Rozdział 14
Po raz
kolejny potknęłam się za prostej drodze i omal nie wyrznęłam twarzą w chodnik.
-Trzeba było
mi powiedzieć, że nie umiesz chodzić na obcasach.-Powiedział Johannes wciskając
ręce głębiej w kieszenie.
-Umiem
chodzić na obcasach tylko te są nowe i muszę je zachodzić pode mnie.-Burknęłam.
-Hah nie
wiedziałem, że to taka wielka filozofia.
-Nie śmiej
się ze mnie. Może sam spróbujesz po…-jedna z kostek chodnikowych była źle
ułożona potknęłam się o nią i uderzyłam w ramię mojego rozmówcy.
-Chyba
lepiej będzie, jeśli będziesz się mnie trzymała.-Powiedział, a jako że ja nie
miałam ochoty mu udowadniać, że umiem chodzić na obcasach już po chwili szliśmy
pod rękę.
-Głupi
chodnik zawsze się na nim potykam. Mogliby go w końcu ułożyć jak
trzeba.-Warknęłam.
- Oczywiście
to wina chodnika i obcasów….Chwila. Wychodziłaś już beze mnie?
-Nie, ale ja…tu…ja tutaj…zaczęłam mi się
trząść.
Tyle lat
długo udawało mi się uciekać przed tym miejscem.
-Spokojnie
Glimer.-Johannes objął mnie i mocno do siebie przycisnął. -Wszystko jest w
porządku.
Dlaczego
akurat teraz, kiedy wszystko zaczęło mi się powoli układać?
-Ja…
Ten dom, te
ogródki, te ulice ci ludzie.
-Nie spiesz
się.
-Ja tutaj
mieszkałam…
***
Powoli
uchyliłam drzwi wejściowe i bezszelestnie jak duch wślizgnęłam się do środka.
Wszystko szło gładko moja ‘’kochana’’ mama pewnie jak zwykle siedzi zachlana w
salonie. Pewnie nawet nie zauważyła, że mnie niema. Spędziłam cały wieczór
szlajając się po mieście i obserwując innych ludzi w szczególności Narumi
Takahashi. W szkole wszyscy ja lubili, potrafiła się z każdym dogadać, wszystko
załatwić, nigdy nie miała żadnych problemów taka panna idealna. Nic dziwnego,
że chciałam być taka jak ona. Zazdrościłam jej i to bardzo.
Butelka wypuszczona
przez panią tego zasranego domu zastukała o posadzkę.
No to po
mnie.
Moja matka
chrapnęła głośno i zapytała:
-Kto tam!?
To ty gówniaro!?-Krzyczała na samym starcie rozmowy to nigdy nie wróżyło nic
dobrego.
-Tak to ja.
O co chodzi?-Spytałam siląc się na spokój.
-O, co
chodzi mamo.-Poprawiła mnie wstając z fotela i powoli do mnie podchodząc
zataczając się przy tym.- Należy mi się od ciebie szacunek. Jestem twoją matką.
Dzwonili ze szkoły. Inni uczniowie się na ciebie skarżą.
-To oni się
na mnie u wzięli ja się tylko bronie.
-Jasne!
Połowa szkoły się na ciebie uwzięła! Masz mnie za głupią!?
I wtedy coś
we mnie pękło.
-Tak mam!
Nigdy mnie nie słuchasz nic o mnie nie wiesz tylko chlasz pijesz ćpasz i się
puszczasz! Gdybyś nie była taka tempa to może nie wpadłabyś z tym swoim gachem
i w ogóle mnie by tu niebyło!-Po czułam palący ból rozchodzący się po moim
policzku.
-Nigdy
więcej nawet nie waż się tak do mnie mówić.-Powiedziała z kamienną twarzą.
Pieprzona kurwa jak chciała to umiała szybko wytrzeźwieć.
Podniosłam
się z podłogi i ciekłam do swojego pokoju.
-Masz zaraz
zejść na kolacje!-Krzyknęła za mną.
To był
ostatni rozkaz, jaki od niej usłyszałam jeszcze tego samego wieczoru uciekłam z
domu potem dzielnicy potem z Tokio, a potem w ogóle z kraju.
Miałam już
nigdy tu nie wrócić.
Taki był
pieprzony plan.
***
-Wracajmy.
-Ale…
-Wracajmy.
Nie chce już tu być…Zabierz mnie stąd…Proszę.
-Dobrze.
Choć tutaj.-Wziął mnie na ręce i przytulił jeszcze mocnie niż wcześniej.-To był
głupi pomysł, żeby cię na siłę wyciągać z domu.
Droga
powrotna była dużo krótsza albo mi się tylko tak wydawało. Świat przed moimi
oczami powoli się rozmywał nie byłam w stanie powiedzieć gdzie zaczynało się
ciemnie niebo, a gdzie kończyły się szare włosy Johannesa. Chłopak ciągle do
mnie mówił, ale jego słowa nie miały sensu przyglądałam się im z każdej
możliwej strony powtarzałam przestawiłam litery, ale i tak nie mogłam
zrozumieć, co znaczyły.
Nagle wokół
mnie zrobiło się jaśniej zamknęłam oczy i usłyszałam miałczenie kota.
Przymknęłam
oczy.
***
-Glimer
proszę cię nie zasypiaj nie umieraj mi tutaj. Nie umrzesz mi chyba na rękach.
No kobieto no.-Chłopak delikatnie poklepał trzymaną przez siebie dziewczynę po
policzku, na co ona lekko otworzyła oczy i mruknęła coś niezrozumiałego.
-Nya?-Gokana
podrapał nogawkę Johannesa.
-Nie
teraz.-Warknął biegając chaotycznie po domu z dziewczyna na rękach nie wiedząc,
co dalej z tym fantem zrobić.
-Jestem
brudna.-Ni to stwierdziła ni to spytała Glimer kuląc się w jego ramionach.
-Chcesz się
umyć? Dobrze, co tylko będziesz chciała tylko mów do mnie. Dobrze?-Dziewczyna
wydała z siebie twierdzący pomruk.-Ale mów.
-Co?
-Cokolwiek.
-Cokolwiek.
Co kol wiek. Coooo koooollllllll wiieeeeekkkkk.
Już w
łazience do Johannesa dotarło, że nawet nie zdjął butów szybko pozbył się
swoich przez wrzuceni ich do kosza na ubrania, a widząc jak niemrawo radzi
sobie z tą sama czynności siedząca na stołku do kąpieli Glimer pomógł jej zdjąć
buty tak samo jak i płaszczyk, co chwile upominając ją by mówiła.
-Zaczekaj tu
zaraz wrócę tylko pobiegnę po ręcznik.-Chłopak powoli wycofał się z łazienki
chcąc jak najdłużej mieć na oku pół przytomną dziewczynę, ale kiedy tylko
przekroczył próg łazienki puścił się biegiem po ręcznik, kiedy wrócił zastał
Glimer siedzącą na stoliczku, która z na wpół zdjętymi spodniami spuszczoną
głową oblewała się tenże wodą. Przemoknięta peruka powoli zsuwała się z jej
głowy, żeby w końcu paść z pluskiem na podłogę koło stanika.
Johannes
ostrożnie zabrał jej słuchawkę i kucając obok uniósł jej podbródek tak by mógł
jej spojrzeć w oczy. Cały misternie nakładany makijaż pod wpływem wody zaczął
się rozmazywać zostawiając po sobie czarne, brązowe i czerwone smugi.
Chłopak
głośno westchnął z ciągnął z niej do końca spodnie wziął go ręki gąbkę i
delikatnie zaczął zmywać resztki makijaż
-Nie lubię
wiśni.-Odezwała się w pewnym momencie Glimer.-Nie masz innego mydła?
-Mam
brzoskwiniowe. Może być?-Makijaż odszedł w zapomnienie i przyszła kolej na
resztę ciała.
-Tak.
Brzoskwinie są słodkie i takie milutkie-chłopak odwrócił się na chwile, żeby
sięgnąć po wspomnianą wcześniej brzoskwiniową kostkę mydła.-A ja
nie.-Dokończyła siadając na posadzce i podwijając nogi pod brodę.
Johannes nie
wiedząc, co dalej robić usiadł obok niej i oboje wsłuchiwali się w szum wody,
która wylewając się przez słuchawkę prysznica tworzyła niewielką kałużę, która
stopniowo znikała w odpływie.
W pewnym
momencie Glimer oparła się o ramię swojego towarzysza i głośno westchnęła, na
co ten objął ją i tak siedzieli. Kiedy usta dziewczyny zmieniły kolor z
różowego na sino fioletowy a ona sama zaczęła się lekko trząść chłopak odważył
się wstać po ręcznik okrył nim nią całą i zaniósł do jej pokoju. Kiedy byli już
na miejscu posadził ją na łóżku i ubrał w koszule nocną. Kiedy zapinał ostanie
guziki była Loulian złapała jego dłoń i poprosiła.
-Zostań
zemną dopóki nie zasnę.
-Gokana
będzie z tobą przez całą noc.
-Proszę. Nie
zostawiaj mnie teraz.-Mówiąc to odchyliła się lekko na łóżko ciągnąc go za sobą.
Chłopak w
końcu uległ kładąc się na łóżku, a kiedy to zrobił natychmiast został
przytulony jak wielki pluszak. Nie chcąc przypadkiem zmiażdżyć Glimer ostrożnie
objął jedna ręką jej delikatne ciało a drugą przykrył ich oboje kołdrą.
Kiedy już
myślał, że dziewczyna usnęła ona zaczęła niespodziewanie mówić. Opowiadała o
różnych głupotach zaczynając od historii Beretty 92 włoskiego pistoletu
samopowtarzalnego, a na kolorze sufitu kończąc.
- Kagome,
Kagome, Ptaszku patrzysz znowu poprzez kratki, kiedy wyjdziesz ze swej klatki?
Kiedy rankiem wstawał świt, żółw się wymknął, żuraw znikł, czy ukryje się przed
nami, kto ci stoi za plecami? Dlaczego nikt nie chciał się zemną bawić jak
byłam mała? Przecież błam taka jak inne dzieci.- Zapytała w pewnym momencie.
-Gdybyśmy
uczyli się w jednej szkole nigdy bym nie pozwolił, żebyś siedziała smutna.-
Oświadczył.
-Naprawdę?
-Tak.
-Dzięki.
Wiem, że zmyślasz, ale i tak dzięki.-Po tych słowach Glimer odetchnęła głębiej
i zasnęła. Pierwsze nieśmiałe promyki słońca grzały jej chudziutkie policzki,
gdy Johannes zgodnie z umową szedł do siebie.
-Śpij
dobrze.-Rzucił jeszcze i zamknął za sobą drzwi.
Ryuga:
*obrywa w głowę pokebolem* Hanka ogarnij się ja nie jestem pokemonem!!!
Ja: Każdy
tak mówi, a teraz właź do pokebola
A tak poza
tym, że całymi dniami biegam za moim młodszym bratem po mieście i zbieram
pokemony. Ten rozdział był jak chyba widzicie dość ważny dla fabuły i nie
chciałam go dodawać dopóki nie będę z niego w pełni zadowolona.
No to ja się
z wami żegnam.
Do
następnego posta.
Hania
Ja:...
OdpowiedzUsuńLilka:...
Jack:*usnął w fotelu*
Ja: Także tego...no.
Lilka: Wypowiedz pierwsza klasa no naprawdę.
Jack: No co? Smutawy rozdział ale mi się bardzo podobał.
Lilka:.....No Kurwa. No sory że się nie wyrażam ale w tym momencie inaczej chyba nie będę mogła leprze to nisz trupy. Co za...yh. Dobra inaczej. Jak ja bym tam z Johannesem do tej szkoły wpadła albo sam a bo jeszcze by ucierpiał podczas akcji. To by się tam kamień na kamieniu ni ostał. Ale najpierw może jakieś tortury co ty na to?
Ja: Niech Ryuga przepyta ich z Rosyjskiego! O.O
Lilka: Takie rzeczy to w snach-_- Ja planuje coś bardziej...bardziej. Oj wiesz o co mi chodzi.
Zmora:Ja wiem i ostatnio podobają mi się twoje krwawe myśli.
Ja:A mi nie.
Lilka: No ale weź takie latające trupy w koło szkoły to by fajnie wyglądało nie?
Ja: O-O
Lilka:No co?
Ja:Oj porozmawiamy sobie chyba dziś.
Lilka: Dobra ale to po rozróbie dobra?
Ja:Nie dobra.
Lilka:Bo jak ja coś chcę to mi nie pozwalasz U^U
Ja:*westchnięcie*
Lilka:A daj se siana z tym...Tylko żartowałam...
Ja:-_-
Lilka: Glimer i przeszłość przypominają mi o takiej dziewczynie. Ona jest Dj'ką, ma dredy i jakiś frajer spotyka się z jej matką ale nie o to mi chodzi. Glimer będzie dobrze Johannes się tobą zaopiekuję a jak nie to mu do dupy nakopie i mu się ustawi wszystko. A teraz wychodzę*wychodzi ciągnąc za sobą wiatrak*
Ja:No tak. Morderstwa i te sprawy....no nic. Rozdział mi się bardzo podobał...mówiłam już to? Chyba tak XD
Czekam na kolejny rozdział bo historia Glimer robi się coraz bardziej ciekawa.
Glimer: *śpi a Gokana jej towarzyszy*
UsuńJohannes: *ma podkrążone oczy od nie spania całą noc* Nie za bardzo wiem o co ci chodzi z tą szkołą, ale jeśli to ma związek z tym atakiem Glimer to ja się piszę.
Ryuga: Hania ja umiem po rosyjsku?
Ja: A bo ja wiem? Ale ty masz ich pytać a nie uczyć więc w czym problem?
Ryuga: Przypominj mi żebym nigdy nie posyłał dzieci do szkoły w której ty będziesz pracować.
Ja: Sie robi!
Johannes: Ciszej kurwa bo obudzicie Glimer.
Glimer: Aaaah. Co jest? O Hej Lilka, Kruk. Co tam?
Kelly: Chcą rozwalić twoją starą szkołę i zabić wszystkich którzy tam są.
Glimer: Czemu? Przez te wszystkie donosy na mnie? Ludzie przecież to było lata temu.
Lilka: To nie. W swoje zrobię rozróbę iż sobie wyobrażam te lewitujące ciała w koło budynku *.*
UsuńJa:Coraz gorzej z nią. Chyba powinnam coś z tym zrobić...Kurcze ja jutro jadę do szkoły jeszcze. Hy. Hania zostanie pedagogiem? Ooo. A i cześć Glimer!^^
Jack: I po co się drzesz. Człowiekowi nawet spać nie dadzą. I jeszcze ten zapłon...Stój. Co ja tu robię?
Lilka:*ciągnie Johannesa gdzieś na bok*
Jack:*widząc odchodząca dwójkę która w jego zaspanej głowie to jakaś dziewczynka ciągnąca ojca na zakupy woła:* Ej ale jak już idziecie do tego sklepu to kupcie mi kolę co?
Lilka:Cicho tam!*wraca spojrzeniem do Johannesa*A teraz patrz na mnie słuchaj uważnie żeby nie umknęło ci żadne słowo koleś. Ona cię lubi. Jak ją zranisz to ja cie zranię i to tak ze już nie wstaniesz. Rozumiesz mój przekaz mam nadzieję.*groźne spojrzenie*
Johannes: Gdybym chciał ją skrzywdzić zostawił bym ją w Dark Nebuli, albo nie zabierał bym jej od lekarza, albo zostawił na tamtym chodniku. Nie chce żeby stała się jej krzywda możesz być tego pewna.
UsuńGlimer: O czym tak sobie tam szeptacie?
Lilka: Dobra wierzę ci. Tak to ujmijmy. Ale ja cię obserwuję...No dobra. O niczym, o niczym! Mówimy że nikt Jackowi po kolę nie pójdzie.
UsuńJack: Banda...*wdusza twarz w poduszkę*
Lilka:Sam jesteś kretyn. Zmieńmy tema na przyjemniejszy...............No tak. Toooo mówisz Glimer że lubisz brzoskwiniowe mydło? Ja lubię granat-figa.
Jack: Niema to jak zmienić temat. Z śmierci na mydło.
Lilka: Czy ty mas ze mną jakiś problem?
Jack: Zdecydowanie.
Lilka: Jestem ciekawa niby jaki?
Jack: Stoisz tu.
Lilka:Acha~
Johannes: Wierz w co sobie tylko chcesz wisi mi to i powiewa.
UsuńGlimer: *ziewa Przeciągając się przy tym * Acha to fajnie...Czy lubię brzoskwiniowe mydło? Jest w porządku...napewno nie lubię wiśniowego ...jest za wisinowe...chyba napewno go nie lubię.
Johannes: Robisz postempy.
Glimer: I tracę kontak ze światem rzeczywistym przez byle kostkę chodnikową.
Lilka: Trudno jakoś się nie powieszę z tego powodu. Przykro mi. Ale fakt jakieś postępy są. A kostka to tak pffy. To sie naprawi w końcu to nie planeta tylko jedna mała kostka. Po za tym z pomocą Johannesa co mu wisi i powiewa na pewno uda ci się wrócić do normy i będziesz śmigać w tych butkach jak zawodowa modelka na wybiegu mody w Francji a jak nie to do Włoch może lepiej bo Francja to tam...nie to żebym coś maiła ale no. Lepiej żebyś z francuzami do czynienia już nie miała.
UsuńJack: Zadam ci Kruk pytanie. Co ty o tej godzinie robisz.
Ja:Wena chce pisać a ja spać ale mi nie pozwala :,(
Wena:Pisz!
Ja: Jesteś be-fu!
Juli: Be-fu!^^
LIlka:A ty czemu nie śpisz? Do łóżka. Takie landrynki iuż od dawna powinny spać a ty mi tu hasasz.
Juli: Hyhy złap mnie!^^
Lilka: O nie O-O
Juli:Tak!^^
Glimer: Tu nie chodzi tylko o koskę tylko o cala tą pieproną okolice, znowu jestem w mojej dzielincy Tokio najlepiej by było jakbym w ogóle uciekła z Japonii i faktyczie wszędzie będzie lepiej nz we fracji.
UsuńLilka:No wiesz ja bym otoczenie mogła przerobić ale jest kilka ale. Jak będziesz od tego uciekać to nic ci to nie da...Boże zaczynam gadać jak ten gościu z Egiptu."Jak będziesz tak krzyczeć to nic ci to nie da" Boże...No nie ważne. No bo co przez cały czas będziesz siedziała w czterech ścianach u Johannesa? Przecież musisz wychodzić.
UsuńGlimer: Nic mi nie da. Jasne da mi i to bardzo dużo naprzykład nie będzie mnie tam gdzie nie chce być. Nie muszę nigdzie wychodzić mam tam wszystko czego potrzebuje...Ech... No faktycznie możesz mieć trochę racji, ale jedno jest pewne: Jak wyjdę to już nigdy nie wrócę.
UsuńJack:To zabrzmiało jak jedna z tych twoich tekstów Czarna: "A co tam pod pociąg zawsze zdążę skoczyć" albo 'Taka fura że aż zal nie dać się potrącić. Phy. No naprawdę..." A Kiedy pytam gdzie idziesz to ty na to: "Mam randkę z śmiercią"
UsuńLilka:*unosi jedna brew do góry* Acha. Pomijając. Rób co chcesz ja tak robię i proszę jak na tym wychodzę.
Jack: Do dupy.
Lilka: Sam jesteś do dupy.
Lenox: Myślę, że oni tak naprawdę chcieli powiedzieć, że na dłuższą metę to nie da rady. Myślę że z biegiem czasu zmienisz zdanie i zaczniesz wychodzić z domu...Lili nie duś Jacka.
Lilka:*siedzi na Jacku i go dusi* Powiedział, że jestem wariatką!
Jack:*zachrypniętym głosem*Bo jesteś, a teraz zabieraj się*przywal Lilce poduszka w głowę i zaczyna nią dusić* I co miło ci?
Lilka: *chwyta za poduszkę i wyrzuca za siebie*Wyrwę ci te białe kudły!*zaczyna ciągnąć chłopaka za włosy*
Jack:Psyyyychiiiaatrrrryyykkkkk!
Lenox: Już zaczynają U_U
Ja: Demony budzą się w nocy.
Lenox: I właśnie dlatego powinni spać.
Jack:Ja cię zaraz uśpięeeeeeee! Kur...puść te włosy!
Lilka:Odszczekaj to i to o usypianiu też.
Jack:-_-
Glimer: Zabicie się to też jest jakaś opcja.
UsuńJohannes: Nie.
Glimer: Dlaczego? To serio jest...
Johannes: Nie
Glimer: Co "nie"?
Johannes: Nie.
Glimer:... Do reszty zgupiałeś?
Johannes: Nie
Glimer:...
Johannes :....
Kelly: Wy dziwni jesteście.
"Lilka:Odszczekaj to i to o usypianiu też.
Jack:-_-"
Glimer: Co się krzywisz obraziłeś jej kota weź za to odpowiedzialność.
*w koło leżą porozrzucane takie rzeczy jak np:wirnik od wiatraka, lampka nocna, stłuczony wazon i doniczka z kwiatkiem*
UsuńLilka:*stoi dumnie z garstką białymi włosów w ręku* Tak czy owak przestali mówić o śmierci. Tak to jest opcja ale opcja ostateczna do puki są inne ta jest pod kłódką.
Jack:*rozmasowuje obolałe miejsce*Nie mam zamiaru jej za nic przepraszać.
Lilka:Oj chrzanić przepraszanie mnie. Masz przeprosić Lenoxa i to JUŻ.
Lenox:To naprawdę niepotrzebne. Lili powinnaś się uspokoić.
Lilka:Ty mnie tu nie strofuj kocie.
Jack:Nie będę przepraszać jakiegoś śerściucha.
Lilka: Przepraszaj go bo tym razem urwę ci łeb!
Jack: No już się boję, aż cały drżę z przerażenia przed małą, czarną, wkurzającą dziewczynką.
Lilka:Nie jestem mała! Jestem od ciebie starsza gówniarzu!
Jack: Jesteś czarna i mała i masz zadarty naos.
Lilka:Wcale nie U^U
Jack:Ta ta wcale.
Lilka:Jesteś głupi U^U
Jack:Ja bym powiedział: "Genialny."
Lilka:Głupi U^U
Kelly: Dzieci się nie bije ogólnie przemoc jest zła sadź my drzrwa i róbmy ubranka z ciecierzycy.
UsuńWszyscy (poza Ryugą): WTF
Ryuga: Spała tylko trzy godziny i jej obpierdala.
Kelly: Nikt mnie nie rozumie! Mary choć zrobimy sobie kanapki z pasztetem. *fałszuje* Zabierz mnie nad zakole rzeki
Zabierz mnie do kresu walk
Zmyj truciznę z mojej skóry
Pokaż mi, jak znowu stać się całością
Wznieś mnie na srebrnym skrzydle
Poprzez mrok, gdzie syreny niosą swój śpiew
Rozgrzej mnie w blasku supernowej
I upuść mnie w ten sen pod nami *drze się w przestrzeń *
Nicolas ja ci pomogę!...Jakoś coś wymyślę...niewiem co ale coś napewno wymyśle obiecuje!
Jack:*patrzy na Kelly jak na idiotkę*I to mi Kruk terapie robiła.
UsuńLilka: Stop smutnym piosenką!
Jack:I tak czeka cię grup.
Lilka:Chyba ciebie. Czasem trzeba wymierzyć klapsa oczywiście nie dzieciom tylko Jackowi.
Ja:To dziecko.
Lilka:Ta a ja baletnica.
Ja:Nie ty też jesteś dziecko.
Lilka:I kto to mówi.
Ja:No ja.
Jack:To powinno zaliczać się do grzechów nie uważacie? Żądza, chciwość, pycha i klapsy.
Lilka:A ten ja zwykle swoje. Pfffff.
Jack:Przemoc jest zła? Pony i kto to mówi?
Lilka:Myślę że już odpowiedziałeś sobie na to pytanie.Kelly wyśpij się lepiej*siedzi i myśli sama nie wieje nad czym*I z tego wszystkiego rozbolał mnie brzuszek.
Jack: No tak się przejąć.
Lilka:*biega wzrokiem po całym pokoju*Nie chce mi się tu siedzieć.
Jack:No cóż znów w Paryżu.
Ja:Ale jęczycie.
Kelly :*macha kucykami jak śmigłami w helikopterze* Brrrrrruuuuuuummmmm! Zło nigdy nie śpi!!!
UsuńRyuga: *mina z czyklu ja pierdole co za dziecko*
Alex: A już myślałem że tylko Mary jest żywsza niż zwykle jak długo nie śpi.
Ryuga: * mina z cyklu niech ho ktoś zabiję albo mnie *
Ines: Kelly kładź się spać. Dostałaś rozkas że masz o sobie zadbać.
Kelly: Jest za zimno żeby spać.
Ryuga: Jest gorąco.
Kelly: Zimno
Ryuga: Gorąco
Ines: Czoło ma zimnę więc to raczej nie jest gorączka.
Alex :*głaska Kelly po głowie a ta natychmiast usypia* No i proszę kłopot z głowy spokojnie będzie spała jak zabita tylko do rana. I oczywiście nic jej niebędzie.
Lilka:*wchodzi cała mokra od stup do głów* Kelly żyjesz tam czy cię Alex zagłaskał na śmierć.
Usuń"Ryuga: * mina z cyklu niech ho ktoś zabiję albo mnie * "
Lilka;Wiesz Ryuga ja bardzo chętnie ale nie którzy tu jeszcze na mnie krzywo patrzą.
Ja:-_-
Lika:No właśnie kontrola rodzicielska.
Ja: Ty mi tu nie nie wciskaj ludziom kitu...i talk się mnie nie słuchasz.
Lilka: Życie.
Jack:Zaproponował bym cie Pony kawę ale wątpię czy to dobrze na na ciebie zadziała. Pewnie by zaczęła biegać po ścianach.
Lilka:*próbuje rozczesać włosy co w efekcie wygląda jakby miała urwać sobie głowę* Łazić w deszczu to potrafię ale włosów już rozczesać nie. Hy. Ale i tak było warto. Jack rozczeszesz mi włosy?
Jack: A czy ja wyglądam jak fryzjer?
Lilka:No nie wiem. Szczerze powiedziawszy to pewnie z używasz tone żelu na łeb więc każdy mógłby się pomylić.
Jack: Zamiast tej długiej wypowiedzi mogłaś powiedzieć zwykłe:"To się pierdol" ale nie musisz wygłosić monolog.
Lilka:Pindol się.
Jack:No i tak trudno było...W ogóle to gdzie ty byłaś o tej porze.
Lilka:A co cię to. To rozczeszesz mi te włosy czy nie?
Jack:...Nie.
Lilka: No to nie. Kelly chcesz się pobawić we fryzjera?
Jack:To najgłupsza decyzja w twoim życiu Czarna.
Kelly :Żyje mam się dobrze. I dawać mi tę szczotkę. ^^ *tuli Lilke od tak bo ma ochotę i zaczyna ją czesać*
UsuńKyoya: Aż trudno uwierzyć że obie są w stanie wyżądzić kolosalną krzywdę.
Alex : Przyzwyczajaj się wszystkie kobiety tak mają.
"Lilka;Wiesz Ryuga ja bardzo chętnie ale nie którzy tu jeszcze na mnie krzywo patrzą."
Ryuga:... Dzięki.
Kelly: Zagłaskanie na śmierć. To jest idealna super moc dla Alex'a. * zaczyna nucić pod nosem * Baśka miała fajny biust,
Ania – styl, a Zośka – coś, co lubię.
Ela całowała cudnie,
nawet tuż po swoim ślubie.
Z Kaśką można było konie kraść,
chociaż wiem,
że chciała przeżyć ze mną swój pierwszy raz.
Magda – zło, Jolka mnie
zagłaskałaby na śmierć,
a Agnieszka zdradzała mnie!!!
" Jack:Zaproponował bym cie Pony kawę ale wątpię czy to dobrze na na ciebie zadziała. Pewnie by zaczęła biegać po ścianach."
Kelly: Po ścianach to i bez kawy biegam. Od kofeiny boli mne głowa i zaginam czasoprzestrzeń. Ale ty masz fajne włosy Lilka. Prawie tak fajnie jak Tsubasy.* # to miał być komplement ale nie wyszło *
Lilka:*siedzi sobie jak gdyby nigdy nic* To ja też coś zaśpiewam.
UsuńJack: A jakże by inaczej.
Lilka:Zmora choć tu słuchać.
Zmora:Co już robak wycudował?
Lilka:One night of the hunter
One day I will get revenge
One night to remember
One day it'll all just end
Oh, oh, oh, oh, oh, oh, oh, oh....
Honest to God, I'll break your heart
Tear you to pieces and rip you apart
Honest to God, I'll break your heart
Tear you to pieces and rip you apart
Honest to God, I'll break your heart
Tear you to pieces and rip you apart
Honest to God, I'll break your heart
Tear you to pieces and rip you apart
Zmora:Ale ja nie mam serca. Serce to tylko kawał mięsa.
Lilka:I popsułaś cały czar chwili. Piosenka na dziś 30 Second to Mars-Night of the hunter. A teraz do tematu. Tak z Kaśką można konie kraść. Kelly czemu nie ma piosenek o nas? A może jakieś są?
Jack:Enei-Lili.
Lilka:Jej^^
"Ryuga:... Dzięki."
Lilka:Ryuga nie wiem co sobie pomyślałeś ale nie chodziło mi o twoje zabójstwo. Wiesz co Kelly kiedy powiedziałaś...
"Kelly: Zagłaskanie na śmierć. To jest idealna super moc dla Alex'a."
Lilka:To sobie wyobraziłam Alexa jako takiego superbohatera w obcisłych trykotach. Nie lubię takich.
Jack:Ty zaginasz przestrzeń a mi się po kawie chce jeszcze bardziej spać.
Lilka:Bo to jest kawa tego nie ogarniesz^^ I dzięki to był jakiś komplement...ciesz się tymi włosami puki je mam.
Jack:Jakiś dziwnie dobry humor masz? Co ty robiłaś i gdzie byłaś jaka ciebie nie było?
Lilka:Jak pójdziesz zrobić dobre tosty to zobaczysz mnie w jeszcze lepszym humorze.
Jack:A co ja Amaro.
Lilka:Nie ty jesteś Geslerowa. Amaro to w tej kuchni jestem ja.
Jack:Możliwe-_-
Lilka:To pójdziesz zrobić?
Jack:Sobie może tak ale tobie...
Lilka:Kanalia!*podskakuje w miejscu*
Kelly: *zaplata drobne warkoczyki co trochę przeczesując włosy palcami* Ryuga ci podziękował za to że chcesz mu pomóc.
UsuńRyuga:...
Kelly:*nie odrywając wzeoku od włosów Lilki* No już nie patrz tak na mnie. Ty robisz miny od czasu do czasu coś mówisz a ja to tłumacze.
"Jack:Ty zaginasz przestrzeń a mi się po kawie chce jeszcze bardziej spać. "
Kelly: Albo masz wiycieńczony orgsnizm albo jesteś mutantem i powinieneś pić ciepłe mleko z miodem przed pracą.
Lilka:Uno momento porfawor. Czy ty mi robisz warkoczyki? I aha dobra Ryuga mi dziękował spoko niema problemu.
UsuńJack:Mleko z miodem mówisz...
Lilka:Ja myślę że powinieneś iść spać Jack.
Jack: Od kiedy się tak o mnie troszczysz*nie wcale nie pyta na poważnie*
Lilka:Od nigdy. Tak sobie gadam. Ja po prostu proponuję żebyś poszedł spać skoro masz problemy w pracy.
Jack:Czy ty mi coś proponujesz.
Lilka:Tak proponuję ci żebyś się ogarnął-_-...Ponawiam pytanie czy ty mi robisz warkoczyki?
Kelly: Tak ale spokojnie tylko się tak bawie. Kołtyny już ci rozczesałam, a bardzo lubię czesać komuś włosy a na Ryugę w tym przypadku nie mam co liczyć.
Usuń"Jack:Mleko z miodem mówisz..."
Kelly: Normalnych ludzi to usypia może ciebie pobudzi. Albo girąca czekolada z bitą śmietaną.
Ryuga: Nie.
*pięć lat temu gdzieś w schinisku dla turystów godzina czwarta nad ranem *
Kelly: Chomray to rakie skorpionowe syreny.
Ryuga: Śpij
Kelly: A foki to takie psie syreny.
Ryuga: Śpij jest środek nocy.
Kelly:... Nie lubię syren.
*obecnie *
Ryuga: Wtedy po raz pierwszy dowiedziałem się że Kelly lunatykuje po gorącej czekoladzie. Ona się wyspała a ja nie.
Kelly: Oj tam przecież oboje wiemy że mnie kochasz.
Ja: O.O
UsuńJack:Takie rzeczy tylko z Pony. Ale chyba z tego skorzystam. Czarna zrób mi mleko z miodem.
Lilka: Módl się żeby chodziło ci o prawdziwe bo jeśli masz nie takie myśli jak trzeba...to nie żyjesz.
Jack:Ja mam myśli chyba ty masz myśli skoro o tym pomyślałaś. Ja jak człowiek się odzywam a ty tniesz mnie słowem jak żyletką.
Lilka:Następny...Ja cie dopiero mogę zacząć ciąć....Hah. Poza tym Kelly stwierdziła że jesteś n-i-e-n-o-r-m-a-l-n-y :P
Jack:To mi pojechałaś.
Lilka:No co^^Dobra Kelly ale to pierwszy i ostatni raz jak tak czarujesz na mojej głowie.
Kelly : No co ja poradzę? Jak lunatykuje to gadam becze albo gdzieś łaże więc z trzojga złego i tsk miał szczęście...Yyyyyy co wtym zdaniu miało niby być zboczone czy w jakiś inny sposób dziwne bo nue ogarniam.
UsuńMary: Jak ty zboczenego skojarzenia nie masz to naprawdę musi być wyższy level.
Kelly: :D
"Lilka:No co^^Dobra Kelly ale to pierwszy i ostatni raz jak tak czarujesz na mojej głowie."
Tsubasa ; Na twoim miejscu bym tak nie mówił teraz cie nie puści.
Kelly: Hyhyhy. *mocno ją przytula* Moja. Nie oddam.
Lilka: Z resztą poco spać. Każde jego słowo nawet to normalne może wydawać się zwykłe ale ja wiem co on tam naprawdę myśli.
UsuńJack:No jasne. Ty wiesz wszystko.
Lilka:O teraz na przykład nie mówił na poważnie.
Jack:Żeby to wiedzieć nie trzeba być Einsteinem.
Lilka:Oj tam. Tak Kelly ja ciebie też :)
Jack: Jakie wyznania.
Lilka:Zamilcz. Wiesz Kelly może ty powinnaś zapisać się na jakieś kursy fryzjerskie albo coś.
Ja:*wali książkom w kolano*NNNNNNNIIIIIIEEEEEE! :,(
Lilka:Czemu się dżesz?
Jack: Drzesz.
Lilka: :P
Ja: Jordan nie żyje!....Sebastian go zabił-_-Niech zgnije w piekle.
Jack:Z późno on właśnie z tam tond wrócił. Poza tym i tak go lubisz.
Ja:Jonathanie Christpherze Morgenstern aka Sebastjanie. Nienawidzę cie ale cię uwielbiam *-*
Lilka:I to było wyznanie. To zakłamana świnia farbowana. Miał takie piękne czarne włosy, a potem okazuje się że tak naprawdę to syn takiego złego gościa jest i ma białe kudły....Precz z komuną!
Jack:Co ma do tego komuna i....co?
Ja:Nic w każdym razie łeeee jordan nie żyje. Clary nie lubimy a Sebastian jest jest zły ale jest wspaniały.
Lilka:I Simon. Miły, kochany, jedyny i wspaniały Simon.
Ja:Tak *-*
Lilka:I Magnus...
Ja:Tak*-*
Lilka:I Alec...
Ja:Tak*_*
Lilka:I Isabelle...
Ja:Tak*-*
Lilka:I Raphael...
Ja:Zdecydowanie tak*-*
Lilka:*z załamaniem kiwa głową*
Jack:.......Co?
Lilka:Nic i tak nie zrozumiesz.
Jack:Ja rozumiem tylko jedno...że Kruk za bardzo to wszystko przeżywa.
Ja:Nic nie poradzę*wraca do czytania*
Zmora:Wolałabym takiego Sebastjana robaka niż to tutaj.
Lilka:To wypierpapier. Tęsknić nie będę.
Zmora:Gdybym mogła...Kruk sprowadzimy tu Sebastiana.
Ja:Oooo i to jest myśl O.O
Jack & Lilka:Po moim trupie!
Ja:No dobra, dobra!
Kelly: Jack daj żyć co? Potrafisz?*puszcza Lilke i wraca do bawienia się włosami* Hah. Ja i kurs fryzjerski. Jesteś pewna ze chcesz mi dać do ręki nożyczki i unieruchomionego człowieka na fotelu? Nie no chyba dało by radę tylko strasznie długo by się musiało u mnie czekać w kolejce bo wiesz ja jestem wieczne dziecko i lubię się bawić.
Usuń*słyszy Kruka*
Kelly: Jak ja to dobrze znam.
Ryuga: Jak ja tego w twoim wykonaniu nienawidzę.
Kelly ; No tak kiedyś mysieliśmy dwa razy okrążyć miasto na rowerach zanim mu powiedziałam dlaczego mam czerwone oczy zasmarkany nos i podrapane ręce.
Jack:A co ja niby takiego robię że żyć nie daje?
UsuńLilka:Toooom może na manekinie byś na początku spróbowała ale jeśli mają być takie kolejki to może nie najlepszy pomysł.
Ja:Czerwone oczy?
Jack:Szkła kontaktowe?
Ja:Zasmarkany nos?
Lilka:*pociąga nosem*Chodziła w deszczu?
Ja:Podrapane ręce?
Lilka:Wpadła w krzaki.
Jack:Pobiła się z jakaś laską a że kślu nie było to odniosły rany.
Lilka:*strzela Jacka w tył głowy*
Jack:Ja cię chyba wreszcie coś z tobą zrobię i się opanujesz-_-
Lilka:Dawaj :)
Ja:...Detektywi po prostu.
Lilka:Nie lepiej od razu było mu powiedzieć o co się stało. No chyba że chciałaś zadbać o jego formę.
Kelly: Czepiasz się tego że ja i Lilka się kochamy...Haha! Wasze miny! *momentalnie się uspokaja*
UsuńManekin to nie to samo co żywy człowiek. Chociaż jakbym potrenowała moją samokontrole to miała bym szansę na pracę w nowym zawodzie.
"Ja:Czerwone oczy?
Jack:Szkła kontaktowe?"
Kelly: Tak jak najbardziej takie koloryzujące całe oczy.
"Ja:Zasmarkany nos?
Lilka:*pociąga nosem*Chodziła w deszczu?"
Kelly: Nie. Wciągałam oranżatke nosem.
"Ja:Podrapane ręce?
Lilka:Wpadła w krzaki.
Jack:Pobiła się z jakaś laską a że kślu nie było to odniosły rany."
Kelly: Phi! Z kobietami walczę tylko w bigosie....Haha! Uwielbiam was. *ocietra łezkę szczęścia * A teraz na serio. Bardzo się cieszę że widzicie mnie jako taką super mega twardą babę, ale Zasmarkany nos, czerwone oczy i podrapane ręce to oznaki mojego powstrzymywania się od płaczu po śmierci postaci którą lubi, a przynajmniej tak było gdy miałam dziesięć lat. :)
Jack: Acha. No to życzę powodzenia na nowej drodze życia.
UsuńLilka:O matko*wywiesza oczy do góry* Ja tam za dzieciaka robiłam jakieś od pały że wciągam oranżadkę nosem i to niby narkotyki ale z kim....kto go tam wie.
Jack:Ja myślałem że ty nadal masz 10 lat Pony.
Lilka:To lepiej nie myśl.
"Jack: Acha. No to życzę powodzenia na nowej drodze życia."
UsuńKelly: Ej to brzmi jak plan. Idę po pierścionek. Kelsi mne nie chciała to się Lilce oświadcze co z tego że znamy się mniej niż rok?
"Jack:Ja myślałem że ty nadal masz 10 lat Pony"
Kelly: Bingo chomiczku trafiłeś w sedno.
Lilka:Biegnij. Tylko duży ten brylant ma być nie jakiś okruch. A serio myślę że w chwili obecnej związek to nie jest to czego mi trzeba ale pierścionek możesz dać...opchnie się na eBeyu razem z resztą błyskotek hahah:D
UsuńJack: Ja już widzę ten trójkąt. Poza tym zawsze trafiam.
Kelly: Łamiesz moje małe ziemniaczane serduszko...*żałoba przez całe trzy sekundy * Jaki trójkąt?
UsuńLilka:Hyhy*wyszczerz*
UsuńJack:Ty, Cesarz i Czarna.
Lilka:*zasłania ręką twarz ale po chwili wraca do normy*A co zazdrosny się robisz czy jak?
Jack: Że niby o co?
Lilka:O jajeczko jak nie wiesz o co.
Jack:Czy ja mówię że mam coś przeciwko?
Lilka:No to poco się udzielasz?
Jack:Jeszcze wam bransoletki przyjaźni skołuję z napisem: "Trójkąt Bermudzki". Po prostu wszyscy zaginą.
Lilka: Biegnij. Tylko uważaj żebyś na schodach się nie zabił przez przypadek.
Kelly i Ryuga: * zataczają się ze śmiechu *
UsuńKelly ; * gdy udaje jej się nabrać powietrza * No no dwie na raz. Dasz sobie radę?
Ryuga: No ba. Dwie to mało więcej ich dawać.
Kelly: Taaak! Dawajcie jeszcze Ines, Mary, Zmore Virgo Białą wszystkich jak leci zrobimy taką jedną wielką jebaną orgie.
Ryuga: Z naciskiem na jebaną.
Kelly: Serio żeś chomiczku dowalił.
Ryuga: Ostatnio tak się uśmiałem jak Ginga przyszedł mnie prosić o pomoc.
Lilka:*zagryza wargi tylko po to żeby się nie śmiać z całej sytuacji, aż w końcu wybucha śmiechem* No po prostu jedno wielkie "Quo Vadis" hahaha tylko Virgo w to nie mieszajcie.
UsuńZmora:Nie skorzystam.
Lilka:No mam nadzieję.
Jack:A kiedy to ja nie dowalę.
Lilka: Taa. Rozwalasz system po prostu.
Jack:No nad tym pracuję.
Współczuję Ci, Glimer. Pewnie miałaś trudne dzieciństwo... Przynajmniej Johannes zachował się jak na faceta przystało. Rozdział według mnie był bardzo słodki i ciekawy. Także czekam na ciąg dalszy.
OdpowiedzUsuńGlimer: Było trudne, a dalej nie było łatwiej.
UsuńJa: Bardzo mi się cieszę że właśnie tak odebrałaś ten rozdział bo to znaczy że udało mi się przekazać to co chciałam.
No w sumie masz rację, ale przynajmniej masz Johannesa.
UsuńCieszę się, że wyszło tak jak chciałaś.
Aaron: *otwiera okno* Pogoda praktycznie odpowiada nastrojowi rozdziału.
OdpowiedzUsuńKim: *patrzy na spadające krople deszczu* Taki smutaśny, nie?
Aaron: Mhm.
Ja: Czy tylko ja mam takie dziwne wrażenie, że zawsze jak już zaczyna się układać to coś musi się, za przeproszeniem, spieprzyć?
Hiromi: *składa parasolkę* Możliwe, że nabrałaś takiego przekonania po przeczytaniu "Sezonu Burz", bo to nie zawsze tak działa. *poprawia swój nieodłączny czerwony szalik*
Johannes: Mogłem pozwolić jej zostać w domu...
UsuńKelly: Nie spieprzyło się tak całkiem wszystko.
Glimer: *sarkazm * Tak tylko moja psychika i jedyne miejsce w którym czułam się w miarę bezpieczna okazało się być ostatnim miejscem gdzie chciałbym być.
Hiromi: *ogarnia wzrokiem całe pesymistyczne (choć może trochę przesadzam) towarzystwo*
UsuńDaki: Kero!
Hiromi: Ja wiem żabolu, że teraz to by nam się przydał Kaosu ze świeżą dawką optymizmu i pół kilo dango co najmniej, ale jest tymczasowo niedostępny.
Daki: Kero?
Hiromi: Normalnie. Ma kaca poświeczkowego i ... *chowa twarz w dłoniach* Matko jedyna, gadam do żaby.
Kim: Jakby nie patrzeć do całkiem rozumnej.^^
Glimer: Ja gadam z Kotami...chwila kac od świeczki zapachowej? To jest w ogóle możlwe?
UsuńKelly: To nasza ruda lolitka go nie ogarniesz.
Hiromi: W tym się zgodzę z Kelly. Kaosu i przyczyny jego reakcji na zapach świeczek to jedna wielka niewiadoma. (Nawet dla samej Yuny.) Nie wspomnę już nawet jak problematyczne jest chodzenie z nim do niektórych sklepów.
UsuńAaron: Najgorzej jest w IKEI jak wchodzi się w dział z tymi świeczkami.
Hiromi: Ano.
Ryuga": Spróbuj wciągnąć Kelly z działu oświetleniowego.
UsuńKelly: Oj bez przesady. Bywało gorzej.
Ryuga: FAkt zciagnięcie z kanapy w sklepie meblowymi niedopuszczenie, żebyś uwaliła się na inna jest jeszcze trudniejszę.
Kelly:*chce cos powiedziec ale Ryuga rzeywa jej jeszcze zanim zacznie*
Ryuga: Że o otwieraniu wszystkich drzwi na wuystawach zeby sprawdzić za którymi się schowasz nawet nie wspomnę.
Kelly: No co ja poradzę taka jestem!? Kochaj albo spierdalaj taka jest moja dewiza!
Hiromi: Z naszą pomidorową lolitką jest nawet podobnie. Tylko, że on gania po całej IKEI, z pomieszczeniami tylko dla personelu włącznie, po kanapach to on raczej skacze...
UsuńAaron: Rzuca asortymentem kuchennym...
Kim: Plącze się w kołdry, czasami zasypia...
Aaron: Zachowuje się jak taki rudy huragan zagłady z wbudowaną katarynką.
Hiromi: Podaliście akurat jedne z najgorszych możliwych scenariuszy, ale tak. Tak to mniej więcej wygląda, zależy od ilości nawdychanej hmmm świeczki.
Glimer: Jesteście chorzy oboje. To was trzeba leczyć,a nie mnie.
UsuńKelly: Tobie jeszcze da się jakoś pomóc lolitke wysłać na jakiś odwyk, a ja mam mózg dziesięciolatki.
Hiromi: Próbowaliśmy. Ale po tym jak zdemolował gabinet takiego jednego lekarza, który umyślnie spowodował u niego haj... No wieści rozchodzą się szybko i już nikt się nie kwapił, żeby sprawdzić o co z tym chodzi.
UsuńKim: Tu nie chodzi, że mu odwyk potrzebny. To raczej hmmm ... nabyta reakcja jego organizmu?
Kelly: Czyli z nim też nic się nie da zrobić.
UsuńCelest: Mogła bym spróbować hipnozy, albo...
Kelly: Nikt cię o zdanie nie pytał. *biegnie do zkacowanego Kaosu* Przybij piętkę zdechlachu! :)
Kaosu: *mruga zdezorientowany, ale przybija piątkę Kelly* Ma ktoś może jakieś prochy na ból głowy?
UsuńAaron: Pół kilo haszyszu raczej nie wchodzi w rachubę, nie?
Hiromi: *luka na Aarona z uniesionymi brwiami*
Aaron: Spokojnie, ja tylko żartuję.
Hiromi: Żart czy nie, jak czymś handlujesz to masz się zyskami podzielić.
Aaron: Jeśli zacznę to ci powiem.
Kelly: Alex masz jakieś prochy?
UsuńAlex: Apap peralginę nospe aspiryne etopiryne.
Kelly: Nasza chodząca apteka.
Kaosu: Ne Haniu, chciałem ci oficjalnie zakomunikować, że mamy bloga! :D Dopiero prolog, ale kto by się tym tak przejmował... ^^' I dzięki za etopiryne Alex. :)
UsuńHiromi: Niestety Yuna osobiście nie może ci tego przekazać, boo...
Ja: *leży jak ta kłoda*
Kaosu: Ide po sole trzeźwiące...
Hiromi: No właśnie.
Hejo wracam z nad morza i na ŚDM jestem! Sorki że kom teraz. Powiem że rozdział serio jest ciekawy.
OdpowiedzUsuńMiju: Kelly Alex mamy bojowe zadanie zmusić Ashare by dała 2 rozdział do bloga!
Dodam spokojne
Nil: A miałem pomóc
Miju:*bierze za kuczer a w nim Pachet * nie zbliżaj się do mnie!
Dobra ja lecę nadrabiać zaległości