Rozdział 12
Po dwóch tygodniach
spędzonych u Johannes’a przybrałam na wadzę co z jednej strony było małym
sukcesem bo wracałam do ‘’normy’’, a z drugiej nic wielkiego chudłam i tyłam
zawsze w trybie ekspresowym. Wiecie na świecie jest 3 588 000 000 kobiet każda
jest inna, a ja musiałam dopasować swoje ciało do każdej z nich.
Nie
wychodziłam z domu, ale z własnego wyboru. Nie miałam najmniejszej ochoty na
powtórkę z rozrywki. Dni mijały, a ja delektowałam się słodką rutyną, aż
pewnego dnia:
-Johannes!
Internet mi z laptopa uciekł!- zakomunikowałam ruszając się z łózka po
trwającym już od czterech godzin maratonie bezsensownego oglądania śmiesznych obrazków razem z Gokan’em.
-Prądu
niema.-poinformował mnie próbując zapalić światło którego ze względu na to, że
dzień był dosyć słoneczny nie używaliśmy.
-No cudnie.
I co ja mam niby teraz robić?-jęknęłam zrezygnowana
-Rozbierz
się i ubrań popilnuj.-zbył mnie.-Musze cos załatwić na mieście postarajcie się
nie rozwalić domu.-rzucił jeszcze i już go nie było.
-No i
poszedł.-westchnęłam zwieszając głowę .
-Nya.-spojrzałam
na Gokana.
-Nie. Ze mną
sobie nie pogadasz.-prychnęłam i ruszyłam do mojego pokoju.
Zwinęłam się
w kłębek na łóżku i przeleżałam tak
dokładnie trzynaście minut i dwadzieścia sekund patrząc na wiszący na ścianie
zegar. Nie mogąc znieść już tykania postanowiłam zamienić sypialnie na kuchnie.
Z nudów zrobiłam się trochę głodna więc zaczęłam grzebać po szafkach. Gdy
wyjmowałam z szafki słoik kremu czekoladowego poczułam, że ktoś mnie obserwuje.
Powoli się odwróciłam i zobaczyłam siedzącą na stole Midnight. Kotkę rasy
syjamskiej z ciemnym pyszczkiem i wstrętnym wiecznie oceniającym wszystkich i
wszystko spojrzeniem. Tak nie znoszę jej. Niemal słyszałam jej głos: „ Widzę, że
znowu podjadasz. Oj Glimer, Glimer ty mały pulpecie, potem będę musiała słuchać: nikt mnie nie
kocha, nikt mnie nie chce i niema seksów na stole”
-Spieprzaj
stąd.-warknęłam nabierając krem na łyżeczkę i pakując go sobie do buzi. Nie
będzie mi jakiś kot mówił mi jak mam żyć.
Ściskając w
ręku słoik zaczęłam przemierzać dom w poszukiwaniu czegoś czym mogła bym się
zająć gdy nie ma prądu. Mój wzrok kilkakrotnie wędrował w stronę półki z
książkami, ale za każdym razem nakazywałam sobie spróbować czegoś innego. Za
którymś razem mój wzrok padł na książkę o tytule: „Moje nowe Hobby”.
W sumie to
nie jest do końca książka tylko tak bardziej poradnik.-pomyślałam biorąc do
ręki opasłe tomiszcze.
Było w nim
sporo obrazków i z początku tylko je oglądałam, ale przy zdjęciu niebieskiej
żelowej świeczki zatrzymałam się i zaczęłam czytać podiadając co chwila krem
czekoladowy. Okazało się, że są tam zebrane sposoby przygotowania różnych
przedmiotów które można zrobić w domu. Świece, poduszki, mydełka i inne takie.
Słowem wszystko na czego robieniu przeciętna stara panna może chcieć spędzić
wieczór. Po pewnym czasie kiego kartkowanio czytania zrobiło mi się w pokoju
dosyć duszno więc postanowiłam zmienić trochę scenerie.
Za domem
Johannesa był niewielki ogród w którym stała mała altanka z paleniskiem i (jak
się później okazało bardzo wygodną) kanapą. Dłuższy czas zastanawiałam się czy
nie przemieść się tam, ale altanka była w ogrodzie. Ogród był poza domem, a
poza domem był świat, a na świecie są ludzie którym nie podoba się to jak teraz
wyglądam. Przy czym ‘’nie podoba’’ to
najłagodniejsze określenie tego jak na mnie reagują. Ale z drugiej strony ogród
był otoczony wysokim płotem, a altanka była dodatkowo porośnięta bluszczem wi c
jak będę w środku to chyba nikt mnie nie zauważy.
Myślałam
zakładając zabrane Johanesowi klapki, a w końcu przemykając jak cień do mojego
celu i zaszywając się tam.
Brawo Glimer
wyszłaś z domu. Możesz być z siebie dumna.
W altance nie byłam sama. Oprócz mnie
siedziały tam jeszcze dwa dorosłe koty i trzy małe kociaczki które bawiły się
biegając w te i wewtę. Gokana przywitał się z kotami i władował na kanapę.
Przekartkowałam
resztę kartek siedząc na bardzo wygodnej kanapie i zaczęłam się znowu nudzić.
Sen mimo braku tykającego zegara nie wchodził w grę. Nie miałam najmniejszego
zamiaru budzić się w środku nocy i nie móc ponownie zasnąć.
Odchyliłam
głowę na oparcie i siedziałam tak dłuższą
chwile dopóki jeden z małych kotków nie wskoczył na stolik nie rzucił z
niego mnóstwo szpargałów robiąc przy tym spory hałas.
-No i co
zrobiłeś?-zaczęłam zbierać graty i układać je z powrotem na stoliku. Pośród
nich znalazłam książkę którą zaczęłam czytać jeszcze jako Bianca niestety Mari
nie przepadała za książkami więc niedokończona historia poszła w kont i nigdy
nie poznałam jej zakończenia.
Po
dokończeniu jednej książki chyba nagle nie zmiennie się w Biance. Chociaż kto
wie?-myślałam gładząc twardą okładkę książki.- Jak nie spróbuje to się nie
dowiem.
***
Tawerna jak
każda inna. Duszne powietrze przesycone zapachem alkoholu, wymiocin i dymu. Ale
co poradzisz tylko tutaj możemy spieniężyć to, co pożyczymy bezterminowo od
bogatych mieszkańców naszego kochanego miasta. Siedziałyśmy we trzy przy stoliku
niedaleko baru ja, Sophie i Rebeka. Nagle pojawiła się ta świnia. Podszedł do
baru i zapytał:
-Czy
widzieliście kogoś podejrzanego w okolicy ostatnio?
-Nie.
Pojawił się tylko jakiś gruby dziad z podopiecznym, jako cherubinek tak
wyglądał.-Odpowiedział barman polerując szklankę.
-To oni szybko!
Nie możemy dać im uciec!- Komaeda i jego ludzie wynieśli się. Gdy nas mijali
spod kaptura Rebeki wydobyło się ciche warczenie. Wymierzyłam jej kopniaka pod
stołem. Warczenie ustało.
-April
musimy z mylić pogoń. Będę grubym dziadem. Sophie jakby, co tamten pan-wskazała
barmana.- Zaprowadzi cię do twojego dziadka. Wszystko jasne?- Dziewczynka pokiwała
główką.-Wszystko będzie dobrze-Rebeka uśmiechnęła się w ten swój specyficzny
sposób.
Wyszłyśmy na
powietrze podałam jej moją ukochaną torbę pamiątkę po dawnym życiu, którą
przywiązała do swojego brzucha i wszystko przykryła bluzką kaptur z płaszcza naciągnęła
głęboko na twarz.
-Dobra.
Strażnicy poszli tędy, więc drogę przetniemy im dwie uliczki dalej.
Wszystko
poszło zgodnie z jej planem. Tak tylko jej plan nie przewidywał jak my zgubimy
pogoń. Złapali nas.
Kiedy
Komaeda zorientował się, co się stało złapał Rebekę za rękę i podniósł tak, że
ich twarze znalazły się w jednej linii. Jej stopy zwisały wtedy pół metra nad
ziemią.
-Wstrętne
szczury niepotrzebnie się wtrąciłyście. Teraz traficie to paki i nigdy stamtąd
nie wyjdziecie.-Warknął.
***
Nagle lunęła
z nieba i to taj jakby ktoś wyciął w jednej z chmur ogromną dziurę, z której
całymi strumieniami wylewała się woda.
-Kurwa!
Zostawiłam otwarte okno. I LAPTOP NA PARAPECIE!-Zerwałam się z kanapy i
pobiegłam do domu. Wpadłam do pokoju razem z deszczem i wiatrem. Zabrałam
laptop z parapetu wytarłam go w pościel zaklinając w duchu żeby działał. Kiedy
już upewniłam się, ze Johannes na pewno nie zabije mnie za to, że popsułam mu
laptop postanowiłam zająć się sobą.
Biegnąc przemokłam
do suchej nitki, a wszystkie moje ciuchy były w pralce, a bez prądu zdążyły się
tylko zmoczyć porostu cudnie. Zdjęłam mokre ubrania i zawinęłam się w pierzynę.
-No i co
teraz?- Powiedziałam do siebie nie do kota jeszcze nie zwariowałam.-Johannes
chyba się nie obrazi jak pożyczę od niego jakieś ciuchy.
Weszłam do
pralni i zdjęłam ze sznurka bluzę, która jako, że była prana wczoraj zdążyła
już wyschnąć, czego nie można było powiedzieć o jakichkolwiek spodniach. Tak,
więc łaziłam po domu w majtkach i bluzie. Zgarnęłam książkę z szafki i zaczęłam
sobie szukać jakiegoś dobrego miejsca do zalegnięcia. Ciągnąc po ziemi pościel
zeszłam ze schodów, stanęłam na środku korytarza tak jakby tam mi się łatwiej myślało
i jak tak sobie tam tak stałam stwierdzałam, ze salon wygląda na dość przytulny.
Usiadłam na kanapie przykryłam się i zaczęłam czytać, ale po przeczytaniu
jednej strony i nie zrozumieniu z niej ani słowa dotarło do mnie, że tak się czytać
nie da. Przykryłam się szczelniej, ale dalej coś mi tu nie pasowało, więc
zaczęłam cudować zarzuciłam nogi na oparcie i pouczyłam, że za kanapą jest
całkiem sporo miejsca.
-W sumie.-Mruknęłam,
wskoczyłam w przerwę pomiędzy ścianom, a meblem, umościłam sobie tam gniazdo, a
Gokana usiadł na moich kolanach.
A niech mu
tak będzie pomyślałam i zaczęłam czytać.
***
Pewnej nocy
takiej jak każda inna. Pojawił się nowy więzień. Nie pasował tam. Na jego
twarzy zamiast zbolałego wyrazu pustki i przegranej widniał uśmiech. Szedł z
dumnie uniesioną głową i śpiewał pod nosem jakąś skoczną piosenkę.
-Stul
pysk-upomniał go strażnik.
-Nie mogę,
bo w duszy mi gra i tańczy.-Odpowiedział wesoło więzień.
-Ciekawe, co
powiesz jutro rano zanim cię powieszą.-Zarechotał strażnik wrzucając go do celi
tuż obok naszej.
-Jeszcze tej
nocy zniknę z tej celi!-Krzyknął chłopak za oddalającym się strażnikiem.
Gdy strażnik
zniknął chłopak rzucił się na prycze i zapytał nas:
-Za, co
siedzicie?
-Nie twój
interes.-Warknęła moja towarzyszka. Nie znosiła o tym mówić, bo obwiniała się twierdząc,
że to przez nią nas złapali.
-I tu się
właśnie mylisz.
-Niby, czemu?-Spytałam,
ale chłopak już nic nie odpowiedział. Zaczął znowu śpiewać. Śpiewał różne
piosenki niektóre z nich znałam. Gdy śpiewał Rebeka bezwiednie poruszała ustami
bezgłośnie śpiewając razem z nim. Około trzeciej w nocy zaczęło mnie to
irytować, ale wtedy ktoś zaczął mu odpowiadać z poza więziennych murów.
-Co do...
-Pod drzwi.-Rozkazał
nasz nowy sąsiad. Jego głos zmienił się był teraz władczy stanowczy i
nieznoszący sprzeciwu. Bez słowa wykonałyśmy polecenie. Rozległ się
niewyobrażalny huk i ściana przed nami rozpadła się na kawałki. Z kurzu i pyłu
wyłonił się chłopak. Razem otworzył usta i radośnie zakrzyknął:
***
-Tutaj
jesteś!-Ten niespodziewany okrzyk tak mnie wystraszył, że wyrzuciłam książkę w
górę i również krzyknęłam.
-Percy ty
głupku! Ile razy mam powtarzać, żebyś mnie nie stra…-mina Johannes’a wyrażała
coś po między zdziwieniem, a zawodem, ale tylko przez sekundę, bo za chwilę tak
samo jak jego głowa schowała się po drugiej stronie oparcia kanapy
Wygramoliłam
się z barłogu i przewiesiłam przez oparcie, a kaptur od bluzy spadł mi na
twarz.
-Ej, co
jest? Chyba się nie gniewasz, ze pomyliłam twoje imię.-Pozwiedzam spadając na
siedzenie i siadając jak człowiek. Kot natychmiast wskoczył mi na kolana i
zaczął się ocierać o mnie domagając głaskania.
-Kto to
Percy?
-Były narzeczony…-umilkłam.
-Czyj?-Dopytał
zdając chyba sobie sprawę, że nie powiedziałam wszystkiego, co miałam.
-Zakochał
się w Biance Martinez, ale mówił do mnie Glimer…
Nie odzywaliśmy
się przed dłuższa chwilę. Gokana mruczał na moich kolanach, a ja czekałam na
dalszy rozwój wydarzeń. Bałam się odezwać. Z niewiadomych przyczyn nie chciałam
go w żaden sposób urazić, ale z drugiej strony jak w ogóle mogłabym go urazić
czymś takim skoro nie jesteśmy razem. Zresztą, kto w ogóle chciałby zemną być?
-Jesteś
głodna?-Zapytał w końcu.
-W sumie to
tak.
-Na, co masz
ochotę?
-Wszystko
jedno.-Powiedziałam ciesząc się, że rozmowa zeszła z tego niezbyt miłego
tematu. Johannes wstał z kanapy i wziął do ręki telefon.
Zamawiał
dłuższa chwilę, co chwila na mine zerkając. Odłożyłam książkę na półkę, a gdy się
odwróciłam żółtooki już na niej siedział i otwarcie na mnie patrzył.
-No, co?-Spytałam
zatrzymując się w połowie drogi powrotnej na kapę.
-To moja bluza?-Zapytał
przekręcając głowę lekko w lewo.
-Serio tyle
się na mnie gapiłeś, żeby domyślić się czy to twoja bluza?-Prychnęłam siadając
obok niego i biorąc Gokana na ręce.-Wszystko, co noszę ty kupiłeś, więc
wszystko jest tak jakby twoje.
-Teoretycznie
tak, ale tej bluzy ci nie dawałem.
-Sama wzięłam.-Wtrąciłam.
-Tak myślałem…-powiedział
opierając nogi na stoliku zakładając ręce za głowę i zamykając oczy.-, A patrzyłem,
bo masz zgrabne nogi, ale rzadko, kiedy je pokazujesz.-Odruchowo pociągnęłam nogi
bardziej pod siebie, a słysząc mój gwałtowny ruch Johannes cicho się zaśmiał
nie otwierając oczu.
-Nie żartuj
tak, mam oczy i widzę jak wyglądają moje nogi są pomarszczone i buro brązowe.-Powiedziałam
cicho rozciągając buzę tak by zasłaniała mnie jak najdokładniej.
-Czy ja
choćby słowem wspomniałem o ich kolorze? Powiedziałem, że są zgrabne, a
zrobiłem to po tak uważam, więc nie użalaj się nad sobą i może dla odmiany no nie
wiem uśmiechnij się.-Rozległ się dzwonek do drzwi.- Oho jedzenie przyjechało.-Wstał
z kanapy, a po chwili usłyszałam jak przestawia talerze w kuchni.
Mówił serio?
Jego głos nie zmienił się pod żadnym względem twarz też nie zdradzała, żadnego napięcia,
więc chyba nie kłamał.
Wyciągnęłam
nogi przed siebie i zaczęłam się nim przyglądać. Najładniejsze na świecie to one
nie były tak, jeśli brać pod uwagę sam ich kształt. Brak implantów oczywiście zrobił
swoje, ale gdybym zaczęła ćwiczyć to może coś by z tego było.
-Glimer!
Kolacje podano!-Zawołał Johannes.
-Już idę.-Zawołam
w odpowiedzi.
Przeszłam
przez korytarz czując smakowite zapachy dobiegające z kuchni.
-Itadakimasu.-Powiedział
szatyn siadając przy zastawionym stole.
-Itadakimasu.-Wzięłam
pałeczki do ręki i dopiero wtedy zauważyłam, że na talerzu nie leży tak jak
zawsze wszystkiego po trochu tylko porcja nigiri. Mina musiała mi zrzednąć, bo
po chwili usłyszałam pytanie;
-Coś nie
tak?
-Wiesz. Jak
raz miałam ochotę na to, co zwykle.-Mruknęłam skubiąc jezdnie.-Chłopak uśmiechnął
się pod nosem.
-Skąd ja
wiedziałem, że tak będzie?-Mówiąc to podał mi drugi talerz.-To chyba twoje
ulubione jedzenie.
-Chyba.-Uśmiechnęłam
się lekko i zaczęłam jeść.
Mniej więcej
w połowie kolacji znowu włączyli nam prąd, ale jakoś nie spieszyło mi się, żeby
wrócić do pokoju i nadrobić zaległości w nici nie robieniu w Internecie.
Wróciłam,
więc na kanapę i razem z Gokan’em zaczęliśmy sobie odpoczywać po jedzeniu.
Johannes przebrał się w soją lubioną koszulkę z napisem o treści: „Myślisz, że
jestem szalony? Zaczekaj, aż poznasz moje koty."
-Mogę ci zadać
niedyskretnie pytanie?-Spytałam odchylając głowę na oparcie i patrząc w sufit.
-Dawaj.
-Dlaczego
rozmawiasz z kotami?-Spytałam głaszcząc siedzącego mi na kolanach kota za
uchem.
-Już ci
mówiłem one rozumieją więcej niż ci się wydaje. Spróbuj to sama się
przekonasz.-Popatrzyłam na niego podejrzliwie chcąc się upewnić, że nie
żartuję, a gdy jedyne, co zobaczyłam to zachęta nachyliłam się zasłoniłam usta
dłonią i szepnęłam do Gokana na tyle cicho by Johannes na pewno mnie nie
usłyszał.
-Dziwny z
niego facet, ale wydaje się być całkiem miły.
-Co mu
powiedziałaś? Uśmiechnął się i ci przytaknął.
-Serio?-Spojrzałam
na pyszczek kota. Jak dla mnie wyglądała tak samo jak wcześniej.-..Wkręcasz
mnie.
-Może.-
Zmrużył oczy i uśmiechnął się.
-Głupi jesteś.
-Ty też.
Glimer: To wiele wyjaśnia.
Johannes: No chyba tobie.
Mam nadzieje, ze w zaden sposób nie przeszkadzają wam te wstawki z książki jaką czyta Glimer. Po prostu stwierdziłam, że napisanie, że czyta będzie trochę takie suche, ale jeśli jest to dla kogoś problem dajcie mi tylko o tym znać.
No to ja sie z wami żegnam.
Do następnego posta,
Miłych wakacji.
Hania.
Ja: Miałam się lenic i odpoczywać wiec kom na krótkiego. "Usmiechnij sie" *wzdryga sie* On mi tym Pawla przypomnial O.O Brrr...
OdpowiedzUsuńKelly: "Jedno wiem nie poddam sie. Ze wszystkich sil probowac chce. Ni kroku wstecz to wazna rzecz. Wy zdrogi mej zabierajcie sie preecz dalej! Nie wiecie co w moim sercu sie kryje chce zyc i przezyje nigdy nie ulegne nigdy nie ulegne wam nieee"
Ja: Tia... skonczylas?
Kelly: Mam jeszcze 3.
Ja: rozdział fajowy :D Weny na kom brak jak zwykle U.U czeekaam naaneext.
Kelly: Ooo to swiat nowy to poczateeeek trzeba zyc i probowac snuc ten watek. To moj pierwszy dzien na ziemiiii... hyhy ^^ odwala mi
Kelly: Siostra ciebie też wzzyscy w koło uciszają jak śpiewasz? Mamy dużo więcej wspólnego niż tylko imię.
UsuńJa: Cieszę się że ci się podoba. ^^
Kelly: Nom. Wszyscy dookoła. Śpiewać nie dadzą.
UsuńJa: To byl jednak zły pomysł puszczać ci piosenki z Mustanga...
Kelly: Jak światło księżyca, ten wiatr co traaawy gnie, jak moooorze wzburzone... To caly swiat woookol mnie. I wszystko czeeeego chce, co pragne miec, mam tuuu. Przy bliskich nieeee znam leku, nie poddam sie mu.
Ja: *dalej pisze rozdział*
Kelly: A miał być dzień lenia *szuka dlaszych piosenek*
Kelly: Złaź ze mnie no już i drogą swą idź. Nie ruszaj mnie bo spokojnie chcę żyć. No wynoś się precz lub pokaż w końcu coś! Dostałeś nieźle dzisiaj w kość. Złaż ze mnie no już. Ines lubi Mustanga z dzikiej doliny. :)
UsuńJa i Kelly: <3 <3 <3 <3
UsuńKelly: To Vanessy ulubiona bajka z dziecinstwa ^^ O mam! Przecieramy szlaak. By legendy przekuc w czyn. Zeby poznac histori smak. Wzbudzi mit przezyc go. Wzrok nasycic nim. Poznac to do czego serca nasze tesknia tak, dlatego dzis
Przecieramy szlak!
Ja: Nananaaa *gryzie dlugopis* Glupia wena. Jak cwiczylam byla a teraz sie spulila.
Kelly: Tulio, Miguel i Altivo. ^^ Ulubiony moment.
UsuńTulio:Pamiętasz ten cichy głos w twojej głowie. Co mówi ci o niej?
Miguel: Mrrrrrry.
Kelly: Wogóle to mina Miguela jak robił dramatyczny podkład muzyczny do gry w kości. Bezcenna. ;D
Kelly: Zgadzam się :DD ej Vanessa obejrzyjmy jutro Droge do ElDorado?
UsuńJa: *łapie siatka na motyle wene* Kurdee! Wracaj tu ty...!
Kelly: O o o ja też chcę. Mogę z wami?
UsuńJa: A mnie zapytać o pozwolenie to co pies?
Kelly: Nie. Kot. Nie występuje w opowiadaniu, nudzę się to trochę się z siostrą po bawię.
Kelly: Wpadaj! Bedzie ciekawie :D
UsuńJa: *stara sie ogarnac drużyny*
Kelly: Lece tylko Taige zabiorę z pokoju i już mogę zostać nawet na noc.
UsuńRozdział jak zwykle super. Co raz lepiej się dogadujecie Glimer, Johannes. Końcówka z kotem mnie rozwaliła. :D No i ten, no... czekam na ciąg dalszy.
OdpowiedzUsuńMiło wiedzieć, że czkasz i że ci się podoba. To naprawdę daję takiego pozytywnego kopa do działania. :)
UsuńA mi miło wiedzieć, że kogoś uszczęśliwiam. Wcześniejszy kom wyszedłby dłuższy, ale za grosz nie mam pomysłowości.
UsuńSpokojnie tu nie chodzi o to byś się w jaki kolwiek sposób zmuszała do komentowania tylko o to by dać mi znać, że jesteś. :)
UsuńTak wiem. Tylko po prostu... dobra, nie ważne.
UsuńNic nie jest tak do końca nie ważne, ale jak nie chcesz mówić to cię nie będę znuszać.
UsuńWróciłam xD Cieszy się ktoś?
OdpowiedzUsuńPatrick: Wątpię czy chcesz znać odpowiedź na to pytanie.
Ja: -_- oj kopiesz sobie grób.
Patrick: Nie od dziś.
Izumi: To ty chcesz leżeć tak głęboko?
Patrick: Przynajmniej wtedy Angel będzie miała problemy by mnie wykopać :P
Ja: Niewolników się gdzieś kupi. Poza tym kto chciał by cię wskrzeszać.
Izumi: Uuuu.
Patrick: Aleś mi zjechała życiorys.
Ja: Wiem :3 *dumna*
Jenny: Glimer co było dalej? Co ten gościu wrzasnął? *.*
Harumi: Się wciągnęłaś.
Jenny: Szukam odskoczni od życia ;-;
Izumi: Depresja wbiła, czas iść po odkurzacz.
Harumi: *zasłania twarz dłonią*
Jenny: Te twoje kolczyki to też prawdziwe strzelby.
Harumi: Wyjątkowo nie.
Jenny: Dobrze wiedzieć.
Izumi: *wpycha Jenny kakao do rąk* Widzisz Glimer, jesteś sobą ^^
Yuka: Johannes jest tu w miarę normalny O.o
Ekipa: *szok roku*
Ja: Też chce taką koszulkę. Tylko, że zamiast koty wstawiłabym przyjaciół xD
Patrick: Obrażasz ich.
Ja: Izu, kopsnij łopatę.
Izumi: Zniszczyła się, gdy zjeżdżałem po niej na dachu.
Ja: Czemu...Dobra nie warto pytać. Czekamy na next ^^
Glimer: Bycie sobą to coś więcej niż ulubiony kolor i jedzenie.
UsuńJohannes: Oddezwały się wzory normalności.
Kelly: Nekromancjia.
Mary: Nie mylić z Nekrofilią.
Kelly: Mamy nikt nie przebije. Bring me to live to powinna być jej piosenka na wejście.
Jenny: W demonicznym pojęciu jesteśmy normalni ^^
UsuńVictor: Na granicy, ale zawsze.
Jenny: Cii, nie muszą wiedzieć ^^
Ja: Ryuga T.T Mogli zrobić nowy sezon >.<
jenny: Przecież jest. Ten z synem Krabiego :D
Ja: Chodziło mi o taki gdzie byli młodzi >< Wyjaśniłoby się co z Ryugą i wgl T.T
Jenny: Od tego są wasze opowiadania. U Hani Ryuga przeżył, u ciebie też.
Ja: Tylko legendarnych władować i będzie cacy.
Jenny: Legendarnych? Ja pierdolę, za co?
Patrick: Radość roku.
Jenny: Same przeszkody -.-
Johannes: Właśnie w demonicznym.
Usuń"Jenny: Legendarnych? Ja pierdolę, za co?"
Kelly: Za całokształt. :D Ryugi nie Da się zabić koniec i kropka. Dopóki ja żyję to jest do kurwy nędzy niemożliwe. Nie. Nie. Nie. Poprostu nie.
Ja: No wiem, że on żyje, ale mogli chociaż powiedzieć gdzie do wyniosło -.-
UsuńJenny: Juhu! Wyjeżdżamy!
Patrick: Jak to? Nie cieszysz się, że spotkasz Dunamisa i tego yyy Agumę.
Jenny: Tryskam szczęściem. Victor jest jakaś fucha?
Victor: Ty zapieprzaj do tej wioski, a nie mi tu marudzisz.
Jenny: Zero zrozumienia.
Ja ci powiem Angel. Ryuga jest na tropikalnej wyspie i popija sobie drinki bujajac się w chamaku. Moją teorię motywuje tym że Ryuga często ptzebywał w ciepłych krajach z czego wnioskuję, że je lubi. Ana poparcie tego, że żyje mamy słowa Sakio który twierdzi, że dostał od niego beya.
UsuńKelly: Gdybym nie wiedziała, że jesteś po naszej stronie zabiła bym cię bo za dużo Wiesz.
Jenny: *wynurza się spod stosu ręczników* Jakby ktoś widział butelki z sake to moje.
UsuńVictor: *chce coś powiedzieć, ale rezygnuje*
Kimiko: Kobiety nie powinny pić *stanowczy wyraz twarzy*
Jenny: Kobiety, a jestem uroczą nastolatką ^^
Patrick: Bez ,,uroczą"
Jenny: Zjeżdżaj.
Patrick: Też cię kocham :)
Ja: Wow, mądra jesteś Hania - san *.*
Jenny: Według Angel to on trafił na Atlantydę, potem te syreny go wysadziły gdzieś na Malediwach i koniec historii O.o Coś ty brała gdy to wymyśliłaś.
Ja: Przyśnił mi się demon, tworzę historię fantasy, a ty się pytasz czemu gadałam o Atlantydzie. Serio?
Kelly:...Nielubię syren. Przez to co odwalały w filmie "Piotruś Pan" i bo bardzo mi się z Hikaru kojarzą.
UsuńMary: Kobiety nie powinny pić. Mamy chrzanione równouprawnienie. Faceci mogą być opiekunami w przedszkolu a kobiety operatirem młota pneumatycznego. A takie wino na przykład wspomaga trawienie.
Glimer: Wiesz co Kimiko wróć do nas jak sobie już ten kij z tyła wyjmiesz.
Kimiko: *z gracją odchodzi*
UsuńPatrick: Jej się tak łatwo nie wkurzy.
Jenny: *masuje skronie* Kelly czemu ty tak w ogóle nie lubisz Hikaru? Bo porzuciła beyblade?
Izumi: Czytanie ze zrozumieniem.
Jenny: Niektóre rzeczy można zapomnieć. *otwiera szafę* Znalazłam ^^ Chce ktoś się napić?
Glimer: *prycha pod nosem *Dama przy ludziach kija z dupy niebędzie wyjmować.
UsuńKelly: Może kiedy indziej ci to dokładnie wyjaśnie niech ci narazie starczy wielce wymowme "bo tak"
Glimer: Ja się chętnie napije.
Jenny: *nalewa sobie, Glimer i Harumi* Chłopaki?
UsuńPatrick: *zbyt zajęty jakimś nowym programem na kompie*
Izumi: *we własnym świecie*
Kaito: Ja poproszę :D
Jenny: ,,bo tak" Najlepsza i najbardziej wkurwiająca odpowiedź.
Kelly: Mogła bym cię bardziej wkurwić, ale niebędę ryzkować, że będzisz dosłownie latać po pijaku.
UsuńGlimer: A wy nie jesteście za mlode na alkohol?
Harumi: Mam 19 lat mogę pić ^^
UsuńJenny: W świecie demonów jestem dorosła. Zresztą kogo to obchodzi? Ej, Glimer ile masz już lat? 19?
Izumi: A żeby to raz tak latała.
Patrick: Odezwał się.
Izumi: Były moje urodziny!
Glimer: Więcej.
UsuńKelly: Prowadzenie czegokolwiek pod wpływem alkocholu jest niebespieczbe dla kierowcy i otoczenia.
Mary: Co cie tak na moralizowanie wszystkich wzieło?
Kelly: A bo ja wiem. Nudzę się ba tej plaży wolała bym w góry.
Jenny: Przenieść cię?
UsuńHarumi: 21?
Izumi: Słońce uderzyło Kel do głowy O.O
Glimer: Więcej.
UsuńKelly: Pchi do czego? Ja przecież... A nie to o mózg chodziło.
Harumi: 25 i przy ty pozostańmy, nie wyglądasz na więcej.
UsuńJenny: *przygląda się z uwagą gitarze* Angel ja umiem na czymś grać.
Ja: Chyba na fortepianie, a co?
Jenny: To czemu nic o tym nie wiem.
Ja: Ty dużo jeszcze nie wiesz.
Jenny: Super ;-; *otwiera kolejną butelkę*
Glimer: Wyglądam jak skwarek. *wypija zawartość kieliszka* Dajcie mi dwie szklanki i jakąś popite to wam pokaże fajną sztuczke.
UsuńKelly: Serio nie powiedziałaś jej co potrafi? Ia wiem o wszytkim co umiem, ale nie o wszystkim mama pozwala mi mówić.
Ja: Wie o wszystkim co potrafi od kiedy pamięta. Jenny ma amnezję, nie? To nie ma prawa wiedzieź co umiała zanim straciła pamięć.
UsuńJenny: I niezmiernie się z tego cieszę -.-
Harumi: *daje Glimer szklanki i wódkę* Działaj.
Glimer:Okey młodzi nie rozumieją co to popita. *bierze sok pomarańczowy i nalewa go do szklanek mieszając z wódką poczym nalewa wódkę do kieliszka* Sztuczka polega natym założe się z tobą, że nie uda ci się wypić wódkiz kieliszka zanim ja nie opróżnie tych dwóch szklanek tylko takie dwie zasady. Nie możesz dotknąć szklanek i z piciem musisz zaczekać, aż ja opróżnie jedną ze szklanek wchodzisz w to?
UsuńKelly: Acha spoko.
Harumi: Rzadko kiedy piję.
UsuńJenny: Już się tak nie broń.
Harumi: Dobra, dobra.
Jenny: *uśmiecha się pod nosem* Chyba wiesz co planujesz Glimer. Mogę powiedzieć na głos?
Harumi: *patrzy na kieliszek, po czym na szklankę* Ja chyba też wiem o co chodzi, ale możemy spróbować.
Glimer: Ktoś kto uchodzi za szefa yakuzy podstway picia powinien znać. *opróżnia szklankę i stawia ją dnem do góry na pełnym kieliszku i opróżnia drugą szklankę* Tada. Taka tam sztuczka.
UsuńJenny: I zrobiła cię w balona.
UsuńHarumi: Myślałam, że wypije, a drugą po prostu rozbije, ale ok ^^ Biorą mnie za yakuzę *wzrusza ramionami* ale picie przeszkadza w robocie.
Glimer: Nie biorę cie za szefa Yakuzy, ale eielu cię za niego uważają. Przy kieliszku łatwiej się załatwia inyeresy.
UsuńHarumi: Większość mi ulega bo jestem ładna ^^ *ma lekko zaróżowione policzki od alkoholu*
UsuńIzumi: Na trzeźwego by tego nie powiedziała.
Jenny: Poszły dopiero 3 butelki O.o ma słabą głowę ^^
Glimer: Kobiety też? Trzy butelki. Chyba wracam do formy. *przeciąga się do tego stopnia, że strzelają jej kości* Słyszysz Johannes zaraz się wyprowadze. Cieszysz się?
UsuńJohannes:*nic niemówi*
Jenny: *wymachuje czwartą butelką* Johannes chcesz się napić?
UsuńHarumi: Kobiet jest mało, a jak przychodzą to biorę je na...hyhyhy, Izu pod światło jesteś blondynem *.* hyhyhy o czym to ja...?
Izumi: Harumi po 3 butelkach...
Johannes: Raczej odmówie. Niebędę się pchał na babski wieczór.
UsuńGlimer:*głosem Johannesa* Wybaczcie drogie panie niemogę dowas dołączyć bo mój kot ma urodziny.
Jenny: *wybucha śmiechem*
UsuńHarumi: *średniawo kontaktuje*
Jenny: Coś nas tak mało. Pat wyjmij butelki z szafki w kuchni.
Patrick: Znaj moją dobroć. Z której?
Jenny: Tej niebieskiej!
Patrick: Tu wszystkie są niebieskie.
Jenny: To idź na czuja.
Patrick: *wzdycha*
Glimer:*uśmiecha się, lekko mrórząc oczy*
UsuńJohannes: Bardzo śmieszne.
Glimer: A ty obchodzisz urodziny twoich kotów?
Johannes: Może i bym obchodził...jakbym znał daty.
Patrick: *rzuca butelki Jenny* Były schowane pod stołem w skrzyni*
UsuńJenny: No coś mi się pomyliło.
Harumi: Lej ^^ *podtyka swój kieliszek*
Mary: Jutrzejszy kac was zabije.
UsuńGlimer: Na coś trzeba umrzeć. Chociaż ten futrzak mi niepozwoli....Im dłużej tu siedzę tym więcej rzeczy traci sens. Macie tak czasem?
Jenny: Zdarza się *uśmiecha się radośnie* Jak myślę o najbliższych dniach to już wolę mieć kaca, wiesz?
UsuńHarumi: *chichocze i chwiejnie chodzi po pokoju* Kręci się jak w karuzeli.
Izumi: Aż mnie korci by ją nagrać...*patrzy to na telefon to na siostrę*
Glimer: Phh no tak. Zdaża się.*obraca palcem kieliszek tak że opiera się tylko na krawędzi*
UsuńAlex:*bierze Harumi na ręce i niesie do łóżka* Tobie już na dzisiaj wystarczy księźniczko.*kładzie ją na łózku odgarnia włosy z twarzy i daje jej causa w czoło* Bonne nuit mon coeur.
Jenny: *próbuje przeczytać co napisał Izumi w liście* Ma ktoś lupę?
UsuńIzumi: Aż tak tragicznie nie piszę!
Jenny: Wcale! Twoje litery są w cholerę małe jak piasek!
Izumi: Oj tam, oj tam.
Jenny: Haru musisz się podszkolić we francuskim.
Harumi: *poprawia kapelusz na głowie* Może jeszcze niech mi Doji daje lekcje, co?
Jenny: Wyobrażam to sobie.
Kelly: Jak ja piszę to ludzie nie potrafią się domyślić w jakim to jest języku a co dopiero co piszę.
UsuńAlex:Jak chesz Haru to mogę cię zabrać na małe korepetycje.
Harumi: W sumie za niedługo będę targi broni w Marsylii. Poproszę ^^
UsuńJenny: Angel xD
Ja: Cicho.
Izumi: Czyli mam to po tobie!
Ja: Brawo, dziecko szczęścia
Alex: Może zacznijmy od czegoś prostego. Powtarzaj za mną. Bonjour, Je suis Alex pftu co ja gadam głupie przyzwyczajenie. nie powtarzaj tego. Tylko to. *zasłania twarz ręką* Kretyn ze mnie.
UsuńHarumi: Bonjour, Je suis Harumi ^^
UsuńJenny: Jak to brzmi xD Serio język szatana.
Victor: Zjeżdżaj.
Jenny: Tak się tylko mówi...
Victor: Harumi. mówisz trochę z angielskim akcentem O.O
Harumi: Przyzwyczajenie
Alex: *trochę się krzywi* Wiesz Haru. Francja to dziwny kraj w którym je się ślimaki żabie udka pije dużo wina i nieznosi się Anglików. Więc jeśli masz już kaleczyć Francuski to napewno nie angielskim jeszcze raz tylko tym razem akcentuj bardziej "r". Bonjour, Je suis Harumi.
UsuńLilka: Mhy myhyhyhyh mhyhyhyhyhy phahahahahahahah!
OdpowiedzUsuńJack: Pruszków cie czeka.
Lilka: Morda-_-
Ja:I takim miłym akcentem...weszliśmy.
Jack:Kobieto jak ty laptop traktujesz? Myśl no myśl trochę co robisz ja nie wiem.
Lilka:Już ciśnienie osiemset. Żebyś ty się tak ludźmi przejmował.
Jack: To miało coś znaczyć.
Lilka:Niee. Skądże.
"Niemal słyszałam jej głos: „ Widzę, że znowu podjadasz. Oj Glimer, Glimer ty mały pulpecie, potem będę musiała słuchać: nikt mnie nie kocha, nikt mnie nie chce i niema seksów na stole”"
Ja:Normalnie padłam XD
Lilka: Czyli nie można jeść bo seksu na stole nie będzie?O-O Nie rozumiem.
Jack: Zacznijmy że ty mało co rozumiesz i jesz.
Lilka:Ja jem oczywiście że jem tylko w nocy.
Jack: To by wyjaśniało dlaczego pół nocy słychać wrzaski i nie można spać a drugie pół cisza jak makiem zasiał. I potem się ludzie dziwią że ja tyle kawy pije.
Lilka: Idź sobie U^U Je się je-zile. Je się nie je-zile. Mi to tam zwisa jem po to żeby żyć ale to już przesada jest.
Jack: Nie ja tylko stwierdzam fakty.
Lilka:To je idź stwierdzać gdzie indziej.
Jack:No nie wiem czy znajdę taką drugą Czarną.
Lilka: Połowa kobiet na świecie to brunetki więc znajdziesz ale oczywiście JA jestem nie do zastąpienia*opływa dumą*
"Ogród był poza domem, a poza domem był świat, a na świecie są ludzie którym nie podoba się to jak teraz wyglądam."
Jack: Fotel to fotel. Drzewo to drzewo, a stara panna to stara panna? Bardzo to było pouczające...no naprawdę...Masz więcej takich pouczających przemyśleń chętnie posłucham.
Lilka:Jesteś sarkastyczny?...wiesz co chyba zrobimy powtórkę z rozrywki tylko w tedy wyślemy cię w mniej milsze miejsce.
Jack:Gdzie? Do tęczowej krainy gdzie jednorożce rzygają tęczą?
Lilka: Po prostu zamilknij.
Jack:No tak powinienem uczcić ten laptop minutą ciszy.......starczy. Tak jak mówiłem jaka wtopa nazwać gościa imieniem swojego byłego.
Lilka:*zaciska piąstki i buja się na palcach* Chciałabym żeby odebrało mu głos. Chciałabym żeby odebrało mu głos. Chciałabym żeby odebrało mu głos. Chciałabym żeby odebrało mu głos.
Jack:....I myślisz że to za....
Lilka: :)
Jack: O_O
Lilka: :)
Jack:*mówi coś ale z jego gardła nie wychodzą żadne dźwięki*
Lilka: Miło było cie posłuchać :) M-A-G-I-C~
Jack:*na czole pojawia się pulsująca żyłka*
Lilka:Tak tak "oddawaj mi głos bo cię zabije" no jasne. Weź leki na ciśnienie.
Jack:*wznosi ręce do góry*
Lilka:Oczywiście. A teraz serio. Jakby się tak zastanowić to w rozmowie z kotami nie ma nic dziwnego. No i Glimer humor ci się poprawił a to mnie bardzo ale to bardziuśno cieszy^^
Lenox: Glimer masz dobry wpływ na Lili.
Ja: Mi tam urywki z czytania książki nie przeszkadzają i wydaje mi się że faktycznie tak jest nawet lepiej. Czekam an next.
Jack:...
Lilka:Tak tak my ciebie też.
"Jack: Fotel to fotel. Drzewo to drzewo, a stara panna to stara panna? Bardzo to było pouczające...no naprawdę...Masz więcej takich pouczających przemyśleń chętnie posłucham."
UsuńGlimer:*uśmiecha się* Jasne, że mam. *wyciąga karabin* Karabinek AK to Karabinek AK nazywany inaczej automatem kałasznikowa.*wyciąga pełen magazynek* Magazynek to magazynek załadowany 30 nabojami.*montuje magazynek * A demonstracja to morderstwo* faszeruje Jack'a ołowiem* Miło, że mam na ciebie dobry wpływ Lilka. Chociaż troszkę mogę ci się odwdzięczyć.
Johannes; Chyba trochę przesadziłaś.
Glimer: Nie.
Johannes: Glimer.
Glimer: no dobra. Hania weź o wskrześ.
Ja:*klaska w dłonie bo nie umie pstrykać*Wola.
Lilka:*nieruchomieje i patrzy na martwe ciało Jacka*
UsuńJack:Orzesz kurwa drugi raz wskrzeszany w życiu. Musicie kiedyś spróbować normalnie rollercoaster...A tobie co?
Lilka:*zaciska ręce w pięści i patrzy na Glimer* Nigdy. Więcej. Tak. Nie rób. *wychodzi trzaskając drzwiami tak że aż na ścianie pojawia się rysa*
Jack:Uuuu rozwód.
Lenox: O_O
Jack:I kot chyba odleciał.
Lenox: Miałem na myśli że przy tobie spokojniejsza się robiła i wracała do normy O_O
Jack:Ja tam różnicy nie widzę. No za to panna załamana wraca do rzeczywistości. Ale z tym patykiem to nie witaj świata mówię ci ludzie źle to znoszą.
Lenox: Wyglądasz jakbyś się tym nie przejął.
Jack:*wzrusza ramionami*
Ja:Do niego wszystko dochodzi z opóźnieniem więc on nie czai ze chwile temu był martwy*stopniowo zaczyna unosić głos ale wraca do normy*Powinnam przeprowadzić z tobą poważna rozmowę.
Jack: I tak wiesz że to nic nie da.
Ja:Niestety.
Glimer: Wiedziałam, że niepowinnam tego robić.
UsuńKyoya: Przynajmniej nie zaczeła latać.
Glimer: Czy jak teraz pójdę ją przeprosić to coś da?*zwraca się do Lenoxa*
Lenox: Nie chciałbym zile doradzić ale może dajmy jej chwilę oddechu. Albo...właściwie to nie wiem jak z nią ostatnio rozmawiać.
UsuńJack: Ja myślę że specjaliści by się nią zaopiekowali.
Lenox: Sky mogła byś pilnowac swoego chłopca.
.
.
.
Lenox: Właściwie gdzie ona jest?
Jack:Tego nie wie nikt. Ona jest wszędzie i nigdzie.
Lenox:Acha.
Glimer: *idzie do lodówki wyjmuje z tamtąd dwa kartoniki mleka czekoladowego stawa jedno obok Lilki sama siada obok i otwiera swoje mleko*
UsuńKelly: Naucz się zamykać pysk w odpowiednim momencie. Bo jak już ustaliliśmy nie jesteś kuloodporny.
Lilka:*siedzi z rękoma wciśniętymi w policzki i unosi kącik ust do góry w końcu chwyta za kartonik i nic nie mówiąc zaczyna pić*
UsuńJack: Jeszcze powiedz że się martwisz.
Glimer:* lekko się uśmiecha i pije swoje mleko*
UsuńKelly: Nie martwię się o ciebie, tylko o Lilke. Wkurwiłeś zawodowego morderce. Powtórzę ZAWODOWEGO mordercę. A na zdrowie psychiczne Lilki raczej oglądanie zwłok pozytywnie nie zadziała.
Lilka:Dzięki za mleko.
Usuń"A na zdrowie psychiczne Lilki raczej oglądanie zwłok pozytywnie nie zadziała."
Lilka:*wymrukuje popijając mleko* Nawet nie wiesz jak bardzo, nawet nie wiesz.
Jack: No wiesz co Pony ranisz moje serce.
Lilka:Taa? To zainwestuj w bajbasy.
Jack:...
Lilka:Hyhyhy. Co nie wiemy o co cho. Wiesz taka operacja na otwartym sercu...wyciąga się żyłę z nogi i wsadza pod serce.
Jack:Jakoś Meg mi o tym nie opowiadała.
Lilka: Zaczynam chyba ruszać w stronę Kruka i też jej nie lubić.
Jack: Spokojnie wystarczy mnie dla każdego.
Ja:Nie prowokuj morderców.
Jack:Od tego jestem.
Ja:Wydaje mi się że nie.
Jack:Zacznijmy od tego że tobie się wiele rzeczy wydaje.
Ja:...
Jack: No nie wierzę.
Ja:Wież na ciebie chyba już czas.
Jack:Wybiła ta godzina mówisz...to ja chyba wracam do Hadesu.
Ja: Siadaj.
Jack: No i poco ta rozmowa?
Ja: Doigrasz się kiedyś.
Jack:Myślisz ze o tym nie wiem?
Glimer: Niema za co.
Usuń"Jack: No wiesz co Pony ranisz moje serce."
Kelly: Bywa. A co do Meg to jest naukowiec a ja za nimi ogólnie niprzepadam, a jak lubi Zikurata to już w ogóle. Chociaż z Celest czasami da się żyć.
Jack: Ja nie wiem czego wy wszyscy od niej chcecie.
UsuńLilka:Ja tam nie chcę niczego chyba że ma coś co jest mi potrzebne to w tedy dopiero urządzę jej prawdziwy Hades.
Jack:Następna chce się bawić w dziecię pudla.
Lilka:Ja się nie muszę nic bawić. Celest zrobiła tylko jedną "dobrą" rzecz.
Kelly: *ignoruje Jack'a*
UsuńCelest: Jedną?
Kelly: Dobrą?
Lilka: Powiedziałam: "dobrą", a chodziło mi o bat.
UsuńCelest: Jedną? Ja tyle świetnych wynalazków zrobiłam, a ona zapamiętała tylko bat. Zaraz mnie coś trafi.
Usuń"Zaraz mnie coś trafi."
UsuńLilka:Potwierdzam...I pewnie coś stworzyłaś jak ten kostium czy cegłę czy dachówkę czy co to tam było.
Celest:*wywraca oczami* To niebyła wina kostiumu tylko Betty. Gdyby opróżniała akumulator z odpowiedzią prędkością to wszystko skończyło by się dobrze.
UsuńLilka: "z odpowiednią prędkością to wszystko skończyło by się dobrze" jasne. I tak wiemy że chciałaś się jej pozbyć!
UsuńLenox: Wdech, wydech.
Lilka: Idź prowadzić szkołę rodzenia!
Lenox:*wzdycha z załamaniem*
Kelly: I przyjjjjj!
UsuńCelest: Gdyby dostarczyła towar i znikneła pozwoliła bym jej żyć, a takto przeuściła ta coś dalej i sami wiecie co.
Lenox: U_U
UsuńLilka: Bez komentarza na ten temat. A po kiego grzyba muchomora sromotnika jednego ty siedzisz i się marnujesz w Nebuli...sr...marnowałaś skoro masz takie aspiracje.
Kelly: Raz podczas misji od Doji'ego zaczeli mnie gonić i musiałam się ukryć w szkole rodzenia. Ryuga prawie się udusił ze śmiechu jak mu to opowiadałam.
UsuńCelest:Sama tego do końca nie rozumiem nie na tyle by potrafić to wytuamaczyć.
Lilka: Hahahah to nieźle. Wiesz zawsze możesz zrobić sobie dodatkowe kursy i pracować jako ta instruktorka w szkole...rodzenia...phahahaqha.
UsuńJack:*patrzy na celest* Zawsze mówiłem że miłość ogłupia.
Lilka: Doji i Celest...yyy*wzdryga się* Nie ja tego nie widzę.
Jack:On grał przez cały czas mówię ci.
Lilka: Myślisz? Możliwe. Aj Celest, Celest idź stwórz coś fajnego na poprawę humoru.
Kelly: Ja jestem kobieta pracująca żadej pracy się nie boję. :)
UsuńCelest: Oj wy młodzi jeszcze tyle o świecie nie wiecie.*zamyka się w swojej pracowni*
Lilka: Dokładnie^^ Tak jak już kiedyś wspomniałam Celest ja...nie nie chcę mi się powtarzać.
UsuńJack:*myślicielska mina*
Lilka:Zaraz zaczniesz wysnuwać swoje tezy i domysły?
Jack:Może może.
Ja:To ja też chce.
Jack: Pisz.
Ja: U^U
Jack:Nic się te dzieci nie słuchają.
Lilka:*patrzy znacząco na Jacka* Żebyś wiedział.
Kelly;Jskie domysły? O czym domysły?
UsuńJack:Na jej temat*łypie na Lilkę*
UsuńJa: Twoje domysły mnie przerażają i nie wiem z kont ty to bierzesz choć prawda jest inna.
Jack:Moja wina że to jakiś szajb.
Ja: Trochę więcej szacunku w końcu mówisz o...
Jack: Kim? No kim?
Ja:Nikim.
Jack: Kruk proszę powiedź ładnie co ci chodzi po głowie.
Ja:*zasłania oczy* Nie rów tak!
Lilka:...Wy wiecie za ja tu stoję prawda?
*cykanie świerszczyków*
Lilka: Och na litość boską U_U
Kelly: Mówisz o dumnej strarzniczce kompasu. Która może cię wywalić do innego wymiaru jak będziesz niegrzeczny.
UsuńLilka:To mi się podoba oprócz tej "strażniczki".
UsuńJack:Hahaha no jasne że dumna puszy się jak paw.
Lilka: Jak ja cię zaraz...idź i mnie nie denerwuj dzieciaku.
Jack: Masz racje strzel focha.
Lilka:*wzdycha*
Jack: Po za tym*uśmiecha się czarująco* ja zawsze jestem grzeczny.
Lilka:Ktoś tu ma swój świat i swoje kredki.
Jack; Kruk? Tak ona tak.
Lilka:...Mówiłam o tobie.
Kelly: Fakt. Nad dumom i wiarą w siebie jeszcze będzie musiała popracować, ale spokojnie terapia Jeff'em nie takie rzeczy już załatwiała.
UsuńLilka: Co proszę? Żadnych terapii i w ogóle odczepcie się ode mnie...phy...zresztą po kiego grzyba muchomora mi jakiś dzieciak skoro mam już jednego na składzie*wychodzi*
UsuńJack: Koniec terapii. W ogóle chcesz żeby miała terapie z dzieciakiem co rodziców zadźgał? Ja chcę żyć jeszcze przez kilka kolejnych dni kiedy to nie postanowi mnie wysłać na jakieś zadupie.
Kelly: Jeff jest bardzo dobrym terapełtą. Uwierzcie, że zanim mama go poznała byłam taką typową nieśmiałom dziewczynką która płakała z byle powodu a z równowagi mogło mnie wyprowadzić byle głupstwo. A teraz to zupełnie co innego. Ale jak nie to nie i nie wybuchaj tak od tak bo serio co innego opentanie a co innego nie powiązane z nim zaburzenie psychicznie.
UsuńJa: *tuli swoją kołdrę*
OdpowiedzUsuńHiromi: Ogarnij się trochę kobieto. Masz koma do napisania, a chichoczesz jak podlotek na widok własnej kołdry od dobrych 10 minut.
Ja: Tęskniłam za nią.
Hiromi: *sceptycznie* Za kołdrą?
Ja: No jeszcze za łóżkiem. Ale komentarz jakiś walnąć by się przydało.
Hiromi: Czas najwyższy.
Ja: Hmm... No więc widać, że Glimer już się zadomowiła u Johannesa. I nie wiem, co więcej powiedzieć, bo głupio wciąż powtarzać rzeczy oczywiste takie jak opinia o świetnym rozdziale. :)
Kaosu: Taka prawda. ^^
Shin: *rozgląda się* A gdzie posiało Aaronnię?
Hiromi: Aronię? Sok się skończył wczoraj.
Kaosu: Nie, nie o to mu chodziło.
Hiromi: *rozgarnia o kogo się rozchodzi* Nie wiem. A co?
Shin: Mieliśmy trenować rzucanie do celu, a ten się gdzieś zmył.
Kelly:Kiiiiiiim! Aroooon! Kiiiiiiim! Aroooooon!
UsuńGlimer: Wiecie. Nie jest najgorzej. Gdyby nie Jacky i Midnight było by całkiem całkiem.
Johannes: Jaka "wymagająca". To twoja nowa cecha?
Glimer: A bo ja wiem.
Hiromi: I już wiadomo jacy ludzie z naszej hanzy są dla Kel najważniejsi. ;)
UsuńShin: Z jednej strony rodzina, a drugiej to...
Kaosu: Strzelam, że dobry kumpel.
Mizuki: *kończy układać irokeza* Niektóre futrzaki są po prostu wkurwiające.
Hiromi: Z Behemotem i Kuro wciąż masz na pieńku?
Mizuki: Nie cierpię kotów. Szczególnie tego wrednego diabła i rozleniwionej pokraki. A właśnie KIIIIMMMM!
Kim: *wchodzi z nosem w mandze* Cio?
Mizuki: Pamiętasz, gdzie wtryniłaś moją kurtkę?
Kim: Echh... Chyba do mojej szafy. ^^'
Aaron: *idzie przez korytarz*
Liz: *doczepia się ze śmiechem do jego nogi* Aarooooon! ^^
Aaron: *podnosi nogę ze swoim wyszczerzem* Co jest młoda?
Liz: *wciąż uczepiona wisi głową w dół* Pobawisz się ze mną i Keiko w chowanego? Proooooszęęęę.
Kelly: Przewrażliwiona jesteś Hiromi poprostu z tymi dwoma najlepiej się dogaduje.*widzi, że Aaron jest zajęty więc podbiega do Kil i skacząc w miejscu zaczyna opowiadać* No więc znalazłam taką super gre. Yandere symulator się nazywa i tam wiesz jest laska którą gramy i jest jej senpai i taka inna laska która się doniego ślini o i nasza główna bohaterka chcę tą drugą załatwić i to wszystko jest ogólnie w szkole i tam są takie fajne kluby z różnymi bonusami naprzykład jak jesteśmyw kublie mslarskim to możem być umazani krwią i nikt nie zwrócił na to uwagi, ale ja najbardziej lubię klub kulinarny zgadnij czemu.
UsuńHiromi: Przecież wiem. Droczę się tylko. :)
UsuńKim: Bo Ayano Aishi, czyli Yandere - chan potrafi wtedy dobrze gotować i gdy częstuje jedzeniem uczniów to zwiększa jej popularność czy co to tam niby jest. Osobiście podoba mi się klub okultystyczny, dzięki niemy Yandere - chan wolniej popada w szaleństwo, co pomaga w pozbyciu się większej ilości przeciwników w krótszym czasie. Możemy też wejść do świata demonów i chyba przemienić się w demona. Ta druga dziewczyna nie nazywa się przypadkiem Kokona i ma takie dwa fioletowe rożki zamiast włosów? Jeszcze jedną z rywalek Yan - chan jest taka tsundere, która trzyma się bardzo blisko senpaia praktycznie przez cały czas. I nigdy w to nie grałam, ale oglądałam razem z Yuną kilka filmików na youtubie. ^^
Kelly: Własnie tak. Nie no cała ja. w grze można palić ćwiartować mordować przyzywać demony zrzucać hantle i ogólnie wszystko co yandere lubią najbardziej a ja co? W klubie kulinarnym robię ośmoirniczki bo moja postać ma wtedy taką fajną minę załatwiam sprawy pokojowo.
UsuńRyuga: Wiesz gry służą do tego by móc robić w nich to czego normalnie nie jesteśmy w stanie.
Kelly: Ja się nauczę.
Ryuga: Oczywiście.
Kelly:*nadyma policzki mordując Ryuge wzrokiem i wraca do trajotania* Wogóle to Info-chan bardzo mi Kelsi przypomina. Yuu nawet ja tak nazywał.
Kaosu: Kelly taka pacyfistka.
UsuńHiromi: A tak a propos yandere simulator to niektórzy paringują postacie z gry lub Ayano i Budo, tego kolesia od klubu sztuk walki.
Kim: Można też upozorować samobójstwo, oblać kogoś wodą, benzyną, krwią, podpalić, utopić w klozecie, porwać. Sposobów jest mnóstwo. ^^ Z Kokoną można załatwić tak, że pomaga się jej w takiej jednej sprawie i kiedy jest filmik, w którym ona i Yan - chan są w domu Ayano jest możliwoś zabicia fioletowego rożka lub poczekać, aż ona obieca, że przestanie wzdychać do senpaia.
Hiromi: I to działa?
Kim: Nie, bo ta menda kłamała i wtedy najlepiej zatruć jej żarcie. ^^ Mnie ciekawi jak Yandere Dev wpadł na pomysł stworzenia takiej gry.
Aaron: Pamiętam jak Arisu uczyła się gotować... Początki były trudne.
Kelly: Tylko w grach rudy tylko w grach, a pozatym ty też jesteś yandere.*zakleszcza go podrękę i zaciśniętą pięścią targa mu włosy* O paringach jeszcze niesłyszałam, ale będę musiała się im przyjrzeć. A wogóle ta cała historia z pierścieniem i duchem creepy trochę. Najłatwiej jest kogoś porwać i zrobić z niego niewolnika. Najmniej roboty. Chociaż ten wyścig z czasem gdy trzeba wszystko sprzętnąć przed pojawieniem się policji jest super. Ja myślę że Yandere Dev poprostu chciała to zrobić, a czego nie można zrobić w realu robi się w grze.
UsuńKaosu: *próbuje się wyrwać* Dyskusja o to była dawno i nieprawda! >.<
UsuńAaron: Może dawno, ale prawda.
Kaosu: A idź ty w rzepak Aaronnio!
Kim: Tylko wtedy, gdy niszczysz komuś psychikę to musisz się liczyć z tym, że później pojawisz się w szkolę, co chyba nadwyręża twoją reputację. Od czasu kiedy pojawili się delikwenci jest problem ze spaleniem ciała, ale można je schować w pokrowcu na instrument muzyczny i niezauważenie przenieść z miejsca na miejsce.
Hiromi: A Yandere Dev to nie facet jest?
Kelly: Może i facet. A ta "zła" paczka to mnie serio wkurza nieda się ich zabić niczym. A jak z tym futerałem przylazlazłam to jeden gostek się mnie pytał czy będę płakać jak mi go popsuje. Od tamtego momentu kombinuję jak ich zabić. Jakeś pomysły?
UsuńKim: Nie da się, zawsze tam będą. Chyba, że Dev wstawi jakąś aktualizację. Nawet Info - chan ich nie rozpoznaje, a na dodatek przywódczyni delikwentów, co ma jeszcze dojść, to rywalka Yandere - chan i najsilniejsza postać w szkole. A i podobno jak się ma niską reputację to można do nich dołączyć.
UsuńKaosu: Eee Kelly, możesz mnie puścić? Proszę...
Kelly: A to suka jedna... Ale to że Info-chan ich nie rozpoznaje jest niepokojące. Może to jacyś kosmici... A sory Kaosu*puszcza go* Robisz za świetną przytulanke. :)
UsuńKim: I pozbądź się takiej w mniej niż tydzień... Bo cała akcja gry toczy się w jeden szkolny tydzień, prawda? Może kiedyś dojdą ich opisy. No wiesz Dev nadal ulepsza Yandere Simulator.
UsuńKaosu: Dzięki. ^^
Hiromi: Za puszczenie czy komplement?
Kaosu: A jedno i drugie. ^^
Kelly: Ja mam taki plan, żeby sobie niewolnic narobić i tak załatwiać te mniej rozgarnięte a tą najsilniejszą może podpale albo co. Wogóle to Ryuga raz w to zemną grał i niezgadniesz co chciał robić...Zabić Senpai'a bo Yandere jak to Ryuga ujął przy nim świrowała. A jak ci tak tulenie pasuje Kaosu to spodziewaj się moich odwiedzin jak się z Ryugą pokłuce.
UsuńKim: A wiesz, że to może wypalić, a tak by the way to mody do yandere simulator też są. ^^ No świrowała, bo taka właśnie natura tej bohaterki. A tak osobiście to nie przypadł mi do gustu ten jej senpai. Jakiś taki strachliwy no i ogólnie wygląda mi na ofermę.
UsuńHiromi: Dlatego shipujesz Budo i Ayano?
Kim: Mi odpowiada wiele paringów. ^^
Kaosu: *masuje tył głowy* Skoro tak stawiasz sprawę. ^^' Tylko proszę nie zgnieć mi żeber, ok?
Kelly: Ryuga powiedział to samo, że to straszna pizda jest i faktycznie macie rację, ale wiecie mnie tam on nie interesuje za bardzo. A z tymi odwiedzinami to żartowałam. Więc się tak nie spinaj.*uderza go lekko w ramię* Bo jeszcze pomyślę, że robię konkurencję ostatniej ze smoków.
UsuńKim: Jego trzeba traktować jako element wystroju szkolnego. I upierdliwej przeszkody, gdy chcemy zrobić zdjęcie komuś kto stoi blisko. Yan - chan nie rozgarnia rzeczywistości, gdy się na niego lampi.
UsuńKaosu: Aaa, chyba nie rozgarnąłem żartu. ^^' A co do Rakshy...
Hiromi: To nie masz się czym przejmować Kel, bo Yuna ma ich zamiar trzymać w wiecznym friendzonie.
Kaosu: Prędzej bym to określił jako brotherzone. :)
Kelly: Jak szafkę.
UsuńRyuga: Szafkę która mie daje mi podnieść głupiej miski wyrzuca mi broń z ręki i wygaduje jaka to Yandere nie jest dziwna jak sam na nią wpada.
Kelly: Friendzonie, brotherzone. Wiecie ja utknełam w czymś jeszcze gorszym...Manzone. Serio moi kumple traktują mnie jak faceta z długimi włosami...JAK TSUBASE!
Kim: I jakim cudem Ayano w nim się zakochała to ja nie mogę jakoś pojąć.
UsuńHiromi: Nie zgłębiajmy się w ten temat.
Aaron: Normalnie się Mulan przypomina.
Kaosu: "Zrobię mężczyzn z was!" x)
Kelly: Dlatego Budo x Ayano for ever!!! A Hania sie przefarbowała miał wyjść niebieski taki jak mój, a jest zielony jak Kyoy. Poza tym dzięki chłopaki toście mnie pocieszyli.
Usuńhttp://mijustory.blogspot.com/2016/07/prolog.html
OdpowiedzUsuńMiju: Wielki powrót