Rozdział 9
Nuda.
To właśnie
się działo.
Nuuuuuuda.
Nudziłam się
i to cholernie. Całymi dniami nic tylko gapiłam się w sufit i słucham kapania
kroplówki. Od czasu do czasu przychodził do mnie Johannes. Nic nie mówi tylko
siedział na krześle i patrzył na mnie. Kiedy tylko się pojawiał ze zdwojoną
siłą wgapiałam się w sufit. Nie wiedziałam, co o nim myśleć. Z jednej strony mi
pomógł (nie wiadomo, po co i dlaczego), a z drugiej strony w zamian za
współpracę z Dark Nebulą zażądał sobie kobiety kota. (Wszyscy chyba domyślają się,
w jakim celu była mu potrzebna.) W więc ostatecznie wychodziło na to, że się
bałam. Jedyne dobre, co było w tym wszystkim to bardzo silne prochy, które mi
podawał ten podejrzany lekarz nie czułam bólu i traciłam kontakt z
rzeczywistością, a wtedy było mi już wszystko jedno.
Może to
głupio zabrzmi, ale po tym jak ‘’umarłam’’ coś we mnie pękło. Nie mogłam się
odnaleźć w pokoju, w którym leżałam, a co dopiero w życiu. Czułam się pusta tak
jakby ktoś wyprał mnie ze wszystkich moich wcieleń. Pamiętałam wszystko; co
potrafiły jak mówiły i jestem pewna, że potrafiłabym to wszystko powtórzyć, ale
jakoś nie widziałam powodu by to robi, ale z kolei nie wiedziałam, co mogłabym zrobić,
jako ja.
„Wrócisz na
ziemię i to wszystko przeżyjesz dopiero wtedy pozwolę ci na wieczny odpoczynek.”
Ciekawe jak
mam to zrobić?
Pewnego do
mojej celi/pokoju przyszedł ‘’doktor’’ i powiedział, że dzisiaj zdejmie mi moje
bandaże.
-Twoje
implanty uległy uszkodzeniu, musiałem je usunąć.-Poinformował mnie chłodnym
tonem ściągając z mojej twarzy kolejne bandaże.
Obok mnie na
łóżku leżało lusterko na rącze od wrócone tą użyteczną stroną przodem do pościeli.
Jeśli mam być szczera to w ogóle mogłabym go nie używać. Naprawdę nie chce wiedzieć
jak teraz wyglądam. W swojej karierze miałam już kilka operacji plastycznych,
ale zawszę uspokajałam się tym, że to nie moja twarz, że to ktoś inny patrz na
mnie zza lustra, a teraz pora pierwszy od naprawdę wielu lat miałam tam być ja.
Kiedy ktoś będzie mine mijam na ulicy będzie widział moją twarz, a nie twarz oryginału,
jeśli pomyśli, że jestem paskudna pomyśli to o mnie, a nie o oryginale.
Ostatni bandaż
trafił do kosza na śmieci.
Z twarzy
lekarza nie mogłam odczytać jak wyglądam, ale to, co odbiło się w jego źrenicach
nie wyglądało najlepiej. Drżącymi dłońmi, do których pomarszczonego i wysuszonego
wyglądu już się przyzwyczaiłam ujęłam rączkę lusterka i położyłam je sobie na
kolanach.
Wzięłam
głęboki oddech potem drugi, trzeci i tak dalej doktor, który nadal zemną
siedział nie powiedział nawet słowa. Cierpliwie czekał, aż kolejna rozhisterowana
pacjentka się przemoże i będzie mógł zająć się innym przypadkami, których cierpiętnicze
jęki często budziły mnie ze snu.
Podniosłam
to narzędzie szatana do twarzy i tak zamarzłam.
Moim oczom ukazało się łyse monstrum o pomarszczonej miejscami bladej miejscami
brązowej skórze wyglądającej jak skrzyżowanie mapy topograficznej ze szmacianą
laką. Wokół oczu i ust widniały fragmenty normalnego naskórka, przez co całość
wyglądała jak naprawdę upiorna maska. Twarz,
która przez najbliższy czas miałam nazywać moją była bardzo szczupła przez uśnięcie
implantów, które miałam w szczęce i kościach policzkowych oraz przez to, że gdy
przygotowałam się do niektórych musiałam podać się zbiegowi usunięcia części niektórych
kości.
-Łyknij to.-Powiedział
doktor podając mi kubek z jakimiś tabletkami. Odłożyłam lusterko z powrotem na
łózko i szybko łyknęłam leki nie popijając ich.
Może się zadławię
i umrę.
Następnego dnia
zostałam wypchnięta za drzwi wypisana z tak zwanego szpitala i znowu
byłam zdana tylko na siebie. W akcie dobrego serca (ta jasne) lekarz, którego
imienia nigdy nie poznałam dał mi jakiś stary dres i sportowe buty.
Przez
dłuższy czas stałam przed budynkiem, z którego wyszłam i zastanawiałam się, co ledwo,
co przywrócona do życie dziewczyna bez kasy przy duszy może zrobić sama w
kompletnie obcy mieście?
Spokojnie z taką twarzą nikt cię nie porwie, a
już na pewno nie zgwałci.-Pocieszałam się w myślach idąc ulicą.
Ludzie,
których mijałam cofali się z przerażeniem, kiedy tylko na nich spojrzałam. Na ciągnęłam
mocno kaptur na twarz i przyspieszyłam kroku. W pewnym momencie na kogoś
wpadłam. Upadłam na ziemię zdzierając sobie przy tym skórę z rąk.
-Wszystko w
porządku? Nic sobie nie zrobiłaś?- Zapytał ktoś pomagając mi wstać.-Pokaż się.-Właśnie
wtedy kaptur z sunął się z moje głowy odsłaniając moją paskudna twarz. Na twarzy
chłopaka, który dotąd chciał mi pomóc pojawiła się odraza, a stojąca obok
dziewczyna zzieleniała i puściła pawia.
Zepchnęłam
oboje z drogi i pobiegłam gdzieś przed siebie. Byłam bardzo osłabiona, dlatego
nie udało mi się odbiec daleko. Schowałam się do pierwszej lepszej ciemnej
uliczki ukryłam się za koszem na śmieci i zaczęłam płakać. Płakałam i nie
mogłam się uspokoić. Łzy spływały mi po policzkach i kapały mi z nosa
próbowałam je jakoś wytrzeć w rękawy bluzy, ale te szybko przemiękły i zostałam
z niczym.
Przez dłuższy
czas siedziałam na ziemi z głową opartą na kolanach i próbowałam wyrównać oddech.
Gdy nagle usłyszałam ciche:
-Nya.-Powoli
podniosłam głowę i zobaczyłam tego wstrętnego łysego kota siedzącego u moich
stup. Skrzywiłam się, a to pewnie nie poprawiło mojego wyglądu niemniej jednak
kot nawet nie drgnął. Zrobił to dopiero, gdy machnęłam na niego ręką, a i tak cofnął
się tylko o krok.
-Nya.-Odezwał
się znów tym razem głośnej.
Nie chcąc
siedzieć z tym czymś w jednej alejce wstałam z ziemi i zaczęłam iść w kierunku
wyjścia z uliczki, a lew tedy jak z podziemi wyrósł Johannes.
-To nie jest
zbyt miłe nie odpowiadać, gdy ktoś cię o coś pyta.-Powiedział.
Chciałam go minąć,
ale kiedy byłam dokładnie obok niego złapał mnie za ramię i zapytał:
-Wiesz,
chociaż dokąd idziesz?
-Przed
siebie.-Powiedziałam odzywając się po raz pierwszy od kilku miesięcy.
Głos, który
wydobył się z mojego gardła był chropowaty i nieprzyjemny.
Chłopak zaśmiał
się pod nosem.
-A tak poza
tym wiesz, chociaż gdzie jesteś?
-Gdzieś w
Japonii.-Burknęłam spuszczając wzrok.
Jedyne,
czego chciałam w tym momencie to wrócić do mojej zapyziałej zatęchłej kawalerki
w moim zasyfionym i pełnym szumowin mieście iść do baru, w którym jak zwykle nikt
mnie nie pozna, schlać się tam w trzy dupy i zapomnieć.
-I myślisz,
ze w tym stanie uda ci się wrócić do domu?-Nie odpowiedziałam.-Nawet, jeśli
jakimś cudem uda ci się opuścić Japonię to twoi kumple po fachu cię wykończą.
-Wiem.-Odparłam.
-I
przyjmujesz to tak spokojnie?
-Mam jakiś
wybór? Tak czy siak zdechnę tu, albo na moich starych śmieciach. Osobiście wolałabym
to zrobić u siebie.-Chciałam się wyszarpnąć z jego ucisku, ale nie starczyło mi
na to siły, a przy tym sama sobie sprawiłam ból tak silny, że aż mnie
zamroczyło.
-Loulian?
Wszystko w porządku?
-Czy wygląda
na to by cokolwiek było w porządku?- Zdjęłam kaptur.-Spójrz na mnie. Wyglądam jak
potwór dzieci płaczą ma mój widok, nie mogę wrócić do domu, a do tego wszystkiego
jestem niczym!-Krzyczałam na powrót zalewając się łzami.-Zostaw mnie.-Poprosiłam
w końcu.
-Nie da rady
kotku.-Powiedział kucając obok mnie i głaszcząc po łysej głowie.- Jeśli cię tu
zostawię psy cię rozszarpią.
-A, co jeśli
chcę umrzeć?
-Nie chcesz.
-Chcę.
-Skoro tak
to proszę.-Wstał i rzucił mi strzykawkę.-Udowodnij. Wstrzyknij sobie to. To trucizna czy
jak tam to Celest nazwała inhibitor oddychania wewnątrz komórkowego. Miałem ci to wstrzyknąć, gdy już pokonasz
Kelly. Jak widać według jej planu tak czy siak miałaś umrzeć.-Mówił, kiedy wyjmowałam
strzykawkę z foliowego opakowana.
-Zrobię to.-Powiedziałam
patrząc mu w oczy.
-Pozwolę ci.
Zębami ściągnęłam
zatyczkę podwinęłam rękaw wbiłam w jedna z żył na lewej ręce i nacięłam
tłoczek.
Czas zwolnił. Wszystkie dźwięki stały się jakieś
przytłumione odległe. Obraz mojego widzenia się zwężał, a gdy nie widziałam już
nic poczułam jak moje ciało spada gdzieś w otchłań. Rozdział 9 za nami. Już niedługo zacznę wstawiać sezon drugi więc już możecie się bać/ cieszyć. Mam nadzieję, że to opowiadanie wam się podobało. Jak tam czujecie już wakacje? Aj w tym roku postanowiłam, że po pierwsze ich nie zmarnuje, po drugie będę się nimi cieszyć, a po trzecie będę se kłaść późno i wcześnie wstawać by nie tracić ani nocy ani dni. A wy macie jakiś plan? Podzielcie się nim zemną jeśli chcecie.
No to ja się z wami, żegnam.
Do następnego posta.
Hania.
Ja: Próbuje się nie spalić z gorącą na Hiszpanii xD matko jak znów będę czerwona to się postrzele.
OdpowiedzUsuńJenny: Taki ekscytujący dzień w szkole.
Ja: Taaa -.- Ej Hania daj jakieś dobre hasło do tabu po angielsku ^^
Racing-wyścig
UsuńJa: Hiszpania. Zazdroszczę.
Kelly: A my nie chodzimy do szkoły od środy. :P
Ja: A ty gdzieś jedziesz, Hania? Ej zapiszcie to, wrszcie zjadę Marcina.
UsuńJenny: *notu, notu* Ej nie skomentowaliśmy postu...
Ekipa: *masują skronie*
Ja: Idę łapać wenę, radźcie sobie sami *trzaska drzwiami*
Jenny: Nie ma to jak porządne wsparcie. Meh, nie mam pomysłów, czerep mi przegrzało, jestem zła i głodna >.<
Izumi: To bardzo złe połączenie.
Jenny: *niszczy kubek w rękach* Kurwa...
Izumi: To ja się tym zajmę! ^^
Harumi: To ja też.
Alice: J-j-ja APSIK! Me too.
Patrick: Męczcie się moi niewolnicy.
Harumi: -_- Mówiłeś coś? *przejeżdża palcem po bazooce*
Patrick: A i owszem ^^. Niewolnicy.
Harumi: Pogadamy sobie, gówniarzu!
Patrick: Starsza o 3 miesiące i myśli, że może rozkzywać. Hahaha nie.
*kłócą się w oddali*
Izumi: Spoko, Glimer pewnie obudzisz się z nową twarzą, bo Johannes zabrał cię na operację plastyczną ^^
Alice: Celest - san to taka yandere?
Izumi: Nie. To bardziej kobieta, krótej nikt nie kocha, ale ona sobie wmawia, że ją kochają. Schizofrenia się to zwie?
Jenny: *wraca z kakao* Patrzcie jak się doktorek ulitował. A mógł wywalić gołą na ulicę. Normalnie miłosierny Samarytanin -.-
Izumi: Edycja 2016.
Ja: DRUUGI SEZON *.* Ciekawe co tym razem odwali drużyna pierścienie ^^
Ja: Jadę nad piękne zimne polskie morze. Chociaż osobiście wolałbym rzucić wszystko i wyjechać z Blogusiem w Bieszczady.
UsuńGlimer: Kokejną nową twarz może odrazu z osobowością? A może poprostu pozwólcie mi umrzeć. Hym? Co wy na to? Najpierw Kelly zamiast mnie dobić się nademną lituje, potem jakiś kot twierdzi że nie mogę umrzeć dopóki nie zaczę żyć, potem jakiś podejrzany lekarz składa mnie dokupy, a teraz jeszcze wy. Ludzie (i koty) dajcie sobie spokuj Just leave and let die.
Celest: Sama jesteś yandere cokolwiek to znaczy. A Doji mnie kocha. Prawda?
Doji: Jak świeca kocha światło.
Kelly: Ja się z mojej słonecznej plaży nie ruszam niewiem jak reszta.
Izumi: Mamy tu poważny przypadek z depresją.
UsuńJenny: Jak chce zginąć to niech umiera. Jej wybór.
Izumi: Tam powinno być jeszcze demony!
Alice: Yandere - osoba o skłonnościach psychopatycznych spowodowanych miłością/obsesją na czyimś punkcie.
Jenny: W słownik się zamieniłaś.
Ja: Góry. Nie moja bajka.
Jenny: A coś widziałam, że jęczysz na brak ruchu O.o
Glimer: Mamy tu poważny przypadek ze spalonym ciałem i trucizną w żyłach. Dziękuję Jenny teraz to reszcie przetłumacz.
UsuńCelest:Wiem kto to jest Yandere. Poprostu tak się mówi. I niemam obsesji.
Ja: A ja góry uwielbiam. Gdybym miała mieszkać gdzieś w świecie beyblade wybrała bym Kome, albo miasteczko w którym Benkei postawił swój bar. Tak ze względu na hamburgery i Benkeia uwielbiam oboje.
Ja: Woda *.* Od nazwiska nawet widać, że jestem rybą.
UsuńIzumi: Twarzą + nie mam zielonego pojęcia co ci ten kotofil dał.
Jenny: Glimer chce umrzeć. Dotarło?
Izumi: Takie emo?
Jenny: Chyba tak xD Nie wiem co to jest O.o
Ja: *słucha The Way you kiss me* Kelly zaraziłaś mnie tą piosenką.
Jenny: Zajebista jest.
Ja: Mieszkałabym tag gdzie Zero i jego ekipa spotkali klona Krabiego. Moje miejsce <3
Glimer: Kostium sfajczył mnie całą od stóp do głów i mnie nie poprawiaj. Bo zabiorę cie ze sobą.
UsuńKelly: No ba. Gdyby chłopak zerwał zemną z takiego powodu nawet bym się nie obraziła.
Ja: Śmiałam się tak, że mama myślała że coś mi się stało.
Izumi: Nigdzie nie idę. Zresztą wy trafiacie gdzie indziej niż my.
UsuńVictor: Ta 18 lat i już niby się na życu zna *przegląda papiery*
Izumi: Mówimy o śmierci.
Victor: Bardzo fajna osoba.
Kimiko: Dobrze się czujesz? Nawet nie odpowiadaj bo widać, że tragicznie. Takeru, zabierz tatę do domu!
Takeru: *podnosi głowę znad planu* Hm?
Kimiko: Nie wolno się wam przemęczać! *bierze się pod boki*
Jenny: Lepiej idźcie do łóżek, bo wam jeszcze wałkiem przywali *dostaje gazetą po głowie* Dzięki.
Ja: Spotkać takiego Krabiego w rzeczywistości.
Jenny: Szybko by cię zabrali do domu bez klamek.
Ja: No ba. Już mam nawet towarzystwo zaplanowane!
Glimer: "Fajna osoba" mówisz o śmierci?
UsuńKelly:M. Viktor ! Vous parlez français?
Ja: Krabi jest super, ale i tak najbardziej lubię Benkeia. ^^
Ja: Masamune i jego głupota podbiły moje serce.
UsuńPatrick: w końcu jesteście podobni.
Ja: Oiviaaa! Maax!
Patrick: Nie! Spadać małe szatany!
Olivia: *wzrusza ramionami i idzie po komiks*
Victor: Taaa *bierze łyka kawy po czym się krzywi* zimna i taka bezbarwna.
Jenny: Może dlatego, że to woda?
Kelly: HA! Mówiłam! Miałam rację, miałam rację!
UsuńAlex: No już nie ekscytuj się tak.
Kelly: Mówiłam, że francuski to język szatana.
Alex: Co za to chcesz medal?
Kelly: Mam u ciebie życzenie. ^^
Alex: Jak ja cie nienawidzę.
Kelly: Ja ciebie też.
Jenny: Victor idź spać, bo próbujesz przeczytać co pisze na poduszce T.T
UsuńVictor: *zasypia na biurku*
Jenny: Kimiko przejmij męża. *patrzy na Kelly i Alexa* Który to z nich? Haruuu!
*cisza*
Izumi: Yyyy też jej szukam.
Jenny: A nie śpi przypadkiem *spogląda na zegarek* Cofam pytanie.
Kelly: Milutkich chłopczyków nie trawie, a ten przynajmniej umię pyskować.
UsuńAlex: *zaniepokojony* Co z Harumi?
Jenny: *zastanawia się* Albo siedzi gdzieś w Piekle, albo poszła na zakupy.
UsuńIzumi: *próbuje się skontaktować z siostrą* No jak zwykle! Nie odpowiada.
Jenny: Wróci jak zgłodnieje! Ty czekaj, bo ja się gubię. Czemu Mary i Ines praktycznie się w komach nie udzielają? O.o
Mary: Bo mnie wkurzacie.
UsuńInes: Ktoś mądry kiedyś powiedział, "Jeśli niemasz nic mądrego do powiedzenia nie mów wcale"
Alex: *burczy pod nosem* Co ja ma z tą kobietą na zawał przez nią zejdę.
Jenny: Też cię lubię, Mary...*patrzy na Alexa* No co się dziwisz? Lubimy znikać.
UsuńJa: Dzieci buszu złapaliście kota?
Jenny: Jeśli tego futrzaka można tak nazwać. Siedzi w...
zapomniałam.
Izumi: Zapomniałem o mojej misji! *wybiega, wymachując rękami*
Ja: Wszyscy sklerozy nagle dostaliście?
Jenny: Po tobie.
Ja: Autorki mogą! Ehh, muszę teraz szukać -.-
Jenny: Gdzieś w mieszkaniu.
Ja: A potem okaże się, że w piwnicy.
Alex: Nie pomagasz Jenny.
UsuńGlimer: Johannes gdzie jest ich kot?
Johannes: Niemam nic wspólnego z jego zniknęciem.
Glimer: Jasne.
Ja: To wena tylko w formie kota.
UsuńJenny: Sorki. Ale mówię prawdę. Ej, Glimer wiem, że chcesz umrzeć itp, ale pozbyć tych twoich ran? Bo jak umierać to z klasą!
Patrick: Ty wszystko chcesz robić z klasą.
Jenny: Wizytówka taka.
Patrick: Izumi cię tego nauczył?
Jenny: Dobry żart. Patrick
Glimer: Wyglądam jak gówno, niemam osobowości, kasy też nie mam, a do tego niewiem gdzie jestem. Chcę poprostu umrzeć i nie obchodzi mnie w jaki sposób. Poza tym śmierć to śmierć z klasą czy bez i tak lądujesz sześć stóp pod ziemią.
UsuńJenny: Kto ląduje ten ląduje. Ja nie chce byś wyglądała jak gówno -.- *pstryka palcami* Tylko czy ja umiem.
UsuńPatrick: Nie zabieraj się do tego bo potem będzie ,, Ja naprawdę nie wiem, czemu ten tępy królik ma mordę krokodyla. To pewnie jakaś mutacja genetyczna! Pff, Victor ja się znam na modyfikowaniu! To jest jakiś wybryk natury! Zeżarł biurko..."
Jenny: Zapamiętałeś słowo w słowo.
Patrick: Trochę ciężko zapomnieć o tym króliku.
Izumi: Dalej moje figurki nie zwrócił!
Patrick: Bo ją zjadł.
Izumi: Ale mógł zwrócić, nie?!
Jenny: Wtedy to bym jej kijem nie tknela
Glimer: Bardziej mnie nie spaskudzisz, ale wolałbym jednak nie zmienić się w żadnego mutanta.
UsuńJenny: Brak wiary w moje możliwości U.U
UsuńVictor: Po koto-ptaku masz zakaz na takie rzeczy.
Jenny: No jakbym to umiała to bym była perfekcyjna *.*
Kyoya: Wmawiaj sobie.
Jenny: Oj zapchaj się już.
Glimer: Dawaj jak ci się nie uda to mnie zabij. Oszczędzimy trochę czasu i Hania zajmie się szybciej drugim sezonem.
UsuńJenny: Ostrzegam, że lekarzem nie jestem *pstryka palcami, apod Glimer pojawia się magiczny krąg* Medicor, curare *rozbłyska zielone światło* Pykło? *przygląda się Glimer* No trochę ci blizn zniknęło. Umiem ^^!
UsuńGlimer: No nieźle. A teraz daj mi jakąś osobowość, usuń to gówno które wstrzyknęłam sobie do krwioobiegu i przywrócić włosy na głowie.
UsuńAlex: Nie za dużo byś chciała?
Glimer: Skoro nie pozwalają mi się zabić to niech dadzą mi coś z czym będę mogła żyć.
Jenny: Mogę ci co najwyżej usunąć pamięć. Wtedy mogłabyś zacząć życie kompletnie na nowo. Ale o tym może decydować tylko Hania - san.
UsuńAlice: Ja mogę się pozbyć tego czegoś *wskazuje na strzykawkę*
Harumi: Tak czy siak musi wam Hania pozwolić.
Ja: W komentarzach róbcie co chcecie i tak w opowiadaniu to nic nie zmieni.
UsuńGlimer: Co ty chcesz wymazać? Niemam własnych wspomnień.
Jenny: no to ok ^^ *zwraca się do Glimer* Właśnie ^^ Więc po co ci cudze? *wytwarza kolejny krąg* To mogę?
UsuńVictor: JENNIFER!
Jenny: Blokujecie drzwi! Blokujcie!
Izumi: Coś się stało?
Harumi: *wzdycha po czym podsuwa pod drzwi pękatą szafę*
Jenny: Wcale nie zalałam mu papierów. Wcaleee
Glimer:*głosem Kimiko* Victor zostaw to Biedne dziecko jest teraz zajęte pomaga potrzebującym i ćwiczy przytym swoje umiejętności. Tak właściwie to mleko się skończyło poleć do sklepu bo do ciasta mi brakuje.
Usuń
Usuńvictor: Już biegnę kwiatuszku! *leci do sklepu* Uwielbiam twoje wypieki!
Jenny: *uśmiecha się radośnie* Dzięki Glimer ^^
Izumi: LECI!
BUM!TRACH!
Jenny: *kaszle* Co wy kuźwa odwalacie?!
Izumi: *podaje smokowi chusteczkę*
Glimer:*uśmiecha się pod nosem* To mnie chyba nigdy nie przestanie bawić. KURWA MAĆ CO TO!?
UsuńJenny: Kamień :)
UsuńIzumi: Smok się nam przeziębił.
Jenny: Wysłał go na 10 metrów. Ładny dystans.
Yuka: Nie chcę nic mówić, ale spadło na czyjś samochód. Bez pasażerów na szczęście.
Jenny: *macha lekceważąco ręką* Zwali się na narwańca.
Kyoya: Po moim trupie. Nie macie dowód.
UsuńGlimer: Smok?
Alex: Tak smok. Przeziębił się.
Glimer: Smok. Taka duża jaszczurka ziejąca ogniem?
Alex: Alex: Raczej tak.
Izumi: *gładzi smoka* No już ci lepiej ^^ Za chwilę dam ci kakao i będzie idealnie.
UsuńJenny: Sie zdobędzie lub sfałszuje ^^
Harumi: Przypominamy, że w Piekle są inne stworzenia
Alex: Naprzykład piękne kobiety.
UsuńGlimer: Czyli pójdę prosto do nieba.
Kyoya: I się nie pojedzie na mistrzostwa.
Jenny: Przecież na nich siedzimy -.- wy siedzicie. Zresztą kij z tym! I tak zrąbiesz walkę drużynową jak będzie tam Ginga.
UsuńIzumi: Mój radar wychwycił pesymistę >.<
Harumi: Dobrze powiedziane ^^
Kyoya: Bez lidera długo nie posiedzicie.
UsuńGlimer: To go zastrzel jak ci przeszkada.
Alex: Prawda to najlepsze co można powiedzieć zawsze.
Jenny: Nie mogę, bo wtedy chłopaki zostaną sami i będzie nieciekawie. Ehh to zwalę na Konzerna!
UsuńVictor: Czemu tu jest smok, głaz? *niesie siatkę z mlekiem*
Jenny: Bo może.
Victor: -.-
Harumi: Czy ja wiem.
Kyoya: To jest jakiś plan.
UsuńAlex: Skoro nie prawda to kłamstwo. Myślisz, że to jest lepsze?
Glimer: *podziwia podłogę*
Harumi: Zależy od sytuacji ^^ Rąbnąłbyś komuś prosto z mostu podczas jego np, ślubu, że matka mu zeszła? Bo ja nie. Izu by to zrobił.
UsuńIzumi: Bo prawdę się zawsze mówi!
Jenny: Jasne, jasne. Nie moje motto. Mamo, zapomniałam! To usuwamy czy nie? Bo zaraz Angel mnie do rozdziału weźmie i będzie źle.
Glimer: Może nie *przez chwile mówi głosem Kimiko a potem błyskawicznie odkasłuje i dalej mówi innym głosem* moich do usuwania niema, a te wszystkie głosy i ruchy może mi sie jeszcze przydadzą.
UsuńAlex: Raczej nie powiedział bym, że pojechała na Karaiby. Może zaczekał bym do następnego dnia.
Kelly; Albo kazał byś Alexowi to zrobić.
Alaex: Nie to odpada.
Jenny: No tooo *kiwa się na piętach i wylicza na palcach* Mam do obicia 6 osób. Wie ktoś gdzie jest ta buda psów, w której zostawiłam kij beysbolowy?
UsuńJa; Fuck the world! I don't need be cured! I'll keep my word!!!
Izumi&Yuka: *śpiewają razem z Autorką*
Jenny&Harumi&Alice&Patrick: *równocześnie* Trzeba iść szukać noclegu -.-
Kelly: Ja wiem. Gdzieś w centrum Tokio.
UsuńAlex: Jak chcesz Harumi możesz nocować u mnie jeśli nie jesteś uczulona na psie futro.
Jenny: No to mi pomogłaś. Wezmę kastety *zarzuca torbę na ramię* Alice idziemy szukać pustych mieszkań!
UsuńHarumi: Z chęcią ^^
Alex:*modli sie z duchu żeby w mieszkaniu nie było bajzlu* W takim razie proszę zemną ma dame.
UsuńKelly: Mogę cie zaprowadzić pani nie jestem zadowolona chociażby ktoś dla mnie na rzęsach staną.
Jenny: Po co masz tam leźć skoro mam już kastety? Po prostu kijem się fajnie uderzało ^^ Może zapisze się do drużyny beysbolowej? *.*
UsuńKyoya: Radziłbym ci byś swojej nie olewała.
Jenny: Siła wyższa zwana Victor.
Kyoya: A od kiedy ty się kogoś słuchasz, co?
Jenny: Od...co ja ci się będę tłumaczyć >.<
Alice: Puste mieszkanie na trzeciej!
Jenny&Alice: *wskakują przez okno*
Harumi: *wpycha szybko kila rzeczy do torby i idzie za chłopakiem*
Alex;*idzie ulicą razem trzymając Haru za rękę i nuci*
UsuńElle sort de son lit Tellement sûre d'elle La Seine, la Seine, la Seine Tellement jolie, elle m’ensorcelle La Seine, la Seine, la Seine Extralucide, la lune est sûre La Seine, la Seine, la Seine Tu n'es pas saoul
Paris est sous. La Seine, la Seine, la Seine.
Kelly: Kiedy zaczniesz rozumieć c to rodzina Yoyo Jenny nikt już ci nie będzie musiał tłumaczyć dlaczego Jenny nie stawia się na treningach.
Kyoya: Ale ona *unika lecącego stolika*
UsuńJa: Sorki!
Kyoya: Czy to było specjalnie?
Ja: *uśmiech niewiniątka* Gdzie tam. Chodź tu musisz nowe ciuch przymierzyć.
Kyoya: Biegnę, wiesz Angel?
Ja: Możesz nawet lecieć. Chodź tu!
Harumi: *nuci melodię chociaż nie rozumie słów*
Alex:*peszy się gdy orientuje się że nie śpiewa w głowie i przestaje* No to jesteśmy na miejscu ostrzegam jest tam pełno kropki.*otwiera drzwi i natychmiast zostaje przewrócony na ziemie przez biało czarny szczekająco liżący kształt* Już spokój siad też się ciesze.*dorosła suczka dalmatyńcyka siada na ziemi i z wywieszonym jęzorem patrzy to na Haru to na Alexa* Haru to jest Kropka Kropka to jest Haru.
UsuńhHarumi: *modli się by pies nie wyczuł zapachu smoka i kuca przy Kropce* Ohayo ^^ *delikatnie głaszcze ją po grzbiecie*
UsuńIzumi: *tłumaczy tekst piosenki Alexa* -___- Yuka rzuć włócznię.
Kropka:*mruży oczy zadowolona*
UsuńAlex: Spokojnie nie zje cie. Witam cię w naszych skromnych progach. Pościele ci i pójdę po dodatkowe pościel.
Jenny: *rozflada się czy nikt nie patrzy i w czarnym płaszczu wyskakuje na miasto*
UsuńAlice: *idzie zrobić dango*
Harumi: Ok ^^ *rozgląda się po mieszkaniu*
Alex: *woła z sąsiedniego pokoju* Jeśli chcesz to otwórz okno trochę tu duszno od komputera komputerów. Pościele ci u siebie a ja będę spał na kanapie w salonie. Niestety nie mam pokoju gościnnego na takie okoliczności.
UsuńRyuga:*wygląda ze swojego pokoju a widząc że Kelly siedzi na miejscu i coś robi (konkretnie układa zamek z kart) wraca do pokoju*
Ja: Czuje, że Kelly się nudzi.
UsuńPatrick: Skończyłaś się drzec *.* a twoje przeczucia to tylko do kosza. Mówisz, że będzie padać to jest skwar, twierdzisz, że dostaniesz 4 a dostajesz 2. Mówić dalej?
Ja: Nie -.- idę ratować własne dzieci.
Patrick: Oni nie są twoi.
Ja: Kocham je jak własne.
Patrick: Nie zazdroszczę
Harumi: *uchyla okno* Ja się prześpie na kanapie ^^ w końcu to twoje mieszkanie
Kelly: Ja sie nie nudzę, wygrywam z Yoyo.
UsuńAlex: I dlatego własnie nie wypada by mój gość który jest również kobieta którą kocham spał na kanapie i łamał sobie krzyż. No to tam jest łazienka, tam sypialnia a tam kuchnia jakbyś w nosy zgłodniała, a jak zwykle spał jak kamień.
Harumi: Nie uda mi się ciebie przekonać, prawda?
UsuńJa: *zasypia z głową na blacie*
Jenny: No i padła *ziewa* Dobranoc ^^
Alex: *kładzie koc i poduszkę na kapnie* Jak mówiłaś umiem walczyć o swoje, a ty jak sama mów łaś jesteś moja. No już zmykaj spać bo widzę, że ci się oczy kleją*daje Haru buziaka w czoło*
UsuńJa: Nie mogę się doczekać drugiej serii.^^
OdpowiedzUsuńKaosu: *kiwa się na gałęzi* Wakacje... Znowu będziemy u dziadków Yuny?
Ja: Wiadomo, tradycja musi być. Moje plany na wolne dwa miechy... No wiadomo, że będzie anime, muzyka, późne (jak się uda) kładzenie się i spanie do późna. A tak poza tym to wszystko będzie wpadało pod jeden schemat dnia.
Kim: *po chwili ciszy* Too, co powiecie na mały zakładzik? ^^
Shizuka: *wyrywa kolejny kawałek szkła ze skrzydeł* Niby jaki?
Kim: ... Jakiś zaraz wymyślę. ^^
SHizuka: *przewraca oczami*
Kelly: Uwielbiam zakłady. O co gramy? A tak btw fajnie było w wesołym miasteczku. Dzięki, że zemną poszedłeś Aaron. ^^
UsuńKim: Właśnie nie mam ciekawego pomysłu. ^^' Jakieś sugestie?
UsuńAaron: *uśmiech* Ja również dziękuje Kel. Czasami przydaje się wyrwać z domu. :)
Kaosu: *chichocze pod nosem*
Aaron: A ciebie co tak bawi Yakaru, hmm?
Kaosu: A ... nic takiego. ^^
Kelly:Szkoda tylko, że nie obskoczyliśmy wszystkich atrakcji. Kaosu zachowujesz się jak lolitka z animy szkolnej. A co do zakładu może... Kto powie więcej zwrotek ody do radości stojąc na rękach?
UsuńAaron: Tia.
UsuńHiromi: Zawsze możecie pójść jeszcze raz. *wyjmuję igłę z włosów*
Kaosu: *nadyma policzki* Baardzo śmieszne. -.-
Hiromi: Ale prawdziwe.
Kim: *radocha w oczach* Mi pasuje! ^^ Nigdy czegoś takiego nie robiłam.
Kelly:*pokazuję Kaosu język* No to idziemy. Kto się podejmuje zemną zmierzyć i o co gramy?
UsuńKaosu: *idzie szukać Raijuu*
UsuńKim: *podnosi rękę* Ja! ^^ U nas stawką są najczęściej pieniądze, ale jeśli masz inny pomysł to też się nada. ^^
Aaron: Czemu nie, przynajmniej nie ma dużej szansy na zranienie się jak to było przy zakładzie z Glimer.
Kelly: Ja gram na życzenia jeśli ktoś, zemną przegra jest mi winny jedno dowolne życzenie jeśli ja przegram wykonam jeden rozkaz zwycięzcy. Przyjmujecie taki układ czy wolicie kasę?
UsuńKim: Wchodzę w to. ^^
UsuńAaron: Sknera z ciebie Kusari, pieniędzy nie chcesz tracić.
Kim: A ty ich wcale nie masz. ^^ Skosiłam ci większość funduszy na ostatnim zakładzie. :D
Kelly: Szykujcie się na porażkę.*staję na rękach *
UsuńO, radości, iskro Bogów, kwiecie Elizejskich Pól,
święta, na twym świętem progu staje nasz natchniony chór.
Jasność twoja wszystko zaćmi, złączy, co rozdzielił los.
Wszyscy ludzie będą braćmi tam, gdzie twój przemówi głos.
Patrz,Patrz, wielkie słońce światłem biegnie, sypiąc złote skry.
Jak zwycięzca i bohater biegnij, bracie tak i ty.
Radość tryska z piersi Ziemi, radość pije cały świat.
Dziś wchodzimy, wstępujemy na radości złoty ślad.
Ona w sercu, w zbożu, w śpiewie, ona w splocie ludzkich rąk.
Z niej najlichszy robak czerpie, w niej największy nieba krąg.
Wstańcie ludzie, wstańcie wszędzie, ja nowinę niosę wam:
na gwiaździstym firmamencie bliska radość błyszczy nam.
*Upada na ziemię i głośno nabiera powietrza* O mamo jakie to długie jest.
Aaron: ... Ja pitolę ...
UsuńKim: *staje na ręce*
O, radości, iskro Bogów, kwiecie Elizejskich Pól,
święta, na twym świętem progu staje nasz natchniony chór.
Jasność twoja wszystko zaćmi, złączy, co rozdzielił los.
Wszyscy ludzie będą braćmi tam, gdzie twój przemówi głos.
Patrz,Patrz, wielkie słońce światłem biegnie, sypiąc złote skry.
Jak zwycięzca i bohater biegnij, bracie tak i ty.
Radość tryska z piersi Ziemi, radość pije cały świat.
Dziś wchodzimy, wstępujemy na radości złoty ślad.
Ona w sercu, w zbożu, w śpiewie, ona w splocie ludzkich rąk.
Z niej najlichszy robak czerpie, w niej największy nieba krąąą *pada plackiem na plecy lekko dysząc* Nie to nie dla mnie. ^^
Aaron: *staje na rękach*
O, radości, iskro Bogów, kwiecie Elizejskich Pól,
święta, na twym świętem progu staje nasz natchniony chór.
Jasność twoja wszystko zaćmi, złączy, co rozdzielił los.
Wszyscy ludzie będą braćmi tam, gdzie twój przemówi głos.
Patrz,Patrz, wielkie słońce światłem biegnie, sypiąc złote skry.
Jak zwycięzca i bohater biegnij, bracie tak i ty.
Radość tryska z piersi Ziemi, radość pije cały świat.
Dziś wchodzimy, wstępujemy na radości złoty ślad. *pada na pysk i mruczy coś pod nosem*
Kelly: Dziękuję dziękuję wiem jestem wybrykiem natury i powinni mnie trzymać w cykru. Oj już nie róbcie takich min przynajmniej kasy niestraciliście. :)
UsuńKim: Oj nie przejmuj się tak. Przecież nic się takiego nie stało. ^^
UsuńAaron: *masuje nos* Dzięki Kim i tak nie miałbym ci z czego zapłacić. To jak zwycięzco, co takiego musimy zrobić? :)
Kelly: Jak ja lubię jak mnie się tak nazywa. :) Hym... Moi godni przeciwnicy wramach wypełniania zadania pójdą zemną na lody chyba, że niechcą. :)
UsuńKim: Mmm yummy. Ja się piszę i tak miałam ochotę na coś słodkiego. ^^
UsuńAaron: Chyba jeszcze nie jestem aż tak spłukany, żeby mi na lody nie starczyło. :)
Kelly: No i super. W takim razie idziemy do mojej ulubionej lodziarni z ulubioną panią sprzedającą najlepsze lody. :)
UsuńKim: Yey! ^^
UsuńAaron: Przynajmniej nie zgubimy się w drodze, skoro lodziarnię masz już obczajoną. ;)
Kelly: Wyczuwam u ciebie brak wiary w możliwość mojego nieogaru.
UsuńKim: *przechyla głowę w bok* A to właśnie nie lepiej, że ruskie słoneczko ma wiarę w twoje umiejętności? Jak dla mnie to słodkie.^^
UsuńAaron: Punkt widzenia od punktu siedzenia.
Kelly: Ja i mój nieogar jesteśmy tak samo utalentowani. Potrafię trafić do domu z każdego miejsca na ziemi i zgubić się w salonie. Okey chyba jesteśmy na miejscu. Ohayō Harima-san.
UsuńHarima:Ohayō Kelly. Dawno cie nie było. A kto to?
Kelly: Przyprowadziłam znajomych. Kim, Aaron oto Harima-san Harima-san oto Kim i Aaron.
Kim: Konnichi-wa Harima-san. *kłania się* Całkiem przytulny lokal. ^^ *rozgląda się*
UsuńAaron: *kłania się* Konnichi-wa Harima-san. Yoroshiku onegaishimasu.
Kim: Jakiś ty się grzeczny zrobił.
Aaron: Jakoś trzeba przetrwać w tym kraju. ;)
Harima: Konnichi-wa. Wreszcie przyprowadziłaś kogoś posobnego do ludzi.
UsuńKelly: No proszę.
Harima:*uśmiecha się tak jak to robią babcię które wiedzą wszystko* Jakie lody sobie życzycie?
Aaron: *mentalnie do Arisu* Harima-san z uosobienia przypomina mi trochę babcię Tamarę.
UsuńArisu: Nie zapominaj, że ciebie jeszcze wtedy nie było.
Aaron: Ale i tak widziałem wszystko. *kończy połączenie* Ja poproszę czekoladowe.
Kim: A dla mnie truskawkowe. ^^
Harima: Czekoladowe i truskawkowe, a ty Kelly to co zwykle.
UsuńKelly: Tak. :3*dostaje kóle lodów o smaku mango* Arigato Harima-san. Choćmy do parku. Sayōnara.
Harima: Sayōnara
Aaron: Sayōnara Harima-san.
UsuńKim: *macha ręką*
Mizuki: *podjeżdża na motorze*
Kim: Mizu-chan ohayo! ^^
Mizuki: *zdejmuje kask* Pamiętasz, co miałyśmy dzisiaj zrobić?
Kim: Hmmm...*pac ręką w czoło* Ojć... Ale chyba jeszcze nie jesteśmy spóźnione na zajęcia?
Mizuki: *rzuca jej drugi kask* Jak się nie pośpieszysz to może być różnie.
Kim: Sorki Kelly, Aaron. Ale zapomniałam, że dzisiaj mam co robić. Chyba nie jesteście na mnie źli? :(
Mizuki: Kim!
Aaron: Jest w porządku. No idź, bo Mizu się wkurzy jeszcze bardziej.
Kim: *siada na motor* Do zobaczenia!
*odjeżdżają*
Kelly: No i tyle moje córeczki widzieliśmy. *zaczyna chodzić po murku fontanny* No to co robimy? Ostatnio nie zdążyliśmy porzucać czymś w idiotów.
UsuńAaron: *idzie obok Kelly* Czemu ja mam dziwne wrażenie, że zrobiły to umyślnie... Meh, nieważne. Możemy porzucać, ale potrzebujemy czegokolwiek do rzucania i oczywiście idiotów.
UsuńKelly: Idiotów ci u nas dostatek.*podchodzi do jakiegoś straganu* Konnichi-wa poprosimy te pomidory.
UsuńPan X: Są zgniłe.
Kelly: Właśnie dlatego je chcę. I jeszcze tych śliwek.
Pan X: Ale one są świerze.
Kelly: A to jakiś problem?
Pan X: *patrzy na uśmiechającą się Kelly jak na wariatkę pakuje zakupy i przyjmuje pieniądze*
Kelly: Arigato. Teraz potrzebujemy jakieś fajnej lojacji.
Aaron: *uśmiecha się* A może dach nad jakimś zaułkiem, gdzie zbiera się parszywa część ludzkości. Łatwo będzie celować no i takie umiejscowienie to pewne utrudnienie dla debili, którzy będą nam chcieli coś zrobić. Co ty na to?
UsuńKelly: Będzie idealnie. A jakby co to uciekamy. Walka jest syper ale przy ucieczkach jest większu ubaw.
UsuńAaron: *strzela palcami* Szczególnie po dachach. Przynajmniej takie odnoszę wrażenie po tylu biegach z rodzeństwem Rova. Więc, mamy jakiś szczególny zaułek w planach czy byle który byle gdzie?
UsuńKelly:Po dachach najlepiej. Można robić skoki wiary. Ty wybierz zaułek ja wybrałam arsenał.
UsuńAaron: U nas w skokach wiary przoduje Hiromi i Kaosu jak nawdycha się świeczek zapachowych. Najlepiej będzie jak poszukamy jakiegoś zaułka, gdzie mendy się teraz spotykają.
UsuńKelly: Ja podobno niemam instynktu samozachowaczego i ciągle próbuje się zabić w taki czy inny sposób. Może rozwalimy jakiś gang przypomocy posutych pomidorów. Śliwkę?*pyta wr?cając sobie jedną do ust*
UsuńAaron: Ja niestety muszę bardziej uważać na to co robię. Co nie znaczy, że zawsze mi to wychodzi. Co do gangu to masz jakiś konkret na myśli? A śliwkę chętnie. *bierze jedną do ust*
UsuńKelly: Nie tak tylko sobie paplam. Przekichane z tym podwójnym okaleczaniem się.
UsuńGlimmer, coś ty zrobiła?! :'( A ty Johannes, czemu jej nie powstrzymałeś? A co do Celest to 3 słowa: ,,A to żmija!". (Żmija to mało powiedziane.)
OdpowiedzUsuńKelly: "A to francuska żmija." trochę lepiej brzmi czy mam szukać dalej.
UsuńGlimer: Mam nadzieję, że się zabiłam.
Johannes: Skoro chciała zdechnąć to dlaczego miałbym ją powstrzymać?
Niezłe, niezłe. Ale to chyba za słabe nie sądzisz, Kelly?
UsuńA ja mam nadzieję, że jednak przeżyjesz, Glimmer.
Dlaczego miałbyś ją powstrzymywać? To złe słowo nie musiałeś jej dawać strzykawki.
Zastrzyki... Uh... Jak ja ich nie cierpię.
Kelly: No faktycznie, żeby opisać Celest trzeba by użyć wszystkich słów ze słownika początkującego chuligana kilka nazw demonów z japońskiej kultury i na koniec dodać "z francji".
UsuńJohannes: Chciała się zabić, a taka trutka to lepszy sposób na odejście ze świata niż na przykład poderzniecie gardła przez jakiegoś zbira,, powieszenie się lub kulka w łeb.
Ja: Ja się ogólnie boje igieł. Kiedyś pielęgniarka chciała mnie uspokoić i pokazała mi jaka małą igiełką zrobi mi zastrzyk. Jak tylko ją zobaczyłam pobiegłam do drzwi i tyle mnie widzieli.
No i prawidłowo, Kelly! Ale ile by tego było? o_O
UsuńJak tak mówisz, Johannes to chyba masz rację. Ale ja wierzę, że Glimmet przeżyję. Pewności nie mam,ale nadzieję tak.
No... Ja też się boję igiel. Niby nic takiego i malutkiego, ale nie raz chciałam spieprzać na sam widok.
Kelly: *przegląda książę* No z dwie godziny by mi zeszło na samo mówienie.
UsuńJohannes: Nadzieja umiera ostatnia.
Mówienie? A pisanie, jeszcze dłużej!
UsuńDopóki Hania nie wstawi następnego rozdziału nie wiem, jak będzie u Glimmer, ale wierzę, że nie będzie, aż tak tragicznie. ^^
Glimer: A może poprostu pozwólcie mi umrzeć. Hym? Co wy na to? Najpierw Kelly zamiast mnie dobić się nademną lituje, potem jakiś kot twierdzi że nie mogę umrzeć dopóki nie zaczę żyć, potem jakiś podejrzany lekarz składa mnie dokupy, a teraz jeszcze ty. Ludzie(i koty) dajcie sobie spokuj Just leave and let die.
UsuńJak sobie życzysz. Już nic nie mówię (piszę).
UsuńJa: *gromi Glimer wzrokiem* Ale Glimer nie o to chodziło. Jak masz coś mi do przekazania, albo poprostu chcesz pogadać to ja zawsze tu będę czekać. :)
UsuńWiem, że nie o to chodziło. :) Wiem też, że często zachowuje się jak dziecko i wkurzam tym innych. Do przekazania i powiedzania nie mam nic więcej. ;)
UsuńAle jakby co to wiesz gdzie mnie znaleść. ;)
UsuńJa:Taaaaaak! Niedługo drugi sezon^^ ja nie mam konkretnych planów na wakacje bo u mnie ciągle się zmieniają.
OdpowiedzUsuńLilka:Gdybym mogła to zrobiła bym to co Glimer :'(
Jack:Ona żyje. Gość wmówił jej ze to coś innego a tak naprawdę dał jakiś środek na uspokojenie.
Lilka;Jesteś bez serca. A obiecałam ze nie będę płakać...a miałam nie płakać...nie nie będę płakać...Lenox przytul!*tuli kota*
Lenox: Już, już spokojnie.
Ja:Aj Celest, Celest...Czekamy na kolejny post.
Lilka: Lenox życie jest złe.
Lenox: Cii.
Celest: Skoro tak ci źle to może dasz mi się zbadać? Co ty na to? Kilka symulacji?
UsuńKyoya: A co powiesz na skalpel w gardle?
Celest: Nie rozmawiam z tobą oszuście.
Kelly: Liluś chcesz czekolady, lodów, ciastek...mam kogoś ci przyprowadzić?
Lilka:A była taka młoda a chciałam ja wziąć na mleko czekoladowe. Polubiłam ja naprawdę ją polubiła.
UsuńZmora:Niedługo się z nią spotkasz.
Lilka:Ty tam siedź.
Zmora:Przeznaczenie znajdzie drogę mój robaczku.
Lilka:Nic nie chcę chcę tylko t-mleko czekoladowe. I nie chcę symulacji i badań i skalpeli i innych ustrojstw już jedno mi starczy.
Jack:A ja znów zarobiłem. Czarna masz obrońce dawaj kasę.
Lilka:A co ja bank spółdzielczy z tym idź do Kruka.
Ja:A zadzwońcie sobie do bociana cztery dwójki i pięć zer.
Jack:*od jakiegoś czasu kręci się na fotelu* Chyba się idę przejść.
Sky;Wreszcie! Tak!
Jack:I co się cieszysz?
Sky:Bo taki sklapściały dziś jesteś ze nie wiem.
Jack:A-cha...
Kasha: Myśli skubana jedna, że jak się czymś otruje to jej odpuszczę. Tak łatwo to niema.*klnie pod nosem tak jak ja się w życiu nie nauczę.
OdpowiedzUsuńKelly: No proszę bardzo mlesio chusteczki. A ty Lenox masz tu rybkę i nie marudz tylko daj się przytulać.
Kyoya: Nie bronie jej poprostu Celest nie znoszę bardziej niż jej.
Lilka: Glimer będzie żyć.*przyjmuje mleko i chusteczki* Lenox nie marudzi on tulaśny jest.*trze policzkiem o głowę kota*
UsuńLenox:*mruczy* Chyba musimy się częściej tulić.
Lilka:Nie przesadzajmy jeszcze się przyzwyczaisz do takich pieszczot i mi wymiękniesz.
"Kyoya: Nie bronie jej po prostu Celest nie znoszę bardziej niż jej."
Lenox: Jakie to było miłe chłopcze*sarkazm*
Lilka:Od cholery*mruczy pod nosem wciągając mleko przez słomkę*
Kyoya: Tylko się nie przyzwycajajcie *trudno wyczuć czy mówił to serii czy nie*
UsuńGlimer: Zdechne czegokolwiek sobie nie umyślicie.
"Lenox nie marudzi on tulaśny jest."
Kelly: Oooo A ty Ryuga byś tak niemógł?
Ryuga:...Nie.
Kelly: Oj już nie rób żółwia.
Lenox:*wzdycha* Te rozmowy nie pomagają*wymrukuje*
UsuńLilka:Jakie rozmowy?
Lenox:Nic nic.
Lilka:A-cha... Glimer! Nie smuć się.*robi coś z palcami* Chcesz może mleka czekoladowego?
Ja:*tak żeby nikt nie widział wycofuje się widząc żółwia*
Kelly:*chodziło jej o to, żeby Ryuga się nie marszczył* Kotek ma tajemnicę nie ładnie. Chodzi o Yoyo?
UsuńGlimer: W sumie ostatni posiłek by się przydał.
Ja:Wiem O-O
UsuńLenox:Ja ...mym...chyba ktoś mnie wołał pójdę sprawdzić*wybiega z pokoju*
Lilka:*uważnie obserwuje kota*
Zmora:Mówiłam? Hyhyhy.
Lilka: Cicho bądź on mnie nie zdradził. Nie gadaj głupot*wręcza kartonik mleka czekoladowego*
Glimer: *wypija jednym łtkiem pół kartonika* Dzięki. Tego było mi trzeba.
UsuńKelly: *mrurzy oczy* Stul pysk zmora. A ty Lenox uważaj. Obserwuję cię.
Lilka:Ciesze się ze ci smakuję.
UsuńZmora:Najgorsze dopiero nadejdzie.
Lilka:Super.
Lenox:O-O
Lilka:Glimer chcesz coś zobaczyć?
Glimer: Dawaj gorzej być nie może.
UsuńKelly: No tak. Opentasz Lilke i ziszczysz świat. Zadzwoń jak ci się uda.
Lilka:Zaraz zaraz to nie takie proste*odkręcona plecami coś majstruje*
UsuńZmora: No ale wyobraź sobie imperium bezkresu. Coś pięknego. Jedyną skazą jesteście wy. Ludzie.
Lilka:Dobra*odwraca się w stronę dziewczyny z małą kulką energii w rekach i wypuszcza ja do góry a ta strzela jak małe fajerwerki tworząc imię Glimer* Trochę nie widać ale można zobaczyć jako tako^^*wypuszcza kolejną faierwerke a ta daje jej pstryczka w nos*Ałć.
Zmora:Hahahhah!
Lilka:Bardzo śmieszne no duszę się ze śmiechu.
Kelly: Coś takiego jak ja niemoże być skazą nawet dla twojego "imperium". Chwila skoro chcesz zniszczyć wszystko to gdzie je postawisz?
UsuńGlimer: "Glimer" niema co mama ślicznie mnie nazwała.*sarkazm* Mniejsza...Fajna sztuczka. Dzięki za to i za mleko.
Zmora:Nie chcę zniszczyć wszystkiego to by było nie mądre. Po prostu zginą tylko ludzie no chyba ze nawinie się mniej rozwinięta rasa od waszej. Te wszystkie wymiary pod moją kontrola to będzie piękne.
UsuńLilka:Myhy od cholery.
Zmora:Jeszcze zobaczysz.
Lilka:Proszę. Lepiej się czujesz? Może mogę coś dla ciebie zrobić? Glimer to nie jest takie złe imię.
Kelly: Nie szukasz prawdziwych przeciwników prawda. Wiesz co będzie jak ci się uda? Załóżmy że przejmiesz kontrolę nad wszystkimi i wszystkim zaczniesz się nudzić.
UsuńGlimer: Cofnij czas, dobij mnie, napraw mi twarz, przekonaj tego pieprzonego kota, że w tym stanie raczej nie uda mi się przeżyć życia. Wiesz taki standard...Dobra ograniczenie depresienie przynajmiej przy tobie. Miły dzieciak z ciebie.
Zmora;Są pewne rzeczy których nie rozumiesz. Są pewne osoby które muszą mi zapłacić za siedzenie w tym zegarku, a kiedy dotrę do źródła oni padną na kolana. To tchórze nic nie warci tchórze bojący się własnego stworzenia. Oni zginą hahahah!
UsuńLilka:Nie skrzecz tak bo i tak nie wiadomo o czym tam nawijasz raz Suachiri raz Ruski a raz Łacina huk wie co ty tam chrzanisz czasami mi w tej głowie.
Zmora:Spokojnie umrzesz młodo. A jak się znudzę to pójdę dalej.
Jack:Czy ten chciwy głos może sobie już iść?
Ja:Chyba tak bo się rozgaduje. Pa pa.
Lilka:Nie jestem dzieciak.
Lienox: Sama mówisz "dziecko" do niektórych. Do Akane na przykład.
Lilka:Bo nimi są. Cofnąć czasu nie potrafię chyba, dobijała cię nie będę, chirurgiem nie jestem ale swoich czarów-marów-uzdrowiarów mogę spróbować, z Johanesem nie będę chyba rozmawiać.
Kelly:*ziewa* Jakbym Drago słyszała. Ciesz się Lila, że po Francusku nie nak*rwia bo by było kiepsko.
UsuńGlimer:Chodziło mi o to czarne gadające kocisko od trumien. Uwierz mi ktoś w moim wieku może mówić o tobie "dziecko". Jak chcesz to próbuj tych czarów ciekawe czy podziałają na blizny.
Lilka:Ja nw co ona tam czasem gada może to i lepiej. nawet jakieś hieroglify. Normalnie błyskawiczne lekcje języków obcych. Żeby pogadać z tą kocicą to się muszę udać na tamten świat. W sumie już prawie byłam z matką się wyrozmawiałam. Nie ważne. Kocica z jednej strony dobrze zrobiła będziesz mogła pożyć własnym życiem, a co do blizn i moich szuru-buru czary-mary to trochę nie ogarniam jak to działa *zaczyna kręcić młynek kciukami* To mogę spróbować?
UsuńKelly: To nawet niezły system. Mówi wszystkimi językami więc bez względu na to z którego kraju będzie strażniczka ją zrozumie.
UsuńGlimer: Nie mam własnego życia. Nawet nie wiem jak brzmi mój głos. A co do czarów. Gorzej być nie będzie.*siada na ziemi i zamyka oczy* Dawaj.
Lilka:Ta zmora to dzieło szatana i niech robi wylot na jakieś wymiarowe zadupie gdzie nikt jej nie znajdzie.
UsuńA jak coś skonopśce i planeta zrobi BUM!?
Zmora:Ty robaku dobra jesteś hahahahah!
Lilka: Zamilknij szatanie mały.
Glimer: To wreszcie umrę. Dawaj. Lepszej okazji do potrenowania nie będziesz miała. Tak czy siak pacjentka będzie zadowolona.
UsuńLilka:Myyyyyy...nie podoba i się ta zadowolona pacjentka.*wzdycha*Zamknij oczy bo to nieźle świeci.
UsuńGlimer: Są zamknięte. U.U
UsuńLilka:Wspaniale bo nie chcę cię uczynić niewidomą. Dobra.*strzela palcami i coś wysadza szafkę* Nie otwieraj oczu to tylko doniczka spadła!*chodzi w tą i z powrotem* Dobra dobra*wyciąga dłonie przed twarz dziewczyny* No migaj no. Co nie migasz? Migaj!*coś mignęło*Oooo! Jeszcze raz...Szuru-bru?!...Świeć gwiazdeczko świeć!?...Chokus-poku?!.............Sylwestrowa noc przebojów?!...I stała się światłość!....No kuźwa świeć rzesz! MMmmm yyych...no bez jaj. Yh! *zamyka oczy i próbuje się skupić zaczyna otaczać ją niebieska aura*
Usuń*dwie minuty później*
Jack:Myślicie że usnęła?
Sky:Cii. To są czary*.*
Jack:Może od razu królik z kapelusza?
Ja:-_-
Lilka:*z pomiędzy palców wydobywa się jasne światło*
Jack:*zakłada okulary przeciwsłoneczne i wysuwa paczkę z popcornem*
Lilka:*uchyla jedną powiekę, światło ją oślepia a fala energia odrzuca do tyłu* Mój tyłek yyyy*mruga i rozciera obolałe miejsc* I jak zadziało?
Glimer: Żyje. To po pierwsze i chyba możesz się z tego cieszyć.*bierze do ręki lusterko* Ranki które się jeszcze nie dokońca zasklepiły zniknęły w całości, ale twoja magia nie działa na blizny. Przynajmniej próbowałaś. Tak na marginesie poprawiłaś mi chumor tymi "zaklęciami".
UsuńLilka:*spuszcza głowę chowając się za kurtyną włosów* Żółtodziób ze mnie...Przynajmniej dobrze że ci humor poprawiałam...ach.
UsuńJack:Przynajmniej popcorn zrobiłem. Czarna?*wyciąga paczkę w stronę Lilki*
Lilka:*chwile patrzy po chwili uśmiecha się lekko i siada obok Jacka* A daj...Glimer ty też chcesz?
Sky: Nie za późno na jedzenie?
Jack & Lilka:*patrzą po sobie* Nie :D
Sky: U-U
Glimer: Czemu nie. I nie zadręczaj się tak młoda jeszcze się nauczysz redukować blizny...Kurwa mać nie mogliście znaleść mnie wcześniej tak w podstawówce, albo zanim poznałam Doji'ego, albo chociaż zanim się otrułam. A ty biały gadający kocie się nie czepiaj oni urosną od podiadania po nocy a dla mnie już na wszystko zapóźno.
UsuńLilka:Żebym tylko chirurgiem nie została*układa ręce na obu policzkach* -o- Wiesz w podstawówce to ja byłam zwykłym dzieckiem. A za czasów twojej podstawówki to pewnie jeszcze w pamperach biegałam.
UsuńJack:Mnie to w ogóle pewnie na świecie jeszcze nie bylo za tych waszych podstawówek. Właściwie to ty czarna ile masz lat?
Lilka:A na ile ci wyglądam?
Jack: Z 17 bym ci dał.
Lilka:Przeholowałeś trochę -_-
Sky: Oj i tak nie powinni to niezdrowo. Jack ta pani jest smutna pociesz ją.
Jack: Będziesz żyć ten gość raczej by ci od tak nie dal jakiejś wykitówy. Kot trzymał cie przy życiu czyli ze coś planuję.
Glimer: I właśnie w tym jest problem. Będę żyć z tym.*wskazuje palcem swoją twarz* Dopóki (jak to sobie to kudłate niewiadomo co umyślił) nie zaczę żyć. A ja niechce więc pocieszanie mnie raczej nic nie da.
UsuńJack: Podjęłaś decyzje w swoim życiu i to twój problem co się z tobą dzieje.
UsuńLilka:Gdzie ty się chowałeś że z ciebie taki gnojek. Wiesz zostaje jeszcze nadzieja że jakoś to będzie jeśli Jochanes oczywiście naprawdę nie dał ci tej trucizny tylko coś innego bo jeśli to była trucizna to on już żadnego kota nie ujrzy chyba że Kashe.
Glimer: Dokładnie. Poprostu dajcie mi umrzeć. Słyszysz Johannes Lilka zabierze ci kotki.
UsuńJohannes: Niby jak?
Lilak:*z gazą przy nosie*Na odwrót to ja zabiorę go kotkom.
UsuńZmora:Czuje tą złość która rośnie z każdą chwilą. Czyżby to już czas na morderstwo?
Lilka:Skończ wreszcie-_-
Glimer: Tak tajemniczy głosie zabij mnie. Uszczęśliwisz mnie tym w cholere.
UsuńJohannes: Strrrrasznie się boję.
Zmora:Z największą przyjemnością.
UsuńLilka:Wyjdziesz z tond dopiero po moim trupie! Słyszysz?!
Zmora: Zgadza się "po twoim trupie" hahahahha:)
Lilka: Na litość boska zamknij się!
Zmora:...Bóg?...hahahahahahahhahaha!
Lilak: Śmiej się dalej może się udusisz-_- Ja Johanes na twoim miejscu bym się bała jeśli jednak dałeś jej tą truciznę.
Johannes: Niby czego?
UsuńLilka:Nie zgrywaj głupa od tego tutaj jestem ja.
UsuńLenox: Lili dobrze się czujesz?
Lilka:Genialnie tylko chyba zaraz rzygnę.
Alex: Boże co tobie jest Lilka? *w jednej ręce niesie miskę a w drugiej filiżankę z herbatą obydwie rzeczy stawia przed Lilką*
UsuńJohannes: Mam się bać Kruka, tego zdechlaka?
Kelly: niemów tak o Lilce!
Johannes: Bo co?
Kelly: Dwa zero!
Ja:*unosi jedną brew do góry* Proszę? Jack przez to pisanie o chodzeniu po ulicach chyba do mnie coś nie dociera bo nie wiem o czym mowa.
UsuńJack:Sama wysłałaś mnie na spacer po przedmieściach wiec nie zaczynaj mieć do mnie pretensji.
Lilka: Żebym to ja człowieku wiedziała.
Zmora:Hyhy życie za życie.
Lilka:Napisz książkę z twoimi zdolnościami w gadaniu od rzeczy to by pomogło.
Lenox:*siada obok Lilki* Trzymaj się.
Lilka:*uśmiecha się lekko do kota*
Alex: Ja się martwię.
UsuńJohanes: Ja nie wiem czego/kogo mam się niby bać.
Kelly: A ja to bym zjadła batona.
Lilka: Ty może tak jeśli to nie twój brat bliźniak i próbuje wcisnąć jakiś kit na zdobycie zaufania. Ja ci powiem Johanes mnie.
UsuńJack:No dobra Pony raz będę miły i zabieram cie do monopolowego na batona przy okazji Sprite sobie kupię.
Alex: Dasz sobie pomóc...Na chuj mi twoje zaufanie?
UsuńJohannes; Dziek za ostrzeżenie mam je gdzieś.
Kelly; Co nerd potrzebuje ochroniarza? Żartuje. Idziesz czy nie? Oj Jack nie rób wkurzonego chomiczka bo wyglądasz niepoważnie.
Lilka:Nie potrzebuje niczyjej pomocy. Właśnie zadaje sobie to samo pytanie tylko w niej wulgarny sposób. Super Johanes tylko tylko niech ci to ostrzeżenie nie wypadnie-_-
UsuńJack:Rusz się abo cie tu zostawię...*mruczy pod nosem i wychodzi* jak nie emo to nerd...co za dziecko.
Alex: Masz klasyczne objawy grypy żołądkowej potrzebujesz leków i odpoczynku.
UsuńKelly: Zniszczone jeszcze za dzieciństwa ale ma dobry słuch. Już biegnę.*śmiejąc się podbiega do Jack'a* Zagrajmy w to co widzę ty zaczynasz.
Jack:Widzę mała irytującą dziewczynkę.
UsuńLilka:Sama potrafię o siebie zadbać i nie ma żadnej grypy.
Kelly: Hym... Lilka? Zgadałam teraz ja. To co widzę jest wielkie błyszczące i daleko.
UsuńAlex: Skoro tak to dlaczego masz mdłości?
Lilka:O-O? Serio? Ja chyba nie ogarniam coś dziś.
UsuńJa:Mam to samo.
Lilka:Nie do ciebie nie dochodzi po prostu.
Jack:Tylko nie idź w stronę światła Pony bo zdechlaka ciągnął nie będę...Księżyc.
Lilka:*wzrusza ramionami* A niby z kont mam wiedzieć. Zmora pewnie coś szykuje.
Zmora:Sama sobie to zrobiłaś.
Lilka:Zamilknij.
Alex: A to przepraszam pomyliłem się.Strach pomyśleć co y było gdybym podał ci jakieś leki.
UsuńKelly: Teraz ty.
Lilka:Phy nic by się nie stało. Mnie nic nie zabije.
UsuńJack:*wzdycha* To co widzę jest wysokie i stoi pod latarnią.
Kelly: Prostytutka? Ofenderman? Jakiś psychopata?
UsuńAlex;*smutny jak cholera* Ja bym chyba dał radę. Przepraszam jeszcze raz. :(
Jack:Kontener na śmieci.
UsuńLilka:Zrozumiałam ze dasz radę mnie zabić ale nieważne.*przygląda się Alexowi i wzdycha* Nie przepraszaj już tylko lepiej coś z bratem zrób.
Kelly: Kontener nie jest wysoki ty kurduplowaty oszuście.
UsuńAlex: Ale w jakim sensie mam coś z moim bratem zrobić?
Jack:Jestem od ciebie wyższy...Ba prawie wszyscy są od ciebie wyżsi. A kontenery nie są takie znów małe...dobra są trochę. Mało precyzyjnie to ująłem. Twoja kolej.
UsuńLilka;*chwile myśli i w chwili olśnienia pstryka palcami* Myślisz ze jak cie zahipnotyzuję to on sobie pójdzie?
Alex: Ale dlaczego miały sobie iść?
UsuńKelly: Jestem małą zadziorą. :) To co widzę jest...to co widzę jest duże świeci na kolorowo i jest już całkiem blisko.
Lilka:..........*upada na łózko* Nie ważne*zabiera ręcznik, piżamę i idzie do łazienki*
UsuńJack:Neon na sklepie?
Kelly: Neon na sklepie do którego idziemy już od dwóch godzin.
UsuńJack:Stwierdziłem ze pójdziemy dłuższa drogą. Dobra wchodź i hasaj po tego batona a potem migiem do kasy.
UsuńKelly: Ty zemną bo się zgubie. Jestem przecież tylko małą irytującą dziewczynką.
UsuńJack:Nie wymyślaj.
UsuńJa: :""'""""'"'''''(
Jack:Albo chodź tak będzie szybciej MAŁA IRYTUJĄCA DZIEWCZYNKO.*idzie za Kelly*
UsuńKelly: Sam mnie tak nazwałeś. Nie powiedziałeś mi tego w twarz, ale dałeś mi to do zrozumienia. O tutaj jesteś *bierze bstonik z półki* możemy iść do kasy. ;)
UsuńKruk coś się stało?
UsuńJack: Nie kfękaj. Choć już.*chwyta po drodze puszkę Sprita*
UsuńJa:Bo jestem nienormalna i pisze smutne rzeczy po nocy z udziałem Jacka zamiast kończyć rozdział.
Jack;Już się tak tam nie wczuwaj.*płaci za zakupy i oddaje Kelly batona* Tylko się nie udław Pony.
Kelly: Po pierwsze nie kfękam, po drugie ja wiem jak umrę i napewno nie przez udławienie się batonikiem, a po trzecie dzięki zw batonik i troskę. :)
UsuńJack:Proszę bardzo. Polecam sie na przyszłość.
UsuńKelly: Okey zacukierkowało się na maxa wracajmy.
UsuńRyuga: Spędzilaś noc w monopolowym. Mam się martwić?
Kelly: No proszę znikam na jedną noc i Smoczy Cesarz nie wie co ze sobą zrobić.
Ryuga: Chciała byś.
Jack:Phy ja z cukru nie jestem i nie słodzić nie będę.
UsuńLilka:Yhym to było moje.
Jack: Przywłaszczyłam.
Lilka:Najwidoczniej Ryuga się o ciebie martwi. A z resztą co by jej się stało. Ma swoje kocie ruchy i Jack był z nią a to całkiem dobry bleyder....Boże nie wieże że to powiedziałam U_U
Jack:Słyszałem :)
Ryuga: Obstawiałem bardziej, że się schlali, a nie że zebrali wpierdol.
UsuńKelly:*śpiewa* La da da da da,
Pogrzebię ciebie pod ziemią
La da da da da,
Pogrzebię cię tą melodią,
Z różowej twarzy twej, będę czerwień ssać, a potem...
Nie traktuję cię tak jak boginię
Choć tego tak chciałabyś
Moim ideałem też nie jesteś
Poddani twoi o tym tylko mogą śnić
Ja tam z cukru nie jestem
I słodzić nie będę też ci
Dlatego ty widzieć mnie nie chcesz
I to tak niewygodne może być, że
Jestem problemem
Jestem problemem
Może nie... I nie człowiekiem nawet.
Tylko problemem
Więc, nie jest mi przykro wcale nie i nie
I nie nic udowodnić nie chcę też nie
Zapomniałam czemu, miejsce mam na twojej czarnej liście
I tak, i przepraszać za cokolwiek też nie powinnam
Więc, czemu chcę ciebie? Czemu chcę ciebie...
Zakopać w ziemi gdzieś i wypić twoją krew.
Lilka:aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! Marcelinka! Pora na przygodę! Moja i Juls ulubiona baja :')
UsuńKelly: Mary lubi te bajkę a mi pasuje ta piosenka do sytuacji (pomiędzy mną i Starszą Tategami) i w ogóle.
UsuńLilka:Hyhy możliwe :D Ja tam lubię "Jesteś wielki świr" nie muszę chyba tłumaczyć dlaczego.
UsuńKelly: Przesłucham...A Marshalla lubisz?
UsuńLilka:No a nie :)
UsuńKelly: Ja lubię Księcia płomieni...albo mu po prostu współczuje u mnie to ciężko często poznać.
UsuńLilka:Niema to jak być zamkniętym w jakiejś lampię naftowej.
UsuńZmora:Mi to mówisz.
Lilka:Ty to tam zdychaj. A Gienio? A lodów króla? Korona go opętała.
Kelly: Bardziej chodziło mi o to, że umiera na deszczu i pali to czego dotknie. Całkiem uroczy pingwinek. Król był fajny jak się opiekował Marceliną, ale jakoś nie pałam do niego sympatią.
UsuńLilka:Ja palę się od wody święconej a czego nie dotknę to sie fajczy jak to radyjko. Najwidoczniej mamy dużo wspólnego. A tą koronę rozwalę! Ja tam wpadnę i to rozwalę i król znów będzie Szymonem i zdobędzie rosołek.
UsuńJack:Czy usłyszałem slowo rosołek?
Lilka:Udław się. Ja nie lubię królewny grudkowego kosmosu a Marceli przypomina mi o Denym niech sobie idzie juz go nie lubię...
Kelly: Oj tam oj tam. A filmy Marvela ogarniasz? Ja uwielbiam Agenta Colsona, Ton'ego, Loki'ego i Bucky'ego. Mój ukochany kwartet.
UsuńLilka:Coś tam się oglądało. Ja tam lubię Nicka Fiurego Colson też spoko. Stark mnie trochę irytuje za to Jack go chyba lubi.
UsuńJack;Ja nikogo nie lubię.
Lilka: Locki się nawraca a le to podstępne dziecko jest. Nw czy go lubię trochę za zieloną ma tą pelerynkę i ket hełm mógłby sobie garować. W sumie się zmienił...A Buckiemu zrobili pranie muzgu i myślą że co?! No co?!
Jack:Pranie mózgu?...Pewnie Ziggurat maczał w tym palce.
Lilka:Ja cię zaraz wymogę w jeziorze!
Lenox: Zrobiłaś sie ostatnio strasznie nerwowa Lili.
Lilka:AAAAAAAAAAAA!....No i co :( Nw kogo najbardziej lubię Jack lubi Starka kruk Hokaia a ja...Bucki tak zdecydowanie.
Jack:No to sobie znalazła ofiarę...
Lilka:Sam jesteś ofiara ja nic nikomu nie robię.
Jack:Hyhy.
Kelly: Poznasz Kente i ci się uspoki ta nienawiść do zielonego koloru obiecuję. To najlepszy dzieciak jaki chidzi po ziemi.
UsuńLilka:Słyszałam o nim kilka razy. Tak jedna dziewczyna w towarzystwie Kruka powiedział ostatnio coś takiego: "Kenta-dobre serce. Kenta to moje dziecko. On jest jak Jezus w Biblii. Ratuje wszystkich...Kenta dobre serce. Kenta na prezydenta" i taki poważny wyraz twarzy.
UsuńJa:Taaa. Jak zobaczyła go pierwszy raz na ekranie to od razu się zakochała...pierwsze ujęcie i oczy jak gwiazdki.
Kelly: Ta laska ma racje Kenta na prezydenta. Tak btw to ja się znim muszę spotkać on już z pietnaście lat ma, albo szesnaście.
UsuńLilka:*zamyśla się* To on w moim wieku jest. To to jakiś mały dzieciak był. Kruk lud przemówił dawaj Kente do opowiadanie chce go spotkać.
UsuńJa:Jeszce go spotkasz spokojnie.
Lilka:Obiecujesz?...Podpisz mi to na papierze.
Zmora:Hyhy cyrograf.
Ja:Ty nie szlej a ty Lilka bądź cierpliwa.
Lilka:Doooobra. Kto pudzie ze mną na dwór?...Ktokolwiek?...Jack?
Jack:Nie. Leje jak z cebra.
Lilka:No i właśnie o to chodzi.
Kelly: Ciekawe jak teraz wygląda ja go już dwa lata nie widziałam. Cyrograf? U mnie to się nazywa paluszkowa obietnica. Ja mogę iść!*zgłasza się przez podnieśienie ręki*
UsuńLilka:Tak! Tylko nie bież parasola coś ci pokaże.*ciągnie Kelly na dwór*Stań sobie tu*ustawia dziewczynę* A teraz zamknij oczy i spójrz w górę.*sam robi to co przed chwilą powiedziała* I co czujesz?
UsuńKelly:...*krzywi się zdiwiona i macha ręką* Ej niepada.*otwiera oczy* Lilka jak ty na to wpadłaś? W sensie ze umiesz tak robić.
UsuńLilak:Jak nie pada?*otwiera oczy*Nie pada? :'(................................................................................................................................Ale jak? Chciałam żebyś zobaczyła jak fajnie jest tak stać i się czuje taki coś dziwnego i przyjemnego...Jakim cudem nie pada?! Dopiero pało?! ja nie wiem ze umiem tak robić. Może to samo tak przestało. Głupia pogoda.
UsuńKelly: Nir smutaj zaraz coś wymyślę... Sophie!!!
UsuńSophie: O co chodzi?
Kelly: Ma padać i to już.
Sophie: Czy ja wyglądam na...*zaczyna padać*
Kelly: Dzięki. :)
Sophie:Acha....*idzie sobie*
Kelly: To jak to miało być?* odchyla głowe i zamyka oczy* Hah jakby mnie ktoś bardzo mokry po buzi głaskał.
Lilka:To ona tak potrafi? To jakaś zaklinaczka deszczu czy jak? O.O *uśmiecha się i zamyka oczy* To właśnie dziwne. Przyjemne ale dziwne. Zawsze się nad tym zastanawiałam dlaczego to działa tak odprężająco. Pewnie dziwne rzeczy gadam co?
UsuńKelly: Wcale nie dziwne. Opisujesz to co teraz czujesz, a że nie zawsze da się to oddać słowami to już inna sprawa. Ja myślę że chodzi o to że to jest miłe jak woda spływa ale zaskakuje jak kapie i przesto możemy być trochę zaniepokojone.
UsuńLilka:Może...*nadal stoi nie zwracając uwagi na to co dzieje się w okół niej ale po chwili otwiera oczy i potrząsa głową* Morze chodźmy bo się rozchorujesz.
UsuńKelly: Jak chcesz. Mi tam rybka.*wraca do domu i wyrzyma wprogu kucyki* Wróciłyśmy tenskniłyście.
UsuńInes: Będziesz wycierała te kałuże.
Kelly:Oj tak oj tam.
Lilka:Oj nie gniewaj się Ines.
UsuńInes: Nie gniewam się poprostu ją informuje.
UsuńKelly: Robimy herbatkę na rozgrzanie?