Poczułam, że
coś nieskończenie obrzydliwego wypełnia moje wnętrzności i podchodzi go gardła.
Otworzyłam szeroko usta i wyplułam pokaźną gule żółci do miski stojącej obok
mnie. Gwałtowne torsie męczyły mnie dłuższy czas, aż do chwili, gdy organizm
stwierdził, że pozbył się już całej trucizny mogłam wreszcie przestać zapierać
się rękami o podłogę i spokojnie oprzeć głowę o ziemię.
-Jesteś
głupsza niż myślałem. Loulian.-Przywitało mnie razem z pyskiem tego wstrętnego
łysego kota stojącego tuż obok mojej głowy.
Podniosłam
się na przed ramiona i rozejrzałam. Okazało się, że zwisałam z brzegu łóżka w
jakimś pokoju bynajmniej to nie była moja dotychczasowa sala szpitalna. W rogu
stało łóżko naprzeciwko niego stała meblościanka po sam sufit zawalona
przeróżnymi gratami książkami jakimiś pudełkami i jakże by inaczej akcesoriami
do beyblade. W przeciwległym rogu obok okna stał fotel, na którym siedział
Johannes.
-Naprawdę dałabyś
się zabić Celest?-Spytał, kiedy ze wstrętem odgoniłam to paskudne łyse zwierzę.
-Okłamałeś
mnie.-Wychrypiałam ścierając wierzchem dłoni żółć z kącika moich ust.
-A ty nie
odpowiedziałaś na moje pytanie.-Odparł spokojnie.
-Nie chce
żyć i nie obchodzi mnie jak stąd odejdę.-Burknęłam.
-Dlaczego?-Łysol
wskoczył mu na kolana, a ten natychmiast zaczął go drapać za uchem.
-Nie twój
zasrany interes.
-Uratowałem
ci życie, więc jesteś mi je winna, więc to jak najbardziej jest mój interes.
-Spieprzaj.-Warknęłam.
Nawet nie
ruszył się z miejsca. Głaszcząc tego obrzydliwego kota parzył na mnie spod pół
przymkniętych powiek.
-Czegokolwiek
bym nie zrobiła ty stąd nie wyjdziesz. Mam rację?-Spytałam siadając na łóżku i
podkurczając nogi. Były chudziutkie, praktycznie bez tuszu i mięśni. Tam też
miałam implanty.
-Zaczęłaś
mówić swoim głosem, więc może i z tym dasz sobie radę.-Uśmiechnął się.
Ten
sukinkot…ma rację. Głos, który wydobywał się z mojego gardła był chropowaty i
nieprzyjemny, ale był mój nie przypominam sobie żebym kiedykolwiek go słyszała,
więc musi być mój.
-Ale jak ty
to…skąd ty…-zaśmiał się.
-To nie ja
to ty, a skoro masz już swój głos to może powiesz mi, dlaczego chciałaś się
zabić?
Milczałam
dłuższą chwilę. Radość z tego, że miałam własny głos szybko minęła i powróciły
te mroczne myśli. Bnh*
Nie masz twarzy nie masz charakteru. Nie
masz nic. Jesteś niczym.
Wiem, co pasuje do ciebie. Wszystko i nic.
Ej Podróbko potrafisz wymyślić coś sama?
Podróba powtórz za mną: „ Jestem nic
niewartą kopią”.
Kopia nigdy nie dorówna oryginałowi.
-Chciałam się zabić, bo jestem tylko
kopią.-Powiedziałam mimo z ciśniętego gardła.- Nie mam charakteru. Nie umiem myśleć po swojemu. Nie mam własnych wspomnień. Wszytko, co czuje,
czuje tylko, dlatego, że to na moim miejscu czułby oryginał, a do tego
wszystkiego teraz jeszcze wyglądam jak potwór, dzieci płaczą na mój widok i
szczerze wątpię czy ktokolwiek będzie wstanie to naprawić.-Chciało mi się
płakać, ale niemiałam już, czym.
Johannes nie odezwał się ani słowem tylko wstał
i wyszedł, a ja zostałam sama.
Położyłam
się na łóżku, schowałam się pod kołdrą i zamknęłam oczy. Byłam wycieńczona, ale
sen długo nie chciał przyjść. Długo leżałam bez ruchu zanurzając się coraz
bardziej i bardziej w ciemność pod moimi powiekami, aż w końcu poczułam, że coś
stuka mnie w czubek głowy. Wyjrzałam ze swojego ciepłego kokonu i zobaczyłam
jak Johannes podaje mi ulotkę z menu jakiegoś baru.
-Wybierz
coś.-Powiedział siadając na łóżku obok mnie, biorąc do ręki telefon i szukając
czegoś w kontaktach.
Posłałam mu
zdziwione spojrzenie, po czym przeniosłam wzrok na kartkę.
Sushi,
przystawki, zupy, dania główne, desery, shushi, nigiri, futomaki, temaki,
gunkan maki, hosomaki, sashim. Z sosem bez sosu, tuńczyk, łosoś, ośmiornica,
małże, na zimno na gorąco, algi takie śmakie owakie. Kurwa mać i jak mam z tego,
co wybrać.
-Sam
wybierz.-Warknęłam podając mu kartkę.
-Ty
wybierasz ja dzwonie.
-Z całego
tego menu to bym się czegoś mocniejszego napiła.
-Czego?-Spytał
z czymś na kształt zainteresowania w głosie.
-Nie wiem.
Obojętne. Byle mocne.-Rzuciłam szybko.- Jest gdzieś tu łazienka?
-Na drugim
końcu korytarza.-Odparł jakby lekko zawiedziony. Wstałam z łóżka i lekko
chwiejnym krokiem wyszłam z pokoju. Łazienka rzeczywiście stała tam gdzie
powiedział Johannes. Wygnałam z niej kilka kotów i mogłam zająć się sobą. Szary dres, który (na całe szczęście) miałam
na sobie strasznie śmierdział. W rzuciłam go do pralki i zaczęłam obmywać moje
pokryte bliznami po oparzeniu ciało.
Niech jasny
szlag trafi Celest.
Gąbka
zrobiona z delikatnej siateczki nie podrażnia mojej skóry i pozwala na chwilę
zapomnieć o tym wszystkim. Kąpałam się w gorącej wodzie tak, ze po chwili w
łazience było jak w saunie. Dokładnie się opłukałam i weszłam do wanny z gorącą
wodą.
-Aaach.- Westchnęłam,
kiedy ciepła aromatyzowana woda otuliła moje ciało. Co to za zapach? Kocimiętka? Nie. Głupi żart.
Zaciągnęłam się powietrzem przymykając przy tym powieki. Nie to nie kocimiętka.
To zapach kwitnącej wiśni…
***
-Mamo!
Mamo!-Wołałam wbiegając do salonu. Moja mama jak zwykle spała na kanapie z
petem w ręce jakby inaczej. Chociaż miałam nadzieje, ze tym razem mnie nie
zawiedzie i nie schleje się do nieprzytomności. Przecież mi obiecała, że
pójdziemy razem do parku świętować hanami. W końcu wiśnie
kwitną tak krótko. Przygotowania zaczęły się już kilka dni temu, gdy tylko na
drzewach pojawiły się pąki. W parku stały już stragany płachta była rozłożona
wszystko było gotowe brakowało tylko nas…
-Mamo?-Delikatnie potrząsnęłam jej ramię.-Mamo mieliśmy iść
do parku.-Odepchnęła moja rękę i przekręciła się na drugi bok.
-Daj mi
spokój jestem zmęczona.-Mruknęła.
-Ale mamo…
-Żadnych,
„ale”!-Krzyknęła.-Ciężko pracuje do późna, a potem nie mogę liczyć na spokój w
domu! Marsz do swojego pokoju! Masz szlaban!
Pobiegłam do
mojego pokoju i rzucałam się na łóżko.
-Obiecała.-Udało
mi się jeszcze powiedzieć zanim zalałam się łzami.
***
Wyszłam z
wanny, owinęłam się ręcznikiem wyjętym z szafki stojącej obok ubikacji i
stanęłam przed zaparowanym lustrem. Wyciągnęłam rękę żeby je przetrzeć, ale tuż
przed szklaną taflą zatrzymałam ją. Po co mam widzieć po raz kolejny to, co teraz
robi za moją twarz.
Pranie się skończyło,
więc mój dres był czysty, ale mokry.
Cudnie.
-Johannes!-Zawołałam
w stronę drzwi.
-Co jest?-Odkrzyknął.
-Masz coś, w
co mogłabym się przebrać?-Skoro jak to powiedział „jestem mu winna życie” chyba
nie chce żebym je straciła z powodu głupiego przeziębienia.
-Zaczekaj
poszukam.
Błagam, żeby
to tylko nie był jakiś zboczony koci kostium. Błagam, żeby to tylko nie był
jakiś zboczony koci kostium. Błagam, żeby to tylko nie był jakiś zboczony koci
kostium. Błagam, żeby to tylko nie był jakiś zboczony koci kostium. Błagam,
żeby to tylko nie był jakiś zboczony koci kostium.
-Trzymaj. Wybierz
sobie coś z tego.-Powiedział uchylając drzwi i podając mi zwinięte w kłębek
jakieś ciuchy. Przyjęłam zawiniątko i z sercem na ramieniu zaczęłam je
rozwijać. Okazało się, że była to jedna letnia sukienka w kwiatki, luźne czarne
dresy z czarną sprana koszulką do kompletu, bielizna sportowa, podarte jeansy i
granatowa koszula.
Wybierz
sobie. Łatwo ci powiedzieć. Dobra. Załatwię to metodą eliminacji. Sukienka out
i to od razu. Skąd ją w ogóle wytrzasnął? Dalej. Na dresy nie mogę patrzeć.
Koszula…nie. Po prostu nie. Czyli koszulka i jeansy. Brawo Glimer. Ubrałaś się
możesz być z siebie dumna. Wszystko na mnie
wisiało, ale postanowiłam nie zwracać na to uwagi.
Chciałam
wrócić do pokoju i po prostu się położyć, ale nie było mi dane.
-Loulian!-Johannes
zawołał mnie z dołu schodów.
-O, co
chodzi?-Spytałam, kiedy bez słowa zaczął mnie gdzieś prowadzić.
-Chciałaś
się napić, a pić na pusty żołądek to nie najlepszy pomysł.- Powiedział, gdy
weszliśmy do kuchni. Na stole stały dwa półmiski z różnymi rodzajami sushi, do
kompletu kieliszki i butelka. Usiadłam przy stole i poddałam butelkę głębszym oględzinom.
-Nihonshu?
Serio? Może od razu spróbujemy mnie upić wodą?
-Nie
dramatyzuj. Ledwo ze szpitala wyszła już by chciała awamori pić.-Powiedział
Johannes siadając po drugiej stronie małego stołu.
-Co tu
mamy?-Zapytałam biorąc do ręki pałeczki.
-Wszystkiego
po trochu. Nie potrafiłaś wybrać, więc wziąłem wszystko.
-To jest
jakaś opcja.-Powiedziałam otwierając butelkę i nalewając sobie do pełna.
-Itadakimasu.-duszkiem wypiłam zawartość kieliszka i
odparłam.
-Itadakimasu.-trąciłam pałeczką łososia leżącego na kupce
ryżu.-Mów mi „Glimer”.
-Jak chcesz…Glimer.
* mój młodszy brat prosił żebym tego nie usuwała,
bo to jego dzieło.
Rozdział 10
za nami. Dodaje ten rozdział bo... mogę. :P Jak się czujecie w przeddzień zakończenia roku szkolnego? Ja osobiście świetnie. Tylko nie wiem skąd wytrzasnę
rajstopy na jutro… ale to mój problem nie wasz. Ogólnie to bardzo cieszy mnie wasza
aktywność w komentarzach. Chociaż martwi mnie to, że do późna siedzicie przed
komputerami. No to…
Ja się z
wami żegnam.
Do następnego
posta.
Hania.
Ja: Jak się czuję? Niczym maratonczyk na ostatniej prostej. ^^
OdpowiedzUsuńHiromi: *przekopuje szafę* Jak w czarnym pójdziesz to się kobieto upieczesz jak kurak. Ale nie masz innego wyboru.
Shizuka: *daje wygraną Kim* Co mi strzeliło do łba, żeby się z tobą zakładać jasnowidzu?
Kim: Noo, chciałaś mieć święty spokój, więc zgodziłaś się na zakład i bam! Takie życie Shizu. ^^
Kaosu: Właśnie a propos komentarzy... Czy ostatnio nie nabiłyście nowego rekordu skoro rozmawiałyście przez około 5 dni?
Ja: *wzrusza ramionami* Szczerze Haniu to ja siedzę z telefonem, no i teraz przecież nie trzeba się wcześnie do szkoły zrywać z łóżka. ^^
Kelly: Co przegrałaś Shizu-chan?
UsuńInes: Niech założy białą koszulę i nie zakłada na to żadnego żakietu, ani nic takiego.
Shizuka: Kieszonkowe. I spokój przy naprawach i medytacji.
UsuńKim: Oj tam. Znikniesz gdzieś sobie i będziesz miała ciszę. ^^ A właśnie czy twoje imię nie znaczy przypadkiem cichy, spokojny?
Shizuka: A co?
Kim: Tak pytam. ^^
Hiromi: Marynarka odpadła już na starcie. Cienkie rajstopy, biała koszula, spódnica miejmy nadzieję granatowa i koturenki.
Ja: Dokładnie to wszyskto sobie obmyśliłaś,
Hiromi: Ktoś przecież musi.
Kelly: Nie tak dużo, a co mogłaś wygrać?
UsuńInes: No to będzie jakoś wyglądać.
Ja: Ja idę w sukience i mogą mi naskoczyć.
Kelly: Kim mam głupie pytanie. Jesteś jasnowidzem?
Shizuka: To co stawiała Kim. Jej kieszonkowe i taką jedną płytę.
UsuńHiromi: Też tak myślę. *przygląda się moim włosom* Chyba nie będziemy ci warkoczykow robić.
Ja: Co ja bym bez ciebie zrobiła?
Hiromi: *mówi od niechcenia* Ubrała się jak siedem nieszczęść.
Kim: Nie jestem. ^^ Ale mam dobrą intuicję, co do zakładów.
Kelly: Wiesz u was jest taka mieszkania różnych ciekawych osobników, że nigdy nic niewiadomo.
UsuńKim: U nas i tak w jakiś sposób nikt nie jest normalny. ^^
UsuńHiromi: Niezbadane są czelusci umysłu Yuny. A jakbyśmy byli wszyscy do siebie podobni to byłoby nudnie.
Kelly: Na świecie niema dwóch idenrycznych osób wiec każdy jest wyjątkowy.
UsuńAlex: Skoro każdy jest wyjątkowy to nikt nie jest.
Hiromi: Tacy Kazami na przykład.
UsuńKim: Ale każdy ma swój własny talent.^^ Często długo nie odkryty.
Ja: Wciąż go nie znam.
Hiromi: A Shizu to o jaki ty album muzyczny się zakładałaś?
Shizuka: Oxygen: Inhale.
Hiromi: A-ha, nie znam.
Kelly: Tworzysz mi fajowych znajomych to jest jakiś talent. ^^ Oxygen: Inhale....też ich chyba nieznam ale chętnie poznam. :3
UsuńJa: *masuje kark* Jakoś nigdy nie bralam tego za talent. ^^'
UsuńShizuka: To nazwa albumu, a zespół to Thousand Foot Krutch.
Kelly: No widzisz. Ciekawe jak wiele swoich talentów nie uważasz za coś wyjątkowego. Thousand Foot Krutch. Okey. Znalazła bym ich po albumie ale tak będzie łatwiej.
UsuńJa: Albo jestem zbyt tepa, żeby je dostrzec. ;)
UsuńShizuka: Jak przesłuchasz jakiejś piosenki to daj mi znać jak się podobała. Jestem ciekawa twojego zdania.
Kaosu: Dobra ludzie zbieramy się na pizzę! ^^
Kelly: Jasne. ;) Smacznej pizzy.
UsuńKaosu: Dzięki. ^^ Ale póki co na nią czekamy.
UsuńJa: Na szczęście krąży tu wi-fi.
Kelly: Wifi potrzebne do życia.
UsuńRyuga:*wywraca oczami*
Kelly: Co jest staruszku? Masz ochotę wyjechać z tekstem "za moich czasów to młodzież w remizie się bawiła a nie w skrzynki gapiła"
Ryuga:*mimowolny lekki uśmiech* Spadaj smarkulo bawić się klockami.
Ja: A jest coś ciekawszego do roboty jak się czeka na zamówienie? Byłabym wdzięczna za sugestie. ;)
UsuńKaosu: Akurat do remizy nigdy nas nie zaprosili. Częściej bywalismy raczej na punkcie widokowym przy wiśle.
Ja: Rzucalam w kumpla kamyczkami na wapienniaku. Ach te wspomnienia. :)
Kelly: Zrób serwetkowe origami ja tak zawsze robię jak się nudzę albo denerwuje.
UsuńJa: Najpierw muszę się nauczyć jakiegoś origami... Ale dzięki za sugestie. :)
UsuńKelly: A samolot umiesz?
UsuńKelly: Shizuka!*z rozpędu przytula dziewczynę i przy tym ją przewraca* Jak narazie kocham Courtesy Call jest super do tego znalazłam takue świetne amv.
UsuńKyoya: Może najpierw z niej zejdziesz.
Kelly: A tak nie będę ci dziewczyny gnieść.*stawia Shizuke do pionu i otrzepuje z kurzu* No wiec to amv było z takim fajnym białym tygrysem, a w piosence zakochałam się od pierwszej zwrotki tak właściwie pierszego wersu Heyo
Here comes the danger up in this club
When we get started man we ain't gonna stop
We gonna turn it up till it gets too hot
(Sorki, że dopiero dzisiaj, ale wystąpił "mały" problem z siecią. . -.-)
UsuńJa: Samolot? No mniej więcej potrafię.
Kaosu: *z uśmiechem* No Shizu, można powiedzieć, że dzięki tobie jedna osoba więcej zna Thousand Foot Krutch. ^^
Shizuka: *otrzepuje włosy z syfu, co był na podłodze* Miałam wrażenie, że któraś z ich piosenek ci się spodoba Kelly. Chociaż osobiście wolę Untraveled Road.
Kelly: Wiesz ja mam tak że mogę maltretować naraz jedną piosekę więc inne jeszcze przesłycham a zacznę o tej twojej ulubionej. :)
UsuńKelly: Yoyo czuj się ignorowany.
UsuńKyoya: *Wywraca oczami*
Shizuka: Yuna też słucha jednej piosenki aż do pożygu.
UsuńJa: A ty to niby tak nie robisz?
Shizuka: Po kimś to muszę mieć, nie?
Kim: *niesie paczkę z narzędziami* Shizu-chan warkocz ci się ociupinkę rozplątał. *idzie dalej*
Shizuka: *zaplata warkocz ponownie*
Kelly: Sory za to, ale jak powiedział kiedyś Yoyo ja nie umiem się inaczej witać szczególnie jak się ciesze.
UsuńShizuka: Nie szkodzi, naprawdę. Przynajmniej wiadomo, że ktoś nie postarał się przy sprzątaniu.
UsuńKaosu: Wypraszam sobie, ja dobrze odkurzam! A ostatnio ten pokój przypadł Mizuki do czyszczenia.
Kelly: Oj kapitan Levi niebył by zadowolony.
UsuńKaosu: Niedokładnie odkurzony pokój to nic w porównaniu z jej garażem. Jakby go zobaczył to pewnie zawału by dostał.
UsuńShizuka: Ale paradoksalnie ona wie dokładnie gdzie co trzyma w jakim pudle.
Kelly: Epilepsji by dostał albo innego napadu stanów lekkowych.
UsuńJa: Każdy głupi może mieć pożądek geniusz panuje nad haosem.
Kaosu: Słowem karetka byłaby bardzo w takiej chwili potrzebna. ^^'
UsuńShizuka: Musi mieć cholernie dobrą pamięć skoro odnajduje wszystko, co potrzebuje w tym chaosie.
Kelly:Ja myślę że to kwestia przyzwyczajenia cos jak to że wchodzżc do pokoju zapalasz światło a jedząc wkładasz jedzenie do buzi poprostu wiesz że tak powinno być.
UsuńShizuka: Czyli to musi być coś w rodzaju takiego nabytego odruchu.
UsuńKaosu: To ja już się nie dziwię, czemu wilczek kategorycznie zabrania ruszania czegokolwiek z garażu bez jej zgody. Pewnie nie chce później szukać danej rzeczy.
Shizuka: A czy ona raz nie rzuciła w ciebie jednym kluczem, bo coś wziąłeś bez pytania?
Kaosu: W Aarona, ale chybiła i zbiła szybę.
Kelly: Przemoc w rodzinie. Nie bic mi Aarona. T.T
UsuńRyuga:Tobie?
Kelly: Mi. Z kim będę chodziła niszczyć gangi przy pomocy pomidorów jak mi go zabiją?
Kaosu: To nie pierwszyzna. Wilczek tak często reaguje.
UsuńShizuka: No i Aaron ma tendencję do ryzyka. To też często działa na jego niekorzyść.
Hiromi: Bo podobno bez ryzyka nie ma zabawy. ;)
Kelly:...Kretyn.
UsuńInes: Sama tak masz.
Kelly: Ale nie wszyscy muszą o tym wiedzieć.
Hiromi: No patrz Risu też sądzi, że Masky powinien trochę bardziej uważać.
UsuńShizuka: Jakby na to nie patrzeć to leży w jej interesie jak również.
Kelly: No właśnie jak on może ją narażać siebie pół biedy.
UsuńInes: Na jego miejscu już bym miała czkawake. Obgadujemy go już od kilku godzin.
Hiromi: Mi tam zawsze mówili, że ma się czkawkę jak coś ukradło. On to pewnie teraz kicha jak najęty.
UsuńShizuka: Taki jeden japoński przesąd:
Kichanie oznacza:
- jeden raz - ktoś cię potajemnie chwali,
- dwa razy - ktoś cię za plecami obmawia,
- trzy razy - ktoś się w tobie zakochał,
- cztery razy - masz katar.
Hiromi: Yuna, a ty nie powinnaś walizki pakować?
Ja: Niby czemu?
Hiromi: Hmm pomyślmy... Może dlatego, że jutro rano jest wyjazd?
Ja: CO?! JUŻ JUTRO?! O kurka... *wybiega z pokoju*
Hiromi: *odtyka uszy* Siła w płucach powalająca.
Shizuka: Raczej rodzinna.
Ja: Ktoś się wemnie zakochał.
UsuńRyuga: Serio w to wierzysz?
Ja: Co po marzyć sobie nie można.
Ryuga:...Nie.
Ja: Okropny jesteś.
Ryuga: Bywa.
Hiromi: Nie no może gdzieś jest twoja druga połówka Haniu... Gdzieś tam w świecie z kilku miliardową ludzką populacją.
UsuńShizuka: Bardzo pocieszające.
Hiromi: No wiesz, akurat w moim rodzinnym kraju większość facetów kocha jedynie własne matki... Okazjonalnie rodzeństwo.
Ja: Dzięki to zawsze lepsze niż to co od niego dostane* kiwa głową w stronę Ryugi*
UsuńKelly: A skąd ty jesteś?
Hiromi: Z kraju gdzie makaron i pizza są podstawą żywieniową. Czyli z Włoch.
UsuńA ze mną jest coś nie tak... Jakoś nie... nie potrafie sie cieszyć wakacjami
OdpowiedzUsuńKelly: Tylko mi w depreche nie wpadnij.
Ja: Wczoraj bylam bliska placzu gdy sie żegnałam z klasa. 10 lat z dziewczynami do jednej klasy... I teraz trzeba sie rozstac T.T Eh dobra mniejsza. Spac też mi sie nie chce. Wczoraj siedzialam do 23 i pisalam z dziewczynami, dzis wstalam przed 9... O 12 musze zawiesc kopie swiadectw... Czym ja sie do holendra stresuje?! A ze sie nie dostane no tak *unika ksiazki* Ej dostalam ja od dyrektorki! *kolejny unik* A Flanagana zostaw! Jeszcze nie przeczytalam 6 czesci Druzyny!
Kelly: Co mnie to? Masz za niska samoocene. Trzeba to jakos naprostowac.
Oj Vanessa nie wpadaj w depresję z byle powodu. Wiem wiem rozstanie z klasą po tak długim czasie jest trochę (bardzo) smutne ale przecież to nie jest tak, że wam się kompletnie kontakt urwie. Wiesz co? Wejdź teraz na facebooka i zorganizuj sobie jakieś spotkanie z koleżankami i rób tak za każdym razem gdy pomyślisz że zaczynasz łapać depresję. Co ty na to?
UsuńMam taki zamiar ale ja sie tez denerwuje ze sie nie dostane do technikum. Wiem panikuje ale ja taka juz jestem
UsuńNapewno się dostaniesz. Wierzę w ciebie. Tyle się uczyłaś. Poza tym kto by niechciał takiej Vanessy w swojej szkole?
UsuńDzieki :")
Usuń"... Poza tym kto by nie chciał takiej Vanessy w swojej szkole?"
UsuńJack:Tylko jakiś frajer.
Ja:*po raz setny ogląda płytę ze zdjęciami z ostatnich trzech lat* * - ,*
Kelly: Jack nie poznaje cię. O.o
UsuńJack:Ach to pewnie przez koszulkę.*ton przesiąknięty ironią*
UsuńKelly: Zmieniasz image? Całe szczęście. Koszula i dresy to naprawdę nie było dobre połączenie.
UsuńJack:To nie było serio nie oczekuję ze zrozumiałaś.
UsuńLilka: Kelly się tylko nabija z ciebie ty z niech i ta w koło...Mógłbyś choć na chwile skończyć z tymi sarkazmami i innymi głupotami i porozmawia jak człowiek.
Jack:Co co? Sory ale chyba się zdrzemnąłem kontynuuj dalej tą pociągającą przemowę.
Lilka:.....Nie ważnie. Nic nie mówiłam. Zapomnij.
Jack:Tak czarna ja ciebie też lubię.
Kelly: Słonko widzę, że tajemna sztuka sarkazmu jest ci obca.
UsuńKyoya: Co ma młody poradzić, że ty tak samo mówisz serio i żartujesz?
Jack:Wręcz przeciwnie bliska jak własna ręka.
UsuńJa:Byliśmy na spacerze i widziałam jeża na ulicy był jeż. No coś uroczego^^
Lilka:Jeż, lis, osiołek, sarna, zając, pająk, lew, tygrysek morze jeszcze. Co ty sobie tu robisz park dzikich zwierząt?
Jack:Sama też dotykałaś tego jeża.
Lilka:A ruszam, tykam, macam i nic ci do tego.
Lenox: Lili mi zginęła :( mówiłem już to?
Jack:Tak z dwieście razy na pewno.
Lenox: A czemu ty Lili nie lubisz jeży przecież lubiłaś.
Lilka: Nic do mnie nie mów kłamco.
Jack:Trudne sprawy.
Lilka:Ty się już lepiej nie odzywaj bo pamiętasz że to ja ostatnio wygrałam ale ci odpuściłam i nie kazałam śpiewać a teraz w każdej chwili mogę.
Jack: Psujesz całą zabawę.
Lilka: O_O
Jack:Nawet ci nie próbowałem pocisnąć a ty od razu taka mina. No proszę.
Lilka:Nie odzywaj się najlepiej.
Kelly: Oooo Jackuś ma u Lili dług zakładowy.
UsuńJa: Jeże są przeurocze. Mieszkam blisko lasu więc uwierzcie mi wiem co mówię.
Alex: Zobaczyła byś szczura i powiedziała że jest uroczy.
Ja: Nie szczur z charakteru i pyska za bardzo przypomina człowieka, żeby być uroczym. :\
Jack:Może mam może nie mam. Co z tego.
UsuńJa:W sumie obie moje mieściny otaczają lasy ale aktualnie tu w "Paryżu" na ulicy na której się znajduję jeż to pierwszyzna. Ja jeża na własne oczy widziałam może ze trzy razy. A szczurów nie lubię.
Lilka:A dziś Kruka obserwował pająk pedofil hahaha.
Ja: No weź taki był*pokazuje coś wielkości doniczki* a raczej taki* tym razem jest to coś wielkości dużego psa*
Jack:Jakim cudem to się zmieściło do kąta.
Ja:Ja nie wiem ja mam leprze pytanie co on tam w ogóle robił? Tu w 'Paryżu" za szafą mieszka mały pan pajączek który jest już wszystkim znany ale tamten...? Nie ma pojęcia. Wychodzi na to ze mieszkam w pokoju z pająkami XD
Kelly: Niektórzy z pająkami walczą inni mieszkają.
UsuńMary:Pająki. T.T
Alex: O co wam chodzi z tym " Tu w 'Paryżu" "?
Ja: Pająki, pająki. Ja ich nie lubię oprócz jednego. Ma ma imię Pan Pajączek i mieszka za szafą i jest taki mały O-O
UsuńLilka:Nie lubisz ich bo się boisz a gadasz jakbyś miała pięć lat bo usnęłaś i dopiero się obudziłaś. W ciągu dnia. Marnujesz czas mój i swój.
Ja: To przez przypadek...
Jack:Ściągnij wreszcie tego miśka z twarzy!
Ja:Nie O-O
Jack:*zaczyna się denerwować i wpada na genialny pomysł* Otóż ten cały Paryż to takie jedno zadupie podlaskie.
Ja:*rzuca miśkiem w Jacka* Sam żeś jest zadupie podlaskie! "Paryż"-czyli zamienna nazwa dla miejscowości w której mieszkałam przez 10 lat i przyjeżdżam dość często. Miejscowość podobna w wymowie do Paryża.
Jack:*cieszy wrednie mordę* I po kłopocie*ucieka gdzieś z miśkiem*
Ja: Mój Falafin! *-*
Lilka:Oddaj jej tego miśka.
Jack:Pogryzło cie coś? Wreszcie się od tego uwolnimy.
Lilka: A chcesz żebym musiała szukać siedem smoczych kul i trzeba cię było wskrzeszać? Nie? To jej go oddaj.
Jack: Ple ple ple.
Lilka:*brew jej drga*
Ja:Bo pójdę po Damianka *-*
Jack: *przedrzeźnia*"Bo pójdę po Damianka" Kruk ty i te twoje groźby*macha miśkiem na boki* "Bo ogolę cie na łyso" "A chcesz do rowu?" "Ach sam Gabryiel czesał mi włosy" A może: "Pozbędziemy się tego miśka i będzie po kłopocie?"
Lilka:*facepalm* I po co ci to było a z resztą róbcie co chcecie ja go potem wskrzeszać nie będę*rzuca się w fotel*
Ja: *-*...........Bo pójdę po Kyoy U-U
Lilka:*niczym burza zrywa się z fotela zaciąga Jacka do kąta, spuszcza łomot, zabiera miśka i rzuca Krukowi* Nawet o tym nie myśl-_-
Kelly: Z całego tego zamieszania wywnioskowałam, że...Lilka boi Yoyo Lilka się boi Yoyo Lilka się boi Yoyo.*śpiewa jak dziecko na placu zabaw* Poza tym to okropne że wskrzeszanie kogoś zależy od smoka. :(
UsuńLilka: Czy ty mnie obraziłaś? Bo tak to odebrałam. Tak ty zdecydowanie mnie obraziłaś.
UsuńJa:Takie zasady DBZ. Smok spełnia życzenia i wszyscy się cieszą.
Kelly: Bardzo przepraszam ale to silniejsze odemnie, ale spokojnie Liluś na pocieszenie powiem ci jak go nazwać żeby się wkurzył bo na Yoyo się uodpornił. Uwaga uwaga Yoyo nieznosi jak nazywa się go "Przytulacz tornad" Olać zasady ja mam smoków po dziurki w nosie.
UsuńLilka:Ja się go nie boje dla jasności ja się niczego nie boję. A jego zdenerwować można na wiele sposobów. A "Przytulacz tornad" zapamiętam. W ogóle to się powinien tam wykręcić tak żeby na nogach nie stanął.
UsuńKelly: A krwi, głębokiej wody i robali? Wiesz poziom łatwości denerwowania Yoyo zależy chyba od tego gdzie mieszka.
UsuńLilka:Bez komentarza, a robaków się nie boję.
UsuńKelly: Jedna fobia mniej nieźle ci idzie.
UsuńLilka:Nie mam żadnych fobii!
UsuńLenox: Spokojnie Lili.
Lilka:Nie uspokaja mnie kłamco mały.
Lenox: :(
Betty: Lenox. Proszę nie rób takiej miny. Jeśli nawet kłamałeś to robiłeś to z jakiegoś powodu. Z czasem napewno zrozumie.
UsuńKelly: Dobra jak. Chcesz. Powiem ci tylko że jak narazie jesteś w fazie wyparcie. Potem będzie szukanie rozwiązań, depresja i niekońcu akceptacja.
Lenox: Betty dla ciebie wszystko ale ja nic nie zrobiłem.
UsuńJa:A przynajmniej jeszcze.
Lilka;Ja nie mam żadnego wyparcia i jestem nie do zdarcia. Kurde rymuję w dodatku. Chcę mleko czekoladowe.
Zmora:Od dawna masz chęć na nabiał o smaku czekolady?
Lilka: Bo co?
Zmora:Nic.
Kelly:*dzie do lodówki i wyjmuje z niej dwie butelki czekoladowego mleka z czego jedną daje Lilce* Proszę bardzo. Mleko Czekoladowe wedle zamówienia.
UsuńBetty: Skoro tak to niemasz się czym przejmować. Zaufaj mi.
Lilka:Dzięki*chwyta za butelkę*
UsuńLenox: Morze i tak ale boje się jak zareaguje na niektóre rzeczy. Mam nadzieję że tak jak mówiłaś zrozumie.
Betty: Napewno zrozumie, a jak nie to zabiorę ją na mały spacer.
UsuńLilka:*unosi brew do góry*
UsuńLenox: Dziękuję naprawdę przemiła z ciebie kotka Betty.
Lilka:*teraz unosi obie brwi do góry*
Lenox:O co chodzi ?
Lilka:Nie nic...em...to ja może nie będę wam przeszkadzać co?
Betty:Oj bez przesady. Poprostu niemogę patrzeć jak się zadręczasz. Mili faceci nie powini mieć do tego powodów.
UsuńKelly:Ten moment kiedy twój kot...
Ryuga: Gada.
Kelly: Chodziło mi bardziej o to że ma lepsze życie towarzyskie iż ja.
Lenox: Czyli uważasz ze jestem miły? Och dziękuje.
UsuńLilka: Taa to właśnie ten moment-_- Tak Lenox wszyscy cie kochamy i na pewno wierzymy ze mówisz prawdę ale już skończ.
Lenox:Ale kiedy ja nic nie robię.
Lilka: ...Oj tam nie ważne.
Betty: Nie uważam tak, ja to wiem.
UsuńKelly: Betty idźcie gdzieś sobie bo ja tu z Lilką doła przez was dostaje.
Biała:Betuś ma chłopaka, Betuś ma chłopaka, Betuś ma chłopaka.
Ryuga: Jeszcze jej tu brakowało.
Kelly: Przynajmiej jest komplet. :3
Lenox:*zawstydza się*
UsuńLilka:Ooooo Lenox masz dziewczynę jakie to urocze. Będę kiedyś babcią czy ciocia?*.* Po za tym. Normalnie się dopasowują te koty. Betty-czarna, Lenox-czarny. Sky-biała, Biała-biała. Kelly-dziewczyna kot, a ja Lis i co teraz?
Lenox: Lisy mają wiele cech podobnych do kota ale i do wilka.
Jack:A wiesz czarna że lis żyją do 15 lat.
Zmora:Czyli koniec już bliski hyhy.
Lilka:Wszyscy przeciwko mnie.
Kelly: Lis...lis...lis...LIS! Lilka a wiesz że u nas jest taki lisowaty chłopak. Zeo się nazywa trzeba ci go przedstawić tylko tak może dopiero gdzieś za rok bo w waszej strefie czasowej to on jeszcze w Hadesie siedzi.
Usuń"Lenox: Lisy mają wiele cech podobnych do kota ale i do wilka."
Kelly:....What thas the fox say.*zaczyna dalej śpiewać*
Ines: Kelly ogarnij się. Ta piosenka przyprawia mnie o dreszcze.
Kelly: Sie robi pani kapitan.
Lilka: W Hadesie?*patrzy na Kruka*
UsuńJa:Nie nie w tym co ten no...
Lilka:Aaaaaa. No dobra kiedyś sobie go spotkam.
Jack:No masz racje pasowali byście do siebie oboje takie dzieci tęczy.
Lilka: A przystojny chociaż?
Sky:To brunet i ma niebieskie oczy ja go nawet lubię.
Jack:...Czyli powiedźmy że...tobie taki starczy. Mi on bardziej jeża przypomina.
Lilka:Wiek chodzi mi o wiek.
Jack: No 15. Ty akurat lisy żyją parami lub w grupach nie? W grupach podobnie jak u wilków przewodzi samiec i samica alfa więc więcej lisów niema na pokładzie. Hahahah ale jaja.
Lilka: O czym ty od mnie mówisz?
Jack: Że ci z Pony chłopaka znalazłem hahahahah.
Lilka:*unosi jedną brew do góry i patrzy na Jacka jakby go pierwszy raz an oczy widziała* A-cha...
Kelly:Przybuj piątkę Jack. Nawet się niezorientowała kiedy ją zesfataliśmy. A z tym gadaniem o zwierzentach to mi Aleza zaczołeś przypominać...nie rób tak. Teraz tylko go z Hadesu( akademi HD ale ja nato Hades mówię) trzeba wyciągnąć i tu przytargolić.
UsuńJack: Ma się wiedzę to się ją wykorzystuje nie ważne. Nie porównuj mnie. A co do Abysa to nie będzie trudno jakoś go wyciągnąć.
UsuńLilka:Czy ja mam coś do powiedzenia?
Jack:Nie...a kiedyś miałaś.
Lilka: A chcesz na księżyc*macha Jackowi kompasem przed*
Jack: Zapomniałaś o czymś...ja jestem dzieckiem księżyca i gwiazd.
Lilka: Ja ja dziecięciem szatana i jak mnie wkurzysz to serio cie wywiozę na księżyc i będziesz robił za Pana Twardowskiego.
Jack: No po patrz taki zaszczyt.
Lilka: Yf -_- a po za tym ten Hades to jest tam jak się wchodzi pod market do takiego korytarza pod ziemią. Jack to ty tam mieszkasz pod marketem?
Ja:Nie to inny Hades tam jest pralnia dywanów i kasyno.
Jack:Te uroku zadupia podlaskiego.
Ja: To "Paryż"
Jack: Tak a czarna jest normalna.
Lilka: Bo...
Jack: Boo?
Lilka: Bo..
Jack: Boo?
Lilka:Nie przerywaj mi jak mówię.
Jack:A proszę wolność słowa mamy. Mów.
Lilka:Bo...
Jack:Ładna pogoda dziś.
Lilka: Zgiń-_-
Kelly: Jak się coś wie to nie papla się tego na prawo i lewo bo kiedyś może się to odbić czkawką.
UsuńAlex:Znowu przekręcacie moje imię.
Kelly:It wasn't me.
Alex: Niemów przy mnie po angielsku.
Kelly: Czemu?
Alex:Bo cię o to proszę.
Kelly:...*mrórzy oczy*...Dobra co ty kombinujesz?
Alex:*uśmiecha się tak poprostu*
Jack:Będę mówił i robił co mi się podoba.
UsuńLilka:Brawo ty. Widzę że Alex numer dwa się załadował.
Kelly: To mów to twój problem...Numer dwa to według ciebie ten miły czy ten który chciał nas wysadzić w powietrze?
UsuńJack:Ja tam problemu nie mam.
UsuńLilka: Tak ten Alex. Ten milszy to taki wasz na tym blogu anioł struż co to każdego pocieszy, wytuli, zadba o zdrowie i ogólnie dziecko anioła i szczeniaczka. A ten drugi to podstępna, cwana, przebiegła szuja czekający na swoją okazje.
Jack: Cierpliwy, sprytny, bałaganiarz. To nie twoja rodzina przypadkiem?
Lilka:*wzdycha i wstaje z fotela* Wiesz że jak ja coś obiecuję to obietnic dotrzymuję?
Jack: O-O
Lilka: :)
Jack:*wzdycha* chcesz herbaty?
Lilka:Z miłą chęcią :)
Alex: Oj bez przesady. Ja tylko staram się pomóc jak tylko mogę...Wspominałem, że was lubię?
UsuńKelly: * śpiewa/fałszuje* Do aniołka mi daleko.
Mój rechot kwasi mleko
I bywa, że się param wykańczaniem.
Całkiem nie wiem, co to takt,
Ale jest w tym mały hak!
Chcę jak wirtuoz, grac na fortepianie!
Jak zawezmę się i wezmę do Mozarta,
Tańczą mi klawisze, jak im gram.
Choć złamałem wiele ud,
Ja wolę fugi i preludia.
Wolę!
Głęboko w sercu tak, marzenie mam!
Lilka:No tak dobra dusza*bierze łyk herbaty* Ty wyzwaliśmy cie od szuj...
UsuńJack:I stwierdziliśmy że jesteście spokrewnieni...
Lilka:A ten się cieszy. I tak wiem mnie lubią moi "wrogowie"
Jack: Mnie też wszyscy uwielbiają.
Lilka:Serio nie przychodzi ci do głowy nikt kto chciałby cie zabić?
Jack:Nie wiesz inaczej niż w twoim przypadku nie ma aż tylu osób które mnie nie lubią.
Lilka:Czy ja wiem. Kurde dziwnie się robi od kilku dobrych godzin na ciebie nie nakrzyczałam.
Jack:W końcu jestem taki genialny.
Lilka:...My dobra nie przesadzajmy z ty zachwytem.
Jack:A co nie jestem?
Lilka:No wiesz...no...także tego...
Jack:Co?
Lilka:Niiic...a właściwie z kont ta piosenka.
Lilka:Czekaj to nie Kapitan Hak z Piotrusia Pana? -_o
UsuńKelly:To z Zaplontanych "marzenie mam". Kapitan Hak jako jeden z moich ulubionych czarnych charakterów nie śpiewa. Zato potrafi wykorzystywać do własnych celów najpotężniejszą siłe znanąludzkości.
UsuńAlex: Lubie was bo nie jesteście ślepi na moje wady.
Kelly:*stoi przez chwilę jak zamurowana*
Alex:Kelly wszystko w porządku?...Zdechła?...Cicho bądź.
Kelly:*udaję że otwiera drzwi i przeznie przechodzi*
Alex:Kelly co ty robisz?
Kelly: Wychodzę z szoku. To ten niemiły ty to powiedział.
Alex: Alex nie jest niemiły.
Kelly: Jak stryjenka uważa, ale serio to on.
Alex: Tak.
Kelly: Pytałam retorycznie.
Lilka: Aaaaaa nie wiesz hak tak usłyszałam i pianino i od razu mi się z nim skojarzyło.
UsuńJack: Od dziś będziecie dwójką cierpliwych, sprytnych, bałaganiarzy czyli zakamuflowanymi świniami/lisami
Lilka:A na księżyc chcesz? Wiesz że t...
Jack: Aaaa?
Lilka: Zejdź mi z oczu-_- Wiesz Kelly on po prostu się cieszy bo pracuje nad opinią tego ale jestem złym bratem tego dobrego a kiedy ktoś twierdź że tak jest cieszy się*wzrusza ramionami*
Alex: Dwa błędy. Nie jestem bałaganiarzem. Nie chce tracić nie mam zamiaru traci czasu który daje mi Alex na bycie mną ns robienie bałaganu, a drugi błąd jest taki, że ja nie pracuje na złą opinią, ale od około ośmiu lat próbuje być sobą kiedy mogę. A poza tym lubię jak wymyślacie historię to nasza wspólna cecha.
UsuńLilka:Okłamałeś Mary...
UsuńJack:Wysadziłeś Nebule na spółkę z bratem....
Lilka:Przez cały czas mąciłeś wszystkim w głowach...
Jack;Nie faktycznie zero bałaganu.
Lilka:Mam wrażenie ze o czymś zapomniałam a no tak mącisz Alexowi w życiu. Nie można zrobić z nich dwóch Alexów? Takich bliźniaków i każdy będzie miał ciało jak Jenny u Angel. Ja tez ma swoją książkę pójdę po nią. A dasz się zahipnotyzować kompasem?
jack:Ocho czary-mary-szuru-buru ja z tond wychodzę.
Alex: A o taki bałagan wam chodzi. Nie okłamałem Mary tylko ratowałem Angel (niech ją szlak że udało się jej oszukać mnie) nie wysadziłem Nebuli to była Celest i jej ludzie nie mące w głowach tylko poprostu żyje. Książka koleżanki Harumi nam nie pomoże bo do tego potrzebne jest naprawdę dużo enerii magicznej czy innej takiej, a Alex jakby na niego nie spojrzeć demonem nie jest i takowej nie posiada, a chyba nikt nie chce ryzkować, że zginie próbując dać mi wolność. Nikt poza Kelly, ale jej powodów nie rozumiem.
UsuńLilka:Chrzanić tao co tam gadałeś a nie słuchałam bo mi się nie chciało ja mam swoje super rzeczy i są superowniejsze niż jakiś demonów i nikt nie zginie...chyba o!
UsuńAlex: Nie....
UsuńKelly i Alex chórem: Czemu?
Alex: Słyszeliście to "chyba"?
Kelly i Alex chórem: Tak.
Alex: Boże ratuj. Nie ufam super rzeczy które nie były testowane i które mają w środku jakiegoś kurwiszona, a co jak ono openta Alex'a? Widziałem co zrobiła z Lilką i niechce ryzkować, że to przydarzy się Alex'owi.
Zmora: Po co mi ty? Ja jestem połączona z nią. Razem, obie już zawsze, na zawsze hyhy. Zranicie mnie ona będzie krwawić a ja nadal pozostanę cała.
UsuńLilka:*z fórją wymalowaną na twarzy w bija wzrok w podłogę zasłaniając się włosami* Nie chcesz to nie nikt cie nie zmusza ALEX.
Alex: Przepraszam, że cie uraziłem, ale mam tak samo jak wy zranicie mnie on też zacznie krwawić w tym, że ja niechce, żeby krwawił.
UsuńKelly: Liluś okey jest?
Zmora:Troszczysz się o niego. To takie...jak wy to mówicie...
UsuńLilka:*nadal stoi tak jak stała zaciskając ręce w pięści a każde jej słowo brzmi jak przekleństwo* Słodkie?
Zmora:Tak*oddala się ze śmiechem który zmienia się stopniowo w echo*
Ja:Nie chichraj zobaczymy co ty kiedyś zrobisz.
Lilak: Wszystko. Gra.
Alex: A już myślałem, że powiesz " Żałosne". Nie rób tak bo Alex uzna, że jest w tobie dobro i nieda ci spokoju.
UsuńKelly: Jak tak to choć zemną na stację benzynową na hotdoga.
Zmora: Tak jestem czystym dobrem.
UsuńLilka:*stara się ignorować Zmore i podnosi wzrok na Kelly* Serio myślisz że stacja benzynowa + ja to dobre połączenie? Ostatnio pewna elektrownia nie spędziła ze mną miło czasu.
Alex:*wzdycha* A tak ładnie cie prosiłem.
UsuńKelly: Było minęło.*macha na to łapą yyyy ręką* Jak będziesz to rozpamientywać to nigdy nie wrócisz do normy, a Na stacjach mają takie hot dogi ba jakie mam teraz ochotę.
Lilak: To idź tam i coś zjedz*buszuje w szafie nadal rzucając ubraniami* Jak chcesz to cie tam nawet przeniosę. Mam!*wyciąga koszule z szafy* Koszula Denysia teraz jeszcze moja kochana bluza. Ja nie wiem sama dla czego ale mam ochotę na elektrownie.
UsuńKelly: Ale ja chciałam iść z tobą. :( Ryuga Lila mnie nie lubi.
UsuńRyuga: *wzdycha* Może dlatego, że jej spokoju nie dajesz?
Kelly: *idzie do emo konta*
Jack:No nie Pony w emo koncie? Oo czegoś takiego nie widziałem chyba muszę się napatrzeć. Po za tym co się Czarną przejmujesz. Poszła gdzieś w nocy i jej niema czyli luz.
UsuńKelly: Daj mi spokój. Muszę wiecznie zachowywać się jakbym była na rozweselających psychotropach? Poza tym już raz siedziałam w emo koncie i mnie Reji pilnował, żebym nie wylazła.
UsuńJack:Taa gość waż...wiesz ja zawsze myślałam że kocimiętkę przedawkowałaś ale dobra jak nie chcesz to idę. Nara.
UsuńKelly:Nie ćpam żadnego gówna...Obyś się na progu wyjebał.
UsuńNie lubię oszukiwania, ale w tym wypadku się cieszę. A co do ciebie Glimer nie przejmuj się, aż tak swoim wyglądem. Wiem, wiem łatwo mi mówić, ale nie zadręczaj się, aż tak.
OdpowiedzUsuńGlimer: Spróbuję. Widać wam na mnie w jakiś ookręcony sposób zależy.
UsuńNo przecież, że zależy. Jesteś jedną z moich ulubionych postaci. ;)
UsuńGlimer: O. A to mnie teraz naprawdę zaskoczyłaś. Ale skoro lubisz cos takiego jak ja to, aż boję się zapytać o resztę.
UsuńEee... Tam. Inni też cię lubią. Uwierz. Nie tylko z bloga Hani.
UsuńGlimer: Nie z bloga Hani to skąd...i czy mówimy o postaciach które lubisz czy ludziach którzy lubią mnie?
UsuńNo... W sumie nie wszyscy, ale niektórzy...
UsuńO postaciach które lubią ciebie np. Jenny z bloga Angel, Lilkę z bloga Kruka. Były dla ciebie bardzo pomocne i miłe, więc na bank cię lubią.
Glimer: No w sumie...Pewnie się porostu litowały...Dobra tam nie będę emo. Od dzisiaj biorę się za siebie. Dzięki za wsparcie...A ty kogo lubisz tak poza mną?
UsuńJa tam sądzę, że cię lubią, ale nie będę się kłócić.
UsuńNo i to mi się podoba! Pamiętaj, że nie tylko ja cię wpierałam.
Kogo lubię? Hm... Kelly, Ines, Mary, Alexa, Johannesa... Tak szczerze to wszystkich tych dobrych, i pomagającym dobrym.
Glimer: Masz...ciekawe pojęcie "dobra".
UsuńWiem o co chodzi. Ale mimo wszystko dzięki. :)
UsuńGlimer: Niema za co.
UsuńKelly:*z notesikiem w ręce* Skoro już zeszliśmy na taki dość ciekawy temat to może powiesz mi co myślisz o Alex'ie...o obydwu.
Przepraszam, że TAK późno odpisuję. Hmm... Myślę, że fajny by był przyjaciel z Alex'a, (tego dobrego) a co do drugiego Alex'a (tego niedobrego) myślę, że... Hmm... Powiedzmy, że nie przypadł mi do gustu. Przepraszam, że tak słabo rozwinęłam swoją opinię.
UsuńJa po prostu nie potrafię dokładnie opisać postaci/miejsca/wydarzenia.
Kelly; Czyli w skrócie:
UsuńAlex1 - cacy
Alex2 - nie cacy
Glimer: Dowiedziałaś się już?
Kelly:*pokazuje jej język i ucieka*
No właśnie o to mi chodziło. ;)
UsuńJa:*osoba nie do życia*
OdpowiedzUsuńlilka: Czytaliśmy ten rozdział w autobusie i co najważniejsze: Glimier żyje!
Jack: Nie chcę mówić a nie mówiłem ale...Ha! A nie mówiłem?!
Lilka:No i co -_- Johannes będziesz żył.
Ja: Hołota *-*
Lilka:*wyrzuca Kruka za drzwi*
Jack: Myślę że my się tu dziś sensownie nie wypowiemy.
Lilka:Oj oj. Tu się rodzi przyjaźń ja to widzę.
Jack:Taa? Ty całkiem ciekawe rzeczy widzisz ostatnio co? Już nie mówiąc o tym co słyszysz.
Lilka:Bo wylecisz za drzwi.
Jack:Yy O_O*udawane przerażenie i nagle uśmieszek*
Lilka:Zejdź mi z oczu...A po za tym chyba masz racje nic sensownego dziś nie napiszemy.
Ja:Czekamy na kolejny rozdział *-*
Jack:Bożeeee.*jęk podirytowania*
Ja: Nie dajecie mi jej zabić to żyje.
UsuńGlimer:*mina ala serio kurwa?*....Dzięki mamo wiesz dzięki!
Kelly: Znowu zaczynasz Jack? Brzuszek przestał boleć?
Ja: Coś sie stało Kruk?
Lilka:I tak ma być bo jak ona wykituje to ja nie wiem co ja zrobię. Wiesz Co Glimer nie gniewaj się na Hanie one już takie są.
UsuńJack:Ależ Ponny jak ty się troszczysz o moje zdrowie. Żebym się tylko nie wzruszył.
Ja:Wakacje są a do mnie to nie dochodzi i rozstanie po prostu rozstanie z tą cała hołotą jest nie wyobrażalnie monstrualne i smutaśne.
Jack:Przeżyjesz.
Kelly: Nie troszczę sie o twoje zdrowie tylko o Lilke jeśli będzie trzeba to mimo, że jesteś tylko głupim szczeniakiem sprawie ci takie manto, że do końca życia będziesz oddychał srał i jadł przez jedna i tą samą rurkę.
UsuńGlimer: Spróbuję, ale robię to tylko dlatego, że to własnie ty prosisz bo wcześniej mi pomogłaś.
Ja: Wiem rozstania są trudne, ale spokojnie poboli i przestanie.
Jack:Drżę z przerażenia.
UsuńLilka:Nic mi nie jest. Będę żyć. W sumie to ja ci Glimer nie zdołałam pomóc.
Ja: Pewnie kiedyś.
Jack:Co duet jajcarzy się rozpadł?
Ja: niedługo się spotkamy i z tym łysym wężem mendą Karoliną też i z Kaśką i Wergilem i z Mery i Staśkiem i Maciusiem i ... :'(
Jack: Ja chyba z tond wychodzę na dokładkę do niej jeszcze Abi tu usiąść powinna i obie by wyły do księżyca.
Lilka:Wiesz idź lepiej.
Jack:Chcesz tego? W takim razie się przemogę i jeszcze tu chwilę posiedzę.
Lilka:Tylko nie za długo.
Kelly: Nie musisz dopóki nie przekroczysz cienkiej czerwonej jak ostatnio.
UsuńJa: Kruk no nie bądź smutna no...Co mam zrobić żebyś się rozchmóżyła?
Jack: Och to ja coś przekroczyłem. Nie spodziewałem się.
UsuńJa: Nic będzie dobrze no ale brakuje mi tych ludzi.
Jack:Ale wiesz ze to dopiero pierwszy dzień.
Ja:Wiem ale jutro się wyśpię a przynajmniej tak planuję. Skończyłam rozdział już wczoraj a nie wiem czemu go nie wstawiam. Coś mi w nim nie pasuje.
Ja: Lepiej poczekać niż potem, żałować, że się czegoś nie zmieniło.
UsuńKelly: Tak słonko. Kiedy bije dziecko to znaczy że już oddawna nad sobą nie panuje.
Jack: Dziecko?*mierzy Kelly wzrokiem od góry do dołu*
UsuńJa;Chyba się z tym prześpię bo dziś to już padam.
Kelly: Wiem, że jestem ładna, ale ty jesteś dla mnie zdecydowanie za młody.
UsuńJack: Phy a ty jesteś dla mnie zdecydowanie za stara. Ale wyglądasz jak dziecko.
UsuńKelly: Bo jestem dzieckiem geniuszu.
UsuńJack:Taa a ja prima balerina.
UsuńLilka:*wpada do pokoju jak burza, wyciąga Jacka za ucho i tyle ich widziano*
Kelly: Yyyyyy i komu ja mam teraz odpyskować? Ryuga popsuli mi zabawę!
UsuńRyuga: Jak z dzieckiem.
Kelly: Ja jestem dzieckiem. Mam dopiero siedemnaście lat i dziesięć miesięcy!