poniedziałek, 22 września 2014

Rozdział 7

Mary


Nie mogę spokojnie zasnąć. Gdy tylko zamykam oczy widzę jego twarz. Co z tego ,że wiem kim jest jak nie wiem jak go znaleźć? WBBA myśli ,że nie żyje, a moje święte przekonanie ,że jest inaczej opiera się tylko na tym, że widziałam go przez chwile w środku nocy. Przewróciłam się na drugi bok włożyłam rękę pod poduszkę. Nadal tam był mój pierwszy i ostatni bey.
Kiedy to ostatnio grałam w beyblade? Będzie z pięć lat, od wtedy kiedy dowiedziałam się, że Alex wraca. Nie! Nie możesz teraz o nim myśleć. Musisz się skupić. Teraz najważniejsze jest dla ciebie żeby wrócić do formy i załatwić tego Zombie. Poduszka ugrzała się już z tej strony. Przekręciłam ją na drugą i położyłam się na wznak.
-Dobra Mary.Teraz musisz się skupić na treningu -zaczęłam mówić do siebie -Gdy będziesz już gotowa do walki przeciwnik sam przybędzie. -zdecydowanie powinnam przestać słuchać co wygadują na tych planach zdjęciowych. Usłyszałam hałas w salonie. Spojrzałam na zegarek. 3:00 idealna godzina żeby kogoś  zabić. W wzięłam do reki pierwszą lepszą rzecz i ostrożnie otworzyłam drzwi.
-Po co ci ten but -zapytał mnie zdziwiony Kyoya wychodząc z łazienki.
- No co usłyszałam hałas i poszłam sprawdzić co się dzieje.
 -Uzbrojona w but?-zaczął się głupio uśmiechać
-No co to pierwsze wpadło mi w ręce , a właściwie gdzie ty byłeś w środku nocy?
-Nie twój interes.-warkną
-Do puki tutaj mieszkasz to jest jak najbardziej mój interes.-jakbym słyszała naszą mamę
-Skoro koniecznie musisz już wiedzieć to byłem na spacerze.-powiedział  rzucił się na kanapę i zamknął oczy.
Dobrze to rozumiałam przez pierwszy tydzień mieszkania w bloku myślałam, że się w nim zaraz uduszę.
-Długo masz zamiar się jeszcze na mnie gapić.-zapytał nie otwierają oczu. Wrzuciłam trampkiem i trafiłam go prosto w głowie. Zadowolona z siebie uciekłam do swojego pokoju obawiając się dwa razy silniejszej zemsty.

    Następnego dnia budzik obudził mnie o 6:30. Zwlekłam się z łóżka i poszłam do kuchni. Wstawiłam wodę na kawę. Oparłam się o blat ziewnęłam szeroko i gdy otworzyłam oczy zdążyłam zobaczyć spód mojego trampka który właśnie leciał na spotkanie z moją twarzą.
-Kyoya ty mały szczylu.
-Jestem wyższy od ciebie.
-Pfff. Chyba o włosy.


-Let it rip.-po raz kolejny wystrzeliłam swojego beya. Ostre zakrzywione pazury beya ryły skałę. Otworzyłam rękę i bey natychmiast do niej wskoczył. Usiadłam na ziemi i zaczęłam uważnie się mu przyglądać. Miał dwa rzędy zakrzywionych ostrzy. Obydwa zakrzywione w przeciwnych kierunkach. Pogładziłam kciukiem rysunek wilka.
-Jak myślisz Wolfy(Czytaj łulfi) damy sobie radę z tym psychopatą.-bey błysną w świetle zachodzącego słońca-uznam to za tak.

   Wracam z  ostrego treningu jest już środek nocy.   Jutro będzie mnie wszystko boleć. Już widzę jak jutro wstanę to będzie gorsze od kaca.
Ale co tam nie mam zamiaru o tym teraz myśleć. Mój bey jest znacznie silniejszy niż 5 lat temu. Widać siła bleydera przekłada się na siłę beya.
-ŁUB TRZASK BUM TRACH!-nagle rozległ się wielki hałas a nocne niebo rozbłysło oślepiającym światłem. Zakryłam rekami  oczy  gdy tylko je zabrałam. Zobaczyłam, że przede mną stał  Ryuga. Nie miał na sobie tej swojej korony którą widziałam na zdjęciu w WBBA, ani płaszcza, ale na sto procent to był on. Otaczała go dziwna aura. Gdy spojrzałam mu w oczy zobaczyłam ten sam błysk szaleństwa co na zdjęciu.  Tylko tym razem był dużo wyraźniejszy i bardziej przerażający. Część mnie miała wielką ochotę stamtąd uciec, ale była też druga która patrzyła się z fascynacją w te hipnotyzujące  oczy szaleńca. Na całe szczęście odezwał się we mnie głos rozsądku  który przypomniał mi po co tu w ogóle przyszłam.
- Walcz ze mną teraz Ryuga.
Chłopak zrobił zdziwioną minę i zapytał:
-Kim ty właściwie jesteś?
-Osobą którą wolał byś nie spotkać.
Zaśmiał się złośliwe.
-No to pokaż co potrafisz.
-3
-2
-1
-Let it trip.
 Beye zderzyły się. energia która uwolniły, wybiła w ziemi ogromna dziurę.
-Jeszce tu jesteś? HA! Jednak nie jesteś taka słaba jak myślałem.
- Walcz nie gadaj! Wolf, gryź tak jak jeszcze nigdy!
-Hahahahaha! Tylko nie zrób sobie krzywdy.
-Wrrrrrrrrrrr! Sam tego chciałeś! Wolf  wyj.
     Wolfy zatrzymał się i zmienił tryb teraz  emitował  fale które atakowały samego bleydera. Docierały do tej części mózgu która była odpowiedzialna za odczuwanie strachu.  Dezorientowały przeciwnika do tego stopnia, że nie był w  stanie walczyć. W przypadku silniejszego bleydera dawało mi to czas na to by zakatować z zaskoczenia i załatwić przeciwnika jednym ciosem, a na dodatek fajnie jest zobaczyć jak dotąd pewny siebie człowiek  stoi z przerażeniem w oczach.
- Zobaczmy czego ty się boisz- powiedziałam z lekkim triumfalnym uśmiechem.
Niestety Ryuga kompletnie mnie ignorował. Rozmawiał ze swoimi wizjami. Dosłownie  rozmawiał. to nie były krzyki przerażenia tylko pogawędka. Byłam tak zdziwiona, że zapomniałam  go zakatować. Nie słyszałam dokładnie słów ale ostatnie zdanie dotarło do mnie w całości.
-Miło było cię znowu spotkać ale chyba musisz już spadać! Rycz L-Drago- z beya wyszedł gigantyczny smok i uderzył Wolfyego -Rycz głośniej L-Drago- smok po raz kolejny uderzył tym razem dwa razy mocniej.
    Przy tym uderzeniu myślałam, że Wolfy się poda ale stal dzielnie i nadal próbował przejąc kontrole nad lekami Ryugi, ale ten gość najwyraźniej niczego się nie bał.
-  Dobrze. Wolf atakuj- bey zmienił tryb i skupił się na  L-Drago.   Uderzał w niego z furią raz za razem. To nie byla walka to była masakra. Ryuga nawet nie próbował się bronic tylko ze zdziwieniem patrzył to na mię to na beya. Jednak po chwili znowu uśmiechnął w ten swój specyficzny sposób.
- Nie masz pojęcia co potrafi twój bey. Wróć tutaj jak się czegoś  nauczysz.
- Walka się jeszcze nie skończyła!
- Jesteś pewna?
-!?- spojrzałam na beye. Wolf leżał uśpiony natomiast L-Drago  wirował jeszcze szybciej niż wcześniej.
-Coś ty mu zrobił?!
- Wchłonąłem jego energie. Nigdy nie słyszałaś o L-Drago beyu który rotuje wstecznie?- mówił podchodząc do mnie
- Nie. Zawiedziony?- odpowiedziałam  kiedy  Ryuga stał tuż przede mną.
- W takim razie od razu byłaś na przegranej pozycji.-uśmiechną się z wyższością. Tego było już za wiele  rozharatałam mu policzek zabrałam beya i poszłam stamtąd. Co on miał na myśli mówiąc że nie mam pojęcia o  swoim beyu. Może powinnam oddać go do jakieś analizy. Ta na pewno bo taka Madoka   mi pomorze. Przynajmniej już wiem gdzie go szukać.









No to mamy już 7 rozdziałów 9 postów  8 komentarzy i ponad 500  wyświetleń. Jeeeeeejjjjj.
To jam mam zacierz a wy 7 rozdziałów. Do następnego cześć. 

7 komentarzy:

  1. ~_~masz ten swój komętarz. Nawet nie wiecie jak sie pluła jak nie zostawilam swojej opini pod wcześniejszym rozdziałem*.* a co do tego szybko poszło ale o ile sie nie myle to powinno sie troche rozkręcić w następnych rozdziałach, ale ten oczywiście niczego sobie^^chociaż teraz mam chyba lekkiego przymuła bo przed czytaniem ze złości (i przypadku) zaryłam głową w ściane...ale rozdział spoko;)
    Pozdrawiam wszystkich czytających tego bloga ZuZu(/○بب○)/

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny rozdzial Ryuga robi cos innego niz patrzenie przed siebie, on WALCZY , ale epicko czekam na kolejny rozdzial .

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział nie mogę doczekać się następnego . Aby tak dalej :-)

    OdpowiedzUsuń