Rozdział 15
Kelly
Tak w ramach
podsumowania wydarzeń wczorajszego dnia i nocy na ciele znalazłam tylko jednego
siniaka, którego powstania nie mogę z niczym kojarzyć nerki raczej też są na
miejscu no chyba, że ktoś mądry wymyślił sposób jak je wyciągnąć bez robienia
dziury w plecach. Wychodzi, więc na to,
że nic mi nie jest. Dokładnie tak. Nic
mi nie jest.
Odetchnęłam głęboko,
po czym zdjęłam gwiżdżący czajnik z gazu i zalałam wrzątkiem zawartość kuków.
Ciepła wilgotna chmura pary uderzyła w moją twarz.
-Obiad na
stole!- Zawołałam stawiając kubki obok misek z zupą kupioną w knajpie po
drugiej stronie ulicy. Muszę przyznać,
że gdyby nie oni jechałabym non stop na tostach z serem i płatkach zbożowych.
Ryuga nie
odpowiedział na moje wołanie. Pewnie dalej spał w sumie nic dziwnego całą noc
nie zmrużył oka. Musiał pilnować, żebym
gdzieś nie polazła… znowu. Następnym razem po prostu się do czegoś przywiąże.
Sprawdziłam
jak ma się ryż i ryba, którą miałam tylko podgrzać, a tego nawet ja nie
powinnam spieprzyć, po czym wzięłam do ręki kubek Kishatu i chciałam zanieść go
do jego pokoju, ale wtedy niemalże wpadłam na niego w progu kuchni. Wyglądało
na to, że stal tam już dłuższa chwilę.
-O jednak
wstałeś. – Powiedziałam podając mu kawę.
Upił łyk
poczym usiadł przy kuchennym stole.
Musimy w końcu do kupić ten do salonu. Chyba
dzisiaj się przejdę do meblowego. – Pomyślałam siadając po drugiej stronie
stołu i tak jak on zajęłam się śniadaniem.
-Rozmawiałem
wczoraj z Kelsi.- Powiedział, kiedy byłam w połowie miski, przez co o mały włos
nie zakrztusiłam się zupą.
Czemu? Przecież on się z ludźmi komunikuje w ostateczności
i jak już to tylko na arenie.-Myślałam gorączkowo.
-No i?- Spytałam
spokojnie, ale po samej minie Ryugi wiedziałam, że stoję na przegranej pozycji
bez względu na to, co mu powiedziała, albo i nie powiedziała.
-Masz mi coś
do powiedzenia?- Zapytał.
-Nic ponad to,
co wiesz. –Odparłam kończąc zupę.
-Której
części ‘’muszę to zrobić ‘’ nie rozumiesz?
-Całej. -
Wypaliłam.- Dlaczego my, czemu akurat
teraz nie możemy zaczekać, albo w ogóle odpuścić?
-Odpuścić? Widziałaś,
co zrobił Doji. Chcesz, żeby to się znowu powtórzyło?
-Doji to już
historia. Gryzie piach zajęłam się tym. Ile
jeszcze będziemy jeszcze w tym gnić!?
-Więc to o
to chodzi. Masz po prostu dosyć.
-Dobrze wiesz,
że to nie tak. – Oburzyłam się.
-A mi się
właśnie wydaje, że jest dokładnie tak. – Podniósł głos.- Nikt cie za mną na siłę nie ciągnie! Nie
potrzebuje twojej litości! Nie potrzebuje jej! Rozumiesz!? Twoich obaw, ani
twojego wahania! Muszę to zrobić i
zrobię to bez względu na to czy ci się to podoba czy nie!
-Jasne!
Wrzeszcz, krzycz, a potem i tak zrób, co chcesz! Jak zawsze!? Jeszcze tego pożałujesz! Obiecuje
ci to!
-Czego ja
się spodziewałem!? Nie jesteś bleyderką ty nigdy tego nie zrozumiesz!- Powiedział
"to"...On znowu "to" powiedział, a mnie zalała fala zimnej
obojętności na pieprzone wszystko.
-Wiesz, co?
Chrzań się. Ty, Drago i cały ten plan. -Zgarnęłam z wieszaka kurtkę.- A
i jeszcze jedno od półtora roku trenuje beyblade, ale co cię to obchodzi? -Uśmiechnęłam
się słodko i wyszłam trzaskając drzwiami.
***
-Jak to nie
ma cie w kraju?- Spytałam stając jak wryta na środku chodnika.
-Znowu się
zaczyna.- Westchnęła Kelsi. – Pojechałam sprawdzić towar wracam w tym tygodniu.
Twoja kolej. Co się stało?
-Ty mi
powiedz.- Sarknęłam.
-Że, co
proszę?- Zdziwiła się
-Wygadałaś
się Ryudze. – Prawie krzyknęłam do telefonu. Ludzie, którzy mijali mnie na ulicy zaczęli
rzucać mi dziwne spojrzenia wiec postanowiłam się stamtąd zabrać.
- Jeśli już
ktoś się wygadał to ty, Blue. Każdy z
Dark Nebuli wie, że nie jesteś w stanie go okłamać. Nawet, jeśli przytomna
trzymałaś język za zębami to wystarczyłoby, że zapytał cie podczas twojego
wczorajszego afk’u i już po tajemnicy. A
propos podziękuj Mary, masz, za co.
-Wiem.- Prychnęłam
ze złością.
-No to nie
marudź tylko weź się w garść. Zresztą obie wiemy jak to się skończy.
-Niby jak?
-Wrócisz do
niego i oboje będziecie udawać, że nic się nie...- Rozłączyłam się. Tak po
prostu. Najzwyczajniej w świecie miałam
dosyć słuchania jej. Nie wiem, co mnie bardziej irytowało to, co mówiła czy to,
że miała racje. Najchętniej bym coś wtedy rozniosła zamiast tego przywołałam na
usta najpiękniejszy w świecie uśmiech i ruszyłam się wsiąść się w garść.
Zapukałam do
drzwi.
-Hej Tsu!
Ines w domu?
-Tak się
składa, że wyszła.- Odparł zapraszają mnie do środka.
-Masz
gości?- Spytałam słysząc głosy dobiegające z salonu.
-Kilku
znajomych wpadło obejrzeć mecz.- Jeżeli w salonie nie siedzą smutni panowie w
garniturach to nie będzie najgorzej.
Weszłam do pokoju. Wielka plazma, na której
komentatorzy spekulowali jak przebiegnie bitwa drużynowa była kompletnie
ignorowana przez towarzystwo składające się z obcego im gościa, który zdaje się
opowiadał jak pewnego razu zatrzymały go gliny, jego dziewczyny, która przyszła
się upewnić, że jej chłopak na pewno przyszedł tu obejrzeć grę, jakiegoś typka,
którego już kiedyś widziałam, ale nie wiem gdzie i Tatagamiego Kyoy. No tego to
ja się nie spodziewałam.
Nie chcąc
przerywać opowieści w sądząc po przejęciu na twarzy mówcy najlepszym momencie
zajęłam wolne miejsce tak się składa, że wypadło ono koło nieznajomej
dziewczyny.
-Xianmei.- Powiedziała
do mnie szeptem uśmiechając się. – A tamten idiota to mój narzeczony.- Czytaj
nie ruszaj, bo odgryzę ręce, a jak będziesz patrzeć za długo to wydłubię ci
oczy. Nie przesadzam nawet nie
powiedziała jak się nazywa tylko, że jest jej.
-Hawana
Kelly.- Odparłam również się uśmiechając.
-Nie
spotkałyśmy się wcześniej, bo wydaje mi się, że gdzieś już cie widziałam? – To
pewnie dla tego, że jestem socjopatą z długą historią przemocy.
-Nie, raczej
nie.
-Skąd znasz
Tsubase?- Panie i panowie jestem przesłuchiwana.
W ten dziwny sposób ludzi normalnych. No
nic trzeba będzie się z tego wywinąć.
-Ty wiesz,
że nie pamiętam. Tsubasa skąd my się znamy? – Odbiłam pytanie do kogoś, kto
lepiej ogarniał, co komu można tu powiedzieć.
-Z twojej
pierwszej pracy.-Odparł podając mi butelkę piwa.
-No tak.
Szmat czasu.
***
O dziwo było
całkiem porządku. Bey bitwa okazała się meczem towarzyskim między drużyną,
Chandora, a reprezentacją Hinduską niestety wyniku nie poznałam, ponieważ w
połowie pojedynku adiutantów telefon Tsubasy zadzwonił, przez co musiał wyjść
do kuchni, a skoro on musiał to ja też.
-O, co chodziło?- Spytałam stając w drzwiach i
opierając się o framugę.- Powiesz czy to ściśle tajne łamane przez nie wiem.
-Jeden z
agentów ma dla mnie ważny raport, o którym nie...
-...Mógł powiedzieć,
bo wielki brat patrzy i słucha.-Dokończyłam za niego.
Niewielu
jest ludzi, którzy potrafią się do mnie zakraść, a Kyoya do nich nie należy.
Dokładnie wiedziałam, kiedy podniósł się z kanapy i poszedł za mną, a jego głos
tylko mnie upewnił, co do moich zdolności.
-Wychodzisz.
- Stwierdził nie zapytał.
-Muszę.
Proszę odprowadź Kelly. - Nie potrzebuje odprowadzania.
Nie no Yoyo się raczej nie zgodzi. Czy on
poszedł się ubrać?...On poszedł się ubrać... No kurwa nie wierzę. Buty też mi zawiążę?
-Ubieraj
się.-Powiedział, kiedy poszłam za nim do ganku.
-Ty serio?- Spytałam
stając na nim i patrząc z góry jak wiąże sznurówki.
-A wyglądam
jakbym żartował?- Nie miałam przygotowanej sensownej odpowiedzi. Te bezsensowne
też nie przychodziły mi do głowy, więc po prostu zrobiłam, co mi kazał. Bo w sumie,
czemu nie? Yoyo jest raczej na tyle rozgarnięty, żeby nie dopuścić do tego bym
gdzieś sobie zalunatykowała odwiezie mnie do mieszkania tam przywiążę się do
kanapy i będzie cacy. Co może pójść nie tak? Najwyższej Ryuga zobaczy, że
Tategami dostarczają mnie do domu drugą noc z rzędu, ale kogo to obchodzi?
-To nie są żadne
łzy. Nie daj się oszukać. Jestem twarda jak stal. Zejdź mi z drogi.- Nuciłam
pod nosem, gdy jechaliśmy na dół windą.
-Przestań.
To irytujące. –Przestałam, a zamiast tego zaczęłam bezsensownie przenosić
ciężar ciała z palców na piety i z powrotem na palce.
-Toooo jak
było na randce?- Zdziwił się.- Bo byłeś wczoraj na randce prawda?
-To nie była
randka.
-Czyli
jednak poszedłeś po części.- Stwierdziłam dumna z mojej dedukcji.
-Nie byłem
po żadne części.- Oświadczył dobitnym tonem spoglądając na mnie z góry.
-No to
gdzie?- Spytałam podnosząc głowę i uśmiechając się dziecinnie.
-Na
stadionie. Trenowałem. - To tylko połowa prawdy, ale niech mu już będzie.
Przeglądając
się w lustrze, które zastępowało jedną ze ścian windy dostrzegłam, że z pod
mojej pomponiastej rażąco pomarańczowej czapki wystaje grzywka i pół kucyka.
Szybko wepchnęłam je z powrotem, ale i tak nie umknęło to uwadze Yoyo.
-Z, czego
się cieszysz? To instynkt z nimi się nie walczy i kto jak to, ale ty powinieneś
o tym wiedzieć.
-Zawsze go
słuchasz?
-Zależy od
sytuacji. W sensie, którego słucham.
-Wiesz, że
to brzmi jakbyś słyszała głosy?
-Tak jakby
to bardzo popsuło mój wizerunek.
Wyszliśmy z
windy i w milczeniu przeszliśmy hol., Yoyo ewidentnie nad czymś myślał widać to
było po zmarszczce, jaka pojawiła się pomiędzy jego brwiami.
-Dobra.
Dosyć tego.-O. Chyba jednak nic nie wymyślił.- Gadaj, co jest grane?
-Ale, w
jakim sensie?- Spytałam idąc dalej nie bardzo kojarząc właściwie, dokąd.
-Nie udawaj
głupiej. Kombinujesz coś.- Chłopak wyprzedził mnie i znaczą prowadzić gdzieś w
głąb ogromnego parkingu.
-Niby, co i
dlaczego?- Z uśmiechem na ustach skakałam po śladach, jakie Kyoya zostawił za
sobą.
-Diabli
wiedzą. Morderstwo chociażby z nudów.
-Wyglądam na
znudzoną?- Tategami odwrócił się gwałtownie akurat żeby zobaczyć jak balansuje
na jednej nodze.
-Wyglądasz…
normalnie, ale jesteś tak sztucznie miła...Jakbyś prowadziła mnie w pułapkę.
-Jak ci nie
pasuje moje towarzystwo to wsiadaj na tego swojego metalowego rumaka i
patatajaj w stronę zachodzącego bilbordu. Nie zakabluje o tym Tsubasie.
-Jak cię
zostawię to coś zbroisz.- Przynajmniej
nie powiedział, że nie trafie sama do domu.
-Proszę
proszę. Tategami obrońca niewinnych. Kiedy ci się tak odmieniło?
-Skończ.- Uśmiechnęłam
się zadowolona.
-Nie ja to
zaczęłam.- Po twarzy Yoyo przebiegł cień.
Nachylił się tak, blisko, że czułam na skórze
jego ciepły oddech i szepną:
-Mamy
ogon. – Dwa słowa, a jak mnie nakręciły.
-Ilu?- Spytałam
również szeptem przysuwając usta do jego ucha.
-Nie widzę.-
Spojrzał na nie i skrzywił się.-Przestań się tak cieszyć.
-Ja się wcale
nie cieszę.
-Jasne. – Odepchną
mnie gwałtownie. W samą porę, bo dosłownie sekundę później w miejsce przed
chwilą stałam grzmotnęły dwa ostrza. Typ w czarnym kimonie nie czekał, aż zdążę
sobie przyswoić resztę naszej sytuacji i zakatował znowu. Tym razem precyzyjniej.
Jedno z ostrzy pomnego w kierunku mojego lewego boku natomiast drugie sunęło w
kierunku mojej czaszki od prawej. Błyskawicznie zeszłam do parteru przeturlałam
się na śniegu siła rozpędu wybiła mnie z powrotem na nogi. Niestety czapka nie miała tyle szczęścia. Mój pompon
rozsypany na części zdobił teraz ubity śnieg.
Sukinkot szybki jest.- Pomyślałam. - I brzydki jak noc.-Dodałam po chwili szybko oglądając jego maskę i sięgając po kuczer. Niestety go ta nie było. No po prostu super.
No dobra. On ma broń. Broń. On ma jakieś pieprzone miecze! Walka w ręcz nie wchodzi w grę chyba, że chcę stracić palce. A co ja mam? Buty mam. Podeszwa powinna wytrzymać cieńcie. Nie zasłoni za to ciała chyba, że uderze z wysoka.
Pająk ruszył na mnie po raz kolejny nie czkając, aż zakatuje wskoczyłam na maskę samochodu, w którym natychmiast uruchomił się alarm wbiegłam an jego dach poczym zeskoczyłam prosto na mojego przeciwnika solidnie kopiąc go przy tym w głowę, po czym wylądowałam tuż za nim. By nie tracić na rozpędzie wymierzyłam kolejny cios odbił go i natychmiast zadał swój.
Dosięgną mnie rękojeścią ostrza. Pojedynczy cios wypchną z moich płuc całe powietrze. Przed oczami pojawiły mi się mroczki. Tylko nie teraz do kurwy nędzy. Zatoczyłam się, a wtedy pająk hukną przede mną twarzą w śnieg. Z tyłu jego głowy wypływała bordowa posoka.
Sukinkot szybki jest.- Pomyślałam. - I brzydki jak noc.-Dodałam po chwili szybko oglądając jego maskę i sięgając po kuczer. Niestety go ta nie było. No po prostu super.
No dobra. On ma broń. Broń. On ma jakieś pieprzone miecze! Walka w ręcz nie wchodzi w grę chyba, że chcę stracić palce. A co ja mam? Buty mam. Podeszwa powinna wytrzymać cieńcie. Nie zasłoni za to ciała chyba, że uderze z wysoka.
Pająk ruszył na mnie po raz kolejny nie czkając, aż zakatuje wskoczyłam na maskę samochodu, w którym natychmiast uruchomił się alarm wbiegłam an jego dach poczym zeskoczyłam prosto na mojego przeciwnika solidnie kopiąc go przy tym w głowę, po czym wylądowałam tuż za nim. By nie tracić na rozpędzie wymierzyłam kolejny cios odbił go i natychmiast zadał swój.
Dosięgną mnie rękojeścią ostrza. Pojedynczy cios wypchną z moich płuc całe powietrze. Przed oczami pojawiły mi się mroczki. Tylko nie teraz do kurwy nędzy. Zatoczyłam się, a wtedy pająk hukną przede mną twarzą w śnieg. Z tyłu jego głowy wypływała bordowa posoka.
-Kelly kurwa
mać, co z tobą!?- Yoyo rykną łapiąc mnie za ramię i ściekając je boleśnie.
Za plecami
chłopaka Lione stworzył ogromne tornado, które porywało w powietrze wszystko
wokół poza pająkami, którzy powoli, ale nieubłaganie szli prosto na nas.
-Nie damy
rady.- Szepnęłam.
-Schowaj
się.
-To nie są
Bleyderzy. Nie jestem pewna czy to w
ogóle ludzie.
-Powiedziałem,
że masz się schować.- Warknął wpychają mnie za siebie.
-Kyoya ja
umieram…
Kelly: jak ja cie czasami nienawidzę to ty nawet nie masz pojęcia.
Ja: A ja cie kocham.
Ines: A to znaczy, ze masz przegwizdane.
Ja: Hyhy.
Żeby opisać ten rozdział wystarczy powiedzieć problemy w raju, Kelsi dalej poza zasięgiem, życie osobiste Tsubasy i atak pająków vol. 2....A co u was?
Także ja się z wami żegnam.
Do następnego posta
Hania.
Rozdział u Hani!!!!
OdpowiedzUsuńMiju:*wpada do pokoju przez okno* żartujesz!!!
Ja: o tu jesteś wszędzie szukalam. Zabijesz moją wychowawczynie. Podobno ci się nudzi.
Miju: Matki szatana nie będę zabijać
"A co ja mam? Buty mam. "
Miju: tekst Ashy ze szkoły. Mam wrażenie że te twoje buty są bardziej aktywne od ciebie. Zwłaszcza "glany"
Ja: Tiaaa....ej nie prawda ja jestem aktywna!
Miju: grożąc horążemu że dostanie niepewnym orłem sztandaru.
Jenny i Rachel: To Ryuga i Kelly się pokłócili
Beta: na to wygląda
Miju: Pająki się musiały teraz pojawić?! Nie mogły wcześniej. Teraz to na pewno im nie przylece dokopać
Akana: bo?
Miju: Nazwisko Khoury + chęć udania się do Japonii = za żadne skarby Cię tam nie wpuszczą
"-Kyoya ja umieram…"
Beta: Powiedzcie, że ona żartuje....
Miju: Chyba nie....
Hanako: I kolejna osoba, która umrze....co ja gadam Hawany się nie da pozbyć
Czekam na kolejne rozdziały.
Ja: No wiem trochę mi się zeszło. :/
Usuń"Ja: o tu jesteś wszędzie szukalam. Zabijesz moją wychowawczynie."
Ja; Co zrobiła?
"Miju: tekst Ashy ze szkoły. Mam wrażenie że te twoje buty są bardziej aktywne od ciebie. Zwłaszcza "glany" "
Kelly: Widzisz tak się stenskniłaś za nimi, że zaczełaś pisać tak jak one mówią.
Ja: Trzeba było się lepiej uzbroić.
"Miju: Pająki się musiały teraz pojawić?! Nie mogły wcześniej. Teraz to na pewno im nie przylece dokopać"
Kelly: Nazwijmy to złośliwością rzeczy martwych bo już po nich.
"Hanako: I kolejna osoba, która umrze....co ja gadam Hawany się nie da pozbyć"
Ines: U nas to by była druga osoba która umrze chociaż nie do końca...
"Czekam na kolejne rozdziały."
Ja: Mam nadzieję, że nie będziesz długo czekać.
"Kelly: Widzisz tak się stenskniłaś za nimi, że zaczełaś pisać tak jak one mówią.
UsuńJa: Trzeba było się lepiej uzbroić."
Ja: A dlaczego lepiej? But to dobra broń ma tak wiele zastosowań
Miju: nie załamuj mnie
"Ja; Co zrobiła?"
Ja: Długo by pisać co zrobiła. Za całokształt. Opowiadać o niej to bym mogła długo jak bym wszystko sobie przypomniała.
"Ines: U nas to by była druga osoba która umrze chociaż nie do końca.."
Miju: ja do dzisiaj nie pamietam kto u nas pierwszy umarł
Beta: Chyba Cameron. Wtedy co go w jednostce dowodzenia zabiłaś
Miju: Nieee.....musiało być jakieś wcześniej....
"Kelly: Nazwijmy to złośliwością rzeczy martwych bo już po nich. "
Hanako: Ja bym to złośliwością rządu nazwała...
"Ja: Mam nadzieję, że nie będziesz długo czekać."
Ja: Dla mnie tam długie czekanie nie robi różnicy. :). Treść to mocno nadrabia
Mary: Na przykład glany, a szczególnie kiedy są nie daj Boże (szatanie) zdjęte.
UsuńJa: Całokształt takie piękne słowo by powiedzieć za co się chce kogoś zabić.
Kyoya: Ty na serio teraz?
Ja: Absolutnie. Używałam go jak byłam mała. :)
"Miju: ja do dzisiaj nie pamietam kto u nas pierwszy umarł
Beta: Chyba Cameron. Wtedy co go w jednostce dowodzenia zabiłaś
Miju: Nieee.....musiało być jakieś wcześniej...."
Mary: Ale wy zdajecie sobie sprawę, ze mówicie o czyjeś śmierci. W dodatku pierwsze jaką widzieliście. To powinno was no nie wiem ruszyć?
"Hanako: Ja bym to złośliwością rządu nazwała..."
Ja: Ale w jakim sensie?
"Ja: Dla mnie tam długie czekanie nie robi różnicy. :). Treść to mocno nadrabia"
Ja: Dziękuję ^^
Kyoya: Nie chwal jej bo sie napuszy z dumy i odleci.
"Mary: Ale wy zdajecie sobie sprawę, ze mówicie o czyjeś śmierci. W dodatku pierwsze jaką widzieliście. To powinno was no nie wiem ruszyć?"
UsuńMiju: Zabijanie nie jest mi obce.
Beta: Jak się kiedyś mordowało na zlecenia Adila i potem ludzi ojca co chcieli byś Legendarnych zabiła to nic dziwnego
"Ja: Ale w jakim sensie?"
Hanako: A w takim, że przez tyle lat ich broniliśmy! Własne życie oddawali Khoury, a uznali ich za winnych zamachu!! Niewdzięcznicy i idioci.
Miju: Spokojnie nie nerwicuj się tak. Szkoda nerwów.
"Kyoya: Nie chwal jej bo sie napuszy z dumy i odleci."
Ja i Miju: Wątpię w to.
Mary: Czy tylko ja uważam, że coś jest tu nie tak?
UsuńKelly: Jesteś najmniej skrzywiona z nas wszystkich.
Kyoya: Da radę.
Kelly: Potwierdzam. Ma nawet taki bardzo puchaty szalik.
Miju: Całkiem możliwe że coś tu jest nie tak. Wcale mnie to nie zdziwi. Asha kiedy kolejne morderstwa? Ostatnio w Egipcie się od nich roi.
UsuńHanako: Aż za bardzo
Ja: bo ja wiem?
Miju: Ty to specjalnie
"Kelly: Potwierdzam. Ma nawet taki bardzo puchaty szalik."
Beta:Miju zima niedługo
Miju: Nieznosze zimna. Ja ti nie wiek jak ludzie mogą wytrzymać na Grenlandii.
Mary: Chodziło mi o wsze podejście.
Usuń"Beta:Miju zima niedługo"
Kelsi: Winter is coming.
Kelly: Zima to już jest.
Mary: Tak właściwie to zima zacznie się tuż przed świętami.
Kelly: Oj tam oj tam.
Miju: Od zawsze coś bie tak było z moim podejściem. To nic nowego.
UsuńBeta: Czyli wszystko po staremu.
"Kelsi: Winter is coming.
Kelly: Zima to już jest.
Mary: Tak właściwie to zima zacznie się tuż przed świętami.
Kelly: Oj tam oj tam."
Miju: Wole jak jest ciepło.
Eszti: Ja tan lubie zimę lepsze to od temperatur w Egipcie
Miju: To wracaj w podskokach na Węgry
Kelly: Czyli Egipt jest dla ciebie idealny.
UsuńMary: Jesteś z Węgier Eszti?
Eszti: Tak jestem z Węgier tak samo jak moja bliźniacza siostra i starszy brat. Miju to krewna.
UsuńMiju: A żebyś wiedziała. Ja się z Afryki nie wyporwadzam...
Eszti: Bo byś zamarzła *śmieje się*
Miju: Tiaaa za to ty się topisz w Egipcie.
Eszti: Ja to nie Ruscy Khoury, że się topię w Egipcie
Mary" Wow sporą rodzinkę macie. Przydało by sie jakieś drzewo genealogiczne.
UsuńKelly: Ja uwielbiam zimę. Jest...magiczna.
Miju: A żebyś wiedziała. Hanako kiedyś na struchu szukała. Przedziwne rzeczy tam znalazła.
UsuńBeta: Co znalazła?
Miju: kopie znaku cesarsy japonii,katane, którą chciała rozpalić, jakieś nagranie powojenne, jakaś flaga pewnie przodkowie komuś zarąbali, strój samuraja, pistolety, niedziałająca bazuka. Było tego więcej a i spreparowana głowa lwa.
Beta: normalnie wszystko tylko nie drzewo genealogiczne
Miju: Kelly ty to byś się z Ruskimi Khoury może dogadała.....o ile byscie się niepozabijali.
Odwołali mi dwie lekcje i wróciłam wcześniej do domu, a i tak jeszcze nic pożytecznego nie zrobiłam. Ty wstawiłaś rozdział i w sumie jaki ten świat byłby piękny gdybym jeszcze się nie przeziębiła.
OdpowiedzUsuńLilka:*przysłuchiwała się kłótni malując paznokcie i nucąc Partners in crime, a potem nagle zamarła z średnio zadowoloną mina* Zaraz dlaczego kłótnia Kelly z Ryugą wygląda jak moja z Lenoxem?
Jack: Bo wszyscy jesteście upośledzeni?
Ja: Przez was nie będzie łału.
Jack: Nie ma takiego słowa jak ,,łału".
Ja: Wiem...to przez katar.
,,Czego ja się spodziewałem!? Nie jesteś bleyderką ty nigdy tego nie zrozumiesz!"
Lilka: No to pojechałeś-.- To, że ktoś nie gra nie znaczy, że jest jakiś upośledzony i nie dorównuje twoim standardom.
,,Wrócisz do niego i oboje będziecie udawać, że nic się nie..."
Jack:Pewnie tak będzie, a z racji, że wszyscy się tego spodziewają to ciocia Hania zrobi coś innego.
Ja: Obawiam się...
Lilka: Nie ma czego. Ciociaklocia jej nie zabije bo jest główną postacią. A to świetna pozycja wyjściowa bo ty też nie możesz mnie zabić.
Ja: Ale takich Lilek czy innych Zosi można zrobić kilka.
Lilka:-.-
Jack: Kiedy okazuje się, że osoba, którą myślisz, że znasz to sadystka-_-
Ja:Ja tylko tak sobie spekuluję. Poza tym w pierwszym sezonie też często było widać Kyoyę i akurat kiedy był z Kelly coś się stało. Czyt. zmył się bo go porwali. Co będzie jak teraz też go porwą? Hym?
Jack:*aktorskie przejęcie* Kelly umiera, a ty gadasz o pierdołach. Jak możesz? Przecież to ona jest gwiazdą i to o nią im chodzi.
Lilka: Wiedziałam...jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o Buca. Kelly to Kelly ona nie umrze ewentualnie pójdzie w ślady Ryugi i sfinguje swoją śmierć chcąc urzeczywistnić jakiś swój wyrojony plan. Jest też trzecia opcja w której dokończeniem zdania ,,Kyoya ja umieram..." jest ,,...ze śmiechu." Ta cała pani X ma coś takiego w oczach jak Lexy. Kelly lepiej się od niej odsuń i chodź do mnie.
Jack: Czarna ty zazdrośnico. A tak na poważnie to Ines też nie ma. Może to ją porwali?
Lilka: Od razu tworzysz najczarniejsze scenariusze. Może nie chciała siedzieć z Tsu i jego znajomymi więc wyrwała jakiegoś donżuana.
Jack:*kręci przecząco głową* E-e Czarna. Twoją profesją nie jest swatanie tylko pozbywanie się.
Lilka: Dziękuję, że mi przypomniałeś.
Jack: Nie ma sprawy :)
Ja:Taaak albo Ines zwyczajnie poszła do pracy?
Lilka: Ty też musisz tworzyć czarne scenariusze? A nie zapomniałam, że robisz to od początku.
Ja: Nie pomagasz.
,,-Z twojej pierwszej pracy.-Odparł podając mi butelkę piwa.
-No tak. Szmat czasu."
Jack: Praca. Praaaca. Czarna tobie też podoba się to określenie jakim jest PRACA?
Lilka: Jeśli pytasz mnie o to czy podoba mi się, że jesteś wykorzystywany przez jakiegoś starca z twarzą łasicy to nie, nie podoba mi się to.
Jack: Szkoda bo to może też być twoja PRACA :D
Lilka:...Właściwie...wszystko jest możliwe.
Jack:*rozmarzonym wzrokiem patrzy, a to na ekran telewizora, a to na mnie*
UsuńJa:*zapadam się pod ziemię...a raczej kołderkę* Wiem, wiem obiecałam ci.
Lilka:*ogarnia przez moment konstrukcję areny, która jej się podoba, zawodników i ich beye(te też jej się podobają) oraz całą resztę, a potem wzdycha i zaczyna zastanawiać nad tym co ona właściwie robi w tym świecie*
,,-Toooo jak było na randce?- Zdziwił się.- Bo byłeś wczoraj na randce prawda?
-To nie była randka."
Ja:*mina dziecka diabła*
Jack: Miałaś odpuścić.
Ja: Obawiam się, że nie potrafię.
,,-To nie są Bleyderzy. Nie jestem pewna czy to w ogóle ludzie."
Jack: A nie ludzie to z kolei broszka Czarnej. Co nie Czarna?...Czarna?
Lilka:*suszy sobie paznokcie przy tornadzie*
Jack:-_-"
Victoria:*odciąga Lilkę od tornada i zaciąga na przeciwko pająków po czym skinęła na nich brodą*
Lilka:*otwiera szeroko oczy i mruga* Ale o co ci chodzi?
Victoria:...
Lilka: Aha. Mów dalej.
Victoria:*poszła gdzieś i po chwili wróciła z kijaszkiem*
Lilka: Aaaa już rozumiem. Tylko, że soreczko sprawdziany zapowiada się tydzień przed. Także nie da rady. Przykro mi.
Victoria: W takim razie potraktuj to jako kartkówkę.
Lilka: Ohoho. Tak pogrywasz? Nie ładnie. Możesz być pewna, że teraz będę bardzo, bardzo smutna.
Victoria:...
Lilka:...Naprawdę mogłabyś się przynajmniej uśmiechnąć.*widzi, że Vi nie reaguje więc wzdycha, a pająki w niewyjaśniony sposób zaczynają wylatywać za drzwi.*Przykro mi, ale rolę klonów w maskach, w tym przedstawieniu mamy już obsadzone. Z pewnością się z wami skontaktu...jemy*zauważyła, że nie wyfrunęła jednego więc zaczęła go ciągnąć za ucho żeby zniżył się do jej poziomu i żeby mogła ściągnąć mu maskę, a następnie założyć sobie. Przy okazji stanęła mu na kimonie żeby nigdzie sobie nie poszedł* I jak? Pewnie sto razy lepiej niż bez niej, prawda?
Victoria:...
Lilka: No co? Nie śmieszne? Tylko mi nie mów, że używanie mocy potraktujesz jak ściągę.
Victoria: U-U
Lilka: Oj, daj spokój. Możesz mi ufać. Naprawdę opanowałam cały dotychczasowy materiał. Poza tym Kelly jak mogłaś nie wziąć ze sobą żadnej broni?*ogląda sobie masę od wewnątrz* właściwie to nie jest takie złe. Mogliby zainstalować tu takie filtry przeciw gazowe, albo takie cośe dzięki, którym będzie się widziało w ciemności.
Jack: Zrobić ci?
Lilka: W sumie to i tak nie będę w niej chodzić, ale zrobić możesz jeśli ci się nudzi...Chodź lepiej żebyś naprawił tą mikrofalówkę.
Jack: You talkin to me? To me?
Lilka:Świrowanie świrowaniem, ale naprawdę mógłbyś już ją naprawić.
Jack:*unosi pytająco brew*
Lilka:*przedrzeźnia go*
Dobra starczy bo się rozgadujemy. Mam nadzieję, że to całe ,,Kyoya ja umieram..." to jakiś blef. Tak więc czekam na kolejny rozdział.
XOXOXO
Ines: Bo Kelly x czasu temu powiedziała, że Ty i Jack przypominacie jej Ryuge, a ona sama uważa się za kota.
UsuńKelly: Ja wcale nie uważam się za kota ja nim...Mary co ty robisz?
Mary: Patrz Ines zjerzyła się na karku.
Ines: Faktycznie.
"Lilka: No to pojechałeś-.- To, że ktoś nie gra nie znaczy, że jest jakiś upośledzony i nie dorównuje twoim standardom."
Kelly: To jest jego argument koronny. Zawsze go używa kiedy nie wie co powiedzieć.
"Jack:Pewnie tak będzie, a z racji, że wszyscy się tego spodziewają to ciocia Hania zrobi coś innego."
Kelly: Dlaczego wszyscy uważają, że jestem taka słaba!?
Ines: Bo Ryuga to twój słaby punkt.
Mary: Silny ten słaby punkt.
Kelly:. *mamrocze coś pod nosem*
Ines: Nie rzucaj zaklęć tylko zjedz coś
"Lilka: Nie ma czego. Ciociaklocia jej nie zabije bo jest główną postacią. A to świetna pozycja wyjściowa bo ty też nie możesz mnie zabić."
Kelly :....Jestem główną postacią?
"Ja:Ja tylko tak sobie spekuluję. Poza tym w pierwszym sezonie też często było widać Kyoyę i akurat kiedy był z Kelly coś się stało. Czyt. zmył się bo go porwali. Co będzie jak teraz też go porwą? Hym?"
Mary: Jak znowu dasz się porwać to cie tam zostawię.
Kyoya: Łaski bes sam sobie poradzę.
"Jack:*aktorskie przejęcie* Kelly umiera, a ty gadasz o pierdołach. Jak możesz? Przecież to ona jest gwiazdą i to o nią im chodzi."
Kelly: Oh Jack tylko ty tak naprawdę wiesz jak podnieść mnie na duchu.
Mary: Powiedział, że porwą cie pająki, a nie że cie kocha.
Kelly: Nie umiesz czytać między wierszami.
"Lilka: Kelly to Kelly ona nie umrze ewentualnie pójdzie w ślady Ryugi i sfinguje swoją śmierć chcąc urzeczywistnić jakiś swój wyrojony plan."
Kelly: Nie mam zamiaru iść w ślady Ryugi.
Ines: Oho foch z przytupem.
"Jest też trzecia opcja w której dokończeniem zdania ,,Kyoya ja umieram..." jest ,,...ze śmiechu.""
Kyoya: *do Kelly *Zrób tak, a cie zabije.
Kelly: Nie za szybko? Przynajmniej postaw mi drinka.
"Ta cała pani X ma coś takiego w oczach jak Lexy. Kelly lepiej się od niej odsuń i chodź do mnie."
Kelly: *przytula się do Lilki* Zrobione. ^.^
"Jack: Czarna ty zazdrośnico. A tak na poważnie to Ines też nie ma. Może to ją porwali?"
Ines: Nie mam zamiaru robić za Daphne w tej drużynie.
Ja; Dlaczego patrzysz na mnie!? Ja ani razu cie nie porwałam.
Ines:...Jeszcze.
"Lilka: Od razu tworzysz najczarniejsze scenariusze. Może nie chciała siedzieć z Tsu i jego znajomymi więc wyrwała jakiegoś donżuana."
Ines: *na moment podniosła wzrok poczym wróciła do telefonu*
Kelly: Oooo piszesz z nim teraz?*zabrała jej telefon i wskoczyła na poręcz zamocowaną na suficie by nie urywała tak często rzyrandolu* zobaczmy. *zawisła do góry nogami *
Ines: Spokojna.
Kelly: Zablokowane.
Mary: Daj. znam jej kod.
Kelly:....
Mary: Też chcę poznać tego kowoja.
Kelly: Hyhy.
"Jack:*kręci przecząco głową* E-e Czarna. Twoją profesją nie jest swatanie tylko pozbywanie się."
Kelly: Beee. Nie dobry Jack. Do konta.
"Lilka:*ogarnia przez moment konstrukcję areny, która jej się podoba, zawodników i ich beye(te też jej się podobają) oraz całą resztę, a potem wzdycha i zaczyna zastanawiać nad tym co ona właściwie robi w tym świecie*"
Kelly: Fajni co nie? Zwłaszcza ten blondyn kapitan.
,, I jak? Pewnie sto razy lepiej niż bez niej, prawda?"
Kelly, Mary i Ines: Nie.
Kelly: Chować się zaraz otworzy się czarna dziura!*rzuciła się plackiem na kanapę *
"Lilka: Poza tym Kelly jak mogłaś nie wziąć ze sobą żadnej broni?"
Kelly: Wiesz podczas dramatycznego wyjścia zakończonego trzasnięciem drzwiami nie miałam czasu myśleć o uzbrojeniu.
"Lilka: W sumie to i tak nie będę w niej chodzić, ale zrobić możesz jeśli ci się nudzi...Chodź lepiej żebyś naprawił tą mikrofalówkę."
Kelly: Jeszcze jej nie naprawiłeś?
Jack:*poszedł po ogórka i macha nim Kelly przed nosem*
UsuńLilka:*przygląda się przenikliwym wzrokiem czekając na reakcję*
,,Kelly: Dlaczego wszyscy uważają, że jestem taka słaba!?"
Lilka: Nikt tak nie powiedział.
,,Kelly :....Jestem główną postacią?"
Jack: Chciała powiedzieć gównianą gówniarą, ale jej nie wyszło :)
Lilka: Jesteś jedną z głównych postaci. Teraz lepiej?
,,Mary: Jak znowu dasz się porwać to cie tam zostawię.
Kyoya: Łaski bes sam sobie poradzę."
Ja:Dobrze, że nie mówicie poważnie...oboje.
,,Kelly: Nie mam zamiaru iść w ślady Ryugi.
Ines: Oho foch z przytupem."
Jack: Przecież ty i tak chodzisz za nim krok w krok po świecie.
,,Kelly: *przytula się do Lilki* Zrobione. ^.^"
Lilka:*też się przytula* Brawo^^
,,Mary: Też chcę poznać tego kowoja.
Kelly: Hyhy."
Jack: 10$ że pisze z Alesiem.
Ja:Byłam na Listach do M i Zuza z Rafałem przypominali mi Ines i Alexa.
Lilka: Dlatego, że ona jest weterynarzem, a ona blondynką, która przygarnia psa?
Ja: Ale przypominali?
Lilka: Troszkę.
Ja: Właśnie.
,,Kelly: Beee. Nie dobry Jack. Do konta."
Jack:*rozwalił się na kanapie, ogląda mecz i udaję głuchego*
,,Kelly: Fajni co nie? Zwłaszcza ten blondyn kapitan."
Lilka: Hyy? A...nie wiem patrzyłam na beye.
,,Kelly, Mary i Ines: Nie."
Jack: Widzisz teraz wszystkie na ciebie lecą.
Lilka:Dziwisz im się?
Jack:Tak.
Lilka: Ja też*śmiejąc się wyrzuca maskę za siebie*Może oprócz moich są tam jakieś inne odciski palców. Tsubasa mógłbyś to sprawdzić*to nie pytanie to sugestia*
,,Kelly: Chować się zaraz otworzy się czarna dziura!*rzuciła się plackiem na kanapę*"
Lilka:-_-
,,Kelly: Wiesz podczas dramatycznego wyjścia zakończonego trzasnięciem drzwiami nie miałam czasu myśleć o uzbrojeniu."
Lilka: Czyli tylko ja śpię z bronią pod ręką? Dobrze wiedzieć.
,,Kelly: Jeszcze jej nie naprawiłeś?"
Jack: Czekam na dobre argumenty z jej strony.
Jack:*poszedł po ogórka i macha nim Kelly przed nosem*
UsuńKelly: *wzdrygła się lekko* Ines, a Jack pokazuję mi swojego ogórka! :(
Ines: Jak chcecie się bawić to idźcie do pokoju.
"Lilka:*przygląda się przenikliwym wzrokiem czekając na reakcję*"
Kelly: O co wam chodzi mam to zjeść czy co?
,,Lilka: Nikt tak nie powiedział."
Kelly: Nie wprost.
,,Jack: Chciała powiedzieć gównianą gówniarą, ale jej nie wyszło :)"
Kelly: Powiedziała bym kto jest gówniarą, ale jak to mówią nie wywołuj wilka z lasu.
"Lilka: Jesteś jedną z głównych postaci. Teraz lepiej?"
Kelly: Trochę. Nie mam najmniejszej ochoty męczyć się tak jak główne postacie mają w zwyczaju.
"Ja:Dobrze, że nie mówicie poważnie...oboje."
Kyoya: Poradził bym sobie sam.
,,Jack: Przecież ty i tak chodzisz za nim krok w krok po świecie."
Kelly: Chyba zaraz zalicze hard trick.
"Jack: 10$ że pisze z Alesiem."
Mary: *odblokowuhe telefon przegląda go* Serio Ines? Teleexpres oglądasz?
Ines: Ktoś musi wiedzieć co się dzieje na świecie. Was to nie interesuje.
Kelly:Wstydziła byś się. My tu chcemy cię ośmieszyć, a ty co!?
Ines: Nie krzycz.
"Ja:Byłam na Listach do M i Zuza z Rafałem przypominali mi Ines i Alexa."
Ja: Nie oglądałam. Skończyli jako para?
"Jack:*rozwalił się na kanapie, ogląda mecz i udaję głuchego*"
Ines: Zaraz zawoła piwa.
"Lilka: Hyy? A...nie wiem patrzyłam na beye."
Kelly: A to mnie przed beyofilią ostrzegałaś.
,,Jack: Widzisz teraz wszystkie na ciebie lecą."
Kelly: Jakbyś nie wiedział.
Mary: Nie lubię pająków.
Ines: Mnie w to nie mieszaj.
"Lilka: Ja też*śmiejąc się wyrzuca maskę za siebie*Może oprócz moich są tam jakieś inne odciski palców. Tsubasa mógłbyś to sprawdzić*to nie pytanie to sugestia*"
Tsubasa: *skinął głową*
"Lilka: Czyli tylko ja śpię z bronią pod ręką? Dobrze wiedzieć."
Kelly: Uzbrojona lunatyczka, co może pójść nie tak?
,,Jack: Czekam na dobre argumenty z jej strony."
Kelly: Straciłeś jednen z przedmiotów dający ci niezależność od gotowania Lili.
Jack:*rozczarowany* No i nie uciekła.
UsuńLilka: Ale wzdrygnęła się. Angel podesłała nam filmik na który koty spierniczają przed ogórkami.
Juli: Ogórek, ogórek, ogórek! Zielony ma garniturek i czapkę i sandały. Zielony, zielony jest cały!
Lilka: O_O
Jack: Nie podoba ci się? XD
Lilka:...Wolałam czarne jagódki.
,,Kelly: Powiedziała bym kto jest gówniarą, ale jak to mówią nie wywołuj wilka z lasu."
Lilka:*śpiewa Wolf In Sheep's Clothing*
Jack: Przestań bo serio tu przyjdzie.
,,Kyoya: Poradził bym sobie sam.
Ja: No pewnie. Porwany, przykuty, rażony prądem, molestowany, wielokrotnie wprowadzany w stan narkozy. Pokazywanie urywków z bitew można potraktować jako znęcanie się psychiczne. Przecież jakby trafiła za kratki to już by z za nich nie wyszła!
Jack: Myślałem, że ją lubisz.
Ja: To skomplikowane U-U
Jack:Właściwie z takimi wszystko zawsze jest legalne...Do puki jakiś gość nie zaliczy zgonu na krześle-_-...Przypomni mi ktoś jakim cudem Pingwin nr.2 jeszcze żyje?
Lilka:Takim, że nie jest od nas. Nie wiem czy zauważyłeś, ale kiedy u nas pojawia się ktoś nowy to tylko po to żeby zaraz umrzeć.
Ja:To się zmieni! Właściwie to zmierzałam do tego, że na pewno byś nie chciał, żeby Mary miała cię gdzieś i byłoby dobrze gdyby to do cb doszło, że nie zawsze poradzisz sobie sam i nie musisz polegać tylko na sobie.
Jack: Tylko nie rób kciuków-_-
Ja: Przecież nie robię-.-
,,Kelly: Chyba zaraz zalicze hard trick."
Jack:*kciuk w górę, a po chwili otwiera szeroko oczy i przeklina*
Lilka: Nie przeklinaj tylko dawaj moje 10$.
Jack: Nic takiego sobie nie przypominam.
,,Ja: Nie oglądałam. Skończyli jako para?"
Ja:Można tak powiedzieć. Uwaga będzie spojler. Narzeczony nie pozwalał jej o niczym decydować więc przygarnęła kundelka Kubę.
Lilka: Fajny był.
Ja:Narzeczonemu się to nie spodobało, napisał do Rafała i pojechali do niego oddać Kubę. Rafał otwiera Zuzie drzwi. Na stoliku widzimy kolację przy świecach, a pan domu ma naderwaną koszulę na ramieniu, którą rozdarł kiedy wieszał...chyba jemiołę. Koszula była chyba granatowa w małe reniferki i coś jeszcze. Nie pamiętam XD Zuza zostawiła Kubę, było jej smutno, ale pojechała z narzeczonym na kolację do rodziców gdzie ten się jej oświadczył. Odmówiła i wyszła, a matka narzeczonego dała mu z liścia bo sekretarka z którą spał chciała się zemścić i zamiast wziąć numer do jego narzeczonej wzięła do matki i te się spotkały. Potem widzimy jak Rafał je koreczki serowe z Kubą i ktoś puka do drzwi. Okazuje się być to Zuza następnie oboje się na siebie rzucają i już więcej ich nie widzimy.
Lilka: I tak skoczyli po jemiołą :3 A ten narzeczony wog nie przypominał Tsubasy. Tsu jest fajniejszy.
,,Ines: Zaraz zawoła piwa."
Jack: Nie mógł bym jestem pod stałą kontrolą rodzicielską i nie tylko.
,,Kelly: A to mnie przed beyofilią ostrzegałaś."
Lilka: No co? Wiesz, że mam obsesję na tym punkcie i każdego beya muszę prze macać.
,,Kelly: Jakbyś nie wiedział.
Mary: Nie lubię pająków."
Jack: Pewnie, że wiem :) Czarna widzisz starsza Tategami lubi cię bez maski.
Lilka:...
,,Tsubasa: *skinął głową*"
Lilka: Widzisz Jack. Ucz się. Tak się odpowiada.
Jack:Nawet nic nie powiedział.
Lilka: Własnie, a się zgodził.
Jack: Nie udawaj takiej cwanej twoje odciski też tam teraz są.
Lilka:...Muszę kupić sobie nowe rękawiczki.
Jack: Te łosie najlepiej.
Lilka: To są jelonki baranie.
Jack: A bo ja wiem.
,,Kelly: Uzbrojona lunatyczka, co może pójść nie tak?"
Lilka: No tak.
,,Kelly: Straciłeś jednen z przedmiotów dający ci niezależność od gotowania Lili."
Jack: Można gotować bez mikrofali.
Lilka:*uciska skronie po czym mamrocze coś do Jacka*
Jack: Pfy. Yhym.
Lilka: Mówię poważnie. Wiem, że ty to popsułeś więc masz teraz naprawić, albo...sam wiesz co.
Jack:...Później.
Lilka: Teraz.
Jack:Mecz się jeszcze nie skończył.
Lilka: A co mnie to obchodzi? Idziesz.
Jack: Nie, nie idę :)
Lilka: Jack.
Jack: Tak to podobno moje imię.
Lilka:...
Jack:...Dobra idę. Nie krzyw się tak bo ci zostanie.
Lilka: Jak już skończysz to weź się za rowerek.
Jack: I frytki do tego?
Lilka: Nie kręć już tylko idź.
Kelly: Trzeba czegoś więcej niż ogórek, żebym uciekła.
Usuń"Lilka: Ale wzdrygnęła się. Angel podesłała nam filmik na który koty spierniczają przed ogórkami."
Kelly: Sama byś się wzdrygneła jakby ci nagle przed twarzą coś zielonego wyskoczyło. Hej Juli lepimy bałwana?
"Lilka:*śpiewa Wolf In Sheep's Clothing*
Jack: Przestań bo serio tu przyjdzie."
Kelly:
,,Ja: No pewnie. Porwany, przykuty, rażony prądem, molestowany, wielokrotnie wprowadzany w stan narkozy. Pokazywanie urywków z bitew można potraktować jako znęcanie się psychiczne. Przecież jakby trafiła za kratki to już by z za nich nie wyszła!"
Kyoya: Skończyłaś?*warkną*
Kelly: *klepie go po ramieniu* Oj tam Yoyo jestem pewna, że jeszcze ci się uda udowodnić, że jesteś silnym niezaleznym facetem jtóry nie potrzebuje pomocy starszej siostry. :)
Kyoya: Zabierz rękę albo ci ją połame.
Kelly: No już nie jeż się tak.
"Ja:To się zmieni! Właściwie to zmierzałam do tego, że na pewno byś nie chciał, żeby Mary miała cię gdzieś i byłoby dobrze gdyby to do cb doszło, że nie zawsze poradzisz sobie sam i nie musisz polegać tylko na sobie."
Kyoya: To że Mary jest moją siostrą nie znaczy, że ma nastawiać za mnie karku.
"Jack:*kciuk w górę, a po chwili otwiera szeroko oczy i przeklina* "
Kelly: Buhahaha!
"Lilka: I tak skoczyli po jemiołą :3 A ten narzeczony wog nie przypominał Tsubasy. Tsu jest fajniejszy."
Kelly: Tsubasa wara od psa.
Kelsi: I od sekretarek.
Kelly: Ines to w porzadku babka, a wasze "rozstanie" psuje mi szyki.
Kelsi: Słowem nie zerdol tego mocniej.
"Lilka: No co? Wiesz, że mam obsesję na tym punkcie i każdego beya muszę prze macać."
Kelly: No poprostu beyofilia gorsza niż ta Madoki.
"Jack: Pewnie, że wiem :) Czarna widzisz starsza Tategami lubi cię bez maski."
Mary: Tego nie powiedziałam.
Kelly: Dla ludzi takich jak ty powstała kwestia: "Nie powiem nic dopóki nie zjawi się tu mój adwokat."
Mary: Zamknij się.
"Lilka: Widzisz Jack. Ucz się. Tak się odpowiada."
Kelly: Taki jego urok. ^.^
Kelsi: Zato kiedy Tsubasa nie przytakuje zaczynają się dziać paskudnie rzeczy.
"Lilka: No tak."
Kelly: No...Będę musiała skombinować sobie coś do nie wylnatykowania z domu w nocy.
,,Jack: Można gotować bez mikrofali."
Kelly: Można, ale czy ty umiesz?
Lilka: Ostatnio zielonki wyskakują mi przed oczami za często. Powoli się uodparniam.
UsuńJulie: Tak! A czy Bloguś też go z nami ulepi?
,,Kyoya: Skończyłaś?*warkną*"
Ja:...*wracam do jedzenia śniadania*
Lilka:*unosi brwi do góry i się uśmiecha* Jack dawaj kalendarz musimy to sobie zapiać. Bóg mnie jednak kocha.
Jack: Dwa fochy w jednym tygodniu. Coś takiego.
Ja:Przecież się nie ofochałam.
Lilka:Jedź. A ty Jack miałeś mi przynieść kalendarz.
Zmora: Jak na ironie poróżniło ich to za co Kruk i tak go będzie lubić.
Jack: Napisz o tym wiersz to może ktoś w tedy zwróci na cb uwagę.
,,Kyoya: To że Mary jest moją siostrą nie znaczy, że ma nastawiać za mnie karku."
Lilka: Źle to ujęłaś Kruk i podeptałaś jego ego.
Ja: Dobrze skończmy temat.
Jack:...ewentualnie ten tu coś źle zrozumiał.
Ja:Nie podlizuj się tylko weź za śniadanie bo nie pójdę do automatu po kawę.
Jack:Pójdziesz-.-
Lilka:Przestań nie potrafisz hipnotyzować wzrokiem.
Jack:Chcę kawę.
Lilka: To sobie zrób.
Jack:*przeciąga się* Czarna weź idź :)
Lilka:...Nie.
Jack:-_-
,,Kelly: Ines to w porzadku babka, a wasze "rozstanie" psuje mi szyki.
Kelsi: Słowem nie zerdol tego mocniej."
Lilka: Jeszcze się zejdą i zagram na ich weselu.
,,Kelly: No poprostu beyofilia gorsza niż ta Madoki."
Lilka:Najwidoczniej niczyje życie nie zależy od tego czy prze maca jakiegoś beya czy nie.
,,Kelly: Taki jego urok. ^.^
Kelsi: Zato kiedy Tsubasa nie przytakuje zaczynają się dziać paskudnie rzeczy."
Lilka: I tak pewnie coś ukrywa. Skoro wie o tym, że pająki porywają ludzi to czemu nie informuje was wszystkich żebyście uważali na ewentualne zagrożenie?
,,Kelly: No...Będę musiała skombinować sobie coś do nie wylnatykowania z domu w nocy."
Lilka: przykuj się do Ryugi.
,,Kelly: Można, ale czy ty umiesz?"
Jack: Tak się składa, że jestem człowiekiem orkiestrom i potrafię ugotować coś zjadliwego.
Kelly: Zapytam go. Bloguś! Chcesz ulepić ze mną i Juli bałwana?
UsuńBloguś: Jasne! Cześć Juli. ^.^
"Lilka:*unosi brwi do góry i się uśmiecha* Jack dawaj kalendarz musimy to sobie zapiać. Bóg mnie jednak kocha."
Kyoya: Niby po czym to poznajesz?
"Lilka: Jeszcze się zejdą i zagram na ich weselu."
Kelly: *zapisuje w notesie* Lila muzyka. Skontaktujemy się z tobą jak tylko poznamy datę.
Ines:...Idź do diabła.
,,Lilka:Najwidoczniej niczyje życie nie zależy od tego czy prze maca jakiegoś beya czy nie."
Kelly: Grunt to mieć wytłumaczenie.
"Lilka: I tak pewnie coś ukrywa. Skoro wie o tym, że pająki porywają ludzi to czemu nie informuje was wszystkich żebyście uważali na ewentualne zagrożenie? "
Kelly: Tsubasa nie ma na to twardych dowodów, a o tym, że pająki są w mieście wiedziałyśmy od dawna. Więc przesadzasz i tyle.
,,Lilka: przykuj się do Ryugi."
Kelly: Nie da rady. Nie sypiam z tymi którzy mnie nie chcą. *sztuczny uśmiech *
,,Jack: Tak się składa, że jestem człowiekiem orkiestrom i potrafię ugotować coś zjadliwego."
Kelly: Wow, ale Hit the road Jack nie potrafiłeś zagrać panie orkiestra.
Juli: Cześć!^^ Ulepmy małego Olafka.
UsuńLilka: A może tak najpierw byś się ubrała?
Juli: To się ubierzemy. A pokarzesz Bloguśowi i Kelly sztuczkę?
Lilka:Nie pokarzę bo liści już nie ma.
Juli: Aha. No dobrze*zakłada buty* Już!^^
Lilka: A kurtka? I szalik? Nie zapominajmy również o czapce. Jak później będziesz chora to będziesz się smarkała jak Kruk i nie pójdziesz do szkoły, i zaczniesz się zachowywać jak niegrzeczny bachorek.
Ja:Ciekawe tylko prze kogo się tak smarkam?-.-
Lilka:Moja wina, że masz słabą odporność?
Ja:Teraz złóż na odporność. Do puki zima się nie skończy to nigdzie z tobą nie wyjdę.
Lilka:Ty wiesz, że mnie kochasz i wyjdziemy, i to nie raz.
Juli: Musisz brać leki i kropelki, i w tedy będziesz zdrowa tak mówi Deenyś^^
Ja: Zapamiętam to sobie :)
Lilka:*naciąga Juli czapkę na głowę* I gotowe.
Jack: Mówił ci już ktoś kiedyś, że jesteś nadopiekuńcza?
Lilka: Tak ty jakieś milion razy*zarzuciła sobie chustę na plecy i poszła za Juli, która już toczy małą śnieżkę*
,,Kyoya: Niby po czym to poznajesz?"
Lilka:*musi myśleć nad czymś bardzo, bardzo ważnym bo(udaje)nie zauważyła, że ktoś coś do niej mówi*
,,Kelly: *zapisuje w notesie* Lila muzyka. Skontaktujemy się z tobą jak tylko poznamy datę."
Lilka:Ok i tak pewnie przez najbliższe wieki...
Ja: Nie przesadzajmy.
Lilka:...nigdzie się z tond nie ruszę.
,,Ines:...Idź do diabła."
Lilka:Chcesz nas ukarać czy nagrodzić? W większości piekieł jest fajnie i ciepło. Poza tym nie wiem czy widziałaś, ale Victor ma naprawdę fajnego psa.
Jack:*Zwraca się do Ines z miną konspiracyjnego chomika* Tego nie zabijesz. Wrzucisz do wulkanu, a wróci z pamiątkami. Wiem bo próbowałem, a potem za kare kazała mi oglądać z Landryną Lilo i Ufoka.
Juli:On ma na imię Stich.
Jack: Ufok to ufok co nie Czarna?
Lilka:Yhym. Jack...zdajesz sobie sprawę, że słyszę szczekającego psa z odległości kilku kilometrów więc tym bardziej słyszałam co mamrotałeś do Ines? U-U
Jack: Hyhy :D
,,Kelly: Grunt to mieć wytłumaczenie."
Lilka: A nie? Poza tym wyjaśnijmy coś sobie. Uważasz, że jestem zboczona?
,,Kelly: Wow, ale Hit the road Jack nie potrafiłeś zagrać panie orkiestra."
Jack:Niby kiedy? Tą piosenkę mam wyrytą w głowie jak mantrę i to wszystko przez Czarną.
Lilka: Spróbuj jeszcze raz wejść do mojej kuchni to znajdę coś co cię zabije.
Jack: Nie zrobisz tego bo mnie kochasz :)
Lilka: Kocham cię jak pluszowe skarpetki, a skarpetki zawsze można wymienić więc uważaj.
Jack: Ja i tak wiem swoje.
Lilka: To nie jest nic nowego. A jak będziesz fikał to poproszę Kruka, żeby zawołała sam wiesz kogo i zaśpiewali ci ruskie disko.
Ja: Ooo właśnie.
Jack: Nie, nie chcemy powtórki z rozrywki więc lepiej nic nie śpiewaj. A ty Czarna weź sprawdź czy cię niema w kuchni co?-_-
Lilka:*uśmiecha się tylko i stwierdza, że nie będzie mu przypominać o naprawie bo jak mu się znudzi to sam się za to weźmie*
*wchodzi, pchając przed sobą Harumi, która z obojętną miną je skrzydełka z kurczaka z kubełka, jako swoistą tarczę*
OdpowiedzUsuńPat: Czyli jednak zbiera tłuszcz na zimę.
Harumi: *bez jakiejkolwiek zmiany na twarzy, rzuca w niego rzeźnickim nożem, który z dygotem wbija się w ścianę koło skroni Pata*
Yuka: Bez rozlewu krwi dzisiaj, ładnie proszę
"-Kyoya ja umieram…"
Jenn: Nie pierdol, tylko wstawaj.
Niee, kolejna wzięła się za motywowanie?
Jenn: Weź już nie wąchaj tych mazideł
Ale one są waniliowe!
Jenn: Te argumenty, ta głębia...a nie przepraszam
-_- *widzi, że Haru chce odejść i łapie ją za kostkę* Stój jeszcze przez chwilkę, ja chcę żyć
Haru: *wywraca oczami, wyrzuca kubełek do kosza i wyciera ręce oraz twarz chusteczkami*
Jenn: Ne, ne od kiedy Tsu i Kyoya to tacy kumple? Przespałam coś czy jednak jakaś asteroida jebnęła w ziemię?
Izu: Niee, ma walnąć
Yuka: Yuhu, 4 w tym roku.
Jenn: Ryuuuugaaaa, co to za fooochy?
Alice: Przestań mówić jak niedorozwój
Pat: Nie wymagajmy rzeczy niemożliwych
-To nie są Bleyderzy. Nie jestem pewna czy to w ogóle ludzie.
Ekipa: *jednoczesny wzrok na Autorkę*
To nie ja! Hmpf! *nadyma policzki* Swoje wynaturzenia trzymam w pudełku na kod!
Jenn: Dobrze wiedzieć.
*patrzy na zegarek* Ugh, to ja znikam, Haru możesz już iść! ^^
Haru: *leci przytulić się do Alexa*
*znika, nim ktoś zdąży jej upierdolić łeb, za to że dawno nie przyprowadziła swojej córki do chłopaka*
"Jenn: Nie pierdol, tylko wstawaj. "
UsuńKelly: Jennn! Już stoję i nie pierdole*wzieła się pod boki*. :)
"Ale one są waniliowe!
Jenn: Te argumenty, ta głębia...a nie przepraszam"
Ja; Skąd ja to znam. Przez ostatni miesiąc wszystko co pisałam wyglądało mi na pozbawione sensu.
-_- *widzi, że Haru chce odejść i łapie ją za kostkę* Stój jeszcze przez chwilkę, ja chcę żyć
Haru: *wywraca oczami, wyrzuca kubełek do kosza i wyciera ręce oraz twarz chusteczkami*
"Jenn: Ne, ne od kiedy Tsu i Kyoya to tacy kumple? Przespałam coś czy jednak jakaś asteroida jebnęła w ziemię?"
Ja: Od zawsze wydawało mi się, że się przyjaźnią. Może nie tak jak Kyoya z Benkeiem, albo Tsubasa z Yuu ale zawsze.
"Jenn: Ryuuuugaaaa, co to za fooochy?"
Ryuga: Spytaj Hawany.
Kelly: O w końcu się nauczył jak mam na nazwisko.
"To nie ja! Hmpf! *nadyma policzki* Swoje wynaturzenia trzymam w pudełku na kod!"
Ja: A ja swoje dopiero zaczynam wypuszczać ^.^ Buhahaha!
"Haru: *leci przytulić się do Alexa*"
Alex: *mocno Harumi i wtulił twarz w zagłębienie pomiędzy ramieniem a jej szyją* Mon cœur. Avec toi. Je suis moi. (Moje serce. Z tobą jestem sobą.)
Ja: Spokojnie Angel nie masz się czego bać. Ja też mogłam się do was wybrać tylko mam takie swoje małe zboczenie, że jak wchodzę w okres pisania to jie przeglądam innych blogów, żeby przypadkiem się nimi nie zainspirować.
Kelly: Jak ty to ładnie ujełaś.
Ja; :)
Kelly: Mów po ludzku, że się boisz, że komuś pomysł niechcący podwędzisz.
Ja;... Co ja bym bez ciebie zrobiła?
Kelly: Stworzyła normalne opowiadanie.
Jenn: I to jest Kelly Hawana ,która znam *opiera ręce o biodra, uśmiechając się lekko*
UsuńMoja logika ginie gdzieś między początkiem fizyki i wraca dopiero przy połowie biologi. Ja chyba z każdej fizyki wychodze głupsza. A właśnie, ostatnio widziałam na wiki, że wcale nie pisze się "Hawana" tylko "Hanawa"
Jenn: Heee? Ale Hawana tak fajnie kojarzy z palmami i koktajlami z parasolką
Pat: Co ma jednego do drugiego?
Jenn: Oj wracaj grać w CSA, a nie atmosferę psujesz
Izu: Pierwszy raz widzę, jak Ryu robi focha z turle face
Jenn: Kto? XD
Izu: No on *wskazuje na Ryugę*
Jenn: XDD
*patrzy na parkę* Ooo *.*
Jenn: *w miarę cicho* EJ, jak myślisz zdążysz zwiać, jak mu powiem, że poznęcałaś się nad psychiką Haru?
Pff, jakie znęcałaś, pozwoliłam uporać się z przeszłością *robi kilka kroków w tył*
Jenn: Ładny eufemizm, do słownika idealny
*cedzi przez zęby* Morda.
Jenn: Hyhyhy, no dobrze, dobrze :3
UsuńJenn: I to jest Kelly Hawana ,która znam *opiera ręce o biodra, uśmiechając się lekko*
Kelly: Znasz i...?
"A właśnie, ostatnio widziałam na wiki, że wcale nie pisze się "Hawana" tylko "Hanawa""
Ja: Postaram się zapamiętać i po prawiać.
Kelly: Havana, ooh na-na (ay, ay)
Half of my heart is in Havana, ooh-na-na (ay, ay)
He took me back to East Atlanta, na-na-na (uh huh)
All of my heart is in Havana. My heart is in Havana. Havana, ooh na-na.
"Jenn: Heee? Ale Hawana tak fajnie kojarzy z palmami i koktajlami z parasolką"
Kelly: Cała ja. :D Odbiła mi palma i muszę się napić.
"Izu: Pierwszy raz widzę, jak Ryu robi focha z turle face"
Kelly: To chyba znaczy, że nie za często na niego patrzysz.
"Jenn: *w miarę cicho* EJ, jak myślisz zdążysz zwiać, jak mu powiem, że poznęcałaś się nad psychiką Haru?"
Alex: *Powoli podniósł zatroskany wzrok* Harumi?*Założył jej kosmyk włosów za ucho* Czy jest coś o czym chciała byś mi powiedzieć?
Jenn: Uwielbiam ponad życie :3 *zerka na lodówkę i kilka szafek* A co chcesz?
UsuńIzu: Bo Ryu mnie chyba nie lubi :'(
Kurw, Jenn jesteś taka cicha, jak słoń w składzie porcelany
Jenn: Dramatyzujesz, przecież nie rzucił się na ciebie z piłą, a jak coś to masz zawsze krem do ust do obrony
Ach, no tak, śmiertelna broń
Harumi: *unosi brew i przechyla głowę* Huh, poza tym że bardzo się stęskniłam to raczej nic
Jenn: *do Kelly i Artemis* Myślicie, że już są w sklepach żeńskie wersje strojów Mikołaja?
Artrmis: Są już reklamy Coli i karpie w Lidlu
Jenn: Serio? Cholerka, może powinnam jednak włączyć telewizje, a nie HQ oglądać xD
Kelly: Cokolwiek byle mocnego i z kolorową parasolką.
Usuń"Izu: Bo Ryu mnie chyba nie lubi :'("
Kelly: *prychneła pod nosem * Tak jakby to był problem.
"Harumi: *unosi brew i przechyla głowę* Huh, poza tym że bardzo się stęskniłam to raczej nic"
Alex: Kocham cię, *pogładził jej policzek* Proszę pamiętaj o tym bez względu na to jak długo nie będzie mnie przy tobie.
"Jenn: *do Kelly i Artemis* Myślicie, że już są w sklepach żeńskie wersje strojów Mikołaja?"
Kelly: Pewnie są. Tylko nie takie jakie była bym założyć na siebie nie czując się jak kurwa.
Jenn: Hmm, co powiesz na mojito albo mai tai? ^^*grzebie za parasolkami*
UsuńIzu: Już, już, Kell-chan, nie sycz tak.
Harumi: *przygląda mu się uważnie* coś się stało?
Jenn: Uhuhu, trzeba będzie skoczyć na zakupy *podpiera sie rękami i wchodzi na szafki kuchenne*
Izu: Choinka?! *.*
Jenn: Jeszcze nie xD
*pływa sobie w odmętach chaosu i zastanawia się, dlaczego istnieje fizyka*
Jenn: Tylko weź się nie utop, bo finishujemy
Kelly: Mai tai brzmi znajomo.
Usuń"Izu: Już, już, Kell-chan, nie sycz tak."
Kelly: Na moim miejscu też byś syczał. Pokłuciłam się z dwiema osoboni o które dbam od bardzo dawna i zaczynam myśleć, że to całe przejmowanie się było jednostronne.
"Harumi: *przygląda mu się uważnie* coś się stało?"
Alex: Nic nowego. Poprostu cie kocham.
"Jenn: Uhuhu, trzeba będzie skoczyć na zakupy"
Kelly; Jak niemasz parasolki to mozesz sobie darować.
Jenn: To on? *rzuca paczkę parasolek pod nos Kelly* Mówiłam o stroju, bez parasoleczek to nie wracam z zakupów. W końcu fajnie jest mieć takie kolorowe coś nawet w kubku kakao ;3 I zawsze możesz nią kogoś podźgać
UsuńArtemis: Papierem? O.o
Jenn: Patykiem, Artemis, patykiem xD
Izu: * w sumie to nie wie, co powiedzieć, bo dla niego na przejmowania - z wyjątkiem związku Haru i Alexa - najlepsze jest kakao albo wypad ze znajomymi*
Haru: *puszcza go i łapie pod ramię* Ne,, to gdzie idziemy? Kawiarnia, kino, spacer czy jakieś inne propozycje? ^^
Kelly: Tak o to mi właśnie chodziło .*otwiera paczkę parasoleczek wyjmuje jedną i wkłada do drinka* Ja bardziej widziała bym taką parasolke w kubku z herbatą z cytryną taką pływającą na samym górze kubka. *zerka na Izu* Trochę ci światem zachwiałam co rudzielcu?* napiła się drinka* W tym jest żurawina?
UsuńAlex: Z tobą to i na koniec świata, ale kino też może być. To takie nasze miejsce. A szczególnie po zamknięciu.
Izu: Nie, stoi jak stał ^^
UsuńJenn: *usiadła z mojito na blacie i majta nogami* Nope, masz tam sok z cytrny, pomarańczy i ananasa. Mogłam jeszcze dodać syrop migdałowy, ale zszedł. A właśnie! Yoyo, bądź wdzięczny, twój team ma comeback!
Kyoya: Bo to wcale tak, że przez ciebie się rozjebał
Harumi: To kino? ^^
Kelly: Zachwiałam nie zawaliłam. To subtelna, ale zawsze różnica. Bez żurawiny? Moja kuzynka serwuje go z żurawinowym sokiem. Yoyo twój teem miał jakiś kryzys?
UsuńKyoya: Widzisz jak sie mną intersujesz?
Kelly: To nie jest śmieszne jak ty mówisz.
Alex: Kino, spacer po ośnieżonym parku, a potem coś ciepłego w kawiarni.
Jenn: *wzrusza ramionami* Każdy robi po swojemu
UsuńMacie śnieg? *^* Zazdroszczę *zastanawia się, jak przeżyć starcie z łyżwami*
Haru: *wdziewa czapkę z ćwiekami i salutuje* Aye, panie kapitanie
Jenn: Nowo teoretycznie się troszkę rozjebał, ale tak delikatnie
Pat: Tylko jedną osobę trafił szlag
Jenn: Ale już jest dobrze
Pat: Prawdopodobnie *wskazuje na Autorkę*
Eeee, co to za insynuacje podłe? Myślicie, że jestem aż tak okrutna by coś takiego zrobić?
Ekipa: *zgodne kiwniecie głowami*
...To dobrze myślicie
Kelly: Nie mniej jednak *bierze kolejnego łyka i oblizuje usta* Wyszło ci zajebiste.
UsuńJa: Tak mamy śnieg. ^.^ Jest świetnie.
Alex: *podaje jej dłoń* Więc choćmy mon coeur. Czeka nas długi i przyjemny wieczór.
Kelly: Tylko delikatnie troszkę ktoś nie żyje. Czasami się zastanawiam w którym momencie straciliśmy zdolność do przejmowania się śmiercią.
Jenn: Dziękuje, madam *kłania się* Rozważam robotę w barzę, więc trzeba sie wdrażać!
UsuńYuka: Ty? Praca? O.o
Jenn: Nie nastawiaj się, może znajdę sobie jakiś bankomat
Yuka: xD
A u nas nie maaaaam ;-; Tylko jest w luj zimno *przeżyła i nawet nie zaliczyła gleby*
Harumi: *łapie go za rękę i razem wychodzą*
*macha im na pożegnanie, jednocześnie trzymając z kołnierz Izumiego*
Kelly: A potem będziesz stać za barem i pytać różnych ciekawych typów "ciężki dzień?" wycierając w kółko i w kółko te samą szklankę.
UsuńJa; U nas się topi T.T
Kelly: Izu ogarnął byś się. Są już razem w cholere długo. Może się nie znam ale Alex (którego najgorszą stronę już znamy i wcale tak bardzo zła nie była) jest lepszy niż facet zmieniany co tydzień bo takie tempo miała Haru zanim poznała najmłodszego Blanca
Jenn: No coś trzeba w życiu robić. Drinki się same nie robią.
UsuńJeszcze wróci, nie ma się co smucić xD
Jenn: Co tydzień albo co dwa tygodnie! XD
Izu: *dalej coś tam mruczy pod nosem i wżera żelki*
Jenn: *zabiera mu kilka sprzed nosa i wkłada do buzi* Już tak nie furkocz, ważne że Haru jest szczęśliwa, nie?
Izu: *burczy* No tak
Jenn: I pięknie ^^