środa, 17 lipca 2019

Beyblade po mojemu (S.2 R. 22)

Rozdział 22

Kelly

Miasteczko turystyczne. Ludzie tu przychodzą i odchodzą nic dziwnego, że ktoś zapolował właśnie tutaj. Tylko, dlaczego wybrał sobie właśnie miejscowych? Może nie byli pierwsi. Może po prostu ta dwójka zalazła mu (albo jej) za skórę i popełnił błąd. Dobrze myślicie nie wydaje mi się, żeby to zaginięcie miało cokolwiek wspólnego z praniem mózgów na wysoką skale, o które martwi się Tsu, ale wracając do sprawy. Gdybym chciała porwać człowieka jak bym się za to zabrała?
Najpierw trzeba go znaleźć. Tak sobie spokojnie kontemplowałam stojąc przy automacie ze słodkim pomarańczowym sorbetem kończąc kolejny kubek, kiedy zaczepił mnie chłopak z głupkowatym uśmiechem i wściekle różowymi oczami.
-Huh?- Mruknęłam wyjmując z uszu słuchawkę.
-Pytałem, czego słuchasz.
-Sound of Madnes. No i muzyki.- Zaśmiał się.
-Nie jest trochę za zimno na sorbet?
-Zawsze jestem zimna, więc co to za różnica?- Wzięłam kolejnego łyka.
Obserwował moje ruchy. Dyskretnie, ale jednak. Co ci chodzi po głowie kotku?
-Przyjechałaś na narty?
-Jeszcze nie wiem, po co przyjechałam.- Odparłam przechylając delikatnie głowę.
Miał ciekawie pokaleczone ręce głównie czubki palców tuż nad paznokciami i opuszki.
-Tak to czasami jest. Zwłaszcza jak starsi trzymają kierownice.
-Jakbyś zgadł.
-Tak szczerze to nie zgadywałem. Zrobiliście niezłe przedstawienie ty i ten...
-Kutafon?- Wtrąciłam.
-Nie obraź się, aleee - zadarł głowę spoglądając w sufit i z powrotem na mnie- na takiego wygląda.
-Bo jest.- Prychnęłam.
-Umm. No to skoro nie masz planów...
-Tego nie powiedziałam.- Wtrąciłam.
-Fakt. Umm, ale jeśli tak by się złożyło, że nie masz, co robić, albo chciałabyś zmienić otoczenie to ja i kilku znajomych robimy jutro imprezę. Możesz wpaść może uda się ciebie rozgrzać.
-Wątpię.- Zmierzyłam go jeszcze raz wzrokiem.- Dali ci jakieś imię do tych różowych oczek?
-Daiki. Niwa Daiki.
-A, więc Daiki, Niwa Daiki. Napisz mi swój numer, a co będzie potem się zobaczy.
Chyba właśnie ktoś mnie znalazł.

Ines

Bastien zadzwonił do drzwi. Pierwsze, co należy zrobić w przypadku zaginięcia to sprawdzenie najbliższego otoczenia.  Dom rodzinny brzmi nie najgorzej.
-Brakuje żarówki.- Mrukną mężczyzna, kiedy czekaliśmy, aż ktoś nam wreszcie otworzy. Wygląda na to, że słabo znosi ciszę.- Ktoś ja wykręcił i nie wstawił nowej.- Albo po prostu kocha dźwięk swojego głosu.
-Nie wszyscy mają pod ręką zapasową żarówkę.-Odparłam w ostatniej chwili tuż przed tym jak drzwi się przesunęły i stanęła w nich drobna czarnowłosa kobieta.- Pani Sasaki?
-Zgadza się.- Odparła.
-Witam panią, WBBA - pokazałam odznakę. -Chcielibyśmy zadać pani kilka pytań odnośnie zaginięcia pani córki Eiko
-Zapraszam.
 Przeszliśmy do salonu i usiedliśmy przy niskim stoliku.
-Co chcielibyście wiedzieć?-Zapytała.- Powiedziałam już wszystko policji.
-Wiemy, ale pojawił się nowy trop w sprawie.- Podjął Bastien.- Chcielibyśmy przejść przez wszystko jeszcze raz.
-No dobrze.
-Mąż w domu?- Rzucił od niechcenia.
-Nie, wyjechał w delegacje.
-Dawno?
-Co to ma wspólnego z zaginięciem mojej córki?-Zapytała marszcząc brwi.
-Nic, przepraszam.
-Czy zauważyła pani coś niepokojącego w dniu zniknięcia córki?-Zapytałam spokojnym tonem.
-Nie, nic nie przychodzi mi do głowy- odparła z lekkim ociąganiem.- To był normalny poranek. Zjadła śniadanie, wyszła do szkoły.
-Nic nie mówiła? Może miała problemy w szkole?
-Nie, była wzorową uczennicą, miała najwyższą średnia w klasie, została już zaakceptowana na studia medyczne. 
-Musi być pani bardzo dumna.
-Tak...Ten trop, o którym pan mówił...
-Na razie to tylko poszlaka, ale zrobimy, co w naszej mocy.
-Jeszcze jakieś pytania?
-Kato Goro może go pani zna?
-To chłopiec, który zaginął, zgadza się?
-Tak, czy on i Eiko się znali?
-A, co to ma do rzeczy? -Zdziwiła się.
-Próbujemy ustalić czy zaginieni obracali się w podobnym otoczeniu poza terenem szkoły.
-Nie, nie wydaje mi się. Moja córka nigdy o nim nie wspominała.
Mniej więcej w tym momencie ja i Bastien zdaliśmy sobie sprawę, że nic więcej się tu nie dowiemy.  Pożegnaliśmy się i wyszliśmy.  Tuż za drzwiami mój ‘’partner’’ wyjął paczkę papierosów i poczęstował mnie.
-Nie pale.
-Dobrze dla ciebie. –Powiedział zapalając.- Powiem na głos to, co oboje myślimy- zaciągną się dymem z papierosa, po czym wypuścił go równym strumieniem.- To była strata czasu.
-Trudno się nie zgodzić. Zaczekam w samochodzie, aż skończysz. 
"Dzieci trofea" to mocno powiedziane. Faktycznie rodzice wywierają na dzieciach duży nacisk, ale robią to po to by były poradziły sobie w życiu. To rodzaj troski. Surowej, skupionej na wynikach, ale jednak. "Kocham cię tak bardzo, że nie chce, żeby świat cię pożarł." Nie mówię, że tak to się powinno robić. Ile rodziców tyle sposobów na wychowanie.
***
-Wróciłam!- Kelly z okrzykiem wpadła do pokoju popatrzyła po wszystkich zgromadzonych, a jej wzrok zatrzymał się na Bastienie. Uśmiechnęła się przesadnie szczęśliwie.- Hej tatku!
-Witaj córko.- Zawołał bez zająknięcia.- Gdzie byłaś?
-Tu i tam. – Powiedziała wskakując na parapet.-A właśnie wieczorem też wychodzę na imprezę. Mary Ines chcecie iść ze mną?
-Moment chwila. Jeszcze się nie zgodziłem. U kogo ta impreza? Kiedy wrócisz?
-U mojego nowego znajomego. Nazywa się Daiki. Niwa Daiki.-Jej ton z wesołego stal się profesjonalny.-  Grał w tej samej drużynie, co Kato Goro i był kolegą z klasy Sasaki Eiko.
-Nie, jako jedyny.- Odezwał się nowy tata Hawany.
-Tak, ale wywiad środowiskowy z ludźmi z ich otoczenia da nam lepsze światło na sprawę.
-Dokładnie. Dlatego ja, Ines i Mary, jeśli tylko czuje się na siłach do przebywania z ludźmi...
-Daruj sobie.- Prychnęła szatynka.
-Nie puszczę was samych.
-Będziesz musiał, bo mój nowy kolega jakby to powiedzieć nie lubi cię.
-Ojj nie myślałem o sobie. Hyoma masz ochotę przejść?- Chłopak stojący dotąd cicho w kącie skinął głową. – Kamień z serca.
-Świetnie tu masz jego numer namierzcie go ja muszę uczesać kucyki.



*cztery dni wcześniej*

-Umieram. Ja to wiem i ty to wiesz i Betty to wie...Szkoda tylko, że nie wiemy, na co.-Nie odpowiedział. Nie miało to najmniejszego sensu i tak tego nie zapamięta. Nigdy nie pamiętała.- A twoje sprawy dłużej czekać nie mogą.- Ciągnęła dalej smutnym głosem.- Wiesz, że musisz rozprawić się z tym, co zostało po Dark Nebuli. Wiemy też, że jestem ci tylko kulą u nogi. Ciągniesz za sobą chodzącego trupa.  Zombie. Ciekawe czy jak kogoś ugryzę to się zmieni w coś takiego jak ja. A co jak to początek zombie apokalipsy? Wiesz, że boję się zombie apokalipsy... I prądu...-Dziewczyna oparła głowę na własnym ramieniu i tempo patrzyła się w bliżej nieokreślony punkt na podłodze przed nią.
-Idź spać.-Poprosił.
-A ty?- Zapytała podnosząc głowę i patrząc przez niego zamglonymi oczyma.
-Później.
-No dobrze.- Dziewczyna położyła się i pozwoliła Ryudzę przykryć ją kocem. Chwilę zastanawiał czy nie przykuć jej do kaloryfera, ale to nie miało większego sensu nie powinna wstać do rana, a on i tak nie zaśnie.  Jego myśli szybko zajął inny dylemat dużo cięższy, a mianowicie ‘’jak on jej to powie?’’.  Mógł, co prawda zostawić kartkę i wyjść, ale co miał by tam napisać? Przepraszam? Nie mogę dłużej czekać?  Wszystko brzmiało blado, pusto zresztą Kelly była warta więcej niż jakiś papierek. Musiał to załatwić z nią twarzą w twarz i jeśli miało się skończyć wrzaskiem i niszczeniem mebli to niech tak będzie. Wziął do ręki telefon i wybrał numer podpisany, jako ‘’Ta od komputerów, co żuje gumę’’ i nacisną zadzwoń.
-No patrzcie, kto dzwoni. Kelly padł telefon czy wreszcie się za mną stęskniłeś?- Zapytał znajomy głos tej od komputerów, co żuję gumę.
-Potrzebuje pełnej listy. – Powiedział krótko.
-Czekałam, aż zadzwonisz.  - Jej ton się zmienił stał się jakby chłodniejszy, zdystansowany. – Kiedy ruszycie?
-Ona zostaje.  – Telefon prychną z powątpiewaniem.- Zajmę się tym.
-A mnie, kiedy odwiedzisz?
-Miałem nadzieję, że nie będę musiał.
-Ostrożności nigdy za wiele. – Rozłączyła się.
Na telefonie zaczęły rugać różne zdjęcia, aż w końcu ekran zamarzł na jednym zdjęciu podpisanym ‘’Arata Kodama’’ dobre jak każde inne.


Rozdział 22 za nami. Zerknęliśmy na chwilę w przeszłość jak również ruszyliśmy z kopyta z misją. Mamy trochę zeznaj, paru podejrzanych, plan co dalej oraz duchy przeszłości na karku.
Ale na razie ja sie z wami żegnam.
Do następnego posta.
Hania.



15 komentarzy:

  1. Starzeje się ewidentnie, bo czas mi za szybko ucieka. Nie za bardzo mogę napisać coś sensownego, bo pomyślałam sobie o czymś i chcę zaczekać do kolejnego rozdziału, żeby to sprawdzić i wtedy się może wypowiem, będę zadowolona albo zdenerwuje jeszcze nw co się stanie. Nie fajnie. Poza tym chyba gdzieś w odmętach mojego mózgu mi Lilka głowę suszyła, że trzeba się odezwać. Liczyłam, że będzie pokazana kłótnia Kelli z Sebą, ale się nie doczekałam i nw czemu oni tak naprawdę się nie lubią.
    Jack: Hawana tak naprawdę crushuje tych wszystkich gości, których nie lubi bądź z którymi się kłóci, a to dlatego, że jest trochę dziecinna. Stąd właśnie Seba sprzedawca chleba ma takie z nią jazdy. No i elo. Poproszę nobla, pizze i Monstera.
    To jest...bardzo prawdopodobne.
    Jack: Shipy ci umierają więc zgadzasz się nawet z parowaniem na siłę?
    Nie wiem...może...to ból jak wszyscy się rozchodzą, zamiast schodzić bądź umierają. Ty tego nie rozumiesz.
    Jack:...fakt. I dobrze mi z tym :)
    Lilka:*słucha jak to Ryugdze zależy na Kelly co w sumie dla nie oczywiste, ale doszła do konkluzji, mega poważna mina i nagle zaczyna się śmiać* Lol Lenox jesteś dla mnie nikim.
    Lenox:*drapie się za uchem*
    W ogóle to nie jest jakieś zwykłe lunatykowanie co nie? Jakoś się na tym kiedyś nie zastanawiałam, w sensie Kelly bardzo kontaktuje za miast głównie siedzieć i coś bredzić np. o kapciach...*znaczące spojrzenie na Szymciunia*
    Jack: Weź bo pomyślę, że mi dokuczasz :)
    Lilka: Jak ja bym chciała tak szybko podejmować decyzję. Idę sobie strzele tego i sprawa załatwiona*mówi do siebie do Ryugi choroba ją wie*Co do tego, że ci zależy na Kelly to nie miałam wątpliwości, a co do tej całej zemsty to rozumiem tylko...nie boisz się, że na dłuższą metę nic ci to nie da?
    Jeck:*w dupie ma te szczere gatki*Co do tej bibki to obstawiam, że jak już tam pójdziecie to starsza Tategami się schleje i nie będzie ogarniać, Hawana wyląduje z Chujomą sam na sam, a Ines pfff porwą? Chociaż nie jestem przekonany do ostatniego, bo jak na taką mega gwiazdę to trochę mało cię ludzi rozpoznaje, nie wspominasz o tych swoich gwiazdorskich problemach, hejtach i innych takich duperelach. Blado wypadasz gwiazdeczko.
    Lilka: Maryśka musimy pogadać na osobności.
    Jack: Tylko jej nie zabij, bo ja potem sprzątał nie będę :)
    Lilka:-_-

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kelly: *po wysłuchaniu Jack'a wygląda jakby powiedział jej oczywistą prawdę której sobie nie zdawała sprawy* Jak mogłam tego nie widzieć? Jak mogłam być taka głupia? Przecież to było tuż przed moim nosem, a jednak ciągle mi umykało.
      Mary: Wszystko w porządku?
      Kelly: Nie...
      Ines: Chodzi o "Chujome"? *spojrzała w stronę Hyomy* Bez urazy.
      Kelly: Tak! Jakim cudem Jack wpadł na to przedemną?
      Mary: Zaraza, nie rób fałszywego alarmu już myślałam, że naprawdę coś się dzieje.
      Kelly: Neeee, trochę za późno, żeby mnie moralne moralnie naprawiać, a Jack mógłby się zdziwić jak bardzo dorosła potrafię być.
      Ines: To że założysz spódnicę i inaczej się uczeszesz nie znaczy że zachowujesz się dorośle.
      Kelly: Zresztą u żabojada i tak nie mam szans to Mary chodzi sobie z nim na strzelicze randki.
      Mary: Serio?
      Kelly: Oj weź tylko się droczę. Ale serio Bastien wywarł na mnie paskudne pierwsze, drugie i trzecie wrażenie, ale jestem profesjolalistką i dokuczam mu tylko dla dobra sprawy. Pan różowe oczka uznał go za mojego przybranego ojca czy innego opiekuna, a ja nie mam zamiaru wyprowadzać go z błędu.
      Ja: Lunatykowanie Kelly jest wzorowane z lekka na tym jak lunatykowanie przebiega w mojej rodzinie. Z babicią można było prowadzić długie rozmowy po mnie nic nie widać do tego stopnia, że mój kochany braciszek jest święcie przekonany, że porzyczam mu laptop, a potem nie wie o mi chodzi gdy wpadam do jego pokoju żądając zwrotu.
      "nie boisz się, że na dłuższą metę nic ci to nie da?"
      Ryuga: A co innego proponujesz? Mam czekać, aż jakiś kolejny fanatyk założy Nową Nową Dark Nebule? Porwie ludzi i będzie robił jakiś eksperymenty? Jak pozbędę się...problemu
      Kelly: Łał, już zaczynasz mówić jak oni. Dodaj jeszcze, że musisz "posprzątać swój bałagan".
      Ryuga:...
      "Lilka: Maryśka musimy pogadać na osobności."
      Mary: Dobra, tylko z tą osobnością to za dużo sobie nie wyobrażaj. Prywatność to towar deficytowy w tym świecie. * jest zła/ żali się bo faktycznie prywatności zemną i Kelsi to w tym świecie nie mają*

      Usuń
    2. ,,Kelly: Neeee, trochę za późno, żeby mnie moralne moralnie naprawiać, a Jack mógłby się zdziwić jak bardzo dorosła potrafię być."
      Jack: Gdzieś mam twoje umoralnianie, a zdziwić mnie nie łatwo.
      ,, a potem nie wie o mi chodzi gdy wpadam do jego pokoju żądając zwrotu."
      Jack: Jeszcze wariatkę z cb robi. Dobra morda XD
      Huh ciekawe.
      ,,Ryuga: A co innego proponujesz? Mam czekać, aż jakiś kolejny fanatyk założy Nową Nową Dark Nebule? Porwie ludzi i będzie robił jakiś eksperymenty? Jak pozbędę się...problemu"
      Lilka: Nie wiem co ci zaproponować, ty mi się nie wtrącałeś tylko...To trochę jak walka z wiatrakami, wybijesz ich co do nogi, ale za pi razy drzwi pojawią się inni i kolejni i tak do końca życia chcesz ich wybijać? Rozumiem zemstę, ale to nie jedna dusza z beya z którą sobie poradzisz tylko masa ludzi, szurniętych, bo szurniętych, ale ludzi i właśnie dlatego, że to ludzie w końcu zaczniesz ściągać na siebie uwagę. Chodzi mi o to, że wciągasz się znów w to gówno, z którego i tak jeszcze dobrze nie wyszedłeś, a mógłbyś już do końca życia no nie wiem siedzieć z Kelly na Bahamach?
      Jack: Tam chyba nie ma wulkanów to pewnie odpada :D
      Lilka: To był strzał! Nie przerywaj mi >.<
      Jack: Po co ta szopka? Jeszcze się nie przyzwyczailiście, że jesteście wybrańcami i będziecie mieli przegwizdane do końca życia, a nawet jeśli kopniecie w kalendarz to i tak nie na długo?
      Lilka: Ale ty pamiętasz, że jesteś dzieckiem z Hadesu?
      Jack: I co z tego? O mnie się nie martw. Poradzę sobie, a jak nie to wpadniesz i dla mnie porachujesz tchórzofretce kości :)
      Lilka:*no nie może powiedzieć, że nie. I weź tu się z nim kłóć*
      ,,Mary: Dobra, tylko z tą osobnością to za dużo sobie nie wyobrażaj."
      Lilka: Phi. *szuru buru czary-mary Lilka robi bańkę i wrzuca w nią Mary i teraz sobie są odizolowane w dodatku na zewnątrz*Poradzę sobie z każdym, kto nie jest Kruczystkiem albo Hanką. Tak więc...
      Ja:*kciuki w górę* ^^
      Lilka:*jedna z tych uroczych min pod tytułem ,,usmażę ci dupę w kotle" i wraca do Mary namyślając się jeszcze przez jakiś czas* Tego się nie wybacza, ale chciałam cię przeprosić za to, że jakiś czas temu skręciłam ci kark w sensie cię zabiłam. Nom...
      Ja:*kciuki jeszcze bardziej w górę*
      Lilka:*Jeszcze straszniejsza mina coś z cyklu: będę smażyć w kotle ciebie i twoje dzieci, a później dzieci ich dzieci, a później zniszczę całą herbatę i cytrynę na ziemi*

      Usuń
    3. Jack: Gdzieś mam twoje umoralnianie, a zdziwić mnie nie łatwo.
      Kelly: Widzisz Mary Jack kocha mnie taką jaka jestem.
      Mary: On tego nie powiedział.
      Kelly: Pfffff.
      "Jack: Jeszcze wariatkę z cb robi. Dobra morda XD"
      Ja: Nie tym razem przeprosił mnie i oddał co moje.
      Ryuga: Tu nie chodzi o zemstę... Posłuchaj, to nie jest tak, że pewnego dnia obudziłem się i stwierdziłem, że wyruszę na krucjatę. Męczy mnie to od samych mistrzostw ile to już 6 lat? 7? Wierz mi gdyby było lepsze rozwiązanie już bym na nie wpadł. Jeżeli będą chcieli mnie znaleźć to mnie znajdą nawet jeśli będę siedział do końca życia z Kelly na Bahamach. Lepiej będzie jeśli wyjdę im na przeciw.
      "Jack: Po co ta szopka? Jeszcze się nie przyzwyczailiście, że jesteście wybrańcami i będziecie mieli przegwizdane do końca życia, a nawet jeśli kopniecie w kalendarz to i tak nie na długo?"
      Ryuga: Dzieciak ma racje. Nie ma o czym gadać. Ja cie nie przekonam ty nie przekonasz.
      "Lilka: Phi. *szuru buru czary-mary Lilka robi bańkę i wrzuca w nią Mary i teraz sobie są odizolowane w dodatku na zewnątrz*Poradzę sobie z każdym, kto nie jest Kruczystkiem albo Hanką. Tak więc..."
      Kelly: Hej Yoyo!
      Kyoya: Nie.
      Kelly: Jak można otworzyć bańkę?
      Kyoya: Nie rzucę cie w nią.
      Kelly: Nie prosiłam o to. Chciałam usłyszeć twoje pomysły.
      Kyoya: Nie mam żadnych...Zaostrzony kij mógłby...
      Kelsi: Przestancie Cockblockować Lilke!
      Kelly: Nigdy!
      Kyoya: Czekaj, co?
      Kelly: Ciii jak podrośniesz zrozumiesz.
      "Lilka: Tego się nie wybacza, ale chciałam cię przeprosić za to, że jakiś czas temu skręciłam ci kark w sensie cię zabiłam. Nom..."
      Mary: To co można wybaczyć jest sprawą subiektywną.Tak czy siak przeprosiny wysłuchane i przyjęte. Szczerze nie pamiętam prawie nic z tego dnia to było wieki temu.

      Usuń
    4. Jack:*gra sobie w grę na tel i je banana*
      ,,Ryuga: Tu nie chodzi o zemstę..."
      ,,Ryuga: Dzieciak ma racje. Nie ma o czym gadać. Ja cie nie przekonam ty nie przekonasz.
      Lilka: Małe pesymistyczne blond dranie -.-
      Jack:*przybrał pozę Dawida Michała Anioła i głupkowato się wyszczerzył*
      Lilka: No nic...To powodzenia*walnęła mu w szczenę, ale tak leciuchno*
      ,,Kyoya: Nie mam żadnych...Zaostrzony kij mógłby..."
      Jack:...przebić ci w końcu ten pusty zielony łeb? Owszem.
      ,,Kelsi: Przestancie Cockblockować Lilke!"
      Jack: Szanuje twoją wyobraźnię, ale przystopuj ją minimalnie.
      ,,Mary: To co można wybaczyć jest sprawą subiektywną.Tak czy siak przeprosiny wysłuchane i przyjęte. Szczerze nie pamiętam prawie nic z tego dnia to było wieki temu."
      Lilka: Aha*nie bardzo wie co więcej powiedzieć stwierdza, że starczy tego trwania w poważnej pozie bo za plecami i tak już sobie mało paznokciami skóry nie przebiła więc z dupy niszczy bańkę i idzie do Jacka trącając Kelly i Yoyo ramionami bo torują przejście dla jej majestatu* Zrobiłam co miałam zrobić*złapała go za t-shirt niemal tworząc pętle na szyi i ciągnie za sobą* Chodź mój wierny minionku.
      Jack: Od razu powiedz przydupasie-_-
      Lilka: Jak wolisz :)
      Jack: Zabij się :)
      Lilka: Dobrze, ale dopiero po objedzie.
      Jack: Święta racja. Już czułem, że po tym jak pięć min temu zjadłem banana robię się głodny.

      Usuń
    5. "Jack:*gra sobie w grę na tel i je banana*"
      Kelly:*przypomniał jej się obrazek na którym chomik je bannana i stara się nie śmiać* Rany, ktoś się obudził po lewej stronie biurka. Co jest Jack? Bawić się z tobą dzisiaj nie da. W ogóle! *klasneła głośno w dłonie* To! Jesteś mi potrzebny!
      "Lilka: No nic...To powodzenia*walnęła mu w szczenę, ale tak leciuchno*"
      Ryuga: *zaśmiał się w duchu, a ja się zaraz rozkleje* Dzięki, przyda się.
      "Jack:...przebić ci w końcu ten pusty zielony łeb? Owszem."
      Kyoya: * ma postanowienie nie da się sprowokować dziecku* Albo przebić bańkę i je stamtąd wyciągnąć.
      "Jack: Szanuje twoją wyobraźnię, ale przystopuj ją minimalnie."
      Kelsi: Nie i mówię tu językiem zrozumiałym przez Kelly bo jak ostatnio ta dwójka chciała się dowiedzieć co się gdzieś dzieje to Kelly urzyła siebie jako taranu, a ja nie pozwolę jej szażować na coś nie z tego świata.
      "Lilka: Aha. Zrobiłam co miałam zrobić*złapała go za t-shirt niemal tworząc pętle na szyi i ciągnie za sobą* Chodź mój wierny minionku."
      Mary:...To była część zakładu.
      Ines: Nie chce cie martwić, ale na to wygląda.

      Usuń
    6. Jack:*uśmiechnął się jak aniołek tylko aureoli mu brakuje* Jasne, na pewno ci pomogę tylko zapytaj w inny dzień tygodnia, który nie kończy się na ,,K" ani ,,A"... Weź wykorzystaj Tetagamiego.
      ,,Kyoya: Albo przebić bańkę i je stamtąd wyciągnąć."
      Jack: To jest powerful magic, a nie jakaś tam bańka chodź taki ma kształt. Jeszcze się nie przyzwyczaiłeś?*westchnął* Jakby ci to najprościej wytłumaczyć. To coś jak taka międzywymiarowa kieszeń. Nie przepuszcza dźwięku, blokuje nawet zasięg satelitarny. Jakbyś próbował zadzwonić do kogoś kto znajduje się w innym wymiarcu to też by nie zadziałało. Nw czy przepuszcza tlen, ale skoro Lilka się tyle namyślała z tym gadaniem, a obie się nie podusiły to najwyraźniej tak. Tym bardziej nie da się przebić jakimś tam patykiem weź pomyśl przez chwilę człowieku.
      Sky: Się rozgadałeś.
      Jack:...Mój wewnętrzny geniusz i zapewne jakieś Europejskie geny nakazują mi wykorzystać go kiedy przyjdzie na to pora pod przykrywką kształcenia prymitywnych ludów Afryki.
      Sky: Phyhy*otarła mu się o nogę*Oj ty, ty :3
      ,,Kelsi: Nie i mówię tu językiem zrozumiałym przez Kelly bo jak ostatnio ta dwójka chciała się dowiedzieć co się gdzieś dzieje to Kelly urzyła siebie jako taranu, a ja nie pozwolę jej szażować na coś nie z tego świata."
      Jack: Nie no na te "bańkę" to niema co, ale pamiętam. To się jej chwali. Ryzykowna misja. Przynajmniej się na coś przydała. Ja nie zebrałem większego opierniczu, Lilka zajęła się Kelly mając w dupie tego jeża, a Tategami zaczął chorować na zazdrość. Ten dzień powinien być oznaczony na czerwono w moim osobistym kalendarzu jako święto na poziomie niszowym. Tyle ubawu jednego dnia.
      ,,Mary:...To była część zakładu.
      Lilka:*aż zaśmiała się z niedowierzaniem bo to nie był żaden zakład ani nic w tym stylu* Tak dokładnie tak. Zakład jak się patrzy. W końcu jestem chodzącym złem i zołzą jakich mało, a ty myślałaś, że co przyjdę i tak sama z siebie cię przeproszę?*dalej się śmiejąc poszła sobie przez portal...do siebie do kuchni wziąć pudło lodów, Monte, pianki i zapychać się nimi w pokoju na poddaszu gdzie zrobiła sobie magiczne drzwi żeby nikt nie mógł ich otworzyć puki ona go nie zaprosi i teraz będzie przezywać, że jest złem dla wszystkich, ale w końcu sama tego chciała według jej rozumowania dla dobra innych więc nie może nikogo winić*
      ,,Ines: Nie chce cie martwić, ale na to wygląda."
      Jack: A ja zmartwię was obie. Jesteście totalnymi. I-dio-tka-mi. Za dużo czasu spędzacie z pranksterową Hawaną i Tategamim który ma problemy z samodzielnym myśleniem i daje jej się namawiać na każde: Hej założymy się, że nie utniesz sobie reki?*tu naśladuje jej głos i trzepocze rzęsami*

      Usuń
    7. Kelly:Tategami nie ma gustu, a ja potrzebuje kogoś kto pomoże mi wybrać strój na impreze.
      "Jack:To jest powerful magic, a nie jakaś tam bańka chodź taki ma kształt."
      Kyoya: Jej drzwi miały kształt drzwi i jakoś dało się je staranować. Zresztą nigdy nie twierdziłem, że to dobry pomysł.
      "Ten dzień powinien być oznaczony na czerwono w moim osobistym kalendarzu jako święto na poziomie niszowym. Tyle ubawu jednego dnia."
      Kelly: A date pamiętasz?
      "Lilka:Tak dokładnie tak. Zakład jak się patrzy. W końcu jestem chodzącym złem i zołzą jakich mało, a ty myślałaś, że co przyjdę i tak sama z siebie cię przeproszę?"
      Mary: *której zrobiło się źle na samą myśl o tym, że to mógł być po prostu zakład bo naprawdę jej uwierzyła jednak po tym jak szybko Lilka to przerwała, jak nagłe to było, jak Lila nazwała Jacka swoim służącym i po tym, że nie mialy ze sobą normalnej rozmowy chyba nigdy to było pierwsze co przyszło jej do głowy i teraz jest wściekła bo Lilka zamiast...cokolwiek zaczęła się zachowywać jak Kelly* Hej. Hej! HEJ! *próbuje jej przerwać, ale Lilka weszła w portal* Pięknie! Świetnie! Zrób scene i ucieknij!
      Ines; Mary.
      Mary; O jeju ktoś podważył to co powiedziałam!
      Ines: Mary.
      Mary: * w tym momencie powoli zaczeła tracić wątek swojego krzyku* Gdybyś naprawdę ci zależało wepchnęła byś mi te przeprosiny tak głęboko w gardło, że przez tydzień czuła bym smak twojej pięści!
      *w czasie jak Mary wrzeszczy*
      Ryuga: Gdzie ona jest?
      Ja: To twój głos batmana?
      Ryuga: Wiem, że ty wiesz gdzie ona jest.
      Ja: W pokoju na poddaszu z magiczną zaporą ale wampiry wchodzisz tylko za zaproszeniem.
      Ryuga:* podniósł Betty która zaczęła syczeć i drapać* Idziesz ze mną.
      Kelly: ...Nie ten kot.
      Ryuga: * wypuścił wiercącą się Betty podniósł Lenoxa, poszedł na górę i stanął przed drzwiami i zapukał.*

      Usuń
    8. Jack: Niestety jakby się nad tym głębiej zastanowić to jakiś tam ma.
      ,,Kyoya: Jej drzwi miały kształt drzwi i jakoś dało się je staranować. Zresztą nigdy nie twierdziłem, że to dobry pomysł."
      Jack: Bo to akurat były zwykłe drzwi? Chyba widać na pierwszy rzut oka, że bańka wielkości auta w której siedzi Lilka nie może być normalna nie?
      ,,Kelly: A date pamiętasz?"
      Jack: Nieee. Jakoś grudzień? Styczeń? Zapytaj mojej sekretarki jak ją znajdziesz.
      ,,Mary: Gdybyś naprawdę ci zależało wepchnęła byś mi te przeprosiny tak głęboko w gardło, że przez tydzień czuła bym smak twojej pięści!"
      Jack:*jest team Lilka i skoro ona czegoś chcę nawet jeśli on się z tym nie zgadza no to trudno* To zołza czego się spodziewałaś? Nie chciała się z tobą od razu zaprzyjaźniać. Na nikim jej nie zależy, a że jesteś naiwna to tylko twój problem.
      Ej ale oni się ciągle wyzywają nawet bez szczególnego powodu. W sensie wszyscy się u mnie wyzywają XD no większość w każdym razie. Aż takie to było podejrzane w tym przypadku?
      A co do braku dłuższych pogadanek to raczej nie wiedziała o czym z nią gadać, chciała tylko przeprosić i dalej kontynuować swoje ruskie cyrki.
      Jack: Kruk sieroto ty psuju...Jak kawę kocham nie wiecie co to rozmowa w cztery oczy.
      ,,Ryuga:* podniósł Betty która zaczęła syczeć i drapać* Idziesz ze mną.
      Kelly:...Nie ten kot."
      X,DD
      Lenox: Witaj Ryuga. Może następnym razem ostrzegaj kiedy kogoś podnosisz. Betty się to nie spodobało. Potrzebujesz czegoś od Lilki?
      Lilka:*leży sobie w hamaku i patrzy na drzwi żeby wyczuć kto to* Czego chcesz Lenoksie Kishatu?*tak powiedziała to łącznie*
      Lenox: Przeszkadzamy ci?
      Lilka: Yy duh? Jak zwykle robię tu masę ważnych rzeczy*jak zapychanie się lodami np*

      Usuń
    9. Kelly: Kogoś kto spadł z drzewa. Nie marudź tylko doradź mi w co mam się ubrać. Czarny golf czy koszulka?
      "Jack: Bo to akurat były zwykłe drzwi? Chyba widać na pierwszy rzut oka, że bańka wielkości auta w której siedzi Lilka nie może być normalna nie? "
      Kyoya: Tego akutat nie wiesz. Są bańki mieszczące ludzi służą zdaje się do chodzenia po wodzie.
      Kelsi: Jestem pod wrażeniem, że próbujesz bronić swojej iście neardentalczyńskiej teorii "dźgnijmy to kijem" używając jako tako logicznych argumentów...
      Kyoya: Dzięki.
      Kelsi: ...a nie maczugi.
      "Jack: To zołza czego się spodziewałaś? Nie chciała się z tobą od razu zaprzyjaźniać. Na nikim jej nie zależy, a że jesteś naiwna to tylko twój problem."
      Mary: Zamknij się! Nie z tobą rozmawiam!
      Ines: Z nikim nie rozmawiasz. Wrzeszczysz na sufit.
      Mary:...*no dobra dotarło, że Lilki nie ma. Krzyczenie na Jack'a to następna najlepsza rzecz jaką może zrobić* Nie jestem naiwna! Gdybym była nie zwróciła bym na was uwagi i nie było by problemu!
      "Aż takie to było podejrzane w tym przypadku? A co do braku dłuższych pogadanek to raczej nie wiedziała o czym z nią gadać, chciała tylko przeprosić i dalej kontynuować swoje ruskie cyrki."
      Ja:A ja (prawdopodobnie przez Kelly) jestem non stop w pelnej gotowości ktoś mnie próbuje oszukać i faktycznie uwierzyłam, że Lila chce przeprosić tylko to się stało tak nagle i bez wyjaśnienia, że następne dialog Lilki i Jacka wmówił mi że Jack przegrał zakład i teraz będzie musiał służyć Lile czy coś takiego.
      Mary:* aż jej się przypomniało jak Lila mówiła, że ciężki jest los wybrańców bogów* Chrzańcie się!
      "Jack: Kruk sieroto ty psuju...Jak kawę kocham nie wiecie co to rozmowa w cztery oczy."
      Kelsi: Wielki brat patrzy a ściany mają uszy radzę się przyzwyczaić.
      "Lenox: Witaj Ryuga. Może następnym razem ostrzegaj kiedy kogoś podnosisz. Betty się to nie spodobało. Potrzebujesz czegoś od Lilki?"
      Ryuga: *mina pod tytułem to, że umiesz mówić nie znaczy, że będę z tobą rozmawiał* Nie ja, ona potrzebuje ciebie.
      "Lilka:*leży sobie w hamaku i patrzy na drzwi żeby wyczuć kto to* Czego chcesz Lenoksie Kishatu?*tak powiedziała to łącznie*"
      Ryuga: *trochę zdziwiony, że nazwa go Lenoxem ale co zrobisz zdarza się* Mam twojego kota.

      Usuń
    10. Jack:*przez chwilę chciał się rozwodzić, ale stwierdził, że niema co* Serio nie masz ze sobą nic ciekawszego tylko jakiś golf i koszulka?
      ,,Kyoya: Tego akutat nie wiesz. Są bańki mieszczące ludzi służą zdaje się do chodzenia po wodzie."
      Jack:...Nieeee na prawdę? To wiesz co zrób? Weź dupę w troki, wejdź do takiej, wypłyń nią na środek oceanu i nigdy nie wracaj mopie.
      ,,Ja:A ja (prawdopodobnie przez Kelly) jestem non stop w pelnej gotowości..."
      Jedyne o co oni się zakładają to kto szybciej wypije kole z puszki i mu ona naosem nie wypłynie itp. Spoko te mózgi już po prostu nie wytrzymują. Są takie momenty, że niemal słyszę tę dwójkę gdzieś z tyłu głowy w najmniej odpowiednich momentach.
      Jack: Jestem twoim głosem samo destrukcji :)
      Przynajmniej nauczyłeś się zapinać pasy w aucie.
      Pi razy drzwi scena z przed ponad dwóch tygodni?:
      Dojeżdżam do skrzyżowania, Lil siedzi sobie ładnie z zapiętymi pasami bo stwierdziła, że w sumie jest mega potężna z tym kompasem na szyi, ale jak się czegoś nauczy przy okazji to też fajnie. Jack ta mała menda natomiast był moim samo destrukcyjnym głosem i mnie dobijał. Pasów stwierdził, że zapisać nie musi bo jego majestat jest większy niż instruktora i skoro on nie musi to czemu sam by miał zapinać?Dojeżdżaliśmy do skrzyżowania i światło zmieniło się na czerwone.
      Jack:*milusim głosikiem* No to teraz sieroto hamuj...delikatnie...jak z bratem przyjaciółki.
      To ja po heblach, Jack nosem w oparcie fotela, dramat, wyzwiska, jeżdżę jak wariatka i takie tam. Ale pasy w końcu zapiął tak? Więc...sukces! :D
      Jack: Masz niedojebanie mózgowe.
      ,,Mary:* aż jej się przypomniało jak Lila mówiła, że ciężki jest los wybrańców bogów*
      Co za zbieg okoliczności xD
      ,,Chrzańcie się!"
      Jack: Nie drzyj się bo okresu dostaniesz -_-
      ,,Kelsi: Wielki brat patrzy a ściany mają uszy radzę się przyzwyczaić."
      Jack: To że Panie Autorki coś wiedzą nie powinno oznaczać, że zaraz ma to wiedzieć bezdomny na drugim końcu Polski.
      Ale to zazwyczaj wy dzieciaczki to wiecie.
      Jack: Tym bardziej? Wiem że jesteś nogą z matmy, ale cztery to cztery, a nie pięćdziesiąt.
      ,,Ryuga: *mina pod tytułem to, że umiesz mówić nie znaczy, że będę z tobą rozmawiał* Nie ja, ona potrzebuje ciebie."
      Lenox: Tylko widzisz ona tam nikogo nie wpuszcza, nawet mnie.
      ,,Ryuga: *trochę zdziwiony, że nazywa go Lenoxem ale co zrobisz zdarza się* Mam twojego kota."
      Lilka:*Wzięła się za sprzątanie, ale na to co usłyszała usta jej drgnęły* Mam się bać?
      Lenox: Wszystko w porządku? Ryuga uważa, że mnie potrzebujesz.
      Lilka:*sprząta dwa razy szybciej*Nie potrzebuję cię! Nikogo nie potrzebuje!
      Lenox: Ech U_U*wywinął się i zeskoczył na podłogę* Jeśli zmienisz zdanie to wiesz gdzie mnie szukać.

      Usuń
    11. Kelly: Nie pakowałam się na impreze. Zresztą jak nie chcesz mi pomóc to nie.
      "Jack:...Nieeee na prawdę? To wiesz co zrób? Weź dupę w troki, wejdź do takiej, wypłyń nią na środek oceanu i nigdy nie wracaj mopie."
      Kyoya: Zamknij mordę szczylu gadać się z tobą nie da. *poszedł szukać czegoś do uspokojenia Mary*
      "Jedyne o co oni się zakładają to kto szybciej wypije kole z puszki i mu ona naosem nie wypłynie itp. Spoko te mózgi już po prostu nie wytrzymują."
      Szkoda, że nie wyszło. :(
      "Jack: Jestem twoim głosem samo destrukcji :)"
      Kelly: I wyskoczyć z jadącego pojazdu?
      Alex: Wiecie, że w języku francuski ten fenomen ma swoją własną nazwę? l'appel du vide oznacza dosłownie zew pustki. A chodzi o to, że twój mózg pokazuje ci radykalny scenariusz w celu powstrzymania cie przed jego wykonaniem.
      " Więc...sukces! :D"
      No i prawidłowo. Jeśli nauczenie go zapinać pasy wymagało rozkwaszenia mu nosa to trzeba to po prostu wpisać w koszta nauki.
      "Jack: Nie drzyj się bo okresu dostaniesz -_-"
      Mary: A nawet jeśli seksistowski draniu. Może zaczęła dzień w kałuży własnej krwi chcesz żebym skończyła go stojąc w kałuży twojej?
      Alex: Mary proszę.
      Mary: Spokojnie Alex po porostu rozmawiamy.
      "Lenox: Tylko widzisz ona tam nikogo nie wpuszcza, nawet mnie."
      Ryuga: Jesteś jej kotem, tak? Zrób coś.
      "Lilka: Mam się bać?"
      Ryuga: Masz otworzyć drzwi i dokończyć co zaczęłaś...No dobra może nie masz, ale powinnaś.

      Usuń
    12. Jack:Weź pożycz coś od Ines, a mi daj spokój. Już się wystarczająco napatrzyłem się na babskie ciuchy.
      ,,Kyoya: Zamknij mordę szczylu gadać się z tobą nie da."
      Jack:Nie mam mordy tylko piękną twarz więc jej nie zamknę. Lepiej idź dźgnij siske kijem to jej przejdzie.
      ,,Szkoda, że nie wyszło. :("
      No niestety tak bywa.
      Jack:*olał Alexa*
      Dla mnie to jest wszystko fajne i ciekawe. Bardziej obstawiałam przez sekundę, że będzie znaczyło ,,apel do świadomości" czy coś w tym stylu, ale okej. Muszę zapytać o coś innego. Jak tam między tobą, a Haru bo wiem, że związki na odległość to niewypały, ale plis nie umierajcie.
      ,,No i prawidłowo. Jeśli nauczenie go zapinać pasy wymagało rozkwaszenia mu nosa to trzeba to po prostu wpisać w koszta nauki."
      Jack: Typiary jesteście n i e n o r m a l n e.
      *zatykam mu buzię mandarynką* Jedz witaminki synek żebyś rósł duży i silny.
      Jack:*coś tam gulgocze, że i tak już jest wyższy*
      ,,Mary: A nawet jeśli seksistowski draniu. Może zaczęła dzień w kałuży własnej krwi chcesz żebym skończyła go stojąc w kałuży twojej?"
      Jack: Po co od razu ta agresja? Czekaj coś w tym jest... jak to ta jędza powiedziała? Ludzie rodzą się w krwi i w krwi umierają. 1000 creepy mądrości Zmory na każdy dzień.
      ,,Alex: Mary proszę.
      Mary: Spokojnie Alex po porostu rozmawiamy."
      Jack: Tak, tak Aleś. Dokładnie. My tylko rozmawiamy.
      ,,Ryuga: Jesteś jej kotem, tak? Zrób coś."
      Lenox: No tak, właśnie, jestem kotem. Słyszałeś ją. Jeśli będzie mnie potrzebowała to wie gdzie szukać*poszedł sobie*
      ,,Ryuga: Masz otworzyć drzwi i dokończyć co zaczęłaś...No dobra może nie masz, ale powinnaś."
      Lilka:Powinnam?*otworzyła drzwi, ale tylko dlatego, że ubrała zajumaną bluzę Jacka i stwierdziła, że pada deszcz więc to dobry moment żeby sobie postać na środku podwórka* Jedyne co powinnam to chyba zacząć interesować się sobą. Wiem że za tobą łażę, wkurzam i...pieprze swoje mądrości, ale nie musisz mi mówić, że powinnam to dokończyć bo nie jesteś moim ojcem żeby mi mówić...*gdzieś w tym momencie wywaliła się na buźkę bo niezawiązane sznurówki lubią wychodzić z butów szczególnie jak trawa ślizga. Przez chwilę się nie rusza, ale potem wybucha aż jej żyły w okuł oczu powyłaziły i wybija sobie pięściami dziury w ziemi*SHIT!!! Shit! Shit! Shit! Shit! Shit!*i do momentu w którym się nie zmęczy bo jednak robienie takich dziur trochę jej energii zabiera*...Sory.

      Usuń
  2. Miju: *patrzy na Ashare takim wzrokiem,że to aż dziwne że jeszcze nie wypaliła dziury w mózgu*
    *Popijając kawę* cicho nic nie mów!
    Miju: NIC NIE MÓW?!
    Hanako: ma ktoś zatyczki do uszu? Zapowiada się wojna.

    "Gdybym chciała porwać człowieka jak bym się za to zabrała?"

    Miju: Z rozmachem!

    " Co ci chodzi po głowie kotku?"

    czemu właśnie to zdanie przypomniało mi o tym że koty zbyt często do mojego życia włażą?

    "-Co to ma wspólnego z zaginięciem mojej córki?"

    Hirooki: Czy ta kobieta myśli? Chyba jasne że zadadzą takie pytanie przy takich sprawach trzeba wszystko powykluczać.

    ""Dzieci trofea" to mocno powiedziane. Faktycznie rodzice wywierają na dzieciach duży nacisk, ale robią to po to by były poradziły sobie w życiu. To rodzaj troski. Surowej, skupionej na wynikach, ale jednak. "Kocham cię tak bardzo, że nie chce, żeby świat cię pożarł."
    Hanako: Jakie to zabawne że zostają w pewnym sensie pożarte przez jeden z wielu systemów tego świata.

    "-Tu i tam. – Powiedziała wskakując na parapet.-A właśnie wieczorem też wychodzę na imprezę. Mary Ines chcecie iść ze mną?
    -Moment chwila. Jeszcze się nie zgodziłem. U kogo ta impreza? Kiedy wrócisz?"

    Miju: Ojciec pełną parą no nie powiem.


    "Wiesz, że musisz rozprawić się z tym, co zostało po Dark Nebuli. Wiemy też, że jestem ci tylko kulą u nogi. Ciągniesz za sobą chodzącego trupa. Zombie. Ciekawe czy jak kogoś ugryzę to się zmieni w coś takiego jak ja. A co jak to początek zombie apokalipsy? Wiesz, że boję się zombie apokalipsy... I prądu.."

    Xertah: Zależy w jakim stopniu przeszłaś "mutacje zombie" czy jak to tam zwie...


    Coraz bardziej interesuje mnie kim jest ta grupa chodź po tym rozdziale i poprzednim mam teorie pewne chodź jeszcze nie do końca pewne. Czekam na kolejne i przepraszam że tak późno kom :(

    OdpowiedzUsuń