sobota, 27 lutego 2016

Rozdział 77

Gdzieś w Dark Nebuli...

-Zabiły moje dziecko.-Powiedziała wstrząśnięta Celest patrząc na ekran.
-Może gdybyś je lepiej karmiła nie poszłoby im tak łatwo.-Zaśmiał się chłopak. Oglądał transmisje na żywo z tej rozróby i bardzo poprawiło mu to humor…do czasu.
-Naprawę uważasz, że to przez brak różnorodności pokarmu?-Spytała z zainteresowaniem.- Może i masz rację.-Szybko chwyciła notes w dłonie i zaczęła coś obliczać.- Gdybyśmy dostarczali mu więcej bleyderów typu defensywnego miał by większe szanse… No nic mówi się trudno i kocha się dalej.-Kobieta odłożyła notatnik i usiadła na brzegu łózka tortur stymulacji.-Kyoya nie wiedziałam, że masz w sobie coś z naukowca
-Nie mam.-Warknął.-Takich pojebów jak ty powinno się eksterminować jak szkodniki. 
 -Wszystkich wielkich ludzi brano za niezrównoważonych psychicznie.-Uśmiechnęła się przekrzywiając lekko głowę.- Jednak ma to swoje dobre strony.-Mówiła pochylając się nad nim.-Gdy mają cię za niepoczytalną możesz zrobić, co tylko ci się żywnie podoba.
-Dopóki nie zamkną cię w pokoju bez klamek.
-Kyoya czy ty ze mną flirtujesz?-Zamruczała gładząc go po policzku.
-Prędzej bym się pociął.-Wysyczał.
-Przecież wiem, że tylko tak mówisz.-Przy tych słowach złączyła ich usta. Robiła, co mogła, żeby jakoś go pobudzić jednak jedyne, co czuł to obrzydzenie. Po dłuższej chwili znudziła się. Odsunęła się od niego i osuszyła usta chusteczką.
-Szkoda, że nie odpowiedziałeś. To była twoja ostatnia szansa w tym ciele- nałożyła na wargi cienką warstwę czerwonej szminki.-Może jak już połączę cię z Lionem staniesz się bardziej chętny do pieszczot...Tylko troszeczkę mniej ciepły...I żywy.-Po tych słowach wyszła zamykając sobie szczelnie drzwi i gasząc światło.
Już niedługo Kyoya. Wytrzymaj jeszcze chwile. Za chwile nastąpi koniec bez wzgędu na to czy im się uda.  


Ines

-To dosyć imponujące.-Powiedziałam patrząc na stale powiększającą się czerwoną kałuże w środku, której leżał Ryuga pardon Drago.
-Tak Celest posiada niekwestionowany talent w tej dziedzinie.-Powiedział Tsubasa stając obok mnie.
-Masz na myśli tworzenie potworów?-Zaśmiał się, a właściwie uśmiechnął, ale u niego to i tak na jedno wychodzi.
-Celest nie tworzy potworów ona po prostu różnym postacią daje różne zabawki i patrzy, co się stanie.
-Widzę, ze nie macie przed sobą tajemnic.
-Obydwoje wiemy, że to była nad interpretacja, ale miło wiedzieć, że nadal ci zależy.- Nie zależy!
-Niema pojęcia, o czym mówisz.-Odwróciłam się i już chciałam podejść do dziewczyn, ale w tym momencie coś mnie tchnęło-Ty też jesteś bleyderem i spędziłeś tu sporo czasu. Akurat tyle by twoja znajoma mogła stworzyć twoja robotyczną kopię z Eartch Eagle zamiast serca.-W summie niewielka różnica.-Masz 30 sekund na udowodnienie, że nie jesteś robotem, jeśli ci się nie uda Iskra przebije twoją głowę na wylot. 26.-Uśmiechnął się.
-Cokolwiek powiem ty i tak strzelisz.-Blefował.
-20.-Popatrzyłam w jego żółte oczy. Nie bał się…Czekał na coś. Powietrze w korytarzu zgęstniało i nie miało to nic wspólnego z odorem zwłok, które nota bene zaczną nić dopiero za kilka godzin.-10.
-Drago!-Krzyknęła nagle Kelly. Kątem oka zobaczyłam jak Mary spogląda na ‘’zwłoki’’ jednak ja sama dalej patrzyłam na mojego byłego.
-Coś nie tak z nim?-Spytałam niewinnie.
-Ignorował Tsubase przez ten cały czas.-Powiedziała.- Gdyby Tsu był czymś podobnym do niego samego, albo, chociaż miał przy sobie bey’a na pewno by tak nie postąpił.  Drago nienawidzi ludzi. Gardzi nami.
-Sporo na jego temat wiesz.-Zauważyłam zdejmując rękę z kuczera.
-Pierwsza zasada poznaj swojego wroga.
-Sprawdzę czy bije mu serce.-Zaoferowała się Mary.
-Sama to zrobię.-Powiedziałam szybko…za szybko.- Wy trzymajcie go na celowniku.-Oddałam.
Podeszłam bliżej i położyłam mu dłoń na mostku. Na początku nie poczułam nic, ale gdy przejechałam kawałek z moje prawo dało się wyczuć rytmiczne uderzenia.
-Krhym!-Odsząnkełam, kiedy dotarło do mnie, ze trochę za długo sprawdzam czy ma serce.-Możemy już iść dalej.
-Wiesz możesz go dla pewności sprawdzić dokładniej.-Powiedziała niebieskowłosa, a w jej oczach błyskały rozbawione ogniki.
-Przecież nie chcemy niespodzianek.-Zawtórowała jej szatynka.
-Bardzo śmieszne.-Oburzyłam się i ruszyłam na przód. Jednak nawet tam nie mogłam nie widzieć głupkowatych uśmieszków całej TRÓJKI.

Tobio

-Halo. Haaaaaalllllllooooooo. Madoka to nie jest ani trochę zabawne!-Krzyknąłem wciskając sobie słuchawkę tak głęboko w ucho, ze chyba zatrzymała się dopiero na błonie bębenkowej.
-Dalej nie odpowiada.-Spytał Ryutaro.
-Tak geniuszu. Sam spróbuj może będziesz miał więcej szczęścia.-Warknąłem.
-Szczęście stoi na mojej drodze.-Powiedział zamykając oczy i przykładając sobie ten swój głupowaty wachlarz do twarzy.
Nie mam nic do gościa. Nawet go lubię, ale jest 100% idiotą.
-Spróbujmy sami ich znaleźć.-Zaproponował Hyoma.-Madoka mówiła, że są niedaleko.
-Sssssstrażnik znajdzie drogę.-Zaśmiał się Reiji.-Niby jak? Ssssssssprawdźissssssz, po które sssssstronie śśśśśścian rośśśśśśnie mech?
-A ty masz jakiś pomysł?-Warknął ten pedał z lasu.- Bo jak na razie tylko wszystko krytykujesz, albo się śmiejesz.-Jak na zawołanie rudemu wyrwał się cichy chichot.
-Jassssne, że mam.-Gibnął się z lewa na prawo, apotem z prawa na lewo i powiedział:
-Oni sssssię boją wysssssstarczy iśśśśśść za ich ssssstrachem.-No kurwa geniusz.
-Jeszcze jakieś genialne pomysły czy możemy wreszcie iść po te dzieciaki?-Spytał Ryutaro patrząc na na nas jak na bandę skończonych kretynów.
-Dodzwoniłeś się do niej? No to prowadź. A ty Reiji odkurw tylko coś a przerobie cię na buty.-Zagroziłem.
-Ssssssssstrasssssssznie ssssię boje.-Zachichotał.- Lepiej pilnuj dzikussssssa. Nie wiadomo, co mu do łba ssssstrzeli jak zobaczy naraz tyle ludzi.
-Jak się zaraz nie zamkniesz to tobie cos strzeli do łba.-Warknął Hyoma.
-Mniejsza macie się pilnować.- Uciął dyskusje Fukami.
Podążając za instrukcjami dechy z WBBA udało nam się znaleźć spore drzwi, zza których dochodził cichy płacz i odgłosy rozmów.
-Kelsi potrzeba nam otworzyć takie jedne drzwi.-Powiedziałem.
-Po pierwsze wyjmij lizaka z buzi zanim będziesz do mnie mówił, a po drugie nie słyszałam magicznego słowa.-Wywróciłem oczami i wyjąłem lizaka.
-Proszę otwórz te drzwi.
-Nooo ni można tak było od razu?
-Ty się kiedyś doigrasz.
-Gdzie jesteście?
-W bloku ‘’A’’.
-Okeyyyy…Za trzy, dwa, jeden…-drzwi zasyczały, a potem powoli się otworzyły.
-Popisujesz się.
-Ja? Skąd ci o przyszło w ogóle do głowy?
-Nie żebym chciał wam romantyczną atmosferę rozwalać, że mamy tu coś koło dwudziestu ludzi do ewakuowania.-Zauważył Ryutaro.
-Hej.-Zwróciłem się do ‘’zakładników’’ starając się nie wyglądać na psychopatę.- Kto chciałby stąd wyjść?- Cisza-Anyone here speak Japanese?
-I do.-Powiedziała drobna dziewczyna odgarniając grzywkę z zielonych oczu. Wydawało mi się, że jest trochę wkurzona na mnie.
-Perfect. Wyglądasz na dosyć rozgarniętą wiedz powiem ci jak wygląda sytuacja. Chcą z was zrobić swoje maszyny do zabijania tudzież karmę dla potworów, a mu chcemy do tego nie dopuścić.
-Wiem nie jestem głupia.- Ilu macie ludzi? Jaki jest wasz plan? Kto tu dowodzi i jak zamieracie nas stąd zabrać?...Ech dobra nierób takich oczu.
-Daj jej słuchawkę.-Odezwała się Kelsi w moim uchu.
-Jak tam chcecie.-Mruknąłem i podałem jej słuchawkę.
-, Co dostałeś kosza?-Zaśmiał się Fukami.
-Pilnuj lepiej swojego wachlarza.-Warknąłem.

Mary

Zrzuciłam z siebie martwe-tak myślę-ciało.
-Żyjesz?-Spytała Kelly wyciągając do mnie przedramię. Złapałam je i stanęłam na nogi.
-Na to wygląda.-Powiedziałam.
-Bez urazy, ale wygląda, na co innego.-Spojrzałam w dół. Moja ulubiona szaro biała bluza przybrała kolor brunatnej czerwieni. Rzuciłam mordercze spojrzenie w stronę trupa.-Z Wolfa jest niezły rozpruwacz.-Zaśmiała się nie swoim głosem.
Spojrzałam na nią ze zdziwieniem. Patrzyła gdzieś przed siebie po raz kolejny powiodłam za nią wzrokiem i skamieniałam.
-Cześć.-Powiedział Alex uśmiechając się niepewnie.-Mary ja cię przepraszam ja naprawdę nie chciałem powiedzieć tego wszystkiego, ale tak jakby w pewnym sensie to nie byłem ja, bo bo ja…-mówił podchodząc do nas usłyszałam charakterystyczny szczęk metalu towarzyszący wyjmowaniu katany.
-Nie podchodź.-Rzuciła Kelly wyciągając przed siebie rękę. Chłopak zatrzymał się wydawał się być lekko wystraszony podniósł nawet ręce delikatnie do góry. Tak jakby się bał, że do niego strzelimy.-Mary?-Niebieskowłosa spojrzała na mnie pytająco
-Dajcie mi chwile.-Powiedziałam czując jak panika zaczyna mnie od środka rozrywać.
-To bleyder?-Spytała Ines.
-Nie wiem.-Rzuciłam.
-Od dziewięciu lat nie grałem.-Powiedział niepewnie.
-Ok....Alex zadam ci jedno pytanie...Od niego zależy czy uznamy cię za robota i zlikwidujemy czy pójdziesz dalej z nami. Jesteś gotowy?
-Ufam ci.-Powoli wypuścił powietrze i uśmiechnął się słodko.- Jestem gotowy.
-Musisz odpowiedzieć natychmiast…
***
-Alex, a co zrobimy jak jedno z nas zmieni się w takiego mutanta, albo rozdzielimy się na długo i jak się znowu spotkamy to nie będziemy pewni czy to my?-Spytałam podnosząc wzrok z kartki papieru, na której powinien widnieć smok, ale zamiast tego leżała tam wychudzona jaszczurka.
-Potrzebujemy hasła.-Odparł chłopak po chwili zastanowienia.-Takie długiego i głupiego, żeby nikt nie mógł się domyśleć, o co w nim chodzi.
-Coś się wymyśli-uśmiechnęłam się zadowolona z tego, że mój przyjaciel jak zwykle ma plan.-A jak już wymyślimy to nikomu nie powiemy.
-Zgoda.
-Przysięgasz na mały palec?-Spytałam wyciągając przed siebie piąstkę z wystawionym małym palcem.
-Na mały palec. To będzie tylko i wyłącznie nasze hasło.-Powiedział splatając nasze palce.
***
No to wszystko albo nic.
-Prawdziwa moc maga ziemi rodzi się z....-Powiedziałam szybko.
-Baaaaasingseeeeeeee.-Natychmiast odpowiedział nie jestem pewna czy nawet zaczekał, aż skończę mówić.
-ALEX O BOŻE NARESZCIE!-Gigantyczny kamień spadł mi z serca. Dzielące nas metry pokonałam krócej niż sekundę i rzuciłam się mu na szyje. Byłam tak nieludzko szczęśliwa i jednocześnie bliska łez i jedyne c byłam w tej chwili w stanie zrobić to stać tam i go tulić. Jednak to jeszcze nie koniec, o czym dobitnie przypomniał mi dziwnie nie swój głos Kelly:
-Okej a co z opcją, że jest tym psychopatą, który chce cię zabić za Bóg wie, co?-Zapytała a kiedy na nią spojrzałam kontynuowała swój wywód.- Wtedy znałby wasze hasło zawołane czy co to tam było i trzeba by go było, co najmniej unieszkodliwić.
-O tym pogadamy później, nie ma czasu.-Rzuciłam i z nową siłą ruszyłam przed siebie, a właściwie chciałam, ale ktoś nie powiem, kto (Kelly) znowu mi przeszkodził:
-Nie mówię, że od razu bić czy coś, ale chociaż go zwiążmy.-Spojrzałam pytająco na mojego niedawno odzyskanego przyjaciela.
-...Tak w ogóle to ciebie nie związaliśmy Kelly-powiedziałam w końcu mrużąc oczy i patrząc tak na wcześniej wymionom.
-Wiem i jestem wdzięczna, ale ja nie chciałam nas wysadzić w powietrze poza tym, jeśli go zwiążemy i my będziemy bezpieczniejsze i on...Zakładników nikt nie atakuje.
-W porządku Mary, jeśli to ma pomóc to mnie zwiążcie.-Powiedział Alex wystawiając przed siebie ręce.
Wtedy wkurzyłam się nie na żarty i zaczęłam mruczeć pod nosem przekleństwa skierowane pod adresem tej pierdolonej kurwy.
-Pfff przepraszam bardzo, że myślę logicznie.-Widać zrozumiała.
-Nielogiczna osoba nie może myśleć logicznie.-Warknęłam.
-Ja jestem skomplikowana, ale o mnie później-czy ona sobie robi mnie żarty?- Pani kapitan, co robimy?-Wzrok wszystkich zgromadzonych spoczął na Ines.
Stała zapatrzona w podłogę w zamyśleniu gładząc brodę.
-Jak masz, czym to wiąż.-Powiedziała po chwili milczenia.
Splotłam ręce na piersi i popatrzyłam nienawistnie na Kelly, na co ta tylko wywróciła oczami zabrała trupowi (albo i nie trupowi) kawał żyłki wędkarskiej.
-Nie bierz tego do siebie-mówiła wiążąc Alex’owi ręce-po prostu nie chce żadnych niespodzianek.
-Rozumiem też bym sobie nie ufał.- Uśmiechnął się smutno.
-Żyłką wędkarską?!-Wściekłam się.
-Albo łańcuchem jak chcesz.-Powiedziała wzruszając ramionami.
-Dobra, nie ważne jak mu wygodniej.
-Tak jest dobrze.-Powiedział Alex opuszczając ręce i znowu się uśmiechając.
-...Chodźmy już, nie mamy czasu.-Warknęłam i ruszyłam przed siebie.
-I chciej tu człowieku zrobić dobrze.-Westchnęło ktoś za mną.

Ines

-Gdzie teraz?
-Prosto, a potem bocznymi schodami na pełnym gazie trzy piętra w górę powinniście zdążyć zanim pająki was dopadną.
-Wszyscy słyszeli?-Dziewczyny kiwnęły głowami-W takim razie ruszamy.
Nasza piątka nie przebiegła dwudziestu metrów, a do moich uszu dobiegł znajomy mi już ryk. Wydobywający się z tego samego gardła, z którego dawno temu wydobywał się radosny głos mojej ulubionej koleżanki z pracy
-Wypocili tą swoją bestie.-Mruknęła Mary.- Tylko gdzie ona jest?-
-Jak Doji’ego znam czeka na nas na arenie.-Powiedziała Kelly patrząc w sufit jakby oberwała rozchodzące się echo.
Spojrzałam na swoją drużynę. Umazani krwią, zmęczeni, zaniepokojeni, w pełnej gotowości na wszystko…jak zwierzęta.
-Zostawcie ją mi wy musicie powstrzymać ich przed zrobieniem tego samego Hikaru.
-Ale..-Zaczęła Mary, ale nie pozwoliłam jej skończyć.
-Postarajcie się odciągnąć ode mnie pająki nie jestem pewna czy poradzę sobie z tym wszystkim na raz.-Nagle odezwał się Tsubasa:
-Ines ma racje.  Nie możemy pozwolić, żeby coś stało się Hikaru.-Dokładnie.-Wasza trójka pójdzie im przeszkodzić, a my zadbamy o to by ta bestia nie zrobiła wam pleców.-Dok..chwila, CO!?
-Na nic takiego się nie zgadzałam.-Powiedziałam patrząc nienawistnie na mojego byłego.
-Bo nikt cię nie pytał o zdanie.-Zwrócił się do pozostałych.- Idźcie już. Nie zostało wam dużo czasu.-Dziewczyny spojrzały na mnie wyczekująco, na co ja tylko skinęłam głową
Drużyna się rozłączyła. Oby tylko zdążyły…
-I, co masz teraz zamiar zrobić?-Spytałam.-Ostatnim razem na wiele się mi nie przydałeś, a wtedy miałeś przynajmniej Eagle.
-Ty też się nie popisałaś skoro to coś jeszcze żyje.
-Nie odpowiedziałeś na moje pytanie.
-Mam zamiar zająć się pająkami, a ty pani lider masz jakiś scenariusz do zrealizowania?
-Mam. Niestety umierasz w ostatniej scenie.
-Miło, że mnie przynajmniej mi ostrzegłaś.
-Kelsi gdzie jest o to kolejne dziecko Celest?
-Musicie się kawałek cofnąć, a potem takim ciemnym korytarzem po lewej, aż traficie na miejsce i pilnuj go, bo inaczej zabiorę go sobie do domu.
-Jak chcesz.-Powiedziałam do słuchawki, a potem zwróciłam się do Tsubasy.-Idziemy.
Na swojej drodze nie spotkaliśmy, żadnych przeciwników. Mogło to oznaczać tylko dwie rzeczy, albo wytłukliśmy wszystkich ludzi, jacy znajdował się na najbliższych piętrach, albo wszystkich stąd wycofali, żeby przypadkiem nie padli ofiara naszej jak najbardziej zaaranżowanej walki.
Donośny niezadowolony pomruk przebiegł po podłodze w ciemnym korytarzu.
Wyszliśmy na arenę, a tam bestia o twarzy mojej przyjaciółki wirowała po arenie.
-No to zaczynamy…
Wystrzeliłam Iskrę i natychmiast rozkazałam jej uwolnić bestie.
Dwie ogromne Virgo stanęły naprzeciw siebie.
A teraz spokojnie jak na wojnie.
-Kelsi wiesz, co robić.-Powiedziałam.
-Dalej uważam to za beznadziejny pomysł.-Powiedziała blondynka, ale mimo to na arenie rozległa się cicha melodia.
-Jedyny, jaki mam.-Przełknęłam ogromną gule w gardle i zaczęłam śpiewać cichym i spokojnym głosem.-Hello, -bestia przeraźliwie ryknęła odpychając moją Virgo kilka metrów do tyłu.- Wherever you are.-Ruda zaczęła pluć fioletowymi pociskami, które rozbijały się na ‘’ciele’’ Iskry.- Are you dancing on the dance flor or drinking by the bar?-Iskra zapłonęła jasnym oślepiającym wręcz światłem i wyciągnęła przed siebie rękę i zaczęła iść w stronę przeciwnika. Fioletowa istota cofnęła się o kilka kroków.- Tonight we do it big, and shine like stars. We don't give a fuck cause that's just who we are.-Jasna niczym słońce na niebie Virgo położyła dłoń na ramieniu Foxi, a ta zmniejszyła się do rozmiarów normalnego człowieka i skuliła się na ziemi. To samo stało się z Iskra, lecz ta zamiast się skulić objęła Rudą.
Przywołałam bey’a i podbiegłam do niej. Ku mojemu rozczarowaniu nie stała się na powrót człowiekiem, bo niby jak skoro jej ciało pewnie już dawno leży kilkadziesiąt metrów pod ziemią. Dalej była aurą jednak coś się zmieniło przybrała kolor ciemnego złota a jej uszy zamiast po bokach głowy znajdowały się teraz na czubku głowy i przypominały uszy kota, a obok niej smętnie leżał puszysty rudy ogon.
-And we are, we are we are, we are we are. lajThe crazy kids, them crazy, them crazy kids. And we are, we are we are, we are we are. The crazy kids, we are the. We are the crazy people.- Foxi dokończyła za mnie refren i zalała się łzami.-Przepraszam ja nie chciałam wam tego zrobić. Po prostu zapomniałam, kim jestem i co powinnam.
-Oj Foxi i co ja mam z tobą zrobić?-Spytam kucając obok niej.
-Jestem Zenko Kinko i jeszcze raz przepraszam.-Powiedziała, po czym wstała i pobiegła do szklanej kopuły składającej się na dach areny, po czym ją przebiła i wyleciał na ulice.
Wytarłam łzy, które nie wiadomo, kiedy znalazły się na moich policzkach i odwróciłam się i spojrzała na Tsubase, który siedział sobie spokojnie n ziemi obok trupa opierając się plecami o ścianę, a rękę trzymając na rękojeści katany wbitej w plecy wspomnianego już wcześniej trupa.
-Widzę, że się nie nudziłeś.-Powiedziałam spokojnie, chociaż byłam na siebie wciekła za to, że nie zauważyła ma nadchodzących przeciwników.
-Powinnaś częściej śpiewać.-Odparł wstając.- Dzieją się wtedy cuda.



Rozdział 77 za nami. Stało się to co widzieliście A ja się spóźniłam z jego dodaniem bo ja się rozchorowałam Ryuga był zajęty pocieszaniem Kelly której smuto bo:
Kelly: Worik i Nikolas. :( Nigdy się nie dowiem co z nimi będzie bo Gangsta niema następnych części. :(
Mary i Yoyo  Kyoya są of line bo Ao no Exorcist, a Tsubasa i Ines sami Blogusia i mnie nie ogarną.
Osobie polecam obydwie wymienione animy.
No to ja się z wami żegnam.
Do następnego posta.
Hania.
  

piątek, 19 lutego 2016

Rozdział 76

Gdzieś w Dark Nebuli...

Celest kompletnie nie przejmując się tym, że właśnie szturmują jej twierdzę przeprowadzała kolejną serię...badań.
-Gdybym mogła schowałabym twoje oczy w mojej kieszeni, -nuciła pod nosem świecąc Kyoy latarką po oczach.-Żebyś nie mógł oglądać tych, które są dla nas zagrożeniem.
-Jesteś chora.-Warknął chłopak.
-No wiem.-Zrobiła smutną minkę.-A teraz powiedź mi ty moja kochaniutka bestyjko, co ja mam z tobą zrobić? Elektrowstrząsy nie działają, a jeśli jeszcze trochę zwiększę moc to twoje serce tego nie wytrzyma i umrzesz na próżno. Przypalanie skóry też nie zadziałało, a do tego sama się oparzyłam.- Popatrzyła z bliska na swój palec, na którym widniał mały biały bąbelek.-To boli. Wiesz?-Powiedziała z wyrzutem jakby to Kyoya był temu winny.-Co było dalej?-Przekręciła kilka kartek swoich zapisków.- A tak całkowicie odcięcie od tlenu również nie pomogło. Zaczynam podejrzewać, że robisz mi na złość wiesz.
-...-Chłopak spojrzał na nią tak, że gdyby miała choćby odrobinę zwyczajnej ludzkiej przyzwoitości od razu padła by tam trupem.
-Oj już nie marszcz się tak.-Pacnęła go delikatnie w nos.-Przecież wiem, że mrocznej mocy nie można sobie od tak kontrolować.
-Celest.-Odezwał się Doji jak zwykle pojawiając się z nienacka na ekranie wiszącym na ścianie.
-Słucham Doji.-Powiedziała kobieta opierając łokcie na łóżku Yoyo, a głowę na dłoniach.
-Dobrze, że słuchasz. Odpowiedź mi kochanie na dwa pytania. Dlaczego nie jesteś teraz na sali operacyjnej?
-Chciałam się trochę uspokoić przed zabiegiem.
-Acha. No cóż każdy ma swoje sposoby.-Pokiwał w zamyśleniu głową.
-A drugie pytanie?-Zagadnęła, kiedy przez dłuższą chwilę mężczyzna nawet się nie ruszył.
-Ach tak. Powiedź mi moja droga, jakim pierdolonym cudem kostium, który stworzyłaś zaczął mordować Betty w trakcie wykonywanego przez nią zadania!-Na początku mówił spokojnie, ale ostatecznie słowa wykrzyczał uderzając przy tym pięścią w biurko.
-To była wersja testowa.-Powiedziała prychając z wyższością.-Pewnie zapominała o upuszczaniu energii i się sfajczyła. Jej błąd.
-To nie był jej błąd!
-A, co ci w ogóle tak na niej zależy!? Zrobiła, co miała mogłeś jej wreszcie zapłacić, albo zlikwidować, ale ty wolałeś ją trzymać Bóg jeden wie, po co!
-Dobrze wiesz, że gdyby nie ona nie dostałabyś swojej zabawki!
-Wielkie mi rzeczy mógłbyś to zlecić komukolwiek!
-Porozmawiamy o tym później.
-Świetnie!- Zdążyła jeszcze krzyknąć zanim ekran zgasł.
Zdjęła okulary i wytarła spływające po policzkach łzy. Podeszła się do blatu i oparła się o niego zaciskając palce do tego stopnia, że zrobiły się białe.
Doji’emu przejdzie, kiedy w końcu osiągną cel. Zapomni o Betty i wszystko będzie dobrze.
Odetchnęła głęboko i wróciła do przerwanego zajęcia.
-Na, czym to stanęło? Ach tak. Potrzebujemy czegoś co cię naprawdę wkurzy…A może….-Podbiegła do laptopa i szybko przekierowała obraz z kamer na ekran naprzeciwko „łóżka” chłopaka.-Ha! Wiedziałam!
-Niby kurwa, co?-Warknął chłopak.
-Źrenice człowieka rozszerzają się o, koło 30% kiedy patrzą na cos, co kochają. Alex-powiedziała przykładając pilot do twarzy.-Przyprowadź mi tutaj te dziewczynę. Musimy przeprowadzić kilka testów.

Mary

Ja pierdole. Wiem to bardzo rozbudowana myśl, ale co poradzę, że jestem wkurwiona. Kelly i to jej całe poświęcenie wszystkiego by ratować tego psychopatę mnie denerwuje, to, że nie zauważyłam, że cos kombinuje mnie denerwuje, a jakby tego wszystkiego było mało wiszę zamknięta w metalowej puszce z dwoma facetami, których ledwo, co znam po prostu super.
- Mary jak jest u was?-Odezwał się głos Ines w mojej słuchawce.
-Zastanawiamy się czy zagrać w pokera czy w wojnę.-Powiedziałam starając niebrzmień się tak jakbym chciała zamordować wszystko w promieniu dwóch kilometrów. -Pospieszcie się z tym, bo inaczej zaraz nas tu znajdą.
-Oj tam zagrajcie w wojenne, bo Hyoma was złupi do ostatniego grosza.-Zaśmiała się Kelly. Miałam wysłać do diabła, ale jakoś nie miałam do tego weny.
Tak łatwo przeszła do porządku dziennego po podduszeniu i oskarżeniu o zdradę. To, co najmniej podejrzane. Dlaczego nie zrobiła czegokolwiek, żeby uprzykrzyć życie Kumasuke? Chociażby nazywając go…potworem jak to ona lubi…
-Dosssssssskonale panujesssssz nad Wyciem.-Powiedział Reiji przerywając ciszę. Śmieszyło mnie to jak mówił. Pewnie myślał, że to było straszne, ale mi kojarzyło się bardziej z seplenieniem
-Zamknij się Reiji.-Warknął Hyoma.
-Wycie mojego Wolfa?-Spytałam nie zwracając większej uwagi na jasnowłosego.
-A wyło tu cośśśś innego?-Znowu zachichotał...Może to taki tik nerwowy.
-Dzięki....Ryuga uważa inaczej.
-A, kto by sssssię przejmował jakimśśśs tam Ryugą? Wiem, co widziałem, a widziałem piękną massssssssakrę w twoim wykonaniu.
-Miło mi, że tak uważasz, ale to Ryuga był najsilniejszym bleyderem Dark Nebuli...Bez urazy.
-Nigdy z nim nie walczyłem, więc ten tytuł najlepsssssssszego bleydera nie był, że tak to ujmę...Ssssprawiedliwie przyznany.
-Ok, właściwie nie powinno się oceniać rangi bleydera po jednej walce, ale tak właściwie to, dlaczego tak nagle zainteresował cię mój bey wcześniej nie zwracaliście na mnie uwagi.- Słysząc moje słowa Hyoma posłał Reiji’emu mordercze spojrzenie. Nie żeby to było cos nowego, ale tym Razem chciał zabić go bardziej niż zwykle.
-Wcześśśśśśśniej nie widziałem jak walczysssssz teraz to zupełnie inna ssssssprawa.
-Inną sprawą jest to, że jestem w nie za dobrym nastroju.-Burknęłam nie wiedząc, co jeszcze mogłabym powiedzieć.
-A ja wprosssst przeciwnie dawno nie byłem tak zadowolony.
-Popierdolony sadysta.-Warknął Hyoma
-Ofiara.-Zaśmiał się Reiji.
Dziwny z niego człowiek i bleyder.
Jego walki z mistrzostw po prostu przewijałam teraz tego żałuje. Z tego, co zdążyłam zauważyć podczas obcowania z bleyderami to to, że właśnie na arenie wychodzi z nich prawdziwa natura.  Spokoju nie daje mi też to, że zainteresował się mną dopiero, gdy zobaczył jak walczę.
Z niewiadomych powodów ostatnimi czasy obcy ludzie interesują się moim bey’em.
Co w nim jest takiego wyjątkowego?

Ines

-Zamknęłaś ją?-Spytałam.
-Tak.-Odparła blondynka krótko i zwięzłe. Właśnie tego brakowało Madoce oczywiście poza taktem jakimkolwiek pojęciem o nie byciu suką i wielu innych rzeczy.
-Wyjdzie stamtąd?
-To Kelly.- No jasne, bo ona jest Rambo i sobie ze wszystkim poradzi.
-Mniejsza naprawiłaś windę?
-Tak. Mary i reszta za chwile powinni się z tobą spotkać.-Przynajmniej to się jakoś układa.
Ech…Kelly była byś świetnym sojusznikiem gdybyś nie kombinowała za trzech, a tak nawet Dark Nebula nie może ci ufać.
Bo Ryuga.
Jeśli tylko przeciągną go na swoją stronę ta idiotka polezie za nim. Dlaczego kobiety, jako istoty w drabinie ewolucyjnej Darwina ustawione wyżej od mężczyzn są na tyle głupie by potrafić rzucić w cholerę wszystko dla jednego faceta? Nigdy tego nie zrozumiem, chociaż samej zdarzyło mi się to zrobić… i to kilka razy…
-Nie strzelaj.-Zawołał Hyoma, gdy w odruchu obronnym wycelowałam kuczer w jego głowę.
-Przepraszam.-Powiedziałam bez cienia skruchy.- Spotkaliście jakiś wrogów po drodze?
-Nie.-Odparła Mary.- Aaaa gdzie Kelly?
-Stwierdziła, że robi to, czego od niej wszyscy oczekują i się ode mnie oddziela.-Powiedziałam, a widząc zdziwione twarze moich towarzyszy (i maniakalny uśmiech Reiji’ego) dodałam.-Kelsi gdzieś ją zamknęła podobnież walczy teraz z Betty.
-To, co teraz?-Spytała Mary.
-Idziemy do laboratorium. W tym momencie niema nic ważniejszego od powstrzymania tych świrów przed stworzeniem kolejnego potwora.-Zadecydowałam.
-Eeeemmm mamy problem.- Stwierdziła Kelsi.
Jakby to było cos nowego
-O, co chodzi?
-Na waszym piętrze znajduje się spore pomieszczenie a w nim około 20 bleyderów. Na początku myślałam, że to zwykłe mięso armatnie, ale przyjrzałam się dokładnie i większość z nich to jeszcze dzieci obawiam się, że to przyszłe lub obecne obiekty badań.-,A żeby cholera wzięła tych wszystkich świrów.
-Hyoma Rei zajmijcie się tym. Zabierzcie ich stamtąd i zaprowadźcie do holu. Ryutaro Tobio macie im pomóc Madoka poprowadź ich. Kelsi gdzie to laboratorium? 
Tak ogarniam wszystko. W końcu nie bez powodu mam tą podzielna uwagę.

Kelly

Za jakie grzechy?-Pytałam się po raz kolejny pukając pazurem w słuchawkę w moim uchu.
Z niewiadomych przyczyn zostałam zamknięta na tym tarasie widokowym, a Kelsi nie odpowiada na moje prośby groźby tudzież inne wołania.
Dobra. Dosyć obijania się.  Sama musisz ogarnąć jak stąd wyleźć.
Po raz kolejny rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nic nowego mnóstwo lodu jeden chyba jeszcze nie trup, wszędobylskie doniczki z kaktusami, a co to? Na samym początku wzięłam to za wyjątkowo dziwną fontannę, ale po dłuższym przyjrzeniu się odkryłam, ze faktycznie w większości jest to fontanna, ale w ścianie za nią znajduje się dobrze mi znany kanał wentylacyjny.
Metalową kratkę potraktowałam solidnym kopniakiem i weszłam do środa.
Albo się starzeje i tyje, albo te kanały były kiedyś większe.-Myślałam przeciskając się w wąskich tunelach cała lewa ręka bolała niemiłosiernie, a pauzy zgrzytały nieprzyjemnie o metalowe podłoże. Na jednym z prierdyliarda zakrętów, jakie pokonałam udało mi się znowu zaklinować. Kompletnie zapomniała o tym, że powinnam być cicho i na całe gardło warknęłam:
-A zabił cię ktoś kiedyś!?-Wiem to trochę niepokojące, ze rozmawiam z elementami architektury, ale co poradzisz jak nic nie poradzisz?
Gdy bliska wybuchnięcia śmiechem i histerycznym płaczem jednocześnie szarpałam się w wentylacji usłyszałam pytający szept.
-Kelly?-Gdzieś w głębi tunelu odezwał się Tsubasa. Najpierw nie mogłam uwierzyć nasłuchiwałam przez chwilę, a gdy tunel po raz kolejny powiedział moje imię byłam pewna, że słyszę mojego starego znajomego. Wstąpiły we mnie nowe siły. Szarpnęłam się mocniej niż przedtem i udało mi się nareszcie wydostać. Idąc…czołgając się w stronę głosu. Kiedy wreszcie się udało mi się dotrzeć do czegoś, co wyglądało na małe okienko w paski. Przy akompaniamencie głośnego ubudubu dopadłam do „wyjścia”.
-Tsubasa? Jasny gwint pierwszy raz w życiu tak się cieszę, że cię widzę!-Zawołałam w zamian, za co dostałam uśmiech od „zdrajcy”.-Odsuń się wybije to.
Ciekawe jak?-Spytałam siebie w myślach.
-Masz jak?-Spytał chłopak po drugiej stronie.
-Nie.-Odparłam.
-Daj mi coś płaskiego i w miarę twardego.
Bez wąchania zdjęłam jedną z rękawiczek i przez szpary w kratce podałam ja chłopakowi. Po chwili kratka leżała już na ziemi. Ku mojemu przerażeniu dziura po niej okazała się mniejsza niż myślałam. Wystawiłam przez nią głowę. Jak ona przeszła to reszcie też się uda…przynajmniej u kotów tak jest.
Cofnęłam głowę i wyciągnęłam się jak tylko mogłam wystawiając najpierw prawą rękę potem głowę i resztę ciała w momencie, gdy na wolość wychodziły moje biodra metal głośno zgrzytną coś chrupnęło, a potem leżałam na ziemi.
-Tada.-Jęknęłam czując, że ten wyczyn tak jak poprzednie zostawi po sobie pamiątki w postacie fioletowych siniaków.-Wciśniesz się tam?-Spytałam wskazując kratkę.
-Myślisz, ze gdybym się tam zmieścił to jeszcze bym tu siedział?
-Fakt. Głupie pytanie. W takim razie musimy wyjść tradycyjnie przez drzwi.-Przy tych słowach podniosłam się i załadowałam kuczer.
-Strzelanie nic nie da.-Stwierdził.-Cała Dark Nebula ma wbudowany system pochłaniania energii.
-Ciekawe czy im to cos da jak zamrożę im elektronikę…

Mary

Ja i Ines wpadłyśmy z powrotem na korytarz na klatce chodowej było zbyt wielu przeciwników i zdecydowanie za mało miejsca by wyć lub rozpętywać piekło w obu przypadkach obydwie mogłybyśmy oberwać z rykoszetu.
Ines zablokowała drzwi stapiając ich brzegi i dopiero wtedy odetchnęła swobodniej.
Korzystając z chwili luzu oparłam się tyłkiem o ścianę, a dłonie położyłam na kolanach. Nie trwało to długo. Nie minęły dwie minuty, gdy do moich uszu dotarł szczęk metalu o metal.
-Idziemy.-Zadecydowała jasnowłosa.
Minęłyśmy dwa zakręty i wyszłyśmy na prostą akurat w idealnym momencie by zobaczyć jak Tsubasa jednym płynnym ruchem katany wykańcza człowieka ubranego w czarny kostium z gigantyczną pajęczyną wyszytą na plecach.
-Pierdolone pająki.- Sapie Kelly.-Są silniejsi niż ć przedtem.
-Lepiej wyszkoleni.-Prostuje chłopak odpinając pochwę od pasa jednego z trupów i zapinając a przy swoim pasie.- Ich lider musi być gdzieś blisko.-Wtedy nas zauważają.
-Sorka, że tak późno-odzywa się niebieskowłosa z zmęczonym uśmiechem przyklejonym do twarzy.-Miałam drobne problemy ze spadającymi ścianami, ale na swoje usprawiedliwienie mam tego tu przystojniaka.-Kiwnęła głową w stronę Tsubasy.
-Zdejmij maskę.- Rozkazała jej Ines. Uśmiech spełzł z twarzy Hawany, ale bez słowa wykonała polecenie. Blada twarz dziewczyny wyłoniła się spod maski i spojrzała na nas z pewnym zawiedzeniem.
-Mogę cos jeszcze dla was zrobić?-Spytała z powrotem zakładając maskę.
-Dlaczego się tak pieklisz?-Spytałam starając się panować nad sobą. Kelly denerwowała mnie samą swoja obecnością. Było całkiem nieźle zanim nie okazało się, że nas zdradziła, ale kilka godzin temu okazało się, że wracamy do punktu wyjścia.
-Wiesz myślałam, że jednak okażecie mi trochę więcej empatii w końcu nadstawiam dla was karku.
- Nie robisz tego dla nas. Jesteś lojalna tylko wobec Ryugi.-Powiedziałam siląc się na spokój mimo gotującej się we mnie krwi.
-Jestem lojalna wobec przyjaciół.-Odparła.
-Właśnie masz tego jednego przyjaciela i tylko wobec niego jesteś lojalna. Nie potrafisz się wywiązać z żadnej umowy chyba, ze ktoś trzyma cię w szachu.-Kelly nie odpowiedziała tylko patrzyła na mnie dziwnie jak nie ona. Chyba udało mi się ją zagiąć.-No, co się tak gapisz? Odpyskuj mi wiem, że chcesz.
-Wiesz zawsze jak mówię to, co myślę dostaje w twarz.-Wywróciłam oczami.- Jeśli chcecie mojej lojalności to może dajcie mi do niej powód.-Zapadło milczenie. Kłóciłyśmy się już tyle razy, że jednie argumenty, jakie nam pozostały to te siłowe, a okładanie się pięściami w tym momencie niebyło najlepszym wyjściem. Mimo wszystko po tej „wymianie zdań” czułam się trochę spokojniejsza.
-…Może coś z tego wyjdzie.-Powiedziałam w końcu.
-Czas pokaże.-Dodała.
-Dobra pogadałyście sobie, a teraz iść do laboratorium zanim znowu nas namierzą.-Zdecydował Tsubasa.
Namierzyli nas.
***
Odział bleyderów równym zwartym szykiem biegł przez korytarze Dark Nebuli. Pierwszy raz w zdarzyło się, żeby ktokolwiek wtargnął, aż tak wysoko wiec nic dziwnego, że byli zaniepokojeni. Nagle z oddali dało się słyszeć cos na kształt cichego wycia, które stopniowo przybierało na sile.
Odział zamarł nasłuchując po chwili zewsząd okrążył ich ogień, a z pomiędzy płomieni wyłoniły się trzy kobiece sylwetki. Niektórym zdawało się, że ich ciała rozpadają się na kawałki inny widzieli wężowe języki wystające i pomiędzy ich warg jednak żaden z nich niemiał wątpliwości, co do jednego.
-TO NIE LUDZIE TO DEMONY!!!-Krzyknął dowódca do komunikatora.
Wtedy jedno z monstrum złapało urządzenie w swoje szpony i wysyczało.
-Idziemy po ciebie Doji.
***
Mary

-Kelsi jak wygląda sytuacja?-Ines po raz kolejny kontaktowała się z naszą centralą.
-Jak na razie jest dobrze. Tobio i Ryutaro już dołączyli do Reiji’ego i Hyomy.
-Dobrze, gdy ich uwolnicie załadujcie ich do samochodów i zabierzcie stąd.-Oświadczyła.
-A, co z wami?-Spytała blondynka.
-Damy sobie radę, ale nawszelki wypadek nie wyłączaj komuniatorów.
-Ryuga?-Odezwał się łamliwy lekko zduszony głos Kelly. Powędrowałam za jej wzrokiem i zobaczyłam Nikogo innego niż mojego przeciwnika Ryuge. Był ranny, co wnioskowałam po plamach krwi na jego szarym dresie i tym, że nie porusza się tak jak przedtem. Zabawne, na jakie szczegóły człowiek zwraca uwagę. Mimo ewidentnego wycieńczenia organizmu w dalszym ciągu roztaczał wokół siebie te typowa dla niego przyłączającą wszystko i wszystkich wokół aurę. Kiedy przechodził obok nas dziwnie spojrzał na Ines nie potrafiłam dopasować do tego spojrzenia żadnych emocji.(Nie żebym była w tym dobra)
No to tyle w temacie naszego sojuszu.- Przemknęło mi przez myśl, kiedy zobaczyłam jak mocno Kelly powstrzymuje się przed tym by nie rzucić się mu teraz na szyje.
-Idziemy.-Wrócił się do niej poprzedzając swoją wypowiedź czymś na kształt niezadowolonego pomruku.
-Ale nie możemy ich zostawić.-Powiedziała, a wtedy chłopak spojrzał na nią tak jakby chciał ja zabić. Co resztki sumienna się w niej odezwały?
-Możecie. Przecież wszyscy dobrze wiemy, do którego momentu wiązała cię nasza umowa.-Powiedziała Ines.-Przypominałaś nam o tym wiele razy.-Dziewczyna przestąpiła nerwowo z nogi na nogę. W jednej chwili z czegoś, co potrafił mordować z zimna krwią zmieniła się w niezdecydowane dziecko.
-Słyszysz. Nie chcą nas tutaj.-Powiedział Ryuga.
-Ale zrozum, jeśli ich teraz zostawimy to tylko utwierdzi ich w przekonaniu, że jesteś potworem.
-A, od kiedy obchodzi cię, co inni o mnie myślą?-Popatrzył na nią trochę milej i ujął jej obie dłonie.-Nie mamy, po co tu zostawać.
-Ale…-nie zdążyła dokończyć, ponieważ ten tleniony psychopata przyciągnęła do siebie i pocałował.
Z mojej perspektywy wyglądało to obrzydliwie…jakby ją pożerał jednak z zadowolonych pomruków dziewczyny w kostiumie kota wnioskowałam, że musi się jej podobać. Kiedy zarzuciła mu ręce na szyje Ryuga otworzył oczy i popatrzył prosto na mnie. Jego oczy wyrażały tylko i wyłącznie jedno.—Znów wygrałem—odwróciłam wzrok. Po dłuższej chwili w końcu się od siebie oderwali.
-Chodźmy.-Powiedziała Kelly biorąc go pod rękę.-Niedaleko powinna być winda, a potem tylnym wyjściem wyjdziemy na….-Po tym wszystko stało się tak szybko niebieskowłosa skoczyła wykręcając przy tym rękę Ryugi i krzyknęła-STRZELAĆ DŁUGO GO TAK NIE UTRZYMAM!!!-Dwa razy nie musiała mi powtarzać. Ledwo się powstrzymałam przed strzeleniem do niego, kiedy tylko się pojawił. Nie minęła sekunda, gdy w jego czaszkę wbiły się naraz Iskra i Wolf.  Niestety nie zrobiło to na nim większego wrażenia wyrwał się z uścisku dziewczyny uderzając nią przy tym o podłogę przed nim odbijając przy tym niczym nieosłoniętym ramieniem nasze bey’e. Wyprostował się, a wtedy mogłam się przyjrzeć jak z jego rozwalonej czaski wypływa czerwona posoka i strzelają iskry.
-Co to kurwa jest!?-Spytałam, chociaż odpowiedź była raczej oczywista.
-Drago.-Powiedziała Kelly, która nie wiadomo, kiedy znalazła się tuż obok mnie.
-jakie to słodkie.-Powiedział…Drago patrząc na naszą czwórkę.-Pobiegłaś do swoich nowych koleżanek. W tym ciele nie jestem w stanie się zrzygać, ale zapewniam, że gdybym mógł już dawno bym to zrobił.
-Niewierze, że Celest się udało.-Powiedział Tsubasa lustrując od stóp do głów…Drago.-To jej dziecko musiała użyć L-Drago, jako źródła zasilania.
-Czyli to jest projekt serce.-Stwierdziła lekko zamyślona Ines.-…Mniejsza jakieś pomysły jak to załatwić?
-Drago pochłania energie ataków przeciwnika, posiada ogromne pokłady własnej energii z tego, co wiem niema słabych punktów.-Robot wybuchnął śmiechem.
-Powtórz to.-Rozkazał, na co odpowiedziało mu stłumione warknięcie.-Darujmy sobie wstęp. Wolf-tutaj spojrzał na mnie-, co powiesz na szybki rewanż?-Kolejny chciałoby się powiedzieć człowiek, który zwraca większą uwagę na mojego bey’a niż na mnie. Skoro tak chce pogadać z Wolf’em to proszę bardzo.
Przywołałam swojego bey’a, załadowałam nim kuczer i strzeliłam.
-Wolf połącz pierścienie.-Wolfy zapłonął i natychmiast wykonał moje polecenie.
-Żałosne. Taka potężna bestia przyjmująca rozkazy od tak bezużytecznego narzędzia.-Powiedział Drago i otoczył się jasnym płomieniem.
-Bezużyteczne narzędzie? To się kurwa doigrałeś. Wolf Specjalny Atak Smoczy Pogromca.- Bey skoczył i wbił się prosto w otwartą dłoń przeciwnika.
L-Drago powoli zaciskał palce w pięść chcą tym samym zatrzymać mojego Wolfa. Gdy już myślałam, że spaprałam sprawę atak zaczął dawać efekty. Ręka Drago najpierw zaczęła się stopniowo wyginać potem cos trzasło i to coś, co chwilę temu było ramieniem Ryugi zmieniło się w miazgę zrobiona z metalu i mięsa, z której sączyła się krew. Mężczyzna spojrzał na to ze zdziwieniem, a potem posłał mi mordercze spojrzenie.
Jest nie czuły na ból.-Przebiegło mi przez myśl.
-Zniszczyłaś moje ciało!-Ryknął.
-Miło, że w końcu mnie zauważyłeś.-Powiedziałam uśmiechając się łobuzersko.
-Musimy zniszczyć ciało to powinno go zatrzymać.-Zadecydował Tsubasa rozcinając kataną dres na klatce piersiowej Ryugi. Broń utknęła w ciele chłopaka. Jasnowłosy szarpnął próbując uwolnić narzedzie, ale porzucił ten pomysł, kiedy prawa ręka robota próbowała złapać go za gardło.
-To brzmi jak plan Iskra Kula Ognia!
 -Biała Szpony Mrozu!
Atak Ines dotarł pierwszy i pogłębił szramę, jaką stworzył Tsubasa, a w połączeniu z atakiem Kelly, który skupił się na głowię potwora wyprowadził go z równowag i cisnął nim o ścianę.
-Wolf Szarża!- Rozkazałam rozpruwając do reszty korpus robota i prawie całkowicie pozbawiając go głowy. Dal pewności uderzyła jeszcze dwa razy i dopiero wtedy pozwoliłam ciału upaść na podłogę i rozlać wokół siebie wielką kałuże krwi.
-On jeszcze może przeżyć.-Powiedziała Ines.-Nie lekceważmy oponenta.-Dodała z cieniem uśmiechu na ustach.
Zaśmiałam się krótko.
-Ja…-zaczęła Kelly, ale gwałtowne torsie zagłuszyły jej dalsze słowa. Zwróciła to, co miała w żołądku i przez dłuższą chwilę pluła żółcią zginając się przy tym wpół
-Żyjesz?-Spytałam.
-Tak.-Wytarła twarz wierzchem dłoni.-Tam-kiwnęła głową w stronę trupa.-Powinien być bey wyjesz go proszę. Ja nie dam rady.
-Dlaczego?-Spojrzała na mnie oczami, w których od torsji pojawiły się maleńkie łezki.
-…On ma jego twarz…
-…Dobra.
-Tylko uważaj może i pokonany, ale to nadal Drago...-Martwi się?
-Poradzę sobie.
Złapałam oburącz katanę, przytrzymała trupa opierając o niego obutą w ciężkie glany stopę i szarpiąc udało mi się dobrać do wnętrzności robota. W środku faktycznie był uśpiony bey. Gdy wyciągnęłam po niego rękę rozbłysnął ostrzegawczo. Taki ostatni odruch pokonanej bestii.
-Zaczekaj.-Powiedziała Ines. Zaczęła grzebać po kiszeniach, a po chwili wyciągnęła z nich jakiś fioletowy kryształ i mi go podała-W Komie był w tym uwięziony.
Owinęłam kryształ tym, co zostało z dresy robota i w tak przygotowany woreczkiem złapałam Drago tak samo jak sprząta się kupy po psie.
-Proszę.-Powiedziałam podając Kelly „worek”. Patrzyła przez chwilę w jego wnętrze, a potem spojrzała na mnie i powiedziała:
-Dzięki…Hah ukradł mi mój pierwszy pocałunek…ma za swoje skurwiel jeden.


Rozdział 76 za nami. Jak ja kocham was rozpieszczać moja pisaniną.
Ines; To co Kelly kolejny punkt na liście koszmarów?
Kelly: Bez przesady, aż tak źle nie całuje...*zielenieje* Kogo ja próbuje oszukać dajcie wiadro....
Więc jak widzicie idzie nam nieźle... Z czterech...
Mary: *zły wzrok*
Ja: Echymkry! Z pięciu osób które maja odbić mają już jedną. 20% planu za nami Chyba, że....
To ja się z wami żegnam.
Do następnego posta.
Hania.

niedziela, 14 lutego 2016

Embrasse-moi / Watashi ni kisu shimasu



Wszyscy dobrze wiemy jaki jest dzisiaj dzień. Z tej okazji spytałam moje córeczki co można fajnego robić w walentynki. O to jakie odpowiedzi uzyskałam:

Ines: Jeść donaty bo jest się samotnym.

Mary: Nie wychodzić przez cały dzień, w domu zrobić sobie ciemnice i oglądać horrory rzucając w między czasie Ines donaty na pożarcie.

Kelly:...Fikołki?

Ja:*facepalm* Ech dobra darujmy sobie walentynkowy post...
Bloguś: Tak samo mówiłaś rok temu...:(

Nagle pojawia się postać której wyglądu nie można opisać. Jej twarz ciągle się zmienia oczy zmieniają kolor a włosy raz są krótkie a raz długie ponad to stwierdzenie jakiej płci jest to coś jest niemożliwe.
Bloguś: Dzień dobry Weno. Przyszłaś...Przyszedłeś bo mama nie wie co napisać?
Wena: Tak i zaraz temu zaradzimy.*wyciąga łuk amora i pęk strzał po czym zaczyna strzelać na oślep* To powinno pomóc.*wręcza mi kartkę i długopis.* A teraz pisz i niech dzieciak się cieszy.

*UWAGA!!! Postacie w poniższym materiale są bardzo nieswoje przed przeczytaniem skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą ponieważ każdy fanfic niewłaściwie odebrany może zagrażać twojemu odbiorowi danej postaci*
Ps. Nie poduście się tam.


Ryuga x Hikaru

On tu jest.  On tu jest. Ontujestontujestontujest. Czego jeszcze chce? Nie wystarczy mu to, co już mi zrobił? Jego bey uderzył w ziemie tuż przed moimi stopami obsypując mnie od góry do dołu ziemią i innymi świństwami, a potem w chmurze kurzu i dymu pojawił się on.
Zaczęłam się cofać, ale gdy moje plecy natrafiły na przeszkodę w postaci pnia ogromnego drzewa już wiedziałam, że nie uda mi się uciec. Podchodził do mnie powoli. Nie spieszył się. Chciał się nacieszyć tym, że w końcu mnie dopadł. Uśmiechał się demonicznie, a może po prostu po swojemu.
Wyciągnął rękę w kierunku mojej twarzy, a jedyne, co byłam w stanie zrobić to odwrócić od niego wzrok.
-Czemu tak drżysz?-Zapytał, a gdy to robił czułam jego oddech na swojej skórze. – Przecież nie gryzę…zazwyczaj.-Nie odpowiedziałam nawet nie drgnęłam…nie spodobało mu się to.-Spójrz na mnie.-Rozkazał, po czym złapał moje policzki i skierował moją twarz przodem do niego.
Wpił się mocno w moje usta. Najpierw wręcz brutalnie, potem spuścił z tonu, łagodniejąc i jakby delikatnie zapraszając mnie do odwzajemnienia pocałunku.
Nie rozumiałam, co się dzieje. Gdy Ryuga przytrzymał moją twarz w pierwszej chwili myślałam, że chcę mnie uderzyć tylko boi się, że mogłabym się usunąć.
Byłam PEWNA, że zaraz poczuje ból...Jednak zamiast tego poczułam miękkie usta stykające się z moimi. Byłam zaszokowana i nie wiedziałam, co zrobić... Nigdy nie sądziłam, że ten potwór jest zdolny do tak ludzkiego zachowania. Ryuga całował tak brutalnie i zachłannie, że nie potrafiłam się mu nie poddać. Nawet nie chciałam walczyć, chciałam się tym po prostu nacieszyć zanim wszystko wróci do przerażającej normy.
W końcu odważyłam się założyć ręce na jego szyję i przysunąć się trochę bliżej. Było tak przyjemnie... Nie chciałam kończyć. Najchętniej zostałabym tak do końca świata i jeden dzień dłużej. Po raz pierwszy od bardzo bardzo dawna nie bałam się...

Hyoma x Kelly

Znowu w tych piekielnych górach.-Pomyślała Kelly idąc lasem-Czego ja tu właściwie szukam? Tego, co zwykle...Guza.
Coś poruszyło się w koronie drzew.
Już mnie znalazł.-Pomyślała dziewczyna patrząc w tamtą stronę.
- Wiesz.-Zagadnęła.-Podobno są dwa sposoby upolowania tygrysa. Można zwabić go w góry, albo zaatakować legowisko. Tobie udało się to pierwsze, więc co teraz robisz? Zabijesz mnie? Przecież dobrze wiem, że tego chcesz.
- Skoro wiesz, czemu tu przyszłaś.-Powiedział chłopak stając tuż za niebieskowłosą.
-Hah.-Zaśmiała się.-Zawsze umiałeś się świetnie skradać.-Powiedziała powoli się odwracając przodem do niego i patrząc w jego oczy.
Były zimne i patrzyły na nią jak na intruza, którym jakby nie patrzeć była. Po raz kolejny wtargnęła na niemalże święte góry okalające ukochaną Komę.-Przyszłam ostatecznie wyjaśnić sprawę.-Powiedziała bujając się lekko w przód i w tył z rękami założonymi za plecy.
-Jak mam niby w to uwierzyć skoro, co drugie twoje słowo to kłamstwo?-Spytał.
-Wiesz...Nie kłamie, kiedy całuję.-Powiedziała wspinając się lekko na palce. Kiedy już tylko milimetry dzieliły ich usta zatrzymała się. Chciała, żeby to on zdecydował, co będzie dalej.
Chłopak najpierw nie wiedział, co się dzieje, ale po chwili pochylił się i pocałował zdrajczynie. W tym momencie cała złość z niego uchodziła tłumiona całymi latami paląca chęć zemsty prysła niczym bańka mydlana. Delikatnie objął ramiona dziewczyny, po czym zsunął swoją dłoń w kierunku dłoni dziewczyny. Chciał spleć ich palce tak jak kiedyś, gdy wszystko było dobrze.
Jednak coś się nie zgadzało. Hyoma otworzył oczy i przerwał pocałunek. Wyciągnął rękę dziewczyny tak by mógł ja zobaczyć. Środkowy i wskazujący palec były skrzyżowane w taki sposób, w jaki dzieci układają je, gdy kłamią.
-Ty się nigdy nie zmienisz.-Powiedział, kiedy pierwszy szok z niego zszedł.
-To jedna z moich największych zalet…

Kyoya x Kelly

-Hello everybady! I'm Kelly Hawana from Japan! Everybady knows me nobady likes me!
-Wracaj do tego rynsztoku, z którego wypełzłaś Mary niema w domu.-Głos Kyoy, który dobiegał z kuchni nie był dla mnie ani trochę przykry w końcu słyszało się już gorsze rzeczy, a to był tylko głupi żart.
-Nie wiesz, że słowa mogą ranić?-Spytałam rzucając torbę na fotel, a samej rozkładając się na kanapie.- Gdzie polazła Mary? Miałyśmy razem wyjść na zakupy.
-A, bo ja wiem. Miała za chwile wrócić.- Powiedział wchodząc do salonu z parującym kubkiem w ręce.- Zabierz nogi, bo nie mam gdzie usiąść.-Powoli położyłam nogi z powrotem na ziemię robiąc tym samym miejsce dla Yoyo.
-Coś ty się taki kontaktowy zrobił?-Spytałam podciągając nogi pod siebie i siadając przodem do Kyoy-Kiedyś prędzej byś się pociął niż z własnej woli koło kogoś usiadł.
-Spaliśmy razem, a ty się dziwisz, że nie mam problemu z siadaniem koło ciebie.-Odparł również odwracając się do mnie przodem.
Ciekawe gdzie kończy się strefa, w której Kyoya toleruje moją obecność? Sprawdźmy to.
-Czyli, jeśli dobrze rozumiem tylko ja mogę naruszać magiczną granice twojej przestrzeni osobistej tak?-Spytałam pochylając się lekko.
-Nie, ale tak często ją przekraczasz, że przestałem zwracać na o uwagę.-Chłopak przybliżył się, bo mnie odrobinę. Z jego łobuzerskiego uśmieszku wnioskowałam, że próbuje pokonać mnie moją własną bronią.
-Ach tak. Czyli nie robi ci żadnej różnicy, co będę przy tobie robić tak?-Moje pole manewrowe drastycznie się zmniejszyło, ale byłam pewna, że Yoyo zaraz się wycofa. Oparłam rękę na oparciu kanapy i podciągnęłam się delikatnie tak, żebym mogła nad nim w pewnym stopniu zawisnąć
-A tobie to robi jakąś różnice?-Spytał kładąc rękę na mojej tali
-Niezbyt dużą.-Powiedziałam przybliżając się jeszcze troszeczkę do niego.
Nasze usta zetknęły się delikatnie i poczułam prąd. Dosłownie kopnął mnie prąd. Odskoczyłam natychmiast i krzyknęłam:
-Kopnąłeś mnie!
-Co?-Zdziwił się chłopak.-Sama się kopnęłaś.-Burknął.
-Spadaj.-Rzuciłam w niego poduszką….Nie zrobiło to na nim większego wrażenia.
-To, co? Kontynuujemy?-Zapytał na powrót się do mnie przybliżając.
-A jak myślisz?

Ryuga x Mary

-Zaczyna mnie nudzić to ciągłe wygrywanie.-Powiedział Ryuga przywołując Drago.
-To nie mój problem.-Warknęłam podnosząc Wolfa z ziemi i wycierając go skrawkiem bluzki.
-Może Ines jest na wyższym poziomie niż ty.
-Nawet nie próbuj jej zaatakować!-Krzyknęłam.
-Spróbuj mnie powstrzymać.-Powiedział wyzywająca po odchodząc do mnie.
Oho historia znowu się powtarza
Chłopak podszedł do mnie i uśmiechając się w ten tylko i wyłącznie jemu właściwy sposób popatrzył na mnie z góry.
Wkurzał mnie.
Bardzo mnie wkurzał.
Swoim uśmiechem, swoim stylem bycia, tym, że zemną ciągle wygrywał, całą swoja pierdolona osoba mnie wkurzał, a teraz jeszcze stoi tu nade mną i szykuje się, żeby zrobić coś, czego nie chce.
Ooooo, co to to nie. Tak się bawić nie będziemy. Zobaczymy jak on się poczuje, kiedy mu ktoś wepchnie język do buzi.
Złapałam go za pasek przytrzymujący mu ten cały jego płaszcz i pociągnęłam do siebie i zaczęłam go całować. Tak na dobrą sprawę nie wiedziałam, co powinnam robić, ale zdziwienie na twarzy tego zjeba mnie trochę podniosło na duchu.
Jednak mój triumf nie trwał długo Ryuga szybko przejął kontrole całując mnie władczo. Nie dawał mu ani trochę swobody, po prostu całował zachłannie, Otaczając mnie rękoma, sunąc po plecach, zjeżdżając na pośladki i szybko wkładając dłonie pod moją bluzkę.
Zadrżałam czując, co się dzieje. Jęknęłam, gdy tylko miałam szansę na chwilę oderwać się od jego ust. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że robienie czegokolwiek z nim może być, aż tak przyjemne. Objęłam go za szyję ramionami, a nogi owinęłam wokół jego pasa. Całowaliśmy się długo namięknie, kiedy wrońcu udało nam się opanować Ryuga odstawił mnie na ziemie i powiedział:
-Muszę przyznać to jest jakiś sposób, żeby mnie zatrzymać.


Alex (Miły) x Mary

-Pamiętasz jak kiedyś bawiliśmy się tak, że siadaliśmy na oparciu kanapy i czekaliśmy, aż w telewizji zacznie lecieć romantyczna muzyka wtedy udawaliśmy, że chcemy się pocałować i próbując to zrobić przewracaliśmy się do tyłu i dawaliśmy, że spadliśmy z ławki?
-Jasne, że pamiętam. -Powiedział chłopak, a jego policzki pokryły się słodkim rumieńcem.-Czemu pytasz?
-A tak jakoś...Widziałam kanapę podobną do tej, na której się bawiliśmy i mi się przypomniało...Obrzygałeś ją kiedyś.-Przypomniało się Mary, czym skutecznie zadała cios prosto w serce romantycznej atmosferze.
-Tak to też pamiętam...Biedna kanapa.-Jęknął chłopak próbując ukryć swoje bardzo czerwone już policzki w kołnierzu wełniego golfu.
-A pamiętasz, dlaczego?- Dziewczyna drążyła temat.-Bo się tak spieszyłeś, żeby się zemną zobaczyć, że aż ci się niedobrze zrobiło.-Szatyna wybuchła gromkim śmiechem. Na każdego innego pewnie Alex by się obraził, albo, chociaż spróbował to zrobić, ale gdy słyszał jej śmiech i widział jej uśmiech czuł jak cały w środku się rozpływa.
-To było przeurocze.-Powiedziała, kiedy już przestała się śmiać-Ty sze różniłeś się od innych chłopaków. Byłeś taki miły, opiekuńczy zajmowałeś się chorymi zwierzętami, kiedy większość z naszych rówieśników w najlepszym wypadku w ramach skrócenia cierpień by je po prostu dobiła.-Chyba nie muszę mówić, że czerwień z policzków Alex’a przeszła na uszy.- Może to właśnie, dlatego się w tobie kochałam…
-Ko…ko…kochałaś…-udało się wykrztusić chłopakowi.
-Może to właśnie, dlatego się w tobie…kocham.
-Mary ja…ja…ja już od dawna chciałem ci to powiedzieć, ale nie chciałem cię tym wystraszyć, bo bo ja…-Mary pocałowała go delikatnie.
-Wiem Alex. Ja wiem….


Tsubasa x Ines

Dobrze gdzie jest ten przygłąb? Musimy ustalić, które z nas ma się wyprowadzić, bo tak dalej być nie może. Chciałam z nim o tym porozmawiać w domu, ale wyleciał z niego jak z procy. Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć. Zaczynam dochodzić do wniosku, że on najzwyczajniej w świecie mnie unika.
Dobrze chyba poszedł tutaj.
Tak wiem. Bieganie za chłopakiem jest poniżej mojej godność, ale musimy to w końcu załatwić.
W końcu go dogoniłam. Błądził po górnym piętrze galerii handlowej.
Pewnie się tu z kimś i umówi, dlatego tak się spieszył…
-Musimy porozmawiać.-Powiedziałam
-A możemy później? Jestem teraz trochę zajęty.-Powiedział rozglądając się na wszystkie strony byle tylko na mnie nie spojrzeć.
-Nie możemy.-Stwierdziłam stanowczo.
-Ines to naprawdę nie jest dobry moment.
-Ach tak.-Splotłam ręce na piersiach.-Bardzo mi przykro, że ci przeszkadzam, ale niestety wcześniej nie dało się z tobą rozmawiać.-Niepotrzebnie lekko podniosłam głos.
Wtedy Tsubasa otworzył szerzej oczy nachylił się i przyciągnął mnie do siebie, chwytając za podbródek pocałował.
Zaczął delikatnie, ale to był tylko początek. Szybko pogłębił pocałunek, dokładnie badając wnętrze moich ust. Zetknął się ze mną torsem, obejmując w talii. Drugą dłonią otulił mój policzek. Poczułam jak przesuwamy się do tyłu, a po chwili uderzamy w ścianę.
Drżałam na całym ciele, kiedy mnie dotykał. Dorze wiedziałam, że powinnam go od siebie odepchnąć, ale nie mogłam. Po prostu nie mogłam. Zamiast tego zarzuciłam mu ręce na szyje i odpowiedziałam na pocałunek z całym sercem.
Do reszty mnie pochłonął w pewnym momencie Tsubasa się ode mnie oderwał i rozejrzał.
-Przepraszam, że użyłem cię, jako siatki maskującej. Niestety nic tak nie wprawia ludzi w zakłopotanie jak publiczne okazywanie uczuć.-Powiedział.-Chciałbym móc z tobą dłużej porozmawiać niestety ścigają mnie, więc muszę się oddalić porozmawiamy jak wrócę. Dobrze?-Pokiwałam głową, a potem on zniknął.
Kurczę to nie tak miało wyglądać.



W internecie jest mnóstwo bestów demotywatorów i innych tego typu rzeczy związanych z walentynkami. Spotkałam się z  w obrazkiem mówiącym jak dzielą się ludzie w walentynki. Czyli na tych który są zakochani, na tych którzy płaczą i tych którzy tym rzygają...I tu jest problem bo nie znalazłam się w żadnej grupie... :) Napiszcie jak to z wami jest i pamiętajcie o jednym 15 lutego będzie przecena na słodycze.
To ja się z wami żegnam.
Do następnego posta.
Hania

Ale tak naprawdę to dzisiaj liczy się tylko Deadpoll. <3

czwartek, 11 lutego 2016

Rozdział 75


Kelly

Wiem, co sobie myślicie.
Doji namieszał, a biedna Kelly znowu oberwała za niewinność i to w dodatku od kogoś, kogo nazywała przyjacielem.
Prawda jest taka, że ten skurwiel nie kłamał…A ze mnie nie jest kawał zimnej zepsutej do szpiku kości myślącej tylko o sobie wyrachowanej suki……Zdziwieni?
Kiedy oddzieliłam się od Kyoy podczas pierwszego ataku na to cholerstwo Doji skontaktował się ze mną i zaproponował ten popierdolony układ. Nie zgodziłam się na niego otwarcie(wysłałam go do diabła…powiedział, że właśnie stamtąd wrócił), ale samo to, że wysłuchałam tego, co ten francuz ma do powiedzenia było swego rodzaju zgodą.
Tak chciałam przyprowadzić mu tego rudego gówniarza. Nawet gdyby ten skurwiel nie wywiązał się z umowy Pegazus i jego bleyder narobiliby takiego zamieszania, że na pewno udało by mi się zabrać stamtąd to co moje i spierdalać stamtąd w trybie now. 
No błagam was to Ginga! Wiem, że to dzieciak i w ogóle, ale jego bey jest na tyle siny by nie dać zabić swojego bleydera. 
Gdy Mary uderzyła mnie w twarz wiedziałam, że będę musiała spróbować, bo na nie nie miałam, co liczyć. Kiedy spotkałam Kelsi powiedziałam jej o wszystkim poza tym, jaki mam plan kazała mi sprawdzić komputer Alex’a wtedy też sprawdziłam czy w bazie danych WBBA jest coś na temat miejsca pobytu Gingi.
Sprawa się jednak trochę delikatnie mówiąc skomplikowała, gdy dziewczyny zaczęły mnie śledzić, a w końcu znalazły moją „bazę” u blądi. Nie mogłam prowadzić otwartych poszukiwań. Tak na dobrą sprawę miałam wiele szczęścia, gdy Ines stwierdziła, że musimy natychmiast lecieć do Komy nie musiałam tego sama proponować. Jednak z drugiej strony iść a miejsce swojej pierwszej zbrodni z ludźmi, który mają cię za członka drużyny i po raz kolejny próbować wcisnąć ten sam kit tym samym osobą nawet ja czułam się z tym trochę głupio, ale czego się nie robi dla….Najlepszego przyjaciela?  Pojechałam do Komy, oberwałam bey’em w brzuch, a Gingi nie znalazłam jakby tego było mało to COŚ, bo bleyderem nazwać tego nie mogę stwierdziło, że pierdoli i rzuca beyblade. Wtedy naprawdę miałam problem. Jedyne, co mi zostało to walczyć przeciwko Dark Nebuli z tymi psychopatkami w roli sojuszniczek inna sprawa, że w pewnym stopniu do nich też się przywiązałam...
Wiem brzmi to jakbym brała pod uwagę tylko i wyłącznie opcje, w której wracam do punku wyjścia i znowu pracuje dla Dark Nebuli (o ironio nawet imię szefa by się nie zmieniło.), Ale sami powiedźcie do pewnego czasu to była jedyna możliwość. Gdybym wiedziała, że chłopaki się do mnie przyłączą nawet przez chwile nie rozważałabym przyjęcia tego zadania.
Podsumowując mój wywód. Jestem zdrajcą i lepiej by było gdyby Kumasuke skręcił mi wtedy ten kark.
Jednak żyje. Dzięki Ines.
Mam niejasne wrażenie, że Doji jej nie zaskoczył informując wszystkich o moim ‘’małym skoku w bok’’. Tak jakby o wszystkim wiedziała.
Mniejsza z tym teraz mamy ważniejsze sprawy do załatwienia.
Właśnie rozszarpałam gardło kolejnemu idiocie, który wszedł mi w drogę i rzuciłam go na ziemie.
-Dokąd teraz?-Spytałam.
-Właśnie Kelsi jakieś pomysły?-Powiedziała Ines wciskając słuchawkę głębiej w ucho.
-Zależy, co chcecie zrobić.-Odezwał się głos w mojej głowie.
-Sprawdź obraz z kamer i powiedz czy widzisz kogoś, kogo szukamy.  
-Hym hym hyyyym-mruczała dziewczyna jakby szukała strony, na której skończyła czytać, a nie buszowała w systemie niebezpiecznej organizacji-...O kurwa.
-Co się dzieje?-Powiedziała nie na żarty zaniepokojona liderka grupy.
-Chyba robią kolejnego beyoczłowiekostwora.
-Prowadź.-Rozkazała.
Łatwo powiedzieć trudniej zrobić. Niemal bez przerwy nas atakowali jak nie Pająki to ci idioci w identycznych kostiumach. Jakoś sobie radziliśmy nie powiem, że nie.  Reiji bawił się wprost wyśmienicie i obawiałam się, że w końcu z tego całego szczęścia dojdzie i nie będzie z niego już żadnego pożytku. Hyoma też nie próżnował. Od mistrzostw znacznie się poprawił. Jego ataki stały się znacznie silniejsze. Uderzał krótko, ale bardzo celnie i z tego, co zdążyłam sprawdzić na własnej skórze również wyjątkowo boleśnie...
-Kelsi, co z tą windą?-Spytała Ines wyprowadzając kolejny płonący atak. Jakimś cudem tym imbecylom udało się przyjrzeć nas do ściany na całe szczęście według mojej blądi gdzieś tutaj powinna być ukryta winda.
-Chwilkę. To nie jest takie proste jak ci się wydaje. Myślisz, że kontrole nad takim rozbudowanym systemem przejmuje się raz na zawsze?
-Dobra sprężaj się.-Rzuciła jeszcze Ines.-Kelly odzyskałaś oddech?
-Tak!-Krzyknęłam w obawie, że mnie nie usłyszy.
-Świetnie zmień mnie.-Iskra pomknęła w głąb korytarza zmiatając przy tym jedną trzecią przeciwników i dając nam czas na zamianę. "Uwięzili" nas w wąskim korytarzu, więc walczyć mogły maksymalnie trzy osoby naraz. Jeśli mam być szczera ciężko się walczyło ze świadomością, że musisz uważać na to by nie zranić kogoś ze swojej drużyny. Do tej pory jedną żywą osobą, która opuszczała pole walki byłam ja...
Roztrzaskałam w drobny mak nadlatującą w moim kierunku doniczkę z kaktusem jednocześnie kontem oka ostrzegając jak Aries wgniata w ścianę geniusza, który wpadł na pomysł by wykorzystać w walce elementy dekoracyjne.
Usłyszałam za sobą cichy trzask, a potem głos Mary oznajmiający i uwaga tutaj cytat: "Nie zgrywać mi tu bohaterów tylko ładować tyłki do windy."
-Biała Lodowa Przeszkoda.-Powiedziałam, na co mój bey stworzył coś w rodzaju ściany chwilowo oddzielając nas od przeciwników. Wskoczyłam do windy dosłownie chwilę przed zamknięciem drzwi.
-Kelsi kocham cię za tę windę-wydyszałam siedząc na ziemi.-Jaki chcesz pierścionek zaręczynowy?
-Niestety nie jestem gotowa na poważny związek.-Roześmiała się dziewczyna po drugiej stronie słuchawki.
-Serce mi łamiesz.- Jęknęłam podnosząc się z ziemi.
Nagle światło zgasło, a winda się zatrzymała. W pierwszej chwili myślałam, że się o coś oparłam i to przeze mnie, ale gdy usłyszałam jak nasz nawigator siarczyście klnie. Zorientowałam się, że to jednak nie jest moja wina.
-Kelsi analiza sytuacji-w ciemności rozległ się głos pani kapitan.
-Doji was odciął.-Przez chwilę miałam wrażenie, że Doji odciął windę i zaraz roztrzaskamy się o ziemię.
Coś błysną i pięść Ines zaczęła płonąć jak małe wesołe ognisko w lesie.
-Jak to naprawić?
-Mogła bym...-Kelsi zaczęła mówić swoim technicznym żargonem, z którego zrozumiałam tyle, że oczywiście może załatwić to sama, ale zajęłoby to jej za dużo czasu, więc musimy ruszyć dupę i znaleźć jakieś korki czy inne bezpieczniki i to na powrót uruchomić. Tak wiem, że jestem nad wyraz inteligentna.
-Wszyscy odsunąć się od drzwi.-Rozkazał Hyoma, a sam załadował kuczer. Posłusznie (tak ja tak potrafię) odsunęłam się jak najdalej od drzwi.
Chłopak strzelił, a jego bey przez dłuższą chwilę rył metal, po czym powrócił do otwartej dłoni bleydera.
-Reiji rusz dupę i mi pomóż.-Powiedział jasnowłosy łapiąc za jedno skrzydło drzwi. Przy akompaniamencie głośnego zgrzytu udało im się stworzyć szparę, w której spokojnie by się zmieściła. Niestety wyjść dało się tylko wąską dziurą przy samym szczycie drzwi.
-Kelly.-Pani kapitan celowo przeciągnęła ostatnią literkę mojego imienia.
-Już nie pali się przecież.-Załadowałam kuczer i strzeliłam w dziurę. Biała wirowała gotowa bronić mnie w razie niespodziewanego ataku. Podciągnęłam się i wylazłam z windy.-Ciemno jak w dupie, ale wydaje się być czysto.-Zdałam cichy raport.
-Dobra pilnuj tam.-Wywróciłam oczami na wydany mi rozkaz, ale sumienie go wykonałam. Z głębi szybu windy rozległ się rumor i po chwili obok mnie stała Ines.
-Zostańcie tam.-Zwróciła się do pozostałych windzie osób.-My spróbujemy przywrócić zasilanie.
Ja nie wiem czy zostawianie Reiji'ego samego w metalowej puszce z Mary i Hyomą to najlepszy pomysł, na jaki można było wpaść, ale na pewno lepszy niż zostawienie Reiji'ego tylko z Hyomą.
-Na pewno chcesz ich zostawić samych?-Spytałam, kiedy odeszliśmy od windy na tyle daleko by nie mogli mnie usłyszeć.
-Wolę nie zostawiać cię samej.
-Oj Ines. Chyba nie uwierzyłaś Doji'emu.-Powiedziałam niby mimo chodem uważnie rozglądając się po korytarzu. Było niepokojąco cicho. Kilka pięter niżej próbowały nas zabić całe tabuny ludzi natomiast tutaj. Niebyło nikogo...Na razie.
-Nie jestem głupia.-Powiedziała Ines tak cicho, że na samym początku myślałam, że mi się zdawało.-Dobrze wiem, do kiedy łączy cię umowa, jaką zawiązałaś z Tsubasą.-Ałć.
-Skoro tak stawiasz sprawę.-Powiedziałam kontynuując patrolowanie.-Kelsi wiesz gdzie może być to coś, czego szukamy?
-Zasilanie awaryjne.-Uświadomiła mnie hakerka.- Powinnyście szukać jakiegoś schowka albo czegoś w tym stylu.
-Dobra załatwimy to już.
-Madoka jak wygląda sytuacja tam na dole?-Spytała Ines.
-Jak na razie żadnych rannych po naszej stronie. Wszystko idzie zgodnie z planem.
-Dobrze. Mary jak jest u was?
-Zastanawiamy się czy zagrać w pokera czy w wojnę.-Odezwała się z przekąsem szatynka.-Pospieszcie się z tym, bo inaczej zaraz nas tu znajdą.
-Oj tam zagrajcie w wojenne, bo Hyoma was złupi do ostatniego grosza.
Otworzyłam lekko uchylone drzwi i zajrzałam do środka. Kiedy odcięli zasilanie w tej części budynku wszystkie zamki magnetyczne natychmiast puściły. Na ścianie pośród mieszaniny różnorakich rurek i innych kabli wisiała skrzynka z wielkim żółtym trójkątnym znakiem ostrzegawczym z czarnym piorunem w środku.
-Ines to chyba to.-Szepnęłam. Pani lider bez słowa weszła do środka.
Coś błysło coś trząsało i tylko naprawdę szubki refleks uratował mnie przed śmiercią od elektrycznego bata.
-A chciałam załatwić to szybko.-Powiedziała moim głosem.
-Kelly, co się tam dzieje!?-Pani kapitan uderzała w drzwi po drugiej stronie nie mogąc ich otworzyć. Kiedy elektryczny bat w nie uderzył zamki musiały zaskoczyć i na powrót się zamknąć.
-Nic takiego.- Powiedziała podróbka moim głosem.-Po prostu robię to, czego wszyscy ode mnie oczekują.-W pierwszej chwili nie wiedziałam, co robić. Po prostu spanikowałam.
-Ines nie słuchaj jej podróbka nauczyła się nowej sztuczki!-Krzyknęłam w stronę drzwi, ale nie wiem czy cokolwiek z tego zrozumiała, bo "Betty" po raz kolejny strzeliła batem. Tak jak poprzednio wokół czarnej skóry, z której zrobiony był bat wiły się drobne białe niteczki.
-Wypuść mnie, albo przysięgam, że jak stąd wyjdę to cię znajdę i zabiję.-Najpierw będziesz musiała wyjść pomyślałam, ale było to cholernie nie na miejscu.
-Najpierw będziesz musiała wyjść.- Powtórzyła moje niewypowiedziane myśli moja kopia i wtedy naprawdę zaczęłam się bać.
Cofnęłam się o krok potem o dwa i zanim się zorientowałam biegłam gdzieś przed siebie, a Betty za mną.
Dlaczego świat mnie tak nienawidzi? Goni mnie ucieleśnienie wszystkich powiedzeń o odwadze naraz. Za-je-bi-ście.
Hawana ogar. Pomyśl jak to załatwić. Goni mnie w ogóle? Spojrzałam za siebie akurat żeby zobaczyć jak Betty biegnąc z włączonym batem w ciemnym korytarzu wglądała jakby leciała za mną otoczona błyskawicami niczym postać z najgorszych koszmarów.
Goni mnie!!! Przebieraj tymi nóżkami!
Ostro skręciłam i pognałam przed siebie na kilku stopniowe schodki prowadzące na coś w rodzaju tarasu widokowego. Załadowałam kuczer i strzeliłam prosto w brzuch nadlatującej dziewczyny. Poleciała na ścianę, a gdy przywołałam Białą osunęła się na ziemię.
To tyle?
Hah.
Więcej biegania niż samej walki. Taka straszna. Elektryczny bat ma. Nie wiadomo, co. Gówno prawda. Jeden mój atak wystarczył, żeby ją załatwić. Ja to jestem świetna. Nie do zatrzymania. Żadna podróbka nie ma ze mną szans. Jestem N.A.J.L.E.P.S.Z.A....Proszę powiedźcie, że się nie ruszyła.
-Przyznaje zaskoczyłaś.-Powiedziała wstając i wbijając rączkę bata w swój bok.- Ale to się więcej nie powtórzy.
Bat rozbłysnął jeszcze jaśniej, a nitki, które go otaczały stały się dużo liczniejsze.
-O kurwa.- Wymsknęło mi się. Elektryczny bat zawirował w powietrzu i poleciał w stronę mojej szyi. Gigantyczne szczęście, albo koci refleks uratowały mnie przed skończeniem życia w tamtej sekundzie. Padłam na ziemie, przeturlałam się kawałek dalej o tego terminatora z kocimi uszami i po raz kolejny dzisiaj załadowałam kuczer.
Dobrze teraz szybki prosty a zarazem genialny plan jak to zajebać. Stanęłam na nogi i przygotowałam się do strzału. Po drugiej stronie tarasu Betty niczym moje lustrzane odbicie robiła to samo.
W.T.F?
Strzeliłam ona zrobiła to samo. Biała zaczęła wirować wokół mnie po drugiej stronie działo się to samo.
No to mam problem...
Stałyśmy przez chwilę mierząc się wzrokiem.
-Wiesz nie mam nic przeciwko walką kotów-powiedziała moim głosem uśmiechając się kpiąco.-,Ale trochę mi się śpieszy.
-Bardzo mi przykro, że zajmuje ci czas-odparłam.- Co ty na to wykończę cię w miarę szybko i rozejdziemy się za porozumieniem stron?
-Niestety dostałam na ciebie zlecenie, więc takie rozwiązanie nie wchodzi w grę.- Kurde...Moja kopia mnie zaginęła...To nie jest fajne.- Hah.-Zaśmiała się.-Jesteś tak przewidywalna, że aż mi cię żal.-Jej bat ponownie rozbłysnął pobiegła po łuku i wyskoczyła zamachując się na mnie.
-Biała Lodowa Przeszkoda!-Mój bey stworzył coś na kształt ściany z lodu, która rozpadła się w drobne kawałki. Fala uderzeniowa odepchnęła mnie kilka metrów od tyłu. Co do kurwy? Wcześniej nie była w stanie tego przebić, a teraz ściana pękła jakby była zrobiona z wykałaczek.
-Żałosne.-Prychnęła stając nade mną i uderzając batem moją nieosłoniętą kostiumem rękę.-Kiedy zabierze ci się bey'a stajesz się bezużyteczna.-Na mojej ręce pojawiła się kolejna czerwona krwawiąca pręga.
-Możliwe.-Powiedziałam starając się nie zwracać uwagi na ból.-Ale jedna wariatka z batem to trochę za mało, żeby mnie pokonać.-W tym właśnie momencie moja kochaniutka najśliczniejsza w świecie Biała jednym szybkim atakiem odepchnęła Betty s powrotem na ścianę. Triumf był chwilowy. Bey podróby zaczął sunąć w moim kierunku tworząc lodowe pociski i ciskając nimi we mnie. Większość z nich udawało mi się odbić batem, ale kilka z nich trafiło moją nogę.
Czyli to tak się czują moi przeciwnicy...Dobrze wiedzieć.

Ines

-Czerwony kabelek do kompresora, a żółty do...
-Do uziemienia.-Powiedziała Kelsi.
-Czyli do plusa czy minusa?
-Plusa.-Dobra raz kozie śmierć. Wcisnęłam kabel tam gdzie zdawało mi się, że jest plus. Usłyszałam zgrzyt potem trzask i stała się światłość.
Dla tych, dla których ta metafora wydaje się myląca nie umarłam tylko wreszcie zapaliłam światło.
-Udało się!-Ucieszyła się blondynka.
-Świetnie, a teraz znajdź Kelly i ją tam zatrzymaj.-Załadowałam kuczer i strzeliłam prosto w zamek w drzwiach. Iskra rozgrzana do czerwoności wypaliła w tamtym miejscu dziurę i drzwi się otworzyły.
-Masz ją?-Spytałam wracając korytarzem do windy, w której zostawiłam Hyome, Reiji'ego i Mary.
-Nawet dwie.-Powiedziała.
-Konkrety.
-No, więc Betty i Kelly walczą, ale nie potrafię stwierdzić, która jest, która...
-Nieważne możesz je tam jakoś zamknąć?
-Da się zrobić.- Zgodziła się niechętnie.
-W takim razie to zrób, a potem prowadź do tego laboratorium.

Kelly

Cofam wszystko, co o niej powiedziałam. Betty jest dobra....W sensie zła, ale jeszcze nigdy nie spotkałam kogoś, kto tak dobrze walczy moim stylem...Poza mną oczywiście.
Jej bat już od dłuższego czasu nie razi prądem...Może bateria padła? Dziewczyna zamachnęła się nim na mnie, a ja chwyciłam koniec batu i szarpnęłam do siebie. Dziewczyna poleciała z moim kierunku, a wtedy lewą ręką wymierzyłam jej sierpowego prosto w twarz*. Dziewczyna zachwiała się lekko, a ja miałam wrażenie, że uderzyłam gołą pięścią w ścianę. Puściłam bat i postanowiłam iść za ciosem złapałam ją za kark i przyciągnęłam jej brzuch do swojego kolana. Uderzyłam tak z całej siły trzy razy, po czym odepchnęłam ją na ziemię. Proszę nie wstawaj pomyślałam już ledwo stając na nogach. Betty udało się jeszcze raz dosięgnąć mnie swoim batem, przez co na mojej nieosłoniętej przez kostium ręce i plecach widniały częściowo rozcięte częściowo wypalone szramy piekące szramy.
-Hahaha! Czyli to jednak prawda.-Podróbka zaniosła się śmiechem podnosząc z ziemi.- Tygrysy nawet po śmierci stoją na nogach.-Pizgłam ją za mocno w tą głowę czy ona tak zawsze gadała od rzeczy?
Dziewczyna jeszcze raz się zaśmiała, po czym wbiła swój bat w pudełko wiszące przy jej boku, a ten po raz kolejny rozbłysnął.
No bez jaj. Jak to jest kurwa możliwe? Chwila. Ona go tym małym cholerstwem ładuje. Że też wcześniej na to nie wpadłam. Boże, jaka ja jestem tempa. Rozwalę to...Coś i będziemy mogli zapomnieć o elektrycznych atakach.
Przywołałam do siebie Białą i rozkazałam jej atakować podróbe. Tak jak myślałam bleyderka odbijała jej ataki bez najmniejszego problemu. Kiedy rozbiła kolejną bryłę. Chwyciłam końcem bata jeden z jej odłamków i cisnęłam nim w plecy mojej przeciwniczki. Padła na twarz, a wtedy jednym szybkim kopnięciem rozwaliłam tajemnicze pudełko na wszystkie strony strzeliły iskry. Nie mam w zwyczaju pastwić się nad leżącymi na ziemi, ale tym razem postanowiłam załatwić sprawę od razu. Podniosłam wysoko nogę obutą w ciężki skurzany glan i z całym impetem uderzyłam w jej plecy. To jej nie zabije, ale powinno na dłuższy czas pozbawić ją chęci do stawania mi na drodze.
Nie ruszyła się. Nawet nie drgnęła. Jej bey leżał uśpiony gdzieś w koncie. Zachwiałam się mocno na nogach. Odwróciłam się na pięcie i zaczęłam rozglądać się po tym pobojowisku.
Dobra trzeba się stąd wydostać i wrócić do grupy. Podniosłam bat, który sprawił mi tyle problemu. W jego rączkę wprawiony był sporych wielkości diament.
Przyda się.-Pomyślałam wydłubując go i chowając gdzieżby indziej do stanika.
-Aaaaaaaa....-Dziewczyna wydała z siebie zduszony jęk. Niechętnie spojrzałam na nią. Szarpała pazurami swój kostium wijąc się w konwulsjach.-Pali.-Wychrypiała.-Pomóż mi...
W pierwszej chwili chciałam ją wyśmiać, ale kiedy spojrzałam na jej dziwne chude ręce i poczułam smród spalonych włosów wiedziałam, co właśnie się dzieje.
Przestała być potrzebna, więc ją likwidują...Live is brutal...No, a teraz się po prostu odwróć. No kurwa odwróć się...Ryuga czeka na twoją pomoc, a ty stoisz i gapisz na nią jak jakiś sadysta...Ech jestem beznadziejna i miękka i do kitu i właśnie rozrywam pazurami maskę swojego wroga tylko i wyłącznie po to by uratować mu życie...Przy akompaniamencie jęków i stęków udało mi się ściągnąć z niej kostium i maskę...Niestety razem z ogromnymi płatami spalonej skóry...
Cudem powstrzymałam puszczenie pawia i szybko obłożyłam całe jej ciało porozrzucanymi wszędzie kawałkami lodu.
Powinno pomóc.-Pomyślałam i już miałam odejść, kiedy poczułam jak ktoś chwyta mnie za nogę. W pierwszym odruchu uniosłam drugą nogę by kopnąć napastnika, ale kiedy zobaczyłam, że to Betty uspokoiłam się.
-Czego chcesz Podróbo?-Warknęłam.
-Glimer. Jestem Glimer.-Udało się jej powiedzieć.
-Gratuluje.-Burknęłam wyszarpując kostkę z jej uścisku.
-Dziękuję ci za pomoc.
-Fajnie.-Rzuciłam kpiącym tonem.-Mogę coś jeszcze dla ciebie zrobić?
- Hah.-Zaśmiała się słabo.-Celest ma pilota i może nim kontrolować wszystko wokół.
-Dobrze wiedzieć…Postaraj się nie zdechnąć.

-Spróbuje…

Rozdział 75 za nami....Tak...stało tu się za dużo, żebym potrafiła to sensownie podsumować...Taaaaak. Wstawiam to wcześniej bo planuje dodać coś jeszcze w tym tygodniu więęęęęc przygotujcie się na duża dawkę mojej pisaniny, a teraz spadam się uczyć na sprawdzian z biologi z trzech działów.
To ja się z wami żegnam.
Do następnego posta.
Hania.  

*tak zwany cios w nos.