Rozdział 7
Po szybie
wspinaliśmy się równocześnie z dwóch przeciwnych stron. Chociaż słowo "
wspinaliśmy" nie oddaje tego jak to wyglądało. Gdy tylko Johannes znalazł
się po drugiej stronie szyby zaczął dosłownie po niej skakać. Wystartowałam z
sekundowym opóźnieniem spowodowanym tym, że po pierwsze miałam go skopiować, a
po drugie przyznam się bez bicia trochę się zagapiłam. Stracony czas udało mi
się nadrobić mniej więcej w połowie wysokości kopuły, ale ostatecznie wygrał
Johannes.
Siedzieliśmy
przez chwilę bez słowa próbując wyrównać oddech, a kiedy wreszcie mi się to
udało zaczęłam podziwiać widoki. Zoofil nie kłamał faktycznie było, na co
patrzeć. Wielki stadion stojący stóp Dark Nebuli wyglądał stąd jak zabawka, a
rosnący niedaleko park był jednym wielkim zielonym dywanem.
-To pierwsze
miejsce w całym tym syfie, w którym niema, ani kotów, ani kaktusów.-Powiedziałam
w końcu kładąc się plackiem na szkle.
Chłopak ziewnął
przeciągle pokazując chyba wszystkie zęby, jakie miał w paszczy, ale nic nie
odpowiedział.
Założyłam
ręce za głowę zaczęłam grzać się w słońcu.
-Odsłoniłaś
się.-Powiedział Johannes dźgając mnie palcem w brzuch. Nie poczułam tego, ale z
niewiadomych przyczyn nie spodobało mi się, że wypomniał mi błąd.
-Robię tylko
to, co na moim miejscu zrobiłby oryginał. - Odparłam. - Najwyraźniej nie uważa
cię za zagrożenie.
-Będziesz
miała z nią spory problem.
-Niby, czemu?-Prychnęłam
na powrót siadając.
-Tygrysy
nawet po śmierci stoją na nogach.
-...Łeb ci
się przegrał.- Powiedziałam, kiedy już wyszłam z pierwszego szoku spowodowanego
idiotyzmem tej wypowiedzi.
-Jak się z
nią zmierzysz w prawdziwej walce zrozumiesz, o co mi chodziło.
-Jaaasne.
…
-Oooooo
Betty~-ze snu wyrwał mnie śpiewny głos Celest. Osobiście wolałbym zostać
obudzona przez szczura drapiącego mnie po twarzy. Tak szczerze wszystko jest
lepsze od głosu tej psychopatki z samego rana.
-Czego?-Warknęłam
odbierając telefon, a właściwie próbując to zrobić, bo jak się okazało w ogóle
nie dzwonił.
-Tutaj
jestem.-Odezwała się postać na ekranie wmontowanym w ścianę. Obłożyłam telefon
na szafkę nocną, usiadłam na łóżku i spróbowałam doprowadzić się do porządku. Zgarnęłam
potargane włosy z twarzy i związałam je z tyłu w niedbałego koka.
-O, co
chodzi?-Spytałam uśmiechając się fałszywie.
-O twoje
ostatnie zadanie. Wiesz, po co nam oryginał?
-Chcecie
wsadzić ją w takie samo gówno jak mnie i się z niej śmiać?
-Nie.-Odparła
przeciągając ostatnią literkę.- Nie lubię się powtarzać. Wiesz jak to jest,
żeby coś dostać trzeba za to zapłacić.
-Ona ma
płacić za twoje zabawki.-Stwierdziłam przecierając twarz dłonią.
Z kim ja
pracuje?
-Tak.
Życiem. Johannes zgodził się z nami współpracować tylko pod warunkiem, że ją
dostanie.-Tak myślałam, że w dalszym ciągu był zbyt normalny jak na standardy
Dark Nebuli.-Jeśli ładnie się sprawisz powiedźmy, że zapomnę o tym, co zrobiłaś
i pozwolę ci żyć.
-Kuszące.
Gdzie jest haczyk?
-Doji nie
dowie się o naszym małym układzie.-On wie. Nawet ja wiem, że on wie, a ona jest
ślepa.
Oh Black
Betty bam-e-lam, oh Black Betty bam-e-lam
Black Betty
had a child
Bam-e-lam
the damn thing gone wild
Bam-e-lam
she said it weren't not of mine
Bam-e-lam
the damn thing gone blind
Bam-e-lam I
said: "Oh, Black Betty"
Bam-e-lam oh
Black Betty, bam-e-lam
-Ines to
chyba to.- Szepnął oryginał, a jej przyjaciółeczka bez słowa weszła do małego
pomieszczenia. Nie trzeba było się rozdzielać. Uzbroiłam bat i uderzyłam nim w
drzwi. Sukinkota szybka jest.
-A chciałam
załatwić to szybko.- Westchnęłam.
-Kelly, co
się tam dzieje!?-Pani kapitan uderzała w drzwi po drugiej stronie nie mogąc ich
otworzyć. Kiedy elektryczny bat w nie uderzył zamki musiały zaskoczyć i na
powrót się zamknąć.
-Nic
takiego. Po prostu robię to, czego wszyscy ode mnie oczekują.-Powiedziałam jak
gdyby nigdy nic.
-Ines nie
słuchaj jej podróbka nauczyła się nowej sztuczki!-Krzyknęła w stronę drzwi, ale
nie wtedy po raz kolejny strzeliłam batem, co prawda tylko na pokaz, ale oczy oryginału
otworzyły się jeszcze szerzej.
-Wypuść
mnie, albo przysięgam, że jak stąd wyjdę to cię znajdę i zabiję.- Krzyczała
zamknięta dziewczyna uderzając pięściami drzwi.
Najpierw
będziesz musiała wyjść-przebiegło mi przez myśl, a skoro mi to i jej.
-Najpierw
będziesz musiała wyjść.-Powiedziałam.
Przerażona
dziewczyna cofnęła się o krok potem o dwa i zanim się zorientowałam biegła
gdzieś przed siebie natomiast ja wybuchłam śmiechem i zaczęłam ją gonić strzelając,
co chwila batem. W pewnym momencie ostro
skręciła i pognała przed siebie na kilku stopniowe schodki prowadzące na coś w
rodzaju tarasu widokowego. Gdy byłam na szczycie schodów wyskoczyłam z zamiarem
ogłoszenia jej rękojeścią batu, ale wtedy nagle rozbłysło białe światło i coś
wbiło mnie w ścianę. Nie poczułam tego, ale moja duma i tak ucierpiała. Po
dłuższej chwili nacisk znikł i upadłam na ziemię. Ciepło w tym kostiumie. Muszę
naładować bat, albo się upiekę.
-Przyznaje
zaskoczyłaś.-Powiedziałam wstając i wbijając rączkę bata w ładowarkę.- Ale to
się więcej nie powtórzy.
Bat
rozbłysnął jeszcze jaśniej, a nitki, które go otaczały stały się dużo
liczniejsze.
-O kurwa.- Powiedziała
wpatrując się we mnie jak w obrazek.
Uniosłam
rękę w górę i zamachnęłam się na nią
Elektryczny bat
poleciał w stronę szyi oryginału. Nie mogłam jej zabić, dlatego w ostatniej
chwili zmieniłam tor lotu batu i Kelly udało się uniknąć śmierci w tym
momencie. Padła na ziemie, przeturlała się kawałek dalej i po raz kolejny
załadowała kuczer. Stanęła na nogi i przygotowała się do strzału. Po raz
pokonać cię twoją własną bronią. Przygotowałam się do strzału.
Strzeliła ja
zrobiłam to samo. Jej bey zaczął wirować wokół jej mój zrobił to samo.
Stałyśmy
przez chwilę mierząc się wzrokiem, aż w końcu nie wytrzymam i odezwałam się
pierwsza.
-Wiesz nie
mam nic przeciwko walką kotów, ale trochę mi się śpieszy.
-Bardzo mi
przykro, że zajmuje ci czas-odparła.- Co ty na to wykończę cię w miarę szybko i
rozejdziemy się za porozumieniem stron?
-Niestety
dostałam na ciebie zlecenie, więc takie rozwiązanie nie wchodzi w grę.- Odliczyłam
w głowie przepisowe trzy sekundy na odpowiedź i zaśmiałam się krótko - Hah.
Jesteś tak przewidywalna, że aż mi cię żal.- Wcisnęłam przycisk na bacie, który
ponownie rozbłysnął tym razem napięcie było słabsze, więc nie zabiłoby jej.
Pobiegłam po łuku i wyskoczyłam zamachując się na nią.
-Biała
Lodowa Przeszkoda!-Krzyknęła. Przed moją twarzą pojawiło się coś na kształt
ściany z lodu zacisnęłam mocniej dłoń na bacie zwiększając ty samym jego moc i
błyskawicznie zaatakowałam przeszkodę, która rozpadła się w drobne kawałki.
Fala uderzeniowa odepchnęła Kelly o kilka metrów od tyłu.
-Żałosne.-Prychnęłam
stając nad nią i uderzając batem jej nieosłoniętą kostiumem rękę.-Kiedy
zabierze ci się bey'a stajesz się bezużyteczna.-Na jej ręce pojawiła się
kolejna czerwona krwawiąca pręga.
Strać.
Wreszcie. Przytomność.
-Możliwe.-
Powiedziała.-Ale jedna wariatka z batem to trochę za mało, żeby mnie pokonać.-W
tym właśnie momencie jej bey zepchnął mnie z mojej ofiary i na powrót wcisnął w
ścianę.
Do kurwy nędzy,
czym jest ten bey? Nie wydała mu rozkazu, a zaatakował.
-Biała
Mroźna Salwa.-Krzyknęłam starając się odepchnąć bey'a oryginału. Nie czułam
bólu, ale z każdą chwilą robiło mi się coraz cieplej. Gdy rozległy się pierwsze
odgłosy trafień osiągniętych przez mojego bey'a siła ataku Białej osłabła i udało
mi się odbić ją na ścianę obok.
Ciepło.
Ciepło! GORĄCO KURWA!
Wbiłam
rączkę batu w ładowarkę i przekręciłam. Energia skumulowana przez kostium
najwyraźniej niemieszcząca się w ładowarce spływała do batu. Co za ulga.
-Biała
Prawdziwe Lodowe Obcięcia!-Krzyknęła Kelly. Jej bey wirujący dotąd za moimi
plecami charakterystycznie rozbłysnął, ale byłam gotowa odeprzeć każdy atak.
Błyskawicznie się obróciłam i rozbiłam na kawałki zbliżające się do mnie
szpony.
-Biała
Mroźna Salwa.-Rozkasłam, a wtedy powstrzymany przed chwilą przeze mnie bey
wydostał się z pomiędzy lodowych brył i zaczął nacierać na w dalszym ciągu strzelającego
przeciwnika.
-Czym ty
grasz?-Spytała Kelly zataczając szerokie koło, w którego centrum walczyły
bey'e. Nie chciałam, żeby się do mnie zbliżyła, więc niczym lustrzane odbicie
zrobiłam to samo.
-Dark Tiger
typ ofensywno-defensywny. Z tego, co mi wiadomo używałaś go, gdy byłaś w Dark
Nebuli. Biedulko nawet bey'a mam twojego.
-O, co ci
chodzi?-Spytała marszcząc brwi.
-Zastąpiłam
cię, ale nie martw się nie tobie pierwszej się to przytrafiło. Niema ludzi
niezastąpionych.
-Że, co!?
-Gram twoim
bey'em, walczę twoim stylem.-Wpieprzam się w podobne gówno.- Niema takiej rzeczy,
którą ty byś zrobiła, a ja nie potrafiłabym jej powtórzyć.
-I to,
dlatego stajesz do walki ze mną ubrana w zbroję.-Nawet nie wiesz jak bardzo
chciałbym ją zdjąć.
Oh Black
Betty bam-e-lam, oh Black Betty bam-e-lam
She really
gets me high
Bam-e-lam
you know that's no lie
Bam-e-lam
she's so rock steady
Bam-e-lam
and she's always ready
Bam-e-lam oh
Black Betty bam-e-lam, oh Black Betty bam-e-lam
Szło mi
dobrze. Co prawda mój bey nie wiadomo, kiedy został uśpiony, ale za to oryginał
ledwo stał na nogach jedno celne uderzenie powinno zwalić ją z nóg. Pokonam ją
i będzie po wszystkim. Nigdy więcej nie przyjmę zlecenia od kogoś, kogo
wcześniej nie sprawdzę i nie zobaczę zaświadczenia o poczytalności jego ludzi.
Zamachnęłam się na nią, ale zamiast przeciąć jej oko koniec batu owinął się
wokół jej dłoni, a ja poleciałam do przodu i oberwałam pięścią w twarz
zachwiałam się, a wtedy ręka Kelly jak wąż oplotła mój kark pociągnęła mnie w
dół prosto na spotkanie z jej kolanem. Uderza mnie tak trzy razy, po czym
pchnęła na ziemię.
Jasny gwint.
Od dłuższego czasu nie miałam okazji naładować batu. Walka była na to zbyt
dynamiczna. Muszę ją czymś zająć, bo inaczej się upiekę. Spojrzałam na nią. Ona
nie powinna już żyć. Jej serce nie miało prawa wytrzymać takiej dawki
elektryczności, a o tym już, o że powinna się wykrwawić nawet nie wspomnę. Z
kim ja walczę? I wtedy do mnie dotarło.
-Hahaha!-Zaniosłam
się głośnym śmiechem w się z ziemi.-Czyli to jednak prawda. Tygrysy nawet po
śmierci stoją na nogach.-To nie jest człowiek. To jakaś bestia. Pewnie
wychodowana przez psychopatów ze starej Dark Nebuli. To, dlatego Celest dała mi
takie ultimatum. Dziwiłam się, jakim cudem opuściła tę organizację bez
jakiejkolwiek obroży uprzykrzającej życie. Teraz już wiem, co z nią nie tak.
Jest kurwa
jego zapierdolona w dupę mać martwa!
Tego syfu nie
można zabić. Za to ona mnie z pewnością zabiję.
Ale darmo
skóry nie sprzedam.
Zaśmiałam
się głośno balansując no granicy szaleństwa i wbiłam bat w pudełko wiszące przy
moim boku, a ten po raz kolejny rozbłysnął jednak nie pochłonął nawet jednej
trzeciej energii skumulowanej w kostiumie.
-Biała
Lodowe Obcięcia. Bez przerwy.-Jej bey zaczął atakować mnie zmuszając tym samym
do zwrócenia się bokiem do oryginału. Udawało mi się odbijać jej ataki, ale w
pewnym momencie dostałam czymś w plecy i padła na twarz, a wtedy jednym szybkim
kopnięciem rozwaliła ładowarkę na wszystkie strony strzeliły iskry jestem już
martwa. Na odchodnym wymierzyła mi solidnego kopniaka w plecy, który przesłodził
o moich dalszych losach.
Kostium nie
był w stanie wytrzymać takiej ilości energii i zaczął się przegrzewać spalając
przy tym moje ciało.
-Aaaaaaaa....-Jęknęłam
szarpiąc pazurami kostium.-Pali.-Wychrypiałam.-Pomóż mi...
Co ja robię?
Przed chwilą chciałam ją zabić, a teraz proszę o pomoc.
Niech mnie
dobije. Skróci moje cierpienia. Przecież wiem, że ma w sobie, choć odrobinę
współczucia. Widziałam jak sprawdzała czy człowiek, którego pokonała żyje.
Zrobi to. Dobije mnie. Pomoże mi.
Poczułam
gwałtowny rwący ból, który trwał i trwał. Kelly szarpała pazurami moje ciało. W
pewnym momencie przed moimi oczami pojawiły się czarne plamy i poczułam, że
gdzieś spadam.
A potem
gwałtownie nabrałam powietrza.
Otworzyłam
oczy i zobaczyłam, że przygniata mnie ogromna masa lodu.
Co ona zrobiła?
Gdy się podniosła
z nadludźmi niemal wysiłkiem złapałam ją za kostkę.
-Czego
chcesz Podróbo?-Warknęła.
Mam umierać,
jako "Podróba"? Proszę nie. Przecież chyba mam jakieś imię prawda.
Niech ona je zna. To moje ostatnie życzenie. Niech ostatnia osoba, która
kopiowałam, ostatnia, która widzi mnie żywą zna moje prawdziwe imię. Nawet,
jeśli miałby to być potwór stworzony przez Celest.
-Glimer.
Jestem Glimer.-Wychrypiałam.
-Gratuluje.-Burknęła
wyszarpując kostkę z mojego uścisku
-Dziękuję ci
za pomoc.
-Fajnie.
Mogę coś jeszcze dla ciebie zrobić?
- Hah.-Zaśmiałam
się słabo.-Celest ma pilota i może nim kontrolować wszystko wokół.
-Dobrze
wiedzieć…Postaraj się nie zdechnąć.
-Spróbuje…
Więc jak to
już na początku mówiłam. Jestem Glimer i mam przejebane. Na szczęście już nie
długo.
………………………………………………………….
…………………………………………..
…………………………………………………..
………………………………………….
………………………………………………….
………………………………………………………
No i co myślicie? Jak w widzicie te druga stronę medalu?
Ja sie z wami żegnam.
Do następnego posta.
Hania.
Ja myślę, że rozdział ci (jak zwykle) świetnie wyszedł. Cekawi mnie co będzie z Glimer. Pewnie nas zaskoczysz. To tyle z mojej strony. Miłego wieczoru.
OdpowiedzUsuńNa pewno się postaram chociaż już chyba za dobrze mnie znacie.
UsuńWszystko się okażę... A tak poza tym Glimmer i Johannes sam na sam na jakiejś kopulę (czy co tam to było)? Jak romantycznie. :D
UsuńByło romantycznie, a teraz jest pieczyste...Nie jestem najlepszą matką na świecie.
UsuńEee tam... Zawsze mogło być gorzej.
UsuńGlimer: Masz ns myśli głupszą śmierć czy gorszą matkę?
UsuńTo i to.
UsuńZ jednej strony kusi mnie żeby zapytać "co", a zdrugiej nie chce wiedzieć.
UsuńHeh... :P Jeśli chodzi ci o to Haniu, że cię obraziłam (mówiąc, że jesteś gorszą matką) to cię bardzo przepraszam.
UsuńSpokojnie. Nie obraziłaś mnie. Mnie bardzo trudno jest obrazić, a matką faktycznie jestem fatalną.
UsuńCzy fatalną? Słyszałam o gorszych... O wiele...
UsuńI bardzo dobrze, że się nie dajesz obrażać.
A co do Glimer to na pewno wymyślisz jakieś mądre i szczęśliwe zakończenie (chociaż do końca jeszcze daleko- i dobrze).
Dzięki waszej wierzę wemnie czuję, że mogę wszystko...Jak Ginga ^^
UsuńGingi mi nie przypominasz. Chociaż kto cię wie, jesteś nieprzewidywalna, Haniu. Pewnie jeazcze nie raz nas zaskoczysz.
UsuńUznam to za komplement. :)
UsuńOptymistka się znalazła. :)
UsuńJa: *wchodzi do pokoju z rolkami przewieszonymi przez ramię* Jak na drugą jazdę nieźle mi poszło. Nie wywaliłam się.
OdpowiedzUsuńAaron: Ale hamowanie u ciebie leży.
Ja: Tak, tak nie musisz mi przypominać.
Kim: Kaosu, orient! *rzuca mu 600 yenów*
Kaosu: *łapie wygraną* Po raz pierwszy od roku udało mi się wygrać z tobą zakład... Chyba to sobie zapiszę w kalendarzu.
Aaron: Co do wpisu, razem z Yuną, że Glimer nie może sobie tam tak po prostu umrzeć.
Ja: Mi zawsze przychodziło z trudnością zabicie jakiejś postaci...
Aaron: Bo ty się strasznie do nich przywiązujesz.
Ja: Jak dla mnie to normalne! *rozgląda się* A propos, gdzie jest Arisu?
Aaron: Pewnie znowu na nocnym spacerze.
Shin: *opiera się o framugę* Raczej na przejażdżce. Wzięła motor.
Celest: Nie wystarczy, że już raz ją wskrzesiła?
UsuńKelly: A mi się chamulec w rowerze popsuł. :( Pomożesz mi córciu?
Ines: Hania nie miała oporu przed zabiciem Foxi.
Aaron: *wzrusza ramionami* Autorki blogów mają różne widzi mi się. Trzeba poczekać na rozwój wydarzeń.
UsuńKim: I na kolejny wpis. ^^ A co do roweru... *wychyla się przez okno* Miiiizuuuuuu-chaaaannnnn!!!
*słychać brzdęk narzędzi*
Mizuki: *cała w smarze* Czego!!??
Kim: Trzeba Kel-chan naprawić hamulce od roweru.
Mizuki: I co ja mam z tym wspólnego?
Kim: Bo ty się na tym dobrze znasz.
Mizuki: ... *już spokojniej* Dajcie mi go do garażu. Zobaczę, co da się zrobić.
Aaron: To Yuna się przywiązuje do postaci i nienawidzi zabijać tych, co lubi. Nie wiem jak to jest z Hanią.
Ines:*morduje mnie wzrokiem*
UsuńKelly: *wjeżdża do garażu* ŁAP MNIE NIE MAM CHAMULCY!!!
Mizuki: Ja pierdolę... *chwyta rower, niestety skutek jest taki, że obie lądują na podłodze*
UsuńKim: *wbiega* Eto, w porządku? I co z rowerem?
Mizuki: *w pozycji siedzącej masuje głowę* Ta. Rower cacy, prócz hamulców. *wstaje i pomaga Kelly wstać* Sorki, za wypadek. Nie dostałaś w głowę żadnym sprzętem?
Kim: *ogarnia garaż wzrokiem* Masz tu spory bajzel nee-chan. I brudną podłogę.
Mizuki: *prycha i mówi ironicznie* Wybacz, cóż mogę poradzić, że smar mi się wylał.
Kim: *bez kpiny* To dlatego wyglądasz jak humanoidalny Rufo?
Mizuki: Śmieszne, bardzo. No dobra to przyjrzyjmy się rowerowi.
Kelly: Łeb cały reszta też. :D oj tam mały bałagan jeszcze nikogo nie zabił.
UsuńMizuki: *zaabsorbowana szukaniem usterki* Dobrze słyszeć. Chyba wiem, co ci się zepsuło. *wskazuje na rozerwany kabelek od hamulca* Musiał ci się oderwać przy którejś jeździe albo coś... Kim, podaj mi pudełko ze sprzętem rowerowym.
UsuńKim: *patrzy na półki i stoły ze stosami różnorakich rzeczy* A gdzie to jest?
Mizuki: Czerwone pudło.
Kim: Nie widzę takiego.
Mizuki: *podchodzi do Kim i wysuwa spod stołu przybrudzone pudło*
Kelly: Dasz rade to naprawić?.....To jest czerwone w takim samym stopniu jak ja mam różowe włosy.
UsuńMizuki: *grzebie w pudle* Dam, wystarczy tylko kabel wymienić.
UsuńKim: *ściera grubą warstwę kurzu z pudła* To kiedyś było bordowe.
Mizuki: Bordowe, czerwone, jeden pies.
Kim: Dla ciebie zawsze. ^^
Kelly: Jesteś wielka.*przytula dziewczynę* ale jakby cie Jack słyszam to by ci chyba całą paletą czerwonego w łepek przywalił a potem zaczął tłumaczyć różnicę
UsuńMizuki: E tam, *macha ręką* gorsze sprzęty się naprawialo. A jeśli to skrzyżowanie pijanego Picassa, Muncha i cholera wie czego by tak zrobiło wylądowało by na OIOMie z poszarpanymi częściami ciała.
UsuńKim: A nie z rozszarpana krtania?
Mizuki: Z farbą w oczach gorzej soe celuje.
Kelly: Jack'a nie dam poszarpać to jedyny gościu w całym Hadesie który nie ma kaszanki zamiast mózgu.
UsuńMizuki: Dopóki nie wpieprzy się z paleta barw i nie zacznie nią nawalac jest bezpieczny. *mocuje kabelek*
UsuńKim: Hm, a Zeo miał sieczke w czerepie? Oczywiscie oprócz tego po adaptacji.
Kelly: Yup. Tak wierzył, że gość z fretko szczuro chomikiem na rękach może mu pomóc.
UsuńKim: Tonacy brzytwy się chwyta.
UsuńMizuki: Desperat. Ja bym spieprzala stamtąd od razu. Wróć, nawet bym tam nie wlazila gdybym miała wybór. *wstaje z klęczek* No, kabel zamontowany. Powinno działać.
Kelly: Jesteś cudotwórcą...nie zamontowałaś tu wmiędzyczasie nitra prawda? Jak myślę o Tobio i Zeo i zastanawiam się co bym zrobiła na miejscu Zeo to prawdopodobnie Świat by się skończył bo Hades miałby po swojej stronie mnie...sory ale pewnie bym tak zrobiła.
UsuńMizuki: Nie... A chcesz?
UsuńKim: *kładzie palec na policzku* Jak tak teraz o tym myślę, to w sumie pewnie i ja dotyczyła bym do Hadesu, gdyby w grę wchodziło życie bliskich mi osób. Osoby pilnie potrzebujace pomocy nie myślą racjonalnie.
Mizuki: *prycha cicho* Mówisz jak ruda Stojanov.
Mary: Kelly nigdy nie myśli racjonalnie.
UsuńKelly: Gdy chodzi o Yoyo lub Alex'a ty też tracisz rozum
Mary: Wagraj się.
Kelly: Nie. Dobrze hest tak jak jest. Bez nitra i innych bajerów. Będę nia bim sobie robić łydki.
Kim: Każdemu się to zdarza. Częściej lub rzadziej.
UsuńMizuki: Jak wolisz. Jakby coś jeszcze ci się rozwalio to wpadaj śmiało. *zaczyna grzebać przy autokarze.
*do garażu wjeżdża Arisu na motorze*
Mizuki: *niby do siebie z ironią* Co tak szybko? Jeszcze północ nie wybiła.
Kelly: Randka musiała się nie udać to jest wcześniej.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńArisu: *zdejmuje kask* Nie mam chłopaka.
UsuńMizuki: Ciekawe dlaczego?
Arisu: *brak reakcji*
Kim: Akurat to był jej cotygodniowy rajd po mieście i dalej. ^^
Kelly: Trup jak nic. Pewnie leży w jakimś rowię.
UsuńArisu: Debile z alejki ma połamane żebra. A chłopaka nigdy nie miałam.
UsuńMizuki: I nadal nie masz.
Kim: Weź przestań Mizu. A Arisu najpierw znajdziemy Behemota, chłopak będzie później. ^^
Kelly: Dalej szukacie kotka?
UsuńKim: Mhm. Koniecznie czarnego. Jesteśmy na dobrej drodze do jego znalezienia. ^^ Może na kolejny raz już będzie.
UsuńMizuki: *przejezdza dłonią po twarzy* Świetnie, przybędzie kolejny kocur. Jakby ta leniwa pokraka Rovy nie wystarczała.
Arisu: Nie musisz na niego patrzeć.
Mizuki: Ani na niego wpadać. Pech, że jednak los ma inne co do tego zdanie.
Kelly: Johannes!
UsuńJohannes: Czego?
Kelly: Któraś z twoich kotek nie jest przypadkiem kotna?
Johannes: Może i jest, a co?
Kelly: Bo nam czarny kotek jest potrzebny.
Kim: Oo, będzie mały Behemocik. *.*
UsuńMizuki: *mina a la "serio Kim, serio?"*
Arisu: *idzie do łazienki*
Mizuki: *nadal w smarze* Stojanov masz 10 min, a później ja wchodzę!
Arisu: *spokojnie* Ty wyłożysz na nowe drzwi.
Johannes: Jak się jego matja zgodzi
UsuńKelly: Oczywiście. Czyego chcesz?
Johannes: Ciebie.
Kelly:...Masz trzy sekundy żeby to odwołać.
Johannes: Jak chcesz niewiesz co tracisz. Jak kot przyjdzie na świat to się z wami skontaktuje.
Izumi: Wiesz Glimer jak coś to dostaniesz nagrodę Darwina. Zawsze coś ^^
OdpowiedzUsuńHarumi: Świetne pocieszenie.
Izumi: Przynajmniej został zostanie zapamiętana.
Jenny: Gadacie jakby już była trupem. A może Johannes pojawi się niczym rycerz na białym koniu i ją uratuje?
Izumi: Ty się dobrze czujesz?
Jenny: Na blogach mało co jest logiczne. U na jakims cudem pustak dożył 15 a tu Johannes może nie jest do końca powalony *przetwarza co powiedziała* Ja pierdolę...
Glimer: W dupę sobie wsadźcie te nagrodę Darvina i przejrędźcie dwa razy. Tak ten zoofil który chciał zrobić niewiadomo co z orginałem przez co ja zostam pieczyste napewno mnie uratuje.
UsuńJenny: SIERRA! TWÓJ IDIOTYZM SIĘ ROZPRZESTRZENIA! SIEDZ GDZIE JESTEŚ A CIĘ ZABIJĘ!
UsuńSierra: Ale robię sobie manicure.
Jenny: Masz problem -.-
Izumi: Ale my jeszcze nie dostaliśmy nagrody ;-;
Patrick: Może dlatego, że wciąż żyjemy?
Izumi: Wiem przecież >.<
Patrick: Oczywiście.
Izumi: Nie wierzysz mi?
Yuka: Później się pozabijacie. Wasze garnitury czekają *.*
Glimer: Jeśli miałaś na myśli mnie to pragnę cię poinformować, że nsbijasz się z martwej.
UsuńKelly: To ta twoja lepsza strona Yuka? :)
Yuka: *próbuje wcisnąć Izumiemu garniak* Można tak powiedzieć. Jenny pomóż!
UsuńJenny: Izu - kun ^^ stój spokojnie albo wbije ci szpilke w bolesne miejsce :)
Izumi: Szantażystka.
Jenny: ^^
Patrick: Ten moment gdy nikt nie ma pojęcia do kogo mówi Glimer.
Glimer: Ten moment w którym jebcie się wszyscy.
UsuńKelly: Bez nerwów Glimer zaraz Przyjdzie do ciebie Kasha i zabierze twoje zwłoki i będzie ci wszystko jedno.
Glimer: Nie wspominaj przy mnie o kotach. Nigdy więcej.
Ja: Korki poszły xD
UsuńJenny: Padam :D
Izumi: *suszy włosy autorce*.
Kelly: Niewiem jaj wy ale ja mam dosyć elektryczności na dziś. Walka z elektrycznym batem to trochę za dużo jal na mój łepek szczególnie że Ryuge już mam.
UsuńJenny: My tam elektryczność lubimy ^^
UsuńJa: *szuka swojej weselnej kreacji*
Harumi: Nie mów, że zapomniałaś O.O
Ja: Schowała się skubana
Kelly: W to nie ja. Bo ja jestem tylko jedna i dzisiaj to udowodniłam. :) Komuś tu sie szykuje wesele? Mama dostała zaproszenie na jeden taki slub i tam było napisane z osoba towarzysząca i dostała załamnki z eniema z kim iść.
UsuńJa: O piona Hania! Też takie dostałam.
UsuńJenny: I dostała atalu śmiechu.
Yuka: Jen~
Jenny: Ja tylko zwijam tort i wychodzę.
Izumi: Może będzie zestaw do baniek jak ostatnio *.*
Ja: Ja się pewnie gdzieś zbunkruję i będę pisać, albo czytać opcjonalnie szlajać się bez celu tu i tam
UsuńJa: Wkurzanie kuzyna ewentualnie pisanie z przyjaciółką.
UsuńJenny: Do rana? Twój genialny telefon przetrwa?
Ja: Może.
Mój ma świetną baterię ale kuczowatą obudowe. :(
UsuńRyuga: Przynajmniej go nie utopiłaś jak popredniego.
Ja: :'(
Ja: Mój jest pancerny ale żyję własnym życiem. W środku nocy potrafi uznać, że pokaże mi SMS sprzed 4 godzin z rzecz jasna wkurwiającym dźwiękiem.
UsuńKelly: Ooo pamiętam jak kiedyś miałam takie zwierzątko do opiekowania się na telefonie czasami w środku nocy budziłam się przerażona bo zwierzątko postanowiło się zaśmiać albo sobie pogadać.
UsuńJa: Obejrzyj horror a pptem w środku nocy usłysz tako śmiech. Zawał murowany.
UsuńJa: Nie oglądam horrorów. Mam na nie zbyt bujną wyobraźnie. Dotego gadam przez sen i lunatyjuje, a pewniej nocy zaczełam przez sen wołać mamę poczym wstałam z łóżka i zaczełam jej coś żywo relacjonować.
UsuńDam dam dam.
OdpowiedzUsuńJack:Mówiłem? Mówiłem.
Ja:Tak tak już dobra. Rozdział bardzo fajny. Ciekawi mnie co z Glimer? Te kropki na końcu to jak brak tętna na monitorze ale ona żyje nie? Myślałam że tej drugiej strony będzie więcej do punktu kiedy Kelly pokonuje Glimer a tu proszę ty Hania mas jakieś palny. Tak wiem skromny ten kom ale nw co tu pisać.No z niecierpliwością czekam na next.
Te kropki to brak trzeciej zwrotki Black Betty. Piosenka urwała się w trakcie...
UsuńJa: Aaa O.O
UsuńJack:Widzisz ty głupolu.
Ja:Jack hamuj się bo ja nie wyhamuję za chwile z tobą.
Ja: Spoko. Miło że je w ogóle zauważyłaś.:)
UsuńA to jakoś tak. Wzrok mam nie najgorszy XD
UsuńJack:Jak na tel lata.
Ja:Obiecuję ze ty dostaniesz okulary.
Jack:I co jeszcze?
Kelly: HahahaHAHAHAHAHAHA zrobi z ciebie takiego typowego nerda. Jeszcze mu pruchnicę twarzy dodaj. Hahaha Nie no żartuje dobrze jest tak jak jest. :)
UsuńJack: No proszę jakie nie spodziewane słowa tu padają pod moją osobą.
UsuńLilka:A dla mnie i tak będziesz chomik^^
Jack: Nie jestem chomikiem!
Lilka:Jesteś^^
Kelly: Wolisz mieć pruchnicę ryja czy żebym była dla ciebie miła chomiczku? ^^
UsuńJack:Oczywiście że wolę miłe słodycze ale nie jestem chomikiem.
UsuńLilka:Hy hy hy. Jasne.
Kelly: Co mohe uszy syszą czyżbyś nazwał mnie słodyczem?
UsuńJack: Wszystkie dziewczyny to słodycze.
UsuńKelly: Jak się na nie patrzey przez różowe okulary to może...albo jest się Drago i je się udzi.
UsuńJack:W moim słowniku nie istnieje coś takiego jak różowe okulary. Miłość czy coś w tym rodzaju tylko osłabia, ogłupia i czyni słabym.
UsuńLilka:Głupoty gadasz.
Kelly: Jack idź się zdrzemnij. Robisz się strasznie idiotyczny kiedy jesteś śpiący.
UsuńJack:Prawdę mówię.
UsuńLilka:Tak Jack zdrzemnij się już czas.
Jack:Chyba na ciebie. Ja tam mogę wcale nie spać, wypiję kawę i będę jak ten młody Bóg.
Kelly: Trzynastolatek który za chwilę osiąhnie wypalenie zawodowe. To przykre.
UsuńJack: Chyba faktycznie się zdrzemnę bo nie wiem o czym mówisz.
UsuńKelly: Branoc.
UsuńJack:Nie mówiłem poważnie.
UsuńJa:Ale ja chyba idę bo po oglądaniu tego "Rytuału" będę miała koszmary a tego nie chcę mieć.
Jack:To poco zaczynałaś to oglądać?
Ja:No nic nie poradzę.
Jack:Taki egzorcysta przydał by się czarnej.
Lilka:Co powiedziałeś?-_-
Jack:Że przyda...*nie kończy bo dostaje poduszką*
Kelly: A ja miałam bardzo poważnie. Jak będziesz tak charował całymi nocami to wkońcu stracisz sens życia i się skończysz.
UsuńKyoya: Jeden egzorcysta tu nie pomoże. Chyba, że...RYUGA!
Ryuga: Zamknij ryj o tej godzinie normalni ludzie jeszcze śpią.
Kyoya: Gangrena potrzebuje pomocy coś ją opentało.
Ryuga:*unosi jedną brew* Czy ja wam wyglądam na egzorcyste?
Jack:aj tam chrzanisz. Mam swój cel i do puki do niego nie dojdę to nie przestanę pracować. Najlepszy wojownik to taki który nie troszczy się o innych a przede wszystkim o siebie.
UsuńLilka:*furia wymalowana na twarzy* Zamknij się no chyba że chcesz skończy jako zielona plama na ścianie i zaoszczędzić Hani malowanie pokoju.
Ja: Ryuga jako egzorcysta...hy...to by był ciekawy widok. O matko wyobraziłam to sobie! Ryuga stoi z krzyżem w ręku i nawija po łacinie.
Jack:Twoja wyobraźnia mnie przeraża.
Ja:Tak ja wiem.
Kelly: Tak jak ty postępują tylko idioci nie wojownicy.
UsuńKyoya: Twoje Tamagoczi postanowiło zniszczyć świat. Nie mów mi co mam robić.
Ja:...Ja już mam zielony pokój.
Ryuga: Znam Polski, Japoński i Francuski. Prędzej zdechnę niż nauczę się łaciny.
Tsubasa: Ale z ciemnymi mocam nawet bez tego walczysz więc w czym problem.
Ryuga:*mina ala mieszkam z idiotami*
Ja:*Załamana faktem ze pisze tego koma po raz trzeci bo jej nety odwalają*
UsuńJack:Te twoje nety mnie oszałamiają. Mów co chcesz ja i tak będę pracował do puki nie znajdę tego czego chcę.
Lilka:Tamagoczi sramagoczi to nie zabawka kretynie!
Jack:Ona za sto będzie kazała mu to odszczekać.
Zmora:Coś czuje że ten pokój przyda się odświeżyć. To jak mordujemy go?
Lilka:Siedzisz tam to siedź bo zaraz ciebie zamorduje.
Zmora:Nie możesz :D
Lilka:Przymknij się i tam siedź. A ty pajacu masz to wszystko odszczekać.
Ja:Lilka spokojniej.
Lenox:Może pujdziemy na zewnątrz sie przewietrzyć co to dobrze ci zrobi? Co ty na to?
Lilka:A ja na to eż on ma to odszczekać.
Ja:U_U
Lenox:U_U
Jack:A mogłem przyjmować zakłady kiedy był czas ale film jest ciekawszy*rozsiada się wygodnie w fotelu*
Ja:A temat Ryugi i egzorcyzmów może już skończmy bo mam dziwne wyobrażenia.
Kelly: Rób ci tylko chcesz złotko.
UsuńKyoya: Mieszka w bryloczku nie da się go zabić i karmiszje sobą. Tamagoczi hak w mordę strzelił. A ty gówienko siedź cicho i się nie wtrącaj. Celest nie przebijesz nawet przez całą wieczność.
Jack:No i film się skończył...fhy...a właśnie tak będę robił...złotko.
UsuńLilka:Jak ja cię zaraz Tamagocznę to sie w siedmiu kolorach tęczy osrasz.
Zmora:To Celest to robak?
Lilka:"To Celest" To człowiek tępoto!
Zmora: Czyli robak. Możesz mówić ze się nie boisz robaku ale i tak wiem że gdzieś tam w głębi odczuwasz lęk.
Lilka:Ja tu nie usiedzę z tą pijawą mas szczekać i to jest moje pierwsze ostrzeżenie.
Celest: To mi wygląda na rodzaj sztucznej energii. Mogę to przeskanować?
UsuńKyoya: Prubowałaś to zanurzyć w wodzie?
Lilka:*wychyla się z za drzwi z kapeluszem na głowie* Ty nawet na to nie patrz a już tym bardziej nie dotykaj. Nikomu tego nie wolno dotykać. A ty siedź cicho bo ciebie zaraz zanurzę w wodzie i to tak na amen. I to moje drugie ostrzeżenie trzeciego nie będzie tylko noga, dupa, drzwi i do widzenia*znika za drzwiami mrucząc* Eksperymentów się im zachciewa...pfy...
UsuńCelest: Nie ciewi cię jak to działa? Mroczną moc udało mi się w pewnym stopniu okiełznać więc może i to dam radę.
UsuńKyoya: Próbowałem być miły gangreno. I ciekawiło mnie czy to gówno umię oddychać pod wodą.
Lilka:Mam w głębokim poważaniu jak to działa do puki działa jeszcze. I jeśli ty i ja chcemy żyć to tego nie tkniesz.*wraca do rozmowy z Kyoyą* Pominę pierwsze twoje zdanie i przejdę do meritum. Jak zamoczę to w wodzie i się popsuje to ja zdechnę, i nie po...nie ważne. W każdym razie to dziadostwo jest nie do ruszenia ale tknąć nie pozwolę i tyle powinno wystarczyć.
UsuńZmora:Wy na prawdę myślicie że zniszczy mnie woda? To jest żałosne.
Lilka:Kruk ja się pytam kiedy to zginie?
Ja:*otwiera buzie żeby cos powiedzieć ale zmora ja ubiega*
Zmora:Ja nigdy nie zginę!
Ja: OoO
Zmora:Przenigdy! Hyhyahayhyahyhyh!
Ja:I nie dasz mi nic powiedzieć.
Zmora:Idź szukać japonek i nie jęcz robaku.
Ja: Ty mi powinnaś mówić na pani -_-
Zmora:Hhahahuyhhyhyhahah!
Lilka: I minęło mi zadowolenie z wycieczki*siada na walizce*
Kyoya:*mówi przez zaciśnięte zęby* Jeśli nie spróbujesz tegi zniszczyć to tego nie zniszczysz to dosyć proste więc nawet ty powinnaś to zrozumieć.
UsuńKelly:*mówi spokojnie i miło* Wybaczcie mi że przerwę wam ten subtelny jak rozpędzony tir flirt*zaczyna krzyczeć*, ale może wreszcie zrobimy to co od zawsze powiniśmy czyli zabrali to do komy wcisneli w kryształ i wrzucili do wulkanu!?
Lilka:*mina bez emocji*I w tym momencie zarzuciłeś mi ze jestem głupia...wiem że ty jesteś zielony i pewnych rzeczy nie ogarniasz ale jestem w innym wymiarze z ufo'kami a przy ostatniej próbie zniszczenia tego mało sana nie byłam jedną nogą na tamtym świecie*zwraca się do Kelly* Może tak zrobię ale najpierw wiesz...są rzeczy ważne i ważniejsze*znaczące spojrzenie*
UsuńZmora:*u Lilki w głowie* Te robaki myślą że jak włożą mnie do błyskotki to mnie powstrzymają. Takie wysysanie energię to nie jest jedyna rzecz którą potrafię wiesz jak chcesz to mnie wypuść to ci pokarze.
Lilka:Ja muszę być na prawdę dobrą aktorką skoro nawet ty masz mnie za idiotkę.
Zmora:Nieee wcale. To jak dasz mi rozwinąć skrzydła nie.
Lilka:Sieć tam i nie pajacuj.
Kyoya: Brawo. Jednak nie jesteś, aż taka głupia.
UsuńKelly: Na Drago pomogło, a w jesteście tego samego gatunku.
Drago: Wypraszam sobie to coś czymkolwiek jest zginie jeśli się do mnie zbliży, a pem pokażę ludzią gdzie ich miejsce.
Kelly: Ooooo to takie urocze pasujecie do siebie.
Drago:...Zabił bym cie ale nie będę pozbawiał Białej ciała.
Lilka:Czy ja mogę go jednak dziś zabić? -_-
UsuńJa:Nie.
Lilka:I po co ja się jeszcze pytam...dobra zabić nie zabije ale mam lepszy pomysł*siłą woli unosi rękę Kyoyi i w rezultacie chłopak bije sam siebie po twarzy* I czemu się bijesz? I czemu się bijesz?
Zmora: Fajnie się bawisz ale jakaś zabawka mi grozi i myśli ze mogła by mi coś zrobić.
Lilka:Potnij się bo to zniewaga stulecia. Mam ważniejsze rzeczy niż twoje złamane serce.
Zmora: Ja nie mam serca a serce to zwykły kawał mięsa nic więcej. Ty z resztą też nie długo nie będziesz go miała.
Lilka:I co jeszcze?
Zmora:Wiesz ciebie w ogóle nie będzie.
Lilka:No popatrz jaka wciągająca historia tak bardzo że na jej komentarz nawet nie chce mi się rzygać.
Kyoya:*przytymuje własnł rękę* No to jest bardzo dorosłe.
UsuńDrago: Jesteś uwieziona w zegarku i powowstrzumuje cie lalka szkolona przez czerwonego pingwina. Bardziej cię znieważyć niż mówiąc prawdę się nieda.
Lilka:Wiem^^ ale spójrzmy prawdzie w oczy to zabawne*sprawia ze uwięziona ręka siłuje się z tą drugą*
UsuńZmora:To tylko kwestia czasu jak przejmę kontrolę.Wystarczy że wróci na ziemię do tych robaków. A ty zabawko jesteś pod kontrolą robaka w koronie to dopiero.
Kyoya:*głośno wypuszcza powietrze nosem i walcąc sam ze sobą podbiegła do Lilki i chwyta ją w kleszcze walczących ze sobą rąk* Faktycznie to całkiem zabawne.
UsuńDrago: Jak już to Żółwia w koronie i nie oszukujmy się nie uda ci się przejąć kontroli. Wiesz czemu? Bo to co będziesz w stanie zrobić zależ od Lilki.
Lilka: Zabieraj się bo cię kopnę i nie mówię tu o kopnięciu nogą tylko paralizatorem czaisz bazę?
UsuńZmora: Żółw, robak na jedno wychodzi oba nie sprawiają zagrożenia. Raz przejęłam to uda mi się i drugi. Ona nie może mnie kontrolować za to ja tak z cała pewnością mi się uda tylko popatrz jaka jest słaba.
Lilka:*próbuje zabić Kyoye wzrokiem*
Zmora:A jej najczulszym punktem jest jedna marna istota którą można łatwo wyeliminować lub jej tym grozić. Jedyne co mnie zadziwia to jej odporność ale to bez znaczenia.
Kyoya: Chcesz, żebym cie puścił to oddaj mi kontrolę w rękach, a dla jasności ludzie przewodzą prąd więc jeśli potraktujesz mnie paralizatorem terz nim oberwiesz.
UsuńDrago: Zbyt mało uwagi poświęciłaś ludzią może i wydają się idiotyczni głupi słabi ślepi ignoranccy zaściankowi ograniczeni...chyba się zapomniałem. O czym to ja? A tak i wrzeczywistości tacy jak najbardziej są to jednak ich pieprzobego ducha trudno złamać i dla tej jrdnej jedynej słabej istoty są wstanie zrobi naprawdę szalone rzeczy.
Lilka:Niby masz rację ale mnie już nic nie zabije...niech stracę tą zabawę. Ciesz się*oddaję władzę nad rękoma* A teraz zabieraj się zanim się rozmyślę i jednak cie kopnę.
UsuńZmora: Jestem za stara żeby im poświęcać jakąkolwiek uwagę iż się napatrzyłam. I właśnie zrobi coś szalonego odda się w moje ręce.
Lilka:Po moim zimnym martwym czarnym trupie!
Jack:Mówiłem. Miłość ogłupia...a właściwie głosie zapewne z głośniczków to o kogo boi się ta czarna bo przydał by mi się ta wiadomość.
Zmora:To proste ale tego ci nie powiem bo wykorzystasz tą informację przede mną. Fakt faktem że i tak byś nic nie mógł zrobić.
Jack:Taa no popatrz...
Kyoya:*uśmiecha się łobuzersko, daje Lilce krótkiego buziaka w policzek szybko ją puszcza* Wygrałem z tobą i tobą.*układa palce w pistolet i strzela do Kelly*
UsuńKelly: Jasmy gwint zrobiłeś to. Naprawdę to zrobiłeś. Jesteś popierdolony. HahahaHAHAHAHAHAHA!
Drago: Prez szalone rozumiem raczej rzucenie ma szalę swojego życia by tylko chronić tą osobę.*nieświadomie częściowo cytuję Ryugę*
Lilka:Co ty..? *furia w oczach i zmieniają kolor na czarny unosi się do góry* Teraz to sobie postrzelamy* strzela pociskami w Kyoye*
UsuńZmora:O to mi właśnie chodziło jak nie cierpienie osoby której kocha to wściekłość ta tego robaka co tam hasa. Zawsze razem z nią do końca życia.*westchnienie ulgi i radości* No dobra czas wracać do pracy. Dobij go. Urwij łeb i rozgnieć na ścianie. To była zniewaga. Tego nie podarujesz możesz go teraz zrównać z ziemią...
Lilka:Oczywiście że tak...co tylko karzesz pani i władczyni.
Zmora: Jeszcze chwila i osiągnę pełną kontrole i po co wam to było nędzne robaki.
Kelly:*ociera łzy rozbawienia* No dobra po pierwsze było warto a teraz patrz i łacz Richi.*wspina się po ścianie skacze na Lilka i zaczyna jej śpiewać/krzyczeć do ucha*
UsuńHakuna matata, jak cudownie to brzmi.
Hakuna matata, to nie byle bzik!
Już się nie martw, aż do końca twych dni!
Naucz się tych dwóch radosnych slów hakuna matata!
Otoż, gdy był z niego mały wieprz.
Gdy był ze mnie mały wieprz.
No pięknie, dzięki.
Woń przykrą rozsiewał kiedy kończył jeść, innym jego kąpanie ciężko było znieść.
Mówią o mnie żem cham, jam subtelny gość, przykre że, przy mnie ktoś wciaż zatykał nos.
Och! Co za wstyd!
Było mu wstyd!
Cały świat mi zbrzydł!
Był brzydszy niż ty!
Czułem się paskudnie!
A może cudnie?
Zawsze gdy chciałem...
No no Pumba nie przy dzieciach...
O sorry.
Hakuna matata, jak cudownie to brzmi.
Hakuna matata, to nie byle bzik!
I Już się nie martw, aż do końca twych dni!
Naucz się tych dwóch radosnych slów hakuna matata!
Hakuna matata, hakuna matata, hakuna matata.
I Już się nie martw, aż do końca twych dni!
Naucz się tych dwóch radosnych slów!
Hakuna matata (10x)
Lilka:Nie drzyj się*z siłą odczepia Kelly od siebie i rzuca o ścianę. Przemawia przez nią głos Zmory*Kelly nie!... Zakończymy to tu i teraz...Nie możesz...Jak to nie? Mogę i to zrobię i najpierw zacznę tam gdzie obiecałam*otwiera się portal i Lilka znika za nim*
UsuńJack: Muszę obczaić te silniczki bo są zajebiste.
Ja:*rozmasowuje skroń* Kyoya ty idioto...V leć z nią.
V:To on ma kompas.
Ja:To przemów jej do rozsądku...powiedź że...mam żelki i jak wróci to się podzielę.
V:Bo to pomoże*znika*
Jack;Ja też chcę takie silniczki.
Ja:Ty...to nie silniczki. Czysta magia żadnych sztuczek.
Jack:To jak królik z kapelusz...
Ja:Królik? Falafin! Muszę go wziąć.
Ryuga: Kto i czym ciska w młj pokój?*akurat udaje mu się zdążyć zobaczyć jak Lilka znika w portalu* Wszystko jasne. DRAGO.*przywołuje bey'a i również wskakuje do portalu*
UsuńKelly: Ałłłł.
Kyoya: Jesteś skończoną kretynką.
Kelly: To ty dałeś się podpuścić.
Ja:*siedzi załamana ogarniając wzrokiem całe towarzystwo* I ja nad tym panowałam.
UsuńLenox: Co tu się stało i gdzie jest Lili!
Ja:No wiesz...takie tam...Lilę omotało Ryuga poszedł z nią.
Lenox:*zawał i traci przytomność*
Ja:No i kot mi na sami zdechł. Lekarza weterynarza?
Sky:Nie!
Jack:To się robi tak*przynosi but z korytarza i podstawia kotu pod pyszczek*
Lenox: Co to jest! Gdzie jest Lilka i kogo mam podrapać?!
Jack & Ja:*patrzą znacząco na Kyoye*
Lenox: Co zrobił?
Jack:Hy hy hy.
Ja:No wiesz powiedźmy ze Lilce nie spodobało się jak dostał całusa w policzek.
Lenox:*strzela faceplma* A mieliśmy umowę*westchnięcie*
Ja:V po nią poszła.
Lenox: To ja powinienem.
Ja:Ona sobie poradzi...do niej mam zaufanie.
Lenox:*szok stulecia* Czy ciebie dzieciaku do reszty...czy ty wiesz co ty zrobiłeś i jakim prawem?!
JacK;Ty ten kotek potrafi się uruchamiać.
Ja:A kto się od nas nie uruchamia.
Jack:...Megan.
Ja;Skończmy ten temat...
*tym czasem w wymiarze u Lilki*
Lilka:No to który to szpital?...Nic ci nie powiem. Marz mnie wypuścić!...Oj oj najpierw tatusiek potem reszta tak jak obiecałam.
V:Raczej już starczy.
Lilka:Oooo pingwinek! Z tobą też skończę albo będziesz siedziała do końca w tych ciemnościach. Zawsze już zawsze. Hahahhahh!
Ryuga: Nie załapałem żartu wiesz tego z rzucaniem moją przyjaciółką po ścianach budzeniem mnie i ogóln byciem jebanym wkurwiającym kurwiszonem. Drago Lot Cesarskiego Smoka!
Usuń*pięć minut później*
Ryuga:* wkurwiony potrząsając kompasem na wszystkie strony przechodzi przez portal ciągnąc Lilke za nogę* Nareszcie na miejscu ty*wskazuje Lenoxa* Masz tu brylok i pilnuj tego zdechnaka.Ty * wskazuje Kyoye* Masz mi to naprawić*rzuca w niego nadpaloną peleryną* A ty*wskazuje Obrażoną Kelly* Po pierwsze masz szlaban po drugie marsz do pokoju, a po trzecie przeprosisz wszystkich że zrobiłaś bajzel.
Kelly: Nie ma mowy.
Ryuga:*przezuca sobie szamoczącą się Kelly przez ramię i zamyka się w pokoju*
Ja:Ale co gdzie jak?!
UsuńJack:Tempo ekspres.
Lenox:To nie żaden zdechlak.
Lilka:*wymrukuje pod nosem* Ryuga?...Dziękuje...
Lenox:Lili! A ty co tak stoisz pomóż jej wstać!
Jack:A co ja tragasz? No już już po co te nerwy...Niech będzie.
Lilka: Spróbuj podejść*o własnych siłach staje na równe nogi podpierając się o ścianę*
Lenox: Dasz radę?
Lilka:A nie?*dostrzega Kyoye z peleryną* A ty się nie gap tylko mu to napraw bo tak czy tak zgnijesz i tym razem już nikt cie nie uratuje.
Jack:*patrzy na odchodzącego Ryuge i Kelly* Mówiłem? Mówiłem.
Lilka:Co tam mruczysz mały sku...
Lenox:Lilka starczy. Odpocznij.
Lilka:Nie ma po czym* próbuje stanąć prosto ale traci równowagę i znów opiera się o ścianę*
Jack:Jesteś pew...
Lilka:Zamknij się i spierniczaj puki jeszcze nie oberwałeś za kogo innego bo stoisz bliżej.
Jack:Jak chcesz. Proponowałem.
Lilka:*doczłapuje się do łóżka i kładzie na nim*
Lenox: Zaczekaj coś ci przyniosę.
Lilka:Nigdzie się nie wybieram*błądzi wzrokiem po suficie*
"Lilka:*wymrukuje pod nosem* Ryuga?...Dziękuje..."
UsuńRyuga: *prycha pid nosem coś w stulu głupie dzieciaki nigdy się nie zmienią*
Kelly: *rzuca się Lilce na szyje* Ja cie przepraszam to było głupie i nieodpowiednie i w cholere w moim stylu przepraszam!!! Spadaj na kaktus Jack. Wybaczysz mi Liliuś?
Lilka:*próbuje się uśmiechnąć* Mogę iść spać? Później pogadamy.
UsuńJack:Nie przepadam za kaktusami.
Lilka:A kogo to kur obchodzi!*zaciska kompas w ręku i znów opada głową na poduszkę*
Jack:A czyli teraz to już nawet nie można się odezwać?
Lilka:A maż z tym problem*głos demonów*
Jack:...Powiedźmy.
Kelly:*zakleja Jakowi usta taśma ą wiąże ręce na plecach i znogi w kostkach*A teraz siedź cicho i daj Lil spać. Dobranoc Lila i jeszcze raz przepraszam.
UsuńLilka:*cicho pod nosem*Dobranoc.
UsuńJack:*wierci się i mruczy coś pod nosem* y mhy bakbdi pksjjhdu sojdugs okjc.
Ja:Hahahahah w wolnym tłumaczeniu: I co się gapisz rozwiąż mnie. Hahahahha.
Jack: Myy!
Ja: :D
Sky: Te dzieci*przecina pazurem taśmę* A teraz do swojego pokoju i zero kawy.
Jack:*Odlepia plaster z twarzy* Wariatkowo* znika za drzwiami pokoju*
Ryuga: Odezwał się normalny. Kelly do łóżka teraz
UsuńKelly: Okey już idę ale dalej jestem zła.
Ryuga: Zobaczymy co powiesz jak znowu będziesz miała koszmar.
Kelly: To co zawsze "Że mi zimno"
Ja: *leży na hamaku i za Chiby nie zamieża sie ruszyć*
OdpowiedzUsuńKelly: Powiem za nia. Fajnie wyszla ci ta Druga Strona medalu. Na pewno nas zaskoczysz a teraz... *podchodzi do hamaku i zwala Vanesse*
Ja: KELLY!!!!!!
Kelly: No to czesc czekamy na next :) *czmycha przed Vanessa*
Ja: Cieszę się, że ci się podoba. Niedługo zacznę dodawać te nieskończonę opowiadania i zacznę parę nowych więc w kwestii zaskakiwania mam nadzieję się sprawdzić
UsuńKelly: Siostruniu ty moja kochana odwrotna bliźniaczko nie rób tak bo jeszcze Vanessa złamie rękę i nie zobaczę jak skopiesz tym całym wężoczłowieką cztery łuskowate litery:)
Ja: Zemsta! :D *rozpoczyna się walka na poduszke na hamaku*
UsuńKelly: Ty mnie pierwsza zwaliłaś *unika poduszki*
Ja: *zlatuje z hamaka ciągnąc za sobą na ziemię Kelly*
Kai: Ciekawe kiedy im się znudzi albo się zmęczą