Rozdział 19
Mary
Spadałam. Zapadałam się w szaro
burej przestrzeni by za moment wznieść się lekko w górę. Czułam się jak
balonik wypełniony helem przywiązany do rączki dziecka. Spadałam i wznosiłam
się i tak w kółko. Ta gra zdawała się trwać w nieskończoność, aż w końcu zamiast
polecieć opadałam ciężko na drewnianą podłogę w starym płonącym budynku.
-Co ty tu jeszcze
robisz!?-Usłyszałam czyjś krzyk, powoli próbowałam się podnieś, ale cały świat
wirował. Poczułam jak ktoś złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć w stronę wyjścia.
Wiedziałam, co się dzieje przeżywałam to już milion razy. Dym gryzł w oczy i
wciskał się do gardła potęgując mdłości. Kaszlałam wcierając łzy wypływające mi
strumieniami z oczu.
Wybiegliśmy na otwartą
przestrzeń. Oparłam dłonie na kolanach, gwałtowne torsje wyszarpały ze
mnie trochę czarnej od pyłu śliny. Rozległ się chrzęst walącego się budynku i
ryk dwóch bestii.
No dobra miejmy to już za
sobą.- Wyrównałam oddech, wysortowałam się i ruszyłam w stronę epicentrum tego
pogromu.
Wyszłam na plac i zobaczyłam
dwóch walczących ze sobą mężczyzn.
Spojrzałam na, bleydera, który
władał Drago. Wielkie szalone oczy i krzywy uśmiech.
, „Gdy miałem trzynaście lat
kazali mi opętać mroczną moc."
On też jest opętany. Szalony do
szpiku kości bez szans na ratunek.
-L-DRAGO MROCZNY RUCH PODNIEBNY
NISZCZYCIEL CESARSKIEGO SMOKA!!!-Ryknął rozkładając ręce na boki, tworząc
na nich fioletowe kule energii i ciskając tym w bey'a z którego wyleciały
jeszcze dwa smoki, które dołączyły do walczących bestii. Wszystkie trzy smoki
wczepiły się pazurami i kłami w Fenrira Przewróciły go zmieniając się razem z
nim wielką bezkształtną masę energii, która pochłonęła stojącego na jej drodze
bleydera, a potem mnie. Po raz kolejny porwało mnie w górę i gwałtownie upuściło.
Gruchnęłam o mokrą miękką
ziemię. Leżałam na polanie pośrodku lasu. Fenrir czekał tam na mnie. Nie
był zadowolony.
-Wstań.- Rozkazał. Zrobiłam
to.-Wyłaś poza granicami żelaznego lasu. Konsekwencje twojego czynu będą
ogromne.
-Nie wiedziałam, co robię.
Chciałam go tylko zatrzymać.
-To teraz bez znaczenia. Miałem
zamiar powoli przeprowadzić cie przez szkolenie wygląda jednak na to, że
będziemy musieli przyspieszyć. Dołączysz teraz do polowania.
-Na, jakiej pozycji?
-Ofiary.
Kelly
Spanie na kanapie jest trochę
jak rzut monetą z jednej strony możesz zaliczyć tam najlepszą drzemkę w życiu taką,
po której budzisz się z odbitymi śladami poszycia na policzku i ciepłem w
duszy, a z drugiej strony może się stać tak, że obudzisz sie powykręcana ze
zgniecionym uchem, obolałymi kośćmi i czyjąś stopą przy twarzy.
-Fuuu. -Jęknęłam.- Włosy na
nogach też masz zielone.- Stopa stanęła na podłodze, a jej właściciel podniósł
na mnie zaspane oczy.
-A ty wyglądasz jak gówno.
-Bywa.- Mruknęłam przeciągając
się. Yoyo musiał odchylić się lekko, żeby nie dostać stopą w podbródek.- Tak
właściwie to, co ty tu jeszcze robisz? Nikt cie nie nauczył, ze powinno sie
uciekać przed świtem? -Prychnął.
-Kto ci dawał takie lekcje twój
alfons?
-A, co chcesz zamówić
korepetycje?- Pokręcił głową ze zrezygnowaniem, usiadł na brzegu kanapy i
zaczął zakładać buty.
-Ubieraj się.-Powiedział.
-Po co?- Ziewnęłam.
-Chyba nie myślisz, że
zapomniałem.- To było by urocze gdyby nie mówił tego zły Kyoya chcący zaciągnąć
mnie siłą do lekarza.
-Ty wszytko potrafisz popsuć.-Mruknęłam
nakrywając sie kocem.
-Ubieraj się i idziemy. -Powtórzył
sprawdzając swój telefon.
-Słuchaj.-Zaczęłam podnosząc
się do siadu trąc piąstką zaspane oczy.- To jest tak na dobra sprawę bezsensu,
bo widzisz ja nie...-I teraz powinnaś wymyślić jakąś dobra wymówkę, która
zakryje to, że nie chcesz żeby ktoś z doktoratem potwierdził twoją teorie.
I wtedy on wyszedł. Pół biedy
jakby wyszedł z siebie i staną obok. On po prostu wstał i wyszedł z mieszkania,
od tak.
Rozejrzałam się po salonie nie wiedząc,
czego właściwie sie spodziewałam, po czym spojrzałam w górę i szepnęłam.
-Dziękuje.
Mary
Biegnij po prostu biegnij nie
możesz pozwolić im się otoczyć. Ofiara zwykle biegnie w stronę reszty stada, a
naganiacze jej na to nie pozwalają. Z tym, że ja nie mam stada, do którego mogłabym
teraz uciec. Mimo to od czegoś mnie ogradzają. Ostro skręciłam wzbijając
przy tym w powietrze pióropusz leśnej ściółki
Wpadłam do wody. Uskok nie był
wysoki, a woda sięgała mi tylko do pasa, więc jakoś udało mi się przebrnąć na
drugi brzeg. Mokre ubrania spowalniały ruchy, ale nie miałam czasu, żeby coś z
tym zrobić musiałam biec dalej zgubić. Pogoń usłyszałam za sobą głośny plusk
oddzielający się od szumu rzeki.
Są tuż za mną.
Jeden z wilków skoczył na moje
plecy.- Zaryłam w ziemie wyciągniętymi przed siebie rękami. Wilk sturlał sie w
dół niewielkiego wzniesienia, ale szybko podniósł na nogi i wyszczerzył na
minie kły sierść na jego karku zjeżyła się, przez co wyglądał na większego.
Powoli cofałam sie nie chcąc sprowokować nagłego ataku dopóki nie natrafiłam
plecami na drzewo.
-Otoczyły mnie-szepnęłam do
siebie kątem oka dostrzegając drugiego wilka skradającego się do mnie z lewej.-
Jak już przegrywać to w walce. - Urwałam oderwałam uschniętą gałąź i
mocno zacisnęłam na niej dłonie.
Pierwszy skoczył na mnie wilk
stojący z lewej. Zamachnęłam sie i zdzieliłam go kijem w łeb za piszczał
i poleciał w bok. Drugi wilk próbował zaatakować mnie od tyłu w ostatniej
jednak chwil udało mi sie odskoczyć zatoczyłam sie i udałam. Wilki natychmiast
to wykorzystały rzucając sie mi do gardła cudem udało mi się zablokować jego
szczęki gałęzią ta jednak trzasnęła po chwili rozsypując sie w drzazgi. Wtedy jedyne,
co mi pozostało to bronić sie gołymi rekami. Starałam się sie zrzucić go z
siebie jednocześnie nie dać rozszarpać sobie gardła. Długo tak nie
wytrzymam-pomyślałam szukając wzrokiem czegokolwiek, co mogłoby pomóc mi sie z
tego wykaraskać. Trafiłam na kamień próbowałam po niego sięgnąć i wtedy właśnie
poczułam zaciskające sie na moim przedramieniu szczęki.
Wrzasnęłam. Zacisnęłam dłoń na
kamieniu wyrwałam go z ziemi, po czym z całej siły walnęłam nim przeciwnika w
łeb. Wilk odskoczył z piskiem. Podniosłam się i spojrzałam na pozostałego wilka
wyzywająco. On spojrzał na uciekającego towarzysza potem na mnie i sam zaczął
schrzaniać. Odrzuciłam kamień na bok i wróciłam do biegu. Biegną po resztę
stada. Najwyraźniej część z nich musiała zgubić mój trop przy rzece.
Musze dostać sie wyżej. Wilki
nie potrafią się wspinać, więc może drzewo? Nie. Będę tam siedzieć dopóki się
nie wykrwawię. Potrzebuje...Potrzebuje...
Wypadłam z pomiędzy drzew
prosto na skalną ścianę.
Była wysoka stroma i mocno
poharatana. Rozejrzałam się. Nie było łagodniejszego podejścia.
Nada się.
Zaczęłam się wspinać, a
właściwie spróbowałam to zrobić. Podziurawiona ręka nie była tu pomocna. Muszę
znaleźć inny sposób. Coś, do czego nie potrzebuje rąk.
Myśl Mary. Myśl.
Potrzebuje dwóch ścian blisko
siebie tak, żebym mogła oprzeć się jednocześnie plecami i nogami.
Jest! Szczelina skalna.
Powinnam dać radę wdrapać się nią na szczyt i nie stracić ręki.
Szorowałam plecami po skale i
przestawiałam powoli nogę za nogą wilki warczały na ziemi, ale nie były wstanie
mnie w żaden sposób dostać. Wgramoliłam się na brzeg klifu. Leżałam z
policzkiem przeciśniętym do chłodnej mokrej ziemi, kiedy przykrył mnie cień.
-Gratuluje. Przeżyłaś.
Kelly
-Benkei nic mi nie jest. - Mój
kochany uwielbiony starszy brat postanowił mnie odwiedzić. Od samych drzwi
był przekonany, że potrzebuje jego pomocy. No dobra przyznaje mieszkanie
nie zdałoby testu białej rękawiczki, ale Benkei nie jest aż takim czyściochem,
żeby uważać to za coś, z czym trzeba mi niezwłocznie pomóc. Teraz stoi na
środku pokoju w miejscu gdzie dalej nie ma stolika ściskając mnie tak, że nogi
fruwają mi jakieś pół metra nad ziemią.
Całe szczęście, że Kyoya zmył
sie zanim mój big bro przyszedł, bo byśmy we dwoje tak wisieli.
-Już dobrze, wszytko będzie w
porządku, jestem tutaj.- Czy on płaczę? Proszę tylko nie to.
-Wielkoludzie?
-Co jest kruszyno?
-Z, czym ja tak właściwie
potrzebuje tej pomocy?- Przestałam być miażdżona w ramionach, a zamiast tego
Benkei trzymał mnie przed sobą na odległość wyciągniętej ręki i zaczął patrzeć
na mnie zdziwiony.
-To chyba ja powinienem cie o
to zapytać.
-No tak. Z tym, że ja nie wiem.
-Chwila.-Posadził mnie na
kanapie, a sam usiadł obok.- Napisałaś do mnie wczoraj -wyciągnął z kieszeni
telefon i pokazał mi sms.- "Przyjedź. Proszę." W restauracji był ruch,
więc przeczytałem go dopiero w nocy, a wtedy nie było już żadnych połączeń.
Więc jestem dopiero teraz. Próbowałem się do ciebie do dzwonić, ale nie
odbierałaś. Napisać więcej też nie napisałaś.- Bardzo kurwa zabawne Yoyo.
-Wiesz wczoraj trochę wypiłam i
mi się smutno zrobiło, aaaaaa potem mi się film urwał.- Miło wiedzieć, że
jest w stanie do mnie przyjechać z powodu głupiego sms.
-Bitch im a boss!- Ryknął mój
telefon. Oho Tsubasa dzwoni- Bitch ima boss!
-Muszę odebrać. Praca wzywa.
Mary
Usiadłam na ziemi z głową
między nogami i ciężko dyszałam. Oddychałam wysuszonym gardłem, a głowa chciała
mi eksplodować.
-Jesteś świadoma, co zrobiłaś? -Pokręciłam
głową.-Dostosowywałaś otoczenie do swoich potrzeb.
-Co?- Jęknęłam podnosząc głowę.
-Niektórzy zmieniają sie by
dostosować sie do obecnych warunków inni przenoszą sie w miejsca bardziej dla
nich dogodne ty natomiast nagięłaś rzeczywistość tak by sprzyjała tobie.
-Ja nic nie robiłam.
Fenrir podniósł łeb, rozejrzał
się i zapytał:
-Wiesz gdzie sie znajdujemy?
-W Żelaznym lesie.
-Tak, ale tylko w pewnym
sensie. Przede wszystkim to twój umysł. Twoje myśli mają...
Jasne światło weszło Fenrirowi
w słowo.
-Mary? Mary!? MARY!- Obudziłam
sie obok łóżka, a Glut klepał mnie po policzku.
-Daj mi spokój.- Mruknęłam
podnosząc sie do siadu. Ból przeszedł po mojej ręce, aż po same zęby.- Szlak.
-Mary? Co jest?
-Chuj cie to obchodzi...To nic.
To tylko widmo ból.- Mruknęłam czując w ustach słony smak krwi. Pięknie. Co tym
razem nos czy warga?
-Dosyć, tak nie będzie.
Zabierzesz mnie do niego. Chce z nim rozmawiać.
-Nie ma mowy!
-Nie pozwolę, żeby to sie dalej
ciągnęło! Te całodniowe medytacje te utraty przytomności i to wczoraj z Alexem
to też wina tego wilka.
Jestem każdym koszmarem,
jaki Alex wyśnił przez ciebie! Jestem jego strachem i nienawiścią! Ścierwem,
które nie może odejść z tego świata bez względu na to jak bardzo bym tego
chciał!
-On ma imię. Fenrir. -Mruknęłam.
-Mam rajcie wiesz o tym.
Telefon zaczął dzwonić.
Równocześnie spojrzeliśmy na leżące na dywanie urządzenie.
-Ani. Mi się. Waż. -Syknął
Yoyo.
Odebrałam.
-Czekam na dole. -Powiedział
Bastien. W tle słychać było pracujący silnik.-Otori chce nas widzieć.
-Zaraz będę.-Powiedziałam podnosząc
sie z ziemi.
-Nigdzie nie pójdziesz.- Kyoya
złapał mnie za ramię.- Nie w tym stanie.
-Wyjdę drzwiami, albo oknem nie
zatrzymasz mnie.
***
Wsiadłam do samochodu i
zapięłam pasy.
-Problemy z bratem? -Zapytał
zerkając na mnie.
-Nieważne.- Mruknęłam.
- Skoro tak mówisz, a przy
okazji mam coś dla ciebie.-Mężczyzna wyjął z kieszeni przeźroczyste okrągłe
pudełko i podał mi je. W środku był zgnieciony kawałek jakiegoś metalu.
-Co to?
-To twoja pierwsza kulka.
-Al...
-Przeszedłem się po pobojowisku
i wszystkie znaki na niebie i ziemi mówią, że to właśnie ona
-Ummm dziękuje?
-Nie ma, za co.- Uśmiechną się
i ruszyliśmy.
W WBBA czekali już tylko na
nas. Usiadłam pomiędzy Bastienem, a złą na mnie, Ines kiedy to zrobiłam Otori
zaczął.
Kelly
-A, więc dwójka młodych ludzi
zaginęła bez śladu. Wyszli do szkoły i nie wrócili.-Tsubasa szybko przeszedł do
sedna sprawy. Co było zarąbiste. - Mamy podstawy uważać, że to jest to nasza
sprawa. Dlatego właśnie wyślemy was do Hakuby.- Hyhy habuba.- Rozejrzycie
się. Jest szansa, że uda wam się ich znaleźć ich zanim...
Otori musi dramatyzować. Po
prostu musi. Do kręciłam butelkę z wodą, którą bawiłam się, od kiedy
tylko usiadłam na krześle ( Zabrali wszystkie obrotowe fotele. Skubańce się
uczą) i wzięłam łyk.
-Właśnie, dlatego na miejscu
jest już Hyoma.- Adrelina pod sufit. Woda wypluta na biurko.- Dołączycie
do niego.
-Żartujesz, prawda?- Zapytałam
bardzo poważnie jak na kogoś, kto właśnie udowodnił, że nie potrafi pić jak
człowiek.
-Jestem śmiertelnie poważny. - śmiertelnie
to ja będę ranna.- To najlepszy tropiciel...
-Bull shit.- Powiedziałam
zakładając nogę na nogę i odpierając się wygodnie.- Daj mi do ręki
telefon w godzinę sprowadzę ci tu lepszego.- Kelsi na pewno jakiegoś zna.
-Najlepszy za...-Prychnęłam, a
Ines kopnęła mnie pod stołem w kostce. -Zatwierdzony przez WBBA tropiciel bez
niego szukanie zaginionych może zajmie wam nieporównywalnie więcej czasu.
-Nie pękaj niebieska.- Mary posłała
mi wredny uśmiech.- Poprosimy, żeby szybko cię wykończył.
Rozdział 19 za nami. Jak wam mija pierwszy miesiąc po wakacjach? Wiem brzmię jak dokładnie każdy jeden dorosły z jakim zdarzyło sie wam rozmawiać w ciągu ostatnich kilku tygodni. Ja zaadoptowałam kaktusa.
Na imię ma Doji zobaczymy ile przeżyje. ;)
No to ja się z wami żegnam.
Do następnego posta (oby niedługo)
Hania.