niedziela, 13 sierpnia 2017

Beyblade po mojemu (S.2 R.13)

 Rozdział 13

Mary

-Naucz mnie strzelać. - Papieros wpadł z rozchylonych ze zdziwienia ust Bastiena i wpadł do kubka z kawą.
-Mince!- Zakrzyknął wsadzając palce do gorącej kawy, co okazało się nie najlepszym pomysłem.
-No to jak będzie?- Spytałam splatając ręce na piersiach.
-A ty nie jesteś przypadkiem bleyderką?- Zdziwił się machając poparzoną dłonią.
-W WBBA nie można umieć dwóch rzeczy na raz?
-Można wystarczy spojrzeć na Midori. Zastanawiam się tylko, dlaczego chwilę po akcji zamiast...A no tak, bo ty nowa jesteś.- Patrzył na mnie przez chwilę nic nie mówiąc.- Zaraz …To była...-Zaczął, ale nie skończył.- Słonko załatw mi proszę wolną strzelnice.-Zawołał do przechodzącej obok kobiety.- A ty idziesz ze mną.- Uśmiechnął się wyciągając kolejnego papierosa.
-Czekaj teraz?- Zdziwiłam się. Zbił mnie z tropu. Nie myślałam, że się zgodzi, a jeśli nawet to, że każe mi wrócić do domu i się zastanowić czy coś.
-Najlepiej działać od razu póki adrenalina nie zejdzie. Masz szczęście, że barku ci nie wywaliło. Idziesz czy nie?
Strzelnica. Długa niska hala podzielona na kilka stanowisk znajdowała się kilka pięter niżej niż szatnia po zjechaniu winą przeszliśmy krótki korytarz i znaleźliśmy się na miejscu. Jak na te godzinę było tam sporo ludzi. Niektórzy rozmawiali inni strzelali w skupieniu. Czyli to tutaj agenci WBBA spędzają wolny czas. Ciekawe.
-Nie boisz się broni, prawda?- Zapytał mój ‘’opiekun’’, na co ja pokręciłam głową.- No i bardzo dobrze.- Wyciągnął pistolet z kabury i przetarł go dłonią.- To tylko przedmiot równie dobrze można zabić kamieniem. – Obrócił broń i podał m ja trzymając za lufę. – A i uważaj gdzie trzymasz palce.
-Nie jestem głupia. –Warknęłam.
Pistolet był cięższy niż się spodziewałam, ale dobrze leżał w dłoni.
-To Glock.- Wyjaśniał Bastien.- W magazynku ma 17 naboi. Radze je liczyć, bo inaczej może być źle. Celujesz przez tamtą szparkę. Musisz mieć cel na końcu muszki.
-Gdy będziesz gotowa strzelić upewnij się, że nie oddychasz za szybko i tuż przed naciśnięciem spustu wstrzymaj oddech.
-Po, co?
-Pistolet się wtedy nie trzęsie. No dobra zobaczmy, co umiesz tam jest twój cel.-  Powiedział wskazując wiszącą w połowie długości toru kartkę papieru z ciemnym kształtem przypominającym człowieka pośrodku.- A pamiętaj o słuchawkach.
-No dobra. –Wcisnęłam słuchawki na uszy i wyciągnęłam przed siebie broń. Bastien nacisnął wewnętrzną stronę mojego łokcia, przez co moja ręka się lekko zgięła.
-Łokcie luźno.-Powiedział odchylając na chwilę jedną ze słuchawek na moich uszach.
-Okey.-  Skierował lufę w stronę celu i pociągnęłam za spust rozległ się trzask stłumiony przez słuchawki, a ja poczułam odrzut broni na obu rekach jakby ktoś próbował wypchnąć mi je z barków.  Zachwiałam się lekko, ale nie upadłam.
-No nie źle.- Bastien pokiwał głowa drapiąc się po podbródku.-  Może następnym razem spróbuj celować.
-Daruj sobie sarkazm.- Burknęłam masując ramię.
- No już. Spokojnie jak na wojnie tu pierdolnie tam pierdolnie. Będzie dobrze.
-Co ty pierdolisz?- Spytałam jednocześnie opuszczając broń.
-Nic ważnego. Glock do góry, oczy na muszkę i zegnij te łokcie. 

Kelly

Przeciągnęłam się wyciągając grzbiet w pałąk i zaciskając palce na pierzynie. Już dawno nie spało mi się tak dobrze. Chłodne powietrze prześlizgnęło się po moim policzku oddając resztki snu. Otworzyłam oczy i zerwałam się na równe nogi. Nie byłam w łóżku. Nie byłam nawet w moim mieszkaniu nie byłam w ogóle w żadnym pomieszczeniu. Stałam pośrodku wygniecionego w śniegu kształtu gdzieś na jakimś dachu. To mi się śni? Nie przypominam sobie żebym się kładła.
Na szybko policzyłam palce u rąk. Dziesięć zgadza się. Spojrzałam w niebo. Ta prędzej mi kaktus na tyłku wyrośnie, iż zobaczę księżyc przez te chmury. Dla pewności uszczypałam się w szyje. Zabolało.
 Okey jestem przytomna. Raczej.
Ostatnie, co pamiętam to… metro. I wszytko jasne pewnie kimnęłam na siedzeniu i lunatyk mi się załączył. Ciekawe ile czasu z życia straciłam.
Sprawdziłam kieszenie. Biała, klucze, portfel, telefon wszystko jest. Przynajmniej tyle.
 Przekonując samą siebie, że nic się nie stało wróciłam po swoich śladach z powrotem na chodnik i jak normalny człowiek przechodziłam ostatnie przecznice dzielące mnie od mieszkania. Nie było bardzo późno, więc jeśli nic nie postanowi się skapać, że coś poszło nie tak.

Osiem lat temu

-No to na trzy.-Powiedział Ryuga stając pewniej poczym szybko szarpną moim ramieniem. Kość chrupnęła i wskoczyła na miejsce.- Trzy.
-Kurwa mać.-Zaklęłam tłumiąc krzyk i zaciskając dłonie wokół kolan. -Dzięki.- Wysapałam.
Kishatu usiadł na przeciwko mnie i zrobił tę swoją minę pod tytułem: "Mów".
-Co się gapisz?- Burknęłam masując ramię.- No lunatykuje no.- Przyznałam się.
Z tego, co powiedział przed chwilą powłócząc nogami jak duch, albo inne zombie przeszłam przez korytarz zahaczając o wszystko, co się dało, po czym ma jego oczach przeturlałam się po schodach i grzmotłam twarzą w półpiętro. Chyba należą mu się jakieś wyjaśnienia.
-Od dawna?- Pytały jego oczy. Żółte odbijające słabe światło, jakie wpadało tu przez okno.
-Chyba od zawsze.-Siedziałam przez chwilę cicho z ręką na pulsującym tępym bólem ramieniu.
Nie naciskał. Spokojnie czekał, aż się ogarnę, rozpłacze, albo..W sumie nie mam zielonego pojęcia, czego on się wtedy po mnie spodziewał. Musiałam wyglądać naprawdę żałośnie.
Zacisnęłam zęby na dolnej wardze i powoli opuściłam ręce.
-Nie, co noc i nie zawsze chodzę czasami tylko mówię, albo siedzę na łóżku.-Powiedziałam luźniejszym tonem.-Tak jakbyś chciał wiedzieć.- Rzuciłam podnosząc się nagle z podłogi.- A i jeszcze jedno jak komuś powiesz, że spadłam ze schodów to następnym razem będziesz na moim miejscu. Łapiesz? Rodzice nie puszczą mnie na kolejną wycieczkę jak się dowiedzą, że mi odbiło.
-Jak wytłumaczysz im te szramę?- Spytał również wstając.
-Coś wymyślę....W końcu na treningu nie zawsze wszystko idzie zgodnie z planem.- Błysnęłam zębami.
-Kaleka.
-Żółw.
***
Szczerzyłam się jak głupia do ośnieżonego chodnika, kiedy wspomnienia jak film przepływały mi przed oczami.  
Jedną z wielu zalet zimy jest to, że bardzo szybko robi się ciemno, a mi to bardzo pasuje. Kiedy jest ciemno wokół jest mniej ludzi człowiek może spokojnie odetchnąć pełną piersią nie przejmując się, co inni powiedzą, bo w końcu, żadnych innych tu nie ma. Nie trzeba się martwic, że ktoś zobaczył cie w trybie zombie. Jest czas by dojść do siebie po utracie około dwóch godzin z życia. 
-Znowu szlajasz się nocą po mieście?- Odwróciłam się spokojnie bujając lekko futerkiem u dołu płaszcza.
-Kogo moje piękne oczy widzą? Król bestii we własnej osobie. Od dawna jesteś w mieście?- Zapytałam uśmiechając się łobuzersko patrząc jak podchodzi bliżej.
-Trochę, a co znowu zagrozisz, że wywiozą mnie z niego w kawałkach?- zaśmiałam się, a kącik ust Yoyo lekko drgnął.
-Nie lubię się powtarzać. odparłam wzruszając ramionami.- Jestem na to zbyt kreatywna.-Wywrócił oczami tak dziwnie jakby mimo wszystko był zadowolony. Ciekawe, czemu.- Wybierasz się gdzieś?
- Tak się składa, że tak.- O nie wysłał mnie do diabła.
-No to gratuluje. Mam nadzieje, że wymyśliłeś coś ciekawszego niż ciastko i kawa.-Poklepałam go o ramieniu i poszłam w swoją stronę.
No proszę bestia znalazła sobie piękną. Chociaż Kyoya to bleyder równie dobrze mógł się cieszyć idąc po nowe części do kuczera.
 Mimowolnie zachichotałam.- Bleyderzy potrafią być czasami naprawdę uroczy.
- Mam wielką spluwę! Wzięłam ją od mojego Pana!  Dość o sprawiedliwości chcę tylko poczuć twoją bliskość!  Jestem twoim aniołem, dzieli nas tylko jeden strzał! Zmuszasz mnie, bym cię zniszczyła!  Nie ważne, kim jesteś! - Śpiewałam, a właściwie to darłam się prosto w rozgwieżdżone niebo. I wtedy to zobaczyłam. Pierdolone dwa księżyce.
Zabrakło mi tchu. Świat przed moimi oczami zaczął tracić swoje kształty i kolory wyginał się by w końcu rzucić się mi na twarz.
Obudziłam się, albo śpię dalej. Chuj wie.
Stałam na środku chodnika dokładnie tam gdzie skończył się mój sen.
Mój telefon dzwonił.
Odebrałam.
-Ryuga? Jest źle. Przyjdź po mnie.

Hikaru

Siedząc sama na stadionie powoli dokręcałam ostatnią śrubkę przy kuczerze.
Powinnam zapytać go o ten naszyjnik? W końcu skądś musiał się tam znaleźć, a jeśli to nie Kyoya to, kto?  Kto mógł zauważyć brak takiego drobiazgu?  Koledzy w pracy raczej nie zwracają na mnie uwagi nie w ten sposób.  Zawsze zostaje opcja, że ktoś przez pomyłkę zostawił tam te paczkę, ale na moje ogłoszeniu o jej znalezieniu jeszcze nikt nie odpowiedział.   Odłożyłam śrubokręt z powrotem do torby i w zamyśleniu zaczęłam bawić się blaszką naszyjnika.
-Yo Hikaru.
-O.  Już jesteś. –Ucieszyłam się. –Mamy arenę praktycznie na własność, możemy robić, co nam się żywnie podoba jutro i tak ją demontują.
-Jak widać.-Odparł Tategami kładą na ławce swoją kurtkę i torbę. - Gotowa? –Zapytał odpinając od paska wyrzutnie.
-Coś się stało?- Spytałam.- Wyglądasz na zdenerwowanego.
-Ja zawsze tak wyglądam. Mniejsza ładuj kuczer.   
-No dobrze nie spinaj się tak, bo ci żyłka pęknie zanim cie pokonam.
-Chciałabyś. – Uśmiechną się wyciągając przed siebie ręce z załadowanym kuczerem.
-3
-2
-1
-Let it rip!
-Tylko bez forów. Jak zobaczę, że odpuszczasz to nie dam ci żyć.-Ostrzegłam go.
-Znasz mnie. Ja nie wiem, co to fory. Leone Wichrowa ściana mocy. -Na samym środku areny wyrosło potężne tornado. Fang Leone bey defensywy to dla niego naturalne utrzymywać stałą pozycję, ale Kyoya potrafił zmusić go do zachowania się jak bey ofensywny, więc muszę uważać tak czy siak. Mój bey zataczał koła nabierając prędkości, bo jeżeli cokolwiek miałoby się tutaj udać to tylko, jeśli załatwię to szybko.
- Aquario Specjalny atak Fala nieskończoności. – Storm stworzył swoje iluzje, które pociągnęły za sobą fale atakująca ze wszystkich stron tornado.
-Serio Hikaru?- Wyglądał jakby było mu mnie prawie żart.
-Nie rób przemądrzałych min tylko walcz. Jak bleyder z bleyderem.
-Sama chciałaś. -Tornado rozbiło się niszcząc iluzje, a bey Kyoy przyparł mojego bey'a do brzegu areny, przez co ta zaczęła się kruszyć. Kamienie beton i zbrojenia sypały się na wszystkie strony dopóki Aquario nie udało się uciec wtedy Leon sam grzmotnął o podłoże, a ja wiedziałam, co zaraz nastąpi.
-Leone Stu zębna furia lwa.-bey porwał w powietrze cały ten burdel.
-Rozproszyć się.- Rozkazałam, a wtedy po arenie pojawiło się sie mnóstwo lustrzanych odbić Aquario o wiele silniejsze niż te poprzednie. To znaczy na tyle silne by nie rozbić się od byle podmuchu. Iluzje przenikały się nawzajem. Skręcając w możliwie najbardziej nieprzewidywalny sposób. Robiły dosłownie wszystko by tylko zmylić Tategamiego. Udało im się. Leon miotał gruzem we wszystkie odbicia zmieniając arenę w najeżone pobojowisko, a na czymś takim nie da się ustać zbyt długo.
-Aquario Zemsta Mórz!- Stadion wypełnił się wzburzoną wodą przykrywającą każdy jeden wyszczerbiony kawałek areny.  Nie ukrywam stworzyłam ten atak z myślą o Kyoy.  Stu Zębna Furia Lwa, a właściwie to, co pozostawiała po sobie na arenie przywodziło mi na myśl skalisty brzeg morza. Brakowało tylko spienionych fal, ale to nie było żadnym problemem.
Potężne fale gotujące się u moich stóp miotały Lionem na lewo i prawo obijając go o skały.
-Wygląda na to, że sam wykopałeś sobie grób.-Powiedziałam widząc zaskoczenie na twarzy Tategamiego.
-Tak myślisz?- Fang Leone zniknął pod wodą, a ta uspokoiła się zmieniając się w gładkie lustro.-Królewskie Uderzenie Przeciwnego Wiatru.
Na gładkiej tafli pojawił się ogromny bąbel, który pękając wystrzelił w powietrze wirującym słupem wody. Aquario zdążył tylko błysnąć i zadzwonił o posadzkę, a mnie i Kyoye zalały litry wody.
-No i jak?- Spytałam podnosząc Aquario i szukając jakiegoś suchego skrawka ubrania by go niego wytrzeć.
-Dobra walka. Od początku to planowałaś?- Pokiwałam lekko głową z uśmiechem.
-Liczyłam, że się nie wynurzy. Tak troszeczkę.
-Do następnej walki masz być tego pewna. –Pouczył mnie z groźną miną, ale jakoś nie mogłam podejść do tego z powagą.-Z czego się cieszysz?
-Z niczego. Porostu przypomniała mi się nasza pierwsza walka.- woda nieustanie kapała z czubka nosa Kyoy i wylewała się z rękawów.
-Te zawody w lesie?*- Zapytał po chwili zastanowienia.
-Tak.
-To było wieki temu.-Westchnął.
-A jakby nic się nie zmieniło. –dodałam.
-Może. Areny są tak samo łatwe do rozwalenia jak dawniej.
-Racja. To co kawa i czekamy, aż wyschniemy?
-A mam inny wybór?
-Nie wydaje mi się.


Rozdział 13 za nami. Bardzo sie na mnie gniewacie czy tak tylko troszkę? Nie mam nic na swoja obronę. przyznaje się do zaniedbań i obiecuje poprawę. Zapewne robię to już któryś raz z kolei, ale tym razem będzie inaczej albowiem doszłam do tego momentu w opowiadaniu gdzie wszystko mam już zaplanowane co do joty.
Ines: Mamy się bać?
Ja: Nieee niby czemu?
Ines:--.--
Ja: No dobra. Nie wszyscy i nie od razu.
A tak odbiegając trochę do tematu pochwalę sie tym, że uczę się jeździć więc możecie się spodziewać, mini opowiadania zawierającego kilka sytuacji jakie przydarzyły mi sie w czasie jazdy.


Mary: To co?
Ja; Domyśl sie. Hyhyhy.
No to ja sie z wami żegnam.
Do następnego posta.
Hania

*igrzyska śmierci. Tylko z tym mi się to kojarzyło. A Hyoma to Katniss. Nic tylko na drzewach by siedział.