środa, 17 lipca 2019

Beyblade po mojemu (S.2 R. 22)

Rozdział 22

Kelly

Miasteczko turystyczne. Ludzie tu przychodzą i odchodzą nic dziwnego, że ktoś zapolował właśnie tutaj. Tylko, dlaczego wybrał sobie właśnie miejscowych? Może nie byli pierwsi. Może po prostu ta dwójka zalazła mu (albo jej) za skórę i popełnił błąd. Dobrze myślicie nie wydaje mi się, żeby to zaginięcie miało cokolwiek wspólnego z praniem mózgów na wysoką skale, o które martwi się Tsu, ale wracając do sprawy. Gdybym chciała porwać człowieka jak bym się za to zabrała?
Najpierw trzeba go znaleźć. Tak sobie spokojnie kontemplowałam stojąc przy automacie ze słodkim pomarańczowym sorbetem kończąc kolejny kubek, kiedy zaczepił mnie chłopak z głupkowatym uśmiechem i wściekle różowymi oczami.
-Huh?- Mruknęłam wyjmując z uszu słuchawkę.
-Pytałem, czego słuchasz.
-Sound of Madnes. No i muzyki.- Zaśmiał się.
-Nie jest trochę za zimno na sorbet?
-Zawsze jestem zimna, więc co to za różnica?- Wzięłam kolejnego łyka.
Obserwował moje ruchy. Dyskretnie, ale jednak. Co ci chodzi po głowie kotku?
-Przyjechałaś na narty?
-Jeszcze nie wiem, po co przyjechałam.- Odparłam przechylając delikatnie głowę.
Miał ciekawie pokaleczone ręce głównie czubki palców tuż nad paznokciami i opuszki.
-Tak to czasami jest. Zwłaszcza jak starsi trzymają kierownice.
-Jakbyś zgadł.
-Tak szczerze to nie zgadywałem. Zrobiliście niezłe przedstawienie ty i ten...
-Kutafon?- Wtrąciłam.
-Nie obraź się, aleee - zadarł głowę spoglądając w sufit i z powrotem na mnie- na takiego wygląda.
-Bo jest.- Prychnęłam.
-Umm. No to skoro nie masz planów...
-Tego nie powiedziałam.- Wtrąciłam.
-Fakt. Umm, ale jeśli tak by się złożyło, że nie masz, co robić, albo chciałabyś zmienić otoczenie to ja i kilku znajomych robimy jutro imprezę. Możesz wpaść może uda się ciebie rozgrzać.
-Wątpię.- Zmierzyłam go jeszcze raz wzrokiem.- Dali ci jakieś imię do tych różowych oczek?
-Daiki. Niwa Daiki.
-A, więc Daiki, Niwa Daiki. Napisz mi swój numer, a co będzie potem się zobaczy.
Chyba właśnie ktoś mnie znalazł.

Ines

Bastien zadzwonił do drzwi. Pierwsze, co należy zrobić w przypadku zaginięcia to sprawdzenie najbliższego otoczenia.  Dom rodzinny brzmi nie najgorzej.
-Brakuje żarówki.- Mrukną mężczyzna, kiedy czekaliśmy, aż ktoś nam wreszcie otworzy. Wygląda na to, że słabo znosi ciszę.- Ktoś ja wykręcił i nie wstawił nowej.- Albo po prostu kocha dźwięk swojego głosu.
-Nie wszyscy mają pod ręką zapasową żarówkę.-Odparłam w ostatniej chwili tuż przed tym jak drzwi się przesunęły i stanęła w nich drobna czarnowłosa kobieta.- Pani Sasaki?
-Zgadza się.- Odparła.
-Witam panią, WBBA - pokazałam odznakę. -Chcielibyśmy zadać pani kilka pytań odnośnie zaginięcia pani córki Eiko
-Zapraszam.
 Przeszliśmy do salonu i usiedliśmy przy niskim stoliku.
-Co chcielibyście wiedzieć?-Zapytała.- Powiedziałam już wszystko policji.
-Wiemy, ale pojawił się nowy trop w sprawie.- Podjął Bastien.- Chcielibyśmy przejść przez wszystko jeszcze raz.
-No dobrze.
-Mąż w domu?- Rzucił od niechcenia.
-Nie, wyjechał w delegacje.
-Dawno?
-Co to ma wspólnego z zaginięciem mojej córki?-Zapytała marszcząc brwi.
-Nic, przepraszam.
-Czy zauważyła pani coś niepokojącego w dniu zniknięcia córki?-Zapytałam spokojnym tonem.
-Nie, nic nie przychodzi mi do głowy- odparła z lekkim ociąganiem.- To był normalny poranek. Zjadła śniadanie, wyszła do szkoły.
-Nic nie mówiła? Może miała problemy w szkole?
-Nie, była wzorową uczennicą, miała najwyższą średnia w klasie, została już zaakceptowana na studia medyczne. 
-Musi być pani bardzo dumna.
-Tak...Ten trop, o którym pan mówił...
-Na razie to tylko poszlaka, ale zrobimy, co w naszej mocy.
-Jeszcze jakieś pytania?
-Kato Goro może go pani zna?
-To chłopiec, który zaginął, zgadza się?
-Tak, czy on i Eiko się znali?
-A, co to ma do rzeczy? -Zdziwiła się.
-Próbujemy ustalić czy zaginieni obracali się w podobnym otoczeniu poza terenem szkoły.
-Nie, nie wydaje mi się. Moja córka nigdy o nim nie wspominała.
Mniej więcej w tym momencie ja i Bastien zdaliśmy sobie sprawę, że nic więcej się tu nie dowiemy.  Pożegnaliśmy się i wyszliśmy.  Tuż za drzwiami mój ‘’partner’’ wyjął paczkę papierosów i poczęstował mnie.
-Nie pale.
-Dobrze dla ciebie. –Powiedział zapalając.- Powiem na głos to, co oboje myślimy- zaciągną się dymem z papierosa, po czym wypuścił go równym strumieniem.- To była strata czasu.
-Trudno się nie zgodzić. Zaczekam w samochodzie, aż skończysz. 
"Dzieci trofea" to mocno powiedziane. Faktycznie rodzice wywierają na dzieciach duży nacisk, ale robią to po to by były poradziły sobie w życiu. To rodzaj troski. Surowej, skupionej na wynikach, ale jednak. "Kocham cię tak bardzo, że nie chce, żeby świat cię pożarł." Nie mówię, że tak to się powinno robić. Ile rodziców tyle sposobów na wychowanie.
***
-Wróciłam!- Kelly z okrzykiem wpadła do pokoju popatrzyła po wszystkich zgromadzonych, a jej wzrok zatrzymał się na Bastienie. Uśmiechnęła się przesadnie szczęśliwie.- Hej tatku!
-Witaj córko.- Zawołał bez zająknięcia.- Gdzie byłaś?
-Tu i tam. – Powiedziała wskakując na parapet.-A właśnie wieczorem też wychodzę na imprezę. Mary Ines chcecie iść ze mną?
-Moment chwila. Jeszcze się nie zgodziłem. U kogo ta impreza? Kiedy wrócisz?
-U mojego nowego znajomego. Nazywa się Daiki. Niwa Daiki.-Jej ton z wesołego stal się profesjonalny.-  Grał w tej samej drużynie, co Kato Goro i był kolegą z klasy Sasaki Eiko.
-Nie, jako jedyny.- Odezwał się nowy tata Hawany.
-Tak, ale wywiad środowiskowy z ludźmi z ich otoczenia da nam lepsze światło na sprawę.
-Dokładnie. Dlatego ja, Ines i Mary, jeśli tylko czuje się na siłach do przebywania z ludźmi...
-Daruj sobie.- Prychnęła szatynka.
-Nie puszczę was samych.
-Będziesz musiał, bo mój nowy kolega jakby to powiedzieć nie lubi cię.
-Ojj nie myślałem o sobie. Hyoma masz ochotę przejść?- Chłopak stojący dotąd cicho w kącie skinął głową. – Kamień z serca.
-Świetnie tu masz jego numer namierzcie go ja muszę uczesać kucyki.



*cztery dni wcześniej*

-Umieram. Ja to wiem i ty to wiesz i Betty to wie...Szkoda tylko, że nie wiemy, na co.-Nie odpowiedział. Nie miało to najmniejszego sensu i tak tego nie zapamięta. Nigdy nie pamiętała.- A twoje sprawy dłużej czekać nie mogą.- Ciągnęła dalej smutnym głosem.- Wiesz, że musisz rozprawić się z tym, co zostało po Dark Nebuli. Wiemy też, że jestem ci tylko kulą u nogi. Ciągniesz za sobą chodzącego trupa.  Zombie. Ciekawe czy jak kogoś ugryzę to się zmieni w coś takiego jak ja. A co jak to początek zombie apokalipsy? Wiesz, że boję się zombie apokalipsy... I prądu...-Dziewczyna oparła głowę na własnym ramieniu i tempo patrzyła się w bliżej nieokreślony punkt na podłodze przed nią.
-Idź spać.-Poprosił.
-A ty?- Zapytała podnosząc głowę i patrząc przez niego zamglonymi oczyma.
-Później.
-No dobrze.- Dziewczyna położyła się i pozwoliła Ryudzę przykryć ją kocem. Chwilę zastanawiał czy nie przykuć jej do kaloryfera, ale to nie miało większego sensu nie powinna wstać do rana, a on i tak nie zaśnie.  Jego myśli szybko zajął inny dylemat dużo cięższy, a mianowicie ‘’jak on jej to powie?’’.  Mógł, co prawda zostawić kartkę i wyjść, ale co miał by tam napisać? Przepraszam? Nie mogę dłużej czekać?  Wszystko brzmiało blado, pusto zresztą Kelly była warta więcej niż jakiś papierek. Musiał to załatwić z nią twarzą w twarz i jeśli miało się skończyć wrzaskiem i niszczeniem mebli to niech tak będzie. Wziął do ręki telefon i wybrał numer podpisany, jako ‘’Ta od komputerów, co żuje gumę’’ i nacisną zadzwoń.
-No patrzcie, kto dzwoni. Kelly padł telefon czy wreszcie się za mną stęskniłeś?- Zapytał znajomy głos tej od komputerów, co żuję gumę.
-Potrzebuje pełnej listy. – Powiedział krótko.
-Czekałam, aż zadzwonisz.  - Jej ton się zmienił stał się jakby chłodniejszy, zdystansowany. – Kiedy ruszycie?
-Ona zostaje.  – Telefon prychną z powątpiewaniem.- Zajmę się tym.
-A mnie, kiedy odwiedzisz?
-Miałem nadzieję, że nie będę musiał.
-Ostrożności nigdy za wiele. – Rozłączyła się.
Na telefonie zaczęły rugać różne zdjęcia, aż w końcu ekran zamarzł na jednym zdjęciu podpisanym ‘’Arata Kodama’’ dobre jak każde inne.


Rozdział 22 za nami. Zerknęliśmy na chwilę w przeszłość jak również ruszyliśmy z kopyta z misją. Mamy trochę zeznaj, paru podejrzanych, plan co dalej oraz duchy przeszłości na karku.
Ale na razie ja sie z wami żegnam.
Do następnego posta.
Hania.



poniedziałek, 8 lipca 2019

Zakupy

Jeśli miałam bym odpowiedzieć na jedno z najczęściej zadawanych pytań pod tytułem ‘’jak jest?’’ musiałam bym bez bicia się przyznać, że nie najgorzej w porywach nawet dobrze.  Wreszcie udało mi się policzyć ile mamy kotów.  No dobra policzyć to może za duże słowo, ale ogarniam to naprawdę. Otóż 25 ma imiona, a pozostałe po prostu przychodzą i odchodzą.
-No dobrze odprowadziłem cię do drogerii tak jak obiecałem.
-Zgadza się.-Przytaknęłam nie puszczając jego dłoni.
-No to teraz ty tam wejdziesz kupisz, co potrzebujesz, a ja tu na ciebie zaczekam.
-Nieee.-Pokręciłam głową.-Idziesz zemną. 
-Gliiiiimer.
-Cooooo?
-Kocham cię, ale…
-O nieee, żadnych, ‘‘ale’’ to po pierwsze, a po drugie nie będziesz się teraz zasłaniał tym swoim słowem na ‘’k’’.
-Niczym się nie zasłaniam po prostu ja się nie nadaje do chodzenia po sklepach, a te konkretne sklepy przyprawiają mnie o gęsią skórkę. Tam są te panie mam wrażenie, ze się na mnie patrzą i i ja nie chce do środka.
-Oj nie bój się.
-Nie boje się po prostu nie widzę sensu, żebym się tam pchał. Proszę Glimer nie każ mi tego robić.
-Potrzebny mi jesteś, jako mentalne wsparcie. No już hop hop idziemy. – Chłopak jękną przeciągle, ale ostatecznie dał mi się zaciągnąć do środka rzucając złowróżbne ‘’jeszcze tego pożałujesz’’.
No dobrze, co my tu mamy? Na pewno musze znaleźć matujący puder i sprawdzić ta nowy kryjacy podkład no i oczywiście płyn micelarny, bo Johanes wylał wczoraj resztkę.  Nie wiem, co on widzi w codziennym pomaganiu mi przy tym, ale skoro mu to pasuje. 
-No już nie ciesz się tak. No dobrze, czego potrzebujemy najpierw? No, bo tam jest damska bielizna…
-Potrafisz myśleć tylko o jednym. – Roześmiałam się.
-Nie myślę tylko o jednym. 
-To, o czym jeszcze myślisz?
-O jedzeniu... I przejmowaniu władzy nad światem.
-Zapomniałeś o kotach.-Dodałam.
-O nich też. Widzisz nie myślę tylko o jednym. Pamiętam, że mówiłaś coś o czymś do mycia twarzy to takie przezroczyste i te nożyczki to, co Chucky pogryzła.
-Zalotkę.
-I, do czego ta zalotka niby jest?-Zapytał- Wygląda jak narzędzie tortur.
-Jak nie wiesz, co robisz to faktycznie można sobie wyrywać rzęsy…chcesz spróbować?-Zapytałam zdejmując z wieszaczka zalotkę i przykładając ja do policzka Johanesa.
-Nieee.- Odskoczył i mogłabym przysiąść, że zjeżyły mu się włosy.- Trzymaj to coś z daleka.
-Oj nie bądź taki.  Daj mi zakręci ci rzęsy.
-Nie ma mowy i jeśli nie chcesz zostać zaraz wyniesiona z tego sklepu będziesz to trzymać przy sobie.
-No już dobra.-Wrzuciłam zalotkę do koszyka.- Nie umiesz się bawić.
-Nie wiem, po co ci to potrzebne.- Powiedział przyglądając się sztucznym pudełkom rzęs.
-Żeby dzieci nie płakały na mój widok?- Zapytałam uśmiechając się krzywo. 
-Glimer.- Wymruczał obejmując mnie od tyłu w pasie.- Masz piękne oczy, długie czarne rzęsy i świetny tyłek.- Zaśmiałam się.- Jesteś piękna i będę to powtarzał dopóki tego nie zrozumiesz.
-Puść mnie, ekspedientki się na nas patrzą.
-A niech patrzą.- Powiedział odsuwając na bok włosy i całując mnie po szyi- Zazdroszczą ci.
-Aha, już ci nie przeszkadzają.
-No poparz jakoś nie, ale jeśli chcesz pójść gdzieś indziej to…-roześmiałam się.
-Ooo nie mamy zakupy do zrobienia.
-Eeeeh już myślałem, że zapomniałaś.
-Nie tak łatwo to nie ma.


Kelly: Ósmy lipca wiecie co to znaczy. :D
Bloguś: Moje urodziny :D
Kelly: Okey, to na co masz ochotę w tym roku?
Bloguś: Żeby mama pisała częściej.
Wszyscy: …
Kelly: Pracujemy nad tym. A tak poza tym?
Bloguś: Tort.
Kelly: Robi się.*pobiegła do kuchni z Bologusiem na rękach*
Ines: Alex pójdź może ich przypilnować.