piątek, 8 lipca 2016

Druga strona medalu (R.12)

Rozdział 12

Po dwóch tygodniach spędzonych u Johannes’a przybrałam na wadzę co z jednej strony było małym sukcesem bo wracałam do ‘’normy’’, a z drugiej nic wielkiego chudłam i tyłam zawsze w trybie ekspresowym. Wiecie na świecie jest 3 588 000 000 kobiet każda jest inna, a ja musiałam dopasować swoje ciało do każdej z nich.
Nie wychodziłam z domu, ale z własnego wyboru. Nie miałam najmniejszej ochoty na powtórkę z rozrywki. Dni mijały, a ja delektowałam się słodką rutyną, aż pewnego dnia:
-Johannes! Internet mi z laptopa uciekł!- zakomunikowałam ruszając się z łózka po trwającym już od czterech godzin maratonie bezsensownego oglądania  śmiesznych obrazków razem z Gokan’em.
-Prądu niema.-poinformował mnie próbując zapalić światło którego ze względu na to, że dzień był dosyć słoneczny nie używaliśmy.
-No cudnie. I co ja mam niby teraz robić?-jęknęłam zrezygnowana
-Rozbierz się i ubrań popilnuj.-zbył mnie.-Musze cos załatwić na mieście postarajcie się nie rozwalić domu.-rzucił jeszcze i już go nie było.
-No i poszedł.-westchnęłam zwieszając głowę .
-Nya.-spojrzałam na Gokana.
-Nie. Ze mną sobie nie pogadasz.-prychnęłam i ruszyłam do mojego pokoju.
Zwinęłam się w kłębek na łóżku i  przeleżałam tak dokładnie trzynaście minut i dwadzieścia sekund patrząc na wiszący na ścianie zegar. Nie mogąc znieść już tykania postanowiłam zamienić sypialnie na kuchnie. Z nudów zrobiłam się trochę głodna więc zaczęłam grzebać po szafkach. Gdy wyjmowałam z szafki słoik kremu czekoladowego poczułam, że ktoś mnie obserwuje. Powoli się odwróciłam i zobaczyłam siedzącą na stole Midnight. Kotkę rasy syjamskiej z ciemnym pyszczkiem i wstrętnym wiecznie oceniającym wszystkich i wszystko spojrzeniem. Tak nie znoszę jej. Niemal słyszałam jej głos: „ Widzę, że znowu podjadasz. Oj Glimer, Glimer ty mały pulpecie,  potem będę musiała słuchać: nikt mnie nie kocha, nikt mnie nie chce i niema seksów na stole”
-Spieprzaj stąd.-warknęłam nabierając krem na łyżeczkę i pakując go sobie do buzi. Nie będzie mi jakiś kot mówił mi jak mam żyć.
Ściskając w ręku słoik zaczęłam przemierzać dom w poszukiwaniu czegoś czym mogła bym się zająć gdy nie ma prądu. Mój wzrok kilkakrotnie wędrował w stronę półki z książkami, ale za każdym razem nakazywałam sobie spróbować czegoś innego. Za którymś razem mój wzrok padł na książkę o tytule: „Moje nowe Hobby”.
W sumie to nie jest do końca książka tylko tak bardziej poradnik.-pomyślałam biorąc do ręki opasłe tomiszcze.
Było w nim sporo obrazków i z początku tylko je oglądałam, ale przy zdjęciu niebieskiej żelowej świeczki zatrzymałam się i zaczęłam czytać podiadając co chwila krem czekoladowy. Okazało się, że są tam zebrane sposoby przygotowania różnych przedmiotów które można zrobić w domu. Świece, poduszki, mydełka i inne takie. Słowem wszystko na czego robieniu przeciętna stara panna może chcieć spędzić wieczór. Po pewnym czasie kiego kartkowanio czytania zrobiło mi się w pokoju dosyć duszno więc postanowiłam zmienić trochę scenerie.  
Za domem Johannesa był niewielki ogród w którym stała mała altanka z paleniskiem i (jak się później okazało bardzo wygodną) kanapą. Dłuższy czas zastanawiałam się czy nie przemieść się tam, ale altanka była w ogrodzie. Ogród był poza domem, a poza domem był świat, a na świecie są ludzie którym nie podoba się to jak teraz wyglądam.  Przy czym ‘’nie podoba’’ to najłagodniejsze określenie tego jak na mnie reagują. Ale z drugiej strony ogród był otoczony wysokim płotem, a altanka była dodatkowo porośnięta bluszczem wi c jak będę w środku to chyba nikt mnie nie zauważy.
Myślałam zakładając zabrane Johanesowi klapki, a w końcu przemykając jak cień do mojego celu i zaszywając się tam.
Brawo Glimer wyszłaś z domu. Możesz być z siebie dumna.
 W altance nie byłam sama. Oprócz mnie siedziały tam jeszcze dwa dorosłe koty i trzy małe kociaczki które bawiły się biegając w te i wewtę. Gokana przywitał się z kotami i władował na kanapę.
Przekartkowałam resztę kartek siedząc na bardzo wygodnej kanapie i zaczęłam się znowu nudzić. Sen mimo braku tykającego zegara nie wchodził w grę. Nie miałam najmniejszego zamiaru budzić się w środku nocy i nie móc  ponownie zasnąć.  
Odchyliłam głowę na oparcie i siedziałam tak dłuższą  chwile dopóki jeden z małych kotków nie wskoczył na stolik nie rzucił z niego mnóstwo szpargałów robiąc przy tym spory hałas.
-No i co zrobiłeś?-zaczęłam zbierać graty i układać je z powrotem na stoliku. Pośród nich znalazłam książkę którą zaczęłam czytać jeszcze jako Bianca niestety Mari nie przepadała za książkami więc niedokończona historia poszła w kont i nigdy nie poznałam jej zakończenia.
Po dokończeniu jednej książki chyba nagle nie zmiennie się w Biance. Chociaż kto wie?-myślałam gładząc twardą okładkę książki.- Jak nie spróbuje to się nie dowiem.
***
Tawerna jak każda inna. Duszne powietrze przesycone zapachem alkoholu, wymiocin i dymu. Ale co poradzisz tylko tutaj możemy spieniężyć to, co pożyczymy bezterminowo od bogatych mieszkańców naszego kochanego miasta. Siedziałyśmy we trzy przy stoliku niedaleko baru ja, Sophie i Rebeka. Nagle pojawiła się ta świnia. Podszedł do baru i zapytał:
-Czy widzieliście kogoś podejrzanego w okolicy ostatnio?
-Nie. Pojawił się tylko jakiś gruby dziad z podopiecznym, jako cherubinek tak wyglądał.-Odpowiedział barman polerując szklankę.
-To oni szybko! Nie możemy dać im uciec!- Komaeda i jego ludzie wynieśli się. Gdy nas mijali spod kaptura Rebeki wydobyło się ciche warczenie. Wymierzyłam jej kopniaka pod stołem. Warczenie ustało.
-April musimy z mylić pogoń. Będę grubym dziadem. Sophie jakby, co tamten pan-wskazała barmana.- Zaprowadzi cię do twojego dziadka. Wszystko jasne?- Dziewczynka pokiwała główką.-Wszystko będzie dobrze-Rebeka uśmiechnęła się w ten swój specyficzny sposób.
Wyszłyśmy na powietrze podałam jej moją ukochaną torbę pamiątkę po dawnym życiu, którą przywiązała do swojego brzucha i wszystko przykryła bluzką kaptur z płaszcza naciągnęła głęboko na twarz.
-Dobra. Strażnicy poszli tędy, więc drogę przetniemy im dwie uliczki dalej.
Wszystko poszło zgodnie z jej planem. Tak tylko jej plan nie przewidywał jak my zgubimy pogoń. Złapali nas.
Kiedy Komaeda zorientował się, co się stało złapał Rebekę za rękę i podniósł tak, że ich twarze znalazły się w jednej linii. Jej stopy zwisały wtedy pół metra nad ziemią.
-Wstrętne szczury niepotrzebnie się wtrąciłyście. Teraz traficie to paki i nigdy stamtąd nie wyjdziecie.-Warknął.
***
Nagle lunęła z nieba i to taj jakby ktoś wyciął w jednej z chmur ogromną dziurę, z której całymi strumieniami wylewała się woda.
-Kurwa! Zostawiłam otwarte okno. I LAPTOP NA PARAPECIE!-Zerwałam się z kanapy i pobiegłam do domu. Wpadłam do pokoju razem z deszczem i wiatrem. Zabrałam laptop z parapetu wytarłam go w pościel zaklinając w duchu żeby działał. Kiedy już upewniłam się, ze Johannes na pewno nie zabije mnie za to, że popsułam mu laptop postanowiłam zająć się sobą.
Biegnąc przemokłam do suchej nitki, a wszystkie moje ciuchy były w pralce, a bez prądu zdążyły się tylko zmoczyć porostu cudnie. Zdjęłam mokre ubrania i zawinęłam się w pierzynę.
-No i co teraz?- Powiedziałam do siebie nie do kota jeszcze nie zwariowałam.-Johannes chyba się nie obrazi jak pożyczę od niego jakieś ciuchy.
Weszłam do pralni i zdjęłam ze sznurka bluzę, która jako, że była prana wczoraj zdążyła już wyschnąć, czego nie można było powiedzieć o jakichkolwiek spodniach. Tak, więc łaziłam po domu w majtkach i bluzie. Zgarnęłam książkę z szafki i zaczęłam sobie szukać jakiegoś dobrego miejsca do zalegnięcia. Ciągnąc po ziemi pościel zeszłam ze schodów, stanęłam na środku korytarza tak jakby tam mi się łatwiej myślało i jak tak sobie tam tak stałam stwierdzałam, ze salon wygląda na dość przytulny. Usiadłam na kanapie przykryłam się i zaczęłam czytać, ale po przeczytaniu jednej strony i nie zrozumieniu z niej ani słowa dotarło do mnie, że tak się czytać nie da. Przykryłam się szczelniej, ale dalej coś mi tu nie pasowało, więc zaczęłam cudować zarzuciłam nogi na oparcie i pouczyłam, że za kanapą jest całkiem sporo miejsca.
-W sumie.-Mruknęłam, wskoczyłam w przerwę pomiędzy ścianom, a meblem, umościłam sobie tam gniazdo, a Gokana usiadł na moich kolanach.
A niech mu tak będzie pomyślałam i zaczęłam czytać.
***
Pewnej nocy takiej jak każda inna. Pojawił się nowy więzień. Nie pasował tam. Na jego twarzy zamiast zbolałego wyrazu pustki i przegranej widniał uśmiech. Szedł z dumnie uniesioną głową i śpiewał pod nosem jakąś skoczną piosenkę.
-Stul pysk-upomniał go strażnik.
-Nie mogę, bo w duszy mi gra i tańczy.-Odpowiedział wesoło więzień.
-Ciekawe, co powiesz jutro rano zanim cię powieszą.-Zarechotał strażnik wrzucając go do celi tuż obok naszej.
-Jeszcze tej nocy zniknę z tej celi!-Krzyknął chłopak za oddalającym się strażnikiem.
Gdy strażnik zniknął chłopak rzucił się na prycze i zapytał nas:
-Za, co siedzicie?
-Nie twój interes.-Warknęła moja towarzyszka. Nie znosiła o tym mówić, bo obwiniała się twierdząc, że to przez nią nas złapali.
-I tu się właśnie mylisz.
-Niby, czemu?-Spytałam, ale chłopak już nic nie odpowiedział. Zaczął znowu śpiewać. Śpiewał różne piosenki niektóre z nich znałam. Gdy śpiewał Rebeka bezwiednie poruszała ustami bezgłośnie śpiewając razem z nim. Około trzeciej w nocy zaczęło mnie to irytować, ale wtedy ktoś zaczął mu odpowiadać z poza więziennych murów.
-Co do...
-Pod drzwi.-Rozkazał nasz nowy sąsiad. Jego głos zmienił się był teraz władczy stanowczy i nieznoszący sprzeciwu. Bez słowa wykonałyśmy polecenie. Rozległ się niewyobrażalny huk i ściana przed nami rozpadła się na kawałki. Z kurzu i pyłu wyłonił się chłopak. Razem otworzył usta i radośnie zakrzyknął:
***
-Tutaj jesteś!-Ten niespodziewany okrzyk tak mnie wystraszył, że wyrzuciłam książkę w górę i również krzyknęłam.
-Percy ty głupku! Ile razy mam powtarzać, żebyś mnie nie stra…-mina Johannes’a wyrażała coś po między zdziwieniem, a zawodem, ale tylko przez sekundę, bo za chwilę tak samo jak jego głowa schowała się po drugiej stronie oparcia kanapy
Wygramoliłam się z barłogu i przewiesiłam przez oparcie, a kaptur od bluzy spadł mi na twarz.
-Ej, co jest? Chyba się nie gniewasz, ze pomyliłam twoje imię.-Pozwiedzam spadając na siedzenie i siadając jak człowiek. Kot natychmiast wskoczył mi na kolana i zaczął się ocierać o mnie domagając głaskania. 
-Kto to Percy?
-Były narzeczony…-umilkłam.
-Czyj?-Dopytał zdając chyba sobie sprawę, że nie powiedziałam wszystkiego, co miałam.
-Zakochał się w Biance Martinez, ale mówił do mnie Glimer…
Nie odzywaliśmy się przed dłuższa chwilę. Gokana mruczał na moich kolanach, a ja czekałam na dalszy rozwój wydarzeń. Bałam się odezwać. Z niewiadomych przyczyn nie chciałam go w żaden sposób urazić, ale z drugiej strony jak w ogóle mogłabym go urazić czymś takim skoro nie jesteśmy razem. Zresztą, kto w ogóle chciałby zemną być?
-Jesteś głodna?-Zapytał w końcu.
-W sumie to tak.
-Na, co masz ochotę?
-Wszystko jedno.-Powiedziałam ciesząc się, że rozmowa zeszła z tego niezbyt miłego tematu. Johannes wstał z kanapy i wziął do ręki telefon.
Zamawiał dłuższa chwilę, co chwila na mine zerkając. Odłożyłam książkę na półkę, a gdy się odwróciłam żółtooki już na niej siedział i otwarcie na mnie patrzył.
-No, co?-Spytałam zatrzymując się w połowie drogi powrotnej na kapę.
-To moja bluza?-Zapytał przekręcając głowę lekko w lewo.
-Serio tyle się na mnie gapiłeś, żeby domyślić się czy to twoja bluza?-Prychnęłam siadając obok niego i biorąc Gokana na ręce.-Wszystko, co noszę ty kupiłeś, więc wszystko jest tak jakby twoje.
-Teoretycznie tak, ale tej bluzy ci nie dawałem.
-Sama wzięłam.-Wtrąciłam.
-Tak myślałem…-powiedział opierając nogi na stoliku zakładając ręce za głowę i zamykając oczy.-, A patrzyłem, bo masz zgrabne nogi, ale rzadko, kiedy je pokazujesz.-Odruchowo pociągnęłam nogi bardziej pod siebie, a słysząc mój gwałtowny ruch Johannes cicho się zaśmiał nie otwierając oczu.
-Nie żartuj tak, mam oczy i widzę jak wyglądają moje nogi są pomarszczone i buro brązowe.-Powiedziałam cicho rozciągając buzę tak by zasłaniała mnie jak najdokładniej.
-Czy ja choćby słowem wspomniałem o ich kolorze? Powiedziałem, że są zgrabne, a zrobiłem to po tak uważam, więc nie użalaj się nad sobą i może dla odmiany no nie wiem uśmiechnij się.-Rozległ się dzwonek do drzwi.- Oho jedzenie przyjechało.-Wstał z kanapy, a po chwili usłyszałam jak przestawia talerze w kuchni.
Mówił serio? Jego głos nie zmienił się pod żadnym względem twarz też nie zdradzała, żadnego napięcia, więc chyba nie kłamał.
Wyciągnęłam nogi przed siebie i zaczęłam się nim przyglądać. Najładniejsze na świecie to one nie były tak, jeśli brać pod uwagę sam ich kształt. Brak implantów oczywiście zrobił swoje, ale gdybym zaczęła ćwiczyć to może coś by z tego było.
-Glimer! Kolacje podano!-Zawołał Johannes.
-Już idę.-Zawołam w odpowiedzi.
Przeszłam przez korytarz czując smakowite zapachy dobiegające z kuchni.
-Itadakimasu.-Powiedział szatyn siadając przy zastawionym stole.
-Itadakimasu.-Wzięłam pałeczki do ręki i dopiero wtedy zauważyłam, że na talerzu nie leży tak jak zawsze wszystkiego po trochu tylko porcja nigiri. Mina musiała mi zrzednąć, bo po chwili usłyszałam pytanie;
-Coś nie tak?
-Wiesz. Jak raz miałam ochotę na to, co zwykle.-Mruknęłam skubiąc jezdnie.-Chłopak uśmiechnął się pod nosem.
-Skąd ja wiedziałem, że tak będzie?-Mówiąc to podał mi drugi talerz.-To chyba twoje ulubione jedzenie.
-Chyba.-Uśmiechnęłam się lekko i zaczęłam jeść.
Mniej więcej w połowie kolacji znowu włączyli nam prąd, ale jakoś nie spieszyło mi się, żeby wrócić do pokoju i nadrobić zaległości w nici nie robieniu w Internecie.
Wróciłam, więc na kanapę i razem z Gokan’em zaczęliśmy sobie odpoczywać po jedzeniu. Johannes przebrał się w soją lubioną koszulkę z napisem o treści: „Myślisz, że jestem szalony? Zaczekaj, aż poznasz moje koty."
-Mogę ci zadać niedyskretnie pytanie?-Spytałam odchylając głowę na oparcie i patrząc w sufit.
-Dawaj.
-Dlaczego rozmawiasz z kotami?-Spytałam głaszcząc siedzącego mi na kolanach kota za uchem.
-Już ci mówiłem one rozumieją więcej niż ci się wydaje. Spróbuj to sama się przekonasz.-Popatrzyłam na niego podejrzliwie chcąc się upewnić, że nie żartuję, a gdy jedyne, co zobaczyłam to zachęta nachyliłam się zasłoniłam usta dłonią i szepnęłam do Gokana na tyle cicho by Johannes na pewno mnie nie usłyszał.
-Dziwny z niego facet, ale wydaje się być całkiem miły.
-Co mu powiedziałaś? Uśmiechnął się i ci przytaknął.
-Serio?-Spojrzałam na pyszczek kota. Jak dla mnie wyglądała tak samo jak wcześniej.-..Wkręcasz mnie.
-Może.- Zmrużył oczy i uśmiechnął się.
-Głupi jesteś.
-Ty też.




Rozdział 12 za nami.Szczerze nie mam pojęcia jak go podsumować dlatego wstawię tu obrazek który jak mi się wydaje tutaj pasuje.   


Glimer: To wiele wyjaśnia.
Johannes: No chyba tobie.
Mam nadzieje, ze w zaden sposób nie przeszkadzają wam te wstawki z książki jaką czyta Glimer. Po prostu stwierdziłam, że napisanie, że czyta będzie trochę takie suche, ale jeśli jest to dla kogoś problem dajcie mi tylko o tym znać.
No to ja sie z wami żegnam.
Do następnego posta,
Miłych wakacji.
Hania.  





107 komentarzy:

  1. Ja: Miałam się lenic i odpoczywać wiec kom na krótkiego. "Usmiechnij sie" *wzdryga sie* On mi tym Pawla przypomnial O.O Brrr...
    Kelly: "Jedno wiem nie poddam sie. Ze wszystkich sil probowac chce. Ni kroku wstecz to wazna rzecz. Wy zdrogi mej zabierajcie sie preecz dalej! Nie wiecie co w moim sercu sie kryje chce zyc i przezyje nigdy nie ulegne nigdy nie ulegne wam nieee"
    Ja: Tia... skonczylas?
    Kelly: Mam jeszcze 3.
    Ja: rozdział fajowy :D Weny na kom brak jak zwykle U.U czeekaam naaneext.
    Kelly: Ooo to swiat nowy to poczateeeek trzeba zyc i probowac snuc ten watek. To moj pierwszy dzien na ziemiiii... hyhy ^^ odwala mi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kelly: Siostra ciebie też wzzyscy w koło uciszają jak śpiewasz? Mamy dużo więcej wspólnego niż tylko imię.
      Ja: Cieszę się że ci się podoba. ^^

      Usuń
    2. Kelly: Nom. Wszyscy dookoła. Śpiewać nie dadzą.
      Ja: To byl jednak zły pomysł puszczać ci piosenki z Mustanga...
      Kelly: Jak światło księżyca, ten wiatr co traaawy gnie, jak moooorze wzburzone... To caly swiat woookol mnie. I wszystko czeeeego chce, co pragne miec, mam tuuu. Przy bliskich nieeee znam leku, nie poddam sie mu.
      Ja: *dalej pisze rozdział*
      Kelly: A miał być dzień lenia *szuka dlaszych piosenek*

      Usuń
    3. Kelly: Złaź ze mnie no już i drogą swą idź. Nie ruszaj mnie bo spokojnie chcę żyć. No wynoś się precz lub pokaż w końcu coś! Dostałeś nieźle dzisiaj w kość. Złaż ze mnie no już. Ines lubi Mustanga z dzikiej doliny. :)

      Usuń
    4. Ja i Kelly: <3 <3 <3 <3
      Kelly: To Vanessy ulubiona bajka z dziecinstwa ^^ O mam! Przecieramy szlaak. By legendy przekuc w czyn. Zeby poznac histori smak. Wzbudzi mit przezyc go. Wzrok nasycic nim. Poznac to do czego serca nasze tesknia tak, dlatego dzis
      Przecieramy szlak!
      Ja: Nananaaa *gryzie dlugopis* Glupia wena. Jak cwiczylam byla a teraz sie spulila.

      Usuń
    5. Kelly: Tulio, Miguel i Altivo. ^^ Ulubiony moment.
      Tulio:Pamiętasz ten cichy głos w twojej głowie. Co mówi ci o niej?
      Miguel: Mrrrrrry.
      Kelly: Wogóle to mina Miguela jak robił dramatyczny podkład muzyczny do gry w kości. Bezcenna. ;D

      Usuń
    6. Kelly: Zgadzam się :DD ej Vanessa obejrzyjmy jutro Droge do ElDorado?
      Ja: *łapie siatka na motyle wene* Kurdee! Wracaj tu ty...!

      Usuń
    7. Kelly: O o o ja też chcę. Mogę z wami?
      Ja: A mnie zapytać o pozwolenie to co pies?
      Kelly: Nie. Kot. Nie występuje w opowiadaniu, nudzę się to trochę się z siostrą po bawię.

      Usuń
    8. Kelly: Wpadaj! Bedzie ciekawie :D
      Ja: *stara sie ogarnac drużyny*

      Usuń
    9. Kelly: Lece tylko Taige zabiorę z pokoju i już mogę zostać nawet na noc.

      Usuń
  2. Rozdział jak zwykle super. Co raz lepiej się dogadujecie Glimer, Johannes. Końcówka z kotem mnie rozwaliła. :D No i ten, no... czekam na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło wiedzieć, że czkasz i że ci się podoba. To naprawdę daję takiego pozytywnego kopa do działania. :)

      Usuń
    2. A mi miło wiedzieć, że kogoś uszczęśliwiam. Wcześniejszy kom wyszedłby dłuższy, ale za grosz nie mam pomysłowości.

      Usuń
    3. Spokojnie tu nie chodzi o to byś się w jaki kolwiek sposób zmuszała do komentowania tylko o to by dać mi znać, że jesteś. :)

      Usuń
    4. Tak wiem. Tylko po prostu... dobra, nie ważne.

      Usuń
    5. Nic nie jest tak do końca nie ważne, ale jak nie chcesz mówić to cię nie będę znuszać.

      Usuń
  3. Wróciłam xD Cieszy się ktoś?
    Patrick: Wątpię czy chcesz znać odpowiedź na to pytanie.
    Ja: -_- oj kopiesz sobie grób.
    Patrick: Nie od dziś.
    Izumi: To ty chcesz leżeć tak głęboko?
    Patrick: Przynajmniej wtedy Angel będzie miała problemy by mnie wykopać :P
    Ja: Niewolników się gdzieś kupi. Poza tym kto chciał by cię wskrzeszać.
    Izumi: Uuuu.
    Patrick: Aleś mi zjechała życiorys.
    Ja: Wiem :3 *dumna*
    Jenny: Glimer co było dalej? Co ten gościu wrzasnął? *.*
    Harumi: Się wciągnęłaś.
    Jenny: Szukam odskoczni od życia ;-;
    Izumi: Depresja wbiła, czas iść po odkurzacz.
    Harumi: *zasłania twarz dłonią*
    Jenny: Te twoje kolczyki to też prawdziwe strzelby.
    Harumi: Wyjątkowo nie.
    Jenny: Dobrze wiedzieć.
    Izumi: *wpycha Jenny kakao do rąk* Widzisz Glimer, jesteś sobą ^^
    Yuka: Johannes jest tu w miarę normalny O.o
    Ekipa: *szok roku*
    Ja: Też chce taką koszulkę. Tylko, że zamiast koty wstawiłabym przyjaciół xD
    Patrick: Obrażasz ich.
    Ja: Izu, kopsnij łopatę.
    Izumi: Zniszczyła się, gdy zjeżdżałem po niej na dachu.
    Ja: Czemu...Dobra nie warto pytać. Czekamy na next ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Glimer: Bycie sobą to coś więcej niż ulubiony kolor i jedzenie.
      Johannes: Oddezwały się wzory normalności.
      Kelly: Nekromancjia.
      Mary: Nie mylić z Nekrofilią.
      Kelly: Mamy nikt nie przebije. Bring me to live to powinna być jej piosenka na wejście.

      Usuń
    2. Jenny: W demonicznym pojęciu jesteśmy normalni ^^
      Victor: Na granicy, ale zawsze.
      Jenny: Cii, nie muszą wiedzieć ^^
      Ja: Ryuga T.T Mogli zrobić nowy sezon >.<
      jenny: Przecież jest. Ten z synem Krabiego :D
      Ja: Chodziło mi o taki gdzie byli młodzi >< Wyjaśniłoby się co z Ryugą i wgl T.T
      Jenny: Od tego są wasze opowiadania. U Hani Ryuga przeżył, u ciebie też.
      Ja: Tylko legendarnych władować i będzie cacy.
      Jenny: Legendarnych? Ja pierdolę, za co?
      Patrick: Radość roku.
      Jenny: Same przeszkody -.-

      Usuń
    3. Johannes: Właśnie w demonicznym.
      "Jenny: Legendarnych? Ja pierdolę, za co?"
      Kelly: Za całokształt. :D Ryugi nie Da się zabić koniec i kropka. Dopóki ja żyję to jest do kurwy nędzy niemożliwe. Nie. Nie. Nie. Poprostu nie.

      Usuń
    4. Ja: No wiem, że on żyje, ale mogli chociaż powiedzieć gdzie do wyniosło -.-
      Jenny: Juhu! Wyjeżdżamy!
      Patrick: Jak to? Nie cieszysz się, że spotkasz Dunamisa i tego yyy Agumę.
      Jenny: Tryskam szczęściem. Victor jest jakaś fucha?
      Victor: Ty zapieprzaj do tej wioski, a nie mi tu marudzisz.
      Jenny: Zero zrozumienia.

      Usuń
    5. Ja ci powiem Angel. Ryuga jest na tropikalnej wyspie i popija sobie drinki bujajac się w chamaku. Moją teorię motywuje tym że Ryuga często ptzebywał w ciepłych krajach z czego wnioskuję, że je lubi. Ana poparcie tego, że żyje mamy słowa Sakio który twierdzi, że dostał od niego beya.
      Kelly: Gdybym nie wiedziała, że jesteś po naszej stronie zabiła bym cię bo za dużo Wiesz.

      Usuń
    6. Jenny: *wynurza się spod stosu ręczników* Jakby ktoś widział butelki z sake to moje.
      Victor: *chce coś powiedzieć, ale rezygnuje*
      Kimiko: Kobiety nie powinny pić *stanowczy wyraz twarzy*
      Jenny: Kobiety, a jestem uroczą nastolatką ^^
      Patrick: Bez ,,uroczą"
      Jenny: Zjeżdżaj.
      Patrick: Też cię kocham :)
      Ja: Wow, mądra jesteś Hania - san *.*
      Jenny: Według Angel to on trafił na Atlantydę, potem te syreny go wysadziły gdzieś na Malediwach i koniec historii O.o Coś ty brała gdy to wymyśliłaś.
      Ja: Przyśnił mi się demon, tworzę historię fantasy, a ty się pytasz czemu gadałam o Atlantydzie. Serio?

      Usuń
    7. Kelly:...Nielubię syren. Przez to co odwalały w filmie "Piotruś Pan" i bo bardzo mi się z Hikaru kojarzą.
      Mary: Kobiety nie powinny pić. Mamy chrzanione równouprawnienie. Faceci mogą być opiekunami w przedszkolu a kobiety operatirem młota pneumatycznego. A takie wino na przykład wspomaga trawienie.
      Glimer: Wiesz co Kimiko wróć do nas jak sobie już ten kij z tyła wyjmiesz.

      Usuń
    8. Kimiko: *z gracją odchodzi*
      Patrick: Jej się tak łatwo nie wkurzy.
      Jenny: *masuje skronie* Kelly czemu ty tak w ogóle nie lubisz Hikaru? Bo porzuciła beyblade?
      Izumi: Czytanie ze zrozumieniem.
      Jenny: Niektóre rzeczy można zapomnieć. *otwiera szafę* Znalazłam ^^ Chce ktoś się napić?

      Usuń
    9. Glimer: *prycha pod nosem *Dama przy ludziach kija z dupy niebędzie wyjmować.
      Kelly: Może kiedy indziej ci to dokładnie wyjaśnie niech ci narazie starczy wielce wymowme "bo tak"
      Glimer: Ja się chętnie napije.

      Usuń
    10. Jenny: *nalewa sobie, Glimer i Harumi* Chłopaki?
      Patrick: *zbyt zajęty jakimś nowym programem na kompie*
      Izumi: *we własnym świecie*
      Kaito: Ja poproszę :D
      Jenny: ,,bo tak" Najlepsza i najbardziej wkurwiająca odpowiedź.

      Usuń
    11. Kelly: Mogła bym cię bardziej wkurwić, ale niebędę ryzkować, że będzisz dosłownie latać po pijaku.
      Glimer: A wy nie jesteście za mlode na alkohol?

      Usuń
    12. Harumi: Mam 19 lat mogę pić ^^
      Jenny: W świecie demonów jestem dorosła. Zresztą kogo to obchodzi? Ej, Glimer ile masz już lat? 19?
      Izumi: A żeby to raz tak latała.
      Patrick: Odezwał się.
      Izumi: Były moje urodziny!

      Usuń
    13. Glimer: Więcej.
      Kelly: Prowadzenie czegokolwiek pod wpływem alkocholu jest niebespieczbe dla kierowcy i otoczenia.
      Mary: Co cie tak na moralizowanie wszystkich wzieło?
      Kelly: A bo ja wiem. Nudzę się ba tej plaży wolała bym w góry.

      Usuń
    14. Jenny: Przenieść cię?
      Harumi: 21?
      Izumi: Słońce uderzyło Kel do głowy O.O

      Usuń
    15. Glimer: Więcej.
      Kelly: Pchi do czego? Ja przecież... A nie to o mózg chodziło.

      Usuń
    16. Harumi: 25 i przy ty pozostańmy, nie wyglądasz na więcej.
      Jenny: *przygląda się z uwagą gitarze* Angel ja umiem na czymś grać.
      Ja: Chyba na fortepianie, a co?
      Jenny: To czemu nic o tym nie wiem.
      Ja: Ty dużo jeszcze nie wiesz.
      Jenny: Super ;-; *otwiera kolejną butelkę*

      Usuń
    17. Glimer: Wyglądam jak skwarek. *wypija zawartość kieliszka* Dajcie mi dwie szklanki i jakąś popite to wam pokaże fajną sztuczke.
      Kelly: Serio nie powiedziałaś jej co potrafi? Ia wiem o wszytkim co umiem, ale nie o wszystkim mama pozwala mi mówić.

      Usuń
    18. Ja: Wie o wszystkim co potrafi od kiedy pamięta. Jenny ma amnezję, nie? To nie ma prawa wiedzieź co umiała zanim straciła pamięć.
      Jenny: I niezmiernie się z tego cieszę -.-
      Harumi: *daje Glimer szklanki i wódkę* Działaj.

      Usuń
    19. Glimer:Okey młodzi nie rozumieją co to popita. *bierze sok pomarańczowy i nalewa go do szklanek mieszając z wódką poczym nalewa wódkę do kieliszka* Sztuczka polega natym założe się z tobą, że nie uda ci się wypić wódkiz kieliszka zanim ja nie opróżnie tych dwóch szklanek tylko takie dwie zasady. Nie możesz dotknąć szklanek i z piciem musisz zaczekać, aż ja opróżnie jedną ze szklanek wchodzisz w to?
      Kelly: Acha spoko.

      Usuń
    20. Harumi: Rzadko kiedy piję.
      Jenny: Już się tak nie broń.
      Harumi: Dobra, dobra.
      Jenny: *uśmiecha się pod nosem* Chyba wiesz co planujesz Glimer. Mogę powiedzieć na głos?
      Harumi: *patrzy na kieliszek, po czym na szklankę* Ja chyba też wiem o co chodzi, ale możemy spróbować.

      Usuń
    21. Glimer: Ktoś kto uchodzi za szefa yakuzy podstway picia powinien znać. *opróżnia szklankę i stawia ją dnem do góry na pełnym kieliszku i opróżnia drugą szklankę* Tada. Taka tam sztuczka.

      Usuń
    22. Jenny: I zrobiła cię w balona.
      Harumi: Myślałam, że wypije, a drugą po prostu rozbije, ale ok ^^ Biorą mnie za yakuzę *wzrusza ramionami* ale picie przeszkadza w robocie.

      Usuń
    23. Glimer: Nie biorę cie za szefa Yakuzy, ale eielu cię za niego uważają. Przy kieliszku łatwiej się załatwia inyeresy.

      Usuń
    24. Harumi: Większość mi ulega bo jestem ładna ^^ *ma lekko zaróżowione policzki od alkoholu*
      Izumi: Na trzeźwego by tego nie powiedziała.
      Jenny: Poszły dopiero 3 butelki O.o ma słabą głowę ^^

      Usuń
    25. Glimer: Kobiety też? Trzy butelki. Chyba wracam do formy. *przeciąga się do tego stopnia, że strzelają jej kości* Słyszysz Johannes zaraz się wyprowadze. Cieszysz się?
      Johannes:*nic niemówi*

      Usuń
    26. Jenny: *wymachuje czwartą butelką* Johannes chcesz się napić?
      Harumi: Kobiet jest mało, a jak przychodzą to biorę je na...hyhyhy, Izu pod światło jesteś blondynem *.* hyhyhy o czym to ja...?
      Izumi: Harumi po 3 butelkach...

      Usuń
    27. Johannes: Raczej odmówie. Niebędę się pchał na babski wieczór.
      Glimer:*głosem Johannesa* Wybaczcie drogie panie niemogę dowas dołączyć bo mój kot ma urodziny.

      Usuń
    28. Jenny: *wybucha śmiechem*
      Harumi: *średniawo kontaktuje*
      Jenny: Coś nas tak mało. Pat wyjmij butelki z szafki w kuchni.
      Patrick: Znaj moją dobroć. Z której?
      Jenny: Tej niebieskiej!
      Patrick: Tu wszystkie są niebieskie.
      Jenny: To idź na czuja.
      Patrick: *wzdycha*

      Usuń
    29. Glimer:*uśmiecha się, lekko mrórząc oczy*
      Johannes: Bardzo śmieszne.
      Glimer: A ty obchodzisz urodziny twoich kotów?
      Johannes: Może i bym obchodził...jakbym znał daty.

      Usuń
    30. Patrick: *rzuca butelki Jenny* Były schowane pod stołem w skrzyni*
      Jenny: No coś mi się pomyliło.
      Harumi: Lej ^^ *podtyka swój kieliszek*

      Usuń
    31. Mary: Jutrzejszy kac was zabije.
      Glimer: Na coś trzeba umrzeć. Chociaż ten futrzak mi niepozwoli....Im dłużej tu siedzę tym więcej rzeczy traci sens. Macie tak czasem?

      Usuń
    32. Jenny: Zdarza się *uśmiecha się radośnie* Jak myślę o najbliższych dniach to już wolę mieć kaca, wiesz?
      Harumi: *chichocze i chwiejnie chodzi po pokoju* Kręci się jak w karuzeli.
      Izumi: Aż mnie korci by ją nagrać...*patrzy to na telefon to na siostrę*

      Usuń
    33. Glimer: Phh no tak. Zdaża się.*obraca palcem kieliszek tak że opiera się tylko na krawędzi*
      Alex:*bierze Harumi na ręce i niesie do łóżka* Tobie już na dzisiaj wystarczy księźniczko.*kładzie ją na łózku odgarnia włosy z twarzy i daje jej causa w czoło* Bonne nuit mon coeur.

      Usuń
    34. Jenny: *próbuje przeczytać co napisał Izumi w liście* Ma ktoś lupę?
      Izumi: Aż tak tragicznie nie piszę!
      Jenny: Wcale! Twoje litery są w cholerę małe jak piasek!
      Izumi: Oj tam, oj tam.
      Jenny: Haru musisz się podszkolić we francuskim.
      Harumi: *poprawia kapelusz na głowie* Może jeszcze niech mi Doji daje lekcje, co?
      Jenny: Wyobrażam to sobie.

      Usuń
    35. Kelly: Jak ja piszę to ludzie nie potrafią się domyślić w jakim to jest języku a co dopiero co piszę.
      Alex:Jak chesz Haru to mogę cię zabrać na małe korepetycje.

      Usuń
    36. Harumi: W sumie za niedługo będę targi broni w Marsylii. Poproszę ^^
      Jenny: Angel xD
      Ja: Cicho.
      Izumi: Czyli mam to po tobie!
      Ja: Brawo, dziecko szczęścia

      Usuń
    37. Alex: Może zacznijmy od czegoś prostego. Powtarzaj za mną. Bonjour, Je suis Alex pftu co ja gadam głupie przyzwyczajenie. nie powtarzaj tego. Tylko to. *zasłania twarz ręką* Kretyn ze mnie.

      Usuń
    38. Harumi: Bonjour, Je suis Harumi ^^
      Jenny: Jak to brzmi xD Serio język szatana.
      Victor: Zjeżdżaj.
      Jenny: Tak się tylko mówi...
      Victor: Harumi. mówisz trochę z angielskim akcentem O.O
      Harumi: Przyzwyczajenie

      Usuń
    39. Alex: *trochę się krzywi* Wiesz Haru. Francja to dziwny kraj w którym je się ślimaki żabie udka pije dużo wina i nieznosi się Anglików. Więc jeśli masz już kaleczyć Francuski to napewno nie angielskim jeszcze raz tylko tym razem akcentuj bardziej "r". Bonjour, Je suis Harumi.

      Usuń
  4. Lilka: Mhy myhyhyhyh mhyhyhyhyhy phahahahahahahah!
    Jack: Pruszków cie czeka.
    Lilka: Morda-_-
    Ja:I takim miłym akcentem...weszliśmy.
    Jack:Kobieto jak ty laptop traktujesz? Myśl no myśl trochę co robisz ja nie wiem.
    Lilka:Już ciśnienie osiemset. Żebyś ty się tak ludźmi przejmował.
    Jack: To miało coś znaczyć.
    Lilka:Niee. Skądże.
    "Niemal słyszałam jej głos: „ Widzę, że znowu podjadasz. Oj Glimer, Glimer ty mały pulpecie, potem będę musiała słuchać: nikt mnie nie kocha, nikt mnie nie chce i niema seksów na stole”"
    Ja:Normalnie padłam XD
    Lilka: Czyli nie można jeść bo seksu na stole nie będzie?O-O Nie rozumiem.
    Jack: Zacznijmy że ty mało co rozumiesz i jesz.
    Lilka:Ja jem oczywiście że jem tylko w nocy.
    Jack: To by wyjaśniało dlaczego pół nocy słychać wrzaski i nie można spać a drugie pół cisza jak makiem zasiał. I potem się ludzie dziwią że ja tyle kawy pije.
    Lilka: Idź sobie U^U Je się je-zile. Je się nie je-zile. Mi to tam zwisa jem po to żeby żyć ale to już przesada jest.
    Jack: Nie ja tylko stwierdzam fakty.
    Lilka:To je idź stwierdzać gdzie indziej.
    Jack:No nie wiem czy znajdę taką drugą Czarną.
    Lilka: Połowa kobiet na świecie to brunetki więc znajdziesz ale oczywiście JA jestem nie do zastąpienia*opływa dumą*
    "Ogród był poza domem, a poza domem był świat, a na świecie są ludzie którym nie podoba się to jak teraz wyglądam."
    Jack: Fotel to fotel. Drzewo to drzewo, a stara panna to stara panna? Bardzo to było pouczające...no naprawdę...Masz więcej takich pouczających przemyśleń chętnie posłucham.
    Lilka:Jesteś sarkastyczny?...wiesz co chyba zrobimy powtórkę z rozrywki tylko w tedy wyślemy cię w mniej milsze miejsce.
    Jack:Gdzie? Do tęczowej krainy gdzie jednorożce rzygają tęczą?
    Lilka: Po prostu zamilknij.
    Jack:No tak powinienem uczcić ten laptop minutą ciszy.......starczy. Tak jak mówiłem jaka wtopa nazwać gościa imieniem swojego byłego.
    Lilka:*zaciska piąstki i buja się na palcach* Chciałabym żeby odebrało mu głos. Chciałabym żeby odebrało mu głos. Chciałabym żeby odebrało mu głos. Chciałabym żeby odebrało mu głos.
    Jack:....I myślisz że to za....
    Lilka: :)
    Jack: O_O
    Lilka: :)
    Jack:*mówi coś ale z jego gardła nie wychodzą żadne dźwięki*
    Lilka: Miło było cie posłuchać :) M-A-G-I-C~
    Jack:*na czole pojawia się pulsująca żyłka*
    Lilka:Tak tak "oddawaj mi głos bo cię zabije" no jasne. Weź leki na ciśnienie.
    Jack:*wznosi ręce do góry*
    Lilka:Oczywiście. A teraz serio. Jakby się tak zastanowić to w rozmowie z kotami nie ma nic dziwnego. No i Glimer humor ci się poprawił a to mnie bardzo ale to bardziuśno cieszy^^
    Lenox: Glimer masz dobry wpływ na Lili.
    Ja: Mi tam urywki z czytania książki nie przeszkadzają i wydaje mi się że faktycznie tak jest nawet lepiej. Czekam an next.
    Jack:...
    Lilka:Tak tak my ciebie też.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Jack: Fotel to fotel. Drzewo to drzewo, a stara panna to stara panna? Bardzo to było pouczające...no naprawdę...Masz więcej takich pouczających przemyśleń chętnie posłucham."
      Glimer:*uśmiecha się* Jasne, że mam. *wyciąga karabin* Karabinek AK to Karabinek AK nazywany inaczej automatem kałasznikowa.*wyciąga pełen magazynek* Magazynek to magazynek załadowany 30 nabojami.*montuje magazynek * A demonstracja to morderstwo* faszeruje Jack'a ołowiem* Miło, że mam na ciebie dobry wpływ Lilka. Chociaż troszkę mogę ci się odwdzięczyć.
      Johannes; Chyba trochę przesadziłaś.
      Glimer: Nie.
      Johannes: Glimer.
      Glimer: no dobra. Hania weź o wskrześ.
      Ja:*klaska w dłonie bo nie umie pstrykać*Wola.

      Usuń
    2. Lilka:*nieruchomieje i patrzy na martwe ciało Jacka*
      Jack:Orzesz kurwa drugi raz wskrzeszany w życiu. Musicie kiedyś spróbować normalnie rollercoaster...A tobie co?
      Lilka:*zaciska ręce w pięści i patrzy na Glimer* Nigdy. Więcej. Tak. Nie rób. *wychodzi trzaskając drzwiami tak że aż na ścianie pojawia się rysa*
      Jack:Uuuu rozwód.
      Lenox: O_O
      Jack:I kot chyba odleciał.
      Lenox: Miałem na myśli że przy tobie spokojniejsza się robiła i wracała do normy O_O
      Jack:Ja tam różnicy nie widzę. No za to panna załamana wraca do rzeczywistości. Ale z tym patykiem to nie witaj świata mówię ci ludzie źle to znoszą.
      Lenox: Wyglądasz jakbyś się tym nie przejął.
      Jack:*wzrusza ramionami*
      Ja:Do niego wszystko dochodzi z opóźnieniem więc on nie czai ze chwile temu był martwy*stopniowo zaczyna unosić głos ale wraca do normy*Powinnam przeprowadzić z tobą poważna rozmowę.
      Jack: I tak wiesz że to nic nie da.
      Ja:Niestety.

      Usuń
    3. Glimer: Wiedziałam, że niepowinnam tego robić.
      Kyoya: Przynajmniej nie zaczeła latać.
      Glimer: Czy jak teraz pójdę ją przeprosić to coś da?*zwraca się do Lenoxa*

      Usuń
    4. Lenox: Nie chciałbym zile doradzić ale może dajmy jej chwilę oddechu. Albo...właściwie to nie wiem jak z nią ostatnio rozmawiać.
      Jack: Ja myślę że specjaliści by się nią zaopiekowali.
      Lenox: Sky mogła byś pilnowac swoego chłopca.
      .
      .
      .
      Lenox: Właściwie gdzie ona jest?
      Jack:Tego nie wie nikt. Ona jest wszędzie i nigdzie.
      Lenox:Acha.

      Usuń
    5. Glimer: *idzie do lodówki wyjmuje z tamtąd dwa kartoniki mleka czekoladowego stawa jedno obok Lilki sama siada obok i otwiera swoje mleko*
      Kelly: Naucz się zamykać pysk w odpowiednim momencie. Bo jak już ustaliliśmy nie jesteś kuloodporny.

      Usuń
    6. Lilka:*siedzi z rękoma wciśniętymi w policzki i unosi kącik ust do góry w końcu chwyta za kartonik i nic nie mówiąc zaczyna pić*
      Jack: Jeszcze powiedz że się martwisz.

      Usuń
    7. Glimer:* lekko się uśmiecha i pije swoje mleko*
      Kelly: Nie martwię się o ciebie, tylko o Lilke. Wkurwiłeś zawodowego morderce. Powtórzę ZAWODOWEGO mordercę. A na zdrowie psychiczne Lilki raczej oglądanie zwłok pozytywnie nie zadziała.

      Usuń
    8. Lilka:Dzięki za mleko.
      "A na zdrowie psychiczne Lilki raczej oglądanie zwłok pozytywnie nie zadziała."
      Lilka:*wymrukuje popijając mleko* Nawet nie wiesz jak bardzo, nawet nie wiesz.
      Jack: No wiesz co Pony ranisz moje serce.
      Lilka:Taa? To zainwestuj w bajbasy.
      Jack:...
      Lilka:Hyhyhy. Co nie wiemy o co cho. Wiesz taka operacja na otwartym sercu...wyciąga się żyłę z nogi i wsadza pod serce.
      Jack:Jakoś Meg mi o tym nie opowiadała.
      Lilka: Zaczynam chyba ruszać w stronę Kruka i też jej nie lubić.
      Jack: Spokojnie wystarczy mnie dla każdego.
      Ja:Nie prowokuj morderców.
      Jack:Od tego jestem.
      Ja:Wydaje mi się że nie.
      Jack:Zacznijmy od tego że tobie się wiele rzeczy wydaje.
      Ja:...
      Jack: No nie wierzę.
      Ja:Wież na ciebie chyba już czas.
      Jack:Wybiła ta godzina mówisz...to ja chyba wracam do Hadesu.
      Ja: Siadaj.
      Jack: No i poco ta rozmowa?
      Ja: Doigrasz się kiedyś.
      Jack:Myślisz ze o tym nie wiem?

      Usuń
    9. Glimer: Niema za co.
      "Jack: No wiesz co Pony ranisz moje serce."
      Kelly: Bywa. A co do Meg to jest naukowiec a ja za nimi ogólnie niprzepadam, a jak lubi Zikurata to już w ogóle. Chociaż z Celest czasami da się żyć.

      Usuń
    10. Jack: Ja nie wiem czego wy wszyscy od niej chcecie.
      Lilka:Ja tam nie chcę niczego chyba że ma coś co jest mi potrzebne to w tedy dopiero urządzę jej prawdziwy Hades.
      Jack:Następna chce się bawić w dziecię pudla.
      Lilka:Ja się nie muszę nic bawić. Celest zrobiła tylko jedną "dobrą" rzecz.

      Usuń
    11. Kelly: *ignoruje Jack'a*
      Celest: Jedną?
      Kelly: Dobrą?

      Usuń
    12. Lilka: Powiedziałam: "dobrą", a chodziło mi o bat.

      Usuń
    13. Celest: Jedną? Ja tyle świetnych wynalazków zrobiłam, a ona zapamiętała tylko bat. Zaraz mnie coś trafi.

      Usuń
    14. "Zaraz mnie coś trafi."
      Lilka:Potwierdzam...I pewnie coś stworzyłaś jak ten kostium czy cegłę czy dachówkę czy co to tam było.

      Usuń
    15. Celest:*wywraca oczami* To niebyła wina kostiumu tylko Betty. Gdyby opróżniała akumulator z odpowiedzią prędkością to wszystko skończyło by się dobrze.

      Usuń
    16. Lilka: "z odpowiednią prędkością to wszystko skończyło by się dobrze" jasne. I tak wiemy że chciałaś się jej pozbyć!
      Lenox: Wdech, wydech.
      Lilka: Idź prowadzić szkołę rodzenia!
      Lenox:*wzdycha z załamaniem*

      Usuń
    17. Kelly: I przyjjjjj!
      Celest: Gdyby dostarczyła towar i znikneła pozwoliła bym jej żyć, a takto przeuściła ta coś dalej i sami wiecie co.

      Usuń
    18. Lenox: U_U
      Lilka: Bez komentarza na ten temat. A po kiego grzyba muchomora sromotnika jednego ty siedzisz i się marnujesz w Nebuli...sr...marnowałaś skoro masz takie aspiracje.

      Usuń
    19. Kelly: Raz podczas misji od Doji'ego zaczeli mnie gonić i musiałam się ukryć w szkole rodzenia. Ryuga prawie się udusił ze śmiechu jak mu to opowiadałam.
      Celest:Sama tego do końca nie rozumiem nie na tyle by potrafić to wytuamaczyć.

      Usuń
    20. Lilka: Hahahah to nieźle. Wiesz zawsze możesz zrobić sobie dodatkowe kursy i pracować jako ta instruktorka w szkole...rodzenia...phahahaqha.
      Jack:*patrzy na celest* Zawsze mówiłem że miłość ogłupia.
      Lilka: Doji i Celest...yyy*wzdryga się* Nie ja tego nie widzę.
      Jack:On grał przez cały czas mówię ci.
      Lilka: Myślisz? Możliwe. Aj Celest, Celest idź stwórz coś fajnego na poprawę humoru.

      Usuń
    21. Kelly: Ja jestem kobieta pracująca żadej pracy się nie boję. :)
      Celest: Oj wy młodzi jeszcze tyle o świecie nie wiecie.*zamyka się w swojej pracowni*

      Usuń
    22. Lilka: Dokładnie^^ Tak jak już kiedyś wspomniałam Celest ja...nie nie chcę mi się powtarzać.
      Jack:*myślicielska mina*
      Lilka:Zaraz zaczniesz wysnuwać swoje tezy i domysły?
      Jack:Może może.
      Ja:To ja też chce.
      Jack: Pisz.
      Ja: U^U
      Jack:Nic się te dzieci nie słuchają.
      Lilka:*patrzy znacząco na Jacka* Żebyś wiedział.

      Usuń
    23. Kelly;Jskie domysły? O czym domysły?

      Usuń
    24. Jack:Na jej temat*łypie na Lilkę*
      Ja: Twoje domysły mnie przerażają i nie wiem z kont ty to bierzesz choć prawda jest inna.
      Jack:Moja wina że to jakiś szajb.
      Ja: Trochę więcej szacunku w końcu mówisz o...
      Jack: Kim? No kim?
      Ja:Nikim.
      Jack: Kruk proszę powiedź ładnie co ci chodzi po głowie.
      Ja:*zasłania oczy* Nie rów tak!
      Lilka:...Wy wiecie za ja tu stoję prawda?
      *cykanie świerszczyków*
      Lilka: Och na litość boską U_U

      Usuń
    25. Kelly: Mówisz o dumnej strarzniczce kompasu. Która może cię wywalić do innego wymiaru jak będziesz niegrzeczny.

      Usuń
    26. Lilka:To mi się podoba oprócz tej "strażniczki".
      Jack:Hahaha no jasne że dumna puszy się jak paw.
      Lilka: Jak ja cię zaraz...idź i mnie nie denerwuj dzieciaku.
      Jack: Masz racje strzel focha.
      Lilka:*wzdycha*
      Jack: Po za tym*uśmiecha się czarująco* ja zawsze jestem grzeczny.
      Lilka:Ktoś tu ma swój świat i swoje kredki.
      Jack; Kruk? Tak ona tak.
      Lilka:...Mówiłam o tobie.

      Usuń
    27. Kelly: Fakt. Nad dumom i wiarą w siebie jeszcze będzie musiała popracować, ale spokojnie terapia Jeff'em nie takie rzeczy już załatwiała.

      Usuń
    28. Lilka: Co proszę? Żadnych terapii i w ogóle odczepcie się ode mnie...phy...zresztą po kiego grzyba muchomora mi jakiś dzieciak skoro mam już jednego na składzie*wychodzi*
      Jack: Koniec terapii. W ogóle chcesz żeby miała terapie z dzieciakiem co rodziców zadźgał? Ja chcę żyć jeszcze przez kilka kolejnych dni kiedy to nie postanowi mnie wysłać na jakieś zadupie.

      Usuń
    29. Kelly: Jeff jest bardzo dobrym terapełtą. Uwierzcie, że zanim mama go poznała byłam taką typową nieśmiałom dziewczynką która płakała z byle powodu a z równowagi mogło mnie wyprowadzić byle głupstwo. A teraz to zupełnie co innego. Ale jak nie to nie i nie wybuchaj tak od tak bo serio co innego opentanie a co innego nie powiązane z nim zaburzenie psychicznie.

      Usuń
  5. Ja: *tuli swoją kołdrę*
    Hiromi: Ogarnij się trochę kobieto. Masz koma do napisania, a chichoczesz jak podlotek na widok własnej kołdry od dobrych 10 minut.
    Ja: Tęskniłam za nią.
    Hiromi: *sceptycznie* Za kołdrą?
    Ja: No jeszcze za łóżkiem. Ale komentarz jakiś walnąć by się przydało.
    Hiromi: Czas najwyższy.
    Ja: Hmm... No więc widać, że Glimer już się zadomowiła u Johannesa. I nie wiem, co więcej powiedzieć, bo głupio wciąż powtarzać rzeczy oczywiste takie jak opinia o świetnym rozdziale. :)
    Kaosu: Taka prawda. ^^
    Shin: *rozgląda się* A gdzie posiało Aaronnię?
    Hiromi: Aronię? Sok się skończył wczoraj.
    Kaosu: Nie, nie o to mu chodziło.
    Hiromi: *rozgarnia o kogo się rozchodzi* Nie wiem. A co?
    Shin: Mieliśmy trenować rzucanie do celu, a ten się gdzieś zmył.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kelly:Kiiiiiiim! Aroooon! Kiiiiiiim! Aroooooon!
      Glimer: Wiecie. Nie jest najgorzej. Gdyby nie Jacky i Midnight było by całkiem całkiem.
      Johannes: Jaka "wymagająca". To twoja nowa cecha?
      Glimer: A bo ja wiem.

      Usuń
    2. Hiromi: I już wiadomo jacy ludzie z naszej hanzy są dla Kel najważniejsi. ;)
      Shin: Z jednej strony rodzina, a drugiej to...
      Kaosu: Strzelam, że dobry kumpel.
      Mizuki: *kończy układać irokeza* Niektóre futrzaki są po prostu wkurwiające.
      Hiromi: Z Behemotem i Kuro wciąż masz na pieńku?
      Mizuki: Nie cierpię kotów. Szczególnie tego wrednego diabła i rozleniwionej pokraki. A właśnie KIIIIMMMM!
      Kim: *wchodzi z nosem w mandze* Cio?
      Mizuki: Pamiętasz, gdzie wtryniłaś moją kurtkę?
      Kim: Echh... Chyba do mojej szafy. ^^'
      Aaron: *idzie przez korytarz*
      Liz: *doczepia się ze śmiechem do jego nogi* Aarooooon! ^^
      Aaron: *podnosi nogę ze swoim wyszczerzem* Co jest młoda?
      Liz: *wciąż uczepiona wisi głową w dół* Pobawisz się ze mną i Keiko w chowanego? Proooooszęęęę.

      Usuń
    3. Kelly: Przewrażliwiona jesteś Hiromi poprostu z tymi dwoma najlepiej się dogaduje.*widzi, że Aaron jest zajęty więc podbiega do Kil i skacząc w miejscu zaczyna opowiadać* No więc znalazłam taką super gre. Yandere symulator się nazywa i tam wiesz jest laska którą gramy i jest jej senpai i taka inna laska która się doniego ślini o i nasza główna bohaterka chcę tą drugą załatwić i to wszystko jest ogólnie w szkole i tam są takie fajne kluby z różnymi bonusami naprzykład jak jesteśmyw kublie mslarskim to możem być umazani krwią i nikt nie zwrócił na to uwagi, ale ja najbardziej lubię klub kulinarny zgadnij czemu.

      Usuń
    4. Hiromi: Przecież wiem. Droczę się tylko. :)
      Kim: Bo Ayano Aishi, czyli Yandere - chan potrafi wtedy dobrze gotować i gdy częstuje jedzeniem uczniów to zwiększa jej popularność czy co to tam niby jest. Osobiście podoba mi się klub okultystyczny, dzięki niemy Yandere - chan wolniej popada w szaleństwo, co pomaga w pozbyciu się większej ilości przeciwników w krótszym czasie. Możemy też wejść do świata demonów i chyba przemienić się w demona. Ta druga dziewczyna nie nazywa się przypadkiem Kokona i ma takie dwa fioletowe rożki zamiast włosów? Jeszcze jedną z rywalek Yan - chan jest taka tsundere, która trzyma się bardzo blisko senpaia praktycznie przez cały czas. I nigdy w to nie grałam, ale oglądałam razem z Yuną kilka filmików na youtubie. ^^

      Usuń
    5. Kelly: Własnie tak. Nie no cała ja. w grze można palić ćwiartować mordować przyzywać demony zrzucać hantle i ogólnie wszystko co yandere lubią najbardziej a ja co? W klubie kulinarnym robię ośmoirniczki bo moja postać ma wtedy taką fajną minę załatwiam sprawy pokojowo.
      Ryuga: Wiesz gry służą do tego by móc robić w nich to czego normalnie nie jesteśmy w stanie.
      Kelly: Ja się nauczę.
      Ryuga: Oczywiście.
      Kelly:*nadyma policzki mordując Ryuge wzrokiem i wraca do trajotania* Wogóle to Info-chan bardzo mi Kelsi przypomina. Yuu nawet ja tak nazywał.

      Usuń
    6. Kaosu: Kelly taka pacyfistka.
      Hiromi: A tak a propos yandere simulator to niektórzy paringują postacie z gry lub Ayano i Budo, tego kolesia od klubu sztuk walki.
      Kim: Można też upozorować samobójstwo, oblać kogoś wodą, benzyną, krwią, podpalić, utopić w klozecie, porwać. Sposobów jest mnóstwo. ^^ Z Kokoną można załatwić tak, że pomaga się jej w takiej jednej sprawie i kiedy jest filmik, w którym ona i Yan - chan są w domu Ayano jest możliwoś zabicia fioletowego rożka lub poczekać, aż ona obieca, że przestanie wzdychać do senpaia.
      Hiromi: I to działa?
      Kim: Nie, bo ta menda kłamała i wtedy najlepiej zatruć jej żarcie. ^^ Mnie ciekawi jak Yandere Dev wpadł na pomysł stworzenia takiej gry.
      Aaron: Pamiętam jak Arisu uczyła się gotować... Początki były trudne.

      Usuń
    7. Kelly: Tylko w grach rudy tylko w grach, a pozatym ty też jesteś yandere.*zakleszcza go podrękę i zaciśniętą pięścią targa mu włosy* O paringach jeszcze niesłyszałam, ale będę musiała się im przyjrzeć. A wogóle ta cała historia z pierścieniem i duchem creepy trochę. Najłatwiej jest kogoś porwać i zrobić z niego niewolnika. Najmniej roboty. Chociaż ten wyścig z czasem gdy trzeba wszystko sprzętnąć przed pojawieniem się policji jest super. Ja myślę że Yandere Dev poprostu chciała to zrobić, a czego nie można zrobić w realu robi się w grze.

      Usuń
    8. Kaosu: *próbuje się wyrwać* Dyskusja o to była dawno i nieprawda! >.<
      Aaron: Może dawno, ale prawda.
      Kaosu: A idź ty w rzepak Aaronnio!
      Kim: Tylko wtedy, gdy niszczysz komuś psychikę to musisz się liczyć z tym, że później pojawisz się w szkolę, co chyba nadwyręża twoją reputację. Od czasu kiedy pojawili się delikwenci jest problem ze spaleniem ciała, ale można je schować w pokrowcu na instrument muzyczny i niezauważenie przenieść z miejsca na miejsce.
      Hiromi: A Yandere Dev to nie facet jest?

      Usuń
    9. Kelly: Może i facet. A ta "zła" paczka to mnie serio wkurza nieda się ich zabić niczym. A jak z tym futerałem przylazlazłam to jeden gostek się mnie pytał czy będę płakać jak mi go popsuje. Od tamtego momentu kombinuję jak ich zabić. Jakeś pomysły?

      Usuń
    10. Kim: Nie da się, zawsze tam będą. Chyba, że Dev wstawi jakąś aktualizację. Nawet Info - chan ich nie rozpoznaje, a na dodatek przywódczyni delikwentów, co ma jeszcze dojść, to rywalka Yandere - chan i najsilniejsza postać w szkole. A i podobno jak się ma niską reputację to można do nich dołączyć.
      Kaosu: Eee Kelly, możesz mnie puścić? Proszę...

      Usuń
    11. Kelly: A to suka jedna... Ale to że Info-chan ich nie rozpoznaje jest niepokojące. Może to jacyś kosmici... A sory Kaosu*puszcza go* Robisz za świetną przytulanke. :)

      Usuń
    12. Kim: I pozbądź się takiej w mniej niż tydzień... Bo cała akcja gry toczy się w jeden szkolny tydzień, prawda? Może kiedyś dojdą ich opisy. No wiesz Dev nadal ulepsza Yandere Simulator.
      Kaosu: Dzięki. ^^
      Hiromi: Za puszczenie czy komplement?
      Kaosu: A jedno i drugie. ^^

      Usuń
    13. Kelly: Ja mam taki plan, żeby sobie niewolnic narobić i tak załatwiać te mniej rozgarnięte a tą najsilniejszą może podpale albo co. Wogóle to Ryuga raz w to zemną grał i niezgadniesz co chciał robić...Zabić Senpai'a bo Yandere jak to Ryuga ujął przy nim świrowała. A jak ci tak tulenie pasuje Kaosu to spodziewaj się moich odwiedzin jak się z Ryugą pokłuce.

      Usuń
    14. Kim: A wiesz, że to może wypalić, a tak by the way to mody do yandere simulator też są. ^^ No świrowała, bo taka właśnie natura tej bohaterki. A tak osobiście to nie przypadł mi do gustu ten jej senpai. Jakiś taki strachliwy no i ogólnie wygląda mi na ofermę.
      Hiromi: Dlatego shipujesz Budo i Ayano?
      Kim: Mi odpowiada wiele paringów. ^^
      Kaosu: *masuje tył głowy* Skoro tak stawiasz sprawę. ^^' Tylko proszę nie zgnieć mi żeber, ok?

      Usuń
    15. Kelly: Ryuga powiedział to samo, że to straszna pizda jest i faktycznie macie rację, ale wiecie mnie tam on nie interesuje za bardzo. A z tymi odwiedzinami to żartowałam. Więc się tak nie spinaj.*uderza go lekko w ramię* Bo jeszcze pomyślę, że robię konkurencję ostatniej ze smoków.

      Usuń
    16. Kim: Jego trzeba traktować jako element wystroju szkolnego. I upierdliwej przeszkody, gdy chcemy zrobić zdjęcie komuś kto stoi blisko. Yan - chan nie rozgarnia rzeczywistości, gdy się na niego lampi.
      Kaosu: Aaa, chyba nie rozgarnąłem żartu. ^^' A co do Rakshy...
      Hiromi: To nie masz się czym przejmować Kel, bo Yuna ma ich zamiar trzymać w wiecznym friendzonie.
      Kaosu: Prędzej bym to określił jako brotherzone. :)

      Usuń
    17. Kelly: Jak szafkę.
      Ryuga: Szafkę która mie daje mi podnieść głupiej miski wyrzuca mi broń z ręki i wygaduje jaka to Yandere nie jest dziwna jak sam na nią wpada.
      Kelly: Friendzonie, brotherzone. Wiecie ja utknełam w czymś jeszcze gorszym...Manzone. Serio moi kumple traktują mnie jak faceta z długimi włosami...JAK TSUBASE!

      Usuń
    18. Kim: I jakim cudem Ayano w nim się zakochała to ja nie mogę jakoś pojąć.
      Hiromi: Nie zgłębiajmy się w ten temat.
      Aaron: Normalnie się Mulan przypomina.
      Kaosu: "Zrobię mężczyzn z was!" x)

      Usuń
    19. Kelly: Dlatego Budo x Ayano for ever!!! A Hania sie przefarbowała miał wyjść niebieski taki jak mój, a jest zielony jak Kyoy. Poza tym dzięki chłopaki toście mnie pocieszyli.

      Usuń
  6. http://mijustory.blogspot.com/2016/07/prolog.html

    Miju: Wielki powrót

    OdpowiedzUsuń