piątek, 20 maja 2016

Druga strona medalu (R.7)

Rozdział 7

Po szybie wspinaliśmy się równocześnie z dwóch przeciwnych stron. Chociaż słowo " wspinaliśmy" nie oddaje tego jak to wyglądało. Gdy tylko Johannes znalazł się po drugiej stronie szyby zaczął dosłownie po niej skakać. Wystartowałam z sekundowym opóźnieniem spowodowanym tym, że po pierwsze miałam go skopiować, a po drugie przyznam się bez bicia trochę się zagapiłam. Stracony czas udało mi się nadrobić mniej więcej w połowie wysokości kopuły, ale ostatecznie wygrał Johannes.
Siedzieliśmy przez chwilę bez słowa próbując wyrównać oddech, a kiedy wreszcie mi się to udało zaczęłam podziwiać widoki. Zoofil nie kłamał faktycznie było, na co patrzeć. Wielki stadion stojący stóp Dark Nebuli wyglądał stąd jak zabawka, a rosnący niedaleko park był jednym wielkim zielonym dywanem.
-To pierwsze miejsce w całym tym syfie, w którym niema, ani kotów, ani kaktusów.-Powiedziałam w końcu kładąc się plackiem na szkle.
Chłopak ziewnął przeciągle pokazując chyba wszystkie zęby, jakie miał w paszczy, ale nic nie odpowiedział.
Założyłam ręce za głowę zaczęłam grzać się w słońcu.
-Odsłoniłaś się.-Powiedział Johannes dźgając mnie palcem w brzuch. Nie poczułam tego, ale z niewiadomych przyczyn nie spodobało mi się, że wypomniał mi błąd.
-Robię tylko to, co na moim miejscu zrobiłby oryginał. - Odparłam. - Najwyraźniej nie uważa cię za zagrożenie.
-Będziesz miała z nią spory problem.
-Niby, czemu?-Prychnęłam na powrót siadając.
-Tygrysy nawet po śmierci stoją na nogach.
-...Łeb ci się przegrał.- Powiedziałam, kiedy już wyszłam z pierwszego szoku spowodowanego idiotyzmem tej wypowiedzi.
-Jak się z nią zmierzysz w prawdziwej walce zrozumiesz, o co mi chodziło.
-Jaaasne.


-Oooooo Betty~-ze snu wyrwał mnie śpiewny głos Celest. Osobiście wolałbym zostać obudzona przez szczura drapiącego mnie po twarzy. Tak szczerze wszystko jest lepsze od głosu tej psychopatki z samego rana.
-Czego?-Warknęłam odbierając telefon, a właściwie próbując to zrobić, bo jak się okazało w ogóle nie dzwonił.
-Tutaj jestem.-Odezwała się postać na ekranie wmontowanym w ścianę. Obłożyłam telefon na szafkę nocną, usiadłam na łóżku i spróbowałam doprowadzić się do porządku. Zgarnęłam potargane włosy z twarzy i związałam je z tyłu w niedbałego koka.
-O, co chodzi?-Spytałam uśmiechając się fałszywie.
-O twoje ostatnie zadanie. Wiesz, po co nam oryginał?
-Chcecie wsadzić ją w takie samo gówno jak mnie i się z niej śmiać?
-Nie.-Odparła przeciągając ostatnią literkę.- Nie lubię się powtarzać. Wiesz jak to jest, żeby coś dostać trzeba za to zapłacić.
-Ona ma płacić za twoje zabawki.-Stwierdziłam przecierając twarz dłonią.
Z kim ja pracuje?
-Tak. Życiem. Johannes zgodził się z nami współpracować tylko pod warunkiem, że ją dostanie.-Tak myślałam, że w dalszym ciągu był zbyt normalny jak na standardy Dark Nebuli.-Jeśli ładnie się sprawisz powiedźmy, że zapomnę o tym, co zrobiłaś i pozwolę ci żyć.
-Kuszące. Gdzie jest haczyk?
-Doji nie dowie się o naszym małym układzie.-On wie. Nawet ja wiem, że on wie, a ona jest ślepa.

Oh Black Betty bam-e-lam, oh Black Betty bam-e-lam
Black Betty had a child
Bam-e-lam the damn thing gone wild
Bam-e-lam she said it weren't not of mine
Bam-e-lam the damn thing gone blind
Bam-e-lam I said: "Oh, Black Betty"
Bam-e-lam oh Black Betty, bam-e-lam

-Ines to chyba to.- Szepnął oryginał, a jej przyjaciółeczka bez słowa weszła do małego pomieszczenia. Nie trzeba było się rozdzielać. Uzbroiłam bat i uderzyłam nim w drzwi. Sukinkota szybka jest.
-A chciałam załatwić to szybko.- Westchnęłam.
-Kelly, co się tam dzieje!?-Pani kapitan uderzała w drzwi po drugiej stronie nie mogąc ich otworzyć. Kiedy elektryczny bat w nie uderzył zamki musiały zaskoczyć i na powrót się zamknąć.
-Nic takiego. Po prostu robię to, czego wszyscy ode mnie oczekują.-Powiedziałam jak gdyby nigdy nic.
-Ines nie słuchaj jej podróbka nauczyła się nowej sztuczki!-Krzyknęła w stronę drzwi, ale nie wtedy po raz kolejny strzeliłam batem, co prawda tylko na pokaz, ale oczy oryginału otworzyły się jeszcze szerzej.
-Wypuść mnie, albo przysięgam, że jak stąd wyjdę to cię znajdę i zabiję.- Krzyczała zamknięta dziewczyna uderzając pięściami drzwi.
Najpierw będziesz musiała wyjść-przebiegło mi przez myśl, a skoro mi to i jej.
-Najpierw będziesz musiała wyjść.-Powiedziałam.
Przerażona dziewczyna cofnęła się o krok potem o dwa i zanim się zorientowałam biegła gdzieś przed siebie natomiast ja wybuchłam śmiechem i zaczęłam ją gonić strzelając, co chwila batem.  W pewnym momencie ostro skręciła i pognała przed siebie na kilku stopniowe schodki prowadzące na coś w rodzaju tarasu widokowego. Gdy byłam na szczycie schodów wyskoczyłam z zamiarem ogłoszenia jej rękojeścią batu, ale wtedy nagle rozbłysło białe światło i coś wbiło mnie w ścianę. Nie poczułam tego, ale moja duma i tak ucierpiała. Po dłuższej chwili nacisk znikł i upadłam na ziemię. Ciepło w tym kostiumie. Muszę naładować bat, albo się upiekę.
-Przyznaje zaskoczyłaś.-Powiedziałam wstając i wbijając rączkę bata w ładowarkę.- Ale to się więcej nie powtórzy.
Bat rozbłysnął jeszcze jaśniej, a nitki, które go otaczały stały się dużo liczniejsze.
-O kurwa.- Powiedziała wpatrując się we mnie jak w obrazek.
Uniosłam rękę w górę i zamachnęłam się na nią
Elektryczny bat poleciał w stronę szyi oryginału. Nie mogłam jej zabić, dlatego w ostatniej chwili zmieniłam tor lotu batu i Kelly udało się uniknąć śmierci w tym momencie. Padła na ziemie, przeturlała się kawałek dalej i po raz kolejny załadowała kuczer. Stanęła na nogi i przygotowała się do strzału. Po raz pokonać cię twoją własną bronią. Przygotowałam się do strzału.
Strzeliła ja zrobiłam to samo. Jej bey zaczął wirować wokół jej mój zrobił to samo.
Stałyśmy przez chwilę mierząc się wzrokiem, aż w końcu nie wytrzymam i odezwałam się pierwsza.
-Wiesz nie mam nic przeciwko walką kotów, ale trochę mi się śpieszy.
-Bardzo mi przykro, że zajmuje ci czas-odparła.- Co ty na to wykończę cię w miarę szybko i rozejdziemy się za porozumieniem stron?
-Niestety dostałam na ciebie zlecenie, więc takie rozwiązanie nie wchodzi w grę.- Odliczyłam w głowie przepisowe trzy sekundy na odpowiedź i zaśmiałam się krótko - Hah. Jesteś tak przewidywalna, że aż mi cię żal.- Wcisnęłam przycisk na bacie, który ponownie rozbłysnął tym razem napięcie było słabsze, więc nie zabiłoby jej. Pobiegłam po łuku i wyskoczyłam zamachując się na nią.
-Biała Lodowa Przeszkoda!-Krzyknęła. Przed moją twarzą pojawiło się coś na kształt ściany z lodu zacisnęłam mocniej dłoń na bacie zwiększając ty samym jego moc i błyskawicznie zaatakowałam przeszkodę, która rozpadła się w drobne kawałki. Fala uderzeniowa odepchnęła Kelly o kilka metrów od tyłu.
-Żałosne.-Prychnęłam stając nad nią i uderzając batem jej nieosłoniętą kostiumem rękę.-Kiedy zabierze ci się bey'a stajesz się bezużyteczna.-Na jej ręce pojawiła się kolejna czerwona krwawiąca pręga.
Strać. Wreszcie. Przytomność.
-Możliwe.- Powiedziała.-Ale jedna wariatka z batem to trochę za mało, żeby mnie pokonać.-W tym właśnie momencie jej bey zepchnął mnie z mojej ofiary i na powrót wcisnął w ścianę.
Do kurwy nędzy, czym jest ten bey? Nie wydała mu rozkazu, a zaatakował.
-Biała Mroźna Salwa.-Krzyknęłam starając się odepchnąć bey'a oryginału. Nie czułam bólu, ale z każdą chwilą robiło mi się coraz cieplej. Gdy rozległy się pierwsze odgłosy trafień osiągniętych przez mojego bey'a siła ataku Białej osłabła i udało mi się odbić ją na ścianę obok.
Ciepło. Ciepło! GORĄCO KURWA!
Wbiłam rączkę batu w ładowarkę i przekręciłam. Energia skumulowana przez kostium najwyraźniej niemieszcząca się w ładowarce spływała do batu. Co za ulga.
-Biała Prawdziwe Lodowe Obcięcia!-Krzyknęła Kelly. Jej bey wirujący dotąd za moimi plecami charakterystycznie rozbłysnął, ale byłam gotowa odeprzeć każdy atak. Błyskawicznie się obróciłam i rozbiłam na kawałki zbliżające się do mnie szpony.
-Biała Mroźna Salwa.-Rozkasłam, a wtedy powstrzymany przed chwilą przeze mnie bey wydostał się z pomiędzy lodowych brył i zaczął nacierać na w dalszym ciągu strzelającego przeciwnika.
-Czym ty grasz?-Spytała Kelly zataczając szerokie koło, w którego centrum walczyły bey'e. Nie chciałam, żeby się do mnie zbliżyła, więc niczym lustrzane odbicie zrobiłam to samo.
-Dark Tiger typ ofensywno-defensywny. Z tego, co mi wiadomo używałaś go, gdy byłaś w Dark Nebuli. Biedulko nawet bey'a mam twojego.
-O, co ci chodzi?-Spytała marszcząc brwi.
-Zastąpiłam cię, ale nie martw się nie tobie pierwszej się to przytrafiło. Niema ludzi niezastąpionych.
-Że, co!?
-Gram twoim bey'em, walczę twoim stylem.-Wpieprzam się w podobne gówno.- Niema takiej rzeczy, którą ty byś zrobiła, a ja nie potrafiłabym jej powtórzyć.
-I to, dlatego stajesz do walki ze mną ubrana w zbroję.-Nawet nie wiesz jak bardzo chciałbym ją zdjąć.

Oh Black Betty bam-e-lam, oh Black Betty bam-e-lam
She really gets me high
Bam-e-lam you know that's no lie
Bam-e-lam she's so rock steady
Bam-e-lam and she's always ready
Bam-e-lam oh Black Betty bam-e-lam, oh Black Betty bam-e-lam

Szło mi dobrze. Co prawda mój bey nie wiadomo, kiedy został uśpiony, ale za to oryginał ledwo stał na nogach jedno celne uderzenie powinno zwalić ją z nóg. Pokonam ją i będzie po wszystkim. Nigdy więcej nie przyjmę zlecenia od kogoś, kogo wcześniej nie sprawdzę i nie zobaczę zaświadczenia o poczytalności jego ludzi. Zamachnęłam się na nią, ale zamiast przeciąć jej oko koniec batu owinął się wokół jej dłoni, a ja poleciałam do przodu i oberwałam pięścią w twarz zachwiałam się, a wtedy ręka Kelly jak wąż oplotła mój kark pociągnęła mnie w dół prosto na spotkanie z jej kolanem. Uderza mnie tak trzy razy, po czym pchnęła na ziemię.
Jasny gwint. Od dłuższego czasu nie miałam okazji naładować batu. Walka była na to zbyt dynamiczna. Muszę ją czymś zająć, bo inaczej się upiekę. Spojrzałam na nią. Ona nie powinna już żyć. Jej serce nie miało prawa wytrzymać takiej dawki elektryczności, a o tym już, o że powinna się wykrwawić nawet nie wspomnę. Z kim ja walczę? I wtedy do mnie dotarło.
-Hahaha!-Zaniosłam się głośnym śmiechem w się z ziemi.-Czyli to jednak prawda. Tygrysy nawet po śmierci stoją na nogach.-To nie jest człowiek. To jakaś bestia. Pewnie wychodowana przez psychopatów ze starej Dark Nebuli. To, dlatego Celest dała mi takie ultimatum. Dziwiłam się, jakim cudem opuściła tę organizację bez jakiejkolwiek obroży uprzykrzającej życie. Teraz już wiem, co z nią nie tak.
Jest kurwa jego zapierdolona w dupę mać martwa!
Tego syfu nie można zabić. Za to ona mnie z pewnością zabiję.
Ale darmo skóry nie sprzedam.
Zaśmiałam się głośno balansując no granicy szaleństwa i wbiłam bat w pudełko wiszące przy moim boku, a ten po raz kolejny rozbłysnął jednak nie pochłonął nawet jednej trzeciej energii skumulowanej w kostiumie.
-Biała Lodowe Obcięcia. Bez przerwy.-Jej bey zaczął atakować mnie zmuszając tym samym do zwrócenia się bokiem do oryginału. Udawało mi się odbijać jej ataki, ale w pewnym momencie dostałam czymś w plecy i padła na twarz, a wtedy jednym szybkim kopnięciem rozwaliła ładowarkę na wszystkie strony strzeliły iskry jestem już martwa. Na odchodnym wymierzyła mi solidnego kopniaka w plecy, który przesłodził o moich dalszych losach.
Kostium nie był w stanie wytrzymać takiej ilości energii i zaczął się przegrzewać spalając przy tym moje ciało.
-Aaaaaaaa....-Jęknęłam szarpiąc pazurami kostium.-Pali.-Wychrypiałam.-Pomóż mi...
Co ja robię? Przed chwilą chciałam ją zabić, a teraz proszę o pomoc.
Niech mnie dobije. Skróci moje cierpienia. Przecież wiem, że ma w sobie, choć odrobinę współczucia. Widziałam jak sprawdzała czy człowiek, którego pokonała żyje. Zrobi to. Dobije mnie. Pomoże mi.
Poczułam gwałtowny rwący ból, który trwał i trwał. Kelly szarpała pazurami moje ciało. W pewnym momencie przed moimi oczami pojawiły się czarne plamy i poczułam, że gdzieś spadam.
A potem gwałtownie nabrałam powietrza.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że przygniata mnie ogromna masa lodu.
Co ona zrobiła?
Gdy się podniosła z nadludźmi niemal wysiłkiem złapałam ją za kostkę.
-Czego chcesz Podróbo?-Warknęła.
Mam umierać, jako "Podróba"? Proszę nie. Przecież chyba mam jakieś imię prawda. Niech ona je zna. To moje ostatnie życzenie. Niech ostatnia osoba, która kopiowałam, ostatnia, która widzi mnie żywą zna moje prawdziwe imię. Nawet, jeśli miałby to być potwór stworzony przez Celest.
-Glimer. Jestem Glimer.-Wychrypiałam.
-Gratuluje.-Burknęła wyszarpując kostkę z mojego uścisku
-Dziękuję ci za pomoc.
-Fajnie. Mogę coś jeszcze dla ciebie zrobić?
- Hah.-Zaśmiałam się słabo.-Celest ma pilota i może nim kontrolować wszystko wokół.
-Dobrze wiedzieć…Postaraj się nie zdechnąć.
-Spróbuje…
Więc jak to już na początku mówiłam. Jestem Glimer i mam przejebane. Na szczęście już nie długo.

………………………………………………………….
…………………………………………..
…………………………………………………..
………………………………………….
………………………………………………….
……………………………………………………… 


No i co myślicie? Jak w widzicie te druga stronę medalu?
Ja sie z wami żegnam.
Do następnego posta.
Hania.   

118 komentarzy:

  1. Ja myślę, że rozdział ci (jak zwykle) świetnie wyszedł. Cekawi mnie co będzie z Glimer. Pewnie nas zaskoczysz. To tyle z mojej strony. Miłego wieczoru.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno się postaram chociaż już chyba za dobrze mnie znacie.

      Usuń
    2. Wszystko się okażę... A tak poza tym Glimmer i Johannes sam na sam na jakiejś kopulę (czy co tam to było)? Jak romantycznie. :D

      Usuń
    3. Było romantycznie, a teraz jest pieczyste...Nie jestem najlepszą matką na świecie.

      Usuń
    4. Eee tam... Zawsze mogło być gorzej.

      Usuń
    5. Glimer: Masz ns myśli głupszą śmierć czy gorszą matkę?

      Usuń
    6. To i to.

      Usuń
    7. Z jednej strony kusi mnie żeby zapytać "co", a zdrugiej nie chce wiedzieć.

      Usuń
    8. Heh... :P Jeśli chodzi ci o to Haniu, że cię obraziłam (mówiąc, że jesteś gorszą matką) to cię bardzo przepraszam.

      Usuń
    9. Spokojnie. Nie obraziłaś mnie. Mnie bardzo trudno jest obrazić, a matką faktycznie jestem fatalną.

      Usuń
    10. Czy fatalną? Słyszałam o gorszych... O wiele...
      I bardzo dobrze, że się nie dajesz obrażać.
      A co do Glimer to na pewno wymyślisz jakieś mądre i szczęśliwe zakończenie (chociaż do końca jeszcze daleko- i dobrze).

      Usuń
    11. Dzięki waszej wierzę wemnie czuję, że mogę wszystko...Jak Ginga ^^

      Usuń
    12. Gingi mi nie przypominasz. Chociaż kto cię wie, jesteś nieprzewidywalna, Haniu. Pewnie jeazcze nie raz nas zaskoczysz.

      Usuń
    13. Uznam to za komplement. :)

      Usuń
    14. Optymistka się znalazła. :)

      Usuń
  2. Ja: *wchodzi do pokoju z rolkami przewieszonymi przez ramię* Jak na drugą jazdę nieźle mi poszło. Nie wywaliłam się.
    Aaron: Ale hamowanie u ciebie leży.
    Ja: Tak, tak nie musisz mi przypominać.
    Kim: Kaosu, orient! *rzuca mu 600 yenów*
    Kaosu: *łapie wygraną* Po raz pierwszy od roku udało mi się wygrać z tobą zakład... Chyba to sobie zapiszę w kalendarzu.
    Aaron: Co do wpisu, razem z Yuną, że Glimer nie może sobie tam tak po prostu umrzeć.
    Ja: Mi zawsze przychodziło z trudnością zabicie jakiejś postaci...
    Aaron: Bo ty się strasznie do nich przywiązujesz.
    Ja: Jak dla mnie to normalne! *rozgląda się* A propos, gdzie jest Arisu?
    Aaron: Pewnie znowu na nocnym spacerze.
    Shin: *opiera się o framugę* Raczej na przejażdżce. Wzięła motor.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Celest: Nie wystarczy, że już raz ją wskrzesiła?
      Kelly: A mi się chamulec w rowerze popsuł. :( Pomożesz mi córciu?
      Ines: Hania nie miała oporu przed zabiciem Foxi.

      Usuń
    2. Aaron: *wzrusza ramionami* Autorki blogów mają różne widzi mi się. Trzeba poczekać na rozwój wydarzeń.
      Kim: I na kolejny wpis. ^^ A co do roweru... *wychyla się przez okno* Miiiizuuuuuu-chaaaannnnn!!!
      *słychać brzdęk narzędzi*
      Mizuki: *cała w smarze* Czego!!??
      Kim: Trzeba Kel-chan naprawić hamulce od roweru.
      Mizuki: I co ja mam z tym wspólnego?
      Kim: Bo ty się na tym dobrze znasz.
      Mizuki: ... *już spokojniej* Dajcie mi go do garażu. Zobaczę, co da się zrobić.
      Aaron: To Yuna się przywiązuje do postaci i nienawidzi zabijać tych, co lubi. Nie wiem jak to jest z Hanią.

      Usuń
    3. Ines:*morduje mnie wzrokiem*
      Kelly: *wjeżdża do garażu* ŁAP MNIE NIE MAM CHAMULCY!!!

      Usuń
    4. Mizuki: Ja pierdolę... *chwyta rower, niestety skutek jest taki, że obie lądują na podłodze*
      Kim: *wbiega* Eto, w porządku? I co z rowerem?
      Mizuki: *w pozycji siedzącej masuje głowę* Ta. Rower cacy, prócz hamulców. *wstaje i pomaga Kelly wstać* Sorki, za wypadek. Nie dostałaś w głowę żadnym sprzętem?
      Kim: *ogarnia garaż wzrokiem* Masz tu spory bajzel nee-chan. I brudną podłogę.
      Mizuki: *prycha i mówi ironicznie* Wybacz, cóż mogę poradzić, że smar mi się wylał.
      Kim: *bez kpiny* To dlatego wyglądasz jak humanoidalny Rufo?
      Mizuki: Śmieszne, bardzo. No dobra to przyjrzyjmy się rowerowi.

      Usuń
    5. Kelly: Łeb cały reszta też. :D oj tam mały bałagan jeszcze nikogo nie zabił.

      Usuń
    6. Mizuki: *zaabsorbowana szukaniem usterki* Dobrze słyszeć. Chyba wiem, co ci się zepsuło. *wskazuje na rozerwany kabelek od hamulca* Musiał ci się oderwać przy którejś jeździe albo coś... Kim, podaj mi pudełko ze sprzętem rowerowym.
      Kim: *patrzy na półki i stoły ze stosami różnorakich rzeczy* A gdzie to jest?
      Mizuki: Czerwone pudło.
      Kim: Nie widzę takiego.
      Mizuki: *podchodzi do Kim i wysuwa spod stołu przybrudzone pudło*

      Usuń
    7. Kelly: Dasz rade to naprawić?.....To jest czerwone w takim samym stopniu jak ja mam różowe włosy.

      Usuń
    8. Mizuki: *grzebie w pudle* Dam, wystarczy tylko kabel wymienić.
      Kim: *ściera grubą warstwę kurzu z pudła* To kiedyś było bordowe.
      Mizuki: Bordowe, czerwone, jeden pies.
      Kim: Dla ciebie zawsze. ^^

      Usuń
    9. Kelly: Jesteś wielka.*przytula dziewczynę* ale jakby cie Jack słyszam to by ci chyba całą paletą czerwonego w łepek przywalił a potem zaczął tłumaczyć różnicę

      Usuń
    10. Mizuki: E tam, *macha ręką* gorsze sprzęty się naprawialo. A jeśli to skrzyżowanie pijanego Picassa, Muncha i cholera wie czego by tak zrobiło wylądowało by na OIOMie z poszarpanymi częściami ciała.
      Kim: A nie z rozszarpana krtania?
      Mizuki: Z farbą w oczach gorzej soe celuje.

      Usuń
    11. Kelly: Jack'a nie dam poszarpać to jedyny gościu w całym Hadesie który nie ma kaszanki zamiast mózgu.

      Usuń
    12. Mizuki: Dopóki nie wpieprzy się z paleta barw i nie zacznie nią nawalac jest bezpieczny. *mocuje kabelek*
      Kim: Hm, a Zeo miał sieczke w czerepie? Oczywiscie oprócz tego po adaptacji.

      Usuń
    13. Kelly: Yup. Tak wierzył, że gość z fretko szczuro chomikiem na rękach może mu pomóc.

      Usuń
    14. Kim: Tonacy brzytwy się chwyta.
      Mizuki: Desperat. Ja bym spieprzala stamtąd od razu. Wróć, nawet bym tam nie wlazila gdybym miała wybór. *wstaje z klęczek* No, kabel zamontowany. Powinno działać.

      Usuń
    15. Kelly: Jesteś cudotwórcą...nie zamontowałaś tu wmiędzyczasie nitra prawda? Jak myślę o Tobio i Zeo i zastanawiam się co bym zrobiła na miejscu Zeo to prawdopodobnie Świat by się skończył bo Hades miałby po swojej stronie mnie...sory ale pewnie bym tak zrobiła.

      Usuń
    16. Mizuki: Nie... A chcesz?
      Kim: *kładzie palec na policzku* Jak tak teraz o tym myślę, to w sumie pewnie i ja dotyczyła bym do Hadesu, gdyby w grę wchodziło życie bliskich mi osób. Osoby pilnie potrzebujace pomocy nie myślą racjonalnie.
      Mizuki: *prycha cicho* Mówisz jak ruda Stojanov.

      Usuń
    17. Mary: Kelly nigdy nie myśli racjonalnie.
      Kelly: Gdy chodzi o Yoyo lub Alex'a ty też tracisz rozum
      Mary: Wagraj się.
      Kelly: Nie. Dobrze hest tak jak jest. Bez nitra i innych bajerów. Będę nia bim sobie robić łydki.

      Usuń
    18. Kim: Każdemu się to zdarza. Częściej lub rzadziej.
      Mizuki: Jak wolisz. Jakby coś jeszcze ci się rozwalio to wpadaj śmiało. *zaczyna grzebać przy autokarze.
      *do garażu wjeżdża Arisu na motorze*
      Mizuki: *niby do siebie z ironią* Co tak szybko? Jeszcze północ nie wybiła.

      Usuń
    19. Kelly: Randka musiała się nie udać to jest wcześniej.

      Usuń
    20. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    21. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    22. Arisu: *zdejmuje kask* Nie mam chłopaka.
      Mizuki: Ciekawe dlaczego?
      Arisu: *brak reakcji*
      Kim: Akurat to był jej cotygodniowy rajd po mieście i dalej. ^^

      Usuń
    23. Kelly: Trup jak nic. Pewnie leży w jakimś rowię.

      Usuń
    24. Arisu: Debile z alejki ma połamane żebra. A chłopaka nigdy nie miałam.
      Mizuki: I nadal nie masz.
      Kim: Weź przestań Mizu. A Arisu najpierw znajdziemy Behemota, chłopak będzie później. ^^

      Usuń
    25. Kelly: Dalej szukacie kotka?

      Usuń
    26. Kim: Mhm. Koniecznie czarnego. Jesteśmy na dobrej drodze do jego znalezienia. ^^ Może na kolejny raz już będzie.
      Mizuki: *przejezdza dłonią po twarzy* Świetnie, przybędzie kolejny kocur. Jakby ta leniwa pokraka Rovy nie wystarczała.
      Arisu: Nie musisz na niego patrzeć.
      Mizuki: Ani na niego wpadać. Pech, że jednak los ma inne co do tego zdanie.

      Usuń
    27. Kelly: Johannes!
      Johannes: Czego?
      Kelly: Któraś z twoich kotek nie jest przypadkiem kotna?
      Johannes: Może i jest, a co?
      Kelly: Bo nam czarny kotek jest potrzebny.

      Usuń
    28. Kim: Oo, będzie mały Behemocik. *.*
      Mizuki: *mina a la "serio Kim, serio?"*
      Arisu: *idzie do łazienki*
      Mizuki: *nadal w smarze* Stojanov masz 10 min, a później ja wchodzę!
      Arisu: *spokojnie* Ty wyłożysz na nowe drzwi.

      Usuń
    29. Johannes: Jak się jego matja zgodzi
      Kelly: Oczywiście. Czyego chcesz?
      Johannes: Ciebie.
      Kelly:...Masz trzy sekundy żeby to odwołać.
      Johannes: Jak chcesz niewiesz co tracisz. Jak kot przyjdzie na świat to się z wami skontaktuje.

      Usuń
  3. Izumi: Wiesz Glimer jak coś to dostaniesz nagrodę Darwina. Zawsze coś ^^
    Harumi: Świetne pocieszenie.
    Izumi: Przynajmniej został zostanie zapamiętana.
    Jenny: Gadacie jakby już była trupem. A może Johannes pojawi się niczym rycerz na białym koniu i ją uratuje?
    Izumi: Ty się dobrze czujesz?
    Jenny: Na blogach mało co jest logiczne. U na jakims cudem pustak dożył 15 a tu Johannes może nie jest do końca powalony *przetwarza co powiedziała* Ja pierdolę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Glimer: W dupę sobie wsadźcie te nagrodę Darvina i przejrędźcie dwa razy. Tak ten zoofil który chciał zrobić niewiadomo co z orginałem przez co ja zostam pieczyste napewno mnie uratuje.

      Usuń
    2. Jenny: SIERRA! TWÓJ IDIOTYZM SIĘ ROZPRZESTRZENIA! SIEDZ GDZIE JESTEŚ A CIĘ ZABIJĘ!
      Sierra: Ale robię sobie manicure.
      Jenny: Masz problem -.-
      Izumi: Ale my jeszcze nie dostaliśmy nagrody ;-;
      Patrick: Może dlatego, że wciąż żyjemy?
      Izumi: Wiem przecież >.<
      Patrick: Oczywiście.
      Izumi: Nie wierzysz mi?
      Yuka: Później się pozabijacie. Wasze garnitury czekają *.*

      Usuń
    3. Glimer: Jeśli miałaś na myśli mnie to pragnę cię poinformować, że nsbijasz się z martwej.
      Kelly: To ta twoja lepsza strona Yuka? :)

      Usuń
    4. Yuka: *próbuje wcisnąć Izumiemu garniak* Można tak powiedzieć. Jenny pomóż!
      Jenny: Izu - kun ^^ stój spokojnie albo wbije ci szpilke w bolesne miejsce :)
      Izumi: Szantażystka.
      Jenny: ^^
      Patrick: Ten moment gdy nikt nie ma pojęcia do kogo mówi Glimer.

      Usuń
    5. Glimer: Ten moment w którym jebcie się wszyscy.
      Kelly: Bez nerwów Glimer zaraz Przyjdzie do ciebie Kasha i zabierze twoje zwłoki i będzie ci wszystko jedno.
      Glimer: Nie wspominaj przy mnie o kotach. Nigdy więcej.

      Usuń
    6. Ja: Korki poszły xD
      Jenny: Padam :D
      Izumi: *suszy włosy autorce*.

      Usuń
    7. Kelly: Niewiem jaj wy ale ja mam dosyć elektryczności na dziś. Walka z elektrycznym batem to trochę za dużo jal na mój łepek szczególnie że Ryuge już mam.

      Usuń
    8. Jenny: My tam elektryczność lubimy ^^
      Ja: *szuka swojej weselnej kreacji*
      Harumi: Nie mów, że zapomniałaś O.O
      Ja: Schowała się skubana

      Usuń
    9. Kelly: W to nie ja. Bo ja jestem tylko jedna i dzisiaj to udowodniłam. :) Komuś tu sie szykuje wesele? Mama dostała zaproszenie na jeden taki slub i tam było napisane z osoba towarzysząca i dostała załamnki z eniema z kim iść.

      Usuń
    10. Ja: O piona Hania! Też takie dostałam.
      Jenny: I dostała atalu śmiechu.
      Yuka: Jen~
      Jenny: Ja tylko zwijam tort i wychodzę.
      Izumi: Może będzie zestaw do baniek jak ostatnio *.*

      Usuń
    11. Ja: Ja się pewnie gdzieś zbunkruję i będę pisać, albo czytać opcjonalnie szlajać się bez celu tu i tam

      Usuń
    12. Ja: Wkurzanie kuzyna ewentualnie pisanie z przyjaciółką.
      Jenny: Do rana? Twój genialny telefon przetrwa?
      Ja: Może.

      Usuń
    13. Mój ma świetną baterię ale kuczowatą obudowe. :(
      Ryuga: Przynajmniej go nie utopiłaś jak popredniego.
      Ja: :'(

      Usuń
    14. Ja: Mój jest pancerny ale żyję własnym życiem. W środku nocy potrafi uznać, że pokaże mi SMS sprzed 4 godzin z rzecz jasna wkurwiającym dźwiękiem.

      Usuń
    15. Kelly: Ooo pamiętam jak kiedyś miałam takie zwierzątko do opiekowania się na telefonie czasami w środku nocy budziłam się przerażona bo zwierzątko postanowiło się zaśmiać albo sobie pogadać.

      Usuń
    16. Ja: Obejrzyj horror a pptem w środku nocy usłysz tako śmiech. Zawał murowany.

      Usuń
    17. Ja: Nie oglądam horrorów. Mam na nie zbyt bujną wyobraźnie. Dotego gadam przez sen i lunatyjuje, a pewniej nocy zaczełam przez sen wołać mamę poczym wstałam z łóżka i zaczełam jej coś żywo relacjonować.

      Usuń
  4. Dam dam dam.
    Jack:Mówiłem? Mówiłem.
    Ja:Tak tak już dobra. Rozdział bardzo fajny. Ciekawi mnie co z Glimer? Te kropki na końcu to jak brak tętna na monitorze ale ona żyje nie? Myślałam że tej drugiej strony będzie więcej do punktu kiedy Kelly pokonuje Glimer a tu proszę ty Hania mas jakieś palny. Tak wiem skromny ten kom ale nw co tu pisać.No z niecierpliwością czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te kropki to brak trzeciej zwrotki Black Betty. Piosenka urwała się w trakcie...

      Usuń
    2. Ja: Aaa O.O
      Jack:Widzisz ty głupolu.
      Ja:Jack hamuj się bo ja nie wyhamuję za chwile z tobą.

      Usuń
    3. Ja: Spoko. Miło że je w ogóle zauważyłaś.:)

      Usuń
    4. A to jakoś tak. Wzrok mam nie najgorszy XD
      Jack:Jak na tel lata.
      Ja:Obiecuję ze ty dostaniesz okulary.
      Jack:I co jeszcze?

      Usuń
    5. Kelly: HahahaHAHAHAHAHAHA zrobi z ciebie takiego typowego nerda. Jeszcze mu pruchnicę twarzy dodaj. Hahaha Nie no żartuje dobrze jest tak jak jest. :)

      Usuń
    6. Jack: No proszę jakie nie spodziewane słowa tu padają pod moją osobą.
      Lilka:A dla mnie i tak będziesz chomik^^
      Jack: Nie jestem chomikiem!
      Lilka:Jesteś^^

      Usuń
    7. Kelly: Wolisz mieć pruchnicę ryja czy żebym była dla ciebie miła chomiczku? ^^

      Usuń
    8. Jack:Oczywiście że wolę miłe słodycze ale nie jestem chomikiem.
      Lilka:Hy hy hy. Jasne.

      Usuń
    9. Kelly: Co mohe uszy syszą czyżbyś nazwał mnie słodyczem?

      Usuń
    10. Jack: Wszystkie dziewczyny to słodycze.

      Usuń
    11. Kelly: Jak się na nie patrzey przez różowe okulary to może...albo jest się Drago i je się udzi.

      Usuń
    12. Jack:W moim słowniku nie istnieje coś takiego jak różowe okulary. Miłość czy coś w tym rodzaju tylko osłabia, ogłupia i czyni słabym.
      Lilka:Głupoty gadasz.

      Usuń
    13. Kelly: Jack idź się zdrzemnij. Robisz się strasznie idiotyczny kiedy jesteś śpiący.

      Usuń
    14. Jack:Prawdę mówię.
      Lilka:Tak Jack zdrzemnij się już czas.
      Jack:Chyba na ciebie. Ja tam mogę wcale nie spać, wypiję kawę i będę jak ten młody Bóg.

      Usuń
    15. Kelly: Trzynastolatek który za chwilę osiąhnie wypalenie zawodowe. To przykre.

      Usuń
    16. Jack: Chyba faktycznie się zdrzemnę bo nie wiem o czym mówisz.

      Usuń
    17. Jack:Nie mówiłem poważnie.
      Ja:Ale ja chyba idę bo po oglądaniu tego "Rytuału" będę miała koszmary a tego nie chcę mieć.
      Jack:To poco zaczynałaś to oglądać?
      Ja:No nic nie poradzę.
      Jack:Taki egzorcysta przydał by się czarnej.
      Lilka:Co powiedziałeś?-_-
      Jack:Że przyda...*nie kończy bo dostaje poduszką*

      Usuń
    18. Kelly: A ja miałam bardzo poważnie. Jak będziesz tak charował całymi nocami to wkońcu stracisz sens życia i się skończysz.
      Kyoya: Jeden egzorcysta tu nie pomoże. Chyba, że...RYUGA!
      Ryuga: Zamknij ryj o tej godzinie normalni ludzie jeszcze śpią.
      Kyoya: Gangrena potrzebuje pomocy coś ją opentało.
      Ryuga:*unosi jedną brew* Czy ja wam wyglądam na egzorcyste?

      Usuń
    19. Jack:aj tam chrzanisz. Mam swój cel i do puki do niego nie dojdę to nie przestanę pracować. Najlepszy wojownik to taki który nie troszczy się o innych a przede wszystkim o siebie.
      Lilka:*furia wymalowana na twarzy* Zamknij się no chyba że chcesz skończy jako zielona plama na ścianie i zaoszczędzić Hani malowanie pokoju.
      Ja: Ryuga jako egzorcysta...hy...to by był ciekawy widok. O matko wyobraziłam to sobie! Ryuga stoi z krzyżem w ręku i nawija po łacinie.
      Jack:Twoja wyobraźnia mnie przeraża.
      Ja:Tak ja wiem.

      Usuń
    20. Kelly: Tak jak ty postępują tylko idioci nie wojownicy.
      Kyoya: Twoje Tamagoczi postanowiło zniszczyć świat. Nie mów mi co mam robić.
      Ja:...Ja już mam zielony pokój.
      Ryuga: Znam Polski, Japoński i Francuski. Prędzej zdechnę niż nauczę się łaciny.
      Tsubasa: Ale z ciemnymi mocam nawet bez tego walczysz więc w czym problem.
      Ryuga:*mina ala mieszkam z idiotami*

      Usuń
    21. Ja:*Załamana faktem ze pisze tego koma po raz trzeci bo jej nety odwalają*
      Jack:Te twoje nety mnie oszałamiają. Mów co chcesz ja i tak będę pracował do puki nie znajdę tego czego chcę.
      Lilka:Tamagoczi sramagoczi to nie zabawka kretynie!
      Jack:Ona za sto będzie kazała mu to odszczekać.
      Zmora:Coś czuje że ten pokój przyda się odświeżyć. To jak mordujemy go?
      Lilka:Siedzisz tam to siedź bo zaraz ciebie zamorduje.
      Zmora:Nie możesz :D
      Lilka:Przymknij się i tam siedź. A ty pajacu masz to wszystko odszczekać.
      Ja:Lilka spokojniej.
      Lenox:Może pujdziemy na zewnątrz sie przewietrzyć co to dobrze ci zrobi? Co ty na to?
      Lilka:A ja na to eż on ma to odszczekać.
      Ja:U_U
      Lenox:U_U
      Jack:A mogłem przyjmować zakłady kiedy był czas ale film jest ciekawszy*rozsiada się wygodnie w fotelu*
      Ja:A temat Ryugi i egzorcyzmów może już skończmy bo mam dziwne wyobrażenia.

      Usuń
    22. Kelly: Rób ci tylko chcesz złotko.
      Kyoya: Mieszka w bryloczku nie da się go zabić i karmiszje sobą. Tamagoczi hak w mordę strzelił. A ty gówienko siedź cicho i się nie wtrącaj. Celest nie przebijesz nawet przez całą wieczność.

      Usuń
    23. Jack:No i film się skończył...fhy...a właśnie tak będę robił...złotko.
      Lilka:Jak ja cię zaraz Tamagocznę to sie w siedmiu kolorach tęczy osrasz.
      Zmora:To Celest to robak?
      Lilka:"To Celest" To człowiek tępoto!
      Zmora: Czyli robak. Możesz mówić ze się nie boisz robaku ale i tak wiem że gdzieś tam w głębi odczuwasz lęk.
      Lilka:Ja tu nie usiedzę z tą pijawą mas szczekać i to jest moje pierwsze ostrzeżenie.

      Usuń
    24. Celest: To mi wygląda na rodzaj sztucznej energii. Mogę to przeskanować?
      Kyoya: Prubowałaś to zanurzyć w wodzie?

      Usuń
    25. Lilka:*wychyla się z za drzwi z kapeluszem na głowie* Ty nawet na to nie patrz a już tym bardziej nie dotykaj. Nikomu tego nie wolno dotykać. A ty siedź cicho bo ciebie zaraz zanurzę w wodzie i to tak na amen. I to moje drugie ostrzeżenie trzeciego nie będzie tylko noga, dupa, drzwi i do widzenia*znika za drzwiami mrucząc* Eksperymentów się im zachciewa...pfy...

      Usuń
    26. Celest: Nie ciewi cię jak to działa? Mroczną moc udało mi się w pewnym stopniu okiełznać więc może i to dam radę.
      Kyoya: Próbowałem być miły gangreno. I ciekawiło mnie czy to gówno umię oddychać pod wodą.

      Usuń
    27. Lilka:Mam w głębokim poważaniu jak to działa do puki działa jeszcze. I jeśli ty i ja chcemy żyć to tego nie tkniesz.*wraca do rozmowy z Kyoyą* Pominę pierwsze twoje zdanie i przejdę do meritum. Jak zamoczę to w wodzie i się popsuje to ja zdechnę, i nie po...nie ważne. W każdym razie to dziadostwo jest nie do ruszenia ale tknąć nie pozwolę i tyle powinno wystarczyć.
      Zmora:Wy na prawdę myślicie że zniszczy mnie woda? To jest żałosne.
      Lilka:Kruk ja się pytam kiedy to zginie?
      Ja:*otwiera buzie żeby cos powiedzieć ale zmora ja ubiega*
      Zmora:Ja nigdy nie zginę!
      Ja: OoO
      Zmora:Przenigdy! Hyhyahayhyahyhyh!
      Ja:I nie dasz mi nic powiedzieć.
      Zmora:Idź szukać japonek i nie jęcz robaku.
      Ja: Ty mi powinnaś mówić na pani -_-
      Zmora:Hhahahuyhhyhyhahah!
      Lilka: I minęło mi zadowolenie z wycieczki*siada na walizce*

      Usuń
    28. Kyoya:*mówi przez zaciśnięte zęby* Jeśli nie spróbujesz tegi zniszczyć to tego nie zniszczysz to dosyć proste więc nawet ty powinnaś to zrozumieć.
      Kelly:*mówi spokojnie i miło* Wybaczcie mi że przerwę wam ten subtelny jak rozpędzony tir flirt*zaczyna krzyczeć*, ale może wreszcie zrobimy to co od zawsze powiniśmy czyli zabrali to do komy wcisneli w kryształ i wrzucili do wulkanu!?

      Usuń
    29. Lilka:*mina bez emocji*I w tym momencie zarzuciłeś mi ze jestem głupia...wiem że ty jesteś zielony i pewnych rzeczy nie ogarniasz ale jestem w innym wymiarze z ufo'kami a przy ostatniej próbie zniszczenia tego mało sana nie byłam jedną nogą na tamtym świecie*zwraca się do Kelly* Może tak zrobię ale najpierw wiesz...są rzeczy ważne i ważniejsze*znaczące spojrzenie*
      Zmora:*u Lilki w głowie* Te robaki myślą że jak włożą mnie do błyskotki to mnie powstrzymają. Takie wysysanie energię to nie jest jedyna rzecz którą potrafię wiesz jak chcesz to mnie wypuść to ci pokarze.
      Lilka:Ja muszę być na prawdę dobrą aktorką skoro nawet ty masz mnie za idiotkę.
      Zmora:Nieee wcale. To jak dasz mi rozwinąć skrzydła nie.
      Lilka:Sieć tam i nie pajacuj.

      Usuń
    30. Kyoya: Brawo. Jednak nie jesteś, aż taka głupia.
      Kelly: Na Drago pomogło, a w jesteście tego samego gatunku.
      Drago: Wypraszam sobie to coś czymkolwiek jest zginie jeśli się do mnie zbliży, a pem pokażę ludzią gdzie ich miejsce.
      Kelly: Ooooo to takie urocze pasujecie do siebie.
      Drago:...Zabił bym cie ale nie będę pozbawiał Białej ciała.

      Usuń
    31. Lilka:Czy ja mogę go jednak dziś zabić? -_-
      Ja:Nie.
      Lilka:I po co ja się jeszcze pytam...dobra zabić nie zabije ale mam lepszy pomysł*siłą woli unosi rękę Kyoyi i w rezultacie chłopak bije sam siebie po twarzy* I czemu się bijesz? I czemu się bijesz?
      Zmora: Fajnie się bawisz ale jakaś zabawka mi grozi i myśli ze mogła by mi coś zrobić.
      Lilka:Potnij się bo to zniewaga stulecia. Mam ważniejsze rzeczy niż twoje złamane serce.
      Zmora: Ja nie mam serca a serce to zwykły kawał mięsa nic więcej. Ty z resztą też nie długo nie będziesz go miała.
      Lilka:I co jeszcze?
      Zmora:Wiesz ciebie w ogóle nie będzie.
      Lilka:No popatrz jaka wciągająca historia tak bardzo że na jej komentarz nawet nie chce mi się rzygać.

      Usuń
    32. Kyoya:*przytymuje własnł rękę* No to jest bardzo dorosłe.
      Drago: Jesteś uwieziona w zegarku i powowstrzumuje cie lalka szkolona przez czerwonego pingwina. Bardziej cię znieważyć niż mówiąc prawdę się nieda.

      Usuń
    33. Lilka:Wiem^^ ale spójrzmy prawdzie w oczy to zabawne*sprawia ze uwięziona ręka siłuje się z tą drugą*
      Zmora:To tylko kwestia czasu jak przejmę kontrolę.Wystarczy że wróci na ziemię do tych robaków. A ty zabawko jesteś pod kontrolą robaka w koronie to dopiero.

      Usuń
    34. Kyoya:*głośno wypuszcza powietrze nosem i walcąc sam ze sobą podbiegła do Lilki i chwyta ją w kleszcze walczących ze sobą rąk* Faktycznie to całkiem zabawne.
      Drago: Jak już to Żółwia w koronie i nie oszukujmy się nie uda ci się przejąć kontroli. Wiesz czemu? Bo to co będziesz w stanie zrobić zależ od Lilki.

      Usuń
    35. Lilka: Zabieraj się bo cię kopnę i nie mówię tu o kopnięciu nogą tylko paralizatorem czaisz bazę?
      Zmora: Żółw, robak na jedno wychodzi oba nie sprawiają zagrożenia. Raz przejęłam to uda mi się i drugi. Ona nie może mnie kontrolować za to ja tak z cała pewnością mi się uda tylko popatrz jaka jest słaba.
      Lilka:*próbuje zabić Kyoye wzrokiem*
      Zmora:A jej najczulszym punktem jest jedna marna istota którą można łatwo wyeliminować lub jej tym grozić. Jedyne co mnie zadziwia to jej odporność ale to bez znaczenia.

      Usuń
    36. Kyoya: Chcesz, żebym cie puścił to oddaj mi kontrolę w rękach, a dla jasności ludzie przewodzą prąd więc jeśli potraktujesz mnie paralizatorem terz nim oberwiesz.
      Drago: Zbyt mało uwagi poświęciłaś ludzią może i wydają się idiotyczni głupi słabi ślepi ignoranccy zaściankowi ograniczeni...chyba się zapomniałem. O czym to ja? A tak i wrzeczywistości tacy jak najbardziej są to jednak ich pieprzobego ducha trudno złamać i dla tej jrdnej jedynej słabej istoty są wstanie zrobi naprawdę szalone rzeczy.

      Usuń
    37. Lilka:Niby masz rację ale mnie już nic nie zabije...niech stracę tą zabawę. Ciesz się*oddaję władzę nad rękoma* A teraz zabieraj się zanim się rozmyślę i jednak cie kopnę.
      Zmora: Jestem za stara żeby im poświęcać jakąkolwiek uwagę iż się napatrzyłam. I właśnie zrobi coś szalonego odda się w moje ręce.
      Lilka:Po moim zimnym martwym czarnym trupie!
      Jack:Mówiłem. Miłość ogłupia...a właściwie głosie zapewne z głośniczków to o kogo boi się ta czarna bo przydał by mi się ta wiadomość.
      Zmora:To proste ale tego ci nie powiem bo wykorzystasz tą informację przede mną. Fakt faktem że i tak byś nic nie mógł zrobić.
      Jack:Taa no popatrz...

      Usuń
    38. Kyoya:*uśmiecha się łobuzersko, daje Lilce krótkiego buziaka w policzek szybko ją puszcza* Wygrałem z tobą i tobą.*układa palce w pistolet i strzela do Kelly*
      Kelly: Jasmy gwint zrobiłeś to. Naprawdę to zrobiłeś. Jesteś popierdolony. HahahaHAHAHAHAHAHA!
      Drago: Prez szalone rozumiem raczej rzucenie ma szalę swojego życia by tylko chronić tą osobę.*nieświadomie częściowo cytuję Ryugę*

      Usuń
    39. Lilka:Co ty..? *furia w oczach i zmieniają kolor na czarny unosi się do góry* Teraz to sobie postrzelamy* strzela pociskami w Kyoye*
      Zmora:O to mi właśnie chodziło jak nie cierpienie osoby której kocha to wściekłość ta tego robaka co tam hasa. Zawsze razem z nią do końca życia.*westchnienie ulgi i radości* No dobra czas wracać do pracy. Dobij go. Urwij łeb i rozgnieć na ścianie. To była zniewaga. Tego nie podarujesz możesz go teraz zrównać z ziemią...
      Lilka:Oczywiście że tak...co tylko karzesz pani i władczyni.
      Zmora: Jeszcze chwila i osiągnę pełną kontrole i po co wam to było nędzne robaki.

      Usuń
    40. Kelly:*ociera łzy rozbawienia* No dobra po pierwsze było warto a teraz patrz i łacz Richi.*wspina się po ścianie skacze na Lilka i zaczyna jej śpiewać/krzyczeć do ucha*
      Hakuna matata, jak cudownie to brzmi.
      Hakuna matata, to nie byle bzik!
      Już się nie martw, aż do końca twych dni!
      Naucz się tych dwóch radosnych slów hakuna matata!
      Otoż, gdy był z niego mały wieprz.
      Gdy był ze mnie mały wieprz.
      No pięknie, dzięki.
      Woń przykrą rozsiewał kiedy kończył jeść, innym jego kąpanie ciężko było znieść.
      Mówią o mnie żem cham, jam subtelny gość, przykre że, przy mnie ktoś wciaż zatykał nos.
      Och! Co za wstyd!
      Było mu wstyd!
      Cały świat mi zbrzydł!
      Był brzydszy niż ty!
      Czułem się paskudnie!
      A może cudnie?
      Zawsze gdy chciałem...
      No no Pumba nie przy dzieciach...
      O sorry.
      Hakuna matata, jak cudownie to brzmi.
      Hakuna matata, to nie byle bzik!
      I Już się nie martw, aż do końca twych dni!
      Naucz się tych dwóch radosnych slów hakuna matata!
      Hakuna matata, hakuna matata, hakuna matata.
      I Już się nie martw, aż do końca twych dni!
      Naucz się tych dwóch radosnych slów!
      Hakuna matata (10x)

      Usuń
    41. Lilka:Nie drzyj się*z siłą odczepia Kelly od siebie i rzuca o ścianę. Przemawia przez nią głos Zmory*Kelly nie!... Zakończymy to tu i teraz...Nie możesz...Jak to nie? Mogę i to zrobię i najpierw zacznę tam gdzie obiecałam*otwiera się portal i Lilka znika za nim*
      Jack: Muszę obczaić te silniczki bo są zajebiste.
      Ja:*rozmasowuje skroń* Kyoya ty idioto...V leć z nią.
      V:To on ma kompas.
      Ja:To przemów jej do rozsądku...powiedź że...mam żelki i jak wróci to się podzielę.
      V:Bo to pomoże*znika*
      Jack;Ja też chcę takie silniczki.
      Ja:Ty...to nie silniczki. Czysta magia żadnych sztuczek.
      Jack:To jak królik z kapelusz...
      Ja:Królik? Falafin! Muszę go wziąć.

      Usuń
    42. Ryuga: Kto i czym ciska w młj pokój?*akurat udaje mu się zdążyć zobaczyć jak Lilka znika w portalu* Wszystko jasne. DRAGO.*przywołuje bey'a i również wskakuje do portalu*
      Kelly: Ałłłł.
      Kyoya: Jesteś skończoną kretynką.
      Kelly: To ty dałeś się podpuścić.

      Usuń
    43. Ja:*siedzi załamana ogarniając wzrokiem całe towarzystwo* I ja nad tym panowałam.
      Lenox: Co tu się stało i gdzie jest Lili!
      Ja:No wiesz...takie tam...Lilę omotało Ryuga poszedł z nią.
      Lenox:*zawał i traci przytomność*
      Ja:No i kot mi na sami zdechł. Lekarza weterynarza?
      Sky:Nie!
      Jack:To się robi tak*przynosi but z korytarza i podstawia kotu pod pyszczek*
      Lenox: Co to jest! Gdzie jest Lilka i kogo mam podrapać?!
      Jack & Ja:*patrzą znacząco na Kyoye*
      Lenox: Co zrobił?
      Jack:Hy hy hy.
      Ja:No wiesz powiedźmy ze Lilce nie spodobało się jak dostał całusa w policzek.
      Lenox:*strzela faceplma* A mieliśmy umowę*westchnięcie*
      Ja:V po nią poszła.
      Lenox: To ja powinienem.
      Ja:Ona sobie poradzi...do niej mam zaufanie.
      Lenox:*szok stulecia* Czy ciebie dzieciaku do reszty...czy ty wiesz co ty zrobiłeś i jakim prawem?!
      JacK;Ty ten kotek potrafi się uruchamiać.
      Ja:A kto się od nas nie uruchamia.
      Jack:...Megan.
      Ja;Skończmy ten temat...
      *tym czasem w wymiarze u Lilki*
      Lilka:No to który to szpital?...Nic ci nie powiem. Marz mnie wypuścić!...Oj oj najpierw tatusiek potem reszta tak jak obiecałam.
      V:Raczej już starczy.
      Lilka:Oooo pingwinek! Z tobą też skończę albo będziesz siedziała do końca w tych ciemnościach. Zawsze już zawsze. Hahahhahh!

      Usuń
    44. Ryuga: Nie załapałem żartu wiesz tego z rzucaniem moją przyjaciółką po ścianach budzeniem mnie i ogóln byciem jebanym wkurwiającym kurwiszonem. Drago Lot Cesarskiego Smoka!
      *pięć minut później*
      Ryuga:* wkurwiony potrząsając kompasem na wszystkie strony przechodzi przez portal ciągnąc Lilke za nogę* Nareszcie na miejscu ty*wskazuje Lenoxa* Masz tu brylok i pilnuj tego zdechnaka.Ty * wskazuje Kyoye* Masz mi to naprawić*rzuca w niego nadpaloną peleryną* A ty*wskazuje Obrażoną Kelly* Po pierwsze masz szlaban po drugie marsz do pokoju, a po trzecie przeprosisz wszystkich że zrobiłaś bajzel.
      Kelly: Nie ma mowy.
      Ryuga:*przezuca sobie szamoczącą się Kelly przez ramię i zamyka się w pokoju*

      Usuń
    45. Ja:Ale co gdzie jak?!
      Jack:Tempo ekspres.
      Lenox:To nie żaden zdechlak.
      Lilka:*wymrukuje pod nosem* Ryuga?...Dziękuje...
      Lenox:Lili! A ty co tak stoisz pomóż jej wstać!
      Jack:A co ja tragasz? No już już po co te nerwy...Niech będzie.
      Lilka: Spróbuj podejść*o własnych siłach staje na równe nogi podpierając się o ścianę*
      Lenox: Dasz radę?
      Lilka:A nie?*dostrzega Kyoye z peleryną* A ty się nie gap tylko mu to napraw bo tak czy tak zgnijesz i tym razem już nikt cie nie uratuje.
      Jack:*patrzy na odchodzącego Ryuge i Kelly* Mówiłem? Mówiłem.
      Lilka:Co tam mruczysz mały sku...
      Lenox:Lilka starczy. Odpocznij.
      Lilka:Nie ma po czym* próbuje stanąć prosto ale traci równowagę i znów opiera się o ścianę*
      Jack:Jesteś pew...
      Lilka:Zamknij się i spierniczaj puki jeszcze nie oberwałeś za kogo innego bo stoisz bliżej.
      Jack:Jak chcesz. Proponowałem.
      Lilka:*doczłapuje się do łóżka i kładzie na nim*
      Lenox: Zaczekaj coś ci przyniosę.
      Lilka:Nigdzie się nie wybieram*błądzi wzrokiem po suficie*

      Usuń
    46. "Lilka:*wymrukuje pod nosem* Ryuga?...Dziękuje..."
      Ryuga: *prycha pid nosem coś w stulu głupie dzieciaki nigdy się nie zmienią*
      Kelly: *rzuca się Lilce na szyje* Ja cie przepraszam to było głupie i nieodpowiednie i w cholere w moim stylu przepraszam!!! Spadaj na kaktus Jack. Wybaczysz mi Liliuś?

      Usuń
    47. Lilka:*próbuje się uśmiechnąć* Mogę iść spać? Później pogadamy.
      Jack:Nie przepadam za kaktusami.
      Lilka:A kogo to kur obchodzi!*zaciska kompas w ręku i znów opada głową na poduszkę*
      Jack:A czyli teraz to już nawet nie można się odezwać?
      Lilka:A maż z tym problem*głos demonów*
      Jack:...Powiedźmy.

      Usuń
    48. Kelly:*zakleja Jakowi usta taśma ą wiąże ręce na plecach i znogi w kostkach*A teraz siedź cicho i daj Lil spać. Dobranoc Lila i jeszcze raz przepraszam.

      Usuń
    49. Lilka:*cicho pod nosem*Dobranoc.
      Jack:*wierci się i mruczy coś pod nosem* y mhy bakbdi pksjjhdu sojdugs okjc.
      Ja:Hahahahah w wolnym tłumaczeniu: I co się gapisz rozwiąż mnie. Hahahahha.
      Jack: Myy!
      Ja: :D
      Sky: Te dzieci*przecina pazurem taśmę* A teraz do swojego pokoju i zero kawy.
      Jack:*Odlepia plaster z twarzy* Wariatkowo* znika za drzwiami pokoju*

      Usuń
    50. Ryuga: Odezwał się normalny. Kelly do łóżka teraz
      Kelly: Okey już idę ale dalej jestem zła.
      Ryuga: Zobaczymy co powiesz jak znowu będziesz miała koszmar.
      Kelly: To co zawsze "Że mi zimno"

      Usuń
  5. Ja: *leży na hamaku i za Chiby nie zamieża sie ruszyć*
    Kelly: Powiem za nia. Fajnie wyszla ci ta Druga Strona medalu. Na pewno nas zaskoczysz a teraz... *podchodzi do hamaku i zwala Vanesse*
    Ja: KELLY!!!!!!
    Kelly: No to czesc czekamy na next :) *czmycha przed Vanessa*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja: Cieszę się, że ci się podoba. Niedługo zacznę dodawać te nieskończonę opowiadania i zacznę parę nowych więc w kwestii zaskakiwania mam nadzieję się sprawdzić
      Kelly: Siostruniu ty moja kochana odwrotna bliźniaczko nie rób tak bo jeszcze Vanessa złamie rękę i nie zobaczę jak skopiesz tym całym wężoczłowieką cztery łuskowate litery:)

      Usuń
    2. Ja: Zemsta! :D *rozpoczyna się walka na poduszke na hamaku*
      Kelly: Ty mnie pierwsza zwaliłaś *unika poduszki*
      Ja: *zlatuje z hamaka ciągnąc za sobą na ziemię Kelly*
      Kai: Ciekawe kiedy im się znudzi albo się zmęczą

      Usuń