Rozdział 14
Mary
Może coś z
tego jeszcze będzie.- Myślałam jadąc ulicami miasta. Mimo obolałych od
strzelania rąk byłam w świetnym nastroju. Do tego stopnia świetnym, że
postanowiłam urządzić sobie małą przejażdżkę tu i tam.- WBBA co prawda zaczęło
fatalnie, ale teraz wszystko zaczyna się powoli układać. Może to było tylko
swego rodzaju kocenie czy coś. Takie męczenie nowego. Chociaż nie licząc tego
występu na samym początku Bastien zachowywał się w porządku.
Zatrzymałam
się na światłach i poparłam nogę o pokrytą błotnistym śniegiem jezdnie. Z braku
lepszego zajęcia zaczęłam patrzeć na budynki stojące przy ulicach. Zmierzyłam
wzrokiem wszystkie okna, gdy nagle na schodach przeciw pożarowych zobaczyłam
scenkę rodem z Szekspira. Rudowłosa "Julia" wychylając się przez okno
patrzyła jak jej "Romeo" wymyka się w środku nocy by nikt nie do
wiedział się o ich miło...Czy to jest Alex!?
Ignorując
trąbiące na mnie samochody wjechałam na chodnik akurat by zdążyć zobaczyć jak
ląduje na klapie od kontenera na śmieci.
Zadowolony
szatyn pomachał do wyglądającej przez okno rudej dziewczyny, a gdy ta zniknęła
za zasłonami odwrócił się i staną ze mną oko w oko.
-O. Witaj
Mary.- Przywitał się uśmiechając się samymi ustami i zeskakując na ziemię.
Skurwy...chuj.
-Co to ma
być?- Spytałam siląc się na spokój.
-A, na co ci
to wygląda?- Zapytał rozkładając ręce i rozglądając się dokoła.
-Na to, że
bardzo ci zależy, żeby mnie wkurwić.
-Wierz mi
mam ciekawsze zajęcia. Na przykład teraz mam wolne i mogę robić, co mi się
żywnie podoba.
-Przeginasz
się pałę. Zabroniłam ci…
-Zabroniłaś mi,
co? Żyć!? I co teraz zabijesz mnie?
-Nie. –Odparłam.-Tylko
i wyłącznie, dlatego, że Alex by tego nie chciał. - Zaśmiał się, ale w jego
oczach błysnęło coś dziwnego. Naprawdę przypominał wtedy swojego brata
psychopate.
-Nie udawaj
człowieka, dobrze? Przynajmniej tyle.-Warkną.
- No tak.- Gdzieś
za moimi plecami rozległ się głos Kelly.- Bo ty na pewno wiesz najlepiej, co
każdy powinien robić i kim być.- Szła w naszą stronę luźnym krokiem z tym swoim
irytującym uśmieszkiem na twarzy.
-Nie wtrącaj
się Hawana to nie twój interes.-Syknęłam ostro.
-Nie
uważasz, że na nie trącanie się jest już trochę za późno? –Odparła spokojnie.
-Jesteś
żałosna.- Zaśmiał się.- Naprawdę myślisz, że ją w ogóle obejdzie to, że
próbujesz jej pomóc? Co najwyżej się na ciebie wścieknie? O ile już tego nie
zrobiła.
-Dał byś spokój,
Hyde. Mścisz się na niej za coś, co zrobiło dziecko.
-Usprawiedliwiasz
ją czy siebie?- Zapytał splatając ręce na piersi. Jedna z jego dłoni była
zabandażowana.
Co mu się
stało? Czy on mu coś zrobił?- To była moja pierwsza myśl.
-Próbuję
przemówić ci do rozsądku.-Jej ton zmienił się…był jakby cięższy. - Niestety
zapomniałam, że nie jesteś niczym więcej jak chorobą. Więc może.-Urwała na
chwilę i uśmiechnęła się naprawdę paskudnie.- Nie udawaj człowieka, dobrze?
Przynajmniej tyle.
-Hah.- Znów
się zaśmiał.- Obracanie kota ogonem zawsze było twoją mocna stroną.
-Zgadnij,
kto mnie tego nauczył.- Prychnęła i na tym to starcie się zakończyło
-Nie
powinnaś się wtrącać.- Burknęłam, kiedy Alex opuścił nas z uniesiona głową.
-Pewnie tak.-Wzruszyła ramionami.
- Mniejsza...
Cześć.-Rzuciłam wsiadając z powrotem na motor.
-Cześć.- Odparła,
ale żadna z nas się nie ruszyła.
-Yyy… podwieś
cie?- Spytałam.
-Nie trzeba.
Czekam na kogoś.- Uśmiechnęła się rozanielona.
Czekaj ja już widziałam u niej taka minę. Czy ta kretynka lunatykuje tak na środku
ulicy? Obudzić ją? Nie lunatyków się nie budzi, ale zostawić jej też nie mogę.
Dzwonić do Kelsi? W sumie się znają. Pewnie będzie wiedzieć, co z tym fantem
zrobić.
Wyciągnęłam
telefon i szybko wybrałam numer.
-Co tam?- Odezwała
się w pełni przytomna hakerka.
-Hawana,
lunatykuje po mieście wyjdź z jaskini i coś z tym zrób.
-Nie da
rady.
- Co nie da
rady? Jak nie da rady?- Oburzyłam się.- Bierz dupe w…
- Jestem w
Stanach.-Przerwa mi spokojnie.
-To, co ja
mam teraz zrobić?
-Posiedź z
nią chwilę. Zaraz zadzwonię do Ryugi to ją sobie odbierze.-Po moim trupie.
-Nie. Podaj
mi ich adres, odwiozę ją.
-Dobra.
Zaplanuje ci nawet trasę.- Rozłączyłam się.-
Słuchaj Hawana p... Czy ty liczysz palce?- Niebiesko włosa podniosła na
mnie zdezorientowany wzrok.
-Weź mnie
podrzuć do domu.-Poprosiła.
-Yyyyyy
spoko.
***
-Więc
mówiłeś, że jak powstrzymuje się tych strażników?- zaczęłam z grubej rury. Bo, po co czekać?
Fenrir
patrzył na mnie z góry w milczeniu dłuższą chwilę. Trzymając głowę wysoko zadartą zniosłam jego
spojrzenie.
-Nie
nadajesz się. Wyśpij się i wróć rano. –Powiedział,
po czym podniósł się na cztery łapy i obrócił tak jakby chciał mnie tam
zostawić.
-Wyśpię się
jak będę w grobie.- Warknęłam.- Mam jakąś moc chce umieć z niej korzystać.
-Rozkazałem
ci wrócić rano.- Jego dudniący głos przybrał groźną nutę.-Nie zmuszaj mnie bym
cie odesłał.
-Chyba
będziesz musiał, bo ja nigdzie się stąd nie ruszam. - Z gardła Fenrira wydobyło
się głębokie warknięcie gwałtownie się obrócił i skoczył na mnie. Jego ogromne
jak drewniane bale łapy walnęły w ziemię, a pęd powietrza sprawił, że wylądowałam
plackiem w runie leśnym.
Ogromny łeb
wilka zwisał nade mną groźnie obnażając kły.
-Jesteś
słaba!- Ryknął.- Nie masz najmniejszego pojęcia, co dzieje się w twoim świece,
a chcesz walczyć w tym!? Twoje osłabione ciało pozostawione samemu sobie może w
każdej chwili stać się karmą dla pierwszego lepszego świństwa, jakie się nawinie…,
Dlatego nie piszcz jak szczeniak tylko wykonuj rozkazy alfy.- Warkną na koniec,
po czym oślepiło mnie jasne światło i znalazłam się z powrotem w moim pokoju.
Chciałam
wrzeszczeć i to tak na całe gardło, aż do zdarcia strun. Chciałam czuć jak krew
napływa mi do twarzy jak na mojej szyi pojawiają się żyły jak dzwoni mi w
uszach.
Chciałam... I
nie mogłam. Po prostu nie byłam w stanie. Taka wewnętrzna blokada. Mimo, że w środku,
aż gotowałam się z nerwów nie miałam jak tego z siebie uwolnić.
Gruchnęłam
ciężko na łóżko. Prosto w stertę papierów, książek i kabli.
-Kurwa.- Sapnęłam
wyszarpując książkę z pod głowy i ciskając nią o ścianę.
Wykonuj rozkazy alfy. Skoro on jest alfą, czyli mnie ma pewnie za omegę, albo gorzej za szczenię, jeżeli w ogóle jestem częścią watahy. Dlaczego nie pozwolił mi trenować czegokolwiek? Albo po prostu tam z nim posiedzieć. Bo jeśli mnie tam nie chce to, czemu zemną rozmawia.
Wykonuj rozkazy alfy. Skoro on jest alfą, czyli mnie ma pewnie za omegę, albo gorzej za szczenię, jeżeli w ogóle jestem częścią watahy. Dlaczego nie pozwolił mi trenować czegokolwiek? Albo po prostu tam z nim posiedzieć. Bo jeśli mnie tam nie chce to, czemu zemną rozmawia.
Może nie ma
innego wyboru. –Prześlizgnęło mi się przez myśl zostawiając po sobie
nieprzyjemne przeczucie, że jest prawdziwe.
Gdy zasypiałam
zdawało mi się, że słyszę kobiecy głos śpiewający fragment pieśni, którą nie
tak dawno znalazłam w jednej z leżących gdzieś na stercie w salonie książek.
Znałam am jej treść, ale tym razem wydawała m się dziwnie bliższa niż wcześniej.
Tam widzę rzekę, pod prąd żmudnie brodzą
Krzywoprzysiężcy i mordercy-wilki;
Tam ssie Nidhög umarłych ciała,
Wilk rozrywa ludzi: wiecież teraz, czy nie?
W żelaznym lesie na wschodzie stara siedzi,
Rodzi tam pomiot Fenrirowi,
A z nich wszystkich najokrutniejszym jest
Pożerca słońca w postaci Wilka-Olbrzyma.
Ciałami umierających zaspokaja głód,
Siedziby bogów zbluzgał krwią.
Słońce czernieje, a późniejsze lato
Pełne jest klęsk; wiecież teraz, czy nie?
Ines
Nigdy
przenigdy nie kładzie się spać wcześniej. Kiedy mózg mający energie zostaje
odcięty od bodźców wzrokowych zaczyna skupiać się na czymś innym na przykład
analizowaniu zebranych informacji wymyślaniu scenariuszy zdarzeń, które nigdy
nie nastąpią oraz tworzeniu problemów tam gdzie ich nie ma, apotem kończycie na
kanapie w wyciągniętych legginsach oglądając o czwartej nad ranem film
przyrodniczy o ćmach? Które są tępe?
Leżący na stoliku
przede mną telefon zabrzęczał.
Nieodebrane
połączenie od: Alex? Niby, kiedy?
Nie zastanawiając
się długo oddzwoniłam.
-Halo?- W
słuchawce rozległ się zaspany głos Alex'a.
-Dzwoniłeś?-
Zapytałam
-Cooo?- Ziewnął.-
Nieee. No chyba, że...- Usłyszałam szelest pościeli.- Przepraszam. Musiałem
zasnąć z telefonem w ręku i przez sen coś nacisnąć.
-O.-Brawo
Ines.- W takim razie sorki, że cie obudziłam.- Powiedziałam i już chciałam się
rozłączyć, ale głos Blanc’a mnie powstrzymał.
-Nic nie
szkodzi. I tak niedługo miałem wstawać.
-Tak
wcześnie? Po co?- Zdziwiłam się.
-Le- odkaszlną.
-Tak już się przyzwyczaiłem wstawać do pracy.
-Nie
przeszkadzam ci?- Poczułam się dziwnie. W tej sytuacji było coś nienaturalnego.
-Nie, ani
trochę.-Zachichotał nerwowo.- Przez tamten mały wypadek przez jakiś czas nie
mogę się zbliżać do zwierząt z lecznicy.
-Ale to
jakiś zakaz z góry czy twój wybór?
-Zakaz. Chcą
być pewni, że nie zarażę zwierząt.
-To trochę
nie fajnie mimo wszystko.
-Trochę bardzo,
ale to nic. Za tydzień góra dwa wszystko wróci do normy.
-No to okej...Znasz
może jakiś fajny film, bo zaczęłam oglądać coś o ćmach, ale szczerze mówiąc nie
jest zbyt ciekawy.
-Hym. Nic
nie przychodzi mi do głowy. Na jakim kanale oglądasz to o ćmach?- Usłyszałam
szum telewizora w tle.
-Na Animal
planet… Tylko mi nie mów, że będziesz to teraz
oglądać.
-Czemu nie? I tak raczej już nie zasnę. –Uśmiechnęłam się.
Przez jakiś
czas po prostu leżałam na kanapie z telefonem położonym na uchu tępo gapiąc się
w telewizor.
-Ines.
-Hym?- Mruknęłam
przytrzymując komórkę dłonią.
-Czy coś
jest nie tak?- Zapytał, a w jego głosie słychać było zaniepokojenie.
-Nie, nie
wydaje mi się…, Czemu pytasz?
-Po prostu rzadko,
kiedy ludzie oglądają filmy o ćmach o czwartej nad ranem bez powodu.
-Touche.- Zaśmiał
się cicho.- Chyba po prostu jestem zbyt zmęczona, żeby zasnąć.
-Znam to. I wesz,
co chyba wiem, co może pomóc ci zasnąć.- Dziwne. Mogłabym przysiądź, że już
kiedyś to słyszałam. A no tak.
***
Patrzyłam na
gładkie spokojne rysy twarzy Tsubasy, jego mały nos, lekki senny uśmiech i te
zmęczone miodowe oczy. Leżeliśmy razem na łóżku na tyle daleko byśmy mogli
widzieć to drugie i na tyle bisko by móc trzymać się za ręce. Było już późno,
ale o ironio pomimo zmęczenia nie byłam wstanie zasnąć.
-Denerwujesz
się jutrzejszą premierą?- Zapytał odgarniając z mojego czoła zaplątany kosmyk
włosów.
-Nie
bardzo.- Po jego oczach poznałam, że mi nie uwierzył, ale nic na ten temat nie
powiedział.
-Jesteś
spięta. –Wzruszyłam ramionami i przez chwile oboje milczeliśmy-Chyba wiem, co
może pomóc ci zasnąć. Obróć się i zamknij oczy.-Poprosił, a gdy to zrobiłam
przysuną się do mnie i zaczął delikatnie wodzi palcami zaczynając od mojego
ramienia, a na wewnętrznej stronie dłoni kończąc i tak w kółko.
Czułam jak
po mojej ręce rozchodzi się przyjemne ciepłe mrowienie.
-Nie nuży
cie to?- Spytałam po dłuższej chwili.
-Nie.-Odparł
dalej głaskając mnie delikatnie.- To mnie uspokaja.
-Tak jakbyś
tego potrzebował.- Ziewnęłam sennie wtulając się w poduszkę.
-Nawet nie
masz pojęcia jak bardzo.-Westchną, a w następnej sekundzie już spałam.
***
-Zamieniam się w słuch.
-Na początek
wyłącz telewizor…
-Teraz?
Zaczęło się robić ciekawie.-Oczami wyobraźni widziałam jak kręci głową.-No już.
-Połóż się
wygodnie i zamknij oczy.
-Teraz
policz w myślach do 4 i wydychaj przy tym powietrze przez nos.- Starając się
nie dmuchać przy tym w "słuchawkę" zrobiłam, o co prosił. Wydaje mi się, że on też liczył, bo dokładnie
czterech sekundach powiedział.- A teraz wstrzymaj oddech.
-Ta twoja
metoda ma mnie uśpić czy udusić?
-Człowiek
nie jest wstanie wstrzymać oddechu do tego stopnia by się udusić. Po utracie
przytomności organizm sam zacząłby oddychać.
-Czyli
chcesz, żebym straciła przytomność?
-Nie...Ja
nie...Ja wcale.- Zdusiłam śmiech poduszką.
-Spokojnie.
Tylko sobie z tobą pogrywam.-Słyszałam jak wzdycha.
-Przepraszam...Jestem
trochę przewrażliwiony.
-Taki już
twój urok.- Przyznałam, na co on się roześmiał.
-I się tak
oto od ciem poprzez słaby sposób na samobójstwo przeszliśmy do mojego
wątpliwego uroku.-Podsumował.
-O tej
godzinie żadna rozmowa nie może być normalna.
Rozdział 14 za nami, a ja przesyłam pozdrowienia z pokoju numer 13. :) Od miesiąca mieszkam w bursie (to coś jak akademik) i uczęszczam do szkoły po licealnej techniki dentystyki :) I sama w to nie wierze, ale podoba mi się tam.
Kelly;* Prycha na mnie siedząc w kącie*
Kelsi: *polewa minę woda z pistoletu trzymając w drugiej ręce krzyż*
Ja: No tak, a wracając do rozdziału. Chciała bym podziękować mojej Ines bo bez niej ten (pełen Alex'a) rozdział nigdy by się nie ukazał. Jaką blokadę załapałam pisząc go to wy nawet nie macie pojęcia, ale miejmy nadzieje, że już po wszystkim.
Rozdział 14 za nami, a ja przesyłam pozdrowienia z pokoju numer 13. :) Od miesiąca mieszkam w bursie (to coś jak akademik) i uczęszczam do szkoły po licealnej techniki dentystyki :) I sama w to nie wierze, ale podoba mi się tam.
Kelly;* Prycha na mnie siedząc w kącie*
Kelsi: *polewa minę woda z pistoletu trzymając w drugiej ręce krzyż*
Ja: No tak, a wracając do rozdziału. Chciała bym podziękować mojej Ines bo bez niej ten (pełen Alex'a) rozdział nigdy by się nie ukazał. Jaką blokadę załapałam pisząc go to wy nawet nie macie pojęcia, ale miejmy nadzieje, że już po wszystkim.
Sporą część następnego rozdziału ma juz napisaną więc...
Ryuga: Nie.
Ja: Ale...
Ryuga: Nie.
Ja:...
Ryuga: Jak to powiesz to znowu nic nie napiszesz przez dwa miesiące, albo gorzej.
Ja; Nie wiedziałam, ze jesteś taki przesądny.
Ryuga: To doświadczenie.
Ja: ...Pewnie masz racje. No to ja się z wami żegnam.
Do następnego posta
Hania.
Ja: JEST ROZDZIAŁ!!! ^^
OdpowiedzUsuń*kilka minut później*
Ja: *siedze w koncie wystraszona* Hania dentystką......
Miju: *pojawia się ma krótsze włosy i za mias czerwonej grzywki to zieloną* może się fobi pozbędzie. Dobra przejmuje komentowanie za Diano bo ona potrzrbuje kilku chwil opanowania sie
"-Zabroniłaś mi, co? Żyć!? I co teraz zabijesz mnie?
-Nie. –Odparłam.-Tylko i wyłącznie, dlatego, że Alex by tego nie chciał"
Miju: Zabijanie łatwa rzecz no chyba że twoja "ofiara" to twój bliski to jeet ciut gorzej
Beta: Specjalistka od mordu się odezwała.
Akana: Miju się rozkręciła?
Beta: tak
Akana: niedobrze
Hanako: To Khoury. Dziwi was to?
" Takie męczenie nowego"
Miju: możliwe. W Egipskim WBBA w pewnym oddziale do zadań specjalnych to przywiązują pas na którym jest kieubasa zostawiają cię na pewnej ulicy gdzie są głodne i agresywne psy i trzeba szybko uciekać a ci starsi agenci uwielbiają jeszcze jakieś przrszkody rzucić pod nogi potłuczone szkło, moce żywiołow, strzelanine więcej jest tego ale nie pamiętam
Kai: To nawet w wojsku nie mają takiej metody. A i jeszcze jedno siostra. Dlaczego zmieniasz nazwisko!
Beta: przejmuje komentowanie!
"
-Jesteś słaba!- Ryknął.- Nie masz najmniejszego pojęcia, co dzieje się w twoim świece, a chcesz walczyć w tym!? Twoje osłabione ciało pozostawione samemu sobie może w każdej chwili stać się karmą dla pierwszego lepszego świństwa, jakie się nawinie…, Dlatego nie piszcz jak szczeniak tylko wykonuj rozkazy alfy.- Warkną na koniec, po czym oślepiło mnie jasne światło i znalazłam się z powrotem w moim pokoju."
Beta: niektórym bey'om powino się przyznawać nagrodę za nerwicowatość
Hanako: po co? Przecież bey'e są nic nie warte
Pachet: Zaczynam współczuć Virii
"
-Posiedź z nią chwilę. Zaraz zadzwonię do Ryugi to ją sobie odbierze.-Po moim trupie."
Akana: unikanie Ryugi level setny
Miju: Nie powiedziała bym że to 100
Kai: raczej 60
Ja: dobra ogarnęłam się. Myślałam czasami że rozdzialu nie bedzie. Traciłam nadzieję a tu taki numer. Może w końcu przestane się bać dentystów.
Miju: Za to inni powinni się wnerwic na cb jak bedziesz im na złość zdj karykaturalnie w photoshopie obrabiać
Ja: Cicho! Teraz moja kolej Khoury! Życzę powodzenia z tym dentystycznym kierunkiem i z rozdziałami
"Ja: *siedze w koncie wystraszona* Hania dentystką......"
UsuńJa: Nie dentystką tylko technikiem dentystyki.
"Miju: Zabijanie łatwa rzecz no chyba że twoja "ofiara" to twój bliski to jeet ciut gorzej"
Mary: No co ty nie powiesz.
Kelly: Niezły fryz Miju. To na jakąś specjalną okazję?
"Miju: możliwe. W Egipskim WBBA w pewnym oddziale do zadań specjalnych to przywiązują pas na którym jest kieubasa zostawiają cię na pewnej ulicy gdzie są głodne i agresywne psy i trzeba szybko uciekać a ci starsi agenci uwielbiają jeszcze jakieś przrszkody rzucić pod nogi potłuczone szkło, moce żywiołow, strzelanine więcej jest tego ale nie pamiętam."
Mary: Tak jak mówiłam. Mogło być gorzej.
Kelly: Widzę, że tam level hardkord ultimate mega super very hard stracisz nogi.
"Kai: To nawet w wojsku nie mają takiej metody."
Kelly: W wojsku to tylko mycie łazienki szczoteczką do zębów.
"Hanako: po co? Przecież bey'e są nic nie warte "
Kelly:*dała jej trzy sekundy na odwołanie tego* Tam są drzwi. Wyjdź przez nie i nigdy nie wracaj.
"Akana: unikanie Ryugi level setny
Miju: Nie powiedziała bym że to 100
Kai: raczej 60 "
Mary; Nie toleruje go! Pogudzcie się z tym.
"Ja: dobra ogarnęłam się. Myślałam czasami że rozdzialu nie bedzie. Traciłam nadzieję a tu taki numer. Może w końcu przestane się bać dentystów. "
Ja: Albo przestaniesz się ich bać, albo mnie z nie lubisz bo będę ci o nich przypominać.
"Ja: Cicho! Teraz moja kolej Khoury! Życzę powodzenia z tym dentystycznym kierunkiem i z rozdziałami"
Ja: Dzięki za życzenia będę robić co w mojej mocy by się spełniły. :)
"Ja: Nie dentystką tylko technikiem dentystyki. "
UsuńJa: ale to i tak przeraża
"
Kelly: Niezły fryz Miju. To na jakąś specjalną okazję?"
Miju: W 10% tak. Zmieniam nazwisko na takie jakie ma Hanako. Ogólnie ostatnio dużo się zmienia. Mogę się już pożegnać ze wstępem do Japonii.
Hanako: *wnerwiona z powodu tematu Japonii* jak oni śmiali?!!!
Miju: Hanako to było wieeeeeele lat temu....chwila...serio dalej nie macie występu!
Hanako: wygnali nas
"Mary: Tak jak mówiłam. Mogło być gorzej.
Kelly: Widzę, że tam level hardkord ultimate mega super very hard stracisz nogi."
Akana: A to nie wszystko. Miju ty dalej składasz papiery tam?
Miju: nie ja składam do oddzialu zabójców po wygranych mistrzostwach może mnie przyjmą
Kai: Chwila to ty wzięłaś udział w mistrzostwach tylko po to by dostać się na ten oddział?!
Miju: Pewnie, że tak. Inaczej do Wild Fan bym nie poszła. Oddział woli osoby urodzone na terenie Egiptu i z obywatelstwem a jak bym chciałam np spróbować się dostać do reprezentacji USA to by było dla nich zdradą
"Kelly: W wojsku to tylko mycie łazienki szczoteczką do zębów. "
Kai: to chyba w piechocie morskiej a nie w lotnictwie
"Kelly:*dała jej trzy sekundy na odwołanie tego* Tam są drzwi. Wyjdź przez nie i nigdy nie wracaj."
Hanako: Nie pierwsza i nie ostatnia to mówisz
Miju: ty na pewno jesteś ze mną spokrewniona? Drukarkograficzko zmień ją plisss
Ja: przestań mnie tak nazywać
Akana: czy tylko ja mam wrażenie że Alex swoją osobą może wywołać konflikt miedzy Ines a Mary?
Kakeru: Stawiam stówę że nie
Akana: zakład
Kakeru: Zgoda
"Kai: to chyba w piechocie morskiej a nie w lotnictwie"
UsuńKelly: W takim razie co jest w lotnictwie?
"Hanako: Nie pierwsza i nie ostatnia to mówisz"
Kelly: Tak się składa, że tak. Następnym razem poprostu skrócisz się o głowę.
"Akana: czy tylko ja mam wrażenie że Alex swoją osobą może wywołać konflikt miedzy Ines a Mary?"
Kelly:... Zależy który.*zerka na mnie i Alexa *
Ja: Niepowiem nic dopóki nie zjawi się mój adwokat
"Kelly: Tak się składa, że tak. Następnym razem poprostu skrócisz się o głowę"
UsuńHanako: Jesteś pewna? *wyjmuje kose, ale sztylety przyszpiliły ją do ściany*
Miju: Ostatnio ci coś nieco odbija chyba cię serio wyślę do tego oddziału gdzie rekrutów straszą psami
Hanako: A spróbuj tylko!
"Kelly:... Zależy który.*zerka na mnie i Alexa *"
Ja: Miju widać że to twój brat robicie sporo problemów w swoim otoczeniu
Miju : ddzięki -_-
Ja: Hanako jak ci się ludzi chce skracać o glowy to zrób to z moim kolegom co o tym Norrisie gada *pomagam uwolnić się Hanako*
Hanako: ok *idzie*
Miju:*wybucha śmiechem*
Ja i cała ekipa: a tej to co
A i co się okazało z tą grupą na fb? Była nie usunięta czy co? (Tiaaaaa opóźniony zapłon)
UsuńUsunełam grupę bo tak na dobrą sprawę to nic się tam nie działo i szczerze było mi wstyd, że zrobiłam coś i się tym nie zajmuję więc to poprostu usunełam bo ja tworząca coś aktywnie na Facebooku to istota tak mityczna jak jednorozec.
UsuńDlatego jak ja zakładać mam jakąś grupe lub profil związany z blogami wolę instagram lub mesenger
UsuńMiju: Moim zdaniem to instagram do wykreślenia
Ja: A moim nie
Ja potrafię ogarnąć tylko bloger. Ale od dłuższego czasu zastanawiam się nad Watpd i Tumbrl.
UsuńNa Wattpad przez ponad rok byłam chyba aktywna. Nawet fajnie jest i łatwiej według mnie jest znaleźć osobę, która będzie czytać czyjeś wypociny. Kiedyś nawet myślałam nad tym aby historię Miju przenieść też na wattpad, ale chyba raczej zostanę tylko przy blogspot. Tumblr jest przydatny często się przekonałam. Albo pinterest to akurat jest fajne jak są potrzebne jakieś obrazki...
UsuńMiju: Które dają ci pomysł na 4 sezon? Weź bądź chodź raz bardziej realistką
Przestań Miju. Albo Deviant art miałam tam kiedyś konto i wrzucałam grafiki, ale straciłam hasło.
Jedyną wadą pintresta jest to, że nie można przeglądać swoich tablic gdy nie ma sie dostępu do internetu.
UsuńKelly: I ma mniej obrazków niż Tumbrl.
Ja: Devient arta nie ogarniam ani trochę. Ni w ząb nawet nie umiem go przeglądać.
To ja nwm czemu predzej znajdę inspiracje taką wielką na pinterest niż na Tumblr bo mam wrażenie że na Tumblr się powtarzają. To samo miałam 2 lata temu z Deviant art, ale teraz jest ok
UsuńMiju: Tia a teraz to z Phitoshipem przechodzisz
Ja: nie narzekaj. Przenieść się z Gimpa na photoshop to nie taka prosta sprawa
TAK! Jezusie! TAK!
OdpowiedzUsuńJack: Przestań bo jeszcze ktoś pomyśli, że w totka wgrałaś.
Mam takiego kopa energii po 9h tygodniowo z Halinką, Mickiewiczem i resztą tałatajstwa, że głowa mała.
Lilka:*mamrocze/śpiewa z nad notesu*Moc, energia, amfetamina. Yey!
Komik krótki, ale postaram się to zmienić już niebawem. A teraz wracam do mojego romantycznego świra poety bo musiał się poczuć odrzucony kiedy tak bezpardonowo rzuciłam go w kąt gdy ogarnęłam, że WSTAWIŁAŚ WRESZCIE ROZDZIAŁ. Mam nadzieję, że z tego powodu nie zacznie się znów dźgać jak poroniony ;*
Cieszę się, że się cieszysz i zazdroszczę energii. Epoka romantyzm obfituje w romantycznych cierpiących z miłości i szukających życiowego celu niedoszłych samobójców.
UsuńInes: Nie zawsze.
Ja: No tak jednemu się udało...
Kelly:..się zabić.
Ja: No dobra z chodzę z tematu bo się zapędzę.
Ines: Bo wcale już tego nie zrobiłaś.
Ja: Wpakować cie pod autobus w następnym rozdziale?
Ines: Możesz spróbować.
Jack:*zezuje na Lilkę*
UsuńLilka:*myśli nad wierszem ze wzrokiem utkwionym w ścianie* Widzę co robisz. Nie rób tak to nie uprzejme. Poza tym może ci tak zostać, a tego nie chcemy.
Jack: Tylko się z tego powodu nie postrzel krzywo, a potem nie umieraj przez kilka godzin.
Lilka:Przemyślę to, a teraz biegnij zrobić mi i Ines kakao.
Jack: Umm. Lecę.
Lilka: Tylko na linie uważaj.
Ja:Nie masz czego już mi przeszło po tym jak dostałam gonga z matmy Y-Y
Jack: Wczoraj pięć, dziś gong. Jednym słowem norma. U nas romantyzm wygląda tak. Dla Kruka-bardzo jej się podoba. Dla Czarnej-kocha, ale tego nie powie. Dla mnie...wyjebane mam. A teraz przejdźmy do rzeczy.
Ja:Ta twoja empatia. Romeo i Julia...
Jack: Tak jak mówiłem przejdźmy do rzeczy.
Ja: Cii Parys.
Lilka: Podoba mi się to imię.
Zmora:Wypluj to.
Jack: To w ogóle nie jest na temat-_- Zabić Romea.
Lilka:Wypożyczyli sobie Hikaru...*Rozdarcie. Oczarowana Alexem i Harumi(chodź za nią nie przepada) a z drugiej denerwuje ją, że Alex nie pozwala zabić Alexa, że Alex wkurza Mary, że Alex jest za dobry, że Alex to Alex etc. etc*...Bastien wcale nie może być okej. Nie ufaj blondynom o ciemnych oczach.
Ja:Się uwzięłaś.
Lilka: A to, że go bronisz to kolejny argument by się go pozbyć.
Jack: Jestem za, ale co do konkretów.
Lilka: Własnie. Kelly jak już zadzwoniłaś po Ryugę to było na niego czekać na miejscu. Jack twoja przyszła nie doszła jest w Stanach. Kelsi wpadaj do nas na ciacho!
"-Rozkazałem ci wrócić rano.- Jego dudniący głos przybrał groźną nutę.-Nie zmuszaj mnie bym cie odesłał."
Lilka:*mamrocze* Jak bym ojca słyszała.*głośniej* Jack już wiem co kupimy Maryśce pod cholinę...Gryzak^^
Jack: Yey!-_-
Lilka: Żeby psina mogła sobie ząbki wyostrzyć i zaimponować alfie. A na poważnie ten cały Nidhok to smok tak?
Ja: Ale akcentuj bo bez akcentowania to nie jest czytanie.
Jack:Kruk+Sorka od Rosyjskiego=Nic dobrego.
Zmora:Nie wiem poco ta cała maskarada.
Lilka: Idź robić to co tygryski lubią robić najlepiej. Śpij.
Ja: Ines *.* widać jak tęsknisz za Tsubasom. Skończcie to i już wróćcie do siebie. Proooosze?
Lilka: Skoro Ines już nie chce z nim być to widocznie ma swoje powody...ale kiedy już wystarczy ci doceniania bycia singielką to wiesz gdzie jest Tsubasa. Oczywiście nie to żebyśmy ci z Krukiem coś insynuowały :D
Ja: Właśnie :)
Jack: No skąd. Już daj se siana z tymi powodami. Miałyście się nie wtrącać.
Lilka: Mam w papierach wścibska znajoma, a Kruczysko jest upierdliwe.
Ja: :/ I znów nie zrobiliśmy ogarniętego koma. Wybacz. No i miesiąc minął, tobie się podoba i jest fajnie.
Lilka: Pewnie kwestia przyzwyczajenie...ale i tak trzeba się strzec!
UsuńJack: U_U"
Lilka: Sam słyszałeś jak mówiła, że zainwestowała w przyrządy!
Jack: Biegasz z ufokami, strzelasz fochy na smoki, grzmisz na prawo i lewo jak Zeus, a boisz się technika dentystyki?-.-
Lilka:Niczego się nie boję!
Jack: Przestań bo wyglądasz jak chomik.
Lilka: Sam jesteś chomik! Właściwie to gdzie jest moje kakałko bo jakoś go tu nie widzę?
Jack: To kup sobie okulary. Dwa w cenie jednego. Dla ciebie i Kruka.
Ja: Puki co nie są mi potrzebne.
Lilka: Mam wzrok idealny.
Jack: Ta...wszystkie jesteście piękne-_-
Ja: Choroba sieroca? Mama Kruk ma cię przytulić?
Jack:Nie!
Ja: Ale spokojnie nie krzycz na mnie jak z tobą rozmawiam.
Jack: Ale ja nie chcę z tobą rozmawiać!
Ja: Trzeba było tak od razu.
Lilka: A ja nada nie widzę kakałka królewno.
Jack: I jeszcze długo nie zobaczysz.
Lilka: Jeju. To, że się wkurzyłeś nie znaczy, że masz się na nas wyżywać.
Jack: Pierwsza przykładna. A może powiesz jak ci się podoba historyjka obrazkowa?
Lilka: Dla twojej wiadomości BARDZO mi się podoba*właściwie to jej obojętne*
"Ryuga: Jak to powiesz to znowu nic nie napiszesz przez dwa miesiące, albo gorzej."
Ja: To brzmi jak klątwa. A teraz Hania bój się bo zbliża się piątek trzynastego. Czuję, że to będzie świetny dzień.
Lilka: Szczególnie, że mamy dwie matmy.
Ja: Przecież ty i tak tam nic nie robisz bo uciekasz do artystycznej z Jackiem na co królewna się wkurza i idzie do TI, a ja zostaję sama i jojczę z Martą, że napisze maturę z matmy na 0.
Lilka: U nich też jest nudno. Z resztą ty sama mało robisz na tej matmie. Raz na jakiś czas ruszysz tyłek do tablicy i to z przymusu.
Ja: Chyba logiczne, że z własnej woli bym tam nie poszła. Wszyscy odradzają mi ,,Cierpienie młodego Wertera" ale po tym jak tylko to omówiliśmy korci mnie żeby się przekonać na własnej skórze czy to faktycznie takie dno. A nuż widelec mi się spodoba.
Lilka: Spodoba. Już ja o to zadbam. Romantyzm jest fajny.
W tym rozdziale faktycznie dużo Alexa...Alexów. W każdym bądź razie powodzenia!
XOXOXO
"Jack: Wczoraj pięć, dziś gong. Jednym słowem norma. U nas romantyzm wygląda tak. Dla Kruka-bardzo jej się podoba. Dla Czarnej-kocha, ale tego nie powie. Dla mnie...wyjebane mam."
UsuńJa: Innymi słowy zdania ba twn temat są podzielone.
"Lilka:Wypożyczyli sobie Hikaru...*Rozdarcie. Oczarowana Alexem i Harumi(chodź za nią nie przepada) a z drugiej denerwuje ją, że Alex nie pozwala zabić Alexa, że Alex wkurza Mary, że Alex jest za dobry, że Alex to Alex etc. etc*"
Ja: Jak ja kocham to, że Alex wprowadza chaos tym, że jest. ^^
Ines: Ty poprostu kochasz Alexa.
Ja: Tak ^.^
"...Bastien wcale nie może być okej. Nie ufaj blondynom o ciemnych oczach."
Glimer: Ale on ma jasbe oczy zresztą tak samo jak brwi i rzęsy.
Johannes:...
Glimer: Moje przekleństwo pamiętam wszystko co raz zobaczę.
"Lilka: A to, że go bronisz to kolejny argument by się go pozbyć."
Ja: *przyciskam do siebie Alexa* Nie.
Alex: Mogła byś mnie puścić tak trochę nie mogę oddychać.
"Lilka: Własnie. Kelly jak już zadzwoniłaś po Ryugę to było na niego czekać na miejscu."
Kelly: A jesteś pewna, że do niego zadzwoniłam? Bo ja ani trochę. Równie dobrze mogło mi się to przyśnić.
"Jack twoja przyszła nie doszła jest w Stanach. Kelsi wpadaj do nas na ciacho!"
Kelly: Nie doszła przez miesiąc spowrotem do Japonii po tym jak mi ją Jack wywiózł.
Kelsi: Na ciasto zawsze.
"Lilka:*mamrocze* Jak bym ojca słyszała.*głośniej* Jack już wiem co kupimy Maryśce pod cholinę...Gryzak^^
Jack: Yey!-_-
Lilka: Żeby psina mogła sobie ząbki wyostrzyć i zaimponować alfie."
Mary: Psie żarty. Serio? Aż tak nisko upadłaś?
"A na poważnie ten cały Nidhok to smok tak?"
Mary:Nidhok? Pierwsze słyszę...Czekaj. Chyba, że próbowałaś powiedzieć Nidhögg. Bo tu zależy co rozumiesz przez smok. Nidhögg to skrzydlaty wąż wysysający krew zmarłych.
Kelly:...Wikingowie.
Mary: Tak jakby w Japońskich wierzeniach nie było nic dziwnego.
Kelly: Racja. Wniosek. Nie można zamknąć kogoś samego na wyspie na tak długo, a potem oczekiwać, że będzie normalny.
"Ja: Ines *.* widać jak tęsknisz za Tsubasom. Skończcie to i już wróćcie do siebie. Proooosze?"
Ines: Nie zwracaj uwagi. Tobie w środku nocy nie przypominają się stare błedy?
"Ja: To brzmi jak klątwa. A teraz Hania bój się bo zbliża się piątek trzynastego. Czuję, że to będzie świetny dzień."
Ja; Mam akademie pierwszaków tego dnia. Jestem w klasie pierwszej B. *dumna z siebie*
Kyoya: No i się stało cofneła się w rozwoju tak bardzo, że świat się do niej dostosował.
Lilka: Szczególnie, że mamy dwie matmy.
Ja: Przecież ty i tak tam nic nie robisz bo uciekasz do artystycznej z Jackiem na co królewna się wkurza i idzie do TI, a ja zostaję sama i jojczę z Martą, że napisze maturę z matmy na 0.
Lilka: U nich też jest nudno. Z resztą ty sama mało robisz na tej matmie. Raz na jakiś czas ruszysz tyłek do tablicy i to z przymusu.
Ja: Chyba logiczne, że z własnej woli bym tam nie poszła.
"Wszyscy odradzają mi ,,Cierpienie młodego Wertera" ale po tym jak tylko to omówiliśmy korci mnie żeby się przekonać na własnej skórze czy to faktycznie takie dno. A nuż widelec mi się spodoba."
Kelly: Werter to jedyna istota wewszechświecie z gorszym celem od mojego.
"W tym rozdziale faktycznie dużo Alexa...Alexów. W każdym bądź razie powodzenia!"
Ja: Alesiolandia!
Kelly: Z dziecinniała i straciła rozum.
Ryuga: Wreszcie jesteście na równym poziomie.
Kelly: *zarzuciła mu jego peleryne na twarz.*
Jack: Bardzo co nie Kruk?
UsuńJa:...Oj bo Anita to Anita. Nie dość, że mi głowę zawraca to jeszcze gnoi mi nad uchem kolejną lekturę.
Jack: Niema to jak spierać się wo większość rzeczy.
Ja:Kwestia poglądów...Ale jak można mówić, że Makbet i Lady Makbet się na początku nie kochali jak się kochali bo gdyby się nie kochali to Makbet by jej nie wysłał tego listu. Widać, że jej ufał tak?
Jack: Tak, tak :)
Lilka: Phyhy. Chcę ci powiedzieć, że Tadeuszek na ciebie czeka i puki co też nie jesteś przychylnie nastawiona.
Ja: To dopiero dwie księgi...może jeszcze się przekonam przez weekend.
"Ja: Jak ja kocham to, że Alex wprowadza chaos tym, że jest. ^^
Ines: Ty poprostu kochasz Alexa.
Ja: Tak ^.^"
Jack: Jak to można kochać?
Lilka: Jego. To człowiek... A ta miłość to instynkt macierzyński jak coś takiego się włączy to niema zmiłuj.
Ja:*tulam sobie Zmorę w tle*
Lilka: Phi U^U
"Glimer: Ale on ma jasbe oczy zresztą tak samo jak brwi i rzęsy."
Lilka: Pewnie jak był mały to wpadł do kociołka z wybielaczem.
,,Johannes:...
Glimer: Moje przekleństwo pamiętam wszystko co raz zobaczę."
Lilka: Zazdrość go głupia rzecz. Lepiej ci się będzie żyło jak się jej pozbędziesz Johnnes.
"Ja: *przyciskam do siebie Alexa* Nie.
Alex: Mogła byś mnie puścić tak trochę nie mogę oddychać."
Lilka:...Nie jego miałam na myśli?
"Kelly: A jesteś pewna, że do niego zadzwoniłam? Bo ja ani trochę. Równie dobrze mogło mi się to przyśnić.
Lilka: Nie, nie jestem. W moim świecie nie można być pewnym niczego. Nigdy nie wiadomo czy potwór z waty cukrowej nie wyskoczy z za rogu.
"Kelly: Nie doszła przez miesiąc spowrotem do Japonii po tym jak mi ją Jack wywiózł.
Kelsi: Na ciasto zawsze."
Jack: Od razu wywiózł jakby to było jakieś przestępstwo. Sama chciała.
Lilka: Wpadaj, wpadaj.
Jack: Tylko się nie wystrasz jak ci od progu terpentyną będzie zajeżdżać.
Lilka: Była mi potrzebna.
Jack: Wy szaleńcy wszyscy tak mówicie.
Lilka:Och, przestań. Następnym razem użyję bezzapachowej.
Jack: Obiecanki cacanki! Myśl zanim coś zrobisz! Chyba logiczne, że zacznie tym śmierdzieć! Gdzie się nie ruszę to czuję terpentynę!
Lilka: Urojenia zapachowe.
Jack: Nic już więcej nie mów-_-
"Mary: Psie żarty. Serio? Aż tak nisko upadłaś?"
Lilka: Co poradzisz. Musiałam się na chwilkę dostosować do twoich standardów. W innym przypadku mogłabyś mnie nie zrozumieć.
Jack:Pewnie myśli, że się z niej śmiałaś.
"A na poważnie ten cały Nidhok to smok tak?"
Mary:Nidhok? Pierwsze słyszę...Czekaj. Chyba, że próbowałaś powiedzieć Nidhögg. Bo tu zależy co rozumiesz przez smok. Nidhögg to skrzydlaty wąż wysysający krew zmarłych."
Lilka: Taaak Nihuhugo. Ehem. Nie zagłębiam się w tematy mitologi Nordyckiej od kiedy doszłam do wniosku, że nie ma tam żadnej wzmianki o Zmorze. Z tego co ona mi mówiła to wąż który w tym całym zmierzchu bogów ma się objawić jako smok. Prawiła jeszcze coś o jakimś tam dobrym dwunogim, ale czasem się wyłączam i jej nie słucham. W każdym razie kiedyś widziałaś drzewo i pijawki. To jest to całe drzewo życia, z którego wężosmoki będą wysysać życie?
Jack: Jak z tym paraliżem sennym, koniem i wysysaniem krwi co mówiłaś.
Lilka:Proszę państwa Słowianie. Kolejni geniusze. A ty Jack nie słuchałeś mnie.
Jack:*teatralne oburzenie*Jak to nie? Oczywiście, że słuchałem bo nie miałem nic ciekawszego do roboty.
UsuńLilka: Fuselli ci nie wybaczy. Ja ci tego nie wybaczę-.-
Jack: Chcesz to kakao?
Lilka: Taktyka na Kruka? Nie wydaje mi się? Teraz to chcesz mnie wpędzić w cukrzycę czy w nadwagę?
Jack:Frajerka-_-
Lilka: Gówniak :P
"Kelly:...Wikingowie.
Mary: Tak jakby w Japońskich wierzeniach nie było nic dziwnego.
Kelly: Racja. Wniosek. Nie można zamknąć kogoś samego na wyspie na tak długo, a potem oczekiwać, że będzie normalny."
Jack: Co kraj to kolejna głupia legenda.
Lilka: Niektóre bajki są prawdziwe wiesz?
Jack: Oczywiście :)
Lilka: Że kłamiesz.
"Ines: Nie zwracaj uwagi. Tobie w środku nocy nie przypominają się stare błedy?"
Ja:Ostatnie jedyne o czym myślę przed snem to to, że o 6 rano muszę wstać i niemal natychmiast zasypiam. Przypominają mi się, oczywiście, że mi się przypominają, ale zastanów się czy serio masz Tsubasę za błąd...No chyba, że to rozstanie z nim uważasz za błąd i ja zile zrozumiałam.
Jack: Bo ty się niby prze ponad rok nie leczyłaś co?
Ja:Ale wyleczyłam.
Jack:Uhym...Frajer.
Ja: Oj daj spokój. Nie obrażaj go.
Jack:Dla mnie to jest, był i będzie frajer.
Ja: No tak.
Lilka:Jack*ten bez dyskusyjny ton którym go ucina i Jack o dziwo się słucha*
Jack: No tak solidarność jajników. Z resztą ty też lepsza nie jesteś.
Lilka:*unosi brew*Co proszę?
Jack:*oblizuje ust, cmoka i wzdycha* To ja jednak pójdę po to kakao.
Lilka:Good idea.
"Ja; Mam akademie pierwszaków tego dnia. Jestem w klasie pierwszej B. *dumna z siebie*"
Ja:Jakieś...7 lat temu? Też byłam w klasie 1B. Yey! I w gimbazie w sumie też...
Jack: B jak barany.
Ja: Chciałeś powiedzieć B jak bystrzaki.
Jack:Nie wmawiaj mi dobrze? :)
Lilka: A pamiętasz jak Paulina roiła nam warkoczyki i inne takie? :)
Ja:Pamiętam :) A poza tym czy naprawdę tylko ja tego dnia mam normalne lekcje?
Lilka: Odwołali 2h polskiego! :c
Ja:O tyle dobrze, że nie będę musiała Halinki oglądać i że nie zgłosiłam się na reprezentanta do akademię bo musiałabym dłużej w szkole zostać. To piękne zdziwienie ludzi kiedy dowiedzieli się potem, że to wcale nie będzie się odbywało podczas zajęć. Już współczuję Marcie.
"Kyoya: No i się stało cofneła się w rozwoju tak bardzo, że świat się do niej dostosował."
Ja: Będziesz ją teraz musiał bronić przed starszakami.
Jack:Ciocia Hania się sama obroni. Po przykuwa ich do krzesła i wydłubie oko czy odetnie ucho.
Lilka:*udaje, że kaszle* Nieehehe zdziwiłabym ehe się.
Ja: I ta miłość do stwórców.
"Kelly: Werter to jedyna istota wewszechświecie z gorszym celem od mojego."
Jack:*wzdycha*Pony ostatnio przychodzi mi oglądać samych frajerów i frajerki. Zmień temat.
"Ja: Alesiolandia!"
Ja: Jak Asia XD Asiowe słowa. Po Asiowemu. Asiowe zabawki etc. Nie sądziłam, że Aleś się przyjmie.
Jack: Wszystko co powiem się przyjmie.
Ja: Chyba moja babcia.
Jack: Tak, tak. Za te kilkanaście lat moje cytaty będą ukazane na autobusach jak tego całego dyktatora chyba Korei Północnej którego imienia nie pamiętam. Nie mam pamięci do imion.
Ja: A ja do cyferek.
Lilka: A ja jestem świetna...Tak mówię skoro już nas na wyznania naszło.
Ja:Nadal nie wiem jak ty się na Długą dostałaś.
Lilka: Hyhy :)
Juli: Fikolandia!^^ Lilś pójdźmy tam?! Pójdźmy?!
Lilka:Teraz to ty idziesz spać księżniczko.
Juli: Nie ja jestem królową Juli.
Lilka: No tak. Królowa Julie i jej kohorta.
Juli: Nie mam żadnego kolta.
Lilka: Chodziło mi o twoich wiernych rycerzy.
Juli: I o tego pana co rozśmiesza ludzi?
Lilka: Jack to dwa w jednym. Nadworny błazen i królewna^^ A teraz łazienka, piżamka, siusiu, paciorek. Falafin i spać.
Jack:*zdecydowanie nie lubi być królewną*
Lilka:Nie rób takich min. To nie była obelga. Taki np. Stańczyk jest świetny. Kaftanik też ma fajny taki w twoim kolorze.
Jack:Uhym-_-
Ja: Makbet to bochoter dynamiczny jego uczucia i poglądy zmieniają się w trakcie trwania akcji. A Lady Makbet to klasyczny przykład famfatale prowadzącej swojego męszczy do zguby.
UsuńKelly: Niezbyt umiejętnie.
Ja: W sytuacji idealniej samemu się nie traci zmysłów.
"Jack: Jak to można kochać?
Lilka: Jego. To człowiek... A ta miłość to instynkt macierzyński jak coś takiego się włączy to niema zmiłuj."
Ja: Dziękuję Liluś, że tak zgrabnie mu to wytłumaczyłaś. *głaszcze Alexa tak, że wszystkie włosy mu się przylizały*
"Lilka: Pewnie jak był mały to wpadł do kociołka z wybielaczem."
Glimer: Od tego by miał bledszą skórę.
Kelly: Skąd wiesz. Próbowałaś?
Glimer: Skóre wybiela się inaczej.
,,Lilka: Zazdrość go głupia rzecz. Lepiej ci się będzie żyło jak się jej pozbędziesz Johnnes."
Johannes: Nie poto wyciągnąłem ją z Dark Nebuli, żeby się jej teraz pozbyć.
Glimer: Nikt cie nie prosił. I Lilce chodziło o zazdrość.
"Lilka:...Nie jego miałam na myśli?"
Ja: A kogo?
"Lilka: Nie, nie jestem. W moim świecie nie można być pewnym niczego. Nigdy nie wiadomo czy potwór z waty cukrowej nie wyskoczy z za rogu."
Kelly: Wiesz co mnie dziwi? Że nie skaczesz sobie od tak między wymiarami. Ja bym to pewnie robiła non stop.
"Jack: Od razu wywiózł jakby to było jakieś przestępstwo. Sama chciała."
Kelly ; Wy zawsze tak mówicie.
"Lilka: Wpadaj, wpadaj.
Jack: Tylko się nie wystrasz jak ci od progu terpentyną będzie zajeżdżać.
Lilka: Była mi potrzebna."
Kelsi: Nie pytam do czego.
"Jack: Obiecanki cacanki! Myśl zanim coś zrobisz! Chyba logiczne, że zacznie tym śmierdzieć! Gdzie się nie ruszę to czuję terpentynę!"
Kelsi: Może to ty nią śmierdzisz.
"Lilka: Co poradzisz. Musiałam się na chwilkę dostosować do twoich standardów. W innym przypadku mogłabyś mnie nie zrozumieć.
Jack:Pewnie myśli, że się z niej śmiałaś."
Mary: *zgrzytneła zębami*
"Lilka: Taaak Nihuhugo. Ehem. Nie zagłębiam się w tematy mitologi Nordyckiej od kiedy doszłam do wniosku, że nie ma tam żadnej wzmianki o Zmorze."
Mary; To, że nigdzie nie piszę Zmora to gówno w kompasu nie znaczy, że jej tam nie było.
"W każdym razie kiedyś widziałaś drzewo i pijawki. To jest to całe drzewo życia, z którego wężosmoki będą wysysać życie?"
Mary; Nigdy nie widziałam Yggdrasila jeśli o to pytasz.* myśli: czemu ja z nią jeszcze rozmawiam*
"Ja:Ostatnie jedyne o czym myślę przed snem to to, że o 6 rano muszę wstać i niemal natychmiast zasypiam. Przypominają mi się, oczywiście, że mi się przypominają, ale zastanów się czy serio masz Tsubasę za błąd...No chyba, że to rozstanie z nim uważasz za błąd i ja zile zrozumiałam."
Ines: Zrozumiesz to co będziesz chciała bez względu na to co powiem.
Kelly: Widzę co się się święci.
Mary: Co?
Kelly: Opentał ich zły duch.
Mary; Duch.
Kelly: Coś czuję, że w tym naszym trio zostanie tylko dwóch.
Ines: Skończyłaś?
Kelly: To zależy. A ty skończyłaś?
Ines: Niby co?
Kelly: Udawać, że Otori cie nie obchodzi.
"Ja: Będziesz ją teraz musiał bronić przed starszakami.
Jack:Ciocia Hania się sama obroni. Po przykuwa ich do krzesła i wydłubie oko czy odetnie ucho."
Ja: W moim podstawowym wyposażeniu na lekcje jest palnik. *.*
Kyoya: Bronić to ją trzeba przed sobą samą.
"Jack:*wzdycha*Pony ostatnio przychodzi mi oglądać samych frajerów i frajerki."
Kelly: No to może przestań patrzeć w lustro i wyprowadz się z Hadesu.
"Ja: Jak Asia XD Asiowe słowa. Po Asiowemu. Asiowe zabawki etc. Nie sądziłam, że Aleś się przyjmie."
Ja: Inne zdrobnienie od Aleksander to Olek lub Alex. Żadne z nich nie jest urocze, a Aleś jest uroczy.
Ja: To też prawda. Żądza władzy nawet ze świętego może zrobić łajdaka. Jako postać Lady Makbet jest bardzo ciekawa. Zbudowała w okuł siebie taką skorupę, ma silny charakter i jest przebiegła. Chodź z drugiej strony to nie wszystko jej wina. Ona go tylko popchnęła, a ostateczna decyzja należała do Makbeta. Wolna wola itd.
UsuńLilka: Ona nie chciała mieć dzieci, a dzieci są urocze. Poza tym gówniane fatum! Jak można w to wierzyć? I taaak Kruk bardzo lubi takie dynamiczne postaci.
Jack: Szczególnie Tetagamiego kiedy tak dynamicznie biega za Hagane.
Lilka:*śmieje się zasłaniając sobie usta ręką*
Jack:*obrywa Tadeuszkiem po głowie* A to za co?
Ja:Za niewinność.
"Ja: Dziękuję Liluś, że tak zgrabnie mu to wytłumaczyłaś. *głaszcze Alexa tak, że wszystkie włosy mu się przylizały*"
Lilka:*niezadowolona przestaje się śmiać*
Jack:*uśmiecha się samymi ustami widząc ulizanego Alexa ale po oczach widać, że najchętniej by go wyśmiał*
Ja: Wiesz Lilka teraz powinnaś powiedzieć ,,niema sprawy" czy coś w tym stylu, a ty Jack przeprosić.
Jack: XD
Ja: Co ja z wami mam?
Jack: Nadciśnienie XD
"Glimer: Od tego by miał bledszą skórę.
Kelly: Skąd wiesz. Próbowałaś?
Glimer: Skóre wybiela się inaczej."
Lilka:Tak tylko żartuję. Ale jakbyś mi powiedziała, że używa jakiegoś kremu matującego albo czegoś w tym stylu to chyba bym padła. Ja się opalić nie mogę, a w tej waszej Japonii z tego co słyszałam próbujecie osiągnąć poziom Jacka. Biały od stup aż po czubek tego legowiska bobrów.
Jack: Jakbyś sobie nie prostowała to też by ci się kręciły.
Lilka: Pffy.
"Johannes: Nie poto wyciągnąłem ją z Dark Nebuli, żeby się jej teraz pozbyć.
Glimer: Nikt cie nie prosił. I Lilce chodziło o zazdrość."
Lilka: Dokładnie. Nie dałabym Glimer wyrzucić z domu prędzej radziłabym jej ciebie w razie czego. Walizki za drzwi, bielizna za okno i bayos*macha samymi palcami*
"Ja: A kogo?"
Lilka: Pana wybielacza.
"Kelly: Wiesz co mnie dziwi? Że nie skaczesz sobie od tak między wymiarami. Ja bym to pewnie robiła non stop."
Lilka: No cóż.
Jack: A kto ją tam wie co ona robi jak wszyscy śpią.
Lilka: Hyhyhy :D Mam swoje powody. Poza tym niektóre miejsca są naprawdę ciekawe.
"Kelly: Wy zawsze tak mówicie."
Jack:*przedrzeźnia* Wy zawsze tak mówicie. Nie moja wina, że niektórzy są nadwrażliwi.
,,Kelsi: Nie pytam do czego."
Lilka:Jasne. Ale gdybyś pytała to odpowiedziałbym ci, że nie oblewam tym ludzi i ich nie podpalam. A terpentyna była potrzebna do pędzli i rozcieńczania farby :)
"Kelsi: Może to ty nią śmierdzisz."
Jack: Chyba raczej Czarna. Nie przypominam sobie żebym to JA jej ostatnio używał do czegokolwiek.
"Mary: *zgrzytneła zębami*"
Jack:Yep.
,,Mary; To, że nigdzie nie piszę Zmora to gówno w kompasu nie znaczy, że jej tam nie było."
Lilka:*przygryza wargę hamując się żeby nie odegrać teatralnej scenki i nie zacząć wrzeszczeć* Tak wiem. To chyba logiczne.
"Mary; Nigdy nie widziałam Yggdrasila jeśli o to pytasz.
Lilka:Aha.
*myśli: czemu ja z nią jeszcze rozmawiam*"
Ja: XD Przepraszam, przepraszam, ale nie mogłam się powstrzymać.
Jack:Będą sarkać na siebie do puki któraś nie zejdzie z tego świata.
Lilka: Daleko do zejścia mi nie brakuje przepraszam nie mam. Wystarczy otworzyć portal.
Jack: Twój kot mówił...
Lilka: Tak wiem co mówił mój kot...Boże jak to brzmi.
Jack: Ty to wiadomo, że masz nie równo pod sufitem, ale mi się wcześniej takie rzeczy nie zdarzały.
,,Ines: Zrozumiesz to co będziesz chciała bez względu na to co powiem."
UsuńJa: W sumie toooo trochę tak ^^" Ale jak do siebie nie wrócicie to Hania doświadczy publicznego linczu.
"Kelly: Widzę co się się święci.
Mary: Co?
Lilka: O nie O-O
Kelly: Opentał ich zły duch.
Mary; Duch.
Lilka:...
Kelly: Coś czuję, że w tym naszym trio zostanie tylko dwóch.
Lilka: Nie śpiewaj tego więcej. Ines i Tsubasa jeszcze się zejdą, ale żeby to się stało nie powinnaś podejmować aż tak drastycznych środków jak śpiewanie tego.
Jack: Kiedy...
Lilka: To była tylko jedna scena w dodatku bardzo smutna i ty to wiesz...Fe. Obśliniłeś mi rękę.
Jack: Karma.
"Ja: W moim podstawowym wyposażeniu na lekcje jest palnik. *.*
Kyoya: Bronić to ją trzeba przed sobą samą."
Jack: To widać.
Ja: Palnik na lekcji O.O
Jack:...Zajmij się Tadeuszem, co?
Ja: Nie mogę. Zbyt dobrze spełnił swoje rozluźniające zadanie iiii mam tego dość.
Lilka: Przecież nadal tkwisz na dwóch księgach-.-
Ja: Właśnie :/
"Kelly: No to może przestań patrzeć w lustro i wyprowadz się z Hadesu."
Jack: To nie to. Patrząc w lustro widzę przyszłego miliardera, a Hades opuszczę zaraz po tym jak dowiem się tego czego chcę :)
"Ja: Inne zdrobnienie od Aleksander to Olek lub Alex. Żadne z nich nie jest urocze, a Aleś jest uroczy."
Jack: Lolek sikusek XD
Ja: Miałeś się ogarnąć.
Lilka:*chce go strzelić w tył głowy, ale Jack się odwija i zaczynają się przepychać*
Jack: Dziewczynki malinki XD
Ja: Od kilku lat zadaję sobie pytanie dlaczego ciebie to śmieszy i nadal nie wiem.
Lilka: To po prostu Jack.
Ja: Ostatnio i tak zauważyłam, że odeszłam od waszych archetypów. Wcześniej to było trochę Nataszki i Szymciunia plus jak wszyscy mieliście coś ode mnie, a teraz po prostu podporządkowuje was temu co dzieje się w fabule.
Jack: Powinnaś być dumna, że jesteśmy tacy super.
Lilka: Ja osobiście wprowadziłabym kilka zmian.
Ja: Domyślam się już nawet jakich.
"Lilka: Ona nie chciała mieć dzieci, a dzieci są urocze."
UsuńKelly: A teraz zastanówmy się wszyscy czy naprawdę chcemy poruszać temat dzieci.
"Jack: Szczególnie Tetagamiego kiedy tak dynamicznie biega za Hagane."
Kelly: Tutaj każdy dynamicznie biega za Hagane, rude dziecko szczęścia....Boże jak ja Ryudze powiem, że Gigna... Kelsi pamiętaj mają mnie po śmierci skremować.
Kelsi: Dopiszę to do listy. Spalić spalone, utopić wodę, zakopać ziemię i udusić powietrze
"Lilka:Tak tylko żartuję. Ale jakbyś mi powiedziała, że używa jakiegoś kremu matującego albo czegoś w tym stylu to chyba bym padła. Ja się opalić nie mogę, a w tej waszej Japonii z tego co słyszałam próbujecie osiągnąć poziom Jacka. Biały od stup aż po czubek tego legowiska bobrów."
Glimer: Podkład to napewno nie jest.
Kelly: Taki kanon kobiecego piękna. Chociaż solaris też się zdarzają.
"Lilka: Dokładnie. Nie dałabym Glimer wyrzucić z domu prędzej radziłabym jej ciebie w razie czego. Walizki za drzwi, bielizna za okno i bayos*macha samymi palcami*"
Glimer: A kotami mam się sama zajmować? Nie dziękuję.
"Lilka: Pana wybielacza."
Kelly: *złopatą w ręku uśmiechem na ustach i obłędem w oczach* To jak ty go zajmiesz ja załatwię, a potem zakopiemy go w lesie?
"Lilka: Hyhyhy :D Mam swoje powody. Poza tym niektóre miejsca są naprawdę ciekawe."
Kelly: Czyli jednak :]
"Jack:*przedrzeźnia* Wy zawsze tak mówicie. Nie moja wina, że niektórzy są nadwrażliwi."
Kelly: I kto to mówi. Książę nadciśnienia.
"Lilka:Jasne. Ale gdybyś pytała to odpowiedziałbym ci, że nie oblewam tym ludzi i ich nie podpalam. A terpentyna była potrzebna do pędzli i rozcieńczania farby :)"
Kelsi: No raczej, że nie palisz tym ludzi bo by dawało terpentyną i spalenizną. Remont czy wyrzywałaś się artystycznie?
"Jack: Chyba raczej Czarna. Nie przypominam sobie żebym to JA jej ostatnio używał do czegokolwiek."
Kelsi: A kto cię tam wie. Terpentyna uśmierza nerwobóle, a tobie napewno by to nie zaszkodziło.
"Lilka:*przygryza wargę hamując się żeby nie odegrać teatralnej scenki i nie zacząć wrzeszczeć* Tak wiem. To chyba logiczne."
Mary; Spójrz prawdziwe w oczy logika nie jest twoją mocną stroną.
"Jack:Będą sarkać na siebie do puki któraś nie zejdzie z tego świata."
Kelly: *zrobiła się bardziej rumiana niż zwykle * O Boże pójdę za to do piekła. Jack ty idioto czemu to powiedziałaś?
"Lilka: Daleko do zejścia mi nie brakuje przepraszam nie mam. Wystarczy otworzyć portal."
Glimer: Albo kontynuować ten temat. Wiesz, że jak ty spróbujesz się zabić to ja wracam do zawodu.
"Ja: W sumie toooo trochę tak ^^" Ale jak do siebie nie wrócicie to Hania doświadczy publicznego linczu."
Ines: *jest nawet zadowolona*
"Lilka: Nie śpiewaj tego więcej. Ines i Tsubasa jeszcze się zejdą, ale żeby to się stało nie powinnaś podejmować aż tak drastycznych środków jak śpiewanie tego."
Kelly: Ja jeszcze nie zaczełam używać drastycznych środków.
Ja: Muszę napisać to opowiadanie poboczne.
Ryuga: Musisz to ty napisać kolejny rozdział.
Kelly: Nie wiem jak wy ale ja się boje. Ona się dziwnie uśmiecha.
"Jack: To widać."
Ja: Nic nie widać. Jestem w całości nawet nie nadpalona.
"Jack: To nie to. Patrząc w lustro widzę przyszłego miliardera, a Hades opuszczę zaraz po tym jak dowiem się tego czego chcę :)"
Kelly: *poklepała go po ramieniu * Najważniejsze to mieć marzenia.
"Ja: Ostatnio i tak zauważyłam, że odeszłam od waszych archetypów. Wcześniej to było trochę Nataszki i Szymciunia plus jak wszyscy mieliście coś ode mnie, a teraz po prostu podporządkowuje was temu co dzieje się w fabule."
Kelly: A mi się trochę tenskni, za tą starą Lilą. :(
Lilka:*posmutniała* Właściwie to nie.
Usuń"Kelly: Tutaj każdy dynamicznie biega za Hagane, rude dziecko szczęścia....Boże jak ja Ryudze powiem, że Gigna... Kelsi pamiętaj mają mnie po śmierci skremować."
Lilka: Nie wiem co wy macie do rudych. I tym bardziej dlaczego tak za nim biegacie jakby był jakimś wieszczem. Ale to pewnie dlatego, że ,,nie bleyder tego nie zrozumie".
Jack:Nom. Ginga to na pewno wielki poeta i przepowie ci przyszłość.
Lilka: Mówisz?
Jack: No ba. Biegnij go szukać, a na pewno wciśnie ci jakiś głodny kawałek z cyklu nadzieja i przyjaźń.*wzdycha ciężko* Jak dobrze, że w stanach takiego nie mamy.
Lilka: Ha, ha, ha-_-
Jack:I czemu już się krzywisz.
Lilka: Bo ciągle nabijasz się ze mnie, że nie ogarniam tych waszych jebajowych rzeczy w waszym jebajowym świecie.
Jack:Czarna...nie mógłbym :)
Lilka:*paca go w ramie* Nie lubię cię.
Jack: A ja ciebie bardzo XD
"Kelsi: Dopiszę to do listy. Spalić spalone, utopić wodę, zakopać ziemię i udusić powietrze"
Jack: Te myśli. Zawsze możesz iść do Czarnej ona raz zrobiła bańkę próżniową i mało nie udusiła mi kota.
Lilka:Przecież przeprosiłam.
Jack: A co mi po twoich przeprosinach? Powinienem dostań odszkodowanie.
Lilka:Przecież Sky żyje.
Jack:Przynajmniej tyle. I teraz pewnie Pony albo jej kot powiedzą ,,Tym bardziej należy mu/nam się odszkodowanie."
"Glimer: A kotami mam się sama zajmować? Nie dziękuję."
Lilka:*przypomina sobie koty Johannesa* Chyba znów zaczęłam kochać Lenoxa. Dobra zatrzymaj go. W końcu jakby nie patrzeć ci pomógł, nie jest psychiczny i odrobina wdzięczności u się należy.
"Kelly:*złopatą w ręku uśmiechem na ustach i obłędem w oczach* To jak ty go zajmiesz ja załatwię, a potem zakopiemy go w lesie?"
Lilka:Nie konieczni. Zaczekajmy aż zrobi to ktoś za nas albo Maryśka przez przypadek strzeli mu w stopę. W tedy będzie mniej ruchliwy.
"Kelly: Czyli jednak :]"
Lilka: Tylko czasami i to przeważnie do tych które znam bo jak to Lenox uważa te nie znane są ryzykowne i sama się po nich tłuc nie powinnam. Więc moje podróże ograniczają się do cukierkowej krainy.
"Kelly: I kto to mówi. Książę nadciśnienia."
Jack:Ja? Ja jestem bardzo spokojny.
"Kelsi: No raczej, że nie palisz tym ludzi bo by dawało terpentyną i spalenizną. Remont czy wyrzywałaś się artystycznie?"
Lilka: To drugie.
,,Kelsi: A kto cię tam wie. Terpentyna uśmierza nerwobóle, a tobie napewno by to nie zaszkodziło."
Jack: Widzę, że jesteś obcykana więc może powiesz czym leczysz swoje nagłe zmiany nastroju? A tak BTW nerwoból serca też uśmierza?
"Mary; Spójrz prawdziwe w oczy logika nie jest twoją mocną stroną."
Lilka: Powiedziała meduza w ludzkim wcieleniu. One też nie mają mózgu i nie ogarniają co się w koło nic dzieje, a jakimś cudem żyją od tysięcy lat.
"Kelly: *zrobiła się bardziej rumiana niż zwykle* O Boże pójdę za to do piekła. Jack ty idioto czemu to powiedziałaś?"
UsuńJack:Bo tak mi się podobało? I przestań się tak głupio rumienić bo będę musiał cie zanieść do marketu, położyć głowę na wadze i wlepić naklejkę ,,pomidor".
,,Glimer: Albo kontynuować ten temat. Wiesz, że jak ty spróbujesz się zabić to ja wracam do zawodu."
Lilka:Uhym. A jeśli będę próbowała tak zrobić bo scenariusz mi nakazuje? Kruk, Zmora i moja rozchwiana psychika to czasem siła wyższa.
"Ines: *jest nawet zadowolona*"
Ja: O-O *sama nie wiem czy się cieszyć czy wręcz przeciwnie*
Lilka: Nikt nie kocha autorek pogódź się z tym.
"Kelly: Ja jeszcze nie zaczełam używać drastycznych środków.
Ja: Muszę napisać to opowiadanie poboczne.
Ryuga: Musisz to ty napisać kolejny rozdział.
Kelly: Nie wiem jak wy ale ja się boje. Ona się dziwnie uśmiecha."
Lilka:*miała niby coś odpowiedzieć ale boi się, że zaraz kogoś zgnoi więc postanowiła wszelkie uwagi zatrzymać dla siebie*
Ja:*zapowietrzenie* Ooo co to będzie, co to będzie?
Lilka:Ciemno wszędzie, głucho wszędzie.
Jack: Kruk czy ty nie masz przypadkiem czegoś do zrobienia? Na przykład dokończyć rozdział albo wziąć się za Tadeusza czy może napisać przykłady kosmopolityzmu z 3 cz. Dziadów?
Ja:Tak zrozumiałam twój przekaz.
Jack: Mogę wymieniać dalej jeśli...
Ja: Nie, nie. Naprawdę nie trzeba.
"Ja: Nic nie widać. Jestem w całości nawet nie nadpalona."
Jack: To o czym myślałam to nie oparzenia.
"Kelly: *poklepała go po ramieniu * Najważniejsze to mieć marzenia."
Jack:*uśmiechnął się miło...i popsuł jej kucyk*
"Kelly: A mi się trochę tenskni, za tą starą Lilą. :("
Ja: Zdefiniuj proszę starą Lilkę.
Jack: Pony by pewnie chciała pocieszne dziecko zbierające cukierki na Halloween. Jak dla mnie to ta teraz może zostań. Mniej upierdliwa, nie chce tyle wiedzieć, ma lepsze teksty i co najważniejsze słucha się mnie.
Lilka: Mniej wiesz, lepiej śpisz. Poza tym nie słucham nikogo i mam swój cel, a kiedy już go osiągnę to...*ogarnęła, że za bardzo się nakręca*...będzie fajnie.
Jack: Słuchasz się i sama wiesz dobrze kogo. Tylko ja to nie do końca ogarniam.
Lilka:I niech tak zostanie.
Kelly: *poczuła się tak jakby oberwała czymś w brzuch* A ja chce. Choć Lila pooglądamy ubranka dla dzieci. Patrz jakie małe slot kie buciczki, oooooo albo te śpioszki w kropki. ^.^
Usuń‘’Lilka: Nie wiem co wy macie do rudych.’’
Ines: Tępić rudych.
‘’Ale to pewnie dlatego, że ,,nie bleyder tego nie zrozumie".’’
Kelly: *a teraz ma mine jakby cos w pobliżu śmierdziało* Taaa skąd ja to znam.
‘’Jack: Te myśli. Zawsze możesz iść do Czarnej ona raz zrobiła bańkę próżniową i mało nie udusiła mi kota.’’
Kelsi: Biedne zwierze zawsze chodzi nie tam gdzie trzeba.
‘’Jack: Przynajmniej tyle. I teraz pewnie Pony albo jej kot powiedzą ,,Tym bardziej należy mu/nam się odszkodowanie."’’
Kelly: …To ty masz kota?
Betty: *Myje sobie łapkę*
"Lilka:*przypomina sobie koty Johannesa* Chyba znów zaczęłam kochać Lenoxa. Dobra zatrzymaj go. W końcu jakby nie patrzeć ci pomógł, nie jest psychiczny i odrobina wdzięczności u się należy.’’
Glimer: *roześmiała się* Przynajmniej tyle. Ten kot ma do ciebie anielską cierpliwość.
‘’Lilka:Nie konieczni. Zaczekajmy aż zrobi to ktoś za nas albo Maryśka przez przypadek strzeli mu w stopę. W tedy będzie mniej ruchliwy’’
Mery: Ha ha takiego cela ma tylko Kelly.
Kelly: Po pierwsze to było przypadkiem, po drugie stul dziób a po trzecie i tak jestem od Cebie lepsza.
Mary: Strzeliłaś do tyłu celując przed siebie.
Kelly: …Umrzyj.
"Lilka: Tylko czasami i to przeważnie do tych które znam bo jak to Lenox uważa te nie znane są ryzykowne i sama się po nich tłuc nie powinnam. Więc moje podróże ograniczają się do cukierkowej krainy.”
Kelly: Trzeba znaleźć krainę w której są krasnoludy. Wszystkie źródła poza elfickimi ale one są zazdrosne podają, że krasnoludy są najlepsze w tworzeniu broni uzbroimy cie porządnie i nie będziesz już goła latać. A jak jeszcze znajdziemy jakieś między wymiarowe surowce silniejsze od ziemskich i im dostracyzmy do zamówienia to będzie już w ogóle czad.
"Jack:Ja? Ja jestem bardzo spokojny.’’
Kelly: Od póki Aleś się nie odezwie, albo ktoś nie dotknie twojego laptopa, albo cos nie idzie po twojej myśli albo ziemia się obraca wokół słońca.
‘’Jack: Widzę, że jesteś obcykana więc może powiesz czym leczysz swoje nagłe zmiany nastroju’’
Kelsi: Zwykle sformatowanie komuś dysku pomaga. :)
"Lilka: Powiedziała meduza w ludzkim wcieleniu. One też nie mają mózgu i nie ogarniają co się w koło nic dzieje, a jakimś cudem żyją od tysięcy lat.”
Mary: Może bym się przejęła gdyby nie powiedział mi tego lancetnik.
‘’Jack:Bo tak mi się podobało? I przestań się tak głupio rumienić bo będę musiał cie zanieść do marketu, położyć głowę na wadze i wlepić naklejkę ,,pomidor"’’
Kelly: Będę robić co mi się tylko podoba, a jak nie będziesz grzeczny to wejdę do szafy i pogadamy inaczej.
Wszyscy: NIE!
Kelsi: Idź! Już teraz zaraz. Go!
Kelly:...
‘’Lilka:Uhym. A jeśli będę próbowała tak zrobić bo scenariusz mi nakazuje? Kruk, Zmora i moja rozchwiana psychika to czasem siła wyższa.’’
Glimer: To zabije siłę wyższą.
"Jack:*uśmiechnął się miło...i popsuł jej kucyk*’’
Kelly: *przeczesała rozpuszczone włosy placami* Jak wyglądam? ;)
"Ja: Zdefiniuj proszę starą Lilkę.”
UsuńKelly:* Retrospekcja*
***
Lilka: Spokojnie Kelly. Będzie dobrze :)
Kelly: Jasne że będzie. Jestem niezniszczalna i jak tylko przestanę wymiotować na samą myśl o Drago to wszystko wróci do normy.
Lilka: No jasne! A może zrobię ci herbatki co?....No to zrobię*biegnie zrobić herbatę*
Kelly: Dzięki.*pije cherbatkę*
Lilka:Proszę bardzo^^
Kelly:...Z jednej strony cieszę się, że nie uważasz, że mogła bym się tak załamać, a z drugiej strony mam wielką ochotę to zrobić.
Lilka: Domyślam się...ale ty jesteś Kelly Hawana i się nie poddasz. Jak to powiedziałaś"Dla niego jestem agentką Dark Nebuli która przybyła wszystko rozpierdolić" czy jakoś tak. Byłaś agentką Nebuli...więc niech teraz Doji posmakuję własnego leku.
Lilka:*wysuwa się z pod kołdry i na paluszkach podchodzi do laptopa* To jeszcze nie koniec ja i tak wiem że ty coś kręcisz a jak Kruk się wyśpi to też będzie to wiedziała*wsuwa się z powrotem pod kołdrę i idzie spać*
***
Kelly: Tak w sumie to nie wiem jak ci to opisać także zapomnijmy
Jack:*stoi za Lilką i patrzy co Kelly robi i mówi na co wytrzeszcza oczy i daje jej znaki, żeby przestała*
UsuńLilka:...Ogarnij się. Oboje to zróbcie.
"Ines: Tępić rudych.
Lilka: Szkoda ci, że Foxy cię zdradziła? W ogóle to za ile się skończy ten reportaż o ćmach? Sprawdź, albo przełącz.
,,Kelly: *a teraz ma mine jakby cos w pobliżu śmierdziało* Taaa skąd ja to znam."
Lilka:Jakby każdy musiał grać w beyblade...
"Kelsi: Biedne zwierze zawsze chodzi nie tam gdzie trzeba."
Jack:Bo to kot.
,,Kelly: …To ty masz kota?
Betty: *Myje sobie łapkę*"
Jack: Tak i parę małych-_-
"Glimer: *roześmiała się* Przynajmniej tyle. Ten kot ma do ciebie anielską cierpliwość. "
Lilka:Lenox jest dość spokojny. Co nie zmienia faktu, że coś kręci...wszyscy coś kręcą.
,,Mary: Strzeliłaś do tyłu celując przed siebie."
Lilka:...
Jack: XD
Lilka: Pewnie próbowała przedrzeźniać Magneto.
Danny: Xavier lepszy.
Lilka: Eric.
Danny: Xavier.
Lilka: Patrz mi na usta E-r-i-c.
Danny: Bo wyczochram ci bobra.
Lilka: Straszne :)
,,Kelly: Trzeba znaleźć krainę w której są krasnoludy..."
Lilka: Nie będę współpracowała z jakimiś krasnoludami. Mam kompas młotek czy inna siekiera mi nie potrzebna. Poza tym Tarkin ma takie trochę elfowe uszka^^
Ja: On mi wog wyszedł jak Legolas *.*
Jack:*udaje, że będzie wymiotował* Ufok to ufok. Mi Czarna nie chciała sprowadzać żadnych pozaziemskich surowców więc wam tym bardziej nie sprowadzi.
Lilka:Poco się kłócisz przecież już mówiłam, że nigdzie nie lecę.
"Kelly: Od póki Aleś się nie odezwie, albo ktoś nie dotknie twojego laptopa, albo cos nie idzie po twojej myśli albo ziemia się obraca wokół słońca."
Jack:Ale Ziemia obraca się wokół Słońca. Tak uczyli w szkole-.-
Lilka: Czyli jednak macie szkoły w jebajowym świecie. Ach bleyderzy chyba nigdy nie przestaną mnie zadziwiać.
,,Kelsi: Zwykle sformatowanie komuś dysku pomaga. :)"
Jack:*mamrocze*Bo oczywiście nie mogła powiedzieć wystarczy czekolada-_-
Lilka:Właśnie Jack co z kakałkiem?
Jack:*wytrzeszcza oczy i już go niema*
,,Mary: Może bym się przejęła gdyby nie powiedział mi tego lancetnik."
Lilka: Wiesz co? Spadaj sobie pomedytować.
Jack:*wraca*
Lilka: Mleko ci wykipiało?
Ja:Tsa-_-
Lilka:Hyhyhym. Biedactwo. Mam sobie sama zrobić czy dzwonić po Damiana?
Jack: Tylko spróbuj. Zrobię to p...parujące kakao choćbym miał się przefarbować na rudo.
Lilka:*gapi się w telewizor*No tak masz rację pokarz, że masz jaja bez zdejmowania spodni.
Jack:*poker face+ciśnienie*
"Kelly: Będę robić co mi się tylko podoba, a jak nie będziesz grzeczny to wejdę do szafy i pogadamy inaczej.
Jack: Ja zawsze jestem grzeczny :)
,,Wszyscy: NIE!
Kelsi: Idź! Już teraz zaraz. Go!
Kelly:..."
Jack:*zamarł z kartonem z którego mleko wlewa się do rondla*
Lilka:*w ostatniej chwili powstrzymała wybuch śmiechu zasłaniając sobie usta ręką*
"Glimer: To zabije siłę wyższą.
Lilka: Lepiej nie. Wiesz zabijasz kogoś i to powoduje, że zabijasz też innych.
Kelly: *przeczesała rozpuszczone włosy placami* Jak wyglądam? ;)"
Jack: Koszmarnie :)
,,Kelly: Tak w sumie to nie wiem jak ci to opisać także zapomnijmy."
Ja: Lilak straciłaś optymizm.
Lilka: Ciekawe dlaczego?
"Lilka:...Ogarnij się. Oboje to zróbcie."
UsuńKelly: To przestań się smucić. Wiesz, że nienawidzę jak niektórzy tak robią.
"Lilka: Szkoda ci, że Foxy cię zdradziła? W ogóle to za ile się skończy ten reportaż o ćmach? Sprawdź, albo przełącz."
Ines:*milczy moment po czy podnosi pilot* Jeszcze 10 minut potem jest Top 10 królestwa zwierząt, a następnie wojny magazynowe.
,,Lilka:Jakby każdy musiał grać w beyblade..."
Kelly: Jakby wokół tego kręciło się wszystko.
"Jack: Tak i parę małych-_-"
Kelly: Bettuś, a kiedy u nas pojawią się małe kotki?
Betty: *popatrzyła się na Kelly poczym wstała i wyszła*
Kelly:... Chyba poszła to załatwić. :)
"Lilka:Lenox jest dość spokojny. Co nie zmienia faktu, że coś kręci...wszyscy coś kręcą."
Glimer: Przy twoim nastawieniu wystsrczy mówić prawdę by cie okłamać.
Kelly: Czyli jednak coś tam po mnie zostało.
Glimer: To brzmi odrażająco.
Kelly:...Może. *wzruszyła ramionami*
,,Lilka:...
Jack: XD
Lilka: Pewnie próbowała przedrzeźniać Magneto."
Kelly: Nie lubie Magneto.
"Danny: Xavier lepszy."
Kelly: * Miała zamiar zaskoczoba krzyczeć "co ty tu robisz jak się tu znalazłeś" i tym podobne, ale w porę się opanowała*
"Lilka: Nie będę współpracowała z jakimiś krasnoludami. Mam kompas młotek czy inna siekiera mi nie potrzebna."
Kelly: Ale dlaczemu? :(
"Poza tym Tarkin ma takie trochę elfowe uszka^^"
Kelly: I się nie zna. Na dotrzymywaniu słowa, życiu, walce, a szczególnie nie zna się na kobietach.
"Jack: Mi Czarna nie chciała sprowadzać żadnych pozaziemskich surowców więc wam tym bardziej nie sprowadzi."
Kelly: Ja ich nie chcę. Chciałam je dać krasnoludą. Poza tym widziałam co jeden pozaziemski surowiec zrobił z tobą i dla dobra wszechświata lepiej, żeby mi się to nie przytrafiło.
"Jack:Ale Ziemia obraca się wokół Słońca. Tak uczyli w szkole-.-"
Kelly: To była aluzja kotku.
"Jack:*mamrocze*Bo oczywiście nie mogła powiedzieć wystarczy czekolada-_-"
Kelsi: *zadowolona* Dlaczego się przejmujesz. Jeszcze kogoś pomyśli, że ci zależy.
"Lilka: Wiesz co? Spadaj sobie pomedytować."
Mary: Zaraz po tym jak schowasz się w innym wymiarze.
"Lilka:*gapi się w telewizor*No tak masz rację pokarz, że masz jaja bez zdejmowania spodni.
Jack:*poker face+ciśnienie*"
Kelly: O tym właśnie mówiłam.
"Jack:*zamarł z kartonem z którego mleko wlewa się do rondla*"
Kelsi: *patrząc na Jacka zaczyna do niej powoli docierać, że mogła mieć rację *Wtf? *nieświadomie cicho na głos*
"Lilka:*w ostatniej chwili powstrzymała wybuch śmiechu zasłaniając sobie usta ręką*"
Kelly: *cieszy mordkę no bo co innego mogła by robić *
"Lilka: Lepiej nie. Wiesz zabijasz kogoś i to powoduje, że zabijasz też innych."
Glimer:*wywruciła głową* Zabijanie było prostrze za nim je żuciłam.
"Jack: Koszmarnie :)"
Kelly: Oh Gomez. *roześmiała się * A skoro już stesteśmy w temacie rodziny Addamsów to miałam ostatnio taki koszmar że Draho i Zmora wspominali swój miesiąc miodowy tak jak państwo Addams.
Lilka:Uhym.
UsuńInes:*milczy moment po czy podnosi pilot* Jeszcze 10 minut potem jest Top 10 królestwa zwierząt, a następnie wojny magazynowe.
Lilka: Aha. A nie ma jakiegoś wróżbity Piotra czy innego Adasia? To co oni mówią jest idiotyczne, prawda?^^
,,Kelly: Jakby wokół tego kręciło się wszystko."
Lilka: Właśnie. Chodź beya są nawet całkiem ciekawe.
,,Kelly: Bettuś, a kiedy u nas pojawią się małe kotki?
Betty: *popatrzyła się na Kelly poczym wstała i wyszła*
Kelly:... Chyba poszła to załatwić. :)"
Jack:Yey!-_-
Lilka:No wiesz co? Myślałam, że jednak się stykną z Lenoxem.
Jack: Wiedziałem, że jesteś zboczona no ale żeby koty.
Lilka:Będę paringowała kogo zechcę.
,,Glimer: Przy twoim nastawieniu wystsrczy mówić prawdę by cie okłamać."
Lilka:...Co z kakałkiem?
Jack:*skoncentrowany nalewa kakao do kubków po czym rzuca rondel gdzieś w bok, zgarnia kubki i ustawia je na stoliku*
Lilka: Ale nie próbujesz nas otruć?
Jack:Oczywiście, że tak przecież to sens mojego istnienia-_-
Lilka:*miesza, sprawdza konsystencję po czym próbuje*
Jack: No i?
Lilka: No i co?
Jack:...Pytam o kakao. To które właśnie pijesz.
Lilka: No kakao jak kakao. Dobre.
Jack:Dobre? Dobre? Zniewalające to mało powiedziane.
Lilka:A próbowałeś je chociaż? Przecież ty czekolady nie lubisz. Poza tym to nawet nie jest mój ulubiony kubek.
Jack:Kubek srubek. Nie musiałem próbować, ale wiem, że jest dobre bo włożyłem w przyrządzanie go całą duszę :)
Lilka:Hyhy. Tak jest w porządku.
Jack: Nie można było tak od razu?
,,Kelly: Nie lubie Magneto."
Lilka: Wiem. Ale nie marudź tylko próbuj kakałka.
"Kelly: Ale dlaczemu? :(
Lilka: Bo niema dżemu :)
,,Kelly: I się nie zna. Na dotrzymywaniu słowa, życiu, walce, a szczególnie nie zna się na kobietach."
Lilka: Rozmawiał z tobą. Nadal twierdzisz, że się nie zna? Poza tym słowa chyba też dotrzymał. W waszym świecie to ja ledwo sama jakoś żyję, a co dopiero jakiś ufok.
Jack:Jak ty go bronisz.
Lilka:Jack...posprzątałeś swój pokój?
Jack: Nie. Ten kurz czeka na ciebie.
Lilka: I nawet nie maż co śnić, że się doczeka.
,,Kelly: Ja ich nie chcę. Chciałam je dać krasnoludą. Poza tym widziałam co jeden pozaziemski surowiec zrobił z tobą i dla dobra wszechświata lepiej, żeby mi się to nie przytrafiło."
Jack: Niby co zrobił?
Lilka: Spokojnie więcej tu tego nie przytargam.
Jack: Czego?
Lilka: Niczego.
,,Kelly: To była aluzja kotku."
Jack: Nie mam humoru na aluzje kotku.
,,Kelsi: *zadowolona* Dlaczego się przejmujesz. Jeszcze kogoś pomyśli, że ci zależy."
Jack: Nie przejmuję się. Po prostu jestem miłym chłopcem.
Lilka: Miły jak diabli.
"Mary: Zaraz po tym jak schowasz się w innym wymiarze."
Lilka: Maryśka, Maryśka...Odpuść sobie. Usiądź, milcz i bądź piękna.
,,Glimer:*wywruciła głową* Zabijanie było prostrze za nim je żuciłam."
Lilka:*zaczęła przygryzać wargę nie bardzo wiedząc co jej na to odpowiedzieć*
"Kelly: Oh Gomez. *roześmiała się * A skoro już stesteśmy w temacie rodziny Addamsów to miałam ostatnio taki koszmar że Draho i Zmora wspominali swój miesiąc miodowy tak jak państwo Addams."
Lilka:...
Jack: Jak to wyglądało? XD
Kelly: --.--
Usuń"Lilka: Aha. A nie ma jakiegoś wróżbity Piotra czy innego Adasia? To co oni mówią jest idiotyczne, prawda?^^"
Ines: Wróżbita Maciej przepowiada, że w nocy będzie ciemno. *zaśmiała się * Inna sprawa, że ludzie im wierzą.
Kelly: Inna sprawa, że mam kumpla który naprawdę przepowiada przyszłość so shut the fuc...
Ines: Nie przeklinaj.
Kelly:... a najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że nawet spróbuję cie teraz posłuchać.
Ines: *pokiwała głową w zamyśleniu* Trzy lata, szybko łapiesz.
,,Lilka: Właśnie. Chodź beya są nawet całkiem ciekawe."
Kelly: Ciekawe to mało powiedziane. *na końcu języka ma już tyrate o tym ze beye są potężne, silne(bo dla niej to dwie różne rzeczy) waleczne, nieugięte, ale gdzieś z tyłu głowy usłyszała śmiech Drago*...Są zajebiste.
"Lilka:No wiesz co? Myślałam, że jednak się stykną z Lenoxem."
Kelly: Jeśli w zadniu zwierzę upodobania się do właściciela jest ziarno prawdy to jest wściekła, ale jeśli coś z tego kiedykolwiek miało wyjść to wszystko zależy od Lenoxa.
,,Lilka:*miesza, sprawdza konsystencję po czym próbuje*
Jack: No i?
Lilka: No i co?
Jack:...Pytam o kakao. To które właśnie pijesz."
Kelly: Awwww. Jesteś uroczy kiedy się starasz... Nie rób tak więcej.
"Lilka: Wiem. Ale nie marudź tylko próbuj kakałka."
Kelly: *uśmiecha się i bierze łyka kakała* Niezłe. Już wiem na czy zarobisz swoje miliony.
"Lilka: Bo niema dżemu :)"
Kelly: *pokazała jej język i się roześmiała*
,,Lilka: Rozmawiał z tobą. Nadal twierdzisz, że się nie zna? Poza tym słowa chyba też dotrzymał. W waszym świecie to ja ledwo sama jakoś żyję, a co dopiero jakiś ufok."
Kelly:...
Kelsi: Sądząc po mnie. Jest winny czegoś czego ona nietoleruje cokolwiek by to nie było.
Kelly: Mniej więcej.
"Lilka: Spokojnie więcej tu tego nie przytargam."
Kelly: Trzymam cię za słowo.
"Jack: Nie mam humoru na aluzje kotku."
Kelly: To twój problem kotku. A i bądź tak miły i przyneś pianki :)
"Jack: Nie przejmuję się. Po prostu jestem miłym chłopcem."
Kelsi: W takim razie leć po pianki. :)
"Lilka: Maryśka, Maryśka...Odpuść sobie. Usiądź, milcz i bądź piękna."
Mary: *warczy*
Kelly: *Zaksztusiła się kakałem*
Kelsi:*średnio zaninetresowanym tonem sprawdza coś w telefonie * Może poprostu pójdzcie razem do pokoju byle nie Jacka wszyscy wiem jam to się kończy.
,,Lilka:*zaczęła przygryzać wargę nie bardzo wiedząc co jej na to odpowiedzieć*m
Kelly: Pewnie tak samo jak życie zanim cie kot wskrzesił.
Glimer: Na twomi miejscu bym się nie cieszyła.
Kelly: A to dlaczego?
Glimer: Bo to był twój kot.
"Lilka:...
Jack: Jak to wyglądało? XD"
Kelly: Strasznie. Obudziłam się z krzykiem i spadłam z kanapy.
Lilka:Przestań bo ci tak zostanie. Muszę się nauczyć gotować tą waszą zupę Ramen.
Usuń,,Ines: Wróżbita Maciej przepowiada, że w nocy będzie ciemno. *zaśmiała się * Inna sprawa, że ludzie im wierzą."
Lilka:*happy bo trafiła w temat* Możemy do niego zadzwonić i dowiedzieć się co wyczyta nam z gwiazd.
,,Kelly: Inna sprawa, że mam kumpla który naprawdę przepowiada przyszłość..."
Lilka: Znam go?
,,Kelly: Ciekawe to mało powiedziane...Są zajebiste."
Lilka: Zostanę przy ciekawe.
,,Kelly: Jeśli w zadniu zwierzę upodobania się do właściciela jest ziarno prawdy to jest wściekła, ale jeśli coś z tego kiedykolwiek miało wyjść to wszystko zależy od Lenoxa."
Lilka:No to umarł w butach.
,,Kelly: Awwww. Jesteś uroczy kiedy się starasz... Nie rób tak więcej."
Jack:*patrzy na nią przez chwilę i uśmiecha sztucznie* Zapamiętam to sobie.
Lilka:Jak jest takie aww to może za niego wyjdź?
,,Kelly: *uśmiecha się i bierze łyka kakała* Niezłe. Już wiem na czy zarobisz swoje miliony."
Ja&Lilka: XD
Jack:Tylko się nie uduście przypadkiem-_-
,,Kelsi: Sądząc po mnie. Jest winny czegoś czego ona nietoleruje cokolwiek by to nie było.
Kelly: Mniej więcej."
Lilka: Uhym. Czyli nie chcesz powiedzieć co ci zrobił?
,,Kelsi: W takim razie leć po pianki. :)"
Jack: Niestety*rozsiada się rzucając nogi na ławie*Przeminęło z wiatrem. Nigdzie się nie ruszam.
Lilka: Jack.
Jack:*wzdycha i zdejmuje nogi z ławy*
,,Mary: *warczy*
Kelly: *Zaksztusiła się kakałem*
Lilka:*lisi uśmiech w stylu Jacka i przedrzeźnia jej warczenie, chichocze po czym bierze łyk kakao*
,,Kelsi:*średnio zaninetresowanym tonem sprawdza coś w telefonie * Może poprostu pójdzcie razem do pokoju byle nie Jacka wszyscy wiem jam to się kończy."
Lilka:*teraz to ta się zakrztusiła*
Jack: A to dobre XD Mówiłem, że będzie cię to prześladować?
Lilka:*ociera usta i stara się nie zabić Jacka* Poco ja mam niby gdzieś z nią iść. Po za tym Maryśka mnie nie interesuje, a już na pewno nie pod tym względem.
,,Kelly: A to dlaczego?
Glimer: Bo to był twój kot."
Lilka: Widocznie to jedzenie, spanie i drapanie jej się podoba i nie chce zmieniać.
Ja: Mów co chcesz ten kot jest straszny.
Jack:...Co zrobiłaś ze swoim?
Ja: Jeden hasa gdzieś na dworze, a drugiego wyrzuciłam na korytarz.
Jack: Słyszę, że cię nawołuje.
Ja: Naprawdę? Ja nic nie słyszę.
Jack: XD
Ja: I standardowo Y na czole.
Lilka: Całe życie będą mu te żyłki wychodzić.
Jack: Jak ty robisz harpię to ja nie komentuję.
Lilka:...Chodź tu?
Jack:...Poco?
Lilka: No chodź.
Jack: Nieee.
Lilka: No chodź przecież cię nie zjem.
Jack: Nie. Jest mi dobrze tu gdzie jestem.
Lilka: Cykor.
,,Kelly: Strasznie. Obudziłam się z krzykiem i spadłam z kanapy."
Lilka:Może lepiej nie będę wnikać. Aż dziwne, że Zmora nie komentuje.
Jack: Może się zawstydziła.
Lilka: Znając życie i znając Zmorę to uważa to za głupotę robaków.
Ja: Z drugiej strony to byłoby całkiem ciekawe.
Lilka:Udam, że tego nie słyszałam.
Kelly: A co cię tak do tego zmotywawało?
Usuń,,Lilka:*happy bo trafiła w temat* Możemy do niego zadzwonić i dowiedzieć się co wyczyta nam z gwiazd."
Ines: Możemy spróbować.
,,Lilka: Znam go?"
Kelly: Był w bandzie którą Kelsi skołowała by pomóc nam w sprawie z Dark Nebulą. Ryutaro ciemne włosy, chodzi w kimonie z wachlarzem.
"Lilka:No to umarł w butach."
Kelly: Kot w butach :D
,,Lilka:Jak jest takie aww to może za niego wyjdź?"
Kelly: * nie jest w nastroju na mówienie o jej związku z kim kolwiek* Jack pobieramy się w grudniu zamieszkamy w Japonii. Będziemy mieć trójkę dzieci dwóch synów i córeczkę potem ja się rozstyje, a ty wyłysijesz. Pewnie mnie zdradzisz, a ja jak zwykle wrócę do Ryugi. Co ty na to? :)
Kelsi:... Lepiej stracić 20 sekund niż 20 lat. Co nie?
Kelly: Dokładnie.
,,Ja&Lilka: XD
Jack:Tylko się nie uduście przypadkiem-_-"
Kelly: *zadowolona pije kakao dalej*
,,Lilka: Uhym. Czyli nie chcesz powiedzieć co ci zrobił?"
Kelly: Nie. Wcale nie chcę tego powiedzieć.
"Jack: Niestety*rozsiada się rzucając nogi na ławie*Przeminęło z wiatrem. Nigdzie się nie ruszam."
Kelsi: Przekonamy się. :)
"Lilka:*teraz to ta się zakrztusiła*"
Kelsi: *uśmiechnęła się do ekranu* Jack twoje kako je zabija. Jak mogłeś?
"Lilka:*ociera usta i stara się nie zabić Jacka* Poco ja mam niby gdzieś z nią iść. Po za tym Maryśka mnie nie interesuje, a już na pewno nie pod tym względem."
Kelsi: No wiesz, żeby rozładować napięcie. To niezdrowe powstrzymywać... TO tak długo. Pójdziecie tam zrobicie swoje...
Mary: Skończ.
Kelsi: Miałam taki zam...*odróciła na chwilę wzrok od ekranu i zobaczyła mnię Mary*
Ines: Daj spokój Mary. Zachowujesz się jakbyś...
Mary: *wyszła*
,,Lilka: Widocznie to jedzenie, spanie i drapanie jej się podoba i nie chce zmieniać."
Glimer: Czy my właśnie rozmawiamy o upodobaniach demonicznego kota-śmierci?
Kelly: Chyba.
Glimer:..Okey. *wyjeła piwo w lodówki i napiła się* Kontynujmy.
"Ja: Mów co chcesz ten kot jest straszny."
Kelly: Moja Bettuś jest milutka a nie straszna.
Kelsi:... Zdania na ten temat są podzielone.
"Lilka:Może lepiej nie będę wnikać. Aż dziwne, że Zmora nie komentuje.
Jack: Może się zawstydziła."
Kelly: Dzięki tym tam za ekranami oni się nieznoszą więc jesteśmy uratowani... Przesadzam poprostu jeden koszmar mniej.
Lilka:Nudy, telewizja, internet, Jack, Danny i reszta tałataństwa oraz ich żołądki bez dna. Kiedy nie mam co robić bo Kruk nie pisze rozdziału to gotuję, piekę i tak dalej. Chcę się nauczyć czegoś nowego, a ostatnio wszędzie widzę te zupę.
Usuń,,Ines: Możemy spróbować."
Lilka: Jack telefon.
Jack: Nie znam takiego.
Lilka:Jack pożycz mi telefon. Obiecuję, że nie zjem.
Jack: Ale jak zjesz to odkupujesz.
Lilka: Słowo.
Jack: To słowo jest warte tyle co dwa gile. Masz mi to dać na piśmie.
Lilka: Jack no daaaj ten telefooon.
Jack: Masz. I mogłabyś wreszcie polecieć do domu po swój.
Lilka:Ja i telefon stwarzamy niebezpieczeństwo. Jaki tam jest nr?*zerka na ekran i wpisuje nr po czym czeka*
,,Kelly: Był w bandzie którą Kelsi skołowała by pomóc nam w sprawie z Dark Nebulą. Ryutaro ciemne włosy, chodzi w kimonie z wachlarzem."
Lilka: Aaa to kojarzę.*wraca do rozmowy*Tak, tak. Caroline. Tak poproszę karty ogólne...Uhym...Tak. Mój mąż?*zerka na Jacka* Baran...
Jack:-_-
Lilka:Taak O-O...Uhym. Dziękuję...*rozłączyła się*
Jack: Co się stało? XD
Lilka: Sprawa wygląda tak, że muszę się pilnować w pracy. Mój mąż czuję się opuszczony i wielokrotnie planował zdradę. Nasze relacje się już nie poprawią i mamy poszukać szczęścia gdzie indziej, otworzyć się na nowe znajomości. Jestem zdruzgotana. Nie wiem jak mu o tym powiedzieć*chowa twarz w dłoniach, łka/powstrzymuje śmiech po czym zerka przez palce*
Jack:Spoko jak nie będzie chciał ci dać rozwodu to załatwimy gnoja inaczej.
Lilka:*pociąga nosem*Kochany jesteś.
,,Kelly: Kot w butach :D
Lilka: Nie widzę Lenoxa w butach, kapelutku, pelerynce i szpadzie...z drugiej strony ojca też nie widziałam, a tu taka niespodzianka-_-
,,Kelly:Jack pobieramy się w grudniu zamieszkamy w Japonii. Będziemy mieć trójkę dzieci dwóch synów i córeczkę potem ja się rozstyje, a ty wyłysijesz. Pewnie mnie zdradzisz, a ja jak zwykle wrócę do Ryugi. Co ty na to? :)"
Jack: A ja na to, że powinnaś zastąpić Macieja. Nie ożenię się z tobą i nie wyłysieję. Mam już podobno jakoś kandydatkę, ale problem jest taki, że nie pamiętam jej imienia.
Lilka: Idiota.
Jack:Od razu idiota. To moja wina, że to bliźniaczki?
Lilka: Idiota do kwadratu.
,,Kelly: Nie. Wcale nie chcę tego powiedzieć."
Lilka:...Skoro tak.
,,Kelsi: *uśmiechnęła się do ekranu* Jack twoje kako je zabija. Jak mogłeś?"
Jack:*wzrusza nieznacznie ramionami i przymyka na chwile oczy*Co wolno wojewodzie to nie tobie smrodzie.
,,Kelsi: No wiesz, żeby rozładować napięcie. To niezdrowe powstrzymywać... TO tak długo. Pójdziecie tam zrobicie swoje..."
Lilka: Nazywaj rzeczy po imieniu. ,,TO" brzmi jak horror Kinga.
Jack: Bo to był horror.
Lilka:*rzuca w niego poduszką* Obiecałeś mi coś!
Jack: Kłamałem :)
Lilka: To przestań.
Jack: A czy masz odwagę by sięgnąć po balonik dziewczynko? :)
Lilka:Nie, ale mam odwagę bu rzucić w ciebie kubkiem więc nie przeginaj.
,,Ines: Daj spokój Mary. Zachowujesz się jakbyś...
Jack:Okresu dostała.
Mary: *wyszła*"
Lilka:*Wewnętrzna walka iść za nią czy nie iść* Idę umyć kubki*poszła za Mary* Hej Maryśka nie tak szybko bo cię nie dogonię*Już jest za nią*Co ci nie pasuje? Tylko droczyłyśmy się jak zwykle, a ty sobie idziesz zamiast być tam z Ines.
,,Kelly: Dzięki tym tam za ekranami oni się nieznoszą więc jesteśmy uratowani... Przesadzam poprostu jeden koszmar mniej."
Jack: Kto wie. Tak jak ci kiedyś mówiłem nienawiść to wysublimowany pociąg seksualny.
Kelly: W takim razie musisz często patrzeć na przybitych blądynów z anime.
Usuń"Lilka: Sprawa wygląda tak, że muszę się pilnować w pracy. Mój mąż czuję się opuszczony i wielokrotnie planował zdradę. Nasze relacje się już nie poprawią i mamy poszukać szczęścia gdzie indziej, otworzyć się na nowe znajomości."
Kelsi: Powiedzieli ci na jakie znaki masz się otworzyć?
" Jestem zdruzgotana. Nie wiem jak mu o tym powiedzieć*chowa twarz w dłoniach, łka/powstrzymuje śmiech po czym zerka przez palce*"
Kelly: Wszystko będzie dobrze. Kelsi googluj wszystkich wysokich niebieskookich szatynów ze znaku barana w promieniu... Jakim się tylko da odpalaj każdą jedną satelite. Szukamy drania.
"Jack:Spoko jak nie będzie chciał ci dać rozwodu to załatwimy gnoja inaczej."
Kelly: Wy go znajdzcie, a ja się upownie, że to będzie wyglądać jak wypadek.
"Lilka: Z drugiej strony ojca też nie widziałam, a tu taka niespodzianka-_-"
Kelly: Ta rodzice potrafią zaskakiwać.
,,Jack: A ja na to, że powinnaś zastąpić Macieja. Nie ożenię się z tobą i nie wyłysieję. Mam już podobno jakoś kandydatkę, ale problem jest taki, że nie pamiętam jej imienia."
Kelly: Widzisz Lila on też tego nie widzi.
"Jack:Od razu idiota. To moja wina, że to bliźniaczki?"
Kelly:Tylko, żebyś się potem na weselu nie pomylił.
"Jack:*wzrusza nieznacznie ramionami i przymyka na chwile oczy*Co wolno wojewodzie to nie tobie smrodzie."
Kelsi: Słabiutko. Wypadasz z formy.
,,Lilka: Nazywaj rzeczy po imieniu. ,,TO" brzmi jak horror Kinga."
Kelsi: Próba wstrzymania tego czegoś Kinga też nie wychodzi na zdrowie.
"Lilka:*Wewnętrzna walka iść za nią czy nie iść* Idę umyć kubki*poszła za Mary*"
Kelsi: *odprowadziła Lile wzrokiem poczym uśmiechnęła się do Kelly * Płać i płacz.
Kelly:... *wyciąga z kieszeni pomięte banknoty i cisneła je na otwartą dłoń Kelsi*
Kelsi; Co się nerwujesz. Daje ci ważną lekcje. Nidgy nie zakładaj się z lepszym.
" Hej Maryśka nie tak szybko bo cię nie dogonię*Już jest za nią*Co ci nie pasuje? Tylko droczyłyśmy się jak zwykle, a ty sobie idziesz zamiast być tam z Ines."
Mary: *odwróciła się przodem do Lilki* Wyszłam bo chciałam, Ines radzi sobie świetnie sama, droczą to się Kelly i Jack my się ledwo tolerujemy i to nie zawsze także daruj sobie.
,,Jack: Kto wie. Tak jak ci kiedyś mówiłem nienawiść to wysublimowany pociąg seksualny."
Kelly: Jak Draho znam.*zieleniała* Matko córko i babko prawie póściłam pawia.
Lilka: Nie. Nie przypominam sobie. Chociaż...niech diabli Fumito!
Usuń,,Kelsi: Powiedzieli ci na jakie znaki masz się otworzyć?"
Lilka:Nie...
,,Kelly: Wszystko będzie dobrze. Kelsi googluj wszystkich wysokich niebieskookich szatynów ze znaku barana w promieniu... Jakim się tylko da odpalaj każdą jedną satelite. Szukamy drania."
Lilka: Oni wszyscy są z pod znaku barana. A gwiazdy kombinacji panny i barana mówią zdecydowane nie.
Jack: Ciekawe dlaczego?
Lilka: I tak mnie kochasz. I niby dlaczego szatyn? I dlaczego niebieskooki?
Ja: Tak się teraz zastanawiam...ty nie jesteś przypadkiem z pod znaku raka? Zaraz czy wy oboje nie jesteście?
Lilka:Twój zapłon mnie zabił XD
Ja: Oj, dobra. To opowiadanie nie real XD
Jack: Rzekła Aleś złota rybka :)
Ja: Naprawdę widać jak kochasz moją babcie.
Jack: Ja lubię wszystkie babcie które lubią mnie :)
,,Kelly: Wy go znajdzcie, a ja się upownie, że to będzie wyglądać jak wypadek."
Lilka: Nie pozwolę ci zabić mojego byłego męża.
,,Kelly: Ta rodzice potrafią zaskakiwać."
Lilka:Tak. Nawet bardzo. Już nawet raz słyszałam od takiej jednej Roveny która uważa się za moją ciotkę jak to się stało, że się zrobiłam. Pytanie nasuwa się jedno. Skąd ona o tym wie?
,,Kelly: Widzisz Lila on też tego nie widzi."
Lilka:To dobrze bo chyba nikt tego nie widzi...no pewnie oprócz chorej wyobraźni autorek. Wszyscy ze wszystkimi. Yey!
,,Kelly:Tylko, żebyś się potem na weselu nie pomylił."
Jack: Jakim weselu? Ślubie może? Ani tego, ani tego nie będzie.
Lilka&Ja: Będzie.
Jack:Chyba jak wam się przyśni.
Ja: A ja ci mówię, że będzie.
Jack: Przecież ty nawet rozdziału nie możesz dokończyć, a co dopiero pisać o moim ślubie XD
Ja: Coś w tym jest U_U
Lilka:*zaciąga się powietrzem* Zdrada majestatu. Foch.
,,Kelsi: Słabiutko. Wypadasz z formy."
Jack: Moja forma faktycznie wypadła na krótkie wakacje ponieważ stwierdziła, że niema poco się starać.
,,Kelsi: Próba wstrzymania tego czegoś Kinga też nie wychodzi na zdrowie."
Lilka:Wychodzi śmiercią...chyba. Nie mogę konkretnie powiedzieć bo Kruk to ciumciok i boi się horrorów.
Ja: Ale ty też. W sumie podkradłam Weronice książkę i przeczytałam jeden rozdział więc jak skończy to chyba sobie pożyczę.
Jack: Świetnie nowa cegła do zabijania. Ty się za Tadeusza weź po zaczynasz od poniedziałku.
Ja: A jutro spr z wosu, a w piątek z Dziadów. Już nic mi się nie chce.
Jack: jeszcze tak piętnaście min w zaokrągleniu do godziny i się ruszysz.
Ja: Oby. Bo trzeba sobie to wszystko przypomnieć.
,,Kelsi; Co się nerwujesz. Daje ci ważną lekcje. Nidgy nie zakładaj się z lepszym."
Jack: O co się konkretnie założyłyście?
,,Mary: *odwróciła się przodem do Lilki* Wyszłam bo chciałam, Ines radzi sobie świetnie sama, droczą to się Kelly i Jack my się ledwo tolerujemy i to nie zawsze także daruj sobie."
Lilka:*westchnęła* Własnie tak ma być. Znaczy mi to pasuje. Chciałam cię tylko przeprosić za to co ci ostatnio zrobiłam. Nic więcej. Cześć.*odkręciła się i idzie umyć kubki* Teraz możesz iść się za medytować na śmierć.
,,Kelly: Jak Draho znam.*zieleniała* Matko córko i babko prawie póściłam pawia."
Jack: Aż tak cię boli ta znajomość?
Lilka:*słucha ich stojąc w progu i wycierając ręce w papierowy ręcznik* To o czym mówicie jet obrzydliwe. A już szczególnie, że Zmora niema ciała i pewnie wykorzystałaby moje.
Jack:Teraz się na smoki przerzuciłaś?
Lilka: No pewnie*wybuchła śmiechem i poszła szukać kosza na śmieci dalej zanosząc się śmiechem*
Jack:*zaśmiał się krótko, stworzył mu się Y na czole i to tyle*
Kelly: No widzisz. Ramen zawsze równa się przybity blądyn.
Usuń,,Lilka:Nie..."
Kelly ; Dziwne.
,,Lilka: I tak mnie kochasz. I niby dlaczego szatyn? I dlaczego niebieskooki?"
Kelly: Zdawało mi się, że to twój typ.
"Lilka: Nie pozwolę ci zabić mojego byłego męża."
Kelly: Ja go nie zabije zrobi to grawitacja.
Kelsi: Albo tir
Kelly: Albo krokodyl...
"Lilka:Tak. Nawet bardzo. Już nawet raz słyszałam od takiej jednej Roveny która uważa się za moją ciotkę jak to się stało, że się zrobiłam. Pytanie nasuwa się jedno. Skąd ona o tym wie?"
Kelly: Są dwie opcje stalking i któreś się jej zwierzyło.
,,Lilka:To dobrze bo chyba nikt tego nie widzi...no pewnie oprócz chorej wyobraźni autorek. Wszyscy ze wszystkimi. Yey!"
Kelly: Nie wiesz co to chora wyobraźnia dopóki nie przekonasz się jakie ich pomysły nigdy nie ujrzały światła dziennego.
"Jack: Moja forma faktycznie wypadła na krótkie wakacje ponieważ stwierdziła, że niema poco się starać."
Kelsi: Kiedy straci się twarz nie będzie już przed kim się postarać.
"Lilka:Wychodzi śmiercią...chyba. Nie mogę konkretnie powiedzieć bo Kruk to ciumciok i boi się horrorów."
Kelsi: Hania ma tak samo jedyną opcją zobaczenia Horrou jest to, że Mary ją o to poprosi to jej Alexowa cecha.
,,Jack: O co się konkretnie założyłyście?"
Kelsi: *Chowa pieniądze do kieszeni.* To moja słodka tajemnica.
,,Lilka:*westchnęła* Własnie tak ma być. Znaczy mi to pasuje. Chciałam cię tylko przeprosić za to co ci ostatnio zrobiłam. Nic więcej. Cześć.*odkręciła się i idzie umyć kubki* Teraz możesz iść się za medytować na śmierć."
Mary: *nie wie jak zareagować bo Lilka sama sobie zaprzecza* Nieważne. Sprawdź czy cie nie ma w innym wymiarze.
"Jack: Aż tak cię boli ta znajomość?"
Kelly: Raczej przyprawia o młdości.
"Lilka: To o czym mówicie jet obrzydliwe. A już szczególnie, że Zmora niema ciała i pewnie wykorzystałaby moje."
Kelly: Bo Draho to niby...Zmieńmy temat zmieńmy temat.
Lilka: Nie on chyba nie gotował Ramen tylko robił takie pianki z kr...Nie istotne.
Usuń,,Kelly: Zdawało mi się, że to twój typ."
Lilka:To był brunet o zielonych oczach, ale trudno zdefiniować mój typ kiedy większość chłopców mam za dupków. Mam pocięty mózg i kolor włosów czy oczu raczej nic tu niema do gadania. Dziś stwierdzę, że Makoto jest uroczy, a jutro powiem to samo o Rin.
Akane: Wiedziałam 3;)
Lilka:...Dzięki Kelly.
Jack: A ja nadal twierdzę, że to ten farbowany lis Ren.
Lilka: Ren to jest dla niego za cienki w uszach.
Jack: Niema to jak jechać po samej sobie.
Lilka: Nie po sobie. Po nim.
Jack: Poza tym ten Rin to gej.
Lilka&Akane: Chyba ty!
Jack:...To gej. A ten drugi to niedorozwinięty idiota.
,,Kelly; Dziwne."
Lilka:...
Jack: Dziwna to jest Czarna. Wróżbita może być idiotą.
,,Kelly: Ja go nie zabije zrobi to grawitacja.
Kelsi: Albo tir
Kelly: Albo krokodyl..."
Lilka: Grawitacja, tir i krokodyl nie mają tu nic do gadania.
Jack:Przecież ty nawet nie masz męża, a co dopiero byłego.
Ja:Krokodyl. Zemsta O-O
Jack: Mickiewicz. Dziady.
Lilka: W trybie now.
,,Kelly: Są dwie opcje stalking i któreś się jej zwierzyło."
Lilka: Prawdopodobnie to pierwsze.
,,Kelly: Nie wiesz co to chora wyobraźnia dopóki nie przekonasz się jakie ich pomysły nigdy nie ujrzały światła dziennego."
Lilka: Widziałam już wystarczająco.
Jack:Też masz takie wrażenie, że to zaledwie początek?
Lilka:Nie wiem, nie interesuje mnie to. Biorę kota, beya, gówniaka i wracam do domu. A potem cały dom będzie śmierdział farbami i terpentyną, i wreszcie wrócę do tego co lubiłam robić. A ty?
Jack: Dowiem się tego czego chcę, a potem dokonam zemsty.
Lilka:...
Jack: Coś nie tak?
Lilka: Nie. Jest w porządku.
Jack:*uśmiecha się*
Lilka:*z uniesionymi brwiami ucieka gdzieś wzrokiem*
,,Kelsi: Kiedy straci się twarz nie będzie już przed kim się postarać."
Jack:*robi zamyśloną minę, a potem przesuwa sobie ręką po twarzy* Nie moja jest w całości. Możliwe, że to z twoją jest coś nie tak.
,,Kelsi: Hania ma tak samo jedyną opcją zobaczenia Horrou jest to, że Mary ją o to poprosi to jej Alexowa cecha."
Jack: Aleś to uosobienie wszystkiego co ciapciakowate-_-
Ja: Moja wyobraźnie nie pozwala na oglądanie takich rzeczy. Samo oglądanie nie jest jeszcze aż tak straszne jak to co się dzieje gdy mam iść spać. Kiedy gasną światła, robi się cicho i ciemno i nie jesteś pewna czy ze strychu coś zaraz nie wypełźnie i nie wciągnie cię na górę. Ale Sinister obejrzałam i to było bardziej śmieszne niż straszne...no może o prócz końcówki kiedy już nie mogłam patrzeć.
Jack:Pamiętam to. Mało się nie osrałaś ze strachu XD A tak na poważnie bardzo fajny koniec...Ta mała wszystkich zabija. Powiadam wam strzeżmy się Landryny i jej zająca.
Ja: To królik Falafin.
Jack: Twojego wewnętrznego dziecka należy się pozbyć.
Lilka: :(
Lilka: I co żeś zrobił?
Jack: A źle mówię?
Lilka: Naprawdę daj sobie spokój z tym królikiem bo coś ci się kiedyś stanie i nawet ja nie zauważę.
Jack: Spokojnie puki co jestem nie do zabicia, a twoja "cenna" ochrona jest mi nie potrzebna.
,,Kelly: Raczej przyprawia o młdości."
Jack:To się ogarnij i nie krzyw.
Lilka:To może nie być takie łatwe jak ci się wydaje.
Jack: Niby dlaczego?
Lilka: To dla ciebie zbyt skomplikowane. Kelly ma rację zmieńmy temat.
Jack: Na przykład?
Lilka: Na na przykład na jak często zdarza ci się odlatywać, Kelly? I czy próbowałaś z tym coś zrobić?
Zmora:*w głowie Lilki*Już ci mówiłam jak to było moim zdaniem.
Lilka:*podpiera rękę na policzku* A ty dalej swoje.
Kelly: *domyśliła się z czym były pianki*
Usuń"Lilka:To był brunet o zielonych oczach, ale trudno zdefiniować mój typ kiedy większość chłopców mam za dupków. Mam pocięty mózg i kolor włosów czy oczu raczej nic tu niema do gadania. Dziś stwierdzę, że Makoto jest uroczy, a jutro powiem to samo o Rin."
Kelly: Makoto *.*
"Akane: Wiedziałam 3;)
Lilka:...Dzięki Kelly."
Kelly: To by się nie stało gdybyś nie zadzwoniła do wróżki. :)
"Jack:...To gej. A ten drugi to niedorozwinięty idiota."
Kelsi i Kelly;*zapowietrzyły się w świetym oburzeniu*
Kelly: Makoto nie jest niedorozwinięty.
Kelsi: Jest rozwinęty nadwyraz dobrze, ale co ty możesz wiedzieć o budowie ludzkiego ciała. Przynajmniej o prawidłowej.
"Jack: Dziwna to jest Czarna. Wróżbita może być idiotą."
Kelly: Wrózbita nie może być idiotą bo na nich żeruje.
"Lilka: Prawdopodobnie to pierwsze."
Kelly:... Ciekawą...masz....rodzinkę. :)
"Jack: Dowiem się tego czego chcę, a potem dokonam zemsty."
Kelly: A to ciekawe.
Kelsi: Ooo. Ktoś tu się rozmarzył.
,,Jack:*robi zamyśloną minę, a potem przesuwa sobie ręką po twarzy* Nie moja jest w całości. Możliwe, że to z twoją jest coś nie tak."
Kelsi: *nie patrzyła na Jacka tylko w telefon* Możliwe. Mało prawdopodobne.
,,Jack: Aleś to uosobienie wszystkiego co ciapciakowate-_-"
Ja: Wypluj to.
,,Jack:To się ogarnij i nie krzyw.
"Lilka: Na na przykład na jak często zdarza ci się odlatywać, Kelly? I czy próbowałaś z tym coś zrobić?"
Kelly: To nic nowego mam tak od kociaka zwykle się dzieje gdy jestem zmęczona do tego stopnia, że nie mogę zasnąć, gdy śpię za dużo, gdy się martwię...
Kelsi ; Gdy wydaje ci się, że jesteś spokojna, kiedy męczy cie, że czegoś nie powiedziałaś bądź nie zrobiłaś, kiedy męczy cie, że coś zrobiłaś lub powiedziałaś, kiedy w pokoju jest gorąco, kiedy w pokoju jest zimno i moje ulubione kiedy wypije gorącą czekoladę z bitą dokładnie 4 godziny przed zaśnięciem.
Kelly: O to człowiek który zna na pamięć moje żółte papiery. *powiodła wzrokiem po pokoju i uśmiechnęła się widząc przechodzacego Ryuge* Jest jeszcze takich dwóch. Jeden pogorszyich stan, a drugi z nimi żyje. I tak próbowaliśmy coś z tym zrobić w sensie lekarze. Pobadali mnie podumali trochę stwierdzili oczywiste i tada oto jestem *zapozowała jak modelka* Cała i pojebana.
"Zmora:*w głowie Lilki*Już ci mówiłam jak to było moim zdaniem."
Ja: A jak? ^.^
,,Kelly: Makoto *.*"
UsuńAkane: Mhyhy^^
Lilka: Tim Makoto aktywacja.
Akane: Oj, uśmiechnij się! Ne Kelly musisz kiedyś przyjść na trening drużyny pływackiej w naszej szkole.
Lilka: I zeszłyśmy na płyciznę. Nadal nie wiem jak dałam ci się na to namówić.
Akane: Przecież sama tam chodziła nie będę, a Aya nie podziela moich zainteresowań.
Lilka: Zaszokuję cię. Myślę, że ktoś już w końcu ogarnął poco chcesz tam chodzić.
Akane: Mogłabyś czasem chociaż udawać zainteresowanie.
Lilka:Przecież tego kwiatu jest pół świata, a 3/4 guzik warte.
Akane: A Dominik?
Lilka:*zamyślona mina*Huym. Jaki Dominik?
Akane: .-.
Lilka:*uśmiechła się słabo* Tak pamiętam. Wstawaj z podłogi bo sobie koki popsujesz.
Akane:*podnosi się w trybie turbo i wierci Lilce w policzkach dołeczki palcami* Hyhy^^ Opowiem ci potem co z Ayą nawywijałyśmy w szkole.
Lilka: Już się boję-.-
,,Kelly: To by się nie stało gdybyś nie zadzwoniła do wróżki. :)"
Lilka: W takim razie to by się nie stało gdyby Ines nie oglądała po nocy dokumentów o ćmach na Animal Planet.
Jack: To takie dziwne?
Akane: Właśnie? Przecież sama oglądałaś kiedyś Diskawery Chanel. Pamiętam.
Lilka: Przestałam kiedy ostatnio coraz częściej przez głowę zaczął przelatywać mi głos lektora i treści z cyklu: ,,Ten ssak posiada znakomity słuch. Jego uzębienie jest przystosowane do duszenia, a także rozszarpywania mięsa swoich ofiar."
Akane: Byłaś beze mnie w zoo? *^*
Lilka:Żeby tylko...
Akane: Co?
Lilka: Nie nic :)
Akane: To ok. Ale jak będziesz szła to mnie weź. Pooglądam sobie papużki i małpki.
Lilka: Ostatnio w zoo byłam chyba w przedszkolu więc czemu nie? Właśnie Kelly pracowała kiedyś w zoo. Albo nadal pracuje i ja mam sklerozę.
Akane: Aaaa to super^^
Lilka: O tak. Ten policjant był świetny. Jak mu tam było na imię? Fred?
Jack: Przynajmniej już wiemy, że Pony należy szczuć psami.
Lilka: Mówi się policją.
Jack: Jeden pies.
Lilka: Słuchaj się mnie bo nie pójdziesz do zoo.
Jack: Za to pójdę do wesołego miasteczka :)
Lilka: ?
Akane:*oczywiście prosto z mostu* Z kim?
Jack: Z kimś komu zarówno Czarna jak i Kruk nie ufają.
Akane:...Chcesz iść z tym Speedym? Myślałam, że jesteś hetero?
Jack: Bo jestem-_-
Lilka:*wybucha śmiechem i zasłania sobie usta*
Akane:*ciągnie ja za rękę* Nie zasłaniaj bo nie widać uśmiechu.
,,Kelly: Makoto nie jest niedorozwinięty.
Kelsi: Jest rozwinęty nadwyraz dobrze, ale co ty możesz wiedzieć o budowie ludzkiego ciała. Przynajmniej o prawidłowej."
Jack: Wiem wystarczająco dużo by stwierdzić, że macie biust trzynastoletniego chłopca.
Akane: Faceci nie mają cycków.
Jack: Właśnie.
Lilka: Ile razy mam mówić, że mówi się biust?! Już nawet Jack się nauczył.
Jack: Nie po prostu to mi pasowało do kontekstu*nawet nie zrobił przerwy między zadaniami*Czarna można wiedzieć co ty robisz?!
Lilka:*podniosła mu bluzę do góry i gapi się na plecy* Sprawdzam coś, ale kolegą możesz mówić, że cię obmacywałam jeśli poczujesz się przez to lepiej.
,,Kelly: Wrózbita nie może być idiotą bo na nich żeruje."
Jack: Jak sobie chcesz.
,,Kelly:... Ciekawą...masz....rodzinkę. :)
UsuńLilka:Jak diabli. My nawet nie jesteśmy spokrewnione. Za moją mamą nie przepada z tego co wiem, a raczej trudno mi sobie wyobrazić, że mój tatuś rozmawiał z nią o...takich rzeczach więc pozostaje stalking.
,,Kelly: A to ciekawe.
Kelsi: Ooo. Ktoś tu się rozmarzył."
Jack: Nie wiem co jest w tym ciekawego i to nie marzenia to real.
,,Kelsi: *nie patrzyła na Jacka tylko w telefon* Możliwe. Mało prawdopodobne."
Jack: Chłopak cię rzucił? Nie. To patrz mi w oczy jak ze mną rozmawiasz...Jezu za dużo czasu spędzam z Czarną. Nie odpowiadaj zajmij się telefonem.
Lilka: Wiedziałam, że jeszcze cię wychowam zanim zejdę.
,,Ja: Wypluj to."
Jack:*przełknął głośno ślinę* Za późno :)
*podczas rozmowy Kelly i Kelsi*
Jack: Ale ona wie, że nie jest prawdziwym kotem?
Lilka: A ty wiesz, że jesteś idiotą? Czyli co zrobisz jak nic nie zrobisz. Ale i tak cię lovciam^^*tula sobie Kelly*
,,Ja: A jak? ^.^"
Zmora: Już to tłumaczyłam.
Jack: ja zrozumiałem to tak. Kishatu jebnął Pony i mózg wypłynął jej nosem. Mamy jeszcze mniej racjonalną teorie, ale zostawmy ją w spokoju.
Ja: Właśnie skończyłam oglądać 2 sezon SnK i już wiem, że tak naprawdę nic nie wiem XD
Jack:Ważna jest teoria, a to mamy więc nie jest tak źle.
Lilka: I wreszcie obejrzałaś coś do końca.
Ja: Brawo ja.
‘’Lilka: Tim Makoto aktywacja.’’
UsuńKelly: Kelly aktywacja. *zmieniła się w niebieskiego pover rendersa*
‘’Akane: Oj, uśmiechnij się! Ne Kelly musisz kiedyś przyjść na trening drużyny pływackiej w naszej szkole.’’
Kelly: Jak tylko znajdę transport. Ne Liluś jak się na to zapatrujesz?
‘’Lilka: W takim razie to by się nie stało gdyby Ines nie oglądała po nocy dokumentów o ćmach na Animal Planet.’’
Ines: Mnie w to nie mieszaj. Ja tu tylko oglądam chitynowych samobójców.
‘’Lilka: Ostatnio w zoo byłam chyba w przedszkolu więc czemu nie? Właśnie Kelly pracowała kiedyś w zoo. Albo nadal pracuje i ja mam sklerozę.’’
Kelly: Pracowałam. Zwolnili mnie po tym jak wzięłam urlop z powodów rodzinnych i nigdy nie wróciłam. :)
‘’Lilka: O tak. Ten policjant był świetny. Jak mu tam było na imię? Fred?’’
Kelly: Tak to był Fred--.--
‘’Jack: Przynajmniej już wiemy, że Pony należy szczuć psami.
Lilka: Mówi się policją.’’
Kelly: Smerfy nie mogą mnie tknąć mam paszport Polsatu. *macha odznaką WBBA*
‘’Jack: Z kimś komu zarówno Czarna jak i Kruk nie ufają.
Akane:...Chcesz iść z tym Speedym? Myślałam, że jesteś hetero?’’
Kelly: Tak. Jack jest zdecydowanie heterą.
,,Jack: Wiem wystarczająco dużo by stwierdzić, że macie biust trzynastoletniego chłopca.’’
Kelly: Nie masz pojęcia jak wygląda mój biust w innym wypadku byś się zakochał, a tego oboje woleli byśmy uniknąć.
Kelsi: Mnie zastanawia skąd on wie jak wygląda biust małego chłopca…
Kelly:……. Ja nie chciałam się nad tym zastanawiać. Q.o
‘’Lilka:Jak diabli. My nawet nie jesteśmy spokrewnione. Za moją mamą nie przepada z tego co wiem, a raczej trudno mi sobie wyobrazić, że mój tatuś rozmawiał z nią o...takich rzeczach więc pozostaje stalking.’’
Kelly; Rodzina nie kończy się na więzach krwi.
‘’Jack: Nie wiem co jest w tym ciekawego i to nie marzenia to real.’’
Klesi: Wcześniej nie miałeś takich momentów zapomnienia.
‘’Jack: Chłopak cię rzucił? Nie. To patrz mi w oczy jak ze mną rozmawiasz...Jezu za dużo czasu spędzam z Czarną. Nie odpowiadaj zajmij się telefonem.’’
Kelsi: Nie… raczej spasuje, ale dzięki za propozycje.
‘’Jack: Ale ona wie, że nie jest prawdziwym kotem?’’
Kelly: Tak się mówi. Jak mi nie wierzysz to spytaj Sky.
‘’Lilka: A ty wiesz, że jesteś idiotą? Czyli co zrobisz jak nic nie zrobisz. Ale i tak cię lovciam^^*tula sobie Kelly*’’
Kelly: *tego się nie spodziewała* Hej Liluś. * obięła ją* Czymś sobie na to zasłużyłam czy po prostu masz dobry humor. :)
‘’Jack: ja zrozumiałem to tak. Kishatu jebnął Pony i mózg wypłynął jej nosem. Mamy jeszcze mniej racjonalną teorie, ale zostawmy ją w spokoju.’’
Kelly: Lunatykowałam długo przed tym jak poznałam Ryuge.
Ryuga: Mózg też straciłaś wcześniej.
Kelly: --.—
Kelsi: Cos mi się wydaje, że dzisiaj śpisz sam Ryuga.
Ryuga: …
Kelsi: No już już. Przecież nic nie mówię nie szalej tak.
Jack:*zobaczył Kelly i uśmiechnął się z politowaniem po czym spojrzał porozumiewawczo na Lilkę*
UsuńLilka:*uśmiechła się słabo i pokręciła głową*
Akane:*zachichotała i zaklaskała* Świetnie. Też tak chcę. Kruuuuuk.
Ja: Nie możesz po prostu pójść i się przebrać?
Akane:...Nie? Jak mnie strzeli piorunem z nieba to będzie wyglądało bardziej mocarnie.
Ja: Eh. Proszę bardzo.
Akane:*żółty ranger* Haha!*poza super bohatera*
Lilka: Laa-Laa XD
Jack:*nie wytrzymał wybuchł śmiechem* Zgadłaś.
Akane:*zła mina, łapie się z koki*
Lilka:*zerka na Kelly* Laa-Laa i Tynky Winky. Phaha!
Akane: Ty też byś się zmieniła-.-
Lilka: Rozumiem. Teletubisie mówią pa-pa ;* *strzepuje niewidzialny paproch z ramienia i przyjmuje pozę super bohatera*
Akane: A kostium?-.-
Lilka:Phi. Wżyciu czegoś takiego na siebie nie włożę. Potrafię wyglądać mocarnie i bez lateksowego wdzianka.
Akane: Pffy. A mogłaś byś czarnym rengerem.
Lilka: Może jakoś się z tym pogodzę.
,,Kelly: Jak tylko znajdę transport. Ne Liluś jak się na to zapatrujesz?"
Lilka: Może kiedyś ;)
,,Ines: Mnie w to nie mieszaj. Ja tu tylko oglądam chitynowych samobójców."
Lilka:*wzruszyła brwiami*Twój wybór. Zawsze możesz iść pobiegać.
Jack:Z cyklu ,,To co liski robią wieczorami".
Lilka: Błagam cię nie nazywaj mnie tak.
,,Kelly: Pracowałam. Zwolnili mnie po tym jak wzięłam urlop z powodów rodzinnych i nigdy nie wróciłam. :)"
Lilka: Ich strata. Jeszcze sobie coś znajdziesz.
Jack:Po co. Może jeszcze została jej jakaś kasa za ten diament.
,,Kelly: Tak to był Fred--.--"
Lilka:*powstrzymuje śmiech*
,,Kelly: Smerfy nie mogą mnie tknąć mam paszport Polsatu. *macha odznaką WBBA*"
Ja: Umarłam XD
Jack&Lilka:*synchroniczne westchnięcie* WBBA
,,Kelly: Tak. Jack jest zdecydowanie heterą."
Lilka: Prędzej małą cholerą.
Jack:Panią już dziękujemy za te wywody.
Lilka: Oj, wiesz, że nie kochasz :)
Jack: Nie przedrzeźniaj mnie. Nie wychodzi ci.
,,Kelly: Nie masz pojęcia jak wygląda mój biust w innym wypadku byś się zakochał, a tego oboje woleli byśmy uniknąć."
Jack: Uwierz mi, że zdążyłem się już kiedyś przyjrzeć i jakoś mi się nie śpieszy z wyznawaniem miłości.
,,Kelsi: Mnie zastanawia skąd on wie jak wygląda biust małego chłopca…"
Jack:*popatrzył na nią przez chwilę z politowaniem*
,,Kelly; Rodzina nie kończy się na więzach krwi."
Jack: No to samo jej powtarzam.
Lilka: Ale kiedy ja tej kobiety nie znam...
Jack: I to też jej powtarzam.
Lilka:...albo nie pamiętam, że znam. Ale po tym jak chciała mnie pewnie do czegoś przekupić zabierając na zakupy, lody i wyleciała z taką historią ma niezły start.
,,Klesi: Wcześniej nie miałeś takich momentów zapomnienia."
Jack: Jakich momentów zapomnienia? Nie wiem o czym ty mówisz? Momenty zapomnienia to ma czarna jak idzie...
Lilka:...
Jack:*odchrząknął sobie i skończył temat*
,,Kelsi: Nie… raczej spasuje, ale dzięki za propozycje.
Jack: A rób se co chcesz.
,,Kelly: Tak się mówi. Jak mi nie wierzysz to spytaj Sky"
Jack: Już ty się an mojego kota nie powołuj.
,,Kelly: *tego się nie spodziewała* Hej Liluś. * obięła ją* Czymś sobie na to zasłużyłam czy po prostu masz dobry humor. :)"
Lilka:*zdziwiona* Niczym? Tak sobie.
Jack: Czarna to przytulanka.
Lilka: A ty chomik.
,,Kelly: Lunatykowałam długo przed tym jak poznałam Ryuge."
Ja: Jedni śpią na dachu, jedni nawołują kapcie...
Jack:...jednych matka łapie przed przejściem dla pieszych.
Ja: Mógłbyś czasem nie przerywać kiedy ktoś coś mówi.
,,Kelsi: Cos mi się wydaje, że dzisiaj śpisz sam Ryuga.
Ryuga: …
Kelsi: No już już. Przecież nic nie mówię nie szalej tak."
Lilka: Nie dobrze. Ja na twoim miejscy Ryuga już bym się bała.
Kelly: *jest z siebie zadowolona jak 150 i nawet obecność Akane tego nie zmienia *
Usuń"Lilka:*zerka na Kelly* Laa-Laa i Tynky Winky. Phaha!"
Kelly: Ja zawsze lubiłam tego czerwonego. ^.^
"Lilka:Phi. Wżyciu czegoś takiego na siebie nie włożę. Potrafię wyglądać mocarnie i bez lateksowego wdzianka."
Kelly: Nie mów nie dopóki nie spróbujesz. *przeciąga się * Co prawda wole skórę ale to też jest całkiem wygodne.
"Lilka: Może kiedyś ;)"
Kelly: *wie że kiedyś oznacza nigdy więc się tylko uśmiecha*
,,Lilka:*wzruszyła brwiami*Twój wybór. Zawsze możesz iść pobiegać."
Ines: Tak jak już mówiłam.*odwróciła wzrok od telewizora i spojrzała na Lilke* Nie mieszaj mnie w to.
"Lilka: Ich strata. Jeszcze sobie coś znajdziesz."
Ines: Wątpię Tsubasa wspominał, że WBBA jest bardzo zazdrosne o swoich pracowników.
"Jack:Po co. Może jeszcze została jej jakaś kasa za ten diament."
Kelly: Coś za mocno pilnujesz moich finansów, nie sądzisz?
"Jack: Uwierz mi, że zdążyłem się już kiedyś przyjrzeć i jakoś mi się nie śpieszy z wyznawaniem miłości."
Kelly: Bo z ciebie jest bardzo zamknięty w sobie chłopczyk*stukneła go palcem w nos*
Kelsi: Hej Blue czy ja o czymś nie wiem?
Kelly: *ma nadzieję, że Jack kłamał bo nie chciała by, żeby okazał się jakimś zboczeńcem bo go lubi* Trzeba było przyjąć oświadczyny kiedy miałaś szansę.
Kelsi: Powiedział niebieski pover renger.
Kelly: A stój dziób tosterze.
"Jack:*popatrzył na nią przez chwilę z politowaniem*"
Kelsi: *nie zauważyła bo dalej nie zaszczyciła go spojrzeniem*
"Lilka:...albo nie pamiętam, że znam. Ale po tym jak chciała mnie pewnie do czegoś przekupić zabierając na zakupy, lody i wyleciała z taką historią ma niezły start."
Kelly: Ale ty wiesz, że nie można brać słodyczy od obcych. Prawda Liliś?
"Jack: Jakich momentów zapomnienia? Nie wiem o czym ty mówisz? Momenty zapomnienia to ma czarna jak idzie..."
Kelsi: O tym, że jak do tej pory nie wygadałeś się że chcesz się na kimś tam zemścić.
"Jack: A rób se co chcesz."
Kelsi: *zadowolona * Mam taki zamiar.
"Jack: Już ty się an mojego kota nie powołuj."
Kelly: Bo co? Boisz się, że będę miała rację?
"Lilka:*zdziwiona* Niczym? Tak sobie."
Kelly: A szkoda bo robiła bym to częściej. :) *przytuliła ją mocno*
"Ja: Jedni śpią na dachu,"
Kelly: *podniosąa rękę tak jakby zgłaszała obecność *
"Jack:...jednych matka łapie przed przejściem dla pieszych."
Kelly: *znowu podniosła rękę*
"Lilka: Nie dobrze. Ja na twoim miejscy Ryuga już bym się bała."
Ryuga: *wzruszył ramionami*
Kelly: Marzenie...Żeby się przejął musiała by się wyprowadzić na inny kontynent nie na kanapę i zabrać ze sobą Draho.
Ryuga: Nie marudź.
Kelly: Słyszeliście? On mówi.
,,Kelly: Ja zawsze lubiłam tego czerwonego. ^.^"
UsuńLilka: A mi się podoba słoneczko z buzią śmiejącego bobasa^^
Ja:Wszystko będzie lepsze do Muminków O-O
Jack: A pamiętacie jak pokazałem wam Beyblade czy Bakugany? Albo Inazumę? To były czasy. A nie teraz jakieś pływanie dla pedałów.
Lilka: Od początku mnie to nie interesowało.
Ja: Nom. Tobie się bakugany bardziej podobały.
,,Kelly: Nie mów nie dopóki nie spróbujesz. *przeciąga się * Co prawda wole skórę ale to też jest całkiem wygodne."
Lilka: Co kto lubi. Tego akurat nie mam zamiaru wypróbowywać.
,,Kelly: *wie że kiedyś oznacza nigdy więc się tylko uśmiecha*"
Ja: W jej przypadku ,,kiedyś" oznacza ,,kiedy tylko zabiję Zmorę" co faktycznie może nigdy nie nastąpić.
Jack: Kruk ty optymistko-_-
,,Ines: Wątpię Tsubasa wspominał, że WBBA jest bardzo zazdrosne o swoich pracowników."
Lilka:Hieny.
,,Kelly: Coś za mocno pilnujesz moich finansów, nie sądzisz?"
Jack:Nie sądzę bo nie jestem sędzią. Ech. Po prostu nawyki.
,,Kelly: Bo z ciebie jest bardzo zamknięty w sobie chłopczyk*stukneła go palcem w nos*"
Jack:Ooo tak.*trzepnął Kelly po łapkach kiedy dzióbła go w nos*Bardzo.
,,Kelly: Ale ty wiesz, że nie można brać słodyczy od obcych. Prawda Liliś?"
Lilka:Nie wiem. Chyba zapomniałam*żartuje, robi aluzje do tego, że ma luki w pamięci* Czy ty właśnie przedrzeźniasz Juls?
,,Kelsi: O tym, że jak do tej pory nie wygadałeś się że chcesz się na kimś tam zemścić."
Jack:*gdyby to nie był Jack to pewnie by się wydarł jak to bardzo jest wkurzony, że ktoś potraktował go jak śmiecia, ale z racji, że TO JEST JACK...* Bywa. To nie mój problem, że jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz.
,,Kelly: Bo co? Boisz się, że będę miała rację?
Jack:Strasznie. Aż cały drżę ze strachu. Chyba będę musiał poprosić Czarną żeby i mnie przytuliła.
Lilka:*może by nawet zareagowała gdyby nie była pewna, że Jack tylko żartuje*
,,Kelly: A szkoda bo robiła bym to częściej. :) *przytuliła ją mocno*"
Lilka:Cieszę się twoim szczęściem...ale moje żebra mogą dłużej nie wytrzymać.
,,Kelly: *znowu podniosła rękę*"
Jack:*poklepał mnie po ramieniu* Nie jesteś sama :)
Ja: Idź ty kapciu-.-
,,Ryuga: Nie marudź.
Kelly: Słyszeliście? On mówi."
Lilka: Coś takiego. Robimy postępy.
Kelly: Bobasy są faaaaajne. ^.^
UsuńInes: Znowu się zaczyna.
Kelly: *pokazuje język plecom Ines*
Ines: Schowaj to bo ci go utne.
Kelly:...
"Ja:Wszystko będzie lepsze do Muminków O-O"
Ja: Mała Mi to mój duchowy przewodnik.
Kyoya: Muminki cie śledzą zabiją i zjedzą muminki.
Ja:...Dalej dokończ. I dare you.
Kyoya: Nie wściekaj się tylko pisz rozdział.
Ja: Oooo jak ja ci rozdział napiszę to niewstaniesz.
"Lilka: Co kto lubi. Tego akurat nie mam zamiaru wypróbowywać."
Kelly: Żałuj. :D
"Lilka:Hieny."
Kelly: Czy ja ci wyglądam na padline?
"Jack:Nie sądzę bo nie jestem sędzią. Ech. Po prostu nawyki."
Kelly: Pilnowanie cudzych pieniędzy ciekawy nawyk.
"Jack:Ooo tak.*trzepnął Kelly po łapkach kiedy dzióbła go w nos*Bardzo."
Kelly: *wystraszona minka* Dziewczyn się nie bije wiesz.
,,Lilka:Nie wiem. Chyba zapomniałam*żartuje, robi aluzje do tego, że ma luki w pamięci* Czy ty właśnie przedrzeźniasz Juls?"
Kelly: Jeśli tak to nieświadomie. Ale niema co się wstydzić świetny z niej dzieciak.
,,Jack:Bywa. To nie mój problem, że jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz."
Kelsi: Tylko dlatego, że nie chce. *mina jej żednie* O nie o nie nie nie Kelly!
Kelly: *mało się nie zabiła biegnąc do Kelsi poczym przewiesiła się przez kanapę * Co jest?
Kelsi: Zabili go. :(
Kelly: Biedactwo*przytula głowę Kelsi * Zemścimy się. Wiesz kto to zrobił?
Kelsi: Już martwy demon. :(
Kelly: :(
"Jack:Strasznie. Aż cały drżę ze strachu. Chyba będę musiał poprosić Czarną żeby i mnie przytuliła."
Kelly: I powinieneś. To jeden ze znaków zblizającego się *udaje że kaszle* znowu *udaje że kaszle* końca świata.
"Lilka:Cieszę się twoim szczęściem...ale moje żebra mogą dłużej nie wytrzymać."
Kelly: Czaje aluzje. *puściła ją* Musimy cie poić mlekiem i ustawiać na słoneczko żebyś miała mocne kości.
Ines: Nafaszeruj ją danonkami.
Kelly: O zjadła bym danonka. *lekko się oblizała* :)
,,Jack:*poklepał mnie po ramieniu* Nie jesteś sama :)"
Kelly: *nie wydaje się jej zeby żartował więc się nawet do niego uśmiechnęła *
"Lilka: Coś takiego. Robimy postępy."
Kelly: Zupełnie jakbym Alexa słyszała. Chociaż on to się pewnie teraz męczy, że nie może do swoich zwierzaków iść.
Mary: Radzi sobie. Skręca karmniki dla ptaków.
Kelly: Jedną ręką?
Mary:*wzrószyła ramionami*