czwartek, 22 lutego 2018

Beyblade po mojemu (S.2 R.16)


Rozdział  16

Mary

-No i wtedy on kazał mi spieprzać. Uwierz byś w to?
Razem z Alex’em siedziałam w restauracji i jedliśmy późny obiad względnie wczesną kolacje. Uparł się, ze musi  mnie przeprosić za to co stało się wczoraj tak jakby miał z tym cokolwiek wspólnego.  Kelly miała rację Alex jest po prostu chory i trzeba go leczyć, a nie się wściekać.
-Może po prostu się o ciebie martwi.-  Usprawiedliwiający wszystko i wszystkich głos Alex’a sprowadził mnie powrotem na ziemię.  
-Jasne.- Prychnęłam. –Jakby nie wiedział, że ze mną trzeba pracować, kiedy tylko się da, żeby cokolwiek z tego wyszło.  – Chłopak uśmiechną się do mnie z wyrozumiałością.
-Jestem pewny, że jeszcze się dogadacie. W końcu, kto przebywa z wilkami, nauczy się wyć.
-Może i masz racje.- Mruknęłam grzebiąc pałeczkami w misce.
-Hej Mary. Głowa do góry.  Jak zjemy to cie jeszcze gdzieś zabiorę. – obiecał.
***
Gdy już mięliśmy wychodzić Alex wziął mnie za rękę i pociągnął  w stronę drzwi z wielkim napisem „wejście  tylko dla personelu” pokręciłam gwałtownie głową.
-Al…nie ja…my nie.- Zaczęłam łapać pojedyncze spojrzenia Lidzi siedzących przy stolikach. Jeśli zaraz się nie uspokoimy to zrobi to ochrona. Podałam się i poszłam z nim.
- Rób to, co ja. –Powiedział uśmiechając się do mnie i podając mi pustą tackę z wysokiego wózka na kółkach.
Przeszliśmy przez gorącą i pełną najróżniejszych zapachów, od których kręciło mnie w nosie kuchnie trzymając tacki wysoko tak, żeby nikt nie mógł dobrze przyjrzeć się naszym twarzą zbierając przy tym kilka zamówień i szubko przekazując je prawdziwym kelnerom. Za kuchnią znajdowały się wysokie schody zapewne przeznaczone dla personelu galerii, w której znajdowała się galeria. Alex nie zatrzymał się nawet na chwilę tylko szybko pobiegł po nich na górę przeskakując, co drugi schodek. Nie zastanawiając się pobiegłam za nim. Czułam się trochę tak jakbyśmy znowu byli dziećmi. Wypadliśmy na pokryty grubą warstwą białego puchu dach galerii rozciągał się stamtąd wspaniały widok mieszanina świateł odbijających się w płatkach śniegu tworząca różową otoczkę wypełniającą ulice i w pewien sposób oddzielająca nas od reszty ludzi.
-Mary pamiętasz jak wchodziliśmy na altankę w ogrodzie?- Zapytał szatyn zerkając w duł na ulice pełne ludzi.
-Tak, rodzice zabraniali nam tam wchodzić, bo niszczyliśmy dach. –Posłał mi uśmiech.
-Zawsze bałem się z niej skoczyć.- Zerknął jeszcze raz w dół. - A wiesz, że chyba mi przeszło?
- Alex, o czym ty...-Zanim zdążyłam dokończyć zdanie chłopak wskoczył na niski murek oddzielający bezpieczną przestrzeń dachu od przepaści.
-Alex zejdź.- Poprosiłam.
-Czemu?- Zapytał od tak sobie.
-Jest ślisko jeszcze spadniesz albo coś.
-No, co ty nie powiesz.-I wtedy to do mnie dotarło. Mój Alex od najmłodszych lat miał wręcz paniczny lęk wysokości. Właśnie, dlatego to ja zawsze musiałam włazić na drzewa po koty, kiedy go zjadały nerwy pod drzewem.
-Złaź stamtąd Hyde. –Warknęłam.- To nie jest nawet trochę zabawne.
-No proszę. Jednak się zorientowałaś. Byłaś tak skupiona na sobie, że już myślałem, że będę musiał cie oświecić.
-Zostaw nas samych śmieciu.
-Bardzo bym chciał możesz mi wierzyć na słowo. Niestety tak się składa, że przez ciebie nie ma takiej opcji.
-Złaź stamtąd do kurwy nędzy i wypierdalaj.
-Bo, co?
-Bo was zabijesz.
-W sumie, czemu nie? Czemu mam tego wszystkiego nie skończysz? Tu i teraz? Hym? Wystarczy tylko, że zrobię krok do przodu.- Podniósł nogę.  
-Zabijesz się!- Krzyknęłam,
-I, co z tego!?- Ryknął na mnie obracając się gwałtownie. Był wściekły.
Co się dzieje? To sen? To musi być sen. To nie może być prawda. Nie chce, żeby tak było. Nie chce, żeby od tego, co powiem zależało czyjeś życie, a już na pewno nie jego.  Życie Alex’a tego biednego chłopca, który pomagał mi ściągać koty z drzewa, martwił się o łobuzów z naszej szkoły, a je nie jestem w stanie nic zrobić nawet wydusić z siebie słowa.
-Chcesz wiedzieć, czym jestem?  Powiem ci!  Jestem każdym koszmarem, jaki Alex wyśnił przez ciebie! Jestem jego strachem i nienawiścią! Ścierwem, które nie może odejść z tego świata bez względu na to jak bardzo bym tego chciał!- Po jego policzkach zaczęły spływać perliste łzy. - Wiesz, dlaczego wczoraj poszedłem do tej dziewczyny, u której mnie widziałaś!?  Byłem się pożegnać! -Stopniowo schodził z tonu. -Tak pożegnać, bo z każdym pierdolonym dniem mam coraz bardziej dosyć. Biorę nawet te psychotropy, które miały mnie zabić, ale gdy tylko mnie osłabią na tyle bym nie mógł wziąć kolejnej dawki wszystko zaczyna się od nowa. Dlatego proszę cię… Proszę zabij mnie.
-Ale ja nie wiem jak.- Zaśmiał się, a łzy w jego oczach momentalnie wyschły.
-Kłamiesz. – Wypluł to słowo z siebie z taką pogardą i nienawiścią, jakiej jeszcze nigdy nie słyszałam.  Odwrócił się do mnie plecami i spojrzał w dół.   
-Nie rób tego!- Słyszałam dobiegające od ulicy wycie syren.  Ktoś musiał go zobaczyć i zadzwonić po pomoc.  Teraz wystarczy, że zatrzymam go na tyle długo by zdążyli go ściągnąć.
-Zabij mnie.-Jeszcze tylko chwila.
-Stój.- Już słyszę jak biegną po schodach.
-Zabij mnie w końcu!- Zatrzymaj się tylko na moment.
-Stå!- Wrzasnęłam. Alex zachwiał się niebezpiecznie na krawędzi z zatrzymał. Dosłownie zawisł w miejscu.  Szybko podbiegłam do niego i wciągnęłam go z powrotem w głąb dachu.
W głowie szumiało mi z emocji, a w ustach czułam metaliczny smak krwi. Opadłam na śnieg obok nieruchomego Alex’a oddychając szybko.  
Co ja mu zrobiłam? Co on chciał zrobić? Czy on naprawdę był gotów stamtąd skoczyć?  -Pytałam siebie patrząc na bladego chłopca, którego policzki nos pokrywały drobne piegi.
-Przepraszam.-Szepnęłam.  
Świat wirował mi przed oczami, kiedy podnosiłam się z ziemi. Musiałam stąd odejść.  Jeśli zostanę znajdą mnie i zaczną zadawać pytania.  
Pchnęłam drzwi prowadzące na klatkę schodową. Schodziłam powoli trzymając się poręczy. Mijałam zastygłych w bezruchu policjantów. Ja to zrobiłam?
Wyszłam na ulice mnóstwo ludzi stało wokół ze wzrokiem wpatrzonym w jeden punkt
- På  strömmen ligga hos mig av udarna flytta.- Powiedziałam
-Co się stało? Gdzie on jest? Skoczył?- Pytali przechodnie.
Nikt nie zwracał na mnie uwagi. Bo niby skąd mogli wiedzieć, że jestem jedną osobą, która wie, co się tam stało. Chociaż z drugiej stron czy ja rozumiem z tego cokolwiek? To wszystko, co mówił czy naprawdę miał to na myśli? Chciał się zabić?
Nie. On chciał, żebym to ja go zabiła.
Powłóczyłam nogami pół przytomna nie zwracając uwagi na to, co dzieje się wokół mnie. Powoli krok po kroku dowlokłam się do miejsca, w którym nikt nie zadawał zbędnych pytań.
-, Co podać?
-To, co zawsze.- Mruknęłam siadając przy barze.  
***
To mój telefon tak dzwoni? Zdaje się, że tak. Sięgnęłam do kieszeni i wyciągnęłam z niej komórkę.
Ines? Czego ona może chcieć? 
-Mary!?  Słyszałam, co się stało. Wszytko z tobą w porządku?- Skrzywiłam się. Drażnił mnie jej głos, jasność ekranu i to, że przypomniała mi o tym, o czym przyszłam zapomnieć.
-Daj mi spokój. –Mruknęłam opróżniając szklankę i z brzdękiem odstawiając ja na blat.
-Czy ty…? Mary nie! Ani mi się …-wcisnęłam czerwoną słuchawkę, przez co telefon wypadł mi z ręki i upadł na ziemię.
-Adjö.- Zaśmiałam się patrząc w ślad za nim jednocześnie dając znak barmanowi, żeby mi dolał.
Barman zajął się moim zamówieniem, ale zamiast odejść zaraz po tym, gdy tylko lód zaczął stukać o brzegi szklanki przeszedł do klienta obok. Z braku lepszego zajęcia powiodłam za nim wzrokiem, jakie było moje zdziwienie, kiedy na miejscu obok mnie zauważyłam Ryuge.  Bez korony bez ogromnego ochraniacza bez peleryny wyglądał jak całkiem normalny facet.  Obok niego leżała spora wypchana po brzegi zgniło zielona torba.    
-Spadaj stąd Kishatu mam dzisiaj zły dzień.- Mruknęłam.
Ryuga spojrzał na mnie kontem oka powoli odstawił szklankę na blat i powiedział.
-Po pierwsze to ty dosiadłaś się do mnie, a po drugie nie masz pojęcia, co to znaczy mieć zły dzień.
Wstrętny nadęty burak. Nic o mnie nie wie. Nie ma pojęcia, przez co przeszłam.  Za to ma czelność osądzać dosłownie każdy aspekt mojego życia.
-Mój najlepszy przyjaciel błagałbym go zabiła.-Wypaliłam ze złością.  
-Posłałem do diabła jedna osobę, której na mnie zależy.- Warknął.
Może to przez alkohol, ale zabrzmiało mi to jak wyzwanie.
-O tym, ze jestem adoptowana dowiedziałam się, gdy na lekcji przyrody w podstawówce przy tablicy oświadczyłam, że ciąża u kobiet trwa trzy miesiące.-Obrócił tak żeby siedzieć zemną twarzą w twarz, a jego usta wygięły się w drwiącym uśmiechu.
-Gdy miałem trzynaście lat kazali mi opętać mroczną moc w Internecie możesz sprawdzić, co z tego wyszło.
-Ludzie tracą zmysły, gdy grają przeciwko mnie.- Przez chwilę po prostu patrzył mi w oczy. Nie wiem, co tam zobaczył, ale kiedy przestał powiedział tylko:
-...A może jednak masz.- I na powrót zajął się szklanką
Wygląda na to, że wygrałam konkurs, kto miał bardziej przejebane...Hura. 
- Wyjeżdżasz.- Ni to spytałam ni to stwierdziłam odstawiając na blat pół pustą szklankę.
Skinął głową.
-Dokąd? – Wzruszył ramionami. – Brzmi jak plan.- Sarknęłam obracając w palcach szklankę i obserwując unoszące się na powierzchni drinka kostki lodu.
Tak właściwie to nie jest wcale zły… ten plan. Po prostu tak wstać i iść w cholerę.  Rzucić to wszystko i zacząć od nowa gdzieś tam hen daleko. 
Zaśmiałam się cicho, rozbawiona żałosnością moich pijackich planów.   



Rozdział 16 za nami. Pomysl na ten rozdział wpadł mi mniej więcej w pod koniec oglądania filmu Fight Club, a że pierwsza zasada fight klubu to nigdy nie mówić o fight klubie powiem tyle, ze go polecam. Powoli wracam do stałego rytmu życia więc rozdziały też powinny wrócić do swojej normy.
Głos z tyłu głowy: Ciekawe rzeczy nazywasz normą.
Zastanawia mnie ile osób sie spodziewało, że Alex'owi się pęknie. 
Ines: Mówisz tak jakby to było oczywiste.
Mam nadzieje, że nie było.
Mary: W dupe sobie wsadź swoje mam nadzieje. 
No to (tym optymistycznym akcentem) ja sie z wami żegnam.
Do  następnego posta.
Hania.  


38 komentarzy:

  1. Ja tu wrócę. Tylko wejdę do ciepłego pomieszczenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, wracam, rozgrzałam palce. Także ten, polecę szybko, bo debile są chorzy
      Izu: T^T
      Alice:....
      Yuka: Zaraziłaś nas!
      Jenn: Ooo, spierdalaj, ja ciężko pracuję
      Oczywiście, męczennico, leć już *obraca się w stronę Alexa, brew jej lekko lata, ale uśmiech ma miły (Jenn: Nie dajcie się zwieść, z takim uśmiechem to ona zabija)* Nie wnikam w twoje stany emocjonalne, psychiczne, przeszłość, teraźniejszość itd, itd, gdyż się nie znam na tym. Ale jedna malutka prośba. Jak już jesteś z moją córeczką, to bardzo ładnie proszę, byś się tak bez słowa nie mordował, dobrze? Chociaż jedno słowo, halo!
      Patrick: Podobno żegnali się, tylko nikt nie wie kiedy. Wiewióra właśnie radośnie smaży naleśniki. Tak się objawia depresja? *poszedł się spytać*
      Izu: Ja tam się cieszę
      Yuka: Gdybyś nie groził mu śmiercią na każdym kroku, to bym się może nieco zdziwiła
      Co do rozmowy Ryuga, Mary to zacna, ładna z nich parka, naprawdę ^^
      A teraz wybaczcie, muszę spadać
      Odmeldowuje się!

      Usuń
    2. Ja: To się więcej nie powtórzy już ja tego dopilnuje.... Ryuga pilnuj mnie.
      "Patrick: Podobno żegnali się, tylko nikt nie wie kiedy. Wiewióra właśnie radośnie smaży naleśniki. Tak się objawia depresja? *poszedł się spytać*"
      Ja : Czasowo to będzie chyba równo z rozdziałem 14. Tylko on nic nie powiedział wprost.
      "Izu: Ja tam się cieszę."
      Ja: I właśnie dlatego powstało prawo o ty, że nikt z moich dzieci nie może zabić postaci z innego bloga.
      Ines: Które to prawo jest non stop łamane, ale kto by się przejmował.
      "Co do rozmowy Ryuga, Mary to zacna, ładna z nich parka, naprawdę ^^"
      Ja: Dwa spite użalające się nad sobą popsute człowieki. A miłość wszystko wybaczy.

      Usuń
  2. Też sobie moment wybrałaś na wstawienie. Właśnie miałam się uczyć matmy :)
    Jack: Nie ciesz się. Zaraz wracasz do pracy.
    Ja: Już mnie tak nie pocieszaj.
    *Alex chce popełnić samobójstwo razy dwa*
    Lilka:*poker face i pije kakałko*
    Ja: Co tu się właśnie stało? O.O
    Jack: A ja myślałem, że dzielicie się na sierotę i tego przystosowanego do życia, ale obaj jesteście sierotami. Masz dziewczynę i możliwość posiadania własnego życica i ciała i tak po prostu odpuszczasz bo co? Bo życie przyjebało mi prawym sierpowym?
    Lilka: Nie wiem co chcesz osiągnąć Szymciuniu. Sprawić by walczył czy żeby sam się zabił. Pewnie to drugie, ale raczej nie przejdzie...probably.
    Ja: Jestem zaskoczona i nie wiem co powiedzieć XD
    Jack: Wreszcie.
    Ja:Już nie ukrywaj tak swojego szczęścia. Mam opóźniony zapłon więc może później najdzie mnie na jakieś głębsze refleksje co do bólu istnienia Alexa.
    Jack: Chopenhauer! Wlazł kotek na płotek, spadł i zdechł...XD
    Lilka:*cień uśmiechu, ale stara się to schować za włosami*
    Jack: Ooo Czarna widzę, że chcesz się ze mną pośmiać z memów :)
    Lilka: Teraz mam ważniejsze żeczy do roboty.
    Jack: Ciekawe niby co?
    Lilka:Bo ja wiem. Wlanie w siebie dzienną dawkę czekolady...podziwianie koloru ścian...oddychanie...przeżywanie swojego własnego bólu istnienia...Do wyboru do koloru. Wybierz coś sobie.
    Jack:*robi Lilce zdjęcie* Czarne myśli...czarne włosy.
    Lilka: Ha, ha. Boki zrywać-_-
    Jack: Wiadomo ;)
    Jak czytałam końcówkę to przypomnieli mi się Lily i Ryle i ich naga prawda na początku książki. Wog to polecam ,,It ends with us" Coolen Hoover.
    Lilka:*przygląda się swojemu odbiciu w kubku* Kto by pomyślał, że Lily to takie popularne imię dla dziewczyn, które dotknęło życie.
    ,,Posłałem do diabła jedna osobę, której na mnie zależy."
    Lilka:*zwraca oczy ku sufitowi, wzdycha i myśli:,, Bo ja to oczywiście mucha. Gdzieś tam sobie latam, ale co z tego?"* A miałeś przynajmniej dobry powód by to zrobić?
    ,,O tym, ze jestem adoptowana dowiedziałam się, gdy na lekcji przyrody w podstawówce przy tablicy oświadczyłam, że ciąża u kobiet trwa trzy miesiące."
    Lilka: Chciało by się.
    Ja: I oczywiście teraz wychodzi, że Mary jest adoptowana tak?
    Jack: A ty snułaś już teorie o reinkarnacjach itp. XD
    Ja: Pff. Wiesz, że ja mam zwoje mózgowe po przetykane pomysłami, teoriami itp. Ale oczywiście to musiało być coś prostego o czym bym nie po myślała, że może się wydarzyć.
    Lilka: I jak ty czytałaś tę Zbrodnie i karę to do tej pory nie wiem. Poza tym miałaś się wziąć za logarytmy.
    Ja:...Zdążę. Jak nie usnę... Poza tym nasuwa mi się teraz takie pytanie czy Ryuga i Mary rzucą wszystko i udadzą się wspólnie w podróż? Bądź zamieszkają w chatce w lesie?
    Lilka: Oww yee. Go team!*uniosła do góry pięść* Jak sobie do gardeł nie skoczą na pierwszym lepszym zakręcie. Powiedź mi Ryuga czy ty i twój gekon stworzyliście znowu duet ze względu na Maryśkę i jej Fafnira?
    Jack: A może to jej barat...?
    Lilka:*się bidactwo zakrztusiło*
    Jack: XDD
    Lilka:E-hem. Nie uważasz, że jest zbyt Tategamiśowa?
    Jack:*wzdycha* A ty nie łapiesz żartów.
    Lilka: Bywa.
    Ja:*pogrążona w zamyśleniu przyglądam się Mary, Ryudze oraz Alexowi*
    Jack: Odpałzuj się. Wiem, że zrobisz wszystko żeby tylko nie wziąć się za matmę, ale nie chcesz strzelić sobie gola prawda?
    Ja: Nie rozmawiam z tobą zły człowieku U-U
    Jack: Ja ci tylko ka...radzę iść się pouczyć-_-
    Ja: Nie chcę na to patrzeć Y.Y
    Lilka: Weź się w garść.
    Ja:...To ja zaparzę herbatę.
    Wszyscy:*głośne westchnięcie*
    Lilka:To będzie kolejna "wesoła" noc.*postukała palcem w kubek i zaczęła nucić Bad day bo jej się przypomniało*
    Jack: A nota bene bardzo podobał mi się ten moment kiedy Aleś chciał skoczyć. To pa, pa ciociu Haniu :)
    Lilka: Mały, podły, zakłamany...
    Jack: A, a, a :)
    Lilka:...lizus.
    XOXOXO

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ps. Tak wiem. Bardzo subtelny kom jak na te okoliczności.
      Jack: Ja cię słyszę, a to zabawne bo miałaś iść się pouczyć-_-

      Usuń
    2. "Też sobie moment wybrałaś na wstawienie. Właśnie miałam się uczyć matmy :)"
      Ja: Wyczucie czasu to jedna z moich supermocy.
      Kelly: Panie i Panowie oto niechciane dziecko Avengersów, jedyny mutand którego nie przyjęli do X- manów, powód powstania więżienia w Arkam* werble* Człowiek Przypał!
      "*Alex chce popełnić samobójstwo razy dwa*"
      Ja: A kiedy był pierwszy?
      "Jack: A ja myślałem, że dzielicie się na sierotę i tego przystosowanego do życia, ale obaj jesteście sierotami. "
      Kelly: A co jeśli się nie myliłeś tylko źle założyłeś który jest który?
      "Masz dziewczynę i możliwość posiadania własnego życica i ciała i tak po prostu odpuszczasz bo co? Bo życie przyjebało mi prawym sierpowym?"
      Kelly: *oblała go wodą święconą* Nie demon. Potrzymaj.* wsadziła mu w dłoń srebrną łyżeczkę* Nie zmienno kształtny. Kim jesteś i co robiłeś z Jackiem?
      Ines: Założyłaś, że demon będzie miliszy niż Jack.
      Kelly: Status naszego związku to " to zajebiście skomplikowane" więc nie rozumiem czemu się jeszcze dziwisz.
      "Lilka: Nie wiem co chcesz osiągnąć Szymciuniu. Sprawić by walczył czy żeby sam się zabił. Pewnie to drugie, ale raczej nie przejdzie...probably."
      Kelly: Albo to kosmita.
      Kelsi: Wszyscy jesteśmy obywatelami kosmosu.
      Kelly: Minimum współpracy ja tu człowieka próbuje ratować.
      "Ja:Już nie ukrywaj tak swojego szczęścia. Mam opóźniony zapłon więc może później najdzie mnie na jakieś głębsze refleksje co do bólu istnienia Alexa. "
      Ja: Nic na siłę. Nie chce przyjść to trudno.
      "Jack: Chopenhauer! Wlazł kotek na płotek, spadł i zdechł...XD"
      Ines: Gugu gaga ból i plaga.
      Kelly: Za późno już się zdradziłeś.
      "Jak czytałam końcówkę to przypomnieli mi się Lily i Ryle i ich naga prawda na początku książki. Wog to polecam ,,It ends with us" Coolen Hoover."
      Ja: ,,It ends with us" wędruje na listę koniecznie obczaić.
      "Lilka:*zwraca oczy ku sufitowi, wzdycha i myśli:,, Bo ja to oczywiście mucha. Gdzieś tam sobie latam, ale co z tego?"* A miałeś przynajmniej dobry powód by to zrobić?"
      Ryuga: Tak.
      Kelly: *udaje, że kaszle* Bull shit.
      "Ja: I oczywiście teraz wychodzi, że Mary jest adoptowana tak?:
      Ja: Tak ^.^
      Kelly: No już nie bądź z siebie taka dumna bo ci żyłka pęknie.
      "Ja: Pff. Wiesz, że ja mam zwoje mózgowe po przetykane pomysłami, teoriami itp. Ale oczywiście to musiało być coś prostego o czym bym nie po myślała, że może się wydarzyć."
      Ja: Hyhy myślałam, że wiek w postaciach był za małą podpowiedziom, żeby ktokolwiek zauważył, że coś jest nie tak.
      "Ja:...Zdążę. Jak nie usnę... Poza tym nasuwa mi się teraz takie pytanie czy Ryuga i Mary rzucą wszystko i udadzą się wspólnie w podróż? Bądź zamieszkają w chatce w lesie?"
      Ja: To by było najdziwniejsza wersja Kac Vegas na świecie. Schlałaś się i budzisz się następnego dnia w chatce w lesie z kimś kogo nie możesz znieść jako twoim życiowym partnerem bo tak.
      "Lilka: Oww yee. Go team!*uniosła do góry pięść* Jak sobie do gardeł nie skoczą na pierwszym lepszym zakręcie. Powiedź mi Ryuga czy ty i twój gekon stworzyliście znowu duet ze względu na Maryśkę i jej Fafnira?"
      Mary: On ma na imie Fffffff....a zresztą.
      Kelly; Mary powiedz Ragnarok.
      Mary:...Nie.
      Ryuga: Powtórz pytanie.
      "Jack: A może to jej barat...?
      Lilka:*się bidactwo zakrztusiło*
      Jack: XDD
      Lilka:E-hem. Nie uważasz, że jest zbyt Tategamiśowa?"
      Kelsi: Odwalili by wtedy akcję jak Luke i Leia.
      Kelly; I to jest twój mentalny problem w tym momencie?
      Kelsi: Tak.
      Ines: Rodzinne podobieństwo u Mary i Kyoy jest bardzo łudzące pomiędzy Ryugą i Mary niema dosłownie żadnych podobieństw.
      "Jack: A nota bene bardzo podobał mi się ten moment kiedy Aleś chciał skoczyć. To pa, pa ciociu Haniu :)
      Lilka: Mały, podły, zakłamany...
      Jack: A, a, a :)
      Lilka:...lizus."
      Ja: Oooooo moi mali uraczy siostrzenicy. ^.^ Poczekajcie ciocia ma chyba gumę w torbie, chcecie?

      Usuń
    3. ,,Kelly:Człowiek Przypał!"
      Jack: Właściwie brzmi całkiem nieźle. Chodź przypomniał mi się Deathshot.
      Lilka: Ja słyszę Deathshot i moim pierwszym skojarzeniem wcale nie jest gość w czerwonych rajtuzkach, a Kruk kręcąca kołem fortunny. Ha, ha, ha. Dawno nikogo nie zabiłam w opku czas to zmienić. Na kogo wypadnie na tego bęc.
      Ja:Nie przypominam sobie żebym tak robiła.
      Lilka: Ja to widzę nieco inaczej*mina "złego" chomika*
      ,,Ja: A kiedy był pierwszy?"
      Ja:Nie, nie. Chodziło mi o to, że jeden będzie chciał skoczyć, a pociągnie za sobą drugiego i death.
      ,,Kelly: A co jeśli się nie myliłeś tylko źle założyłeś który jest który"
      Jack: Nic. W tedy nadal będę robił co mi się podoba.
      ,,Kelly: *oblała go wodą święconą* Nie demon. Potrzymaj. Nie zmienno kształtny. Kim jesteś i co robiłeś z Jackiem?"
      Jack:*wkurzony bo oblała go wodą*Pojebało?! Co ty robisz?*próbuje jakoś strzepać z siebie kropelki wody* Phy. Frajerka.
      Lilka: Oho. Przebudzenie. Demon drgnął.
      ,,Ines: Założyłaś, że demon będzie miliszy niż Jack."
      Lilka: I co pomyliła się?
      ,,Kelly: Status naszego związku to " to zajebiście skomplikowane" więc nie rozumiem czemu się jeszcze dziwisz."
      Jack: Jakiego związku? Co ty pieprzysz?
      Lilka: Nie podoba mi się jak ostatnio za często przeklinasz.
      Jack: Ja nie przeklinam ja używam partykuły wzmacniającej.
      Lilka:*pacała go w tył głowy*
      Jack: A tym razem za co?!
      Lilka:Na pewno nie za niewinność. Po prostu użyłam wzmacniającego przesłania, które do cb dociera.
      Jack:*rozmasowuje głowę*
      Lilka:Co pomasować?*wydyma dolną wargę*
      Jack:-_-
      Lilka: Tak myślałam^^
      ,,Ja: Nic na siłę. Nie chce przyjść to trudno."
      Ja: Wena też tak ucieka...i czas.
      ,,Kelly: Za późno już się zdradziłeś."
      Jack: You talking to my? YOU TALKING TO MY? MY?
      ,,Ja: ,,It ends with us" wędruje na listę koniecznie obczaić."
      Ja:*oba kciuki w górę* :D
      Jack:*otwiera szerzej oczy co może sugerować, że dziś w nocy mogę zostać uduszona poduszką*
      ,,Ryuga: Tak."
      Lilka: And good.*mówi to takim tonem, ze nie wiadomo czy serio ma na myśli to co powiedziała*
      ,,Ja: Hyhy myślałam, że wiek w postaciach był za małą podpowiedziom, żeby ktokolwiek zauważył, że coś jest nie tak."
      Ja: Oczywiście, że tak. Znam braci i jeden jest starszy od drugiego o rok i chyba miesiąc...? Właśnie! XD Dziś kumpela opowiadała mi jak jakaś córka jej cioci czy...nie ważne w każdym razie dziewczynka chodzi do przedszkola i opowiadała, że tak mocno przytuliła się do swojego chłopaka, że aż poczuła jak dzidziuś jej się poruszył w brzuszku. Sama słodycz XD
      Jack: Ciśniesz z tego cały dzień daj sobie już spokój.
      Ja: Nie mogę X,D
      Jack: Czarna dziewczynki z przedszkola mają już chłopaków i planują dzieci, a ty nadal zalegasz.
      Lilka: A skąd wiesz, że ja w przedszkolu nie całowałam się z jakimś chłopcem co?
      Jack: Mów dalej :)
      Lilka: Chciałbyś. Ty się lepiej skup na sobie.
      ,,Ja: To by było najdziwniejsza wersja Kac Vegas na świecie. Schlałaś się i budzisz się następnego dnia w chatce w lesie z kimś kogo nie możesz znieść jako twoim życiowym partnerem bo tak."
      Ja: Bardzo dobra opcja. Kiedy możemy doczekać się ekranizacji? XD
      ,,Ryuga: Powtórz pytanie."
      Lilka:Nie. Już nie chcę wiedzieć.
      Jack: Co tam Kishatu wszystko dobrze u ciebie? Pewnie że tak. A tak nota bene wiedziałeś, że są dwie laski z Fenrirami? Czarna już tyle zwleka żeby ci powiedzieć, że nie mogłem sam tego nie zrobić.
      Lilka:Nie mówiłam bo to sensu nie miało. Inne blogi. A ty Szymciuniu szukasz sensacji tam gdzie jej nie ma.
      Jack: Tak i to wcale nie chodzi o to, że...
      Lilka:*uciszyła go firmowym pacnięciem w głowę*
      ,,Mary: On ma na imie Fffffff....a zresztą."
      Jack:Brawo. Mamy progres. Ale widzisz ona dokładnie wie jak ma na imię twój wilczek.
      ,,Kelsi: Odwalili by wtedy akcję jak Luke i Leia."
      Jack: Tak. Jak gdyby nic się nigdy nie stało.
      Lilka:*nie spuszcza wzroku ze ściany*

      Usuń
    4. ,,Ines: Rodzinne podobieństwo u Mary i Kyoy jest bardzo łudzące pomiędzy Ryugą i Mary niema dosłownie żadnych podobieństw."
      Lilka: A co ja powiedziałam?
      Jack: Wyznałaś głęboką i szczerą miłość do Tategamisiów XD
      Lilka:...Rzuciłabym w ciebie trampkiem, ale szkoda mi marnować energię.
      Jack: Co post sobie urządzacie czy elektrownie się skończyły?
      Lilka:*ignoruje go i na chwilę obecną woli rozmawiać ze Zmorą niż z nim*
      ,,Ja: Oooooo moi mali uraczy siostrzenicy. ^.^ Poczekajcie ciocia ma chyba gumę w torbie, chcecie?"
      Lilka:Hah. Uroczy. Jack może tak, ale ja? A jaki smak?*nie byłaby sobą gdyby odmówiła słodyczy*
      Jack: Yey! Guma! Zawsze o takiej marzyłem.
      Lilka: Czy ty kiedyś dorośniesz i przestaniesz robić sobie jaja?
      Jack:Tak iii nigdy :)

      Usuń
    5. Jack: Właściwie brzmi całkiem nieźle. Chodź przypomniał mi się Deathshot."
      Kelly: Pomysł Ines.
      "Lilka: Ja słyszę Deathshot i moim pierwszym skojarzeniem wcale nie jest gość w czerwonych rajtuzkach, a Kruk kręcąca kołem fortunny. Ha, ha, ha. Dawno nikogo nie zabiłam w opku czas to zmienić. Na kogo wypadnie na tego bęc."
      Kelly: Deathshot to nie jest gość w czerwonych rajtuzach. To płatny morderca który nigdy nie pudłuje członek legionu samobójców który współpracował kiedyś z Batman'em.
      Kelsi: Aaaa ty go lubisz. :)
      Kelly: Shut up. Jak się tak nad tym zastanowić to Hania tak dobitnie zabiła jeszcze nikogo.
      "Ja:Nie, nie. Chodziło mi o to, że jeden będzie chciał skoczyć, a pociągnie za sobą drugiego i death."
      Ja: Ooooo takie buty. Trochę nie ogarnęłam czy się wygadałam wczejśnie czy to twój domysł.
      "Jack:*wkurzony bo oblała go wodą*Pojebało?! Co ty robisz?*próbuje jakoś strzepać z siebie kropelki wody* Phy. Frajerka.
      Lilka: Oho. Przebudzenie. Demon drgnął."
      Kelly: Nic się nie martw mam gdzieś tutaj egzorcyzm.*grzebie w wózku* Trzymaj się Jack zaraz go z ciebie wyciągnie.
      Kelsi: To brzmi źle.
      "Lilka: I co pomyliła się?"
      Ines: Przekonamy się jeśli egzorcyzm zadziała.
      "Jack: Jakiego związku? Co ty pieprzysz?"
      Kelly: Właśnie o to mi chodzi, że nikt nie wie jak to jest między nami nawet my, a skoro ja nie ogarniam to musi to być zajebiście skomplikowane.
      "Lilka: Nie podoba mi się jak ostatnio za często przeklinasz."
      Kelly: To demon przez niego przemawia.
      "Jack: You talking to my? YOU TALKING TO MY? MY?"
      Kelly: O kurczę zaczął mówić językami.
      "Lilka: And good.*mówi to takim tonem, ze nie wiadomo czy serio ma na myśli to co powiedziała*"
      Ryuga: Coś nie pasuje?
      "Ja: Dziewczynka chodzi do przedszkola i opowiadała, że tak mocno przytuliła się do swojego chłopaka, że aż poczuła jak dzidziuś jej się poruszył w brzuszku. Sama słodycz XD"
      Ja: Małe dzieci są przesłodkie. Jak wczoraj wróciłam na weekend do domu mój braciszek dał mi małego papierowego smoka i powiedział, że smok chce ze mną podróżować. ^.^
      "Lilka: A skąd wiesz, że ja w przedszkolu nie całowałam się z jakimś chłopcem co?
      Jack: Mów dalej :)"
      Kelly: Pefofil.
      "Ja: Bardzo dobra opcja. Kiedy możemy doczekać się ekranizacji? XD"
      Mary: Za trzy miesiące od nigdy. *zaśmisła się z własego żartu i dolała sobie*
      "Jack: Co tam Kishatu wszystko dobrze u ciebie? Pewnie że tak. A tak nota bene wiedziałeś, że są dwie laski z Fenrirami? Czarna już tyle zwleka żeby ci powiedzieć, że nie mogłem sam tego nie zrobić."
      Ryuga: *nigdy nie był dobry w komunikacji, a w obecnym stanie przychodzi mu to jeszcze ciężej oprócz tego nie może skojarzyć Jack'a * Kto? Co? Gdzie? *powiedział wolno*
      "Jack: Tak i to wcale nie chodzi o to, że..."
      Ryuga: O czym on mówił?*pyta Lilki*
      "Jack:Brawo. Mamy progres. Ale widzisz ona dokładnie wie jak ma na imię twój wilczek."
      Mary: Mam się cieszyć?
      "Lilka: A co ja powiedziałam?
      Jack: Wyznałaś głęboką i szczerą miłość do Tategamisiów XD"
      Ines: Mniej więcej.
      "Lilka:Hah. Uroczy. Jack może tak, ale ja? A jaki smak?*nie byłaby sobą gdyby odmówiła słodyczy*"
      Ja: Ta orbit różowa.

      Usuń
    6. ,,Kelly: Pomysł Ines."
      Jack: To ona jednak potrafi się bawić i żartować? Coś takiego.
      ,,Kelly: Deathshot to nie jest gość w czerwonych rajtuzach. To płatny morderca który nigdy nie pudłuje członek legionu samobójców który współpracował kiedyś z Batman'em.
      Ja:Kurka. Myślę jedno piszę drugie XD
      Lilka: Deadpool. Chodziło ci o Deadpoola.
      Ja: Dokładnie. Tu dead tam dead. Każdemu się mogło pomylić.
      Jack: Teraz trzeba będzie czekać do maja na dwójkę.
      Lilka:*nad jej głową zebrały się ciemne chmury* Na Gotham City Sirens Bóg wie ile, a ja nadal nie wiem kto będzie grał Ivy.
      Jack:O nie. Co za niesprawiedliwość. Zabić ich.
      Lilka: Nie. Śmieszne.
      ,,Kelsi: Aaaa ty go lubisz. :)"
      Lilka: Mowa o Batmanie?*obraca się w moją stronę*Kruk?
      Ja: Cicho XD
      Lilka: To świetnie, że czytasz mi w myślach XD
      ,,Kelly: Shut up. Jak się tak nad tym zastanowić to Hania tak dobitnie zabiła jeszcze nikogo."
      Lilka: To się jej chwali.
      ,,Ja: Ooooo takie buty. Trochę nie ogarnęłam czy się wygadałam wczejśnie czy to twój domysł."
      Ja: Nope. To twoja postać i aż tak głęboko się w nią raczej nigdy nie wczuję by przewidzieć, że nagle się złamie i będzie chciała popełnić samobójstwo.
      ,,Kelly: Nic się nie martw mam gdzieś tutaj egzorcyzm.*grzebie w wózku* Trzymaj się Jack zaraz go z ciebie wyciągnie."
      Jack:*chwyta się za przedramię*Trzymam się.
      Lilka: Hyhy :) A wiesz Kelly przynajmniej jak odsyła się demona do jego wymiaru?
      ,,Ines: Przekonamy się jeśli egzorcyzm zadziała."
      *Jack i Lilka wymieniają między sobą spojrzenia*
      ,,Kelly: Właśnie o to mi chodzi, że nikt nie wie jak to jest między nami nawet my, a skoro ja nie ogarniam to musi to być zajebiście skomplikowane."
      Jack:*patrzy na nią przez chwilę* Ty masz jakiś problem z mózgiem.
      Lilka: Ooo ty ją lubisz :)
      Jack: I ty też. I to naprawdę poważny.
      Lilka: Ja ciebie też królewno ;*
      ,,Kelly: To demon przez niego przemawia."
      Lilka:Och nie. Na co czekasz działaj.
      ,,Kelly: O kurczę zaczął mówić językami."
      Jack:Pewnie. Umiem też po grecku bo nauczyła mnie Czarna i łacinie bo chodzę sobie na łacinę i filozofię z Krukiem. Ehem. Ehem. Alba rosa pulchram est. Biała róża jest piękna. A teraz uwaga, uwaga. Bardzo kocham białe róże na grecki. Λατρεύω το μικρό μου μάγειρα.
      Lilka:*wybucha śmiechem*
      Jack:...Znów zrobiłaś sobie ze mnie jaja tak? Co powiedziałem tym razem?-_-
      Lilka: Kocham mojego małego kucharza XD
      ,,Ryuga: Coś nie pasuje?"
      Lilka: A powinno?
      ,,Ja: Małe dzieci są przesłodkie. Jak wczoraj wróciłam na weekend do domu mój braciszek dał mi małego papierowego smoka i powiedział, że smok chce ze mną podróżować. ^.^"
      Ja: Ooo musi za tobą tęsknić jak cię nie ma :3 Mnie Asiulek nauczyła dziś nowego powiedzonka. Jak się je to się nie gada bo się w brzuszku nie układa. Jadła używając obu sztućców chodź ma cztery lata i pochwaliła mój sok. Jestem dumną ciocią :) Plus naszły mnie refleksje z cyklu ,,Uwielbiam to dziecko i chyba je kiedyś adoptuje" oraz ,,Znów dostrzegam minusy bycia jedynaczką".
      Jack: Pamiętam jak kiedyś podsłuchałaś rozmowę swojej mamy i zaczęłaś histeryzować.
      Ja: Po pierwsze ja nie podsłuchiwałam...
      Lilka:...tylko usłyszałam całkiem głośną rozmowę.
      Ja: Dokładnie.
      Jack:Jedzie mi tu czołg.
      Ja:...A poza tym to zabawne jak dwie na ogół różne rzeczy można ująć w ten sama sposób.
      Jack: To jedno z moich mott.
      ,,Kelly: Pefofil."
      Jack:*taksuje Kelly wzrokiem* Coś może w tym być.

      Usuń
    7. ,,Mary: Za trzy miesiące od nigdy. *zaśmisła się z własego żartu i dolała sobie*"
      Ja: Szkoda.*zastanawiam się czy nie powinnam jakoś ogarnąć Mary*
      Lilka:...Kruk?
      Ja: Co?
      Lilka: Ruski szampan za pięć złoty. Mówi ci to coś? XD
      Ja: Nie XD
      Jack:*mamrocze* Nie ma to jak jajcowaniem odwrócić czyjąś uwagę.
      ,,Ryuga:Kto? Co? Gdzie? O czym on mówił?*pyta Lilki*"
      Lilka:Na pewno opowiem ci jak wytrzeźwiejesz.
      Jack: XD
      Lilka:*teraz to ona się zastanawia czy nie powinna chodź odrobię ogarnąć Ryugi, ale stwierdza, że skoro picie mu w jakiś sposób pomaga to na razie będzie miała go na oku więc rozgląda się po lokalu* Jakoś tu sztywno.
      ,,Mary: Mam się cieszyć?"
      Jack: A to już według własnego uznana.
      ,,Ines: Mniej więcej."
      Lilka: Znaczy się mniej.
      ,,Ja: Ta orbit różowa."
      Lilka: To chcę.

      Usuń
    8. Przypomniało mi się co miałam napisać^^" Czy Mary użyła tej całej kontroli umysłu bez udziału Fenrira?

      Usuń
    9. "Jack: To ona jednak potrafi się bawić i żartować? Coś takiego."
      Kelly: Nie zawsze może sobie na to pozwolić w końcu ma na głowie ludzi.
      "Lilka: Mowa o Batmanie?*obraca się w moją stronę*Kruk?"
      Kelsi: *potargała Kelly włosy* Harley lubi i Batmana i Deadshot'a.
      "Ja: Nope. To twoja postać i aż tak głęboko się w nią raczej nigdy nie wczuję by przewidzieć, że nagle się złamie i będzie chciała popełnić samobójstwo."
      Ja: Nie wiem czy się cieszyć czy nie.
      "Jack:*chwyta się za przedramię*Trzymam się."
      Kelly: Jeszcze kontaktujesz to dobrze.
      "Lilka: Hyhy :) A wiesz Kelly przynajmniej jak odsyła się demona do jego wymiaru?"
      Kelly: Wiem jak wypędzić go z ciała i odesłać do piekła. Kelsi! W której książce był ten egzorcyzm?
      Kelsi: Twój telefon nagranie 0357.
      Kelly:....*wyciąga telefon i odpala nagrany egzorcyzm*
      "Lilka:Och nie. Na co czekasz działaj."
      Kelly: Działam nie widzisz!
      "Jack:*patrzy na nią przez chwilę* Ty masz jakiś problem z mózgiem."
      Kelly: Nawet nie wiesz jak wielki.
      "Lilka: Ooo ty ją lubisz :)"
      Kelly: Tsundere. Tsundere wszędzie.
      "Jack:Pewnie. Umiem też po grecku bo nauczyła mnie Czarna i łacinie bo chodzę sobie na łacinę i filozofię z Krukiem. Ehem. Ehem. Alba rosa pulchram est. Biała róża jest piękna. A teraz uwaga, uwaga. Bardzo kocham białe róże na grecki. Λατρεύω το μικρό μου μάγειρα."
      Kelly: Francuski, Angielski, Rosyjski w piśmie, a oprócz tego klne po niemiecku i znam podstawy migowego.
      "Lilka: A powinno?"
      Ryuga: Spytałem pierwszy.
      "Ja: Plus naszły mnie refleksje z cyklu ,,Uwielbiam to dziecko i chyba je kiedyś adoptuje""
      Kelly: Witam w moim świecie.
      "Jack:*taksuje Kelly wzrokiem* Coś może w tym być."
      Kelly: Tsubasa, Jack się na mnie dziwnie patrzy!
      "Lilka:Na pewno opowiem ci jak wytrzeźwiejesz."
      Ryuga: Sam się dowiem.*wstał i ruszył w stronę drzwi*
      Mary: Zapomniałeś torby!
      Ryuga:* Machnął ręką nawet się nie odwracając*
      Kelsi: Poszedł bez Drago szukać bestii Ragnaroku.*patrzy na Kelly*
      Kelly: Krzyżyk na drogę.
      "Lilka: Jakoś tu sztywno."
      Mary: Tak to jest jak się o mały włos uniknie trupa. *upiła łyk ze szklanki*
      "Lilka: To chcę."
      Ja: Proszę bardzo :)
      "Przypomniało mi się co miałam napisać^^" Czy Mary użyła tej całej kontroli umysłu bez udziału Fenrira?"
      Ja: Co się stało dokładnie dowiesz się w którymś z przyszłych rozdziałów na razie powiem tyle, że Mary nie strzeliła.

      Usuń
    10. Jack:*przygląda się głowie Ines* Ja tu żadnych ludzi nie widzę.
      ,,Kelsi: *potargała Kelly włosy* Harley lubi i Batmana i Deadshot'a."
      Jack: Ja pokłóci się z Jokerem to musi mieć zabawki zastępcze prawda Pony?
      ,,Ja: Nie wiem czy się cieszyć czy nie."
      Ja: Cieszyć because zaskakujesz.
      ,,Kelly: Jeszcze kontaktujesz to dobrze."
      Jack:...Pony a demon chce ze mną piec babeczki O-O
      Lilka:*zasłania ręką uśmiech i kiwa głową co wygląda jakby była zmartwiona*Biedak. Już niema dla niego nadziei. Chlip.
      ,,Kelly: Wiem jak wypędzić go z ciała i odesłać do piekła."
      Lilka:Piekło, wymiar to to samo.
      ,,Kelly: Działam nie widzisz!"
      Lilka:*kręci przecząco głową*
      ,,Kelly: Tsundere. Tsundere wszędzie."
      Jack:Kto? Ja?
      ,,Kelly: Francuski, Angielski, Rosyjski w piśmie, a oprócz tego klne po niemiecku i znam podstawy migowego."
      Jack:*powolne brawa i kręci głową*
      Lilka:*Z cyklu kiedy Natuś mi narzeka na sorkę od ang XD*Francuzki to taki średni język. Zawsze mam C na testach. Ten podły Francuz mnie nie lubi. A Francuzki to podobno taki język miłości czy coś w tym stylu...A słyszeliście kiedyś takiego Hiszpana? Na przykład taki Soler. Ten to ma seksowny głos.
      Jack:...
      Lilka:*cieszy się, że udało jej się doprowadzić Jacka do takiej miny i wybucha śmiechem*
      Jack:*zobaczył, że Lilka się śmieje i sam nie wytrzymał i zaczął się śmiać* Ty ladacznico.
      Lilka: Dans tout Paris, je m'abandonne
      Et je m'envole, vole, vole, vole, vole, vole
      Jack: Zajebały żule miiii końcówkę od konewki. Oni już se jadą swoim Volvo, Volvo, Volvo XD
      Lilka: Przehehestań. Nie mogę...mój brzuch.
      Jack: Volvo, Volvo Czarna. Chcesz Volvo?*teraz to już może mówić co chce bo ona i tak się będzie śmiała z czegokolwiek*Czarna?
      Lilka: *///-///*?
      Jack:...Kartofel.
      Lilka: XD
      Jack: Nie, nie wierzę XD
      ,,Ryuga: Spytałem pierwszy."
      Lilka:*zmarszczyła nos, przymrużyła oczy i pokręciła nieznacznie głową* Za długo by opowiadać co myślę na ten temat.
      ,,Ryuga: Sam się dowiem.*wstał i ruszył w stronę drzwi*"
      Jack: Ja to wiedziałem jak go odciągnąć od kieliszka XD Czarna nie brzmi ci to jakoś znajomo? :)
      Lilka:*gapi się gdzieś przed siebie*
      ,,Mary: Zapomniałeś torby!"
      Lilka:*dopiero ją wyrwała z zamyślenia* Czemu się drzesz? Własnych myśli nie słyszę prze ciebie.
      ,,Kelsi: Poszedł bez Drago szukać bestii Ragnaroku.*patrzy na Kelly*
      Kelly: Krzyżyk na drogę."
      Lilka:*ogarnęła szybo co się dzieje i chciała mu mocą zamknąć drzwi przed nosem, ale z racji, że to miejsce publiczne to obróciła się na krześle w stronę wyjścia, zeskoczyła zgarniając torbę i wyszła za Ryugą mrucząc coś o dwójce gówniaków* Nie zapomniałeś przypadkiem czegoś?
      Jack:*woła za nią* Weź bo pomyślę, że włączył ci się syndrom Matki Teresy!
      Lilka: Lecz się królewno!
      ,,Mary: Tak to jest jak się o mały włos uniknie trupa."
      Jack: Więcej psychotropów i eksterminuje się tę cholerę albo tak jak już kiedyś mówiliśmy zostaje ci wejście mu do głowy i zrobienie z nim porządku.
      ,,Ja: Proszę bardzo :)"
      Lilka:*cofa się idąc tyłem z niezachwianą równowagą i wyjmuje dwa listki gumy*Wezmę drugą dla Ryugi*daje cioci buziaka w policzek i idzie do wyjścia przy okazji wpadając na jakąś randomową osobę, rzuca szybko ,,przepraszam" i idzie dalej*Ryuga stój mam różową gumę! Jack coś pierniczy jak zwykle, a ty już rzucasz się do biegu! Kishatu czy ty mnie słuchasz?
      ,,Ja: Co się stało dokładnie dowiesz się w którymś z przyszłych rozdziałów na razie powiem tyle, że Mary nie strzeliła."
      Ja:*potakuje sobie i kciuk w górę*
      Jack:*ciśnienie dwieście i naparza we mnie poduszką*
      Ja:*bardziej mnie to bawi niż boli*

      Usuń
    11. "Jack:*przygląda się głowie Ines* Ja tu żadnych ludzi nie widzę."
      Kelly: I tak nie zrozumiesz.
      "Jack: Ja pokłóci się z Jokerem to musi mieć zabawki zastępcze prawda Pony?"
      Kelly: Tak, a ty jesteś moim lalką boasem. *posłała mu uśmiech mówiący "ta broń jest obusieczna*
      "Jack:...Pony a demon chce ze mną piec babeczki O-O"
      Kelly: O.0 Pierdole dzwonię po Winchesterów.
      "Lilka:*Z cyklu kiedy Natuś mi narzeka na sorkę od ang XD*Francuzki to taki średni język. Zawsze mam C na testach. Ten podły Francuz mnie nie lubi. A Francuzki to podobno taki język miłości czy coś w tym stylu..."
      Kelly: Ja uczyłam się go od razu w praktyce. Zero ocen 100% przejebania jak nie ogarniesz.
      "A słyszeliście kiedyś takiego Hiszpana? Na przykład taki Soler. Ten to ma seksowny głos."
      Kelly:*uwodzicielskie spojrzenie* Donde esta la biblioteca?
      "Jack: Ja to wiedziałem jak go odciągnąć od kieliszka XD"
      Kelsi: Jedyne co zrobiłeś to to, że pijany, uzbrojony, nie stabilny psychicznie facet szuka dziewczyny o której nie ma absolutnie żadnych informacji, żeby z nią walczyć. Gratulacje następna Hikaru idzie na twoje konto.
      "Lilka:*dopiero ją wyrwała z zamyślenia* Czemu się drzesz? Własnych myśli nie słyszę prze ciebie."
      Mary: Twoja głowa nie mój problem.
      "Lilka: Nie zapomniałeś przypadkiem czegoś?"
      Ryuga: *zbyt skupiony na celu, żeby słuchać*
      "Jack: Więcej psychotropów i eksterminuje się tę cholerę albo tak jak już kiedyś mówiliśmy zostaje ci wejście mu do głowy i zrobienie z nim porządku."
      Kelly: Już nie ważne chłopaki cokolwiek to było poszło sobie. *rozłączyła się*
      Mary: *spojrzała groźnie na Jack'a* Alex chce go żywego więc będzie go miał żywego. *powiedziała spokojnie*
      "Lilka: Wezmę drugą dla Ryugi*daje cioci buziaka w policzek i idzie do wyjścia przy okazji wpadając na jakąś randomową osobę, rzuca szybko ,,przepraszam" i idzie dalej"
      Ja: *wzięła się pod boki* Jestem dobrą ciocią. ^.^
      "Ryuga stój mam różową gumę! Jack coś pierniczy jak zwykle, a ty już rzucasz się do biegu! Kishatu czy ty mnie słuchasz?"
      Ryuga: Nie teraz Kelly.
      Kelsi: * sięgneła do kieszeni, ale ostatecznie zmieniła zdanie* Hej Mary!
      Mary: Co?
      Kelsi: OooooooOoooo....*zaczęła nucić piosenkę*
      Mary: * podłapała* Oooooooooo! The wise woman said,  Once you're hardened in battle There is no coming back!
      Kelsi: Fight or fall!
      Mary: And before the attack Feel your blood starts to boiling in your veins as you charge!
      Kelsi: Hundreds fallen!
      Mary:* poniosło ją totalnie stoi i na stole i śpiewa pełną piersią* As the fire inside Is ignited by bloodshed In berserkers from north Could it be as was said When the serpent's been woken Fenrir howls!
      Kelly: Jak ja kurwa nienawidzę poniedziałków.

      Usuń
    12. ,,Kelly: I tak nie zrozumiesz."
      Jack: Jajcowałem-_-
      ,,Kelly: Tak, a ty jesteś moim lalką boasem. *posłała mu uśmiech mówiący "ta broń jest obusieczna*"
      Jack:*gest mówiącej ręki i bełkocze pokazując język*
      ,,Kelly: O.0 Pierdole dzwonię po Winchesterów."
      Jack:Dawaj. Już. Teraz. Chce zobaczyć jak tu przylatują.
      ,,Kelly:*uwodzicielskie spojrzenie* Donde esta la biblioteca?"
      Lilka:*trzepoczę rzęsami*Spadaj na drzewo Boski Diego.
      ,, Kelsi: Jedyne co zrobiłeś to to, że pijany, uzbrojony, nie stabilny psychicznie facet szuka dziewczyny o której nie ma absolutnie żadnych informacji, żeby z nią walczyć. Gratulacje następna Hikaru idzie na twoje konto."
      Jack: Brawo ja :) Nie rozumiem czemu cię to tak bardzo przejęło.
      ,,Ryuga: *zbyt skupiony na celu, żeby słuchać*"
      Lilka:*nie rozumie jak guma mogła go nie zatrzymać. Przecież wszyscy lubią gumy*
      ,,Kelly: Już nie ważne chłopaki cokolwiek to było poszło sobie. *rozłączyła się*"
      Jack: Łoł faktycznie przylecieli...aż się kurzyło.
      ,,Mary: *spojrzała groźnie na Jack'a* Alex chce go żywego więc będzie go miał żywego. *powiedziała spokojnie*"
      Jack:Aleś chciałby żeby wściekły pie żył nawet gdyby miał mu odgryźć rękę. Coś za coś. Niech powiedzą cobie pa, pa i ten drugi spiernicza. A Aleśowi wpisz na twardy dysk, że nigdy nie istniał ktoś taki jak jego zły brat. Czarna miała na to jakieś zabawne określenie, ale jakoś nie pamiętam. Zapytam jak wróci.
      ,,Ja: *wzięła się pod boki* Jestem dobrą ciocią. ^.^"
      Jack: A napisz coś co jej się nie spodoba i strzeli focha.
      ,,Ryuga: Nie teraz Kelly."
      Lilka:*zatrzymała się, uniosła brew do góry i rzuciła w niego torbą*Jesteście od siebie uzależnieni. Toksyczne po prostu. Poza tym jak to możliwe, że tak szybko się na prułeś?*wzdycha i już ma mu tłumaczyć, że szukanie dziewczyny nie ma sensu bo to nie wpłynie na fabułę, że nie zna jej godności i jest pijany prze co ewoluował w żółwia, ale zamiast tego podskakuje nale i wskazuje na jakiś zaułek* Patrz Ryuga to ta dziewczyna. Wbiegła do tego zaułku. Szybko za nią.
      ,,Mary:* poniosło ją totalnie stoi i na stole i śpiewa pełną piersią*"
      Ja&Jack:*z zadartymi głowami przyglądając się Mary*
      Jack:Czuję się jakbym miał déjà vu.
      Ja: Ajć. Coś mi strzyknęło w karku.
      Jack: Starość nie radość :)
      Ja:Ha, ha. Naprawdę nie uważacie, że ktoś powinien ją ogarnąć, zdjąć stamtąd albo przynajmniej dołączyć i jej pilnować?
      Jack: Wynajmij snajpera to ją zdejmie.
      Ja:*układam ręce w tubę* Mary może lepiej zejdź ze stołu bo spadniesz i wyłożysz się na podłogę.
      Jack:Krucza przepowiednia. Sama ją ściągnij może nawet ci kręgosłup pójdzie XD
      Ja: Jakoś nie czuję się upoważniona. Niech ktoś zadzwoni po Ines albo Kyoye.
      Jack: Ja mogę.
      Ja:A masz nr?
      Jack: Mogę mieć*odkasłuje by trochę zmodulować swój głos* Jeśli oglądałeś wiadomości to wiesz co się stało. Mamy twoją siostrę. Jeśli nie przyjedziesz pod wskazany adres, który wyślę ci sms'em i nie przywieziesz ze sobą walizki pełnej forsy to może stać się jej krzywda. Masz godzinę. Czas start.*rozłączył się*
      Ja:...
      Jack: No co?
      Ja: A nie mogłeś powiedzieć normalnie?
      Jack: A poco? XD*po chwili opanowuje się i podobny telefon wykonuje do Ines*
      Ja:*wbijam czuło w podręcznik od WOSu*

      Usuń
    13. Mary: *macha włosami * Even in these chains, you can't stop me! Even in these chains, you can't stop me! Even in these chains, you can't stop me! Even in these chains, you can't stop me!
      Kelly: Biedny niezrozumiany Jack.
      "Jack:*gest mówiącej ręki i bełkocze pokazując język*"
      Kelly: Jak wolisz być pacynką to twoja sprawa.
      "Lilka:*trzepoczę rzęsami*Spadaj na drzewo Boski Diego."
      Kelly: Nie kojarzę typa, ale teksty ma świetne.
      "Jack: Brawo ja :) Nie rozumiem czemu cię to tak bardzo przejęło."
      Kelsi: Jedna Hikaru przeszkadza mi wystarczająco mocno.
      "Jack: Łoł faktycznie przylecieli...aż się kurzyło."
      Kelly: Znormalniałeś nie byli potrzebni.
      Kelsi: Na twoim miejscu bym się cieszyła. Winchesterowie gdy zawiedzie egzorcyzm zaczynają strzelać, a dodatkowe dziury w czaszcze chyba nie są ci potrzebne.
      "Jack:Aleś chciałby żeby wściekły pie żył nawet gdyby miał mu odgryźć rękę. Coś za coś. Niech powiedzą cobie pa, pa i ten drugi spiernicza. A Aleśowi wpisz na twardy dysk, że nigdy nie istniał ktoś taki jak jego zły brat."
      Mary: Säg inte ett jävla ord, Jack. *warknęła schodząc ze stołu*
      "Lilka: Jesteście od siebie uzależnieni. Toksyczne po prostu. Poza tym jak to możliwe, że tak szybko się na prułeś?"
      Ryuga: *złapał torbę* Czemu tu jesteś?
      " Patrz Ryuga to ta dziewczyna. Wbiegła do tego zaułku. Szybko za nią."
      Ja: *myśli* To nie jest coś co powinno się mówić Ryudze.
      Ryuga: *strzelił Drago tam gdzie wskazała Lilka , warzsak krzask tłuczone szkło szkrzek jakby ktoś na kota nadepną i Drago wraca* Fałszywy alarm. *odwraca się i idzie sobie gdzieś*
      "Jack: Jeśli oglądałeś wiadomości to wiesz co się stało. Mamy twoją siostrę. Jeśli nie przyjedziesz pod wskazany adres, który wyślę ci sms'em i nie przywieziesz ze sobą walizki pełnej forsy to może stać się jej krzywda. Masz godzinę. Czas start.*rozłączył się*
      Kelsi: *dostała wiadomoś* Ines każe mi cie namierzyć.
      *Kyoya wpada do domu, a Ines idzie spokojnie za nim*
      Ines: Powtarzam ci, że to amator, albo idiota, albo idiota amator, żaden profesjonalista by tego tak nie załatwił.
      Kyoya: *grzebie w skrzyni z bronią po czym wyjmuje shotgun i go ładuje*
      Ines: Wiadomość miała na sobie ślady różnych głosów, zamiast kwoty podał tekst z filmu który gdzieś usłyszał, nie zabronił nam wzywać policji.... A Mary jest tutaj cała i zdrowa. No dobrze kto wpadł na ten genialny plan Jack patrzę na ciebie.

      Usuń
    14. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    15. *Mary nadal szaleje na stole*
      Ja:W sumie jak się tak patrzy na podręcznik od wosu i to tańczące na stole szczęście to aż samemu by się chciało wskoczyć.
      Jack:Zastawiam się tylko jak to jest, że jedni muszą się upić żeby tak odwalać, a inni odwalają tak na trzeźwo.
      ,,Kelly: Biedny niezrozumiany Jack."
      Jack: Wolę określenie autsaider albo rebel.
      ,,Kelsi: Jedna Hikaru przeszkadza mi wystarczająco mocno."
      Jack: Jak ci tak przeszkadza to ją usuń. Możesz nawet strzelić w nią pociskiem klasy ziemia-ziemia. Gdzieś w składziku leży ten trzeci nie wystrzelony.
      ,,Kelly: Znormalniałeś nie byli potrzebni."
      Jack:*wzdycha "zmartwiony"* No cóż miałem sobie robić z Czarną z ciebie jaja ale że w końcu nie odprawiłaś tych swoich egzorcyzmów, a ona poszła za Kishatu to plan się porypał.
      ,,Kelsi: Na twoim miejscu bym się cieszyła. Winchesterowie gdy zawiedzie egzorcyzm zaczynają strzelać, a dodatkowe dziury w czaszcze chyba nie są ci potrzebne."
      Jack:Dobra wentylacja zawsze się przyda. A poważnie niech strzelają chcę zobaczyć jak kule, kołki, bełty czy co oni tam mają mnie sięgają.
      ,,Mary: Säg inte ett jävla ord, Jack. *warknęła schodząc ze stołu*"
      Jack: Jak to dobrze, że nie zrozumiałem nic o prócz Jack :)
      ,,Ryuga: *złapał torbę* Czemu tu jesteś?"
      Lilka:Ha*splata ręce na piersi* No proszę jak szybko wytrzeźwiałeś, a ja już układałam niecny plan w którym zaciągam cię w ciemny zaułek, otwieram portal kolejno zaciągam na kanapę, zakrywam kocem po czubek głowy i czekam aż wytrzeźwiejesz. Poza tym... Nie wziąłeś Drago. Nie możesz go tak zostawiać gdziekolwiek bo jeszcze się komuś do ręki przylepi.
      ,,Ja: *myśli* To nie jest coś co powinno się mówić Ryudze."
      Ja:Zapiszemy to sobie na przyszłość XD
      Jack: Zdecydowanie. Lubię mówić coś czego nie powinienem.
      ,,Ryuga:*strzelił Drago tam gdzie wskazała Lilka , warzsak krzask tłuczone szkło szkrzek jakby ktoś na kota nadepną i Drago wraca* Fałszywy alarm. *odwraca się i idzie sobie gdzieś*"
      Lilka:Okej...Myślałam raczej, że tam pobiegniesz. No nic. Na razie*ma wracać, ale zatrzymuje się kiedy dochodzi do niej, że nie zna drogi po czym idzie dalej stwierdzając, że najwyżej urządzi sobie spacer, a potem spyta kogoś o drogę*
      Zmora: Nie wierzę, że od tak oddałaś mu gekona. Kiedy będzie potrzebny będziesz żałowała, że miałaś go w zasięgu ręki i nie zabrałaś.
      Lilka:*zachichotała krótko*Od kiedy jesteś taka pomocna? Och, no tak. Nie kiwnęłabyś palcem gdybyś nie miała w tym swojego interesu.
      Zmora: Tak się niefartownie złożyło, że od teraz twój interes to mój interes Liliś słonko.
      Lilka:Nie podoba mi się to dzielenie interesami. Pod tym aspektem wolę być samolubna i się z tobą nie dzielić.Bądź milsza to może nawet coś zjem żebyś tak nie pościła...Żartowałm! Będziesz tam gniła do końca świata i jeden dzień dłużej.
      Zmora: Sczeźnij*mruknęła, ale mało się przejęła groźbami Lilki*
      ,,Kelsi: *dostała wiadomoś* Ines każe mi cie namierzyć."
      Jack: Proszę bardzo jeśli dasz radę, ale nawet nie zamierzałem się ukrywać.
      ,,*Kyoya wpada do domu, a Ines idzie spokojnie za nim*"
      Jack: Oto i oni. Człowiek Tajfun i Kobieta Pochodnia.
      ,,Ines: Powtarzam ci, że to amator, albo idiota, albo idiota amator, żaden profesjonalista by tego tak nie załatwił.
      Kyoya: *grzebie w skrzyni z bronią po czym wyjmuje shotgun i go ładuje*
      Ines: Wiadomość miała na sobie ślady różnych głosów, zamiast kwoty podał tekst z filmu który gdzieś usłyszał, nie zabronił nam wzywać policji.... A Mary jest tutaj cała i zdrowa. No dobrze kto wpadł na ten genialny plan Jack patrzę na ciebie."
      Jack:*facepalm* Idioci. Oczywiście, że ja. Wyraźnie było słychać, że to ja i robię sobie jaja. Myślicie, że jeśli na serio porwałbym Starszą Tatetgami-chodź sensu w tym nie widzę-to od tak bym sobie zadzwonił i się nie zabezpieczył? Dobrze wy się czujecie? A ty Tetegami zapomniałeś jak się czyta? Kiedy na ekranie wyświetla ci się słowo ,,Szef" powinieneś wiedzieć, że to ja. Masz mnie w kontaktach od czwartej po południu. Poza tym to wina Kruka i jej jęczenia.
      Ja:Dobrze możesz złożyć na mnie jak chcesz.

      Usuń
    16. Jack: Wolę określenie autsaider albo rebel."
      Kelly: A co powiesz na dupek i skurwysyn?
      "Jack: Jak ci tak przeszkadza to ją usuń. Możesz nawet strzelić w nią pociskiem klasy ziemia-ziemia. Gdzieś w składziku leży ten trzeci nie wystrzelony."
      Kelsi: Gdyby usunięcie jej rozwiązywało jakikolwiek mój problem nie było by tej rozmowy.
      Kelly: Zachowałeś go jak słodko.
      "Jack: No cóż miałem sobie robić z Czarną z ciebie jaja ale że w końcu nie odprawiłaś tych swoich egzorcyzmów, a ona poszła za Kishatu to plan się porypał."
      Kelly: Buhu tak mi przykro. :c
      "Jack:Dobra wentylacja zawsze się przyda. A poważnie niech strzelają chcę zobaczyć jak kule, kołki, bełty czy co oni tam mają mnie sięgają."
      Kelsi: Widać, że ich nie znasz.
      "Jack: Jak to dobrze, że nie zrozumiałem nic o prócz Jack :)"
      Kelsi: Kazała ci się zamknąć.
      Mary:* usiadła przy stole* Ett jävla sätt att dö...
      Kelsi: Mary jak już się użalasz to przynajmniej w zrozumiałym języku.
      Mary: Vad?
      Kelsi:...Nie ważne.
      "Jack: Proszę bardzo jeśli dasz radę, ale nawet nie zamierzałem się ukrywać."
      Kelsi: *wyjeła z kieszeni laserowy wskaźnik i wskazała nim na miejce gdzie powinno być serce Jack'a* Już.
      "Jack: Myślicie, że jeśli na serio porwałbym Starszą Tatetgami to od tak bym sobie zadzwonił i się nie zabezpieczył?"
      Ines: Szarpałeś się kiedy ktoś trzyma cie szponami za gardło, dzigasz kijem chodzącą bombe zegarową, pracujesz dla niebezpiecznego mężczyzny i go oszukujesz jesteś o krok od zażywania cokaniny, żeby utrzymać przytomność. Odpowiadając na twoje pytanie tak uważam, że jesteś wystarczająco głupi, żeby to zrobić.
      "Kiedy na ekranie wyświetla ci się słowo ,,Szef" powinieneś wiedzieć, że to ja."
      Kyoya: Ja nie mam szefa.
      Ines: Kyoya odłóż broń nie będzie ci potrzebna.
      Kelly: Tak właściwie to co wy robiliście razem?
      Kelsi: Właśnie. Nie mogliście się spotkać na miejscu bo widziałam jak szliście tu razem.

      Usuń
    17. Jack: Dupek tak, ale skurwysyn zdecydowanie nie. Chodź jeszcze może się okazać, że coś w tym jest. Zobaczymy jak się dowiem kim ona jest.
      ,,Kelsi: Gdyby usunięcie jej rozwiązywało jakikolwiek mój problem nie było by tej rozmowy."
      Jack: Sama powiedziałaś, że ci przeszkadza.
      ,,Kelly: Zachowałeś go jak słodko."
      Jack: Nie miałem wyboru. Jeszcze by mnie oskarżyła, że sam zniszczyłem to w czym ona też miała swój wkład.
      ,,Kelly: Buhu tak mi przykro. :c"
      Jack:Oczywiście :)
      ,,Kelsi: Widać, że ich nie znasz."
      Jack: Słyszałem o nich ale nie miałem tej nieprzyjemności ich poznać. Nie interesuję się demonami, wróżkami, elfami, wampirami czy innymi ufokami.
      ,,Kelsi: Kazała ci się zamknąć."
      Jack: Użyłaś translatora czy po prostu zgadywałaś? W sumie łatwo zgadnąć co? Co taka starsza Tategami mogłaby odpowiedzieć? Idź do diabła? Spierdalaj gnojku? Dobrze, że w szklance ma alkohol, a nie wodę tego pierwszego by nie marnowała żeby mnie oblać.
      ,,Kelsi: *wyjeła z kieszeni laserowy wskaźnik i wskazała nim na miejce gdzie powinno być serce Jack'a* Już."
      Jack:Konkretniej...*podszedł do niej i przekierował odrobinę jej rękę* To jest tu.
      ,,Ines: Szarpałeś się kiedy ktoś trzyma cie szponami za gardło,
      Jack:*skrzyżował ręce na klatce piersiowej i patrz gdzieś w dal kiwając głową z zamyśleniem jakby odtwarzał tę chwilę*
      ,,dzigasz kijem chodzącą bombe zegarową,
      Jack:*nadal kiwa głową tym razem unosząc na moment brwi i wydymając dolną wargę*
      ,,pracujesz dla niebezpiecznego mężczyzny i go oszukujesz"
      Jack:*uśmiecha się z zadowoleniem*
      ,,jesteś o krok od zażywania cokaniny, żeby utrzymać przytomność."
      Jack:*przymrużył oczy i pokręcił głową jakby mówił ,,No może, może"*
      ,,Odpowiadając na twoje pytanie tak uważam, że jesteś wystarczająco głupi, żeby to zrobić."
      Jack: Zapomniałaś jeszcze dodać, że urabiam jego córkę i jestem oszałamiająco przystojny. A co do dźgania bomby to nazwałbym to raczej nauką cierpliwości. Tategami nie istnieje w moim świecie i nie jest mi potrzebna do niczego. Jeśli już miałbym bawić się w porywacza to byłoby to zależne od wiele czynników.
      ,,Kyoya: Ja nie mam szefa."
      Jack: No to już masz. Czekaj na kolejny telefon. Koto wie może nawet się jeszcze kiedyś odezwę.
      ,,Ines: Kyoya odłóż broń nie będzie ci potrzebna."
      Jack: Jak to? Jak dobrze pamiętam ktoś miał do mnie strzelać.
      ,,Kelly: Tak właściwie to co wy robiliście razem?
      Kelsi: Właśnie. Nie mogliście się spotkać na miejscu bo widziałam jak szliście tu razem."
      Jack:Może akcja ,,Wspierajmy starszą Tategami" rozpoczęła się już wcześniej tylko nie znali miejsca pobytu. Jest też opcja w której byli na randce skoro Tetegami woli starsze to...
      Lilka:*wchodzi i bawi się w otrzepywanie butów*
      Jack:*wybucha śmiechem i uderza ręką w kolano* Ja to wiem kiedy się odezwać.
      Lilka:Jezu jak zimno. Wiedzieliście, że tu niedaleko mieszka taka milutka starsza babcia którą...*zamarła z rękoma na szaliku i ogarnia wszystkich wzrokiem po czym wyczuwając jakąś dziwną atmosferę przesuwa wzrok na Jacka* Co już zbroiłeś?-_-
      Jack:*kładzie rękę na sercu* Jak możesz mnie tak bezpodstawnie oczerniać. Dopiero weszłaś. A może to Pony albo pijana starsza Tategami.
      Lilka: To był mój drugi i trzeci strzał. Gadaj.

      Usuń
    18. Jack:*wzdycha*Tylko słuchaj uważnie żebym nie musiał się powtarzać. Pony mnie komplementuje/obraża, udaje smutną i chce ściągnąć jakiś drugich nocnych łowców żeby sobie we mnie postrzelali. Starsza Tategami tańczyła na stole, a z racji, że Kruk ma +10 do przesadzania to jojczała, że tamta zaraz spadnie. Środkowy Tategami macha bronią myśliwską, a Ines go ogarnia. Potem Starsza Tategami bełkotała coś w stylu etjawla w seta czy coś o wasalach. Za to ja i Kelsi prowadzimy kulturalną konwersację z zakresu ludzkiej anatomii. Jeśli już musisz kogoś zabić to wszystko wina Kruka.
      Lilka:*myśli chwilę kiwając głową* Podsumowując norma. No może oprócz Maryśki mówiącej coś o śmierci i tego tańca na stole. Leciała przynajmniej jakaś dobra muzyka?
      Jack: Nie. Sama śpiewała. Coś tym swoim Fenrirze Słatonu.
      Lilka:Chyba raczej Sabatonu.
      Jack: Czarownic :)
      Lilka: To był sabat królewno.
      Ja: Wyobraziłam sobie Jacka i Kelsi w serialu z cyklu ,,Chirurdzy" albo ,,Dr House".
      Jack:Ciekawe czy z laską u boku wyglądałbym jeszcze bardziej korzystnie?
      Lilka: Przekonamy się jak zrobię ci coś w nogę i dojdzie do martwicy. No chyba, że mówiłeś o Kelsi?
      Jack:-_-
      Lilka: Hyhyhy :) Ja ciebie też.
      Jack:...Słyszałaś co mówiłem zanim weszłaś, prawda?
      Lilka: To z jak dużej odległości słyszę jest moją sprawą Jack.
      Jack:*kiwa głową, ale trochę przygasł*

      Usuń
    19. "Jack: Sama powiedziałaś, że ci przeszkadza."
      Kelsi: Bo przeszkadza. Z tym, że usunięcie jej stworzyło by więcej problemów niż pożytku.
      "Jack: Nie miałem wyboru. Jeszcze by mnie oskarżyła, że sam zniszczyłem to w czym ona też miała swój wkład."
      Kelly: Nie uważasz, że to trochę za późno na takie przemyślenia.
      "Jack: Słyszałem o nich ale nie miałem tej nieprzyjemności ich poznać. Nie interesuję się demonami, wróżkami, elfami, wampirami czy innymi ufokami."
      Kelsi: Twoja sprawa może uda ci się na nie nie natknąć.
      "Jack: Użyłaś translatora czy po prostu zgadywałaś? W sumie łatwo zgadnąć co? Co taka starsza Tategami mogłaby odpowiedzieć? Idź do diabła? Spierdalaj gnojku? Dobrze, że w szklance ma alkohol, a nie wodę tego pierwszego by nie marnowała żeby mnie oblać."
      Kelsi: I'm simply the best of the worst.
      Kelly: *zaczęła targać Kelsi za kolorowe włosy* Ona ma tam wujka Gogle i ciocię Wiki. Caaaaały Internet. Bo to cyborg jest. :)
      "Jack:Konkretniej...*podszedł do niej i przekierował odrobinę jej rękę* To jest tu."
      Kelsi: Mój błąd. Ale tam jest chyba coś ważniejszego. *Poświeciła mu wskaźnikiem po oczach* Mam racje?
      "Jack: Zapomniałaś jeszcze dodać, że urabiam jego córkę i jestem oszałamiająco przystojny. A co do dźgania bomby to nazwałbym to raczej nauką cierpliwości. Tategami nie istnieje w moim świecie i nie jest mi potrzebna do niczego. Jeśli już miałbym bawić się w porywacza to byłoby to zależne od wiele czynników."
      Ines: Nie musisz mi się tłumaczyć co więcej ja nie chce słuchać twoich tłumaczeń.
      "Jack: Jak to? Jak dobrze pamiętam ktoś miał do mnie strzelać."
      Kyoya:* cisną broń na ziemie i wyszedł mijając w drzwiach Lilke*
      "Lilka:Jezu jak zimno. Wiedzieliście, że tu niedaleko mieszka taka milutka starsza babcia którą..."
      Kelsi: Gdzie zgubiłaś Ryugę?
      "Jack: Jak możesz mnie tak bezpodstawnie oczerniać. Dopiero weszłaś. A może to Pony albo pijana starsza Tategami."
      Mary: Nie jestem pijana ... to ty jesteś rozmazany.
      Kelsi: O ho.
      "Jack: Pony mnie komplementuje/obraża, udaje smutną i chce ściągnąć jakiś drugich nocnych łowców żeby sobie we mnie postrzelali."
      Kelly: Ja cie ratować chciałam!
      "Środkowy Tategami macha bronią myśliwską, a Ines go ogarnia."
      Ines: Raport powinno się składać stojąc na baczność.
      "Leciała przynajmniej jakaś dobra muzyka?
      Jack: Nie. Sama śpiewała."
      Kelly: Tobie słoń nadepną na ucho?
      "Jack:Ciekawe czy z laską u boku wyglądałbym jeszcze bardziej korzystnie?"
      Kelly: Miał byś większe szanse na zarobienie kulki.
      "Lilka: Przekonamy się jak zrobię ci coś w nogę i dojdzie do martwicy. No chyba, że mówiłeś o Kelsi?"
      Kelly: Oooo wtedy to na pewno dojdzie do martwicy.
      Kelsi: *zaczeła odliczać na palcach i ostatnim wskazała na Mary która w tym właśnie momencie walnęła głową w blat* Yoyo! Siostra cie potrzebuje!... No i bleyderzy mi się rozpełzli po kraju.

      Usuń
    20. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    21. Kelsi: Bo przeszkadza. Z tym, że usunięcie jej stworzyło by więcej problemów niż pożytku."
      Jack: Tak źle tak nie dobrze.
      ,,Kelly: Nie uważasz, że to trochę za późno na takie przemyślenia."
      Jack:Na jakie przemyślenia? Pocisk leży tam od...od...od nie pamiętam dokładnie. Od w tedy od kiedy strzeliła focha.
      ,,Kelsi: Twoja sprawa może uda ci się na nie nie natknąć."
      Jack:Mało prawdopodobne kiedy w pobliżu jest Czarna.
      ,,Kelly: *zaczęła targać Kelsi za kolorowe włosy* Ona ma tam wujka Gogle i ciocię Wiki. Caaaaały Internet. Bo to cyborg jest. :)"
      Jack: Cyborg albo android to jedno z moich marzeń*wzdycha z rozmarzeniem*Sztuczna inteligencja.
      Lilka: Nie.
      Jack: Nie, nie, nie, nie. Rzucę jakiś pomysł, a ty od razu nie.
      Lilka: Nie, nie zawsze.
      Jack: Ale przeważnie.
      ,,Kelsi: Mój błąd. Ale tam jest chyba coś ważniejszego. *Poświeciła mu wskaźnikiem po oczach* Mam racje?"
      Jack:*zabiera jej wskaźnik, wyłącza i wrzuca do kieszonki* Wystarczy tej zabawy.
      ,,Ines: Nie musisz mi się tłumaczyć co więcej ja nie chce słuchać twoich tłumaczeń."
      Jack:*pomachał ręką jakby odganiał muchę ignorując Ines ponieważ stwierdza, że tamta się powtarza, a on i tak przecież ma to gdzieś*
      ,,Kyoya:*cisną broń na ziemie i wyszedł mijając w drzwiach Lilke*"
      Jack: Powinienem zgłosić się do Mam talent. Spławiłem dwóch bleyderów, a nawet jeszcze się nie rozkręciłem i nawet nie wyciągnąłem kuczera.
      Lilka:*trochę zdziwiona tą bronią, ale zamiast się trochę przesunąć kiedy Kyoya wychodzi stoi tak jak stała i w efekcie trąca go arogancko ramieniem*
      Jack:I znów mam deia vu.
      ,,Kelsi: Gdzie zgubiłaś Ryugę?"
      Lilka: Nie zgubiłam. Po prostu pomyślała, że woli pobyć sam.
      Jack: ALBO poszedł dalej szukać tej dziewczyny.
      Lilka:ALBO się mylisz.
      Jack: Poszedł jej szukać-_-
      Lilka:...
      ,,Mary: Nie jestem pijana ... to ty jesteś rozmazany."
      Jack:...Okej. Tobie już starczy...Chodź Maryśka zaprowadzę cię do krainy koców i poduszek. Zabrzmiało prawie jak Asgard co? Pony dawaj tu swój czerwony wózek*zwraca się do Lilki i macha ręką Mary przedrzeźniając jej głos* Heimdallu otwórz portal! Yey!
      Lilka: Bifrost. To był Bifrost. Szlak! Poco ja cię poprawiam.
      Jack: Bo lubisz? :)
      ,,Kelly: Ja cie ratować chciałam!
      Jack: Jasne, jasne.
      ,,Ines: Raport powinno się składać stojąc na baczność."
      Jack: Rób to jak chcesz mnie w to nie mieszaj*tak przedrzeźniał ją*
      ,,Kelly: Tobie słoń nadepną na ucho?"
      Jack:Nie przypominam sobie takiego zajścia.
      ,,Kelly: Miał byś większe szanse na zarobienie kulki."
      Jack:Mów dalej.
      ,,Kelly: Oooo wtedy to na pewno dojdzie do martwicy."
      Lilka:Hyhy :)
      ,,Kelsi: *zaczeła odliczać na palcach i ostatnim wskazała na Mary która w tym właśnie momencie walnęła głową w blat* Yoyo! Siostra cie potrzebuje!... No i bleyderzy mi się rozpełzli po kraju."
      Jack:*podsunął Maty pod głowę podkładkę pod piwo* Spokojnie wyłączyłem mu syndrom młodszego brata. Nie wróci. Słyszysz Tategami! Nie...
      Lilka: Mówisz sam do siebie*nadal ściska w rękach szalik i gapi się gdzieś w sufit* Powinnam z nim pójść?
      Jack: Z Tategamim? Pffy. Jasne biegnij.
      Lilka: Mówiłam o Ryudze! Gdyby walczył to bym wyczuła, ale na razie chyba nie walczy...albo jest za daleko...No i nie dałam mu w końcu gumy! >.<

      Usuń
    22. "Jack: Tak źle tak nie dobrze. "
      Kelsi: Tak jest zawsze gdy w grę wchodzi czynnik ludzki.
      "Jack:Na jakie przemyślenia? Pocisk leży tam od...od...od nie pamiętam dokładnie. Od w tedy od kiedy strzeliła focha."
      Kelly: A czemu strzeliła focha?
      "Jack:Mało prawdopodobne kiedy w pobliżu jest Czarna."
      Kelsi: No to lepiej zacznij się interesować.
      "Jack: Cyborg albo android to jedno z moich marzeń*wzdycha z rozmarzeniem*Sztuczna inteligencja."
      Kelly:....*odciąga Kelsi dalej od Jack'a* Choć Kelsi stań sobie troszeczkę dalej.
      "Jack:*zabiera jej wskaźnik, wyłącza i wrzuca do kieszonki* Wystarczy tej zabawy."
      Kelsi: Ludzka anatomia ci się znudziła?
      "Jack:...Okej. Tobie już starczy...Chodź Maryśka zaprowadzę cię do krainy koców i poduszek. Zabrzmiało prawie jak Asgard co?"
      Mary: Aaaale ja nie chce :c
      Kelsi: A do Valhali?
      Mary: Grymnyyy nie.
      "Pony dawaj tu swój czerwony wózek. Heimdallu otwórz portal! Yey!"
      Mary: Mrygryhyyyyy.
      Kelly: W moim wózku mogli byśmy ją zgubić...czekaj zaparkowałam gdzieś tutaj taczkę*poszła po taczkę*
      "Jack:Mów dalej. "
      Kelly: Doktor House został postrzelony w szyję ponieważ był dupkiem dla faceta z bronią.
      "Lilka:Hyhy :)"
      Kelly: Hyhyhy.
      Kelsi: No bardzo ładnie, a teraz idź cie ukraść święta.
      "Jack:*podsunął Maty pod głowę podkładkę pod piwo* Spokojnie wyłączyłem mu syndrom młodszego brata. Nie wróci. Słyszysz Tategami! Nie..."
      Mary: Wrrrrrracaj śmieciuuuuu!
      Kelsi: No już dobrze, choć do taczuszki zawieziemy cie do łóżeczka.
      "Lilka: Powinnam z nim pójść?"
      Kelsi: Nie wystarczy ci własnych problemów?
      "Lilka: Mówiłam o Ryudze! Gdyby walczył to bym wyczuła, ale na razie chyba nie walczy...albo jest za daleko..."
      Kelly: Albo tłucze kogoś gołymi pięściami. Czy to też wyczuwasz?

      Usuń
    23. ,,Kelsi: Tak jest zawsze gdy w grę wchodzi czynnik ludzki."
      Jack: Powiedział człowiek.
      ,,Kelly: A czemu strzeliła focha?"
      Jack: No własnie też nie wiem. Czarna mi coś tam tłumaczyła, ale to jakieś bzdety i wyłączyłem się gdzieś tak po ,,Jack wiem, że jesteś popisującym się na okrągło gówniakiem, ale do diabła okazuj więcej szacunku bo bla bla bla bla."
      Lilka: Już ja ci dam blablabla jak wrócimy do domu-_-
      Jack: Dobrze mamo :)
      ,,Kelsi: No to lepiej zacznij się interesować."
      Jack: To że mnie to nie kręci nie oznacza, że nie wiem jak się bronić przed takimi dziwadłami.
      Lilka:Poznałeś kiedyś takiego ufoka, wampira, wilkołaka czy faerie? Nie, nie wydaje mi się więc stul dzióbek.
      Jack: Yes sir :)
      ,,Kelsi: Ludzka anatomia ci się znudziła?
      "Jack:...Okej. Tobie już starczy...Chodź Maryśka zaprowadzę cię do krainy koców i poduszek. Zabrzmiało prawie jak Asgard co?"
      ,,Mary: Aaaale ja nie chce :c"
      Jack:Aaaale mnie to nic nie obchodzi :)
      Lilka:*patrzy na nią tak jakby Mary z dużego, groźnego wilka zamieniła się w małego, uroczego szczeniaczka porzuconego w pudełku po latarnią*Okej...O-O*otwiera portal*Jack załatw to szybko.
      Jack: A co ja niby robię?-_-
      Lilka: Jak na mój gust spłacasz jakiś wymyślony dług.
      ,,Kelly: W moim wózku mogli byśmy ją zgubić...czekaj zaparkowałam gdzieś tutaj taczkę*poszła po taczkę*"
      Jack: Wózek, taczka co za różnica*krzyżuje ręce w oczekiwaniu aż Kelly wróci*
      Ja:*pogrążona we wspomnieniach* Taczka :/
      Jack: Przestań teraz już jesteś stara. Kasjer dał ci to nie werabalnie do zrozumienia.
      Ja: Powinien sobie kupić okulary-_-
      Jack: Czemu nie XD
      ,,Kelly: Doktor House został postrzelony w szyję ponieważ był dupkiem dla faceta z bronią."
      Jack:*przymruża oczy i stuka palcem w usta*Facet z bronią...facet z bronią...hymm. Nie, nie kojarzę.
      ,,Kelly: Hyhyhy.
      Kelsi: No bardzo ładnie, a teraz idź cie ukraść święta."
      Lilka: Poco?
      ,,Mary: Wrrrrrracaj śmieciuuuuu!"
      Lilka: Nie wyj. Pełnia była w piątek.
      Jack: Wyła to ona będzie jak kac ją dosięgnie. Nie wróci. Gdyby miał to wróciłby kiedy go do tego prowokowałem i chciałem dalej obrażań, ale mi bezczelnie przerwano.
      ,,Kelsi: No już dobrze, choć do taczuszki zawieziemy cie do łóżeczka."
      Jack:Okej jak się za to zabieramy? Najpierw nogi potem głowa czy może najpierw głowa potem nogi?
      Lilka: Najlepiej w całości.
      Jack:Też prawda*pomaga Mary zatargać się do taczki* No dalej Tategai ruszaj się będziesz miała przejażdżkę po tęczowym moście.
      Lilka: To pewnie będzie nie jej pierwszy i nie ostatnia taka podróż jeśli się nie mylę.
      ,,Kelsi: Nie wystarczy ci własnych problemów?"
      Lilka: Nie twoja sprawa.
      ,,Kelly: Albo tłucze kogoś gołymi pięściami. Czy to też wyczuwasz?"
      Lilka: Nie. Ty go znasz lepiej. Serio poszedł szukać tej dziewczyny czy to po prostu wymówka żeby pobyć samemu?

      Usuń
    24. Jack: Powiedział człowiek."
      Kelsi: Mówisz to tak jakby przynależność do tego gatunku była moją winą.
      "Jack: No własnie też nie wiem. "
      Kelly: Ty naprawdę nie ogarniasz kobiet.
      "Jack: To że mnie to nie kręci nie oznacza, że nie wiem jak się bronić przed takimi dziwadłami.
      Lilka:Poznałeś kiedyś takiego ufoka, wampira, wilkołaka czy faerie? Nie, nie wydaje mi się więc stul dzióbek."
      Kelly: Nie wiem jak wy, ale ja chętnie bym zobaczyła jak Jack radzi sobie z "takimi dziwadłami".
      "Lilka:*patrzy na nią tak jakby Mary z dużego, groźnego wilka zamieniła się w małego, uroczego szczeniaczka porzuconego w pudełku po latarnią*Okej...O-O"
      Kelly: Nie rób dużych oczu jest śpiąca i pijana.
      "Jack: A co ja niby robię?-_-
      Lilka: Jak na mój gust spłacasz jakiś wymyślony dług."
      Kelly: Prowokuje mnie żebym znowu zaczęła odprawiać egzorcyzmy... Jaki dług?
      "Jack:*przymruża oczy i stuka palcem w usta*Facet z bronią...facet z bronią...hymm. Nie, nie kojarzę."
      Kelly: Pewnie miał jakieś imię, ale średnio mnie interesowało.
      "Lilka: Poco? "
      Kelsi: Bo śmiejecie się jak dwa gremliny.
      "Jack: Nie wróci. Gdyby miał to wróciłby kiedy go do tego prowokowałem i chciałem dalej obrażań, ale mi bezczelnie przerwano."
      Mary: Ale jak to nie wróci? :c
      "Jack:Też prawda. No dalej Tategai ruszaj się będziesz miała przejażdżkę po tęczowym moście."
      Mary: Bez Gluta nie jadę. KYOYAAaaa... *przysneło się jej na moment*
      "Lilka: To pewnie będzie nie jej pierwszy i nie* ostatnia taka podróż jeśli się nie mylę.!"
      Mary: Choć tu Czarna coś ci powiem. * złapała ją za bluzkę i pociągneła w duł* Z ciebie to jest prawdziwa zołza, ale ja cie szanuje, wiesz?
      "Lilka: Nie twoja sprawa."
      Kelsi: Pytałaś, odpowiedziałam.
      "Lilka: Nie. Ty go znasz lepiej. Serio poszedł szukać tej dziewczyny czy to po prostu wymówka żeby pobyć samemu?"
      Kelly: Jemu zależy na dwóch rzeczach Draho i beyblade. Jeżeli wam uwierzył każda jedna bleyderka w okolicy ma przejebane.
      Kelsi: No chyba, że Ryuga też odpadł. Nie znam poziomu jego tolerancji na alkochol. Jest sportowcem nawet w sylwestra nie pił.
      Kelly: W takim razie współczuje tej co go znajdzie.
      Kelsi: Jej?
      Kelly: To zawsze są dziewczyny.

      Usuń
    25. ,,Kelsi: Mówisz to tak jakby przynależność do tego gatunku była moją winą."
      Jack:Ton mojego głosu na to nie wskazywał więc nie.
      ,,Kelly: Ty naprawdę nie ogarniasz kobiet."
      Jack:Pffy. Ogarniam Czarną bardziej niż ty. Powinienem dostać medal w dziedzinie ogarniania dziewczyn.
      ,,Kelly: Nie wiem jak wy, ale ja chętnie bym zobaczyła jak Jack radzi sobie z "takimi dziwadłami"."
      Ja: Spokojnie będzie miał okazję XD
      Zmora: To będzie przednia zabawa moja mała larwo.
      Jack: Nie jestem twoją larwą-_-
      Lilka:*mina niezadowolonego chomika, który wolałby chodź raz w swoim życiu niczego nie wiedzieć*
      ,,Kelly: Nie rób dużych oczu jest śpiąca i pijana."
      Lilka: Zdecydowanie wolę kiedy jest trzeźwa.
      ,,Kelly: Prowokuje mnie żebym znowu zaczęła odprawiać egzorcyzmy... Jaki dług?"
      Jack:*porusza znacząco brwiami* :)
      Lilka: Nie wiem, ale normalnie niczego by z własnej woli nie zrobił więc możliwe, że spłaca dług, ktoś mu zapłacił, serio coś go opętało, Kruk mu kazała albo po prostu mu się nudzi. Problem polega na tym, że z nim wszystkie opcje są możliwe więc po prostu to olej i niech blondas robi to co robi puki mu się nudzi.
      ,,Kelly: Pewnie miał jakieś imię, ale średnio mnie interesowało."
      Jack: Hah. Co za zbieg okoliczności to tak jak mnie :)
      ,,Kelsi: Bo śmiejecie się jak dwa gremliny."
      Lilka: Nie śmiejemy się jak dwa gremliny. Kto chciałby niszczyć święta? Święta są fajne.
      ,,Mary: Ale jak to nie wróci? :c"
      Jack:*czochra sobie ręką włosy po czym przeciąga nią po twarzy i jego mina diametralnie zmienia się na uśmiech* Bo zje go tyranozaur :)
      Lilka:*przykłada palce do skroni to tylko kwestia czasu jak szlak ją trafi z Jackiem* Wróci. Wyzłości się i wróci, a teraz chop pod kocyk Maryśka.
      Jack:*podaje Lilce telefon*
      Lilka: Poco mi to?
      Jack: Jak ty do niego zadzwonisz to szybciej przyleci.
      Lilka:Nie będę do nikogo dzwoniła-_-
      Jack:Świetnie-_-
      ,,Mary: Bez Gluta nie jadę. KYOYAAaaa... *przysneło się jej na moment*"
      Jack:*szeptem* Czarna...
      Lilka:Nie musisz mówić...*Ostrożnie przenosi Mary na kanapę za pomocą psychokinezy*
      Jack: I po problemie.
      ,,Mary: Choć tu Czarna coś ci powiem.* złapała ją za bluzkę i pociągneła w duł* Z ciebie to jest prawdziwa zołza, ale ja cie szanuje, wiesz?"
      Jack:*sam do siebie* Mówiłem żebyś dzwoniła i masz za swoje.
      Lilka:Niestety teraz już tak. Okej...Zrobię to sama zanim te zwierzenia pójdą o krok za daleko*Zakrywa głowę Mary kocem*Gorzej niż z dziećmi. To ja tu mam 15 lat i noszę śmierć na karku czy to nie ja powinnam odwalać i to nie mnie powinno się ogarniać?
      Jack: Może zaśpiewaj jej kołysankę o tym wilku, który pije herbatę, garnitur ma w kratę i do tego nosi muszkę na szyi.
      Lilka: Nikt cię nie nauczył, że się nie podsłuchuje?
      Jack:Tak mi się kiedyś obiło o uszy. Sama słyszysz jakie rzeczy ci mówi, kiedy jest w tym stanie chcesz tego więcej? Chcesz?
      Lilka:Utop się w brodziku-_-Piosenka o dobrym wilku jest zarezerwowana dla innego pijaka.
      Jack:To pamiętną noc z Wiedźmina.
      Lilka: Nie znam tego.
      Jack:Japr. To się naucz.
      Lilka:Co powiedziałeś?
      Jack:...Że bardzo chętnie puszczę ci to jak tylko ogarniemy starsza Tategami i Kishatu?
      Lilka:*wzdycha* No dobra. WY! Wszyscy zatkać uszy i odwrócić się plecami!

      Usuń
    26. Jack:*zatyka Kelly uszy*
      Lilka:*głaska Mary po głowie, ale swoją odwraca w drugą stronę przyglądając się reszcie*Były raz sobie cztery słonie,
      Małe, wesołe, zielone słonie,
      Każdy z kokardką na ogonie
      Hej – cztery słonie.
      I poszły sobie w daleki świat,
      Daleką drogę, w wesoły świat,
      Hej świeci słońce, wieje wiatr,
      A one idą w świat.
      Hej! Cztery słonie, zielone słonie
      Każdy kokardkę ma na ogonie,
      Ten pyzaty, ten smarkaty,
      Kochają się jak wariaty.
      ,,Kelsi: Pytałaś, odpowiedziałam."
      Lilka:I nie usatysfakcjonowałaś mnie.
      ,,Kelly: Jemu zależy na dwóch rzeczach Draho i beyblade. Jeżeli wam uwierzył każda jedna bleyderka w okolicy ma przejebane."
      Lilka: Ja jednak nie rozumiem bleyderów.
      ,,Kelsi: No chyba, że Ryuga też odpadł. Nie znam poziomu jego tolerancji na alkochol. Jest sportowcem nawet w sylwestra nie pił."
      Jack: Ja to pamiętam inaczej.
      ,,Kelly: W takim razie współczuje tej co go znajdzie.
      Kelsi: Jej?
      Kelly: To zawsze są dziewczyny."
      Lilka: Dlaczego? A z resztą. Zmora wyniuchaj mi tu zaraz Drago.
      Zmora:*traktuje Lilkę wyładowaniem*
      Lilka: Uch. Dobra zrobimy to inaczej.
      Jack: Dasz ogłoszenie ,,Zaginął Smok. Jest wysoki, ma żółte oczy i hoduje białego jeża na głowie. Reaguje na imiona >>Ryuga<< >>Cesarski Smok<< oraz >>Aaaa to on!<<. Uczciwego znalazcę prosimy o kontakt z numerem bla bla bla?"
      Lilka:*przygląda mu się przez moment aż w końcu zasuwa buty, wkłada kurtkę i wyciąga z pod niej warkocz* Miałeś racje Jack. Powinieneś dostać medal...medal idioty roku*zamyka za sobą drzwi*
      Jack:Tak zdecydowanie jestem nowym mistrzem w prowokowaniu ludzi do wyjścia :)

      Usuń
    27. Jack:Ton mojego głosu na to nie wskazywał więc nie."
      Kelsi: Ton twojego głosu mam w głębokim poważaniu.
      "Jack:Pffy. Ogarniam Czarną bardziej niż ty. Powinienem dostać medal w dziedzinie ogarniania dziewczyn."
      Kelly: Ale nie kobiet.
      "Lilka: Zdecydowanie wolę kiedy jest trzeźwa."
      Kelly: Jej to powiedź I dare you.
      Jack:*porusza znacząco brwiami* :)
      "wszystkie opcje są możliwe więc po prostu to olej i niech blondas robi to co robi puki mu się nudzi."
      Kelly: Mam olać możliwość tego, że może być opentany?.... Zostawmy w spokoju to co musisz ogarnąć zanim w ogóle pomyśle o wypuszczeniu cie z tego świata....Powinnaś dostać jakiś szlaban na kompas dopóki nie przeczytasz tony książek na temat między wymiarowych kultur i zagrożeń związanych z takimi podróżami.
      Kelsi: Zaczynasz jej matkować.
      Kelly: Bywa, próbowałam się powstrzymać.
      "Jack: Hah. Co za zbieg okoliczności to tak jak mnie :) "
      Kelly: Jesteśmy do siebie podobni do tego stopnia, że pewnego dnia się pozabijamy.
      "Lilka: Kto chciałby niszczyć święta?"
      Kelsi: Dwa gremliny.
      "Jack: Bo zje go tyranozaur :)"
      Mary: O.0
      "Lilka:Utop się w brodziku-_-Piosenka o dobrym wilku jest zarezerwowana dla innego pijaka.
      Jack:To pamiętną noc z Wiedźmina."
      Ja: *.*
      "Jack:*zatyka Kelly uszy*"
      Kelly: Ej no, daj posłuchać...zresztą jak mnie już trzymasz to mnie przynajmniej po karku podrap.
      "Lilka:*głaska Mary po głowie, ale swoją odwraca w drugą stronę przyglądając się reszcie*"
      Kelsi: Oczom nie wierze.
      Kelly: Co!?
      Kelsi: Mówię, że nie wierze co widzę!
      Kelly: CO!?
      Kelsi: *sms* I ship it.
      Kelly:.... --.--
      "Lilka:I nie usatysfakcjonowałaś mnie."
      Kelsi: Nie miałam takiego zamiaru.
      "Lilka: Ja jednak nie rozumiem bleyderów."
      Kelly: Spokojnie oni sami siebie nie rozumieją.
      "Jack: Ja to pamiętam inaczej."
      Kelsi: Poziom zawartości twojej krwi w alkoholu był tak niski, że nie zdziwiła bym się gdybyś twierdził, że byłeś wtedy władcą czasu i przestrzeni o imieniu Linda.
      "Jack: Dasz ogłoszenie ,,Zaginął Smok. Jest wysoki, ma żółte oczy i hoduje białego jeża na głowie. Reaguje na imiona >>Ryuga<< >>Cesarski Smok<< oraz >>Aaaa to on!<<. Uczciwego znalazcę prosimy o kontakt z numerem bla bla bla?""
      Kelly: Ta dzwoncie na numer : Muu Beee Kwa Kwa Kwa Kwa. W nagrodę możecie go sobie zatrzymać.
      "Lilka: Miałeś racje Jack. Powinieneś dostać medal...medal idioty roku*zamyka za sobą drzwi*
      Jack:Tak zdecydowanie jestem nowym mistrzem w prowokowaniu ludzi do wyjścia :)"
      Ines: Właśnie Kelly idź wyzwij Kyoye na pojedynek czy coś jest mi potrzebny.
      Kelly: Jak znam życie kreci się gdzieś z Hikaru jej głowę zwracaj.

      Usuń
    28. Jack:*stwierdza, że Kelsi coś kwęka i ma to gdzieś*
      Lilka:*wściekła jak osa ciągnie Ryugę za przegub*
      Jack: Szybko poszło. Już chodzicie ze sobą za rączki?
      Ja: Kiedyś w Tabaludze była taka Lila i chyba zrobił ją Arktos. Ostatnio dyskutowałam z córeczką koleżanki mamy i opowiadałam co puszczali kiedyś na dobranockę. Sperfy znała Tabalugi już nie :/
      Lilka:*Dobrze, że jeszcze nie potrafi uśmiercać samym wzrokiem i nie skrzywdziłaby w życiu Jaka bo byłoby z nami krucho.*Ty nie wymyślaj, a ty nie gadaj tyle bo cię zjedzą Muminki.
      Jack:To nie możliwe. Ja wymyślam nawet jak śpię.
      Ja: Dzięki Bogu Muminki nie istnieją na prawdę :)
      Lilka: No to przepowiadam, że się jutro przewrócisz albo napadną cię kaczki i wychowawczyni.
      ,,Kelly: Ale nie kobiet."
      Jack:*zaciąga się powietrzem* Jak mogłaś? Czarna słyszysz? Słyszysz ty to? Jak ona mogła?
      Lilka:*zbyt zła żeby go słuchać*
      Jack: Uuu bunt nastolatek.
      ,,Kelly: Jej to powiedź I dare you."
      Lilka:Nie.
      Jack: Mówiłem? Nie i nie. To na prawdę twoje ulubione słowo.
      Lilka: N...Wiesz jak jest więc poco mi ciągle docinasz?
      Jack: Bo testuję twoją cierpliwość? No i bo to czasem dobra zabawa gdy mi się nudzi. Przyjemne z pożytecznym :)
      Lilka:*patrzy na niego przez chwilę, a potem próbuje zabrać Ryudze Torbę* Od. Dawaj. To. I. Idź. Spać.
      ,,Kelly: Mam olać możliwość tego, że może być opentany?"
      Jack: I obejrzeć serial Rick and Morty.
      Lilka: Prawdopodobnie jeszcze nie wiem wszystkiego na temat międzywymiarowych podróży, ale się dowiem i z pewnością wiem trochę więcej od ciebie. Nie biegam po każdym wymiarze jak popadnie, a Jack nie jest opętany przez żadnego demona.
      ,,Kelly: Jesteśmy do siebie podobni do tego stopnia, że pewnego dnia się pozabijamy."
      Jack: Brałem to pod uwagę, ale ja jestem przystojniejszy od cb. Poza tym...jakby już raz mnie zabiłaś jako ta swoja do granic możliwości brzydsza wersja.
      ,,Kelsi: Dwa gremliny."
      Lilka: One owszem, ale nie my.
      ,,Ja: *.*"
      Jack:Co spodobało się? :) Książki nadal jeszcze nie ruszyłem.
      Lilka:Puścisz mi to później.
      Jack: Tyle razy zostawiałem spałzowaną grę, że melodię pewnie kojarzysz tylko nie zwracałaś uwagi.
      Lilka:Może.
      Jack: No widzisz. Tak mi się skojarzyło z tobą jak zobaczyłem tę rudą, a potem Wiedźmin odciął jej r...*milknie zdając sobie sprawę o czym mówi*...To ja sprawdzę co tam ze starszą Tategami.
      Lilka: Good idea-_-
      ,,Kelly: Ej no, daj posłuchać...zresztą jak mnie już trzymasz to mnie przynajmniej po karku podrap."
      Jack:Na twoje nieszczęście Czarna sobie nie życzy*dmuchnął jej w kark*
      ,,Kelsi: Oczom nie wierze."
      Lilka: Szkoda bo możesz je zaraz stracić*przywołuje do siebie telefon Kelsi i wyrzuca do do małego portalu w słońce*Miałaś zaliczyć w tył zwrot i zatkać uszy. Nie zrobiłaś tego i to było bardzo nie rozsądne. Jeśli piśniesz komuś albo Maryśce chodź słowo o tym co tu zaszło to zgniotę cię jak obmierzłego robala, będę twoim nemezis, najgorszym koszmarem, plagą Egipską. Zbeszczeszczę twoje ciało, słowa, uczynki i zaniedbania. J e ś l i ktokolwiek się o tym dowie będziesz błagać o śmierć, a ja? Ja będę patrzeć jak gaśnie ostatni płomyczek w twoich zaropiałych, przerażonych oczach. You understand?
      ,,Kelly: Spokojnie oni sami siebie nie rozumieją."
      Lilka:Yey*bez entuzjazmu* Nie jestem jedyna.
      ,,Kelsi: Poziom zawartości twojej krwi w alkoholu był tak niski, że nie zdziwiła bym się gdybyś twierdził, że byłeś wtedy władcą czasu i przestrzeni o imieniu Linda."
      Jack: Mojej krwi w alkoholu? XD Chyba na odwrót kwiatuszku. Coś mi się kojarzy jak zabalowaliście, a on ostatecznie wylądował z Ines na podłodze.
      ,,Kelly: Ta dzwoncie na numer : Muu Beee Kwa Kwa Kwa Kwa. W nagrodę możecie go sobie zatrzymać."
      Jack: Niestety mamy już komplet blondynów. Zabieraj go sobie z powrotem.
      ,,Ines: Właśnie Kelly idź wyzwij Kyoye na pojedynek czy coś jest mi potrzebny."
      Jack: Coś takiego. Przebudziła się po raz trzeci. Niesamowite.

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Jest rozdział! Fajne pocieszenie po przegranym meczu.
      Miju: *zamurowało ją po słowach Alex'a*
      Beta: Miju..... Chaloooooo...
      "-Zabij mnie w końcu!- Zatrzymaj się tylko na moment."
      Akana: Ale się porobiło
      "Wiesz, dlaczego wczoraj poszedłem do tej dziewczyny, u której mnie widziałaś!? Byłem się pożegnać!"
      Kai: Że co?!
      Hanako: Się porobiło
      "-Mój najlepszy przyjaciel błagałbym go zabiła.-Wypaliłam ze złością.
      -Posłałem do diabła jedna osobę, której na mnie zależy.- Warknął."
      Akana: Macie naprawdę kiepski dzień
      "Co ja mu zrobiłam? Co on chciał zrobić? Czy on naprawdę był gotów stamtąd skoczyć?"
      Akana: Niestety tak
      Miju: Jade tam.
      Eszter i Eszti: Zabiją Cię służby specjalne!
      Miju: Chrzanie to!

      Czekam na kolejny rozdział.



      Usuń
    2. Ja: Pocieszenie. To ostatnie słowo jakim bym podsumowała ten rozdział.
      Kelly; No porobiło się.* zagląda do moich notatek* A dalej będzie już tylko gorzej.
      Ja: Później wyczyszczę ci pamięć.
      Kelly: Miju siedź gdzie siedzisz albo nałuż na siebie jakąś potężną iluzje. Alex nigdzie nie ucieknie.

      Usuń
    3. Miju:Nie chodzi tutaj o ucieczke. Lecę tam bo znowu mu wpadnie pomysł do głowy by skoczyć. Mi to nawet iluzja nie pomoże
      Pachet: Mogę przetestować
      Kai: Jedno mnie dziwi. Ostatnio często mordujesz i zachowujesz zimną krew a Alex miał skoczyć i Cię zamurowało
      "Kelly; No porobiło się.* zagląda do moich notatek* A dalej będzie już tylko gorzej."
      Akana i Beta: Tak jrst zawsze.
      Eszter i Eszti:*pilnują by się Miju nie przeniosła do Alexa* Nie głupiej!
      Miju: ja nie głupieje. Puszczcie mnie!
      Eszter: Nie.

      Usuń
    4. "Miju:Nie chodzi tutaj o ucieczke. Lecę tam bo znowu mu wpadnie pomysł do głowy by skoczyć. Mi to nawet iluzja nie pomoże "
      Kelly: Policja pewnie umieściła go w szpitalu a tam wiedzą jak zająć się samobójcą.
      "Kai: Jedno mnie dziwi. Ostatnio często mordujesz i zachowujesz zimną krew a Alex miał skoczyć i Cię zamurowało "
      Kelly: Jest poniekąd jej bratem...obaj są.
      "Miju: ja nie głupieje. Puszczcie mnie! "
      Kelly: Głupiejesz, a teraz weź głęboki wdech i się ogarnij bo w tym stanie nic nie zrobisz.

      Usuń
    5. "Kelly: Policja pewnie umieściła go w szpitalu a tam wiedzą jak zająć się samobójcą. "
      Beta: W Japonii nie jest zbytnio dobry system pomocy niedoszłym samobójcą
      Miju: Że co?!
      Beta: zapomniałam że tutaj jest Miju
      "Kelly: Jest poniekąd jej bratem...obaj są."
      Kai: Po Cody'm tak się nie zachowywała
      Miju: Bo wtedy knułam zemste na zabójcy.
      "Kelly: Głupiejesz, a teraz weź głęboki wdech i się ogarnij bo w tym stanie nic nie zrobisz."
      Miju: Nie głupieje. Potwierdzi to ktoś?
      *dźwięk świerszczy w tle*
      Miju: Ej no co z wami. Trochę więcej wiary.

      Usuń