Rozdział 4
Weszłam do
baru. Powietrze przesycone dymem z cygar i alkoholem otuliło moją nową twarz.
Gdy
przechodziłam przez środek sali czułam na sobie ciekawskie i wrogie spojrzenia.
Wada bycia
mną. Za każdym razem jestem witana jak ktoś nowy.
-Po proszę
sake. Schłodzoną.-Powiedziałam siadając przy barze.
-A panienka
to się przypadkiem nie zgubiła?-Zapytał barman stawiając przede mną kieliszek.
-Jestem tu
gdzie chce być.-Powiedziałam wypijając moje zamówienie.-Jeszcze raz.
-Słonko - oho
jakiś przychlast uderza w bajerę.- Co powiesz na przejażdżkę na moim koniu?
Obróciłam
się do niego przodem i wycelowałam pistolet w jego krocze.
-Coś mi
mówi, że jak będzie tak galopował to za chwilę okuleje.-Poczekałam, aż do niego
dotrze, o co mi chodzi, a gdy zbladł warknęłam.-Spierdalaj.
-Loulian.
Dopiero teraz cię poznałem.-Powiedział barman.
To mój
pseudonim. Wiecie ciężko robić z kimś interesy gdy ten ktoś nie bierze cię na
serio, a trudno brać na serio kogoś kto przedstawia się jako „Błyskotka”. Na początku nie używałam, żadnego iminenia
dopiero po jakimś czasie zauważyłam, że coraz więcej ludzi zwraca się do mnie per:
„Loulian”.
-I tak
dobrze, że nie musiałam zdejmować kontaktów.-Przyznałam odchylając się i obracając
w palcach kieliszek.
-Z nowym
zleceniem są jakieś problemy?
-Można to
tak nazwać. Co wiesz o Chao Xin ’e?
Oh Black
Betty bam-e-lam, oh Black Betty bam-e-lam
Black Betty
had a child
Bam-e-lam
the damn thing gone wild
Bam-e-lam
she said it weren't not of mine
Bam-e-lam
the damn thing gone blind
Bam-e-lam I said:
"Oh, Black Betty"
Bam-e-lam oh
Black Betty, bam-e-lam
Chao Xin. Narcyz,
jakich mało. Wiecznie otoczony przez kolorowy łańcuszek fanek… Serio?
Łatwiejszego celu nie było? Dobra wiem, że za pierwszym razem mi się nie udało
nie musicie mi przypominać. Teraz pytanie za 500 punktów. Jak chcę to załatwić?
Po cichu czy w stylu Betty?
Tak jakbym
miała jakikolwiek wybór.
Strzepnęłam
mikroskopijnie drobinki kurzu, jakie zebrały się na mojej bokserce, poprawiłam
loki i spojrzałam na Chao Xin'a znacząco.
Teraz
wystarczyło zaczekać.
Głupi
gwiazdor długo kazał mi na siebie czekać, ale opłaciło się.
-Służbowo
czy rekreacyjnie?-Zsunęłam okulary przeciw słoneczne na czubek nosa i
spojrzałam na niego.
-Przyjechałam
się rozerwać.-Kontem oka udało mi się zobaczyć wściekłe spojrzenia rzucane w
moją stronę przez dziewczyny dotychczas Masz jakiś pomysł?
Zmierzył
mnie wzrokiem i zapytał uśmiechając się zawadiacko:
-Grasz w
beyblade?
-Gram, ale
tak jak wszyscy.
-No to pokaż,
co potrafisz.
-Tutaj?-Spytałam
delikatnie się rozglądając.
-Nie. Znam
jedno idealne miejsce na naszą walkę. Choć za mną.-Chłopak uśmiechną się zawadiacko
i zaczął dokądś iść.
***
-No, no
Wielki Chiński mur. Zawsze zabierasz tu dziewczyny na pierwszą randkę?
-Nie. Tylko
te z pazurem.
-Hah. Mam się
czuć wyróżniona?-Wzruszył tylko ramionami.-Walka dwa na dwa ty i Virgo kontra
ja i Biała. Gramy do uziemienia bądź uśpienia przeciwnika.
-Teren
walki?
-Tam gdzie
nas tylko poniesie. To jak będzie Chao Xin? Wchodzisz w to?
-Wchodzę.
-No i
pięknie. Gramy do dwóch wygranych. Start.-Błyskawicznie załadowałam kuczer i
wystrzeliłam Białą. Na ziemi już czekała na nią Virgo.
Sukinkot
szybki jest.
Bey Chao Xin’a odbił moją kotkę tak, że
znalazła się tuż pod jego stopami.
Idiota. Widać, że to jego pierwsza taka walka.
-Przeszkoda.-Biała
szybko przemknęła za plecy mojego przeciwnika i tam wytworzyła lodową
przeszkodę wysokości krawężnika. Chłopak widząc jak bey Betty znika za jego
plecami odwrócił głowę chcąc zobaczyć, co się za nim dzieje.
To był błąd.
Jednym
skokiem znalazłam się tuż przy nim i wymierzyłam mu solidnego kopniaka w klatkę
piersiową. Udało mu się częściowo zablokować ten cios, ale siła uderzenia
pchnęła go na tle mocno by poleciał kawałek do tyłu i wywalił się o
"krawężnik" na moje nie szczęście udało mu się pociągnąć mnie razem
ze sobą, ale szybko zorientowałam się, w czym rzecz i lewą ręką przyparłam jego
prawe ramie do ziemi, a prawą dłoń zacisnęłam w pięść i zamierzyłam się na
niego.
-Jeden
zero.-Powiedziałam powoli cedząc słowa, na co brunet tylko uśmiechnął się
łobuzersko. Objął mnie lewa ręką i przetoczył się razem zemną tak, że
wylądowałam na plecach. Złapał moje ramiona i mocno przycisnął je do reszty
ciała.
-Remis, a
teraz patrz jak z tobą wygrywam.-Powiedział ze złośliwym uśmieszkiem.- Taniec
Tysiąca Ciosów.
-Po moim
trupie! Biała uciekaj!-Wydałam rozkaz i zajęłam się Chao Xin’em.
Zebrałam się
w sobie przyciągnęłam nogi do klatki piersiowej i odepchnęłam go na tyle na ile
pozwalały mi nogi. Chłopak zrobił kilka koślawych kroków do tyłu i gdy już
prawie odzyskał równowagę krzyknęłam:
-Biała
Prawdziwe Lodowe Obcięcia!- Bey zatoczył się i wbił Chao Xin'a w ścianę
pokrywając go od pasa po samą szyję lodem.-Zdaje się, że wgrałam.-Powiedziałam
splatając ręce na piersiach i uśmiechając się do niego łobuzersko.
-Nie da się
temu zaprzeczyć.-Odparł próbując zachować resztki godności.
-Nie
uważasz, że należy mi się za to jakaś nagroda?-Spytałam podnosząc uśpioną
Virgo.
-Uwolnij
mnie, a zafunduje ci niezapomniany wieczór.
-Hymmmm.-Zamruczałam
podchodząc do niego powoli.-Wiesz to nawet kusząca propozycja-powiedziałam wkładając
jego bey'a do pudełka przy jego pasku i gładząc je w zamyśleniu.-,Ale wolę sama
wybrać sobie nagrodę.-Dokończyłam odpinając jego pasek i wolno go wyciągając.
Pewnie domyślacie się, co stało się z jego spodniami, kiedy straciły oparcie.
Wyraz
zmieszania na twarzy mojego przeciwnika był bezcenny.
Zapięłam
pasek razem z przyczepionym kurczem i bey'em na moich biodrach i uśmiechnęłam
się łobuzersko.
-No to mi
wystarczy.-Powiedziałam i poklepałam go krzepiąco po policzku.-Oj nie rób
takiej miny. Nie po wisisz tu długo twoje fanki szybko cię znajdą i...Wiesz na
twoim miejscu zaczęłabym panikować-zaśmiałam się jeszcze na odchodnym.
-Liczę na
rewanż!-Zawołał za mną. Zatrzymałam się zaskoczona, ale szybko wróciłam do
siebie i nie odwracając się ruszyłam przed siebie.
"Liczę
na rewanż." Pchi! Z takim tekstami
to do oryginału...
Oh Black
Betty bam-e-lam, oh Black Betty bam-e-lam
She really
gets me high
Bam-e-lam
you know that's no lie
Bam-e-lam
she's so rock steady
Bam-e-lam
and she's always ready
Bam-e-lam oh
Black Betty bam-e-lam, oh Black Betty bam-e-lam
No gdzie on
może być? Jakoś wcześniej nie opuszczał swojego gabineciku, a teraz ja wreszcie
wykonałam zadanie to akurat musiał, musiał
gdzieś poleźć.
Leżałam na
kanapie przeglądając jakąś gazetę i wściekałam się na tego wstrętnego Blanc’a
gdy nagle usłyszałam czyjeś kroki na korytarzu. To on jak nic. Nigdy nie
zapominam czegoś, co widziałam lub słyszałam..
-Cześć Doji.
Zawsze się czaisz przed drzwiami zanim wejdziesz do środka?-Spytałam nie
podnosząc wzroku z nad gazety.
-Po, co tu
przyszłaś?-Spytał ignorując moją małą złośliwość i siadając za biurkiem.
-Wiesz
wypada od czasu do czasu przyjść do pracy.-Powiedziałam wstając z kanapy i
podchodząc do biurka. -A tak na poważnie mam bey’a którego chciałeś.- Bey Chao
Xin’a poturlał się po blacie biurka.
-Trochę ci z
tym zeszło.-Powiedział zabierając bey’a i uważnie się mu przyglądając. To są
chyba żarty ja się nie doczekałam spojrzenia, a na te głupią Virgo gapi się
odkąd się tylko pojawiła.
Tak wiem, co
sobie myślicie i jesteście w błędzie. Nie jestem o niego zazdrosna. Po prostu
jestem piękną kobietą z dość mocno rozdmuchanym ego przez postać, którą kopiuje,
którą nie bójmy się użyć tego słowa ignoruje przystojny szarmancki mężczyzna z
ikrą. No coś tu jest chyba nie tak jak być powinno.
-Załatwiła
bym to za pierwszym razem gdybyś pozwolił mi pracować samej.-Odparłam siadając na
biurku.
-Uwierz mi. Wszystko,
co robię ma jakiś sens.-Powiedział chowając Virgo do szuflady biurka.
-W takim
razie powiedz mi, dlaczego jeszcze nie dałeś mi tego, czego chce?-Zapytałam
delikatnie nachylając się w jego stronę.
-Ponieważ
gdybyś to dostała od razu nie było by cię tutaj.-Odparł patrząc prosto w moje
oczy. Dopiero teraz zauważyłam, że jego oczy mają nietypowy ciemno fioletowy
odcień, a nie są po prostu czarne tak jak do tej pory mi się zdawało.
-Ach tak.
Czyli dostane to dopiero, gdy będziesz miał mnie dosyć tak?-Spytałam mimowolnie
zerkają na jego wygięte w delikatnym uśmiechu wargi.
-Mniej
więcej.-Odparł półszeptem.
-W takim
razie od teraz będę bardzo bardzo niedobra.
-Na to
właśnie liczę…
Oh Black
Betty bam-e-lam, oh Black Betty bam-e-lam
She's from
Birmingham
Bam-e-lam
way down in Alabam
Bam-e-lam
well she's shaking that thing
Bam-e-lam
boy she makes me sing
Bam-e-lam oh
Black Betty bam-e-lam, oh Black Betty bam-e-lam
Zamknęłam za
sobą dokładnie drzwi i zasunęłam do końca kostium.
Okey to było
niezbyt odpowiednie, ale co ja na to poradzę. Robię tylko to, co na moim
miejscu zrobiłby oryginał.
No i dobrze.
Zadanie wykonane. Bey dostarczony. Doji się...Cieszy.
Pewnym
krokiem ruszyłam do mojej sypialni. Jednak, gdy mijałam zakręt na mojej drodze
stanął nie, kto inny jak Johannes.
-Cześć
kotku. Znudziło ci się towarzystwo twoich futrzastych przyjaciół i przyszedłeś
porozmawiać z kimś, kto potrafi chodzić na dwóch nogach?
-Bardzo
śmieszne…Złożyłaś już raport Celest?-Był jakiś dziwnie zły na coś.
-Eeeech.-Westchnęłam.-A
ty swój złożyłeś?-Kiwnął tylko głową.-Ej stało się coś? Masz minę jakby ci kot
zdechł.
-Daruj sobie
Loulian. To nie pasuje do Betty.-Ale skąd on zna mój pseudonim?
-Nie wiesz,
co do niej pasuje lepiej niż ja.-Warknęłam.
-Za to wiem,
co pasuje do ciebie. Wszystko i nic.
-A żebyś
wiedział.-Prychnęłam z wyższością, a mijając go szturchnęłam jego ramie i
poszłam do o laboratorium Celest zdać jej ten pieprzony raport.
Wstrętny
wyleniały sukinkot. Kim on jest, żeby mnie oceniać? Zoofil jebany.
Inna sprawa,
że ma do kurwy nędzy racje.
Rozdział 4 za nami....
Kelly: No proszę, proszę. Glimer widzę, że wszyscy faceci twoi.
Glimer: Nie moi tylko twarzy Anabetch i twojego charakteru.
Kelly: No tak jestem świetna.
Glimer: No przecież.
Mary: To się rozmnaża.
Celest; Przez mitozę, ale spokojnie już się tym zajęłam.
Rozdział 4 za nami....
Kelly: No proszę, proszę. Glimer widzę, że wszyscy faceci twoi.
Glimer: Nie moi tylko twarzy Anabetch i twojego charakteru.
Kelly: No tak jestem świetna.
Glimer: No przecież.
Mary: To się rozmnaża.
Celest; Przez mitozę, ale spokojnie już się tym zajęłam.
Kelly: Moja kapitan to skończona idiotka.
Ines: Jak chcesz to go sobie zabierz.
Kelly: Po pierwsze byli przyjaciółek są nietykalni, po drugie nie rozwalę mojego ulubionego OTP, a o trzecie. Ryuga~
Ryuga: Nie.
Kelly: Nawet nie wiesz o co chodzi.
Ryuga: Cokolwiek to jest nie nie możesz tego zatrzymać. Zgodziłem się na kota i teraz wszystko jest w czarnych kłakach.
Kelly: Tada.
No więc tak. Powiedźcie mi co myślicie o tym opowiadaniu bo mam małe wątpliwości co do niego. To nie jest tak, że nie mam na nie pomysłu. Po prostu się zastanawiam czy wam się podoba i czy chcecie, żebym je kontynuowała.
Noto ja sie z wami żegnam.
Do następnego posta.
Hania.
Biedny Chao Xin. Chociaż z drugiej strony chciałabym zobaczyć jego minę gdy przybęda jego fanki. A co do opowiadania to jest: zabawne, ciekawe, miło się czyta i ogólnie fajne. Musisz je kontynuować bo świetnie piszesz ten blog (1 też był super).
OdpowiedzUsuńTo tyle z mojej strony. Miłego czytania postu wszystkim, życzę.
Kelly: One go zjedzą.
UsuńMary: Albo gorzej.
Kelly: Jest coś gorszego od bycia porzartym?
Mary: Nawrt sobie nie zdajesz sprawy jak wiele takich rzeczy jest.
Cieszę się, że tak myślisz o tym opowiadaniu. Będę je kontynuować skoro chcesz.
Wow, jak tak przedstawiacie sprawę to mi go szkoda. :D
UsuńO tak, tak! Musisz kontunuować!
Ja: Mi się podoba ta wersja od drugiej strony ^^
OdpowiedzUsuńHarumi: *unosi lekko brwi do góry* Dobra jakiś specjalista damskich serc niech mi wytłumaczy co dziewczyny widzą w Dojim?
Yuka: Są ślepe.
Harumi: Mam ci przypominać kto był z nim w Paryżu?
Yuka:.....
Harumi: No właśnie.
Izumi: Ja widzę, że przyciągasz bardzo ciekawe osoby, Glimer. *nagle zaczyna uciekać* To żelazko mnie goni! Patrick!
Patrick: Czekaj cholera guziczki pomyliłem.
Harumi: Po co ci biegające żelazko?
Patrick: Przecież mówię, że guziczki pomyliłem!
Harumi: Tylko mi domu nie spalcie bo będziecie budować od nowa -.-
Celest: Doji jest szarmancki...
UsuńGlimer: Przystojny...
Celest: Taktowny...
Glimer: Uwodzicielski.
Celest: Opiekuńczy.
Glimer: Chwila...Co? Niby w którym miejscu?
Celest: Dla mnie wszędzie.
Glimer: Mniejsza. Zresztą nie czepiaj się sama ślinisz się na widok jego brata.
Alex: Mogłybyście tak na nią nie nastakiwać?
Glimer:*mina z cyklu ty serio pytasz*...Nie.
Harumi: *odkłada jakieś papiery* Celest się nie czepiam bo do niej i tak nic nie dotrze. A zresztą *wzrusza ramionami* Ciągnie swój do swego *powraca do konstrukcji czegoś tam*
UsuńIzumi: *obrzuca żelazko butelkami* A kysz! Haru jedziesz samą siebie.
Harumi: Ale i innych przy okazji.
Patrick: Alice! Chodź tu!
Alice: Sam sobie podejdź, księciuniu!
Ja: Hania-san mogłabym wykorzystać Axela w moim one-shocie?
Harumi: Ty go zacznij może najpierw pisać!
Ja: Poganianie mnie to funkcja Jenny.
Ja: Hyyyyyyyyyyyyymmmmm
UsuńMary: Nie.
Ja: Hymmmmmmmmmm.
Mary: Poza tym on ma na imię Alex, a nie Axel.
Ja: Hymmmmmmmmmm.
Kelly: Oj weź nie sap się tak. Hania lubi mieć swój wkład w blogi swoich czytelniczek.
Mary: Ja się nie sapie.
Ja: Którego to po pierwsze? Po drugie na jak długo? Po trzecie Alex chciałbyś przez trochę posiedzieć u Angel?
Alex: Czy ty mnie pytasz czy chcę zamieszkać z Haru?
Ja: Mniej więcej.
Alex: To jasne jak słońce, że tak.
Kelly: Nie ciesz się tak czteroki może chodzić o pana milutkiego.
Ja: Wstępnie się zgadzam ale chciałbym poznać jakieś szczegóły.
Tu jest mój e-mail:
hania609@gmail.com
Ja: Przepraszam Alex za pomyłkę w imieniu :( ale telefon jeszcze nie trafił do naprawy itp. Chodzi mi o tego wredniejszego, że tak powiem i na jeden one-shot a konkretniej na jedną - dwie sceny. Maila napisze jutro bo czeka mnie jeszcze nauka....;-;
UsuńJenny: *wpada, chwyta pistolet i wybiega*
Ja: Ej doradź!
Jenny: Za chwilę wrócę.
Izumi: Gdzieś ty wgl była co?!
Harumi: I już nie ma.
Izumi: Czuję się ignorowany :( ale mam kakao ^^
Ja: Nie pomagacie -.-
Alex: Nic się nie stało. Chociaż zaczynałem już myśleć, że celowo przekręcacie moje imię.
UsuńJa: No to czekam na e-mail.
Izumi: Po prostu po oglądnięciu Inazumy Eleven czasami mylą nam się litery. Bo tam jest taki Axel itp. *popija szczęśliwy kakao*
UsuńJenny: *wraca* Ominęło mnie coś wartego uwagi*
Ja: *siedzi załamana nad biologią*
Kelly: Znam gościa. ^^ OGNISTE TORNADO!!!
UsuńInes: Serio?
Kelly: Jedyne godne uwagi tutaj to j...Haru zastanawiająca się czemu buja się w Blanc'u.
Mary: Chciałaś piwiedzieć "ja" prawda.
Kelly: Wiem jestrm strasznie narcystyczna.
Ines: To dobrze że akceptujesz się taką jaka jesteś, ale mogła byś się tak z tym nie odnosić.
Kelly: Jestem narcystyczna do tego stopnia, że starcza za całą drużynę. ^^
Jenny: Izu odtwórzmy ten ruch!
UsuńIzumi: *idzie po miotacz płomieni*
Jenny: *idzie nastawić sobie włosy na żel*
Harumi: Gdzie ty byłaś przez te *wzrok na kalnedarz* Dwa czy tam trzy dni?
Jenny: A tu i siam.
Harumi: A tak jaśniej?
Jenny: Przecież żyję! powinno ci to starczyć. Pat gdzie ten twój żel?
Patrick: Nie wiem, ostatni raz widziałem go wczoraj.
Izumi: *wchodzi z miotaczem* To idziemy?
Alice: W deszczu?
Izumi: Dla chcącego nic trudnego ^^
Kelly: Może odrazu smocze torbado co? Tylko Yuke trzeba będzie ostrzyc na zapałke.
UsuńJa: Czekaj,czekaj...Gdzie Yuka i Wild Fang?!
Usuń*cisza*
Ja: Taa jasne wakacji się zachciało. Ja ich dorwę *wraca do książek*
Jenny: Dobra bez żelu lecimy. *bierze piłkę pod pachę i wychodzi z Izumim*
Harumi: *przypina obraz strzelając do niego*
Kelly: Yoyo i jego chuek są na gigancie( w sensie zwiali).
UsuńAlex: Co to za obraz? Nie przypominam sobie żebym go tu wcześniej widział.
Kelly: A tak serio Yuplka pewnie nie chce ze mną gadać i się gdzieś schowała, a Kyoya poszedł przytulać tornada, a jego drużyna pilnuje żeby się przy tym nie zabił.
UsuńHarumi: Yuka mi go niedawno dała ^^
UsuńJenny: Mam nadzieję, że go nie dopilnują. *wokół niej krążą płomienie*
Kelly: Twoje słowa ranią wiesz Jenny.* na szyj wisi jej tabliczka z napisem "ma okres i jest w fazie wielkiej empati do wszystkiego i wszystkich"*
UsuńAlex: Lubisz sztukę? Głupie pytanie. Ty tworzysz broń a to samo w sobie jest sztuką.
Jenny: Bardzo ładna tabliczka kto robił?
UsuńHarumi: Dziękuje ^^
Kelly: Ryuga. Powiedział, że niebędzie tego w kółko powtarzał.
UsuńAlex: Stwierdziłem tylko fakt.
Glimer: A to jest takie słodkie bo ona tak kiedyś do ciebie powiedziała.
Alex: Nie masz jakieś myszy do złapania?
Glimer: Mam wolne, aż do momentu gdy twoja druga dziewczyna przyjdzie cie odbić przynętko.
Alex:Czy ty jesteś poważna?
Glimer: Nie.
Kelly; Oooooo sama bym tak powiedziała. Jesteś świetną mną.
Glimer:...To ty tak też robisz?
Ryuga: Czytaj tablicze.
Harumi: *z słuchawkami próbuje dobudzić brata* Izu~~
UsuńJenny: Może trochę przeholowałam?
Harumi: E tam. Może zmądrzeje.
Patrick: Złudne nadzieje.
Glimer: Co mu? Wy nie mieliście być niezniszczalni?
UsuńHarumi: Jesteśmy ale Jen mu dość przyzwoicie przylożyła i zemdlał..U nas też to się zdarza
UsuńGlimer: Mamy inne pojęcie niezniszczalności.
UsuńKelly:*wpada do pokoju* MAM DEFIBLYRATOR! Teraz pytanie kto umie tego używać!?
Harumi: Widać tak.
UsuńJenny: Daj mi! *.*
Kelly: Proszę.*podaje dziewczynie gigantyczną torbę*
UsuńAlex: Ona go usmaży...Da sobie radę tylo musimy w nią wierzyć...Wierze w to, że go usmaży.
Harumi: Używała już tego. Robiliśmy kiedyś najazd na szpital i Jenny przejęła rolę lekarza.
UsuńJenny: *wyjmuje sprzęt* Amebę bym chętnie usmażyła a nie dziecko tęczy.
Kelly: Amebę?
UsuńAlex: Podtrzymuje pytanie...Najazd na szpital? To było coś poważnego? Dobrze, że Jenny sobie poradziła.
Harumi: Długa historia.
UsuńJenny: Ameby nie mają mózgu. Zrobiłam Kyoyi z Shizu rentgena i wyszło, że ma pusto w czaszce. Więc ameba *podpina Izumiemu elektrody*
Celest: Na rentgenie nie widać mięśni tylko kości. Wiśc to oczywiste, że nie zobaczyłyście muzgu. Do tego potrzebny by był reznonans czaszki.
UsuńAlex: Lubię słuchać historii.
Izumi: *budzi się* Co ty Jen robisz?
UsuńJenny: Dobra żyje. *wsiada na czyjś motor i z piskiem opon odjeżdża*
Harumi: Alice podczas jednej z naszych misji została mocno ranna. Nie jest w pełni demonem więc regeneracja przebiega u niej wolniej i mniej skutecznie. Jenny zabrała nas do szpitala. My zajęliśmy się ochroną a ona w tym czasie ratowała Alice. Potem Patrick zabrał pojazd psów i wróciliśmy do domu na syrenie. Ot cała historia.
Alex: Taka długa znowu to ona nie była. Powinniście bardziej uważać na Alice. To co delikatne i cenne powinno się chronić. Dobrze, że przez trochę będę u was mieszkał będę mógł cie podziwiać całymi dniami. To znaczy będę mógł mieć na ciebie oko.
UsuńHarumi: *nie wie co powiedzieć*
UsuńIzumi: No wysłów się bo ja to zrobię.
Alice: Miałeś ty kiedyś dziewczynę, romantyku od siedmiu boleści?
Kakeru: *biegnie za Jenn* Oddawaj mój motor!
Alex:*robi się czerwony po same uszy* Głupia sytuacja taka.
UsuńKelly: Przyzwyczaj się nie dadzą wam spokoju.
Kyoya: No i wróciła.
Kelly: Musiałam robicie z siebie takie ofiary, że mój instynkt drapieżnika zwyciężył chormon. A co tęskniłeś?
Kyoya: W podobnym stopniu co za Rago.
Kelly:...Świnia.
Jenny: *rozwala drzwi* Tategami! Taś, taś!
UsuńIzumi: Obserwuje ci Alex. Zrób coś nie tak a aaaa Alice puszczaj! >.<
Alice: *z żelazną miną wlecze go do pokoju*
Patrick: Jenn co ty odpierdalasz za przeproszeniem?
Jenny: A masz lepszy pomysł na nawoływanie domniemanej ameby?
Patrick: Po imieniu?
Jenny: Jeszcze stchórzy i ucieknie.
Patrick: Ty aby na pewno nie masz 3 osobowości?
Jenny: Policzymy się później, kapusto *idzie się dalej drzeć*
Kelly: Spróbuj krzyknąć"Walcz że mną (wstaw imię) !" to działa na każdego bleydera.
UsuńAlex: Obserwuj do woli tylo nam nie przeszjadzaj.
Jenny: WALCZ ZE MNĄ TCHÓRZU JEDEN!
UsuńHarumi: Jakie ty masz płuca O.O
Ja: Znalazłam piosenkę w sam raz dla Kelly i Ryugi ,,Parners in crime.'' *.*
Izumi: Sam będę decydował kiedy zareaguje.
Harumi: Śpisz na schodach =.=
Kelly: Na końcu teledysku oboje umarli...z tego co pamiętam dziewczyna pierwsza.
UsuńRyuga: * słucha piosenki i wybucha śmiechem*
Kelly:...Dzięki Jenny. Ja ciebie też.
Alex: A tak a prop gdzie ja będę spał?
Harumi: Mamy gościnną sypialnię na końcu korytarza.
UsuńJenny: O co chodzi Kel?
Ja: Serio? Usłyszałam ją w jakimś amv z bodajże Harley Quuin. Ale ogólny sens piosenki całkiem do was pasuje.
Kelly: Sorka chodziło mi o Angel imiona mi się pokręciły.
UsuńRyuga: "lovers and partners" serio? To znaczy z Kelly można konie kraść, ale...nie to by było dziwne.
Kelly: Znaczenie słowa frendzone jest wam chyba obce co nie?
Alex: Już myślałem, że wygnacie mnie na kanapę sjoro twżj brat śpi dzisiaj na schodach.
Izumi: Nie będę spał na schodach, spadajcie!
UsuńJenny: Dobra zostawmy pomysły Angel bez komentarza bo znów pójdzie się bawić z pająkami.
Harumi: Skoro mamy kilka zapasowych pokoi to po co?
Izumi: Jak chcesz to śpij na tej cholernej kanapie -.-
UsuńJa: *zapisuje coś na kartce i przykleja ją do szafy*
Harumi: Izu dziecko tęczy idź już spać.
Alex: A tak jakoś mi się przedstawiło, że tak będzie. No ale skoro masz tą gościnna sypialnię to chyba niema problemu. Pokażesz gdzie wszystko jest? Jestem prawie pewien, że się tu zgubie.
UsuńHarumi: Przyda ci się. Bo do niektórych pokoi nie można wejść. A twoja sypialnia jest tu *prowadzi chłopaka do pokoju*
UsuńAlex:*siada na łóżku* Dobrze, a resztę domu pokażesz mi teraz czy wolisz się już położyć?
UsuńHarumi: *ziewa* Muszę coś dokończyć. Jutro reszta dobrze? :) No to dobranoc.
UsuńJenny: *w krótkiej koszulce* Dobranoc wszystkim ^^
Ja: Dobranoc.
Alex: Bonne nuit ma belle idź już spać. Dokończysz jutro z samego rana.
UsuńAlex: Ale jak musisz teraz to z tobą posiedzę i przypilnuje, żebyś się nie oparzyła.
UsuńAlex: Mogę?
UsuńHarumi: *znad papierów* Już tylko podpis i kończę. *przeciąga się* No hop do spania Alex ^^
UsuńAlex: Okey :)
UsuńKelly: Wybuch niczym nie uzasadnionej agresji rudego dziecka tenczy za trzy dwa jeden...
Kyoya: Cośty na siostrę nie nawrzeszczy.
Kelly: Ja bym zagroziła czterokiemu.
Kyoya: Do niego i tak nic nie dotrze.
Kelly: A zrób mu tylko coś to oberwiesz.
Kyoya: No...
Glimer: Czyli potraficie się dogadać.
Kelly: Tylko jak mamy identyczny problem.
Harumi: *śpi*
UsuńIzumi: *w piżamie patrzy jak na idiotów na Kelly i Kyoyę* Co wy tak wcześnie tu robicie..*spogląda na telefon* Ah... Haru już 13!
Harumi: *turla się do pokoju* Prysznic, kawa, prysznic, kawa.
Jenny: *najspokojniej w świecie maluje sufit*
Kelly: Co Jenny wiosenne porządki? Jak tak patrzę to u Ryugi trzeba by było odmalować.
UsuńRyuga: Nie znoszę remontów. Wyprowadźmy się bo kapcanieje w tym mieszkaniu.
Kelly: Indonezja? :3
Ryuga: Yup. Jak tylko Hania na dobre rozwali Dark Nebule.
Jenny: Polecam Wyspy Kanaryjskie. Boskie miejsce *.*
UsuńHarumi: * z kubkiem kawy* Alex już wstał?
Patrick: Sądzę, że tylko wy tak długo śpicie.
Jenny: *rzuca pędzel do puszki* Skończone ^^
Kelly: Indonezja bez dwóch zdań. Piękne plaże, aktywne wulkany, a rośliny tak pięknie, że można spędzić cały dzień na podziwianiu jednego kwiatu.
UsuńRyuga: I wypalić sobie na plecach flagę Japonii.
Kelly:*szczerzy się* A co do Alex'a to I don't know i don't care.
Ines: Chyba psa wyprowadza.
Kelly: Jak się Mary trzyma.
Mary: Świetnie! I wszystko słyszy więc. SHUT UP!
Jenny: *zła aura*
UsuńIzumi: Jakiego psa?
Harumi: Mamy psa?
Patrick: Wy tak serio czy udajecie?
Izumi: Ale co?
Patrick: Już nic. Jen czy ty planujesz mnie pożreć?
Jenny: *odchyla głowę do tyłu*
Patrick: Nie umiem migowego -.-
Jenny: *pokazuje środkowy palec*
Patrick: Eeee nie pozwalaj sobie młoda -.-
Alex: Wyprowadzałem Kropkę. Moją suczkę.
UsuńKelly; Hyhyhyhy sorka mam skojarzenia jak w gimbazie.
Alex: Niewierze, że jesteś moją blogową siostrą...Oj przesadzasz. Kelly ma poprostu takie specyficzne poczucie humoru...Taaak bardzo. Co u ciebie Haru? Jakieś plany na dzisiejszy wieczór?
Harumi: A da się żyć. Jeszcze nie wiem co robię. Potem się coś wymyśli *maluje paznokcie*
UsuńIzumi: W naszym mieszkaniu był pies?! O.O
Alice: Nie. Nie było.
Izumi: Ach ok ^^ to czemu piegowaty mówił o psie?
Patrick: *wyrzuca Izumiego z pokoju* Nie na moje nerwy.
Olivia: *rzuca się na Patricka* Oni-chan!
Patrick: Co ty tu mały szatanie robisz?
Jenny: Masz się dzisiaj nią zając. *wychodzi*
Alice: Twoja mama dzwoniła i pytała czy to zrobisz. Powiedziałam, ze zrobisz to z przyjemnością :D
Patrick:.......
Kelly: Alex przyznaj się przemyciłeś dorosłego dalmatyńczyka do gniazda demonów.
UsuńAlex: Nie wiem o czym mówisz.
Kelly: Przyznaj się albo zacznę śpiewać.
Alex: Nie zrobisz tego.
Kelly: Chcesz się przekonać?
A co do rysunku ładny (komuś) wyszedł.
OdpowiedzUsuńNawet bardzo. Szkoda, że w animie tak nie wygląda.
UsuńMi się bardzo podoba Drugą stroną medalu :) Fajnie jest sie dowiedzieć jak to od tamtej strony wyglądało... No i co jeszcze? Wena zeszła na rozdział. Ee... Moja opinię znasz... więc kontynuuj pliiiis. powracam do szukania tych powalonych rzek! To tyle ☺ czekam na next
OdpowiedzUsuńBędę kontynuować skoro ci się podoba. Życzę powodzenia z geografią i udanej majówki.
UsuńJa: Osobiście uwielbiam wszystko co tworzysz. ^^
OdpowiedzUsuńKaosu: Jutro zaczyna nam się Golden Week. ^^ W końcu będzie dłuższa laba! :D
Shizuka: *siedzi ze słuchawkami na uszach*
Ja: *rozgląda się* Gdzie wcięło Arisu?
Kaosu: Wyszła kilka minut temu.
Ja: Znowu postanowiła pójść na nocny spacer?
Kaosu: Pewnie tak. Plus chyba dzisiaj znowu nie będzie mogła zasnąć.
Kelly: Arisu ma problemy ze spaniem? Bidectwo. Polecam melise. Odkąd Ines kazaąa mi się wysypiać tylko to jako tako na mnie zadziałało.
UsuńAaron: *masuje kark* Nie wiem czy to jej pomoże. Próbowała już praktycznie wszystkiego, włącznie z tabletkami od lekarza. I to dopiero po wielogodzinnych namowach.
UsuńJa: *ogląda Mamma Mia*
Kelly: You are a Dancing Quinn!!! Opcjonalnie można podać ci jakieś mocniejsze proch albo poprostu cię pożądanie zmęczyć.
UsuńAaron: Zmęczyć Arisu, co?
UsuńKaosu: Potrzebna będzie jej naginata, dla ciebie włócznia i mnóstwo miejsca na kilkugodzinną walkę beyblade.^^
Aaron: *mała kropla potu na głowie*
Hiromi: Albo co wieczór będziemy biegać wokół miasta.
Aaron: Arisu nie jest typem długodystansowca.
Hiromi: W takich butach jakie nosi to na pewno.
Kaosu: *po chwili* Zastanawiam się jak Kazami radzą sobie z fanami.
Hiromi: Tak bardzo do tematu.
Kaosu: No co się czepiasz?
Kelly:Włucznia...mi wystarczy szczotka z długim kijem.
UsuńRyuga: Żyrandol do tej pory nie może się pozbierać po walce z tobą.
Kelly: No poniosło mnie trochę. Co ja poradzę, że czasem tracę nad sobą kontrolę jak słucham muzyki.
Jestem. Czytam. Pozdrawiam <3
UsuńAaron: *z uśmiechem* Bardzo lubimy korzystać z broni białej, a z resztą taka walka jest o wiele bardziej ciekawa.
UsuńKaosu: Nie jesteś jedyna Kelly. Yuna gdyby mogła to całą nockę by do piosenek skakała. ^^ A Tiger o mało nie strąciła paru rzeczy skrzydłami, pomijając fakt, że mogła coś podpalić. ^^
Hiromi: Ty się ciesz, że ona cię aktualnie nie słyszy.
Kelly: Każdy ma swój gust. Ja mogłabym walczyć nawet i gołumi rękami...Hym. A może znajdziemy Arisu kogoś takiego dzięki komu nie będzie chciała wyjść z łóżka? To powinno załatwić sprawę.
Usuń*wszyscy patrzą się po sobie*
UsuńHiromi: *strzela buraka* Moja kuzynka z kimś... Przepraszam na chwilę. *biegnie do łazienki*
Kaosu: *mruga szeroko otwartymi oczami* Albo ja coś źle zrozumiałem, albo ten pomysł jest bardzo... No sami wiecie.
Aaron: *zaczyna się niekontrolowanie śmiać, chyba ociupinkę panicznie i wariacko* No Kelly masz już kogoś konkretnego na myśli?
Kaosu: Ty może lepiej nie pytaj heterochromio.
Kelly: Oj weź cie zboceńce hedne chodziło mi naprzykład o kota. A wy odrazu. Awaria sysyemu i świrujemy...*wybucha śmiechem* Nie no. Gdzie wyście się moje wy niewinne słoneczka uchowaliście? Dobra dosyć żartów teraz serio: Jak to ma pomóc to mogę kogoś znaleźć tylko powiedzcie mi jaki typ lubi Arisu?
UsuńKaosu: Wiedziałem, że coś źle zrozumieliśmy!
UsuńAaron: Oj, już już. Szczerze to nie mam zielonego pojęcia jaki typ lubi... Chyba poprzestaniemy na kocie. A skoro tak lubi Mistrza i Małgorzatę to znajdziemy jej czarnego kota.
Kaosu: I nazwiemy go Behemot! :D
Hiromi: *wraca z łazienki* Albo Azazello.
Kaosu: Behemot, bo tak miał ten kocur w książce!
Kelly: *dusi się ze śmiechu leżąc na podłodze*
UsuńAlex: Jak tak na nią patrzę to coś mi mówi, że jednak zrozumieliście się dobrze za pierwszym razem.
Kelly: Behemot okej jak chcecie. Ale jakby jednak szkukaśa czegoś większego to walcie di mnie jak w dym.
Kaosu: *drapie w głowę* To w końcu jak, bo ja już się zgubiłem!
UsuńAaron: Zanim znajdzie się Behemot możemy spróbować "kuracji" z Kuro.
Hiromi: Wierz mi, ten leniwy futrzak raczej nie będzie skory do współpracy.
Kaosu: A może przekupisz go ramen? :D
Hiromi: Ujmę to tak: ramem zeżre i zaśnie. Z takiej współpracy będą nici.
Kelly: Jak zaśnie to połużcie go na Arisu. Nie odważy się ruszyć by przypadkiem go nie obudzić i w końcu zaśnie.
UsuńHiromi: To nie przejdzie... Arisu dobrze wie, że Kuro ma twardy sen i byle przeniesienie na inne miejsce go nie rusza.
UsuńAaron: A nawet jeśli się nie ruszy, to jaka jest gwarancja, że zaśnie ze swoimi koszmarami?
Kaosu: Czy wy zawsze musicie znaleźć dziurę w całym?
Hiromi: Niech pomyślę... Bo staramy się być realistami?
*w lesie*
Arisu: *kicha*
Hydra: Na zdrowie, ale może coś cię bierze.
Arisu: Marne szanse.
Kelly:* drze się przez okno* OBGADUJEMY CIĘ ARISU!!! Koszmary. No na to nie ma rady. No chba, że serio trzeba znaleźć jej jakiegoś opiekuna na czas snu.
UsuńKaosu: O sile płuc rodziny Hawana muszą krążyć legendy. ^^'
UsuńAaron: Czasami ja przy niej jestem i to trochę jej pomaga. Co nie znaczy, że zawsze tak jest.
Arisu: *mentalnie do brata* Widzę, że się nie nudzicie w domu.
Aaron: Daruj, że chcemy ci pomóc.
Arisu: To mój problem i innym nic do tego. Muszę sama sobie z tym poradzić.
Aaron: Nie jesteś sama.
Arisu: Wiem. *ładuje Hydrę i celuje w głaz* Gotowa?
Hydra: Zawsze.
Kelly: Oj bo się zarumienie.
UsuńKyoya: Już to zrobiłaś.
Kelly: Jakbyś nie zauważył ja zawsze mam czerwone policzki. Tak poza silnymi płucami rodzinne jest u nas bardzo mocne przytulanie.
Kyoya: Takie, że aż żebra łamie.
Kelly: Właśnie tak. Tylko Laughing Jack może się zemną w tym równać. :)
Kaosu: Wystarczy chociaż trochę znać ciebie i twojego brata, żeby to wiedzieć.^^
UsuńAaron: A tak z czystej ciekawości Tategami, Benkei złamał ci kiedyś żebro jak cię przytulal albo chociaż próbował tulic?
Kim: Nie śmiem wątpić Kel-chan.^^ Mogę ci mówić Kel-chan, prawda?
Kelly: Jasne, że możesz ja nie Yoyo, żeby się wściekać o ksywki.
UsuńKyoya: O jedną się wściekłaś ale nie mogę sobie przypomnieć jak szła. I nie. Moje żebra są caąe i prawdopodobnie nie do złamania.
Kelly: Pij mleko i będziesz mógł bez przeszkód przytulać tornada.
Kyoya: Ha ha. Bardzo śmieszne.
Kim: Yay! ^^ Dzięki. Lubię nazywać ludzi ksywkami. Trochę jak Yuu.^^
UsuńKaosu: "Pij mleko i będziesz mógł bez przeszkód przytulac tornada". To by się nadawało na tekst do reklamy. :D
Aaron: A tego określenia nie użyła pierwszy raz Shizuka czy mi się wydaje...
Kelly: Yup. ^^ Przytulacz tornad to jej pomysł. Oooo tęsknię za Yuu i Kentą. :(
UsuńBetty: Czy ty zawsze musisz marudzić?
Kelly: Nie mardze.
Betty: Najpierw było źle bo nie było Drago, potem było źle bo nie było tego siwego gremlina
Ryuga: Nawzajem śierściuchu.
Betty: A teraz hest źle bo niema dwóch dzieciaków. Nie ty wcale nie marudzisz.
Kelly: No dobra już nie będe. Jest super.
Aaron: Tak czułem. No cóż Kazami miała dobre wyczucie z określeniem. ;)
UsuńRufo: *wchodzido pokoju z Liz i Keiko na grzbiecie* Przecież zawsze możesz ich odwiedzić Kelly.
Mizuki: *wychyla się z innego pokoju* Widzieliście moje narzędzia?
Aaron: A nie ma ich w garażu.
Mizuki: *prycha* Jakby były to bym sobie pytaniem was głowy nie zawracała.
Aaron: *wzrusza ramionami* Tu ich akurat nie ma.
Kelly: No w sumie tak, ale niewiem czy Ryuga chciałby się ujawnia z nie byciem trupem, a samego go przecież nie zostawię. A narzędzia mogą być w lodówce. Ja tam zawsze znajduje pilot od telewizora.
UsuńRufo: A gdyby się przebrał tak, że nikt by go nie rozpoznał...
UsuńKim: Cosplay! ^^
Rufo: Nie do końca to miałem na myśli.
Aaron: U nas okazało się, że kuchni trzymamy saletrę w puszcze od cukru i benzynę... Nawet nie mam pojęcia gdzie, bo dowiedziałem się o tym jak herbata nam wybuchła.
Mizuki: *przetrząsa cały dom włącznie z kuchnią szukając narzędzi*
Kelly:Ryuga co powiesz na mały Cosplay?
UsuńRyuga: Jak chcesz odwiedzić tych dwóch to się nie krempuj ale mnie w to nie mieszaj.
Kelly: Ale to by było fajne przefarbowalibyśmy cię na czarno dali taką skurzaną kurtkę nikt by cię nie poznał. :3
Ryuga: Nie. Mogę cię tam z tobą pujść, ale zostanę dużo w tyle.
Kelly:...Dobre i to.
Ja:*rozdymane policzki. Próbuję się nie śmieć ale...*Phyhyhyahahahah.
OdpowiedzUsuń*15 min puziniej*
Ja:hhahhahahha
Jack:To...nie jest normalne.
Ja:*nadymane policzki nadal próbuje się nie śmiać* Nie no aż z krzesła spadłam.....hahahahh.
Jack:...............Z kim ja żyje.
Lilka:Z nami^^*zachodzi Jaka od tyłu i wskakuje na plecy* A teraz prowadź mój rumaku.....hahaha.
Ja:Phyhyhyhy.
Jack: Ha. Ha. Ha. się uśmiałem*upuszcza Lulkę na podłogę*
Lilka: Ała! *wstaje rozmasowując obolałe miejsce i wymrukuje pod nosem* Czemu zawsze na tyłek no? To jakieś przekleństwo jest.
Ja:O mój Boże. Po całym tygodniu ty Hania wiesz jak człowiekowi humor poprawić. I oczywiście że podoba mi się jak piszesz i masz pisać bo jak nie...
Jack:Już nie udawaj takiej strasznej.
Ja:Chciałam powiedzieć ze się popłacze ale tak też może być. Także no masz pisać i koniec i kropka i inne inter punkcje.
Lilka:Pocieszacz i motywujesz gorzej niż Lenox.
Ja:Bo ja nie jestem dobra w gadaniu a już zwłaszcza pokrzepiających gadek....Także tego....mas zapisać :)
Lilka:Ja ci Glimer powiem ze bardzo dobrze zrobiłaś temu gościowi z baru. Tak, tak. Cios w czuły punkt i każdy się zwija*potakuje z zamkniętymi powiekami* A Chao Xin'a jak urządziłaś nie no choć pracujesz dla tej świecy to ci powiem żeeeeeee wiesz co robisz.
Jack:A przynajmniej do momentu kiedy jej nie "podziękują za współpracę"
Lilka:Ale jęczysz. Daj cieszyć się życiem.
Sky: Śpieszy się kochać ludzi po tak prędko odchodzą*skupiona mina pod którą kryje się śmiech*
Lilka:Jesteście siebie warci.
Jack: Aż mi się nie chcę z tobą gadać *siada na krześle przy biurku odchyla głowę do tyłu i kręci się rozmyślając* -_-
Sky: -_-
Jack:Widziałem to. Przedrzeźniasz mnie? -_-
Sky:Nie......-_-
Jack: -_-
Sky:-_-
Jack: U_U
Sky: :3
Lilka:Jak wy się kochacie. A wracając do tematu to co wy Glimer obie z Celest macie do tego Doji'ego. Nie ta świeca idzie z tond i się nie pokazuje mi na oczy.
Ja: Celest nie smuć się.
Jack:*ręce mu opadają* Już nie mogę się doczekać jakie tu cyrki będą się odstawiać*sarkazm* jak Celest zacznie eksperymenty na tym.....
Lilka: No dajesz odpowiedź za 100 punktów. Chcesz pół na pół czy telefon do przyjaciela?
Jack:*patrzy na Lilkę jak na idiotkę* Nie ważne...*odchyla głowę i wraca do wcześniejszych rozmyślań*
Lilka:*podchodzi do Jacka po cichu i szepcze* To bierzesz te koła ratunkowe?...Nie?...A to pierdziele nie gadam z tobą.
Jack:*westchnięcie oznaczające: Wreszcie*
Ja:A i rysunek Tsubasy bardzo ładny. Na początku jak zobaczyłam tylko kawałek czupryny to się zastanawiałam kto to jest a potem takie: Tsubasa! Ale rysunek niezły jest.
UsuńLilka:No.
Jack:*uśmieszek* Rysunek...? A może tu nie o rysunek chodzi?
Lilka:Jesteś choooooooory psychicznie.
Ja: Jack co ja robiłam jak ciebie robiłam? U-U
Jack:Słuchałaś jakiejś muzyki coś tam....Imagine Dragons i The Fray.
Ja:A tak przypominam sobie....
Jack:I co teraz zrobimy sobie taką scenkę jak to oglądamy zdjęcia z dzieciństwa?*znudzony ton*
Ja: Nom wiesz wypadało by.....żart. Ty urodziłeś się mając 13 lat i umrzesz mając 13 lat.
Jack:Wiedziałem od początku ze chcesz mnie zabić!
Ja: Nie...Naprawdę nie.
Lilka:*puka w kompas* Ej jesteś tam?
Głos:Niestety.
Lilka: A myślałam że weszłaś Krukowi do głowy.
Głos: Ty tempa istoto my obje jesteś my w jej głowie.
Lilka: *_*
Ja:Co tam robisz?
Lilak:Nic....Naprawdę zamordujesz Jacka?
Ja:No weiesz....czasem mam ochotę ale nie. Udał mi się za bardzo.
jack:Wiedziałem...
Ja:Nie ciesz mordy jeszcze zginiesz zobaczysz.
Jack:Yhy...
Ja:Ja zawiodłam ale Lilak jeszcze naprawi ten bod wychowawczy U_U
Lilka: Ja?*wskazuje na siebie palcem* z jakiej racji?
Ja & Lenox:*spojrzenia i co teraz?* Nic takiego!
Lilka: Kłamiecie. Okłamujecie mnie na każdym kroku....wychodzę*trzaska drzwiami*
Ja:Kolejny błot wychowawczy do naprawy.
Jack: Ty najpierw napraw siebie...
Ja: Bujaj się.
Jack:A co robje?
Ja: No tak* patrzy na Jacka na Fotelu* Nie ważne U_U. Reasumując...
Jack:Myh...
Ja:*westchnięcie* Ty idź po Lilkę a nie i tu "myhchasz". Reasumując rozdział mi się podobał i "Druga strona medalu" Również. Czekam na next. Bo będzie prawda? Prawda?! O_o
Jack:Lecz się.
Lenox: Próbowaliśmy za późno. Żółte papiery oddali w poniedziałek.
Ja:To karta zdrowia ucznia.
Jack:Tak a idź to sobie przeczytaj.
Ja:Czytałam.
Jack:Te twoje komy robią się coraz to dłuższe.
Ja:Właśnie widzę.....Niech ktoś idzie po Lilkę bo zaraz będzie depresja po raz....któryś tam.
Lenox: Ja po nią pójdę*wychodzi*
Sky:*patrzy na Jacka i na Kruka* Widzę to podobieństwo między wami.
Jack:*spada z krzesła*
Ja:Bo on to Ja jak mi się nic nie chce.
Sky: Możliwe, możliwe*Przygląda się z uwagą.
Jack:Bo ci oczy wypłyną...
Sky:Nie bądź nie miły Jack.
Ja: U-U
Jack:Jak zaraz powiesz z kim ja muszę żyć labo coś w tym stylu to...
Ja:Właśnie zamierzałam. Kończymy tą maskaradę i idziemy spać bo jutro wiesz co mnie czeka?
Jack: Wiem...szkoła. Lament. Tragedia. Matma. Ruski. Kartkówka czyli normalny dzień w szkole.
Ja:Dzięki za podsumowanie....Dobranoc i jeszcze raz: Musisz pisać!
Ja: Będę pisać. Jasne, że będę. Tylko wiecie nie byłam peena czy w ogóle chcecie czytać te samą historię jeszcze raz.
UsuńKyoya: Nie martw się Kruk gorsza od Mary w pocieszaniy nigdy nie będziesz.
*Kilkanaście lat temu*
Mary: Kyoya no weź nie smuć się...Populacja lwów się zmniejsza. (historia oparta na faktach).
Kelly: Jack powiedź ty mi. Tenskinsz za mną czy nie? Nobo wiesz tak trochę mało mnie w tej całej drugiej stronie medalu, a przecierz wiem jak bardzo mnie lubisz.
Lilka:*krzyczy Jackowi do ucha*
UsuńWe used to play pretend, give each other different names,
We would build a rocket ship and then we'd fly it far away,
Used to dream of outer space but now they're laughing at our face,
Saying, "Wake up, you need to make money." Yo!
Jack:Skończyłaś?
Lilka:*otwiera buzie ale Jack ją zatyka* Ja tu próbuję myśleć wiec nie drzyj się.
Lilka:*kiwa twierdząco głową*
Ja:I takim małym akcentem zrobiliśmy sobie wejście.
Lilka: ^^
Ja:No i dobrze bo tu się zawał szykował. Historia niby jest podobna ale pokazana z drugiej strony i praktycznie nie to samo....sama nie wiem co mówię.No mi się podoba i tyle w tym temacie.Tak jeśli chodzi o pocieszanie to chyba do tego poziomu nigdy nie dojdę.
Lilka:Przynajmniej masz się z czego cieszyć Zielony ty nie wyginiesz to tak jakby cię pocieszyła.
Jack:Te sentencje....No oczywiście że tęsknie Pony....co noc szlocham do księżyca bo ciebie nie widzę...-_-
Ja:Coś mi się przypomniało Lilka znasz słowa.
Lilka:"Krum ja ciebie kocham do ciebie szlocham co noc co dzień! Wciąż o tobie śnię nawet gdy nie śpię!
Jack:O_O
Ja:Bardzo ładnie.
Lilka:Wiem^^
Jack:Dobrze że ty nie śpiewałaś.
Ja:Tak -_-
V:Trening.
Jack:To ona mówi!?
Lilka:Tak. Ale mało. A szkoda. No dobra idziemy na moment ale nie smucie się zrobię wielki powrót.
Jack:Córka marnotrawna powróci...
Ja:Daj już spokój.
Kelly: Wiedziałam.* niczym szkrzydlata wróżka podbiega do Jack'a i daje mu buziaka w policzek*
UsuńKyoya:...Co jej jest?
Ryuga: Okres. Jedne chcń zniszczyć świat, a Kelly...To.
Jack:Nie wiem co ty bierzesz ale bierz częściej.
UsuńLenox: To są sprawy kobiet o ty się nie rozmawia.
Jack:Jakie sprawy. Okres to jej problem ale niech ode mnie idzie i nie przeszkadza.
Lilka:*słucha smętnej muzyki pod kocem i opycha się czekoladą*
Jack:Następny psycholog nie pomoże.
Lenox:A to jest klasyczny przykład depresji nieregularnej.
Jack:Na jedno wychodzi. Chrzanie to mam inne problemy niż dwie laski z okresem depresją czy innym dziadostwem. Jedna wyje druga ucieszona a ja jestem w ciemnej dupie.
Sky: Jak ty się odzywasz?
Jack:Normalnie.
Ryuga:*mina ale zabiję ci chomika* Kruk. Karz mu się zamknąć, albo będziesz go musiała wskrzeszać.
UsuńMary:Odrazu ją do nauki wyślij.
Ryuga:*unosi jedną brew do góry* Gdybyś ogarnęła mefytacjie wcześniej nie było by takich problemów.
Kelly: Ryuga przyfarnuemy go? On taki biedny w Hadesie siedzi.
Ryuga: Nie.
Kelly: Ale plose. Słyszałaś, że on bezemnie żyć nie może.
Ryuga: To niech zdycha masz już kota dwa kolejne ci niepotrzebne.
Kelly: :'(
Ja:*skrzywienie* Nie jestem w stanie psychicznym na cokolwiek...
UsuńJack:Lecę się słucham.
Ja:Cicho bądź bo będę miała przez ciebie kolejne nawiedzenie a'la "ucz się matematyki, stoję przy wybitym szybie i nie wiem co tam robię"
Jack:Co będę z tego miał?
Ja:Będziesz żył.
Jack:Kusząca propozycja ale z tobą umów nie zawieram.
Lilka:*unosi koc do góry*Tak nie powtarzaj moich błędów masz racje z nią to jak pakt z diabłem. Podpisujesz a potem męczysz się całe życie.
Ja:Nie dobijajcie mnie dziś oboje Lilka ty włącz ogar. Jack bądź miły albo wyjdź. V choć porozmawiajmy.
Lilka:Nikt mnie nie rozumie :(
Jack:To już wolę wyjść niż słuchać tych głupot. Pony nawet sarkazmu nie wyczuwa.
Lilka:Od dziś ciebie też nie lubię. Moja lista wrogów i osób których nie lubię, nie nienawidzę się powiększa: 1.Vanessa. 2.Bucu. 3.Jack. Amen.
Jack:Bo się popłaczę no naprawdę...
Ja:.....Jack chcesz porozmawiać z psychologiem PHD czynne nawet teraz siedzi jakiś metr od ciebie. Tak am na myśli siebie.
Jack:A idź się sama leczyć.
Ja:*westchnięcie*
Lilak:Myślisz ze to jakiś okres buntu czy jak?
Ja:A kto go wie...
Kelly:..."Pakt z diabłem"?*dolna warga zaczyna jej drżeć* HYOMAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!
UsuńRyuga: No i przegiołeś pałe szczylu.*łapie Jack'a za kołnierz wrzuca go do kontenera na śmieci i tenże kontener zruca ze schodów* Kelly. Już dobrze. Wszystko będzie w porządku.
Kelly: Napewno?
Ryuga: Tak. Jak tylko wrócis do normalności.
Kelly: Postaram się.
Ryuga: Zuch dziewczyna.
Mary: Masz podejście do dzieci.
Ryuga: Lata praktyki.
Lilka:Spokojnie Kelly nie krzycz.
UsuńJack:*otrzepuje się ze śmieci* Wracaj tu i walcz jak mężczyzna do cholery!
Ja:*westchnięcie* Jack...
Jack:Czego?
Ja:Nie drzyj się...
Jack:A idź się lecz!
Ja: To nic nie daje...
Jack:Widać a teraz nie przeszkadzaj. Miałaś oddać mi moje rzeczy i już by mnie tu nie było a to jaki ty masz problem dziewczyno.
Ja: Nie ważne...idź już się pobaw z Ryugą. On ci dokopie a potem ustawiamy budzik i jutro o 08;02 jedziemy sam wiesz gdzie.
Lilka:Nie!*chowa się pod koc*
Jack:Jak na was patrzę to aż mi was żal*wyciąga kuczer* To co walczysz czy może tchórzysz?
Ryuga: Pomyliłeś ligi szczeniaku. *ładuje kuczer*
UsuńJa: Zabraniam. Dawno nie karmiłeś Drago. On go zerzre i będzie po bleyderze.
Ryuga: Sugerujesz, że nie panuje nad Drago?
Ja: Sugeruje, że chcesz go nim nakarmić.
Ryuga: Pominmy fakt, że masz racje i cofnij się z lini strzału.
Mary: Ktoś tu dzisiaj sobie nie po gra.
Ryuga: Ustwa się w kolejce najpierw pokaże temu szczeniakowi gdzie jego miejsce później zajmę się tobą.
Ja: Nie grasz koniec krobka wracaj do wulkanu potrenować jak masz za dużo energi.
Ryuga:...Jego życie za moje.
Ja:...Zgoda.
Ryuga: Upiekło ci się szeniaku.
Jack:Phy...nie wiem poco w koło ciebie taki szum. Skoro jednej walki nie możesz stoczyć...
UsuńJa:Za moment dostaniesz i nie mówię tu o Ryudze.
Jack:Grozisz mi?
Ja:Nie. Chcę porozmawiać jak człowiek. Powiesz mi co cię....denerwuje i potem to spiszemy.
Jack:Dwa słowa. Wal. Się.
Ja:A chciałam po dobroci. Lilka ty go wywalisz czy ja mam to zrobić.
Lilka:Jaki fajny*głaszcze pana pajączka w koncie*
Ja:yyyyyyyyyyy...ja to zrobię*odkasłuje*...WYNOCHA Z TOND BO CIĘ POTRAKTUJĘ WIDŁAMI I COŚ TAM COŚ !
Jack:"Coś tam coś"?....Ja rozumie że jet późno ale stać cię na więcej.
Ja:I mnie denerwujesz teraz.
Jack:Taa?
Ja:Dość.Idziemy*wyciąga szarpiącego się Jacka z pokoju* Nie wierć się bo widły wyciągnę. Porozmawiamy o tym na osobności i będziesz miły.
Jack:I co jeszcze frytki do tego.
Ja:Nie za późno ale napiła bym się herbaty. Tobie to też pomoże choć*wychodzą*
Lilak: No to zostałam ja i pan pajączek. A i Lenox bo tam mała biała to gdzieś się panoszy.
Lenox: Ty bierzesz leki i idziesz spać.
Lilka:A pan pajączek?
Lenox: On też ale odstaw go do kąta bo Kruk zacznie krzyczeć.
*w tle wrzaski z drugiego pokoju*
Lilka:Ja ich załatwię i będą cicho.
Lenox: Łóżko i to już.
Lilka: Przecież nic bym nie zrobiła*człapie do łóżka*
Kelly: Dobraboc Lilka. Wagraj się Jack. Dobraboc Kruk. Dobranoc Lenox.
UsuńWszyscy oprócz Jacka który mruczy coś pod nosem: Dobranoc!
UsuńRyuga: Jak niemasz odwagi powiedzieć czegoś prosto w twarz to lepiej w ogóle się nie odzywaj szceniaku.
UsuńKelly: Ryuga zostaw już go. Jak łazisz to zasnąć niemogę. Jeszcze raz Dobranoc.
Lilka:Good morning, good morning
UsuńWe’ve talked the whole night through
Good morning
Good morning, to you!:)
Jack:*przez moment patrzy na Lilkę jak na idiotkę i wraca* Będę mówił co będę chciał. Idź lepiej pilnować swojego kota bo ci jeszcze ucieknie.
Lilka:*obraca się zawijając w koc* Jestem ludzką parówką^^ A Jack za chwile będzie martwy. UuuuuuuuUUUUuuuuuUUuuuuu!
Jack:Jesteś żałosna. Zamiast się podnieść to jeszcze się dobijasz. Wyprowadzam się...
Ja:I co jeszcze?
Jack:Wprowadzę się do koledżu i będę miał święty spokój...
Ja:Masz 13 lat.
Jack:No i co...
Ja:Nie wymyślaj.
Jack:Sama dobrze wiesz że połowa rzeczy które mówię nie mówię na poważnie więc poco ta gadka?
Ja:Bo coś tu jest nie tak z wami ostatnio i muszę to poprawić.
Jack:Powodzenia życzę...najpierw poukładaj sobie a potem my się ogarniemy.
Ja:Jakiś ty mądry...-_-
Jack:Po kimś to mam...
Ja:Nie bajeruj...
Jack:Ta bo nie mam co robić.
Ryuga: Jak zgłodnieje to wróci.
UsuńKelly: A co Jack tobie kotek uciekł? Moje biedactwo.*sarkazm* Wiesz Lila wole jak jesteś parówkó niź jak wpadasz w deprechę i głaskasz pająki. ^^
Jack:O matko ale się przejąłem...
UsuńLilka:A ja to już mam chorobe psychiczną chyba*dolna warga jej drga* Ja chcę do Denegooochooooo i do tatyyyyyyy! I do domuchuchu!
Jack:*patrzy an Kelly* I po kiego się odzywałaś?
Kelly: Nie udawaj, że się przejołeś dupku. Lilka oj weź nie płacz. Coś wymyślimy zdusiłaś w sobie to gówno z zegarka.
UsuńAlex: Kompasu.
Kelly: Mniejsza. To dasz radę odnaleźć jednego bey'a. A nawet nie bey'a tylko jego drugą połowę. Jednak ze łzami w oczach kiepsk się widzi i to może ci trochę utrubnić zadanie* podaje jej chusteczkę* no wytrzyj oczka wydmuchaj nosek i załatw to co stoi ci na przeszkodzie do szczęścia.*uśmiecha się ciepło*
Jack:Bez komentarza.
UsuńLilka:*przyjmuje chusteczkę i głośno wydmuchuje nos* Masz racje co to dla mnie. Niema co się mazać czas wyjść z pod koca spotkać się z V zmusić ją do rozmowy. Może ona coś wie. Ja znajdę tego przeklętego jebaja...
Lenox:Beya.
Lilka:Beya i skleję na super gluta potem rozwalę Zielonego żeby dwa razy nie biegać po wymiarach a potem Vanesse się wreszcie zatka a na końcu Jascka jeszcze udupimy a jak będę miała czas to i Fantomowi dokopie i wszyscy będą szczęśliwi a jak już wrócę to rozwalę ten kompas i wyciągnie z niego V i wtedy to już w ogóle będzie bajka. Tak ja to zrobię.
Jack:I te marzenia. Dziewczynko ten bey będzie mój możesz najwyżej pomarzyć. Żeby nie Kruk to już byś go przy sobie nie miała.
Lilka:Morda kapciu! U-U*wraca do Kelly* Ja ciebie kocham ale tak wiesz nic z tych rzeczy żeby nie było.
Ja & Lenox:*patrzą na pocieszającą Kelly*
Ja:Musimy się jeszcze dużo nauczyć.
Lenox: Otóż to.
Lilak:Ale i tak będę robiła głupoty^^
Kelly: No zuch dziewczynka. Pocieszenie Lilki było akurat prostę. To rozsondna momentami dziewczyna jest więcej wystarczyło jej przypomnieć po co tu jest. Trudniej jest pocieszyć Mary która nagle dostała bólu egzystencji, albo wyciągnąć z dołka Ryuge który uparcie twierdzi, że wcale w nim nie siedzi.
UsuńMary: Gdybyś nue zgrywała niewiadomo kogo i odpoczątku taka była to było by o niebo mniej problemów.
Kelly: Oj tam. Przecież mnie już lubisz więc w czym problem?
Mary: Jesteś wkurwiająca.
Kelly: Ale mnie lubisz?
Mary: Wkurwiająca jesteś.
Kelly: Ale mnie lubisz?
Itd.
Lenox: Bardzo dobrze powiedziane "momentami" U_U
UsuńLilka;Wiem że jak ostatni zjeb skacze do innego wymiaru...nawet nie wiem czy skacze ale to to najmniej głupie co zrobię lub zrobiłam. Wiesz ja tak Kelly myślę że Mary cię lubi ale się do tego nie przyzna.
Kelly: Z nią to nigdy nic nie wiadomo. A właśnie a propo skakania na główkę do przypadkowego portalu. Kiedy następny rozdział?
OdpowiedzUsuńJa: Proszę oddalmy to pytanie U_U
UsuńJack:Chciałabyś co?
Lilka:A kto to wie. Kruk napisała to coś do połowy i tak siedzi i patrzy w monitor i próbuje coś pisać.
Ja:Właśnie próbuję tylko nie idzie. Wiem co chcę napisać ale no no no nie idzie no.
Lilka:Puścimy sobie jakąś nutę, poczytamy coś i napiszesz coś.
Ja:Oby szkoda tylko że połowę a właściwie większość tekstów mam na telefonie. Trzeba to dziadostwo oddać do naprawy wreszcie ale tylko do Grudnia i się pozbędę tej zarazy Lumiowej. Lumia. To. Zło.
Jack:Trzeba było nie rozwalać...
Ja:Przecież specjalnie tego nie zrobiłam.
Kelly: Spróbuj przełożyć kartę pamięci do innego telefonu i szybciutko przesłać sobie teksty na bloger. Mama tak zrobića jak utopiła swój poprzedni telefon. Cześć jego pamięci.
UsuńJa;Y jesteśmy znów bo musiałam się dotlenić.
UsuńLilka:*salutuje przy telefonie Hani*Dam. Dam. dam-dam. Dam da-dam dam. Odszedł wszyscy zobaczymy go na Powązkach aleja zasłużonych oczywiście U_U
Jack:...
Ja:Szybka pękła i dotyk nie działa chodź sam telefon ma się dobrze i dlatego ani jednego kafelka nie mogę ruszyć. A wszystko było w notatkach...na karcie nic nie ma. Odblokuje dziada a tam ekran startowy i tyle nic nie mogę ruszyć.
Jack:Tylko się nie popłacz...
Lilka:*strzela Jacka w tył głowy* U-U
Ja:Ostatnio nawet coś pisałam...odstawie na trochę ten laptop i idę na dworek.
Lilka: Tak! Hy hy hy ale potem piszemy -.-
Kelly: Uuuuu to faktycznie kiepsko. Zgaduje, że wyłącznie i włączenie nic nie daje.
UsuńKelsi: Jak na to wpadłaś?
Kelly: Oj poprostu jestem taka domyślna jak Sherlock Holmes.
Lilka: Nw czy was to ucieszy ale Kruk coś napisała. Tylko musi jeszcze przeczytać i poprawki nanieść ale kiedy ona to zrobi...
UsuńJa:U-U
Kelly: Najważniejsze jest to że piszę. Niechce dramatyzować ale jej pisanie podtrzymuje twoje życie.
Usuń