Rozdział 17
Kelly
-Kyoya ja
umieram i jeśli nie chcesz do mnie dołączyć to musimy stąd uciekać. Teraz. -
Tategami przez chwilę się wahał poczym chwycił mnie w pół. Przebiegł tak
kawałek poczym dosłownie wskoczył na motor i szybko go odpalił.
-Lion!- Rykną
przywołując swojego bey’a, a gdy tylko ten znalazł się w jego dłoni ruszyliśmy
z piskiem opon.
Pająki nawet
na moment nie straciły nas z oczu. Ściskając mocno Kyoye tak samo nogami jak i
rękami patrzyłam z przerażeniem jak powalony przez Tategamiego pająk wstaje z
ziemi i rozkazuje reszcie rzucić się za nami w pogoń. Pierdolone nie umarłe
ninja chuje.
Samym
uciekaniem nic nie zdziałamy. Trzeba ich będzie wystrzelać. Odsunęłam suwak
kurtki Yoyo i zaczęłam na ślepo szukać jego kuczera.
-Co ty
robisz!?- Wiele sarkastycznych tekstów z cyklu ‘’Gwałcę cie, a czego się
spodziewałeś?’’ Cisnęło mi się na usta, ale cos podpowiadało mi, że to nie
najlepszy moment. Więc rzuciłam tylko:
-Patrz na
drogę.- Odpięłam wyrzutnie i teraz dla odmiany szukałam Liona. W futerale przy pasku go niebyło. Kyoya
musiał dalej go ściskać w dłoni.
-Daj Liona.
-Co?
-Ścigają
nas. Ja się nimi zajmę, a ty po prostu jedź.
-Dobra.- Wreszcie
dostałam bey'a do ręki, szybko załadowałam (o mało nie wypuszczając go na
jezdnie) w samą porę pierwszy widać najszybszy pająk wylądował na tylnym
siedzeniu. Uderzyłam go rączką kuczera w
puls zatoczył się, ale nie puścił wtedy strzeliłam. Lion zepchnął przeciwnika z
motocykla prosto na asfalt.
Co jest?
Miał go... No tak to, że ja strzelam nie znaczy, że będzie mnie słuchał. Uparta
bestia. Przywołam tego osła i ponownie załadowałam.
-Są przed
nami.- Jakim cudem!?
Gwałtownie
odchyliłam się do tyłu i strzeliłam miedzy rękami Yoyo.
-Królewskie
uderzenie przeciwnego wiatru! – Rykną Kyoya, a gigantyczne zielone tornado
wgniotło pająki w asfalt.
-Ha ha!
Dobrze wam tak! - Roześmiałam się głośno patrząc jak się męczą.
-Trzymaj się
wariatko!- Motocykl skręcił gwałtownie w cienką uliczkę. Opony pisnęły i
wystrzeliły fontanną błota i brudnego śniegu.
-Łiiiiii.
-Mówiłem, że
masz się trzymać.- Yoyo puścił kierownicę złapał mnie za przód kurtki i
posadził do pionu.
Przywołałam
bey'a i zaczęłam rozglądać się s się za następnymi przeciwnikami.
-Chyba ich
zgubiliśmy. -Powiedziałam opuszczając kuczer, na co Kyoya lekko zwolnił.-Skręć
w następną w twoje prawo. Nie zapuszczają się tam. Dla jasności mówię o tym
drugim lewo.
-Tam znaczy
gdzie?- Zapytał skręcając.
-U mnie.
***
-Jak to się
mówiło? Witam w moich skromnych progach? Przepraszam za bałagan?- Machnęłam
ręką i rzuciłam kurtkę na fotel.- Jakoś tak. Do łóżka cie nie wpuszczę, ale
kanapa jest cała twoja.
-No dobra.
Co to miało być?
-A, bo ja
wiem?- Mruknęłam odchylając lekko zasłonę i zerkając przez szybę.- Może mają
uraz, że pozbyłam się kilku ich....‘’Ludzi’’.
-Nie o to
pytałem. –Warknął odciągając mnie od okna.- Dlaczego wtedy powiedziałaś, że
umierasz? - Oczy Yoyo były na mnie złe do tego stopnia, że nawet mój łobuzerski
uśmieszek nie miał ochoty stawać im na drodze.
-Nie wiem…
Coś jest zemną nie tak, ale nie wiem, co? Nikt nie wie. Jestem słabsza niż
dotąd, byle uderzenie może mnie zaćmić, dostaje lodowatych dreszczy, które
potrafią mną trząść całą noc. Ja wiem, że umieram…, a gdybyśmy tam zostali
dołączyłbyś do mnie. Więc się ciesz, że przynajmniej jedno z nas miało na tyle
siły i rozumu by nas stamtąd wyciągnąć.- Zakończyłam z typowa dla mnie wredną
nutką i czekałam na jego reakcje. Nie
wiem, dlaczego powiedziałam mu to wszystko. Może po prostu wiedział za dużo,
żeby go teraz okłamać.
- Masz
nasrane we łbie to jest z tobą nie tak.- Powiedział w końcu puszczając przy tym
moje ramie.
- A ja
głupia oczekiwałam, że dotrze do ciebie coś więcej.- Parsknęłam.
-Byłaś z tym
u lekarza?
-W WBBA mnie
badali i nic nie znaleźli.
-A
powiedziałaś im, czego mają szukać? Mówiłaś komukolwiek, co się z tobą dzieje?
-Ryudze.
-I?
-I nic.
Zamiast zdychać z zimna na słonecznej plaży zdycham w ojczystym kraju.
-Powiedziałaś
mu to tak samo jak mi teraz?
-Powiedziałam,
koniec tematu.- Milczał dłuższy moment mierząc mnie wzrokiem.
-Jutro
zabieram cie do lekarza.
-Że, co
proszę!?-Pisnęłam zdziwiona.
-Idziemy do
lekarza.
-Gówno mi
lekarz pomoże. -Burknęłam bojąc się, że głos znowu postanowi spłatać mi
jakiegoś figla.
-Tak samo
jak użalanie się nad sobą.
-Raz się
kurwa powiedziałam, co mi na wątrobie leży i od razu się użalam. Wiesz, co?
Pieprz się!- Jego mina nie zmieniła się ani trochę.
No dobra jak
nie kijem to marchewką. Niech myśli, że wygrał.
-Pffff dobra
….Jesteś głodny? Wy kuchni powinno
zostać jeszcze trochę obiadu także nie krępuj się. –Rzuciłam idąc do pokoju
obok po jakieś ciuchy.
Zapaliłam
światło i sadziłam głowę do szafy. To miałam na sobie wczoraj, to powinnam
wywalić, a to blech śmierdzi i powinno być w koszu na brudy. Kupiłam sobie Ryudze
taką fajną hawajską koszule na naszej ostatniej wycieczce. Nie ma jej na
wieszaku. Hym chyba jeszcze jej nie wypakował. Moment. Gdzie jest ta zgniła
torba?
Chwila czy
on… Nie, nie zrobiłby mi tego.
Jego
dokumenty też zniknęły tak samo jak gotówka.
Zostawił
mnie tu.
Może jeszcze
go złapie. Jeśli się pośpieszę zdążę na następny samolot. Pożyczę od Kyoy
sprzęt i i i...
Zatrzymałam
się z dłonią zaciśniętą na klamce.
Nie.
"Nikt
cie za mną na siłę nie ciągnie! Nie potrzebuje twojej litości! Nie potrzebuje
jej! Rozumiesz!? Twoich obaw, ani twojego wahania!"
Nie
potrzebuje mnie. Tak samo jak ja nie potrzebuje jego.
Nie chce być
ze mną. Dobrze.
Chce zrobić
to sam?... To już nie mój problem.
Przywołałam
usta mój kochany krzywy uśmieszek i nacisnęłam klamkę.
-O Yoyo.
Jeszcze tu jesteś?- Zapytałam zaglądając do kuchni.
Kyoya
siedział przy stoliku i wsuwał rybę z ryżem.
-Spierdalaj.-Mruknął
między kolejnymi porcjami.
- Nie mówi
się z pełną buziom. - Zaśmiałam się.
Zerknęłam na
kuchenny zegar z czarnym kotem łypiącym na boki. Późno już trzeba zrobić kompiu
kompiu i iść lulu.
-Jakaś
pierzyna powinna być w kanapie.-Rzuciłam idąc do łazienki.
Ulala. Dziewczyno grzebień ma zęby, ale nie
gryzie. Wiesz o tym?
Przeczesałam
dłonią włosy i z przerażeniem zauważyłam jak cały ich pęczek upada do umywalki.
Niech go szlak było blisko.
Rozebrałam
się ze wszystkiego od pasa w górę i przejrzałam śladowi po uderzeniu. Zaczął
już sinieć. Zaraza. W połowie mostka
rozlewała się fioletowa plama, pośrodku której widniał jakiś symbol spojrzałam
w lustro, żeby się mu lepiej przyjrzeć.
クモ-
pająk dokładnie to wybito na moim ciele.
Czy to tak
się zaczyna?
Gdyby nie
Yoyo zabraliby mnie wyprali w wypluli z powrotem? Nie, na pewno nie. Zbierz się
do kupy Kelly to tylko siniak zresztą i tak nie masz teraz czasu na ten bull
shit.
***
Białe niebo.
Białe płatki
śniegu.
Białe
drzewa.
Białe dachy.
Białe ulice.
Białe huśtawki.
Białe zjeżdżalnie.
Białe obłoczki,
w które zmienia się ciepły oddech.
Słowem zima.
-Ryuga.
Ryuga! No pospiesz się no! Bo zaraz tu się Zamienie w kupkę śniegu!- Przez do tej
pory niczym nieskalaną biel trawnika przebiegła dziewczynka ubrana w grubą wiśniową
kurtkę na głowę wciśniętą miała czerwoną czapkę z gigantycznym pomponem, który
zabawnie podskakiwał za każdym razem, gdy jego właścicielka ruszyła głową.
-Przecież
idę!- Odkrzyknął jej chłopak poczym wcisnął głowę między ramiona.
-No właśnie!
Idziesz, a przecież powinieneś biec!- Dziewczynka przebiegła niewielkie kółko i
upadła w jego środek.-Kocham śnieg!- Zaczęła machać rękami i nogami.
-Śnieg jest
fajny tylko i wyłącznie na zdjęciu.-Stwierdził chłopak pochylając się nad
dziewczynką.
-Podnieś
mnie.-Ręka dziewczynki powędrowała w górę.
-Sama się
podnieś.
-Oj weź.
Dalej się boczysz o to, że nie mogłeś mnie trafić tą śnieżką?
-Nie.
-To mnie
podnieś.
-Nie. Sama
się podnieś.
-Popsuje
orła...No Ryuga. Proooooszę.- Uśmiechnęła się przymilnie.
Chłopak wywrócił
oczami, złapał wyciągniętą ku niemu dłoń poczym wyrżnął twarzą w śnieg.
-Tfu! Asik!
Głupia jesteś!- Krzyknął wysmarkując śnieg z nosa.
-Hahahaha!
Ty też.- Roześmiała się dziewczynka.
***
Obudziłam
się. Coś działo się w salonie. Słyszałam
czyjś stłumiony głos i odgłosy szarpania. Policzyłam palce. Po dziesięć u rąk i
nóg. Na niebie jeden księżyc. Leże na
futonie przykuta do kaloryfera. Jak
dotąd wszystko ma sens.
Wyciągnęłam
kluczyk spod poduszki i rozkułam kajdanki.
Cichutko jak
kot weszłam do salonu. Nie znalazłam tam niestety włamywacza zamiast niego moim
oczom ukazał się miotający się po kanapie Kyoya.
Podeszłam
bliżej.
-N..nie…
zostaw m… - Wygiął się tak jakby kanapa g parzyła, ale nie mógł z niej zejść. Jakby
go coś trzymało.
-Ej Yoyo.- Złapałam
go za ramie i delikatnie potrząsnęłam.- Yoyo obudź się.
Nagle wyrwał
się ze snu i próbował chwyci mnie za gardło. Na całe szczęście nie trafił.
-Hej
spokojnie to ja-powiedziałam próbują odczepić jego dłonie od mojej piżamy.
-Kelly?- Zapytał
chyba jeszcze nie do końca przytomny.
-Nie, święty
Walenty. Puszczaj mnie.- Warknęłam ostatecznie wyrywając się z uścisku i
wygładzając pomięte ubranie.
-Co ty tu
robisz?
–Chciałam
cie obudzić. Strasznie chrapiesz, wiesz?
-Już nie chrapie,
więc możesz już iść.
-W sumie.-
podniosłam się z kanapy i już miałam wychodzić, ale wtedy wpadłam na pomysł. - Chcesz
obejrzeć film?
-A dasz mi
spokój jak go obejrzę?
-Nawet
wiekuisty.
-Dobra. – wyszczerzyłam
się.
Podobno
pierwsze 24 godziny rzucana nałogu są najtrudniejsze. Potem już tylko
bezsenność, bóle głowy, niczym nieuzasadniony lęk, napady agresji z
towarzyszącym jej brakiem koordynacji ruchowej, wzrokowe omamy, halucynacjie i utraty świadomości. Nie powinnam tego
googlować. No nic przynajmniej Yoyo ma
na tyle lekki sen, że raczej nie uda mi się stąd wylatykować. O ile nie zacznę
chrapać.
Rozdział 17 za nami.Ten rozdział miał wyglądać zgoła inaczej, ale chyba to dobrze, że jednak zdecydowałam się go zmienić. Święta sie zbliżają wiec chciała bym życzyć wam z głębi mojego serduszka wszystkiego najlepszego, smacznego jajka mokrego dyngusa i przede wszystkim dużo zdrowia i szczęścia bo co wam po zdrowiu jak wam na głowę spadnie cegła.:)
O i mam pytanie. Czy ktoś z was wybiera się może na tegoroczny Pyrkon, albo Comic Con?
No to ja się z wami Żegnam.
Do następnego posta.
Udanej przerwy świątecznej.
Hania.
Dzięki za życzenia. Wzajemnie i nie bardzo mam humor żeby pisać cokolwiek więc po prostu powiem tylko tyle, że przeczytałam.
OdpowiedzUsuńMiło, że wpadłaś.
UsuńNa poprawe humoru dobre jest kakao i serial. Polecam Two Broke Girls.
Okej. Pisze ten kom kilka dni po przeczytaniu rozdziału więc może nie być zbyt efektywny.
UsuńJack:To kiedyś był?
Ja:...Wiem, że masz do mnie problem, ale pogadamy o tym potem. Hania jeśli twoim celem było złamanie mi mojego małego, słabego, kruczego serduszka to brawo udało ci się.
,,-N..nie… zostaw m… - Wygiął się tak jakby kanapa g parzyła, ale nie mógł z niej zejść. Jakby go coś trzymało.
-Ej Yoyo.- Złapałam go za ramie i delikatnie potrząsnęłam.- Yoyo obudź się."
Ja: :c Nastukajmy jej.
Jack: Przecież pingwin nr.2 i tak "nie żyje".
Ja: Gupi pingwin ma szczęście U^U
Jack: Idź zrób sobie herbatę. Ehem. Nie to żebym miał jakiś problem co nie?*Nie w ogóle* Ale co to się porobiło, że Tategami od tak daje ci swojego beya Pony? Pościg nie umarłych kutasów i tak dalej. Rozumiem, rozumiem, ale co się stało z Białą? Koci sopel zmienił swój stan skupienia i wyparował? Czy po prostu poświęcasz innych?
Ja: Marudzisz. Lud przetną albo ominą, a wiatru ani nie przetną ani nie ominą. Lepiej patrz jak Kelly ładnie i otwarcie rozmawia sobie z Kyoyą ^.^
Jack: No doceniam, doceniam.*Taa zazdrosny, że jego Pony rozmawia sobie otwarcie z jakimś tam frajerem, a nie z nim. Znając życie za sekundę mu przejdzie i będzie miał to gdzieś, ale jednak nim ruszyło* Aż jestem ciekawy jak Czarna to doceni.
Ja: Będzie szczęśliwa :)
Jack: O tak. Z pewnością będzie szczęśliwa, że Pony umiera.
Ja: Nie o to mi chodziło-_-
Jack: Hyh. Wiem :)
Ja: W takim razie kim jest mała wisienka, która bawiła się z Ryugą? To Mary? To jego przyjaciółka? Jego siostra? Kuzynka? Czy poszłam za daleko i to był sen Kelly?
Jack: Obstawiam ostatnie.*rzuca Kelly w głowę maścią na siniaki*
Ja: I widzisz Jack. Spełniliśmy swój obywatelski obowiązek i nawet się nie pozabijaliśmy.
Jack: Hyhy^^ Poczekaj aż z tond wyjdziemy.
Ja: Hyhy^^ Nigdzie mi się nie spieszy.
To życzę weny, czasu i czekam na kolejny rozdział.
XOXOXO
"Ja: Hania jeśli twoim celem było złamanie mi mojego małego, słabego, kruczego serduszka to brawo udało ci się."
UsuńJa: Sorki. Ja po prostu nie umiem pisać jak wszystko jest w porządku.
"Jack: Ehem. Nie to żebym miał jakiś problem co nie?*Nie w ogóle* Ale co to się porobiło, że Tategami od tak daje ci swojego beya Pony?"
Kelly: Zadziałał mój dar przekonywania, albo Yoyo zorientował się, że nie mądrze odmawiać komuś kto ma zęby w okolicach jego gardła.
Kelsi: Nie to, że coś, ale wszystko przed "ale" to kłamstwo.
"Rozumiem, rozumiem, ale co się stało z Białą? Koci sopel zmienił swój stan skupienia i wyparował? Czy po prostu poświęcasz innych?"
Kelly: Przyznaje się bez bicia poszłam nie uzbrojona, ale i tak wyszło mi to lepiej niż Mary w pierwszym sezonie ona poszła w las nie uzbrojona i do tego na boso.
Mary: Dawno i nie prawda.
"Ja: Lepiej patrz jak Kelly ładnie i otwarcie rozmawia sobie z Kyoyą ^.^"
Kelly: Nie przesadzajmy. Otwarcie rozmawiam zawsze jak jestem zła. Nic tak ludzi nie denerwuje jak prawda. A co do ładnie toooooo ..... no dobra przyznaje się na to wytłumaczenia nie mam.
"Jack: No doceniam, doceniam.*Taa zazdrosny, że jego Pony rozmawia sobie otwarcie z jakimś tam frajerem, a nie z nim. Znając życie za sekundę mu przejdzie i będzie miał to gdzieś, ale jednak nim ruszyło* Aż jestem ciekawy jak Czarna to doceni."
Ja: *Uśmiecha się jak kot w Alicji z krainy czarów* Oh you.
Kelly: Z czego się cieszysz.
Ja: Nie ważne. :)
"Jack: O tak. Z pewnością będzie szczęśliwa, że Pony umiera."
Kelly: Lila nie musi wiedzieć. Dopóki jestem w stanie funkcjonować nikt nie ma prawa jej mówić.
"Ja: W takim razie kim jest mała wisienka, która bawiła się z Ryugą? To Mary? To jego przyjaciółka? Jego siostra? Kuzynka? Czy poszłam za daleko i to był sen Kelly? "
Kelly: To było bardzo stare wspomnienie. Poza tym Ryuga nie ma sióstr w tym wymiarze przynajmniej nie takie o których wie.
"Jack: Obstawiam ostatnie.*rzuca Kelly w głowę maścią na siniaki*"
Kelly: *podnosi maść i czyta co tam na niej napisali* Dzięki pielęgniareczko. ; ) Zamierzasz mi z nią pomóc?
"To życzę weny, czasu i czekam na kolejny rozdział."
Ja: *otwieram buzie żeby coś powiedzieć*
Tsubasa: Nie.
Ja: Ale...
Tsubasa: Nic nie mów. Tylko siadaj i kończ.
,,Ja: Sorki. Ja po prostu nie umiem pisać jak wszystko jest w porządku."
UsuńJa: Kk. Coś musi się dziać. Rozumiem.
,,Kelsi: Nie to, że coś, ale wszystko przed "ale" to kłamstwo."
Jack:*kładzie rękę na sercu i kręci głową ze zbolałą miną*
,,Kelly: Przyznaje się bez bicia poszłam nie uzbrojona,
Jack:No i masz wpierdol.
,,ale i tak wyszło mi to lepiej niż Mary w pierwszym sezonie ona poszła w las nie uzbrojona i do tego na boso.
Mary: Dawno i nie prawda."
Jack: A ty zainwestuj w kalosze.
,,A co do ładnie toooooo ..... no dobra przyznaje się na to wytłumaczenia nie mam."
Jack: Wywołał to szok pourazowy ;)
Ja: Wyjaśnię to jak Asia. My little pony przyjaźń to magia*kciuk w górę*
Jack: Nakopię ci zaraz za tego kciuka-_- I za przyjaźń to magia też.
Ja: X,D
,,Kelly: Lila nie musi wiedzieć. Dopóki jestem w stanie funkcjonować nikt nie ma prawa jej mówić."
Jack: To tak trochę za późno się z tym obudziłaś.
,,Kelly: To było bardzo stare wspomnienie. Poza tym Ryuga nie ma sióstr w tym wymiarze przynajmniej nie takie o których wie."
Jack: Za to ma kuzynkę XD Czarna mi opowiadała jak spławiała laskę w tedy jak za drugim razem poszła go ściągać i musiałaś mieć rację, że gdzieś tam będzie koło niego jakaś dziewczyna. Czarna wcisnęła jej, że ona się nim zajmie i naprawdę nie trzeba robić zamieszania. No moja mała, zakłamana krew. To ja ją wszystkiego nauczyłem*dumny z siebie*
,,Kelly: *podnosi maść i czyta co tam na niej napisali* Dzięki pielęgniareczko. ; ) Zamierzasz mi z nią pomóc?"
Jack: Prędzej sobie rękę odetnę :)
,,Ja: *otwieram buzie żeby coś powiedzieć*
Tsubasa: Nie.
Ja: Ale...
Tsubasa: Nic nie mów. Tylko siadaj i kończ."
Ja: Jack mówi ci to coś?
Jack: O to samo mógłbym zapytać ciebie.
Ja: Ty nie potrafisz się na mnie gniewać co nie? :D *kciuk w górę*
Jack:*źrenice mu się zwężyły*
"Jack:*kładzie rękę na sercu i kręci głową ze zbolałą miną*"
UsuńKelly: Zadowolona? Teraz ma zawał.
Kelsi: I spodziewasz się że niby co zrobię?
Kelly: A bo ja wiem poraź go prądem czy coś.
"Jack:No i masz wpierdol."
Kelly; Neee e. Za to mam wolną chatę.
"Jack: A ty zainwestuj w kalosze."
Mary: A ty się zamknij i urośnij.
"Jack: Wywołał to szok pourazowy ;)"
Kelly: Dokładnie! Słowo mi uciekło.
"Ja: Wyjaśnię to jak Asia. My little pony przyjaźń to magia*kciuk w górę*"
Kelly: Taaaa przyjaźń to magia, gadające kucyki i ten debil Ginga.
"Jack: To tak trochę za późno się z tym obudziłaś."
Kelly: A właśnie gdzie się Lila szlaja?
"Jack: Za to ma kuzynkę XD Czarna mi opowiadała jak spławiała laskę w tedy jak za drugim razem poszła go ściągać i musiałaś mieć rację, że gdzieś tam będzie koło niego jakaś dziewczyna."
Kelly: Ryuga zawsze miał talent do przyciągania kłopotów.
Kelsi: Chyba kobiet.
Kelly: *machneła ręką* To na "k" i to na "k"
"Czarna wcisnęła jej, że ona się nim zajmie i naprawdę nie trzeba robić zamieszania. No moja mała, zakłamana krew."
Kelly: Nie skłamała. Jest praktycznie przez nas adaptowana poza tym chyba zajęła się Kishatu.
"Jack: Prędzej sobie rękę odetnę :)"
Kelly: To też może być zabawne.
"Jack:*źrenice mu się zwężyły*"
Kelly: Kiciuś! *pisneła*
Jack:Wy małe, nieczułe, podłe...
UsuńJa: Jak ty je kochasz :3
Jack:...Weź się za łacinę co?-_-
,,Kelly; Neee e. Za to mam wolną chatę."
Jack:No to co? Zaczynamy tę imprezę?
,,Mary: A ty się zamknij i urośnij."
Jack:*drapie się w tył głowy*Z tym pierwszym może być ciężko, ale to drugie już idzie mi całkiem nie źle. Kruk może potwierdzić...Kruk?
Ja:*mało się nie osrałam za przeproszeniem jak zobaczyłam wielkiego pająka więc postanowiłam zabić go butem*
Jack: Możesz już przestać rozsmarowywać go na podłodze. Jest definitywnie martwy-_-
Ja: Tylko udaje mówię ci.
Jack:Ta tylko udaje z flakami za wierzchu i nogą odłączoną od reszty.*facepalm*
Ja: Skąd się takie biorą?
Jack: Zewsząd. Zrobiło się ciepło to teraz będą wyłazić i wejdą ci do łóżka w nocy żeby pomścić swojego pajęczego przyjaciela. Będą wszędzie. Mówię ci wszędzie. I będą gapić się na ciebie wszystkimi parami oczu i cię dotykać tymi sowimi małymi włochatymi...*oberwał butem uwalonym flakami pająka, ale i tak się śmieje* I tak cię zeżrą XD
Ja: :/...Lilkaaaa?!
,,Kelly: Dokładnie! Słowo mi uciekło."
Jack: Widzisz Pony. Co ty byś beze mnie zrobiła. Nawet wysłowić się porządnie nie potrafisz.
,,Kelly: Taaaa przyjaźń to magia, gadające kucyki i ten debil Ginga."
Jack: To teraz wyobraź sobie, że żyjesz 24/7 z taką Landryną gadającą o kucykach Pony i przyjaźni. Nie wyżyjesz.
,,Kelly: A właśnie gdzie się Lila szlaja?"
Jack:A bo ja wiem?*wie* Może szuka leku dla ciebie? Mam po nią zadzwonić?
,,Kelly: Nie skłamała. Jest praktycznie przez nas adaptowana poza tym chyba zajęła się Kishatu."
Jack: Ta a ostatnio kazała Krukowi żeby sobie mnie zabrała i adoptowała bo więcej ze mną nie wytrzyma*I tak by bez niego nie wytrzymała* Wiesz jak to musiało wyglądać Pony. Wielki Smoczy Cesarz szukający bleyderki do walki i stojąca obok niepozorna i nierozpoznawalna w naszym świecie Czarna. Dziewczyna którą przegoniła musiała dodać dwa do dwóch i pewnie już chciała wzywać policję albo tych świrów z WBBA.
,,Kelly: To też może być zabawne."
Jack: No bardzo, ale wiesz co jest zabawniejsze? Urwany kciuk*pokazuje te sztuczkę z kciukiem*
,,Kelly: Kiciuś! *pisneła*"
Jack:*odkręca się za siebie* Gdzie?
"Jack:Wy małe, nieczułe, podłe...
UsuńJa: Jak ty je kochasz :3"
Kelly: *uśmiecha się szeroko*
Kelsi: *kręci tylko głową*
Kelly: Oj weź może i trochę ci żal, że Hades ani WBBA nie wyleciło w powietrze, ale...
Kelsi:* spojrzała na Kelly*....Ale?
Kelly: Ale ja się może już zamknę.
"Jack:No to co? Zaczynamy tę imprezę? "
Kelly: Wyrzucimy Yoyo za drzwi i możemy bawić się całą noc.
"Ja:*mało się nie osrałam za przeproszeniem jak zobaczyłam wielkiego pająka więc postanowiłam zabić go butem*"
Mary: Brrrrry paskudztwo.
"Jack: Możesz już przestać rozsmarowywać go na podłodze. Jest definitywnie martwy-_-"
Kelly: Mógł to przeżyć. Nie lekceważmy oponenta.
Ines: Ty ich zawsze przeceniasz.
Kelly: No co ja poradzę, że z całego serca w nich wierze tak jak tylko prawdziwy wróg potrafi?
Ines: Może zacznij od terapi?
"Jack: Widzisz Pony. Co ty byś beze mnie zrobiła. Nawet wysłowić się porządnie nie potrafisz."
Kelly: Tak, po prostu gdy cie zobaczyłam to mi słów zabrakło.
"Jack: To teraz wyobraź sobie, że żyjesz 24/7 z taką Landryną gadającą o kucykach Pony i przyjaźni. Nie wyżyjesz."
Kelly: Dała bym radę. Mam bardzo wysoki poziom tolerancji.
"Jack:A bo ja wiem?*wie* Może szuka leku dla ciebie? Mam po nią zadzwonić?"
Kelly: Nooo tęskni mi się.
"Jack: Wiesz jak to musiało wyglądać Pony. Wielki Smoczy Cesarz szukający bleyderki do walki i stojąca obok niepozorna i nierozpoznawalna w naszym świecie Czarna. Dziewczyna którą przegoniła musiała dodać dwa do dwóch i pewnie już chciała wzywać policję albo tych świrów z WBBA."
Kelly: Raczej WBBA policja bleyderowi dużo nie zaszkodzi, a Tsubasy może, ale to może Ryuga przynajmniej wysłucha.
"Jack: No bardzo, ale wiesz co jest zabawniejsze? Urwany kciuk*pokazuje te sztuczkę z kciukiem*"
Kelly: Brawo! A teraz wyciągnij królika z kapelusza.
"Jack:*odkręca się za siebie* Gdzie?"
Kelly: Tutaj ^^ Oczka ci się takie kocie zrobiły. :3
,,Kelsi:* spojrzała na Kelly*....Ale?
UsuńKelly: Ale ja się może już zamknę."
Jack:*unosi brew, a potem obie i biegnie wzrokiem gdzie po ścianie*
,,Kelly: Wyrzucimy Yoyo za drzwi i możemy bawić się całą noc."
Jack:*śmieje się bo widzi podtekst, a potem wyciąga telefon* Jak chcesz ja bym go zostawił może by się czegoś nauczył. Lew salonowy to z niego raczej słaby*mówi ale cały czas z kimś pisze* To co jedziemy z tą stypą? Zapraszamy jeszcze kogoś? Ja bym zaprosił.*Bo przecież co z tego, że to nie jego dom? Eh U-U" *
,,Mary: Brrrrry paskudztwo."
Ja: Nom. A wczoraj o w pół do dziewiątej wieczorem zabiłam drugiego. Potem Kaśka wysłała mi snapa, że po jej salonie grasuje pająk i nie uśnie.
Jack: Kruk łowca pająków. Sam w to nie wierzę, ale moja klątwa zaczęła działać XD
Ja: Skąd to wypełza?! *^*
Jack: A bo ja wiem XD
Ja: Mam nadzieję, że żyją parami i więcej żadnego nie zobaczę.
Jack: Ciesz się że usunęłaś zwłoki bo gdyby zobaczyła to Czarna to zaczęłaby się histeria jak mogłaś zabić takie fajne zwierzątko.
Ja: Kiedy próbowałam kiedyś jednego wynieść w słoiku na dwór to zsunął się po pajęczynie, przestraszył mnie, zaczęłam piszczeć i przez przypadek upadł mi na niego ten słoik...
Jack: Fatum. Cokolwiek byś nie zrobiła i tak by zdechł XD
Ja: Jesteś podły U_U
Jack: Czarna cię zabije*śmiech Kacpra z Rodzinki.pl*
,,Kelly: Mógł to przeżyć. Nie lekceważmy oponenta."
Ja: To może być dobry powód by nigdy więcej nie tknąć odkurzacza.
Jack: Już nie wymyślaj leniu-_-
,,Ines: Może zacznij od terapi?"
Jack: Zdecydowanie za późno na takie kroki.
,,Kelly: Tak, po prostu gdy cie zobaczyłam to mi słów zabrakło."
Jack: Wiadomo. Moja wspaniałość nie zna granic.
,,Kelly: Dała bym radę. Mam bardzo wysoki poziom tolerancji."
Jack: Szczęście, że Landryna nie jest ruda.
,,Kelly: Nooo tęskni mi się."
Jack: Oooo jak słodko. To nie zadzwonię :)
,,Kelly: Raczej WBBA policja bleyderowi dużo nie zaszkodzi, a Tsubasy może, ale to może Ryuga przynajmniej wysłucha."
Jack: Ciekawe czy dałby radę ogarnąć oboje na raz. W sumie Czarna chyba nie lubi blondynów, a trójkąty ją nie interesują, ale...stoi za mną prawda?
Lilka:Prawda*z miską wypełnioną kostkami lodu i jello-shots w plastikowych kieliszkach oraz czekoladowym jajkiem* Jest Bloguś?
,,Kelly: Brawo! A teraz wyciągnij królika z kapelusza."
Jack: Nie, nie przepadam za królikami.
,,Kelly: Tutaj ^^ Oczka ci się takie kocie zrobiły. :3"
Jack:*patrzy na nią przez chwilę po czym ożywia się* Niesamowite. Jestem w szoku. Jak to się mogło stać?
"Jack: Jak chcesz ja bym go zostawił może by się czegoś nauczył. Lew salonowy to z niego raczej słaby"
UsuńKelly: Nie wiem czy mam ochotę czegokolwiek go uczyć. Wystarczy, że jechałam na jego kolanach przez pół miasta.
" To co jedziemy z tą stypą? Zapraszamy jeszcze kogoś? Ja bym zaprosił."
Kelly: Zapraszaj kogo chesz nawyżej będę musiała wykopać nowy dół na zwłoki.
"Jack: Ciesz się że usunęłaś zwłoki bo gdyby zobaczyła to Czarna to zaczęłaby się histeria jak mogłaś zabić takie fajne zwierzątko."
Kyoya: A co przeszło na nią?
Kelly:*uwskutecznia szybki odwrót za plecy Jack'a powieważ próbowała zepchnąć śpiącego Yoyo z kanapy ale ten się nagle odezwał*
"Jack: Zdecydowanie za późno na takie kroki."
Kelly: Oooo jak ty mnie dobrze znasz.
Kyoya: Już mu tak nie słódź bo zejdzie na cukrzycę.
Kelly: A coś ty taki zadowolony? Masz kolejny "trening" z Hikaru? Tylko pamiętaj tym razem jej zapłacić.
Kyoya: W przeciwieństwie do ciebie ja nie muszę.
Kelly: A no tak alfonsi nie płacą.*czekała na odpowiedź przepisowe trzy sekundy* Game, set i mecz.
"Jack: Szczęście, że Landryna nie jest ruda."
Kelly: Nie, nie lubie Gingi dlatego, że jest rudy. Tylko dla tego, że jest sobą.
"Jack: Oooo jak słodko. To nie zadzwonię :)"
Kelly: Zazdrośnik.
"Jack: Ciekawe czy dałby radę ogarnąć oboje na raz. W sumie Czarna chyba nie lubi blondynów, a trójkąty ją nie interesują, ale...stoi za mną prawda?"
Kelly: Sądząc po tym, że wyrwał Ines obstawiam, że Tsubasa ma WIELKIE doświadczenie w ogarnianiu.
"Lilka:Prawda. Jest Bloguś?"
Bloguś: Ja zawsze jestem. ^.^
Kelly: Hej Lila. Szybkie pytanie zanim zapomnę: Czy jest wymiar w którym istnieją humanoidalne tosty z serem?
Kelsi: Matka wie, że ćpiesz?
Kelly: Nie wydaje mi się.
"Jack: Nie, nie przepadam za królikami."
Kelly: Hyhy. Wiem. :D
"Jack:*patrzy na nią przez chwilę po czym ożywia się* Niesamowite. Jestem w szoku. Jak to się mogło stać?"
Kelly; Ni jak. Po prostu dziczejesz do tego siedzenia w Hadesie.
,,Kelly: Nie wiem czy mam ochotę czegokolwiek go uczyć. Wystarczy, że jechałam na jego kolanach przez pół miasta."
UsuńJack:A to ci heca. Kolana mu się z plecami na miejsca pozamieniały. To tak się teraz te wielbłądy robi. Hymm. A na poważnie Pony zaczęłaś ćpać i się nie podzieliłaś? Jak mogłaś?
,,Kelly: Zapraszaj kogo chesz nawyżej będę musiała wykopać nowy dół na zwłoki."
Jack: To może nasi ostatni imprezowicze? Kishatu i starsza Tategami? Co wy na to?
Lilka: Mało ci tego ruskiego cyrku na kółkach?-_- A z resztą. Czym się trułeś tym się lecz ;P
Jack: Dobre. Tak ich zachęcę. W końcu*mamrocze ciszej*Ktoś będzie musiał nieść te wieńce.
Lilka:*odgarnia kosmyk włosów za ucho* Jakie wieńce?
Jack:Eheheh. Żadne, żadne^^"
Lilka:*podejrzliwa mina*
Jack:*stwierdza, że to broszka Kelly czy jej powie czy nie, ale ma swoje zdanie co do tego*
,,Kyoya: A co przeszło na nią?
Kelly:*uwskutecznia szybki odwrót za plecy Jack'a powieważ próbowała zepchnąć śpiącego Yoyo z kanapy ale ten się nagle odezwał*"
Jack:*ogarnia co tam Kelly robi za jego plecami jakby gonił własny ogon* Nie to żeby coś Tategami, ale rozwiń tę swoją myśl. Lepiej będzie dla ciebie jeśli źle zrozumiałem. Więc?
,,Kelly: Oooo jak ty mnie dobrze znasz."
Jack:*uśmiecha się tylko przymrużając oczy*
,,Kyoya: W przeciwieństwie do ciebie ja nie muszę.
Kelly: A no tak alfonsi nie płacą. Game, set i mecz."
Jack:*żeby się biedak ze śmiechu nie posikał bo aż doszedł do tego stanu w którym mu żyłka na czole w kształcie Y nabrzmiała*
,,Kelly: Nie, nie lubie Gingi dlatego, że jest rudy. Tylko dla tego, że jest sobą."
Jack: Oj jak dobrze pamiętam, a pamięć mam nie najgorszą to mówiłaś, że wszyscy nie cierpią rudych.
,,Kelly: Zazdrośnik."
Jack: Ja zazdrosny? Ja? Pfffy.*Tsa XD* Nie ma takiego słowa w moim słowniku nawet w tym z wyrazami obcymi.
Ja:Rada na przyszłość nie dawać mu encyklopedii do ręki.
Jack:Nie oczerniaj mnie przy mnie.
,,Kelly: Sądząc po tym, że wyrwał Ines obstawiam, że Tsubasa ma WIELKIE doświadczenie w ogarnianiu."
Jack&Lilka:*wybuchają śmiechem, ale zaraz potem Lilka zasłania sobie usta*
Jack:Przypomniał ci się ten tekst o którym pomyślałem czy jest ze mną coraz gorzej? XD
Lilka:...Nie.
Jack: I jeszcze kłamie mi w żywe oczy. Jestem dumnym i wspaniałym nauczycielem czarnej magii.
Lilka: Jesteś irytujący.
Jack: Zdania na ten temat są podzielone Croft.
,,Bloguś:Ja zawsze jestem. ^.^"
Lilka:*odstawia miskę i wręcza Blogusiowi jajko* To od Juls. Chciała ci je dać w święta, ale się nie złożyło, a teraz ma ospę i nie wychodzi z pokoju więc chciała żebym ci je przekazała. Smacznego :)
,,Kelly: Hej Lila. Szybkie pytanie zanim zapomnę: Czy jest wymiar w którym istnieją humanoidalne tosty z serem?"
Lilka:...O hej Lilka. Dobrze cię widzieć. Co tam u cb?
A jak zwykle źle. Dzięki, że pytasz, a u cb?*wzdycha po chwili*Tosty? Z serem? Humanoidalne tosty z serem?*wlepia w nią przenikający wzrok*...Nie wiem więc ci nie powiem za to może ty mi powiesz co kręcicie i co to za nagła feta. Żegnacie tak Ruge czy jak?
Jack:*wgapiony w klawiaturę, ale zerka na moment na Kelly*
,,Kelly: Hyhy. Wiem. :D"
Jack: Hyhy. To fajno.
,,Kelly; Ni jak. Po prostu dziczejesz do tego siedzenia w Hadesie."
Jack: Ja zdziczały? Przecież ja jestem wyjątkowo miłym i grzecznym chłopcem.
Lilka: Jak diabli.
"A na poważnie Pony zaczęłaś ćpać i się nie podzieliłaś? Jak mogłaś?"
UsuńKelly: Ja ćpam tylko zaciesz i czekolade."
"Jack: To może nasi ostatni imprezowicze? Kishatu i starsza Tategami? Co wy na to?"
Kelly: Nie, nope, noh, nein, non, Нет, Īe!
Kelsi: Brawo zaczęła mówić językami.
"Jack:*stwierdza, że to broszka Kelly czy jej powie czy nie, ale ma swoje zdanie co do tego*"
Kelly:* na wszelki wypadek jedyne o czym myśli to nyan cat #supermegazaporaantytelepatom*
"Jack:*ogarnia co tam Kelly robi za jego plecami jakby gonił własny ogon* Nie to żeby coś Tategami, ale rozwiń tę swoją myśl. Lepiej będzie dla ciebie jeśli źle zrozumiałem. Więc?"
Kyoya: To dziwne Alexowe zachowanie przeszło teraz na Fox?
"Jack:*żeby się biedak ze śmiechu nie posikał bo aż doszedł do tego stanu w którym mu żyłka na czole w kształcie Y nabrzmiała*"
Kelly: Jack trzymaj fason. Twarz ci się zaraz rozleci.
"Jack: Oj jak dobrze pamiętam, a pamięć mam nie najgorszą to mówiłaś, że wszyscy nie cierpią rudych."
Kelly: Ale ja nie jestem wszyscy.
"Jack: Ja zazdrosny? Ja? Pfffy.*Tsa XD* Nie ma takiego słowa w moim słowniku nawet w tym z wyrazami obcymi."
Kelly: Lila, a Jack jest o ciebie zadrosny nie chciał do ciebie zadzwonić jak powiedziałam, że za tobą tęsknię!
"Jack&Lilka:*wybuchają śmiechem, ale zaraz potem Lilka zasłania sobie usta*
Jack:Przypomniał ci się ten tekst o którym pomyślałem czy jest ze mną coraz gorzej? XD"
Kelly: *cieszy mordkę* Jaki tekst?
"Lilka: To od Juls. Chciała ci je dać w święta, ale się nie złożyło, a teraz ma ospę i nie wychodzi z pokoju więc chciała żebym ci je przekazała. Smacznego :)"
Bolguś: Ooooooooo Dziękuje ^.^ Juli jest fajna. Kelly myślisz, że spodoba się jej ta wydmuszka zajączek?
Kelly: Na pewno poprawi jej humor.
Bloguś: To ja pobiegne.
"Lilka:...O hej Lilka. Dobrze cię widzieć. Co tam u cb? A jak zwykle źle. Dzięki, że pytasz, a u cb?"
Kelly: --.-- Słonko jeśli chcesz niebieskowłosej ułożonej dziewczynki rzucającej na powitanie nudne formułki grzecznościowe to masz dwie opcje zmienić wymiar, albo zaprzyjaźnić się z Hikaru bo po mnie prędzej spodziewać się mozesz że rzucę w ciebie chomikiem krzycząc "Pikachu wybieram cie" i nie udawaj, że tego we mnie nie uwielbiasz.
"Tosty? Z serem? Humanoidalne tosty z serem"
Kelly: Tak :)
"*wlepia w nią przenikający wzrok*...Nie wiem więc ci nie powiem"
Kelly: :c
" co kręcicie i co to za nagła feta. Żegnacie tak Ruge czy jak?
Jack:*wgapiony w klawiaturę, ale zerka na moment na Kelly*"
Kelly: A tak jakoś wyszło. Jack powiedział , że mam wpierdol a ja na to że nie mam wierdolu ale mam wolną chatę a on na to to czy robimy impreze a ja na to że jak pozbędziemy się Yoyo z kanapy to możemy się bawić całą noc i wtedy Jack zaczął tworzyć listę gości. :)
Kelsi: A teraz powiedz to wszystko na jednym wydechu.
Kelly: *nabiera powietrza*
Kelsi: To był żart.
"Jack: Ja zdziczały? Przecież ja jestem wyjątkowo miłym i grzecznym chłopcem."
Kelly: Taaaaaak, a Hades to legalny ośrodek szkoleniowy.
,,Kelly: Ja ćpam tylko zaciesz i czekolade."
UsuńJack: A to nie chcę.
,,Kelly: Nie, nope, noh, nein, non, Нет, Īe!
Kelsi: Brawo zaczęła mówić językami.
Jack: Czarna biegiem po egzorcystę teraz to Pony coś opętało.
Lilka:Wątpię. A wiesz mi na słowo znam się na tym.
,,Kyoya: To dziwne Alexowe zachowanie przeszło teraz na Fox?"
Jack:*ciśnienie dwieście i poker face bo Kyoya jak i Lilka wkurzają go swoją durnotą*Aleś niema tu nic do tego więc nie stawiaj go na równi z Czarną. W sumie nie dziwę się że nie zauważyłeś w końcu jesteś niedorozwinięty.
Lilka:*zła bo to, że się nie odzywa nie znaczy, że ich nie słyszy*
,,Kelly: Jack trzymaj fason. Twarz ci się zaraz rozleci."
Jack: Trzymam i mogę robić co chcę.
,,Kelly: Ale ja nie jestem wszyscy."
Jack:Cieszy mnie to.
,,Kelly: Lila, a Jack jest o ciebie zadrosny nie chciał do ciebie zadzwonić jak powiedziałam, że za tobą tęsknię!"
Lilka: Chyba o cb. Gdyby mógł chyba by cię adoptował albo wolał żebyś była jego siostrą.
Jack: A weź se ją.
,,Kelly: *cieszy mordkę* Jaki tekst?"
Jack: Wiesz co mówią o samochodach i facetach?
Podobno duży samochód rekompensuje małe, że tak powiem...braki :)
Lilka: Hyhy. Trochę to spaliłeś. Za pierwszym razem brzmiało lepiej.
Jack:*rozkłada ręce*Życie.
,,Bolguś: Ooooooooo Dziękuje ^.^ Juli jest fajna."
Lilka: Wiadomo :)
,,Bloguś: To ja pobiegne."
Lilka: Tylko się nie przewróć.
,,Kelly: --.-- Słonko jeśli chcesz niebieskowłosej ułożonej dziewczynki rzucającej na powitanie nudne formułki grzecznościowe to masz dwie opcje zmienić wymiar...
Lilka: Jeszcze nie czas na takie wybryki. Najpierw bey, dzieciak, a potem bon voyage!
,, albo zaprzyjaźnić się z Hikaru "
Lilka: No kto wie, kto wie :D
Jack: XD
Lilka: A na poważnie to o prócz kilku faktów ja jej nawet nie znam. Znoszę ją jak wszystkich więc twoja pozycja jest bezpieczna. Zaczep się*bierze Kelly pod rękę tak jak lubi*Teraz tylko spacer by się przydał.
,,bo po mnie prędzej spodziewać się mozesz że rzucę w ciebie chomikiem krzycząc "Pikachu wybieram cie" i nie udawaj, że tego we mnie nie uwielbiasz."
Lilka:Kiedyś nie przechodziłaś do sedna sprawy tak szybko. Co ukrywasz Kelly Hawana?*znów ten sam przenikliwy wzrok*I ty królewno?
Jack: No tak od razu ja. Ja jestem czysty jak łza.
,,Kelly: :c"
Lilka: Jak jesteś głodna to mogę ci coś zrobić.
,,Kelly: A tak jakoś wyszło. Jack powiedział, że mam wpierdol a ja na to że nie mam wierdolu ale mam wolną chatę a on na to to czy robimy impreze a ja na to że jak pozbędziemy się Yoyo z kanapy to możemy się bawić całą noc i wtedy Jack zaczął tworzyć listę gości. :)
Lilka:*kiwa głową* Zaraz! Wydwojenakanapieco?
Jack: A wszystko i nic XD Zluzuj szekli. Weekend się zbliża to już jest dobry powód na imprezę prawda?
Lilka:*świdruje go wzrokiem* Prawda.
,,Kelly: Taaaaaak, a Hades to legalny ośrodek szkoleniowy."
Jack: No widzisz? Cieszę się że się zgadzamy.
Jack: Aleś niema tu nic do tego więc nie stawiaj go na równi z Czarną. W sumie nie dziwę się że nie zauważyłeś w końcu jesteś niedorozwinięty."
UsuńKyoya: Może bym się przejął gdyby nie powiedziało mi tego dziecko.
"Lilka: Chyba o cb. Gdyby mógł chyba by cię adoptował albo wolał żebyś była jego siostrą."
Kelly: Nieeee, jestem beznadziejną siostrą. Zawsze pierwsza w łazience, nigdy nie oddaje pilota, zjadam wszystkie czekoladowe płatki, a do tego biegam po domu w piżamie jak przychodzą koledzy.
"Jack: Wiesz co mówią o samochodach i facetach? Podobno duży samochód rekompensuje małe, że tak powiem...braki :)"
Kelly: Ooooo no przecież jak mogłam zapomnieć maraton 150 debilnych żartów o Zeo i Flame Byxis. Eeech :) Ryuga miał przerwę od mnie śpiewającej o Amerykańskim Smoku...
"Lilka: Tylko się nie przewróć."
Bloguś: Dobrze. *wraca powolutku kroczek po kroczku trzhmając w dłoniach brązową wydmuszkę z doczepionymi oczami uszami łapkami pszczkiem i małym ogonkiem.* Zaniesiesz jej go jak do niej pójdziesz.
"Lilka: Jeszcze nie czas na takie wybryki. Najpierw bey, dzieciak, a potem bon voyage!"
Kelly: No ta ty też mnie zostawisz.
"Lilka: A na poważnie to o prócz kilku faktów ja jej nawet nie znam. Znoszę ją jak wszystkich więc twoja pozycja jest bezpieczna. Zaczep się. Teraz tylko spacer by się przydał."
Kelly: Drzwi są tam zawsze możemy nimi wyjść.
"Lilka:Kiedyś nie przechodziłaś do sedna sprawy tak szybko. Co ukrywasz Kelly Hawana?I ty królewno?"
Kelly: Jak szukałaś Ryugi zdążyłam wrócić do mieszkania i odkryłam, że Kischatu nie mówiąc nic nikomu spakował się i dał w długą. Tak więc pomyślałam, że skoro mnie zostawił to chyba najwyższa pora, żebym się skupiła na sobie, a jak dobrze wiesz moją największą miłością są tosty z serem niestety one nie mogą odwzajemnić mojej miłości, ale przecież mam ciebie więc co mi szkodzi zapytać czy mam grzebać to marzenie czy nie.
"Lilka: Jak jesteś głodna to mogę ci coś zrobić."
Kelly: Nie chciałam go zjeść! Kobieto ja wiem, że nie należę do najmilszych, ale modliszką nie jestem.
"Lilka:*kiwa głową* Zaraz! Wydwojenakanapieco?"
Kelly: Pozbywamy się Yoyo bo by na imprezie zamulał, a ty co myślałaś?*urażona niewinność*
"Jack: A wszystko i nic XD*
Ja: Uwielbiam te ich relacje bo oni tak sobie krążą wokół tego krążą, ale nie przekraczają granicy tej granicy po której zrobiło by się dziwnie^.^"
,,Kyoya: Może bym się przejął gdyby nie powiedziało mi tego dziecko."
UsuńJack: Tak myślałem, że nie będzie cie stać na lepszy pocisk.
,,Kelly: Nieeee, jestem beznadziejną siostrą. Zawsze pierwsza w łazience, nigdy nie oddaje pilota, zjadam wszystkie czekoladowe płatki, a do tego biegam po domu w piżamie jak przychodzą koledzy."
Lilka: Właściwie nie wdać różnicy o prócz tego, że wszystkie czekoladowe płatki mam dla siebie bo on nie lubi^^A ci jego koledzy z Hadesu nie są tacy źli. Ostatnio wygrałam z Zeo w tenisa na Xboxsie. Haha.
Jack: To nie są moi koledzy-_-
Lilka: Tak, tak.
Jack: A ty nie zapominaj o czymś.
Lilka: Spadaj.
,,Kelly: Ooooo no przecież jak mogłam zapomnieć maraton 150 debilnych żartów o Zeo i Flame Byxis. Eeech :) Ryuga miał przerwę od mnie śpiewającej o Amerykańskim Smoku..."
Jack:*pojęcia nie ma o co chodzi*
,,Bloguś: Dobrze.Zaniesiesz jej go jak do niej pójdziesz."
Lilka:Jaki fajny. Na pewno jej się spodoba*czochra mu włosy*
,,Kelly: No ta ty też mnie zostawisz."
Lilka:Chciałabyś. Będę cię odwiedzać. Poza tym muszę sprawdzać co ten dzieciak ze sobą robi.
,,Kelly: Drzwi są tam zawsze możemy nimi wyjść."
Lilka:Czemu nie?
,,Kelly: Jak szukałaś Ryugi zdążyłam wrócić do mieszkania i odkryłam, że Kischatu nie mówiąc nic nikomu spakował się i dał w długą. Tak więc pomyślałam, że skoro mnie zostawił to chyba najwyższa pora, żebym się skupiła na sobie, a jak dobrze wiesz moją największą miłością są tosty z serem niestety one nie mogą odwzajemnić mojej miłości, ale przecież mam ciebie więc co mi szkodzi zapytać czy mam grzebać to marzenie czy nie."
Lilka:*idzie z zamyśleniem gapiąc się w chodnik*
,,Kelly: Nie chciałam go zjeść! Kobieto ja wiem, że nie należę do najmilszych, ale modliszką nie jestem."
Lilka:Huy? Nie o tym myślałam. Ale w nocy zawsze mogłabyś go pogryźć ;) a po dwóch dniach byłby już skałą nie tostem.
,Kelly: Pozbywamy się Yoyo bo by na imprezie zamulał, a ty co myślałaś?*urażona niewinność*"
Lilka: Nie nic. Powiedziałaś, że jak pozbędziecie się Buca z kanapy to będziecie się całą n...nie ważne. Pomyślałam coś głupiego.
Jack: XD
,,Ja: Uwielbiam te ich relacje bo oni tak sobie krążą wokół tego krążą, ale nie przekraczają granicy tej granicy po której zrobiło by się dziwnie^.^"
Ja: Tak, czasami są świetni X,D Ale jak znam Szymciunia to to się raczej nigdy nie zmieni...Prawdopodobnie. To pewnie zależy od sytuacji i tego czy on nie zrobi czegoś głupiego, ale w tej sprawie raczej bałby się zaryzykować stracić to co już ma.
Jack: Srutututu. To wszystko zasługa mojej stanowczej osobowości. Gdyby nie to Pany od razu by się na mnie rzuciła.
"Jack: Tak myślałem, że nie będzie cie stać na lepszy pocisk."
UsuńKyoya:*ma naprawdę dobry humor* Lepszy pocisk wygnitł by cie w ziemię, a i bez tego masz do niej blisko.
"Lilka: Właściwie nie wdać różnicy o prócz tego, że wszystkie czekoladowe płatki mam dla siebie bo on nie lubi^^A ci jego koledzy z Hadesu nie są tacy źli. Ostatnio wygrałam z Zeo w tenisa na Xboxsie. Haha."
Kelly: Zrobiła bym mu taką siarę, że nie mógł by wrócić do Hadesu nigdy przenigdy.
"Jack:*pojęcia nie ma o co chodzi*"
Kelly:*spojrzała na mine Jack'a* Nie ważne.
"Lilka:Jaki fajny. Na pewno jej się spodoba*czochra mu włosy*"
Bloguś: :D
"Lilka:Chciałabyś. Będę cię odwiedzać. Poza tym muszę sprawdzać co ten dzieciak ze sobą robi."
Kelly: *nie wierzy* Jaki dzieciak? Masz na myśli Jack'a?
"Lilka:*idzie z zamyśleniem gapiąc się w chodnik*"
Kelly: Hej* szturchnęla ją biodrem* Co to za smętna mina? Mamy piękny dzień słońce świeci ptaki śpiewają.
"Lilka:Huy? Nie o tym myślałam. Ale w nocy zawsze mogłabyś go pogryźć ;) a po dwóch dniach byłby już skałą nie tostem."
Kelly: E tam lubię twardych facetów.
"Lilka: Nie nic. Powiedziałaś, że jak pozbędziecie się Buca z kanapy to będziecie się całą n...nie ważne. Pomyślałam coś głupiego."
Kelly: Co? :) *twarz myślą nie zmącona*
"Jack: Srutututu. To wszystko zasługa mojej stanowczej osobowości. Gdyby nie to Pany od razu by się na mnie rzuciła."
Kelly: Ooo tak. Twoja stanowcza osobowość świetnie odstrasza kobiety.
,,Kyoya:*ma naprawdę dobry humor* Lepszy pocisk wygnitł by cie w ziemię, a i bez tego masz do niej blisko."
UsuńJack:Łoo jestem w szoku. To nie spotykane by człowiek był równie głupi, jak wysoki, a jednak proszę, stoisz tu. Mało tego sformułowałeś zdanie składające się z więcej niż dwóch słów*Powolne, sarkastyczne brawa i kręci głową. On natomiast ma naprawdę zły humor bo Kelly serio coś jest, a on inaczej nie zareaguje jak wyżywając się na kimś werbalnie. Pech chciał, że w pomieszczeniu najbardziej nie przepada za Kyoyą. Aż dziwne, że nie poszedł z Kelly i Lilką. Normalnie czasem chce iść na spacer, ale pewnie nawet nie ogarnął*
,,Kelly: Zrobiła bym mu taką siarę, że nie mógł by wrócić do Hadesu nigdy przenigdy."
Lilka:To mógłby być dobry sposób by nigdy tam nie wrócił, ale z drugiej strony siedzi tam dla kogoś i wątpię, że od tak by sobie to odpuścił. Szanuję to...co nie zmienia faktu, że jeśli zajdzie konieczność to mu nastukam.
,,Bloguś: :D"
Lilka:*uśmiecha się słabo i puszcza Kelly* Tylko dam Juli zajączka i zaraz wracam*skręca w jakiś zaułek i wraca po chwili z zamyśloną miną*Zostawiłyśmy Jacka i Tategamiego razem...powinnam to sprawdzić?
,,Kelly: *nie wierzy* Jaki dzieciak? Masz na myśli Jack'a?"
Lilka:Co? Nie. Ryugę. Jack pójdzie ze mną.*Ta*
,,Kelly: Hej* szturchnęla ją biodrem* Co to za smętna mina? Mamy piękny dzień słońce świeci ptaki śpiewają."
Lilka:Tak było dziś w miarę ładnie, ale jest już noc więc ptaki raczej śpią. Zrobiło się zimno, mogłam zabrać z domu ramoneskę*I jako jej BFF(chodź dziś miałyśmy się spotkać i wzajemnie wystawiłyśmy...) muszę powiedzieć, że wygląda w niej naprawdę dobrze*Kruk ja cię słyszę-_-
Ja: A czy ja piszę coś złego?
Lilka:Nie*wzdycha*Life is brutal ale jutro też jest dzień.
,,Kelly: E tam lubię twardych facetów."
Lilka:Hyhy. A po tygodniu już na pewno by spleśniał. Właściwie myślałam też nad tym czy w tym świecie zrobionym ze słodyczy są też tosty.
,,Kelly: Co? :) *twarz myślą nie zmącona*"
Lilka:Nic.
,,Kelly: Ooo tak. Twoja stanowcza osobowość świetnie odstrasza kobiety."
Jack:*nie słyszy jej bo wewnętrzny wkurw gotuje mu mózg i krew w uszach albo po prostu chodzi o to, że siedzi w jej domu*
"Jack:Łoo jestem w szoku. To nie spotykane by człowiek był równie głupi, jak wysoki, a jednak proszę, stoisz tu. Mało tego sformułowałeś zdanie składające się z więcej niż dwóch słów."
UsuńKyoya: Nie muszę mówić dużo, żeby dotarło. Ty non stop mielisz ozorem, a i tak nic z tego nie wynika.
"Lilka:To mógłby być dobry sposób by nigdy tam nie wrócił, ale z drugiej strony siedzi tam dla kogoś i wątpię, że od tak by sobie to odpuścił."
Kelly: Niby dla kogo? Chyba dla siebie.
"Lilka: Zostawiłyśmy Jacka i Tategamiego razem...powinnam to sprawdzić?"
Kelly: I tak nie ma już tam co rozwalić..... W ogóle to co ja ci już nie wystarczam?
"Lilka:Co? Nie. Ryugę."
Kelly: A jego.
"Lilka:Tak było dziś w miarę ładnie, ale jest już noc więc ptaki raczej śpią. Zrobiło się zimno, mogłam zabrać z domu ramoneskę."
Kelly: Zrobiło się zimniej? Jakoś nie poczułam.
"Lilka:Hyhy. A po tygodniu już na pewno by spleśniał."
Kelly: Twardy i zepsuty jeszcze jakieś przymiotniki które powinny mnie "odciągnąć" od tego pomysłu.
"Właściwie myślałam też nad tym czy w tym świecie zrobionym ze słodyczy są też tosty."
Kelly: Może w innej strefie zwrotnikowej tej planety albo na innej planecie tamtego wymiaru.
Jack:Hyhy. Bo nie zawsze musi. A w chwilach takich jak ta lubię marnować tlen z myślą, że mógł byś się udusić.
Usuń,,Kelly: Niby dla kogo? Chyba dla siebie."
Lilka:A ten jego przyjaciel? Jack ze mnie ciśnie, że po przebierankach doktorka mamy takie same fryzury, a to nie prawda moje włosy są ładniejsze. I wiesz co jeszcze powiedział? Żebym nie patrzyła na Masamune i Zeo tylko go zabierała do swojego świata skoro szukam jakiegoś blondynka. Co za podły dziecior!
,,Kelly: I tak nie ma już tam co rozwalić..... W ogóle to co ja ci już nie wystarczam?"
Lilka: Nie ;) Muszą żyć, a tak się złożyło, że czasem obaj są nieobliczalni. W dodatku Jack chyba był zły, ale nie wiem dlaczego. Coś się stało?
,,Kelly: A jego."
Lilka: A jego*przedrzeźnia ją* Ciesz się, że nie zostawił ci listu porzegnalnego jak ja Lenoxowi. Eh gdzie ja miałam głowę?
,,Kelly: Zrobiło się zimniej? Jakoś nie poczułam."
Lilka: Tak o kilka stopni, ale to pewnie przez wiatr. Byłoby fajnie gdyby padało. Wracamy? Nogi i ręce mi zamarzają, a tobie?
,,Kelly: Twardy i zepsuty jeszcze jakieś przymiotniki które powinny mnie "odciągnąć" od tego pomysłu."
Lilka:Skąd. Jeśli takiego znajdę i będzie dla CB dobry to ci go tu przyprowadzę i nie będzie miał wyjścia jak zawrzeć z tobą święty związek tostowy.
,,Kelly: Może w innej strefie zwrotnikowej tej planety albo na innej planecie tamtego wymiaru."
Lilka:Nie kuś bo jeszcze sprawdzę.
"Jack:Hyhy. Bo nie zawsze musi. A w chwilach takich jak ta lubię marnować tlen z myślą, że mógł byś się udusić."
UsuńKyoya: Nie doczekanie twoje.
"Lilka:A ten jego przyjaciel? Jack ze mnie ciśnie, że po przebierankach doktorka mamy takie same fryzury, a to nie prawda moje włosy są ładniejsze."
Kelly: Bawicie się w domtora? Tak bezemnie?
"I wiesz co jeszcze powiedział? Żebym nie patrzyła na Masamune i Zeo tylko go zabierała do swojego świata skoro szukam jakiegoś blondynka. Co za podły dziecior!"
Kelly: Oj nie przesadzaj. Jack po prostu nie lubi pokazywać, że mu zależy.
"Lilka: Nie ;) Muszą żyć, a tak się złożyło, że czasem obaj są nieobliczalni."
Kelly: Oni zawze są nie obliczalni czasamj zachowują się jakby byli. Skoro tak tęsknisz za swoimi chłopcami to faktycznie możemy już wracać.
"W dodatku Jack chyba był zły, ale nie wiem dlaczego. Coś się stało?"
Kelly: Może, nie wiem. Nie było okazji, żebym zaparzyła naszą ulubioną kawę, a on o wszystkim mi opowiedział.
"Lilka: A jego*przedrzeźnia ją* Ciesz się, że nie zostawił ci listu porzegnalnego jak ja Lenoxowi."
Kelly: Mam się cieszyć, że nie potraktował mnie jak zwierzątko domowe. No tak faktycznie wielki powód do radości. Normalnie zaraz zacznę skakać ze szczęścia.
"Lilka: Tak o kilka stopni, ale to pewnie przez wiatr. Byłoby fajnie gdyby padało. Wracamy? Nogi i ręce mi zamarzają, a tobie?"
Kelly: Mi jest zawsze zimno więc to bez różnicy. Wracajmy i zróbmy sobie herbaty.
"Lilka:Skąd. Jeśli takiego znajdę i będzie dla CB dobry to ci go tu przyprowadzę i nie będzie miał wyjścia jak zawrzeć z tobą święty związek tostowy."
Kelly: Na pewno będzie smaczny. W swoim wymiarze pewnie jest pojebem który się zastanawia czy istnieją tostoidalne człowieki... No pięknie. Zakochałam się.
"Lilka:Nie kuś bo jeszcze sprawdzę."
Kelly: O nie. Rozpracowałaś mój przebiegły plan. *wchodzi po schodach do domu* Wróciliśmy! Przyznać się kto się stęsknił!?
Kyoya: *nawet nie spojrzał w tamtą stronę* Zamknij drzwi bo zimno wpuszczasz.
Mary: Uderz w stół nożyce się odezwą.
Kelly: To nie zimno to tylko ja. A właśnie kto chce herbaty?
,,Kyoya: Nie doczekanie twoje."
UsuńJack: Spoko mamy czas*splata palce w koszyk i strzyka kośćmi*
,,Kelly: Bawicie się w domtora? Tak bezemnie?"
Lilka: To Jack. Ja byłam kiedyś bardziej imprezowa.
,,Kelly: Oj nie przesadzaj. Jack po prostu nie lubi pokazywać, że mu zależy."
Lilka:*miała powiedzieć, że wie, że Jack i tak nigdzie z nią nie pójdzie, ale wstrzymała się bo w sumie poza fabułą spędzają ze sobą masę czasu i pewnie nikt nie zna ich lepiej niż oni siebie nawzajem*Jest prostacki żeby nie przywiązywać się do ludzi.
,,Kelly: Oni zawze są nie obliczalni czasamj zachowują się jakby byli. Skoro tak tęsknisz za swoimi chłopcami to faktycznie możemy już wracać."
Lilka: Zależy mi tylko żeby Jack był żywy kiedy znów go zobaczę.
,,Kelly: Może, nie wiem. Nie było okazji, żebym zaparzyła naszą ulubioną kawę, a on o wszystkim mi opowiedział."
Lilka:Ha. Ha. Ha. Tak się uśmiałam. Mówiłam poważnie.
,,Kelly: Mam się cieszyć, że nie potraktował mnie jak zwierzątko domowe. No tak faktycznie wielki powód do radości. Normalnie zaraz zacznę skakać ze szczęścia."
Lilka: Raczej miałam na myśli jakiś typowy list samobójczy albo to że mógłby się przez to jakoś wystawić i przez to byś go za moment znalazła.
,,Kelly: Mi jest zawsze zimno więc to bez różnicy. Wracajmy i zróbmy sobie herbaty."
Lilka:*otwiera buzię jakby chciała coś powiedzieć i unosi ręce po czym wraca do normy* No nie wiem. Może to jednak nie był dobry pomysł?
,,Kelly: Na pewno będzie smaczny. W swoim wymiarze pewnie jest pojebem który się zastanawia czy istnieją tostoidalne człowieki... No pięknie. Zakochałam się."
Lilka: Przecież nawet jeszcze nie wiesz czy istnieje :)
,,Kelly: O nie. Rozpracowałaś mój przebiegły plan. *wchodzi po schodach do domu* Wróciliśmy! Przyznać się kto się stęsknił!?"
Lilka:*zatrzymuje się przed schodami i wzdycha po czym już pewniejszym krokiem wchodzi po schodach*
,,Mary: Uderz w stół nożyce się odezwą."
Lilka: O zmartwychwstałaś*staje za Jackiem i kładzie mu ręce na ramionach* Co już zbroiłeś?
Jack:*zadziera głowę do góry* Dopiero weszłaś, a już mnie oskarżasz-_-
Lilka:*przygląda mus się, ale wygląd jakby mówił prawdę więc daje mu spokój*
,,Kelly: To nie zimno to tylko ja. A właśnie kto chce herbaty?"
Lilka: Siedź. Sama to zrobię*poszła do kuchni, wstawiła wodę, otworzyła sobie okno i podpierając łokcie o parapet lustruje wszystko gdzie okiem sięgnąć*
Jack:*układa ręce w tubę*Kwiatuszku zrób mi kawę!
Lilka:*przymrużyła oczy jakby gdzieś w oddali dojrzała kretyna, ale poza tym nie drgnęła*
Jack: Spoko mamy czas*splata palce w koszyk i strzyka kośćmi*"
UsuńKyoya: Masz go mniej niż myślisz. *uśmiechnął się i ułożył wygodniej na kanapie*
"Lilka: To Jack. Ja byłam kiedyś bardziej imprezowa."
Kelly: Muszę cie wyciągnąć na coś lepszego niż spacer. Z duuużo większą ilością procentów.
"Lilka:Jest prostacki żeby nie przywiązywać się do ludzi."
Kelly: Ale nie jest tostem więc zmieńmy temat.
"Lilka: Zależy mi tylko żeby Jack był żywy kiedy znów go zobaczę."
Kelly: O to bym się akurat nie martwiła.
"Lilka:Ha. Ha. Ha. Tak się uśmiałam. Mówiłam poważnie."
Kelly: Ja też. Nie licząc ten części o kawie...Nie znoszę kawy. Od samego zapachu robi mi się źle.
"Lilka: Raczej miałam na myśli jakiś typowy list samobójczy albo to że mógłby się przez to jakoś wystawić i przez to byś go za moment znalazła."
Kelly: A kto ci powiedział, że chce go znaleść?*w jej głosie brzmi niebezpieczna nutka*
"Lilka: No nie wiem. Może to jednak nie był dobry pomysł?"
Kelly: Lila masz większe dylematy niż to czy wrócić do mieszkania gdy jest zimno. Nie komplikuj sobie mocniej życia.
"Lilka: Przecież nawet jeszcze nie wiesz czy istnieje :)"
Kelly: Co z tego!? Kocham go! I może jak będę krzyczeć bardzo głośno to mnie znajdzie!!!
Mary; Znajdzie to cie policja i wsadzi za zakłucanie ciszy nocnej.
Kelly: *machnęła ręką* Nie pierwszy nie ostatni.
"Lilka: O zmartwychwstałaś"
Mary: Na to wygląda.
"Co już zbroiłeś?"
Kelsi: Próbował udusić Yoyo gadaniem. Mówiąc szczerze chciałam zobaczyć jak to się skończy btw Fox jesteś mi winna telefon. Wiem, że to Apple, ale wbrew pozorą one nie rosną na drzewach.
"Jack:*zadziera głowę do góry* Dopiero weszłaś, a już mnie oskarżasz-_-"
Kelly: O jeju ciekawe czemu.
"Lilka: Siedź. Sama to zrobię."
Kelly: Popsułaś zabawę miałam zamiar wysłać do kuchni pierwszą osobę która się odezwie. *poszła za nią do kuchni opatła się o framugę ze splecionymi na piersiach rękoma* Spróbuj skoczyć, a dostaniesz takiego kopa w cztery litery, że do lecisz do Nibylandi.
Jack: Wątpię. Ty już się starzejesz, ustatkowujesz, wrastasz w kanapę, a ja? Ja jestem młodszy, przystojniejszy, mam IQ powyżej przeciętnej i pewnie dłużej pożyję.
Usuń,,Kelly: Muszę cie wyciągnąć na coś lepszego niż spacer. Z duuużo większą ilością procentów."
Lilka: Nie potrzebuje procentów żeby dobrze się bawić tylko dobrego towarzystwa.
,,Kelly: Ale nie jest tostem więc zmieńmy temat.
Lilka: Co już go nie kochasz?
,,Kelly: Ja też. Nie licząc ten części o kawie...Nie znoszę kawy. Od samego zapachu robi mi się źle."
Lilka: Ja też nie. Kawa to paskudztwo.
,,Kelly: A kto ci powiedział, że chce go znaleść?*w jej głosie brzmi niebezpieczna nutka*"
Lilka: Ha. Widzisz? Irytujące kiedy ktoś mówi o kimś o kim nie chcesz słyszeć, prawda?*wzdycha* Nikt. Sama wyrwałaś się do drzwi. Nie myśl sobie, że wybieram strony bo tego nie robię, ale czasem wcale nie jest tak łatwo odejść.
,,Kelly: Lila masz większe dylematy niż to czy wrócić do mieszkania gdy jest zimno. Nie komplikuj sobie mocniej życia."
Lilka:*mamrocze* Lepsze zimno niż haj.
,,Kelly: Co z tego!? Kocham go!"
Jack: Jak można kochać coś co nie istnieje?-_-
Lilka:Szczerze mówiąc nie zdziwiłabym się gdyby istniał. Swoją droga jak to możliwe, że siedzicie tu w czwórkę i nikt nie tknął galaretek? Aż lud się roztopił.
Jack: Ja jestem niepełnoletni, starsza Tategami i Kelsi dopiero przyszły, a ameba pewnie bał się, że chcesz go otruć.
Lilka:I słusznie*wzrusza ramionami, zabiera misę, wylewa z niej wodę i wstawia ją do lodówki wcześniej zabierając jedną galaretkę*
,,Kelsi: Próbował udusić Yoyo gadaniem. Mówiąc szczerze chciałam zobaczyć jak to się skończy"
Jack:Nie możliwe jest bym nie wyczuł, że byłyście w domu więc skąd wiesz? Macie tu pluskwy? Poza tym to mogłoby się udać. W momencie ostatecznym ja byłbym przystosowany do długiego wstrzymywania powietrza on nie.
Lilka:*ma to gdzieś*
,,btw Fox jesteś mi winna telefon. Wiem, że to Apple, ale wbrew pozorą one nie rosną na drzewach."
Lilka:*to też ma gdzieś*Załatw to sobie z moim prawnikiem. A właśnie Jack co stało się z moim prawnikiem?
Jack: Nw. Pewnie jest tam gdzie telefon.
Lilka:O widzisz. Chcesz sprawdzić Kelsi? Mogę nawet otworzyć ci portal.
Jack: Skoro mogą istnieć humanoidalne tosty to czy istnieje taka cyberkraina?
Lilka: Skąd mam wiedzieć? Nie marudź tylko wyciągnij z szuflady jakiś telefon i jej daj.*Lilka dość często psuje telefony więc musi mieć na jakieś zamienniki prawda*
Jack: Przecież nie wolno mi wchodzić do kuchni.
Lilka: Bardzo dobrze. Sprawdzam czy pamiętasz.
Jack:-_-
,,Kelly: O jeju ciekawe czemu."
Jack:Też nie rozumiem w końcu jestem takim miłym chłopcem.
,,Kelly:*poszła za nią do kuchni opatła się o framugę ze splecionymi na piersiach rękoma* Spróbuj skoczyć, a dostaniesz takiego kopa w cztery litery, że do lecisz do Nibylandi."
Lilka:Gorzej ci? Nie po to tyle się męczę żeby teraz się zabić. Więc nie, nie mam zamiaru popełnić samobójstwa*mamrocze*poza tym to kom więc i tak bym zmartwychwstała...albo Zmora by mi nie pozwoliła.*wyciągnęła sześć pustych kubków i ustawiła je na wyspie, do jednego wsypała kawę, do drugiego wrzuciła czarną herbatę po czym spojrzała, a Kelly* Czarna tak?*zabrała swoją herbatę i kawę Jacka bo wiadomo że reszty nie obsłuży. Podała Jackowi kubek i taksuje wzrokiem Kyoye*Wrosłeś w tę kanapę? Zabieraj nogi.
Jack: Ja jestem młodszy, przystojniejszy, mam IQ powyżej przeciętnej i pewnie dłużej pożyję."
UsuńKyoya:Jaaaasne *chyba usypia* Jak już przejdziesz mutacje i przestaniesz piszczeć jak dziewczynka to może fa*ziewną*ktycznie coś z tego będzie.
"Lilka: Nie potrzebuje procentów żeby dobrze się bawić tylko dobrego towarzystwa."
Kelly: Dobrego...o to słowo klucz.
"Lilka: Co już go nie kochasz?"
Kelly: Słowo na "k" które jest między mną, a Jack'iem to "kłopoty". Zresztą jestem w związku na odległość z facetem którego jeszcze na oczy nie widziałam, ale to nie znaczy że nasze uczucie nie jest prawdziwe.
"Jack: Jak można kochać coś co nie istnieje?-_-
Lilka:Szczerze mówiąc nie zdziwiłabym się gdyby istniał. "
Kelly: In your fucking face Jack.
"Swoją droga jak to możliwe, że siedzicie tu w czwórkę i nikt nie tknął galaretek? Aż lud się roztopił.
Jack: Ja jestem niepełnoletni, starsza Tategami i Kelsi dopiero przyszły, a ameba pewnie bał się, że chcesz go otruć."
Mary: Nie lubię galaretek.
"Jack:Nie możliwe jest bym nie wyczuł, że byłyście w domu więc skąd wiesz? Macie tu pluskwy? Poza tym to mogłoby się udać. W momencie ostatecznym ja byłbym przystosowany do długiego wstrzymywania powietrza on nie."
Kelsi: Cztery zdania cztery błędy. Nie masz pojęcia co się dzieje wokół ciebie bo jesteś wściekły. Nie, nie mam tu pluskw. Nie, to nie mogło się udać musieli byście siedzieć w szczelnie zamkniętym pomieszczeniu. Kyoya jest świetnie przystosowany do trudnych warunków.
"Lilka:O widzisz. Chcesz sprawdzić Kelsi? Mogę nawet otworzyć ci portal."
Kelsi: Bardzo proszę. Im częściej je otwierasz tym łatwiej będzie je rozgryźć.
"Jack: Skoro mogą istnieć humanoidalne tosty to czy istnieje taka cyberkraina?"
Kelly: Nie, musisz sobie własnoręcznie skręcić przyszłą żonę.
"Lilka Czarna tak?"
Kelly: Tak musi pasować do mojego humoru.
"Wrosłeś w tę kanapę? Zabieraj nogi."
Kyoya: *otworzył jedno oko* Chyba ci się coś pomieszało dziewczynko.
"Lilka: Ha. Widzisz? Irytujące kiedy ktoś mówi o kimś o kim nie chcesz słyszeć, prawda *wzdycha* Nikt. Sama wyrwałaś się do drzwi. Nie myśl sobie, że wybieram strony bo tego nie robię, ale czasem wcale nie jest tak łatwo odejść."
Kelly:*zaśmiała się* Powiem to tylko raz, a gdy skończę będę się zachowywać tak jakby ta rozmowa nie miała miejsca: Jestem kurewsko szczęśliwa, że Ryuga zrobił to co zrobił. Może wreszcie zauważysz, że nie jestem jego cieniem i nie muszę wszędzie za nim łazić.
,,Kyoya:Jaaaasne *chyba usypia* Jak już przejdziesz mutacje i przestaniesz piszczeć jak dziewczynka to może fa*ziewną*ktycznie coś z tego będzie."
UsuńJack:-_-*już dawno po mutacji XD*Tak Tategami spoczywaj to dla ciebie jedyne wyjście.
,,Kelly: Słowo na "k" które jest między mną, a Jack'iem to "kłopoty". Zresztą jestem w związku na odległość z facetem którego jeszcze na oczy nie widziałam, ale to nie znaczy że nasze uczucie nie jest prawdziwe."
Lilka: Przecież poza powietrzem i kilkoma wymiarami nic między wami niema.
Jack: Jeszcze zatęsknisz ;)
,,Kelly: In your fucking face Jack."
Jack: O księżniczko. Tą twarz Michał Anioł dłutem haratał.
Lilka: Wątpię by artyści marzyli o takiej twarzy jak twoja.
Jack: A ty nie marzysz?*porusza brwiami*
Lilka: O tobie zdecydowanie nie.
,,Mary: Nie lubię galaretek."
Jack:*zdziwiony*
Lilka:*niezadowolona bo wszyscy lubią jej kuchnię i galaretki*
,,Kelsi: Cztery zdania cztery błędy."
Jack: Nie sądzę.
,,Nie masz pojęcia co się dzieje wokół ciebie bo jesteś wściekły."
Jack: Nie wykluczone.
,,,Nie, nie mam tu pluskw. Nie, to nie mogło się udać musieli byście siedzieć w szczelnie zamkniętym pomieszczeniu."
Jack: Co ty nie powiesz?*zastanawia się przez moment czy Kalsi serio ma go za kretyna*
,,Kyoya jest świetnie przystosowany do trudnych warunków."
Jack:Kwestia odpowiednich środków.
,,Kelsi: Bardzo proszę. Im częściej je otwierasz tym łatwiej będzie je rozgryźć."
Lilka: Tak, tak. Wątpię by twoja cukierkowa głowa to ogarnęła.
Zmora: Kiedyś był taki jeden...jak mu było na imię...? W każdym bądź razie Niemiec.
Lilka: Co z nim?
Zmora: Nie żyje.
Lilka: I poco ja się jeszcze pytam?
,,Kelly: Nie, musisz sobie własnoręcznie skręcić przyszłą żonę."
Jack: Nie będę miał żony, a jeśli już zajdzie taka konieczność to ma być z krwi i kości. Nekrofilia mnie nie pociąga.
,,Kelly: Tak musi pasować do mojego humoru."
Lilka: Tak myślałam :)
,,Kyoya: *otworzył jedno oko* Chyba ci się coś pomieszało dziewczynko."
Lilka:*nie będzie stała czy siedziała na podłodze więc skopuje mu nogi na podłogę i siada na kanapie po czym bierze łyk herbaty i żywi się* Jack mógłbyś mi podać cukier?
Jack:Nie. Dbam o cb. Cukier to biała śmierć tak jak ja :D
Lilka: Chyba sól.
Jack:Prawie jeden pies.
Lilka: A jeśli zamierzam popełnić samobójstwo z pomocom cukru? To co w tedy?
Jack: A to inna sprawa*podaje jej cukier*
Lilka: Dzięki.
,,Kelly:*zaśmiała się* Powiem to tylko raz, a gdy skończę będę się zachowywać tak jakby ta rozmowa nie miała miejsca: Jestem kurewsko szczęśliwa, że Ryuga zrobił to co zrobił. Może wreszcie zauważysz, że nie jestem jego cieniem i nie muszę wszędzie za nim łazić."
Lilka:*przygląda jej się tym sowim przenikliwym wzrokiem i dalej pije herbatę*
Jack:...Zna ktoś Pudding z emotkiem kiciusia i koroną?
Lilka:Nide.
Jack: Aa.*starał się oczyścić atmosferę*
"Jack:-_-*już dawno po mutacji XD*Tak Tategami spoczywaj to dla ciebie jedyne wyjście."
UsuńKuoya" Próbowałem to dostałeś kurwicy bo Fox cie zostawiła.
"Lilka: Przecież poza powietrzem i kilkoma wymiarami nic między wami nie ma."
Kelly: Jest.Prawdziwa głęboka miłość.
"Jack: O księżniczko. Tą twarz Michał Anioł dłutem haratał."
Kelly: No wiem. *przesuneła palce między jego włosami* Jesteś tak przystojny, że powinniśmy złożyć cie bogom w ofierze.
"Jack:*zdziwiony*
Lilka:*niezadowolona bo wszyscy lubią jej kuchnię i galaretki*"
Mary: Co jest? Macie miny jakbym wam kuczery popsuła.
"Jack: Co ty nie powiesz?*zastanawia się przez moment czy Kalsi serio ma go za kretyna*
Jack:Kwestia odpowiednich środków."
Kelsi: Jeśli chcesz możemy sprawdzić w laboratoryjny sposób kto jest lepiej przystosowany do wstrzymania oddechu.
"Lilka: Tak, tak. Wątpię by twoja cukierkowa głowa to ogarnęła."
Kellsi: Odezwała się lukrecja. Jestem bliżej rozgryzienia tego niż myślisz.
"Zmora: Kiedyś był taki jeden...jak mu było na imię...? W każdym bądź razie Niemiec.
Lilka: Co z nim?
Zmora: Nie żyje."
Ja:....
Tsubasa: Właśnie sympatyzujesz się z czarnym chrakterem?
Ja: Nie...Może...Tak...Nie odzywaj się.
"Jack: Nie będę miał żony, a jeśli już zajdzie taka konieczność to ma być z krwi i kości. Nekrofilia mnie nie pociąga."
Kelly: A kiedyś chciałeś cyber żonkę. Co się stało? Obejrzałeś Terminstora czy "Ja Robot"
"Lilka:*nie będzie stała czy siedziała na podłodze więc skopuje mu nogi na podłogę i siada na kanapie po czym bierze łyk herbaty i żywi się* Jack mógłbyś mi podać cukier?"
Kelly: Awwwww jak wy słodko koło siebie siedzicie.
Kyoya: Gorzej ci?
Kelly: Nie, ale dzięki, że pytasz.
Kyoya: *wstał z kanapy i położył dłoń na czole Kelly, ale oczywiście musi trzymać ją za ramię, żeby się nie wierciła* Ciepłe.
Kelly: Może dlatego, że jestem człowiekiem.
Kyoya: *puścił ją* Pewna jesteś? *zaśmiał się i poszedł do siebie*
"Lilka: A jeśli zamierzam popełnić samobójstwo z pomocom cukru? To co w tedy?"
Glimer: Wtedy zastrzele cukierniczkę. Cześć młoda co tam?
"Lilka:*przygląda jej się tym sowim przenikliwym wzrokiem i dalej pije herbatę*"
Kelly: *wytrzymała spojrzenie a nawet posłała jej uśmiech pełen zaciśniętych zębów*
"Jack:...Zna ktoś Pudding z emotkiem kiciusia i koroną?
Lilka:Nide."
Kelly: Nide, Nide Niiiiiide skąd ja kojarzę to imię? .... Mniejsza. Wiecie co się stało? Ja i Kelsi mamy córeczkę. ^.^
Kelsi:* wypluła na podłogę to co akurat piła*
Kelly: Nie wiem o nie wiem dużo ale jest w 10 tomie mangi Black Lagoon także nie długo ją poznam. ^.^
,,Kuoya" Próbowałem to dostałeś kurwicy bo Fox cie zostawiła."
UsuńJack: Ona ode mnie? Coś ci się pomieszało. Zazwyczaj to ona odchodzi od ciebie i wygląda przy tym naprawdę dobrze.
,,Kelly: Jest.Prawdziwa głęboka miłość."
Jack:Chyba nie odwzajemniona.
Lilka: Jak tak to ma wyglądać to ja zostaję zakonnicą.
,,Kelly: No wiem. *przesuneła palce między jego włosami* Jesteś tak przystojny, że powinniśmy złożyć cie bogom w ofierze."
Lilka:*żyłki w okuł oczu jej nabrzmiały*
Jack: Powodzenia :)
,,Mary: Co jest? Macie miny jakbym wam kuczery popsuła."
Jack:Nie radziłbym.
Lilka:*a co ją tam kuczer obchodzi*
,,Kelsi: Jeśli chcesz możemy sprawdzić w laboratoryjny sposób kto jest lepiej przystosowany do wstrzymania oddechu."
Jack: No pewnie. Już lecimy...Serio myślisz, że nie mam co robić tylko dać się zamknąć z Tategamim w twojej klatce?
,,Kellsi: Odezwała się lukrecja. Jestem bliżej rozgryzienia tego niż myślisz."
Lilka: To świetnie. Otwórz portal na Jowisza podładuję sobie trochę baterie.
,,Ja: Nie...Może...Tak...Nie odzywaj się."
Zmora:*nie jest zadowolona z tego, że ktoś z nią sympatyzuje* Ach, tęskno mi za czasami kiedy siałam spustoszenie, a robaki takie jak wy truchlały.
Lilka:*wzdycha*
,,Kelly: A kiedyś chciałeś cyber żonkę. Co się stało? Obejrzałeś Terminstora czy "Ja Robot""
Jack:Powiedziałem, że jeśli zajdzie taka konieczność. Robot to by była bardziej sprzątaczka, a ja potrzebuję poszukać z kimś szczęścia.
Lilka: Wszędzie byle nie w burdelu.
Jack: No kto wie, kto wie :D*oczywiście robi sobie jaja bo chce wkurzyć Lilkę*
Lilka: Jak ja cię kiedyś kopnę w ten organ doradczy to...
Jack: XD
,,Kelly: Awwwww jak wy słodko koło siebie siedzicie."
Lilka:-.-
,,Kyoya: *puścił ją* Pewna jesteś? *zaśmiał się i poszedł do siebie*"
Jack: Czarna spłoszyłaś zabawkę. Brawo.
Lilka:*wzrusza ramionami i dalej piję herbatkę*
,,Glimer: Wtedy zastrzele cukierniczkę. Cześć młoda co tam?"
Lilka:Hej. Nic.
,,Kelly: *wytrzymała spojrzenie a nawet posłała jej uśmiech pełen zaciśniętych zębów*"
Lilka:...
,,Kelly: Nide, Nide Niiiiiide skąd ja kojarzę to imię? .... Mniejsza.
Jack: Skleroza w tak młodym wieku.*do Lilki* Pisze, że nie może się z tobą skontaktować, a ma jakąś paczkę czy coś.
Lilka:*kiwa sobie głową*
,,Wiecie co się stało? Ja i Kelsi mamy córeczkę. ^.^"
Jack: I w takich momentach jestem za zdelegalizowaniem in vitro.
Ja:*przetrząsam internety*To ta z okładki?
Jack:*pochyla się nad monitorem* Nooo jak na probówkę to całkiem całkiem. Pewnie jakaś świruska co?
Lilka:*strzela go w tył głowy co skutkuje tym, że Jack przy okazji uderza nosem w monitor*
Jack:Odbiło?!
Ja: A mogłabyś tak nie w mój laptop?
Jack:-_-
Lilka:*śmieje się zasłaniając usta ręką zaciśniętą w pięść*
Miju: ALEKSANDRA ASHARA ASGARS DIANO ASHA IZABELA JAK MOGŁAŚ DOPIERO TERAZ SKAPNĄĆ O ROZDZIALE!!!!
OdpowiedzUsuńJa: Ja nie moge po kim tak się drzesz. ......chwila to moja cecha
"Co jest? Miał go... No tak to, że ja strzelam nie znaczy, że będzie mnie słuchał. Uparta bestia. "
Pachet: Nie dziwię się.
"-Nie wiem… Coś jest zemną nie tak, ale nie wiem, co? Nikt nie wie. Jestem słabsza niż dotąd, byle uderzenie może mnie zaćmić, dostaje lodowatych dreszczy, które potrafią mną trząść całą noc. Ja wiem, że umieram…, a gdybyśmy tam zostali dołączyłbyś do mnie. Więc się ciesz, że przynajmniej jedno z nas miało na tyle siły i rozumu by nas stamtąd wyciągnąć."
Miju: Nie ma bata idziesz do lekarza
Beta: Wątpie że pójdzie po dobroci
Ja: teraz mam wielki problem.
Miju: Jaki?
Ja: który ship? KyoyaxKelly czy RyugaxKelly
Miju: Weź mnie nie załamuj
Kai: KyoyaxKelly
Miju: Tak grasz bracie? RyugaxKelly
Kai: robisz to specjalnie?
Miju: Może
Zostawił mnie tu."
Hanako: BIore kosę i idę sprzedać mu łomot
Eszter i Eszti: Coś jest nie tak.
"–Chciałam cie obudzić. Strasznie chrapiesz, wiesz?"
Ja: Kyoya pod tym względem przypomina mojego dziadka. Koszmar.
Niestety nie będę na żadnym z wydarzeń a bbardzobym chciała . Również życzę wesolych świąt wielkanocnych.
Kelly: Jest bat nigdzie nie idę.
Usuń"Ja: który ship? KyoyaxKelly czy RyugaxKelly"
Kelly: Wymyślcie coś z sensem KellyxTosty albo KellyxKelsi.
Kelsi: Chciała byś.
Kelly: I tak wiesz, że mnie kochasz.
Miju: Idziesz Kelly i nie ma żadnego ale.
UsuńBeta: Naprawdę jestem ciekawa jak ją sprowadzisz to tego lekarza. Bo siły to ty nie wykorzystasz.
Miju: a od czego są moce czasu?
"Kelly: Wymyślcie coś z sensem KellyxTosty albo KellyxKelsi."
Ja: Mam pomysł. Miju kojarzysz jak są te takie osóbki mangowato rysowane i mają wielkie głowy. Są często slodcy
Miju: Chyba wiem o co ci chodzi
Ja: zrobię taką Kelly z tostem
Miju: najpierw się naucz rysować a potem obsługiwać Paint Tol Sai
Kelly: No dobra jak chcesz. *odpuszcza i liczy ze Miju zapomni*
Usuń"Ja: Mam pomysł. Miju kojarzysz jak są te takie osóbki mangowato rysowane i mają wielkie głowy. Są często slodcy"
Ja: Chibi.
Kelly: Chibi?
Mary: Tak Chibi.
Kelly: Chibi!
"Ja: zrobię taką Kelly z tostem"
Kelly: Yey!Będe chibi i do tego z miłością mojego życia! ^.^
Miju: nie ciesz się tak. Najpierw będzie musiała przeanalizować sporo zdj chibi potem kompozycja naszkicowanie i zrobienie tego w programie graficznym którego się do końca nie pojmuje
UsuńJa: sora ale obslugi PaintToolSai nie uczą
Beta: zapomni. Będzie miała trochę ba głowie
Miju: Założymy się Beta
Kelly: Nie niszcz mi mażeń Miju. Oczami wyobraźni widziałam się już z tym chibi tostem.
UsuńTroszkę mnie nie było, ale nadrobilam wszystkie rozdziały i musze przyznać, że wyszły wspaniałe i zajebiste ^-^ a nawet w moim mniemaniu romantyczne he he tak że nie mogę się doczekać na kolejne. Czekam na CD ❤
OdpowiedzUsuń