Gdzieś w
Dark Nebuli...
-Zabiły
moje dziecko.-Powiedziała wstrząśnięta Celest patrząc na ekran.
-Może
gdybyś je lepiej karmiła nie poszłoby im tak łatwo.-Zaśmiał się chłopak.
Oglądał transmisje na żywo z tej rozróby i bardzo poprawiło mu to humor…do
czasu.
-Naprawę
uważasz, że to przez brak różnorodności pokarmu?-Spytała z zainteresowaniem.-
Może i masz rację.-Szybko chwyciła notes w dłonie i zaczęła coś obliczać.-
Gdybyśmy dostarczali mu więcej bleyderów typu defensywnego miał by większe
szanse… No nic mówi się trudno i kocha się dalej.-Kobieta odłożyła notatnik i
usiadła na brzegu łózka tortur stymulacji.-Kyoya nie wiedziałam, że masz
w sobie coś z naukowca
-Nie
mam.-Warknął.-Takich pojebów jak ty powinno się eksterminować jak szkodniki.
-Wszystkich wielkich ludzi brano za
niezrównoważonych psychicznie.-Uśmiechnęła się przekrzywiając lekko głowę.-
Jednak
ma to swoje dobre strony.-Mówiła pochylając się nad nim.-Gdy mają cię za
niepoczytalną możesz zrobić, co tylko ci się żywnie podoba.
-Dopóki
nie zamkną cię w pokoju bez klamek.
-Kyoya
czy ty ze mną flirtujesz?-Zamruczała gładząc go po policzku.
-Prędzej
bym się pociął.-Wysyczał.
-Przecież
wiem, że tylko tak mówisz.-Przy tych słowach złączyła ich usta. Robiła, co
mogła, żeby jakoś go pobudzić jednak jedyne, co czuł to obrzydzenie. Po
dłuższej chwili znudziła się. Odsunęła się od niego i osuszyła usta chusteczką.
-Szkoda,
że nie odpowiedziałeś. To była twoja ostatnia szansa w tym ciele- nałożyła na
wargi cienką warstwę czerwonej szminki.-Może jak już połączę cię z Lionem
staniesz się bardziej chętny do pieszczot...Tylko troszeczkę mniej ciepły...I
żywy.-Po tych słowach wyszła zamykając sobie szczelnie drzwi i gasząc światło.
Już
niedługo Kyoya. Wytrzymaj jeszcze chwile. Za chwile nastąpi koniec bez wzgędu na
to czy im się uda.
Ines
-To
dosyć imponujące.-Powiedziałam patrząc na stale powiększającą się czerwoną kałuże
w środku, której leżał Ryuga pardon Drago.
-Tak
Celest posiada niekwestionowany talent w tej dziedzinie.-Powiedział Tsubasa
stając obok mnie.
-Masz na
myśli tworzenie potworów?-Zaśmiał się, a właściwie uśmiechnął, ale u niego to i
tak na jedno wychodzi.
-Celest
nie tworzy potworów ona po prostu różnym postacią daje różne zabawki i patrzy,
co się stanie.
-Widzę,
ze nie macie przed sobą tajemnic.
-Obydwoje
wiemy, że to była nad interpretacja, ale miło wiedzieć, że nadal ci zależy.- Nie
zależy!
-Niema pojęcia,
o czym mówisz.-Odwróciłam się i już chciałam podejść do dziewczyn, ale w tym
momencie coś mnie tchnęło-Ty też jesteś bleyderem i spędziłeś tu sporo czasu.
Akurat tyle by twoja znajoma mogła stworzyć twoja robotyczną kopię z Eartch
Eagle zamiast serca.-W summie niewielka różnica.-Masz 30 sekund na
udowodnienie, że nie jesteś robotem, jeśli ci się nie uda Iskra przebije twoją
głowę na wylot. 26.-Uśmiechnął się.
-Cokolwiek
powiem ty i tak strzelisz.-Blefował.
-20.-Popatrzyłam
w jego żółte oczy. Nie bał się…Czekał na coś. Powietrze w korytarzu zgęstniało
i nie miało to nic wspólnego z odorem zwłok, które nota bene zaczną nić dopiero
za kilka godzin.-10.
-Drago!-Krzyknęła
nagle Kelly. Kątem oka zobaczyłam jak Mary spogląda na ‘’zwłoki’’ jednak ja
sama dalej patrzyłam na mojego byłego.
-Coś nie
tak z nim?-Spytałam niewinnie.
-Ignorował
Tsubase przez ten cały czas.-Powiedziała.- Gdyby Tsu był czymś podobnym do
niego samego, albo, chociaż miał przy sobie bey’a na pewno by tak nie postąpił.
Drago nienawidzi ludzi. Gardzi nami.
-Sporo
na jego temat wiesz.-Zauważyłam zdejmując rękę z kuczera.
-Pierwsza
zasada poznaj swojego wroga.
-Sprawdzę
czy bije mu serce.-Zaoferowała się Mary.
-Sama to
zrobię.-Powiedziałam szybko…za szybko.- Wy trzymajcie go na celowniku.-Oddałam.
Podeszłam
bliżej i położyłam mu dłoń na mostku. Na początku nie poczułam nic, ale gdy przejechałam
kawałek z moje prawo dało się wyczuć rytmiczne uderzenia.
-Krhym!-Odsząnkełam,
kiedy dotarło do mnie, ze trochę za długo sprawdzam czy ma serce.-Możemy już
iść dalej.
-Wiesz
możesz go dla pewności sprawdzić dokładniej.-Powiedziała niebieskowłosa, a w
jej oczach błyskały rozbawione ogniki.
-Przecież
nie chcemy niespodzianek.-Zawtórowała jej szatynka.
-Bardzo
śmieszne.-Oburzyłam się i ruszyłam na przód. Jednak nawet tam nie mogłam nie
widzieć głupkowatych uśmieszków całej TRÓJKI.
Tobio
-Halo.
Haaaaaalllllllooooooo. Madoka to nie jest ani trochę zabawne!-Krzyknąłem
wciskając sobie słuchawkę tak głęboko w ucho, ze chyba zatrzymała się dopiero
na błonie bębenkowej.
-Dalej
nie odpowiada.-Spytał Ryutaro.
-Tak
geniuszu. Sam spróbuj może będziesz miał więcej szczęścia.-Warknąłem.
-Szczęście
stoi na mojej drodze.-Powiedział zamykając oczy i przykładając sobie ten swój głupowaty
wachlarz do twarzy.
Nie mam
nic do gościa. Nawet go lubię, ale jest 100% idiotą.
-Spróbujmy
sami ich znaleźć.-Zaproponował Hyoma.-Madoka mówiła, że są niedaleko.
-Sssssstrażnik
znajdzie drogę.-Zaśmiał się Reiji.-Niby jak? Ssssssssprawdźissssssz, po które
sssssstronie śśśśśścian rośśśśśśnie mech?
-A ty
masz jakiś pomysł?-Warknął ten pedał z lasu.- Bo jak na razie tylko wszystko
krytykujesz, albo się śmiejesz.-Jak na zawołanie rudemu wyrwał się cichy chichot.
-Jassssne,
że mam.-Gibnął się z lewa na prawo, apotem z prawa na lewo i powiedział:
-Oni sssssię
boją wysssssstarczy iśśśśśść za ich ssssstrachem.-No kurwa geniusz.
-Jeszcze
jakieś genialne pomysły czy możemy wreszcie iść po te dzieciaki?-Spytał Ryutaro
patrząc na na nas jak na bandę skończonych kretynów.
-Dodzwoniłeś
się do niej? No to prowadź. A ty Reiji odkurw tylko coś a przerobie cię na
buty.-Zagroziłem.
-Ssssssssstrasssssssznie
ssssię boje.-Zachichotał.- Lepiej pilnuj dzikussssssa. Nie wiadomo, co mu do
łba ssssstrzeli jak zobaczy naraz tyle ludzi.
-Jak się
zaraz nie zamkniesz to tobie cos strzeli do łba.-Warknął Hyoma.
-Mniejsza
macie się pilnować.- Uciął dyskusje Fukami.
Podążając
za instrukcjami dechy z WBBA udało nam się znaleźć spore drzwi, zza których
dochodził cichy płacz i odgłosy rozmów.
-Kelsi potrzeba
nam otworzyć takie jedne drzwi.-Powiedziałem.
-Po
pierwsze wyjmij lizaka z buzi zanim będziesz do mnie mówił, a po drugie nie
słyszałam magicznego słowa.-Wywróciłem oczami i wyjąłem lizaka.
-Proszę otwórz
te drzwi.
-Nooo ni
można tak było od razu?
-Ty się
kiedyś doigrasz.
-Gdzie
jesteście?
-W bloku
‘’A’’.
-Okeyyyy…Za
trzy, dwa, jeden…-drzwi zasyczały, a potem powoli się otworzyły.
-Popisujesz
się.
-Ja?
Skąd ci o przyszło w ogóle do głowy?
-Nie
żebym chciał wam romantyczną atmosferę rozwalać, że mamy tu coś koło dwudziestu
ludzi do ewakuowania.-Zauważył Ryutaro.
-Hej.-Zwróciłem
się do ‘’zakładników’’ starając się nie wyglądać na psychopatę.- Kto chciałby
stąd wyjść?- Cisza-Anyone here speak Japanese?
-I do.-Powiedziała
drobna dziewczyna odgarniając grzywkę z zielonych oczu. Wydawało mi się, że
jest trochę wkurzona na mnie.
-Perfect.
Wyglądasz na dosyć rozgarniętą wiedz powiem ci jak wygląda sytuacja. Chcą z was
zrobić swoje maszyny do zabijania tudzież karmę dla potworów, a mu chcemy do
tego nie dopuścić.
-Wiem
nie jestem głupia.- Ilu macie ludzi? Jaki jest wasz plan? Kto tu dowodzi i jak
zamieracie nas stąd zabrać?...Ech dobra nierób takich oczu.
-Daj jej
słuchawkę.-Odezwała się Kelsi w moim uchu.
-Jak tam
chcecie.-Mruknąłem i podałem jej słuchawkę.
-, Co
dostałeś kosza?-Zaśmiał się Fukami.
-Pilnuj
lepiej swojego wachlarza.-Warknąłem.
Mary
Zrzuciłam
z siebie martwe-tak myślę-ciało.
-Żyjesz?-Spytała
Kelly wyciągając do mnie przedramię. Złapałam je i stanęłam na nogi.
-Na to
wygląda.-Powiedziałam.
-Bez urazy,
ale wygląda, na co innego.-Spojrzałam w dół. Moja ulubiona szaro biała bluza
przybrała kolor brunatnej czerwieni. Rzuciłam mordercze spojrzenie w stronę
trupa.-Z Wolfa jest niezły rozpruwacz.-Zaśmiała się nie swoim głosem.
Spojrzałam
na nią ze zdziwieniem. Patrzyła gdzieś przed siebie po raz kolejny powiodłam za
nią wzrokiem i skamieniałam.
-Cześć.-Powiedział
Alex uśmiechając się niepewnie.-Mary ja cię przepraszam ja naprawdę nie
chciałem powiedzieć tego wszystkiego, ale tak jakby w pewnym sensie to nie
byłem ja, bo bo ja…-mówił podchodząc do nas usłyszałam charakterystyczny szczęk
metalu towarzyszący wyjmowaniu katany.
-Nie
podchodź.-Rzuciła Kelly wyciągając przed siebie rękę. Chłopak zatrzymał się
wydawał się być lekko wystraszony podniósł nawet ręce delikatnie do góry. Tak
jakby się bał, że do niego strzelimy.-Mary?-Niebieskowłosa spojrzała na mnie
pytająco
-Dajcie
mi chwile.-Powiedziałam czując jak panika zaczyna mnie od środka rozrywać.
-To
bleyder?-Spytała Ines.
-Nie
wiem.-Rzuciłam.
-Od dziewięciu
lat nie grałem.-Powiedział niepewnie.
-Ok....Alex
zadam ci jedno pytanie...Od niego zależy czy uznamy cię za robota i zlikwidujemy
czy pójdziesz dalej z nami. Jesteś gotowy?
-Ufam
ci.-Powoli wypuścił powietrze i uśmiechnął się słodko.- Jestem gotowy.
-Musisz
odpowiedzieć natychmiast…
***
-Alex, a
co zrobimy jak jedno z nas zmieni się w takiego mutanta, albo rozdzielimy się na
długo i jak się znowu spotkamy to nie będziemy pewni czy to my?-Spytałam
podnosząc wzrok z kartki papieru, na której powinien widnieć smok, ale zamiast
tego leżała tam wychudzona jaszczurka.
-Potrzebujemy
hasła.-Odparł chłopak po chwili zastanowienia.-Takie długiego i głupiego, żeby
nikt nie mógł się domyśleć, o co w nim chodzi.
-Coś się
wymyśli-uśmiechnęłam się zadowolona z tego, że mój przyjaciel jak zwykle ma
plan.-A jak już wymyślimy to nikomu nie powiemy.
-Zgoda.
-Przysięgasz
na mały palec?-Spytałam wyciągając przed siebie piąstkę z wystawionym małym
palcem.
-Na mały
palec. To będzie tylko i wyłącznie nasze hasło.-Powiedział splatając nasze
palce.
***
No to
wszystko albo nic.
-Prawdziwa
moc maga ziemi rodzi się z....-Powiedziałam szybko.
-Baaaaasingseeeeeeee.-Natychmiast
odpowiedział nie jestem pewna czy nawet zaczekał, aż skończę mówić.
-ALEX O
BOŻE NARESZCIE!-Gigantyczny kamień spadł mi z serca. Dzielące nas metry pokonałam
krócej niż sekundę i rzuciłam się mu na szyje. Byłam tak nieludzko szczęśliwa i
jednocześnie bliska łez i jedyne c byłam w tej chwili w stanie zrobić to stać
tam i go tulić. Jednak to jeszcze nie koniec, o czym dobitnie przypomniał mi
dziwnie nie swój głos Kelly:
-Okej a
co z opcją, że jest tym psychopatą, który chce cię zabić za Bóg wie, co?-Zapytała
a kiedy na nią spojrzałam kontynuowała swój wywód.- Wtedy znałby wasze hasło
zawołane czy co to tam było i trzeba by go było, co najmniej unieszkodliwić.
-O tym pogadamy
później, nie ma czasu.-Rzuciłam i z nową siłą ruszyłam przed siebie, a
właściwie chciałam, ale ktoś nie powiem, kto (Kelly) znowu mi przeszkodził:
-Nie mówię,
że od razu bić czy coś, ale chociaż go zwiążmy.-Spojrzałam pytająco na mojego
niedawno odzyskanego przyjaciela.
-...Tak w
ogóle to ciebie nie związaliśmy Kelly-powiedziałam w końcu mrużąc oczy i patrząc
tak na wcześniej wymionom.
-Wiem i jestem
wdzięczna, ale ja nie chciałam nas wysadzić w powietrze poza tym, jeśli go zwiążemy
i my będziemy bezpieczniejsze i on...Zakładników nikt nie atakuje.
-W
porządku Mary, jeśli to ma pomóc to mnie zwiążcie.-Powiedział Alex wystawiając
przed siebie ręce.
Wtedy
wkurzyłam się nie na żarty i zaczęłam mruczeć pod nosem przekleństwa skierowane
pod adresem tej pierdolonej kurwy.
-Pfff
przepraszam bardzo, że myślę logicznie.-Widać zrozumiała.
-Nielogiczna
osoba nie może myśleć logicznie.-Warknęłam.
-Ja
jestem skomplikowana, ale o mnie później-czy ona sobie robi mnie żarty?- Pani kapitan,
co robimy?-Wzrok wszystkich zgromadzonych spoczął na Ines.
Stała
zapatrzona w podłogę w zamyśleniu gładząc brodę.
-Jak masz,
czym to wiąż.-Powiedziała po chwili milczenia.
Splotłam
ręce na piersi i popatrzyłam nienawistnie na Kelly, na co ta tylko wywróciła
oczami zabrała trupowi (albo i nie trupowi) kawał żyłki wędkarskiej.
-Nie
bierz tego do siebie-mówiła wiążąc Alex’owi ręce-po prostu nie chce żadnych
niespodzianek.
-Rozumiem
też bym sobie nie ufał.- Uśmiechnął się smutno.
-Żyłką
wędkarską?!-Wściekłam się.
-Albo
łańcuchem jak chcesz.-Powiedziała wzruszając ramionami.
-Dobra,
nie ważne jak mu wygodniej.
-Tak
jest dobrze.-Powiedział Alex opuszczając ręce i znowu się uśmiechając.
-...Chodźmy
już, nie mamy czasu.-Warknęłam i ruszyłam przed siebie.
-I chciej
tu człowieku zrobić dobrze.-Westchnęło ktoś za mną.
Ines
-Gdzie
teraz?
-Prosto,
a potem bocznymi schodami na pełnym gazie trzy piętra w górę powinniście zdążyć
zanim pająki was dopadną.
-Wszyscy
słyszeli?-Dziewczyny kiwnęły głowami-W takim razie ruszamy.
Nasza
piątka nie przebiegła dwudziestu metrów, a do moich uszu dobiegł znajomy mi już
ryk. Wydobywający się z tego samego gardła, z którego dawno temu wydobywał się
radosny głos mojej ulubionej koleżanki z pracy
-Wypocili
tą swoją bestie.-Mruknęła Mary.- Tylko gdzie ona jest?-
-Jak Doji’ego
znam czeka na nas na arenie.-Powiedziała Kelly patrząc w sufit jakby oberwała
rozchodzące się echo.
Spojrzałam
na swoją drużynę. Umazani krwią, zmęczeni, zaniepokojeni, w pełnej gotowości na
wszystko…jak zwierzęta.
-Zostawcie
ją mi wy musicie powstrzymać ich przed zrobieniem tego samego Hikaru.
-Ale..-Zaczęła
Mary, ale nie pozwoliłam jej skończyć.
-Postarajcie
się odciągnąć ode mnie pająki nie jestem pewna czy poradzę sobie z tym
wszystkim na raz.-Nagle odezwał się Tsubasa:
-Ines ma
racje. Nie możemy pozwolić, żeby coś
stało się Hikaru.-Dokładnie.-Wasza trójka pójdzie im przeszkodzić, a my zadbamy
o to by ta bestia nie zrobiła wam pleców.-Dok..chwila, CO!?
-Na nic
takiego się nie zgadzałam.-Powiedziałam patrząc nienawistnie na mojego byłego.
-Bo nikt
cię nie pytał o zdanie.-Zwrócił się do pozostałych.- Idźcie już. Nie zostało
wam dużo czasu.-Dziewczyny spojrzały na mnie wyczekująco, na co ja tylko skinęłam
głową
Drużyna
się rozłączyła. Oby tylko zdążyły…
-I, co
masz teraz zamiar zrobić?-Spytałam.-Ostatnim razem na wiele się mi nie
przydałeś, a wtedy miałeś przynajmniej Eagle.
-Ty też
się nie popisałaś skoro to coś jeszcze żyje.
-Nie
odpowiedziałeś na moje pytanie.
-Mam
zamiar zająć się pająkami, a ty pani lider masz jakiś scenariusz do
zrealizowania?
-Mam.
Niestety umierasz w ostatniej scenie.
-Miło,
że mnie przynajmniej mi ostrzegłaś.
-Kelsi
gdzie jest o to kolejne dziecko Celest?
-Musicie
się kawałek cofnąć, a potem takim ciemnym korytarzem po lewej, aż traficie na
miejsce i pilnuj go, bo inaczej zabiorę go sobie do domu.
-Jak
chcesz.-Powiedziałam do słuchawki, a potem zwróciłam się do Tsubasy.-Idziemy.
Na
swojej drodze nie spotkaliśmy, żadnych przeciwników. Mogło to oznaczać tylko
dwie rzeczy, albo wytłukliśmy wszystkich ludzi, jacy znajdował się na
najbliższych piętrach, albo wszystkich stąd wycofali, żeby przypadkiem nie
padli ofiara naszej jak najbardziej zaaranżowanej walki.
Donośny
niezadowolony pomruk przebiegł po podłodze w ciemnym korytarzu.
Wyszliśmy
na arenę, a tam bestia o twarzy mojej przyjaciółki wirowała po arenie.
-No to
zaczynamy…
Wystrzeliłam
Iskrę i natychmiast rozkazałam jej uwolnić bestie.
Dwie
ogromne Virgo stanęły naprzeciw siebie.
A teraz
spokojnie jak na wojnie.
-Kelsi wiesz,
co robić.-Powiedziałam.
-Dalej
uważam to za beznadziejny pomysł.-Powiedziała blondynka, ale mimo to na arenie
rozległa się cicha melodia.
-Jedyny,
jaki mam.-Przełknęłam ogromną gule w gardle i zaczęłam śpiewać cichym i
spokojnym głosem.-Hello, -bestia przeraźliwie ryknęła odpychając moją Virgo
kilka metrów do tyłu.- Wherever you are.-Ruda zaczęła pluć fioletowymi pociskami,
które rozbijały się na ‘’ciele’’ Iskry.- Are you dancing on the dance flor or
drinking by the bar?-Iskra zapłonęła jasnym oślepiającym wręcz światłem i
wyciągnęła przed siebie rękę i zaczęła iść w stronę przeciwnika. Fioletowa istota
cofnęła się o kilka kroków.- Tonight we do it big, and shine like stars. We don't
give a fuck cause that's just who we are.-Jasna niczym słońce na niebie Virgo położyła
dłoń na ramieniu Foxi, a ta zmniejszyła się do rozmiarów normalnego człowieka i
skuliła się na ziemi. To samo stało się z Iskra, lecz ta zamiast się skulić objęła
Rudą.
Przywołałam
bey’a i podbiegłam do niej. Ku mojemu rozczarowaniu nie stała się na powrót człowiekiem,
bo niby jak skoro jej ciało pewnie już dawno leży kilkadziesiąt metrów pod
ziemią. Dalej była aurą jednak coś się zmieniło przybrała kolor ciemnego złota a
jej uszy zamiast po bokach głowy znajdowały się teraz na czubku głowy i
przypominały uszy kota, a obok niej smętnie leżał puszysty rudy ogon.
-And we
are, we are we are, we are we are. lajThe crazy kids, them crazy, them crazy kids.
And we are, we are we are, we are we are. The crazy kids, we are the. We are
the crazy people.- Foxi dokończyła za mnie refren i zalała się łzami.-Przepraszam
ja nie chciałam wam tego zrobić. Po prostu zapomniałam, kim jestem i co
powinnam.
-Oj Foxi
i co ja mam z tobą zrobić?-Spytam kucając obok niej.
-Jestem Zenko
Kinko i jeszcze raz przepraszam.-Powiedziała, po czym wstała i pobiegła do
szklanej kopuły składającej się na dach areny, po czym ją przebiła i wyleciał
na ulice.
Wytarłam
łzy, które nie wiadomo, kiedy znalazły się na moich policzkach i odwróciłam się
i spojrzała na Tsubase, który siedział sobie spokojnie n ziemi obok trupa opierając
się plecami o ścianę, a rękę trzymając na rękojeści katany wbitej w plecy
wspomnianego już wcześniej trupa.
-Widzę,
że się nie nudziłeś.-Powiedziałam spokojnie, chociaż byłam na siebie wciekła za
to, że nie zauważyła ma nadchodzących przeciwników.
-Powinnaś
częściej śpiewać.-Odparł wstając.- Dzieją się wtedy cuda.
Rozdział 77 za nami. Stało się to co widzieliście A ja się spóźniłam z jego dodaniem bo ja się rozchorowałam Ryuga był zajęty pocieszaniem Kelly której smuto bo:
Kelly: Worik i Nikolas. :( Nigdy się nie dowiem co z nimi będzie bo Gangsta niema następnych części. :(
Mary i Yoyo Kyoya są of line bo Ao no Exorcist, a Tsubasa i Ines sami Blogusia i mnie nie ogarną.
Osobie polecam obydwie wymienione animy.
No to ja się z wami żegnam.
Do następnego posta.
Hania.