Mary
Fajnie by
było gdyby ten Hyoma się już pojawił bo tak to łazimy bez celu. Dziewczyny
milczą, a mi powoli kończą się piosenki których mam ochotę słuchać. Do tego
wszystkiego zaczyna się ściemniać.
-Hej
Kelly!-zawołałam, a kiedy dziewczyna zaszczyciła mnie spojrzeniem spytałam- Po
jakim czasie Hyoma się zwykle pojawia?
-Powinien
już tu być.-odparła.
-Spóźnia
się.-dziewczyny zachichotały, a ja przecież mówiłam całkiem
poważnie.-uspokójcie się, a co jak zachorował?
-Właśnie
Kelly. Co jeśli twój znajomy jest w tym momencie niedysponowany?-spytała Ines
patrząc niebieskowłosej prosto w oczy.
-Wtedy
jesteśmy w ciemnej dupie.-odparła po czym gwałtownie się odwróciła i ruszyła
przed siebie może mi się tylko zdawało, ale szła agresywniej niż wcześniej.
Kroki stawiała mocniej jakby mściła się za coś na drodze którą szłyśmy.
-Dlaczego
jesteś na nią dzisiaj taka cięta?
-Kelly
coś kombinuje.- Ines i teorie spiskowe.-Nie zauważyłaś, że zachowuje się
inaczej niż zwykle.
-Faktycznie
mówi trochę mniej, ale myślałam, że po prostu próbuje być miła na swój
pokręcony Kellyiowy sposób.
-Co jest
z nią nie tak. Ja to wiem. Musimy na nią uważać.-Ines rzadko kiedy się myli.
Spojrzałam
w niebo. Miało buro fioletowy odcień zdradzający, że za chwile zrobi się tutaj
tak ciemno, że nie będę widzieć własnej ręki.
-Powinnyśmy
się zatrzymać i tutaj przenocować.-dziewczyny spojrzały na mnie ze
zdziwieniem.-Za chwile będzie ciemno lepiej, żebyśmy nie łaziły po nocy po
jeszcze się ocoś potkniemy i będzie kicha.
-To dobry
pomysł.-pochwaliła mnie moja przyjaciółka.-pójdę po jakieś drewno na ognisko.
-Idę z
tobą.-spojrzałam na Kelly która jako jedyna nie wypowiedziała się na temat
mojego genialnego pomysłu.
Dziewczyna
bez słowa rzuciła na ziemie swój plecak i ruszyła w stronę z której dobiegał
szum rzeki.
Zebrałam
sporo grubych gałęzi jeszcze pachnących
żywicą. Będzie z tego śliczne ognisko.
Kiedy
wróciłam obok plecaka Kelly leżał już mały stosik kamieni, a ona sama siedząc
pod drzewem wbijała wzrok w ciemność.
-Można
wiedzieć po co przyniosłaś tu te kamenie?- spytała Ines niosąc stos patyków.
–Żeby ognisko zostało na swoim miejscu. Nie
wiem jak wy, ale ja nie mam najmniejszej ochoty się w nocy spalić.-faktycznie
moja psiapsi miała racje. Niby Kelly była złośliwa i sarkastyczna, ale
powiedziała to w ta wymuszony sposób, że nawet mnie to nie ruszyło.
Ułożyłam
drewno i kiedy już miałam zebrać suchej trawy na rozpałkę do tarło do mnie, że
k*rwa była burza i suchej trawy niema to samo tyczy się ściółki, a drewno które
jest jako tako suche za całe Chiny się od tak nie zapali.
-Jakiś
problem?- spytała Kelly podchodząc do mnie i grzebiąc w swoim plecaku.
-Nie mam
nic na podpałkę.-odparłam zastanawiając się nad tym czy nie użyć w tym celu
kilku ostatnich rysunków z notatnika który ch*j wie po co zabrałam ze sobą.
-Acha…-
super. Dużo mi twoje „acha” pomoże.- to załatwi sprawę.-ku mojemu zdumieniu do
moich rąk trafiła paczka chipsów nachos.
-Co mam z
tym zrobić?-otworzyłam paczkę i zjadłam z niej kilka chipsów.
-Użyć jak
podpałki.- uniosłam jedną brew.
-Mąka i
tłuszcz będzie się palić, aż miło.- stwierdziła Ines ładując kuczer.
Kiedy
ognisko jarało się tak jak powinno, a nasza świetna drużyna (która potrafi
rozpalić ogień chipsami i bey’em- na kolana przed władczyniami ognia) siedziała
wokół niego atmosfera zrobiła się całkiem przyjemna. Ja i Ines siedziałyśmy
przykryte kocem który został zabrany przez moją gotową na wszystko przyjaciółkę,
Kelly po drugiej stronie ogniska szykowała sobie posłanie złożone z plecaka i
kurtki, a ogień trzaskał wesoło pożerając kolejne kawałki drewna.
Było
naprawdę miło…przez coś koło trzech minut.
-Stanę na
warcie.-stwierdziła Kelly podnosząc się z ziem.
-Nie
powinnaś się tak przemęczać.-stwierdziła sarkastycznie blondynka.
-Ależ to,
żaden problem.-odparła uśmiechając się fałszywie. Dziewczyny gromiły się
nawzajem wzrokiem nie wiem co by się stało gdybym się nie odezwała.
-Serio
połóż się-zwróciłam się do niebieskowłosej-, a ja stanę na warcie. W końcu
przespałam prawie cały dzień.
-Dobra.-odparła
i z powrotem się położyła tym razem
plecami do ognia.
A było
już tak miło.
Noc
rozpoczęła się na dobre. Gwiazdy świeciły na niebie. Już tak dawno ich nie
widziałam. Mieszkanie w miesicie ma swoje uroki, ale czasami brakuje człowiekowi
takiego spokoju i ciszy. Z braku lepszych zajęć po prostu patrzyłam w ogień. To
zabawne, że coś co zwykle kojarzy się tylko i wyłącznie ciepłymi kolorami ma w
sobie również odcienie fioletu i błękitu.
%&$
Od
siedzenia na twardej ziemi zaczęła mnie już boleć pupa wiec postanowiłam się
trochę poruszać. Jako, że łaziłam po nieznanym terenie postanowiłam na szelki
wypadek załadować kuczer i trzymać się tej części lasu którą w jakim stopniu
oświetlało ognisko. Spojrzałam w las miałam niejasne wrażenie, że zaraz coś na
mnie wyskoczy.
-Hahhaahah!-zimny
pot oblał mnie od stup do głów kiedy usłyszałam jak ktoś za moi plecami śmieje
się w głos. Odwróciłam się jak oparzona i moim oczom ukazała się Kelly
uchachana od ucha do ucha.
-Co ty mi
tu k*rwa odwalasz!?-powiedziałam wściekłym szeptem, żeby przypadkiem nie
obudzić Ines.
-Jak ja
kocham spać w lesie.-powiedziała i zaśmiała się
tym razem cicho.- Mówię ci dusiłam się w tamtym mieszkaniu.
-Kelly?-pomachałam
jej ręką przed twarzą bez jakichkolwiek skutków.- Co ci jest?
-A co ma
mi być?- skrzywiłam się.
Przyjrzałam
się jej bliżej. Jej oczy były otwarte, ale zaszły jakąś taka mgłą. Nie były
przytomne. N*rąbała się czegoś tuz pod moim nosem…albo lunatykuje. Kurde o
lunatykach wiem tyle, że nie można ich budzić bo głowa zacznie im się obracać o
360 stopni.
Jeżeli
śpi to może mogę to jakoś wykorzystać.
-Kelly
nie zachowujesz się tak jak zwykle...Powiesz mi dlaczego?-dziewczyna pod
-Tak.-no
proszę zaraz się czegoś o tobie dowiemy.
Kelly.
-Stanę na
warcie.-stwierdziłam podnosząc się z ziem.
-Nie
powinnaś się tak przemęczać.-powiedziała sarkastycznie niska blondynka której
głowa ledwo wystawała spod koca.
-Ależ to,
żaden problem.-odparłam uśmiechając się fałszywie. Posłała mi piorunujące
spojrzenie na które odpowiedziałam tym
samym. Matko ledwo jako tako dogadałam się z nerwuską teraz ta ma do mnie
jakieś wonty jakbym jej Tsubase odbiła.
-Serio
połóż się-odezwała się Mary.-, a ja stanę na warcie. W końcu przespałam prawie
cały dzień.-zdziwił mnie jej miły ton. Powinna się zdecydować czy chce mi urwać
łeb czy się przyjaźnić.
-Dobra.-burknęłam
i z powrotem się położyłam. Lekki wiatr który towarzyszył nam przez całą podróż ustał, a do mojego nosa dotarł dotarł
zapał palonych chipsów. Tylko nie to
Rok temu
-K*rwa,
k*rwa, shit, ja pi*rdole! No zapal się w końcu j*bany w dupe stosie drewna.
Matko Ryuga jest taki zimy. Może już nie żyje.
Po raz
kolejny przyłożyłam ucho do jego klatki piersiowej. Oddychał, a jego serce
biło.
-Żyjesz.-powiedziałam
nieco się uspokajając.-Teraz rozpalimy ognisko i wszystko będzie dobrze. Nie
będzie Drago. Będzie świetnie zobaczysz. Pojedziemy na jakąś tropikalna wyspę
tak jak zawsze. Wydobrzejesz tam. Będzie super.-mówiłam łamliwym głosem któremu
na siłę starałam się nadać wesoły ton. Ręce mi się trzęsły i nie mogłam
utrzymać zapałek nie mówiąc już o podpaleniu czegokolwiek, a co dopiero
nachosowej podpałki.
-Kurdeeeeeeeee.-ogarnij
się Kelly nie będziesz mi tu płakać.-Gdybym tylko mogła mu pomóc podczas tej
pi*przonej walki. Gdybym tylko miała wtedy bey’a. Wszystko potoczyło by się
inaczej.
$%&
Pogrążonej
w złych wspomnieniach wreszcie udało mi się zasnąć.
Leżałam
na ziemi przykrytej grubą warstwą białego puchu.
To
śnieg-pomyślałam chociaż nie czułam jego zimna. Otworzyłam szerzej oczy i
przekręciłam się na plecy. Jakieś dziesięć centymetrów od mojej twarzy pojawiła
się twarz jakiejś dziwnej postaci. Twarz ta miała w sobie w większości cechy
ludzkie, ale kocie rysy też się tam przewijały. Białe włosy przez które
przewijały się czarne pasemka układały się w malowniczą szopę wokół całej
twarzy
-Cześć
Biała.-postać, a właściwie stworzona przez mój chory mózg personifikacja mojego
bey’a uśmiechała się promienie.
-No
hej.-powiedziała robiąc zjaraną minę taką sama jaka robił Ryuga, żeby mnie
rozśmieszyć.
-Hahhaahah!-podniosłam
się do pozycji siedzącej i powiedziałam-Jak ja kocham spać w lesie. Mówię ci
dusiłam się w tamtym mieszkaniu.-zaśmiałam się pod nosem.
-Kelly?
Co ci jest?-Biała wyglądała na zmartwioną.
-A co ma
mi być?-odpowiedziałam uspokajając trochę moje śmiechy.
-Kelly
nie zachowujesz się tak jak zwykle...Powiesz mi dlaczego?
-Tak.
-No to
czemu taka jesteś?- no dobra. Jej mogę powiedzieć wszystko.
-…..Bo
niema Ryugi.-skrzywiła się- No co!? Każdy ma jakąś granice wytrzymałości, a ja
przez ostatni rok patrzyłam na cień człowieka jaki został z mojego najlepszego
przyjaciela, a jak już doszedł do siebie to Doji mi go zabrał, a jakby tego wszystkiego
było mało teraz idziemy na wycieczkę po moich życiowych błędach!
- Uspokój
się. Nie musisz mi tłumaczyć, że każdy ma jakąś granice przecież rozumiem, a
życiowe błędy ma każdy mniej lub bardziej…. Błędne, ale to nie ważne. Przecież
nie jesteś sama. Spróbuj się dziewczynami dogadać. Nie wszyscy ludzie są
źli.-uśmiechnęła się tak, że mogłam zobaczyć jej białe kły. Pomyśl co czuje
Mary…. podobnie co nie.
-Tak na
pewno spróbuje się dogadać z dziewczyną która świdruje mnie wrogiem i ciągle
wabi w jakieś słowne pułapki, albo lepiej z psychicznym czymś które nie panuje
nad nerwami i ma huśtawkę na strojów, a to co czuje Mary mnie nie obchodzi.
Zginie z rąk tego całego Alex’a tak jak sobie tego życzy.
-Wiedziałam,
że to powiesz. Mary przez osiem lat nie miała kontaktu ze swoim najlepszym
przyjacielem którego sama wpakowała w niezłe gówno, a kiedy wrócił też został
zabrany.-pokiego wraca do tematu i tak właściwie skąd o tym wie. Może bey Mary
jej powiedział.
-Sam
poszedł.-zauważyłam sarkastycznie. Biała spojrzała na minę z politowaniem i
kontynuowała.
-Nie
panuje nad nerwami ty nad językiem obie chcecie tylko bronić bliskich i obie robicie to w nieznośny
i chamski sposób, a Ines jest dobrą przyjaciółką na którą można liczyć i jest
świetnym człowiekiem.
-Oczywiście
bey wie wszystko.-wywróciłam oczami.
-Kelly ty
też to widzisz tylko nie chcesz tego przyznać.-naburmuszyłam się jak dziecko
któremu ktoś wytka oczywiste błędy i powiedziałam.
- Ale ja
już raz uratowałam ich dupy mogły by okazać odrobinę wdzięczności.-
naburmuszyłam się jeszcze bardziej i dodałam-Nie będę się żalić, żadnej z nich.
-Mam
wrażenie że mogą ci się jeszcze za to odwdzięczyć, a w naszej sytuacji nastąpi
to dość szybko i nie musisz o tym ciągle przypominać.
-To
pierwszy raz jak o tym mówię.- burknęłam.
-No i co
ci z tego przyjdzie że nie chcesz się otworzyć przed nimi? Wszystko w tobie
gnije cię męczy.
-O mnie
się nie martw ja sobie radze.
-Tak ja o
tym wiem poradzisz sobie jak zwykle sama i co ci z tego przyjdzie, że jesteś
sama? Czemu nie możesz otworzyć się na ludzi?-mój bey zna się lepiej na
stosunkach między ludzkich lepiej niż ja. Co za poniżenie.
-Bo ufam
tylko jednemu.-
-Właśnie
wiem. Nigdy już nie chcesz mieć nic wspólnego z nikim innym, a jeżeli już
jakieś pokojowe zamiary to połączone tylko chłodną umową?
-Pewnie
tak.- nastała chwila milczenia. Obserwowałam błyszczące śnieżynki które
przykleiły się do futrzanego kołnierza Białej.- „Chłodna”.-uśmiechałam się pod
nosem- Fajne słowo. Pasuje do nas....Dzięki, żę przyszłaś.
Nagle świat
zrobił się jaśniejszy niż powinien, a potem nagle wszystko zgasło. Zamrugałam
gwałtownie i zobaczyłam, że siedzę na ziemi naprzeciw Mary która patrzy na mnie
tak jakbym była jakiś wyjątkowo ciekawym eksponatem w muzeum.
-Co
jest?-spytałam krzywiąc się.
-Kelly. Obudziłaś
się.- czarnowłosa stwierdziła oczywistość. Wyglądała na dosyć zakłopotaną tym faktem.
-Na to
wygląda.-powiedziałam.-Stało się coś?
-Nie
nic.-powiedziała Mary dodatkowo kręcąc głową.- Mogła byś mnie zmienić padam z
nóg?
-Jasne.-odparłam
udając, że nie czuje tej wiszącej w powietrzu niezręcznej atmosfery.
-Dzięki
to ja pójdę spać.-Mary położyła się koło swojej przyjaciółki i już po chwili
słyszałam ich równe oddechy.
Usiadłam wyjęłam
z plecaka skórzane rękawiczki od kociego kostiumu założyłam je i usiadłam pod
drzewem.
Hioma wiem,
ze mnie nienawidzisz, ale proszę cię pojaw się jutro. Nie karz Tsubasy, Kyoy,
Ines, Hikaru i Mary za błędy moje i Ryugi.
Rozdział 58 za nami. Dedykuje go Vanessie ponieważ przez to, że spytała czy następny rozdział pojawi się w piątek zarwałam dwie noce z rzędu, a i tak skończyłam go pisać w sobotę wieczorem. Rozdział wyszedł k*rewsko długi-jak dwa normalne, ale mam nadzieje, że przeżyjcie taka dawkę mojej pisaniny. Wiem, że rozmowa Białej i Kelly wyszła dosyć chaotycznie, ale to dlatego, że ta rozmowa jest z życia wzięta, a moje życie jest łagodnie rzecz ujmując niezbyt normalne.
Pomimo tego, że jestem trochę zrażona tym, że moje pytania pod ostatni postem zostały równo olane ciepłym moczem mam do was pytanie:
Gdybyście byli na miejscu Mary o co spytali byście Kelly?
To ja się z wami żegnam.
Do następnego posta.
Hania