czwartek, 4 sierpnia 2016

Druga strona medalu (R.15)

Rozdział 15

Nie masz twarzy nie masz charakteru. Nie masz nic. Jesteś niczym.
Wiem, co pasuje do ciebie. Wszystko i nic.
Ej Podróbko potrafisz wymyślić coś sama?
Podróba powtórz za mną: „ Jestem nic niewartą kopią”.
Kopia nigdy nie dorówna oryginałowi.

Co ja wam takiego zrobiłam!?

Nie masz twarzy nie masz charakteru. Nie masz nic. Jesteś niczym.
Wiem, co pasuje do ciebie. Wszystko i nic.
Ej Podróbko potrafisz wymyślić coś sama?
Podróba powtórz za mną: „ Jestem nic niewartą kopią”.
Kopia nigdy nie dorówna oryginałowi.

Zostawcie mnie!

Nie masz twarzy nie masz charakteru. Nie masz nic. Jesteś niczym.
Wiem, co pasuje do ciebie. Wszystko i nic.
Ej Podróbko potrafisz wymyślić coś sama?
Podróba powtórz za mną: „ Jestem nic niewartą kopią”.
Kopia nigdy nie dorówna oryginałowi.

Proszę…

Nie masz twarzy nie masz charakteru. Nie masz nic. Jesteś niczym.
Wiem, co pasuje do ciebie. Wszystko i nic.
Ej Podróbko potrafisz....
Glimierr
Glimierr

Powoli otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pokoju oprócz rozwalonego na łóżku Gokany nie zobaczyłam nikogo.
Dziwne.-Pomyślałam.- Dałabym sobie rękę uciąć, że go słyszałam.
 Usiadłam na łóżku obarierując się plecami o ścianę.
Powoli przywoływałam wspomnienia z ostatnich kilku godzin.  Wstyd, jaki poczułam na wspomnienie głupot, jakie wygadywałam mieszał się z niepokojem, jakie wywoływała świadomość gdzie obecnie się znajdowałam by ostatecznie zostać przez niego kompletnie zagłuszonym.
Dlaczego wszystko musi się zjebać akurat, gdy zacznie mi się układać?
-No i co teraz zrobimy?
-Nya.
-Uciekamy.-Stwierdziłam.
-Nya!- Gokana nagle dostał jakiegoś kociokwiku miałczał wściekle, co chwile uderzając moją nogę łapą.
-Oj już dobra, dobra.-Kot prychnął na mnie i się uspokoił.- Ty możesz zostać.-Spojrzał na mnie jakby chciał mnie zabić, a ja wybuchłam śmiechem.
Usłyszałam jak otwierają się drzwi, a potem miałczenie Midnight i łagodny wiecznie mruczący głos Johanesa. Położyłam się z powrotem przykryłam kołdrą i zamknęłam oczy. Chłopak jeszcze chwile pokręcił się po domu zanim przyszło mu do głowy, żeby do mnie zajrzeć.
-No już nie udawaj wiem, że nie śpisz.-Powiedział siadając obok mnie na łóżku.-Jak się czujesz?-Spytał, kiedy niezadowolona usiadłam i podkuliłam nogi.
-Już dobrze. Przepraszam za to, że musiałeś to wszystko oglądać. Naprawdę nie wiem, co mnie wtedy opętało. W ogóle to, dzięki że mi pomogłeś...Znowu.
-A już myślałem, że się nie doczekam.
-Nie podziękowałam ci wcześniej?
-No jakoś nie.
***
-Naprawdę dałabyś się zabić Celest?-Spytał, kiedy ze wstrętem odgoniłam to paskudne łyse zwierzę.
-Okłamałeś mnie.-Wychrypiałam ścierając wierzchem dłoni żółć z kącika moich ust.
-A ty nie odpowiedziałaś na moje pytanie.-Odparł spokojnie. 
-Nie chce żyć i nie obchodzi mnie jak stąd odejdę.-Burknęłam.
-Dlaczego?-Łysol wskoczył mu na kolana, a ten natychmiast zaczął go drapać za uchem.
-Nie twój zasrany interes.
-Uratowałem ci życie, więc jesteś mi je winna, więc to jak najbardziej jest mój interes.
-Spieprzaj.-Warknęłam.
***
-Przepraszam.
-Daj spokój. Było minęło.-Machnął ręką.-Tylko nie rob tak więcej.-Zastrzegł.
-Spróbuję.
-No dobra, a teraz wyłaź.- Szarpnął pościel wstając, ale udało mi się ją przytrzymać tak, że w dalszym ciągu mogłam się od nią schować.
-Nigdzie nie idę.
-Oj Glimer nie możesz przesiedzieć całego dnia w łóżku.
-Założymy się?
-Glimer.-Jego głos przybrał ostrzegawczy ton.
-Tak?-Spytałam słodko i niewinnie w duszy mając nadzieję, że się wkurzy i sobie odpuścić.
-Wyłaź.
-Nie.
-Obiad jest na stole. Nie jesteś przypadkiem głodna?-Jak na złość zaburczało mi w brzuchu.
-Przynieś mi go tutaj.
-Nie. Zejdź na dół do kuchni.
-Zagłodzić mnie chcesz. Ty okrutniku.
-Nie przesadzaj. Choć na dół i zjedz ze mną.
-Czemu tak ci na tym zależy?
-Porostu lubię z tobą jeść. To taki dla ciebie problem sprawić mi tę przyjemność?
-Oj tam nie dramatyzuj. -Owinęłam się szczelniej w pościel i powoli doczłapałam się do drzwi.
-Dzięki, że zmieniłaś zdanie...-Zaczął Johannes idąc za mną asekurując mnie przy tym jakby bał się, że w ostatniej chwil zmienię zdanie.
-Dobra daruj sobie.-Byłam na schodach, gdy usłyszałam jak otwierają się drzwi wejściowe momentalnie wyskoczyłam z pościeli pognałam do pokoju i schowałam się do szafy.
-Co...Gdzie...Ale...Motti!!!-Usłyszałam zdezorientowany głos Johannesa.
-Cześć!  Stęskniłeś się za mną?-Odezwała się jakaś obca dziewczyna, chociaż jej głos kojarzyłam z telefonicznych rozmów, które Johanes przeprowadzał bóg wie, z kim.  
-Nie. Wypierdaling.
-Co cię ugryzło?
-Twoje pchły. Wypierdalaj wystraszyłaś Glimer. Mówiłem ci, że masz zadzwonić zanim przyjdziesz.
-Glimer!?-Zapiszczała ignorując resztę wypowiedzi chłopaka. Usłyszałam szybkie kroki. -Kici kici. Glimer! Wyłaź!
Ona myśli, że jestem kotem. Nie dość, że wpieprza się tu bez zaproszenia to jeszcze bezczelnie mnie obraża.- Wobec takiej zniewagi postanowiłam unieść się honorem, co jest dość trudne, gdy się siedzi w szafie w samej koszuli nocnej.
Wyszłam z szafy starając się wyglądać jak naj mniej głupio, po czym spojrzałam z wyższością na maltretującą Gokane dziewczynę.
- Motti to jest Glimer.-Przedstawił mnie.-Glimer to jest moja młodsza siostra Motti.
-Cześć.-Powiedziałam stukając przy tym palcami w biodro przywołując do siebie Gokana.
-Łał. Jesteś...Dziewczyną.
-Dzięki za info, bo sama nie byłam pewna.-Prychnęłam biorąc kota na ręce i idąc w stronę walizki
-Zabierzemy ją na Hanami?-Usłyszałam za sobą i mnie zamurowało.
-Nie wiem czy będzie chciała iść z nami.
-Dlaczego miałaby nie chcieć?-Udając, że ich nie słyszę złapałam walizkę za rączkę i zaciągnęłam ją do garderoby zamykając za sobą drzwi.
Na jednym z wieszaków zobaczyłam sukienkę w kwiatki tę sama, którą Johannes dał mi pierwszego dnia, żebym nie łaziła w brudnym dresie.  
***
-Tak myślałem…-powiedział opierając nogi na stoliku zakładając ręce za głowę i zamykając oczy.-, A patrzyłem, bo masz zgrabne nogi, ale rzadko, kiedy je pokazujesz.-Odruchowo pociągnęłam nogi bardziej pod siebie, a słysząc mój gwałtowny ruch Johannes cicho się zaśmiał nie otwierając oczu.
***
W sumie, dlaczego nie? Zdjęłam ją z wieszaka i założyłam razem z czarnymi kryjącymi rajstopami wyjętymi z walizki. Ubrałam się szybko, ale dosyć długo zwlekałam z wyjściem stamtąd, a niech sobie pogadają. Pewnie długo się nie widzieli. Czekając nałożyłam delikatny makijaż, ale nie mogłam nigdzie znaleźć peruki.
-Żyjesz tam?-Zawołał w pewnym momencie Johannes pukając przy tym w drzwi garderoby.
-Nie. Umarłam.-Burknęłam wychodząc z garderoby.
- Łaaaał, ale jesteś śliczna. Teraz to już musisz nami na Hanami. Zgódź się, zgódź się prooooooszę.-Dziewczynka złożyła razem dłonie i spojrzała na mnie wielkimi jasnozielonymi oczami. Kokardka, która związane były jej jasnobrązowe włosy przypominała kocie uszy.
-W sumie, co mam do stracenia?-Spytałam tym samym się zgadzając.
-Nya!-Miauknęła radośnie i obróciła się w miejscu.-Widzisz Johannes jak Motti poprosi to każdy się godzi.
-Niech ci już będzie.-Burknął Johannes.- Idź po koszyk jest w kuchni.
Dziewczyna wyszła z pokoju radośnie podskakując.
-Wiesz, jeśli nie chcesz to nie musisz z nami iść.-Powiedział poprawiając pozwijane ramiączko mojej sukienki.
-Sam mówiłeś, że musze się wreszcie przełamać i zacząć wychodzić.
-Ale jak cos będzie nie tak od razu mi powiesz.-Nagle zza moich pleców coś wyskoczyło i zasłoniło mi oczy.
-Teraz jesteś gotowa.-Powiedziała Motti poprawiając kapelusz, który przed chwilą wsadziła mi na głowę i się do mnie przytulając.
-Dzięki. Gdzie idziemy?
-Zobaczysz.
Gdy tylko wyszliśmy Motti zostawiła mnie i Johannesa daleko w tyle podbiegając tylko od wystawy do wystawy i zachwycając się tym, co widziała.  Gdy patrzyłam jak tak sobie radośnie biega mimowolnie się uśmiechałam.
-Nie daj się nabrać ona tylko udaje taka milutka jak czegoś chce.- Ostrzegł mnie nieodstępujący mi na krok chłopak. Musiał się naprawdę wystraszyć mojego wczorajszego ‘‘ataku’’. Co do mnie dzisiaj było już dużo lepiej może to przez to, że tym razem wiedziałam, co zobaczę za drzwiami. Nie wiem i szczerze nie mam zamiaru się nad tym zastanawiać. Dzisiaj chcę po prostu cieszyć się kwitnącymi kwiatami wiśni.
-Wiesz jesteście do siebie bardzo podobni.-Powiedziałam uśmiechając się zadziornie.
-Pośpieszcie się! Ile mam na was jeszcze czekać?-Zawołała Motti stojąc przed bramą cmentarza Aoyama.
Szliśmy główną uliczką, po której obu stronach kwitły drzewa wiśniowe.  
-Ciała zmarłych pochowane są pod drzewami wiśni.-Zacytowałam pierwszą linijkę opowiadania, które kiedyś czytałam.
-Wszystko w porządku?-Zapytał Johannes.
-Tak. Daj mi chwile. Chciałabym coś sprawdzić.
-Dobrze.-Zgodził się po chwili wahania.- Rozłożymy koc pod tamtym drzewem.
-Zaraz do was dołączę. 
***
Już od godziny wpatrywałam się w ekran komputera nie mogąc uwierzyć w to, co widzie. W Tokio miał miejsce wypadek. Autobus zderzył się z cysterną z paliwem. Wszyscy spłonęli. Nie udało się uratować ani jednego ciała. Władze były tak zdruzgotane tym wypadkiem i brakiem możliwości pochowania ofiar ustawiła pomnik upamiętniający tę katastrofę. Taki zbiorowy grób, na którym wygrawerowane były imiona i nazwiska wszystkich ofiar między innymi widniała tam Emi Kuroda.
Moja mama.
***
Stałam pod pomnikiem jak słup soli. Wbrew pozorom wieść o jej śmierci nie przyniosła ze sobą ani smutku ani ulgi nie przyniosła absolutnie nic. Mimo, że spędziłam z tą kobieta trzynaście lat mojego życia była dla mnie kompletnie obcą osobą.
W końcu udało nam się wyjść razem na Hanami.-Pomyślałam odpalając kadzidełko i odchodząc. 
Pod umówionym drzewem przywitało mnie radosne:
-Nareszcie. Johannes nie pozwolił mi zacząć jeść dopóki nie przyjdziesz.
-Ty niedobry ty.- Powiedziałam strącając Johannesowi czapkę z głowy.-Tak siostrę męczyć.-Usiadłam na kocyku i sięgnęłam do koszyka po puszkę owocowego piwa.
-Kolejna, dla której lepsze dango od kwiatów.-Zaśmiał się również grzebiąc w koszyku.
-Dziwisz się? Tak wam się spieszyło, ze nie daliście mi nawet zjeść śniadania.
-Johannes! Jak mogłeś!?  W ogóle o nią nie dbasz.-Dołączyła się Motti.
-Teraz we dwie będziecie mi robić wyrzuty?-Zapytał ‘’oburzony’’
-Tak.-Przytaknęłam równocześnie z Motti i obie wy buchnęłyśmy śmiechem.
Mimo tego, co mówił szatyn jedzenie wcale nie było dla mnie ważniejsze od kwiatów. Piękne białe płatki pokrywające gałęzie pozbawione liści na tle nieba wyglądały jak żywcem wyjęte z bajki. Wraz z nadejściem wieczoru zaczęła grać muzyka. Gdy tylko Motti to usłyszała pobiegła dołączyć do tańczących i zostaliśmy sami.
-Chcesz cos zobaczyć?-Spytał Johannes siedzący obok mnie i również opierający się o drzewo.
-Boję się odpowiedzieć…Tak.-Powiedziałam szybko.
-No to, choć za mną.-Powiedział, po czym zaczął wspinać się na drzewo.
-Co ty robisz?-Zdziwiłam się strzepując z kapelusza paprochy, które przez wygłupy szatyna się na nim znalazły.
-Nie zadawaj głupich pytań tylko daj mi rękę.-Odparł, po czym złapał moją wyciągniętą dłoń podciągną mnie cała do góry i posadził koło siebie.
-Łał nie spodziewałam się, że z ciebie taki siłacz. –Powiedziałam sadowiąc się wygodniej na gałęzi.  
-Nie gadaj tylko patrz.-Delikatnie nakierował moja głowę na nocne niebo, na które powoli jeden po drugim wpływały lampiony. Patrzyłam na nieoczarowana i otoczona zapachem wiśni, który przywołał tyle złych wspomnień ciesząc się, że jestem właśnie tutaj.
-Lubię twoje oczy.- Powiedział Johannes, gdy ostatni lampion zniknął z pola mojego widzenia.
***
Śmiejesz się do świecącego słońca, tańczysz w deszczu, a jak coś opowiadasz to oczy błyszczą ci tak jakbyś zmieściła w nich wszystkie gwiazdy.
***
-Bo błyszczą jak gwiazdy?-Spróbowałam zażartować mimo ściskającego się gardła.
-Bo, gdy teraz tak na nie patrzę są fioletowe, a zawsze mi się wydawało, że są czarne. Skąd ci ten banał w ogóle do głowy przyszedł? Brakuje tylko: Ej bejbe bolało jak spadłaś z nieba?
-Hah. No fakt to było głupie.-Zaśmiałam się lekko łamiącym się głosem.
-Czekaj mam jeszcze jeden. Masz może mapę? Bo zgubiłem się w twoich oczach, albo gdybyś była kanapką w MacDonaldzie nazywałabyś się Mac. Beauty.  No, co ty Glimer. Ty płaczesz?-
-Co? Nie…tylko coś mi wpadło do oka.-Przetarłam policzki rozmazując przy tym lekko makijaż.
-Powiedź mi, co ja z tobą mam?-Westchnął ścierając ostatnią zbłąkaną łezkę rękawem swojej koszuli.
-Kupę kłopotów.
-Johannes.-Zagadnęłam po dłuższej chwili milczenia.
-Hym?
-Dlaczego tak właściwie mi pomogłeś?
-Dlaczego ci pomogłem? Wiesz…przypominasz mi kogoś.
-Kelly?
-Nie, nie ją.-Zaśmiał się kręcąc głową.-Wiesz pewnie mi nie uwierzysz, ale już w Dark Nebuli zaczęłaś odchodzić od zachowania oryginału.-Spojrzał na mnie.- I to właśnie na tej malutkiej części ciebie zaczęło mi zależeć.
-Głupi jesteś.-Poczułam na policzku jego chłodną dłoń.
-Ty też.- Nasze usta zbliżyły się do siebie powoli.
Johannes delikatnie dotknął moich ust swoimi własnymi nie wiedząc czy może sobie na to pozwolić. Był na swój sposób uroczy, a z drugiej strony był dla mnie większą tajemnicą niż mój własny charakter. Odpowiedziałam, ostrożnie obejmując przy tym usta szatyna swoimi własnymi. Czułam na skórze jego ciepły oddech i smak dango, które przed chwilą razem jedliśmy. W końcu po tym wszystkim było po prostu dobrze.

Miłość jest kotem. Przychodzi, kiedy ma na to ochotę. Nie pytając o zdanie siada na kolanach i ogrzewa cię samą swoja obecnością. Ma pazury, ale i tak wiesz, że fajnie jest mieć kota.

KONIEC ❤




Widzicie jak chcę to umiem napisać szczęśliwe zakończenie historii miłosnej. :)
Ines: Ale co ta biedna dziewczyna musiała się wycierpieć to jej.
Ja: Oj tam szczegóły.
Kelly: Tak samo jak to, ze nota bene oboje są źli?
Mary: I jedno z nich chciało zniszczyć świat?
Ja: Tak. Nie marudzić! Cieszyć się!
Ryuga: Jedyny powód do radości jaki widzę to taki, że zaczniesz wstawiać drugi sezon Beyblade po mojemu.
Ja: Jesteście wstrętni, okropni, albo Ines.
Tym optymistycznym akcentem ja się z wami żegnam.
Do następnego posta.
Hania.

40 komentarzy:

  1. Aaaaaa! A ja spiaca jestem i juz nie kontaktuje!
    Kelly: jutro tez jest dzien.
    Ja: Jeszcze kilkanascie minit a dotrwam do tej 1 xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja:*śmieje się, dusi, płacze i Bóg wie co jeszcze robi na raz*Motti!XD
    Jack:*przez dłuższą chwilę patrzy na Kruka*Powinnaś się leczyć wiesz?
    Ja: Możliwe ale gdyby mnie wyleczono ty byś zmarł śmiercią tragiczną.
    Lilka:A wy jesteście tępi*zasłania ręką twarz i wraca do Glimer* Glimer ja cieszę się twoim szczęściem i i i nie znam się na tych sprawach to nie będę wymądrzać jak to czasem robię ale no*wyciąga ręce w stronę Glimer po krótkiej chwili stwierdza że źle się bierze za to przytulanie i odwraca ręce w drugą stronę po kolejnej chwili stwierdza jednak ze to głupio wygląda i w końcu tuli Glimer*Powodzenia.*nadal tuli Glimer patrzy się na Johannesa jakby chciała powiedzieć:"A skrzywdź ją to ci nogi z dupy powyrywam"*
    Jack:Co wy macie do tych tekstów 25% lasek na to leci.
    Lilka:*nadal tuląc Glimer obraca się w stronę Jacka* Taa. 25% bez mózgu.
    Ja:....Motti!XD
    Jack:Ogarnij downa co?
    Ja:Proszę bardzo*strzela Jacka książką w głowę* Ogarnięty. Dobra teraz siebie trzeba ogarnąć. Yhym....hahah. Nie dobra, dobra. Spokój. To tak się ładnie skończyło. Tak miód na serce. Tak wiem jak to jest kiedy myśli że po tylu latach kogoś znasz a jednak okazuje się że jet na odwrót. Kurcze zebym smęcić ni zaczęła.
    Lilka:*nadal tuli Glimer*Ja też wiem jak to jest!
    Jack:A owszem.
    Lilka:A co ty tam możesz wiedzieć. Spadaj.
    Jack:-_-
    Ja:*patrzy na dwójkę powyżej*Także tak...Podobało mi się to porównanie miłości do kota. Serio świetny pomysł i tak z cała pewnością potrafisz napisać zakończenie historii miłosnej ale i tak idę do konta sobie popłakać.
    Lilka:Chwalić ciebie panie!*nagle coś do niej dochodzi* Kurcze te magiczne trzy sekundy chyba już minęły.*odczepia się od Glimer machając rękoma do przodu i do tyłu jednocześnie gibotając się na piętach*
    Jack:Jesteś coraz dziwniejsza.
    Lilka:Jakbyś się dowiedział z kąt masz to*odsłania ramie z blizną*To też byś miał nie równo pod sufitem jasne?
    Jack:*kręci przecząco głową i wraca do koma*Czyli jednak tu nie chodziło o zdobycz tylko o to że Johannes dorósł. I wszystko jasne.
    Lilka:*mruczy coś pod nosem*
    Jack:Z kąt ci się to bierze.
    Lilka:Może kiedyś się dowiesz.
    Ja:*wychodzi z kąta bo coś do niej doszło macha wielkim transparentem z napisem: "BĘDZIE DRUGI SEZON BEYBLADE PO MOJEMU!" i jednocześnie krzyczy*BĘDZIE DRUGI SEZON! BĘDZIE DRUGI SEZON! BĘDZIE DRUGI SEZON! BĘDZIE DRUGI SEZON! BĘDZIE DRUGI SEZON! BĘDZIE DRUGI SEZON! BĘDZIE DRUGI SEZON!BĘDZIE DRUGI SEZON!BĘDZIE DRUGI SEZON! BĘDZIE DRUGI SEZON! BĘDZIE DRUGI SEZON! BĘDZIE DRUGI SEZON!*o*
    Jack:W uszach mi dzwoni.
    Lilka:*patrzy na Kruka*To mój śmiertelny wróg U-U
    Ja:BO! BĘDZIE DRUGI SEZON! JEJ!
    Jack:Wypad do kąta albo idź spać.
    Lilka:Niech idzie spoć to od niej odpoczniemy.
    Ja:Obawiam się że moje oczy nie rozumieją tego komunikatu *-*
    Lilka:To ja im zaraz pomogę-_-
    Ja:Nie strasz mnie bo się nie boję.
    Lilka:To zaraz zaczniesz.
    Ja:*ucieka pod kołdrę nucąc pod nosem że...*BĘDZIE DRUGI SEZON!
    Jack:"nucąc"?
    Lilka:Daj spokój idziemy bo ja tu z nią dziś wykituję.
    Jack:Ja ma tak na co dzień.
    Lilka:A myślisz że ja nie?
    *oddalają się narzekając na Kruka*
    Ja:*siedzi pod kołdrą*Będzie drugi sezon hyhy.
    Zmora:Tego dziecka diabeł nie robiło od razu zastrzegam nie wiem z kąt to się wzięło.
    Ja:Z "Paryża" hyhy...BĘDZIE DRUGI SEZON!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Glimer: *odprzytula Lilke* Dziękuję za wsparcie, miłe słowa i mleko czekoladowe i również życzę ci powodzenia bo jak na nich patrzę zdaję mi się, że będzie ci bardzo potrzebne.
      Motti: MOTTI! TAK!
      Johannes: Wiesz przynajmniej o co jej chodzi?
      Motti: Nie :3
      Johannes: Po co pytałem?
      Motti: Boś głupi.
      Johannes:...
      "Jack:Co wy macie do tych tekstów 25% lasek na to leci."
      Wszyscy: Że co?
      Alex: Ty chyba żyjesz na innej planecie i podrywasz inny rodzaj kobiet.
      Ja: Tak będzie drugi sezon już w tę Niedzielę zracji że spóźniłam się z rozdziałem.

      Usuń
    2. Lilka:Dzięki z pewnością się przyda. Będę ci przynosić mleko czekoladowe.
      Ja:W sumie to nic takiego ale mnie Motti rozwaliła jak tylko ją pierwszy raz zobaczyłam.
      "Alex: Ty chyba żyjesz na innej planecie..."
      Jack:Jak tak patrze w koło to myślę podobnie.
      Lilka:Ja myślę Jack że jesteś w tym okresie kiedy masz strasznie wybujałą wyobraźnie pod pewnym kontem. Czekaj a może to działa tylko na dziewczynki z podstawówki albo emerytki. A no tak od emerytki pewnie dostał byś przez łeb laską.
      Jack:Czyli twierdzisz że jesteś emerytką.
      Lilka:Jesteś bezczelny.
      Jack:Choć w jednym miałaś racje na dziewczynki z podstawówki to działa.
      Lilka:No dobra a co ze starszymi?
      Jack:Mam swoje oryginalne teksty.
      Lilka:Taa? To w takim razie...albo nie czekaj nie chcę jednak.
      Jack:O co ci chodziło?
      Lilka: O nic. Dobra idź udawać alwaro gdzie indziej bo ludziom nerwy psujesz.
      Jack:Od kiedy to masz prawo mnie rozstawiać po kątach?
      Lilka:Albo ja i moje udawanie bycie miłą albo zawołam Kruka której się humor popsuł i w tedy będziesz kulał. Co wolisz mnie? Tak myślałam. To bądź cicho zanim cie ktoś zabije.
      Ja:Jak przeczytałam że rozdział będzie w niedzielę to byłam na kontroli samochodu.
      Jack:I w tedy odbył się prawdziwy sprawdzian dla tego samochodu.
      Ja:No tak ale nie oto tu chodzi. Na takie rzeczy jak rozdział u ciebie warto czekać.
      Lilka:Miłość rośnie w okuł nas! Hahaha! Żartuję.
      Jack:Msza specyficzne poczucie humoru.
      Lilka:Podobnie jak ty.

      Usuń
    3. Glimer: Trzymam cię za słowo.
      Motti: Bo Motti jest taka świetna.
      Johannes: Tak rozwalasz samym wyglądem.
      Motti :Phhhhhhy
      Kelly: Boże Jack pedofil podrywa dzieci w podstawówce. O.o

      Usuń
    4. Lilka:Czekaj biegnę do marketu.
      Ja:Nie wiem z czego to się bierze ale jak cię Motti widzę to czuje że powinnam się śmiać.
      Jack:Ty się śmiejesz w najmniej odpowiednim momencie więc co to za różnica.
      Lilka:Śmiech to zdrowie...
      Ja:O widzisz. Odczep się.
      Lilka:...a przynajmniej tak słyszałam. Jack to sam jeszcze dzieciak z podstawówki więc jaką to robi różnicę.
      Jack: Ona miała 12 lat.
      Lilka:I takich powinieneś sobie szukać. W swoim wieku. A poza tym ja już mam dla ciebie idealną partnerkę.
      Jack:Jestem ciekaw.
      Lilka:Dziewczyna z promocji kawy w markecie. Hahaha! :D
      Jack: Dożywotnia kawa+dziewczyna=Tak to całkiem dobra myśl.
      Lilka:Ty serio mówisz?
      Jack:A jak myślisz?
      Lilka:...
      Jack:A to ci zagwozdka.

      Usuń
    5. Kelly: Śmiech to zdrowie...albo sposób żeby się nie wybuchnąć płaczem.
      "Lilka:Dziewczyna z promocji kawy w markecie. Hahaha! :D
      Jack: Dożywotnia kawa+dziewczyna=Tak to całkiem dobra myśl."
      Kelly: Ale ty wiesz, że skoro oba coś promuje nie znaczy że ma tego dużo? Zresztą kawa jest nie zdrowa jak będziesz jej dużo pił to nie urośmiesz i zostaniesz taki kurdupel.

      Usuń
    6. "Zresztą kawa jest nie zdrowa"
      Syk:Ja mu to powtarzam i powtarzam a on mnie nie słucha.
      Jack:Jestem wyższy od was obu. Na 99%.
      Lilka:Nie prawda.
      Jack;Prawda.
      Lilka:A wcale że nie-e.
      Jack:Jestem.
      Lilka:Nie jesteś. Z resztą poco ja to z tobą odgrywam ile masz wzrostu.
      Lilka:Nie twój interes*zakłada ręce*A ty?
      Jack:Ja zapytałem pierwszy ale jebać. 172cm.
      Lilka:...
      Jack:To teraz twoja kolej.
      Lilka:A wypchaj się.
      Jack:*patrzy an Lilkę w myślicielskiej postawie*170?
      Lilka:Wypchaj się.
      Jack:Czyli jestem blisko. A ty pony jak tam rośniesz czy nie rośniesz? W ogóle zróbcie test DNA Dojiemu i Glimer.
      Lilka: Co? O_o

      Usuń
    7. Kelly: 172! Ha! Przecież to gówno a nie wzrost.*pucia policzki Jack'a* Kto jest słodkim kurdupelkiem ? No kto jest słodkim kurdupelkiem? Ty jesteś.
      Celest: *zaniepokojona* Po co test DNA?

      Usuń
    8. Jack:Niech ktoś ją zabierze albo ja to zrobię-_-
      Sky: Pucia cię jak ciocia.
      Lilka:Hahah!
      Jack:I z czego się cieszysz. Jesteś mniejsza i ty niebieski kurduplu też.
      Lilka:Wcale że nie!
      Jack:Po prostu zróbcie, a jak nie chcecie to nie. Czy ja nalegam? Nie. Proponuję.

      Usuń
    9. Kelly: *puszcza jego policzki i pokupuje dwa razy na do widzenia* Słonko ja jestem idealna. A facet powinien być wysoki.
      Celest: Zastanawiam sie co tobą kierowało gdy zgłaszałeś do tego konkretnego badania te konkretna dwóję.

      Usuń
    10. Jack:Z grzeczności nie zaprzeczę ale jak an 13 lat ten wzrost mi odpowiada za to Czarna powinna więcej mleka pić.
      Lilka:Sam się napij ty ty chomiku ty.
      Jack:To mi pojechałaś.
      "Celest: Zastanawiam się co tobą kierowało gdy zgłaszałeś do tego konkretnego badania te konkretna dwóję."
      Jack:Konkretnie, konkretnie nic.
      Ja:*siedzi i gapi się w monitor nie mogąc dokończyć rozdziału*
      Lilka:Jack?
      Jack:Tak?
      Lilka: Powiedź jej coś.
      Jack:Kruk mówię ci coś.
      Ja:Super!
      Lilka:Jak ja was nie lubię U_U

      Usuń
    11. Kelly: Jakiś ty się grzeczny nagle zrobił? Czegoś chcesz przyznaj się.
      Celest: To co mnie matole straszysz!?
      Ja: Take it easy Kruk bez stresu jak nie dzisiaj to jutro przecież nie masz noża na gardle i nikt cię nie zmusza żebyś dodała rozdział akurat teraz.

      Usuń
    12. Jack:Ja zawsze jestem miły i sympatyczny*uśmiecha się czarująco*
      Lilka:Wiesz Celest możliwe ze o coś mu chodziło ale i tak się nie dowiemy o co.
      Ja:Dzięki. Po prostu jestem niezadowolona bo powinnam go już wstawić w tamten weekend, ale ja to napiszę ja to wiem.
      Lilka:*głosik jak mała dziewczynka*A potem pójdziemy rzucić się pod pociąg? *-*
      Ja:Może pójdziemy.
      Lilka:Jej!^^
      Jack:Ja się niedługo wyprowadzę. Jestem pewna że znajdzie się wiele blogerek które mnie adoptują.
      Ja:Biegnij tylko nie zapomnij zamknąć za sobą drzwi jak będziesz wracał.

      Usuń
    13. Kelly: Nie zemną te numery blądasku. Za wysokie progi na twoje nogi. Znajdź sobie jakąś naiwą.
      "Lilka:*głosik jak mała dziewczynka*A potem pójdziemy rzucić się pod pociąg? *-*"
      Glimer : Żadnego rzucania się pod pociąg!
      Kelly: Właśnie!
      Glimer: Jesteś jeszcze za młoda na samobójstwo i uwierz mi nie chcesz gadać z tamtym kotem.
      Kelly: Mamo przygarneła byś Jacka?
      Ja: Ale ty byś musiała się nim zajmować.
      Kelly: Słysza...
      Ryuga: Nie ma mowy.
      Kelly: Ale...
      Ryuga: Masz kota nim się zajmuj.
      Kelly: Betty sama się sobą zajmuje.
      Ryuga: To może naucz ją, że nie siada się na mojej pelerynie i nie zostawia na niej futra.
      Betty:Phihihihi.

      Usuń
    14. Jack:Czy ty coś sugerujesz?
      Lilka:Gadam z kotami na co dzień jeden w tą czy w tą nie robi różnicy.
      Lenox:Lilka*ostrzegawczy ton*
      Lilka:Przecie żartowałam.
      Jack:Mną się nie trzeba zajmować.
      Ja:Nie w ogóle.
      Jack:No może jeszcze powiedź że ją przypominam*patrzy na Juli która w sukience w truskawki siedzi na łóżku, tuli królika, macha nogami i ogląda My Little Pony*
      Lilka:Nie wiedziałam że jesteś dziewczynką.
      Jack:Nie jestem.
      Ja:A uwagi potrzebuje więcej niż taka Juli która prawie nic ni mówi.
      Lilka:Ryuga znam twój bul moje trampki KIEDYŚ były białe.

      Usuń
    15. Kelly; A jak myślisz? W końcu tak dobrze znasz sie na kobietach.
      Glimer: Uwierz mi z tym jednym konkretnym nie chcesz gadać.
      Kelly: Serio bez kocimientki nie podchodź.
      "Jack:No może jeszcze powiedź że ją przypominam*patrzy na Juli która w sukience w truskawki siedzi na łóżku, tuli królika, macha nogami i ogląda My Little Pony*"
      Kelly: Wiesz moja ksywa która mi nadałeś pochodzi własnie z bajki która ogląda Juli więc może coś w tym być.
      "Lilka:Ryuga znam twój bul moje trampki KIEDYŚ były białe."
      Kelly: # problemy ludzi którzy lubią białe ubrania.

      Usuń
    16. Jack:Sugerujesz ze nie mam co liczyć na twoje względy kiedy ja nawet do ciebie nie startowałem.
      Lilka: A tam. Znam gościa co ma masę różnego towaru. Wszystko da się skołować. W sumie nie mam z nim ostatnio kontaktu...
      Jack:Mówiłem już. Gówniara w sklepie darła się ze by matka kupiła jej kucyka pony. Pony-kucyk. Ty na k,łowie masz kucyki. Ta dam cała filozofia.
      Juli:Liliś?
      Lilka:Tak?
      Juli:Bo Rainbow Dash i Aplle Jack się kłócą*pokazuje na telewizor*Co będzie z ich przyjaźnią?
      Lilka:Yyymm. No tak. Na pewno pogodzą się w magiczny sposób pod koniec odcinka.
      Juli:A jak nie.
      Lilka:Pogodzą, pogodzą a jak nie to tam pójdę i użyję mojej siły perswazji.
      Juli:Perwafafi?
      Lilka: Perswazji. Ale to nie ważne. Oglądaj bo zaraz idziesz spać.
      Juli:Ale Liliś jeszcze troszkę.
      Lilka:No to jeszcze troszkę oglądaj.
      Jack: Patrzę na to i nie ogarniam w tym momencie.
      Lilka:Ja też w sumie nie do końca tylko postaci ogarniam żeby wiedzieć o co jej chodzi mniej więcej bo tak to nie wiem na czym polega to kucykowe coś. wcześniej miała fazę na Świnkę Peppę a jeszcze wcześniej na Hello Kitty więc moja głowa robi BUM! I pa pa.
      Bo niema lepszego obuwia niż białe trampki.
      Jack:Ja nie miewam takich problemów.
      Lilka:Bo masz biała kotkę.

      Usuń
    17. Kelly: Sugeruje, że nie nabiorę się na twoje uśmieszki bo już lepsi od ciebie próbowali i nic z tego nie wyszło. Ale skoro tobie przyszło do głowy coś takiego to już twój problem. Zaczełeś się tłumaczyć zanim ktokolwiek zdażył cię o coś oskarżyć.
      "Jack:Mówiłem już. Gówniara w sklepie darła się ze by matka kupiła jej kucyka pony. Pony-kucyk. Ty na k,łowie masz kucyki. Ta dam cała filozofia."
      Kelly: O już nie bulwersuj się tak bo ci żyłka pęknie.

      Usuń
    18. Jack: Pytałaś to odpowiadałem choć sama stwierdziłaś to już wcześniej. Poza tym ja zawsze się tak uśmiecham.
      Lilka:Mym. Czaruś się znalazł.
      Jack:Ja jestem spokojny nie rozumiem o co ci chodzi Pony.
      Lilka:O ten tra...*stwierdza że jednak nic się jej nie chce i zawija się w obszerny sweter*
      Jack:Tak bez entuzjazmu i zgrywania psycholki?
      Lilka:Jakbyś nie spał tyle co ja to też by ci się nic nie chciało.
      Jack:Nie ty pierwsza i ostatnia nie wyspana.

      Usuń
    19. Kelly: Do mnie się tak nie uśmiechałeś...aż do tej pory.
      Kyoya: Zamknijcie się. Oboje. Jesteście dziwni pieprzycie od rzeczy i mnie wkurwiacie.
      Kelly: P.M.S?
      Ryuga: Raczej kac.
      Kelly: *głaska Kyoye po głowie * Oj biedactwo zabalowało się za bardz co?
      Kyoya:...
      Kelly: Biadaczysko odpocząć byś chciał? NO TO MASZ PROBLEM TRZEBA BYŁO TYLE NIE CHLAĆ!
      Kyoya: Aaa! Ty kurwo jak ja cie zaraz...później cię zabiję.

      Usuń
    20. Jack:Ja się tak uśmiecham do wszystkich pięknych pań.
      Ja:Hyhy.
      Lilka:Z czego rżysz szatanie?
      Ja:Bo to juz działa*patrzy sie na Lilkę i Kyoye jak bazyliszek*
      Lilka:...Achaaa.
      Jack:Jej postać z książki zginęła i jej odbija.
      Ja:Raphael *-* [*]
      Lilka:Ta szkoda go. Jeden z nielicznych który byl tam ogarnięty.
      "Kyoya:Aaa! Ty kurwo..."
      Lilka:Niech ktoś go pośle na odwyk albo ja to zrobię.

      Usuń
    21. "Jack:Ja się tak uśmiecham do wszystkich pięknych pań."
      Kyoya: Widzisz Kelly. Wyjaśniło się.
      Kelly: *związana i zajbebliwana bo nie tylko Kyiya miał kaca i potrzebował ciszy patrzy na wszystkich takim wzrokiem jakby chciała ich usłmażyć na głębokim oleju*
      "Lilka:Niech ktoś go pośle na odwyk albo ja to zrobię."
      Kyoya: Odwyk? Niby od czego? Zresztą nie obchodzi mnie to. Ciebie powini gdzieś zamknąć tylko zanim dasz się złapać wróć po śierściucha.

      Usuń
    22. Jack:*patrzy na związaną Kelly* Musieliście nieźle zabalować.
      Lilka:*mruczy że od czegos tam psiego jak nie wie od czego i wzdycha* Jak ci tak ciąży ten kot to go wystaw na wycieraczkę. Niech ktos ja rozwiąże albo sama to zrobię.

      Usuń
    23. Kelly:*czołga się do kuchni *
      Kyoya: Za dużo razy w ruletkę zagrałem.
      Mary: A potem jeszcze to limbo.
      Ines: Tak a kto was musiał po tym wszystkim odwieść?
      Tsubasa: Napewno nie ty usnełaś zaraz po trzeciej.

      Usuń
  3. * w całym pokoju latają monety pięcioyenowe*
    Ja: Czyżby koniec jakiegoś symbolicznego zakładu?
    Kim: *łapie monetę* Yup. ^^
    Kaosu: No wiesz Yuna, zakładaliśmy się czy ta dwójka w końcu się pocałuje. ^^
    Aaron: Miłość jako kot... Czyli jakby zachowanie Behemota niszczącego wszystko, co popadnie, a jednak uspokajającego się przy Risu też się może zaliczać w ten koncept miłości...?
    Kaosu: Myśliciel się znalazł.
    Aaron: Tylko pytam.
    *chwila ciszy przerywana brzdękiem yenówek*
    Ja: *nerwowo bawi się warkoczykami* Mam dość tego uczesania!
    Kim: Czemuż to?
    Ja: Bo wyglądam jak jakaś bawarska turystka. -.-
    Kaosu: Oj tam, ładnie ci. ^^
    Ja: Może...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Johannes i Glimer:*zbyt zajęci sobą żeby kogokolwiek zauważyć*
      "Aaron: Miłość jako kot... Czyli jakby zachowanie Behemota niszczącego wszystko, co popadnie, a jednak uspokajającego się przy Risu też się może zaliczać w ten koncept miłości...?"
      Kelly: Ja uważam że tak. Jest wiele rodzajów wyrażania swoich uczuć do kogo mniej lub bardziej zagmatwany ale przekaz Behemota jest jak dlamnie aż nadwyraz jasny.
      Kyoya: Nie boli cię głowa od używania takich trudnych słów?
      Kelly: *obolały uśmiech* Trochę
      Kyoya:... Eee to niewiem połóż się czy coś...
      Kelly:... Nie no ja w ciebie nie wierzę. To był żart.

      Usuń
    2. Kaosu: Ta dwójka to chyba pierwszy oficjalny paring na blogu Hani, nie?
      Kim: Ano, na to wygląda. ^^
      *bum, jeb, trzask i wrzaski Mizuki*
      Aaron: A skoro mowa o Behemocie... To chyba znowu strąca i niszczy wszystko co popadnie... Prawie jak Kaosu na haju.
      Kaosu: Ej no, ze mną wcale nie jest tak źle!
      Aaron: Skąd możesz wiedzieć skoro praktycznie nigdy nic na następny dzień nie pamiętasz pomidorze?
      Kaosu: A idź w rzepak, Kagamine. -.-
      Kim: *stuka palcem o brodę* Jak kiedyś będziemy mieli szarawego kota to nazwę go Ksin.
      Ja: A wiesz, że to imię tego kotołaka z książki, prawda?
      Kim: Nom. ^^ Tylko szkoda, że Mizuś nie lubi kotów.
      Shizuka: Taka jej natura i tyle.

      Usuń
    3. Kelly: Przed nimi byli jeszcze Tsubasa i Ines, ale zerwali a ja ich pogodzę nie bój nic.
      "Aaron: Skąd możesz wiedzieć skoro praktycznie nigdy nic na następny dzień nie pamiętasz pomidorze?"
      Kelly: Weźcie to nie bespieczne jest. Wystarczy takiego Kaosu zaczadzić świeczką zapachową ogłuszyc wsadzić do worka obrabować bank zostawic go tam i podrzucić świeczki zapachowe i będzie na niego, a on nawet nie będzie wiedział jak sie bronic bo nic nie będzie pamiętał.
      "Ja: A wiesz, że to imię tego kotołaka z książki, prawda?"
      Kelly: Kotołaki.

      Usuń
    4. Ja: ... Pitolona odmiana...
      Kim: Hmm, chyba wiem, co będzie tematem kolejnego zakładu. ^^
      Kaosu: A już go nie ma?
      Kim: Aaa, faktycznie już zakłady poczynione. ^^
      Aaron: Prędzej rozwali ten worek z piosenką na ustach, wlezie na jakiś dach i tyle go widzieli. A następnego dnia budzi się w domu, a szyba rozwalona.
      Kaosu: Bo okna otwartego nie zostawiliście.
      Hiromi: Wychodzi na to, że lepiej za bardzo nie rozpowiadać skąd ten haj. I dalej chować świeczki.
      Kaosu: Meh, z paki się ucieknie. ^^

      Usuń
    5. Kelly: A jak obstawiacie?
      "Aaron: Prędzej rozwali ten worek z piosenką na ustach, wlezie na jakiś dach i tyle go widzieli. A następnego dnia budzi się w domu, a szyba rozwalona."
      Kelly;*wybucha śmiechem od którego traci na chwilę dech* O mamo wyobraziłam to sobie. Boże, żeby nikt nie zlecił mi porwania lolitki bo tam padnę.
      Alex: Obydwoje wiemy, że w twoim przypadku porwany nie zorientuje się, że jest porwany dopóki mu o tym nie powiesz więc oczywistym jest, ze nie użyła byś worka.
      Kelly: Za dużo wiesz trzeba będzie sie ciebie pozbyć, a tak btw Kaosu jesteś człowiekiem czy czymś ponad to?

      Usuń
    6. Kim: A to zależy od osoby. Niektórzy liczą, że się ponownie zejdą, a jeszcze inni obstawiają friendzone tylko nie wiadomo od kogo niby wyjdzie propozycja. Ale nie zdarzył się nikt, co obstawiałby całkowite zerwanie kontaktów między tą dwójką. ^^
      Aaron: Nie wiem, kto byłby na tyle zdesperowany, żeby akurat jego chcieć.
      Kaosu: *zastanawia się czy nie rzucić w Aaronię kulą od qi gonga*
      Hiromi: Worek to przeżytek. Teraz bardziej inwestują w chloroform.
      Kaosu: Jeśli zwykły człowiek to dla ciebie koleś z hajem po świeczce, bestią z dysku zżerającą, wytwarzającą prąd i błyskawice, i dwoma szponami (broń) doczepionymi często do przedramion to tak. ^^

      Usuń
    7. Kelly: No ciekawie nie pow. Ja stawiam 600 yenów że się zejdą. Imnej opcji moje czekoladowe oczy nie widzą.
      "Aaron: Nie wiem, kto byłby na tyle zdesperowany, żeby akurat jego chcieć."
      Kelly: A bo ja wiem? Może ktoś chciałby nim szantarzować ostatnią ze smoków z sobie tylko znanego powodu.
      "Kaosu: Jeśli zwykły człowiek to dla ciebie koleś z hajem po świeczce, bestią z dysku zżerającą, wytwarzającą prąd i błyskawice, i dwoma szponami (broń) doczepionymi często do przedramion to tak. ^^"
      Kelly: *słysząc o błyskawicach mina jej trochę rzddnie ale momentalnie wraca do normy * Tak jesteś tylko człowiekiem. Wiesz wolałam zapytać wiesz na wypadek gdyby coś gdzieś kiedyś. Chociaż wątpię żebym się zgodziła.

      Usuń
    8. Kim: *notuje* Kelly, 600 yenów na zejdą się. Okej mam to, a jakbym zapomniała to możesz mi przypomnieć? ^^
      Aaron: Słyszysz pomidorowa lolitko? Lepiej się pilnuj, bo Rakshę na niepotrzebny stres narazisz.
      Kaosu: Sorki za te pioruny Kel, no ale wiesz, Raiju w tłumaczeniu znaczy tyle, co bestia błyskawic. ^^' I tak szczerze mam nadzieję, że się nie zgodzisz jeśli ktoś ci coś takiego zaproponuje, chyba, że za dobre wynagrodzenie. ^^

      Usuń
    9. Kelly: Przypomnę jak wygram.
      Kyoya: A jak przegrasz?
      Kelly: Będę milczeć jak grób.
      Kyoya: Ty powinaś się "wyrachowana" nazywać, a nie "walka".
      Kelly: Oj tam. Wiesz że żartuje. Aaron co ja słyszę? Uważasz, że by mi się udało go porwać?
      "Kaosu: Sorki za te pioruny Kel,"
      Kelly: Co za ludzie przepraszają mnie za to że mają przewagę. Nie będę próbować dopóki nie będzie zależeć czyjeś życie a ja nie będę widzieć innego rozwiązania.

      Usuń
  4. Extra zarabisty i nie wiem co jeszcze bo mozg wyjechala na Hawaje xd no co mam powiedziec super! *wywala irytujacego tate z pokoju* Paszol!
    Czemu ja zaczelam takie krotkie komy pisac... Xd
    CZEKAM NA DRUGI SEZON!!
    :*******

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. CIESZĘ SIĘ!
      Ryuga: Nie musisz krzyczeć.
      Ja: Wiem. :) Drugi sezon zacznie się już w tę niedzielę.

      Usuń
  5. Naprawdę świetny rozdział. Szkoda, że to koniec, no ale będzie DRUGI SEZON! Motti! Nie spodziewałam się muszę przyznać, ale super, że się pojawiła. Glimer, Johannes, w końcu się zeszli! Porównanie bardzo trafne. Czekam na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciąg dalszy bloga już w niedzielę. Cieszę się że ci się podoba. Nie byłam pewna czy skończyć to akurat w taki sposób ale jak widać wybrałam dobrze.

      Usuń
    2. Tak, wiem. Jednak w niedzielę będę nieobecna, więc przeczytam rozdział w poniedziałek. Bardzo dobre zakończenie wybrałaś według mnie.

      Usuń