sobota, 27 czerwca 2015

Rozdział 51


Kelly





-A więc tu się chowasz pajączku.- powiedziałam stojąc na środku ogromnego hangaru pośrodku którego znajdowała się arena.
Ściany hangaru po sam sufit pozostawiane były skrzyniami na których rozwieszona była sieć splątanych ze sobą sznurów na której siedziały całe chmary ludzi. Pająki.
-Wreszcie cię znalazłam.-zwróciłam się do wysokiego przystojnego mężczyzny siedzącego na  tronie zbudowanym ze skrzyń przykrytych od góry do dołu czarnym połyskliwym materiałem.- To co. Chcesz walczyć teraz czy naślesz na mnie jeszcze kogoś?- spytałam uśmiechając się łobuzersko.
-Chciałbym zobaczyć jak przegrywasz z nim.-lider pająków wskazał postać stojącą w cieniu której wcześniej nie za uwarzyłam.
Postać spojrzała na mnie, a w jej zwężonych mimo panującego mroku źrenicach dostrzegłam błysk dzikiej czerwieni. Widząc to poruszyłam się niespokojnie, a w nagrodę mogłam zobaczyć również jakimś cudem odznaczające się na tle ciemności wyszczerzone w złowieszczym uśmiechu zęby. Wtedy już byłam pewna kto stoi w cieniu.
-Kyoya.- powiedziałam tak jakbym witała starego przyjaciela.- Szumowina jednak na zawsze pozostanie wstrętom szumowiną bez względu na to co powie lub zrobi.
-Arena to nie miejsce na głupie rozmowy tutaj się walczy.-powiedział Kyoya wychodząc z mroku. Był ubrany na czarno, a twarz miał nienaturalnie białą. Gdy załadował kuczer zobaczyłam, że na całej lewej ręce zielonowłosego od ramienia po same koniuszki palców wije się tatuaż pajęczyny.
-Skoro chcesz umierać w milczeniu to proszę bardzo.-powiedziałam i również załadowałam kuczer.
Biała mam nadzieje, że jesteś gotowa. To twoja walka.
-3
-2
-1
-Let it trip!!!
Beye wystrzeliły z kuczerów.
-Biała lodowe obicia!!!
-Lion wichrowa ściana mocy!
-Przebij się-krzyknęłam zmuszając swojego beya do dzikiej szarzy w sam środek tornada. Gdy beye się zderzyły wichrowa ściana mocy rozbiła się co skomentowałam radosnym okrzykiem:
-Co ty na to zieleńcu?!
-Wrry! Lion Stu-zębna Furia Lwa!- ogromne tornado które wywołał bey zaczęło wyrwać fragmenty bruku, porywając skrzynie razem z siedzącymi na nich ludźmi i ciskać tym wszystkim w Białą.
-Ślizgaj się!-krzyknęłam, a mój bey unikał wszystkich uderzeń.
 Niestety kilka ostrych odłamków poleciało w moim kierunku. Jeden z nich zatopił się w moim ramieniu dokładnie w miejscu jeszcze nie do końca zaleczonej rany po mojej pierwszej walce z Kyoy’om.
Zachwiałam się i patrząc w ziemie na ślepo złapałam się za krwawiące ramię nieopatrznie wbijając odłamek jeszcze głębiej. Zachłysnęłam się powietrzem czując przenikliwy ból
-Masz już dosyć?- powiedział Kyoya i zaczął zanosić się śmiechem.
-Prędzej tutaj zdechnę niż się poddam!-krzyknęłam chwytając odłamek i wyrywając go z ciała ( nie róbcie tego w domu). Krew trysnęła z rany.- Słyszysz?! Biała specjalny atak Szpony Mrozu!-bey zapłoną jasnym światłem wykonał jedno małe kółko i wstrzelił w powietrze.
-Lion specjalny atak Miażdżący Ząb Królewskiego Lwa.- Lion wytworzył tornado świecące jasnym zielonym światłem.
 Beye zderzyły się. Rozległ się wielki huk. Wszystko zasłonił dym. Potem usłyszałam najsłodszy w świecie dźwięk.
Dźwięk upadającego ciała.
Wyłoniłam się z dymu mając leżące nieruchomo w kałuży krwi ciało Kyoy. Oprócz niego po całym hangarze walały się ciała innych pająków może, żywych może nie.
-No pajączku po co było odwlekać nieuniknione?-przywołałam Białą z areny.- Dowodzisz gangiem mieszanym JESZCZE dowodzisz więc według waszego niepisanego prawa musze cię pokonać w walce dwóch na dwóch.-wystrzeliłam mojego cudownego ubrudzonego krwią bey’a. Biała utworzyła ogromną lodową bryłę która uwięziła lidera pająków.-no to tyle w temacie walki.-zaśmiałam się.
 Bey dalej pochłaniał energie z lodowego więzienia, a ja w tym czasie powolnym krokiem podeszłam do czegoś co mogłam spokojnie nazwać moim celem przez ostatni rok. Oparłam się całym ciałem o przezroczysta lodową bryłę zostawiając na niej ślady z mojej własnej krwi.
-Wiesz…-zaczęłam powoli ściągając maskę. Rozpuszczone włosy opadły swobodnie na plecy i ramiona brudząc się moją krwią- Chciała bym, żeby ostatnią rzeczą jaką zobaczysz przed śmiercią była twarz człowieka który cię pokonał.-w monecie gdy wypowiadałam ostatnie słowa Biała wyssała z bryły całą energie i zaczęła pokrywać lodem wszystko wokół niej bardzo ale to bardzo fortunne tworząc lodowy tron na którym rozsiadłam się wygodnie.
-Pająki!- zawołam donośnym głosem- Pokonałam waszego dotychczasowego przywódcę!
Cisza.
Ci którzy przeżyli te piękną masakrę w moim wykonaniu bali się odezwać i bardzo dobrze.
- Oczekuje od was ślepego posłuszeństwa. Jeśli ktoś uważa, że jestem z byt słaba by muc nim dowodzić niech teraz w tej chwili stanie zemną do walki.
Cisza….chociaż nie ktoś właśnie zbliża się w stronę areny. To było do przewidzenia. Mój braciszek przyszedł podbić kolejny gang. Zemną nie wygrasz braciszku. Benkei załadował kuczer.
-Mogłeś siedzieć cicho. –westchnęłam „cierpiętniczo”.
Jeden trup w te czy we wtę co z różnica?
Już zaczęłam myśleć jakim atakiem uśmiercę tego zdrajcę gdy naglę ten pad przede mną na kolana wyciągając załadowaną wyrzutnie przed siebie i wykrzyczał:
-Jesteś najpotężniejszą istotą na świecie! Chce ci towarzyszyć, a potem stanąć obok ciebie na szczycie świata!-uśmiechnęłam się pod nosem.
-A ty Kyoya chcesz mi coś powiedzieć?- zaśmiałam się, a wtedy „trup” zaczął się ponosić. Kiedy podniósł się do pozycji klęczącej jedna ręka trzymając rozszarpany bok, a drugą podpierając się o ziemie nie podnosząc nawet na mnie wzroku tylko uparcie wgapiając się w ziemię powiedział:
-Pokonałaś mnie w uczciwej walce. Wiem, że nie jestem godny, żeby o to prosić, ale mimo to robię to. Proszę pozwól mi sobie służyć.- no proszę do szczęścia brakuje mi tylko jednego.
Drzwi hangaru gwałtownie się otworzyły i stanął w nich Smoczy Cesarz.
-Ryuga widzisz całe miasto należy teraz do mnie. Do nas.
-Kelly patrząc na to wszystko czego tu sama dokonałaś mogę ci powiedzieć tylko jedno.
-Słucham więc.-wyłożyłam nogę na nogę czekając na to co miałam za chwilę usłyszeć.
-Walcz ze mną Kelly. Jesteś najsilniejszą bleyderka na świecie pora byśmy sprawdzili czy jesteś najsilniejszym bleyderem.
-Z dziką przyjemnością będę z tobą walczyć. Ryuga.-prawie, że wymruczałam jego imię z zadowolenia.
-Kelly.-jego głos nagle zrobił się jaki taki odległy. Ogarnęła mnie ciemność i poczułam, że spadam w bezdenną przepaść. Dobrze wiem co się stało ON poraził mnie prądem tak jak podczas naszej pierwszej walki.
.
.
.
.

-KELLY!!!!
-Mamo moja najukochańsza! Czemu się tak drzesz!?-spytałam patrząc wściekle na Kelsi. (która zaproponowała mi nocleg, a ja z radującym się sercem go przyjęłam ciesząc się, że nie będę musiała wracać do mojego zdewastowanego mieszkania)
-Spałaś już 20 godzin. Zaczynałam się martwić.
-Nowy rekord.-mruknęłam pod nosem-A tak na serio?
-Dała byś radę ściągnąć pliki z komputera tego całego Alex’sa.
-Pfff ty się jeszcze pytasz trzymaj mojego czekoladowego shaka. Daj mi godzinkę to wrócę z zakupami.- założyłam maskę Betty i w wyszłam zamieszkania Kelsi.

Mówi się, że sny to odzwierciedlenie naszych obaw i najskrytszych pragnień. Ciekawe ile jest w tym prawdy........










Rozdział 51 za nami kończę go pisać dokładnie siedem minut po północy. Kelly znów sobie przysnęła. Jak dziecko....takie mocno psychopatyczne. :) No bardzo dziękuje za życzenia i wręcz nie mogę się doczekać waszych komentarzy. No to dosyć tego pieeeeee gadania.
Ja się z wami żegnam.
Do następnego posta.
Hania. 




sobota, 20 czerwca 2015

Rozdział 50

Ines.





Tyle godzin szukania….
Tyle godzin…
zmarnowanych.
Nie wiem co mam teraz zrobić. Straciłam tyle godzin na oglądanie nagrań które nie powiedziały mi nic. Nie mogę być pewna, że Madoka coś kombinuje bo nie znalazłam na to żadnych dowodów.
Spróbujmy myśleć racjonalnie. Czy ona jest mi w ogóle potrzebna? Tak. Czemu? Bo jest jedyną osobą jaką znam która mogła by być w sanie włamać się do systemu Dark Nebuli.
Jestem na dobrej drodze. Wiem czego potrzebuje.
Pi*przonego komputerowca.
Wiem też, że musimy wyciągnąć stamtąd Hikaru, Kyoye i Tsubase…
Tylko gdzie jest to „tam”?
-Mary musimy przeszukać pogorzelisko jakie zostało po Dark Nebuli.
-A masz jakiś pomysł jak się tam dostać?- spytała Mary głosem mówiącym, że ma wszystko gdzieś.
-Pojedziemy motorem Kyoy.
-Umiesz na nim jeździć?- znowu ten sam wyj*bany na cały świat głos.
-Tak. Mary ogarnij się i zacznij zachowywać jak człowiek potrzebuje cie teraz wiec nawet nie próbuj wpadać sobie w jakieś stany depresyjne czy inne gówno.
-Spróbuje.- powiedziała chociaż nadal zachowywała się tak samo.
Wyszłyśmy z WBBA stanęłyśmy przy motorze i dopiero wtedy do nas dotarło, że nie mamy do niego kluczyków. Nawet pi*rdolonych kluczyków nie mamy.
-To co teraz?- spokojnie Ines spokojnie.
-Może raz sama byś coś wymyśliła.- warknęłam.
-Też to widziałaś?-spytała Mary(nareszcie) przytomnym głosem.
-Co?
-Taki cień… Tam jest!-krzyknęła i pobiegła gdzieś przed siebie.
Ruszyłam za nią z chwilowym opóźnieniem. W życiu nie widziałam, żeby tak szybko biegła. Mimo tego, że jestem od niej dużo szybsza udało mi się ją dogonić dopiero wtedy gdy się zatrzymała. Kiedy to zrobiłam miałam wrażenie, że ktoś rozpalił mi w płucach ognisko. Wzięłam trzy głębokie oddechy i spytałam:
-Co ci odbiło?
-Była tu. To znaczy w WBBA.- powiedziała kaskaderka rozglądając się na wszystkie strony jakby koś miał zaraz wyskoczyć za kontenera ze śmieciami.
-Kto?
-Kelly, Betty. Nie wiem miała maskę. Wybiła okno w WBBA, dachami przybiegła tutaj i zniknęła.
Jak mogłam tego nie zauważyć? Skupiłam się na tym co mamy zrobić do tego stopnia, że przestałam zauważać co się dzieje wokół mnie. Dlaczego ochrona nie wszczęła alarmu? Przecież powinna zauważyć, że uzbrojona świrusa dostała się do środka. Później teraz trzeba ja znaleźć i dowiedzieć się czego chciała.
-Gdzie widziałaś ją po raz ostatni?
-Skoczyła tutaj i rozpłynęła się w powietrzu
-To ślepy zaułek. Musiała wejść do tego budynku skoro nie widziałyśmy, żeby biegła ulicą.
-Niech ją szlak jasny trafi będzie spokojniej na świecie.- burknęła Mary i poszłyśmy w stronę jedynych drzwi jakie znajdowały się w tym ślepym zaułku.
-Masz na myśli Betty czy Kelly?-spytałam otwierając drzwi prowadzące do piwnic. Weszłam do środka ruchem ręki nakazując Mary, żeby została.
- Gdy bym miała pistolet, a w nim dwa naboje i do wyboru strzelić do tą świrniętą naukowiec, Betty i Kelly.- jej głos stopniowo zaczynał być coraz cichszy i cichszy w miarę jak wchodziłam coraz głębiej do piwnic-To Kelly dostała by dwa razy w brzuch.- uśmiechnęłam się pod nosem to było do przewidzenia.
Piwnice okazały się puste (jeśli oczywiście nie będziemy liczyć szczurów). Wyszłam ze środka zdziwiona tym, że Mary tak nagle urwała rozmowę. Normalnie torturowała by ją dalej. W kwestii znęcania się nad ludzi mi którzy zaleźli jej za skórę moja przyjaciółka to prawdziwa artystka.
-Pusto–powiedziałam wychodząc z piwnic.-Zdaje się, że nam uciekła.
-Nie była bym tego taka pewna.-powiedziała Mary patrząc w górę.
Na poręczy schodów przeciw pożarowych uśmiechnięta od ucha do ucha siedziała Betty machając nogami jak mała dziewczynka.
-Oooo Betty czy może jednak Kelly. Czego szukałaś w WBBA?-spytałam patrząc podejrzliwie na dziwne uśmiechające się niczym kot z Alicji w krainie czarów zjawisko.
-Może was, może informacji…-zaczęła Beti powoli schodząc po schodach.
-Może guza.-przerwała jej Mary.
-Może. Aktualnie zastanawiam się po kiego grzyba za mną pobiegłyście?- ona na serio?
-Yyyy.- Mary jak zwykle wygadana.- Mniejsza z tym złaź i walcz.
-Dobra.-zeskoczyła z ostatniego pietra schodów.
-A gdzie twoje „Nie bije się z przeciwnikami Ryugi!”?- spytałam- Już cię nie obchodzi twój przyjaciel?
-Zamknij się.-warknęła.
Już się nie  uśmiecha. Obraziła się dzidzia bo ktoś trafił w czuły punkt.
Żałosne.
-Gdyby było inaczej została byś w WBBA.-odparłam na te jej pożal się Boże próbę zachowania twarzy.
-Nie potrzebuje waszej pomocy. Walczcie, albo spi*rdalajcie stąd.
-Nareszcie.- powiedziała Mary uśmiechając się groźnie i ładując kuczer.- Załatwię cię raz na zawsze.
-Za Alex’a. Tak? Niewinnego, dobrego, uroczego chłopaka który okręci cię sobie wokół małego palca do tego stopnia, ze nie ogarniasz co się wokół ciebie dzieje.
-Zamknij się i walcz. Trzy.
- Jak sobie życzysz. Dwa.
-Jeden.
- Blue!-krzyknęła jakaś dziewczyna wystawiając głowę za okno.
-Nie teraz zajęta jestem!-odparła dziewczyna-kot nie spuszczając wzroku z przeciwnika.
-Gówno mnie to obchodzi. Chodź tutaj. Ty, Mary i ta mała blądi.-mała?
-Chwila skąd wiesz jak mam na imię?-Mary opuściła kuczer i patrzyła pytająco na dziewczynę z okna.
- No co ty Mary nie poznajesz mnie? To ja Kelsi.
-Kelsi? Kelsi…KELSI!? Ta Kelsi!?
-A znasz inną?-spytała wesoło dziewczyna.
-Wszystko pięknie ładnie, ale ktoś tutaj chciał ze mną walczyć.-powiedziała Kelly również opuszczając kuczer i patrząc z nienawiścią na dziwną dziewczynę.
-Pobijecie się później. Teraz muszę wam cos pokazać.
Kelly wróciła oczami i odbijając się od kosza na śmieci z powrotem wskoczyła na schody przeciw pożarowe. Podeszła do metalowej drabiny która była częścią schodów i kopniakiem sprowadziła ją na ziemię.
-Idziecie czy nie?- burknęła odwracając się i wchodząc po schodach.
-Mary kto to był?-spytałam szeptem.
-To Kelsi.-powiedziała po czym widząc moje niezbyt przekonane spojrzenie dodała- spokojnie jest w porządku.
-Jesteś pewna? To może być pułapka.
-Tak jestem pewna. Poza tym już raz nam pomogła pamiętasz?
-Pamiętam i co z tego wyszło?
-Daj spokój gorzej być już chyba nie może.

-Chyba- uśmiechnęłam się i dodałam w myślach- Chociaż z twoimi znajomymi nic nie wiadomo...





Rozdział 50 za nami. Gdyby to był serial beyblade, a nie blog to właśnie by się kończył. :( Ale nie jest więc sie ciesze. Mam nadzieje, że wy też bo wiecie jak was nie będzie to nie będę pisać. A propo  chciała bym się dowiedzieć ile was tak naprawdę jest. Dlatego proszę wszystkich którzy czytają mojego bloga o zostawienie komentarza pod tym postem. Jeśli nie macie konta na gmailu, albo boicie się ujawnić to jest coś takiego jak komentarze anonimowe. Jeśli nie wiecie co napisać, albo boicie się, że to co napiszecie będzie głupie to możecie użyć tego hasła. "Jestem. Czytam.". Bardzo proszę, żebyście zostawili ten jeden mały komentarz bo bardzo ciekawi mnie ile was tam jest, a tak z innej beczki.
Przepraszam tych którzy przez ostatnie trzy tygodnie czekali na rozdział, a ja wrzucałam tamtą głupawkę. Miałam lekkie problemy z tym, żeby zabrać się za rozdział bez telefonika to nie to samo :'(
To ja się z wami żegnam.
Do następnego posta.
Hania. 

czwartek, 11 czerwca 2015

Two shot.. 13000 i 1000

Wow...

Serio taka duża liczba. Tysiąc. TYSIĄC. TYSIĄC. TYSIĄC. TYSIĄC. TYSIĄC. TYSIĄC. TYSIĄC. TYSIĄC. TYSIĄC. TYSIĄC. TYSIĄC. 
Zauważyliście, że normalne słowo wypowiedziane nagłos kilka razy z rzędu brzmi ekstremalnie dziwnie?.... Dobra mniejsza z tym. Na moim blogu wybiło 13.000 wyświetleń i 1000 komentarzy.


WoW

Jeśli mam być szczera to myślałam, że ten blog umrze śmiercią naturalną jakoś tak po dwóch trzech miesiącach, a tu proszę. Żyje ma się dobrze i niedługo skończy roczek. ^^ W ramach świętowania tak wielkiej liczby komentarzy postanowiłam pokazać wam rysunek mojej koleżanki przedstawiający Mary dokładnie z rozdziału 46 kiedy dowiedziała się, że Alex khryym*kaszle*  Pewnie ukręci mi za to głowę, ale co tam Panie i Panowie przed wami Mary Tategami
Piękna co nie? Tak. Jarm się tym jakiem mam ładne dziecko. Hyhhy.


Dzięki wam za to, że jesteście ze mną bo bez was nie było by tego bloga

Dobra koniec tej paplaniny teraz pora na  Two shot 

Two shot

-Ryuga, rozwaliłam twój fluid! Cieszysz się?!
-Skąd wiesz, że to nie twoje?
-Nawet jako dziewczyna nie umiałam się malować. To twoje na 100 procent. Właśnie nie zapomnij sobie zrobić kreski przed wyjściem.
-Kreski koki?- głowa Ryugi zajrzała do łazienki.
-Nie takiej czarnej na powiece.-powiedziałam przejeżdżając palcem po przymrużonym oku. To musiało głupio wyglądać zwarzywszy, że teraz wyglądam jak facet i stoję na środku łazienki w samych bokserkach. Taa…
-Prędzej się przekręcę niż zacznę malować.-powiedziała głowa Ryugi zrobiła uroczą groźną minę i zniknęła
-Mary to znaczy Kyoya będzie zawiedziony.
-Shut the f*ck up.
-Never.
-Kelly dobrze ci radze trzymaj dziób na kłódkę teraz jesteś chłopakiem i zdecydowanie łatwiej będzie ci dostać w mordę przez twój niewyparzony język.
-Ile się znamy?
-Siedem lat.
-Przez siedem lat  tłukłam się z każdym kto tylko miał coś do mnie lub ciebie. Mnie się nie da tak łatwo pobić, a teraz mam to- wystawiłam za drzwi napięty biceps.- i nikt mi nie podskoczy.
-Może zanim pójdziesz podbijać świat ubierzesz?
-Podbijanie  świata to twoja broszka.-powiedziałam zapinając spodnie i wchodząc do salonu.
-Zapomniałaś o bluzce.-powiedział.aa Ryuga przestając na chwile patrzeć w ekran laptopa.
-A ty ogolić nogi.-odpowiedziałam siadając obok Ryugi i kładąc nogi na niskim drewnianym stoliku- Co tam oglądasz?-spytałam opierając głowę na ramieniu białowłosej.
-Chciałem odpalić jakiś film patrzę, a tu Facebook, a dokładniej moje konto na którym mam pierdylriad wspólnych zdjęć z tobą i samoj*bek w kiblu… Jestem idiotką.
-No co ty.- uderzyłam go delikatnie w ramię oczywiście uprzednio zdejmując z niego głowę.-To chyba normalne u dziewczyn.
-Ty tak nie robiłaś czyli to nie jest normalne.
-Chachacha. Mam złe wieści ja nie jestem normalna.
-No to mamy problem bo zamierzam zachowywać się jak Kelly.
-Chacha. No to powodzenia życzę i uważaj na sierpowy Maryoy jak trafi to zabije.
- Zapamiętam. Za godzinę mam być tam gdzie zwykle walczę z Maryoyom…
-Nie wiesz gdzie to jest. Prawda?
-Nie jestem pewny…
-Chacha serio!?
-Co ja poradzę, że kiedy to mówiłem miałem pierdyliard miejsc na myśli. Bycie dziewczyną jest do dupy.
-Witaj w moim małym strasznym świecie w którym masz pięćset myśli na sekundę, podzielna uwagę, kobiecy szósty zmysł i raz na miesiąc zamieniasz się w rządnego krwi i flaków potwora.
-Żyć nie umierać. Dobra idę znaleźć Maryoye.
-Masz jeszcze półtorej godziny.
-Kto powiedział, że mam zamiar trzymać się tego co powiedziałem?-Ryudze dobrze idzie udawanie mnie.
-Rób co chcesz. Tylko serio uważaj na siebie.
-Kelly jestem duża i silna poradzę sobie z tym idiotą.
-Ryuga zachowuj się jak ty kiedy jesteśmy sami. Proszę.
-Dobra, ale żałuj, że nie widziałaś swojej miny.

*godzinę później*

Dobra powinnam się zbierać do pracy. Ciekawe czy dalej oprowadzam dzieci. Otworzyłam szafkę i wyjęłam torbę z moim mundurkiem przewodnika. Gdy już miałam zamykać szafkę moją uwagę przykuło pudełko w którym trzymałam struj Beti. Proszę niech Benkei nie przebiera się za kota i nie biega tak po dachach. To by było co najmniej  dziwne. Zajrzałam do pudełka i odetchnęłam z ulgom. W środku znajdował się długi płaszcz i rękawice przypominające ludzkie dłonie tylko zakończone ohydnymi zaniedbanymi pazurami.
Film -Volverin Geneza.
Postać- Wiktor.
Taaa zawsze lubiłam gościa i jego styl walki, a szczególnie to jak wyrwał kręgosłup temu teleporterowi.
 Łoooochochoo. Kocham go.
 Jako Kelly ma się rozumieć.
Jeszcze przez chwilę pocieszyłam się tym, że mam kostium Wiktora i poszłam do roboty.
***
-Benkei!!!- moja szefowa jak zwykle pruła na mnie mordę. Wkurzyłam się bo już kończyłam prace, a ona mogła mi coś jeszcze władować na noc.
-Co jest?-spytałam trzymając ręce w kieszeni, żeby nie zauważyła, że są zaciśnięte w pieśni.
-Ta dziewczyna znowu tutaj przyszła.
Mam dziewczynę. –uśmiechałam się pod nosem.
-Nie szczerz się tylko idź z nią coś zrób.
-Dobra. Już idę.-ze śmiechem wypisanym na twarzy odwróciłam się na pięcie i poszłam do wyjścia z zoo.
Ja jako facet mam większe szczęście w miłości niż jako dziewczyna.  Zaczynam zazdrościć  mojej męskiej wersji.
Niezbyt rozbudowana myśl. Ale co poradzę jestem facetem.
No gdzie ona jest?
Coś uderzyło mnie w nogę. Używając zdrowej nogi odskoczyłam przeklinając siebie w myślach za to, że komuś w ogóle udało się mnie uderzyć. Wściekła sypiąc iskrami na lewo i prawo rozglądałam się szukając przeciwnika. Kiedy nikogo nie znalazłam i moja mina wyrażała skrót W.T.F. z ziemi przed mną dobiegł głos:
-Tutaj jestem debilu.-spojrzałam w dół. Wiem, że Ryuga jako dziewczyna jest niski, ale Kyoya go/ją przebił/a.
-Cześć Kyo…Mary co u ciebie? Jak zdrowie? DLACZEGO MNIE BIJESZ!?
-I ty się jeszcze pytasz.- wysyczała damska wersja Kyoy.
Skąd wiedziałam, że to on …ona? To proste bo tak właściwie jedyne co się w nim zmieniło to trochę zmalał, zeszczuplał i oczywiście wyrosły mu piersi.
-Tak. Pytam bo nie wiem. Myślałem, że sama na to wpadniesz malutka.-… nie powiedziałam tego prawda? Powiedziałam… k*rwa ona mnie zabije.
-Nie jestem malutka.-wysyczała i zamachnęła się na mnie. Wykonałam niezdarny unik i wywaliłam się na ziemię.-Nie mów tak na mnie.
-Mary uspokój się i powiedz o co ci chodzi.-zaproponowałam powoli podnosząc się z ziemi.
-Nie.- na mojej głowie wylądował worek, a ktoś (nie wiem kto bo mam worek na głowie) podciął mi nogi i zamknął mnie w plastikowym więzieniu. Poczułam jak ktoś (tak wiem że to Kyoyary) ciągnie mnie po ziemi, a potem wpycha do czegoś metalowego.
-Mary cokolwiek planujesz to bardzo zły pomysł.- powiedziałam.
-Zamknij się.-warknęła i usłyszałam skrzyp jakby małych kółek.
W kieszeni wymacałam telefon i szybko wybrałam numer do Ryugi pomińmy jak głupie zdjęcie miał ustawione u mnie w kontaktach.
Jeden sygnał, drugi, trzeci.
-Zabije cię.  Znowu zmieniłaś mi dzwonek.– odezwał się głos kobiecego Ryugi.
-Jak się nie pospieszysz to możesz nie mieć okazji.
-Czekaj co?
-Ryuga!!!- odsunęłam głowę od telefonu kiedy usłyszałam głos Maryoy-  Jak możesz odbierać telefon w trakcie walki!!??
-Skoro to robię to najwyraźniej mogę, a teraz cicho rozmawiam. Jak to nie będę miał okazji cię zabić?
-Dalej walczysz z Maryoyom?
-Tak. Trochę długo się nawzajem szukaliśmy, a wracając do tematu dlaczego nie będę miał okazji cię zabić?
-Ja cię zaraz zabije jak nie przestaniesz mnie ignorować!-Maryoya najwyraźniej wkurzył się jeszcze bardziej.
-Mówiłam cicho! Kelly czekam na wytłumaczenie.
-W telegraficznym skrócie bo ci się chłopak niecierpliwi. Jestem w worku który leży pewnie w takim metalowym wózku do którego wpakowała mnie tu niezrównoważona kobieta siostra Tego tam z którym walczysz pewnie ma okres bo na mnie warczy i strzela jakieś fochy nie wiem o co.
-Zamknij się.- warknęła Kyoyary, wózek podskoczył, a ja uderzyłam głową w jakąś jego część.
-Ałłł. –powiedziałam z wyrzutem.
-Przepraszam. To znaczy nie! Dobrze ci tak. Pfff zapomnij.- jak się tutaj nie uduszę to ona mnie zabije.
-Ryuga mamy problem. Ona serio ma okres. Zginę.-zawyłam, a wózek znowu podskoczył.- Co ty robisz jak mi odwala?-spytałam ignorując to, że moje nogi znajdują się wyżej niż głowa.
-Dlaczego po prostu jej nie uderzysz i nie uciekniesz?
-Nie uderzę dziewczyny.-oburzyłam się.
-A to twoje zboczenie z podstawówki.
-No… to co ty zwykle robisz w takiej sytuacji.
-Mówię ci miłe rzeczy i zapycham ci twarz czekoladą, ale ty kiedy masz okres nie porywasz ludzi więc nie wiem czy to zadziała.
-Od bycia nieszczerze miłą robi mi się niedobrze. Dobrze o tym wiesz.
-Albo się zrzygasz, albo zdechniesz twój wybór. Możesz też wymyśleć jakąś łzawą historyjkę. Popłacze się i da ci odejść.
-Dobra. Dzięki. Cześć.- rozłączyłam się.
Okey trzeba się z tego jakoś wyplątać. Przeszukałam kieszenie i tu mojemu wielkiemu zdziwieniu znalazłam w nich rękawiczkę zaopatrzoną w pazury tę samą która oglądałam jeszcze w domu. Musiałam nieświadomie ją zabrać. Założyłam rękawiczkę i już chciałam zrobić wielgachną dziurę w tym pi*przonym worku i wyleźć z tamtą, ale w ostatniej chwili się powstrzymałam. Takie coś mogło by sprowokować atak, a tego nie chcemy. Więc wybiłam kilka małych dziurek, żebym się nie udusiła kiedy będę kłamać Kyoy w żywe oczy.
-Mary.-zaczęłam smutnym głosem- dlaczego to  robisz?-wózek się zatrzymał.
-Bo przez ciebie Kelly wypłakiwała sobie oczy, a ona tyle dla mnie zrobiła i nigdy nie była na mnie zła chociaż ja robiłam najgorsze świństwa.- czy jej/ jemu się głos łamie? Trzymajcie mnie bo pęknę ze śmiechu.
Zakryłam sobie buzie dłonią bo w przeciwnym razie zaczęła bym się śmiać i cały misterny plan w pi…. sami sobie dokończcie.
Chwila Kyoyary dalej gada.
-I właśnie dlatego zabieram cię do Kelly!- wróć moja podzielna uwago! Nie wiem o czym mówił..a. olać improwizuje.
-A może ja mam poważny powód, żeby jej unikać.-powiedziałam głosem skrzywdzonego wampira rodem ze zmierzchu.
-Niby jaki? Chwila. Przez worek to ty możesz mnie od tak okłamać. Wyłaź.-worek zaszeleścił i wreszcie widziałam co się dzieje wokół mnie.
-Jesteś pewna, że nie ucieknę.- spytałam uśmiechając się pod nosem.
-Jak spróbujesz to strzelę ci Lionem plecy.- to rumieniec czy blizny?.....o czym ja w ogóle myślę? Kyoyary ukucnęła obok mnie - No to jaki jest ten twój super ważny powód dla którego nie chcesz widzieć się z Kelly?
-Nie chce o tym mówić.-odwróciłam głowę. Brawo Benkei ty tajemniczy samotniku jeszcze wygrasz to starcie.- Mogła byś przez to znienawidzić Kelly, a tego mimo wszystko bym nie chciał.- gościu przerażasz mnie to jak szybko potrafisz kłamać. Ty mały oszuście.
-Nie pomyślałam o tym, że ty..
-Że coś czuje?-przerwałam jej/jemu w pół zdania.
-Nie. Nie to miałam na myśli.-powiedział..a szybko-Nie wiem co we mnie wstąpiło. Przepraszam…..






No to Two shot za nami w przyszłym tygodniu pojawi się trzecia ostatnia lub nie cześć tego...czegoś. Następny rozdział się pisze. Lekki kryzys twórczy mi miną i wiem co teraz. Jeszcze raz bardzo się ciesze, że jesteście ze mną i czytacie te głupoty. To ja się z wami żegnam.
Do następnego posta.
Hania.

czwartek, 4 czerwca 2015

One shot...?

Wszytko dzieje się w wyimaginowanym świecie mojego mózgu i niema najmniejszego związku z główną fabułą bloga. Przed przeczytaniem tego zapoznaj się z lekarzem bądź farmaceutom gdyż każdy pisane prze zemnie One shot może zagrażać twojemu życiu lub zdrowiu.


Acha jeszcze jedno- Alex jest miły....jeszcze.



Cudowny sobotni poranek. Idę do pracy dopiero na druga zmianę.
-Mrrrrrryyyy.- przeciągnęłam się- W łóżku wychodzi ze mnie prawdziwe zwierzę. chaha szkoda, że jest to leniwy kocur. Coś jest nie halo z moim głosem.- powiedziałam do siebie jak zwykle.- Ryuga! Wiesz gdzie są tabletki na gardło?!
-Chyba w szafce z lustrem.
-Mógłbyś wyjmować głowę z  pomiędzy poduszek za nim zaczniesz do mnie mówić.
-Myrymm.- mruknął ten idiota, pewnie dalej śpiąc w jakiejś części siebie. Zaraz go obudzę w jakiś brutalny sposób.
-Łazienka, tabletki, Ryuga w tej kolejności.- weszłam do łazienki, stanęłam przed lustrem, przetarłam zaspane oczy i wydałam z siebie nie ludzki wrzask. W lustrze zobaczyłam jakiegoś obcego faceta!!!
Bez zastanowienia z paniką w oczach wpadłam do pokoju Ryugi z ciągnęłam z niego pierzynę i wydarłam się po raz drugi.
-Kelly. Uspokój się. Ołłłł. W tych krótkich włosach wyglądasz jak facet.- dziewczyna szczodrze obdarzona przez naturę (albo bogata w silikon) leżała na łóżku Ryugi i przecierając zaspane oczy właśnie mnie obrażała.
-Kim ty do cholery jasnej jesteś i gdzie jest Ryuga?! Mów, albo twój chirurg plastyczny nie będzie miał czego składać plastikowa lalo.
-Kelly, to przecież ja…- spojrzała na mnie swoimi żółtymi oczami.- Who tha fu*ck are you?-  ze strachu chyba zapomniała jak się mówi po japońsku.
-To ja tu zadaje pytania.-warknęłam.-Kim jesteś?
-Nie będę odpowiadał na pytana jakiegoś dzieciaka. Spadaj stąd albo wyrzucę cię przez  okno.
-Ryuga?
-Kelly?
-Oooo k*rwa.- sapnęłam siadając obok.
-Lepiej bym tego nie ujął.
-Nie „ujęła”. Od teraz ty jesteś kobietą w tym związku.
*parę minut otrząsania się z szoku później*
-To co teraz? Przecież to nie może być tak na zawsze.- dreptałam w te i we w te po salonie wyglądając jak mój młodszy brat tylko jako 17 latek.-Nie może prawda?
-Cycki mnie bolą. One mogą się urwać?- uderzyłam się z otwartej w czoło
Podeszłam do swojej szafki  szafy z ubraniami i zamiast znaleźć tam swoje normalne ciuchy znalazłam ciuchy podobne do tych które nosi Benkei. Pokręciłam głową.
-Ryuga poszukaj stanika w swojej szafce.-Ryuga w ciele dziewczyny niższej ode mnie (jedyny pozytywny aspekt tego wszystkiego) trzymając swoje piersi w obawie żeby się nie urwały oczywiście poszedła do swoje szafy i zniknęła zniknął prawdopodobnie wchodząc do szafy.
-Kelly który stanik założyć?- no tego mi jeszcze brakowało. Jeśli Ryuga zacznie się zachowywać jak  normalna dziewczyna to oszaleje.
-A w co się ubierzesz?
-W to  co zwykle. Nie będę zmieniał stylu tylko dla tego, że nagle wyrosły mi cycki. Kelly gdzie są moje spodnie?!
-Nie warcz na mnie. Teraz jestem od ciebie silniejsza… silniejszy.  Ryuga jestem silniejsza od ciebie.- uśmiechałam się podstępnie, pobiegłam do Ryugi złapałam go w pasie i odniosłam jakiś metr nad ziemie i zaczęłam się obracać w miejscu zanosząc śmiechem.
-Postaw mnie! Słyszysz!? Na ziemię!- krzyczała krzyczał Ryuga szarpiąc się na wszystkie strony.
-Chachacha!!!- wywaliłam się na podłogę.
-Puszczaj mnie!
-Nie. Wiesz co zawsze chciałam zrobić?
-Nie zrobisz tego.
-Zrobię. A ty nic nie możesz na to poradzić.-zaczęłam łaskotać Ryuge do motetu w którym chłopak/dziewczyna (wybierzcie sobie) nie mógł/gła oddychać.
-Zabije cię.-burknęła cała czerwona dziewczyna podnosząc się z podłogi.
-Najpierw się ubierz.- powiedziałam rozkładając się na całej podłodze
-Chciałem, to- dostałam kopniaka między żebra- mi przeszkodziłaś.
-Oddać ci?-spytałam masując miejsce w którym jutro pojawi się spory siniak chyba mi żebro złamałeś.
-Dziewczyn się nie bije.
-Właśnie idioto.- warknęłam i poszłam do łazienki.
Ej całkiem przystojna jestem- pomyślałam kiedy w lustrze zobaczyłam chłopaka z krótko objętymi granatowymi włosami, duże brązowe oczy i przede wszystkim zniknęły te moje głupie rumieńce.
-Nawet nie wiesz jak ja się cieszę, że nie wyglądam jak Benkei.- zdjęłam górę od piżamy… that klata.-Ryuga jestem chyba bardziej napakowana niż ty.
-Teraz to na pewno. K*rwa jestem dziewczyna która ma chyba półtora metra wzrostu, żadnych spodni w szafie, a do tego wszystkiego włosy wchodzą mi w oczy.
-Oj przesadzasz. Pokarz się.- weszłam do pokoju Ryugi.
Chłopak/dziewczyna trzymając jedną ręka grzywkę a drugą przekopywał/ła stertę ubrań.
-Czekaj.-wzięłam ze stolika nocnego koronę Ryugi i użyłam jej jako opaski do biało czerwonych włosach Ryugi.
ŁUB TRZASK BUM!!!
-Co jest?-Ryuga wzdrygnoł się i oboje spojrzeliśmy w stronę drzwi.
-Benkei! Otwieraj wiem, że tam jesteś ty i ta suka!
-Poznajesz ten głos?- szepnęłam.
-Kyoya?-zasugerował/ła Ryuga.
-Podobny, ale nie jego. Ty się ubierz, a ja zobaczę kto to.- powoli podeszłam do drzwi i zajrzałam przez wizjer. Nie znałam gościa, ale załatwiałam większych.-AKWIZYTOROM DZIĘKUJEMY!
-Benkei wpuść mnie do środka zabije Ryuge i sobie pójdę.
-Można wiedzieć za co?
-Miała przyjść na arenę i zemną walczyć, ale mnie wystawiła.
-Koleś nie znam cię i Ryuga na pewno nie miał z tobą walczyć jak już to z Mary.
-Niech ona trzyma się daleka od mojej młodszej siostry ty też.
-Mary Tategami?
-A znasz inną?-warknął chłopak za drzwiami.
- A Kyoya to twój młodszy brat?
-Benkei k*rwa to ja jestem Kyoya! Otwieraj te pi*przone drzwi!
-Kelly wczoraj byłem umówiony z Mary.
-Czemu tam nie polazłeś?- wydarłam się szeptem.
-Bo byłaś chora. Miałem cię zostawić!- Ryuga jako dziewczyna który zaczyna kłótnie to jedna z najmniejszych najśmieszniejszych rzeczy jakie widziałam obok przestraszonego Kyoy.
-Fakt. Zapomniałam o tym. Sory.
-Kyoya uspokój się.-odezwał się cichy kobiecy głos. Wyjrzałam jeszcze raz przez wizjer z przyzwyczajenia stając na pacach przez co zaryłam twarzą w drewno.
-Kelly, a co jeśli jesteśmy świecie w którym ludzie pozamieniali się płciami?-spytał Ryuga kiedy ja sprawdzałam czy mój nos jest jeszcze na miejscu.
-W takim razie mamy gorzej niż prz*jebane…. Mamy przegwizdane.-odparłam całkowicie poważnie.
-Otwieraj drzwi. Jak to jest Mary to spokojnie ją załatwię nawet bez ładowania kuczera.
-Okey, ale jakby co...
-Dam sobie rade.- otworzyłam drzwi Mary w ciele faceta (wyższego ode mnie) wpadła do mieszkania, a za nią drobnymi kroczkami przydreptała piegowata szatynka ubrana w coś podobnego do szkolnego mundurka. Dziewczyna zarumieniła się kiedy zobaczyła, że witam ich ubrana tylko w długie spodnie od piżamy.
-Ryuga! Gdzie jesteś wyłaź i stawaj do walki!-pruła się męska wersja Mary.
-Tutaj.- powiedział Ryuga. Mary najwyraźniej nie zauważył…ła, że obiekt jego/jej w nerwu stoi obok mnie.
-Wystawiłaś mnie.-wysyczał…aa patrząc na Ryuge jakby chciał…aa go zabić.
- Nie wiedziałam, że aż tak się tym przejmujesz. Jeszcze trochę i pomyślę, że nasze pojedynki traktujesz jak randkę.- Mary wyraźnie się zmieszał….a.
-Zamknij się i walcz ze mną.-powiedział…a wreszcie.
-Teraz? Wolała bym nie. Niedawno robiliśmy remont i nie mam ochoty tego powtarzać. Jak tak bardzo chcesz dostać wpi*rdol to może my się spotkać za dwie godziny tam gdzie zwykle.
-Dobra, ale jak tym razem nie przyjdziesz to ci nogi z dupy powyrywam.
-Chciałbyś.- powiedział...a na do widzenia Ryuga i w dalszym ciągu wnerwiony/a Mary opuściła nasze mieszkanie.
-Cześ Alex! Pa Mer… Kyoya.  Fajnie was był zobaczyć wpadnijcie jeszcze czasem!-krzyknęłam za oddalającymi się gośćmi. W odpowiedzi Mary pokazała mi środkowy palec nawet się do mnie nie odwracając.
-Co to było?- spytała Ryuga siadając na kanapie.
-Mnie bardziej ciekawi dlaczego nazywają mnie Benkei, a Mary przedstawia się jako Kyoya.-powiedziałam siadając obok.
-To nawet logiczne.
-Serio coś tutaj jest logiczne? Chacha dobrze wiedzieć.
-Ja serio mówię skoro Mary urodziła się facetem, a jej rodzice są rodzicami Kyoy to według nich idealne imię dla chłopca to Kyoya. To samo się tyczy ciebie i twojego brata. Na Benkeia pewnie mówią Kelly.
-Idę się ubrać – niema to jak mówić coś co ma jakikolwiek związek z sytuacją. Wzięłam z szafki swoje (tak myślę) ciuchy i poszłam się ubrać. Pierwszy problem napotkałam tuż po zamknięciu drzwi. Ja nie chce zobaczyć jak wygląda to co od dzisiaj będę nosiła w spodniach.
Dziwne, że ominął mnie ten słynny poranny wzwód.
Przygotowałam sobie gacie i zamkniętymi oczami zdjęłam spodnie i założyłam bokserki. Modląc się w duchu, żeby nie założyć ich tył na przód. Kiedy mi się to udało i otworzyłam oczy okazało się, że udało mi się rzucić z półki pod lustrem kubek ze szczoteczkami dezodorant i wdepnąć w wcześniej zrzucony  fluid.

Brawo       ja.





No to to jest za nami. To jest czysta komedią więc nie bierzcie tego na serio. Jeśli wam się to się spodobało to mogę zrobić drugą część. Two shot :D
Założyłam grupę na facebooku- "Beyblade po mojemu" więc jakby co wpadajcie.
Jeśli chodzi o następny rozdział to mam małe problemy, ale posty będą się pojawiać więc będziecie miały co czytać.
Przepraszam za tą długą przerwę w dostawie głupoty.....:(
No to ja się z wami żegnam.
Do następnego posta.
Hania.