smacznego.-Powiedział siadając po drugiej stronie stołu.
Uśmiechnęłam się i weszłam na talerzyk. Tsubasa usypał na nim stosik z ryżu i duszonych warzyw dodatkowo postawił miseczkę z sosem.
-Zdajesz sobie sprawę z tego, że tyle nie zjem?-Spytałam, kiedy zorientowałam się, że stoik sięga mi do połowy uda. W kuchni rozległ się dźwięk powiadomienia. Chłopak z buzią pełną jedzenia zaczął szukać telefonu po kieszeniach. Kiedy go wreszcie znalazł przeczytał wiadomość, przełknął ryż i warzywa i dopiero odpowiedział.
-Zdaje.-Wybuchłam śmiechem. Tsubasa zachowywał się teraz tak głupio i nieporadnie, że nie pozostawało mi nic innego jak tylko się z niego śmiać.
-Ejj.-Jęknął z rozbawieniem w głosie- Ja się z ciebie nie śmiałem.-Powiedział dźgając mnie delikatnie palcem tak, ze upadlam i obiłam sobie tyłek.
-Jak się nie śmiałeś? Śmiałeś się!-Chłopak zerknął na ekran telefonu.
-No dobra śmiałem, ale cicho.
-Ale śmiałeś, więc ja też mogę!
-Oj tam. Miałaś jeść.- Chłopak złapał pałeczkami trochę ryżu z mojego talerza zamoczył je w sosie i podsunął mi pod nos-No to powiedź "A"
W dalszym ciągu rozbawiona splotłam nogi tak, żeby siedzieć po turecku i otworzyłam buzie.
-Aaaaaaaaammm.-Ubrudziłam sobie sosem całą twarz, ale było warto.
-Ale się upaprałaś.-Powiedział zawijając chusteczkę na palcu i wycierając rozmazany po mojej twarzy sos trzymając drugą rękę tak bym mogła się o nią oprzeć.
Kiedy byłam już czysta wyciągnęłam telefon i napisałam.
-Mmmmm dobre. Sam robiłeś czy zamówiłeś?-Chłopak zerknął na ekran telefonu i powiedział:
-Sam zrobiłem, ale spokojnie nie otrujesz się.-Byliśmy ze sobą ponad rok, a ja nie wiedziałam, że Tsubasa potrafi gotować.
-Nie wiedziałam, że umiesz gotować- napisałam.
-Wielu, rzeczy o mnie nie wiesz.-Posmutniałam. Miał racje.- No to teraz marchewka.-Kosteczka marchewki podleciała mi pod nos.-Samolot prosi o pozwolenie na lądowanie.-Wzięłam marchew do buzi, przegryzłam na pół, wcisnęłam sobie w policzki i wyjęłam telefon.
-To, że jestem wielkości twojego kciuka nie znaczy, że masz mnie traktować jak dziecko.-Napisałam jednak zanim zdążyłam wysłać Tsubasa się odezwał.
-Wyglądasz jak chomik.-Usunęłam całą wiadomość i napisałam nową.
-Sam wyglądasz jak chomik.-Zjadłam marchewkę.
-Ja nie mam napchanych policzków.-Powiedział chłopak głaskając mnie po policzku.
-Ja też nie.-Pomyślałam, ale nic nie napisałam było zbyt miło, żeby to przerywać.
-Jesteś jeszcze głodna?-Pokręciłam głową. Tak właściwie to w ogóle nie byłam głodna po prostu niemiałam nic lepszego do roboty. A teraz to, co innego. Teraz Tsubasa poświęca mi 100% swojej uwagi. Nie, żeby mi jakoś specjalnie na niej zależało.
Telefon Tsubasy zadzwonił. Chłopak odebrał.
- Hallo. O co chodzi Madoka?-Zabrał rękę i usiadł normalnie na krześle- To konieczne? Acha. Acha. Rozumiem. Jestem trochę zajęty.- "Trochę"? On jest bardzo zajęty! Mizia mnie po policzku! W tym momencie to jest ważniejsze od wszystkiego, czego może chcieć od Tsubasy jakaś tam Madoka.-Dobra zaraz będę.
-Madoka ma jakiś problem. Muszę iść do WBBA.
-Spokojnie nie musisz mi się tłumaczyć.-Napisałam.-W końcu nie jesteśmy już parą.
-Nie tłumaczę się. Informuję cię, że wychodzimy z domu.
-"My"?-Zdziwiłam się.
-Zabieram cię ze sobą. Przecież cię nie zostawię samej w domu w takim stanie. Dziewczyny urwałyby mi za to głowę.
-Acha. Czyli to już postanowione.-Napisałam. Niemniej jednak gdzieś w głębi duszy cieszyłam się, że nie zostawi mnie samej.
-Tak. Idziesz zemną bez dyskusji.-Delikatnie zdjął mnie ze stołu i włożył do kieszeni.-Jak chcesz, możesz to uznać za porwanie.-Dodał przekręcając kluczyk w zamku i wchodząc do windy.
Zaśmiałam się siedząc wewnątrz kieszeni jego bluzy. Właśnie bluzy.
-Od, kiedy chodzisz do pracy w sportowej bluzie?-Wysłałam wiadomość i czekałam na odpowiedź. Po chwili przyszedł do mnie sms od Tsubasy.
-Odkąd nie dają mi w spokoju odpoczywać jak mam wolne.
-Dyrektor nigdy niema wolnego.
-W takim razie w WBBA powinni się przyzwyczaić do widoku dyrektora w dresie.-Zaśmiałam się.
-Hagane przyzwyczaił ich chyba do wszystkiego.-Chłopak zaśmiał się pod nosem.
-Nie jest ci zimno w tej kieszeni?- Moim ciałem wstrząsnął dreszcz.
-Nie było dopóki nie zapytałeś.- Odpisałam.
-Zaczekaj.-Napisał, po czym włożył rękę do kieszeni, w której siedziałam i objął mnie nią.-Lepiej?
-Trochę.-Przyznałam.
-To dobrze, bo czeka nas spacer do siedziby.
- Coś nie tak z samochodem? Przyznaj się znowu go popsułeś.
-Od razu popsułem po prostu wymaga naprawy.

-Wybuchł czy wpadł do rzeki?-Tsubasa nie odpisywał dłuższą chwilę.-Hallooooo. Pamiętasz jeszcze o mnie?-Chłopak zaśmiał się pod nosem i odpisał:
-Trudno zapomnieć o czymś, co ciągle wierci mi się na ręce.-Chłopak pogłaskał mnie kciukiem po głowie.
-Nie wiercę się. – Oburzyłam się, ale tylko trochę, bo naprawdę miło się tam siedziało. Jak nie z byłym chłopakiem.
-Wcale się nie wiercisz.:)- Prawie mogłam zobaczyć jak uśmiecha się z politowaniem do telefonu- Zaraz będziemy w biurze. Cieszysz się?
-Skaczę z radości.
Kiedy weszliśmy do WBBA, co chwila ktoś witał się z Tsubasą prosił go o radę, albo pytał, co tu robi w swój wolny dzień. Chłopak szybko zbywał wszystkich. Najwyraźniej chciał jak najszybciej załatwić swoją robotę.
-No to jesteśmy na miejscu.- Powiedział Tsubasa wyjmując mnie z kieszeni i stawiając na biurku. Uśmiechnęłam się i wyjęłam telefon z kieszeni.
-Całkiem spore masz to biuro.-Napisałam i zaczęłam się przechadzać po różnych papierach, jakie leżały na biurku Tsubasy.
- Zaczekaj tu, a ja…-do pokoju niczym huragan wpadła Madoka. Odruchowo schowałam się za lampką.
-Nareszcie jesteś. Za chwilę zacznie się wideo konferencja…W coś ty się ubrał?-Wypaliła. Matko wielkie rzeczy jedna konferencja w dresie od czasu do czasu jeszcze chyba nikogo nie zabiła.- Mniejsza. Przygotowałam ci garnitur wisi w szafie.
-Dobrze za chwilę przyjdę do sali konferencyjnej.-Zbył ją Tsubasa.
Dziewczyna wyszła, a Tsubasa, który chyba zapomniał, że przyszłam to z nim zaczął się przebierać. Rozsunął bluzę, rzucił ją na kanapę, a potem to samo zrobił z koszulką i dopiero tak poszedł do szafy.
Wcale się nie gapiłam...Wcale.
Alaaae muszę przyznać. Tsubasa może nie jest napakowany jak Japońskie metro, ale jest na co popatrzeć.
Z wnętrza szafy odezwał się głos:
-Chcesz iść zemną na tą konferencję?- Czyli jednak pamiętał, że tu jestem.
-Nie. Zostanę tutaj. Jeszcze mnie ktoś zobaczy i zacznie zadawać niewygodne pytania.-Napisałam.
Telefon zabrzęczał w kieszeni bluzy. Chłopak wpół ubrany z krawatem w zębach wyszedł z szafy i wyjął brzęczące urządzenie. Przeczytał wiadomość wyjął krawat z ust i powiedział:
-Jak wolisz.
Na tym rozmowa się urwała. Tsubasa szybko skończył się przebierać i poszedł na konferencję, a ja na własne życzenie zostałam sama. Po dłuższej chwili dotarło do mnie, że przecież tutaj też może mnie ktoś zobaczyć, co więcej bez Dyrektora Otori daleko nie ucieknę.
Wielka pani kapitan wywaliła się na czymś tak prostym. Echhh jestem do kitu. Zrobiłam sobie rundkę góra dwie wokół klawiatury, po czym usiadłam na jej krawędzi.
Jak długo jeszcze mam na niego czekać? No ile może trwać taka konferencja? Pół godziny? Godzinę? A tak właściwie ile ja tu siedzę?
Wstałam z klawiatury i podeszłam do cyfrowego zegarka stojącego po drugiej stronie biurka.
-Jest uśpiony.-Stwierdziłam stając przed wielką ciemną kostką, z której powinnam odczytać, że Tsubasa zaraz wróci. Po prostu cudnie.
Po raz kolejny wyrzucając sobie, że nie poszłam z Tsubasą na tą pi*przoną konferencje zaczęłam się rozglądać za czymś, co mogłabym przesunąć do zegarka i wspiąć się po tym na jego szczyt.
Mój wzrok padł na przybornik stojący, a jakże by inaczej po drugiej stronie biurka. Lekko już poddenerwowana pokonałam dystans dzielący mnie od przybornika. Obrzuciłam krytycznym spojrzeniem nożyczki, i ołówki, jakie się w nim znajdowały, po czym zaparłam się i przewróciłam przybornik rozrzucając po całym biurku jego zawartość. Zadowolona z siebie. Z pobojowiska wyciągnęłam dwa, ołówki i po kolei przyciągnęłam je do zegarka. Kiedy już wszystko było na miejscu. Dumna z tego, że radzę sobie nawet w takich warunkach. Złapałam oburącz jeden z ołówków i chwiejąc się na wszystkie strony postawiłam go do pionu gumką w dół. Ołówek gibnął się w lewo potem w prawo, po czym poleciał razem zemną na zegarek. Uderzyłam w ziemię i boleśnie obiłam sobie siedzenie.
-Ałłłł- jęknęłam masując obolałe miejsce.
Siedząc na ziemi spojrzałam w górę.
Ołówek stał na miejscu.
-Haha jestem super!-Zawołałam i kompletnie zapominając o bólu zabrałam się za układanie drugiej części mojej drogi na szczyt zegarka.
Tym razem stałam dużo pewniej i nie pozwalałam gibać się ołówkowi na lewo i prawo. Jak to się mówi człowiek uczy się na błędach. Oparłam ołówek o zegarek, po czym zsunęłam obydwa ołówki razem tworząc w ten sposób coś na kształt drabinki, po której wspięłam się na zegarek.
Kiedy w końcu udało mi się wleźć na czasoodmierzacz Tsubasy znalazłam przycisk, który według moich obliczeń powinien wreszcie umożliwić mi odkrycie, która jest godzina i wcisnęłam go, po czym używając ołówków jak zjeżdżalni zjechałam na biurko. W dalszym ciągu dumna z siebie stanęłam przed wyświetlaczem, który dalej był wyłączony.
-Bateria padła.-Powiedziałam do siebie.
To było do przewidzenia. Małemu zawsze wiatr w oczy. Dobrze gdybym była baterią gdzie bym się schowała, albo inaczej gdybym była Tsubasą gdzie schowałabym baterię? Rozejrzałam się po pokoju. Szafy z dokumentami były za daleko, żeby, chociaż marzyć o tym by się do nich dostać, a co dopiero szukać w nich baterii. Jedyne, co mi pozostało to przeszukać biurko. Po sprawdzeniu czy przypadkiem z przybornika nie wypadło nic pożytecznego zaczynałam powoli tracić nadzieje, że dowiem się, która godzina.
Podeszłam do krawędzi biurka i spojrzałam w dół. Pomijając to, że gdybym stąd spadła zmarła bym na miejscu zobaczyłam, iż pode mną znajduje się szuflada.
-A to ciekawe.-Pomyślałam i poszłam po linijkę. Wsunęłam jej koniec pomiędzy szufladę, a resztę biurka i pociągnęłam do siebie pozostałą jej część. Szuflada powoli się odsunęła, a z jej wnętrza wypełzły najprawdziwsze pająki.
Ze strachu upuściłam linijkę i zaczęłam uciekać. Jak można się było spodziewać te obleśne stworzenie pognały za mną.
Wbiegłam po ołówkach na zegarek, po czym zrzuciłam je kopnięciem, żeby pająki nie wlazły tam za mną. Dopiero później oświeciło mnie, że pająki przecież umieją wchodzić na takie rzeczy bez, żadnych podpór.
Załadowałam kuczer i wystrzeliłam Iskrę.
-Iskra Specjalny Atak Rozpętaj Piekło!-Ogromny ogień buchnął odstraszając pająki i podpalając papiery leżące na biurku. Przywołałam bey'a w nadziei, że ogień zgaśnie, kiedy tylko usunę jego źródło. Ch*ja tam. Papiery fajczyły się dalej, a ja powoli zaczynałam wpadać w panikę. Zeskoczyłam z zegarka i pobiegłam do przybornika. Miałam nadzieję, że gdy przygniotę nim ogień ten zgaśnie. Zaparłam się ze wszystkich sił próbując przeturlać przybornik niestety nijak się nie dało. Wyjrzałam z za przybornika ogień powoli, lecz nieubłaganie zmierzał w moim kierunku.
-Już po mnie.- Pomyślałam i wtedy włączył się alarm przeciw pożarowy. Dzięki Bogu.
Osunęłam się na ziemię i ukryłam twarz w dłoniach. Chwilę po tym jak uruchomił się alarm. Do pokoju wpadł Tsubasa.
- Ines! INES! Gdzie jesteś!?-Wołał tak jakbym była wstanie mu odpowiedzieć. W końcu mnie znalazł.
-Ines wszystko w porządku?-Zapytał.
Wyjęłam telefon z kieszeni i zaczęłam śmiać się przez łzy, kiedy zobaczyłam zegarek w górnym rogu ekranu.-Ines nie płacz.-Tsubasa otarł łezkę spływającą po moim policzku.-Już wszystko w porządku.
Pociągnęłam nosem raz i drugi. I napisałam wiadomość.
-Chciałam sprawdzić, która godzina, ale w zegarku padły baterie to zajrzałam do szuflady, ale tam ich nie było tylko pająki i one zaczęły mnie gonić no to do nich strzeliłam wtedy papiery zaczęły płonąć potem włączył się alarm przeciw pożarowy Tsubasa tak się bałam.-Napisałam i szybko wysłałam wiadomość nie zwracając uwagi na to czy chłopak cokolwiek z niej zrozumie.
W pokoju rozległ się dźwięk powiadomienia. Chłopak wyjął telefon z kieszeni i przeczytał sms ‘a.
-Oj biedulko.-Ostrożnie wziął mnie do ręki.- Cała jesteś przemoknięta.
-Ty też.-Napisałam.
-Faktycznie...Wracamy do domu?

-Tak.


Tada! Dodałam post wcześniej ponieważ jutro wyjeżdżam do stolicy i nie będę miała możliwości dostać się na bloga. Mam nadzieje, że wam się podoba, ja osobiście jestem zadowolona ze swojego dzieła. przewiduje napisać jego drugą część. Jeśli chcielibyście przeczytać One Shot z którymś paringiem który pojawił się na moim blogu to piszcie w komentarzach. Jeśli chcecie coś konkretniejszego to napiszcie dokładnie co musi się według was w nim pojawić. Jeśli nie chcecie psuć komuś niespodziewajki to tutaj jest mój email: hania609@gmail.com.
No to chyba wszystko ja się z wami żegnam.
Do następnego posta.
Hania.

piątek, 13 listopada 2015

There Shot

Kelly


-Nie. Nie to miałam na myśli.-Powiedział..a szybko- Po prostu przepraszam. Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Przepraszam…..Powiedz coś wreszcie nie patrz tak na mnie.
-Kurczę nie spodziewałem się, że będziesz mnie przepraszać.-Odpowiedziałam drapiąc się po głowie.
-Czyli według ciebie jestem suką, dla której porwania są na porządku dziennym?
-Nie. Po prostu przeprosiny do ciebie nie pasują. Nie z tym twoim wyznawaniem prawa dżungli.
-Czyli jednak myślisz, że jestem wredną suką.- To było stwierdzenie nie pytanie.
-Podaje się. Cokolwiek powiem wykorzystasz to przeciw mnie.
-Chach śmieszny jesteś.-Zaśmiała się.
-Serio? Siedzę w czerwonym wózku. Jestem równie zdezorientowany, co zdziwiony i ty mi mówisz, że jestem śmieszny. Przecież ja jestem ucieleśnieniem powagi.
-O matko.-Zasłoniła usta dłonią i zaczęła chichotać- Jeszcze raz sorry. Wiesz, co zapraszam cię na najlepsze naleśniki na świecie.- No i jak zwykle przesadziłam.
-Widzę, że Kelly zaraziła cię swoja logiką.
-Nie gadaj tylko wstawaj. Nie będę tam wiozła.
-Czy ja powiedziałem, że się zgadzam?-Spytałam niezdarnie wychodząc z wózka. Mam gdzieś, ze teraz jestem wyższa i silniejsza to ciało jest tak cholernie nieporadne.
 Kyoyary wyciągnęła do mnie rękę.
-Jak się nie zgodzisz zrzucę cię z dachu.-Powiedziała, kiedy stałam tuż obok niej. Wyglądało na to, że mówi całkiem poważnie.
-Dobra. No to prowadź.-Powiedziałam nie wierząc, że to robię.
*pół godziny później*
-Zamknięte. -Stwierdziłam stojąc przed jakimś budynkiem, którego szyby były zasłonięte metalowymi zasuwami.
-Wiesz zauważyłam.-Warknęła.
-Tobie się nie zdarza mówić rzeczy oczywistych?-Spytałam, kiedy szliśmy chodnikiem w bliżej nieokreślonym kierunku.
-Pfff daj mi spokój.
Szliśmy powoli nieodbywające się do siebie ani słowem, ale nie wiadomo, dla czego nie przeszkadzają mi ta cisza. Niepełna w żaden sposób niezręczna, a nawet przyjemna.
-Jesteś na mnie zły?- Spytała po długiej chwili milczenia.
-Nie. Mówiłem, że nie. Mary proszę zachowuj się tak jak zwykle, bo zaraz tutaj zwariuje.
-Dobrze ocalmy resztę twoich szarych komórek.
-Moja komórka jest czarna.- Kyoyary spojrzała na mnie ze zdziwieniem- Łapiesz czarna komórka. Telefon.
-To był najbardziej żałosny żart, jaki słyszałam.
-Ale się uśmiechnęłaś. Czyli wygrała…em wygrałem.-Zauważył..a? Proszę nie.
-W sumie.-Uffff…chwila, jeśli przed chwilą stało się to, co myślę, że się stało to…
-Przyznałaś mi racje! Pierwszy raz w życiu!-Zaśmiała się. Znowu.
-Jesteś idiotą.
-Bo ty niby nie?-Oburzyłam się.
-Ej no nie obrażaj mi się tutaj.- Dostałam kuksańca w ramię.
-Dobra, ale obiecaj mi, że nie będziesz już odwalać takich akcji sprawę z Ben.. Kelly załatwię sam.
-Dobra, ale wiesz ona..
-Eeee! Powiedziałaś, że nie będziesz się wtrącać.-Przerwałam jej nie chcąc już słuchać o moim bracie… siostrze.
-Okej. No to jesteśmy na miejscu.-Rozejrzałam się byliśmy przed blokiem, w którym mieszka rodzeństwo Tategamich.
-To ja się będę zbierał.- Powiedziałam wskazując za siebie.
-Wiesz jakbyś chciał…-zaczęła Kyoyary, ale głośne przekleństwa skutecznie zagłuszyły jej dalsze słowa.
Wkurzony Maryoya i zmartwiona Alex idą sobie ulica w nasza stronę. Cudnie. Po prostu CUDNIE.
-Zabije ją!!! Następnej walki na pewno nie przeżyje!!!- Czyż Mary, jako facet nie jest urocza?
-Tym razem prawie ci się udało.- Alex muszę cię nauczyć, kiedy lepiej się nie odzywać…. Jak tylko ktoś mnie tego nauczy: P- Twój specjalny atak jest teraz dużo silniejszy.
-Nadal nie znam swojego bey’a. Kim ona jest, żeby muc mi mówić takie rzeczy!?-Proszę, żeby Ryuga wyszedł cało z tej walki.-Mary, co ten sk*rwiel tutaj robi?- Zauważył mnie.
-Odprowadzam twoją siostrę.-Powiedziałam spokojnie.
-Mówiłem, że masz się trzymać od niej z daleka!-Warknął wk*rwiony do granic możliwości Maryoya.
-Kyoya!- Cóż za piękną synchronizacja pomiędzy Alex i Kyoyary.
-Jakbyś nie zauważył ja mam w głębokim powarzeniu to, co do mnie mówisz.
-Benkei nie pomagasz mi.-  Szepnęła do mnie wściekła zielonowłosa.
-Alex zabierz Mary do mieszkania.- Powiedziała przez zaciśnięte zęby męska wersja Mary.
-JA nigdzie się stad nie ruszam.-Powiedziała Kyoyary dodatkowo tupiąc nogą. Niech przestanie być taka urocza, bo zrobię coś głupiego.
Benkei jesteś idiotą.
-Kyoya uspokój się. Proszę.
-Alex to ja cię proszę. Nie chcę, żebyś to widziała.-Jak się przejmuje.
-To urocze.-Powiedziałam uśmiechając się złośliwie.
-Śmiej się puki możesz jak z tobą skończę to cię ta twoja farbowana suka nie pozna.-Nikt nie będzie obrażał mojego przyjaciela nawet, jeśli jest teraz dziewczyną.
-Stul pysk i szykuj się na wpi*rdol psie.- Ostanie słowo wyplułam z nienawiścią.
Alex tak jak nakazał…a jej Maryoya zabrała Kyoyary do mieszkania.
-To, co kundlu-przez chwile podziwiałam grymas na twarz mojego przeciwnika- mam to załatwić szybko czy trochę się z tobą pobawić?
-Zamknij się i zdychaj.-Warknął chłopak i rzucił się na mnie w ostatniej chwil przeklinając w myślach moją niezdarność, jako Benkei wykonałam unik. Chłopak lekko zdezorientowany rozejrzał się i kiedy zobaczył moją uśmiechnięta od ucha do ucha minę powiedział:
-Będziesz tylko uciekał tchórzu czy może jednak zaczniesz walczyć jak człowiek?
-Pod warunkiem, że przestaniesz się zachowywać jak taran oblężniczy.-Odparłam podnosząc gardę.
-Nareszcie.

*pół godziny później*

-STAĆ! POLICJA-reflektor zamontowany na dachu radiowozu oślepił mnie uniemożliwiając dalszą walkę.
-Psy. Cudnie.-Sapnęłam rękawem wycierając krew, która wylewała się z mojego rozwalonego łuku brwiowego i zalewała mi lewe oko.
-K*rwa-powiedział Maryoya rezygnując z wyprowadzenia ciosu i zakładając ręce za głowę stęknął przy tym. Lata miażdzenia Ryugi przytulaniem nie poszły na marne. Koleś ma pobijane żebra. O ile niezłamane - a obiecałem Alex, że nie będę się pakował w kłopoty.-Powiedział pod nosem.
-Jesteś do dupy w dotrzymywaniu obietnic.-Powiedziałam również zakładając ręce za głowę. Nie wiem czy chodziło mi o niego czy o mnie samą.
-DO RADIOWOZU! OBYDWAJ!-Krzyknął policjant.
Dostałam śliczne bransoletki, a psy zawiozły mnie prosto na komisariat.
-Brawo Kyoya nowy rekord nie było cię u nas cały tydzień.-Odezwała się kobieta, która miała wtedy dyżur.
-Daj żyć.- Burknął Maryoya wchodząc do celi.
-O i Benkei do nas zawitał. Niech zgadnę tylko się broniłeś?-Zwróciła się do mnie na plakietce zobaczyłam jej imię „ Fryderyka” to musi być Fred.
-Po pierwsze gdyby nie czepiał się mojej przyjaciółki nie wyglądałby tak jak wygląda.-Powiedziałam siadając na ławce w celi tej samej, co ten poj*b.
-Twojej suki.-Wtrącił się czarnowłosy. Zważywszy na obecność kobiety w pomieszczeniu i to, że mój mózg nie do końca ogarniał, co się dzieje postanowiłam zignorować tego głąba.
-A właśnie, co u Tosi?-Spytała policjantka.
-Ostatnio jest jakaś taka nie swoja.-Odparłam uśmiechając się w duchu.
-Dobrze dosyć tych uprzejmości pora na formalności. Czy któryś z was wnosi oskarżenie?
-Nie.-Odpowiedziałam równocześnie z Maryoy’om.
-Dobrze, macie prawo do jednego telefonu. To, do kogo dziś dzwonimy Kyoya, Ikuo czy do Alex?
-Do Ikuo. Alex obiecałem, że się nie dam złapać.
-Coś ci nie wyszło...-Powiedziała wybierając numer i podając słuchawkę Maryoy.
Ikuo ciekawe czy chodzi im o Ines. Ciekawe jak ona...on wygląda.
-Cześć stary!-W końcu odebrał-Wyciągniesz mnie z paki?...Wiem... No wiem... Stary rządzisz! Jestem ci winny piwo... Co?...Tak ten dałn jest tu zemną. Skąd wiedziałeś?-Nie jestem dałnem... Nawet, jako facet!-Dobra cześć.
-Benkei twoja kolej.-Odezwała się policjantka-, ale coś mi mówi, że Tsu już wie, iż nas odwiedziłeś.- Miejmy nadzieję, że chodzi o TSUbase.
Zdjęłam słuchawkę z "wieszaka”, bo oczywiście Maryoya prędzej odgryzłby sobie rękę niż podała cokolwiek. Wybrałam numer i zadzwoniłam. Po trzech sygnałach, po drugiej stronie słuchawki odezwał się miły kobiecy głos.
-Cześ Benkei. Już po was jedziemy.
-Bardzo ci przeszkadzam?-Spytałam brzmiąc tak smutno jak to tylko możliwe.
-Właśnie jestem na randce z Ikuo.-W tym świecie Tsubasa i Ines są razem! Taaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaak!!!
-O matko przepraszam.-Jęknęłam- Wiesz, co. Zostańcie tam mną się nie przejmujcie.
-Ale naprawdę...
-Żadnych, „ale"! Załamie się jak przeze mnie Ikuo straci okazję oświadczyć się idealnej dziewczynie.
-Hahna Ryugi z nami nie ma.-Matko czy wszystkie dziewczyny tak marudzą? Ryuga ma szczęście, że ja tak nie robię.
-Tsu-specjalnie przeciągnęłam ostatnią literkę-nie bądź taka skromna. Przecież wiesz, że chodziło mi o ciebie.-Przyłapałam się na tym, że mimowolnie okręcam sobie kabel od telefonu w okuł palca. Szybko się z tego wyplątałam i schowałam rękę do kieszeni.
-Dobra. Przyjadę za pół godziny.-Powiedziała i się rozłączyła zanim zdążyłam zaprotestować.
Zadowolona z siebie usiadłam na ławce. Tsubasa jest z Ines. Tsubasa jest z Ines. Tsubasa jest z Ines.- Nuciłam sobie pod nosem zanim się sobie przypomniałam, że teraz mam fi*ta i nie mogę się zachowywać jak dziecko, bo nie jestem wtedy urocza tylko obrzydliwy.
Uspokoiłam się i zapadła cisza. Nawet nie zauważyłam, kiedy Fred i jego dodatkowe organy wyszli.
-Jak tkniesz Tsu zabije cię zanim Ikuo się o tym dowie.-Zaśmiałam się.
-Średnio wierzę w groźby facetów, których przed chwilą sprałem na kwaśne jabłko.- Odparłam.
-Ty mnie!? Ha! Spójrz lepiej w lustro! W ogóle to bijesz się jak baba.
-Phahaahahahhah! Matko, jaki idiota! Pierwszy raz spotykam faceta, który jest do tego stopnia słaby w gębie, ale po bójce, że mną jeszcze stoi. Serio szacun.-Maryoya skrzywił się chyba nie ogarniać, o co mi chodziło.
-Masz wi*rdol debilu.
-Jeszcze ci mało? Ty się k*rwa nigdy nie nauczysz.

 Ryuga

Nudzę się.
Bardzo się nudzę.
Może posprzątam?
Nie, aż tak się nie nudzę.  
Kelly nie wraca. Nawet nie odbiera. Może Kyoya coś jej zrobił? Nie przecież ona jest niezniszczalna.  Nieeee. Zaraz wróci na pewno. Za chwilę tu będzie. Za raz. Za moment….zadzwonię do niej jeszcze raz.- Złapałem telefon i szybko wybrałem numer.
Jeden sygnał, drugi.
Co ja robię?
Rozłączyłem się i rzuciłem telefon na kanapę.
Co się zemną k*rwa dzisiaj dzieje? Ja wiem, że wyrosły mi cycki, ale to nie powód, żeby dzwonić do kogoś, co 5 sekund. Prawda?
Dobra trzeba się czymś zająć…
Wstałem z kanapy i poszedłem do łazienki. Wchodząc wdepnąłem w tubkę beżowej mazai.
Nie no to wypadałoby wreszcie sprzątnąć.

#*#

Ikuo i Tsu stawili się na posterunku policji. To niebyło dla nich nic nowego. Jednak, gdy do ich uszu dotarł rozrywający uszy śmiech szaleńca zaczęli się niepokoić.  Aspirantka Fryderyka zaprowadziła ich do celi i powiedziała:
-Wiedziałam, że prędzej czy później do tego dojdzie.
- Ci, ci, ci zamknij ryj. A ten znasz?  Przychodzi baba do lekarza z pługiem na plecach. Lekarz na to: -orzesz k*rwa!
-Hahaha dobre Kyoya ty jajcarzu. A to znasz? Jak Doji zdejmuje prezerwatywę?...Pierdzi!!! HahahaHHAhaha!!!!!
Benkei i Kyoya siedzą sobie razem w celi i żartują jakby byli najlepszymi przyjaciółmi. 
F*ck Logic.


No hej. Pamiętacie jeszcze to poboczne opowiadanie? Męczyłam je dosyć długo i w końcu udało mi się skończyć trzecią część...na cztery....chyba. 
W ogóle w planach miałam dodać dzisiaj inny One Shot, ale oczywiście moje plany musiały zostać pokrzyżowane. Mniejsza. Chcę pozdrowić nowa czytelniczkę. Tak o tobie mówię Biały Kruk. Jeśli masz jakąś ksywę, albo chcesz ujawnić imię to nie krępuj się. Lubie mówić do swoich czytelników po "imieniu". Takie zboczenie zawodowe. :)
Opowiadanie z dedykacja dla: ZuZu która pytała oto opowiadanie, ale skomentować nie raczy. 
To ja się z wami żegnam.
Do następnego posta.
Hania.

piątek, 6 listopada 2015

Rozdział 66


Ines

Światło, które rozbłysło nie wiadomo, kiedy i nie wiadomo stąd zgasło.
Zamrugałam kilka razy i znowu widziałam normalnie. Rozejrzałam się po jaskini nic się nie zmieniło no może nie licząc tego, że Kelly i Mary opadły szczęki.
-Niestety nie da rady.-Powiedziałam podchodząc z powrotem do grupy. Mimo tego, że nie udało mi się "uwolnić" Pegazusa czułam miłe ciepło w środku.
-Ciekawe.-Powiedział Ryo, po czym odwrócił się i ruszył przed siebie. Kiedy doszedł od nas na odległość strzału. Kelly z nieokreślonym wyrazem twarzy powiedziała.
-Nie wiem, co się właśnie stało, ale wiem, że w najlepszym wypadku będziemy mieć przechlapane.
-My?-"Zdziwiłam" się.
-W końcu mamy umowę.- Powiedziała uśmiechając się łobuzersko- Nie odczepie się od was dopóki nie uwolnimy Ryugi.
-W takim razie obyśmy jak najszybciej go uwolniły. Bez niego jesteś wk*rwiająca za dwoje.
-Taaaa jasne. Wiem, że tęsknisz.-Szłyśmy powoli w stronę wyjścia-Każdy, kto walczył przeciw niemu prędzej czy później wracał.-Mary uniosła do góry jedną brew.-Ale ja serio mówię. Z nim nie da się tak po prostu przegrać.
-No to przyznaj się ile razy z nim walczyłaś?- Spytała Mary
-W beyblade? Nie było, kiedy.-Powiedziała wzruszając ramionami.-Najpierw mistrzostwa Japonii świata, potem Rago...-Wzdrygnęłam się (pewnie z zimna).
Wyszłyśmy z jaskini, a potem razem z Ryo wróciłyśmy do Komy. Całą drogę czułam na sobie uważne spojrzenia reszty grupy. Mimo napiętej atmosfery czułam się jakoś tak miło tak jakbym przed chwilą wypiła kubek ciepłej herbaty, albo jakbym w zimny dzień siedziała zawinięta w ciepły kocyk na mojej ulubionej mięciutkiej kanapie.
W wiosce ponownie zostałyśmy zaprowadzone do domy Mr. Hagane. Tak jak przedtem usiadłyśmy we trzy naprzeciw Phonix’a.
-O co chodzi?-Spytałam za całą drużynę.
-Widziałem nagrania z waszych walk.-Wzruszyłam ramionami- Gówno i amatorszczyzna.- ŻE CO PROSZĘ!? -Macie szczęście, że wróciłyście z Dark Nebuli w jednym kawałku.
-Chwila! Proszę o czas, bo chyba nie ogarniam!-Powiedziała Kelly odrobinę głośniej niż powinna.- Widziałeś dwie góra trzy moje walki i już śmiesz oceniać, na jakim poziomie jestem!?
-No to teraz wiesz jak ja się wtedy czułam.-Powiedziała Mary mając na myśli jej rozmowę z Ryugą i Kelly z przed ich ostatniej walki.
-Jestem w posiadaniu nagrań z twoich walk z gangiem pająków.-Z twarzy niebieskowłosej odpłynęła prawie cała krew.
-Śledziliście mnie?-Wysyczała.
-Tak i jeśli mam być szczery to nie było trudne. Zawsze wychodziłaś z tego samego miejsca, a potem do niego wracałaś.
-Wpi*rdoliscie mi się z butami d mieszkania!?-Tym razem już wrzasnęła stając na równe nogi. Tak bardzo jej zależy na ukryciu Ryugi przed Ryo, że nieświadomie ryzykuje jego zdemaskowanie.
-Kelly proszę. Uspokój się.-Powiedziałam. Dziewczyna zawahała się, po czym usiadła zaciskając ręce na ramionach tak mocno, że jej palce zbielały.
-O swój dom i jego tajemnice możesz być spokojna.- To znaczy, że wie, ale nie powie czy nie wie i nie chce się dowiedzieć?
Mamo, z kim ja muszę współpracować? Mary i Kelly. Cyklicznie naprzemienne humory tej dwójki niedługo doprowadzą mnie do szału. Jak jedna się wk* rwia to druga spokojna. Jak druga się wk*rwia to pierwsza się cieszy. Jasny gwint.
-Jeśli mamy współpracować musicie lepiej poznać swoje bey'e, bo inaczej nic z tego nie wyjdzie. Nie przeczę, że dajesz sobie nieźle radę-tu zwrócił się do Kelly-, ale w walce w niekontrolowanych warunkach bazujesz tylko na jednym ataku.
-Jest najskuteczniejszy.-Warknęła.
-I najprostszy do rozpracowania.-Powiedziałam.- Co pan proponuję?
-Od jutra rozpoczniecie trening siłowy. Natomiast dzisiaj, aż do wieczora medytacja.-Przystałyśmy ten warunek bez sprzeciwu. W końcu porządny trening zawsze się przyda.

Mary

Medytacja. Parę razy już próbowałam, ale nie wyszło z tego nic specjalnego. No może nie licząc nieziemskiego wręcz bólu pleców. Mr. (Wiem wszystko lepiej) Hagane zaprowadził nas do swego rodzaju ogrodu na środku, którego był skrawek ubitej ziemi, w której ktoś wydrążył małe areny do beyblade. Usiadłyśmy przy nich i wystrzeliłyśmy bey'e tak jak wcześniej poinstruował nas Ryo, który po tym jak oświadczył, że wróci do nas wieczorem dosłownie rozpłynął się w powietrzu.
-No to od teraz do wieczora będziemy tu siedzieć.- Mówiąc to Kelly spojrzała na słońce, które dopiero, co wskazywało południe.- Zapowiada się naprawdę długi dzień.-Jęknęła.
-Zawsze tak marudzisz przed treningiem?-Spytała Ines otwierając jedno oko.
-To nie trening to marnowanie czasu.-Burknęła patrząc na swojego bey'a wirującego w małej arenie.
-Medytacja to też pewien rodzaj treningu.-Zauważyłam.
-Trening bez opon, wulkanu lub przeciwnika to nie trening.-Powiedziała niebieskowłosa sadowiąc się wygodniej.
-No dobra. Nie paplać tylko medytować.-Powiedziała Ines siedząc z zamkniętymi oczami i groźną miną.
Uśmiechałam się pod nosem i również zamknęłam oczy.

-Co ty tu jeszcze robisz!?-Usłyszałam czyjś krzyk, po czym ktoś złapał mnie za rękę i zaczął gdzieś prowadzić. Nie wiedziałam, co się dzieje. Dym szczypał mnie w oczy i wciskał się do gardła. Kaszlałam wcierając łzy wypływające mi strumieniami z oczu.
-Co się dzieje!?-Wrzasnęłam pomiędzy napadami kaszlu.
Nagle mężczyzna zatrzymał się i wcisnął mi do ręki kawałek mokrej szmatki.
-Zasłoń tym usta.-Odezwał się i zanim zdążyłam jakkolwiek zareagować znowu zaczął dokądś biec ciągnąć mnie za sobą.
Wybiegliśmy na otwartą przestrzeń. Odwróciłam się i zobaczyłam dwupiętrowy dom stojący w ogniu. Usłyszałam trzask potem chrzęst i dach domu zawalił się ukazując moim oczom dwie walczące bestie. Ogromnego mrocznego smoka i Wolf ‘a.
Mojego Wolfy'ego.
Bestie to skakały sobie do gardeł to odbiegały od siebie jak najdalej tylko po to by znowu zaatakować tyle, że z większą furią. Jeszcze nigdy nie widziałam, żeby mój bey był tak zaangażowany w walkę.
Chwila…
Skoro ja stoję tutaj i kompletnie nie ogarniam, co się dzieje to, kto steruje moim bey'em?
Niewiele się zastanawiając pobiegłam w głąb wioski tam gdzie beybitwa miała swoje centrum.
Smok ział ogniem niszcząc przy tym domy jednak Wolf nie pozostawał mu dłużny gryzł i drapał tak zajadle jak nigdy dotąd. Wybiegłam na plac i zobaczyłam dwóch walczących ze sobą mężczyzn.
-L-DRAGO MROCZNY RUCH PODNIEBNY NISZCZYCIEL CESARSKIEGO SMOKA!!!-Ryknął jeden z nich rozkładając ręce na boki, tworząc na nich fioletowe kule energii i ciskając tym w swojego bey'a z którego wyleciały jeszcze dwa smoki, które dołączyły do walczących bestii. Wszystkie trzy smoki wczepiły się pazurami i kłami w Wolf ‘a. Przewróciły go zmieniając się razem z nim wielką bezkształtną masę energii, która uderzyła w mężczyznę, który sterował moim bey'em. Masa pochłonęła go razem z Wolf'em, ale jej to nie wystarczyło parła dalej. Zamiast uciekać stałam jak sparaliżowana patrząc jak wielkie ciemne coś pędzi prosto na mnie. W ostatnim odruchu obronnym wrzasnęłam i zakryłam twarz dłońmi. Stałam tak przez chwilę czekając na cios, ale ten nie nadchodził. Otworzyłam jedno oko potem drugie i opuszczając "gardę" rozejrzałam się.
Gdzie ja jestem?-Pomyślałam, gdy zorientowałam się, że nie jestem sama. Wokół mnie na skrzyniach i ziemi stało pełno wytatuowanych ludzi.
-Pająki!-Ryknął znajomy głos.- Oczekuje od was ślepego posłuszeństwa. Jeśli ktoś uważa, że jestem z byt słaba by muc nim dowodzić niech teraz w tej chwili stanie zemną do walki.-Wspięłam się na jedną z wielu skrzyń i wreszcie mogłam zobaczyć, co się dzieje.
Kelly w czarnym przylegającym kostiumie siedziała na tronie zrobionym z lodu -a jakże by inaczej-, a przednią klęczał Benkei i mój brat.
Kyoya jedną ręką trzymał się za rozszarpany bok, a drugą podpierał o ziemię by nie upaść na twarz.
-Kyoya!-Wrzasnęłam zeskakują ze skrzyni i biegnąc do mojego młodszego braciszka.
Upadłam przy nim na kolana próbowałam go jakoś obrócić, żeby lepiej obejrzeć ranę, ale gdy tylko go dotknęłam warknął nawet na mnie nie patrząc:
-Zostaw mnie. Nie potrzebuje twojej pomocy.
-Co? Kyoya ty majaczysz.- Mówiłam gorączkowo. Miliony myśli kłębiły mi się w głowie. W przypływie geniuszu zdjęłam bluzę i zwinęłam ją w kulkę-Masz. Przytrzymaj przy brzuchu powinno zatamować krwawienie.
-Zostaw mnie!-Ryknął patrząc na mnie jak na największego wroga, ale nie to przeraziło mnie najbardziej. Mój kochany młodszy braciszek był blady jak trup, a dla kontrastu jego oczy świeciły na czerwono. Co ona ci zrobiła?- Nie ośmieszaj mnie bardziej.- Dodał ciszej z powrotem opuszczając głowę.
Zamarłam.
Co tu się k*rwa odpi*erdala?
-Klap, klap, klap, klap.-Ktoś zaczął rytmicznie klaskać. Rozejrzałam się po raz wtóry po pomieszczeniu. Klaskała Kelly, a jej twarz nie zdradzała żadnych emocji.- Jesteś głupszy niż myślałam Kyoya.-Odezwała się w końcu.- Jeśli teraz umrzesz to na nic mi się nie zdasz.
-Tak pani.-Powiedział nie odrywając wzroku od ziemi.
-Masz pozwolić się opatrzyć, a potem sprzątniesz trupy.-Dopiero wtedy zauważyłam walające się wszędzie ciała.
-Tak pani.-Przytaknął zielonowłosy.
Co tu się k*rwa odpi*erdala? Skąd tyle ciał?
-Ech. Benkei pomóż jej, bo sama sobie nie da rady.-Potrząsnęłam głową i ostrożnie przerzuciłam sobie rękę Kyoy przez ramię i powoli go podniosłam.
-Pi*rdol się suko.-Warknęłam odwracając się do niej tyłem.
Natychmiast przy mojej szyi pojawił się nóż. Młody chłopak może piętnastoletni groził mi nożem.
-Odszczekaj to psie lub giń.-Wysyczał przysuwając ostrze coraz bliżej.
I co teraz?-Zdążyłam pomyśleć zanim nuż wbił się w moją szyję.

Otworzyłam szeroko oczy i złapałam się za szyję próbując się jakoś ratować.
-Mary. Mary! Spokojnie. Oddychaj. Spokojnie.- Ines złapała mnie za ramiona i mocno ścisnęła.- Spokoooojnie. Cokolwiek widziałaś to tylko fikcja.
-Ona i i i Kyoya i krew i Drago i Wolf i ogień i i i K*RWA MAĆ!-Złapałam się za głowę i przyciągnęłam ją do kolan.
-Spokojnie.-Powiedziała Ines gładząc mnie po głowie.
Siedziałam tak dłuższą chwilę upewniając się, że żyje i żaden z psycholi na usługach Kelly mnie za zadźgał.
Co to w ogóle były za schizy? Ktoś mnie czymś zaćpał czy jednak lekarz nie żartował, gdy mówił, że popijanie leków piwem w końcu się na mnie zemści?
- Dobrze podsumujmy, co się stało.-Usłyszałam głos Ines.
-Wolałabym nie.-Powiedziałam nie odrywając twarzy od kolan.
-Z mojej strony niema, co podsumowywać zamknęłam oczy i zasnęłam.-Odezwała się Kelly. Pewnie moja psia psi spojrzała na nią jak na idiotkę po chwili usłyszałam- No, co? Z moim trybę życia potrafię zasnąć w każdych warunkach.
-Współczuje Ryudze.-Mruknęła Ines.
-Pani lider i zboczone żarty…i tak oto zniszczyłam kolejnego człowieka.
-Chwila.-Powiedziałam podnosząc głowę.-Ty spałaś?
-Tak. Masz z tym jakiś problem?- Ines spiorunowała niebieskowłosą wzrokiem.
-Coś ci się śniło?-Spytałam niepewnie nie wiedząc czy zaufać swoim przeczuciom czy może lepiej siedzieć cicho.
Kelly, gdy to usłyszała wytrzeszczyła oczy, a potem spojrzała w bok i mogłabym przysiądź, że się zarumieniła.
- A takie tam.-Powiedziała patrząc na wszystko, co w tym momencie niebyło mną.
- Maltretowałaś mi brata!!! Ja pi*rdole ty chory poj*bie jak trzeba mieć nasrane w mózgu, żeby marzyć o czymś takim!?
-Dla twojej pi*rdolonej wiadomości to był koszmar!!! Poza tym ty się mojej moralności nie czepiaj wlazłaś mi z butami do głowy!!!
-Ej!!! Uspokójcie się, bo nie ręczę za siebie!!!-Ines wrzasnęła tak głośno, że obydwie od razu umilkłyśmy. -Dobrze teraz na spokojnie.-Wypuściła powietrze z płuc zamykając przy tym oczy-Mary, co dokładnie widziałaś?- Spytała spoglądając na mnie miło.
-Jeśli mam być szczera to pamiętam tylko urywki.-Wyprostowałam nogi- Byłam w jakimś domu, który się palił...Chyba... Potem już w nim nie byłam. Pamiętam, że pobiegłam oglądać jakąś beybitwe i oberwałam z rykoszetu jakiegoś ataku i wtedy wywaliło mnie do jakiejś sali, albo hangaru nie jestem pewna. Ty tam byłaś-spojrzałam oskarżycielsko na Kelly-zrobiłaś coś Kyoy, a potem jeden z twoich ludzi mnie zabił.-Dziewczyna zbladła.
-Wlazłaś mi do głowy.- Powiedziała powoli jakby z niedowierzaniem.
-Czyli to prawda!?-Wrzasnęłam.-Ty popi*rdolona do szpiku kości zwyrodniała suko kazałaś rannemu sprzątać trupy!!!
-Nikt mu nie kazał ich robić!!!-Wrzasnęła w odpowiedzi Kelly.
-Orzesz ty...-Zamachałam się na niebieskowłosą, ale odchyliła się kopiąc mnie przy tym w bok.
-Ej! EJ! EJ!!! SPOKÓJ JASNE!!!-Krzyknęła Ines stając pomiędzy nami-Pragnę wam przypomnieć, że to była jakaś chora fantazja, a nie rzeczywistość, więc obydwie stulić dzioby i słuchać!-Wymieniłyśmy z Kelly wściekłe spojrzenia, po czym usiadłyśmy na swoich miejscach.-Dziękuje.-Powiedziała nasza liderka- Teraz nie krzyczymy, nie bijemy i nie jesteśmy złośliwe. Jasne?-Kiwnęłyśmy głowami.- Dobrze.-Dziewczyna potarła skronie- Kelly śniło ci się kiedyś coś podobnego?
-Po pierwsze to nie był sen tylko koszmar.
-Ta jasne.-Ines spiorunowała mnie wzrokiem.
-A po drugie tak śniło mi się coś podobnego.
-Zmieniło się coś?
-Tak. Wszystko po tym jak Mary wparowała i zaczęła swoją akcje ratunkową.
-Zawiedziona?-Spytałam masując bolący bok.
-Nie! Przecież powiedziałam, że to był koszmar!
-Kelly nie wrzeszcz.- Zwróciła jej uwagę Ines.-Wiem, że trudno jest ci mówić o sobie, ale ogarnij się to samo tyczy się ciebie Mary.
-Dobry wieczór. Jak tam medytacja?-Spytał Ryo wychodząc do ogrodu.
-To było ciekawe doświadczenie.- Powiedziała jasnowłosa dając nam jednocześnie do zrozumienia, że nie możemy powiedzieć, co tu się przed chwilą stało.
-Tak. Niema to jak drzemka w ogrodzie.-Kelly przeciągnęła się krzywiąc się lekko.- Trzeba to kiedyś powtórzyć.
Hagane zmarszczył krzaczaste brwi i powiedział:
-Jutro też, możecie medytować o ile będziecie miały siłę tu przyjść.-Coś mi mówi, że mamy przechlapane, ale to żaden problem.
Podniosłam Wolf ‘a i schowałam go do pudełka.

Problem to ja będę miała z rozgryzieniem tych schiz.


Rozdział 66 za nami. Matko to będzie miało więcej odcinków niż moda na sukces. Dobra mam dla was zadanie napiszcie w komentarzach wyzwania dla bohaterów ( i złoczyńców z) mojego bloga. Prosiłam już o to wcześniej  w komentarzach, ale nie każdy je czyta więc napiszcie tutaj.
Ryuga: Tak bardzo logiczne zdanie.
Ja: Daj spokój ciesz się, że w ogóle jestem w stanie pisać.
Ryuga: Fakt 15 stron sprawdzianu z biologi może wyczerpać.
Dobra nie przedłużając podsumowania dziewczyny shizują.....mocno.
To ja się z wami żegnam.
Do następnego posta.
Hania.