Kelly
Zawsze
uważałam zimę za magiczna porę roku krążyło wokół niej wiele legend, a oprócz
tego są jeszcze święta.
-Co tam
laski? Jakieś plany na święta?- Spytałam siadając na kanapie z laptopem na
kolanach uśmiechając się do siedzących po drugiej stronie ekranu dziewczyn.
-Ja i Glut
jedziemy do rodziców. Kakeru też ma ponoć zaciągnąć wreszcie do bazy.
-Cała
rodzinka w komplecie. A ty Ines?
-Bal
charytatywny. Mam być nagrodą na jakieś
aukcji.
-A to nie
jest przypadkiem uwłaczające kobietą czy coś takiego?
-Jest, ale
pieniądze idą na dom dziecka, więc jakoś się przemęczę.
-Biedactwo.-
Sarknęła Mary.
Blondynka
wywróciła oczami i spytała:
-A, co z
tobą i Ryugą? Mówiłaś coś o tym, że wybierasz się do domu na święta.- Skrzywiłam
się.
-Wiesz jak
jest. Ryuga nigdy nie był i raczej nie będzie rodzinnym typem, więc zamknięcie go
na cały wieczór w jednym pokoju z moimi braćmi ryczącymi na całe gardło
"Gloria" nie ma prawa skończyć się dobrze, a zostawić go samego w
święta nie mam serca. Pewnie po porostu zjemy barszcz z torebki i uszka z
zamrażalnika obejrzymy Kevina i lulu, a rodziców odwiedzę w Boże Narodzenie.
-Słowem
Idealne święta.- W głosie kapitan wyrazie dało się usłyszeć sarkazm.
-A żebyś
wiedziała.-Wyszczerzyłam się do ekranu.
-Prezenty
już macie?- Spytała Mary
-Mary! Jak
mogłaś?- Oburzyła się Ines.- Kelly pewnie dalej wierzy w Świętego Mikołaja.
-Haha.
Bardzo śmieszne -Zaśmiałam się sztucznie- Każdy dobrze wie, że Mikołaj istnieje
tylko trzeba mu czasem pomóc i tak mam już prezent. -Odparłam zerkając kontem
oka na szafę, na której dnie w pudełku po butach leżał schowany prezent. Na
pewno go tam nie znajdzie. Dla niego istnieją tylko jedne buty i na pewno nie
są pomarańczowe szpilki rozmiar 37.
-No dobra ja
spadam. Muszę się jeszcze spakować, a potem patroszę karpia.
-Baw się
dobrze. - Puściłam do nich oko i rozłączyłam się. Święta świętami, ale czeka
mnie jeszcze trochę pracy.
I just want you for my own
More than you could ever know
Make my wish come true
All I want for Christmas is you
You baby
Mary
Plan szedł
nawet nieźle. Bilety na samolot były już dawno kupione. Bez problemu udało mi
się spakować. Jedyne, co mi zostało to poczekać, aż mój brat skończy rozprawiać
się z karpiami.
-Mary! - O wilku mowa.-Choć tutaj!
-Co jest?- Spytałam
zaglądając do kuchni.
Kyoya w
fartuchu stał przy zlewie z rekami umazanymi karpiem, aż po łokcie. Wszystkie
ryby były już pozbawione głów i wnętrzności, ale na kilku zostały jeszcze
płetwy.
-Podrap mnie
po nosie.-Powiedział odwracając się do mnie. Po jego twarzy widać było, że
próbował sam sobie z tym poradzić. Zrobiłam, o co prosił, ale jakoś nie chciało
mi się wychodzić.
-Coś
jeszcze?
-Aż tak ci
się nudzi?- Zaśmiał się.
-Oj zamknij
się.
-Przytrzymaj
rybę. Ślizga się. – Wzruszyłam ramionami i dotknęłam bezgłowej ryby. Karp podniósł ogon od góry i trzymał go tak
dłuższą chwilę.
-Ruszył się.-Powiedziałam.
-W, co ja
niby mam go walnąć?- Spytał trzymając w ręku gotowy na wszystko tłuczek do
mięsa.
-Wrzuć go
powrotem do zlewu. – Kyoya zrobił tak jak mu radziłam i zajęliśmy się inną rybą,
która na szczęście nie okazała się zombie.
Obrabialiśmy
wspólnie karpie dopóki nie zadzwonił mój telefon. Bez namysłu puściłam rybę, a nóż,
którym Glut pozbawiał zemskną się i wbił prosto w jego kciuka.
-Szlak! W
porządku?
-Tak idź
obierz.
***
Siląc się na
spokój po raz kolejny zadałam to samo pytanie nie mogąc uwierzyć w znaną mi już
odpowiedź.
-Co pani rozumie przez ‘’Nie mam poco przyjeżdżać na lotnisko’’?
-Wszytkie loty są odwołane z powodu złej pogody. Bardzo przepraszamy
za utrudnienia. Możemy przebudować pani bilet na lot w przyszłym tygodniu.
-Dopiero w przyszłym tygodniu!?- Ja chce tylko polecieć do domu, a nie
na drugi koniec świata.
-Proszę niech pani nie krzyczy to naprawdę nie jest moja wina. -Ja
jeszcze nie zaczęłam krzyczeć.
-Mary!- Do salonu wpadł Kyoya.- Pakuj się. Załatwiłem nam auto.- Powiedział
i znikną tak samo szybko jak się pojawił.
Przetrawienie tego zajęło mi moment. Zanim udało mi się zrobić
cokolwiek Yoyo zdążył po raz kolejny wpaść tutaj:
-Na, co czekasz? Jedziemy do domu na Święta.- I dać mi ochrzan.
I'm driving home for Christmas
Oh, I can't wait to see those faces
I'm driving home for Christmas, yea
Well I'm moving down that line
And it's been so long
But I will be there
I sing this song
To pass the time away
Ines
Orkiestra
ucichła, a na scenę wyszedł konferansjer.
-Piękne panie,
szanowni panowie mam zaszczyt rozpocząć aukcje dobroczynną na rzecz domu
dziecka. Szczęśliwi zwycięscy aukcji
spędzą dzisiejszy wieczór w towarzystwie swoich wygranych. –Rozległy się ciche
oklaski. – Na pierwszy ogień… -ha ha. – Zapraszam na scenę piękną, tajemniczą,
utalentowaną aktorkę oraz reżyserkę. Ines nie karz mi dłużej na siebie czekać.-
Udając zawstydzenie podałam dłoń konferansjerowi i pozwoliłam sprowadzić się z
lekkiego podwyższenia, na którym stałam i przeprowadzić w wyznaczone miejsce
oświetlone przed snop światła.
-Drodzy
panowie proszę tylko spojrzeć na tę idealną figurę podkreśloną przez długą
dopasowaną sukienkę, na piękny kształtny nosek, jasną cerę zajrzeć w te
wspaniałe oczy. Czyż spędzenie z nią choćby minuty nie jest wartę każdej ceny.-
Przesadzał, ale to w końcu jego zadanie.
Rozpoczęła
się licytacja. Nie zwracałam uwagi na
sam jej przebieg. Bez względu na wynik moje ‘’koleżanki’’ z pracy i tak zdadzą
mi z tego dokładny raport. Tak jakby to było ważne. Obiło mi się o uszy, ze
niektóre z nagród wynajęły ludzi, którzy specjalnie mieli podbijać ich ceny.
Żałosne.
-Sprzedana!-
Rozległo się nagle sprowadzając mnie z powrotem na ziemię.
Spojrzałam na
nic nie świadomego głupca, który skazał się na moje towarzystwo dzisiejszej
nocy. Był nawet przystojny. Ciemne nie
czarne włosy zaczesane do tyłu z jednym zaplątanym kosmykiem, który oddzielił
się od reszty i błądził gdzieś po twarzy, czekoladowe oczy wyraźne kości
policzkowe. Przypominał mi jednego aktora, z którym kiedyś współpracowałam
gdybym tylko mogła sobie przypomnieć tytuł tego filmu.
-Nie musisz
mi towarzyszyć, jeśli nie chcesz.- Powiedział, kiedy już zeszłam ze sceny.
-Hym?- Wymsknęło
mi się w zdumieniu.
-Widziałem,
że na scenie chciałaś po prostu jak najszybciej z niej zejść. Nie chciałbym być
w skórze tego, kto cię na to namówił.
-Chyba nie
jestem taką dobrą aktorką jak mi się wcześniej wydawało.- Uśmiechnął się miło.
-Tego nie
powiedziałem.- Uniósł moja dłoń do swoich ust pocałował ją, po czym
powiedział.- Mów mi Johnny.
-Ines.- Może
zgoda na tę licytacja nie była, aż takim złym pomysłem.
It's beginning to look a lot like Christmas,
Toys in every store,
But the prettiest sight to see,
Is the holly that will be,
On your own front door.
Glimer
-Gokana ja
cie proszę ty mi nie utrudniaj życia.- Od rana szarpałam się z moim kotem próbując
wcisnąć na niego świąteczny sweter.
-Nya!- Miaukną
głośno poczym na prychał na mnie i uciekł.
-A zamarznij
sobie na śmierć skoro masz taką ochotę! Tylko nie przychodź się do mnie potem
ugrzać!
-Mam być
zazdrosny? -Spytał Johannes pomagając mi podnieść się z dywanu i obejmując mnie
w pasie.
-Spokojnie
dla ciebie też mam sweter. – Stuknęłam palcem w czubek jego nosa. –Puść mnie
musze zająć się karpiem, a ty wymyśliłeś jak powstrzymamy twoje trzysta kotów
przed zmasakrowaniem choinki?
-Przesadzasz.
Nie ma ich, aż tyle.
-A ty nie
odpowiedziałeś na moje pytanie.
-Pracuje nad
tym.
-Naprawdę
kamień spadł mi z serca.
-O, czyli
jesteś też sarkastyczna.
-Nowy rok
nowa ja, a teraz na poważnie musze juz rozprawić się z tą rybą.
***
-Psiku!
Asio! Poszły stąd wszystkie w cholerę!- Przygotowania do gotowania świątecznych
potraw na leżało rozpocząć od wygonienia wszystkich kotów z kuchni, co samo w
sobie nie było łatwym zadaniem.
Odwiesiłam
szczotkę na wieszak, a spryskiwacz z resztką wody postawiłam pogotowiu koło
innych niezbędnych do przygotowania kolacji świątecznej rzeczy takich jak na
przykład laptop.
Brak
zdolności kulinarnych ostatniej osoby, którą kopiowałam niestety mnie nie
opuścił i jedynym sposobem na to by te święta wyszyły tak jak powinny było
skopiować brakującą zdolność od kogoś, kto ją posiada jak na przykład ta uśmiechnięta
młoda dama.
- Zaczynamy
od panierowania filetów rybnych- powiedziałam obsypując zmrożony filet mąką.
Oczywiście zrobiłam to samo. Niestety mąka nie przyklejała się do filetu tak
ładnie jak jej. Zanim udało mi się osiągnąć zadowalający efekt kobieta z
laptopa zdążyła przejść do następnego kroku, jakim było oblanie jej rozbełtanym
jajkiem. Niestety w kwestii jajek były one w dalszym ciągu w całości. Szybko rozbiłam jedno z nich zapominając
oczywiście zatrzymać wcześniej film zamaszystym ruchem wcisnęłam spację
rozpryskując tym samym na klawiaturze resztki jajka, jakie zostały na moich
palcach.
Powinnam
najpierw obejrzeć ten film a dopiero potem próbować sama.- Tak wiem wspaniałe odkrycie.
***
-Skończyłaś
już gotować?- Zapytał ‘’niewinnie’’ Johanes stając nade mną i uśmiechając się.
-Nie.-Rzuciłam
wracając do patrzenia jak przygotowuje się tę pieprzona rybę na 12 różnych
sposobów.
-Nya~~-
jednocześnie spojrzeliśmy na korytarz gdzie zadowolona z siebie Midnight jadła
obtoczony w mące filet razem ze swoimi małymi potworkami. Wstrętne kocisko
zrobiło to specjalnie.
-Teraz
skończyłam.- Mruknęłam zakopując się głębiej w kocu.
-Nie łam się.-
Powiedział siadając obok i obejmując mój kokon.- Motii dzwoniła, że mamy nie
zbliżać się do kuchni ona wszystko przygotuje. Pozwolisz jej?- Wystawiłam głowę
z kokonu.
-No
dobra, ale następnym razem to ja gotuje.
Oh, the weather outside is frightful
But the fire is so delightful
And since we've no place to go
Let it snow, let it snow, let it snow
Ines
Podsumowując
dzisiejszy wieczór zostałam wygrana na aukcji i porzucona. ( Johnny musiał wyjść
wcześniej. Sprawy służbowe.)-Podniosłam do ust smukły kieliszek i upiłam z
niego łyk.- No i jeszcze złamałam paznokieć. Jak mogłam o tym
zapomnieć?... Jak to się mówi? ‘’Jaka
Wigilia taki cały rok’’?...Coś takiego. A może to miał być Sylwester? Czyli jest jeszcze nadzieja. –Rozmyślałam
przeglądając przystawki podawane w półmiskach stojących na długich stołach. – A
nie. Sylwestra spędzam z Mary i Kelly. Poczułam czyjąś obecność i jeszcze zanim
usłyszałam jego głos i stanęłam oko w oko z moim byłym.
- Jak ci się
podoba przyjęcie?- Zapytał.
No tak
jeszcze go tu brakowało. Tak właśnie
wydawało mi się, że jego śmiesznie odstający loczek na czubku głowy migną mi
raz czy dwa pomiędzy innymi gośćmi.
-O, Otori
nie spodziewałam się ciebie tutaj.- Liar
liar pants on fire. – Przyjęcie jest świetne. – Dobrze, że nie spytał jak się
bawię.
-Widziałem
cie na licytacji.
-Chciała bym
móc powiedzieć to samo o tobie. – Uśmiechną się, a ja westchnęłam.- Przepraszam,
wyżywam się na tobie jakby to była twoja wina, że mi dzisiaj nic nie wychodzi.
-Noc jeszcze
młoda.
-No to mnie
pocieszyłeś.- Mruknęłam.
Orkiestra zaczęła
grać wolną świąteczną piosenkę.
-
Zatańczysz?- Zapytał podając mi dłoń.
Pewna (
nawet spora) część mnie z całych sił starała się namówić mnie do odmowy, ale
postanowiłam ją zignorować. Bo w końcu, co takiego mogłoby się stać?
Wyszliśmy
razem na parkiet i zaczęliśmy tańczyć. Powoli sunęliśmy między innymi parami
trzymając się blisko ciało przy ciele jak za dawnych czasów.
- Wiesz skąd
wziął się zwyczaj całowania pod jemiołą?- Spytałam zerkając na udekorowane zielonymi
liśćmi żyrandole.
-Nordycka
bogini miłości w obawie przed przepowiedziana śmiercią jej syna zawarła przysięgę
ze wszystkimi zwierzętami i roślinami świata, że nie skrzywdzą jej ukochanego dziecka.-
Tsubasa obrócił mnie powoli.- Niestety zapomniała o jemiole. Wykorzystał to bóg ognia i oszustwa stworzył
z niej strzałę, którym zabił dziecko bogini. Według mitu, bogowie byli w stanie
go wskrzesić. Zachwycona, bogini oświadczyła, że jemioły będą od teraz symbolem
miłości i ślubowała pocałunek dla tych wszystkich, którzy przejdą pod jemiołą.-
Piosenka skończyła się, a my w dalszym ciągu staliśmy blisko siebie dokładnie
pod jednym z wielu żyrandoli.- Opowiadałaś mi już te legendę.
-Wiem,
chciałam sprawdzić jak wiele z niej pamiętasz.
It's beginning to look a lot like Christmas
Everywhere you go
There's a tree in the Grand Hotel,
one in the park as well
The sturdy kind that doesn't mind the snow
Mary
Siedziałam na
siedzeniu pasażera jednym uchem słuchając świątecznej audycji radiowej. Nie
poznawałam okolicy, chociaż sądząc po czasie spędzonym w samochodzie powinniśmy
już dojeżdżać na miejsce.
-Gdzie
jesteśmy?- Zapytałam odklejając policzek od szyby i przecierając oczy.
-W
samochodzie.- Mrukną zaciskając dłonie mocnej na kierownicy.
-Przyznaj, zgubiliśmy
się.
-Nie zgubiliśmy
się. – Syknął.
-No po
prostu pięknie. Najpierw samolot, a teraz to.
-Ile razy
mam powtarzać…- coś ciemnego i rogatego wyskoczyło na ulicę. Kyoya dał ostro po
hamulcach, ale przez leżąca na ulicy gruba warstwę śniegu wpadliśmy w poślizg. Zrobiliśmy
dwa pełne obroty coś gruchnęło i samochód się zatrzymał.
-Czy to był…?-
Wydukałam.
-Nie… Zobaczmy,
co z autem.
Prawe pół
samochodu utknęło w rowie, przez co żeby w ogóle wydostać się z samochodu musiałam
przeleźć nad skrzynią biegów i wyjść drzwiami od strony kierowcy. Zasięgu
oczywiście nie mieliśmy, a civ ii radio w samochodzie nie działało.
-Szlakby
to.- Warknęłam kopiąc ze złością oponę, przez co samochód z suną się jeszcze
głębiej. –Pięknie. Porostu pięknie.
***
-Jak się
nazywała ta bajka o kościotrupie, który zwariował i chciał być mikołajem?- Zapytał
Kyoya, kiedy już się uspokoiłam.
-‘’Miasteczko,
Halloven’’… Lubiłam te bajkę.
-Wiem. Dlatego pytam…
-Okey, co
jest granę?
-Nie wiem, o
co ci chodzi.
-Wiesz. Od
rana jesteś non stop zadowolony, mimo, że odwołali nasz lot, przez karpia
prawie straciłeś palec, a na koniec wpieprzyliśmy sie do rowu.
-Wydaje ci się.
-Gadaj.
-Po prostu
się cieszę.- -Straciliśmy mnóstwo czasu świąt, urodzin, imienin i chciałbym to
nadrobić… kiedyś.
-Ooooooo.
Mój mały braciszek mnie kocha. –Roześmiałam się w głos.- To chyba można liczyć,
jako świąteczny cud.
-Nie, ja mam
dość. Wychodzę.- Oświadczył otwierając na oścież drzwi.
Rozległ się
pisk opon i czyjeś krzyki. Wyskoczyliśmy z samochodu akurat by zobaczyć wyjątkowo
wyciekłego motocyklistę,
-Czy ty się
z chujem na mózgi zamieniłeś zjebie?- Wrzasną, a jego głos wydał mi się dziwnie
znajomy.
- Kakeru?- Spytałam.
–Glut ręce z kuczera.
Obaj steli
jak wryci.
-Mary?- Gorąco
pokiwałam głową.- Rany, ale się zmieniłaś. –Zdjął kask i trzymając go w ręce
rzucił się żeby mnie przytulić. - Od godziny wszędzie was szukamy. Co się
stało?
-Cos
wyskoczyło na ulice… -zaczął, Kyoya, ale nie pozwoliłam mu dokończyć.
-A Glut postanowił
zaparkować w rowie.
-Dajcie mi
moment zadzwonię po kilku chłopaków was stąd wyciągniemy.
Około ośmioro
motocyklistów zjawiło się mniej więcej po upływie pół godziny. Za pomocą lin holowniczych
udało się im wyciągnąć samochód z rowu. Wyglądaliśmy
przy tym jak wyjątkowo hardkorowy zaprzęg świętego Mikołaja.
No to mamy
już drugi cud świąteczny. –Pomyślałam, kiedy wreszcie udało nam się dotrzeć
przed próg rodzinnego domu.
It's gonna take some time
But I'll get there
Top to toe in tailbacks
Oh, I got red lights on the run
But soon there'll be a freeway yeah
Get my feet on holy ground
Kelly
She's making a list. She’s checking it twice.
She’s gonna find out. Who's naughty or nice. Hawana Kelly is comin' to Town.
Teoria potwierdzona. Ta piosenka rzeczywiście jest straszna kiedy nie śpiewa
się jej o Mikołaju. Po całym dniu biegania po mieście i załatwianiu moich
zostawionych jak zwykle na ostatnia chwilę sprawunków wyglądałam jakby napadły
mnie duchy przeszłych, teraźniejszych i przyszłych świąt i powiem wam jedno
jestem piękna oraz zdecydowanie było warto. Miasto było przykre grubą kołdrą
zimnego i zbitego śniegu oświetlone przez wszędobylskie lampki, które oplotły
się wokół wszystkiego nie oszczędziły nawet czekających na wiosnę drzew i ja to
absolutnie uwielbiam.
- Kupiłaś
sobie ten sweter z sznurowanym dekoltem?
- Nie,
jeszcze nie zwariowałam.-Cisza po drugiej stronie telefony była, aż nazbyt
wymowna.- Dałabyś spokój.
-A czy ja
coś mówię? Dziwię się tylko, że tracisz taką okazje.
-Niby, na co?
-Na rewanż, Ryugi?
-Chacha.
Jeśli myślisz o tym, co ja myślę, że myślisz to jesteś głupia.
- Tylko nie
strzelaj mi tu focha.
-Wiesz, że
nie umiem. No dobra musze kończyć. Pa.
-Pa.- Schowałam
telefon do kieszeni i chciałam otworzyć drzwi, ale okazało się, że są uchylone.
Zaniepokoiłam się. Dobrze pamiętałam, że zostawiłam je zamknięte i to na klucz.
Załadowałam kuczer i ostrożnie weszłam do środka.
Od samego
korytarza po salon wisiały białe lampki świąteczne. Wokół okien na framugach
pod sufitem były wszędzie. Jak zaczarowana patrzyłam na błyszczące światełka
dopóki nie usłyszałam cichego?
-Wesołych
Świąt, Kel.
-Wesołych
Świąt.
I just want you for my own
More than you could ever know
Make my wish come true
All I want for Christmas is you
You baby
No to tak. Wreszcie udało mi sie napisać opowiadanie świąteczne. Przyznaje mogło by wyjść lepsze, ale nie pisze tego, żeby tera rozważać moje zdolności. Chciałam wam wszystkim życzyć wesołych i spokojnych Świąt Bożego Narodzenia. Dużo zdrowia i oczywiście szczęścia (no bo co wam po zdrowiu jak cegłą w łeb można dostać nawet z końskim zdrowiem) w tym nowym 2018 roku. Byście na swojej drodze spotykali tylko życzliwszych sobie ludzi czyli tak na dobrą sprawę wszystkiego najlepszego.
Ja sie z wami żegnam.
Do następnego posta.
Hania.
Jak cię niema to cię niema(#Bardzosensowne), ale jak wracasz to z impetem supernowej. Świetny shot, nie wiem co ci tu nie pasuje.
OdpowiedzUsuńI dzięki za życzenia. Ze swojej strony życzę pani technik dentystyki powodzonka, samozaparcia i sukcesów ;)
Jack: I pamiętaj. Nie biegaj ze skalpelem.
Juli: I nie wolno biegać z nożyczkami. Denyś tak mówi.
Jack: Tak, tak. To też.
Vi: Cierpliwości, zdecydowanie cierpliwości.
Lilka: I byś nadal była tak optymistyczna jak dotychczas.
Jack: To może skomentujmy. Tylko tak konkretnie.
Ja: XD
Jack:-_-
Ja: Przepraszam ale musiałam. Chyba sam rozumiesz?
Jack:Niestety aż za bardzo-_-
Lilka: Ines nie odgrywaj mi tu jakiejś Anastasi bo cię kopnę.
Ja:...Tsu ją wylicytuje. Jak nic to będzie Tsu...O...to nie Tsu.
Akane: Christian by sobie nie podarował gdyby jej nie wylicytował.
Lilka: Weź nie mów mi o tym popaprańcu. Gdzie jest Tsu jak go niema? Hym?
,,-Tego nie powiedziałem.- Uniósł moja dłoń do swoich ust pocałował ją, po czym powiedział.- Mów mi Johnny."
Lilka:*wytrzeszcza oczy po czym przesuwa wzrok na Speedyego i wybuch śmiechem* Mówi ci to coś? XD
Speedy:...
Lilka: Też bym miała taką minę na twoim miejscu XD
Speedy: Ty lepiej dotrzymuj słowa.
Lilka: Robię to.
Speedy: Nie widzę.
Lilka: To wymień okulary*z wyczekiwaniem coraz bardziej wbija wzrok w monitor czekają aż Ines i Tsu się pocałują i...nie doczekała się* I gdzie jest jemioła jak jej niema? No gdzie?
Jack: W lesie...Zaraz Midnight?
Lilka: Bój się. Zaraz pokarze się i kobieta kot. Eh Glimer pomóc ci w czymś?
Lilka:*niby tak średnio słuchała ale kiedy usłyszała o nożu wbijającym się w kciuk zrobiła się bledsza niż normalnie i schowała twarz za włosami*
Jack: Ooo Czarna no ale popatrz sobie.
Lilka: Jak nie będziesz cicho to skończysz jak ten karp.
Juli: Zenek i jego przyjaciele!^^*dźga karpia palcem* Cześć Zenek^^...Zenek? Liliś dlaczego Zenek się nie rusza i gdzie jest jego głowa?
Lilka: Ehehe^^" Jack zabiję ci^^
Jack: Jak raz to nie ja w tym maczałem palce. Swoją drogą spore masz to auto Tategami.
Lilka:*Mina z cyklu proszę cię Jack ogarniaj się. Następnie zobaczyła motocyklistów i chodź hałas jej przeszkadza zrobiła minę gremlina*
Jack: Nie Czarna.
Lilka: Ale to by było praktyczne. Jechaliby i śnieg by się topił...Dlaczego u nas niema śniegu?
Jack:*zauważył, że Lilka już zmieniła obiekt rozważań i dał sobie spokój z odciąganiem jej od głupich pomysłów, których później będzie żałować*
Lilka:*tryb wścibska znajoma* Jaki rewanż? O nie może lepiej jaki sweter ze sznurowanym dekoltem hymm?
Jack: Zazdrosna co?
Lilka: Bardzo. Widziałeś jaką jej ścieżkę z lampek zrobił? Brakowało tylko Eda w tle i Baby, I'm dancing in the dark with you between my arms
Barefoot on the grass, listening to our favourite song
When you said you looked a mess, I whispered underneath my breath
But you heard it, darling, you look perfect tonight.
Jack: Nigdy więcej nie pozwolę ci się zbliżyć do choinki. Po pierwsze: jej zapach chyba źle na cb działa. Po drugie: zeżarłaś wszystkie cukierki!
Lilka:...Kto pierwszy ten lepszy. Poza tym ty i tak byś ich nie jadł. Działam w zbożnym celu.
Jack: Chyba w celu zapchania sobie żołądka słodyczami.
Lilka: Spadaj :P Trzeba wyżydzić kasę od Ziggurata na ten sierociniec.
Jack:Wchodzę w to :) *dla niego to zabrzmiało jak ,,Czas pograć Zigguratowi na nerwach! Yey!"*
Bardzo dziękuje za życzenia i za miłe słowa. Będę pamiętać o tym, żeby nie biegać ze skalpelem w ręku.
Usuń‘’Lilka: Ines nie odgrywaj mi tu jakiejś Anastasi bo cię kopnę.’’
Ines: Za przeproszeniem kogo?
‘’Ja:...Tsu ją wylicytuje. Jak nic to będzie Tsu...O...to nie Tsu.’’
Ja: To by było zbyt oczywiste.
‘’Akane: Christian by sobie nie podarował gdyby jej nie wylicytował.’’
Kelsi: Kim jest Christian?
Kelly: Nie pytaj tylko googluj.
‘’Lilka: Weź nie mów mi o tym popaprańcu. Gdzie jest Tsu jak go niema? Hym?’’
Kelly; Ocho to chyba kod fiołkowy Tsubasa Otori proszony na mostek!
‘’Lilka:*wytrzeszcza oczy po czym przesuwa wzrok na Speedyego i wybuch śmiechem* Mówi ci to coś? XD
Speedy:...’’
Ja: Ja to mam farta do zgadywania prawdziwych(?) Imion.
‘’Lilka: *z wyczekiwaniem coraz bardziej wbija wzrok w monitor czekają aż Ines i Tsu się pocałują i...nie doczekała się* I gdzie jest jemioła jak jej niema? No gdzie?’’
Ja: Przyznaje była taka koncepcja, ale sierdziłam, że niby czemu ma tak być? Przecież uczucia mózna okazać w inny bardziej subtelny sposób.
Kelly:… No to się naucz to robić.
‘’Jack: W lesie...Zaraz Midnight?’’
Glimer: Tak, Midnight. Wstrętny kot.
‘’Lilka: Bój się. Zaraz pokarze się i kobieta kot. Eh Glimer pomóc ci w czymś?’’
Kelly; Trochę już chyba za późno na takie ostrzeżenia.
Glimer: Nie trzeba, Motti wygryzła mnie z jedynego zadania .
Kelly: Ciesz się, braku tej zdolności nie naprawisz od tak. Mój brak talentu jest sztuka pielęgnowaną przez lata.
‘’Lilka:*niby tak średnio słuchała ale kiedy usłyszała o nożu wbijającym się w kciuk zrobiła się bledsza niż normalnie i schowała twarz za włosami*’’
Mary:* Prychła coś pod nosem*
Kelly; Nie martw się Liluś. Yoyo nic nie jest. ^.^
Ines; Po prostu w przyszłym roku rybami zajmuje się Ryuga i tyle w temacie.
‘’Juli: Zenek i jego przyjaciele!^^*dźga karpia palcem* Cześć Zenek^^...Zenek? Liliś dlaczego Zenek się nie rusza i gdzie jest jego głowa?’’
Kelly: …*ma nie tęgą minę*
Mary: Chcesz zostać wegetarianką, żeby dzieciną nie było smutno?
Kelly:* kiwa głową*
Mary : Zaczynam cie znać.
Kelly: No co ja poradzę jestem stworzeniem kierowanym przez instynkty. Kiedy widze dziecko chce żeby było szczęśliwe i koniec. Nic na to nie poradzę.
‘’Jack: Jak raz to nie ja w tym maczałem palce. Swoją drogą spore masz to auto Tategami.’’
Kyoya: Pożyczone.
Mary: Chciała bym zobaczyć jak się będziesz z tego tłumaczyć.
Kelly: *mówi coś na ucho Glimer*
Glimer: *głosem Kyoy* Sorry stary za to auto, ale renifer mi wyskoczył na drogę.
‘’Lilka:*tryb wścibska znajoma* Jaki rewanż? O nie może lepiej jaki sweter ze sznurowanym dekoltem hymm?’’
Kelsi: Taki czarny i przylegający z wcięciem tak mniej więcej do końca mostka połączone takim lekkim sznurowaniem. Blue to było wiązane czarną tasiemką czy takim wełnianym sznureczkiem.
Kelly: * zaczerwieniły się jej uszy* Sznureczek.
Kelsi: No właśnie do tego była jeszcze taka lateksowa spódniczka, ale nie sama jej kupiłam bardziej pasującą A co do rewanżu to próbowałam przekonać Blue, że jakby ubrała się w ten komplet i jeszcze takie wysokie zamszowe kozaki to nie ma takiej siły by Ryuga nie czuł obywatelskiego obowiązku by jakoś jej to wynagrodzić.
Kelly; Tak padnięcie ofiarą twojego gust to cos to zdecydowanie trzeba wynagradzać wizytą u traumatologa.
Kelsi: A kostium Betty kto stworzył?
Kelly: O nie, nie będziesz wciągać zmarłych w te rozmowę.
Kelsi: Tu mi jedzie czołg na wstecznym jak Betty nie wstanie z martwych.
‘’Jack: Zazdrosna co?’’
Kelly: Nie darował byś sobie gdybyś nie wtrą cil się w rozmowę o sweterkach. Prrrawda Jack? ^^
‘’Lilka: Bardzo. Widziałeś jaką jej ścieżkę z lampek zrobił? Brakowało tylko Eda w tle i Baby, I'm dancing in the dark with you between my arms.’’
Kelly: O Liluś nie wiedziałam, ze z ciebie taka romantyczka.
‘’Jack: Nigdy więcej nie pozwolę ci się zbliżyć do choinki. Po pierwsze: jej zapach chyba źle na cb działa. Po drugie: zeżarłaś wszystkie cukierki!’’
Kelly: Jack nie Grinch-uj. Jak Lila chce śpiewać wąchać choinki i jeść cukierki to będzie śpiewać wąchać choinki i jeść cukierki.
Juli:*skupiona mina* I nożyczkami. Czy Bloguś jest w domu i może wyjść się pobawić?
Usuń,,Ja: To by było zbyt oczywiste."
Ja: Z pewnością dlatego w pierwszej kolejności o tym pomyślałam.
,,Kelsi: Kim jest Christian?"
Lilka: Panna Anastasia Steel i Christian Grey z 50 twarzy popaprańca, że o mój Boże Doktor Flyn nie pomoże.
Akane: Jesteś okropna. Są cudowni.
Ja:Już nie mogę tego czytać XD
Jack:A co z zasadą, że jak zaczynasz książkę to ją kończysz?
Ja:Jestem w połowie... może kiedyś jeszcze to skończę.
Jack: Może.
Akane: Imienniczka ci tego nie daruje i ja też.
Ja:Co ja poradzę na to, że już mnie to nudzi?
Jack: Patrzenie boli.
,,Ja: Ja to mam farta do zgadywania prawdziwych(?) Imion."
Ja: Powiedźmy :)
,,Ja: Przyznaje była taka koncepcja, ale sierdziłam, że niby czemu ma tak być? Przecież uczucia mózna okazać w inny bardziej subtelny sposób."
Lilka: Naturalnie, że tak, ale jak długo jeszcze będziemy to ciągnąć? Poszło o jakąś...jak jej tam było?
Jack: Madoka. Już od nie wiem kiedy bo przestałem liczyć po roku mówię ci żebyś przestała zgrywać sucz bo ci to nie pasuje.
Lilka:Phy. Zdecydowałbyś się wreszcie czy mnie dopingujesz czy nie. Wracając. 3 sezony będą do siebie wracać?
Jack: Jeszcze nawet nie zaczęli.
Lilka: Kwestia czasu...O w mordkę.
Zmora: :*
,,Kelly:… No to się naucz to robić."
Lilka:Ciotce-klotce przynajmniej wychodzi.
Ja: Starałam się tak? Ty i Kyoya stanowiliście tło dla prawdziwego przesłania jakim miało być pokazanie tego, że istnieje coś takiego jak bezwarunkowa miłość np. siostry do brata czy rodziców do dzieci...tego wątku nie pokazałam, ale mniej więcej o coś takiego mi chodziło.
Jack: To twoje przesłanie mało mnie nie zabiło-_-
Lilka: A taką Angel mało ono obchodziło na tle tego tła-_-
Ja:Jadowite węże sobie wychowałam U^U
Zmora: Możesz winić tylko siebie.
Ja: Nie pomagasz.
,,Kelly: Ciesz się, braku tej zdolności nie naprawisz od tak. Mój brak talentu jest sztuka pielęgnowaną przez lata."
Jack: To będzie droga przez mękiiii*dostał kuksa*
Lilka: Sza.
,,Mary:* Prychła coś pod nosem*"
Lilka: Też bym tak prychała na twoim miejscu. Strzelanie może ci idzie, ale rzucać do celu nożami to ty nie potrafisz.
,,Kelly; Nie martw się Liluś. Yoyo nic nie jest. ^.^"
Lilka: Bardziej martwię się o swój żołądek niż jego palec.
,,Ines; Po prostu w przyszłym roku rybami zajmuje się Ryuga i tyle w temacie."
Lilka: Dziwię się że od razu się za to nie wziął.
,,Kyoya: Pożyczone.
Jack:*tylko się uśmiecha i kiwa głową*
Lilka:*przygląda się Jackowi*
Jack: A gdzie pożyczyłeś? Z wypożyczalni czy od kumpla?
,,Glimer: *głosem Kyoy* Sorry stary za to auto, ale renifer mi wyskoczył na drogę."
UsuńJack: To na pewno był ten łoś od Angel.
Lilka: On ma na imię Sho.
Jack: Widzisz jak ładnie wszystko pamiętasz? :)
Lilka:...Utop się.
,,Kelsi: No właśnie do tego była jeszcze taka lateksowa spódniczka(...) to nie ma takiej siły by Ryuga nie czuł obywatelskiego obowiązku by jakoś jej to wynagrodzić."
Lilka:*wybuchła śmiechem* Rzeczywiście nie miałby wyjścia.
,,Kelsi: Tu mi jedzie czołg na wstecznym jak Betty nie wstanie z martwych."
Jack: Nie wyjdę na dupka jak powiem, że myślę, że większa część facetów na to liczy?
Lilka: I tak wiadomo, że o to ci chodzi.
,,Kelly: Nie darował byś sobie gdybyś nie wtrą cil się w rozmowę o sweterkach. Prrrawda Jack? ^^"
Jack: Wtrąciłem się do rozmowy o światełkach i "zazdrości Czarnej". Powoli zaczynam myśleć, że ona nawet nie potrafi tego robić.
,,Kelly: O Liluś nie wiedziałam, ze z ciebie taka romantyczka."
Lilka: Bo ty jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz ;)
,,Kelly: Jack nie Grinch-uj. Jak Lila chce śpiewać wąchać choinki i jeść cukierki to będzie śpiewać wąchać choinki i jeść cukierki."
Jack: A wyglądam jakbym był zieloną paskudą, która próbuje zniszczyć święta?
Lilka: Dokładnie, będę ćpała i robiła co zechcę. Musisz się z tym pogodzić Jack*bierze go sobie pod rękę i trochę przytula*
Jack:Nie próbuj robić sarnich oczu bo to na mnie nie zadziała U-U
Lilka:*uderza go lekko w ramię i sobie idzie* Denny!? Denny potrzebuję uwagi i słodyczy! Przestań się uczyć i zabierz mnie z tond!
Juli:*skupiona mina* I nożyczkami. Czy Bloguś jest w domu i może wyjść się pobawić?
UsuńJa: Oczywiście. Bloguś, Juli przyszła!
Bloguś: Hej Juli! Chcesz się ze mną pobawić samochodziem od Mikołaja?
"Lilka: Panna Anastasia Steel i Christian Grey z 50 twarzy popaprańca, że o mój Boże Doktor Flyn nie pomoże."
Kelly: To zdecydowanie kod fiołkowy.
Kelsi: Ines nie. Cokolwiek myślisz nie. Poprostu nie. Nie idź tą drogą.
Ines: Możecie się uspokoić i przestać wtrącać w moje życie?
Kelly: Po pierwsze wtrącamy się w życie Tsubasy.
Kelsi: Który jest naszym starym przyjacielem melancholikiem którego doprowadziłaś do krzyku.
Kelly: A więc nie. Nie możemy się uspokoić i przestać.
"Jack:A co z zasadą, że jak zaczynasz książkę to ją kończysz?"
Kelly: Hej mam pomysł. Może niech Hania ustali sobie zasadę kończe popowiadania które zaczynam pisać.
Ines: A pamiętasz to zaczęte opowiadanie z...
Kelly:... jest dobrze nic nie musimy zmieniać!
"Lilka: Naturalnie, że tak, ale jak długo jeszcze będziemy to ciągnąć? Poszło o jakąś...jak jej tam było?"
Kelly: Angel, Celest i Alex.
Kelsu: Team Dark Nebula.
"Jack: Madoka."
Kelly: No tak jeszcze ona.
"Lilka:Phy. Zdecydowałbyś się wreszcie czy mnie dopingujesz czy nie. Wracając. 3 sezony będą do siebie wracać?"
Kelsi:... Plan B
Kelly: Zamkniemy ich w szafie i nie wypuścimy dopóki się nie pocałują.
"Jack: To będzie droga przez mękiiii*dostał kuksa*"
Kelly: Skarbie najpierw mi się oświadcz potem narzekaj.
"Lilka: Też bym tak prychała na twoim miejscu. Strzelanie może ci idzie, ale rzucać do celu nożami to ty nie potrafisz."
Mary: Nie rzuciłam nożem tylko pułciłam rybę.
Alex: Pamiętam jak byłaś mała to rzucałaś finką i nawet trafiałaś.
"Lilka: Bardziej martwię się o swój żołądek niż jego palec."
Kelly: Zrobić ci herbatki?
"Lilka: Dziwię się że od razu się za to nie wziął."
Kelly: Był zajęty. ^.^
Ines: Nie ciesz się tak.
"Jack: A gdzie pożyczyłeś? Z wypożyczalni czy od kumpla?"
Kyoya: Od znajomego.
Kelly: Przyznaj się do spółki z Rudolfem rojebaliście Tsubasie auto.
Kyoya: Skończyłaś?
Kelly: W rozdziale byłeś milszy. :(
"Lilka:*wybuchła śmiechem* Rzeczywiście nie miałby wyjścia."
Kelly: I ty Brutusie!?
Ines: Coś mi mówi, że Ryuga jest tak przyzwyczajony do Kelly i jej bycia sobą, że mógłby nie zwrócić na nią uwagi.
Kelsi: Bull shit. Ryuga! Ines cie wykastrowała bierz Kelly i udowodniń kapitan, że się mylisz!
Kelly: Przyjaźnie się z kretynką.
,,Jack: Nie wyjdę na dupka jak powiem, że myślę, że większa część facetów na to liczy?"
Kelly: Jack. Nic co powiesz nie sprawi, że wyjdziesz na dupka.
Mary: Najpierw musiał by przestać nim być.
"Jack: Wtrąciłem się do rozmowy o światełkach i "zazdrości Czarnej". Powoli zaczynam myśleć, że ona nawet nie potrafi tego robić."
Kelly: Nie no chyba umie, a jak nie to ma czas się nauczyć.
"Lilka: Bo ty jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz ;)"
Kelly: Z przyjemnością dowiem się reszty. :)
,,Jack: A wyglądam jakbym był zieloną paskudą, która próbuje zniszczyć święta?"
Kelly: Nie jesteś zielony... A tak serio ja wiem, że ciebie ten świąteczny klimat omija szerokim łukiem i budzisz się tak mniej więcej w sylwestra, ale mógłbyś tak troszkę no wiesz spróbować.
"Lilka:Denny!? Denny potrzebuję uwagi i słodyczy! Przestań się uczyć i zabierz mnie z tond!"
Kelly: A ja to co? :c
Juli:Dostałeś samochód od kołaja? O.O Super. Chodźmy. A potem pokarzę ci karaoke.
UsuńJack: Tylko tak żeby Czarna nie widziała.
Lilka: Słyszałam to baranie T.T
,,Kelly: To zdecydowanie kod fiołkowy."
Lilka:*ciśnienie jej skacze*
Jack: Przestań bo zaraz dokonasz samozapłonu.
,,Ines: A pamiętasz to zaczęte opowiadanie z...
Kelly:... jest dobrze nic nie musimy zmieniać!"
Ja: Jakie opowiadanie?
Jack:Właśnie jakie?
,,Kelly: Zamkniemy ich w szafie i nie wypuścimy dopóki się nie pocałują."
Lilka: Nie ważne co oni tam będą robić ważne żeby już do siebie wrócili. Nie wiadomo co Kruczysku odbije nie da Bóg zacznie shipować Ines z Aleksandrem.
Ja: Za późno XD
Jack: Albo przyjdą tu te odmieńce z równoległego wymiaru.
,,Kelly: Skarbie najpierw mi się oświadcz potem narzekaj."
Jack: Ja tobie? Hah. Dobre.
,,Mary: Nie rzuciłam nożem tylko pułciłam rybę."
Lilka:*średnio ją interesuje co Mary robiła z rybą więc nawet nie odpowiada*
,,Alex: Pamiętam jak byłaś mała to rzucałaś finką i nawet trafiałaś"
Lilka:*Uśmiecha się na wspomnienie tego jak na obozie podrzuciła Vnessie żabę pod prysznic, a tamta w odwecie podłożyła jej pastę do zębów zamiast szamponu. Potem obie za karę musiały zmywać naczynia po posiłkach i w sumie tam też robiły sobie po złości*
Jack:Pomóc ci? Dostałaś skurczu twarzy jak Mona Lisa.
Lilka:Pomyślisz, że oszalałam, ale chyba brakuje mi mojego odwiecznego wroga. Mam jakiś wewnętrzny niedosyt.
Jack: Okej...
,,Kelly: Zrobić ci herbatki?
Lilka: Nie.
,,Kelly: Był zajęty. ^.^
Ines: Nie ciesz się tak."
Lilka: Widzisz? postarał się, a ty coś tam na niego psioczyłaś.
,,Kelly: Przyznaj się do spółki z Rudolfem rojebaliście Tsubasie auto."
Jack:*kiedy dowiaduje się, że to auto Tsubasy tak sobie hihra ze aż mu się zmarszczki w kącikach oczu zrobiły*
Lilka: Bez komentarza.
,,Kelly: I ty Brutusie!?
Ines: Coś mi mówi, że Ryuga jest tak przyzwyczajony do Kelly i jej bycia sobą, że mógłby nie zwrócić na nią uwagi."
Lilka:*pacnęła się z płaskiej z czoło i już miała powiedzieć ,,A myślisz, że o co mi chodziło Ines?" Ale ugryzła się w język*No tak Ryuga pewnie jest eunuchem i chciał po prostu sprawdzić kiedy się domyślicie. No litości-.- Właściwie Kelly czym ty się tak zawstydzasz? Może faktycznie jest coś na rzeczy normalnie się tak nie zachowujesz.
,,Kelly: Jack. Nic co powiesz nie sprawi, że wyjdziesz na dupka.
Mary: Najpierw musiał by przestać nim być."
Jack: No pięknie i może jeszcze mi powiecie, że powinienem przeprosić za swoje dupkowe zachowanie?
,,Kelly: Nie no chyba umie, a jak nie to ma czas się nauczyć."
Jack:Twierdzi, że wie jak i kiedy zginie bo miała jakąś proroczą wizę odnośnie końca świata. Poza tym ona jest jakaś emocjonalnie ograniczona. Zastanawiam się czy nie wysłać jej na leczenie do Ziggurata albo osobiście się tym zająć.
,,Kelly: Z przyjemnością dowiem się reszty. :)"
Lilka:Mhyhy. Raczej nie.
,,Kelly: Nie jesteś zielony...
Jack:*zaciągnął się powietrzem* Zauważyłaś.
,,A tak serio ja wiem, że ciebie ten świąteczny klimat omija szerokim łukiem i budzisz się tak mniej więcej w sylwestra, ale mógłbyś tak troszkę no wiesz spróbować."
Jack: Co mi się robi? T-T
Lilka: Własnie? T.T
Sky: Bliźniaczki Olsen ;3
Jack: Spadaj wąchać kocimętke.
,,Kelly: A ja to co? :c"
Lilka&Denny:*rozwaleni na podłodze przed laptopem. W koło wala się pełno poduszek i opakowań po czipsach, słodyczach i puszek po napojach*
Lilka: Ja chcesz to się rzucaj i oglądaj*Dźga Dennyego* Jak nie zaczniesz jeść to zjem wszystkie czipsy sama i wyjdę na grubasa. No jedź.
Denny:*zapchał się sernikiem*Ymm. Od kiedy te urodziny są na statku, a nie na terenie C.C?
Lilka: Cholera wie co oni tam namieszali.
Denny: Czuję, że to będzie jeden wielki niewypał.
Lilka: Marudzisz bo nie jesz czipsów. Jedź.
Denny: Chcesz żebym się porzygał?
Lilka:*zaciąga się powietrzem* Odkryłeś mój mroczny plan.
Denny: Wiedziałem*wpycha do buzi koleją łyżkę sernika*
Lilka:Kelly ratuj mnie przed tyciem*podsuwa jej paczkę pod nos*
Juli:Dostałeś samochód od kołaja? O.O Super. Chodźmy. A potem pokarzę ci karaoke.
UsuńKelly: Patrzcie skubany już wyrwa laski na swoją brykę.
Bloguś: No tak jest czerwony i sterowany na pilota i można wozić w nim inne zabawki.
‘’Lilka:*ciśnienie jej skacze*
Jack: Przestań bo zaraz dokonasz samozapłonu.’’
Kelsi: Blue rób śnieg obłożymy nią nim.
‘’Ja: Jakie opowiadanie?
Jack:Właśnie jakie?’’
Kelly: Żadne.
Ines: Z Kelly i Hyoma w roli głównej, ale nic z tego nie wyszło. Chociaż to jest gdzieś w komputerze. „Lilka: Nie ważne co oni tam będą robić ważne żeby już do siebie wrócili. Nie wiadomo co Kruczysku odbije nie da Bóg zacznie shipować Ines z Aleksandrem.
Ja: Za późno XD’’
Kelly i Kelsi: *zapowietrzyły się*
Kelsi: You didn’t.
Kelly: You monster.
‘’Jack: Albo przyjdą tu te odmieńce z równoległego wymiaru.’’
Kelly: Sama jesteś odmieniec ! Bez urazy Jack to było do niej.
‘’Lilka:*Uśmiecha się na wspomnienie tego jak na obozie podrzuciła Vnessie żabę pod prysznic, a tamta w odwecie podłożyła jej pastę do zębów zamiast szamponu. Potem obie za karę musiały zmywać naczynia po posiłkach i w sumie tam też robiły sobie po złości*’’
Alex: * Ucieszył się, ze Lilka się uśmiechnęła mimo, że nie znał powodu*
Jack:Pomóc ci? Dostałaś skurczu twarzy jak Mona Lisa.
‘’Lilka:Pomyślisz, że oszalałam, ale chyba brakuje mi mojego odwiecznego wroga. Mam jakiś wewnętrzny niedosyt.’’
Kelly: i własnie przez takie teksty ludzie shipuje ludzi którzy się najbardziej nienawidzą.
‘’Lilka: Widzisz? postarał się, a ty coś tam na niego psioczyłaś.’’
Kelly: Ja nie psioczę.
‘’Jack:*kiedy dowiaduje się, że to auto Tsubasy tak sobie hihra ze aż mu się zmarszczki w kącikach oczu zrobiły*’’
Kyoya: --.--
Kelly: Jack nie poznaje cie.
‘’Lilka:*pacnęła się z płaskiej z czoło i już miała powiedzieć ,,A myślisz, że o co mi chodziło Ines?" Ale ugryzła się w język*No tak Ryuga pewnie jest eunuchem i chciał po prostu sprawdzić kiedy się domyślicie. No litości-.-‘’
Kelly: Ryuga nie jest eunuchem!
‘’ Właściwie Kelly czym ty się tak zawstydzasz? Może faktycznie jest coś na rzeczy normalnie się tak nie zachowujesz.’’
Kelly: Hym? Może dlatego, ze chcecie mnie przebrać za dziwkę *nie przyzna się, ze to przez kłótnie z Ryuga w przednim rozdziale choćby ją przypalać żelazem*
‘’Jack: No pięknie i może jeszcze mi powiecie, że powinienem przeprosić za swoje dupkowe zachowanie?’’
Kelly: No coś ty kochamy cie takim jaki jesteś. * dała mu buziaka w policzek* Nawet nie waż sie zmieniać.
„Jack:Twierdzi, że wie jak i kiedy zginie bo miała jakąś proroczą wizę odnośnie końca świata. Poza tym ona jest jakaś emocjonalnie ograniczona.’’
Kelly: to nic mój kot pokazał mi wszystkie sposoby na jakie mogłam dotąd umrzeć i ten ostatni też.
‘’Zastanawiam się czy nie wysłać jej na leczenie do Ziggurata albo osobiście się tym zająć.”
Kelly: Ty lepiej jej nie lecz. Alex dalej polecasz tego swojego psychologa?
Alex: Oczywiście. Chyba nawet mam gdzieś tu jego wizytówkę.
‘’Lilka:Mhyhy. Raczej nie.’’
Kelly: Nie podcinaj mi skrzydeł.
‘’Jack:*zaciągnął się powietrzem* Zauważyłaś.’’
Kelly: Ha. Ha.
‘’Jack: Co mi się robi? T-T’’
Kelly: O.O Kelsi Popsułam Jack’a!
Kelsi: A próbowałaś go włączyć i wyłączyć?
Kelly:…-.-
‘’Sky: Bliźniaczki Olsen ;3
Jack: Spadaj wąchać kocimętke.’’
Kelly: A nie już działa. :)
‘’ Lilka: Ja chcesz to się rzucaj i oglądaj
Kelly: Trójkąt, czemu nie. * je chipsy* nie marudź Lila i tak musisz zrobic mase, zeby było w czym rzeźbić. Co oglądamy?
Juli:Ooo mogę poprowadzić?
UsuńLilka:No moja krew :)
Juli: A mogę nim przewieść mojego kucyka?
Jack:Dobrze, że ten samochód jest mały XD
Lilka: U-U"
,,Kelsi: Blue rób śnieg obłożymy nią nim."
Lilka:Dla własnego dobra nawet nie próbuj.
,,Ines: Z Kelly i Hyoma w roli głównej, ale nic z tego nie wyszło. Chociaż to jest gdzieś w komputerze."
Jack: Ohoho. Pony nie wiedziałem, że masz takie zainteresowania.
Lilka:*wbija wzrok w Jacka* Tak zdecydowanie interesują ją barany.
,,Kelly: Sama jesteś odmieniec ! Bez urazy Jack to było do niej."
Jack: No nie krępuj się Pony.
Lilka: Pożyczyła ode mnie sukienkę i jeszcze nie oddała*mina złego chomika*
,,Kelly: i własnie przez takie teksty ludzie shipuje ludzi którzy się najbardziej nienawidzą."
Lilka:To właśnie jest chore. Ten kto shipuje mnie i Vanessę musiałby być pomylony.
Jack: Albo byś Krukiem.
Lilka: Poza tym co zrobisz jak nic nie zrobisz? Przyzwyczaiłam się do tej tlenionej małpy. Zapewniała mi poniekąd rozrywkę.
Jack: Jak ją tu Kruk raz sprowadziła to mało dziewczyna w psychiatryku nie wylądowała.
Lilka: Noo :) Takie paranormal activity jej urządziłam, że ustać na nogach nie mogła.
Jack: Przestań bo jeszcze ktoś pomyśli, że ci się podobało.
Lilka: Bo mi się podobało...przynajmniej przez jakiś czas.
Jack: Szczere to było...przynajmniej :)
Lilka: Przynajmniej :)
,,Kyoya: --.--
Kelly: Jack nie poznaje cie."
Jack:*dusi się* Pony...no...ja bym to powiedział, ale Czarna mnie strofuje, sama rozumiesz.
Lilka: Chyba za sponsoruję ci podróż w sieci linii Lilka Travel.
Jack: Kusząca propozycja, ale podziękuję.
Lilka: I słusznie.
,,Kelly: Ryuga nie jest eunuchem!"
Lilka:*z westchnięciem wbiła twarz w poduszkę*
Jack: Odpuść i tak nikt cię nie ogarnia.
Lilka:*przytula się do poduszki*To mnie pocieszyłeś :c
Denny:Chcesz piernika?
Lilka:Pewnie. Widzisz Jack tak to się robi.
"Kelly: Hym? Może dlatego, ze chcecie mnie przebrać za dziwkę *nie przyzna się, ze to przez kłótnie z Ryuga w przednim rozdziale choćby ją przypalać żelazem*"
Lilka: Jakoś ci to nie przeszkadzało kiedy skakałaś w stroju Betty.
,,Kelly: No coś ty kochamy cie takim jaki jesteś. * dała mu buziaka w policzek* Nawet nie waż sie zmieniać."
Jack:Fu, Pony*trze policzek* Przyjdą święta to tak wam wszystkim odwala i nagle wszystkie byście się tylko całowały.
Lilka:*uparcie wbija wzrok w monitor*
Denny: Jeszcze chwila i wypalisz tam dziurę.
Lilka:Phi. Bardzo zabawne.
,,Kelly: to nic mój kot pokazał mi wszystkie sposoby na jakie mogłam dotąd umrzeć i ten ostatni też."
Ja: Gdzie diabeł nie może tam kota pośle.
,,Kelly: Ty lepiej jej nie lecz. Alex dalej polecasz tego swojego psychologa?"
Jack: Niby dlaczego?
Lilka: Jeśli ta terapia miałby wyglądać tak jak wyglądało testowanie przez ciebie mojej wytrzymałości, nowych zdolności i obliczanie jakiś głupot to dziękuję, ale wolę pić kakałko z Krukiem i gadać o pierdołach.
Ja: Jednak mnie kocha *.*
Lilka: O nie! Wydało się! :)
,,Alex: Oczywiście. Chyba nawet mam gdzieś tu jego wizytówkę."
Jack:Zatrzymaj ją-_-
,,Kelly: Nie podcinaj mi skrzydeł."
Lilka: Okej.
,,Kelly: A nie już działa. :)"
Jack:Pony wyjaśnij nam ładnie o co ni chodzi?
Jack: Pewnie wymyśliła sobie, że jesteś niespecjalnie świątecznym typem czy coś w tym stylu.
Jack: Ja se życia bez świąt nie wyobrażam! Za dużo dobrego żarcia i prezentów żeby mnie coś takiego ominęło.
Lilka: I to kobiety są materialistkami tak?
Jack: Tak.
,,Kelly: Trójkąt, czemu nie. * je chipsy*
UsuńJack:Pony to już twój trzeci trójkąt. Czarna jak się do tego odniesiesz?
Lilka:*wzrusza ramionami*Przyzwyczaiłam się do bycia piątym kołem u wozu.
Jack:*robi smutną minę i przesuwa palcem wzdłuż policzka udając, że to łza*
Lilka:A mam cię przytulić?
Jack: Fu weź.
Lilka:Hyhy 3:D
,,nie marudź Lila i tak musisz zrobic mase, zeby było w czym rzeźbić. Co oglądamy?"
Lilka: No pewnie siła, masa, moc, kiełbasa czy jakoś tak. Nie marudzę. A oglądamy Dragon Ball Super. Zbieraliśmy się już do tego chyba od półtora roku, ale nigdy nie wypalało.
Speedy: Dobra, czas na mnie. Zwijam się zanim zapamiętam masę niepotrzebnych mi do życia informacji.
Lilka:Jeszcze cię przekonam do anime! >.<
Speedy:Jasne, jasne. Na razie!
Deeny: Nara.
Lilka: Pa.
Jack:*spojrzenia z cyklu" ,,a żebyś sobie złamał kark na schodach"*
Denny:Więc Bóg Zniszczenia Beerus właśnie się przebudził...
Lilka: Wstrętna kocia żylasta morda.
Denny:...i szuka Super Saiyanina God tylko niestety nikt o nim nie słyszał. W końcu dowiaduje się że Son Goku jest na planecie Kaito, który dostaje kociowniku.
Lilka: Dlatego, że tylko bogowie wyczuwają qi innych bogów. Kiedy Beerus spotyka Songa ten czop od razu chce się z nim zmierzyć, przybiera najwyższa formę Saiyanina 3!...i dostaje po dupie jednym ciosem. O tak*dziubła Dennego placem w czoło*
Denny:*udaje, że umiera* Kolejnym żyjącym Saiyanem jest Vegeta XD
Lilka:Przestań no. To mój przyszły teść tylko jeszcze o tym nie wie.
Denny: Książę Vegeta z planety Vegeta XD
Lilka: Nie lubię cię.
Denny:*ciśnie sobie dalej*
Jack:...*zaczyna myśleć, że Speedy dobrze zrobił, że wyszedł*
"Juli:Ooo mogę poprowadzić?
UsuńJuli: A mogę nim przewieść mojego kucyka?"
Bloguś: Możemy spróbować przenieść twojego kucyka. Duży jest?
"Lilka:Dla własnego dobra nawet nie próbuj."
Kelsi: Nie znasz się na żartach.
"Jack: Ohoho. Pony nie wiedziałem, że masz takie zainteresowania."
Kelly: Nie kłam. Dobrze wiesz, że interesują mnie blondyni.
"Lilka:*wbija wzrok w Jacka* Tak zdecydowanie interesują ją barany."
Kelly: ...To też.
"Jack: No nie krępuj się Pony."
Kelly: :)
"Lilka: Pożyczyła ode mnie sukienkę i jeszcze nie oddała*mina złego chomika*"
Kelly: Uuu. Już jej nie odzyskasz.
Kelsi: Znając jej opinie na temat twojego gustu pocięła ją na szmaty.
Kelly: W imie wyższego dobra ludzkości.
"Lilka:To właśnie jest chore. Ten kto shipuje mnie i Vanessę musiałby być pomylony."
*Kelly i Mary patrzą na Kelsi*
Kelsi: Hyyyyyyym. Nieee. Za mało akcji widziałam między nimi, żeby coś z tego wynikło.
"Lilka: Poza tym co zrobisz jak nic nie zrobisz? Przyzwyczaiłam się do tej tlenionej małpy. Zapewniała mi poniekąd rozrywkę."
Kelsi: Ale przyznaje, że takie teksty nadrabiają dużo.
"Jack: Jak ją tu Kruk raz sprowadziła to mało dziewczyna w psychiatryku nie wylądowała.
Lilka: Noo :) Takie paranormal activity jej urządziłam, że ustać na nogach nie mogła."
Kelly: A-acha...Mary...
Mary: Nie, cokolwiek ci się tam urodziło zostajesz z tym na zawsze.
"Jack:*dusi się* Pony...no...ja bym to powiedział, ale Czarna mnie strofuje, sama rozumiesz.
Lilka: Chyba za sponsoruję ci podróż w sieci linii Lilka Travel."
Kelly: Lila :c Czemuuuu?
"Lilka: Jakoś ci to nie przeszkadzało kiedy skakałaś w stroju Betty."
Kelly: Kostium Betty zasłania 95% mojego ciała. To znaczy zasłaniał dopóki KTOŚ nie urąbał mi od niego rękawa.
Kyoya: Albo rękaw, albo ręka.
"Jack:Fu, Pony*trze policzek* Przyjdą święta to tak wam wszystkim odwala i nagle wszystkie byście się tylko całowały."
Kelly: Oj zapomniałam tobie się inna podoba. Jakiś progres?
"Jack: Niby dlaczego?"
Kelly: Dlatego, że powinien zająć się nią ktoś kto się na tym zna.
Ja: Jednak mnie kocha *.*
"Jack:Zatrzymaj ją-_-"
Alex: Pewny jesteś? Wydawało mi się, że może ci się przydać.
"Jack: Ja se życia bez świąt nie wyobrażam! Za dużo dobrego żarcia i prezentów żeby mnie coś takiego ominęło. "
Kelly: Bull shit. Pamiętam co mówiłeś rok temu.
"Jack:Pony to już twój trzeci trójkąt. Czarna jak się do tego odniesiesz?"
Kelly: Trójkąty mają trzy kąty i w każdym kącie mojego ogromnego trójkąta jest inny trójkąt.
"Lilka:*wzrusza ramionami*Przyzwyczaiłam się do bycia piątym kołem u wozu."
Kelly: Nie jesteś piątym kołem u wozu. Nigdy nie powinnaś sie tym zadowalać bo to poniżej twojej godności. Jesteś warta dużo więcej.
"Lilka: No pewnie siła, masa, moc, kiełbasa czy jakoś tak. "
Kelly: Grzeczna dziewczynka. Tak trzymaj.
"Jack:...*zaczyna myśleć, że Speedy dobrze zrobił, że wyszedł*"
Mary: Jeszcze go dogonisz.
Juli: Nie, mogę wybrać jakąś małą figurkę. Fluttershy lubię najbardziej.
Usuń,,Kelsi: Nie znasz się na żartach."
Lilka: Mieszkam z nieobliczalnym 13 latkiem to chyba wyjaśnia wszystko.
Jack: Nie. Po prostu nie znasz się na żartach i czasem jesteś straszną sztywniarą. Zupełnie jakbyś kij od miotły połknęła.
Lilka:Przynajmniej nie udaję na siłę takiej wyluzowanej jak ty.
Jack: Ja przynajmniej nie udaję na siłę wesołego tak jak ty to robisz. Kiedy cię poznałem Czarna byłaś fajniejsza, dużo fajniejsza.
Lilka:*popatrzyła na niego nieruchomym wzrokiem po czym wstała, podeszła do niego powoli i strzepała mu niewidzialny paproch z ramienia. Pomimo tego, że Jack jest święcie przekonany, że Lilka by go nie skrzywdziła to trochę mu mina zrzedła.* Twój luz gdzieś uciekł. Sprawdź czy przypadkiem nie siedzi grzecznie na kanapie, dobrze?
Jack: Co tylko zechcesz :)*zapiernicza jak mały samochodzik usiąść na kanapie przy okazji mamrocze coś diwie*
,,Kelly: Nie kłam. Dobrze wiesz, że interesują mnie blondyni."
Jack: No tak przecież jestem jednym z nich. Jak mogłem to przegapić?
,,Kelly: W imie wyższego dobra ludzkości."
Lilka:*unosi brew*
Jack: No nie patrz tak. Wiem, że masz w szafie jakieś tam sukienki...czy spódnice...Jakkolwiek. Gdybyś je częściej zakładała...
Lilka: Nie mam nastroju na sukienki i odczep się od mojej garderoby! Nie masz też prawa więcej grzebać w moich szufladach z bielizną! Muszę wybierać praktyczne rzeczy inaczej zdechnę! Wyobrażasz sobie idąca mnie po pustyni w butach na koturnie?!
Jack:...Hyhy. Tak :)
Lilka:*mina jakby zaraz miała się rozpłakać* Naprawdę żyję z debilem...Świetnie jeszcze ona się przebudziła.
Zmora:Liliś słonko mówiłam ci już...
Lilka:Ja też ci już coś mówiłam-_-
Zmora:Zaiste, mówiłaś...
Lilka:Tylko nie zaistuj w mojej obecności.
Zmora:...atoli myślę jednak, że powinnaś wreszcie zacząć wykorzystywać swoje atuty. To by ci wiele ułatwiało.
Jack:*przedrzeźnia głos Zmory* My Słowianie wiemy jak nasze na nas działa XD
Lilka:*zastanawia się co będzie lepsze. Rzucenie się pod pociąg czy może skok z mostu na główkę*
Zmora: Czy ta mała larwa ma jakiegoś guza za mózgu? Wydaje mi się, że w 21 wieku powinno się już to leczyć.
Lilka:*w myślach:,,Pociąg chyba jednak będzie lepszy."*
,,Kelsi: Ale przyznaje, że takie teksty nadrabiają dużo."
Lilka:Wymyślasz jakieś głupoty Sally.
,,Kelly: A-acha...Mary..."
Lilka: Ty Patience to samo. Ewidentnie coś wam zaszkodziło.
Jack: Pony co widziałaś? :)
,,Kelly: Lila :c Czemuuuu?"
Lilka: Bo to mały, pomylony, udający zboczonego dzieciak i muszę pilnować żeby dożył kolejnych świąt.
,,Kelly: Kostium Betty zasłania 95% mojego ciała. To znaczy zasłaniał dopóki KTOŚ nie urąbał mi od niego rękawa."
Lilka:Kiedyś ty, Maryśka i chyba ktoś tam jeszcze stwierdził, że jest sukowaty i powycinany więc...Skończmy temat. Nie podoba mi się to słowo.
Jack:Gdybym był dziewczynom grałbym sukę takie podobno nigdy nie umierają.
Lilka: Nie używaj tego słowa w mojej obecności.
Jack: Dobrze psze pani.
,,Kelly: Oj zapomniałam tobie się inna podoba. Jakiś progres?"
Jack: Naprawdę? To zabawne bo ja nic o tym nie wiem. Po prostu przez cały rok na taką nagrodę mam czekać? Takie całusy powinienem dostawać codziennie.
Lilka: Ciekawe za co?-_-
Jack: Choćby za to, że istnieję.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Usuń,,Kelly: Dlatego, że powinien zająć się nią ktoś kto się na tym zna."
UsuńJack: Nikt nie zna się na Czarnej tak jak ja. Jestem jedyną osobą we wszechświecie, która równie szybko ją wkurzy co uspokoi.
Lilka:Nie kuś losu, Jack...Nie kuś losu.
,,Alex: Pewny jesteś? Wydawało mi się, że może ci się przydać."
Jack:Hymm. No tak z pewnością mi się przyda. W końcu całe życie marzyłem o takim biloniku*przyjął wizytówkę, podarł i rozrzucił w koło siebie jak konfetti*
,,Kelly: Bull shit. Pamiętam co mówiłeś rok temu."
Jack: W zależności od czasu, miejsca i akcji mówię różne rzeczy kotku. Jestem chłopcem enigmą. Przyzwyczaj się. Więc o co konkretnie ci chodziło?
Lilka: Nazywajmy rzeczy po imieniu. Jesteś po prostu zakłamanym kłamcą.
Jack: Dzięki, staram się ;)
,,Kelly: Trójkąty mają trzy kąty i w każdym kącie mojego ogromnego trójkąta jest inny trójkąt."
Jack: Aż zawiało geometrią.
,,Kelly: Nie jesteś piątym kołem u wozu. Nigdy nie powinnaś sie tym zadowalać bo to poniżej twojej godności. Jesteś warta dużo więcej."
Lilka:Okej. No to dzięki za znajomości, było miło cię poznać, a teraz...żartowałam. Nie musisz podbudowywać mojej samo oceny i tak będę robiła to co uważam za słuszne.
Jack:*mamrocze*
,,Kelly: Grzeczna dziewczynka. Tak trzymaj."
Lilka:*uśmiecha się, zerka na Jacka i daje kciuka w górę* ;D
Jack:-_-
,,Mary: Jeszcze go dogonisz."
Jack: Powiedz, że chcesz się mnie pozbyć, a nie czynisz mi jakieś insynuacje.
Denny:*dokończyli 10 odcinek i usnął na tych poduszkach*
Lilka:*siorbie mleko czekoladowe z kartonika*Nie lubi ci.
Jack: Ciebie bardziej.
Lilka: Wiem...*ciszej*zadbałam o to.
Bloguś: Fluttershy przpomna mi Alex'a. Ja lubię PinkiPie. Jest jak różowa Kelly. ^^
Usuń,,Jack: No tak przecież jestem jednym z nich. Jak mogłem to przegapić?"
Kelly:Tez się zastanawiam przecież taki mądry ciebie chłopiec.
"Jack:*przedrzeźnia głos Zmory* My Słowianie wiemy jak nasze na nas działa XD"
Kelly: *ma durą mine*
Kelsi: Myślisz o tych strażackich?
Kelly* ma durną minę i kiwa głową*
"Lilka:*zastanawia się co będzie lepsze. Rzucenie się pod pociąg czy może skok z mostu na główkę*"
Glimer: Lilka nie.
"Lilka:*w myślach:,,Pociąg chyba jednak będzie lepszy."*"
Glimer: Musisz być silna, albo ja tez przestanę.
,,Lilka:Wymyślasz jakieś głupoty Sally."
Lilka: Ty Patience to samo. Ewidentnie coś wam zaszkodziło."
Kelly: *szczerzy się* Mam sobie dopisać kolejne imię?
Kelsi: Obstawiam Kyoyowego karpia.
Kelly: Ja go nie jadłam.
"Jack: Pony co widziałaś? :)"
Kelly:... Lochy.
"Lilka: Bo to mały, pomylony, udający zboczonego dzieciak i muszę pilnować żeby dożył kolejnych świąt."
Kelly: Okey, a czemu ja nie mogę usłyszeć tego co on chce mi powiedzieć?
"Lilka:Kiedyś ty, Maryśka i chyba ktoś tam jeszcze stwierdził, że jest sukowaty i powycinany więc...Skończmy temat. Nie podoba mi się to słowo."
Kelly: Psioczyłam, że Yoyo odciął rękaw.
"Jack:Gdybym był dziewczynom grałbym sukę takie podobno nigdy nie umierają."
Kelly: Oh the good girls they go to heaven but the bad girls they get backstage. ..No chyba, że nadepną mi na ogon. :)
"Jack: Naprawdę? To zabawne bo ja nic o tym nie wiem. Po prostu przez cały rok na taką nagrodę mam czekać? Takie całusy powinienem dostawać codziennie."
Kelly: Czyli ci się jednak podobało. :3
"Jack: Nikt nie zna się na Czarnej tak jak ja. Jestem jedyną osobą we wszechświecie, która równie szybko ją wkurzy co uspokoi."
Kelly: .... :)
Kelsi: Jak ty czasami nie masz pojęcia co mówisz.
"Jack:Hymm. No tak z pewnością mi się przyda. W końcu całe życie marzyłem o takim biloniku*przyjął wizytówkę, podarł i rozrzucił w koło siebie jak konfetti*"
Ines: *popatrzyła na Jacka potem na porwaną wizytówkę na ziemi* Pozamiatasz to .
"Jack: W zależności od czasu, miejsca i akcji mówię różne rzeczy kotku. Jestem chłopcem enigmą. Przyzwyczaj się. Więc o co konkretnie ci chodziło?"
Kelly: Między innymi o tę całą opowieść wigilijną w twoim wykonaniu.
"Lilka:Okej. No to dzięki za znajomości, było miło cię poznać, a teraz...żartowałam. Nie musisz podbudowywać mojej samo oceny i tak będę robiła to co uważam za słuszne."
Kelly: No i prawidłowo. Jestem z ciebie dumna, a jakby co to dzwoń wiem gdzie schować ciało. ;)
"Lilka:*uśmiecha się, zerka na Jacka i daje kciuka w górę* ;D
Jack:-_-"
Kelly: *cieszy sie*
"Jack: Powiedz, że chcesz się mnie pozbyć, a nie czynisz mi jakieś insynuacje."
Mary: *zaśmiała sie z udanego żartu i wróciła do swoich spraw*
Juli:Pinki też jest fajna i robi super imprezki^^ Ją też możemy przewieść twoim samochodem jeśli chcesz.
Usuń,,Kelly:Tez się zastanawiam przecież taki mądry ciebie chłopiec."
Jack: Ha wiadomo*Jackowaty uśmiech* Dlatego też właśnie zastanawiam się czego musisz chcieć, że tak mi słodzisz? Przyznaj się, że po tym jak pokłóciłaś się z Kishatu nie masz wokół kogo skakać.
,,Kelly* ma durną minę i kiwa głową*"
Jack:*Chciał zaśpiewać My strażacy, ale stwierdził, że to będzie jednak przegięcie i ma wyrąbane*
,,Glimer: Musisz być silna, albo ja tez przestanę."
Jack: Czarna jest silna, ściślej ujmując nieludzko silna. Kiedy robiliśmy testy przełamała belkę na pół.
Lilka:*jedną ręką podtrzymuje łokieć, a w drugiej ściska kompas* Ta fizycznie pewnie mogłabym rozwalić czołg za to psychicznie...Eh*wraca do jedzenia pierników* Glimerrrr nie podłamuj się i...skąd wiesz o czym myślę?
,,Kelly: *szczerzy się* Mam sobie dopisać kolejne imię?"
Lilka: Nope.
,,Kelsi: Obstawiam Kyoyowego karpia.
Kelly: Ja go nie jadłam."
Lilka: Zastanawiam się jakim cudem jeszcze wszyscy żyjecie.
Jack: Może to tak celowo działa z opóźnieniem?
,,Kelly:... Lochy."
Jack:...Czerwony Pokój Bólu.
Lilka:*ma minę coś po między ,,słabo mi" a ,,zaraz puszczę pawia"*
Jack: You love it XD
,,Kelly: Okey, a czemu ja nie mogę usłyszeć tego co on chce mi powiedzieć?"
Lilka:Pomyślmy. Hymm. Bo chcę uniknąć jego śmierci?
Jack: I swojego zażenowania moim zachowaniem.
,,Kelly: Psioczyłam, że Yoyo odciął rękaw."
Lilka: Nie to nie to. Coś kiedyś było. Nie ważne mieliśmy skończyć temat.
,,Kelly: Oh the good girls they go to heaven but the bad girls they get backstage. ..No chyba, że nadepną mi na ogon. :)"
Jack: Czyli Jill już jest martwa?
Lilka:Najpierw niech odda moją sukienkę potem róbcie z nią co chcecie.
,,Kelly: Czyli ci się jednak podobało. :3"
Jack: Teraz to widzę wyraźnie. Tak, zdecydowanie nie masz kogo obskakiwać i ci się nudzi.
,,Kelsi: Jak ty czasami nie masz pojęcia co mówisz."
Jack:A co ja nimby powiedziałem? T.T
Lilka: Z wolnego to było: Lilka kocham cię! Jestem twoim fanem! Nie mogę bez ciebie żyć i właśnie dlatego zrobię ci kakao. Teraz.
Jack:*unosi obie brwi do góry* Jeśli nawet tak było to właśnie mi przeszło.
Lilka: Good i tego się trzymaj ;)
Jack: Ale może mi wrócić jak posłucham sobie jak będziesz śpiewać Landrynie kołysankę :)
Lilak:*rzuca w niego poduszką przy okazji wyjmując ją z pod głowy Dennego, którego twarz wbija się w podłogę*
Danny:1775!...Ee..Co? >.<
Lilka:...Przepraszam. Poza tym położyłbyś się do łóżka jak człowiek!*kiedy Danny wraca do spania skacze mu po plecach* Weller mówię do ciebie!
Danny:Dobrze mamo.
Lilka: To ja Lilka a nie twoja matka!
Danny:*uśmiecha się sennie* Wiem Gapo.
Lilka:*próbuje wyciągnąć z pod niego resztę poduszek, ale daje sobie spokój, zsuwa na podłogę kładzie głowę na jego plecach i wkłada dłonie pod mpoliczek*Wydziedziczam cię synu. Skończysz w kartonie pod mostem zobaczysz.
Danny:*Nie słucha jen bo śpi*
,,Ines: *popatrzyła na Jacka potem na porwaną wizytówkę na ziemi* Pozamiatasz to."
UsuńJack: Są w moim życiu dwie osoby, które mogę mi rozkazywać, ale ty się do ich grona nie zaliczasz.
,,Kelly: Między innymi o tę całą opowieść wigilijną w twoim wykonaniu."
Jack: Jestem w tedy stary i bogaty nie dziw się. Poza tym to jakaś alternatywna opcja przyszłości wymyślona przez Kruka. A pro po Kruka. Czy ty nie miałaś przypadkiem w tę święta napisać drugiej części tego chłamu? I co z moim prezentem na święta?
Ja:Eeem jeszcze to kiedyś napiszę, a co do tego prezentu to wiesz, że musisz zaczekać na odpowiedni moment w opowiadaniu.
Jack:Ale ile można?
Ja:...
Jack: Dobra. Przynajmniej nie spierniczyłaś przed problemem schować się za szafę.
Ja: :)
Jack:Nie szczerz się tylko idź pisać!
Ja:Przecież idę już idę.
Jack: I od miesiąca dojść nie możesz-_-
,,Mary: *zaśmiała sie z udanego żartu i wróciła do swoich spraw*"
Jack:Widzisz Czarna tak to się robi. Nawet się nie staram i nie mówię poważnie.
Lilka: Najprawdopodobniej uznała, że jesteś zbyt żałosny by marnować na ciebie czas jaki mogłaby poświęcić na tajemne sztuki medytacji, które udoskonalą jej więź z ebayem oraz wiercenie ludziom w mózgach.
UsuńBloguś: Jasne, że chce. Chodźmy po twoje kucyki . :)
"Jack: Ha wiadomo*Jackowaty uśmiech* Dlatego też właśnie zastanawiam się czego musisz chcieć, że tak mi słodzisz?."
Kelly: Mam dzisiaj dzień dobroci dla chomiczków. *szczypie go w policzek tak po ciociowemu*
,,Kelly* ma durną minę i kiwa głową*"
Jack:*Chciał zaśpiewać My strażacy, ale stwierdził, że to będzie jednak przegięcie i ma wyrąbane*
"Lilka: Glimerrrr nie podłamuj się i...skąd wiesz o czym myślę?"
Glimer: Jestem bardzo empatyczna dzięki temu potrafię myśleć jak oryginał i działać na tych samych zasadach.
"Lilka: Zastanawiam się jakim cudem jeszcze wszyscy jeszcze żyjecie"
Kelly: Już nie długo skasowałam 8 moich żyć zostało mi ostatnie.
Mary: Zawsze miałaś jefno życie!
Kelly: Najpierw przełknij pieroga dopiero potem możesz nazwać mojego kota kłamcą.
"Jack:...Czerwony Pokój Bólu."
Kelly: ...Nie wiem co to jest, ale obstawiam, ze to coś co dowodzi tego ze masz podobny burdel w czaszce co ja.
"Lilka:Pomyślmy. Hymm. Bo chcę uniknąć jego śmierci?
Jack: I swojego zażenowania moim zachowaniem."
Kelly: Ja go nie zabije. Pomińmy fakt, ze im bardziej nie chcecie mi powiedzieć tym bardziej chce to usłyszeć.
"Jack: Czyli Jill już jest martwa?"
Kelly: *uchyla drzwi szafy i zagląda do środka* Nie. Jest cała.
"Lilka:Najpierw niech odda moją sukienkę potem róbcie z nią co chcecie."
Kelsi:*powoli przysówa rękaw swetra do ust i mówi* Przerwać akcje. Powtarzam. Przerwać. Akcję.
"Jack: Teraz to widzę wyraźnie. Tak, zdecydowanie nie masz kogo obskakiwać i ci się nudzi."
Kelly: Ale ty lubisz obracać kota ogonem chomiczku.
"Jack:A co ja nimby powiedziałem? T.T"
Kelsi: ...Nic. jeśli nie rozumiesz to nie będę ci tego tłumaczyć.
"Danny:1775!...Ee..Co? >.<"
Kelsi: 11037!
"Jack: Są w moim życiu dwie osoby, które mogę mi rozkazywać, ale ty się do ich grona nie zaliczasz."
Ines: Nie należę też do grona osób tolerujących gdy śmieci się na ich podłogę. Więc posprzątaj to co na brudziłeś.
"A pro po Kruka. Czy ty nie miałaś przypadkiem w tę święta napisać drugiej części tego chłamu? I co z moim prezentem na święta?"
Ja: Szczerze mówiąc to ja też tak cichutko liczyłam na drugą część. To klasyczna opowieść i chciałam zobaczyć co z nią zrobisz.
"Lilka: Najprawdopodobniej uznała, że jesteś zbyt żałosny by marnować na ciebie czas jaki mogłaby poświęcić na tajemne sztuki medytacji, które udoskonalą jej więź z ebayem oraz wiercenie ludziom w mózgach."
Mary: Twój mózg i bez wiercenia jest dziurawy.
Juli:*zgarnia kucyki z półki i podaje Pinki Bloguśowi* Możesz ją wziąć^^
UsuńJack:*mina złego chomika* To już wolałam causy-_-
,,Glimer: Jestem bardzo empatyczna dzięki temu potrafię myśleć jak oryginał i działać na tych samych zasadach."
Lilka: Mną byś być nie potrafiła.
,,Kelly: ...Nie wiem co to jest, ale obstawiam, ze to coś co dowodzi tego ze masz podobny burdel w czaszce co ja."
Jack:Hyhy :D
Lilka: Żeby nie gorszy.
,,Kelly: Ja go nie zabije. Pomińmy fakt, że im bardziej nie chcecie mi powiedzieć tym bardziej chce to usłyszeć."
Lilka: Ty może i nie, ale są jeszcze inni.
Jack: Teraz i tak tego nie powiem bo to już by nie było takie śmieszne.
,,Kelly: *uchyla drzwi szafy i zagląda do środka* Nie. Jest cała."
*z szafy wylatuje obcas, który przelatuje obok głowy Kelly, a następnie wbija się w ścianę*
Jack:*otwiera drzwi i rzuca swoim butem*
Lilka:*odsuwa zarówno Jacka jak i Kelly od szafy* Nie zbliżajcie się do tej szafy. Nie wiadomo co z niej wypełźnie.*otwiera drzwi od szafy* Jill masz oddać moją sukienkę!
Jill: Ha, ha. Takiego wała jak Kalifornia cała! :P
,,Kelly: Ale ty lubisz obracać kota ogonem chomiczku."
Jack:Czymś trzeba sobie to życie uatrakcyjnić.
,,Kelsi: 11037!"
Danny:*myślał chwilę i się uśmiechnął, że aż mu się dołeczki pokazały*Debil? A czym sobie na to zasłużyłem?
,,Ines: Nie należę też do grona osób tolerujących gdy śmieci się na ich podłogę. Więc posprzątaj to co na brudziłeś."
Jack:*kręci głową i się uśmiecha*
Lilka: Trzeba go zaszantażować żeby ta małpa coś zrobiła. Jack jak nie pozbierasz tych papierków to powiem wszystkim sam wiesz co.
Jack: Oczywiście :)
Lilka: Mówię poważnie.
Jack: J a s n e ;)
Lilka: Jack raz...*zobaczyła, że zebrał papierki i schował do kieszeni*
Lilka:Widzicie? Z nim to trzeba krótko.
Jack:*posypał jej papierkami włosy*Oto jak Czarna transformowała w Elzę.
Lilka:Nie żyjesz-_-
,,Ja: Szczerze mówiąc to ja też tak cichutko liczyłam na drugą część. To klasyczna opowieść i chciałam zobaczyć co z nią zrobisz."
Lilka: To co zwykle. Popsuje.
Ja: Dzięki.
Jack: Wyczuwam, że twoje morale zostały podkopane.
Ja: Odrobinkę.
Jack:No to raz, dwa, trzy rozdział piszesz ty.
,,Mary: Twój mózg i bez wiercenia jest dziurawy."
Lilka: Chyba powinnam zrobić sobie spacer na świeżym powietrzu bo od tego twojego bełkotu z pełną buzią zrobiły mi się jakieś zatory w tych moich d z i u r a c h.
Bloguś: *posadził Pinki Pie za kierownicą* Chcesz sterować? *wyciąga kontroler wstronęJuli*
Usuń"Jack:*mina złego chomika* To już wolałam causy-_-"
Kelly: Trzeba było nie gadać głupot. :)
"Lilka: Mną byś być nie potrafiła."
Glimer: Nie jestem w stanie skopiować mocy kompasu. Co do reszty...
"Lilka: Ty może i nie, ale są jeszcze inni.
Jack: Teraz i tak tego nie powiem bo to już by nie było takie śmieszne."
Kelly: Buhu *robi smutną minę i udaje że wyciera pięścią łzy*
"*z szafy wylatuje obcas, który przelatuje obok głowy Kelly, a następnie wbija się w ścianę*
Jack:*otwiera drzwi i rzuca swoim butem*"
Kelly: Hah. Niedość, że bezguście to jeszcze z zezem. Bez urazy Jack.
Mary: Nie ciesz się ona ma jeszcze drugi but.
"Lilka:*odsuwa zarówno Jacka jak i Kelly od szafy* Nie zbliżajcie się do tej szafy. Nie wiadomo co z niej wypełźnie."
Kelly: To samo co tam wejdzie tylko inne....albo Jill.
Ines: Kyoya bądź tak dobry i zablokuj drzwi belką.
Kyoya: *podnosi ogromny kawał drewna i blokuje nim drzwi*
Kelly: Czuje masakryczną potrzebę przebrania się.
"Danny:*myślał chwilę i się uśmiechnął, że aż mu się dołeczki pokazały*Debil? A czym sobie na to zasłużyłem?"
Kelsi: Nie, to by było 71830 . Po prostu nie chciałam, żebyś został sam który krzyczy liczby.
"Lilka: Jack raz...*zobaczyła, że zebrał papierki i schował do kieszeni*
Lilka:Widzicie? Z nim to trzeba krótko."
Ines: *spogląda na połoę* Gratuluje. Teraz niech załata dziurę w ścianie.
"Lilka: To co zwykle. Popsuje."
Ja: Liluś nie podcinaj mamie skrzydeł.
"Lilka: Chyba powinnam zrobić sobie spacer na świeżym powietrzu bo od tego twojego bełkotu z pełną buzią zrobiły mi się jakieś zatory w tych moich d z i u r a c h."
Mary: Dobrze wiesz gdzie są drzwi.
Kelly: Darowałybyście sobie.
Mary: Ona zaczęła.
Kelly: ... Jak zaczniecie się bić to ja wchodzę do szafy.
Juli: Yhym :)*przyjmuje konsolę i rozbija się samochodzikiem na wszystkie strony*
UsuńJack:To też twoja krew co Czarna?
Lilka: Sztukę jazdy wymaga treningu nic nie poradzisz.
Jack: Jasne. Nie gadałem głupot tylko to tobie się nudzi Pony.
,,Glimer: Nie jestem w stanie skopiować mocy kompasu. Co do reszty..."
Lilka:Tak tylko mnie naszła myśl. Nie ważne, nie musisz tego robić.
,,Kelly: Hah. Niedość, że bezguście to jeszcze z zezem. Bez urazy Jack.
Mary: Nie ciesz się ona ma jeszcze drugi but."
Jack: Nie trafiła ponieważ nie chciała. Masz coś w sobie z tego frajera jak mu było...? Kuro? Kuku-na-muniu?
Lilka: Kai.
Jack: No jakoś tak.
,,Kelly: To samo co tam wejdzie tylko inne....albo Jill.
Ines: Kyoya bądź tak dobry i zablokuj drzwi belką.
Kyoya: *podnosi ogromny kawał drewna i blokuje nim drzwi*
Kelly: Czuje masakryczną potrzebę przebrania się."
Lilka:*przygląda się belce* Kpinę sobie urządzacie? Tam po drugiej stronie jest Ren.
Jack: I wkurzona Jill która chce odzyskać swojego buta. Swoją drogą ja swojego też bym chciał.
Lilka:Nie wyglądasz tak tragicznie Kelly chyba nie musisz się natychmiast przebierać.
Jack: Czarna? XD
Lilka: Co?
Jack: Nie nic XD
,,Kelsi: Nie, to by było 71830 . Po prostu nie chciałam, żebyś został sam który krzyczy liczby."
Danny: Aha. Dzięki? Śniło mi się coś o wybuchu wojny o niepodległość w Stanach.
Lilka:Eh lepiej idź spać.
,,Ines: *spogląda na połoę* Gratuluje. Teraz niech załata dziurę w ścianie."
Lilka:Hyhy. Drzwi od swojego pokoju musiałam naprawiać sobie sama chodź zrobiły to osoby z waszej blogowej ekipy. Gdzie wtedy byłaś Kapitanie Ameryko że nie potrafiłaś ogarnąć swoich ludzi?
,,Ja: Liluś nie podcinaj mamie skrzydeł."
Lilka: Phy. Gdyby to ode mnie zależało wyrywałabym jej pióro po piórze.
Ja: Także tego...
Jack: Spoko jeszcze ja tu jestem.
Ja:...
,,Mary: Dobrze wiesz gdzie są drzwi.
Kelly: Darowałybyście sobie.
Mary: Ona zaczęła.
Kelly: ... Jak zaczniecie się bić to ja wchodzę do szafy."
Lilka: Nie, wiesz co? Ja do niej wchodzę i nikt niema prawa za mną pójść*wsadziła rękę do niewielkiego portalu wyjęła z niej butelkę wypełnioną jakimś miodowym płynem, wyciągnęła obcas z ze ściany, machnęła palcem, belka się przesunęła i zapukała butem w drzwi szafy* Farbowany lisie jesteś tam?! Mam sam wiesz co i but Jill domagam się cywilizowanej rozmowy i nie przyjmuję odmowy! Normalnie nie czuję, że rymuję.*po chwili ciszy otwiera sobie drzwi butem w wślizguje się do środka*
Jack:Weź mojego buta jak będziesz wracała!*rozsiada się po turecku na poduszce* No...więc co tam powiecie ciekawego? :)
Kelly: Wymyślasz gupoty bo ja zawsze jestem miła, a ty mógłbyś się jak raz ucieszyć ze sie z tobą bawię zamiast szukać dziury w całym.
Usuń"Lilka:Tak tylko mnie naszła myśl. Nie ważne, nie musisz tego robić."
Glimer: Czego konkretnie?
" Jack: Nie trafiła ponieważ nie chciała. Masz coś w sobie z tego frajera"
Kelly: Wszystko poza....*urwała i uśmiechnęła się po swojemu* Ty mnie lubisz.
"Jack: Jak mu było...? Kuro? Kuku-na-muniu?"
Lilka: Kai."
Kelly: Ooooo jednak pamięta. *sarkazm*
"Lilka:*przygląda się belce* Kpinę sobie urządzacie? Tam po drugiej stronie jest Ren."
Kelly: Trzeba było powiedzieć, że ci się tęskni.
"Jack: I wkurzona Jill która chce odzyskać swojego buta. Swoją drogą ja swojego też bym chciał."
Kelly: Trzeba było nim nie rzucać.
Mary: Ale ty się mądra nagle zobiłaś.
Kelly: A zapomniałam ty i Martin się lubicie.
Mary: Yup i nie udawaj, że sama coś do niego masz.
Kelly: Nie mam zamiaru.
"Lilka:Nie wyglądasz tak tragicznie Kelly chyba nie musisz się natychmiast przebierać."
Kelsi:*śmieje się w tle*
Kelly: ...Dzięki.
"Danny: Aha. Dzięki? Śniło mi się coś o wybuchu wojny o niepodległość w Stanach."
Kelsi: Nie ma za co.
Kelly: A teraz krzykij mu swój numer telefonu.
Kelsi:*dźgneła ją długopisem rażącym prądem*
Kelly: Wiesz gdzie sobie ten długopis możesz wsadzić?
Kelsi: W to samo miejsce co ty swoje uwagi.
"Lilka:Hyhy. Drzwi od swojego pokoju musiałam naprawiać sobie sama chodź zrobiły to osoby z waszej blogowej ekipy. Gdzie wtedy byłaś Kapitanie Ameryko że nie potrafiłaś ogarnąć swoich ludzi?"
Ines: Jakoś nie przypominam sobie , żebyś prosiła mnie wtedy o interwencjie.
"Lilka: Phy. Gdyby to ode mnie zależało wyrywałabym jej pióro po piórze.
Ja: Także tego...
Jack: Spoko jeszcze ja tu jestem.
Ja:..."
Ja: Przynajmniej jedno dziecko cie....wspiera.
"Lilka: Nie, wiesz co? Ja do niej wchodzę i nikt niema prawa za mną pójść."
Kelly: Tobie się serio za nim tęskni.
"Farbowany lisie jesteś tam?! Mam sam wiesz co i but Jill domagam się cywilizowanej rozmowy i nie przyjmuję odmowy! Normalnie nie czuję, że rymuję."
Kelly: A ja się domagam, żeby Mary zrobiła mi tosty i też nie przyjmuję odmowy. Wracaj tu bo się zaraz zrobię zazdrosna.
"Jack:Weź mojego buta jak będziesz wracała!*rozsiada się po turecku na poduszce* No...więc co tam powiecie ciekawego? :)"
Kelly: Kelsi odpalaj transmisje na żywo. Chce przynajmniej wiedzieć za co obwywam.
Juli:Ej Bloguś chcesz teraz ty?
UsuńJack:Ja do twojej dziury nic nie mam.
,,Glimer: Czego konkretnie?"
Lilka: Wcielać się we mnie.
,,Kelly: Wszystko poza....*urwała i uśmiechnęła się po swojemu* Ty mnie lubisz."
Jack:Nie wiem o czym mówisz. Nie wiem też czemu się rozczulasz w końcu ta twoja brzydsza wersja podcięła mi gardło.
,,Kelly: Trzeba było powiedzieć, że ci się tęskni."
Jack:*został adwokatem Lilki* Raczej chodziło jej o to, że tego całego Rena-renifera by kawał drewna nie powstrzymał by się tu dostać, a już na pewno gdyby Jill jojczała mu nad głową, że chce swojego buta z powrotem.
,,Kelsi:*śmieje się w tle*
Kelly: ...Dzięki."
Jack: Czarna już poszła więc możesz biec się przebrać skoro tak ci mokro.
,,Ines: Jakoś nie przypominam sobie , żebyś prosiła mnie wtedy o interwencjie."
Jack:Czarna prosząca o pomoc. Hah. Dobre. Ty jej też nie prosiłaś, a zainterweniowała. Widzisz Ines trzeba mieć oczy z tyłu głowy, a jak trzeba to kolejne nawet w dupie.
,,Ja: Przynajmniej jedno dziecko cie....wspiera."
Ja:*westchnięcie* Taaa.
Jack:No co ty Kruk przecież jesteśmy przyjaciółmi nie?
Ja: Nie wysilaj się i tak nie dostaniesz tego jachtu.
Jack: Zawsze warto próbować.
Lilka: Hyhyhy. Cii słuchaj, słuchaj. Jest lew, czarownica i stara szafa. Normalnie Narnia! Co będzie dalej? XD
Ren: Zmień dilera XD
Lilka: Nie mogę bo Speedy bez pracy zostanie.
Ren: Co za hujowe pseudo. O japr...Skąd wzięłaś tą butelkę?
Lilka:...Z Ferie.*chwila ciszy i znów się śmieją jak głupi do sera*
Jack: Oooookej.
Ren:Cicho. Jill gdzieś tu schowała swoją gitarę. Pośpiewamy sobie?
Lilka: Zaśpiewam jak ty mi zagrasz*szkoda tylko, że żadne z nich nie potrafi grać na gitarze*
Jack:Nie! Czarna starczy tych degrengolad na ziemi niczyjej! Oddawaj mi mój but!*obrywa butem, że aż mu się podeszwa odbiła na czole. Z szafy wydobywają się śmiechy*A tylko stamtąd wyjdź to...
,,Kelly: Kelsi odpalaj transmisje na żywo. Chce przynajmniej wiedzieć za co obwywam."
Jack: Jeśli pytasz o to czemu obcas mało nie przeszył ci czaszki to pewnie dlatego, że obrażałaś Jill. Natomiast jeśli pytasz czemu Czarna się drze to powiem ci, że wkurzasz ją już od jakiegoś czasu.*uśmiecha się jak kot z Cheshire i macha do Kelsi*
Bloguś: *szura stopą o podłogę* Tak właściwie to ja bym chciał zobaczyć to twoje karaoke.
Usuń"Jack:Ja do twojej dziury nic nie mam."
Kelly:*średnio słuchała bo patrzyła na dzieci* I ci się to chwali.
"Lilka: Wcielać się we mnie."
Glimer: A umiesz gotować? *roześmiała się* Żartuje nie mam zamiaru się w nikogo wcielać nie dopóki nie wymyślę jak zatrzymać moją osobowość *w myślach* O ile jakąś mam.
"Jack:Nie wiem o czym mówisz. Nie wiem też czemu się rozczulasz w końcu ta twoja brzydsza wersja podcięła mi gardło."
Kelly: Oj ty już dobrze wiesz. :) Po prostu to przyznaj. Powiedz : "Lubię cie Kelly" *ma mnie jak rozbawione kociątko*
"Jack:*został adwokatem Lilki* Raczej chodziło jej o to, że tego całego Rena-renifera by kawał drewna nie powstrzymał by się tu dostać, a już na pewno gdyby Jill jojczała mu nad głową, że chce swojego buta z powrotem."
Kelly: Uległy z niego lisek jest.
"Jack: Czarna już poszła więc możesz biec się przebrać skoro tak ci mokro. "
Kelly: Chciałam się przebrać bo szafa była zamknięta.
"Jack:Czarna prosząca o pomoc. Hah. Dobre."
Ines: Dlatego to taka doskonała wymówka.
"Ty jej też nie prosiłaś, a zainterweniowała."
Ines: Jak widać ja nie muszę prosić.
"Lilka: Hyhyhy. Cii słuchaj, słuchaj. Jest lew, czarownica i stara szafa. Normalnie Narnia! Co będzie dalej? XD"
Kai: A myślisz, że jak dowiedzieliśmy się, że coś jest po drugiej stronie szafy?
"Jack: Jeśli pytasz o to czemu obcas mało nie przeszył ci czaszki to pewnie dlatego, że obrażałaś Jill. Natomiast jeśli pytasz czemu Czarna się drze to powiem ci, że wkurzasz ją już od jakiegoś czasu."
Kelly: Chce zobaczyć co odpierdoli Kai, żebym oberwała za niewinność. Wiem, że będzie próbował nie wiem tylko co zadziała.
"*uśmiecha się jak kot z Cheshire i macha do Kelsi*"
Kelsi:* nawet na niego nie spojrzała*
Kelly: Za wysokie progi na twoje nogi.
Kelsi: Gotowe. *sięga na szczyt szafy i ściąga stamtąd ekran na którym widać pijących Lilke i Rena , Jill, Iuko, Martin'a, Casey'a i Kai'a który spojrzał prosto w kamerę i puścił do niej oko.*
Kelly: Zaraza.
Lilka&Ren:Frieeeend will be frieeeeds! Another red letter da...*coś brzdekło*
UsuńJill: Czy to była moja gitara?!
Jack:Zmieniłem zdanie sam cię stamtąd wyciągnę!
*zarówno Jill i Jack podchodzą do szafy, ale coś ich odpycha*
Jill: Ty kutasie! Nie używaj na mnie mocy!
Jack: Wiem, że masz super brelok na szyi, ale przestań się popisywać i przestawiać mną z kąta w kont bo wysadzę ci kuchnię!
Juli: Dobra pokarze ci^^*oddaje Bloguśowi pilot i ciągnie go do Jacka* Jack podłączysz nam sprzęt?
Jack: A co ja z tego będę miał?
Juli:Podziękuję cię i przytulę^^
Jack:...Przekonałaś mnie-_-*podaje im mikrofony, podłącza głośnik* To co tam chcecie bo widzę, że Czarna już tu ostatnio grzebała jak wyłyście.
Juli:*zła mina*Śpiewałyśmy ładnie.
Jack: Jak wolisz. Co chcecie? Friends will be friends? Czy może jakiś mózgotrzep zdzierający przy okazji gardło tak żebyście potem już nie mogli się odzywać?-_-
Juli: Bloguś co chcesz zaśpiewać?
,,Glimer: A umiesz gotować? *roześmiała się* Żartuje nie mam zamiaru się w nikogo wcielać nie dopóki nie wymyślę jak zatrzymać moją osobowość *w myślach* O ile jakąś mam."
Lilka:Tak! Musiałam się nauczyć żeby nie żyć tylko na spalonych tostach!*do Rena*Dlatego chciałam skończyć. Wiedziałam, że ją podłamię.
Ren: Twoja wina, że nie potrafisz trzymać języka za zębami.
Lilka: To też twój język idioto!
,,Kelly: Oj ty już dobrze wiesz. :) Po prostu to przyznaj. Powiedz : "Lubię cie Kelly" *ma mnie jak rozbawione kociątko*"
Jack:Chyba mam jakieś zakłócenia przez te śpiewające dzieci. Mam powiedzieć: ,,Odwal się Kelly?" Dobrze więc mówię. Odwal się Kelly.
,,Kelly: Uległy z niego lisek jest."
*tym razem to biały trampek wylatuje z szafy i rozplaszcza się na czole Kelly*
Jack: Co zainteresowana? Biegnij może coś z tego będzie jak szybciej nie wyśle cię do diabła.
,,Kelly: Chciałam się przebrać bo szafa była zamknięta."
Jack: No przykro mi Pony ale już za późno.
,,Ines: Dlatego to taka doskonała wymówka."
Jack: Czyli masz gdzieś Czarną. Nie martw się poinformuję ją kiedy wróci. Na pewno będzie zadowolona.
,,Ines: Jak widać ja nie muszę prosić."
Jack:Phy. Prawisz o sprawiedliwości i moralności, a serio jesteś dwulicowa. Jak ty chcesz pomagać czy kierować ludźmi grając taką panią lodu?
,,Kai: A myślisz, że jak dowiedzieliśmy się, że coś jest po drugiej stronie szafy?"
Lilka:*rzuca w Kaia trampkiem* To prywatna rozmowa idź sobie durniu!
,,Kelly: Chce zobaczyć co odpierdoli Kai, żebym oberwała za niewinność. Wiem, że będzie próbował nie wiem tylko co zadziała."
Jack: Bo ja mam wiedzieć? Módl się żeby ta lokowana szuja mu nie pomogła.
,,Kelly: Za wysokie progi na twoje nogi."
Jack:*zaciąga się powietrzem* O nie. Chyba się potnę.
Jill:*siedzi na poduszce, poprawia sobie stanik i z tym samym uśmiechem co wcześniej Jack macha do kamery*
Ren: Czujesz to?
Lilka: Tak skarpetki ci śmierdzą.
Ren: Nie to idiotko. Mamy pluskwę.
Lilka: Nie jestem kotem dzięki Bogu więc nie widzę w ciemności kretynie.
Ren: Teraz przydałaby się ta maska od Jill.
Lilka:Było brać jak dawała.
Ren: Nie wziąłem prawdopodobnie z tych samych powodów co ty więc...
Lilka:Aż się dziwię, że jeszcze się nie zabiłeś.
Ren:No popatrz, a ja myślałem, że ty już leżysz w trumnie.
Lilka:*prycha i zawija się w futro* Miód się skończył.
Ren:Wygodnie tu. Zostajemy?
Lilka: No możemy. Tylko trzeba zlikwidować tę pluskwę.
Ren:...Nie chce mi się ruszać.
Lilka:...Mi też nie.
Lilka&Ren:Frieeeend will be frieeeeds! Another red letter da...*coś brzdekło*"
UsuńInes: Pijani nad ludzie....
Kelly: Nie przesadzaj upijałam bardziej nie ludzi.
Mary: Chciałaś powiedzieć upijałam się z....Ty masz dziwny gust.
Kelly: Yup , ale za to mój własny.
"Jack: A co ja z tego będę miał?
Juli:Podziękuję cię i przytulę^^
Jack:...Przekonałaś mnie-_-"
Ja: Awwwwghflicdghdggdhhdh *.*
"Jack: Co chcecie? Friends will be friends? Czy może jakiś mózgotrzep zdzierający przy okazji gardło tak żebyście potem już nie mogli się odzywać?-_-"
Bloguś: Jesteś nie miły. Jeśli masz taki być to to nam nie pomagaj.
"Juli: Bloguś co chcesz zaśpiewać?"
Bloguś: Kelly często ostatnio śpiewa taką fajną ą piosenkę. Tylko jak się ona nazywała....
Ines: *Patrzy na Kelly*
Kelly: *Trzyma kciuki za siebie żeby to nie było nic w czym są przekleństwa*
Bloguś: Cherry bomb. Albo Cherry pie.
"Jack:Chyba mam jakieś zakłócenia przez te śpiewające dzieci. Mam powiedzieć: ,,Odwal się Kelly?" Dobrze więc mówię. Odwal się Kelly."
Kelly: Dostruj sobie antenę cybermenie.
"*tym razem to biały trampek wylatuje z szafy i rozplaszcza się na czole Kelly*"
Kelly: A to ciekawe. *zerka na ekran*
"Jack: Co zainteresowana? Biegnij może coś z tego będzie jak szybciej nie wyśle cię do diabła."
Kelly: Nope. Nie lubię jak jest za łatwo.
"Jack: Czyli masz gdzieś Czarną. Nie martw się poinformuję ją kiedy wróci. Na pewno będzie zadowolona."
Ines: Oczekujesz, że będę ci się teraz tłumaczyć?
"Jack:Phy. Prawisz o sprawiedliwości i moralności, a serio jesteś dwulicowa. Jak ty chcesz pomagać czy kierować ludźmi grając taką panią lodu?"
Ines: *podniosła wzrok z nad telefonu* Oboje wiemy dlaczego Kelly rok temu wybiła sobą te drzwi bo martwiłeś się o Lilke. Lilka domagała się od Kyoy by posprzątał bałagan twój i Kelly. Ani ty właściwy winny ani Kyoya oskarżony nie podlegacie mojej władzy, a Kelly od razu została wykluczona z grona winnych. Przechodząc do sedna zanim zaczniesz mnie oceniać upewnij się, że sam jesteś bez skazy dobrze? Bo ja doskonale wiem co robię i zapewniam cie nie chcesz, żebym zaczeła pomagać komukolwiek na siłę.
Kelly: Komuś pieczoną piankę?*but Ren,a robi za ognisko* Bo ja lubie je tylko piec.
"Lilka:*rzuca w Kaia trampkiem* To prywatna rozmowa idź sobie durniu!"
Kai: *łapie trampka i podpala go zapalniczką i dezodorantem po które poszedł jak tylko poczuł ze Kelly dostała podeszfą w twarz* A to BYŁ twój prywatny but. :)
"Jack: Bo ja mam wiedzieć? Módl się żeby ta lokowana szuja mu nie pomogła."
Kelly: Neeeee sam to załatwi wam by ręce uschły od pomagania.
"Jack:*zaciąga się powietrzem* O nie. Chyba się potnę."
Kelly: Nie przejmuj się tak. Każdemu się mogło zdarzyć.
"Jill:*siedzi na poduszce, poprawia sobie stanik i z tym samym uśmiechem co wcześniej Jack macha do kamery*"
Kelly: Casey zostawił ją samą na pustyni w środku randki. Może sie szczerzyć i machać puch up'em na lewo i prawo, a ja i tak będę się z niej śmiała.
Jack: Tak duże ilości cukru nigdy za dobrze nie wpływały na Czarną.
Usuń,,Ja: Awwwwghflicdghdggdhhdh *.*"
Jack: Musiałaś?-_- Ta mała to szantażystka. Za długo przesiaduje z Czarną.
,,Bloguś: Jesteś nie miły. Jeśli masz taki być to to nam nie pomagaj."
Jack: Skup się na trzymaniu mikrofonu, dobrze?*na siłę się wyszczerza, ale jakby mógł to by go wysłał na księżyc*
,,Bloguś: Cherry bomb. Albo Cherry pie.
Jack: Zdecyduj się albo jedno albo drugie*po chwili gapienia się w telefon* Niech będzie Cherry bomb bo to drugie zacznie...nie ważne. Na ścianie macie tekst. *włącza im podkład*Taśma profesjonalna ;)
,,Kelly: Dostruj sobie antenę cybermenie."
Jack:*zasalutował jej dwoma palcami*
,,Kelly: Nope. Nie lubię jak jest za łatwo."
Jack: Miło mi to słyszeć. Podobno Renifer jest ciepły więc nie wiem czy by cię ruszył.
,,Ines: Oczekujesz, że będę ci się teraz tłumaczyć? Ines: Oboje wiemy dlaczego Kelly rok temu wybiła sobą te drzwi(...)"
Jack:*on tam jest z siebie zadowolony bo sprawił, że Ines się rozgadała więc tylko się śmieje* Czy ja kazałem Pony by zrobiła to co zrobiła? Nie. Pony była dla Czarnej niedysponowana. Chyba miała połamane żebra czy za mocno uderzyła się w głowę, a kiedy Czarna widzi, że ktoś cierpi to się rozkleja i resztę już ma gdzieś. Jest miększa niż się wydaje.
Lilka:*rzóca w niego trampkiem* Nie plotkuj o mnie!
Jack: Poza tym gdyby Tategami nie dawał tak łatwo sobą manipulować i by go przy tym nie było to by nie oberwał od Czarnej. Wiadomo, że ona korzysta z okazji żeby go wkurzyć, a że był tam jeszcze tan cały paszczur to już w ogóle.
,,Kelly: Komuś pieczoną piankę?*but Ren,a robi za ognisko* Bo ja lubie je tylko piec."
Lilka: Czujesz?
Ren: Odczep ty się od moich skarpetek.
Lilka: Nie...O_O!*wypada z szafy* Moje małe, bialutkie, kochane!*stara się nie krzyczeć, ale brew jej drga nie wytrzymuje, chwyta Kaia za kołnierz i ściąga do swojego poziomu* Jesteś idiotą, kretynem, bezmuzgiem i i i definitywnym kutafiutusem!
Jill: Że co? XD
Ren:*wypełzł z szafy, zabrał Kelly patyk i strzelił nim ją po łapakach jak linijką*To moje ulubione trampki! Mózg ci odessało?!
Jack:*zrobił dziubek i wsysa powietrze*
Ren:*zaczął ciągnąć Kelly z kucyk, ale teraz przestał i patrzy na Jacka jak na idiotę* Co ty niby robisz?
Jack:Wsysam jej mózg.
Ren:...
,,Kelly: Neeeee sam to załatwi wam by ręce uschły od pomagania."
Jill:*patrzy zawiedziona na swoje paznokcie*
Jack: Ja nie pomagam chyba, że mi się nudzi.
,,Kelly: Casey zostawił ją samą na pustyni w środku randki. Może sie szczerzyć i machać puch up'em na lewo i prawo, a ja i tak będę się z niej śmiała."
Jill: Jakiej randki? O_o
Jack: Chcąc nie chcąc muszę ponowić pytanie. Własnie jakiej?
Lilka:*cytują Jacka/Jill* R A N D K A.
Ren: Propozycja wyjątkowo gorącego wieczoru ze swoją jedyną...albo jedyną na kilka kolejnych godzin.
Jack:*patrzy na Jill ona na niego i wybuchają śmiechem*Randka! XD
Kelly: Będzie tego jutro żałować.
Usuń"Jack: Musiałaś?-_- Ta mała to szantażystka. Za długo przesiaduje z Czarną."
Ja: Tak musiałam. ^.^
"Jack: *na siłę się wyszczerza, ale jakby mógł to by go wysłał na księżyc*"
Bolouś: Nie rób tak bo ci zęby popękają.
"Jack *włącza im podkład*Taśma profesjonalna ;) "
Bloguś: Dam sobie rade. Juli chcezz śpiewać ze mną?
"Jack: Miło mi to słyszeć. Podobno Renifer jest ciepły więc nie wiem czy by cię ruszył."
Kelly: Jedzie jedzie Renifer grzeje go kaloryfer.
Ines: Ty też nie musisz mi się tłumaczyć.Co więcej ja nie mam ochoty słuchać twojego tłumaczenia.
"Lilka: Nie...O_O!*wypada z szafy* Moje małe, bialutkie, kochane!*stara się nie krzyczeć, ale brew jej drga nie wytrzymuje, chwyta Kaia za kołnierz i ściąga do swojego poziomu* Jesteś idiotą, kretynem, bezmuzgiem i i i definitywnym kutafiutusem!"
Kai: ...Możliwe. Niemniej jednak to ty przetargoliłaś mnie do innego wymiaru. Zaczynasz się gubić?
Ren:*wypełzł z szafy, zabrał Kelly patyk i strzelił nim ją po łapakach jak linijką*To moje ulubione trampki! Mózg ci odessało?! *zaczął ciągnąć Kelly z kucyk, ale teraz przestał i patrzy na Jacka jak na idiotę* Co ty niby robisz?
Kelly: *owinęła nogi wokół jego szyji zmieniła środek ciężkości i spowodowała rąbnięcie Rena plecami o ziemie ze swoimi kostkami na jego krtani.* Dla twojej pierdolonej wiadomości nie wydrapałam ci oczu tylko dla tego ze nie jesteś jedynym który przez nie patrzy. *zeszła z niego i podeszła do Jacka* Jack oddaj mi mój mózg, proszę :)
Kai: No dobrze wygląda na to, ze wszystko ogarnięte. Po za jednymdzie jest moja Bombshell Blonde. *w niebo wystrzeliła salwa faierwerków* Nieważne już ją znalazłem.*wychodzi przez okno*
Kelly: Szczęśliwego Nowego Roku! ^.^ Oby był lepszy od poprzedniego , ale nie koniecznie od następnych.
Jack: Lepiej coś zrobić i potem tego żałować niż nie zrobić tego wcale. A szok cukrowy już im minął.
Usuń,,Ja: Tak musiałam. ^.^"
Jack:*westchnął*
,,Bolouś: Nie rób tak bo ci zęby popękają."
Jack: Zajmij się sobą.
,,Bloguś: Dam sobie rade. Juli chcezz śpiewać ze mną?"
Juli: Pewnie! Dirty, rotten, filthy, stinkin...!
Jack:*nieruchomy wzrok, przekrwione białka*
,,Kelly: Jedzie jedzie Renifer grzeje go kaloryfer."
Jack: Co ty do mnie mówisz?-_-
,,Ines: Ty też nie musisz mi się tłumaczyć.Co więcej ja nie mam ochoty słuchać twojego tłumaczenia."
Jack: Jestem miłym chłopcem. Ty tak się pięknie tłumaczyłaś więc nie mogłem pozostać zobowiązany :)
,,Kai: ...Możliwe. Niemniej jednak to ty przetargoliłaś mnie do innego wymiaru. Zaczynasz się gubić?"
Lilka:*ma go ochotę strzelić z liścia, ale średnio jej się podoba to, że pod wpływem uderzenia głowa mogłaby mu się przekręcić o 360 stopni więc go puszcza*Ja się nie gubię i nie przytargoliłam cię tu. Wskoczyłam do twojego świata. Mamy nowy rok więc może spróbujmy jeszcze raz*wyciąga do niego rękę* Lilka jestem i postaram ci się nie urwać głowy.
,,Kelly: *owinęła nogi wokół jego szyji zmieniła środek ciężkości i spowodowała rąbnięcie Rena plecami o ziemie ze swoimi kostkami na jego krtani.* Dla twojej pierdolonej wiadomości nie wydrapałam ci oczu tylko dla tego ze nie jesteś jedynym który przez nie patrzy."
Ren:*nerwica go wzięła, ale jakoś nie widzi mu się rozplaszczanie Kelly na ścianie*Dobrze, że już zeszłaś bo masz tak gruby ten tyłek, że nawet żal by go nie ścisnął. Skończ się wściekać, mamy nowy rok więc postaram się nie pomalować tobą ściany*wyciąga do niej rękę*
,,*zeszła z niego i podeszła do Jacka* Jack oddaj mi mój mózg, proszę :)"
Jack:*dmuchnął jej do ucha* Proszę :)
,,Kelly: Szczęśliwego Nowego Roku! ^.^ Oby był lepszy od poprzedniego , ale nie koniecznie od następnych."
Ja: Dziękujemy, wzajemnie :)
Jack:*przygląda się fajerwerkom* Słabo. Czarna strzel na cztery strony świata tak jak wcześniej.
Lilka:*niezadowolona mina*Nie chce mi się. Jestem zmęczona. Właśnie zdałam sobie sprawę, że chyba o czymś zapomniałam. Poza tym spędziłam sylwestra w szafie z jakby samą sobą. Po prostu niżej już upaść nie mogłam.
Jack:Przesadzasz.
Lilka:Hym...naprawdę jakbym o czymś zapomniała.
Jack: To kup sobie Bilobil.
Kelly: Nie zawsze, czasami przyjemność nie jest warta swoich konsekwencji.
Usuń"Jack: Zajmij się sobą."
"Juli: Pewnie! Dirty, rotten, filthy, stinkin...!"
Bloguś: She's my cherry pie. Cool drink of water, such a sweet surprise. Tastes so good,
make a grown man cry. Sweet Cherry Pie!
Ines: Kelly~
Kelly: To nie ja! To Kai! Ja śpiewam Cherry bomb!
Kai: Mnie w demoralizacje dzieci nie mieszaj!
Ines: Oboje macie szlaban. Koniec rozmowy.
Kelly/Kai: Ale...
Ines: Powiedziałam koniec rozmowy.
"Jack: Co ty do mnie mówisz?-_- "
Kelly: Nie mówię tylko śpiewam. To była taka pisenka świąteczna.
"Lilka:Ja się nie gubię i nie przytargoliłam cię tu. Wskoczyłam do twojego świata. Mamy nowy rok więc może spróbujmy jeszcze raz*wyciąga do niego rękę* Lilka jestem i postaram ci się nie urwać głowy."
Kai: *uścisnoł jej dłoń* Hawana Kai. *nie bardzo wierzy w to co mówi Lila ale stwierdza, że czemu nie zabawmy się ciekawe ile wytrzyma. Uśmiecha się* Głodna? Jeśli chcesz to możemy sprawdzić czy naleśniki w tym wymiarze są tak samo dobre.
"Ren:Dobrze, że już zeszłaś bo masz tak gruby ten tyłek, że nawet żal by go nie ścisnął. Skończ się wściekać, mamy nowy rok więc postaram się nie pomalować tobą ściany*wyciąga do niej rękę*"
Kelly: Po pierwsze to ty wpadłeś tutaj i rozwaliłeś mi ognisko więc to ty musisz przestać się wściekać, a po drugie przez twoje tłuste spocone łapy będę musiała myć włosy.*popatrzyła na dłoń Ren'a potem na niego samego* Musisz poduczyć sie zwyczajów panujących w różnych kulturach bo w końcu wpadniesz do jakiegoś wymiaru i cie zeżrą. *uścisneła jego dłoń* Przeprosiny przyjęte.
"Jack:*dmuchnął jej do ucha* Proszę :)"
Kelly:*Nakryła dłonią ucho* Dziękuję :)
"Lilka: Poza tym spędziłam sylwestra w szafie z jakby samą sobą. Po prostu niżej już upaść nie mogłam."
Kelly: Nie jest najgorzej.
"Lilka:Hym...naprawdę jakbym o czymś zapomniała."
Kelly: Ciekawe o czym.
Jack: Czasami...
UsuńLilka: Co wy wszyscy z tą demoralizacją? Jak nie wy to Kimiko i tak w koło. Ja nie takie rzeczy widziałam zanim was poznałam -.-
Jack: Wiesz widocznie demony i niekurzy upierdliwi ludzie myślą, że jak mamy po naście lat, a one po kilkadziesiąt to jesteśmy tępi i nic nie rozumiemy.
Juli: Ja rozumiem wszystko bo już jestem duża, samodzielna i sama potrafię wiązać swoje buty.
Jack: Czarna do tej pory nie potrafi.
Lilka:*celowo czy nie przypomniał jej o Ilosie*
Juli: Ehu, ehu.*to był kaszel jakby co*Liliś pić mi się chce.
Lilka: Wiesz gdzie jest sok i szklanki więc bierz Bloguśa i przebieraj nóżkami do kuchni.
Juli: Bloguś chcesz soczku?
Jack:*woła za Juli* I pamiętaj żeby nie wrzucać sztućców do mikrofali! :)
Lilka: Znalazł się troskliwy wujek.
Jack: A miałaś co do tego wątpliwości?
Lilka:A bo to raz.
,,Kelly: Nie mówię tylko śpiewam. To była taka pisenka świąteczna."
Jack: Może i była, ale ty ją popsułaś swoim wokalem.
,,Kai: *uścisnoł jej dłoń* Hawana Kai. Głodna? Jeśli chcesz to możemy sprawdzić czy naleśniki w tym wymiarze są tak samo dobre."
Lilka:*nadal jest zła za tego trampka* Tak, wiem jak masz na imię. I nie, dzięki, nie jestem głodna.
,,Kelly: Po pierwsze to ty wpadłeś tutaj i rozwaliłeś mi ognisko więc to ty musisz przestać się wściekać, a po drugie przez twoje tłuste spocone łapy będę musiała myć włosy. Musisz poduczyć sie zwyczajów panujących w różnych kulturach bo w końcu wpadniesz do jakiegoś wymiaru i cie zeżrą. *uścisneła jego dłoń* Przeprosiny przyjęte."
Ren:*w myślach: ,,Ja ci dam przeprosiny"* Tubylcy z kolejnego, porąbanego świata najpierw musieliby mnie złapać żeby coś mi zrobić, ale doceniam, że tak się o mnie martwisz. I trzeba było tyle nie gadać to nie musiałbym ciągnąć cię za włosy, a ty nie musiałabyś palić mi trampka.
,,Kelly:*Nakryła dłonią ucho* Dziękuję :)"
Jack: Ależ niema za co :)
Jill: Tak, naplucie ci do ucha to czyta przyjemność.
,,Kelly: Nie jest najgorzej."
Lilka: Uwierz mi jest.
,,Kelly: Ciekawe o czym."
Lilka:*poza myśliciela*Ymm no nie wiem. Nie ważne. Może kiedyś mi się przypomni.
Kelly: Noooo na przykład takie morderstwo w miejscu publicznym.
Usuń"Lilka: Co wy wszyscy z tą demoralizacją? Jak nie wy to Kimiko i tak w koło. Ja nie takie rzeczy widziałam zanim was poznałam -.-"
Bloguś: Co to demoralizacja?
Kelly:...Kelsi?
Kelsi: Czekaj. Googluje.
"Jack: Czarna do tej pory nie potrafi.
Lilka:*celowo czy nie przypomniał jej o Ilosie*"
Kai/ Kelly: E tam kupimy im buty na rzepy i będzie dobrze.
"Lilka: Wiesz gdzie jest sok i szklanki więc bierz Bloguśa i przebieraj nóżkami do kuchni.
Juli: Bloguś chcesz soczku?"
Bloguś: Yhym.*kiwa głową*
"Jack:*woła za Juli* I pamiętaj żeby nie wrzucać sztućców do mikrofali! :)"
Kelly: A właśnie naprawiłeś ją?
"Jack: Może i była, ale ty ją popsułaś swoim wokalem."
Kelly:Jakieś wady muszę mieć dla zrównoważenia zalet.
"Lilka:*nadal jest zła za tego trampka* Tak, wiem jak masz na imię. I nie, dzięki, nie jestem głodna."
Kai: Ty się pierwsza przedstawiłaś. Nie to nie. Hej co to za mina? Sama mówiłaś zaczynamy od nowa.
"Ren:*w myślach: ,,Ja ci dam przeprosiny"* Tubylcy z kolejnego, porąbanego świata najpierw musieliby mnie złapać żeby coś mi zrobić."
Kelly: Złapać cie moze i nie dadzą rady, ale odmówić sojuszu bo nieświadomie uraziłeś honor wodza już mogą. Już raz brałeś udział w rozmowach pokojowych następnym razem mozesz nie mieć tye szczęścia.
"doceniam, że tak się o mnie martwisz."
Kelly: Chcesz czy nie chcesz jesteś Lilą i z tego powodu *zaczyna wyliczać na palcach* jak się wściekasz to jestem w defensywie, zwracam ci uwagę jak nie ogarniasz i po swojemu naprawiam popsute roboty...*dotarło do niej, że to ostatnie to Kai dla Lilki, ale w dumie na jedno wychodzi*
"Jill: Tak, naplucie ci do ucha to czyta przyjemność."
Kelly: Każdy ma swoje fetysze, ale naprawdę nie musisz dzielić się z nami swoimi Jill.
"Lilka:*poza myśliciela*Ymm no nie wiem. Nie ważne. Może kiedyś mi się przypomni."
Kelly: Może zostawiłaś żelasko na gazie?
Jack: Jak się coś takiego robi przy ludziach to już jest się idiotą.
UsuńR&L:*postanowili ominąć temat rzepach. Wiedź, że jak powiedzą kilka słów za dużo to zaraz zaczną się wszyscy nakręcać i wyjdzie z tego kłótnia*
Lilka:Potrafię wiązać sznurówki.
Ren:*przytaknął*
,,Bloguś: Yhym.*kiwa głową*"
Juli:*Stoi na taborecie i wlewa sok z kartonu do szklanek i podaje jedną Bloguśowi*Liliś widziałaś? Ja sama!
Lilka: Brawo ty! :)
Juli: Brawo ja!^^
,,Kelly: A właśnie naprawiłeś ją?"
Jack: Nie twoja sprawa Pony*naprawił jak mu się nudziło*
,,Kelly:Jakieś wady muszę mieć dla zrównoważenia zalet.
Jack: To ty masz jakieś zalety? O.O
,,Kai: Ty się pierwsza przedstawiłaś. Nie to nie. Hej co to za mina? Sama mówiłaś zaczynamy od nowa."
Lilka: To. Były. Moje. Ulubione. Buty.*wzdycha* Bo zaczynamy. Zrobię kakao. Chcesz kakao? Oczywiście, że chcesz.
Jill: I ten wybór. A. death. B. death. C. death. D.life? *.* Oh no...this death-.-
Lilka: Nie z tobą rozmawiam. I oddaj mi moją sukienkę.
Jill:Z największą przyjemnością. Po poprawkach wygląda o niebo lepiej.
Lilka: Co takiego? O_O
Jill: Hyhy :D
,,Kelly: Złapać cie moze i nie dadzą rady, ale odmówić sojuszu bo nieświadomie uraziłeś honor wodza już mogą. Już raz brałeś udział w rozmowach pokojowych następnym razem mozesz nie mieć tye szczęścia."
Ren: Nawet o tym nie przypominaj. W tym ufokowie nawet nie wiedzą co to cholera.
,,Kelly: Chcesz czy nie chcesz jesteś Lilą i z tego powodu *zaczyna wyliczać na palcach* jak się wściekasz to jestem w defensywie, zwracam ci uwagę jak nie ogarniasz i po swojemu naprawiam popsute roboty..."
Lilka:Widzisz ziomek. Chcesz czy nie jesteś takim samym kwiatkiem co ja. A kwiatuszki jak ludzie potrzebują dużo wody, słońca i kochania żeby rosnąć.
Ren: Zapamiętam to sobie kwiatuszku.
Lilka:Utop się w brodziku.
Ren:*widział, że określenie ,,kwiatuszek" ją wkurzy więc się uśmiecha* Spoko zrobię to zaraz po tobie.
Lilka:Jeśli tak samo jak ja wiesz, że może istnieć tylko ten jeden, lepszy kompas*ciszej*czyli mój*głośniej*to się nie zabijesz.
Ren:Skoro wiesz, że wiem to poco to mówisz?
Lilka: Żeby ci uszy uschły.
Rn: No tak.
,,Kelly: Każdy ma swoje fetysze, ale naprawdę nie musisz dzielić się z nami swoimi Jill."
Jill:*taksuje Kelly wzrokiem* Jak widać niektórzy mają ich aż za dużo. Tak zaczęłaś przynudzać z tym kazaniem dla Renuśa, że musiałam to przerwać.
Ren:Dzięki-_-
Jill: Odwdzięczysz mi się później ;*
,,Kelly: Może zostawiłaś żelasko na gazie?"
Lilka:*zachichotała* Kto wie :)
Jack: Jak się coś takiego robi przy ludziach to już jest się idiotą."
UsuńKelly: Właśnie o tym mówię kusi , ale nie można bo konsekwencje
"Juli:*Stoi na taborecie i wlewa sok z kartonu do szklanek i podaje jedną Bloguśowi*Liliś widziałaś? Ja sama!"
Bloguś: Arigatō. *pije soczek* Poukładamy puzle?
"Jack: Nie twoja sprawa Pony*naprawił jak mu się nudziło*"
Kelly: Bolguś jest mi bliższy niż brat więc jego bezpieczeństwo to jak najbardziej moja sprawa. Wolała bym wiedzieć czy maistrowałeś przy mikrofali.
"Jack: To ty masz jakieś zalety? O.O"
Kelly: Muszę dla zrównoważenia tego ze nie umiem gotować.
"Lilka: To. Były. Moje. Ulubione. Buty.*wzdycha* Bo zaczynamy. Zrobię kakao. Chcesz kakao? Oczywiście, że chcesz."
Kai: Pójdziesz z Jill na zakupy znajdziecie lepsze na te twoją międzywymiarową podróż. Jakieś glany czy coś.
"Jill: I ten wybór. A. death. B. death. C. death. D.life? *.* Oh no...this death-.-"
Kai: Przynajmniej się stara. Tak bardzo chce kakao.
Kelly: Lila zrobisz tosty?
"Jill:Z największą przyjemnością. Po poprawkach wygląda o niebo lepiej.
Lilka: Co takiego? O_O"
Kelly: A nie mówiłam!
"Ren: Nawet o tym nie przypominaj. W tym ufokowie nawet nie wiedzą co to cholera."
Kelly: Noo nie ogarniają coś o tym wiem.
"Jill:*taksuje Kelly wzrokiem* Jak widać niektórzy mają ich aż za dużo. Tak zaczęłaś przynudzać z tym kazaniem dla Renuśa, że musiałam to przerwać."
Kelly: A ty oddychasz to też można przerwać. :)
"Lilka:*zachichotała* Kto wie :)"
Kelly: Yoyo w szafie do mucholozowania?
Jack: Ale kiedy chce się pocałować jakąś dziewczynę to lepiej to zrobić i dostać kilka razy po mordzie niż nie zrobić tego wcale.
UsuńLilka:...Wypiorę ci mózg w Perwolu.
Jack:Ehehe nie trzeba. Tego brudu z mózgu nawet Waniszem nie wyczyścisz.
Lilka:Rety, rety...nie lekceważ mnie i moich zdolności, dobrze?^^
Jack:*uśmiecha się na siłę*
,,Bloguś: Arigatō. *pije soczek* Poukładamy puzle?"
Juli:Tak!^^Chcesz jakieś wybrać*idzie ze stosem pudełek wyższym od niej*
Jack:...Ktoś tu chyba lubi układać puzzle-_-
Lilka: No chyba :)
,,Kelly: Bolguś jest mi bliższy niż brat więc jego bezpieczeństwo to jak najbardziej moja sprawa. Wolała bym wiedzieć czy maistrowałeś przy mikrofali."
Jack:*ironiczny uśmieszek*Nie, czekałem na ciebie :)
,,Kelly: Muszę dla zrównoważenia tego ze nie umiem gotować."
Jack: Ale ja dobrze wiem, że ty nie potrafisz gotować.
,,Kai: Pójdziesz z Jill na zakupy znajdziecie lepsze na te twoją międzywymiarową podróż. Jakieś glany czy coś."
Jill: Taaaak *.*
Lilka: Nie-_-To już bym chyba wolała pójść z Jackiem. Chodź są mało wytrzymałe to żadne buty nie zastąpią tych trampek Y^Y
Jill:*dorwała się do szafy Lilki*
Lilka: Odsuń się od tego! Łapy przy sobie! Nic ci więcej nie pożyczę! >.<
Jill:*smutna mina i wiązane baleriny wypadają jej z rąk* Ren ty mnie nie lovicasz!*teatralnie pociąga nosem*
Ren:O, nie. Jak to się stało?
,,Kai: Przynajmniej się stara. Tak bardzo chce kakao.
Kelly: Lila zrobisz tosty?"
Lilka:*wymienia z Renem krótkie spojrzenie i już obojga nie ma*
Jill:*z całą swoją gracją dosiada się do stołu* Ciekawe tylko jak długo to potrwa, Hawana.
Jack:Myślicie, że jak będę próbował wejść do kuchni to mnie zabiją?
Jill: Hyhy. Pewnie :D
Jack:*jeszcze dobrze nie zdążył usiąść, a stół już był nakryty*
L&R:Pierwsza/y!
Jill:Pff. Długo karzecie na siebie czekaaaaa!*Ren pociągnął ją za lok*Debilu puść mnie!
Lilka:Tosty z serem i szynką albo samym serem. Ogórek, pomidor, papryka do wyboru.
Ren:Poza tym są grzanki, dżem truskawkowy i dyniowy , twarożek, miód i Nutella.
Lilka: P o z a t y m to zrobiłam sos czosnkowy :P
Ren: Przewidziałem to i zrobiłem tatarski :)
Lilka: No to mamy problem bo ja też go zrobiłam :)
Jack: Wystarczyłby keczup-_-
Jill: Chce dżem! Gdzie jest dżem!
Ren: Przed tobą ślepoto.
Jill: A.
Lilka:*rozsiadła się z uniesioną głową, chwyciła kubek w obie łapki, dmucha kakao i mierzy się z Renem wzrokiem*
,,Kelly: A nie mówiłam!"
Lilka:...
Jill: Nie wiem o co wam chodzi. Teraz z wycięciem na plecach wygląda dużo lepiej.
Lilka:...
Jill: No co?
Lilka:...
Jack:Teraz już nie masz wątpliwości co do tego, że mnie lubisz bardziej nie? :)
Lilka:*odetchnęła i wzięła się za kakao*
,,Kelly: Noo nie ogarniają coś o tym wiem."
Ren: Eh te ufoki*przesunął wzrok na Kaia*
,,Kelly: A ty oddychasz to też można przerwać. :)"
Jill: Cóż próbować zawsze możesz...o ile oczywiście zdołasz do mnie podjeść.
,,Kelly: Yoyo w szafie do mucholozowania?"
Lilka: Zmień temat.
Jack: Wiem, że lubisz zamiatać sprawy pod dywan, ale Pony ci tego nie zapomni.
Lilka:*wzrusza ramionami*
Jack: Ale kiedy chce się pocałować jakąś dziewczynę to lepiej to zrobić i dostać kilka razy po mordzie niż nie zrobić tego wcale.
UsuńKelly: Jak się dobrze całuje to w mordę się nie oberwie.
Kai: No chyba, że od brata.
"Juli:Tak!^^Chcesz jakieś wybrać*idzie ze stosem pudełek wyższym od niej*"
Bloguś: Byle miała dużo elementów.
"Jack:*ironiczny uśmieszek*Nie, czekałem na ciebie :)"
Kelly:*odpowiada uśmiechem* Jak miło.
Mary: Grzebać przy mikrofalówce czyli tak to się dzisiaj nazywa.
"Jack: Ale ja dobrze wiem, że ty nie potrafisz gotować."
Kelly: Yup więc to wada a dla równowagi potrzebuje zalety którą oczywiście mam
"Jill: Taaaak *.*"
Kai: Widzisz, Jill jest chętna.
"Lilka: Nie-_-To już bym chyba wolała pójść z Jackiem. Chodź są mało wytrzymałe to żadne buty nie zastąpią tych trampek Y^Y"
Kai: Ale ta wyprawa nie była dla nich. Widzisz pierwszy lepszy wymiar i po nich Uczcijmy je minutą ciszy i znajdźmy coś lepszego.
"Jill:*smutna mina i wiązane baleriny wypadają jej z rąk* Ren ty mnie nie lovicasz!*teatralnie pociąga nosem*"
Kai i Kelly: Tańczyliście w balecie? Nie interesuj się. Sam/a się nie nie interesuj.
Kelly: Jill jest smutna zrób coś.
Kai: *jak stał to zrobił salto* Zadowolona?
Kelly: ....Jestem idiotom.
Lilka:*wymienia z Renem krótkie spojrzenie i już obojga nie ma*
"Jill:*z całą swoją gracją dosiada się do stołu* Ciekawe tylko jak długo to potrwa, Hawana."
Kai:*obrócił krzesło na jednej nodzę za nim na nim usiadł* To, że jest miła? Nie długo.
Kelly: Mnie zastanawia dlaczego dała szanse tobie, a nie Alexowi.
"Lilka:Tosty z serem i szynką albo samym serem. Ogórek, pomidor, papryka do wyboru.
Ren:Poza tym są grzanki, dżem truskawkowy i dyniowy , twarożek, miód i Nutella.
Lilka: P o z a t y m to zrobiłam sos czosnkowy :P
Ren: Przewidziałem to i zrobiłem tatarski :)
Lilka: No to mamy problem bo ja też go zrobiłam :)"
*Kai i Kelly sprawdzają sobie nawzajem puls.*
Kelly i Kai : Żyjesz.
Kai: Łał postaraliście się.
Kelly: Nie dasz się przebrać za Sebastiana prawda?
Ines: Kelly przywołuje cie do porządku.
Kelly: Psujesz.
Ines: Po coś jestem kapitanem.
Kelly: *zajęła się tostami*
"Jill: Nie wiem o co wam chodzi. Teraz z wycięciem na plecach wygląda dużo lepiej."
Kai: Mówicie o tej tej z takim tym?
Kelly: O dziwo wiem o czym mówi.
Kai: Przymierz ją chociaż.
"Ren: Eh te ufoki*przesunął wzrok na Kaia*"
Kai: --_--
"Jill: Cóż próbować zawsze możesz...o ile oczywiście zdołasz do mnie podjeść."
Kelly: *uśmiecha się sztucznie* Nie będe psuć Kaiowi zabawki.
Jack:Hymm. To by wyjaśniało dlaczego Kishatu oberwał.
UsuńLilka: Boże, Jack ty może urośniesz, ale nie dorośniesz.
Jack: Okaże się :)
,,Bloguś: Byle miała dużo elementów."
Juli: Może być 1500?*unosi pudełko z ilustracją Big Bena*
,,Kelly:*odpowiada uśmiechem* Jak miło."
Jack: Oczywiście :)
,,Mary: Grzebać przy mikrofalówce czyli tak to się dzisiaj nazywa."
Jack: A co też chcesz z nami pogrzebać? :)
,,Kelly: Yup więc to wada a dla równowagi potrzebuje zalety którą oczywiście mam."
Jack:*wzdycha* Pony skończ.
,,Kai: Widzisz, Jill jest chętna."
Lilka: O tak.
Ren:*mina z cyklu zabiję was oboje*
,,Kai: Ale ta wyprawa nie była dla nich. Widzisz pierwszy lepszy wymiar i po nich Uczcijmy je minutą ciszy i znajdźmy coś lepszego."
Lilka: Ty chyba uważasz, że jestem płytka. Przywiązałam się do nich.
Jack: Ciekawe czy jakby ci ściąć trochę włosy to też byś płakała.
Lilka: Sugerujesz coś?
Jack: Że to zachowanie małej dziewczynki z przedszkola?...Skąd. Nigdy.
Lilka:-_-
Ren:*ciągnie Lilkę do kontenera po czym go otwiera*Oboje wiemy, że tak musi być.
Lilka:Yhym.*trzyma w ręku trampki w tym jeden spalony*
Ren:*on to samo* Żegnajcie Gwendolyn...
Lilka:...i Gideonie trzynaści.
*trampki wpadły do kontenera, a klapa się zatrzasnęła. Lilka i Ren stoją obok pogrążeni w ciszy.*
Jill&Jack:-.-?
,,Kai i Kelly: Tańczyliście w balecie? Nie interesuj się. Sam/a się nie nie interesuj."
Lilka:*wyjęła z szafy pudełko z koleją parą białych trampek, założyła je, przeszłą się po pokoju i założyła ręce na biodra*Ha! Na koniec świata i jeszcze dalej!^^
Jack: Nie jesteś Bazem.
Lilka:Wiem i nie chciałabym być.
Ren:*wypełzł z szafy również w nowych trampkach*Bardzo ładne XD
Lilka: Dziękuję, twoje również XD A tak w gwoli ścisłości to, że mam w szafie wiązane baleriny nie znaczy, że chodzę na balet. To nie baletki. Kiedyś...kiedyś byłam na kilku lekcjach, ale to nie dla mnie. Naszą blogową baletnicą jest Vanessa.
Ren: Niech zdechnie.
Lilka: To zaskakujące, że muszę się z tobą zgodzić.
,,Kai:*obrócił krzesło na jednej nodzę za nim na nim usiadł* To, że jest miła? Nie długo."
Lilka: Ooo czyli wcale nie chciałeś się pogodzić tylko sprawdzić jak długo wytrzymam, tak?*kopnęła krzesło tak żeby z niego spadł*
,,Kelly: Mnie zastanawia dlaczego dała szanse tobie, a nie Alexowi."
Lilka: Maż z tym problem?
,,Kai: Łał postaraliście się."
Lilka: Udław się.
,,Kelly: Nie dasz się przebrać za Sebastiana prawda?"
Ren: Za kogoś kto dostał imię po psie? Raczej wątpię.
Jill: Swoją drogą to aaa!*znów pociągnął ją za loki*
Ja: Kurosz Y.Y*tulam Lilę i Speediego*
Speedy:Myślałem, że od rana jej minęło.
Jack:Niepotrzebnie sobie przypomniała.
Lilka: Eh U-U*przytula się*
,,Kai: *jak stał to zrobił salto* Zadowolona?
UsuńKelly: ....Jestem idiotom."
Jill: To kakao musiało ci zaszkodzić bo nagle zrobiłeś się głupszy niż byłeś.
,,Kai: Przymierz ją chociaż."
Jack:*wstał tak gwałtownie, że aż krzesło się przewróciło w dodatku buzie ma wypchną grzanką* Ny. Ny, ny, ny *przełyka* Nie. Nie zgadzam się.
Lilka:I tak bym jej nie założyła. Nie wiem poco odstawiasz ten cyrk.
Jack: Bo lubię!*postawił krzesło do pionu, usiadł i wpakował do buzi kolejną grzankę*
Jill:*kręci głową z dezaprobatą* Nikt nie docenia mojego talentu.
Lilka:Po prostu mamy inny gust.
Jill: Fakt ja przynajmniej jakiś mam. Ehehe. Nie słyszałaś tego. Zobaczysz jeszcze będziemy razem kupować suknie ślubną.
Lilka: Hahaha! Nie wiem czy dożyję kolejnego roku, a ty mi wybiegasz z planami jakieś dziesięć lat do przodu.
Jill:*a teraz naprawdę zrobiło jej się smutno*...Ale jesteś tępa. Uszyję ci taką suknie ślubną jaką będziesz chciała.
Lilka: Świetnie, świetnie. Zacznij sobie zapisywać. Ma być prosta, z długimi, koronkowymi rękawami i...
Jill: I wytnę plecy.
Lilka: Tak tu możesz sobie wycinać.
Jill:Yey!
Ren: Nie dostaniesz nożyczek do ręki.
Jill: To jeszcze się okaże kotuś.
Jack:Chyba ukradła mi mojego niszczyciela światów.
Jill: Ha! Teraz mam dwóch frajerze :P
Lilka:*cieszy się, że Jill się cieszy*
Jack: Dobrze, że zamknęliśmy artystę bo też by zaczął z wami odwalać.
Lilka: Odczep się od niego.
Jill: Frajer dobrze mówi. Ta druga Jill jest pomylona. Aaa! Kurwa, Ren, no! Wyrwiesz mi wszystkie włosy!
Ren: W takim razie uważaj żeby do tego nie doszło :)
,,Kai: --_--"
Ren: Daj spokój.
,,Kelly: *uśmiecha się sztucznie* Nie będe psuć Kaiowi zabawki."
Jill: Oczywiście, szukaj głupich wymówek. Nic byś mi nie zrobiła kotuś.
Jack:Hymm. To by wyjaśniało dlaczego Kishatu oberwał."
UsuńRyuga i Mary: ...
Kelly: Ugh. To nie był Kishatu tylko Draho.
"Juli: Może być 1500?*unosi pudełko z ilustracją Big Bena*"
Bloguś: O Bigmen. ^.^
Ines: Kelly!
Kelly: Pomyliłam się raz i musiał podłapać.
Kelsi: *śmieje się w tle*
Bloguś: Tak 1500 będzie w sam raz. :)
"Jack: A co też chcesz z nami pogrzebać? :)"
Kyoya: Odpierdol się od mojej siostry.
Mary: Jesteś młodszym bratem nie masz prawa tak mówić.
Kyoya: Jestem jedynym bratem który może cie w tej chwili bronić przed nieletnim gwałcicielem.
Mary: *do Jacka* Jesteś niepełnoletni?
Kyoya: Mówiłem o Kelly.
Kelly: *święte oburzenie* Jestem pełnoletnia ty stary zboczeńcu.
Kai: *umiera ze śmiechu jedząc tosta*
"Lilka: Ty chyba uważasz, że jestem płytka. Przywiązałam się do nich."
Kai: Nie, staram się w pokrętny sposób przeprosić ciebie za tego buta.
"*trampki wpadły do kontenera, a klapa się zatrzasnęła. Lilka i Ren stoją obok pogrążeni w ciszy.*"
Kai: Jesteśmy złymi ludźmi.
Kelly: Pójdę po noże do Seppuku.
Kai: Tylko się nie spiesz.
"Lilka:Ha! Na koniec świata i jeszcze dalej!^^
Ren:*wypełzł z szafy również w nowych trampkach*Bardzo ładne XD"
Kai: Kelly wracaj! Wracaj do kutwy nendzy! Nie patrz tak na mnie Ines powiedziałem kutwy.
Kelly: Nie wrzeszcz słyszałam za pierwszym razem.
"Lilka: Dziękuję, twoje również XD A tak w gwoli ścisłości to, że mam w szafie wiązane baleriny nie znaczy, że chodzę na balet. To nie baletki. Kiedyś...kiedyś byłam na kilku lekcjach, ale to nie dla mnie."
Kelly: Szkoła kto nie robił wtedy głupot?
Kai: Mów za siebie ja byłem sportowcem, a nie tancereczką jak ty.
Kelly: Zamknij paszcze. Nie byłam tancerką tylko gimnastyczną.
Lilka: Ooo czyli wcale nie chciałeś się pogodzić tylko sprawdzić jak długo wytrzymam, tak?*kopnęła krzesło tak żeby z niego spadł*"
UsuńKai:* leży plackiem na podłodze* Po pierwsze ałł, a po drugie chciałem i nawet próbowałem bo ty i ten tam to w sumie jedno i to samo tylko tak już mam, że nie wierze w moc postanowień noworocznych i byłem przygotowany, ze może nie wyjść.
"Lilka: Maż z tym problem?"
Kelly: Nie, żadnego problemu nie mam.
"Ren: Za kogoś kto dostał imię po psie? Raczej wątpię."
Kelly: Przynajmniej próbowałam.
"Jill: To kakao musiało ci zaszkodzić bo nagle zrobiłeś się głupszy niż byłeś."
Kai: To nie przez kakao. To napewno.
"Jack:*wstał tak gwałtownie, że aż krzesło się przewróciło w dodatku buzie ma wypchną grzanką* Ny. Ny, ny, ny *przełyka* Nie. Nie zgadzam się."
Kai: Ogarnij się. Mówiłem gorsze rzeczy, a w tej nawet nie było podtekstów.
"Lilka: Hahaha! Nie wiem czy dożyję kolejnego roku, a ty mi wybiegasz z planami jakieś dziesięć lat do przodu."
Kelly: *Jest smutna*
"Jill:*a teraz naprawdę zrobiło jej się smutno*...Ale jesteś tępa. Uszyję ci taką suknie ślubną jaką będziesz chciała."
Kai: *kobiety wokół są smutne nie ma nigdzie Ryugi, a nawet jakby była to mu nie pomoże. Posyła Ren'owi spojrzenie z cyklu rozklej się to cie zabije, wynajmę płatnego mordercę i zapłacę mu żeby cie zabił po czym wstaje i pakuje do buzi Kelly tosta* Ty jedz, a ty choć tu. * przytula Jill* Masz świetny gust, uszyjesz jej tą kiece i wszystko będzie dobrze. A ty i ty *pokazuje na Rena i Lile* Nie szykować się na śmierć młodo bo...umyje toaletę waszymi szczoteczkami do zębów. Wystarczy, że cała moja rodzina ma na tym punkcie kręćka.
"Lilka: Świetnie, świetnie. Zacznij sobie zapisywać. Ma być prosta, z długimi, koronkowymi rękawami i...
Jill: I wytnę plecy.
Lilka: Tak tu możesz sobie wycinać.
Jill:Yey!"
Kelly: *udało się jej przełknąć tosta* No już panie nie zniosę kobiecych łez możesz ją puścić.
Kai:* odstawia Jill na miejsce* Zazdrosna?
Kelly: Bardzo... Łał mój narcyzm właśnie sięgnął księżyca.
*Kai i Kelly słuchają jak Ren, Jill , Jack i Lilka rozmawiają i mimo, że nie ma osoby w całym wszechświecie której nienawidzili by bardziej niż siebie nawzajem przybijają pod stołem żółwika*
"Ren: Daj spokój."
Kai: Nie wiem o czym mówisz. *pije kakao*
"Jill: Oczywiście, szukaj głupich wymówek. Nic byś mi nie zrobiła kotuś."
Kelly: *szybko w głowie* Mogła bym nie zdążyć jej udusić ale poderznąć gardło spokojnie tylko było by dużo juchy a Lila tego nie cierpi skręcić kark ... nie lubie jak mi się kości pod dłońmi przesuwają i jeszcze Ren ledwo się dogadaliśmy... No nic będzie żyć. *na głos* Mogła bym zrobić ci dużo tylko najpierw musiałabyś przynajmniej zabrać mnie na kolacje, aniołku.
,,Ryuga i Mary: ..."
UsuńJack:*uśmiecha się i macha do nich wzruszając brwiami przy okazji*
Kelly: Ugh. To nie był Kishatu tylko Draho."
Jack: N a p r a w d ę? No popatrz jakie te beye i gówna z zegarków nie wyżyyyy a!*spadł z krzesła, które dziwnym trafem jeszcze przez chwilę lewituje zanim spada na Jacka, na co ten upuszcza grzankę, a łapie krzesło i zerka z żalem na grzankę*Jak zwierze w domu są potrzebne do sprzątania to nigdy nie przyjdą.
Lilka:Hym. Przynajmniej refleks masz dobry. I to nie zegarek tylko kompas.
Jack:Z tego co pamiętam mówiłaś, że nie będziesz używała mocy-_-
Lilka: Ale czemu ty od razu zwalasz wszystko na mnie. Może to Ren*w tel słychać prychnięcie* Albo Zmora w końcu jest taka nie wyżyta.
Jack:Ha, ha-_-
,,Bloguś: O Bigmen. ^.^"
Juli: A to nie jest Big Ben? O.O
Lilka: Jest. Bloguśowi się pomyliło :)
Juli: Aha.
,,Bloguś: Tak 1500 będzie w sam raz. :)"
Juli: Super!*wysypuje puzzle z pudełka i zaczyna rozkładać*
,,Kyoya: Odpierdol się od mojej siostry."
Jack:*wybuchł śmiechem*
Lilka:*mało nie zakrztusiła się kakaem po czym spojrzała na Kyoye*Nie mów tak do niego.
Jack:Żebym jeszcze mówił poważnie Tategami XD
,,Mary: *do Jacka* Jesteś niepełnoletni?
Kyoya: Mówiłem o Kelly.
Kelly: *święte oburzenie* Jestem pełnoletnia ty stary zboczeńcu.
Kai: *umiera ze śmiechu jedząc tosta*"
Jack:Mówił o Pony, a przypomniało mu się to dopiero kiedy ja się odezwałem*to już jest te stan śmiechu w którym mu Y na czole wyskakuje*
Lilka:Tylko się nie uduś Wielki Y.
Jack:*zrobił sobie poduszkę z rąk na stole i schował w niej twarz dalej się śmiejąc*
Lilka:*po krótkim namyśle* To niedziwne, że wyglądasz na starszego chodź masz 13 lat? Normalnie to dziewczyny dojrzewają szybciej.
Jack: Ja tam nie mam nic przeciwko temu zjawisku :)
Lilka:*zadumana przygląda się swojemu odbiciu w kakao*To może...
Jack:Co tam mamroczesz?
Lilka: Ehehe^^" Nic takiego.
Jack:Było śmiesznie, a zrobiło się dziwnie, Czarna. Chcesz mi coś powiedzieć?
Lilka:...Nie.
Jack: Nie? Skoro tak*zabrał jej kubek, który nerwowo obracała w rękach i nalał do niego kakao. Oddał jej kubek, rozsiadł się z powrotem, złożył grzankę na pół i wpakował do buzi. I tak powstał szczęśliwy chomik*
Lilka:*uśmiechnęła się słabo i wróciła do dumania*
,,Kai: Nie, staram się w pokrętny sposób przeprosić ciebie za tego buta."
Lilka: Już daj sobie siana z tym butem i zmykaj.
,,Kelly: Pójdę po noże do Seppuku.
Kai: Tylko się nie spiesz."
Lilka:*zaczepiła się czyt. wzięła Rena pod rękę tak jak ona to lubi i oparła sobie głowę o jego ramie przyglądając się kontenerowi*
Ren:*klepie ją pokrzepiająco po dłoni*...Co to nuż do sappuku?
Lilka:Pojęcia nie mam.
Zmora:*gdyby miała rękę chyba strzeliłaby sobie facepalma* Do hara-kiri-_-
L&R: Aaaa....Co?! Hawana siedź na dupie jak siedzisz!
,,Kelly: Zamknij paszcze. Nie byłam tancerką tylko gimnastyczną."
Lilka:*ojciec jej kiedyś zaproponował balet, ale nie ma ochoty o tym mówić więc słucha dalej Kelly popijając kakao*...Kurcze. Kakao się skończyło.
Jack: To może teraz coś zjedź.
Lilka: Nie, nie jetem głodna.
,,Kai:* leży plackiem na podłodze* Po pierwsze ałł, a po drugie chciałem i nawet próbowałem bo ty i ten tam to w sumie jedno i to samo tylko tak już mam, że nie wierze w moc postanowień noworocznych i byłem przygotowany, ze może nie wyjść."
UsuńLilka: Jasne...a ja jestem księżniczka Zosia z krainy cukrowych pand.
"Lilka: Maż z tym problem?"
Kelly: Nie, żadnego problemu nie mam.
"Ren: Za kogoś kto dostał imię po psie? Raczej wątpię."
Kelly: Przynajmniej próbowałam.
,,Kai: To nie przez kakao. To napewno."
Lilka:Do trucia jedzeniem bym się nie zniżyła...poza tym ren patrzył mi na ręce.
Jill: W takim razie oślepiłam go swoją wspaniałością.
,,Kai: Ogarnij się. Mówiłem gorsze rzeczy, a w tej nawet nie było podtekstów."
Jack: Nie musisz. Ja swoje wiem-_-
Lilka:*śmieje się na wspomnienie zakupów z Jackiem*
Jack: Co ci tak wesoło?
Lilka:Przypomniało mi się jak wyciągnęłam się na zakupy^^
Jack: Teraz to się śmiejesz w tedy byłaś zła. Ja za tobą nie nadążam.
Lilka: Bywa :)
,,Kai:Ty jedz, a ty choć tu. * przytula Jill* Masz świetny gust, uszyjesz jej tą kiece i wszystko będzie dobrze. A ty i ty *pokazuje na Rena i Lile* Nie szykować się na śmierć młodo bo...umyje toaletę waszymi szczoteczkami do zębów. Wystarczy, że cała moja rodzina ma na tym punkcie kręćka."
Ren:*wybuchł śmiechem przy okazji krztusząc się kakaem*
Jill:*Mina z cyklu WTF? i próbuje się wyrwać, a przynajmniej do puki Kai jej nie puszcza. Potem sprzedaje mu kuksa*
Lilka:Wara ci od mojej szczoteczki.
Zmora: Wybrańcy bogów umierają młodo.
L&R:*ciężko wzdychają bo raczy ich tym tekstem już dłuższego czasu*Płyta ci się zacięła?
Jack: Cała twoja rodzina myje szczoteczkami do zębów toalety?
,,Kelly: Bardzo... Łał mój narcyzm właśnie sięgnął księżyca."
Jack: Widzisz? Nawet nie musisz prosić Czarnej żeby cię tam wysłała.
Lilka: Nie przeżyłaby tam bez skafandra tlenu. Kiedyś przez przypadek weszłam do takiego wymiaru gdzie...nie ważne.
Zmora:Naucz się oddzielać umysł od ciała.
Lilka: Przestań bo jeszcze ktoś pomyśli, że mi pomagasz albo co gorsza martwisz się o mnie.
Zmora:Miłaś jakieś wątpliwości, Liliś słonko?
Lilka:...Zdechnij.
Zmora: Ja ciebie równie mocno :*
,,Kai: Nie wiem o czym mówisz. *pije kakao*"
Ren:*uśmiechł się słabo i pokiwał głową*
,,Kelly: Mogła bym zrobić ci dużo tylko najpierw musiałabyś przynajmniej zabrać mnie na kolacje, aniołku."
Jill: Hihi. Czyli miałam rację :)
ack: N a p r a w d ę? No popatrz jakie te beye i gówna z zegarków nie wyżyyyy a!"
UsuńKelly: Zmieńmy temat zanim zrobi mi się niedobrze.
"Juli: Super!*wysypuje puzzle z pudełka i zaczyna rozkładać*"
Bloguś: Może zacznijmy od obwódki? Wtedy będziemy wiedzieć jakie to będzie duże.
"Jack:Żebym jeszcze mówił poważnie Tategami XD"
Kyoya: Chuj was wie.
"Jack:Mówił o Pony, a przypomniało mu się to dopiero kiedy ja się odezwałem*to już jest stan śmiechu w którym mu Y na czole wyskakuje*"
Kelly: Bo ja zawsze jestem winna nawet jeśli nie ma mnie w pobliżu to moja wina.
"Lilka: Już daj sobie siana z tym butem i zmykaj."
Kai: --.--
"L&R: Aaaa....Co?! Hawana siedź na dupie jak siedzisz!"
Kelly i Kai: ...Uczcie się japońskiego bo serio zginiecie w tym wymiarze. I
"Lilka: Jasne...a ja jestem księżniczka Zosia z krainy cukrowych pand."
Kai: W takim razie witaj księżniczko nie wiedziałem, że zdobyłaś tytuł królewski. Kelly podnieś mnie bo mi się wstawać nie chce.
Kelly: Nie chce mi się.
Kai: W ogóle to czemu tylko ja jestem ten zły skoro Kelly miała takie samo podejście?
Kelly: Bo jestem mała urocza i nie mięle jeziorem na prawo i lewo.
Kai: W takim razie czemu nikt mi nie wierzę jak mówię prawdę za to jak kłamie wierzą wszyscy?
Kelly: Jak się dowiesz daj mi znać.
"Lilka:Wara ci od mojej szczoteczki."
Kai: Wara ci od śmierci.
"Zmora: Wybrańcy bogów umierają młodo."
Kelly: Ugh. Serio nie ma jakieś międzywymiarowej taśmy czy czegoś, żeby zakleić jej pysk?
"Jack: Cała twoja rodzina myje szczoteczkami do zębów toalety?"
Kai: Nie, cała moja rodzina szykuje się na śmierć.
"Jack: Widzisz? Nawet nie musisz prosić Czarnej żeby cię tam wysłała."
Kelly : A czemu miała bym chcieć tam być?
"Lilka: Nie przeżyłaby tam bez skafandra tlenu. Kiedyś przez przypadek weszłam do takiego wymiaru gdzie...nie ważne."
Kelly: Czyli jednak bo się tak zastanawiałam czy kompas daje ci zdolność egzystowania w każdej atmosferze czy po prostu miałaś szczęście lądować w" normalnych" światach.
:Ren:*uśmiechł się słabo i pokiwał głową*"
Kai: Z czego się cieszysz?
"Jill: Hihi. Czyli miałam rację :)"
Kelly: Chyba jak sobie narysujesz.
Jack: Hmyhy :) Wiesz Pony kiedyś widziałem taki komiks w którym chłopak był synem jakiegoś kaiju gekonopodobnego stwora. Ciekawe jak go zrobił, co? Musisz się pilnować może już w tobie siedzi jakiś mały Drago. Hymm?:)
UsuńLilka: Tak, wiatropylna Kelly. Eh U-U
,,Bloguś: Może zacznijmy od obwódki? Wtedy będziemy wiedzieć jakie to będzie duże."
Juli:Dobrze. Postawię pudełko, żebyśmy mieli ściągawkę*jak powiedziała tak zrobiła i wzięła się za układanie*
,,Kelly: Bo ja zawsze jestem winna nawet jeśli nie ma mnie w pobliżu to moja wina."
Ren: To pewnie dlatego, że za dużo gadasz.
Jack: Biedna Pony. Przecież wiadomo, że kobiet w ciąży nie powinno się denerwować :)
,,Kai: --.--"
Lilka:Nie rób miny ślepego kreta, nie pasuje ci.
,,Kelly i Kai: ...Uczcie się japońskiego bo serio zginiecie w tym wymiarze."
R&L: O mnie się nie martw.
,,Kai: W takim razie witaj księżniczko nie wiedziałem, że zdobyłaś tytuł królewski. Kelly podnieś mnie bo mi się wstawać nie chce."
Lilka:*odkręciła się do Kaia i usiadła przodem do oparcia* Chyba jednak wolę być rycerzem. Księżniczkowatość mi nie leży. Świrowanie świrowaniem Kai, ale bądź dużym chłopcem i wstań z podłogi.
,,Kai: W ogóle to czemu tylko ja jestem ten zły skoro Kelly miała takie samo podejście?"
Ren: A chcesz zostać bez głowy? Wątpię.
,,Kelly: Bo jestem mała urocza i nie mięle jeziorem na prawo i lewo."
Ren:Hah! Ciekawe tylko z której strony?
,,Kai: W takim razie czemu nikt mi nie wierzę jak mówię prawdę za to jak kłamie wierzą wszyscy?"
Lilka:Kiedy ciągle kłamiesz to potem już nikt ci nie chce uwierzyć nawet kiedy mówisz prawdę. Kiedy już raz się oparzysz drugi raz nie wsadzisz reki w ogień...No chyba, że jest się masochistą.
,,Kai: Wara ci od śmierci."
Lilka: Wara ci od moich decyzji.
,,Kelly: Ugh. Serio nie ma jakieś międzywymiarowej taśmy czy czegoś, żeby zakleić jej pysk?"
Lilka: Wypraszam sobie. Może nie jestem jakąś modelką, ale pyska z pewnością nie mam.
Jack: Niema. Szukałem czegoś w tym stylu na e-bayu, a Czarna na Nocnym Targu.
,,Kai: Nie, cała moja rodzina szykuje się na śmierć."
Jack: Bo ja wiem. Ta twoja babcia...a raczej dziadek chyba ma już swoje lata, ale jak będzie pić Doppelherz to może jeszcze trochę pojedzie.
,,Kelly: A czemu miała bym chcieć tam być?"
Jack: Jesteś Pony to mówi samo za siebie.
,,Kelly: Czyli jednak bo się tak zastanawiałam czy kompas daje ci zdolność egzystowania w każdej atmosferze czy po prostu miałaś szczęście lądować w" normalnych" światach."
Lilka: Jeśli za egzystowania brać zwielokrotnioną grawitację, która wbija cię w ziemię i nie pozwala się ruszać to pewnie-_-
Zmora:Wątły robal.
Lilka: A do szamba chcesz?
Zmora: A ty chcesz?
Ren: Chyba zaraz was obie tam wrzucę*oberwał wiązką elektryczną, skrzywił się, nerwy mu puściły i zerwał z krzesła po czym podłożył kompas pod jedną z nóg i zaczął go tłuc jak orzech*...No i mnie głowa rozbolała.
Lilka: Mnie przez ciebie też.
Ren: Biedactwo.
,,Kai: Z czego się cieszysz?"
Ren: Czy ja wyglądam jakbym był szczęśliwy?-_-
,,Kelly: Chyba jak sobie narysujesz."
Jill:*pomachała tylko ręką jakby odganiała muchę* Jasne, jasne, koteczku.
Jack: Hmyhy :) Wiesz Pony kiedyś widziałem taki komiks w którym chłopak był synem jakiegoś kaiju gekonopodobnego stwora. Ciekawe jak go zrobił, co? Musisz się pilnować może już w tobie siedzi jakiś mały Drago. Hymm?:)
UsuńKelly:....*patrzy na płaski brzuch patrzy na Drago na Jacka* Wychowam jak swoje.
Kelsi: Wy już tak chyba macie.
Mary: Wy znaczy?
Kelsi: Znaczy dziewczyny o imieniu Kelly. Raz oglądaliśmy serial i Lucyfer zrobił dziecko takiej jednej Kelly i wszyscy chcieli zabić to dziecko, a Kelly nie ja urodzę hu wam wszystkim w oko jeszcze zobaczycie jakie będzie wspaniałe. Btw nazwała je Jack.
Kelly: I od początku miał gdzieś ojca także ostatecznie wyszło na jej.
Kelsi: Ale jej się umarło.
"Lilka: Tak, wiatropylna Kelly. Eh U-U"
Kelly: No akurat wiatru tam nie było. ...O mamo wiatropylny Ren mi się przypomniał. XD
"Juli:Dobrze. Postawię pudełko, żebyśmy mieli ściągawkę*jak powiedziała tak zrobiła i wzięła się za układanie*"
Bloguś: A ty w ogóle to lubisz puzzle?
"Jack: Biedna Pony. Przecież wiadomo, że kobiet w ciąży nie powinno się denerwować :)"
Kelly: Dokładnie niech ktoś mi przyniesie czekoladowego batona i kiszonych ogórków i naleśnika nie hamburgera nie naleśnika nie...oba.
"Lilka:Nie rób miny ślepego kreta, nie pasuje ci."
Kai: Jak ty się martwisz o mój wygląd.
"R&L: O mnie się nie martw."
Kai i Kelly: Czy ty mnie w ogóle znasz? Martwienie się to jakieś 45% mojego harakteru! Reszta to sarkazm i instynkty.
"Lilka: Chyba jednak wolę być rycerzem. Księżniczkowatość mi nie leży. Świrowanie świrowaniem Kai, ale bądź dużym chłopcem i wstań z podłogi."
Kai: Może faktycznie bardziej ci to pasuje chodzisz nigdy nie wiesz dopóki nie spróbujesz.
"Ren: A chcesz zostać bez głowy? Wątpię."
Kai: Chce dużo rzeczy między innymi żebyś mówił z sensem. Co ma moja głowa do równouprawnienia?
"Ren:Hah! Ciekawe tylko z której strony?"
Kelly: Z tej z której nie patrzysz bo ty nie obiektywny jesteś. Jack już mi wytłumaczył jak to z tobą jest.
"Lilka:Kiedy ciągle kłamiesz to potem już nikt ci nie chce uwierzyć nawet kiedy mówisz prawdę. Kiedy już raz się oparzysz drugi raz nie wsadzisz reki w ogień...No chyba, że jest się masochistą."
Kai: Otaczają mnie masochiści.
"Lilka: Wara ci od moich decyzji."
Kai: Ta rozmowa prowadzi do nikąd.
"Lilka: Wypraszam sobie. Może nie jestem jakąś modelką, ale pyska z pewnością nie mam."
Kai: Mówiłem o Zmorze i tak ci powiem, ze ja jej nie widzę jako ciebie czy Rena jak dla mnie to bliżej nie określone fioletowe hu wie co z do kejoną maską samych ust i podbródka.
Kelly: Łał.*trzy litery tyle sarkazmu*
Kai: * ściągnął Kelly z krzesła*
Kelly: Ałł.
Kai: Tak mi mów.
"Jack: Niema. Szukałem czegoś w tym stylu na e-bayu, a Czarna na Nocnym Targu."
Kai: Szkoda.
"Jack: Bo ja wiem. Ta twoja babcia...a raczej dziadek chyba ma już swoje lata, ale jak będzie pić Doppelherz to może jeszcze trochę pojedzie."
Kai: Kamery wyłączone możesz się przestać wydurniać.
"Jack: Jesteś Pony to mówi samo za siebie."
Kelly: Fakt.
"Lilka: Jeśli za egzystowania brać zwielokrotnioną grawitację, która wbija cię w ziemię i nie pozwala się ruszać to pewnie-_-"
Kelly: Oj weź ciekawska jestem. Taka już moja natura.
"Ren: Czy ja wyglądam jakbym był szczęśliwy?-_-"
Kai: Kelly analiza.
Kelly: Gadacie o sami dobrze wiecie kim więc skończcie zanim ktoś wyciągnie błędne wnioski. Sooo shut up.
"Jill:*pomachała tylko ręką jakby odganiała muchę* Jasne, jasne, koteczku."
Kelly: Nie machaj mi tu tymi tipsami bo moje pazurki są prawdziwe.
L&R:*zanoszą się śmiechem po czym mało nie spadają z krzesła, ale poprawiają się i jest ok*
UsuńJack: Cicho bo mam jeszcze opowieść o chorych pomysłach Kruczyska.
Lilka:*pokazuje mu język, ale długo nie wytrzymuje i śmieje się dalej*
Jack:*rozkład ręce i odkręca się w stronę Kelly*Matko...pójdź w me ramiona.
,,Kelly: No akurat wiatru tam nie było. ...O mamo wiatropylny Ren mi się przypomniał. XD"
Ren:*dostał oczopląsu prawego oka, ale nic nie powiedział za to jakaś niewidzialna siła pociągnęła Kelly za kucyk* Wara ci ode mnie i moich plemników.
,,Bloguś: A ty w ogóle to lubisz puzzle?"
Juli: Bardzo! I jeszcze jeździć na rowerze, i puszczać bańki, i oglądać bajki, i rysować, i bawić się w chowanego, i śpiewać, i króliki, i oglądać zwierzątka i i...
Jack: Oddychaj nie bierz przykładu z Czarnej.
Lilka:*kręci głową z teatralnym niedowierzaniem*Miliony plemników, a wygrałeś właśnie ty. Niebywałe.
Jack:Bo widzisz Czarna...*poprawia kołnierzyk*od zawsze wiedziałem jak się ustawić B)
Lilka:Hym. Dobrze, że ten tam w niebie wiedział, że w razie czego ja cię potem odpowiednio przestawię :)
Jack: Śnisz kwiatuszku :)
Lilka:Hyhyhy. Świetnie więc może Sarkastyczny Panie Wszechwiedzący powiesz mi dlaczego mój rower jest popsuty?
Jack:Pewnie dlatego, że go popsułaś :)
Lilka: Pilnuj lepiej żebym nie popsuła twojego cudeńka.
Jack: Hyhy. Nie wiesz gdzie jest :)
Lilka:Hyhy. Otóż wiem :)
Jack:...Czwartek?
Lilka: Pewnie. Lepiej późno niż później.
Jill:...Ren?~ A wiesz, że podobno kolaże i maratończycy mają słabszą jakość plemników?
Ren:...Yey. Naprawdę? Coś takiego.
,,Kelly: Dokładnie niech ktoś mi przyniesie czekoladowego batona i kiszonych ogórków i naleśnika nie hamburgera nie naleśnika nie...oba."
Lilka:Podobno jak się je ogórki to będzie dziewczynka....Więc to będzie Jill.
Jill: Fu-u. Nie-e.
,,Kai: Jak ty się martwisz o mój wygląd."
Lilka:*taksuje go wzrokiem* Hym. No wiesz jest drobna różnica między starociem, a vintage. Poza tym nudzi mi się.
Jack:*dostatecznie wie czym kończy się jej nudzenie się więc postanawia zapewnić rozrywkę*Czarna chodź coś ci powiem na ucho o ogórkach XD
Lilka: A napluj mi to cię kopnę.
,,Kai i Kelly: Czy ty mnie w ogóle znasz? Martwienie się to jakieś 45% mojego harakteru! Reszta to sarkazm i instynkty."
R&L: Pewnie nie. Myślałam/em, że nie posiadasz instynktu samozachowawczego.
Jack&Jill: Ale macierzyński się im pewnie wykształcił XD Ty się zamknij. Sam/a się zamknij!
,,Kai: Może faktycznie bardziej ci to pasuje chodzisz nigdy nie wiesz dopóki nie spróbujesz."
Lilka: Niektórych rzeczy się nie próbuje.
,,Kai: Chce dużo rzeczy między innymi żebyś mówił z sensem. Co ma moja głowa do równouprawnienia?"
Ren: Tak jak mówiłem sprowadza się to do urywania głowy. Naprawdę nie mam ochoty urywać jej któremukolwiek z was więc sza :)
,,Kelly: Z tej z której nie patrzysz bo ty nie obiektywny jesteś. Jack już mi wytłumaczył jak to z tobą jest."
Ren:Guzik o mnie wiesz, ale bardzo chętnie posłucham co ci Jack wytłumaczył.
Jack: No, no. Jack też chętnie posłucha.
,,Kai: Otaczają mnie masochiści."
Lilka: Nie!...znaczy...nie ważne.
,,Kai: Ta rozmowa prowadzi do nikąd."
Lilka: Więc ją zakończmy. Tam jest szafa.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Usuń,,Kai: Mówiłem o Zmorze i tak ci powiem, ze ja jej nie widzę jako ciebie czy Rena jak dla mnie to bliżej nie określone fioletowe hu wie co z do kejoną maską samych ust i podbródka."
UsuńLilka: Aha.
Ren: Pan Ałł coś do ciebie ma. Jeśli jest ci przykro to to jest ten moment w którym się tniesz. T e r a z.
Zmora: Już biegnę dzierlatko.
Ren:...Utop się-_-
Lilka: Kochana jest co?-_-
Ren: Bardzo.
,,Kai: Szkoda."
Jack: Nie z tobą gadam huju nie myty tylko z Pony.
Lilka: Hej! Zachowuj się.
Jack: Jak będę chciał.
Jill: Kai ty brudasku umyłbyś sobie główkę.*znów się drze bo Ren jej włosy wyrywa*
,,Kai: Kamery wyłączone możesz się przestać wydurniać."
Jack: Świetnie to może już ściągnij sobie to gówno z twarzy...a nie, czekaj...To twój ryj.
,,Kelly: Oj weź ciekawska jestem. Taka już moja natura."
Lilka: Ja też jestem ciekawska, ale staram się to w sobie zwalczać.
Jack: Nie wychodzi ci.
Lilka:*znużona* Naprawdę Jack odczep się.
,,Kai: Kelly analiza.
Kelly: Gadacie o sami dobrze wiecie kim więc skończcie zanim ktoś wyciągnie błędne wnioski. Sooo shut up."
Ren: Dopiero w tedy jak skończycie wspominać Pannę Odstające Uszy.
Lilka: Popieram mojego przedmówcę.
Jill: Pou^^ Jak z tej aplikacji hyhy.
,,Kelly: Nie machaj mi tu tymi tipsami bo moje pazurki są prawdziwe."
Jill:Och, moje też. Popatrz*pokazuje jej palec...środkowy*
Lilka:*Wybucha śmiechem*Ty złodziejko.
Jill: Musisz być szybsza.
Lilka: Jestem.
Jill: Ale nie w buźce.
Lilka:Może to i dobrze. Nie chciałbym być tobą.
Jill: Nie wiesz co tracisz.
Lilka: I wolę nie sprawdzać.
"Jack:*rozkład ręce i odkręca się w stronę Kelly*Matko...pójdź w me ramiona."
UsuńKelly: *dwa razy powtarzać jej nie trzeba było mocno przytuliła Jacka i zaczęła go głaskać po głowie* Synku jak ty sobie tyle bezemnie radziłeś biedactwo moje kochane, ale to nic mamusia tu jest wszystko będzie dobrze.
Kelsi: Iiiii straciliśmy ją.
"Ren:*dostał oczopląsu prawego oka, ale nic nie powiedział za to jakaś niewidzialna siła pociągnęła Kelly za kucyk* Wara ci ode mnie i moich plemników."
Kelly: Młody człowieku zapewniam cie, że nie mam zamiaru ani ochoty przebywać w pobliżu twoich plemników.
"Juli: Bardzo! I jeszcze jeździć na rowerze, i puszczać bańki, i oglądać bajki, i rysować, i bawić się w chowanego, i śpiewać, i króliki, i oglądać zwierzątka i i...
Bloguś: Ooooo.*aż mu się oczka z zachwytu zaświeciły* Ale ty fajna jesteś.
"Jill:...Ren?~ A wiesz, że podobno kolaże i maratończycy mają słabszą jakość plemników?"
Kai: Pocisneła cie pięciolatka. :D
"Lilka:Podobno jak się je ogórki to będzie dziewczynka....Więc to będzie Jill."
Kelly: Nie Jill na pewno nie. Będzie albo Revy, albo Eda.
"Lilka:*taksuje go wzrokiem* Hym. No wiesz jest drobna różnica między starociem, a vintage. Poza tym nudzi mi się."
Kai: Jeśli pijesz do tego w co się ubrałem to nie masz pojęcia co to staroć..., a jeśli nie to ja nie wiem co to vintage.
"R&L: Pewnie nie. Myślałam/em, że nie posiadasz instynktu samozachowawczego."
Kelly i Kai: Bo nie mam, jestem lemingiem.
"Lilka: Niektórych rzeczy się nie próbuje. "
Kelly: Wszystkiego trzeba w życiu spróbować.
Kai: Tylko dlaczego zwykle chodzi tu o koke, a nie na przykład fizykę kwantową.
"Ren:Guzik o mnie wiesz, ale bardzo chętnie posłucham co ci Jack wytłumaczył.
Jack: No, no. Jack też chętnie posłucha."
Kelly: *klepie Ren'a po ramieniu* To tak nie działa musisz sobie to sam uzmysłowić.
"Lilka: Więc ją zakończmy. Tam jest szafa."
Kai: O nie skarbie. Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz. To ty chciałaś zacząć od nowa.
"Ren: Pan Ałł coś do ciebie ma. Jeśli jest ci przykro to to jest ten moment w którym się tniesz. T e r a z."
Kai: Nie mów o mnie per Pan bo to dziwne.
Kelly: Pogódź się z tym, ze jesteśmy dorośli.
Kai: Pełnoletni. Dorosła to ty nigdy nie będziesz.
"Jack: Nie z tobą gadam huju nie myty tylko z Pony."
Kelly: Wylizuj Jack. Nie chciało mi się otwierać buzi.
"Jill: Kai ty brudasku umyłbyś sobie główkę.*znów się drze bo Ren jej włosy wyrywa*"
Kai: A pójdziesz ze mną?
"Jack: Świetnie to może już ściągnij sobie to gówno z twarzy...a nie, czekaj...To twój ryj."
Kelly: Jack wyrażaj się bo będę musiała dać ci szlaban.
"Ren: Dopiero w tedy jak skończycie wspominać Pannę Odstające Uszy."
Kai i Kelly: Stoi. I tak nie wiem o kim mówisz.
"Jill:Och, moje też. Popatrz*pokazuje jej palec...środkowy*"
Kelly: *w głowie* A może by jej go tak urwać...*uśmiecha się tylko i nic nie mówi*
Jack:*odsuwa ją od siebie* Jaja sobie robiłem. Ogarnij się.
UsuńLilka: No wiesz co. Nie miłe to było.
Jack: Za to ty jesteś taka miła jak zgniły ziemniak.
Lilka: Nie jesteś tak zabawny jak ci się wydaje.
Jack: Mi się nie wydaje ja to wiem.
,,Kelly: Młody człowieku zapewniam cie, że nie mam zamiaru ani ochoty przebywać w pobliżu twoich plemników."
Ren: I słusznie. One też nie mają takiego zamiaru. I nie mów do mnie młody człowieku jesteś tylko jakieś trzy lata starsza.
Jill: Widzę wiek nie robi ci różnicy.
Ren: Zajmij się sobą co.
,,Bloguś: Ooooo.*aż mu się oczka z zachwytu zaświeciły* Ale ty fajna jesteś."
Juli:Hyhyhy^^Ty też jesteś fajny.
Jack: Mój druhu Czarny Rycerzu. Musimy znaleźć naszej królowej przyzwoitkę.
Lilka:Nie ma takiej potrzeby. Ja jedna wystarczę za cały orszak.
Jack:*kiwa głowa*Ymm. Tak. To zdecydowanie ograniczy koszty. Sprzątasz, gotujesz, śpiewasz kołysanki, opowiadasz bajki, odrabiasz z nią czasem lekcje, robisz jakieś duperele i etc. etc...Dlaczego ja ci się jeszcze nie oświadczyłem?
Lilka: Bo wiesz, że bym cię kopnęła w tyłek zaraz po tym jak kazałabym ci się wybrać po rozum do głowy.
Jack: Może i tak, a może to nie to. W każdym razie. Jako doradca królowej do spraw sercowych jestem przeciwny temu związkowi.
Lilka:...To dzieci baranie. Poza tym Juli ma chyba jakieś 11 lat tylko Kruk nie ma styczności z dziećmi w tym wieku więc zachowuje się jakby miała jakieś pięć.
Ja: To nie moja wina.
Lilak: Tak, a ja jestem ruda.
,,Kai: Pocisneła cie pięciolatka. :D"
Jill: Mam 13 ty kutafonie! Patrz mi na usta. Trzy. Na. Ście.
Ren: Słyszysz Kai? Ma trzynaście lat. T r z y n a ś c i e. Jill spierniczaj bawić się lalkami.
Jill: Jak ty nie masz pojęcia o dziewczynach to szok po prostu. Nie możesz być ciągle taki porządny. Ren zrób coś ze sobą naprawdę.
Ren: Coś w tym może być bo słucham ciebie i nigdy nie wiem co do mnie mówisz. A jest jeszcze lepszy news, a mianowicie to, że jest mi z tym dobrze.
Jill: Ooo będziesz sobie musiał znaleźć lepszy dodatek do koszuli bo ja nim nie zamierzam być.
Ren: To nie bądź.
Jill:*prychnęła i poszła sobie usiąść obok Lilki* Zrobić ci hybrydy.
Lilka:Puki co to tu jest potrzebna tylko odżywka. Szlajanie się tu i tam robi swoje.
Jill: Ta to widać.
Lilka: Co takiego?-_-
Jill: Nic :D Idę po odżywkę. Mam takie fajne pachnące. Guma balonowa czy jakieś kwiatki?
Lilka:...Kwiatki.
,,Kelly: Nie Jill na pewno nie. Będzie albo Revy, albo Eda."
Lilka: Eda dziwnie brzmi. Ed tak, ale Eda?
Zmora: Sto razy lepsze niż Hope-_-
Lilka: Idź porobić na drutach babciu.
Jack: Mamuśka...jeśli miałbym mieć siostrę to nie pozwoliłbym żeby miała na imię Eda. Nawet jeśli ja byłbym dzieckiem diabła...
Lilka: Już jesteś.
Jack:...a ona moją przyrodnią to też bym na to nie pozwolił.
,,Kai: Jeśli pijesz do tego w co się ubrałem to nie masz pojęcia co to staroć..., a jeśli nie to ja nie wiem co to vintage."
Lilka: Nie ja nie piję.
,,Kelly i Kai: Bo nie mam, jestem lemingiem.
R&L:*popatrzyli na siebie i za powrotem na Kaia i Kelly* Taaaak.
,,Kelly: Wszystkiego trzeba w życiu spróbować.
Lilka: Nawet gówna?
Kai: Tylko dlaczego zwykle chodzi tu o koke, a nie na przykład fizykę kwantową."
Ren: Świetnie jeszcze narkotyków ci się zachciało.
,,Kelly: *klepie Ren'a po ramieniu* To tak nie działa musisz sobie to sam uzmysłowić."
Ren:*wziął jej rękę w dwa palce jakby go co najmniej miała pokłóć*
,,Kai: O nie skarbie. Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz. To ty chciałaś zacząć od nowa."
Lilka: Więc może już nie chcę s k a r b i e.
,,Kai: Pełnoletni. Dorosła to ty nigdy nie będziesz."
UsuńJa: Coś w tym jest. Właśnie doszło do mnie, że muszę iść do urzędu po wniosek o dowód O-O
Lilka: I tak nie będziemy się do ciebie zwracać per pani.
Ja: To doże. Ostatnio jakiś chłopiec, którego kojarzę powiedział mi ,,dzień dobry" zamiast ,,cześć" i poczułam się dziwnie staro.
Juli: Ten chłopiec chciał być miły.
Ja: Ja wiem.
Jack:*chowa twarz w dłoniach i udaje, że płacze chodź tak naprawdę upiera za śmiechu* Oj, Aleś, Aleś. Kiedy to się stało? A niedawno była taka malutka, lepiła gałgany, zakładała rajstropy i cięła sobie dziwkę.
Ja: Nom. Rwało się mlecze i stokrotki, ganiało króliki u wujka...
Jack: Które ewoluowały w pasztet.
Ja:...i śrubki podawało, pluszakom wąsy obcinało, z chłopakami na drzewa wchodziło, z sadu owoce podkradało...
Lilka: Z początku się wdrapać nie mogłam-.-
Jack: Ręce jak makron XD*oberwał w tył głowy, ale nadal się śmieje*
Ja:...a teraz dostaje się depresji i nerwicy na jedno imię: Halina S...Chyba będę płakać.
Lilka: Oj tam. Zaczepię się i możemy iść :)
Jill: A jak babka w okienku będzie niemiła to Ren potrenuje na niej wypalanie wzrokiem dziury w mózgu^^
Ja&Jack:*zdziwieni swoją psychiką*
Ren:*zero reakcji*
Jack: Chciałabyś coś dodać?
Ja:...Emocjonalnie dojrzewa się chyba do około dwudziestego roku życia więc mamy czas.
Ren: Ale ona nie.
Jack: Wiesz ty oficjalnie tez nie istniejesz.
Ren: Ty też możesz zaraz nie istnieć.
Ja: A czy możemy chodź raz nie przedłużać?
Jack: Trochę już na to za późno.
,,Kelly: Wylizuj Jack. Nie chciało mi się otwierać buzi."
Jack: To niech ci się lepiej zachce. A nie! Ty taka cichutka dla Renifera jesteś, prawda?
Ren: Słabsza wersjo! Słabsza wersjo?!
Lilka:...
Ren:...Lilka?
Lilka: Tak, słucham?
Ren: Już nic.
Lilka:To co mi gitarę zawracasz?! Nie będziesz mu wypalał dziury w mózgu...Tylko ja mogę to robić.
Jill: Nie trzęś się bo wychodzę poza paznokieć.
Jack: I tak by nie dał rady.
,,Kai: A pójdziesz ze mną?"
Jill: Nie. Zajęta jestem. Spóźniłeś się.
,,Kelly: Jack wyrażaj się bo będę musiała dać ci szlaban."
Jack:Pffy. Możesz osobie. Zjadłbym coś.
,,Kai i Kelly: Stoi. I tak nie wiem o kim mówisz."
Ren:* trochę zadowolony z siebie*
Lilka: Nie chwalmy dnia przed zachodem słońca.
,,Kai: Pełnoletni. Dorosła to ty nigdy nie będziesz."
UsuńJa: Coś w tym jest. Właśnie doszło do mnie, że muszę iść do urzędu po wniosek o dowód O-O
Lilka: I tak nie będziemy się do ciebie zwracać per pani.
Ja: To doże. Ostatnio jakiś chłopiec, którego kojarzę powiedział mi ,,dzień dobry" zamiast ,,cześć" i poczułam się dziwnie staro.
Juli: Ten chłopiec chciał być miły.
Ja: Ja wiem.
Jack:*chowa twarz w dłoniach i udaje, że płacze chodź tak naprawdę upiera za śmiechu* Oj, Aleś, Aleś. Kiedy to się stało? A niedawno była taka malutka, lepiła gałgany, zakładała rajstropy i cięła sobie dziwkę.
Ja: Nom. Rwało się mlecze i stokrotki, ganiało króliki u wujka...
Jack: Które ewoluowały w pasztet.
Ja:...i śrubki podawało, pluszakom wąsy obcinało, z chłopakami na drzewa wchodziło, z sadu owoce podkradało...
Lilka: Z początku się wdrapać nie mogłam-.-
Jack: Ręce jak makron XD*oberwał w tył głowy, ale nadal się śmieje*
Ja:...a teraz dostaje się depresji i nerwicy na jedno imię: Halina S...Chyba będę płakać.
Lilka: Oj tam. Zaczepię się i możemy iść :)
Jill: A jak babka w okienku będzie niemiła to Ren potrenuje na niej wypalanie wzrokiem dziury w mózgu^^
Ja&Jack:*zdziwieni swoją psychiką*
Ren:*zero reakcji*
Jack: Chciałabyś coś dodać?
Ja:...Emocjonalnie dojrzewa się chyba do około dwudziestego roku życia więc mamy czas.
Ren: Ale ona nie.
Jack: Wiesz ty oficjalnie tez nie istniejesz.
Ren: Ty też możesz zaraz nie istnieć.
Ja: A czy możemy chodź raz nie przedłużać?
Jack: Trochę już na to za późno.
,,Kelly: Wylizuj Jack. Nie chciało mi się otwierać buzi."
Jack: To niech ci się lepiej zachce. A nie! Ty taka cichutka dla Renifera jesteś, prawda?
Ren: Słabsza wersjo! Słabsza wersjo?!
Lilka:...
Ren:...Lilka?
Lilka: Tak, słucham?
Ren: Już nic.
Lilka:To co mi gitarę zawracasz?! Nie będziesz mu wypalał dziury w mózgu...Tylko ja mogę to robić.
Jill: Nie trzęś się bo wychodzę poza paznokieć.
Jack: I tak by nie dał rady.
,,Kai: A pójdziesz ze mną?"
Jill: Nie. Zajęta jestem. Spóźniłeś się.
,,Kelly: Jack wyrażaj się bo będę musiała dać ci szlaban."
Jack:Pffy. Możesz osobie. Zjadłbym coś.
,,Kai i Kelly: Stoi. I tak nie wiem o kim mówisz."
Ren:* trochę zadowolony z siebie*
Lilka: Nie chwalmy dnia przed zachodem słońca.
Kelsi: Za późno. Jak Mary pokazała Kelly Todorokiego to Ryuga do tej pory próbuje jej wytłumaczyć nie może, że to nie ich dziecko.
UsuńMary: Powinnam dostać za to nobla.
Kelsi: To nie jest śmieszne.
Mary:....
Kelsi: No dobra trochę jest.
"Lilka: No wiesz co. Nie miłe to było."
Kelly: Moje bobo mnie nie kocha. Lila przytul. :(
"Ren: I słusznie. One też nie mają takiego zamiaru. I nie mów do mnie młody człowieku jesteś tylko jakieś trzy lata starsza."
Kelly: Jestem o całe trzy lata mądrzejsza i powinniście o tym pamiętać bo chociaż zachowuje się jakbym miała w głowie tylko przeciąg to nie jest prawda.
"Juli:Hyhyhy^^Ty też jesteś fajny.
Jack: Mój druhu Czarny Rycerzu. Musimy znaleźć naszej królowej przyzwoitkę."
Bloguś: Co to przyzwoitka?
"Jack: Dlaczego ja ci się jeszcze nie oświadczyłem?"
Kelly: Bo nie szukasz gwoździa do trumny....Będę okropną teściową to pewne.
"Jack: Może i tak, a może to nie to. W każdym razie. Jako doradca królowej do spraw sercowych jestem przeciwny temu związkowi."
Kelly: Jako, że nie masz w tej sprawie nic do powiedzenia stój dziób.
"Jill: Mam 13 ty kutafonie! Patrz mi na usta. Trzy. Na. Ście."
Kai: A zachowujesz się jakbyś miała 5.
"Ren: Słyszysz Kai? Ma trzynaście lat. T r z y n a ś c i e. Jill spierniczaj bawić się lalkami."
Kelly: Wyczuwam subtelną aluzje.
Kai: Subtelną jam nosorożec.
"Lilka: Eda dziwnie brzmi. Ed tak, ale Eda?"
Kelly: Wiesz lepiej Eda niż Roberta.
Ines: Nie ograniczaj się nazwij dziecko Krwawym psem gończym, a jeśli chłopiec to Son Goku.
Kelly: Ha. Ha. Chłopiec będzie się nazywał Rokuro, a dziewczynka Revy.
"Zmora: Sto razy lepsze niż Hope-_-"
Kelly: Hope jest lepsze niż Rain.
"Jack: Mamuśka...jeśli miałbym mieć siostrę to nie pozwoliłbym żeby miała na imię Eda. Nawet jeśli ja byłbym dzieckiem diabła..."
Kelly: Spokojnie będzie Revy, albo Rokuro. ^.^ *głaszcze Jacka po głowie*
"Lilka: Nie ja nie piję."
Kai: To o co ci chodziło?
"Lilka: Nawet gówna?"
Kelly: Jeśli tylko masz na to ochotę. :)
"Ren: Świetnie jeszcze narkotyków ci się zachciało."
Kai: Aż tam głupi nie jestem. Po kawie chodzę po ścianach,
Kelly: Bez niej też
Kai: A po tym syfie wszedł bym w stan avatara.
Kelly: ....Nie będziemy tego próbować.
Kai: Zdecydowanie nie.
Kelly i Kai: Kelsi pilnuj nas.
"Lilka: Więc może już nie chcę s k a r b i e."
Kai: Trzeba było o tym wcześniej pomyśleć. Never gonna give you up
Never gonna let you down
Never gonna run around and desert you
Never gonna make you cry
Never gonna say goodbye!!!
"Ja: To doże. Ostatnio jakiś chłopiec, którego kojarzę powiedział mi ,,dzień dobry" zamiast ,,cześć" i poczułam się dziwnie staro."
Ja: Witaj w moim świecie. Ja się nie będę chwalić ile w tym roku kończę.
Kelly: Hyhy jesteś stara.
"Jack:*chowa twarz w dłoniach i udaje, że płacze chodź tak naprawdę upiera za śmiechu* Oj, Aleś, Aleś. Kiedy to się stało? A niedawno była taka malutka, lepiła gałgany, zakładała rajstropy i cięła sobie dziwkę."
Wszyscy : *sroga konsternacja bo nie ogarniają czy Jack żali się Alexowi czy co*
"Ren: Ty też możesz zaraz nie istnieć."
Kelly: Chłopaki jest miło nie psujcie.
"Jack: To niech ci się lepiej zachce. A nie! Ty taka cichutka dla Renifera jesteś, prawda?
Kelly: Przeprosił nie mam powodu być wredna zresztą jak byłam miła dla ciebie to zacząłeś schizować.
"Jill: Nie. Zajęta jestem. Spóźniłeś się."
Kai: Może to i lepiej.
Kelly:Dołącz do Yoyo w jej postanowieniu będę się myła przynajmniej raz w tygodniu.
Kai: Nie dzięki jeszcze mi życie miłe.
"Jack:Pffy. Możesz osobie. Zjadłbym coś."
Kelly: Zrobię ci spaghetti. *dała mu buziaka w czubek głowy idzie do kuchni*
"Ren:* trochę zadowolony z siebie*
Lilka: Nie chwalmy dnia przed zachodem słońca."
Kai i Kelly : Nie kuś.~
,,Kelsi: Za późno. Jak Mary pokazała Kelly Todorokiego to Ryuga do tej pory próbuje jej wytłumaczyć nie może, że to nie ich dziecko.
UsuńMary: Powinnam dostać za to nobla."
Lilka: Warto mieć marzenia.
Jack:...Selim XD
Lilka: Lecz się-_-
,,Kelly: Moje bobo mnie nie kocha. Lila przytul. :("
Lilka:*przytula ją do piersi i głaszcze po głowie*Pewnie przeżywa okres buntu.
Jack:Ty sama masz okres i to chyba non stop.
Lilka: Mój okres to nie twoja sprawa.
,,Kelly: Jestem o całe trzy lata mądrzejsza i powinniście o tym pamiętać bo chociaż zachowuje się jakbym miała w głowie tylko przeciąg to nie jest prawda."
Ren: Okaże się.
,,Bloguś: Co to przyzwoitka?"
Jack: Taka babka która jest tylko po to żeby przeszkadzać jak młodzi chcą się na przykład pocałować.
Lilka: Pilnuje żeby młoda dama przestrzegała zasad była uczciwa i potrafiła się zachować.
Juli: A ja potrafię dygać*dygnęła* I trzymać filiżankę z odchylonym małym paluszkiem.
Lilka: Brawo. Wszystkie pluszaki na podwieczorku powinny brać z ciebie przykład.
Juli: Ale one nie mają paluszków.
Lilka: Trudno.
,,Kelly: Bo nie szukasz gwoździa do trumny....Będę okropną teściową to pewne."
Jack: Prawda i...prawda.
,,Kelly: Jako, że nie masz w tej sprawie nic do powiedzenia stój dziób."
Jack: Oboje dobrze wiemy, że to niemożliwe.
,,Kai: A zachowujesz się jakbyś miała 5."
Jill: Biedaczek tak łatwo ulega pozorom*poklepała go w policzek*
,,Kelly: Wyczuwam subtelną aluzje.
Kai: Subtelną jam nosorożec."
Jill: O, tak. Żałujcie, że nie widzieliście jak subtelnie przestraszył mi mojego potencjalnego masażystę-_-
Ren:*powaga, ale przypomina to sobie i wybucha śmiechem*
,,Kelly: Wiesz lepiej Eda niż Roberta.
Ines: Nie ograniczaj się nazwij dziecko Krwawym psem gończym, a jeśli chłopiec to Son Goku."
Danny&Lilka: Tylko nie ten czop!
Jack: A myślałem, że go lubicie.
Danny: To skomplikowane.
Lilka: Bardzo. Zupełnie tak jak ty i Lexy.
Danny: Nie odpuścisz co?
Lilka: Nope.
,,Kelly: Ha. Ha. Chłopiec będzie się nazywał Rokuro, a dziewczynka Revy."
Jack: Rokur, Revy...
Jill: Ryuga. Wszędzie R.
Ren: Własnie. Tak się zastanawiałem dlaczego moje imię zaczyna się na R a nie na L?
Ja: Chciałam cię nazwać Livius mały Livy ale mało mi się to z liliami kojarzy.
Ren: Za to Ren kojarzy się bardzo-_-
Ja: Zawsze mógłbyś być Leonardem, Leszkiem albo Ludwikiem czy Lechem.
Lilka:A może Leon co? XD
Ren: Chcę cię uświadomić, że właśnie nabijasz się z samej siebie.
Lilka: Widocznie mam do siebie dystans XD
Ja: A Lothar?
Ren: Dobra skończmy temat. Ren w zupełności mi wystarcza.
,,Kelly: Hope jest lepsze niż Rain."
Zmora:*bezkompromisowo* Nie
,,Kelly: Spokojnie będzie Revy, albo Rokuro. ^.^*głaszcze Jacka po głowie*"
Jack: Czuję się zepchnięty na boczny tor jak ten wagon.
,,Kai: To o co ci chodziło?"
Lilka: O nic. Musiałam się do czegoś przyczepić żeby sprawdzić czy mnie słuchasz.
,,Kelly: Jeśli tylko masz na to ochotę. :)"
Lilka: Zjesz gówno jeśli ci będę kazała...?
,,Kai: Aż tam głupi nie jestem."
UsuńRen: To świetnie.
,,Kai: Trzeba było o tym wcześniej pomyśleć. Never gonna give you up
Never gonna let you down
Never gonna run around and desert you
Never gonna make you cry
Never gonna say goodbye!!!
Lilka: Rick Astley i jego pląsy XD Ale uśmiech ma śliczny. Za to ty nie powinieneś tego śpiewać.
,,Ja: Witaj w moim świecie. Ja się nie będę chwalić ile w tym roku kończę.
Kelly: Hyhy jesteś stara."
Ja: Ymm. Dwadzieścia?
Jack: Twoja bezpośredniość kiedyś nas zabije. Nie pyta się kobiety o wiek nawet ja to wiem.
Ja:*kręcę młynek palcami*
,,Wszyscy : *sroga konsternacja bo nie ogarniają czy Jack żali się Alexowi czy co*"
Ja: Spokojnie Jack czuje się dobrze. Chodziło mu o mnie.
,,Kelly: Chłopaki jest miło nie psujcie."
Jack: Słyszysz frajerze? Nie psuj.
Ren:...
Zmora: Nadal nie wiem na co ty czekasz.
Ren: Na ciebie.
Zmora: Nie ma takiej potrzeby.
,,Kelly: Przeprosił nie mam powodu być wredna zresztą jak byłam miła dla ciebie to zacząłeś schizować."
jack: Nie przeprosił cię tylko ma zachciankę i stwierdził, że chce się z tobą pogodzić. A zacząłem bo tak mi się podobało.
,,Kai: Może to i lepiej.
Kelly:Dołącz do Yoyo w jej postanowieniu będę się myła przynajmniej raz w tygodniu.
Kai: Nie dzięki jeszcze mi życie miłe."
Ren: Co obiecaliście?
Lilka: Mówiłam. Nie chwal dnia przed zachodem słonica.
Ren: Chyba słońca XD
Lilka: Nie bo słonica taka wielka z trąbom XD
"Jack:Pffy. Możesz osobie. Zjadłbym coś."
,,Kelly: Zrobię ci spaghetti. *dała mu buziaka w czubek głowy idzie do kuchni*"
Jack:*jeszcze zanim Ren czy Lilka zdążają się odezwać ten już zgarnia Kelly i ciągnie w przeciwną stronę*
Lilka:Łoo. Jaka szarża.
Ren:Zastanów się nad pozycją obrońcy.
Lilka:Tylko kasku mu brakuje.
Ren: I więcej ciała.
Lilka: W tym mózgu.
*nie wytrzymują i zwijają się ze śmiechu*
"Lilka:*przytula ją do piersi i głaszcze po głowie*Pewnie przeżywa okres buntu."
UsuńKelly: Ale czemu teraz? Co zrobiłam źle? :(
"Jack: Taka babka która jest tylko po to żeby przeszkadzać jak młodzi chcą się na przykład pocałować.
Lilka: Pilnuje żeby młoda dama przestrzegała zasad była uczciwa i potrafiła się zachować."
Bloguś: * mocno myśli*
"Juli: A ja potrafię dygać*dygnęła* I trzymać filiżankę z odchylonym małym paluszkiem. "
Bloguś: Zupełnie jak księżniczka.
"Jack: Prawda i...prawda."
Kelly: I sobie to zapamiętaj. Mama ma zawsze rację.
"Jill: Biedaczek tak łatwo ulega pozorom*poklepała go w policzek*"
Kai: Zapewniam cie, że niczemu nie ulegam.
"Jill: O, tak. Żałujcie, że nie widzieliście jak subtelnie przestraszył mi mojego potencjalnego masażystę-_-
Ren:*powaga, ale przypomina to sobie i wybucha śmiechem*
,,Kelly: Wiesz lepiej Eda niż Roberta.
Ines: Nie ograniczaj się nazwij dziecko Krwawym psem gończym, a jeśli chłopiec to Son Goku."
Danny&Lilka: Tylko nie ten czop!
Jack: A myślałem, że go lubicie.
Danny: To skomplikowane.
Lilka: Bardzo. Zupełnie tak jak ty i Lexy.
Danny: Nie odpuścisz co?
Lilka: Nope.
,,Kelly: Ha. Ha. Chłopiec będzie się nazywał Rokuro, a dziewczynka Revy."
Jack: Rokur, Revy...
Jill: Ryuga. Wszędzie R.
Ren: Własnie. Tak się zastanawiałem dlaczego moje imię zaczyna się na R a nie na L?
Ja: Chciałam cię nazwać Livius mały Livy ale mało mi się to z liliami kojarzy.
Ren: Za to Ren kojarzy się bardzo-_-
Ja: Zawsze mógłbyś być Leonardem, Leszkiem albo Ludwikiem czy Lechem.
Lilka:A może Leon co? XD
Ren: Chcę cię uświadomić, że właśnie nabijasz się z samej siebie.
Lilka: Widocznie mam do siebie dystans XD
Ja: A Lothar?
Ren: Dobra skończmy temat. Ren w zupełności mi wystarcza.
,,Kelly: Hope jest lepsze niż Rain."
Zmora:*bezkompromisowo* Nie
,,Kelly: Spokojnie będzie Revy, albo Rokuro. ^.^*głaszcze Jacka po głowie*"
"Jack: Czuję się zepchnięty na boczny tor jak ten wagon."
Kelly:*przytula Jacka i głaszczę go po głowie* No już już. Mamusia utuli i wszystko będzie dobrze. Martwisz się, że jak pojawi się dzidziuś to mama o tobie zapomni. Głuptasek z ciebie. Mamusia będzie was zawsze kochać po równo.
"Lilka: O nic. Musiałam się do czegoś przyczepić żeby sprawdzić czy mnie słuchasz."
Kai: Ja zawsze słucham.
"Lilka: Zjesz gówno jeśli ci będę kazała...?"
Kelly: Nie, bo po pierwsze psy to robią a po drugie nie znoszę jak mi się rozkazuje.
"Lilka: Rick Astley i jego pląsy XD Ale uśmiech ma śliczny. Za to ty nie powinieneś tego śpiewać."
Kai: Czemu?
"Ja: Ymm. Dwadzieścia?"
Kelly: Tak ma w dowodzie. :)
"Ja: Spokojnie Jack czuje się dobrze. Chodziło mu o mnie."
Wszyscy: Oooo.
"Jack: Słyszysz frajerze? Nie psuj."
Kelly:Jack głodny byłeś masz tu serek. * wpycha mu do buzie łyżeczkę pełną waniliowego serka* Chyba powinnam powiedzieć przed tym powiedz Aaaa albo leci samolocik.... No nic następnym razem się poprawie.
"Jack: Nie przeprosił cię tylko ma zachciankę i stwierdził, że chce się z tobą pogodzić. "
Kelly: To definicja przeprosin. A teraz powiedz "Aaa"
"Ren: Co obiecaliście?"
Kelly i Kai: Ja nic, pytaj Mr & Mrs Tategami.
"Jack:*jeszcze zanim Ren czy Lilka zdążają się odezwać ten już zgarnia Kelly i ciągnie w przeciwną stronę*"
Kelly: Spokojnie mamusia idzie tyko na chwilę do kuchni i zaraz wraca.
,,Kelly: Ale czemu teraz? Co zrobiłam źle? :("
UsuńLilka:To nie twoja wina, to wina hormonów. Poza tym życie lubi sypać rany solą.
,,Bloguś:*mocno myśli*"
Jack: Yhym. Przetwarzanie danych.
,,Bloguś: Zupełnie jak księżniczka."
Juli:Dziękuję^^ Bloguś zapraszam cię na podwieczorek z pluszakami. Przyjdziesz?
,,Kelly: I sobie to zapamiętaj. Mama ma zawsze rację.
Jack: Polemizowałbym.
,,Kai: Zapewniam cie, że niczemu nie ulegam."
Jill: I tak trzymaj.
,,Kelly:*przytula Jacka i głaszczę go po głowie* No już już. Mamusia utuli i wszystko będzie dobrze. Martwisz się, że jak pojawi się dzidziuś to mama o tobie zapomni. Głuptasek z ciebie. Mamusia będzie was zawsze kochać po równo."
Jack: Jasne. Kruk mówiła to samo, a pojawiam się raz na rok.
Ja: Pffy. Marudzisz.
Jack: Za pisanie się weź!
Ja: Niema weny, niema pisania.
,,Kai: Ja zawsze słucham."
Lilka: Yhym.
,,Kelly: Nie, bo po pierwsze psy to robią a po drugie nie znoszę jak mi się rozkazuje."
Lilka: Świetnie. Na taką odpowiedź liczyłam.
Jack: Jasne, wywodu o psach i rozkazach.
Lilka: Spokojnie swoje zrozumiałam.
,,Kai: Czemu?"
Lilka: Bo w twoich ustach brzmi to jak kłamstwo.
,,Kelly: Tak ma w dowodzie. :)"
Ja:Ha! Widziałeś?
Jack: Nie znam cię.
Ja: Pogadamy jak będziesz czegoś chciał.
Jack: Jak widać Kruk jeszcze nie czuje się dorosła-_-
Ja: Powiedział trzynastolatek.
Jack: To tylko liczba U-U
Lilka: Biedaczek. Tak szybko się wypalił. Może idź napić się kawy z Meg, co?
Jack:Mało śmieszne, Czarna, mało śmieszne.
Lilka: Zależy dla kogo.
,,Kelly:Jack głodny byłeś masz tu serek. Chyba powinnam powiedzieć przed tym powiedz Aaaa albo leci samolocik.... No nic następnym razem się poprawie."
Jack:*zabiera jej serek* Sam potrafię jeść, ogarnij się.
,,Kelly: To definicja przeprosin. A teraz powiedz "Aaa""
Jack: Spierniczaj.
Lilka: Jack lubi takie deserki w słoiczkach. To tak na wypadek jakbyś nie wiedziała Kelly.
Jack: To wcale nie jest śmieszne, to jest dobre.
,,Kelly i Kai: Ja nic, pytaj Mr & Mrs Tategami."
Ren: Poco mamy pytać którekolwiek z niuch o cokolwiek skoro to wy obiecaliście nie wspominać o nich.
Jill: Ściślej rzecz ujmując obiecali nie wspominać tylko o niej.
R&L:*w tym samym momencie wstali i uderzyli ręką w stół* A co za różnica?!
Jack: Raczej zasadnicza.
R&L:*żyłki w koło oczu im na chwile nabrzmiały po czym z powrotem usiedli*
Ren: To na sucho nie przejdzie.
Lilka: Ja już stawiałam. Twoja kolej.
,,Kelly: Spokojnie mamusia idzie tyko na chwilę do kuchni i zaraz wraca."
Jack: Nie wejdziesz do tej kuchni. Siadaj tu*posadził ją sobie na kolana, wyciągnął telefon, a z racji, że włosy Kelly zasłaniają mu ekran to rozdmuchuje je na wszystkie strony*I oglądaj.*Włączył Rickyego i Morty*
Kelly: Głupie hormony. :(
Usuń"Jack: Yhym. Przetwarzanie danych. "
Bloguś: Buforuje :)
"Juli:Dziękuję^^ Bloguś zapraszam cię na podwieczorek z pluszakami. Przyjdziesz?"
Bloguś: Jasne ^.^
"Jack: Polemizowałbym."
Kelly: Kupie ci koszulkę z takim napisem to przestaniesz.
"Jack: Jasne. Kruk mówiła to samo, a pojawiam się raz na rok."
Kelly: Oj już już będzię dobrze. Znaczy źle z każdym kolejnym rozdziałem będzie tylko gorzej i gorzej, aż w końcu będzie tak źle ze Krukowi nie pozostanie nic innego jak tylko to wszystko naprawić.
"Lilka: Świetnie. Na taką odpowiedź liczyłam."
Kelly: Inna odpowiedź nie wchodziła w grę.
"Lilka: Bo w twoich ustach brzmi to jak kłamstwo."
Kai:*zrobił dziubek i spróbował zobaczyć swoje usta, ale po chwili wpadł na lepszy pomysł* Zróbmy mały eksperyment. Kelly~~
Kelly: Never gonna give you up
Never gonna let you down
Never gonna run around and desert you
Never gonna make you cry
Never gonna say goodbye!!!
Kai: Te usta brzmią bardziej prawdziwie?
Kelly: Nie mów usta to dziwne.
Kai: Usta.
"Lilka: Biedaczek. Tak szybko się wypalił. Może idź napić się kawy z Meg, co?
Jack:Mało śmieszne, Czarna, mało śmieszne."
Kelly: Widzisz Lila Jack ma teraz mamę i teraz mu żadne Meg i inne takie nie są potrzebne.
"Jack: Spierniczaj."
Kelly: Nie przeklinaj!
Ines: Widzisz mówiłam, że jak będziesz przeklinać przy dziecku to się nauczy.
Kelly: :(
"Lilka: Jack lubi takie deserki w słoiczkach. To tak na wypadek jakbyś nie wiedziała Kelly."
Kelly: Zapamiętam. :)
"Ren: Poco mamy pytać którekolwiek z niuch o cokolwiek skoro to wy obiecaliście nie wspominać o nich."
Kelly i Kai: Ooooooo sory.
"Lilka: Ja już stawiałam. Twoja kolej."
Kelly: Moment,*grzebie w szafce.* Co powiecie na metakse z sokiem pomarańczowym?
"Jack: Nie wejdziesz do tej kuchni. Siadaj tu*posadził ją sobie na kolana, wyciągnął telefon, a z racji, że włosy Kelly zasłaniają mu ekran to rozdmuchuje je na wszystkie strony*I oglądaj.*Włączył Rickyego i Morty*"
Kelly: Ejjj * zgarnęła kucyki i przesuneła je na dół* Co oglądamy?
Lilka: Tak. Głupia sól.
Usuń,,Bloguś: Buforuje :)"
Jack:*przymruża oczy udając uśmiech* Brawo.
Lilka:*obkleja Jacka sercami WOSPu*
Jack: Co ty do jasnej konewki robisz?-_-
Lilka:Teraz już nikt nie powie, że nie masz serca :)
Jack:*zerwał z siebie serce i przykleił Lilce na czole*Lecz się.
Lilka: Dzięki, ale postoję.
,,Bloguś: Jasne ^.^"
Juli: Super, ale najpierw skończmy puzzle. Już mało zostało.
,,Kelly: Kupie ci koszulkę z takim napisem to przestaniesz."
Jack: Nie dzięki nie trzeba. Sponsoring mnie nie kręci.
,,Kelly: Oj już już będzię dobrze. Znaczy źle z każdym kolejnym rozdziałem będzie tylko gorzej i gorzej, aż w końcu będzie tak źle ze Krukowi nie pozostanie nic innego jak tylko to wszystko naprawić."
Jack:*ilustruje mi wypowiedź Kelly i wybucha śmiechem*
Ja: Już to wiedzę XD Nie no zobaczymy. Prawdopodobnie kiedyś się wszystko sprostuje.
Lilka:Wiesz co ty już lepiej nic nie prostuj i do niczego się nie dotykaj.
Ja: Nie dotykając laptopa nie da rady.Przecież jakoś muszę pisać.
Lilka: Nie gadam z tobą.
,,Kai: Te usta brzmią bardziej prawdziwie?"
Lilka: O maciupinkę tak.
,,Kelly: Nie mów usta to dziwne.
Kai: Usta."
Jack: U. S. T. A.
Jill: U s t a.
Lilka: Hyhyhy. Prawie jak pocałunek, co?
Ren: Przestań bo będzie rzygała.
Lilka: Ja tego jeszcze nie zrobiłam więc ona tym bardzie nie może...chyba.
,,Kelly: Widzisz Lila Jack ma teraz mamę i teraz mu żadne Meg i inne takie nie są potrzebne."
Lilka:*"prawdziwa" powaga* Oczywiście.
Jack: Chciałabyś Pony :)
,,Kelly: Nie przeklinaj!"
Jack: To nie przekleństwo. Z resztą to od Czarnej nie potrzebnie podłapałem. Moją szykowną opryskliwość stać na lepsze odzywki.
Lilka:Pffy. Grunt to kreatywna prawda.
Jack: Ewidentnie masz coś do blondynów i niebieskowłosych.
Lilka:Ewidentnie to mi się nudzi, a to źle dla wszechświata co oznacza, że dla ciebie również.
Jack: Znaleźć ci jakąś czarną owcę do znęcania się?
Lilka: Bardzo zabawne.
,,Kelly i Kai: Ooooooo sory."
L&R:No*wracają spokojnie z powrotem na krzesło*
Kelly: Moment,*grzebie w szafce.* Co powiecie na metakse z sokiem pomarańczowym?
Zmora: Hymm.
Lilka: Sok możesz dać...
Ren:...ale metaxe sobie zostaw.
Lilka: Tobie też nudzi się tak mocno jak mi?
Ren: Powiedziałbym, że nie wiem bo nie jestem tobą, ale to nie pyknie. Eh, tak, chyba tak.
Jill: Myślisz, że jak się uszczypnę to poczujesz?
Jack: Nie wiem. Sprawdź.
Jill:*uszczypnął się* I co?
Jack: Nic. Sprawdź jeszcze raz.
Jill: Ha, ha. Bardzo zabawne. Czuję co knujesz-_-
Jack: No to mamy odpowiedź-_-
,,Kelly: Ejjj * zgarnęła kucyki i przesuneła je na dół* Co oglądamy?"
Jack: Rick and Morty. Jak mi coś nie pyknie w życiu to mogę tak skończyć. Jako stary dziad w kitlu z wnukiem i butelką pod ręką.
Lilka: Nie powinieneś tego oglądać.
Jack: Ciebie w akcji też nie, a jednak oglądam co dziennie i żyję.
Lilka: A rób sobie co chcesz. Nie obchodzi mnie to U-U
Jill: Hej Kai dlaczego ty tak nade mną nie skaczesz?
Ren: Bo akurat byś chciała.
Jill: Niby nie, ale mnie to zastanawia. Może się przestraszył odpowiedzialności jaka spoczywa na samotnym ojcu z dzieckiem.
Wszyscy piszą one shoty świąteczne. Jej!
OdpowiedzUsuńMiju: Widzę że wesołe święta macie
"Wiesz jak jest. Ryuga nigdy nie był i raczej nie będzie rodzinnym typem, więc zamknięcie go na cały wieczór w jednym pokoju z moimi braćmi ryczącymi na całe gardło "Gloria" nie ma prawa skończyć się dobrze"
Miju: Hanako miała takie samp podejście gdy dowiedziała się, że wszyscy Khpury spędzają razem święta i to u Ruskich Khoiry w Rosji. Przynakmniek tyle że do 4 stycznia jest zawieszenie broni bo serio by się to źle skończyło
"coś ciemnego i rogatego wyskoczyło na ulicę. Kyoya dał ostro po hamulcach, ale przez leżąca na ulicy gruba warstwę śniegu wpadliśmy w poślizg. Zrobiliśmy dwa pełne obroty coś gruchnęło i samochód się zatrzymał."
Adil: A więc to jest Tokyo Drift
Miju: Adil weź się puknij w łeb tyle ci powiem
Adil: A coś ty taka miła?
Miju: Święta
"Brak zdolności kulinarnych ostatniej osoby, którą kopiowałam niestety mnie nie opuścił"
Akana: Dlatego się nie kopjuje ludzi bo kuchnia może pójść z dymem
"Bez namysłu puściłam rybę, a nóż, którym Glut pozbawiał zemskną się i wbił prosto w jego kciuka."
Hirooki: Widzicie karp przynosi pecha tylko palce ma się poranione
Miju: nie wiem czy wiesz palancie ale jak się zaczyna naukę rzucania i walką sztyletami to też się ma mapce poranione
Cała ekipa: Wesołych Świąt życzymy i szczęśliwego Nowego Roku!
‘’Miju: Widzę że wesołe święta macie’’
UsuńKelly: Bardzo szczególnie, że …
Mary:… trudno na nie dotrzeć…
Ines: bawimy się na balu zamiast przy stole…
Glimer: A niebo ziemia i koty są przeciwko nam.
"Adil: A więc to jest Tokyo Drift’’
Kelly: *wybuchła głośnym perlistym śmiechem* Tokio Drift, a to dobre, XD
Kelsi: Nie śmiejcie się z niego . Renifer mu wyskoczył prze maskę ciekawe co wy byście w takiej sytuacji zrobili.
"Akana: Dlatego się nie kopjuje ludzi bo kuchnia może pójść z dymem ‘’
Glimer: Kopiuje się się jeśli to jedyne co się potrafi.
"Kelly: *wybuchła głośnym perlistym śmiechem* Tokio Drift, a to dobre, XD"
UsuńMiju: Adil zawsze miał glupie porównania
Adil: no co ja poradzę
Miju: ty lepidj nic nie mów
"Kelsi: Nie śmiejcie się z niego . Renifer mu wyskoczył prze maskę ciekawe co wy byście w takiej sytuacji zrobili."
Akana: Jak by Miju prowadziła to by było po reniferze i by nie było parkowania w rowie
Miju: Skąd możesz być pewna?
Akana: Brałaś udział w Hagwalach
Miju: Mogłam zapomnieć co i jal
Akana: Wątpie
"Glimer: Kopiuje się się jeśli to jedyne co się potrafi. "
Akana: ale po takim kopiowaniu można potrafić wiele rzeczy o ile się nie wykluczają. Nwm czsmu coś mi to przypomina.
Miju: Coś z Sirrianskich legend?
Akana: nie.
"‘’Miju: Widzę że wesołe święta macie’’
Kelly: Bardzo szczególnie, że …
Mary:… trudno na nie dotrzeć…
Ines: bawimy się na balu zamiast przy stole…
Glimer: A niebo ziemia i koty są przeciwko nam."
Miju: no to mówię że wesołe.
Beta: ty lepiej się pochwal xo ty robisz w święta
Miju: Ja się nie mam czym chwalić Zbytnio
Piotr: Wywiozłaś nas teleportacją do Tokio, Warszawy, Kairu, Petersburga. Z czefo tylko Tokio było planowane
Miju: Będziesz to wypominac
Kelly: Ale to naprawdę było śmieszne.
Usuń‘’Akana: Jak by Miju prowadziła to by było po reniferze i by nie było parkowania w rowie ‘’
Kelly; Ha ha!-* tym razem wyśmiała Kelsi*
Kelsi: Mogłam się spodziewać, że w waszym przypadku to by było gaz do dechy i wycieraczki na ful.
‘’Akana: ale po takim kopiowaniu można potrafić wiele rzeczy o ile się nie wykluczają. Nwm czsmu coś mi to przypomina. ‘’
Glimer: Ja kopiuje całą osobe od charakteru po wygląd zalety wady zdolności i braki sama z siebie potrafie tylko kopiować i jeśli nie mam kogo skopiować to nie umiem i koniec.
‘’Piotr: Wywiozłaś nas teleportacją do Tokio, Warszawy, Kairu, Petersburga. Z czefo tylko Tokio było planowane ‘’
Kelly: Każdemu się może zdarzyć nie łam się Miju.
"Kelly; Ha ha!-* tym razem wyśmiała Kelsi*
UsuńKelsi: Mogłam się spodziewać, że w waszym przypadku to by było gaz do dechy i wycieraczki na ful. "
Beta: w przypadku Miju
Miju: nie
Beta: tak i jeszcze bys po drodze ludzi potrąciła
"Glimer: Ja kopiuje całą osobe od charakteru po wygląd zalety wady zdolności i braki sama z siebie potrafie tylko kopiować i jeśli nie mam kogo skopiować to nie umiem i koniec. "
Akana: Aha ok
"Kelly: Każdemu się może zdarzyć nie łam się Miju. "
Miju: nie łamie się tylko wnerwiam bo moje moce szfankukją a powinny przestać od tygodnia
Eru: ciężki przypadek
Miju: Ja ci dam za chwile ciężki przypadek
"Beta: w przypadku Miju
UsuńMiju: nie
Beta: tak i jeszcze bys po drodze ludzi potrąciła"
Kelly: Miju będziesz kierowcą na moim ślubie?
"Miju: nie łamie się tylko wnerwiam bo moje moce szfankukją a powinny przestać od tygodnia "
Kelly: Biedacto.*Przytula Miju* A jadłaś trzy posiłki dziennie i stałaś przepisowe 8 godzin. A może to dla tego że się za mocno stresujesz i masz już moc tylko no wiesz nie możesz jej uwolnić.
"Kelly: Miju będziesz kierowcą na moim ślubie?"
UsuńMiju: a kiedy ślub
"Kelly: Biedacto.*Przytula Miju* A jadłaś trzy posiłki dziennie i stałaś przepisowe 8 godzin. A może to dla tego że się za mocno stresujesz i masz już moc tylko no wiesz nie możesz jej uwolnić."
Miju: to nie w tym rzecz. One się dawno uwolniły lecz często działają tak jak nie chce.
Eru: Może twój organizm jeszcze się nie przystosował? Chociaż nie to zła diagnoza przynajmnniej czasu nie zachwiałaś