Rozdział 13
Mary
-Naucz mnie
strzelać. - Papieros wpadł z rozchylonych ze zdziwienia ust Bastiena i wpadł do
kubka z kawą.
-Mince!- Zakrzyknął
wsadzając palce do gorącej kawy, co okazało się nie najlepszym pomysłem.
-No to jak
będzie?- Spytałam splatając ręce na piersiach.
-A ty nie
jesteś przypadkiem bleyderką?- Zdziwił się machając poparzoną dłonią.
-W WBBA nie
można umieć dwóch rzeczy na raz?
-Można
wystarczy spojrzeć na Midori. Zastanawiam się tylko, dlaczego chwilę po akcji zamiast...A
no tak, bo ty nowa jesteś.- Patrzył na mnie przez chwilę nic nie mówiąc.- Zaraz
…To była...-Zaczął, ale nie skończył.- Słonko załatw mi proszę wolną
strzelnice.-Zawołał do przechodzącej obok kobiety.- A ty idziesz ze mną.- Uśmiechnął
się wyciągając kolejnego papierosa.
-Czekaj
teraz?- Zdziwiłam się. Zbił mnie z tropu. Nie myślałam, że się zgodzi, a jeśli
nawet to, że każe mi wrócić do domu i się zastanowić czy coś.
-Najlepiej
działać od razu póki adrenalina nie zejdzie. Masz szczęście, że barku ci nie
wywaliło. Idziesz czy nie?
Strzelnica.
Długa niska hala podzielona na kilka stanowisk znajdowała się kilka pięter
niżej niż szatnia po zjechaniu winą przeszliśmy krótki korytarz i znaleźliśmy
się na miejscu. Jak na te godzinę było tam sporo ludzi. Niektórzy rozmawiali
inni strzelali w skupieniu. Czyli to tutaj agenci WBBA spędzają wolny czas.
Ciekawe.
-Nie boisz
się broni, prawda?- Zapytał mój ‘’opiekun’’, na co ja pokręciłam głową.- No i
bardzo dobrze.- Wyciągnął pistolet z kabury i przetarł go dłonią.- To tylko
przedmiot równie dobrze można zabić kamieniem. – Obrócił broń i podał m ja
trzymając za lufę. – A i uważaj gdzie trzymasz palce.
-Nie jestem
głupia. –Warknęłam.
Pistolet był
cięższy niż się spodziewałam, ale dobrze leżał w dłoni.
-To Glock.- Wyjaśniał
Bastien.- W magazynku ma 17 naboi. Radze je liczyć, bo inaczej może być źle.
Celujesz przez tamtą szparkę. Musisz mieć cel na końcu muszki.
-Gdy
będziesz gotowa strzelić upewnij się, że nie oddychasz za szybko i tuż przed
naciśnięciem spustu wstrzymaj oddech.
-Po, co?
-Pistolet
się wtedy nie trzęsie. No dobra zobaczmy, co umiesz tam jest twój cel.- Powiedział wskazując wiszącą w połowie
długości toru kartkę papieru z ciemnym kształtem przypominającym człowieka
pośrodku.- A pamiętaj o słuchawkach.
-No dobra. –Wcisnęłam
słuchawki na uszy i wyciągnęłam przed siebie broń. Bastien nacisnął wewnętrzną
stronę mojego łokcia, przez co moja ręka się lekko zgięła.
-Łokcie
luźno.-Powiedział odchylając na chwilę jedną ze słuchawek na moich uszach.
-Okey.- Skierował lufę w stronę celu i pociągnęłam za
spust rozległ się trzask stłumiony przez słuchawki, a ja poczułam odrzut broni
na obu rekach jakby ktoś próbował wypchnąć mi je z barków. Zachwiałam się lekko, ale nie upadłam.
-No nie
źle.- Bastien pokiwał głowa drapiąc się po podbródku.- Może następnym razem spróbuj celować.
-Daruj sobie
sarkazm.- Burknęłam masując ramię.
- No już. Spokojnie
jak na wojnie tu pierdolnie tam pierdolnie. Będzie dobrze.
-Co ty
pierdolisz?- Spytałam jednocześnie opuszczając broń.
-Nic
ważnego. Glock do góry, oczy na muszkę i zegnij te łokcie.
Kelly
Przeciągnęłam
się wyciągając grzbiet w pałąk i zaciskając palce na pierzynie. Już dawno nie
spało mi się tak dobrze. Chłodne powietrze prześlizgnęło się po moim policzku
oddając resztki snu. Otworzyłam oczy i zerwałam się na równe nogi. Nie byłam w
łóżku. Nie byłam nawet w moim mieszkaniu nie byłam w ogóle w żadnym
pomieszczeniu. Stałam pośrodku wygniecionego w śniegu kształtu gdzieś na jakimś
dachu. To mi się śni? Nie przypominam sobie żebym się kładła.
Na szybko
policzyłam palce u rąk. Dziesięć zgadza się. Spojrzałam w niebo. Ta prędzej mi
kaktus na tyłku wyrośnie, iż zobaczę księżyc przez te chmury. Dla pewności
uszczypałam się w szyje. Zabolało.
Okey jestem przytomna. Raczej.
Ostatnie, co
pamiętam to… metro. I wszytko jasne pewnie kimnęłam na siedzeniu i lunatyk mi
się załączył. Ciekawe ile czasu z życia straciłam.
Sprawdziłam
kieszenie. Biała, klucze, portfel, telefon wszystko jest. Przynajmniej tyle.
Przekonując samą siebie, że nic się nie stało
wróciłam po swoich śladach z powrotem na chodnik i jak normalny człowiek
przechodziłam ostatnie przecznice dzielące mnie od mieszkania. Nie było bardzo późno,
więc jeśli nic nie postanowi się skapać, że coś poszło nie tak.
Osiem lat
temu
-No to na
trzy.-Powiedział Ryuga stając pewniej poczym szybko szarpną moim ramieniem.
Kość chrupnęła i wskoczyła na miejsce.- Trzy.
-Kurwa mać.-Zaklęłam
tłumiąc krzyk i zaciskając dłonie wokół kolan. -Dzięki.- Wysapałam.
Kishatu
usiadł na przeciwko mnie i zrobił tę swoją minę pod tytułem: "Mów".
-Co się
gapisz?- Burknęłam masując ramię.- No lunatykuje no.- Przyznałam się.
Z tego, co
powiedział przed chwilą powłócząc nogami jak duch, albo inne zombie przeszłam
przez korytarz zahaczając o wszystko, co się dało, po czym ma jego oczach
przeturlałam się po schodach i grzmotłam twarzą w półpiętro. Chyba należą mu
się jakieś wyjaśnienia.
-Od dawna?- Pytały
jego oczy. Żółte odbijające słabe światło, jakie wpadało tu przez okno.
-Chyba od
zawsze.-Siedziałam przez chwilę cicho z ręką na pulsującym tępym bólem
ramieniu.
Nie
naciskał. Spokojnie czekał, aż się ogarnę, rozpłacze, albo..W sumie nie mam
zielonego pojęcia, czego on się wtedy po mnie spodziewał. Musiałam wyglądać
naprawdę żałośnie.
Zacisnęłam
zęby na dolnej wardze i powoli opuściłam ręce.
-Nie, co noc
i nie zawsze chodzę czasami tylko mówię, albo siedzę na łóżku.-Powiedziałam
luźniejszym tonem.-Tak jakbyś chciał wiedzieć.- Rzuciłam podnosząc się nagle z
podłogi.- A i jeszcze jedno jak komuś powiesz, że spadłam ze schodów to
następnym razem będziesz na moim miejscu. Łapiesz? Rodzice nie puszczą mnie na
kolejną wycieczkę jak się dowiedzą, że mi odbiło.
-Jak
wytłumaczysz im te szramę?- Spytał również wstając.
-Coś
wymyślę....W końcu na treningu nie zawsze wszystko idzie zgodnie z planem.- Błysnęłam
zębami.
-Kaleka.
-Żółw.
***
Szczerzyłam
się jak głupia do ośnieżonego chodnika, kiedy wspomnienia jak film przepływały
mi przed oczami.
Jedną z
wielu zalet zimy jest to, że bardzo szybko robi się ciemno, a mi to bardzo
pasuje. Kiedy jest ciemno wokół jest mniej ludzi człowiek może spokojnie
odetchnąć pełną piersią nie przejmując się, co inni powiedzą, bo w końcu,
żadnych innych tu nie ma. Nie trzeba się martwic, że ktoś zobaczył cie w trybie
zombie. Jest czas by dojść do siebie po utracie około dwóch godzin z
życia.
-Znowu
szlajasz się nocą po mieście?- Odwróciłam się spokojnie bujając lekko futerkiem
u dołu płaszcza.
-Kogo moje
piękne oczy widzą? Król bestii we własnej osobie. Od dawna jesteś w mieście?- Zapytałam
uśmiechając się łobuzersko patrząc jak podchodzi bliżej.
-Trochę, a
co znowu zagrozisz, że wywiozą mnie z niego w kawałkach?- zaśmiałam się, a
kącik ust Yoyo lekko drgnął.
-Nie lubię
się powtarzać. odparłam wzruszając ramionami.- Jestem na to zbyt kreatywna.-Wywrócił
oczami tak dziwnie jakby mimo wszystko był zadowolony. Ciekawe, czemu.- Wybierasz
się gdzieś?
- Tak się
składa, że tak.- O nie wysłał mnie do diabła.
-No to
gratuluje. Mam nadzieje, że wymyśliłeś coś ciekawszego niż ciastko i kawa.-Poklepałam
go o ramieniu i poszłam w swoją stronę.
No proszę
bestia znalazła sobie piękną. Chociaż Kyoya to bleyder równie dobrze mógł się
cieszyć idąc po nowe części do kuczera.
Mimowolnie zachichotałam.- Bleyderzy potrafią
być czasami naprawdę uroczy.
- Mam wielką
spluwę! Wzięłam ją od mojego Pana! Dość
o sprawiedliwości chcę tylko poczuć twoją bliskość! Jestem twoim aniołem, dzieli nas tylko jeden
strzał! Zmuszasz mnie, bym cię zniszczyła! Nie ważne, kim jesteś! - Śpiewałam, a
właściwie to darłam się prosto w rozgwieżdżone niebo. I wtedy to zobaczyłam. Pierdolone
dwa księżyce.
Zabrakło mi
tchu. Świat przed moimi oczami zaczął tracić swoje kształty i kolory wyginał
się by w końcu rzucić się mi na twarz.
Obudziłam
się, albo śpię dalej. Chuj wie.
Stałam na
środku chodnika dokładnie tam gdzie skończył się mój sen.
Mój telefon
dzwonił.
Odebrałam.
-Ryuga? Jest
źle. Przyjdź po mnie.
Hikaru
Siedząc sama
na stadionie powoli dokręcałam ostatnią śrubkę przy kuczerze.
Powinnam zapytać
go o ten naszyjnik? W końcu skądś musiał się tam znaleźć, a jeśli to nie Kyoya to,
kto? Kto mógł zauważyć brak takiego drobiazgu? Koledzy w pracy raczej nie zwracają na mnie uwagi
nie w ten sposób. Zawsze zostaje opcja,
że ktoś przez pomyłkę zostawił tam te paczkę, ale na moje ogłoszeniu o jej
znalezieniu jeszcze nikt nie odpowiedział.
Odłożyłam śrubokręt z powrotem do
torby i w zamyśleniu zaczęłam bawić się blaszką naszyjnika.
-Yo Hikaru.
-O. Już jesteś. –Ucieszyłam się. –Mamy arenę
praktycznie na własność, możemy robić, co nam się żywnie podoba jutro i tak ją
demontują.
-Jak widać.-Odparł
Tategami kładą na ławce swoją kurtkę i torbę. - Gotowa? –Zapytał odpinając od
paska wyrzutnie.
-Coś się
stało?- Spytałam.- Wyglądasz na zdenerwowanego.
-Ja zawsze
tak wyglądam. Mniejsza ładuj kuczer.
-No dobrze
nie spinaj się tak, bo ci żyłka pęknie zanim cie pokonam.
-Chciałabyś.
– Uśmiechną się wyciągając przed siebie ręce z załadowanym kuczerem.
-3
-2
-1
-Let it rip!
-Tylko bez
forów. Jak zobaczę, że odpuszczasz to nie dam ci żyć.-Ostrzegłam go.
-Znasz mnie.
Ja nie wiem, co to fory. Leone Wichrowa ściana mocy. -Na samym środku areny
wyrosło potężne tornado. Fang Leone bey defensywy to dla niego naturalne
utrzymywać stałą pozycję, ale Kyoya potrafił zmusić go do zachowania się jak
bey ofensywny, więc muszę uważać tak czy siak. Mój bey zataczał koła nabierając
prędkości, bo jeżeli cokolwiek miałoby się tutaj udać to tylko, jeśli załatwię
to szybko.
- Aquario
Specjalny atak Fala nieskończoności. – Storm stworzył swoje iluzje, które
pociągnęły za sobą fale atakująca ze wszystkich stron tornado.
-Serio
Hikaru?- Wyglądał jakby było mu mnie prawie żart.
-Nie rób
przemądrzałych min tylko walcz. Jak bleyder z bleyderem.
-Sama
chciałaś. -Tornado rozbiło się niszcząc iluzje, a bey Kyoy przyparł mojego
bey'a do brzegu areny, przez co ta zaczęła się kruszyć. Kamienie beton i
zbrojenia sypały się na wszystkie strony dopóki Aquario nie udało się uciec
wtedy Leon sam grzmotnął o podłoże, a ja wiedziałam, co zaraz nastąpi.
-Leone Stu
zębna furia lwa.-bey porwał w powietrze cały ten burdel.
-Rozproszyć się.-
Rozkazałam, a wtedy po arenie pojawiło się sie mnóstwo lustrzanych odbić
Aquario o wiele silniejsze niż te poprzednie. To znaczy na tyle silne by nie
rozbić się od byle podmuchu. Iluzje przenikały się nawzajem. Skręcając w
możliwie najbardziej nieprzewidywalny sposób. Robiły dosłownie wszystko by
tylko zmylić Tategamiego. Udało im się. Leon miotał gruzem we wszystkie odbicia
zmieniając arenę w najeżone pobojowisko, a na czymś takim nie da się ustać zbyt
długo.
-Aquario
Zemsta Mórz!- Stadion wypełnił się wzburzoną wodą przykrywającą każdy jeden
wyszczerbiony kawałek areny. Nie ukrywam
stworzyłam ten atak z myślą o Kyoy. Stu
Zębna Furia Lwa, a właściwie to, co pozostawiała po sobie na arenie przywodziło
mi na myśl skalisty brzeg morza. Brakowało tylko spienionych fal, ale to nie
było żadnym problemem.
Potężne fale
gotujące się u moich stóp miotały Lionem na lewo i prawo obijając go o skały.
-Wygląda na
to, że sam wykopałeś sobie grób.-Powiedziałam widząc zaskoczenie na twarzy
Tategamiego.
-Tak myślisz?-
Fang Leone zniknął pod wodą, a ta uspokoiła się zmieniając się w gładkie lustro.-Królewskie
Uderzenie Przeciwnego Wiatru.
Na gładkiej
tafli pojawił się ogromny bąbel, który pękając wystrzelił w powietrze wirującym
słupem wody. Aquario zdążył tylko błysnąć i zadzwonił o posadzkę, a mnie i
Kyoye zalały litry wody.
-No i jak?- Spytałam
podnosząc Aquario i szukając jakiegoś suchego skrawka ubrania by go niego wytrzeć.
-Dobra
walka. Od początku to planowałaś?- Pokiwałam lekko głową z uśmiechem.
-Liczyłam,
że się nie wynurzy. Tak troszeczkę.
-Do
następnej walki masz być tego pewna. –Pouczył mnie z groźną miną, ale jakoś nie
mogłam podejść do tego z powagą.-Z czego się cieszysz?
-Z niczego.
Porostu przypomniała mi się nasza pierwsza walka.- woda nieustanie kapała z czubka
nosa Kyoy i wylewała się z rękawów.
-Te zawody w
lesie?*- Zapytał po chwili zastanowienia.
-Tak.
-To było
wieki temu.-Westchnął.
-A jakby nic
się nie zmieniło. –dodałam.
-Może. Areny
są tak samo łatwe do rozwalenia jak dawniej.
-Racja. To
co kawa i czekamy, aż wyschniemy?
-A mam inny
wybór?
-Nie wydaje
mi się.
Rozdział 13 za nami. Bardzo sie na mnie gniewacie czy tak tylko troszkę? Nie mam nic na swoja obronę. przyznaje się do zaniedbań i obiecuje poprawę. Zapewne robię to już któryś raz z kolei, ale tym razem będzie inaczej albowiem doszłam do tego momentu w opowiadaniu gdzie wszystko mam już zaplanowane co do joty.
Ines: Mamy się bać?
Ja: Nieee niby czemu?
Ines:--.--
Ja: No dobra. Nie wszyscy i nie od razu.
A tak odbiegając trochę do tematu pochwalę sie tym, że uczę się jeździć więc możecie się spodziewać, mini opowiadania zawierającego kilka sytuacji jakie przydarzyły mi sie w czasie jazdy.
Mary: To co?
Ja; Domyśl sie. Hyhyhy.
No to ja sie z wami żegnam.
Do następnego posta.
Hania
Rozdział 13 za nami. Bardzo sie na mnie gniewacie czy tak tylko troszkę? Nie mam nic na swoja obronę. przyznaje się do zaniedbań i obiecuje poprawę. Zapewne robię to już któryś raz z kolei, ale tym razem będzie inaczej albowiem doszłam do tego momentu w opowiadaniu gdzie wszystko mam już zaplanowane co do joty.
Ines: Mamy się bać?
Ja: Nieee niby czemu?
Ines:--.--
Ja: No dobra. Nie wszyscy i nie od razu.
A tak odbiegając trochę do tematu pochwalę sie tym, że uczę się jeździć więc możecie się spodziewać, mini opowiadania zawierającego kilka sytuacji jakie przydarzyły mi sie w czasie jazdy.
Mary: To co?
Ja; Domyśl sie. Hyhyhy.
No to ja sie z wami żegnam.
Do następnego posta.
Hania
*igrzyska
śmierci. Tylko z tym mi się to kojarzyło. A Hyoma to Katniss. Nic tylko na
drzewach by siedział.
Kai: *ściska siostrę* no siostra wygrane mistrzostwa. Ej chwila....to nie pójdziesz do wojska 😭😭😭😭
OdpowiedzUsuńMiju:*uwalnia się* wygrałam !!!!!!!!!!
"-Naucz mnie strzelać. - Papieros wpadł z rozchylonych ze zdziwienia ust Bastiena i wpadł do kubka z kawą."
Kakeru: Siostra i broń. Przecież ona już samym beyem masakre robi.
Avery: Tobie to masakrę robi na twarzy każda dziewczyna którą podrywasz.
Beta: Avery się odezwała. Gdzie to zapisać.
Miju: Co zaskoczony? To było do przewidzenia
Akana: Co ty jasnowidz jesteś
Miju: Nie Władczynią Czasu
"lunatyk mi się załączył. "
Miju: Lunatykunesz?
Kai: Ej Cody lunatykował.
Miju: Pamiętam co on wyszedł z domu przez lunatykowanie i autobusem ze stolicy wyjechał. Dwa dni go szukaliśmy.
Kai: Tiaaa
"-Tylko bez forów. Jak zobaczę, że odpuszczasz to nie dam ci żyć"
Beta:*dopisuje do listy pt "Osoby co nie chcą dać żyć Kyoy" kolejne imię*
Miju: Lista się powiększa. Ej istnieje taka lista?
Beta: No tak
"
*igrzyska śmierci. Tylko z tym mi się to kojarzyło. A Hyoma to Katniss. Nic tylko na drzewach by siedział."
Ja: Koooooocham igrzyska. Planuje zrobić one shot a la igrzysla z postaciami moimi. Kilkuczesciowy
Miju: Sporo one shotów planujesz
Ja: nie
Miju: *bleyderzy w technikum i internacie. Bo jesteś w technikum a lubisz internety
* igrzyska śmierci. Uwielbiasz to
* wojna płci. Ponieważ u Youtuverów widziałaś
*gra w butelkę. Dlatego że ci odbiło.
Ja: Hmmmmm no może troszkę tego jest a i jeszcze Miju w Gan Gan Galaxy
Miju:*uderza głową w biurko* osłabiasz mnie
"Może. Areny są tak samo łatwe do rozwalenia jak dawniej"
Miju: Stadiony też.
Jenny: Nie przypominaj
Miju: Ale ja.....aaaa o to ci chodzi. Nieźle ci na mistrzostwach odbiło jak chciałaś sprawdzić czy przeżyje upadek z wielkiej wysokości
Jenny:....
Pachet:*patrzy na walkę Aquario i Lenoe'a* W dzisiejszych czasach trudno o mocnych przeciwników
Beta: Czy tylko ja zrozumiałam co ona powiedziała?
Akana: Ja też. Pachet gadasz po naszemu
Miju: O.O
Pachet: Tak
Miju:patrzy na zdj* przypomina mi się akcja z Alex'em co Kelly chciała go w rezerwacie zamknąć
Hanako: Mój kuzyn w rezerwacje? Dziwne.
Miju: i mówi to Khoury co się zna na walce i zabijaniu.
Hanako: To wizytówka tej rodziny. Zapomniałaś na chwilę że Khoury to ty jesteś
Miju: Jestem Atsuba
Hanako: Nie na długo
Kai: Hanako Khoury co ty kombinujesz
Hanako: Nic
"Rozkazałam, a wtedy po arenie pojawiło się sie mnóstwo lustrzanych odbić Aquario"
Beta: Ej Pachet też tak umie.
Miju: Od niedawna. W końcu ogień, ziema, powietrze i mała cześć mocy iluzji jaką miała wróciła do niej
Ja: Nie jestem zła. Bardzo czekałam na ten rozdział. Moja koleżanka też zdaje na prawo jazdy. Teraz przez te opowieści o studniowce chce studniówke. Mam pytanie. Na tej grupie beyblade po mojemu działo się co kolwiek? Bo ja dzisiaj dowiedziałam się że ona istnieje 😂😂😂 ja kończe bo koleżanka mówi że ja tutaj epopeje narodową piszę. Życzę weny!
Mary: Daj żyć gówniarzu. Chce się nauczyć strzelać i sie nauczę. bez względu na to czy sie to podoba czy nie.
UsuńKelly: Tak. Lunatykuje. Zdaje sie , ze widzieliście mnie już w akcji kilka razy w poprzednim sezonie.
Hikaru: Nie tak dosłownie nie dam mu żyć. Po prostu nie chciałam, żeby mnie oszczędzał.
Alex: Mary i Kelly uważają mnie za zagorzożny gatunek i chcą zatrzymać mnie w rezerwacie dla mojego bezpieczeństwa.
Tak myślałam, ze będziesz pierwsza. :)
Ciesze sie, ze nie jesteś zła.
Na grupie nie działo się nic dlatego ją usunęłam.
Ja: Właśnie dlatego jak zakładam grupy to na messenger. Chwila usunęłaś? To dlaczego ją znalazłam?
UsuńMiju: Stawiam 100 że nie znalazłaś to co trzeba
"Mary: Daj żyć gówniarzu. Chce się nauczyć strzelać i sie nauczę. bez względu na to czy sie to podoba czy nie."
Kakeru: Ja tylko fakty stwierdzam!!!
Akana: To ich nie stwierdzaj bo cię kiedyś zabiją. Albo agenci WBBA Egispiego z oddziału Zabójców
Miju: Składałam papiery na ten oddział i do dzisiaj nie dali mi odpowiedzi
"Kelly: Tak. Lunatykuje. Zdaje sie , ze widzieliście mnie już w akcji kilka razy w poprzednim sezonie."
Miju: Nie pamiętam tego
Beta: Nie udawaj
Miju: Ale ja gadam SERIO!
"Alex: Mary i Kelly uważają mnie za zagorzożny gatunek i chcą zatrzymać mnie w rezerwacie dla mojego bezpieczeństwa. "
Miju: To akurat pamiętam
Hanako: Hejka kuzynie!!! My się jeszcze nie znamy. Jestem Hanako Khoury.
Akana: Ta Khoury
Hanako: Tak
Kai: *tuli Hanako* Ty na pewno masz 15? Wyglądasz na 17.
Hanako: Wiele osób mi to mówi.
Miju: *wraca do rozpracowania gangu pająków*
Beta: A ty znowu swoje.
Ja: Nastąpił błąd w Matrixsie.O.O
Usuń"Miju: Stawiam 100 że nie znalazłaś to co trzeba"
Ja: Albo to. To też ma sens.
"Miju: Składałam papiery na ten oddział i do dzisiaj nie dali mi odpowiedzi"
Kelly: Wysłałaś to sową? Bo jak tak to pewnie jeszcze nie dotarło. Wiesz jak te wszystkie listy z Hogwardu.
"Miju: Nie pamiętam tego
Beta: Nie udawaj
Miju: Ale ja gadam SERIO!"
Kelly: To tak jak ja. Nie pamiętam nic poza tym, że obudziłam się nie tam gdzie trzeba.
"Hanako: Hejka kuzynie!!! My się jeszcze nie znamy. Jestem Hanako Khoury."
Alex: Witaj Hanako. Jestem Aleksander Blanck, ale możesz mi mówić Alex jak wszyscy. :)
Ja: Ale seri ja to znalazłam na fb
UsuńMiju: Super przegrałam 100
"Kelly: Wysłałaś to sową? Bo jak tak to pewnie jeszcze nie dotarło. Wiesz jak te wszystkie listy z Hogwardu. "
Miju: Nie jestem Rachel by listy wysyłać sową. A i Asgara ma napisać rozdział z osobami z bloga w Hogwarcie
Kai: Jest tu gdzieś sowa? Mój kolega szuka sowy na gulasz
Miju: dziwnych masz kolegów
Rachel: Zostaw moją sowę!!!!
Ja: Prawie zapomniałam
Hanako: Spoko Alex. A Miju wiesz co zrobić by cię tam przyjęli.
Miju: nie
Hanako: Przyjmij nazwisko Khoury po czym wyślij papiery od nowa o Khpury to się WBBA bić umie
"Ja: Ale seri ja to znalazłam na fb "
UsuńJa: Będę musiała poszukać.
"Miju: Super przegrałam 100 "
Kelly: Witaj w moim małym strasznym świecie.
"Miju: Nie jestem Rachel by listy wysyłać sową. A i Asgara ma napisać rozdział z osobami z bloga w Hogwarcie "
Kelly: Oj weź. Ptasia poczta jest fajna. Mama też się nad tym samym zastawiała. Ja jak się tylko o tym dowiedziałam to stwierdziłam, że większość moich znajomych poszła by do Slyterinu. A ja tam nie chce. :c
"Kai: Jest tu gdzieś sowa? Mój kolega szuka sowy na gulasz "
Mary; Próbował rosołu z gołębia? Jak byłam mała to go lubiłam.
Alex: Jesteś moją kuzynką tak? :) A od której cioci?
Miju: *patrzy na wynik quizu* wiem dlaczego nie dostałam się do Hogwartu
UsuńKai: Bo?
Miju: Hogwart walczy z Voldemortem a ja jestem wedluc testu zwolenniczką hego strony
"Mary; Próbował rosołu z gołębia? Jak byłam mała to go lubiłam."
Akana: nikt nie próbował
Miju: Ty chodzi o sowę
Kakeru:*trzyma jakąś sowe* Kai mam już sowę
Rachel: Zostaw ją! !! *bije się z kakeru*
Miju:*wyjmuje dwa sztylety po czym rzuca je w Kakeru przez co został do ściany przyszpilony*
Kakeru: Za co to?
Miju: Za ptaka.
Beta:*patrzy na Kyoye, Mary i Kakeru* Widać że Kyoya i Kakeru to bracia. Nie grzeszą inteligencją
Miju: Oczywsite stwierdzenie Beta
"Alex: Jesteś moją kuzynką tak? :) A od której cioci?"
Hanko: przez wujka. Hakan Khoury. W Egipcie mieszkamy tak jak Miju. Tylko ona w stolicy a my w Aleksandrii. Kojarzysz robniętą ciotkę Kasandre? W końcu jej się pozbyli.
Miju: Tą co...
Khoury: Zabiła twoją matkę
"Miju: Hogwart walczy z Voldemortem a ja jestem wedluc testu zwolenniczką hego strony"
UsuńKelly: Mówiłam Slyterin.
"Miju:*wyjmuje dwa sztylety po czym rzuca je w Kakeru przez co został do ściany przyszpilony* "
Mary: *Odczepia Kakeru od ściany* Nie radzę tego powtarzać.
"Beta:*patrzy na Kyoye, Mary i Kakeru* Widać że Kyoya i Kakeru to bracia. Nie grzeszą inteligencją"
Mary: Zachowaj takie uwagi dla siebie.
"Hanko: przez wujka. Hakan Khoury. W Egipcie mieszkamy tak jak Miju. Tylko ona w stolicy a my w Aleksandrii. Kojarzysz robniętą ciotkę Kasandre? W końcu jej się pozbyli. "
Alex: Wujek Hakan przyjął nazwisko cioci? Kto by się spodziewał.
Hanako: źle mnie zrozumialeś. My to rodzina od strony mamy. Hakan, Kasandra i mama Miju to rodzeństwo. Khoury the best family. A ciotka zabiła...
UsuńMiju: spokojnie znajdę i zamorduje. Ty lepiej nie mów tej formułki. Za bardzo przesadzasz z tradycją szkolenia na wojowników i zabójców
"Kelly: Mówiłam Slyterin."
Miju: Racja
Beta: Kyoya, Kakeru i ja też w tym domu
"Mary: *Odczepia Kakeru od ściany* Nie radzę tego powtarzać. "
Miju: Wyluzuj ja tak celowałam by unieruchomić. Jak bym zabić chciała to celowala bym w gardło skroń i potylicę
Rachel: moja sowa ocalała
Miju: Dziękować mi
Alex: Aaaa w te stronę. No i wszystko stało się jasne.
Usuń"Beta: Kyoya, Kakeru i ja też w tym domu"
Kelly: Serio? *zmieszana* Bo wiecie mimo wsztstko. I mówiąc wszystko mam na myśli wszystko wszystko to jednak myślałam, że oni byli by w Grifindorze.
"Alex: Aaaa w te stronę. No i wszystko stało się jasne."
UsuńHanako:*poleruje ostrzr kosy* to dobrze
Akana: da się tym walczyć?
Hanako: tak. Chcesz się przekonać
"Kelly: Serio? *zmieszana* Bo wiecie mimo wsztstko. I mówiąc wszystko mam na myśli wszystko wszystko to jednak myślałam, że oni byli by w Grifindorze."
Miju: To jest dowód na to że kaprys i widzi mi się autorki ma wielką moc sprawczą. *stoi przed tą tablicą ale po chwili pada na fotel a głowę opiera o biurko* od tyxh pająków mózg się może wyparować.
Beta: *hakuje jakiś system* kto wie? Może
"Miju: To jest dowód na to że kaprys i widzi mi się autorki ma wielką moc sprawczą."
UsuńKelly: No tak. Ej wiesz co mi się przypomniało? Przesłuchaj sobie piosenki We R Slytherins to przeróbka ale bardzo fajne na tym kanale zrobili jeszczr kilka o szkołam w Grifindorze.
"*stoi przed tą tablicą ale po chwili pada na fotel a głowę opiera o biurko* od tyxh pająków mózg się może wyparować. "
Kelly: No to daj sobie spokój bo twój mózg to towar deficytowy.
Miju: Ja sobie spokoju nie dam. Muszę poczekać bo Ashara z przyjaciółkami
UsuńKakeru:*polubił pewną piosenkę*
Szósty dzień tygodnia, ja rozpalony jak pochodnia.
DJ napierdala, od koksu cała biała sala.
Nosy ujebane i towarzystwo rozbujane.
przejebane będzie jak faza po sobocie zejdzie.
Rachel: O nie!!!
Avery: moje uszy!!!
Kakeru:*ciągle śpiewa tą piosenkę*
Beta: NIE
Za moment eksploduję jak fajerwerki w sylwka tyle mam do powiedzenia. Po pierwsze: już układałam sobie w głowie taką dorosłą poważną przemowę*tak ja i powaga XD* o tym, że nie piszesz i ja to rozumiem, ale jeśli czegoś nie wstawisz to cię znajdę iiii w sumie jeszcze nie wymyśliłam co ci zrobię ale to tylko szczegół bo pojawił się rozdział. I to jaki rozdział!
OdpowiedzUsuńJack: Sądzę, że ta akcja z Hasamą i Tategamim to ze strony cioci Hani taka rekompensata.
Ja: Ha! Mówiłam, że jestem prorokiem? Powinnam mieć na drzwiach tak szyld z napisem. ,,Biały Kruk blogerka i prorokini."
Jack:*myśli o tym, że w ciągu 15 min urosło mi ego*
Ja: Nie patrz tak na mnie. Wiesz jakie postaci w filów, seriali, książek bądź anim byłyby szczęśliwe gdyby autorzy słuchali co do nich mówię? Powiedziałam, że Damon będzie z Eleną i co? I Marta chcąc nie chcąc nie wytrzymała i zrobiła mi spojler. Oni będą razem! To samo się tyczy Kyoy i Hikaru. Kyoya czy do ciebie to doszło czy drę się za cicho i na marne robię z siebie idiotkę?!
Jack: Nikt nie będzie robił tego co ty chcesz.
Virgo: Chłopak dobrze mówi przestań być samolubna.
Jack: Chce ci powiedzieć, że marnujesz się przy Czarnej :)
Ja:Jak ja zacznę być samolubna to mój starszy sam z siebie przyniesie mi herbatę.
*chwilę potem tata wchodzi z herbatą*
Jack:O_O
Ja:....Drugi tom Pani Nocy nie spadnie mi od tak z nieba!
*jak można się spodziewać nic się nie dzieje -_-*
Ja: Życie jednak jest nie sprawiedliwe U_U
Jack: Wytrzymasz ten miesiąc czy tam dwa.
Ja: Nie. Będę cierpiała Y^Y
Jack: I brawo. Przez ciebie ciociu Haniu Kruk zwariowała. Kruk nie chcę psuć twoich wieczornych ekscesów z powodów jakiegoś tak shipu ale napiszmy normalny kom.
Ja: ಠ_ಠ
Jack: Nie. Rusz się.
Ja: Przecież ja jestem dopiero w połowie "ekscesów". Człowieku ja się nawet jeszcze dobrze nie rozkręciłam.
Jack: Bo zabiorę ci laptop-_-
Ja: Nie możesz.
Jack: To się ogarnij.
Ja: Ale...
Julie: A ja i Kluk wczoraj oglądałyśmy Piękną i Bestię. Bella ma taką ładną żółtą sukienkę. Ja bardzo lubię żółty, a Bella to moja ulubiona księżniczka.
Ja&Jack:...
Jack: Dlaczego ona jeszcze nie śpi? I najważniejsze...dlaczego trzyma w ręku tego zająca?!
Victoria: To królik U-U
Julie: Pan Falafin za tobą teskił Jack^^*biegnie do Jacka z królikiem na co ten ucieka*
Ja: Bardzo dobrze Julie. Twoją czcigodną twórczynie znieważono. Atakuj, atakuj!
Julie: Pan Falafin chcę ci dać całusa^^
Jack: NIE!
Ja:Hymm. Chyba zrobię więcej takich Julii.
Jack&Damian: NIE!
Ja: Też się cieszę, że się cieszycie :) Coś tak czuję, że to będzie jeden z tych dłuższych komów. Mary chce nauczyć się strzelać co nie jest głupim pomysłem.
Jack:*przytrzymuje głowę Julie kijem bejsbolowym na co ta próbuje go dosięgnąć pluszakiem* Do puki tek klon pół demona będzie ją uczył to nie może być dobry pomysł.
"- No już. Spokojnie jak na wojnie tu pierdolnie tam pierdolnie. Będzie dobrze.
-Co ty pierdolisz?- Spytałam jednocześnie opuszczając broń."
Ja: XDD Smuci mnie Jack, że tego nie widzisz bo ja tą współpracę widzę wyśmienicie.
Jack: Wyśmienita to jest zupa meksykańska, a TO jest jakaś zupa krem. Nie wiadomo czy to jest do zjedzenia czy może już ktoś to zjadł i potem w...
Ja: Jack!
Jack: Co ci się dzieje?...Przecież ja nic nie mówię. Pony lunatykuje.
Ja: Ty kiedyś też. Mogę opowiedzieć?
Jack: Nie-_-Ja przynajmniej zszedłem ze schodów, a nie z nich spadłem jak frajer.
Ja: A potem podszedłeś do swojego starszego i mówiłeś niemal wzdychając: ,,Kapcie...Kapcie..."
UsuńJack:Miałaś się nie odzywać!
Ja: Przepraszam, ale za szybko się nakręcam O-O
Jack: Nie zauważyłem-_- I skąd ty w ogóle o tym wiesz?
Ja: Nie czuję się upoważniona do zdradzania tożsamości moich informatorów.
Jack: Natalia?
Ja:...
Jack: Wiedziałem, że tej małpie się nie ufa. I tobie Kruczysko też. Ciekawy jestem tylko Pony czy przypadkiem czegoś nie nabroiłaś? Nie to żebym był przeciwny brojeniu :)
"I wtedy to zobaczyłam. Pierdolone dwa księżyce."
Jack:Kruuuk?
Ja: To nie moja sprawka.
Jack: Świetnie. Pony jeśli jak idiotka zrobisz coś sobie na tym chodniku to cię wyśmieję. Jeśli nie lunatykowałaś tylko dałaś się na chwilę porwać jakimś debilom i teraz masz czip w ciele- wyśmieję. Jeśli jesteś taka samą frajerką jak Czarna i masz we krwi narkotyki-wyśmieję. Jeśli jeszcze raz spadniesz ze schodów jak frajerka i już na pewno wiesz co w tedy zrobię.*bo poco jak człowiek zapytać ,, Czy wszystko w porządku?" skoro można być Jackie i powiedzieć...to*
Ja: Kyoya mam poważne pytanie.
Wszyscy:...
Ja: Naprawdę. Wagi życia i śmierci.
Jack: Twoje każde pytanie do niego to będzie sprawa życia i śmierci.
Ja:...Nie powiem nic bez mojego adwokata. Poza tym jestem nie poczytalna w chwili popełnienia czynu.
Jack:Proponowałem kaftan bezpieczeństwa jakieś 12 lat temu kiedy się poznaliśmy.
Ja: Nie przypominam sobie. Jeszcze słabo szło ci z mówieniem.
Jack: Nie moja wina, że byłaś na tyle opóźniona, że nie rozumiałaś gaworzenia.
Ja: Problem był taki, że ja już mówiłam, a ty zasuwałeś po kocyku i pokazywałeś na różne rzeczy.
Jack: Widzisz zawsze wiedziałem czego chcę, a ty od zawsze jesteś nie zdecydowana.
Ja: Wychodzi na to, że naprawdę strasznie długo się znamy. Za dużo o sobie wiemy kolego.
Jack: I właśnie dlatego nie spuszczę cię z oczu. Nie wiadomo jak wykorzystasz te wszystkie informacje.
Ja: Wcale nie jesteś tak warzy jak myślisz.
Jack: Rujnujesz mój światopogląd.
Ja: Nie chciałam.
"*igrzyska śmierci. Tylko z tym mi się to kojarzyło. A Hyoma to Katniss. Nic tylko na drzewach by siedział."
Ja: Dokładnie.
Jack: Kiedyś chyba miałaś na to jakiś pomysł.
Ja: Chyba tak, ale już nie pamiętam.
"przyznaje się do zaniedbań i obiecuje poprawę."
Jack: W tym momecie powinien wkroczyć Stanisław.
Ja:Ehem. Idź w pokoju siostro i więcej nie grzesz. Żyjcie uczciwe! Bóg na was patrzy! Chyba nie usnę z ciekawości co tam wymyśliłaś. To chyba wszystko na dziś i czekamy na kolejny rozdział albo napiszę tą "poważną" mowę.
Jack: Aha. Czegoś tu brakuje. Czarna powinna wylecieć z takim Aww kiedy zobaczyła by lisa.
Ja: Strzeliła mi focha 25 lipca a może nawet wcześniej i nie zauważyłam i nawet Nuttela nie pomaga. Jak tak teraz patrzę na ten kom to nadrobiłam za nią, Akane i Staśka razem wziętych. Taki napływ szczęścia jednego wieczoru może oznaczać tylko jedno...dzisiejsze popołudnie będzie do kitu.
Jack: I tak dobrze podtrzymałaś morale naszych świrów.Przynajmniej niema tu Czarnej. Czyli Aleś od dziś ma na trzecie Pudding?
Akane: Pudding? Gdzie?
Jack:*rozmasowuje skroń z myślami: ,,A mogłam się nie odzywać". Poważnieje kiedy ogarnia, że Julie zniknęła mu z pola widzenia więc obraca kij w ręku* Landrynaaa? Cip, cip, cip. Wuje Jack ma dla Falafina niespodziankę*uderza kijem w otwartą dłoń*
Jack uroczy ja zwykle-_- Czekam na next!
XOXOXO
Jack: To dziecinne...ale w sumie trzeba zachowywać równowagę*kręci się w koło czujnie obserwując teren*
"Oni będą razem! To samo się tyczy Kyoy i Hikaru. Kyoya czy do ciebie to doszło czy drę się za cicho i na marne robię z siebie idiotkę?!"
UsuńKyoya: Dotarło. Tyle, że to stek bzdur.
Kelly: Co to "bzdur"? *Kyoya nie wie o co chodzi* No powiedziałeś, że to stek z bzdur. To się pytam co to bzdur.
Kyoya:...Ryuga!
Ryuga: Czego?
Kyoya: Kelly ci uciekła.
Ryuga: Kelly!
Kelly: Jestem przytomna!
Hikaru: Nie przesadzajmy, dobrze? Znamy się z Kyoyą już dobre kilka lat, ale to nie znaczy, że będziemy razem.
Kelly: Nie była bym tego taka pewna kwiatuszku. Moja babcia mówi, że po 8 latach, albo ślub, albo koniec. A przy naszym tempie życia to radziła bym już wybierać kolory na ślub. Jasne błękity i turkusy były by chyba najlepsze.
Hikaru: Yyy dziękuję, za radę, ale to naprawdę za wcześnie na takie decyzje.
Kelly: Mów co chcesz, ale sale weselną trzeba zamówić z wyprzedzeniem.
"Virgo: Chłopak dobrze mówi przestań być samolubna."
Kelly: Ale ją uszczęśliwia szczęście innych jeśli się nie mylę definicja samolubstwa jest inna.
"Ja:....Drugi tom Pani Nocy nie spadnie mi od tak z nieba!
*jak można się spodziewać nic się nie dzieje -_-*"
Kelly:...Może sprawdź na dachu.
Ja: Życie jednak jest nie sprawiedliwe U_U
"Jack: Wytrzymasz ten miesiąc czy tam dwa.
Ja: Nie. Będę cierpiała Y^Y"
Ja: Zawsze mogło być gorzej. Ostatni tom mamgi jaki mi brakuje do skompletowania seri nie jest już drukowany.
"Jack: I brawo. Przez ciebie ciociu Haniu Kruk zwariowała."
Ja: To niechcący. Nie gniewaj się na mnie. :c
"Julie: A ja i Kluk wczoraj oglądałyśmy Piękną i Bestię. Bella ma taką ładną żółtą sukienkę. Ja bardzo lubię żółty, a Bella to moja ulubiona księżniczka."
Kelly: Bella jest fajna, ale ja i tak najbardziej lubię Dzwoneczka. ^^
"Julie: Pan Falafin za tobą teskił Jack^^*biegnie do Jacka z królikiem na co ten ucieka*"
Kelly; To się chyba nazywa karma.
Mary: A mi to wygląda na napastowanie.
Kelly: Karma ma różne postacie.
"Ja: Mary chce nauczyć się strzelać co nie jest głupim pomysłem."
Mary: Chcę dużo, a strzelać się uczę.
"Jack:*przytrzymuje głowę Julie kijem bejsbolowym na co ta próbuje go dosięgnąć pluszakiem* Do puki tek klon pół demona będzie ją uczył to nie może być dobry pomysł."
Mary: Jest jakiś facet na którego się nie wściekasz?
"Jack: Wyśmienita to jest zupa meksykańska, a TO jest jakaś zupa krem. Nie wiadomo czy to jest do zjedzenia czy może już ktoś to zjadł i potem w..."
Kelly: Ja lubię zupe krem, a z grzankami to już w ogóle.
Mary: W meksykańskiej jest mięso.
Kelly: Czy ja mówię, że nie lubię meksykańskiej zupy?
"Jack: Co ci się dzieje?...Przecież ja nic nie mówię. Pony lunatykuje."
Kelly: Tak. Już od dawna. Naprawdę nie wiem czemu się dziwicie przecież już to uwskuteczniałam.
"Jack: Nie-_-Ja przynajmniej zszedłem ze schodów, a nie z nich spadłem jak frajer."
Kelly: Przyniosę ci moje kapcie pieski i zobaczymy jak sobie w nich poradzisz.
"Ja: A potem podszedłeś do swojego starszego i mówiłeś niemal wzdychając: ,,Kapcie...Kapcie...""
Kelly: Pfff. *zasłania usta chusteczką i udaję, że kicha *
"Jack: Ciekawy jestem tylko Pony czy przypadkiem czegoś nie nabroiłaś?"
Kelly: *Szura stopą po ziemi*
"Nie to żebym był przeciwny brojeniu :)"
Kelly: *rozpromieniła się *
"Jack:Kruuuk?"
Kelly: Kruk nie ma z tym nic wspólnego. Zwykle w moich snach coś nie zgadza się z rzeczywistością. Tylko, że to jakiś drobiazg. Którego nie zauważe szybko. Śnieg latem, dodatkowy palec kilka słońc, księżycy, albo moja ulubiona kurtka zmieniła kolor.
"Jack: Świetnie. Pony jeśli jak idiotka zrobisz coś sobie na tym chodniku to cię wyśmieję. Jeśli nie lunatykowałaś tylko dałaś się na chwilę porwać jakimś debilom i teraz masz czip w ciele- wyśmieję. Jeśli jesteś taka samą frajerką jak Czarna i masz we krwi narkotyki-wyśmieję. Jeśli jeszcze raz spadniesz ze schodów jak frajerka i już na pewno wiesz co w tedy zrobię."
Kelly: Jeśli chcesz możesz pomóc mi szukać tego nadajnika. :)
"Ja: Kyoya mam poważne pytanie.
UsuńWszyscy:...
Ja: Naprawdę. Wagi życia i śmierci.
Kyoya: Dawaj. *no i się nie dokczekał pytania *
"Jack: Aha. Czegoś tu brakuje. Czarna powinna wylecieć z takim Aww kiedy zobaczyła by lisa."
Kelly: Właśnie co z Lilusią?
"Ja: Strzeliła mi focha 25 lipca a może nawet wcześniej i nie zauważyłam i nawet Nuttela nie pomaga."
Kelly: Liluś! *grzmotła kolanami o ziemię* Czemuś żeś mnie opuściła!?
" Taki napływ szczęścia jednego wieczoru może oznaczać tylko jedno...dzisiejsze popołudnie będzie do kitu."
Ja: U ciebie też wszystko musi wyjść na zero?
"Jack: I tak dobrze podtrzymałaś morale naszych świrów.Przynajmniej niema tu Czarnej. Czyli Aleś od dziś ma na trzecie Pudding?"
Alex: Ale ja nie mam drugiego imienia.
Kelly: To od dzisiaj masz Pudding.
Kelsi: Pudding!
Kelly: Pudding!
Kelsi: Pudding!
Ines: *głosem naratora z filmów przyrodniczych* Właśnie teraz możemy zaobserwować jak oto przedstawiciele tego samego fandomu się nawołują.
Oj, nie marudź.
UsuńJack:Zobaczył Hasamę i się zawstydził chłopak.
Ja: Chyba nie powinnam się wtrącać co nie. Zawsze jak się ktoś wtrąca to nic z tego nie wychodzi.
Jack: Daję ci trzy sekundy i znów odgrzejesz temat.
"Hikaru: Nie przesadzajmy, dobrze? Znamy się z Kyoyą już dobre kilka lat, ale to nie znaczy, że będziemy razem.
Ja: Jeszcze sama nie wie czego chcesz.
Jack: Własnie. Kruk ci powie.
Ja: Tu wszystko zależy od Hani. A Hania z pewnością będzie chciała sprawić by świat stał się lepszy i bym ja również miała zaciesz. A jak nie to ja i tak coś zrobię w tym kierunku. Jeszce nie wiem co i jak ale coś na pewno.
Jack: Zapomniałaś co przed chwilą mówiłaś?
Ja: No tak, no tak. Musisz mnie pilnować.
Jack: To cię może słono kosztować.
"Kelly: Nie była bym tego taka pewna kwiatuszku. Moja babcia mówi, że po 8 latach, albo ślub, albo koniec. A przy naszym tempie życia to radziła bym już wybierać kolory na ślub. Jasne błękity i turkusy były by chyba najlepsze."
Jack: Znalazła się ekspertka.
Julie: Tulllkusy!^^
Jack: Trzeba cię z tond wyeksmitować-_-
Akane: Będzie ślub. Czyj i kiedy?
"Kelly: Ale ją uszczęśliwia szczęście innych jeśli się nie mylę definicja samolubstwa jest inna."
Ja: Właśnie. Wszyscy słyszeli? Virgo? Jack?...Według pewnej osoby to jest chore.
Jack: Niema to jak cieszyć się szczęściem i uszczęśliwić cały świat, ale siebie nie potrafić ogarnąć.
Ja: :c
"Kelly:...Może sprawdź na dachu."
Ja: Kusząca propozycja, ale chcę jeszcze pożyć. Poza tym obiecałam takiej jednej świrusce, że jeśli będę miała zamiar popełnić samobójstwo ta razem z nią.
Jack: Nie bierz na poważnie wszystkiego co mówi Pony. Poza tym jakoś nie widzę ciebie skaczącej po dachach.
Ja:*bardzo bym chciała go zapytać go jak mnie widzi ale już się boję jego odpowiedzi*
"Ja: Zawsze mogło być gorzej. Ostatni tom mamgi jaki mi brakuje do skompletowania seri nie jest już drukowany."
Ja:To faktycznie gorzej. I podobno Polacy za mało czytają. Jak mają czytać skoro nie chcą im drukować mangi? Albo jacyś wielce mądrzy autorzy...niech szlak C. Clare...wymyślą sobie jakąś chorą datę wydania. Przecież miną jakieś trzy miesiące zanim ja dostanę tą książkę w swoje łapki.
Jack: Hania nie dostanie mangi w ogóle. Nie użalaj się nad sobą. Ona jest w gorszej sytuacji.
Ja: Wybacz.
"Ja: To niechcący. Nie gniewaj się na mnie. :c"
Jack: No co ty ciociu na ciebie nigdy :)
"Kelly: Bella jest fajna, ale ja i tak najbardziej lubię Dzwoneczka. ^^"
Jack: :)
Julie: Dzwoneczek też jest fajny.
"Kelly; To się chyba nazywa karma.
Mary: A mi to wygląda na napastowanie."
Jack: Jak ta starsza Tategami zawsze wie co mi na tak zawsze sercu leży*kiwa kilka razy głową z miłym uśmiechem a potem ze spazmami furii wraca do młócenia kijem pluszaka*
Julie:*mruga zaspanymi oczyma i napompowanymi od powietrza policzkami patrząc co Jack odwala*
"Mary: Chcę dużo, a strzelać się uczę."
Ja: To powodzenia.
Jack: Tak. Będzie ci potrzebne.
Ja: Nie to miałam na myśli!
Jack: Za toi ja w stu procentach. Twój korepetytor jest fatalny znajdź innego.
"Mary: Jest jakiś facet na którego się nie wściekasz?"
Jack:*zamiera wduszając czubek kija w głowę pluszaka*A bo to jeden. Mogę cię nawet przedstawiać.*wybiera numer przy okazji włączając głośnomówiący*
Denny: Co jest?
Jack: Po pierwsze to twoja Landryna jest tu ze mną. Zabierz ją z tond. Po drugie chcę cię przedstawić starszej Tategami.
Danny: Co? Czekaj. Colin odsuńcie się od tego bo spalisz jej włosy!
Lilka:*udaje, że mówi jak facet*Denny polewaj!
Lexy:*ta to samo*Ale co ty robisz z tym proszkiem?
Lilka: Pani Weller bo Denny jest niegrzeczny.
Denny: Nie rozmawiam z matką.
Lexy: No i popsuł zabawę.
*słychać ciche postukiwanie*
UsuńSpeedy: Chyba benzyna się skoniczyła.
JJ: Było tyle nie palić...Cholera!
Lilka: Soreczka. To przez przypadek.
JJ: ,,Przypadek" to powinno być twoje drugie imię.
Lilka: Przecież cię przeprosiłam idioto!
Speedy: Dzieci nie kłóćcie się. Wystarczy mnie dla wszystkich.
Lilka&JJ: Cicho siedź!/Zamknij się!
Jack: Więcej was tam matka nie miała?!
Denny:*wzdycha* Czekaj chwilę.
Colin: Stary gdzie ty idziesz? Nie zostawiaj mnie z nimi.
Denny: O co chodzi bo nic nie zrozumiałem przez tych idiotów.
Julie:*nagle wybucha płaczem*
Denny: Czy to Juls? Co ona tam robi? Gdzie wy w ogóle jesteście?
Jack: Chcesz tu przyjść? Świetnie. Przedstawię ci kogoś.
Denny: Dobra, dobra. Gdzie jesteś?
Jack: Powiedź Lilce, że u Pony ona będzie wiedziała o co chodzi.
Denny: Jakie...? Julie chce kucyka? Dobra nie ważne. Daj mi Julie.
Jack:*uśmiech rozciąga się na jego twarzy* Niema poco. Wziąłem na głośnomówiący.
Denny:...
Jack: XD
Denny:...Pilnuj jej*rozłączył się*
"Kelly: Ja lubię zupe krem, a z grzankami to już w ogóle."
Jack:Ja nie...także sma-czne-go!*jeszcze kilka razy wali miśka*
Julie: Powiem wszystko Liliś! Y^Y
Jack: O nie! Co ja teraz zrobię?!
"Kelly: Tak. Już od dawna. Naprawdę nie wiem czemu się dziwicie przecież już to uwskuteczniałam."
Jack: Po prostu chciałem być uprzejmy i zwrócić na ciebie uwagę.
"Kelly: Pfff. *zasłania usta chusteczką i udaję, że kicha*"
Jack: Zdróweczko-_-
"Kelly: Kruk nie ma z tym nic wspólnego. Zwykle w moich snach coś nie zgadza się z rzeczywistością. Tylko, że to jakiś drobiazg. Którego nie zauważe szybko. Śnieg latem, dodatkowy palec kilka słońc, księżycy, albo moja ulubiona kurtka zmieniła kolor."
Jack: Chcesz o tym porozmawiać?...Mam numer do naprawdę dobrego terapeuty. Co z tego ze teraz sam zdycha na łóżku.
"Kelly: Jeśli chcesz możesz pomóc mi szukać tego nadajnika. :)"
Jack: Niby mógłbym, ale wiesz jak to jest. Nie żuje się gumy po kimś.
"Kyoya: Dawaj. *no i się nie dokczekał pytania*"
Ja: Umm...Dlaczego nikt mi tego nie zapisał?
Jack: Znajdź sobie sekretarkę.
Ja: Wiem! Co z tym naszyjnikiem? To ty go podrzuciłeś?
"Kelly: Właśnie co z Lilusią?"
Julie:*tupie w miejscu* Chcę Liluś! Y^Y
Jack: Ta? A ja lambo. Niby miała iść na spacer, ale jak się znalazła z Wellerem i resztą tej hołoty to nie mam pojęcia.
"Ja: U ciebie też wszystko musi wyjść na zero?"
Ja:*z twarzą w poduszce potakuję* Tak.
Jack: Portret wykończonej opiekunki i emosia w jednym.
"Ines: *głosem naratora z filmów przyrodniczych* Właśnie teraz możemy zaobserwować jak oto przedstawiciele tego samego fandomu się nawołują."
Jack: Okres godowy jak nic.
Lilka:Nak, nak!*niby puka ale pozwala sobie wejść*
Denny:*za nim wchodzi jakaś blondynka* Na pewno możesz tu tak wchodzić?
Lilka: Ba. Mój trzeci dom. I jedna z kilku przyrodnich sióstr.
Julie:*z typowym ,,Łeeee!" biegnie do Lilki na ręce*
Denny:*rozgląda się szukając jedynej znajomej jej rzeczy po za Jackiem i Julie czyli pluszakiem* Kto rozwalił jej pluszaka?*widzi Jacka z pejsbolem* Będziesz jej go zszywał.
Jack: To demon! Szarlatan! Nie ufaj zającom, nie ufaj zającom!
Lilka: To królik U_U
Lexy: Hej, Juls^^
Julie:*chowa twarz we włosach Lilki*
Lexy:*straciła calom pewność siebie*
Lilka:*w myślach: ,,Spokojnie malutka ja też jej nie ufam."*
Jack: Skoro nadal mi nie wierzycie, że to demon to zapytaj starszej Tategami. Waśnie to ta tutaj.
Denny:*obraca pluszaka w rękach starając się go jakoś zebrać do kupy* Cześć.
Jack: Rozumiem, że twoja dziewczyna się na ciebie patrzy, ale mógłbyś bardziej zabajerować.
Lilka: Czy ja przypadkiem nie kazałam ci przestać się bawić kijem do bejsbola?
Jack:...Nie :)
Usuń"Jack:Zobaczył Hasamę i się zawstydził chłopak."
Kyoya: To samo można powiedzieć o tobie.
"Ja: Tu wszystko zależy od Hani. A Hania z pewnością będzie chciała sprawić by świat stał się lepszy"
Ines: Taaaaaa nie była bym tego taka pewna.
Ja: Ej! Ja chce pokoju na świecie rozwiązania problemu głodu i by ludzie mimo to żyli na ziem ze statusem jaki obecnie posiadają jako gatunek.
"Jack: Znalazła się ekspertka."
Kelly: Skarbie ja narazie improwizuje i czekam, aż Jack mi odpisze.
"Julie: Tulllkusy!^^"
Ja: Jak ja uwielbiam dzieci. ^.^
"Ja: Kusząca propozycja, ale chcę jeszcze pożyć. Poza tym obiecałam takiej jednej świrusce, że jeśli będę miała zamiar popełnić samobójstwo ta razem z nią."
Kelly: Żadnych samobójstw! Nie na mojej zmianie.
"Jack: Nie bierz na poważnie wszystkiego co mówi Pony."
Kelly: Acha :) *cieszy się bo często jest tak, że mówi coś całkiem szczerze wszyscy myślą, że żartujr a potem mają głupie miny*
"Jack: No co ty ciociu na ciebie nigdy :)"
Ja: Wszyscy słyszeli? Tak ma być.
Ines: Nie ponosi cie za bardzo?
Ja: Nie.
"Jack: :)"
Kelly: A ty co już pyszczek cieszysz?
"Jack: Jak ta starsza Tategami zawsze wie co mi na tak zawsze sercu leży*kiwa kilka razy głową z miłym uśmiechem a potem ze spazmami furii wraca do młócenia kijem pluszaka*"
Mary: Jakoś.
Kelly: Obsyp to solą oblej benzyną podpal popiół oblej wodą święconą i wsadź do tego słoika.
"Jack: Za toi ja w stu procentach. Twój korepetytor jest fatalny znajdź innego."
Mary: Znasz innego?
"Jack: Po prostu chciałem być uprzejmy i zwrócić na ciebie uwagę."
Kelly: Niepotrzebnie.
"Jack: Zdróweczko-_-"
Kelly: I sto lat w kopalni z gumowym kilofem.
"Jack: Niby mógłbym, ale wiesz jak to jest. Nie żuje się gumy po kimś."
Kelly: *Wyobraziła sobie odmrożenie czwarego stopnia z epicentrum na twarzy Jacka* Boisz się, że się zakochasz?
"Ja: Wiem! Co z tym naszyjnikiem? To ty go podrzuciłeś?"
Kyoya: *chce odpowiedzieć, ale nagle i niespodziewanie następują tajemnicze zakłócenia * Co jest \¥1#@ znowu? Hania!
Ja: Nic nie powiesz i już.
"Jack: Ta? A ja lambo."
Kelly: Prędzej dostaniesz libo niż lambo albo w ogóle prawo jazdy.
"Lilka: Ba. Mój trzeci dom. I jedna z kilku przyrodnich sióstr."
Kelly: Acha. :) *uśmiecha się starając się wyglądać jak ktoś normalny bo goście przyszli* Hej Liluś. Widzę, że humorek ci się poprawił. Dzięki wielkie. Od kilku dni było u niej z tym słabiutko. Tak właściwie to Kelly jestem, a ty to pewnie Danny. Tyle o tobie słyszałam, że czuję się prawie jakbyśmy się znali.
"Jack: Skoro nadal mi nie wierzycie, że to demon to zapytaj starszej Tategami. Waśnie to ta tutaj."
Mary: *uniosła lekko otwartą dłoń, ale nic nie powiedziała*
Jack: Hah. Czyli trafiłem. Ja przy dziewczynach się nie zawstydzam. Co więcej nie szukam gwoździa do trumny.
UsuńJa: Hyhy...hyhyhy...PHAHAHAHAH!
Jack: Gorzej ci?
Ja: Odrobinę.
"Ines: Taaaaaa nie była bym tego taka pewna.
Ja: Ej! Ja chce pokoju na świecie rozwiązania problemu głodu i by ludzie mimo to żyli na ziem ze statusem jaki obecnie posiadają jako gatunek."
Ja: To może być naprawdę trudne ponieważ ludzie to chciwe podłe szczury, a prawda w dzisiejszym świecie jest bardzo elastyczna.
Jack: Tego marzenia nie spełnisz Kruk.
Ja: Co nie zmienia faktu że fajnie by było.
Lilka: Wtedy ludzie nie byliby ludźmi, a Zmora nie miałaby racji bytu.
"Kelly: Skarbie ja narazie improwizuje i czekam, aż Jack mi odpisze.
Jack: Może mieć z tym małe problemy ponieważ jest na odwyku.
Lilka: U///^///U
"Ja: Jak ja uwielbiam dzieci. ^.^"
Julie: Liliś ma taką sukienkę
Lilka: To miętowy.
Julie:... a ja pieska. On chodzi i sceka. Pokazać ci?
Ja: Ja też tak myślałam do momentu aż w moim domu nie zjawiła się demoniczna trójca kura budziłaby mnie codziennie o 7 rano. O 7 rano! Więc postanowiłam pojechać do babci gdzie zjawiły się kolejne moje dwie siostrzenice. Te dzięki Bogu są spokojniejsze. Naprawdę fajne dzieci. Za to teraz mogę się pochwalić, że znam imiona wszystkich kucyków lepiej niż pacierz.
Julie: Fluttreshy!^^
Ja: Tak jesteś kucykiem. Jeszcze tylko nie ogarniam tego Psiego Patrolu, Pidżamersów nie wiem czy tak to się pisze i nazywa, i co to znaczy ,,siułi".
Julie: Siułi, siułi, siułi^^ A Liliś będzie Luną.
Lilka: Phahah! I'm a evil princess of the night. I'am Nightmare Moon!
Julie: Mhyhy :) Nie bo ty będziesz jak ona była dobra.
Lilka: Oj, dobra też być potrafię nawet bardzo.
Julie: A Kluk będzie Twilight Sparkle bo lubi książki.
Ja: No co ty. Ona ma okropne włosy. Nie chcę nią być ;)
Julie: Ale będziesz*wydyma policzki*
Ja: A może ja wolę być Sunset Shimmer albo Apple Jack?
Julie: Nie możesz być Sunset bo moja siostra nią jest, a Apple Jack będzie Jack bo ma tak samo na imię.
Lilka: Brawo księżniczko zostałeś oficjalnie kucykiem.
Jack: Prędzej świnie zaczną latać.
Lilka: Julie a może Jack będzie babcią Smith?
Julie:*wybucha śmiechem* Jack to babcia Smith! Jack to babcia Smith!
Jack: Czarna to frajerka! Czarna to frajerka!
Lilak: Widzę udziela ci się?
Jack: Zaraz tobie się udzieli*wymuszony uśmiech*
"Kelly: Żadnych samobójstw! Nie na mojej zmianie."
Ja: Tak jest.
Lilka: Ale mamy przerąbane co? Ty Patrycji ja Glimer. W ogóle zero dreszczyku emocji*oczywiście nie mówi poważnie z tym dreszczykiem emocji bo ma go aż za nadto*
Ja: Mi wystarczy dreszczyków jak na jeden dzień. Dlaczego to właśnie pod moim oknem muszą strzelać petardami?
"Kelly: Acha :) *cieszy się bo często jest tak, że mówi coś całkiem szczerze wszyscy myślą, że żartujr a potem mają głupie miny*"
Jack: Widzisz jak ty mnie kochasz.
Denny: Dlaczego ta wata wychodzi z tego zająca?
Lexy: To mi raczej wygląd na królika. Poza tym zile to wkładasz, a jak nie zaszyjesz to będzie wypadało. Chyba logiczne.
Denny:*wzdycha*To chyba była nasza najgorsza randka.
Lexy: Szczerze mówiąc było całkiem zabawnie.
Lilka:*czesze Julie* Z nami zawsze jest "zabawnie".
"Ja: Wszyscy słyszeli? Tak ma być."
Lilka: Lizus.
Jack: Ale ciocia się cieszy :)
"Kelly: A ty co już pyszczek cieszysz?"
Jack: Bo lubię :)
"Kelly: Obsyp to solą oblej benzyną podpal popiół oblej wodą święconą i wsadź do tego słoika."
UsuńJack: I myślisz, że to zadziała? On zawsze wraca. Z-a-w-sz-e.
"Mary: Znasz innego?"
Jack:Znam ale nie polecam.
"Kelly: Niepotrzebnie."
Jack: Spoko. Następnym razem postaram się żeby Kruk o tobie zapomniała.
Ja: Nie da się a jeśli nawet to Asia i Tośka znów łączą Kucyki Pony i od razu mi się przypomni jak to nie możesz żyć bez Kelly.
Jack: Jedyne bez czego nie mogę żyć to kawa i laptop.
"Kelly: *Wyobraziła sobie odmrożenie czwarego stopnia z epicentrum na twarzy Jacka* Boisz się, że się zakochasz?"
Ja: HY...
Jack: Tylko spróbuj.
Ja: Hyhy...
Jack: Kruk-_-
Ja: PHAHAHAHA!
Jack: Pogniewamy się Kruk oj pogniewamy.
"Kyoya: *chce odpowiedzieć, ale nagle i niespodziewanie następują tajemnicze zakłócenia * Co jest \¥1#@ znowu? Hania!"
Ja:*tłukę modem*
Jack: Przestań bo znów popsujesz!
"Ja: Nic nie powiesz i już."
Ja: Czyli to tak-.- Dobrze zapamiętam to sobie. Mam przypuszczenia co do tego naszyjnika.
Jack: Nic nie mów bo ciocia Hania i tak ci zrobi po złości.
"Kelly: Prędzej dostaniesz libo niż lambo albo w ogóle prawo jazdy."
Jack: Martw się o siebie.
Ja: Myślę że mi mój staruszek boi się dać nawet kluczyki.
Lilka: Ja ze swoim pokłóciłam się już przy odpalaniu samochodu, ale potem wróciliśmy do jazdy. Tak się fajnie przyspieszało. Mhyhy :)
Ja: Przez ciebie będę się bała wychodzić gdziekolwiek.
Lilka: I słusznie.
Jack: Poco ci samochód. Wczoraj cię dziecko na rowerze mało nie potrąciło.
Ja: Bo zamiast patrzeć gdzie jedzie to się rozgląda nie wiadomo gdzie. Obok ma ścieżkę rowerową to nie. Zasuwa po chodniku.
Jack: Ty się kiedyś na krawężniku zabijesz. Nie wiem tylko co robiły tam psy.
Lilka: Mówi się policja.
Ja: Pewnie mnie śledzili i to w dodatku zawsze na pasach.
Jack: Na pewno. Bo nie mają ważniejszych żeczy do roboty.
Lilka: Przecież policja jest jak WBBA. Oni sami nie wiedza poco istnieją.
"Kelly: Acha. :) *uśmiecha się starając się wyglądać jak ktoś normalny bo goście przyszli* Hej Liluś. Widzę, że humorek ci się poprawił. Dzięki wielkie. Od kilku dni było u niej z tym słabiutko. Tak właściwie to Kelly jestem, a ty to pewnie Danny. Tyle o tobie słyszałam, że czuję się prawie jakbyśmy się znali."
Denny: Aha. Cześć.*uznał, że skoro z niewiadomych przyczyn zna jego imię to chyba na razie starczy tych informacji*
Lilka: Po prostu za dużo krwi jak na jedno wspomnienie.
Jack: Mówię ci, że masz hemofobię.
Lilka:Daj mi spokój. Może jeszcze anatidefobię co?
Jack: To ma Kruk.
Ja: Kaczki to zło!
Jack: O tyle dobrze, że nie wrzeszczysz za każdym razem kiedy je widzisz.
"Mary: *uniosła lekko otwartą dłoń, ale nic nie powiedziała*"
Jack: Ale się wysiliłaś.
Lilka: Z racji, że popsułam wam randkę, Juile marudzi, a mi się nudzi. Chodźmy na festyn. Kelly idziesz?
Julie: I Bloguś.
Denny: Jaki Bloguś?
Julie: Taki chłopiec. Ale on nie bije dziewczynek jak ci chłopcy z przedszkola.
Denny&Lilka: Mówiłem/am żebyś im oddała...Pffy. XD
Lexy:*w myślach: ,,Boże."* Wypadało by się przebrać skoro już mamy tam iść. Skoczylibyśmy na moment do domu.
Lilak: Poco będziesz się tak tłukła. Możesz pożyczyć coś ode mnie.
Lexy:*,,Boże do kwadratu!"* Jasne czemu nie.
Lilka: Bierz co chcesz oprócz tej limonkowej sukienki. Zaklepuję ją.
Lexy: Sopko.
Jack:*patrzy, a to na jedną, a to na drugą jakby czytał otwarte księgi i wybucha śmiechem po czym wszyscy zerkają na niego* Ale nie patrzcie się tak na mnie bo się w sobie zamknę :)
Lilka:Czy ja powiedziałam coś o limonkowej sukience?
UsuńLexy: Tak.
Lilka:Przecież ja nawet takiej nie mam XD Przez tą psychopatkę z limonkowymi włosami mi odbija.
Lexy:...
Lilka: Taka w animie...A sukienka jest miętowa. Tobie chyba będzie pasować ta jasno cynamonowa z paskiem.
Lexy: Dzięki za radę. Będę miała to na uwadze.
Jack:Czarna mogę prosić cię na stronę?*niby ją pyta ale ciągnie za przed ramie gdzieś na bok*
"Ja: To może być naprawdę trudne ponieważ ludzie to chciwe podłe szczury, a prawda w dzisiejszym świecie jest bardzo elastyczna."
UsuńJa: Właśnie dlatego mam takie życzenie.
"Lilka: Zmora nie miałaby racji bytu."
Kelly: To akurat było by fajnie.
"Jack: Może mieć z tym małe problemy ponieważ jest na odwyku."
Kelly: Gdzie?
"Lilka: U///^///U"
Kelly: Lila pomożesz mi?
"Julie:... a ja pieska. On chodzi i sceka. Pokazać ci?"
Ja: Jasne.
"Ja: Ja też tak myślałam do momentu aż w moim domu nie zjawiła się demoniczna trójca kura budziłaby mnie codziennie o 7 rano. O 7 rano!"
"Lilka: Ale mamy przerąbane co? Ty Patrycji ja Glimer. W ogóle zero dreszczyku emocji*oczywiście nie mówi poważnie z tym dreszczykiem emocji bo ma go aż za nadto*"
Glimer: *w kamuflażu * Jak ci brak emocji to zawsze możemy zacząć chodzić na kurs szydełkowania.
"Ja: Mi wystarczy dreszczyków jak na jeden dzień. Dlaczego to właśnie pod moim oknem muszą strzelać petardami?"
Ja: Kelsi?
Kelsi: Wybuchy są super, ale jestem niewinna...Tym razem.
"Jack: Widzisz jak ty mnie kochasz."
Kelly: Najpierw przyswuj to, że cie lubię potem pomyślimy o czymś więcej.
"Denny: Dlaczego ta wata wychodzi z tego zająca?"
*w głowie Kelly *
Bo jest opentany i trzeba te wate najpier nasączyć krwią niewinnych...Brawo Kelly wytrzymałaś całe 10 minut nie zachowania się jak osoba niepoczytalna. Ale ten królik jest opentany i jeśli nie chodzi mu o krew to obstawiam serce dziewicy...Siedź cicho nie do ciebie mówił.
"Denny:*wzdycha*To chyba była nasza najgorsza randka.
Lexy: Szczerze mówiąc było całkiem zabawnie.
Lilka:*czesze Julie* Z nami zawsze jest "zabawnie"."
Kelly: *w jej oczach na chwilę byłyska szaleństwo by spowrotem zgasnąć* Jeśli myślisz o tym samym co ja to zaczekaj, aż się przebiore.
"Jack: I myślisz, że to zadziała? On zawsze wraca. Z-a-w-sz-e."
Kelly: W takmi razie trzeba spalić szczątki człowieka którego duch go opentał.
"Jack:Znam ale nie polecam."
Mary: Jak znajdziesz takiego godnego polecenia to daj mi znać.
"Jack: Jedyne bez czego nie mogę żyć to kawa i laptop."
Kelly: Tlen jest ważniejszy.
"Jack: Pogniewamy się Kruk oj pogniewamy."
Kelly: Daj spokój Jack przecież wiesz, że my tak sobie żartujemy. Chyba nie bierzesz poważnie tego co mówię. Prawda?
"Ja: Czyli to tak-.- Dobrze zapamiętam to sobie. Mam przypuszczenia co do tego naszyjnika.
Jack: Nic nie mów bo ciocia Hania i tak ci zrobi po złości."
Ja: Ja mam już plan i nic co Kruk powie nie może tego zmienić.
Ryuga:...
Ja: No co!?
Ryuga:...
Ja: Wiesz mogłeś to sobie darować.
"Jack: Martw się o siebie."
Kelly: Ja mam już wszystko czego chce. Ty dopiero zaczynasz zbierać.
"Denny: Aha. Cześć.*uznał, że skoro z niewiadomych przyczyn zna jego imię to chyba na razie starczy tych informacji*"
*w głowie Kelly *
No i coś zjebałam.
"Jack: Ale się wysiliłaś."
Mary: Nie ma po co.
"Lilka: Z racji, że popsułam wam randkę, Juile marudzi, a mi się nudzi. Chodźmy na festyn. Kelly idziesz?"
Kelly: Z tobą to i na koniec świata. Tylko
"Julie: Taki chłopiec. Ale on nie bije dziewczynek jak ci chłopcy z przedszkola."
Kelly: Tak to cały on. Bloguś Lila zaprasza na festiwal. Chcesz iść?
Bloguś: A Juli będzie?
Kelly: Pewnie.
Bloguś: No to idę. :)
"Lexy:*w myślach: ,,Boże."*"
Kelly: *szósty sukowy zmysł kopnął ją w oko*
"Lexy:*,,Boże do kwadratu!"* Jasne czemu nie."
Kelly: *uśmiechnęła się* Coś mi mówi, że się zabawimy. Lila wskakuj w kiecke.
"Jack: Ale nie patrzcie się tak na mnie bo się w sobie zamknę :)"
Kelly: Właśnie nie atakować mi mimiczne Jacka.
Jack: I zaciął się.
UsuńJa: Ambitnie. Naprawdę byłoby super, ale ja jakoś tego nie widzę. Możliwe, że po prostu jestem sceptycznie nastawiona do zmian. Jedna osoba niestety nic nie zdziała, a ludzie na całej planecie przecież w tym samym czasie się nie ogarną. Chociażby tacy katolicy. Są niemal wszędzie. Przykładowa Kowalska taki moher. Modli się, chodzi do kościoła, wysłucha się jak to trzeba wybaczać bliźnim itp. a wyjdzie z kościoła i pierwsze co zrobi to obsmaruje swojego sąsiada/sąsiadkę. Nawet jeśli nasza statystyczna Kowalska wybaczyłaby komuś...coś.
Jack: Coś? Komuś? Naprawdę?
Ja: Już nie myślę. Tak jak mówiłam. Wybaczyłaby komuś coś to ten ktoś*co ja piszę? XD*dalej będzie robił to co ma w zwyczaju. Szczerze mówiąc, aż bym się bała ingerować w naturę i coś zmieniać. Skąd wiadomo, że nie byłoby gorzej niż jest teraz?
Jack: Matka i ojciec wszystkich bomb...
Ja: Ale co tam możemy sobie tylko spekulować. Mam nadzieję, że udało ci się coś zrozumieć z tego mojego masła maślanego XD
Jack: Czyli w tedy byłbym...dobry?
Ja:Nie wiem. Mam jakieś wywody jakbym nie miała nic za uszami. Miałeś mnie pilnować.
Jack: Nie przypominam sobie...
Julie: Jak się ma życzenie to trzeba napisać list do Świętego Mikołaja, albo zaczekać aż wypadnie ząb i schować go pod poduszkom razem z listem dla Zębowej Wróżki albo iść do Kruka i powiedzieć co się chce.
Jack: Święty Mikołaj nie istAŁ! Za co?
Lilka: Za niewinność. A tobie Kruk chyba tęskno za Stanietą.
Ja: Cii. Nic nie mów. Do września ona dla mnie nie istnieje.
"Kelly: To akurat było by fajnie."
Lilka: Fajnie? Fajnie? Fajnie to mało powiedziane. To należy podsumować inaczej ale nie mogę bo Julie zacznie powtarzać.
"Kelly: Lila pomożesz mi?"
Lilka: Nie.
Jack: Przykro nam :)
"Ja: Jasne."
Julie:*wdusza guzik na brzuchu zabawi, stawia pieska na podłodze, a ten szczekając/skrzecząc chodzi w tył i w przód* Nazywa się Miętówka.*wyciąga kolejnego pieska i wdusza guzik*A ten jest ranny bo nie rusza jedną nogą. Trzeba go zabrać do weterynarza.
Ja: Masz już chyba z sześć tych szczeniaków.
Jack: Czekam tylko kiedy zużyje baterie. Wmówi jej się, że pieski ochrypły i straciły głos.
Ja: Ciesz się ze nie włączyła tego ni to mikrofonu ni to kuli disco o wyglądzie Pikachu. Ta melodyjka będzie mnie prześladować w snach. Pikachu! Pika-pika Pikachu! A potem już nic się nie da z tego zrozumieć oprócz oki-doki.
Jack:Chińskie badziewie. Dziwię się że Czarna jeszcze tego nie wysadziła.
Lilka: Tak. Kto by pomyślał, że sam Pikachu będzie mnie uczył cierpliwości?*pochyla się odrobinę nad Dennym* Kiedy tylko uśnie masz wyjąć baterie.
Denny: Zdajesz sobie, że to ryzykowna misja?
Lilka: Właśnie dlatego ty tam idziesz, a nie ja. Cenię sobie życie.
Denny: Właśnie widzę.
Jack:Przestańcie szemrzeć.
Julie:*nie wiadomo skąd wyciąga to ustrojstwo i włącza* Liliś lubisz pokemony?^^
Lilka:Uwielbiam. Pikachu chyba najbardziej. Ma na sobie dwa z moich ulubionych kolorów i używa elektryczności. Lubię wyładowania.
Julie: Mi też się podoba^^*wtyka nos w kulę na czubku ustrojstwa, a różnokolorowe promyki światła biegają jej po twarzy jak robaki*
Denny: Zaraz rozbolą cię oczy.
"Glimer: *w kamuflażu * Jak ci brak emocji to zawsze możemy zacząć chodzić na kurs szydełkowania."
Lilka: Skoro tak ci zależy...właściwe dlaczego się kamuflujesz? Zrobiłaś kebab z jakiegoś kota Johannesa i teraz się przed nim chowasz?
Ja: Własnie chce ktoś kota?
Jack: Głupiego nie znajdziesz.
"Ja: Kelsi?
Kelsi: Wybuchy są super, ale jestem niewinna...Tym razem."
Ja: Świetne ale wolę się ich spodziewać.
Jack: Przepuszczę na nie cała kasę :)
Lilka:Jeśli uda mi się usnąć, a ty mnie obudzisz to wszystko ci wyrzucę. To jest moje pierwsze i ostatnie ostrzeżenie.
"Kelly: Najpierw przyswuj to, że cie lubię potem pomyślimy o czymś więcej."
UsuńJack: Pozwól, że to przemyślę.
"Kelly: *w jej oczach na chwilę byłyska szaleństwo by spowrotem zgasnąć* Jeśli myślisz o tym samym co ja to zaczekaj, aż się przebiore."
Lilka: Nie mam pojęcia o czym pomyślałaś. Nie czytam ludziom w myślach. Pomyślałam, że po prostu wszyscy jesteśmy świrami.
"Kelly: W takmi razie trzeba spalić szczątki człowieka którego duch go opentał."
Jack: Jeśli to przyniesie efekt.
Lilka: Właściwe Kruk to jak on działa
Ja:*zerkam na Julie* Wolicie nie wiedzieć.
"Mary: Jak znajdziesz takiego godnego polecenia to daj mi znać. "
Jack: masz moje słowo ;)
"Kelly: Tlen jest ważny.
Jack: To też.
"Kelly: Daj spokój Jack przecież wiesz, że my tak sobie żartujemy. Chyba nie bierzesz poważnie tego co mówię. Prawda?"
Jack: Pony, Pony, Pony. Nie pogrążajmy się.
"Ja: No co!?
Ryuga:...
Ja: Wiesz mogłeś to sobie darować."
Lilak: Czyli co? Jedak jest gorzej niż zile?...Ale nie sfingujesz swojej śmierci tym razem co nie? Ani nie przejdziesz na tamten świat na serio?
"Kelly: Ja mam już wszystko czego chce. Ty dopiero zaczynasz zbierać."
Jack: Pony nigdy nie będziesz miał wszystkiego czego chcesz. Nawet ja to wiem. Coś kosztem czegoś.
Lilka: Jak nic czuć ten zew Stanity.
Ja: T_T
Lilka: Ty wiesz, że mnie kochasz.
"*w głowie Kelly *
No i coś zjebałam."
Denny:Długo już tak się znacie z Lilką?
"Mary: Nie ma po co."
Jack: Ranisz mojego kumpla.
Denny: Zszyje ktoś to wreszcie?
Lilka:*zabiera mu miśka*
Julie: Tylko ostrożnie.
Lilka: Widzisz jak chcesz to potrafisz ładnie mówić. Nie trzeba się tak pieścić.
"Kelly: Z tobą to i na koniec świata. Tylko"
Lilka: Tylko co?
"Bloguś: No to idę. :)"
Julie: Lubisz watę cukrową i bańki?
Denny:*ogarnia Blogusia*
Julie: Tam jest taka dmuchana żyrafa i tam się wchodzi i zjeżdża. Liliś powiedź.
Lilka: Tak byłaś dzielna i się nie bałaś.
Juli: :D
"Kelly: *uśmiechnęła się* Coś mi mówi, że się zabawimy. Lila wskakuj w kiecke."
Lilka:*próbuj schować wisiorek pod sukienką*
Zmora: Mówi ci coś słowo ,,eksponować"?
Lilka:*ignoruję ją*
Lexy:*zdecydowała się na czerwoną* Chyba nie często zakładasz sukienki.
Lilka:Okazjonalnie i gdy mam humor.
Lexy:*ogarnęła kompas* Fajny wisiorek. Mogę...
Lilka: Nie.
Virgo: Ehem.
Lilka: Możesz iść. Z jednym beyem będę wyglądała jakbym miała krzywe nogi więc możesz się przydać.
Virgo: W takim razie nie licz na mnie.
Lilka:Świetnie jak chcesz się buntować i strzelać fochy to idź do Draho.
"Kelly: Właśnie nie atakować mi mimiczne Jacka."
Jack:Ach. Moja wybawicielka. Co oni tam mogą. To ja tu mam najbardziej rozwinięta mimikę.
Kyoya: Z takimi jak ty nie ma co gadać bo i tak usłyszysz to co będziesz chciał. Jak Kelly.
Usuń"Lilka: Nie."
Kelly: Nie ma to jak wsparcie no nic pójdę na pieszo.
"Jack: Przykro nam :)"
Kelly: No już nie roń łez bo ja też zacznę płakać.
"Julie: Nazywa się Miętówka.*wyciąga kolejnego pieska i wdusza guzik*A ten jest ranny bo nie rusza jedną nogą. Trzeba go zabrać do weterynarza."
Ja: Fajniutkie te pieski. Jak byłam mała to bawiłam się z pluszową męczą owieczką. Wiesz co? Rannego pieska możemy zaprowadzić do Alex'a jeśli chcesz.
"Lilka: Skoro tak ci zależy...właściwe dlaczego się kamuflujesz? Zrobiłaś kebab z jakiegoś kota Johannesa i teraz się przed nim chowasz?"
Glimer: *mina ala serio pytasz?* Prędzej one mnie zabiją niż mi się uda jakiegoś złapać.
"Jack: Pozwól, że to przemyślę. "
Kelly: Myśl ile chcesz. Uczucia nigdy nie były twoją mocną stroną.
"Jack: Jeśli to przyniesie efekt.
Lilka: Właściwe Kruk to jak on działa
Ja:*zerkam na Julie* Wolicie nie wiedzieć."
Kelly :... O.O No nic. Zdarza się. Także miło było cie poznać Jack. Postaram się przyjść na twój pogrzeb.
"Jack: masz moje słowo ;)"
Mary: *bez entuzjazmu* Super.
"Jack: Pony, Pony, Pony. Nie pogrążajmy się."
Kelly: Chyba ciebie.
"Lilak: Czyli co? Jedak jest gorzej niż zile?...Ale nie sfingujesz swojej śmierci tym razem co nie? Ani nie przejdziesz na tamten świat na serio?"
Ja: Czepia się mnie skurczybyk i to tak bezczelnie. A niech tylko spróbuję pomyśleć o śmierci to go tak urządze, że będzie tensknił za Dark Nebulą.
"Jack: Pony nigdy nie będziesz miał wszystkiego czego chcesz. Nawet ja to wiem. Coś kosztem czegoś."
Kelly: No to czego mi brakuje?
"Denny:Długo już tak się znacie z Lilką?"
Kelly: Niedługo minie dwa lata.
"Jack: Ranisz mojego kumpla."
Mary: Tak? Jakoś nie widać.
"Lilka: Tylko co?"
Kelly: Tylko kurtkę znajdę.
"Julie: Lubisz watę cukrową i bańki?"
Bloguś: Wolę lody, ale bańki są super szczególnie takie duuuuże.
"Denny:*ogarnia Blogusia*"
Bloguś: Cześć. :)
"Julie: Tam jest taka dmuchana żyrafa i tam się wchodzi i zjeżdża. Liliś powiedź.
Lilka: Tak byłaś dzielna i się nie bałaś.
Juli: :D"
Bloguś: Ooooo. *oczka mu się zaświeciły z zachwytu* Kelly pójdziemy na te zjeżdżalnie?
"Lilka:*próbuj schować wisiorek pod sukienką*"
Kelly: Czekaj Lila. Mam gdzieś tu apaszke taką co ci będzie pasować.
"Lilka:Świetnie jak chcesz się buntować i strzelać fochy to idź do Draho. "
Kelly: Hyhy Draho hyhy... Nie. Czekaj. To zły pomysł.
Jack: Pony ty słyszysz co on mówi? Nasz duet który nie istnieje niedługo będzie tak rozpoznawalny jak Pikachu.
UsuńJulie: Pikachu! Pika-pika Pikachu! Toki-toki! Oki-doki! Pikachu! Pika-pia!^^
Ja:*tępy wzrok i przekrwione biała*
Lilka:*niby powaga ale brew jej drga*
Denny:*rozmasowóje skronie*
Lexy:*Chowa twarz w dłoni*
Jack: Kochacie to :)
"Kelly: Nie ma to jak wsparcie no nic pójdę na pieszo."
Jack: A wiesz w ogóle gdzie?
Lilka: Nie! Znaczy on musi sobie trochę odpocząć...od mnie i ogólnie.
"Ja: Fajniutkie te pieski. Jak byłam mała to bawiłam się z pluszową męczą owieczką. Wiesz co? Rannego pieska możemy zaprowadzić do Alex'a jeśli chcesz."
Julie: Tak O.O*wyłącza pieska, zgarnia go z podłogi i wyciąga rękę w stronę cioci*
"Kelly: Myśl ile chcesz. Uczucia nigdy nie były twoją mocną stroną.
Lilka: Bo Arielka złamała mu serce.
Jack: To potwarz.
Lilka: Biedaczek. Wyciąłeś sobie serce, zawinąłeś w satynową szmatkę i dałeś jej na złotej tacy, a ona przebiła je sztyletem?
Jack: O czym ty pleciesz?
Lilka:Ty już dobrze wiesz o czym.
"Kelly :... O.O No nic. Zdarza się. Także miło było cie poznać Jack. Postaram się przyjść na twój pogrzeb."
Jack: Muszę mieć mocny granit na pomniku bo jak zaczniesz tam tańczyć i tupać to kamień może nie wytrzymać tych twoich nóg jak parówek i pęknąć. No chyba, że mnie skremują.
"Mary: *bez entuzjazmu* Super."
Jack:Ale z życiem dziewczyno z życiem :)
"Kelly: Chyba ciebie."
Jack: Daj spokój Pony. Czasem sama nie wiesz co mówisz.
"Ja: Czepia się mnie skurczybyk i to tak bezczelnie. A niech tylko spróbuję pomyśleć o śmierci to go tak urządze, że będzie tensknił za Dark Nebulą."
Lilka:*groźne rysy twarzy jej się wygładzają, zamyka oczy i kwa kilka razy głową*
"Kelly: No to czego mi brakuje?"
Jack: Poza mózgiem? Bieżni żebyś mogła pozbyć się tych parówkonug.
Lilka: Właśnie! Miałeś naprawić mój rower treningowy. Już chyba rok ci się schodzi na co ty czekasz?
Jack:Dobra to jutro się za to wezmę.
Lilka: Mówisz tak już od roku.
Jack:*wzrusza ramionami. Nie naprawi jej tego rowerku bo pasuje mu sytuacja w której Lilka zamiast siedzieć w miejscu i pedałować co za tym idzie mieć go również na oku musi wyjść z domu żeby pobiegać*
Lilka: Wiesz co? Nie będę cię więcej prosić. Sama go sobie naprawię.
Jack: Powodzenia :)
Lilak: Nie dziękuję :P
"Kelly: Niedługo minie dwa lata."
Denny:*zastanawia się jakim cudem tyle się znają a no o tym nie wie*
Lilka:...Ty naprawdę to liczyć?
Jack: Widzisz Pony zapomniała o waszej rocznicy.
Lilka:-_-
Jack: :)
Lilak: Twarz cię nie boli od tych ciągłych uśmiechów?
Jack: Nie. Urodziłem się z uśmiechem na twarzy :)
Lilka: Do pełni szczęście pewnie jeszcze brakuje ci dołeczków co?-_-
Jack: Nie można mieć wszystkiego, ale spokojnie radzę sobie :)
Lilka: Zauważyłam.
Jack: Ty też czasem spróbuj się uśmiechnąć alb pośmiać. Podobno śmiech wydłuża życie co w twoim przypadku może się przydać :)
Lilka:...
Jack: Mam ci pomóc?
Lilka: Wolałabym nie.
"Mary: Tak? Jakoś nie widać."
UsuńJack: Ma problemy z okazywaniem uczuć.
Denny:Kelly już ci chyba coś na ten temat mówiła.
Jack: Słuchaj jej dalej, a daleko zajedziesz.
"Kelly: Tylko kurtkę znajdę."
Lilka: Jest gorąco. Poco ci kurtka?
"Bloguś: Wolę lody, ale bańki są super szczególnie takie duuuuże."
Julie: Ja najbardziej lubię balonowe. Dennyś kupisz nam te miecze którymi robi się bańki?
Denny: Co zechcesz tylko zostaw Pikachu w domu.
Julie: :(
Denny: Jak nie zostawisz to nie pójdziemy.
Julie: Kruk popilnujesz mi Pikachu.
Ja: Postaram się go popilnować.
Julie: Tylko nie dawaj nikomu.
Ja: Dobrze, dobrze. Ze mną Pikachu na pewno będzie bezpieczny.
"Bloguś: Cześć. :)"
Denny: Cześć...
"Bloguś: Ooooo. *oczka mu się zaświeciły z zachwytu* Kelly pójdziemy na te zjeżdżalnie?"
Julie: Tak chcemy na żyrafę.
Lilka: Właśnie dzieci chcą na żyrafę słyszysz wujku Jack.
Jack: Wiem do czego zmierzasz-_-
"Kelly: Czekaj Lila. Mam gdzieś tu apaszke taką co ci będzie pasować."
Lilka: Nie, nie nie trzeba. Nie chcę być uwiązana...niech już tak będzie.
"Kelly: Hyhy Draho hyhy... Nie. Czekaj. To zły pomysł."
Virgo: Świetnie. To idę. Pójdę tam i już mnie więcej nie zobaczysz...
Lilka: Taaak. Bez wystrzału daleko polecisz.
Virgo: Ja z tobą zwariuję. Nie mam zamiaru się wydzierać idę spać.
Lilka: Dobrydzień*niby miał jej nie brać ale zgarnia i zabiera ze sobą chowając w futerale pod sukienką którą potem wygładza*
Jack: A kuczer gdzie sobie włożysz?
Lilka: A poco mi kuczer?
Jack: Czasem odnoszę wrażenie, że mówię do ściany.
Lilka:*patrzy na niego jak na idiotę, a Julie ciągnie ja za rękę co wygląda jakby próbowała wyrwać marmurowemu posągowi palec* Liliś chodźmy już.
Lilka: Właśnie wychodzimy U-U
Lexy:*zaczepia się ramienia Dennego*
Ja:*kiedy tylko wszyscy wychodzą zaczynam obmacywać Pikachu* No dobrze...Gdzie tu się wyciąga baterie?
Jack: Pony ty słyszysz co on mówi? Nasz duet który nie istnieje niedługo będzie tak rozpoznawalny jak Pikachu.
UsuńKelly: *poprawia kucyki przrd lustrem* Skarbie nie mieszaj mnie w swoje przepychanki z Yoyo interesują mnie tyle co zeszłoroczny śnieg.
"Lilka: Nie! Znaczy on musi sobie trochę odpocząć...od mnie i ogólnie."
Kelly: No dobra skoro ci tak zależy.
"Julie: Tak O.O*wyłącza pieska, zgarnia go z podłogi i wyciąga rękę w stronę cioci*"
Ja: *łapie rączkę Juli i prowadzę do gabinetu Alexa* Spokojnie Danny zaraz wrócimy. Aleś mam dla ciebie specjalnego pacjęta.
Alex: *uśmiecha się do Juli* O co chodzi?
"Lilka: Biedaczek. Wyciąłeś sobie serce, zawinąłeś w satynową szmatkę i dałeś jej na złotej tacy, a ona przebiła je sztyletem?"
Kelly: Z taką historją może zostać kapitanem Latającego Holendra.
"Jack:Ale z życiem dziewczyno z życiem :)"
Mary: *martwe spojrzenie* Nie.
"Jack: Daj spokój Pony. Czasem sama nie wiesz co mówisz."
Kelly: Czasami.
"Lilka:*groźne rysy twarzy jej się wygładzają, zamyka oczy i kwa kilka razy głową*"
Ryuga: *patrzy przez chwilę na Lilke po czym przenosi wzrok na Kelly *
Kelly: Wychodzę z Lilą. Nie wiem kiedy wrócę.
"Jack: Poza mózgiem? Bieżni żebyś mogła pozbyć się tych parówkonug."
Kelly: Pytałam czego MI potrzega, a nie tobie do spełnia twoich fantazji.
"Lilka:...Ty naprawdę to liczyć?"
Kelly: Nie liczę poprostu pamiętam, że to było trochę po moich urodzinach.
"Jack: Widzisz Pony zapomniała o waszej rocznicy."
Kelly: Jeśli już to naszej. Ty też jesteś w to wplątany.
"Jack: Ty też czasem spróbuj się uśmiechnąć alb pośmiać. Podobno śmiech wydłuża życie"
Kelly: Będę żyła wiecznie. Buhaha!
"Lilka: Jest gorąco. Poco ci kurtka?"
Kelly: *pod nosem * Może tobie. *na głos* Ta kutrka to moje serce i dusza z dżinsu zabieram ją i już.
"Julie: Ja najbardziej lubię balonowe. Dennyś kupisz nam te miecze którymi robi się bańki?"
Bloguś: A Smerfowe jadłaś? Są takie fajne i niebieskie.
"Denny: Cześć..."
Blogluś: Duży jesteś.
"Jack: Wiem do czego zmierzasz-_-"
Bloguś: Do tego, że idziesz z nami.
Jack: Twoje ego aż tak zmarniało? Jestem zawiedziony.
UsuńLilka: Oczywiście, że mi zależy...przecież jak go spotkam to zabiję, a ja nie mam zamiaru zabijać takich pajaców. Pierwsze zabójstwo powinno byś wyjątkowe.
Jack:...To było słabe.
Lilka: Ale starałam się.
"Ja: *łapie rączkę Juli i prowadzę do gabinetu Alexa* Spokojnie Danny zaraz wrócimy."
Denny: Okey...Gapo kim jest Alex?
Lilka: It's really a very long story.
Denny: Czyli?
Lilka: Chili to taka papryczka. A serio to weterynarz...
Denny: I?
Lilka: To naprawdę skomplikowane opowiem ci kiedy indziej.
"Aleś...
Ja:*death*
Jack: XD
"...mam dla ciebie specjalnego pacjęta.
Alex: *uśmiecha się do Juli* O co chodzi?"
Julie:*trzyma się mocno idąc z rączkę i podksakuje jak królik, a kiedy widzi Alexa idzie przytulić się do jego nogi* Panie Alex bo mój piesek Miętówka nie rusza łapką*włącza pieska* Widzi pan? O tom.
"Kelly: Z taką historją może zostać kapitanem Latającego Holendra."
Lilka: To fajna historia chodź smutna i niesprawiedliwa*skubana nie przyzna się nigdy, ale lubi romanse i komedie* a Davy Jones jest świetny. Może trochę za dużo ma tych macek, ale z nimi jest naprawdę uroczy i morze je wciskać przeciwnikom do gardła, uszu czy oczodołów^^
Jack:*wzrok a la czy jak kiedyś ogarnę tą dziewczynę?*
Lilka: Co nie zmienia faktu, że z tym wyciętym sercem jest okrutny i tak Jack jak najbardziej go przypomina U-U
Jack: A z macki chcesz?
Lilka: A ty chcesz?
"Mary: *martwe spojrzenie* Nie."
Jack: Jesteś bardziej emośowata niż Ja, Czarna i Kruk razem wzięci. Co cie tak dręczy, że w twych oczach niewiasto czai się śmierć?
"Ryuga: *patrzy przez chwilę na Lilke po czym przenosi wzrok na Kelly *
Kelly: Wychodzę z Lilą. Nie wiem kiedy wrócę."
Lilka: Spokojnie postaramy się nie spalić/zamrozić świta*na moment pojawił się w jej oczach błysk kiedy pomyślała o świecie pokrytym ogniem ale szybko się ogarnęła*
"Kelly: Pytałam czego MI potrzega, a nie tobie do spełnia twoich fantazji."
Jack: Jakich fantazji? Od razu fantazji. Ja się martwię o twoje zdrowie.
Lilka: Szkoda, że tylko o jej.
Jack: Ona może schudnąć, a ja kardiologiem nie jestem żeby pomagać ci z twoimi palpitacjami. Idź do lekarza.
Lilka: Może jeszcze do Ziggurata co? Swoją drogą i tak jestem z nim na kiedyś umówiona na kolację.
Jack:*czymś się zakrztusił*
"Kelly: Nie liczę poprostu pamiętam, że to było trochę po moich urodzinach. Jeśli już to naszej. Ty też jesteś w to wplątany."
Lilka: Aha.
Jack: Mnie w to nie mieszaj.
"Kelly: Będę żyła wiecznie. Buhaha!"
Jack: Nide mówiła to samo.
"Kelly: *pod nosem * Może tobie. *na głos* Ta kutrka to moje serce i dusza z dżinsu zabieram ją i już."
Lilka: Ach, taka kurtka. Rozumiem ja swoją ramoneskę też kocham.
"Bloguś: A Smerfowe jadłaś? Są takie fajne i niebieskie."
UsuńJulie:Tak ale bardziej lubię balonowe. Są różowe i niebieskie w jednym^^
Jack: Kruk pomyślałaś o tym samym co ja? :)
Ja: Nieeee.
Jack: Lody o smaku Limety XD
Lilka: Mhyhy :)
Ja: Jesteście złem U///.///U
Jack:Opowiedzieć wam ciekawą historię?
Ja: Ta historia wcale nie jest ciekawa.
Jack:To wam opowiem.
Ja: Umarł w butach U_U
Jack: Kruk zobaczyła taki smak, a z racji, że była na tych lodach z jakimiś tam dziewczynami to zaczęła myśleć na głos. Stoi tak z nosem w tej szybie i myśli. ,,Limeta...Limeta. Marta coś mi to...Mineta!" Tamte dwie mało się nie zakrztusiły. Kruk dopiero po chwili ogarnęła co powiedziała i spaliła buraka kiedy ktoś się spojrzał. Trzeba było przy tym być i to zobaczyć XD
Ja: To było przez przypadek! Tamte dwie wariatki odsysneły mi mózg! Ja w ogóle...!
Jack&Lilka: Już się nie tłumacz XD
Ja: Węże jadowite-_-
Jack: Zawsze mogę opowiedzieć jak chciałaś robić dziś z Aśką i Tośką rosół z wróżek.
Ja: Uznały to za zabawne więc ja nie widzę problemu.
Jack:*śmieje się bezgłośnie zerkając na Kelly*
"Blogluś: Duży jesteś."
Denny: Ty też kiedyś będziesz.
Julie:*tula się do jego nogi*Tak mój brat jest najlepsiejszy^^
"Bloguś: Do tego, że idziesz z nami."
Jack: Ty się Aleś 2 nie odzywaj.
Lilka: Nie strofuj go bo tak jest.
Julie: Właśnie nie sforsuj go.
Jack: Spokojna twoja różowa buzia za FORSOWANIE dzieci się nie biorę.
Lilka: Ale bierzesz się za kupowanie żetonów. Tam stoi samochód. Kup dwa żetony na żyrafę.
Jack: Lecę.
Lilka: To świetnie tylko uważaj na kable :)
Jack:*postał chwilę z rękoma w kieszeni, popatrzył na Lilkę i poszedł po żetony.*
UsuńKelly: Moje ego jest w jak najlepszej formie to po prostu twoja osobowość zbladła w moich oczach.
„Lilka: Pierwsze zabójstwo powinno byś wyjątkowe.”
Kelly: Jak chcesz. Ja swojego nie pamiętam.
"Ja:*death*”
Ja: *prychnęła niekontrolowanym śmiechem*
„Julie:*trzyma się mocno idąc z rączkę i podksakuje jak królik, a kiedy widzi Alexa idzie przytulić się do jego nogi* Panie Alex bo mój piesek Miętówka nie rusza łapką*włącza pieska* Widzi pan? O tom.”
Alex: Rozumiem *z uwagą przygląda się piesku* Myslę ze najlepiej będzie jak piesek zostanie tu na noc a jutro przyjdziesz go odwiedzić. Co ty na to?
„Lilka: To fajna historia chodź smutna i niesprawiedliwa *skubana nie przyzna się nigdy, ale lubi romanse i komedie* a Davy Jones jest świetny. Może trochę za dużo ma tych macek, ale z nimi jest naprawdę uroczy i morze je wciskać przeciwnikom do gardła, uszu czy oczodołów^^”
Kelly: Mi najbardziej zapadła w pamięć ta piosenka.
„Lilka: Co nie zmienia faktu, że z tym wyciętym sercem jest okrutny i tak Jack jak najbardziej go przypomina U-U”
Kelly: Może mu jeszcze przejdzie.
,,Jack: Jesteś bardziej emośowata niż Ja, Czarna i Kruk razem wzięci. Co cie tak dręczy, że w twych oczach niewiasto czai się śmierć?,,
Mary: Twoja gupota.
„Jack: Jakich fantazji? Od razu fantazji. Ja się martwię o twoje zdrowie.”
Kelly: Mam się swietnie. A gdyby było cos nie tak z moją formą WBBA nie przyjęło by mnie do pracy.
„Jack: Nide mówiła to samo.”
Kelly: *ignoruje tę uwagę*
„Lilka: Ach, taka kurtka. Rozumiem ja swoją ramoneskę też kocham.”
Kelly: Więc rozumiesz, ze kurtka idzie z nami.
‘’Julie:Tak ale bardziej lubię balonowe. Są różowe i niebieskie w jednym^^’’
Blogus: Musze spróbować.
‘’Jack:*śmieje się bezgłośnie zerkając na Kelly*’’
Kelly:*odpowiada słodkim usmiechem’’
‘’Denny: Ty też kiedyś będziesz.’’
Blogus: Lubisz Juli?
‘’Jack: Ty się Aleś 2 nie odzywaj.’’
Blogus: Nie jestem Aleś.
Jack:*wraca z żetonami i podaje je Lilce* Nie możliwe. Bledszy już być nie mogę.
UsuńLilka:*sfrustrowana bo nie może się opalić tak jakby sobie życzyła* To co dzieciaki idziemy na żyrafę?
Julie: Idziemy!*zrzuca butki*
"Kelly: Jak chcesz. Ja swojego nie pamiętam."
Lilka:*o mały włos, a by się przewróciła*
Denny: Gapa.
Lilak::P A zabiłaś kogoś?
"Ja: *prychnęła niekontrolowanym śmiechem*"
Ja: Śmiej się śmiej, ale gdybyś słuchała tego od 17 lat też byś miała dość, a teraz w dodatku okazuje się, że to określenie się rozprzestrzenia.
Jack:Ale co ty chcesz od Aleśa? Mam iść i powiedzieć twojej babci?
Ja: Ty idź lepiej pograć w piłkę albo beyblade bo już naprawdę masz długi odwyk.
Jack: No...
"Alex: Rozumiem *z uwagą przygląda się piesku* Myslę ze najlepiej będzie jak piesek zostanie tu na noc a jutro przyjdziesz go odwiedzić. Co ty na to?"
Julie:*Musi to przemyśleć więc przez jakiś czas patrzy na Alexa.* Ale on nie umrze?
"Kelly: Mi najbardziej zapadła w pamięć ta piosenka."
Lilka: Piosenka też jest świetna. Grana na organach to już w ogóle.
Jack: Może nam zagrasz jak wrócimy?
Lilka: Proszę cię. Przecież ja nie potrafię grać.
Jack:*mamrocze sobie pod nosem* Nie w ogóle.
"Kelly: Może mu jeszcze przejdzie."
Lilka:Oby. Z resztą już ja się tym zajmę.
"Mary: Twoja gupota."
Jack: Kolejna ślepa. Jak pójdziesz razem z Pony do tego okulisty to może dostaniecie jakąś zniżkę dla par.
Lilka:*już miała powiedzieć, że mówi się ,,głupota" ale stwierdziła, że nie będzie się do niej odzywać bo zaraz zaczną się kłócić*
"Kelly: Mam się swietnie. A gdyby było cos nie tak z moją formą WBBA nie przyjęło by mnie do pracy."
Jack: Zmieniam zdanie. Dostaniecie znirzkę dla firm.
Lilka:*tym razem nie wytrzymała, wybuchła śmiechem i zasłoniła sobie dłonią usta*
"Kelly: Więc rozumiesz, ze kurtka idzie z nami."
Lilka: No nie wiem. Moja babcia mawia, że miłość jest jak masło czasem potrzebuje chłodu. Tak więc jak zmarznę to się zaharuję.
Denny: A potem będziesz jęczeć, że jesteś chora.
Lilka: Nie udzielaj się tylko już sobie idźcie. My się zajmiemy Julie.
Julie:*mała małpka wdrapała się na szczyt i zjeżdża z wyciągniętymi w górę rękoma*
"Blogus: Musze spróbować."
Julie: Jak minie czas zjeżdżania to zapytamy czy możemy pójść. Zapytasz ze mną?
"Kelly:*odpowiada słodkim usmiechem’’
Jack: Och, przestań być taka słodka.
"Blogus: Lubisz Juli?"
Denny: Jasne to moja siostra.
Jack: Więzy krwi to nie wszystko.
Lilak:*znów o mało się nie przewróciła, przy okazji kogoś potrąciła* Przepraszam!
Jack: Naucz się chodzić.
Lilka: Potrafię chodzić.
Jack: Właśnie widać.
Lilka: To przez te kamienie.
"Blogus: Nie jestem Aleś."
Jack: Ale mnie to nieinteresuje :)
Lilka: Zdajesz sobie sprawę, że spierasz się z kilku letnim chłopcem?
Jack:*chcąc nie chcąc trochę go wybiła z rytmu* Zjeżdżaj Aleś.
Lilka: Ehem!
Jack: Miałem na myśli zjeżdżalnie.
Lilka: A ja pingwina-_-
Jack: A co ty tam sobie robisz z pingwinami to nie moja sprawa.
Denny: Na pewno sobie poradzisz?
Lilka: Oczywiście, że tak. A kiedyś sobie nie radziłam?
Denny: No okej.
Jack:*kiedy Lexy i Denny znikają* Ty naprawdę jesteś szurnięta.
Lilak: Szurnięte to były twoje próby odciągnięcia mnie na bok*wraca do przyglądania się jak Julie i Bloguś zjeżdżają*
Jack:*przedrzeźnia ją*...twoje próby odciągnięcia mnie na bok.
Lilka:*spojrzenie zabójcy*
Kelly: No widzisz i jak ja mam się tobą interesować?
Usuń''Julie: Idziemy!*zrzuca butki*''
Bloguś:*zdejmuje buty i biegnie za Juli na zjeżdżalnie*
Kelly:*poprawia rzucone od tak buty Blogusia*
''Ja: Śmiej się śmiej, ale gdybyś słuchała tego od 17 lat też byś miała dość, a teraz w dodatku okazuje się, że to określenie się rozprzestrzenia''
Ja:Przepraszam to nerwowe. Zawsze tak reaguje. A co do ''Alesia'' To chyba od was zapożyczyłam.
''Julie:*Musi to przemyśleć więc przez jakiś czas patrzy na Alexa.* Ale on nie umrze?''
Alex: Zrobię wszytko co w mojej mocy by piesek wrócił do ciebie cały i zdrowy.
"Julie: Jak minie czas zjeżdżania to zapytamy czy możemy pójść. Zapytasz ze mną?"
Bloguś: Jasne.
''Lilka: No nie wiem. Moja babcia mawia, że miłość jest jak masło czasem potrzebuje chłodu. Tak więc jak zmarznę to się zaharuję''
Kelly: Szczęściara. Moja babcia chce mi faceta odbić.
"Denny: Jasne to moja siostra."
Bloguś: Lubisz ją, ale dzisiaj to ja się z nią bawię.
" Jack:*chcąc nie chcąc trochę go wybiła z rytmu* Zjeżdżaj Aleś."
Bloguś: Zaraz po tobie.
Jack: Nikt ci nie karze. Grunt to dobrze się bawić, a ja właśnie mam taki cel w życiu. Ty pewnie wolałabyś Czarną co?
UsuńLilka: Nie chcę wyjść na płytką czy zapatrzoną w siebie ale myślę, że nie ona jedna wolałaby mnie od ciebie.
Jack: Faktycznie jesteś taaaka płytka.
Lilka: Nie podskakuj wisisz mi dolca za zakład.
Jack:Eh.
"Ja:Przepraszam to nerwowe. Zawsze tak reaguje. A co do ''Alesia'' To chyba od was zapożyczyłam."
Ja: Spoko rozumiem...
Jack: ,,Sam też tak mam."
Ja:-_-
Jack: Śmiała się kiedy Dubledor umierał.
Ja: To nie tak jak wyglądało. Poza tym rozśmieszaliście mnie i widziałam to już nie raz.
Lilka:A to ze mnie che zrobić psycholkę.
Ja: Po prostu taką masz rolę.
Lilka: Jasne*foh*
"Alex: Zrobię wszytko co w mojej mocy by piesek wrócił do ciebie cały i zdrowy."
Julie: Dobrze*oddaje pieska Alexowi* Przyjdę po niego z Liliś.
"Bloguś: Jasne."
Julie:*zaciesz i znów się wspina*
Jack: Czy ona zdaje sobie sprawę, że widać jej gacioszki z pod tej sukienki?
Lilka: Spódnicy.
Jack: Jedne majtki.
Lilka: To dziecko już się tak nie przejmuj jej cnotą.
Jack: Ja przejmujący się? Wolne żarty.
"Kelly: Szczęściara. Moja babcia chce mi faceta odbić."
Lilka:*sprzedaje Kelly sójkę*Nie tylko ona. Pilnuj się ;)
Speedy: Skąd u ciebie w głowie biorą się te figle-migle?
Lilka:*denerwuje ją, że jest tak rozkojarzona, że nawet nie usłyszała, że ktoś nadchodzi*Figle...migle?-.-Gdzie JJ?-_-
Speedy: Tankuje.
Lilka:Mam nadzieję, że masz na myśli samochód. Może byś się przywitał?
Speedy:*sięgał gdzieś za ucho ale przestał, westchnął i przymrużył oczy*Cześć Kelly...szczeniaku...pocieszne dzieciątko...mały nieznany mi dzieciaku...
Julie:*nadyma policzki*
Jack:*mamrocze żeby nikt go nie słyszał*Twoje klejnoty chyba nie wiedzą do kogo mówią.*dużo głośniej* Sory to my się znamy?
Speedy:Speedy i tyle ci starczy*wyciąga w jego stronę rękę*
Jack: Aha. A ja Jack...Jack G-E-R-M-A-P-H-O-B-E.
Speedy: Mówiłaś, że jest chory umysłowo, ale nie, że ma problemy z bliskością.
Lilka: Jest bardziej złożony nisz myślisz. Może i wygląda jak chłopiec, ale w rzeczywistości to krwawy demon.
Jack:*uśmiech anioła i wzrok a la on będzie lizał mi buty*
Lilka: Julie pan mówił, że czas się już skończył.
Julie: Nie. Ja zostaję.
Lilka: Ale pan już mówił, że trzeba wyjść i dzieci wychodzą.
Julie: Nie*podskakuje*
Lilka: To my sobie idziemy. Pa-pa.
Julie: Nie!
Lilka:To zakładaj butki.
Julie:*zakłada butki*Wisz Liliś, że dałam panu od zwierzątek Miętówkę żeby ją wyleczył i powiedział żebyśmy przyszły jutro rano.
Lilka: Nie mówił nic o pomocy przy zwierzakach?
Julie:*chwilę się zastanawia*Nie.
Lilka: Aha.
"Bloguś: Lubisz ją, ale dzisiaj to ja się z nią bawię."
Denny:*niby odchodził ale dobrze go usłyszał*
Lilka:*zerka tylko na Dennego ze wzrokiem który mówi: ,, Zdajesz sobie sprawę, że twoja zazdrość jest głupia i małostkowa?"*
Denny:*spojrzenie a la ,,Cicho siedź bo wrócę i wyczochram ci bobra" po czym przenosi wzrok na Jacka ,,Masz ją pilnować bez względu na to jak bardzo nieznośna będzie*
Jack:*uśmiecha się przymrużając oczy i w nonszalanckim geście salutuje*
Lilak: Jeśli tylko będziesz chciał Blogusiu to możesz się bawić z Julie.
Julie: A zabierzesz nas na lody?
Lilka: Pewnie.
Jack: Tylko de tej drugiej lodziarni-_-
Lilka: Jesteś chory.
Jack: Staram się zapobiegać przykrym wypadkom.
"Bloguś: Zaraz po tobie."
Jack:*unosi brew do góry na co reszta wybucha śmiechem*
Ja: Wreszcie ktoś cię ustawił, Jack XD
Jack: Tylko się nie udław bo będę płakał-_-
Lilka: Bloguś cię przytuli i pocieszy.
Jack: Zapomniałaś? I'm Jack Germaphobe.
Lilka: W takim razie nie będę mogła cię już więcej przytulać i przejdę do teamu Blogusia.
Jack: Szerokiej drogi :)
Kelly: Zależy do czego.
Usuń"Jack: Śmiała się kiedy Dubledor umierał.
Ja: To nie tak jak wyglądało. Poza tym rozśmieszaliście mnie i widziałam to już nie raz."
Kelly: Jak się ogląda nie z tego świata to niewie się jak reagować na śmierć.
"Lilka: Jasne*foh*"
Kelly: Taki z przytupem czy na pięć minut?
"Julie: Dobrze*oddaje pieska Alexowi* Przyjdę po niego z Liliś."
Aleś: Baw się dobrze, a ja zajmę się pieskiem.
"Jack: Czy ona zdaje sobie sprawę, że widać jej gacioszki z pod tej sukienki?"
Kelly: Gdzie się patrzysz zboczeńcu?
"Lilka:*sprzedaje Kelly sójkę*Nie tylko ona. Pilnuj się ;)"
Kelly: Się? Chyba jego. Mam jeden wielki Yandere symulator w realu.
"Speedy:*sięgał gdzieś za ucho ale przestał, westchnął i przymrużył oczy*Cześć Kelly...szczeniaku...pocieszne dzieciątko...mały nieznany mi dzieciaku..."
Kelly: Sie masz Sonic...Speedy...Flash? Trafiłam?
Bloguś: *nie ogarną, że Kelly zapomniała\ się nabija* Cześć Flash. Jestem Bloguś. :)
"Julie: Nie. Ja zostaję."
Bloguś: Ale mieliśmy iść na lody.
"Julie:*zakłada butki*Wisz Liliś, że dałam panu od zwierzątek Miętówkę żeby ją wyleczył i powiedział żebyśmy przyszły jutro rano."
Kelly: Kto jak kto ale Alex zna się na takich pieskach jak nikt.
"Lilka: Nie mówił nic o pomocy przy zwierzakach?"
*w głowie *
Ale ona jest urocza.
*na głos*
Kelly: Ale ty wiesz, że jak chcesz pomóc to możesz poprostu tam pójść i zapytać co możesz zrobić?
"Denny:*niby odchodził ale dobrze go usłyszał*"
Kelly: Buhaha.*sekretna piątka z Blogusiem*
" Lilak: Jeśli tylko będziesz chciał Blogusiu to możesz się bawić z Julie."
Bloguś: I jak Juli będzie chciała.
"Julie: A zabierzesz nas na lody?"
Bloguś: Właśnie.
"Jack:*unosi brew do góry na co reszta wybucha śmiechem*"
Bloguś: *nie e dokońca ogarnia dlaczego wszyscy się śmieją ale się uśmiecha *
"Ja: Wreszcie ktoś cię ustawił, Jack XD"
Kelly: Prawdziwy Cleant Eastwood.
Blogoś: Ale ja jestem Bloguś.
Kelly: No tak. Ty jesteś Bloguś.
"Jack: Tylko się nie udław bo będę płakał-_-
Lilka: Bloguś cię przytuli i pocieszy."
Bloguś: Ale ja też nie chcę, żeby Kluk się udławił.
"Jack: Zapomniałaś? I'm Jack Germaphobe."
Kelly: Ale cie rodzice nazwiskiem pokarali. Ja tego wymówić nie potrafię.
Jack: Ohoho. Czyli jednak aż tak bardzo jej nie kochasz. Czarna Pony cię nie kocha.
UsuńLilka:O nie.
"Kelly: Jak się ogląda nie z tego świata to niewie się jak reagować na śmierć."
Jack: Taa...albo po prostu ma wypaczoną psychikę.
Ja:Ty bardziej.
"Kelly: Taki z przytupem czy na pięć minut?"
Lilka: to zależy od tego co przyszłość przyniesie.
"Aleś: Baw się dobrze, a ja zajmę się pieskiem.
Julie:To papa.
"Kelly: Gdzie się patrzysz zboczeńcu?"
Jack: Jestem zdrowym chłopcem Pony i dobrze wiem gdzie się patrzę. Powinnaś się cieszyć, że tak jest i że pilnuję Landryny.
"Kelly: Się? Chyba jego. Mam jeden wielki Yandere symulator w realu."
Lilka: I co ci ten symulator mówi?
Jack: To może trochę wyjaśniać dlaczego tak lubisz Czarną.
"Kelly: Sie masz Sonic...Speedy...Flash? Trafiłam?
Speedy: Za drugim podejściem, ale tak, trafiłaś.
"Bloguś: *nie ogarną, że Kelly zapomniała\ się nabija* Cześć Flash. Jestem Bloguś. :)"
Speedy:*pochyla się trochę w jego stronę*Siemka. Wszyscy mówią do mnie Speedy, ale Flash też może być.
Ja: Wiesz co?
Speedy: Um?
Ja: Rozumiem dlaczego Jack cię tak atakuje, ale nie ogarniam reszty. Przecież ty właściwe jeszcze nic nie zrobiłeś.
Lilka:*mamrocze pod nosem* No anioł nie człowiek.
Speedy: Ty też mnie atakowałaś.
Ja: Bo mi Lilunie skrzywdziłeś!
Lilka: I tak cię nie kocham :)
Ja: Ale to zmienimy w końcu też jesteś mój synek.
Jack: Wt takim razie błagam wydziedzicz mnie.
Ja: Jacka udało mi się odciągnąć od laptopa to ciebie uda mi się odciągnąć od grzania szkła.
Speedy: Jestem czysty, nic na mnie nie znajdziesz.
Jack: Faktycznie Kruk twoja krew-_-
Speedy: Skąd wzięła się u niej ta dobroć?
Megan: To wyrzuty sumienia. Czasem jej się zdarza.
Ja: Napiszę, że Cerber urywa ci głowę w następnym rozdziale...
Jack: Kruk napij się herbaty bo zaczynasz gwiazdorzyć.
Ja:...albo tobie.
"Kelly: Kto jak kto ale Alex zna się na takich pieskach jak nikt."
Julie: Tak? To na pewno wyleczy Miętówkę.
"Kelly: Ale ty wiesz, że jak chcesz pomóc to możesz poprostu tam pójść i zapytać co możesz zrobić?"
Lilka: Phy. Pytałam czy mogę w czymś pomóc zwierzakom, ale Aleksander stwierdził, że nie będzie nadużywał mojej "dobroci". Może kiedy pójdziemy po Miętówkę to go zapytam.
"Kelly: Buhaha.*sekretna piątka z Blogusiem* "
Jack: Gdybym miał dzieci to nie dałbym ci ich pod opiekę.
"Bloguś: I jak Juli będzie chciała."
Julie: Tak!^^
Lilka:*mamrocze coś o tym, że wreszcie ktoś zrobił normalnego chłopca*
"Bloguś: Właśnie.
Bloguś: *nie e dokońca ogarnia dlaczego wszyscy się śmieją ale się uśmiecha*"
Lilak:*stara się ogarnąć*No pewnie. Chcesz gałki, włoskie, na patyku?
Julie: Ja poproszę gumową kulkę.
Lilka: Dobrze.
"Kelly: Prawdziwy Cleant Eastwood.
Blogoś: Ale ja jestem Bloguś.
Kelly: No tak. Ty jesteś Bloguś."
Jack: Ta Edward Cullen od razu. Już jednego mamy więcej mam ich nie potrzeba.
Ja: A Bella wpadła do kociołka z werbeną kiedy była mała.
Jack: Ogarnij się.
Lilka: Może te ciasteczka były jakieś przeterminowane?
Jack:*przygląda mi się przez dłuższą chwilę*Jak dla mnie to jest jakieś przedawkowanie.
Speedy: Wątpię.
Jack: Nie pytałem cię o zdanie.
Ja: Widzisz?
Speedy:Tak mam naprawdę dobry wzrok.
Jack: To po grzyba ci te okulary?!
Lilak:Ohoho. Jack potrafi podnosić głos.
Jack:Z kim ja żyję?-_-
"Bloguś: Ale ja też nie chcę, żeby Kluk się udławił."
Ja: Spokojnie nic mi nie będzie. Głowa mi pęka od jakiegoś czasu, ale przeżyję.
Lilka: Tylko spróbuj powiedzieć, że to przeze mnie.
"Kelly: Ale cie rodzice nazwiskiem pokarali. Ja tego wymówić nie potrafię."
Jack: Trudno. Po prostu mów mi Jack :)
Kelly: Skarbie daj sobie spokój z tym kocha nie kocha bo to się zaczyna robić nudne.
Usuń"Lilka: to zależy od tego co przyszłość przyniesie."
Kelly: Tak na mój gust to lody.
"Julie:To papa."
Alex: Pomachał jej na dowodzenia.
"Jack: Jestem zdrowym chłopcem Pony i dobrze wiem gdzie się patrzę. Powinnaś się cieszyć, że tak jest i że pilnuję Landryny."
Kelly: Zdrowi chłopcy nie mają worów pod oczami, zerowego poziomu magnezu i nagłych skoków ciśnienia więc sobie daruj.
"Lilka: I co ci ten symulator mówi?"
Kelly: Że muszę wyeliminować konkurencję. W niekoniecznie krwawy sposób ale zawsze wyeliminować.
"Jack: To może trochę wyjaśniać dlaczego tak lubisz Czarną."
Kelly: To dla czego lubię Lilke wychodzi poza twoje męskie pozbawiobe emocji postrzeganie świata.
"Speedy: Za drugim podejściem, ale tak, trafiłaś."
Kelly: Wiedziaśam, że coś z prędkością.
"Speedy:*pochyla się trochę w jego stronę*Siemka. Wszyscy mówią do mnie Speedy, ale Flash też może być."
Bloguś: Nie musisz się schylać. Ja cie dobrze stamtąd słysze.
"Megan: To wyrzuty sumienia. Czasem jej się zdarza."
*w głowie *
Ratować dzieci naukowcy wyskakujący z pod ziemi.
"Julie: Tak? To na pewno wyleczy Miętówkę."
Kelly: Na 100 procent.
"Lilka: Phy. Pytałam czy mogę w czymś pomóc zwierzakom, ale Aleksander stwierdził, że nie będzie nadużywał mojej "dobroci". Może kiedy pójdziemy po Miętówkę to go zapytam."
Kelly: To dobry plan. Nie będzie wyglądało na to, że specjalne po to tam przyszłaś.
"Jack: Gdybym miał dzieci to nie dałbym ci ich pod opiekę."
Kelly: Obyś ich nie miał.
"Julie: Tak!^^
Lilka:*mamrocze coś o tym, że wreszcie ktoś zrobił normalnego chłopca*"
Bloguś: :D
"Lilak:*stara się ogarnąć*No pewnie. Chcesz gałki, włoskie, na patyku?
Julie: Ja poproszę gumową kulkę."
Bloguś: Ja też bo Juli mówiła że jest dobla..
"Jack: Ta Edward Cullen od razu. Już jednego mamy więcej mam ich nie potrzeba."
Bluguś: Ale on brzydki jest i świeci.
Kelly: Właśnie. My wolimy Westerny prawda?
Bloguś: Tak!
"Ja: A Bella wpadła do kociołka z werbeną kiedy była mała."
Bloguś: Jak Obeliks. ^^
"Speedy:Tak mam naprawdę dobry wzrok."
Kelly: To są zerówki czy przciw refleksyjne?... Czy jak się nazywają te żeby kompuyer nie raził.
"Ja: Spokojnie nic mi nie będzie. Głowa mi pęka od jakiegoś czasu, ale przeżyję."
Bloguś: Ooo biedny Kluk."Głascze Kruka po głowie "
"Jack: Trudno. Po prostu mów mi Jack :)"
Kelly: To się chyba nazywa progres. Kiedyś byś powiedział "mów mi panie mój i władco."
Jack: Na pewno nie tak nudne jak twoje próby strofowania mnie.
UsuńLilka: Chyba się jej znudziłeś.
Jack:O nie.
Lilka:Słyszałaś Kluk...znaczy Kruk. Lody albo foh.
Ja: Ty mnie nie szantażuj bo ci nowych psychopatów wymyślę. Tu masz kasę na lody.
Lilka:I jeszcze na jeansy.
Ja: Trzymaj. Czy ty mnie przypadkiem nie wyzyskujesz?
Lilka: Po kimś to muszę mieć mamuniu :)
Ja: Farbowany lis.
Lilka: Kruczysko.
"Kelly: Zdrowi chłopcy nie mają worów pod oczami, zerowego poziomu magnezu i nagłych skoków ciśnienia więc sobie daruj."
Jack: Już się tak mną nie przejmuj bo jeszcze się wzruszę.
"Kelly: To dla czego lubię Lilke wychodzi poza twoje męskie pozbawiobe emocji postrzeganie świata."
Lilka:Pewnie Ryuga ci kazał żebyś mnie nie denerwowała tylko się bawiła albo coś.
"Kelly: Wiedziaśam, że coś z prędkością."
Speedy:*pokazuje lajka*
Jack:...
"Bloguś: Nie musisz się schylać. Ja cie dobrze stamtąd słysze."
Speedy: Cieszę się.
"Kelly: Na 100 procent."
Julie:*Przytula się do jej nogi jak mały kotek*Ooo jesteś słotkia^^*czasem tak robi sama z siebie i nw o co chodzi, ale to milutkie i pocieszne^^*
"Kelly: To dobry plan. Nie będzie wyglądało na to, że specjalne po to tam przyszłaś."
Lilka: Gdybym chciała to poszłabym tam nawet teraz U-U
"Kelly: Obyś ich nie miał."
Jack: Co aż tak się ich przestraszyłaś?
Lilka: Wiesz, że Kruk ostatnio wyobrażała sobie nasze dzieci? Bo co z tego, że prawdopodobnie nawet ich nie będę miała?
Ja: Szkraby były urocze.
Jack: Taaa.
Ja: Może kiedyś coś zrobię z tym wyobrażeniem.
Jack: Nieee.
Lilka: Jakie szkraby? Duet starych kłócących się pryków, trójka małych psychopatów, anti social boy, mała urocza dziewczynka z warkoczykami i okularami na nosie plus laska z biczem ogarniającą cały ten bajzel.
Jack: Moja krew U-U
Ja: Nie powinno mi się dawać słuchawek i kosiarki do ręki i to w dodatku w naprawdę upalny dzień XD
"Bloguś: :D"
Lilka: O...usłyszałeś?*przykłada palec do ust* Tylko sza ;)
"Bloguś: Ja też bo Juli mówiła że jest dobla."
Lilka: Okej. Tak Julie zawsze wybiera ten smak. Ciekawa jestem kiedy jej się znudzi? Proszę*podaje obojgu lody* Jack?
Jack: Słucham :)
Lilka:Płacz i płać.
Jack: Kruk przypadkiem nie dała ci kasy?
Lilka: Dała ale lepiej jeśli ty wydasz swoją na lody dla dzieci niż na jakieś głupie petardy.
Jack: Ty sama jesteś głupia.
Julie:*chce go kopnąć w piszczel ale kulka jej upada* *^*
Lilka: Eh. Idę po drugą U-U
Speedy:*chce jej oddać swojego*
Julie: Nie cem takiego Y^Y
Speedy:Twistera? A on jest taki dobry. Twoja strata.
Julie:...A mogę spróbować?
Speedy:*oddaje Julie patyczek*
Jack: Także pożegnaj się z lodem.
Speedy:*nonszalancki uśmiech* To twoja ostateczna odpowiedź?
Jack: Nie ruszyłbym cię nawet gdyby od tego zależało moje życie-_-
Lilka: Mam!*Na jej twarzy maluje się przerażające determinacja. No halo przecież zdobyła loda! Ale szybko znika kiedy widz Julie* Julie skąd masz loda?
Julie:*pokazuje palcem na Speedego*
Spedy:*unosi ręce do góry* Winny.
Julie: Liliś pożegnaj się ze swoim lodem. Ha!
Lilak: Co?
"Bluguś: Ale on brzydki jest i świeci.
UsuńKelly: Właśnie. My wolimy Westerny prawda?
Bloguś: Tak!"
Jack: Wreszcie powiedział coś do rzeczy.
Lilak:Jak możecie nie lubić wampirów?
Julie: Pocahontas! O.O*pokazuje na Lilkę*
Lilak: Nie to nie to Julie. Ale bajka fajna*mina jej trochę rzednie*I kompas też tam jest...
Ja: A ja nie przepadam za westernami. Jak mnie najdzie i mój staruszek coś ogląda to może w tedy. Nawet słyszę że chyba teraz jakiś western leci w TV bo oczywiście mój tatuś nie rozumie słowa ,,przyciszyć"-_-
Jack: Starość nie radość nawet Ziggurat o tym wie. Już ma takie przeloty siwizny, że aż oczy bolą.
Lilka: Ten miał w zaświatach tron. Niższości kompleks ciągle go ćmił. Umarli tak go zdołowali zaprawdę wierzcie mi. Że uknuł wstrząsający plan. Zaprawdę, wierzcie mi!
Zmora: Tępe postaci-tępa bajka.
Lilka:*cmoka* Biedactwo.
Zmora: I następnym razem trochę bardziej uderz w gospel kotku.
Lilka: Czepiasz się. Co nie lubisz Herkulesa? :)
Zmora:O chorobo U_U Nie bądź głupim robakiem. Herkules to istny tępak, szaleniec i schizofrenik!
Lilka: Ale ja to wiem. Po prostu kiedy wspominam o bogach itp. przestajesz myśleć racjonalnie, szlak cię trafia i przestajesz domyślać się, że tylko sobie żartuję*kopnął ja prąd co poskutkowało tym, że zmiażdżyła loda w ręce*-_-
Zmora: Liliś słono nie drażnij mnie.
"Bloguś: Jak Obeliks. ^^"
Ja: Dokładnie^^
Jack:-_-
"Kelly: To są zerówki czy przciw refleksyjne?... Czy jak się nazywają te żeby kompuyer nie raził."
Speedy: Zerówki, ale anty refleksyjne też posiadam. Po prostu w tym momencie moje oczy nie są narażone na szkodliwe promieniowanie...no chyba, że wzrok tego szczeniaka się liczy.
Jack:-_-
"Bloguś: Ooo biedny Kluk."Głascze Kruka po głowie"
Ja:*tulam Blogusia* A ty jesteś fajniutki^^
Julie:*przyczepa się do nogi*Ooo jesteś słotkia^^
Ja: Nie to ty jesteś słodka.
Julie: Nie bo ty.
Ja: Ty :)
Julie: Hihihi^^ Nie. Nie kłuć się.
Ja:A będę.
Julie:*postanowiła obślinić mi spodnie*
Ja:Eh U-U I tak cię uwielbiam.
"Kelly: To się chyba nazywa progres. Kiedyś byś powiedział "mów mi panie mój i władco.""
Jack: Dobry Boże ta kobieta już mnie zna! Właściwe chciałem powiedzieć coś innego ale sobie darowałem.
Lilka:I podobno ty jej nie lubisz? Proszę cię.
Jack: Nie proś to do ciebie nie pasuje.
"Lilka:Pewnie Ryuga ci kazał żebyś mnie nie denerwowała tylko się bawiła albo coś."
UsuńKelly: Słonko Ryuga nie może mi rozkazywać. Tak samo jak ja nie mogę mu czegoś rozkazać. Ja cie poprostu bardzo lubię i dobrze się z tobą bawię.
"Julie:*Przytula się do jej nogi jak mały kotek*Ooo jesteś słotkia^^*czasem tak robi sama z siebie i nw o co chodzi, ale to milutkie i pocieszne^^*"
Kelly; *głaszcze Juli po głowie* A ty jesteś słotka jak wata cuklowa.
"Lilka: Gdybym chciała to poszłabym tam nawet teraz U-U"
Kelly: Okey okey. Wierzę ci na słowo.*podśpiewuje sobie pod nosem* Tsun, tsun dere. Tsun, tsun dere.
"Jack: Co aż tak się ich przestraszyłaś?"
Kelly: Że skrzywisz niewinne dziecko? Tak i to nawet bardzo.
"Lilka: Wiesz, że Kruk ostatnio wyobrażała sobie nasze dzieci? Bo co z tego, że prawdopodobnie nawet ich nie będę miała?"
Kelly: Mama robi to non stop. I żeby tylko jednego ojca sobie wybrała, ale nie hu z logikom wszystkie możliwe konfiguracje uwskutecznia i osobiście jeśli kiedykolwiek takie dziecko się urodzi no to szczerze światowi współczuję bo ja berbecia będę wspierać w jego mazeniach.
"Lilka: Jakie szkraby? Duet starych kłócących się pryków, trójka małych psychopatów, anti social boy, mała urocza dziewczynka z warkoczykami i okularami na nosie plus laska z biczem ogarniającą cały ten bajzel."
Kelly: A teraz gra w zgaduj które jest kogo.
Jack: Moja krew U-U
Ja: Nie powinno mi się dawać słuchawek i kosiarki do ręki i to w dodatku w naprawdę upalny dzień XD
"Lilka: O...usłyszałeś?*przykłada palec do ust* Tylko sza ;)"
Bloguś: Cichosza. :)
"Jack: Wreszcie powiedział coś do rzeczy."
Bloguś: Nie mówi się do rzeczy bo one nie rozumieją.
"Lilak:Jak możecie nie lubić wampirów?"
Bloguś: Ale on to nie wampir to glut i babol.
"Zmora: Tępe postaci-tępa bajka."
Kelly: No to masz dzisiaj pecha. Łuu, z biglem, siostry!
Na scenę wkroczył Zeus
Co umiał gromem kłuć
Jak stał
Kreatury wziął pod klucz
I grzmiał
Póki anarchii nie usunął precz
Zaprawdę, wierzcie mi
Gość za wysoko stał, by mieć to gdzieś
Sławimy go do dziś
Biała: No to dalej, kotku.
Oczyścił glob i zmierzył mu pi
Wnet Ziemia odetchnęła
I, zaprawdę, wierzcie mi
Spłynęły i na Olimp słodkie dni
Jak martini
Wnet Ziemia odetchnęła
I, zaprawdę, wierzcie mi
"Ja: Dokładnie^^"
Kelly: Jedna z niewielu rzeczy jaka się francuzą udała.
"Speedy: Zerówki, ale anty refleksyjne też posiadam. Po prostu w tym momencie moje oczy nie są narażone na szkodliwe promieniowanie...no chyba, że wzrok tego szczeniaka się liczy."
Kelly: Zerówki są fajne. Dopełniają strój i w ogóle zmieniają wygląd.
"Ja:*tulam Blogusia* A ty jesteś fajniutki^^
Julie:*przyczepa się do nogi*Ooo jesteś słotkia^^"
Kelly: No paczcie jaka karma teraz obsiadło kruka zamiast to kruki obsiąś coś.
"Jack: Dobry Boże ta kobieta już mnie zna! Właściwe chciałem powiedzieć coś innego ale sobie darowałem."
Kelly: Hyhy. Bój się. :)
Lilka:Tsa*poklepuję Kelly tylko po ramieniu idąc dalej*
Usuń"Kelly; *głaszcze Juli po głowie* A ty jesteś słotka jak wata cuklowa."
Julie: Cuklowa klowa! Hihi^^ Lubię watę cuklową.
"Kelly: Okey okey. Wierzę ci na słowo.*podśpiewuje sobie pod nosem* Tsun, tsun dere. Tsun, tsun dere."
Lilka:A kopnął cie kiedyś ktoś w coś?
Jack: Czarna to wszystko w jednym.
Lilka: Może jeszcze wyjedziecie z tekstem, że kocham Alexa?-_-
Jack:*zaciąga się teatralnie powietrzem*Chyba mam zawał :)
Lilka: Kretyn.
"Kelly: Że skrzywisz niewinne dziecko? Tak i to nawet bardzo."
Jack: Chyba mógłbym być do tego zdolny. Chyba nawet wysłałbym je do szkoły z internatem.
Lilka: Do obozu koncentracyjnego od razu.
Ja: Jego dzieci to bardziej do akademij Cimmeria.
"Kelly: Mama robi to non stop. I żeby tylko jednego ojca sobie wybrała, ale nie hu z logikom wszystkie możliwe konfiguracje uwskutecznia i osobiście jeśli kiedykolwiek takie dziecko się urodzi no to szczerze światowi współczuję bo ja berbecia będę wspierać w jego mazeniach."
Ja: Chciałabym to zobaczyć.
Lilka: Ta, a Kruk dzieci narobiła, a ojców/matek niema. Denny mówi, że jeżeli coś jest marzeniem dziecka to należy je spełniać więc...chyba ci pomogę :)
Jack: Ta bo co z tego że jakieś może sobie zażyczyć końca świata?
"Bloguś: Nie mówi się do rzeczy bo one nie rozumieją.
Jack: Zaskoczę cię. Czarna daj kompas.
Lilka:*wybucha śmiechem*Kpisz czy żartujesz?
Jack: A jak myślisz?
"Bloguś: Ale on to nie wampir to glut i babol."
Lilak: Hyhy. Co? :)
Julie: Hihi^^ Babol! Babol!
Lilka:Idź ty babolu. Nie mówiłam akurat o nim tylko ogólnie. Edwarda właściwe nie lubię, ale jest wielu interesujących wampirów.
Ja:Raphael...
Lilka:*kiwa głową*Raphael.
Ja: Damon...
Lilka: Damon.
Ja:Klaus...
Lilka: Klaus.
Ja: Elijah...
Lilka: Eliah.
Ja: Stefan...
Lilka: Od biedy ujdzie.
Ja:Roman...
Lilka:Yyy nie.
Ja: Wiesz co?
Lilka: Nie. Serio. Nie.
Jack: Idiotki U_U
Ja: To Hope.
Lilka: Kupuję! Dam tak na imię swojej córce!
Jack: Dopiero mówiłaś, że nie będziesz mieć dzieci.
Lilka: Jak ty mi wszystko psujesz.
*Kelly, Biała śpiewają*
Zmora:*przestał słuchać gdzieś tak na samym początku*
Lilak:*klaszcze*
"Kelly: Jedna z niewielu rzeczy jaka się francuzą udała."
Lilak: Nie no nie przesadzajmy trochę tego jest.
"Kelly: Zerówki są fajne. Dopełniają strój i w ogóle zmieniają wygląd."
Speedy:*przenosi wzrok z Lilki na Kelly i ilustruje ją rękoma mówiąc wyraźnie* Słyszałaś?
Lilka:Przykro mi czasem mam z tym drobne problemy, a poza tym lubię widzieć twarze ludzi z którymi rozmawiam.
"Kelly: No paczcie jaka karma teraz obsiadło kruka zamiast to kruki obsiąś coś."
Ja: Jestem przyzwyczajona do "katowania" w wakacje, święta, urodziny, imieniny...właściwie to się już cięgnie dobre pięć lat.
Jack: Najgorsze dopiero przed nami.
Ja: Nee będzie fajnie.
Jack: Zapamiętam to sobie :)
Lilka: Jutro znów sobie pobiegasz z dziewczynkami, ale za to jak kondycja ci się poprawi.
Ja: Ty to wiesz jak dobić.
Lilka: Trochę ruchu i baniek w buzi ci nie zaszkodzi.
Speedy: Co najwyżej poprawi...
Ja:Ta, moja krew-_-
Jack: Mówiłem? :)
"Kelly: Hyhy. Bój się. :)"
Jack:Już umieram z przerażenia. Biegnij po wieniec.
Lilak: W Japonii mają chyba takie kadzidełka.
Jack: Cokolwiek.
Kelly: Momentami jesteś naprawdę głupia. Zresztą oboje jesteście i ty i Jack.
Usuń"Julie: Cuklowa klowa! Hihi^^ Lubię watę cuklową."
Kelly: No jest taka słotka i lepiąca.
"Lilka:A kopnął cie kiedyś ktoś w coś?"
Kelly: Bo to raz.
"Lilka: Może jeszcze wyjedziecie z tekstem, że kocham Alexa?-_-"
Kelly: Nik tego nie powiedział i szczerze to nie miałam zamiaru bo gdyby to była prawda to by było przekichane i to tak konkretnie.
"Jack:*zaciąga się teatralnie powietrzem*Chyba mam zawał :)"
Kelly: Znowu?
"Jack: Chyba mógłbym być do tego zdolny. Chyba nawet wysłałbym je do szkoły z internatem."
Kelly: Dlatego nie miej dzieci i zostań starym kawalerem.
"Ja: Chciałabym to zobaczyć."
Kelly: Może kiedyś.
"Lilka: Ta, a Kruk dzieci narobiła, a ojców/matek niema. Denny mówi, że jeżeli coś jest marzeniem dziecka to należy je spełniać więc...chyba ci pomogę :)"
Kelly: *zakryła twarz dłońmi* Ooooo maaaaaamooooo. ^.^ Hania chrzań dalszą historie i przewiń do tego fajnego momentu w którym mój berbeć będzie opowiadał w przedszkolu, że cioca go zabrała na wycieczkę do cukierkowej krainy gdzie szukali fioletowej krowy.
"Jack: Ta bo co z tego że jakieś może sobie zażyczyć końca świata?"
Kelly: A to już zależy od ojca, ale napewno odegra sporą rolę w dziejach świata bo inaczej się poprostu nie da.
"Jack: Zaskoczę cię. Czarna daj kompas."
Bloguś: Kompas nie rozumie. Poprostu w środku jest taka nie miła pani która chce wszystko psuć.
"Lilak: Hyhy. Co? :)
Julie: Hihi^^ Babol! Babol!"
Bloguś: *cieszy się, że rozśmieszył dziewczyny *
"Lilka:Idź ty babolu. Nie mówiłam akurat o nim tylko ogólnie. Edwarda właściwe nie lubię, ale jest wielu interesujących wampirów."
Kelly: Na przykład Adam i Eve. To jest chyba jedyna historia o wampirach która mi się podoba.
"Ja: To Hope.
Lilka: Kupuję! Dam tak na imię swojej córce!"
Ja: Ładne takie trochę dwuznaczne bo niby uważasz, że tego nie dożyjesz, ale jednak masz nadzieję.
Kelly: Gdzie się szlajasz pisać jakiś berbeciowy One shot albo przewijać historię.
"Lilak: Nie no nie przesadzajmy trochę tego jest."
Kelly:*sarkazm * Ta na przykład gilotyna.
"Lilka:Przykro mi czasem mam z tym drobne problemy, a poza tym lubię widzieć twarze ludzi z którymi rozmawiam."
Kelly: To tu jest problem u Alexa?
"Lilak: W Japonii mają chyba takie kadzidełka."
Kelly: I białe lilie. A jak ktoś ci zostawi je na biurku, a żyjesz to znaczy, że życzy ci śmierci.
*w gabinecie *
Alex: *ostrożnie zaszywa futro na nodze pieska* Ja w ciebie momentami nie wierzę....O co ci chodzi?....O nic, o nic. Jeszcze sprawdź mu puls bo chyba podałeś mu za dużo morfiny... Dobrze wiesz, że muszę ćwiczyć dłoń po tamtym wypadku...Wiem, ale to pluszak nie rozczulaj się tak nad nim...*uśmiechnął się wyrozumiale.* No gotowe... Czekaj...Na co?...Zabandarzuj mu te łapę...Po co?*dobrze wie po co żeby sprawić Juli radość*...Nie zuszaj mnie, żebym to powiedział...No dobrze.*uśmiecha się tym razem zadowolony i bandażuje psu łapkę i zakłada kolorową opaskę na bandarz.* Juli chyba będzie zadowolona.*odkłada pieska do wolnego legowiska*
Lilak:No ale...Jezusie.
UsuńJack: Daj sobie spokój.
"Kelly: No jest taka słotka i lepiąca."
Julie:I kololowa. Bloguśu smakowała ci balonowa kulka?
"Kelly: Nik tego nie powiedział i szczerze to nie miałam zamiaru bo gdyby to była prawda to by było przekichane i to tak konkretnie."
Lilka:Możesz być spokojna Aleksander nie interesuje mnie pod żadnym względem.
Zmora:...
Lilka: Nie no może jest taki jeden.
"Kelly: Dlatego nie miej dzieci i zostań starym kawalerem."
Jack: Ja bardzo chętnie, ale wiesz jest jeszcze Kruk i to ona ma plan na moje życie.
Ja:Będziesz miał dzieci czy tego chcesz czy nie.
Jack:Idź się napij herbaty.
Lilka:*śpiewa sobie cicho*You understand I've got a plan for us I bet you didn't know that I was dangerous.
Julie: Zwierzaczki!
Lilka: I żuł strzeląjacy "laserami" z oczu.
Jack: I ten moment w którym nie mam pojęcia o czym mówicie.
"Kelly: *zakryła twarz dłońmi* Ooooo maaaaaamooooo. ^.^ Hania chrzań dalszą historie i przewiń do tego fajnego momentu w którym mój berbeć będzie opowiadał w przedszkolu, że cioca go zabrała na wycieczkę do cukierkowej krainy gdzie szukali fioletowej krowy."
Lilka: Najpierw muszę dożyć. Ale będę go zabierać za poranny jogging. Jego/jej forma będzie perfekcyjna.
Jack:Sam nie wiem czy już wyśmiewać to dziecko czy mu współczuć.
Lilka: A ja sama nie wiem czy cię kopnąć czy po prostu zrzucić z mostu.
"Kelly: A to już zależy od ojca, ale napewno odegra sporą rolę w dziejach świata bo inaczej się poprostu nie da."
Jack:*podparł głowę na dłoni i patrzy na Kelly przymrużonymi oczami*
Lilka: Nie myśl tyle bo myślicielem zostaniesz.
"Bloguś: Kompas nie rozumie. Poprostu w środku jest taka nie miła pani która chce wszystko psuć."
Lilka: Takie robaczywe jabłko.
"Kelly: Na przykład Adam i Eve. To jest chyba jedyna historia o wampirach która mi się podoba."
Lilka: Trzeba będzie obejrzeć...jak Kruk się ogarnie oczywiście.
Ja: Już tyle anim i seriali zaczęłam, a nie skończyłam oglądać, że nw za co się brać. A lista filmów, anim i seriali do obejrzenia powiększa się w zaskakująco szybkim tempie.
"Ja: Ładne takie trochę dwuznaczne bo niby uważasz, że tego nie dożyjesz, ale jednak masz nadzieję."
Zmora: Wystarczy już tych nadziei.
Lilka:*Uśmiechła się. Nieprawdopodobne, a jednak*
Jack: Już widzę jak wpada w furię. ,,Obiecałaś pomóc, ale tego nie robisz. Ranisz nas a na to nie pozwolę." I w tedy boom, trach, wiatr zawiał, śmierć, mogiła, Amen.
Lilka:*strzela Jacka w tył głowy*
Jack: A to za co? Przecież ja tylko mówię, że to będzie imponująca młoda dama.
Lilak: Za moment zrobię ci imponującego siniaka.
"Kelly:*sarkazm * Ta na przykład gilotyna."
Lilka:*chrzani, że to sarkazm* Ale Disneyland, architekturę i sztukę mają możliwą.
Ja: I ser.
Jack: I Francuska miłość za pieniądze.
Julie: I wieża Ajfela.
Speedy: Oczywiście wszyscy wypaliliście z najważniejszymi rzeczami.
"Kelly: To tu jest problem u Alexa?"
Lilka: Niekoniecznie. Ko wie?
Julie: Pójdziemy po Miętówkę?
Lilka: Za moment.
"Kelly: I białe lilie. A jak ktoś ci zostawi je na biurku, a żyjesz to znaczy, że życzy ci śmierci."
Lilak: Japonia ten kraj zawsze musi być inny. Widziałeś Jack wreszcie jakieś odpowiednie znaczenie- śmierć, a nie jakieś czystości i dziewictwa. Kiedy już się wyrwę z tej Afryki i będę szukać jebaja to wpadnę tam do was zrobić sajgon.
Julie:Liliś?
Lilka: Już idziemy.
Julie:*natychmiast chwyta ja za rękę i mocno trzymając kica jak królik*
Lilka:*puka i wychyla głowę z za drzwi w jej ślady idzie Julie* Bonjour! Quelqu'un est-il ici?
Julie:*krzyczy szeptem*Miętówka?
"Julie:I kololowa. Bloguśu smakowała ci balonowa kulka?"
UsuńBloguś: Yhym.*próbuje z lizać sobie lodowy kleks z nosa*
Kelly: Ale ty się brzydalu mały ubrudził daj to.*wyciąga z kieszeni chusteczki i wyciera Bloguśiowi pyszczek i ręce*
"Lilka:Możesz być spokojna Aleksander nie interesuje mnie pod żadnym względem.
Zmora:...
Lilka: Nie no może jest taki jeden."
Kelly: No i prawidłowo. Tacy bliżsi znajomi ale jeszcze nie koledzy mam rację?
"Jack: Ja bardzo chętnie, ale wiesz jest jeszcze Kruk i to ona ma plan na moje życie."
Kelly: Buntuj się. Wazektomie sobie walnij czy coś takiego. Po co ryzkować.
"Lilka: Najpierw muszę dożyć. Ale będę go zabierać za poranny jogging. Jego/jej forma będzie perfekcyjna."
Kelly: Ja się tylko boje żeby mi z domu za jakimś czymś nie uciekło to moje bobo bo patrząc na back story potencjalnych ojców to żeby zostało w domu na okres dorastania to musiała bym je mieć z Hyomą i musiało by się bardzo wdać w ojca.
"Jack:Sam nie wiem czy już wyśmiewać to dziecko czy mu współczuć."
Kelly: Spróbuj wyśmiaś, a z ziemi nie wstaniesz.
"Lilka: A ja sama nie wiem czy cię kopnąć czy po prostu zrzucić z mostu."
Kelly: Kopnij to zdąży poczuć.
"Jack:*podparł głowę na dłoni i patrzy na Kelly przymrużonymi oczami*"
Kelly: *poza modelki* Do you like what you see?
"Lilka: Takie robaczywe jabłko."
Bloguś: Ale robaki z jabłek są fajne takie żelowate i robią takie fajne norki, a ta pani nie. :c
"Lilka:*chrzani, że to sarkazm* Ale Disneyland, architekturę i sztukę mają możliwą.
Ja: I ser.
Jack: I Francuska miłość za pieniądze.
Julie: I wieża Ajfela.
Speedy: Oczywiście wszyscy wypaliliście z najważniejszymi rzeczami."
Kelly:Dobra coś tam im się udało.*nie przyzna się, że wszystko co złe dla niej we Francji to Dark Nrbula*
"Lilka: Niekoniecznie. Ko wie?"
Kelly: Jeden z czynników.
"Lilak: Japonia ten kraj zawsze musi być inny. Widziałeś Jack wreszcie jakieś odpowiednie znaczenie- śmierć, a nie jakieś czystości i dziewictwa. Kiedy już się wyrwę z tej Afryki i będę szukać jebaja to wpadnę tam do was zrobić sajgon."
Kelly: Co naj wyżej saigonki. O i zabiore cie na zupe z pierorzkami i daifuku.
Lilka:*puka i wychyla głowę z za drzwi w jej ślady idzie Julie* Bonjour! Quelqu'un est-il ici?"
Alex: Bonjour, comment puis-je aider? *zaklada okulary które przed chwilą oddała mu małpka* O to wy. Bez okularów nie widzę nic dalej niż na wyciągnięcie ręki. Jak było na festynie? :) *sadza zwierzaka w jego kojcu* Zgaduje, że przyszłaś po pieska. Prawda?
Julie:*śmieje się z Bloguśa* Ty bzydalu :)
Usuń"Kelly: No i prawidłowo. Tacy bliżsi znajomi ale jeszcze nie koledzy mam rację?"
Lilka: Po prostu znajomi.
"Kelly: Buntuj się.
Jack: A co ja niby robię?
"Wazektomie sobie walnij czy coś takiego. Po co ryzkować."
Jack: No nie wiem.
Ja: Ja ci dam wazektomie.
Lilka: A ja chcę zostać ciocią. Do you understand?
Jack: Nie Czarna nie do końca gdyby tak było nie patrzyłbym czasem na ciebie jak na idiotkę.
Lilka: Idź lepiej posprzątaj swój pokój.
"Kelly: Ja się tylko boje żeby mi z domu za jakimś czymś nie uciekło to moje bobo bo patrząc na back story potencjalnych ojców to żeby zostało w domu na okres dorastania to musiała bym je mieć z Hyomą i musiało by się bardzo wdać w ojca."
Lilka: Za CZYMŚ na pewno nie ucieknie od mamusi, ale za KIMŚ to już bardziej prawdopodobne. Najwyżej ściągnie się oboje gówniarzy z powrotem do domu i koniec. Po za tym ty i Hyoma razem? Delikatnie rzecz ujmując to on chyba za tobą nie przepada.
"Kelly: Spróbuj wyśmiaś, a z ziemi nie wstaniesz."
Jack:*uśmiecha się ironicznie lekko kiwając głową*
"Kelly: Kopnij to zdąży poczuć."
Lilka:W sumie masz rację. Z mostu go nie zrzucę. Śmierć za bardzo mu się podoba w innym przypadku nie pozwoliłby się już tyle razy zabić.
"Kelly: *poza modelki* Do you like what you see?"
Jack:Ooo tak...kolor tej ściany za tobą jest naprawdę świetny. Artysta powinien dać sobie taki do izolatki.
Lilka: Ta pani tak nie robi ponieważ nie lubi robaków i sama nim nie jest.
"Kelly:Dobra coś tam im się udało.*nie przyzna się, że wszystko co złe dla niej we Francji to Dark Nrbula*"
Lilka:*patrzy na Kelly przez dłuższą chwilę* Rozumiem uraz co do kraju ale Nebuli już niema.
"Kelly: Jeden z czynników."
Lilka: Może.
Zmora:*rechocze*
Lilka: Idź spać babciu.
"Kelly: Co naj wyżej saigonki. O i zabiore cie na zupe z pierorzkami i daifuku."
Lilka: Nie, nie przejęzyczyłam się. Zrobię tam mały sajgon i znajdę Ryugę żeby zrobił mi rybę. W sumie sajgonki też lubię. Kiedy będziesz NY musisz wpaść do knajpy państwa Nide. Mają świetne pierożki i daifuku też.
"Alex: Bonjour, comment puis-je aider? *zaklada okulary które przed chwilą oddała mu małpka* O to wy. Bez okularów nie widzę nic dalej niż na wyciągnięcie ręki. Jak było na festynie? :) *sadza zwierzaka w jego kojcu* Zgaduje, że przyszłaś po pieska. Prawda?"
Lilka:My, my*ogrania małpkę, a potem zerka na Alexa*
Julie: Tssak! Wyleczył ją pan?
Lilka:*przechadza się obok klatek/kojców ogarniając wszystko szybko wzrokiem* Jak to na festynie. Trochę petard, muzyki, idiotów...
Julie:I był też Bloguś i Kelly. I Bloguś powiedział, że będziemy się teraz razem bawić. Był tam też mój bart i jego koleżanka, i taki pan który musiał się pożegnać ze swoim lodem.
Lilka:*zatrzymuje się* Taaak.
Bloguś: *trochę się naburmuszył, ale szybko mu przeszło* Chcesz się pojawić samochodzikami?
Usuń" Jack: A co ja niby robię?"
Kelly: Ni to wygląda na zadziorne podawanie się losowi.
"Lilka: Za CZYMŚ na pewno nie ucieknie od mamusi, ale za KIMŚ to już bardziej prawdopodobne. Najwyżej ściągnie się oboje gówniarzy z powrotem do domu i koniec."
Kelly: Najpierw trzeba by było ich znaleźć, a to dam sobie rękę uciąć nie będzie łatwe.
"Po za tym ty i Hyoma razem? Delikatnie rzecz ujmując to on chyba za tobą nie przepada."
Kelly: *wskazuje na mnie * Czy ona wygląda jakby ją to obchodziło?
"Lilka:W sumie masz rację. Z mostu go nie zrzucę. Śmierć za bardzo mu się podoba w innym przypadku nie pozwoliłby się już tyle razy zabić."
Kelly: *taniec szczęścia* A ja się nie muszę tłumaczyć.
"Jack:Ooo tak...kolor tej ściany za tobą jest naprawdę świetny. Artysta powinien dać sobie taki do izolatki."
Kelly: O czym myślałeś?llt
"Lilka: Ta pani tak nie robi ponieważ nie lubi robaków i sama nim nie jest."
Bloguś: A ja myślę, że jest głupia i tyle.
"Lilka:*patrzy na Kelly przez dłuższą chwilę* Rozumiem uraz co do kraju ale Nebuli już niema."
Kelly: *zaśmiała się krótko bez wesołości* Na to wygląda. Tyle, że Dark Nebula to ludzie i nie wszyscy są tak milutcy jak Kelsi.
"Lilka: Nie, nie przejęzyczyłam się. Zrobię tam mały sajgon i znajdę Ryugę żeby zrobił mi rybę. W sumie sajgonki też lubię. Kiedy będziesz NY musisz wpaść do knajpy państwa Nide. Mają świetne pierożki i daifuku też."
Kelly: Szkoda, że wcześniej nie wiedziałam bo miasto które nigdy nie śpi już zwiedzałam.*stłumiony hek gdzieś w tle, a na trzey Kelly uśmiech gremlina i zaczyna śpiewać na cały głos* Jak blask z otchłani,
co płoszy mrok,
to on, wybraniec,
ognisty smok.
Trzymaj się nasz smoku,
co dnia do lotu bądź gotów.
Jak strzały grot
i stali chłód,
ściga, śledzi, goni.
Żadnych szans
nie ma wróg,
kiedy ogniem zionie,
by nas bronić!
Bądź gotów do lotu,
bądź gotów do lotu,
amerykański nasz smoku.
Starego słucha mistrza
i mknie jak iskra,
powraca tu i już jest tam,
całego miasta broni sam.
Bądź gotów do lotu, amerykański nasz smoku! Maltretowałam Ryuge tą piosenką odkąd tylko przrkroczyliśmy granice.
"Lilka:My, my*ogrania małpkę, a potem zerka na Alexa*"
"Julie: Tssak! Wyleczył ją pan?"
Alex: *uśmiecha się do Juli* Wyleczyłem odpoczywa sobie w legowisku.
"Lilka:*przechadza się obok klatek/kojców ogarniając wszystko szybko wzrokiem* Jak to na festynie. Trochę petard, muzyki, idiotów..."
Alex: Dobrze, że zrobiłaś sobie chwilę wolnego. Przynajmniej miądzy rozdziałami.
"Julie:I był też Bloguś i Kelly. I Bloguś powiedział, że będziemy się teraz razem bawić. Był tam też mój bart i jego koleżanka, i taki pan który musiał się pożegnać ze swoim lodem."
Alex: Czyli było wesoło mam rozumieć. ^^
Julie: Mogę?
UsuńLilka: Tak Bloguś cię nie pobije.
"Kelly: Ni to wygląda na zadziorne podawanie się losowi."
Jack: Uwierz mi, że gdybym mógł to...
Ja: To co?
Jack: To...pewnie bym się zajął pracom.
Ja: Powodzenia.
Jack:*wysila się na uśmiech* Dziękuję.
Ja: Nie ma za co.
Jack:-_-
"Kelly: Najpierw trzeba by było ich znaleźć, a to dam sobie rękę uciąć nie będzie łatwe."
Lilka: I już byś nie miała ręki.
"Kelly: *wskazuje na mnie * Czy ona wygląda jakby ją to obchodziło?"
Jack: I to ja zadziornie poddaję się losowi?
Lilka: Hyoma chyba jest w miarę ogarnięty. Co prawda ostatnio furkotał na mnie i trząsł się jakbym mu powiedziała, że idę spalić całą Kome...albo przesadzam i jest bardziej upierdliwy niż wygląda.
"Kelly: *taniec szczęścia* A ja się nie muszę tłumaczyć."
Lilka:Słucham?
"Kelly: O czym myślałeś?"
Jack:*wzdycha*Pony...powiem w prost. Nie chce mi się gadać. Bądź cicho.
"Bloguś: A ja myślę, że jest głupia i tyle."
Lilka: Też tak myślałam ale okazuje się ze bestia jest bardziej zmyślna niż wygląda.
"Kelly: *zaśmiała się krótko bez wesołości* Na to wygląda. Tyle, że Dark Nebula to ludzie i nie wszyscy są tak milutcy jak Kelsi."
Lilka:*naszła ją myśl, że najlepiej buchnąć całą planetę i nie biegać w poszukiwaniu Pająków czy Celaest, ale ogarnęła, że przecież Kelly i Ryuga tam żyją* Co mnie tam Kelsi. Próbowałam jakoś podnieść cię na duchu ale sytuacja jest do D. Zresztą sama dobrze o tym wiesz to poco ja ci to mówię?...Zapomnij.
"Maltretowałam Ryuge tą piosenką odkąd tylko przrkroczyliśmy granice."
Lilak: Jak on to przeżył?
Jack: Kishatu i tyle w tym temacie.
Lilka: Tak. Ryuga to...Ryuga.
"Alex: *uśmiecha się do Juli* Wyleczyłem odpoczywa sobie w legowisku."
Julie:*przygląda się zabawce* Mogę ją już zabrać do domku?
"Alex: Dobrze, że zrobiłaś sobie chwilę wolnego. Przynajmniej miądzy rozdziałami."
Lilka:To "wolne" nie było dla mnie. Nie potrzebuję wolego tylko beya. Najlepiej już.
"Alex: Czyli było wesoło mam rozumieć. ^^"
Julie: Tak! Była supel impleska!^^
Lilka: Idź ty implesko. Co z tą małpką?
Bloguś: No jasne. Samochody są nie tylko dla chłopców.
Usuń"Lilka: I już byś nie miała ręki."
Kelly: Zaraz strzele ci focha za to, że uważam, że moje (nie istnejące) dziecko nie umie zacierać za sobą śladów.
"Jack: I to ja zadziornie poddaję się losowi?"
Kelly: Skarbie gdybym podawała się losowi historia skończyła by się dawno temu. Mama dała mi za dużo charakteru by dać rade w nie radykalny sposób coś z tym zrobić tak więc wygrałam. I może nie skończę tak jak to zaplanowała.
"Lilka: Hyoma chyba jest w miarę ogarnięty. Co prawda ostatnio furkotał na mnie i trząsł się jakbym mu powiedziała, że idę spalić całą Kome...albo przesadzam i jest bardziej upierdliwy niż wygląda."
Kelly: Dopóki nie tkniesz Komy to jest świetny facet. W innym przypadku radzę speprzać bo to się skrada jak nikt.
"Lilka:Słucham?"
Kelly: No właśnie nic. :) Ja go nie zabiłam jeszcze ani razu.
"Jack:*wzdycha*Pony...powiem w prost. Nie chce mi się gadać. Bądź cicho."
Kelly: Nie chcesz to nie mów, ale cicho nie będę.
"Lilka: Też tak myślałam ale okazuje się ze bestia jest bardziej zmyślna niż wygląda."
Bloguś: Ona w ogóle nie wygląda.
"Lilka: Co mnie tam Kelsi. Próbowałam jakoś podnieść cię na duchu ale sytuacja jest do D. Zresztą sama dobrze o tym wiesz to poco ja ci to mówię?...Zapomnij."
Kelly: Wytne ci medal z kartofla po tytułem "Przynajmniej próbowałaś". :)
"Lilak: Jak on to przeżył?
Jack: Kishatu i tyle w tym temacie.
Lilka: Tak. Ryuga to...Ryuga."
Kelly: Tak. I buzią zapchaną hotdogiem trudno się śpiewa.
"Julie:*przygląda się zabawce* Mogę ją już zabrać do domku?"
Alex: Oczywiście.
"Lilka:To "wolne" nie było dla mnie. Nie potrzebuję wolego tylko beya. Najlepiej już."
Alex: Masz jakiś trop? Może mógłbym jakoś pomóc?
"Lilka: Idź ty implesko. Co z tą małpką?"
Alex: Nadwyrężone stawy. Nie da się bez końca skakać po drzewach. :(
Julie:Kidy chciałam pojeździć takim dużym zabawkowym radiowozem to taki chłopiec mnie popchnął i powiedział, że samochody są tylko dla chłopców.
UsuńLilka:Następnym razem mu oddaj, a więcej cię nie tknie i powiedź opiekunowi co zrobił. No i masz mi pokazać którzy to chłopcy, a ja sobie z nimi i ich mamusiami pogadam, a jeśli nie....Wyjaśnimy sprawę! Nie wiem dlaczego powiedziałam ,,a jeśli nie". Przecież wszyscy jesteśmy przyjaciółmi-_-
Jack:*kreci głową uśmiechając się*
Lilka: Nie rozumiem co cię tak bawi. Po prostu trzeba wytłumaczyć tym...*przygryza wargę starając się rozważnie dobrać słowa bo Juli się na nią patrzy*...nieposkromionym charakterom, że tak nie wolno robić i w ogóle zapytać dlaczego tak robą? Trochę respektu jeszcze nikomu nie zaszkodziło...
Jack: Phahah! Czarna...
Lilka: Skończyłbyś już z tą Czarną ja mam imię wiesz?
Jack: Wiem :)
"Kelly: Zaraz strzele ci focha za to, że uważam, że moje (nie istnejące) dziecko nie umie zacierać za sobą śladów."
Lilka: Nawet o tym nie my myśl. Po prostu twoje ,,nieistniejące dziecko" może mieć mało do gadania kiedy wytropi się je czarami.
"Kelly: Skarbie gdybym podawała się losowi historia skończyła by się dawno temu. Mama dała mi za dużo charakteru by dać rade w nie radykalny sposób coś z tym zrobić tak więc wygrałam. I może nie skończę tak jak to zaplanowała."
Jack:*ziewa*Następna. Co też masz umrzeć?
"Kelly: Dopóki nie tkniesz Komy to jest świetny facet. W innym przypadku radzę speprzać bo to się skrada jak nikt."
Lilka: Poco mi Koma? Pewnie niema w niej nic co byłoby dla mnie przydatne.
Zmora: :)
Lilak: Albo i nie.
"Kelly: No właśnie nic. :) Ja go nie zabiłam jeszcze ani razu."
Lilka: Osobiście może nie, ale ta twoja kutasowata wersja już tak.
"Bloguś: Ona w ogóle nie wygląda."
Lilka:Tak lubi przebieranki. Ty jej po prostu nie widujesz tak często jak ja.
"Kelly: Wytne ci medal z kartofla po tytułem "Przynajmniej próbowałaś". :)"
Lilka: To byłby zaszczyt, ale zostaw go sobie.
"Kelly: Tak. I buzią zapchaną hotdogiem trudno się śpiewa."
Lilka:Fyfyfy. To wiele wyjaśnia...Po prostu szok. Przez ciebie mam ochotę na hot-doga z keczupem i wykłóconą musztardą.
"Alex: Oczywiście."
Julie:*bierze pieska w łapki włącza i stawia na ziemi* Miętówka jest już zdrowa! Patrz Lilś i nawet ma plasterek na łapce.
Lilka: To bandaż, ale tak też może być. A co się mówi?
Julie:*zgarnia pieska i podbiega do Alexa* Dziękuję :)
"Alex: Masz jakiś trop? Może mógłbym jakoś pomóc?"
Lilka:*pokazała małpce otwartą dłoń i czeka na jej reakcję* Coś mam i nie nie trzeba.
"Alex: Nadwyrężone stawy. Nie da się bez końca skakać po drzewach. :("
Julie: Małpka jest chora? Biedna małpka. Ale pan jej pomoże bo pan potrafi.
Julie:Kidy chciałam pojeździć takim dużym zabawkowym radiowozem to taki chłopiec mnie popchnął i powiedział, że samochody są tylko dla chłopców.
UsuńBloguś: A to głupek. Zabawki są dla dzieci, a dziewczynek nie można bić tak samo jak chłopców w okularach. No chyba, że to oni zaczynają. W tedy trzeba skopać im tyłki.
"Lilka: Nawet o tym nie my myśl. Po prostu twoje ,,nieistniejące dziecko" może mieć mało do gadania kiedy wytropi się je czarami."
Kelly: Słonko znam nad ludzi od trzech lat i imiem zkombinować talizman maskujący a moje niewiadomo co będzie się z nimi wychowywać tak więc powodzenia przyda nam się.
"Jack:*ziewa*Następna. Co też masz umrzeć?"
Kelly: Nieee. Kiedyś napewno, ale nie w najbliższym czasie. A ty zakryj buzie bo muchę połkniesz.
"Lilka: Poco mi Koma? Pewnie niema w niej nic co byłoby dla mnie przydatne.
Zmora: :)
Lilak: Albo i nie."
Kelly: No widzisz. Także oczy szeroko otwarte i przypakuj brzuch to może nie żygnuesz jelitem.
"Lilka: Osobiście może nie, ale ta twoja kutasowata wersja już tak."
Kelly: Ale nie ja. *odstaje sms* Kai kazemi przestać się cieszyć. Nie w tym wymiarze cieciu!
"Lilka:Tak lubi przebieranki. Ty jej po prostu nie widujesz tak często jak ja."
Bloguś: Ale ty jesteś dzielna.
"Lilka: To byłby zaszczyt, ale zostaw go sobie."
Kelly: Nie ma mowy jak tylko znajdę kartolfla biorę się do pracy.
"Lilka:Fyfyfy. To wiele wyjaśnia...Po prostu szok. Przez ciebie mam ochotę na hot-doga z keczupem i wykłóconą musztardą."
Kelly: Wiem jestem świetna.*przeczesała włosy palcami, ale jeden z nich się zaplątał.* Kurde. :)
"Julie:*zgarnia pieska i podbiega do Alexa* Dziękuję :)"
Alex: Cała przyjemność po mojej stronie. :)
"Lilka:*pokazała małpce otwartą dłoń i czeka na jej reakcję* Coś mam i nie nie trzeba."
Małpka: *obejrzała pustą dłoń Lilki po patrzyła się na nią poczym przybiła jej piątkę*
Alex: Hah. Lubi cię. *po małpki* Przedstawisz się?
Małpka: *zaczęła pokazywać różne znaki*
Alex: Powiedziała, że nazywa się Chica i spytała jak się masz?
"Julie: Małpka jest chora? Biedna małpka. Ale pan jej pomoże bo pan potrafi."
Alex: Będę robił co tylko w mojej mocy.
Julie:Własnie zabawki są po to żeby się nimi bawić...ale chyba nie wolno bić dzieci?
UsuńLilka: Mówisz tak bo po raz pierwszy w życiu ktoś cię uderzył.
Julie: To znaczy że trzeba się bić?
Lilka: Trzeba się bronić.
Julie: O-O
Lilka: Nie myśl tyle bo cię zjedzą motyle. Idź pobawić się z Bloguśem.
Julie: Bloguśu pokarzesz mi swoje samochody?
Lilka:*myśli nad czymś patrząc na Bloguśa* Hej chciałabyś zostać bleyderem co?
"Kelly: Słonko znam nad ludzi od trzech lat i imiem zkombinować talizman maskujący a moje niewiadomo co będzie się z nimi wychowywać tak więc powodzenia przyda nam się."
Lilka: W waszym świecie już wystarczy tych amuletów. Znajdziemy ją/jego taka czy tak. Już nasza w tym głowa.
Jack: Przestańcie gadać o czymś co nie istnieje...to głupie.
"Kelly: Nieee. Kiedyś napewno, ale nie w najbliższym czasie. A ty zakryj buzie bo muchę połkniesz."
Jack:*odchylony trochę do tyłu z dłońmi splecionymi za głową* Zasłoniłem buzię kiedy ziewałem.
"Kelly: No widzisz. Także oczy szeroko otwarte i przypakuj brzuch to może nie żygnuesz jelitem."
Lilka: Hyoma niema szans. On może być sobie jakimś tam strażnikiem wioski, ale to ja stoję na straży międzywymiarowych podróży i czegoś tam...
Jack:*śmieje się nadal trzymając ręce z głową*
Lilka: I z czego rżysz?
Jack: Znalazła się strażniczka pokoju we wszechświecie. Biegnij do korpusu Zielonych Latarni wypełnić swą życiową misję. Hahaha! Trzymajcie mnie!
Lilka: Ja Zieloną Latarnią...?-_- Może od razu różową co?
Jack: Niema różowych XD
Lilka:W tym momencie wyglądasz jakbyś był obłąkany.
Jack: No dobra już jestem spokojny....Phahaha!
Lilka:*zerka na Speedyego*
Speedy: Na mnie nie patrz.
Jack: Takie typowe od frajera do bohatera.
Lilka:Kup sobie pomarańczowy piwrścień i idź spać.
Jack:*głosem lektora* W jasny dzień w ponurą noc jej oczy zawsze dostrzegą zło! Niechaj złych mocy czciciele marni strzegą się światła...*robi unik przed pociskiem*
Lilka: Jeszcze jedno twoje słowo...
Jack: Co nie podobało się? Czekaj bo ty potrzebujesz czegoś z nadzieją.
Lilka: Bo wyślę cię na księżyc branie!
Jack: No już, już. Nie złość się. Złość piękności szkodzi.
Lilka: Ja nie żartuję!
Jack: :)
Lilka:-.-
"Kelly: Ale nie ja. *odstaje sms* Kai kazemi przestać się cieszyć. Nie w tym wymiarze cieciu!"
Lilka: Nie się udławi!
Jack:Idź mu wreszcie powiedź, że go kochasz i miejmy to za sobą.
Lilka:...Chómor ci się poprawił?
Jack: Nie koniecznie.
"Bloguś: Ale ty jesteś dzielna."
UsuńLilka:*ciśnienie jej trochę spada*Pha. Oczywiście że tak.
"Kelly: Nie ma mowy jak tylko znajdę kartolfla biorę się do pracy."
Lilka:Kartofla nie mam, ale mogę ci załatwić ziemniaki ;)
Jack: Pyry XD
Lilka:-_-
"Kelly: Wiem jestem świetna.*przeczesała włosy palcami, ale jeden z nich się zaplątał.* Kurde. :)"
Lilka: Rozczesz sobie włosy...albo podetnij końcówki. Właśnie Jack ty też mógłbyś wybrać się do fryzjera bo wyglądasz jak baran.
Jack: Nikt o prócz ciebie nie narzeka.
Lilak: Bo nikogo oprócz mnie to nie interesuje! Nawet ciebie!
Jack: Czarna to nie twoja wina, że mój zniewalający wygląd to brzemię którego tobie nigdy nie będzie dane udźwignąć.
Lilka: I dzięki Bogu.
"Małpka: *obejrzała pustą dłoń Lilki po patrzyła się na nią poczym przybiła jej piątkę* "
Lilka:Mhyhy :)
"Alex: Hah. Lubi cię. *po małpki* Przedstawisz się?
Małpka: *zaczęła pokazywać różne znaki*
Alex: Powiedziała, że nazywa się Chica i spytała jak się masz?"
Julie:*przygląda się małpce*
Lilka:Miło poznać. Jestem Lilka i bywało lepiej.
Jack:Niezłe nazwisko.
Lilka: Lepsze niż Germaphobe.
Jack: Moje żarty są po prostu wysokich lotów i nie wszyscy je rozumieją.
Julie: To małpka tak mówi?
Lilak: Uhym. To język migowy. Poroumiewają się nim osoby które nie mogą mówić.
Julie: Ale to małpka.
Lilka: Ale to mądra małpka.
Julie: Oooo ale fajna.
Jack:Pewnie przeprowadza na niej jakieś eksperymenty.
Lilka: Ciekawe czy mógłby też na tobie. Ta małpka jest bardziej ogarnięta niż ty.
"Alex: Będę robił co tylko w mojej mocy."
Julie: A pan jest fajny jak Marshall z Psiego Patlolu.
Lilka:*w myślach: ,,Błahahah! Nadarzyła się okazja!* Dalmatyńczyk? A może ja nim będę w końcu jestem taka czarno biała, gapowata i szybko biegam.
Julie:*myśli chwilę* Ale ty nie pomagasz zwierzątkom.
Lilka: Jak nie? Aleksandrze w czym mogę pomóc? Zwierzakom oczywiście.
Jack: Oczywiście :)
Bloguś: Niewolno pozwolić zrobić sobie krzywdy.
Usuń"Julie: Bloguśu pokarzesz mi swoje samochody?"
Bloguś: Yhym. :)
"Lilka:*myśli nad czymś patrząc na Bloguśa* Hej chciałabyś zostać bleyderem co?"
Bloguś: Ja jestem Blogusiem i chciałbym być nim dalej no chyba, że mogę być Batmanem wtedy chciałbym być Batmanem. :) A co?
"Lilka: W waszym świecie już wystarczy tych amuletów. Znajdziemy ją/jego taka czy tak. Już nasza w tym głowa."
Kelly: No i tego właśnie mi potrzeba błysk w oku prawdziwego zwycięscy. Trzymaj tak dalej to nic ci nie stanie na drodze.
"Jack: Przestańcie gadać o czymś co nie istnieje...to głupie. "
Kelly: Chyba ty.
"Lilka: Hyoma niema szans. On może być sobie jakimś tam strażnikiem wioski, ale to ja stoję na straży międzywymiarowych podróży i czegoś tam..."
Kelly: Nawiążcie współprace i razem brońcie wszechświata i okolicznych przestrzeni kosmicznych.
"Jack:*głosem lektora* W jasny dzień w ponurą noc jej oczy zawsze dostrzegą zło! Niechaj złych mocy czciciele marni strzegą się światła...*robi unik przed pociskiem*"
Kelly: W jasny dzień w ciemną noc przydał by się ciepły koc.
"Lilka: Nie się udławi!"
Kelly: *sprawdza telefon * On ciebie też.
"Lilka:*ciśnienie jej trochę spada*Pha. Oczywiście że tak."
Bloguś: *przytula ją* Nie przestawaj taka być, dobrze?
"Lilka: Rozczesz sobie włosy...albo podetnij końcówki."
Kelly: No wypadałoby coś z tym zrobić.
"Właśnie Jack ty też mógłbyś wybrać się do fryzjera bo wyglądasz jak baran."
Kelly: Słyszałeś Jack? Jesteś beeeeeeeee. *meczy*
"Lilka:Mhyhy :)"
Małpka:* Pisneła radośnie*
"Julie:*przygląda się małpce*"
Małpka: *zeszła trochę niżej i przekręciła główkę lekko w bok.*
"Julie: To małpka tak mówi?
Lilak: Uhym. To język migowy. Poroumiewają się nim osoby które nie mogą mówić."
Alex: W głównej mierze głuchoniemi. Właściele Chici nauczyli ją migowego tak samo jak przybijać piątke.
Julie: Ale to małpka.
Lilka: Ale to mądra małpka.
Julie: Oooo ale fajna.
"Jack:Pewnie przeprowadza na niej jakieś eksperymenty."
Alex: *w głowie: Zaraz na tobie przeprowadze eksperyment...Alex bez nerwów... Pod warunkiem, że mu jakoś dopieczesz... Nie ma mowy... Ech, dobra, ale to dupek.*
"Lilka: Ciekawe czy mógłby też na tobie. Ta małpka jest bardziej ogarnięta niż ty."
Alex: *w głowie: Ha! Karma! Jednak istnieje!.. Nie powinneś się z tego cieszyć... To ty jesteś od robienia tego co należy nie ja. *
"Julie: A pan jest fajny jak Marshall z Psiego Patlolu."
Alex: *roześmiał się * Dziękuję, ale nie wiem czy jestem tak fajny jak on.
"Lilka: Jak nie? Aleksandrze w czym mogę pomóc? Zwierzakom oczywiście."
Alex: Jak zawsze. Ostatnio kocice się okociły i nie starcza im pokarmu dla tyłu kociąt. Właśnie zbliża się pora karmienia więc jeśli chcesz pomóc to zjawiłaś się w samą porę.
"Jack: Oczywiście :)"
Alex: Ty też możesz pomóc jeśli chcesz każda para rąk się przyda. :)
Lilka: Dokładnie, dokładnie.
UsuńJulie:*zrobiła taką minę jakby ten temat jej nie pasował*Mieliśmy obejrzeć samochodziki.
Lilka: Oj, Juls*pogłaskała ją po głowie*
"Bloguś: Ja jestem Blogusiem i chciałbym być nim dalej no chyba, że mogę być Batmanem wtedy chciałbym być Batmanem. :) A co?"
Lilka: Nic. Odbiegająca aczkolwiek dobra odpowiedź.
"Kelly: No i tego właśnie mi potrzeba błysk w oku prawdziwego zwycięscy. Trzymaj tak dalej to nic ci nie stanie na drodze."
Lilka:Nie wiem dlaczego mnie tak dzisiaj chwalicie to jakiś spisek?*uśmiecha się i unosi brew do góry*
"Kelly: Chyba ty."
Jack: Jedyne co widzę tu głupiego to to że jeszcze z tobą dyskutuję. Cze.
"Kelly: Nawiążcie współprace i razem brońcie wszechświata i okolicznych przestrzeni kosmicznych."
Lilka: Ja i nawiązywanie współpracy z kimkolwiek? Hymm. Nie będzie żadnej współpracy bo używam tego tytułu strażniczki kiedy mi pasuje.
Jack: Jeszcze powiedź, że to on powinien dostać ustrojstwo.
Lilka: Hyoma i Zmora? Jak tak przypomnę sobie tą jego walkę z Rejim tooo...myślę, że Zmora miałby jeszcze lepszy ubaw niż ze mną.
Zmora: Liliś słonko z nikim innym nie miałabym tyle ubawu co z tobą.
Lilka:Jezu...to brzmi jak wyznanie miłości. NIE! Litości!
"Kelly: *sprawdza telefon * On ciebie też."
Lilka: Napisz mu żeby tu przyszedł bo mam dla niego niestosowną niespodziankę.
"Bloguś: *przytula ją* Nie przestawaj taka być, dobrze?"
Lilka: To może być trochę trudne wiesz? Jestem dość zmienna :)*chwyta Bloguśa za ręce, a potem za jedną i obraca kilka razy o 360 stopni*I hear a lot of little secrets. Tell me yours, and I’ll keep it. You wanna know my name by now. Better think twice, cause being evil has a price. Wiesz, że puki co jesteś jednym z moich ulubionych chłopców?*zatrzymuje Bloguśa chwytając go za ramiona, a potem odkręca do siebie plecami*Biegnij się bawić.
"Kelly: No wypadałoby coś z tym zrobić."
Lilka:*lisi uśmiech i wyciąga z za pleców szczotkę Julie*
"Kelly: Słyszałeś Jack? Jesteś beeeeeeeee. *meczy*"
Jack:*podpiera brodę na dłoni nie świadom, że obgryza paznokcie. Niby patrzy na Kelly jakby jej słuchał ale raczej tego nie robi*
"Małpka:* Pisneła radośnie*"
Julie:*pisnęła krótko i schowała się za Lilką*
Lilak:Julie, ale małpka się tylko cieszy.
"Alex: W głównej mierze głuchoniemi. Właściele Chici nauczyli ją migowego tak samo jak przybijać piątke."
Julie: Co to są głuchoniemy?
Lilka: Ludzie którzy nie słyszą i nie mówią. Ci właściciele maja tu po nią zamiar wrócić?
"Alex: *w głowie: Zaraz na tobie przeprowadze eksperyment...Alex bez nerwów... Pod warunkiem, że mu jakoś dopieczesz... Nie ma mowy... Ech, dobra, ale to dupek.*"
Jack:*nadal robi to co robił tylko teraz kontem oka zerka na Alexa*
"Alex: *w głowie: Ha! Karma! Jednak istnieje!.. Nie powinneś się z tego cieszyć... To ty jesteś od robienia tego co należy nie ja.*"
Jack:...Powiedź temu swojemu "bratu", że ja go również.
"Alex: *roześmiał się * Dziękuję, ale nie wiem czy jestem tak fajny jak on."
Julie:Jest pan. Marshall też wszystkim pomaga. Wszystkie szczeniaki z Psiego Patlolu pomagają, a Marshall ma taki czerwony hełm i znaczek z płomykiem.
Jack: Bo to pies strażacki i ratownik Landryna. Ja bym z Aleśa raczej zrobił latlerka. Małe, podłe szczury tak samo jak ta podstępna łasica Ziggurat.
"Alex: Jak zawsze. Ostatnio kocice się okociły i nie starcza im pokarmu dla tyłu kociąt. Właśnie zbliża się pora karmienia więc jeśli chcesz pomóc to zjawiłaś się w samą porę."
UsuńLilka: Karmienie małych koteczków to jedna z rzeczy które ten lisek potrafi robić najlepiej. Gdzie masz kocie mleko? Najpierw je nakarmimy, a potem wymasujemy brzuszki.
Julie: Ale tam jest małpka.
Lilka: Nie musisz do niej podchodzić jeśli nie chcesz.
Jack: Żebym wiedział Czarna, że tak lubisz małe kotki to dałbym się Krukowi zmienić w tego Kuro.
Ja: *.*
Jack: Nie-_-
Ja: U^U
Lilka: Niema poco i tak bym cię nie masowała po brzuszku.
"Alex: Ty też możesz pomóc jeśli chcesz każda para rąk się przyda. :)"
Jack: Jasne! Przecież po to tu właśnie jestem stary. Żeby pomagać gościowi którego nie lubię.
Lilka: To z tond wyjdź.
Jack: I zostawić was z tym tutaj? Kpisz czy żartujesz?
Lilka: Już nie udawaj, że się tak o nas martwisz.
Jack: Udawanie to to co ten lisek potrafi robić najlepiej.
Speedy:Szczerze mówiąc daleko ci do liska.
Jack:*mamrocze pod nosem* To byś się zdziwił... Już? Wciągnąłeś sobie co miałeś? To bądź cicho to azyl dla zwierząt, a nie palarnia. Najlepiej będzie jeśli już sobie pójdziesz. Naprawdę nie wiem po co Kruk cię tu jeszcze trzyma.
Speedy: Kruk?
Ja: Oswajam go z "normalnymi" ludźmi.
Speedy: Słabo ci to wychodzi. Idź spać.
Jack: Hah. Kruk to nie potrzebne ten gołąb wie co robi.
Speedy: Gawron.
Jack: Jeden wróbel.
Ja: Jak tak patrzę na was obu to chyba faktycznie już na mnie pora.
UsuńBloguś: No to choćmy.*bierze Juli za rękę i prowadzi do swojego konciku z zabawkami*
"Lilka: Nic. Odbiegająca aczkolwiek dobra odpowiedź."
Bloguś: A mogła być zła?
"Lilka:Nie wiem dlaczego mnie tak dzisiaj chwalicie to jakiś spisek?*uśmiecha się i unosi brew do góry*"
Kelly: Ja nie mam z kim spiskować. Mój wspólnik w zbrodni chyba właśnie strzelił focha.
"Lilka: Hyoma i Zmora? Jak tak przypomnę sobie tą jego walkę z Rejim tooo...myślę, że Zmora miałby jeszcze lepszy ubaw niż ze mną."
Kelly ; *Nagle pusta ściana wydała się jej bardzo interesująca no poprostu nie mogła oderwać od niej wzroku*
"Lilka: To może być trochę trudne wiesz? Jestem dość zmienna :) Biegnij się bawić."
Bloguś: Ja wiem i tu będę. *pobiegł spowrotem do Juli.*
"Lilka:*lisi uśmiech i wyciąga z za pleców szczotkę Julie*"
Kelly: Poczeszesz mnie? *ucieszyła się posadziła Lilke na krześle, a sama usiadła przed nią tle że na pufie*
"Jack:*podpiera brodę na dłoni nie świadom, że obgryza paznokcie. Niby patrzy na Kelly jakby jej słuchał ale raczej tego nie robi*"
Kelly: *Lila chce ją uczesać więc nic nie mówiący Jack jej nie interesuje *
"Lilka: Napisz mu żeby tu przyszedł bo mam dla niego niestosowną niespodziankę."
Kelly: Jak nie stosowną to napewno przyjdzie, ale najpierw mnie uczesz. :)
"Lilka: Ludzie którzy nie słyszą i nie mówią. Ci właściciele maja tu po nią zamiar wrócić?"
Alex: Tak mają przyjechać jutro z samego rana.
"Jack:*nadal robi to co robił tylko teraz kontem oka zerka na Alexa*
Jack:...Powiedź temu swojemu "bratu", że ja go również."
Alex: Nie musze. On cie słyszy. W końcu daleko nie odszedł. :) *zaśmiał się trochę niezręcznie*
"Julie:Jest pan. Marshall też wszystkim pomaga. Wszystkie szczeniaki z Psiego Patlolu pomagają, a Marshall ma taki czerwony hełm i znaczek z płomykiem."
Alex: Z tego co mówisz to naprawdę fajny piesek. A wiesz, że dalmatyńczyki dawno temu pomagały strażaką w czasie pożarów?
"Jack: Bo to pies strażacki i ratownik Landryna. Ja bym z Aleśa raczej zrobił latlerka. Małe, podłe szczury tak samo jak ta podstępna łasica Ziggurat."
Alex: *w głowie *Lepiej być latlerkiem niż chomikiem...Alex proszę cię...No to przestań i lepiej mu to powiedz. I jeszcze się tak po swojemu uśmiechnij na koniec. Zzielenieje zobaczysz...Nie zrobię tego... Punaise!...Nie przeklinaj!...Bo co? Nie dostane deseru?*w międzyczasie* Nie widzę się zbytnio w roli ratlerka. Te psy mają bardzo silny instynk łowiecki i są chorobliwie nie ufne. *w głowie * Niech ktoś mnie zastrzeli.
"Lilka: Karmienie małych koteczków to jedna z rzeczy które ten lisek potrafi robić najlepiej. Gdzie masz kocie mleko? Najpierw je nakarmimy, a potem wymasujemy brzuszki."
Alex: Cieszy mnie twój entuzjazm. Małe koty nie mogą pić normanlego mleka od krowy dlatego tu są strzykawki z pokarmem dla każdy kot powinie wypić całą strzykawkę.
"Julie: Ale tam jest małpka.
Lilka: Nie musisz do niej podchodzić jeśli nie chcesz."
Alex: Tak swoją drogą małpka powinna chyba już iść spać.
Małpka: *pokazała na palcach dobrananoc poczym wspieła się na legowisko i przykryła się kocykiem*
"Jack: Jasne! Przecież po to tu właśnie jestem stary. Żeby pomagać gościowi którego nie lubię."
Alex; Wiem. Sam przed chwilą mówiłeś, że chcesz pomóc zwierzaką, a nie mi.
"Speedy:Szczerze mówiąc daleko ci do liska."
Alex: *w głowie * Boże kolejny. Szybko daj mu strzykawkę...*nie zdążył dokończyć " to może ucieknie" * Świetny pomysł. A już się bałem, że sie nie przełamiesz* Chciałbyś może pomóc? Proszę tu masz strzykawkę z mlekiem a kotki są w pokoju obok. :)
Alex: A i jeszcze jedno jeśli któryś z kotków nie będzie chciał jeść od samego początku to dajcie mi znać.
UsuńJulie:*podskakuje sobie wesoło*
Usuń"Bloguś: A mogła być zła?"
Lilka:Yes of course. Znaczy tak mogła...
"Kelly: Ja nie mam z kim spiskować. Mój wspólnik w zbrodni chyba właśnie strzelił focha."
Lilka:*entuzjazm jej trochę spadł* To wiele wyjaśnia. Co z nim? Strzelił focha czy po prostu chce pobyć sam, a ty nie chcesz?
"Kelly:*Nagle pusta ściana wydała się jej bardzo interesująca no poprostu nie mogła oderwać od niej wzroku*"
Lilka:Okeeeej. Kelly?*macha jej ręka przed twarzą*
"Kelly: Poczeszesz mnie? *ucieszyła się posadziła Lilke na krześle, a sama usiadła przed nią tle że na pufie*"
Lilka:*zdejmuje jej gumki z włosów* To co zostajemy przy kucykach czy masz ochotę zaszaleć? Jeśli chcesz szaleć to chyba nie ten fryzjer bo ja dopiero nauczyłam się robić sobie samej warkocza na czas. Tępo ekspres ale nie rozwala się po kilku minutach walki.
Jack: Zrób jej takie baranie rogi jak masz teraz.
Lilka: Ty sam jesteś barani róg. To są warkocze bokserskie.
Jack:Jasne Czarna Madonno.
Lilka:*rozczesuje Kelly włosy* Czego ty nie wymyślisz?
Jack: Nie wiem czego nie wymyślę, ale wiesz co ci powiem? Jak tak czasem patrzę na te dziewczyny z toną tapety to mam wrażenie, że Landryna im w nocy pomalowała flamastrami twarze. A jak widzę tego całego artystę z bożej łaski to mam wrażenie, że widzę na jego twarzy bażanta w okresie godowym.
Lilka: Po prostu tak siebie wyraża nie zabronisz mu.
Jack: Gdyby to ode mnie zależało ta faktycznie zabroniłbym mu. Ale powiem ci, że jak widzę te jego usta to jakbym widział glonojada przyssanego do ściany akwarium*robi jakąś głupia minę*Moje glony. Wszystkie moje.
Lilka:To lawendowy. Śliwkową szminkę też z resztą ma.
Jack: Biegnij może ci pożyczy.
Lilka:Pilnuj się żebym ja ci nie musiała pożyczyć spadochronu kiedy stąd wylecisz.
"Kelly: Jak nie stosowną to napewno przyjdzie, ale najpierw mnie uczesz. :)"
Lilka: Tak mam dla niego bardzo niestosownego kopniaka w...dopisz sobie.
"Alex: Tak mają przyjechać jutro z samego rana."
Lilka: Przynajmniej nie podrzucili zwierzaka.
"Alex: Nie musze. On cie słyszy. W końcu daleko nie odszedł. :) *zaśmiał się trochę niezręcznie*"
Jack: Świetnie bo już się bałem, że odszedł na wieki.
"Alex: Z tego co mówisz to naprawdę fajny piesek. A wiesz, że dalmatyńczyki dawno temu pomagały strażaką w czasie pożarów?"
Julie: Jak Marshall^^
Lilka: Ciekawe. I wszystko jasne.
" Nie widzę się zbytnio w roli ratlerka. Te psy mają bardzo silny instynk łowiecki i są chorobliwie nie ufne. *w głowie * Niech ktoś mnie zastrzeli."
Ja: Przepraszam, że tak wchodzę ci do głowy Alex, ale kiedyś miałam latlerka i dla mnie to była mała skrzecząca sarenka.
Jack: To był szczur.
Ja: Nie mów tak o Kulce ty chomiku.
"Alex: Cieszy mnie twój entuzjazm. Małe koty nie mogą pić normanlego mleka od krowy dlatego tu są strzykawki z pokarmem dla każdy kot powinie wypić całą strzykawkę."
Lilka: Wiem bo mają nietolerancję laktozy i dostanie biegunki dlatego powiedziałam ,,kocie mleko".
Speedy:*ogląda strzykawkę* Nie wiedziałem, że potrzebny jest jakiś substytut...Eh lubię nowe informacje.
Lilka:A teraz damy kotkom trochę biała^^
Speedy:*wstrzykuje sobie krople mleka na palec*
Lilka: To dla kotów!
Speedy: Chcę sprawdzić jak smakuje.
Lilka: Jak białko!
"Alex: Tak swoją drogą małpka powinna chyba już iść spać.
UsuńMałpka: *pokazała na palcach dobrananoc poczym wspieła się na legowisko i przykryła się kocykiem*"
Julie: Papa straszna małpko.
Lilka: Chodź Julie obejrzysz sobie kotki.
Julie: A mogę zobaczyć króliki?
"Alex; Wiem. Sam przed chwilą mówiłeś, że chcesz pomóc zwierzaką, a nie mi."
Jack:Nic takiego nie powiedziałem po prostu powtórzyłem po Czarnej-.-
"Alex: A i jeszcze jedno jeśli któryś z kotków nie będzie chciał jeść od samego początku to dajcie mi znać."
Speedy:*bawi się strzykawkę* Skoro to placówka weterynaryjna too kateminę pewnie też tu macie, co?
Ja:Jestem żywym trupem, ale strzelę cię książką.
Speedy:Bezstresowe wychowanie mówi ci to coś?
Ja:Możesz już zacząć uciekać.
Lilka:*chwyciła Alexa za przed ramie i cięgnie na bok*Słuchaj Aleksandrze sprawa wygląda tak. Speedy ten niebieski o tam...
Speedy:*idzie tyłem*
Ja:*człapię za nim z książką*
Speedy:Mam zwolnić babciu?
Jack: Kruk nie marnuj na niego książki! Są bardziej zacne osoby na których możesz to robić!
Lilka:Tak właśnie...On nie pamięta nowego roku. Mówił coś, ale to nie było na poważnie on nigdy nie mówi o takich rzeczach na poważnie, a ja się przestraszyłam potem Jack się wkurzył, że się przestraszyłam i wyszło jak wyszło. Po porostu uznał, że można cię łatwo zbyć czy przestraszyć i powiedział to co powiedział. Także tak...To idę do tych kociąt.
Bloguś: Lubisz samochody? Ja chyba najbardziej lubię traktorki.
Usuń"Lilka:*entuzjazm jej trochę spadł* To wiele wyjaśnia. Co z nim? Strzelił focha czy po prostu chce pobyć sam, a ty nie chcesz?"
Kelly: Nie mam pojęcia. Może chcę potrenować, albo śpi, a może to faktycznie foch... Umiejętność strzelania fochs idzie chyba w parze ze zdolnościami kulinarnymi.
"Lilka:Okeeeej. Kelly?*macha jej ręka przed twarzą*"
Kelly: *kłapneła zębami jakby chciała ugryźć Lilke, ale tylko się wygupiała* Wróciłam. :) Coś mnie minęło?
"Lilka: To co zostajemy przy kucykach czy masz ochotę zaszaleć? Jeśli chcesz szaleć to chyba nie ten fryzjer bo ja dopiero nauczyłam się robić sobie samej warkocza na czas. Tępo ekspres ale nie rozwala się po kilku minutach walki.
Jack: Zrób jej takie baranie rogi jak masz teraz.
Lilka: Ty sam jesteś barani róg. To są warkocze bokserskie."
Kelly: Walnij mi dwa takie warkocze tylko mocne, nie znoszę kiedy włosy łażą mi po karku. :)
"Lilka:*rozczesuje Kelly włosy* Czego ty nie wymyślisz?"
Kelly: *cicho mruczy* Przezwiska które odbiega od wyglądu włosów.
"Jack: Gdyby to ode mnie zależało ta faktycznie zabroniłbym mu. Ale powiem ci, że jak widzę te jego usta to jakbym widział glonojada przyssanego do ściany akwarium*robi jakąś głupia minę*Moje glony. Wszystkie moje."
Kelly: Skoro już rozmawiamy o wargach Jacka to powiem wam tyle, że fioletowy świetnie mu do nich pasuje i wcale nie są tak wielkie jak u glonojada. Za to te 190% plastik co po mieście chodzą z botoksem w ustach faktycznie wyglądają jak glonojady.
"Lilka: Tak mam dla niego bardzo niestosownego kopniaka w...dopisz sobie."
Kelly: *w myślach* Nie trafisz skoro go ostrzegasz. Zresztą bez tego też by nie trafiła. *na głos* Z tosta by się bardziej ucieszył. Chociaż walka to też jakiś prezent.
"Lilka: Przynajmniej nie podrzucili zwierzaka."
Alex: To nie wchodzi w grę Chica to dla nich części rodziny.
"Jack: Świetnie bo już się bałem, że odszedł na wieki."
Alex: *w głowie * Chciałbyś.
"Julie: Jak Marshall^^
Lilka: Ciekawe. I wszystko jasne."
Alex: Lila ma rację. Pewnie dlatego dalmatyńczyk jest psem strażackim. ^^
"Ja: Przepraszam, że tak wchodzę ci do głowy Alex,"
Alex: Nie ma problemu. :)
ale kiedyś miałam latlerka i dla mnie to była mała skrzecząca sarenka."
Alex: Widać był dobrze ułożony.
"Lilka: Wiem bo mają nietolerancję laktozy i dostanie biegunki dlatego powiedziałam ,,kocie mleko"."
Alex: W takim razie przepraszam za to, że niepotrzebnie się rozgadałem. * w głowie * W momencie w którym przeprosisz za to że przepraszasz wyjdę z siebie stanę obok i uciekne z domu.
"Speedy:*ogląda strzykawkę* Nie wiedziałem, że potrzebny jest jakiś substytut...Eh lubię nowe informacje."
Alex: Czyli to tak całkiem niepotrzebnie nie było. Miło wiedzieć. :)
"Julie: A mogę zobaczyć króliki?"
Alex: Może następnym razem. Kotki potrzebują naszej pomocy.
"Jack:Nic takiego nie powiedziałem po prostu powtórzyłem po Czarnej-.-"
Alex: O. Nie chciałem cię do niczego zmuszać.
"Speedy:*bawi się strzykawkę* Skoro to placówka weterynaryjna too kateminę pewnie też tu macie, co?"
Alex: Nie nie mamy tu kateminy. Tak na dobrą sprawę nawet nie wiem co to jest. No chyba, że chodzi ci o ketamine.
"Lilka:*chwyciła Alexa za przed ramie i cięgnie na bok*Słuchaj Aleksandrze sprawa wygląda tak. Speedy ten niebieski o tam...Tak właśnie...On nie pamięta nowego roku. Mówił coś, ale to nie było na poważnie on nigdy nie mówi o takich rzeczach na poważnie, a ja się przestraszyłam potem Jack się wkurzył, że się przestraszyłam i wyszło jak wyszło. Po porostu uznał, że można cię łatwo zbyć czy przestraszyć i powiedział to co powiedział. Także tak...To idę do tych kociąt."
Alex: *zmartwił się * Nie zrozumiałem z tego zbyt wiele, ale skoro to dla ciebie ważne to zrobie co w mojej mocy? Chcesz, żebym z nim o tym porozmawiał?
Lilka: Czasami ale najbardziej lubię mojego Falafina. A mi się podobają wozy strażackie są takie duże, czerwone i robią takie iłuiłu!
Usuń"Kelly: Nie mam pojęcia. Może chcę potrenować, albo śpi, a może to faktycznie foch... Umiejętność strzelania fochs idzie chyba w parze ze zdolnościami kulinarnymi."
Lilka:...Skoro niema go dopiero kilka godzin to nie panikuj. Wróci.
Jack: Jeśli mowa o twoich zdolnościach kulinarnych to tak.
"Kelly: *kłapneła zębami jakby chciała ugryźć Lilke, ale tylko się wygupiała* Wróciłam. :) Coś mnie minęło?"
Lilka: Wyłączyłaś się. I nie chyba nie.
"Kelly: Walnij mi dwa takie warkocze tylko mocne, nie znoszę kiedy włosy łażą mi po karku. :)"
Lilka:Kiedy ja nie potrafię robić takich warkoczy. Sama sobie ich nie zrobiłam.
Jack:*z rękoma za głową gapi się w sufit*Standardowo zostańmy przy kucykach.
"Kelly: *cicho mruczy* Przezwiska które odbiega od wyglądu włosów."
Jack:Mówiłem już że wolę blondynki?
Lilka: Tak ty i jakieś 80% facetów na ziemi. Zostanę zakonnicą.
Jack: Zawsze możesz się przefarbować, ale w tedy wyglądałabyś źle.
Lilka: Dzięki bo to była taka braterska rada.
Jack: Wiadomo.
"Kelly: Skoro już rozmawiamy o wargach Jacka to powiem wam tyle, że fioletowy..."
Lilka:*mamrocze*To lawendowy.
Jack: Glonojad czy nie to pedzio. A ja? Ja jestem bardzo tolerancyjny serio...
Lilka:-_-
Jack:...ale nich mu ktoś to zmyje z twarzy.
"Kelly: Z tosta by się bardziej ucieszył. Chociaż walka to też jakiś prezent."
Lilka: Jak sobie zrobi to będzie miał albo niech Rena poprosi chociaż wątpię czy on mu zrobi.
Jack: XD
Lilka:?...Po prostu napisz mu, że...coś wymyślisz.
"Alex: To nie wchodzi w grę Chica to dla nich części rodziny."
Jack: To jak powiedzieć, że Czarna to nasza część rodziny.
Lilka:To jest moje drugie ostrzeżenie trzeciego nie będzie tylko noga, dupcia i drzwi :)
"Alex: Lila ma rację. Pewnie dlatego dalmatyńczyk jest psem strażackim. ^^"
Julie: Na pewno tak :)
"Alex: Widać był dobrze ułożony."
Ja: Bardzo szczególnie kiedy nie pozwoliła nikomu wejść na podwórko.
Jack: Ale teraz niech spoczywa w pokoju. Kruk pozbyła się już dwóch kotów został jej jeszcze jeden.
Ja: Podobno już ma z nami zostać ale nie jestem pewna czy moje ręce, nogi i inne partie wytrzymają jego ataki.
Lilak: Wdał się w mamusie.
Jack:Widzieliście kiedyś kota który pogonił pas? To była fajna akacja :)
Lilka: Ty naprawdę masz coś do psów.
Jack: Nie to ona mają coś do mnie.
"Alex: W takim razie przepraszam za to, że niepotrzebnie się rozgadałem."
Lilka:Idioto...nie przepraszaj mnie.
"Alex: Czyli to tak całkiem niepotrzebnie nie było. Miło wiedzieć. :)"
Speedy:*po dwóch sekundach pokazuje lajka*
Jack:...
Speedy: Swoją drogą my się chyba jeszcze nie znamy.
Jack:Aries! Aries!
Aries: Czego?!
Jack: Czemu do cholery się nie odzywasz? Zacząłeś solidaryzować z Virgo?
Aries: Spałem baranie! Co nie zmienia faktu, że ostatnio trochę wrosłem w etui.
Jack:Chyba za lekko go potraktowaliśmy.
Aries:Od początku mówiłem, że spektakularne zwycięstwo to rozkwaszenie mu całej głowy, a nie tylko kawałka.
"Alex: Może następnym razem. Kotki potrzebują naszej pomocy."
UsuńJulie:*trochę jej się przykro zrobiło ale idzie do Lilki ogarniać kotki*
"Alex: O. Nie chciałem cię do niczego zmuszać."
Jack: Nie szkodzi i tak byś nie dał rady.
Lilka:*chwyta go za ucho i wyciąga za drzwi lecznicy*
"Alex: Nie nie mamy tu kateminy. Tak na dobrą sprawę nawet nie wiem co to jest. No chyba, że chodzi ci o ketamine."
Speedy: A co aj powiedziałem? O_O
Ja: Wybacz. Litery mi się już zlewają.
Speedy:Okulary?
Ja:Niepotrzebuję.
"Alex:*zmartwił się* Nie zrozumiałem z tego zbyt wiele, ale skoro to dla ciebie ważne to zrobie co w mojej mocy? Chcesz, żebym z nim o tym porozmawiał?"
Lilka: Nie! Nie. Wracajmy do kotów*wyciąga sobie kociątko z kojca i idzie gdzieś usiąść*Ty też byś się ruszył anie się bawisz.
Speedy:*trzyma rudo białego kotka przed nosem i się na niego gapi* Podobny budzi mnie w nocy. On i jakaś/jakiś jego kolega/koleżanka*po chwili namysłu odkłada kotka do kojca, a strzykawkę na stolik*Nie uwierzysz ale nagle zapomniałem jak należy trzymać strzykawkę.
Lilak: Oczywiście. Zemścij się na małym kotku i nie daj mu jeść bo jakieś kocury marcują ci się na schodach przeciwpożarowych. To nie jego wina. Prędzej czy później odpłaci ci się pięknym za nadobne i on zacznie hałasować.
Speedy:Eh Fox.
Lilka: Eh...
Speedy: Aaa.
Lilka: Bee-_- Aleksandrze ten już zjadł wszystko.
Bloguś:Noo one też są fajne. Choć zbudujemy z klocków całe miasto. Co ty na to?
Usuń"Lilka:...Skoro niema go dopiero kilka godzin to nie panikuj. Wróci."
Kelly: Czy ja wyglądam na spanikowaną?
"Lilka:Kiedy ja nie potrafię robić takich warkoczy. Sama sobie ich nie zrobiłam.
Jack:*z rękoma za głową gapi się w sufit*Standardowo zostańmy przy kucykach."
Kelly: Masz świetną okazję poćwiczyć. Jack bądź tak miły i znajdź w internecie poradnik jak zapleść warkocze bokserskie.
"Jack:Mówiłem już że wolę blondynki?
Lilka: Tak ty i jakieś 80% facetów na ziemi. Zostanę zakonnicą."
Celest: To nie ich wina tylko doboru naturalnego. Ludzkie samice o jasnym ubarwieniu są bardziej płodne to jest naukowo udowodnione.
Kelly:..Ludzkie samice...Matko moja najukochańsza. Brzmisz jak kosmita.
"Lilka:*mamrocze*To lawendowy."
Kelly: Nie poprawiaj mnie Lila mówię we wspólnym.
"Lilka: Jak sobie zrobi to będzie miał albo niech Rena poprosi chociaż wątpię czy on mu zrobi."
Kelly: Zrobisz mi tosta?
"Lilka:?...Po prostu napisz mu, że...coś wymyślisz."
Kelly: Ja mu nie muszę przekazwać wiadomości od was bo skoro wy powiedzieliście to to Ren i Jill powiedzieli to samo.
"Jack: To jak powiedzieć, że Czarna to nasza część rodziny."
Alex: To było nie miłe. *w głowie z sarkazmem * Serio? Jesteś tego pewien?
"Ja: Bardzo szczególnie kiedy nie pozwoliła nikomu wejść na podwórko."
Alex: Każdy pies jest inny cechy rasowe to tylko wypadkowa cech większej liczyby osobników.
"Jack:Widzieliście kiedyś kota który pogonił pas? To była fajna akacja :)"
Kelly: Tak. :)
Ja: Mam dwa koty obronne. Oba dachowce. I jak ktoś chce wpuścić swohego psa na podwórko to jedyne co słyszy to: "Zabierz go stąd zanim stanie mu się krzywda."
"Lilka:Idioto...nie przepraszaj mnie."
Alex: Prz...Ani mi się waż! *rozejrzał się i westchnął* No już wracaj tu. Wracaj zanim ja się do ciebie przejdę.
"Speedy: Swoją drogą my się chyba jeszcze nie znamy."
Alex:*wyciągnął do niego rękę* Aleksander Blanck, ale możesz mi mówić Alex.
"Jack:Aries! Aries!"
Kelly: Gdzie!?
"Julie:*trochę jej się przykro zrobiło ale idzie do Lilki ogarniać kotki*"
Alex: Głowa do góry. Jak będzie trzeba zająć się króliczkami to dowiesz się o tym pierwsza. Obiecuję.
"Speedy: A co aj powiedziałem? O_O"
Alex: Kateamina, ale mogłem się przesłyszeć.
"Lilka: Nie! Nie. Wracajmy do kotów*wyciąga sobie kociątko z kojca i idzie gdzieś usiąść*Ty też byś się ruszył anie się bawisz."
Alex: N-no dobrze. *karmi kolejnego już kotka po czym wyciera mu pyszczek masuje brzuszek i odkłada go do kojca do matki*
"Speedy:l Podobny budzi mnie w nocy. On i jakaś/jakiś jego kolega/koleżanka. Nie uwierzysz ale nagle zapomniałem jak należy trzymać strzykawkę."
Alex: *zabiera kotka którego odłożył Speedy*Zatyczki do uszu do spania powinny pomóc.*w głowie * Może podajmy mu coś na uspokojenie. Arszenik, albo inny cyjanek...Alex!?..No co!? Piepszony sadysta, żeby zrobić na złość Lilce, albo i tobie męczy kota. Bo on jest taki purée ( po francusku coś jak nasze kurwa) zbuntowany. Bad boy z Bożej łaski.
"Lilka: Bee-_- Aleksandrze ten już zjadł wszystko."
Alex: No to pomasuj mu brzuszek do kojca i następny. :) Cieszę się, że pomagasz. To się tak wydaje, że to nic, ale samo poświęcenie im uwagi dużo daje.
Julie: Tak!^^
Usuń"Kelly: Czy ja wyglądam na spanikowaną?"
Lilka: Zaniepokojoną? Podirytowaną?
"Kelly: Masz świetną okazję poćwiczyć. Jack bądź tak miły i znajdź w internecie poradnik jak zapleść warkocze bokserskie."
Lilka:*zrobiła Kelly pszeborek na środku głowy i zaczesała jej włosy trochę do przodu* Hahaha! Teraz wyglądasz trochę jak ja.
Jack:*znosem w telefonie*
Lilka:Znalazłeś mi ten tutorial?
Jack: Nie. Nie będę szukał czegoś tylko dlatego, że Pony mnie oto poprosiła.
Lilka: To poszukaj go bo ja cię o to proszę.
Jack: Phahaha!
Lilka: No dobrze spróbujmy inaczej. Masz minutę żeby znaleźć mi ten tutorial albo w innym przypadku Hades spłonie, Megan-spłonie, twój kot-spłonie. Jeszcze jakieś pytania?
Jack:Blefujesz.
Lilka:Sprawdźmy to i przy okazji przekonajmy się jak szybko zajmie mi podróż do Hadesu.
Jack: Niech będzie czarna ale robisz mi naleśniki na obiad.
"Celest: To nie..."
*nie wiadomo z kont, nie wiadomo czyja bo na pewno nie moja <.< książka ląduje na głowie Celest*
Lilka: Wielki poród...znaczy powrót.
Kelly:..Ludzkie samice...Matko moja najukochańsza. Brzmisz jak kosmita."
Lilka: Według wielu moich teorii wszyscy naukowcy to kosmici którzy przylecieli na naszą planetę tylko po to by wybrać najsilniejsze ogniwa.
"Kelly: Nie poprawiaj mnie Lila mówię we wspólnym.
Lilak: Dobra, dobra.
"Kelly: Zrobisz mi tosta?"
Lilka:...Zastanowię się.
"Kelly: Ja mu nie muszę przekazwać wiadomości od was bo skoro wy powiedzieliście to to Ren i Jill powiedzieli to samo."
Lilka: To na co on jeszcze czeka na specjalne zaproszenie, a może papeterie? Wiesz moim zdaniem są podobni do nas ale to całkiem inni ludzie.
"Alex: To było nie miłe."
Jack: Tak zgadza się, a to dla tego, że ja NIE JESTEM miły.
"Alex: Każdy pies jest inny cechy rasowe to tylko wypadkowa cech większej liczyby osobników."
Ja:No tak.
Jack: Aleś jeśli chcesz być miły to skończ temat, a ty Kruk nie zaczynaj trudnych tematów bo potem będzie płacz i zgrzytanie zębów.
Ja: Wiesz, że czasem powiem co mi ślina na język przyniesie.
"Ja: Mam dwa koty obronne. Oba dachowce. I jak ktoś chce wpuścić swohego psa na podwórko to jedyne co słyszy to: "Zabierz go stąd zanim stanie mu się krzywda.""
Ja: XD
Jack: Miodzio :)
Lilka: Świat się kończy. Koty straszą psy, chomiki serfują po internecie, koty mówią. I jak tu być normalnym he?
"Alex: Prz...Ani mi się waż! *rozejrzał się i westchnął* No już wracaj tu. Wracaj zanim ja się do ciebie przejdę."
Lilka: Nie lubię kiedy się tak zamieniacie. Jack to w ogóle nie lubi jednego z was, a wyżywa na obu bo dlaczego nie? Aleksandrze anielski chłopcze powrót.
Jack:Dopiero zaczęłaś zbierać pokemony?
Lilka: Kpisz? Mam całą armię. Ty to taki Dedene :)
Jack: Odezwał się Zorua-_-
"Alex:*wyciągnął do niego rękę* Aleksander Blanck, ale możesz mi mówić Alex."
Speedy:*uścisnął mu rękę*Alex...Możesz mi mówić Speedy.
"Kelly: Gdzie!?"
Jack: W d...górach.
Lilka:Co ty tu w ogóle robisz chyba cię wyprosiłam.
Jack:Tak się składa, że się wprosiłem. Aleśowi to nie przeszkadza.
"Alex: Głowa do góry. Jak będzie trzeba zająć się króliczkami to dowiesz się o tym pierwsza. Obiecuję."
Julie: No dobrze.
"Alex: Kateamina, ale mogłem się przesłyszeć."
UsuńSpeedy:Najwidoczniej nie przesłyszałeś się. Naprawdę są ci potrzebne okulary.
Ja:Było późno, tak?
Speedy: Dla togo późno dla tego późno.
Ja: Czasem zastawiam się dlaczego spełniłam zachciankę Natalii i postanowiłam cię wprowadzić?
Speedy: Bo masz miękkie serce ale twardy tyłek?
Ja: Albo po prostu zamydlili mi oczy Skittelsami, a potem zgłupiałam po tych piosenkach. Właśnie. Skittlesy też będziesz lubił.
Speedy: Tylko sobie zapisz, żebyś nie zapomniała.
Ja:Ty mi zapisz właśnie szukałam asystentki.
Lilka:*wyobraziła go sobie w niebieskim kostiumie Hikaru* Chyba zaraz umrę XD
"Alex: N-no dobrze. *karmi kolejnego już kotka po czym wyciera mu pyszczek masuje brzuszek i odkłada go do kojca do matki*"
Lilka:*przestała się śmiać i na chwilę zmarszczyła brwi, a potem wróciła do kota*
"Alex: *zabiera kotka którego odłożył Speedy*Zatyczki do uszu do spania powinny pomóc."
Speedy:*nie am zamiaru spać w czymś takim jak zatyczki ale nie wypowiada się na ten temat*
"*w głowie * Może podajmy mu coś na uspokojenie. Arszenik, albo inny cyjanek...Alex!?..No co!?"
Ja: XD
Vivi:*rysy twarzy jej się wygładziły. To prawie jak uśmiech*
"Piepszony sadysta, żeby zrobić na złość Lilce, albo i tobie męczy kota. Bo on jest taki purée ( po francusku coś jak nasze kurwa) zbuntowany. Bad boy z Bożej łaski."
Ja: On nie próbował zrobić nikomu na złość, a przede wszystkim nieumyślnie. Po prostu nie wszyscy tu lubią koty.
Vivi: Krzyczałaś, że zrobisz z nich kebab...cokolwiek to jest.
Ja:Moja melancholia potrafi szybko zniknąć, a to sytuacja kryzysowa.
Vivi: Kotu tez byś jeść nie dała?
Ja: No ja bym dała. Furkotałabym na nich ale tak bym dała.
Vivi:*stoi i gapi się na Speedyego jakby miała mu wypalić dziurę w głowie* Masz tendencje do bronienia idiotów.
Ja: Cieszę się że wyrażasz swoje zdanie. Oby tak dalej to już jest jakiś postęp.
Vivi:*robi i mówi to samo co zwykle czyli nic*
"Alex: No to pomasuj mu brzuszek do kojca i następny. :) Cieszę się, że pomagasz. To się tak wydaje, że to nic, ale samo poświęcenie im uwagi dużo daje."
Lilka:Brzuszek ma już wymasowany ale oczy mu strasznie ropieją.
Speedy: Zaparz rumianek albo herbatę i przemyj mu oczy.
Ja: Herbata :)
Lilka:Leczcie się. Nie wy tu jesteście weterynarzami. Aleksandrze?
Speedy: Nie łatwiej zwracać się do niego po prostu Alex?
Lilka:Alexander to jego imię więc dlaczego nie miałabym się tak do niego zwracać?
Speedy: Jak chcesz.
Lilak:Dokładnie tak.
Jack:*rozsiadł się i z założonymi rękoma gapi w podłogę*
UsuńBloguś: Super! *przysunoł i przechylił wielkie pudło pełne różnorakich klocków.* No to zaczynamy. :)
"Lilka: Zaniepokojoną? Podirytowaną?"
Kelly: Chyba się przepracowuje.*przetarła twarz dłonią* To miał być żart, a ty wziełaś go na serio.
"Lilka:*zrobiła Kelly pszeborek na środku głowy i zaczesała jej włosy trochę do przodu* Hahaha! Teraz wyglądasz trochę jak ja."
Kelly: No co ty. Ja wyglądam w tym lepiej *obwraca się przez ramię i robi kaczy dziubek, żeby Lila wiedziała, że ze żartuje*
"Jack: Nie. Nie będę szukał czegoś tylko dlatego, że Pony mnie oto poprosiła."
Kelly: Gratulacje Jack teraz mi przykro.
"*nie wiadomo z kont, nie wiadomo czyja bo na pewno nie moja <.< książka ląduje na głowie Celest*"
Celest: Ałł. Mamo!
Ja: No już choć tu do mnie. Mamusia podmucha.
"Lilka: Według wielu moich teorii wszyscy naukowcy to kosmici którzy przylecieli na naszą planetę tylko po to by wybrać najsilniejsze ogniwa."
Kelly: To wiele wyjaśnia...Serio.
"Kelly: Nie poprawiaj mnie Lila mówię we wspólnym.
Lilak: Dobra, dobra.
"Lilka:...Zastanowię się."
Kelly: *uśmiecha się *
"Lilka: To na co on jeszcze czeka na specjalne zaproszenie, a może papeterie? Wiesz moim zdaniem są podobni do nas ale to całkiem inni ludzie."
Kelly: Wiesz jak go wołają tu to znaczy, że mnie wołają tam. Więc pewnie też się szykuje kończy piwo czy co on tam lubi robić. Może masz rację, ale jak wytłumaczysz mi to, że kiedy siekne Kai'a w brzuch to boli mnie bynajmniej nie ręka.
"Jack: Tak zgadza się, a to dla tego, że ja NIE JESTEM miły."
Alex: Ale mógłbyś.
"Ja: XD
Jack: Miodzio :)
Lilka: Świat się kończy. Koty straszą psy, chomiki serfują po internecie, koty mówią. I jak tu być normalnym he?"
Kelly: Nie da się. *zez rozbierzny*
"Lilka: Nie lubię kiedy się tak zamieniacie. Jack to w ogóle nie lubi jednego z was, a wyżywa na obu bo dlaczego nie? Aleksandrze anielski chłopcze powrót."
Alex: *zirytowany* Bo ja to przecież uwielbiam. Tak samo jak te rezerwe z jaką traktujesz Alex'a i go całego. *widzi Speedyego* Nie wytrzeszczaj gał bo ci szkła wypadną. Kontynuacja pokazu dziewadeł odbędzie się jak tylko spoj...Bardzo za niego przepraszam. Zdenerwował się na mnie, a nie na was. Jestem pewien, że wcale nie to miał na myśli.
"Jack:Tak się składa, że się wprosiłem. Aleśowi to nie przeszkadza."
Alex: Pod warunkiem, że pomagasz. ;)
"Julie: No dobrze."
Alex: *w głowie * No puść ją nuech obejrzy króliki. Przecież jej nie zjedzą. *na głos.* Nie mogę patrzeć jak jesteś smutna. Jak tylko nakarmimy koty zaprowadze cię do królików. Zgoda?
"Ja: XD
Vivi:*rysy twarzy jej się wygładziły. To prawie jak uśmiech*"
Młodszy Alex: *Jest z siebie nawet zadowolony.*
"Lilka:Brzuszek ma już wymasowany ale oczy mu strasznie ropieją.
Speedy: Zaparz rumianek albo herbatę i przemyj mu oczy."
Alex: To naprawdę dobre zalecenie. Sam bym lepszego nie wymyślił. Niby są jakieś specjalne płyny, ale pakowanie w takiego małego kotka chemii to nie najlepszy pomysł. Tak więc zaparzyć coś komuś?
Julie:Dobra*odkłada Miętówkę gdzieś na bok i bierze się z ustawianie klocków*Zrobię najwyższy wieżowiec.
Usuń"Kelly: Chyba się przepracowuje.*przetarła twarz dłonią* To miał być żart, a ty wziełaś go na serio."
Lilka:O...wiesz, że biorę życie czasem dość poważnie, a czasem mi odwala iiii robię robię różne inne nie poważne rzeczy. Chyba nie ogarnę kiedy żartujesz więc może lepiej nie wysilaj się.
"Kelly: No co ty. Ja wyglądam w tym lepiej *obwraca się przez ramię i robi kaczy dziubek, żeby Lila wiedziała, że ze żartuje*"
Lilka: Eh chodź tu*sadza ją prosto* Lepiej od ciebie wygląda już tylko Zmora.*zaczęła jej robić warkocz*Tylko się nie wystrasz jak coś nie wyjdzie. Mi Aki robiła to niecałe dziesięć minut mi może zejść się z pół godziny.
"Kelly: Gratulacje Jack teraz mi przykro"
Jack: Mi nie.
"Celest: Ałł. Mamo!
Ja: No już choć tu do mnie. Mamusia podmucha."
Ja: Żartujesz Celest? A gdzie jakiś cudowny wynalazek no nie wiem choćby jakaś parasolka?
Jack: Chodź tu i nie spoufalaj się z wrogiem.
Ja: Ale, ale...
Jack:Chodź.
"Kelly: To wiele wyjaśnia...Serio."
Lilka: Czyli teraz też nie mówisz poważnie, tak?
"Kelly: Wiesz jak go wołają tu to znaczy, że mnie wołają tam. Więc pewnie też się szykuje kończy piwo czy co on tam lubi robić. Może masz rację, ale jak wytłumaczysz mi to, że kiedy siekne Kai'a w brzuch to boli mnie bynajmniej nie ręka."
Lilka: A bo ja wiem. Dopiero zaczynam w tym zawodzie*dziubnęła palcem kompas, a ten brzdęknął*
Zmora: Ciszej tam smarkacze!
Lilka:Nie krzycz babciu bo zawału dostaniesz. Czyli myślisz, że co? Ren modeluje Kaiowi grzywkę?
Jack:Albo Jill wywaliła mu cały pojemnik żelu na łeb i się nabija, a ten cały przygłup Ren pomaga mu to jakoś wyczyścić, zaplotą sobie warkoczyki, a potem i dopiero potem zaczną gadać o chłopakach.
Lilka:Jeszcze zapomniałeś o wojnie na poduszki-_-
Jack:No już ja nie chcę wiedzieć co on robiliby z tymi poduszkami.
"Alex: Ale mógłbyś."
Jack:*z nosem w telefonie nawet nie zerka na Alexa ale na jego twarzy rozciąga się uśmiech*
"Kelly: Nie da się. *zez rozbierzny*"
Lilka: Przestań bo ci tak zostanie.
"Alex: *zirytowany* Bo ja to przecież uwielbiam. Tak samo jak te rezerwe z jaką traktujesz Alex'a i go całego. *widzi Speedyego* Nie wytrzeszczaj gał bo ci szkła wypadną. Kontynuacja pokazu dziewadeł odbędzie się jak tylko spoj...Bardzo za niego przepraszam. Zdenerwował się na mnie, a nie na was. Jestem pewien, że wcale nie to miał na myśli."
Lilka:*gdzieś tak w połowie czwartego zdania włosy załoniła jej oczy i choroba wie czy jest zła czy co?*
Speedy:*podczas dziwnej zmiany nastroju Alexa uniósł brwi do góry, a teraz przygląda mu się z zainteresowaniem*
Jack: Dziwne, że mi, Krukowi i ognistowłosej nie pojechał*Victoria podpaliła mu bluzę na co ten odrzucił telefon na bok zdjął bluzę, rzucił na podłogę i zadeptał ją* To już trzecie bluza w tym roku ty piromanie! Zastanów się co robisz nie możesz podpalać ludzi bo coś ci się nie podoba.
Vivi: Dlaczego?
Jack:Idź ode mnie kobieto-.-
Speedy:*zobaczył jak Victoria bawi się ogniem i teraz dopiero się zdziwił*To mleko dla kotów chyba było jakieś przeterminowane.
UsuńJack:*napiernicza kciukami w telefon*Teraz to mleko tak? Ty chyba w dupie byłeś i gówno widziałeś. Gość dostaje nagłej zmiany nastroju, laska ma zdolności pirokinetyczne, a ty gadasz o przeterminowanym mleku? Hah. Zaczynam rozumieć czemu Czarna się z tobą zadaje. Ty po prostu jesteś szurnięty....Cha-ching!*wykonuje taki gest jakby właśnie inkasował sporą gotówkę. Po chwili ręce opadają mu na kolana i zerka na Speedyego marszcząc brwi* Wspomniałem już o tym, że masz idiotycznie głupią twarz?
Speedy:*trochę się zdenerwował* Nie ale po tym jak się na mnie gapiłeś domyślałem się, że albo masz to między innymi na myśli, albo się zabijałeś.
Jack:Prędzej w Czarnej. Świetnie*wraca do grania*Telepata nam się trafił.
Lilka:*masuje kotu brzuszek*
Speedy:*zerka na Lilkę*
"Alex: Pod warunkiem, że pomagasz. ;)"
Jack:*wrócił do gapienia się w telefon*
"Alex: *w głowie * No puść ją nuech obejrzy króliki. Przecież jej nie zjedzą. *na głos.* Nie mogę patrzeć jak jesteś smutna. Jak tylko nakarmimy koty zaprowadze cię do królików. Zgoda?"
Julie:Dobrze, ale kotki nie będą smutne, że zostawiliśmy je tak po jedzonku?
"Alex: To naprawdę dobre zalecenie. Sam bym lepszego nie wymyślił. Niby są jakieś specjalne płyny, ale pakowanie w takiego małego kotka chemii to nie najlepszy pomysł. Tak więc zaparzyć coś komuś?"
Speedy:*Powinien wyjechać z takim ,,Ha! A nie mówiłem!?" ale zamiast tego zerka na Lilkę ,,Już my sobie potem pogadamy księżniczko"*Kawę bez cukru, dwie czarne herbaty, dwie łyżeczki cukru i trzy meliski dla szczeniaka, piromanki i pani w kitlu.
Jack:Wiesz co sobie możesz zrobić z tą meliską...? Ja chcę kawę.
Lilka:Alex to nie wasz służący jeśli chce wam się pić to won na stację!*dobrze, że uprzednio odłożyła kotka bo teraz by go pewnie udusiła*
Speedy:Cztery. Cztery meliski.
Lilka:Speedy-_-
Speedy: Albo darujmy to sobie.
Jack: Ja sobie niczego nie będę darował. Nektar bogów jest mi potrzebny do życia.
Ja: Jak ja was wychowałam? Zero taktu.
Jack: Po kimś to msimy mieć.
Ja: Alex naprawdę nie kłopocz się. Zaparz rumianek czy herbatę dla kotków i nic więcej nie trzeba. No chyba, że ty czegoś potrzebujesz to wiesz...
Bloguś: Giglacza chmur?
Usuń"Lilka:O...wiesz, że biorę życie czasem dość poważnie, a czasem mi odwala iiii robię robię różne inne nie poważne rzeczy. Chyba nie ogarnę kiedy żartujesz więc może lepiej nie wysilaj się."
Kelly: Kwiatuszku znam cie na tyle dobrze, żeby mieć w głębokim poważniu wszystkie twoje dziwadztwa także nie wyjedzaj mi tu z nie wysilaj się.
"Lilka: Eh chodź tu*sadza ją prosto* Lepiej od ciebie wygląda już tylko Zmora.*zaczęła jej robić warkocz*Tylko się nie wystrasz jak coś nie wyjdzie. Mi Aki robiła to niecałe dziesięć minut mi może zejść się z pół godziny."
Kelly: Na codzień nosze dwa nue zawsze równe sterczące kucyki. Ja nie mam dużych wymagań co do mojej fryzury.
"Lilka: Czyli myślisz, że co? Ren modeluje Kaiowi grzywkę?
Jack:Albo Jill wywaliła mu cały pojemnik żelu na łeb i się nabija, a ten cały przygłup Ren pomaga mu to jakoś wyczyścić, zaplotą sobie warkoczyki, a potem i dopiero potem zaczną gadać o chłopakach."
Kelly: Od gadania o chłopakach i zaplatania warkoczy to my tu jesteśmy panienki. *moment coś tu się nie zgadzało* Sorki Jack mój mózg cie wykastrował. Ale to tylko i wyłącznie twoja wiba trzrba było nie gadać z nami o szminkach. A co do tego co robi Kai to jak sobie pójdę to go spytacie.
"Lilka: Przestań bo ci tak zostanie."
Kelly: Jaaasne to tylko jakiś głupi...*mina jej zrzedła* Shit.
"Lilka:*gdzieś tak w połowie czwartego zdania włosy załoniła jej oczy i choroba wie czy jest zła czy co?*"
Alex: Lilka jak się czujesz?
"Speedy:*podczas dziwnej zmiany nastroju Alexa uniósł brwi do góry, a teraz przygląda mu się z zainteresowaniem*"
Alex: *w głowie* Mogłeś mi dać odesłać go do lustra...Proszę uspokuj się i przrmyśl swoje zachowanie...Już. Niczego nie żałuje. Poza tym ze nie nie dałeś mi dokończyć...No to pomyśl jeszcze raz.
"Jack: *Victoria podpaliła mu bluzę na co ten odrzucił telefon na bok zdjął bluzę, rzucił na podłogę i zadeptał ją*"
Alex: *w głowie * Karma znowu uderza. Dzięki ci wielkie Viktorio. A temu idiocie następnym razem drukowanymi literami powiem, ze go nie znoszę ma kawe na zębach i śmierdzi jak niemyty obszczsny szczeniak.
"Julie:Dobrze, ale kotki nie będą smutne, że zostawiliśmy je tak po jedzonku?"
Alex: Napewno nie :) są jeszcze malutkie i po jedzonku pójdą spać.
"Speedy: Kawę bez cukru, dwie czarne herbaty, dwie łyżeczki cukru i trzy meliski dla szczeniaka, piromanki i pani w kitlu."
Alex: Dobrze *w głowie * I może jeszcze frytki do tego?
"Lilka:Alex to nie wasz służący jeśli chce wam się pić to won na stację!"
Alex: *w głowie * O nagle nie jesteś Aleksander.
"Jack: Ja sobie niczego nie będę darował. Nektar bogów jest mi potrzebny do życia."
Alex: Czyli dwie kawy dwie czarne herbaty dwie meliski i rumianek. :)
"Ja: Alex naprawdę nie kłopocz się. Zaparz rumianek czy herbatę dla kotków i nic więcej nie trzeba. No chyba, że ty czegoś potrzebujesz to wiesz..."
Alex: To nie jest, zaden kłopot. Jakoś za pomoc trzeba podziękować.
Julie: Hihi^^ Nie giglacz. Drapacz. Są takie ładne błyscące i ze skła.
Usuń"Kelly: Kwiatuszku znam cie na tyle dobrze, żeby mieć w głębokim poważniu wszystkie twoje dziwadztwa także nie wyjedzaj mi tu z nie wysilaj się."
Lilak: I teraz powinnam ci się oświadczyć, tak?
"Kelly: Na codzień nosze dwa nue zawsze równe sterczące kucyki. Ja nie mam dużych wymagań co do mojej fryzury."
Lilka:Skończyłam...jednego. Jest w miarę okej.
"Kelly: Od gadania o chłopakach i zaplatania warkoczy to my tu jesteśmy panienki. *moment coś tu się nie zgadzało* Sorki Jack mój mózg cie wykastrował. Ale to tylko i wyłącznie twoja wiba trzrba było nie gadać z nami o szminkach. A co do tego co robi Kai to jak sobie pójdę to go spytacie."
Lilka: Taak Jack taki zniewieściały. Już to kiedyś komuś mówiłam.
Jack: No przepraszam, że jestem wybitnym znawcą kobiecej urody i gardzę również tępymi kretynami którym się w dupach poprzewracało.
"Kelly: Jaaasne to tylko jakiś głupi...*mina jej zrzedła* Shit."
Lilak: Co już wycudowałaś?
"Alex: Lilka jak się czujesz?"
Lilka:*kończy masować kotu brzuszek i idzie go donieść* Świetnie.
Jack:...
"Alex: *w głowie * Karma znowu uderza. Dzięki ci wielkie Viktorio. A temu idiocie następnym razem drukowanymi literami powiem, ze go nie znoszę ma kawe na zębach i śmierdzi jak niemyty obszczsny szczeniak."
Ja: Alex przestań chcę dożyć do rozpoczęcia roku szkolnego XD
Vivi: Śmiejesz się z własnych dzieci? Nie rozumiem.
Ja:...Ehem. No tak.
Speedy:Swoją drogą*przysuwa się do Lilki* Co to miało być? Jakieś zaburzenia osobowości?
Lilka: Coś w ten deseń.
Speedy: Ciekawe.
Jack: Ale wy idioci wiecie, że w tym pomieszczeniu słychać was choćby z drugiego końca?
Lilka&Speedy:*Patrzą na siebie potem na Jacka. Lilka wraca do kotka, a Speedy zajął się ogarnianiem wzrokiem pomieszczenia*
"Alex: Napewno nie :) są jeszcze malutkie i po jedzonku pójdą spać."
Julie: No dobrze jeśli nie będą smutne to możemy powiedzieć im dobranoc i pujść do królików.
"Alex: *w głowie * O nagle nie jesteś Aleksander."
Lilka:*odchrząknęła* Znaczy się Aleksander.
"Alex: Czyli dwie kawy dwie czarne herbaty dwie meliski i rumianek. :)"
Speedy:No wszystko poplątałeś.
Lilka:-_-
Speedy: No co?
Lilak: Nie słuchaj go.
"Alex: To nie jest, zaden kłopot. Jakoś za pomoc trzeba podziękować."
Ja: Alex ja ciebie podziwiam za tą wielkoduszność, ale nawet jeśli zrobisz kawę Jackowi to on ani za nią nie podziękuje ani nawet jej nie wypiję.
Jack: Skąd wiedziałaś? :)
Ja:...Z to zachowanie choćby jedna osoba dziennie powinna przychodzić do tej twojej lecznicy i pomagać.
Jack: Ty też pani upierdliwa.
Ja: O widzisz Jack to nie jest taki głupi pomysł wam i tak poza opowiadaniem się nudzi więc będziecie mieli pożyteczne zajęcie.
Jack: Ja nie jestem pewien czy Aleś przeżyłby to pożyteczne zajęcie.
Ja: I twoja w tym głowa żeby przeżył.
Jack: Czekaj. Ty tak poważnie?
Ja:-.-
Jack: To w końcu chcesz go dobić czy pomóc bo już nie wiem?
Ja:Zapomniałam, że to trzeba po twojemu. Jack?
Jack: Tak? :)
Ja: Co jakiś czas będziesz pomagał Alexowi w lecznicy, albo zabiorę ci laptop. A i zrób grafik proszę.
Jack: Ty serio poważnie mówisz? Chyba sobie ze mnie jaja robisz?! Nigdzie nie będą chodził.
Ja: No to będziesz miał problem jak nie będziesz miał laptopa.
Jack:Doniosę na ciebie do Rzecznika Praw Dziecka.
Ja: Że proponuję ci zajęcia poza szkolne?...Poza pracą?
Jack:Pogniewamy się Kruk oj pogniewamy. Czarna powiedź jej coś.
Lilka:Kruk mówię ci coś.
Ja: :)
Jack:-_-
Bloguś: I da się po nich wspinać jak się ma przyssawki. ^^
UsuńRyuga: Nie próbujcie tego.
Bloguś: Bo to dobre tylko dla postaci z kreskówek i to nie zawsze.
"Lilak: I teraz powinnam ci się oświadczyć, tak?"
Kelly: Wystarczyło by gdybś się roześmiała bo teraz zrobiło się z deczka dziwnie... A tak na przyszłość pierścionek ma być ze srebra.
"Lilka:Skończyłam...jednego. Jest w miarę okej."
Kelly: *przeciągneła dłonią po warkoczu* Wydaje się mocny. Dawaj następnego. :)
"Lilka: Taak Jack taki zniewieściały. Już to kiedyś komuś mówiłam.
Jack: No przepraszam, że jestem wybitnym znawcą kobiecej urody i gardzę również tępymi kretynami którym się w dupach poprzewracało."
Kelly: I wszystko jasne jesteś jak etap pierwszy treningu. Wyglądasz jak facet, ale zachowujesz się jak diwa. Dalej mogę z tobą rozmawiać jak z facetem, ale powoli przyzwyczajasz mnie do tych babskich modeli zachowań.
"Lilak: Co już wycudowałaś?"
Kelly: Oko nie chce mi wrócić.*potrząsła głową* Dobra już poszło.
"Lilka:*kończy masować kotu brzuszek i idzie go donieść* Świetnie."
Alex: A tak naprawdę?
"Ja: Alex przestań chcę dożyć do rozpoczęcia roku szkolnego XD"
Alex: No dobra. Przyznam, że sama poprawiłał mi humor.
"Speedy:Swoją drogą*przysuwa się do Lilki* Co to miało być? Jakieś zaburzenia osobowości?
Lilka: Coś w ten deseń.
Speedy: Ciekawe."
Alex: Osobowość wieloraka, did, rozdwojenie jaźni zależy którego psychologa spytasz. *uśmiechnął się samymi ustami*
"Julie: No dobrze jeśli nie będą smutne to możemy powiedzieć im dobranoc i pujść do królików."
Alex: Zuch dziewczyna.
"Lilka:*odchrząknęła* Znaczy się Aleksander."
Alex: Jak ci wygodniej.
"Ja: Alex ja ciebie podziwiam za tą wielkoduszność, ale nawet jeśli zrobisz kawę Jackowi to on ani za nią nie podziękuje ani nawet jej nie wypiję."
Alex: Dziękuję za komplement, ale to naprawdę nic takiego.
"Ja:...Z to zachowanie choćby jedna osoba dziennie powinna przychodzić do tej twojej lecznicy i pomagać."
Alex; *zaczyna lekko czerwienieć z zawstydzenia* To nie jest tak, że mamy mało wolontariuszy poprostu zajęcia jest więcej niż chętnych i niektóre rzeczy trzeba robić wtedy gdy wolontariusze są zajęci własnymi sprawami szkołą pracą.
"Ja: O widzisz Jack to nie jest taki głupi pomysł wam i tak poza opowiadaniem się nudzi więc będziecie mieli pożyteczne zajęcie.
Jack: Ja nie jestem pewien czy Aleś przeżyłby to pożyteczne zajęcie.
Ja: I twoja w tym głowa żeby przeżył.
Jack: Czekaj. Ty tak poważnie?"
Alex: Dodatkowa para rąk zawsze się przyda.*w głowie * Proszę powiedz, że tego nie powiedziałeś.
"Ja: Co jakiś czas będziesz pomagał Alexowi w lecznicy, albo zabiorę ci laptop. A i zrób grafik proszę."
Alex:*w głowie *Powiedziałeś, a ona poszła z tym pomysłem w tango. Za co mnie tak oboje karacie?...Proszę nie mów tak...To zatrzymaj to szaleństwo. Zanim skończy się na trupach.
"Jack:Pogniewamy się Kruk oj pogniewamy. Czarna powiedź jej coś.
Lilka:Kruk mówię ci coś.
Ja: :)"
Ja: Ha! Klasyk.
Lilka:Kolejna braterska rada. A ty już próbowałeś?
UsuńJack: Pony pewnie próbowała.
Julie:Pan Król tak mówi to plawda*posyła Jackowi "groźną minę"*
Jack:*ściska koszulkę w dłoni z aktorsko przerażoną miną* O nie. Zaraz mnie pożre. Czarna do lochów z tą bestią.
Lilka:Mówisz masz*chwyta Jacka za ucho i gdzieś ciągnie*
Jack: Czarna? Czarna?! Bo mi zaraz wyrwiesz to ucho!
Lilka:Myślisz, że w tedy byłbyś grzeczniejszy?
Jack:*skrzywił się jakby Lilka powiedziała mu, że niebo jest różowe i zrobione z jeży* Nie oczywiście, że nie.
"Kelly: Wystarczyło by gdybś się roześmiała bo teraz zrobiło się z deczka dziwnie... A tak na przyszłość pierścionek ma być ze srebra."
Lilak:Widziałam dziwniejsze sytuację. Co się z tobą stało ostatnio to ja ostatnio krzyczałam, że chcę srebro, a ty, że różowe złoto.
"Kelly: *przeciągneła dłonią po warkoczu* Wydaje się mocny. Dawaj następnego. :)"
Lilka:*wzięła się za kolejny*
"Kelly: I wszystko jasne jesteś jak etap pierwszy treningu. Wyglądasz jak facet, ale zachowujesz się jak diwa. Dalej mogę z tobą rozmawiać jak z facetem, ale powoli przyzwyczajasz mnie do tych babskich modeli zachowań."
Jack:Taaaak a ja i siniak planujemy ślub w czerwcu.
Lilka:*śpiewa sobie cicho*Na, na, na, diva is a female version of a hustler of a hustla, of a, of a hustler.
Jack:Ty zajmij się pracą, co?
Lilka:*porusza brwiami*Of a hustla, of a, of a hustler. A tak poważnie to nie masz prawa wiązać się z Damianem bo chcę zostać ciocią. Krew z krwi, kość z kości. Wiesz o co mi chodzi?
Jack: Jeśli o to, że jesteś zboczona to tak wiem.
Lilka:Rzuć ten Hades w cholerę! O to mi chodzi!
"Kelly: Oko nie chce mi wrócić.*potrząsła głową* Dobra już poszło."
Lilka:Fhyhy. Ale więcej tak nie rób bo serio ci zostanie.
"Alex: A tak naprawdę?"
Lilka: Nie no naprawdę. Przynajmniej dowiaduję się, ze moja praca nie idzie na marne*wzdycha podpierając ręce na biodrach*To chyba na tyle. No chyba, że masz więcej małych kotków?
"Alex: No dobra. Przyznam, że sama poprawiłał mi humor."
Ja: Ja? Czym? Zwaliłam wam na głowę upierdliwą ekipę.
Lilka:Jak ty nas wszystkich kochasz.
Ja: Choroba sieroca? Przytulić?
Lilka:Nie dotykaj mnie-_-
"Alex: Osobowość wieloraka, did, rozdwojenie jaźni zależy którego psychologa spytasz. *uśmiechnął się samymi ustami*"
Speedy: Okej i co? Słyszysz tego drugiego w głowie czy po prostu zamieniacie się tak od czasu do czasu, żeby każdy mógł się wyszaleć, ale nie nawiązujecie ze sobą kontaktu?
Jack: Nooo ten drugi to szczególnie się wyszaleje.
Lilka:*powstrzymuje śmiech*
Speedy:Rozwiń temat.
Jack: Rozwinąć to ja ci mogę bezpieczną trasę do wyjścia.
Speedy:Hym. Rób co chcesz.
Lilka:Moim zdaniem Aleksander mógłby się go pozbyć i powiedzieć papa ale fant polega na tym, że on nie chce. Wiesz ten drugi Aleksandr zniknie więc to tak jakby umarł, a ten pierwszy nie skrzywdziłby muchy.
Seedy: Paranoja?
Lilka: Żebyś wiedział.
"Alex: Zuch dziewczyna."
Julie:*przytuliła mu się do nogi*Ooo jesteś śłotki.
Ja:Tylko nie obśliń panu spodni.
Julie:*opiera czoło o nogę Alexa jednocześnie trochę chowa twarz za włosami*
Ja:Julie...?
Jack: Jak tam Aleś mokro ci?
Lilka:Ile razy można cię wyrzucać? Nie zachowuj się jak wrzut na tyłku!
Jack: Niestety to jest niemożliwe. Obiecałem coś komuś i zamierzam dotrzymać słowa :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńAlex: Dziękuję za komplement, ale to naprawdę nic takiego."
UsuńJa:Eh. Czy każdy Aleksander jest taki...
Jack: Niezrównoważony?
Ja: Chciałam powiedzieć miły iiii nie ogarnięty? Roztrzepany?...Chyba nie o to słowo mi chodziło.
Jack:Subtelnie-_- A ja nadal nie widzę mojej kawy.
Ja: I nie zobaczysz. Alex proszę cię nic nie rób.
Jack: Musisz wiedzieć, że będę bardzo nie miłym chłopcem jeśli nie dostanę nektaru bogów.
Lilak: Jest jakiś kofeinowy wymiar?
Ja: Jeszcze nie.
Lilka: Jeszcze.
"Alex; *zaczyna lekko czerwienieć z zawstydzenia* To nie jest tak, że mamy mało wolontariuszy poprostu zajęcia jest więcej niż chętnych i niektóre rzeczy trzeba robić wtedy gdy wolontariusze są zajęci własnymi sprawami szkołą pracą."
Ja: Lilka nie chodzi do szkoły, a ni ona na Jack czy ktokolwiek inny niema nic pożytecznego do roboty po za opowiadaniem. Ale rozumiem, że z nimi jak ze słodyczami są dobre, ale zjesz za dużo i cię zemdli.
Jack: My nie jesteśmy dobrzy my tylko bywamy tacy...Albo przynajmniej będę mówił za siebie*zerka na Lilkę*
"Alex: Dodatkowa para rąk zawsze się przyda."
Ja: Heee?
Jack: Nie-_-
Ja: A weź idź. Viv chcesz pomagać w lecznicy?
Vivi:*wzrusza ramionami*
Ja: Są tam zwierzątka wiesz?
Vivi:...
Ja: Zwierzątka to takie żywe organizmy, nasi mali przyjaciele i inwentarz żywy, który jemy, albo pozwalamy im żyć i się rozmnażać...
Lilka: I teraz nazwijmy się ludźmi. Matka Natura to suczymon.
Vivi: Wiem co to zwierzęta.
Ja:A no to fajnie. Chciała byś pomagać się nimi zajmować?
Vivi:*wzrusza ramionami*
Ja:-.-
Jack: Dlaczego jej się pytasz, a mi karzesz?
Ja:Daj mi spokój. Nie wiem jak mam z wami rozmawiać. Lilka pżynjmniej otwarcie mówi, że mnie "nie lubi".
Lilka:Widzicie? Zero komplikacji.
"Ja: Ha! Klasyk."
Jack: I ty ciociu Haniu przeciwko mnie? U-U
Lilka: Widzisz nikt cię nie kocha. Zastanów się nad swoim zachowaniem.
Ja: :D
Lilka: No tak ona kocha nas wszystkich bez warunkowo. Nawet tego zawszonego suczymona z kompasu!*wzdycha*Umrzyj.
Ja: :/
Speedy: Po prostu cię nie poznaję.
Lilak: Cóż zdarza się.
Denny:*niby puka ale wchodzi z założonymi rękoma jakiś zamyślony*JJ na ciebie czeka.
Speedy: Człowiek tropiciel...Rozmawiałeś z nim?
Denny: Może.
Jack:*zerka, a to na Dennyego, a to na Speedyego i na jego twarzy rozciąga się szeroki uśmiech*
Speedy:Lisku pójdziesz mnie odprowadzić.
Lilak: Prawo, lewo i prosto masz drzwi.
Speedy:*chwyta ją za przegub* To nie było pytanie. Na razie wam.
Denny:*odprowadza ich wzrokiem do drzwi i wędruje do Jacka*Nie radzisz sobie, że potrzebna ci moja pomoc?
Jack:To nie mi jest potrzebna pomoc. Swoją drogą poznaj Aleśa.
Denny:*zerka na mnie*
Jack: Nie tego mola. Tamtego żabojada o tam.
Denny:*wzdycha*Jak ty z sobą żyjesz?
Julie:*odczepia się od Alexa i przyczepia do Dennego* Dennyś^^ To jest pan Alex od zwierzątek.
Denny:*wyciąga rękę w stronę Alexa starając ani się nie przewrócić ani nie zadeptać Julie* Denny Weller.
Jack: A to jest uosobienie walki noszące stanik i dziewczyna która zbierze o piernicz kiedy tylko wróci Czarna. Przed państwem jeeeedynaaa nieee powtarzalnaaa i nieeee zwyciężooona Victoria!
Vivi:*podpaliła mu bluzę*
Jack:*zadeptuje bluzę*
Denny: Tszszszeeeśść?
Vivi:*przygląda się bacznie Dennyemu jakby próbowała wypalić mu dziurę w głowie po czym obejrzała własną dłoń i uścisnęła mu rękę prawdopodobnie nie świadoma, że za moment mu ją zmiażdży*
Denny: ^_^;
Jack: >xD Cholera!*próbuje zadeptać bluzę*Gdzie jest gaśnica się pytam?
Julie: Psi Patlol cię ulatuję! I Malshall też cię ulatuje!^^
Jack:Ten kundel to niech wsadzi sobie tą swoją sikawkę w...szlak!*przypomniało mu się że miał zadeptywać bluzę*
Denny: Była grzeczna?
Julie: Tak^^
Jack: Heloł ludzie tu się pali!
Ja: To może pójdę po gaśnicę?
Jack: Tylko się nie śpiesz-_-
*Danny XD
UsuńSpeedy: Zastanów się nad tym okulistom.
"Jack: Pony pewnie próbowała."
UsuńKelly: Niczego nie żałuję!
"Julie:Pan Król tak mówi to plawda*posyła Jackowi "groźną minę"*"
Ryuga: *położył dłoń na głowie Juli i lekko potargał jej włosy*
Kelly: Akceptuje tego małego człowieka. :)
"Lilak: Co się z tobą stało ostatnio to ja ostatnio krzyczałam, że chcę srebro, a ty, że różowe złoto."
Kelly: O.O Ryuga to wróciło! Mówiło, żeby nie dawać mi srebra! Mówiłam, że to jakiś jego słaby punkt!
Ryuga: To był ostatni raz jak oglądałaś z Kelsi "Nie z tego świata".
Kelly: Ale...
Ryuga: Ostatni.
Kelly: --.--
"Lilka:*wzięła się za kolejny*"
Kelly: Już zapomniałam jakie to przyjemne jaj cie ktoś czesze. Powinnam częściej doprowadzać się do takiego poplontanego stanu. :)
"Jack:Taaaak a ja i siniak planujemy ślub w czerwcu."
Kelly: Gratulacje! Rozumiem, że właśnie zapraszasz mnie na wesele nawet nie pórubuj się wykręcić.
"Lilka: Nie no naprawdę. Przynajmniej dowiaduję się, ze moja praca nie idzie na marne*wzdycha podpierając ręce na biodrach*To chyba na tyle. No chyba, że masz więcej małych kotków?"
Alex: Skoro tak mówisz. Możesz przychodzić kiedy tylko chcesz zawsze znajdzie się coś do roboty. A kotką faktycznie już na dzisiaj wystarczy.
"Ja: Ja? Czym? Zwaliłam wam na głowę upierdliwą ekipę."
Alex: Dlatego, że śmiałaś się z moich żartów które zwykle ulatują gdzieś w eter bez odpowiedzi.
"Speedy: Okej i co? Słyszysz tego drugiego w głowie czy po prostu zamieniacie się tak od czasu do czasu, żeby każdy mógł się wyszaleć, ale nie nawiązujecie ze sobą kontaktu?"
Alex: Może kiedy indziej ci o tym opowiem.*w głowie * Naprzykład jak upadne na łeb. :)
"Jack: Nooo ten drugi to szczególnie się wyszaleje."
Alex: Zazdrościsz?
"Lilka:Moim zdaniem Aleksander mógłby się go pozbyć i powiedzieć papa ale fant polega na tym, że on nie chce. Wiesz ten drugi Aleksandr zniknie więc to tak jakby umarł, a ten pierwszy nie skrzywdziłby muchy.
Seedy: Paranoja?
Lilka: Żebyś wiedział."
Alex: *gratulacje zabolało go i to jak jasna cholera*
"Julie:*przytuliła mu się do nogi*Ooo jesteś śłotki."
Alex: Dziękuję. Ty też. No to co idziemy do królików?
"Jack: I ty ciociu Haniu przeciwko mnie? U-U"
Ja: Tylko kiedy męczysz moich synków. "Denny:*niby puka ale wchodzi z założonymi rękoma jakiś zamyślony*JJ na ciebie czeka. "
Alex: *w głowie * Stawiam stówe ze zapomniał, że przyszedł tu po małą.
"Speedy: Człowiek tropiciel...Rozmawiałeś z nim?
Denny: Może."
Alex:*w głowie * Dwie stówy.
"Jack: Nie tego mola. Tamtego żabojada o tam."
Alex: *w głowie * Kaworzłop.
"Denny:*wyciąga rękę w stronę Alexa starając ani się nie przewrócić ani nie zadeptać Julie* Denny Weller."
Alex: *uścisnął jego rękę.* Alexsander Blanck.
"Jack:*zadeptuje bluzę *"
Alex: *w głowie * Drgnij, a nie dam ci zasnąć.
"Jack: >xD Cholera!*próbuje zadeptać bluzę*Gdzie jest gaśnica się pytam?
Julie: Psi Patlol cię ulatuję! I Malshall też cię ulatuje!^^"
Alex: *no i nie wytrzymał w trymiga wrócił z gaśnicą i zaczął gasić bluze.
"Denny: Była grzeczna?
Julie: Tak^^"
Alex: Jak aniołek.*w głowie* nawet nie kukała ślimaków.
Jack:*korzysta z sytuacji, że Lilka wyparowała, a Danny skupił się na Julie więc zaciąga Alexa gdzieś na bok*Słuchaj uważnie Aleś bo nie będę się dwa razy powtarzał. Mnie możesz nie lubić i z resztą vice versa, ale od Czarnej się odwal. Trzyma cię na dystans wiec pewnie ma powód. Pilnuj swojego braciszka żeby więcej na nią nie najeżdżał*zostawia Alexa i idzie sobie usiąść tam gdzie wcześniej siedział*
Usuń"Ryuga: *położył dłoń na głowie Juli i lekko potargał jej włosy*
Kelly: Akceptuje tego małego człowieka. :)"
Julie:*wywiesza oczy ku górze sprawdzając co jej chodzi po głowie*Pan Klul^^ Robimy z Bloguśem miasto z klocków chce pan zobaczyć?
Lilka:*wróciła honorując Victorie lodowatym spojrzeniem a la ,,Policzymy się na treningu"* Julie ty zdrajczyni.
Julie: Co to zarazczyni?
Lilka: Zdrajca to ktoś taki kto odwraca się od kogoś bądź ktoś kto kogoś oszukuję*z pięścią na piersi*Jednak jako twój rycerz jestem zobowiązana przy tobie zostać.
Julie: Ale Julie nie jestem zarazczyniom.
Lilka:No nie, nie.
Jack: Z ciebie jest bardziej taki błędny rycerz.
Lilka:*zakrywa trochę usta* Zacznijmy od tego, że ze mnie w ogóle nie jest rycerz.*głośniej*Co jack chcesz zostać wybranką mojego serca.
Jack:To to miejsce nie jest już zajęte?
Lilka:-.-
"Kelly: O.O Ryuga to wróciło! Mówiło, żeby nie dawać mi srebra! Mówiłam, że to jakiś jego słaby punkt!
Ryuga: To był ostatni raz jak oglądałaś z Kelsi "Nie z tego świata"."
Ja:*ogarniam w wyszukiwarce*
Lilka: No musisz się zdecydować bo nw co robić. Jak tak dalej pójdzie to nici z tych oświadczyn.
Ja:*głową w biurko* Osiem sezonów. Niema mowy. A właśnie wreszcie się wzięłam za Attack on Titan.
Lilka:Trzynaście odcinków też coś.
Ja: To moja szczęśliwa liczba.
"Kelly: Już zapomniałam jakie to przyjemne jaj cie ktoś czesze. Powinnam częściej doprowadzać się do takiego poplontanego stanu. :)"
Lilka:Oczywiście, że fajnie to uspokaja. A takie czesanie?*otwiera koszyk z rąk i poplątanych kosmyków włosów Kelly*
"Kelly: Gratulacje! Rozumiem, że właśnie zapraszasz mnie na wesele nawet nie pórubuj się wykręcić."
Jack: Pffy. Pewnie. Od razu na pępkowe...a czekaj nie będzie pępkowego tak jak nie będzie żadnego ślubu.
Lilka: Będzie slub tylko nie z Damianem!
Jack: Nie będzie.
Lilka: Będzie!
Jacka: Nie U_U
Lilka: Oczywiście, ze tak!
Jack:Oczywiście, że nie.
Lilka&Jack:*plątanina rąk i nóg*
Julie:Damianek!^^*ma się na niego rzucić, ale Danny ją powstrzymuje*
Damian:*stoi sobie w szarej bluzie, białych słuchawkach w uszach, a w ręku trzyma mały transporter z gryzoniem w środku*I zostań tam różowa smarkulo.
Jack: Jeśli to do mnie to poczekaj aż z tego wyjdę przystojniaku*uśmiecha się sardonicznie i puszcza mu oczko*
Damian:*niby wydaje się, że zero reakcji, ale na policzku widać minimalny ruch zaciskającej się szczęki*
Lilka:Hejka!
Jack:-.-
Damian:*wyjmuję rękę z kieszeni bluzy, machnął Lilce i wychodząc zerknął na Jack jak na robala*
Jack: Gdzie?! Wracaj tu przerośnięty latlerku!
Lilka:No i sobie poszedł. Nie lubi cię*wzdycha* A ja tak miałam ochotę na to jego kakao U^U
Jack: Walić go i jego kakao!
"Alex: Skoro tak mówisz. Możesz przychodzić kiedy tylko chcesz zawsze znajdzie się coś do roboty. A kotką faktycznie już na dzisiaj wystarczy."
Lilka: Świetnie ostatni stwierdziłeś, że nie powinnam się nadwyrężać, ale ja się nigdy nie nadwyrężam. A temu kotkowi przetarłeś już oczy?
"Alex: Dlatego, że śmiałaś się z moich żartów które zwykle ulatują gdzieś w eter bez odpowiedzi."
Ja: Często śmieję się z żartów was wszysdki tylko nie widziałam sensu pisania ,,XD" co drugie słowo, ale jeśli będziecie przez to szczęśliwsi to aj nie widzę problemu.
Jack: A ja widzę. Nawet dwa.
"Alex: Może kiedy indziej ci o tym opowiem.*w głowie * Naprzykład jak upadne na łeb. :)"
Ja:Hyhy....eeem. To nic osobistego ani nie bierz tego do siebie, ale to trochę, jakby już się stało.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Usuń"Alex: Zazdrościsz?"
UsuńJack:Ooo taaak.
Lilka:*zerka kontem oka na Alexa*
"Alex: *gratulacje zabolało go i to jak jasna cholera*"
Ja: Mogłabym?
Lilak: Nie.
Ja:Nie będę cię namawiać.
Lilka:Świetnie.
"Alex: Dziękuję. Ty też. No to co idziemy do królików?"
Julie: Danyś mogę jeszcze zobaczyć króliczki?
Danny: Eh. Tak tylko szybko. Muszę jeszcze powtórzyć ostatni materiał.
Lilka: Kujon~
Danny: Już o tym rozmawialiśmy.
Lilka: No dobrze nie jesteś.
"Ja: Tylko kiedy męczysz moich synków."
Jack: Nic nie poradzę, że kiedy go widzę to muszę czynić swoją powinność.
"Alex: *w głowie * Kaworzłop."
Ja: Speedy?! A poszedł sobie. Niech mi to ktoś zapisze co?
Lilka:Nikt ci nie będzie niczego zapisywał zatrudnij sobie wreszcie sekretarkę, albo najlepiej żeby to był on tylko pamiętaj żeby zapytać mnie o zdanie przy wyborze*chwilę potem wyciąga z wewnętrznej kieszeni ramoneski szkicownik i zapisuje coś ołówkiem i kończy warkocza Kelly*Aha! Yes, yes, yes and yes! I finished! *podpiera ręce na biodrach*Where my prize?
"Alex: *no i nie wytrzymał w trymiga wrócił z gaśnicą i zaczął gasić bluze."
Jack:*odrobinę zirytowany bo Alex prysnął mu pianą na buty ale oczywiście poker face*
Ja:*wparowuje z gaśnicą*Mam ją.
Jack: Produkowałaś ją czy co?
Ja:Można tak powiedzieć.
Jack: Przyznaj się, że chciałaś żebym spłonął z tą bluzą.
Ja: No wiesz przydałyby ci się małe zakupy.
Jack: Wiedziałem.
"Alex: Jak aniołek.*w głowie* nawet nie kukała ślimaków."
Danny:Brawo.
Julie: :)
Ja:*pocierająca but o but* Nie przesadzajmy...kiedy ja byłam mała też kukałam ślimaki. Jedne szły na wyścig, drugie ratował Szymon/Jack, inne po prostu pełzały, a niektóre kończyły pod butem...
Jack: Bóg ci nie wybaczy-.-
Lilka: Poza tym Julie już tego nie robi.
Julie:Nie bo nie wolno zabijać zwierzątek tak powiedziała Liliś i teraz będziemy dawać ślimakom sałatę żeby nie były smutne. A potem zrobimy wyścig ślimaków i jak się skończy to odniesiemy je do ogrodu.
Danny: Przełom.
Lilka: Nie chcę się chwalić, ale to wszystko moja zasługa.
Julie:*podchodzi do Alexa* To prawda, że jest pan Farsuzem? Jack powiedział, że Farsusi jedzą ślimaki.
Lilka&Danny: -.-;
Jack: That's my girl :)
Julie:*zaciąga się powietrzem bo coś się jej przypomniało.Robi śmieszną pozę podpierając rękę na biodrze, a drugą trzyma nad głową z palcami ułożonymi w znak zwycięstwa*I'm sugar baby, the real sugar baby
All you other sugar babies are just imitating
So wont the real sugar baby please jump up,
please jump up, please jump up!*skacze sobie w miejscu*
Jack:*powolne brawa* Raperka i pomponiara w jednym.
Julie: Wiesz Jack, że to śpiewała Chibi Moon? Jak będę duża to będę taka ładna jak Lilś i będę ratować świat tak jak Chibi-usa^^
Lilka:*Wytrzeszcza oczy. Wy myślach: ,,Po moim zimnym martwym czarnym trupie."* Nigdy więcej nie pozwolę ci oglądać Sailor Moon. Never. Danny przekaż dalej.
Danny: To będzie trudne. No wiesz...Emma zrobi wszystko by Juls się od niej odczepiła.
Lilka:*wzdycha i jeszcze kilka razy mruga na przebudzenie*
Jack: Co się stało Czarna boisz się konkurencji?
Lilka: Imbecille U-U
Jack: Rozumiem to już ten stan. Za jak długo spodziewamy się tego dziecka?
Lilka:*mamrocze sobie pod nosem*Al diavolo, completo idiota. Piccolo stronzo stupido. Insidioso verme.
Julie: Piccolo!^^
Danny: Miałaś iść zobaczyć króliki.
Julie:*ziewa i chwyta Alexa za rękę*
Danny: A my chyba musimy pogadać.
Lilka: Następny...Co to dzień zwierzeń z Lilianą Fox?
Alex: *odczepił od siebie ręke Jacka i ścisną ją do białości* Dobra. Szczerość za szczerość. Nie obchodzisz mnie ani ty ani ona, ale najwyraźniej Alex lubi jej towarzystwo, a ona lubi tu przychodzić tego nie zmieni żaden z nas. Więc zawrzyjmy umowę ja będę siedział przy niej cicho, a ty nie będziesz zbliżał się do Alex'a nie będziesz mu docinał ani wykorzystywał tego, że jest miły. Umowa stoi?
Usuń"Julie:*wywiesza oczy ku górze sprawdzając co jej chodzi po głowie*Pan Klul^^ Robimy z Bloguśem miasto z klocków chce pan zobaczyć?"
Ryuga: Czemu nie? *ukucnoł przy budowlach i zaczął się nim przyglądać*
"Lilka: No musisz się zdecydować bo nw co robić. Jak tak dalej pójdzie to nici z tych oświadczyn."
Kelly: *przez chwilę patrzyła na bawiącego się z dziećmi Ryuge* Wiesz może je sobie narazie odpóścimy.
"Ja:*głową w biurko* Osiem sezonów. Niema mowy. A właśnie wreszcie się wzięłam za Attack on Titan."
Ja: Tak właściwie to 12 sezonów po średnio 20 odninków każdy.
Kelsi: Chciało się wejść w to bagno to teraz nie narzekaj.
Ja: Kto narzeka? Ja? Ja nie narzekam. Jestem bardzo zadowolona. Zrobią coś Bobbyemu to zamorduje udusze na miejscu porąbe na części koporem z srebra i żelaza wytarzanym w soli i wodzie święconej poczym wrzuce do rębaka a to co zostanie spale na stosie jarzębowego drewna. :)
"Lilka:Oczywiście, że fajnie to uspokaja. A takie czesanie?*otwiera koszyk z rąk i poplątanych kosmyków włosów Kelly*"
Kelly: *mruczy sobie zadowolona*
"Jack: Pffy. Pewnie. Od razu na pępkowe...a czekaj nie będzie pępkowego tak jak nie będzie żadnego ślubu."
Kelly: * nie potrafi powstrzymać koncików ust które ciągle wywyjają się do góry i radosnych iskierek w oczach* Masz farta że nie zdążyłam kupić kiecki.
"Damian:*stoi sobie w szarej bluzie, białych słuchawkach w uszach, a w ręku trzyma mały transporter z gryzoniem w środku*I zostań tam różowa smarkulo."
Kelly: Ciekawe. Kiedy ostatnio sprawdzałam nie mieszkałam na autostradzie.
"Lilka: Świetnie ostatni stwierdziłeś, że nie powinnam się nadwyrężać, ale ja się nigdy nie nadwyrężam. A temu kotkowi przetarłeś już oczy?"
Alex: Tak zajęłem się nim. A co u twojego kota coś ostatnio go bie widuje? Wszystko wporządku?
"Ja: Często śmieję się z żartów was wszysdki tylko nie widziałam sensu pisania ,,XD" co drugie słowo, ale jeśli będziecie przez to szczęśliwsi to aj nie widzę problemu."
Alex: Nic na siłę.
"Jack:Ooo taaak.
Lilka:*zerka kontem oka na Alexa*"
Alex: To dobrze. Bo masz kogo.
"Julie: Danyś mogę jeszcze zobaczyć króliczki?"
Alex: Tutaj są. *otworzył drzwi do sąsiedniego pokoju z którego dobiegał odgłos chrupania i brzęczenia poidełek*
"Jack: Nic nie poradzę, że kiedy go widzę to muszę czynić swoją powinność."
Ja: Więc zrozum, że ja musze czynić swoją.
"Lilka: Aha! Yes, yes, yes and yes! I finished! *podpiera ręce na biodrach*Where my prize?"
Kelly: *Przegląda się w lustrze*Wyglądam świetnie, a co do nagrody wypad na naleśniki ci pasuje?
"Jack:*odrobinę zirytowany bo Alex prysnął mu pianą na buty ale oczywiście poker face*"
Kelly: Ilu idiotów potrzeba by zgasić bluze?
"Julie:*podchodzi do Alexa* To prawda, że jest pan Farsuzem? Jack powiedział, że Farsusi jedzą ślimaki."
Alex: *uśmiechnął się rozbawiony* Tak jestem Francuzem, ale większość mojego życia spędziłem w Japonii. I tak we Francji jada się ślimaki na tej samej zasadzie co małże.
"Julie: Wiesz Jack, że to śpiewała Chibi Moon? Jak będę duża to będę taka ładna jak Lilś i będę ratować świat tak jak Chibi-usa^^"
Alex: *widzi po minie Lilki, że jej się to nie podoba i chyba rozumie dlaczego* Może na początek spróbuj ratować coś mniejszego. Na przykład zwierzątka. Mogła byś karmić ptaszki zimą albo dbać o środowisko.
"Julie:*ziewa i chwyta Alexa za rękę*"
Alex: Ooo komuś tu się oczka kleją.
Jack:*kiedy Alex ściska jego rękę niezidentyfikowana siła odczepia go i odpycha od Jacka kawałek od niego jak pionek* Aleś*kręci głową*Ty tępa strzało. Masz szczęście, że tylko mnie uszczypałeś w innym przypadku pewnie byś już nie żył. Jestem Jack. Mam ci to przeliterować? B-Ó-G. Wiesz co? Zwierzę ci się. Nie każdy musi mnie lubić bo nie każdy ma dobry gust, a ja się czuję rozdarty bo z jednej strony chciałbym wielu ludziom dać porządnie w mordę, ale z drugiej przecież jednak wypada zachować klasę. Oczywiście masz prawo mieć swoje zdanie i propozycje umowy, ale ja mam prawo mieć je w dupie. Nie będę wchodził z tobą w żadne układy. Eh, Aleś pomyśl chwilę bo mam wrażenie, że z dnia na dzień robisz się coraz głupszy. Ja nie wyzywam twojego brata ja go po prostu czasem opisuję i jak raz nie chronię swojej dupy, nawet nie chronię tyłka Czarnej. Myślisz, że czemu ona drze się na ludzi i robi co robi? Bo nie wiem, lubi to? Bo serio was nie lubi? Dopowiedz sobie i lepiej będzie dla ciebie, twojego brata, i całego świata jeśli dobrze wykombinujesz. Po prostu nie odzywaj się do niej. Potrafisz? Oczywiście, że tak....A i następnym razem, do cholery, nawet nie próbuj mnie dotknąć choćby jednym palcem bo stracisz cała rękę.*A tak w wielkim skrócie prawdopodobnie przemyśli tą propozycję albo i nie. Kto go tam wie*
UsuńJa: Jack? Brałeś już leki?
Jack: Nie przyjmuję żadnych leków.
Ja: I chyba właśnie tu jest kruk pogrzebany.
Jack: Mówi się pies.
Ja:Uwierz mi ja wiem co jest pogrzebane.
"Ryuga: Czemu nie? *ukucnoł przy budowlach i zaczął się nim przyglądać*"
Lilka:*uśmiecha się i chowa twarz za włosami żeby nie było że się śmieje*
Julie: Bloguś powiedział, że robię gilgacza chmur.
"Kelly: *przez chwilę patrzyła na bawiącego się z dziećmi Ryuge* Wiesz może je sobie narazie odpóścimy."
Lilka: Ooo nie moja droga tak to my się bawić nie będziemy. Mój prawnik się z tobą skontaktuje.
"Ja: Tak właściwie to 12 sezonów po średnio 20 odninków każdy.
Ja: Niema mowy za dużo tego O-O
"Ja: Kto narzeka? Ja? Ja nie narzekam. Jestem bardzo zadowolona. Zrobią coś Bobbyemu to zamorduje udusze na miejscu porąbe na części koporem z srebra i żelaza wytarzanym w soli i wodzie święconej poczym wrzuce do rębaka a to co zostanie spale na stosie jarzębowego drewna. :)"
Ja&Lilka: Kawaii *.*
Jack:*wzdycha* Świetnie-_-
"Kelly: *mruczy sobie zadowolona*"
Lilka:Mentalność kota... Chodziło mi o to, że czesanie kogoś wymaga skupienia i spokoju, a mie szlak trafia.
"Kelly: * nie potrafi powstrzymać koncików ust które ciągle wywyjają się do góry i radosnych iskierek w oczach* Masz farta że nie zdążyłam kupić kiecki."
Jack: A kupuj sobie co chcesz.
"Kelly: Ciekawe. Kiedy ostatnio sprawdzałam nie mieszkałam na autostradzie."
Jack: Wiesz z Hadesu w mózgu Kruka tu miał najbliżej ale z racji, że ja tu byłem wiedział, że nie może zostać :)
Lilka:Co macie problemy w łóżku? Zdarza się.
Jack: Jak ja ci opowiem o łóżkowych problemach to wyjdziesz z tond szybciej niż weszłaś. Dlaczego wy się w ogóle do siebie odzywacie?
Lilka:Pytasz dlaczego ludzie wolą mnie od ciebie? No wiesz jestem stronger, faster, meaner, sexy ;)
Jack: Idź zjedź kota bo zaczynasz gwiazdorzyć. Poza tym ta piosenka szła inaczej.
Lilka: Ogarnij się. Nikt nie mówił, że śpiewam piosenkę. Nagle pojawił się Damian i tak wytrącił cię z równowagi? Proszę cię jego da się roznieść w dwie sekundy.
Jack:Nie mówisz o beyblade, nie?
Lilka: Yyy duy?
Jack: To lepiej nić nie mów.
Lilka: :P
"Alex: To dobrze. Bo masz kogo."
UsuńJack:*zaciska usta, marszczy brwi i potakuje*
"Alex: Tak zajęłem się nim. A co u twojego kota coś ostatnio go bie widuje? Wszystko wporządku?"
Lilka: Tak w porządku. Był upiewrdliwy więc się go pozbyłam.
"Alex: Tutaj są. *otworzył drzwi do sąsiedniego pokoju z którego dobiegał odgłos chrupania i brzęczenia poidełek*"
Julie: Kluliki^^ Damy im jeść?
"Ja: Więc zrozum, że ja muszę czynić swoją."
Jack: W porządku rozumiem...niestety równowaga we wszechświecie musi być zachowana.
"Kelly: *Przegląda się w lustrze*Wyglądam świetnie, a co do nagrody wypad na naleśniki ci pasuje?"
Jack: Pony przecież ty zawsze wyglądasz świetnie...kiedy masz kucyki oczywiście. Teraz wyglądasz jakbyś była łysa.
Lilka: Jack bądź znów jak większość facetów i kłam, że fryzury dziewczyn ci się podobają.
Jack: Ty Czarna swoje też rozwal.
Lilka:Łeb ci rozwalę.
Jack: Co, co?
Lilka: Mówiłam, że powinieneś przejść się na spacer. Świerze powietrze dobrze ci zrobi.
"Kelly: Ilu idiotów potrzeba by zgasić bluze?"
Jack:A to dopiero paradoks, co?
"Alex: *uśmiechnął się rozbawiony* Tak jestem Francuzem, ale większość mojego życia spędziłem w Japonii. I tak we Francji jada się ślimaki na tej samej zasadzie co małże."
Julie: Mauże? To takie żelki?
Jack: To mięczaki.
Lilka:*sprzedaje mu sójkę*
Jack:No co? Nie? :)
Lilka:*zerka na niego na moment kontem oka*
Jack:*sardoniczny uśmiech*
"Alex: *widzi po minie Lilki, że jej się to nie podoba i chyba rozumie dlaczego* Może na początek spróbuj ratować coś mniejszego. Na przykład zwierzątka. Mogła byś karmić ptaszki zimą albo dbać o środowisko."
Julie: Karmię ptaszki i wywieszam karmnik i takie kulki i sobie jedzą.
Lilka:I przy tym zostańmy.
"Alex: Ooo komuś tu się oczka kleją."
Lilka: No faktycznie!*bierze Julie na ręce* Patrz Danny musisz zabrać ją do domu.
Julie:*przechodzi z Lilki na Dannyedgo*
Danny: Mieliśmy coś wyjaśnić.
Lilka: No popatrz jak niefortunnie się złożyło. Następnym razem.*daje mu buziaka na do widzenia który ogranicza się do muśnięcia policzkami, wypycha za drzwi i tyle ich było*
Danny:Zapamiętam to sobie. Na razie.
Lilka: Papa :)
Julie:Pobawimy się jutro Bloguś*macha wszystkim zginając paluszki, a potem kładzie głowę na ramieniu brata*
"Julie: Bloguś powiedział, że robię gilgacza chmur."
UsuńBloguś: No bo nie rozumiem czemu one drapią chmury zamiast je gilać. Wtedy też będzie deszcz tylko, że chmurki nie będą smutne.
"Ja&Lilka: Kawaii *.*
Jack:*wzdycha* Świetnie-_-"
Ja: Chi chi ^.^
"Lilka:Mentalność kota... Chodziło mi o to, że czesanie kogoś wymaga skupienia i spokoju, a mie szlak trafia."
Kelly: Poszło ci świetnie nie przejmuj się. Nawet mi włosów z głowy nie powyrywałaś.
"Jack: Wiesz z Hadesu w mózgu Kruka tu miał najbliżej ale z racji, że ja tu byłem wiedział, że nie może zostać :)"
Kelly: Może i tak. Trasy między blogami są tak zawiłe, że bez blogerki nie jestem w stanie po nich chodzić.
"Jack: Jak ja ci opowiem o łóżkowych problemach to wyjdziesz z tond szybciej niż weszłaś. Dlaczego wy się w ogóle do siebie odzywacie?"
Kelly: Ona do mnie czy do Damiana?
"Lilka: Tak w porządku. Był upiewrdliwy więc się go pozbyłam."
Alex: Dobrze to słyszeć.* w głowie * Pewnie zakopała go za domem...ALEX!...Nie krzycz dobrze cie słyszę poza tym tylko żartowałem.
"Julie: Kluliki^^ Damy im jeść?"
Alex: Trochę kalafiora im nie zaszkodzi.*podał Juli roślinkę po czym ję podniusł żeby wygodniej jej było sięgnąć do klatki*
"Jack: W porządku rozumiem...niestety równowaga we wszechświecie musi być zachowana."
Ja: Jakie mądre to dziecko T.T
"Jack: Pony przecież ty zawsze wyglądasz świetnie..."
*usłyszała tylko tą część*
Kelly: No wiem. ^.^ Dobra dosyć tego bo moje ego przestanie się mieści w pokoju.
"Jack:A to dopiero paradoks, co?"
Kelly: Bardziej kiepski żart.
"Julie: Mauże? To takie żelki?"
Alex: Owoce morza. Są zamknięte w takich skorupkach jedzą glony a niektóre tworzą perły.
"Julie: Karmię ptaszki i wywieszam karmnik i takie kulki i sobie jedzą."
Alex: To znaczy, że już jesteś bohaterką.
"Julie:Pobawimy się jutro Bloguś*macha wszystkim zginając paluszki, a potem kładzie głowę na ramieniu brata*"
Bloguś: Pa pa. Jak jutro przyjdziesz to pokaże ci te strzelające owoce.
Julie: Hyhy. No co ty. Deszcz się tak nie robi.
Usuń"Ja: Chi chi ^.^"
Jack: Czy wszystkie blogerki muszą takie być?-_-
Ja: Po prostu nigdy nie atakuj ulubionych postaci.
Lilka:*mamrocze sobie* Bo poco wykończyć tytana kiedy można mu pierniczyć nad głową i czekać aż się uwolni. Logika kretyna.
Ja: Leviego? Levia? Jak to w końcu idzie?
Lilak: Na jedno wychodzi. Ja tam jestem całą duszą i sercem z Mikasą.
Jack: Kolejna czarna i nad opiekuńcza.
Lilka:Ciebie to tylko kopnąć i to tak porządnie.
Jack: Czy jest ktoś kogo nie obrzucisz gównem?
Lilka: Jest. Nawet kilka takich ktosiów.
"Kelly: Poszło ci świetnie nie przejmuj się. Nawet mi włosów z głowy nie powyrywałaś."
Lilka: Tak, a to już postęp bo jeden nie właściwy ruch i przez przypadek mogłabym wyrwać ci głowę. Hehe^^
"Kelly: Może i tak. Trasy między blogami są tak zawiłe, że bez blogerki nie jestem w stanie po nich chodzić."
Jack: Ta. A te komentarze to już w ogóle miejsce poza czasem i przestrzenią.
"Kelly: Ona do mnie czy do Damiana?"
Jack: Pony powoli zaskakujesz mnie swoją nieuwagą...Czarna z Siniakiem.
Lilka:*ma wielką ochotę mu pojechać, ale tylko bierze wdech żeby się uspokoić*
"Alex: Dobrze to słyszeć."
Lilka:*przygląda się Alexowi przez chwilę* Powiedź bratu, że nie zabiłam swojego kota. Szwendałam się kiedyś i znalazłam punkt splecenia linii geomantycznych. To często silne skupienie czarnej magi albo naturalny portal...*stwierdza, że się rozgadała*...Pierdoły. Lenox to lubi U-U
"Alex: Trochę kalafiora im nie zaszkodzi.*podał Juli roślinkę po czym ję podniusł żeby wygodniej jej było sięgnąć do klatki*"
Julie:Smacnego*kładzie kalafior i obserwuje sobie królika siedzącego w rogu klatki* Chyba się przestraszył.
"Ja: Jakie mądre to dziecko T.T"
Lilka:Chyba idiota. Powiedział ,,niestety" co znaczy tyle co ,,Równowaga to głupota. Powinienem być panem świata."
Jack: Boże ty się chyba naprawdę zauroczyłaś :)
Ja: O-O
Lilka:Brawo i przypomniałeś jej.
Ja:Mówię ci, że oni powinni być razem, ale nie bo wieka Petra stwierdziła, że sobie umrze.
Jack:Sama z siebie nie umarła.
Ja: Eh U^U
Jack: Annie ją zabiła :)
Lilka: Lecz się.
Ja: Tak, a Julie w mojej głowie krzyczała w koło: ,,Czemu ta duża pani niema ubrań?!" albo ,,Hihi! Golas! Golas!"
Jack: I to ja powienem się leczyć?
Lilka: Tak.
Jack: Może jeszcze z Zigguratem?
Lilka: Nie.
Jack:-_-
"Kelly: No wiem. ^.^ Dobra dosyć tego bo moje ego przestanie się mieści w pokoju."
Jack: Jeśli tak się stanie to ego Czarnej je wypchnie. Ostatnio nabrało niebywałych rozmiarów.
"Kelly: Bardziej kiepski żart."
Jack: Bo twój.
"Alex: Owoce morza. Są zamknięte w takich skorupkach jedzą glony a niektóre tworzą perły."
Julie: Oooo perełki. Skolo małże są takie fajne to czemu się jej je?
Jack: Bo Francuzi jedzą fajne rzeczy. A wiesz, że kiedyż jajek które jesz miały powstać małe kurczaczki :)
Julie:...Zjadam małe kurczaczki? *^*
Jack: Tak >:)
Julie:*krzyk, bek, jęk, płacz i biegnie do Dannego*
Lilka:*Strzela śmiejącego się Jacka w tył głowy* Idiota U_U
Danny: Nudzi ci się? Nie masz co robić?
Jack: Własnie znalazłem nowe hobby.
Denny: To radzę ci je lepiej zmienić.
Jack: Aj, aj kapitanie XD
Danny: Aie on wie, że samolot i statek to co innego?
Lilka: Proszę cię. Przecież jak mu nie powiem to nawet nie wie jak się nazywa.
"Alex: To znaczy, że już jesteś bohaterką."
Julie:*ociera rękawem łzy i pociąga nosem*Taak? Liliś słyszałaś jestem bohaterkom *-*
Lilka:Ojej to świetnie*mina a la nie dobijaj*
Danny:*zgarnia Julie włosy z twarzy*Masz fajną spinkę do włosów wiesz? Uzywaj jej.
Julie:*bierze głośny wdech* Dobze*i przytula się do Dannego*
Lilka:*cieszy się, że Danny zawsze wie kiedy zmienić temat*
"Bloguś: Pa pa. Jak jutro przyjdziesz to pokaże ci te strzelające owoce."
Julie: Taaak. Jutro...owoce U.U
Bloguś: No to jak? Bo ja już nie rozumiem.
Usuń"Jack: Czy wszystkie blogerki muszą takie być?-_-"
Ja: Nieograniczona moc i władza nad uczuciami i losem istot rozumnych trochę daje po czerepie ale przyznaj, że rzadko mi tak odbija.
"Lilka: Tak, a to już postęp bo jeden nie właściwy ruch i przez przypadek mogłabym wyrwać ci głowę. Hehe^^"
Kelly: E tam twarde mocne kości to cecha mojej rodziny wybrana na drodze doboru naturalnego.
"Jack: Ta. A te komentarze to już w ogóle miejsce poza czasem i przestrzenią."
Kelly: Yup! ^^ Kocham je i kożystam z możliwości jakie mi dają.
"Jack: Pony powoli zaskakujesz mnie swoją nieuwagą...Czarna z Siniakiem."
Kelly: No niestety zbyt słabo przyciągasz moją uwagę bym mogła wszystko zrozumieć.
"Lilka: Powiedź bratu, że nie zabiłam swojego kota. Szwendałam się kiedyś i znalazłam punkt splecenia linii geomantycznych. To często silne skupienie czarnej magi albo naturalny portal...Pierdoły. Lenox to lubi U-U"
Alex: *w głowie * Czytała ci w myślach...Jak się z tym czujesz?...Jakby mi fotoradar zdjęcie zrobił. *na głos* Trudno się mu dziwić. Brzmi to całkiem ciekawe, ale to trochę za wysokie progi jak dla mnie. :)
"Julie:Smacnego*kładzie kalafior i obserwuje sobie królika siedzącego w rogu klatki* Chyba się przestraszył."
Alex: Na razie obserwuje. Widzisz jak rusza noskiem w górę i w dół? Po zapachu pozna czy powinien podejść bliżej.
"Ja:Mówię ci, że oni powinni być razem, ale nie bo wieka Petra stwierdziła, że sobie umrze."
Ja i Kelly: LeviHan 4 ever!
"Jack: Jeśli tak się stanie to ego Czarnej je wypchnie. Ostatnio nabrało niebywałych rozmiarów."
Kelly: No i dobrze. Strażniczka wymiarów powinna być pewna siebie i swoich możliwości.
"Jack: Bo twój."
Kelly: Bo o tobie. Coś z cyklu nie kopie się leżącego.
"Julie: Oooo perełki. Skolo małże są takie fajne to czemu się jej je?"
Alex: Bo są smaczne.
"Jack: Bo Francuzi jedzą fajne rzeczy. A wiesz, że kiedyż jajek które jesz miały powstać małe kurczaczki :)"
Alex: To nie jest prawda. Z jajek kór chodowlanych nie mogą wykluć się kurczaki ponieważ do kur tych nie są dopuszczane koguty.
Kelly: Czyli chcesz mi powiedzieć, że to jest coś w stylu kurzej miesiączki?
Alex: Najprościej ujmując tak.
Kelly: Fuuuuuu.
"Julie:...Zjadam małe kurczaczki? *^*"
Alex: Nie to nie tak. Właśnie tłumaczyłem, że... Jack to głupek i nie wie co mówi.
"Julie:*krzyk, bek, jęk, płacz i biegnie do Dannego*"
Ryuga: *skrzelił Jacka z otwartej dłoni przez łeb*
"Lilka:*Strzela śmiejącego się Jacka w tył głowy* Idiota U_U"
Kelly: Dziwne, że ma jeszcze gałki oczne na miejscu.
"Julie: Taaak. Jutro...owoce U.U"
Bloguś: A uśmiechniesz się do mnie na pa pa?
Julie:No...nie wiem. Ale robi się tak salo i błyska i pada i jest buza.
UsuńLilka: Jakby wam to najprościej...? Woda która paruje z ziemi, jezior, oceanu wzlatuje do nieba gdzie mogą powstać chmury.
Julie: Chmuly to woda? A ja myślałam, że wata cuklowa.
Lilka:*mamrocze* Nie w tym wymiarze słońce*głośniej* Chmury nie są zrobione z waty Juls.
Julie: Skoda :/
Lilka: Nom. Czasem kiedy chmury zderzają się ze sobą, kropelki stają się wystarczająco duże i ciężkie, a w tedy spadają na ziemię...albo tobie na głowę*dziubnęła Julie w czoło* jak nie zabierzesz ze sobą parasolki.
Julie:Hyhy^^A tobie padają na głowę.
Lilka: Bo ja lubię kiedy ,,padają mi na głowę", ale ty zabieraj ze sobą parasolkę kiedy ma padać bo się przeziębisz.
Julie: Dobla :)
Lilka: Miałaś mówić ładnie i przestać się pieścić.
Julie:*przytula się do nogi Lilki*
Lilka:Wiesz, że przymilasz się jak kotek?
Julie: Kotki są fajne.
Lilka:Od biedy ujdą ujdą.
Jack: Czarna jeśli w najbliższym czasie nie przejdziesz na tamten świat to zostaniesz przedszkolanką.
Lilka: Byłoby fajnie ale nie wszystkie dzieci są takie ogarnięte jak Juls czy Bloguś...jest jeszcze ten nieznośny Tithi. Pewnie miał trudne dzieciństwo.
Jack: Przecież ten dzieciak jest nieśmiały.
Julie: Ta dziewczynka mnie nie lubi.
Lilka: To chłopiec.
Julie: Nie bo ma różowe włosy.
Lilka: Ale to chłopiec.
Jack: Niech będzie, że to oboiniak i miejmy to z głowy dobra?
Lilka: Się zasadniczy zrobiłeś.
"Ja: Nieograniczona moc i władza nad uczuciami i losem istot rozumnych trochę daje po czerepie ale przyznaj, że rzadko mi tak odbija."
Jack: Nie wiem. Tak naprawdę nie znamy się za dobrze i nie mam pojęcia co ciocia Hania robi na co dzień. Kruk na przykład jest w miarę spokojna, odbija jej kiedy coś w jakimś opowiadaniu, książce, serialu, animie idzie po jej myśli.
Ja:KyoyaxHikaru. Ja to wiem-.- Z resztą Angel mnie poprze.
Jack: Dla mnie ta obroża to jakiś podsłuch czy nadajnik i tyle.
Lilka: Amulet a la lala Dynamis. Jak nic.
Ja:Niszczycie mój światopogląd złe dzieci Y^Y To od Kyoy.
Jack&Lilka:*bliźniacze miny dzieci diabła*
Jack: Teraz jojczy, a czasem po prostu uwielbia robić sobie z nas jaja...i po wkórzać frajerami.
Ja: Powiem ci jedno...Sebastian.
Lilka: Dobra chrzańmy tego zdrajcę.
Jack: Przynajmniej jedna. To już jakiś postęp.
Ja: Jak mogłaś popsuć nasz tandem?
Lilka:Sprawa wygląda tak, że mam być zarozumiałą gówniarą która sama jest dla siebie idolką. Tak więc niema miejsca dla jakiegoś tam Sebka.
Ja: Będę płakała...no dobra nie będę. Teraz mam fazę na Demona.
Lilka: No i bardzo dobrze.
Jack: Powiedziałaś, że jesteś zarozumiałą gówniarą która niema czasu na pierdoły.
Lilka: Co nie zmienia faktu, że Damon to...Damon, a Nie sebek dla niego mogę znaleźć jakiś przytulny karton.
Jack: Już nie długo...
Ja:Nie groź. Chodź przytulę biednego chomika.
Jack: Nie jestem chomikiem-_-
Ja&Lilka: Jesteś :)
"Kelly: E tam twarde mocne kości to cecha mojej rodziny wybrana na drodze doboru naturalnego."
Lilka:To fajnie. A ja jestem obciążona "genetycznie" i nie panuję nad cała tą mocą. Jeden zero dla mnie ;)
"Kelly: Yup! ^^ Kocham je i kożystam z możliwości jakie mi dają."
Jack:*z rękoma za głową gapi się z zamyśleniem w sufit*
"Kelly: No niestety zbyt słabo przyciągasz moją uwagę bym mogła wszystko zrozumieć."
Jack: Normalnie to się nie dzieje. Cóż...nie twoja wina, że jesteś wybrakowana.
"Alex: *w głowie * Czytała ci w myślach...Jak się z tym czujesz?...Jakby mi fotoradar zdjęcie zrobił. *na głos* Trudno się mu dziwić. Brzmi to całkiem ciekawe, ale to trochę za wysokie progi jak dla mnie. :)"
UsuńLilka:Znów miałeś przerwę zanim odpowiedziałeś. Nie czytam ludziom w myślach jeśli o tym pomyślałeś. Mogę się tylko domyślać o czym tam sobie obaj gawędzicie. No tak w końcu jestem zdolna do zabijania zwierząt. Przecież tylko po to tu przychodzę, a ta cała pomoc to przykrywka. A co do tych linii geomantycznych to słowa Lenoxa, ale kto wie mógł kłamać.
"Alex: Na razie obserwuje. Widzisz jak rusza noskiem w górę i w dół? Po zapachu pozna czy powinien podejść bliżej."
Julie: Aha. Taś, taś króliku.
Lilka:Juls na ciebie naprawdę już pora. Królik na pewno sam zje kalafior.
Julie: No dobrze. Jeszcze kiedyś przyjdziemy*tula Alexa i wdrapuje się na Lilkę*
"Ja i Kelly: LeviHan 4 ever!"
Ja: Ona też jest świetna XD
Jack: Chyba szurnięta jak ta cała Celest.
Ja: Celest to dla mnie jest była i będzie Francuska kapitan Chantel DeBois.
Lilka: Phy. Buła.
Ja: A wraca jak bumerang.
"Kelly: No i dobrze. Strażniczka wymiarów powinna być pewna siebie i swoich możliwości."
Jack: Tylko ona nie jest pewna tylko nie poważna i robi sobie żarty z samej siebie.
Lilka:Kłamstw uczę się od ciebie.
Jack: Ja nie kłamie co do własnej pewności we własne możliwości.
"Kelly: Bo o tobie. Coś z cyklu nie kopie się leżącego."
Jack:Moja teza się potwierdziła. Jesteś na tyle szurnięta żeby zkiepścić żart ze mną w roli głównej.
"Alex: Bo są smaczne."
Julie:*^*
"Alex: To nie jest prawda. Z jajek kór chodowlanych nie mogą wykluć się kurczaki ponieważ do kur tych nie są dopuszczane koguty."
Jack: Biedne koguty :)*płacz Jule w tle*Ona też to potwierdza.
Lilka:Ta biedactwa...A swoim płaczem potwierdza to, że jesteś idiotom. Czasem mamy jajka od babuni Fox.
Danny:*mamrocze coś ledwo ciepły o tym, że babcia wyleci ze strzelbom*
Jack:I tam koguty mają wolny wybieg XD
Lilka: Chyba cię strzelę i zamienię w kurę.
Jack: I co jeszcze? XD
Lilka: I potem z robię z ciebie rosół, a wierz, że Julie lubi rosołek.
Julie: Taaak! Rosołek :)
Lilka: Widzisz. Już nie żyjesz.
"Kelly: Czyli chcesz mi powiedzieć, że to jest coś w stylu kurzej miesiączki?"
Julie: A co to jest miesiączka?
*Danny który przysypiał na stojąco otworzył szeroko oczy, a Lilka i Jack zastygli w plątaninie rąk i nóg*
Ja: A tacy rozgadani byliście XD
Julie: Ale co to jest?
Ja:...
Jack:*ocknął się i wybuchł śmiechem*
Ja:Ha, ha-_- Kiedyś ci opowiem Julie. Obiecuję.
Julie: Ale czemu nie teraz?
Ja: Booooo będziesz płakać.
Julie: To nie chcę.
Ja: No i fajnie.
Jack:Kruk co ty robisz z dziećmi?
Ja: Cicho bo opowiem wszystkim co ci Natalia wmówiła na dobre dziesięć minut.
Jack: Nie uwierzyłem w to na serio, ale chciałem żeby było jej miło kiedy myślała, że się jej udało.
Lilka:Ty miły dla mnie? Proszę cię.
"Alex: Nie to nie tak. Właśnie tłumaczyłem, że... Jack to..."
Jack: To geniusz uprzykrzania ludziom życia :)
"Kelly: Dziwne, że ma jeszcze gałki oczne na miejscu."
Julie:*zachichotała z synchronu Ryugi i Lilki, i wróciła do przytulania brata*
Lilka: Ja bym się nie zdziwiła jakby utwardzał sobie głowę jak ta Kobieta-Tytan różne części ciała.
Jack: Po prostu jesteście na tyle nie ogarnięci, że nigdy tego nie zrozumiecie.
Lilka: Jestem gotowa zrozumieć wiele. No dalej Jack zwierz mi się.
Jack: Kpisz czy żartujesz?
Lilka: Zgadnij.
"Bloguś: A uśmiechniesz się do mnie na pa pa?"
Julie:*zasnęła*
Lilka:*przycupa obok Blogusia*Julie jest zmęczona, długo nie spała. Nie gniewaj się na nią.
"Lilka:To fajnie. A ja jestem obciążona "genetycznie" i nie panuję nad cała tą mocą. Jeden zero dla mnie ;)"
UsuńKelly: Chciała byś skarbie. ;)
"Jack: Normalnie to się nie dzieje. Cóż...nie twoja wina, że jesteś wybrakowana."
Kelly: Nie twoja wina, że jesteś nudny.
"Lilka:Znów miałeś przerwę zanim odpowiedziałeś. Nie czytam ludziom w myślach jeśli o tym pomyślałeś. Mogę się tylko domyślać o czym tam sobie obaj gawędzicie. No tak w końcu jestem zdolna do zabijania zwierząt. Przecież tylko po to tu przychodzę, a ta cała pomoc to przykrywka. A co do tych linii geomantycznych to słowa Lenoxa, ale kto wie mógł kłamać."
Alex: *zmartwiony* Nie chciałem cie urazić. Poprostu trudno ignorować kogoś z kim dzieli się ciało. Wiem, że nie skrzywdziła byś swojego pupila ani innego zwierzątka. Napewno nie w pełni świadomie. :c
"Julie: No dobrze. Jeszcze kiedyś przyjdziemy*tula Alexa i wdrapuje się na Lilkę*"
Alex: *ledwo bąknął coś na pożegnanie bo martwi się o Lilke*
"Ja: Ona też jest świetna XD"
Ja: Hanji jest mega gdybym istniała w tamtym świecie była by moją matką, a Levi ojcem.
Jack: Chyba szurnięta jak ta cała Celest.
"Ja: Celest to dla mnie jest była i będzie Francuska kapitan Chantel DeBois. "
Ja: Co do tego była i będzie to ja nie była by tego taka pewna. W końcu świat jest zaczarowany.
Doji:. Non je ne regrette rien to piękny utwór, ale zdaje się, że ja i Celest lubimi inny.
Celest: Lepiej gdyby ci się nie zdawało.
Jack: Tylko ona nie jest pewna tylko nie poważna i robi sobie żarty z samej siebie.
Lilka:Kłamstw uczę się od ciebie.
Jack: Ja nie kłamie co do własnej pewności we własne możliwości.
"Kelly: Bo o tobie. Coś z cyklu nie kopie się leżącego."
Jack:Moja teza się potwierdziła. Jesteś na tyle szurnięta żeby zkiepścić żart ze mną w roli głównej.
"Lilka:. Czasem mamy jajka od babuni Fox.
Jack:I tam koguty mają wolny wybieg XD"
Alex: Jestem pewien, że bsbcia nie oddała by wam jajek z których mogłby wykluć się kurczaczki.
"Julie: A co to jest miesiączka?
*Danny który przysypiał na stojąco otworzył szeroko oczy, a Lilka i Jack zastygli w plątaninie rąk i nóg*"
Kelly: *dostała nagłego ataku śmiechu, a Alex zaniemówił*
"Jack: To geniusz uprzykrzania ludziom życia :)"
Alex: Raczej tempy idiota który nie potrafi stworzyć normalnej relacji z drugim człowiekiem. Julie:*zachichotała z synchronu Ryugi i Lilki, i wróciła do przytulania brata*
Lilka: Ja bym się nie zdziwiła jakby utwardzał sobie głowę jak ta Kobieta-Tytan różne części ciała."
Kelly: *do Ryugi* Mój bochater.*do Lilki* One pokrywały się lodem. Ta koncentrowana regeneracja to było coś zarąbistego. Bo normalnie tytan regeneruje się tak samo na całej powierzchni ciała, a ona potrafi wychodować sobie całą jedną dłoń zamiast po pół obydwu.
"Lilka:*przycupa obok Blogusia*Julie jest zmęczona, długo nie spała. Nie gniewaj się na nią."
Bloguś: Ja nie umiem się gniewać na Julie. :)
"Kelly: Chciała byś skarbie. ;)"
UsuńLilka:Nie muszę chcieć już to mam.
Jack: Tak dziewczynki obie jesteście ładne.
"Kelly: Nie twoja wina, że jesteś nudny."
Jack: Pony gdybym był nudny te...jakkolwiek długo się znamy lat nie zawracałabyś sobie głowy rozmową ze mną. Poza tym jeszcze nie dalej jak...jakiś czas temu twierdziłaś, że jesteśmy przyjaciółmi. Straszne, ale prawdziwe.
"Alex: *zmartwiony* Nie chciałem cie urazić. Poprostu trudno ignorować kogoś z kim dzieli się ciało.
Lilka: No domyślam się. Po prostu moglibyście się tak nie zmieniać.
"Wiem, że nie skrzywdziła byś swojego pupila ani innego zwierzątka. Na pewno nie w pełni świadomie. :c"
Lilka: Nie jojcz i dlaczego do diabła tak w to wierzysz? Przecież ty nic o mnie nie wiesz.
"Ja: Hanji jest mega gdybym istniała w tamtym świecie była by moją matką, a Levi ojcem."
Lilka:*mina a la i tak go nie lubię*
Jack: Musimy jechać do...gdziekolwiek mieszka Hania i przeprowadzić obdukcję jej osoby.
Ja:Woj. wielkopolskie? Zachodnio-pomorskie?
"Ja: Co do tego była i będzie to ja nie była by tego taka pewna. W końcu świat jest zaczarowany.
Ja:Puki co jestem rozdarta emocjonalnie co do jej osoby.
"Doji:. Non je ne regrette rien to piękny utwór, ale zdaje się, że ja i Celest lubimi inny.
Lilka:*z niedowierzaniem unosi brew do góry*Nawet nie wiesz jaka jest jej ulubiona piosenka?
"Celest: Lepiej gdyby ci się nie zdawało."
Jack: Rozwodzik?
Lilka:To stanowczo był luźny związek.
Jack: Może i tak. Albo wzięli ślub w Las Vegas.
Lilka: Ta Srilanka od razu.
Ja: Albo...połączyła ich miłość do nauki i przejęcia władzy nad światem.
Jack: Kto wie.
Lilka:Świry.
"Alex: Jestem pewien, że bsbcia nie oddała by wam jajek z których mogłby wykluć się kurczaczki."
Lilka: Pewnie nie, ale wiesz jak jest. Jack powie wszystko żeby sobie pożartować.
"Alex: Raczej tempy idiota który nie potrafi stworzyć normalnej relacji z drugim człowiekiem."
Jack: No pewnie. Pouczał mnie będzie gość bez ciała, jakiś wytwór, albo cholera wie. Dla twojej wiadomość posiadam normalne relacje, a ty chyba miałeś siedzieć cicho.
Ja: Masz rację specjalnie zniechęcaj do siebie dalej.
Jack: Musze nadrabiać za Czarną. Jeśli ja pójdę to ona też. Moje lekcje z ,,Jak być złym i nieznośnym chłopcem" nie dają jej do myślenia.
Ja:Bo to Lilka i nie jest chłopcem. A co zrobisz jak nie pójdzie?
Jack: Zaczynam się czuć niedoceniany :)
Ja: Bywa. I nie ciesz się tak bo ci się Y na czole tworzy.
Jack: Hyhyhy :)
"Kelly: *do Lilki* One pokrywały się lodem. Ta koncentrowana regeneracja to było coś zarąbistego. Bo normalnie tytan regeneruje się tak samo na całej powierzchni ciała, a ona potrafi wychodować sobie całą jedną dłoń zamiast po pół obydwu."
Lilka: Jack chłopiec diament. Przepraszam złoty chłopiec mamusi*przygląda się swojej ręce* Mały eksperyment?
Ja: Lepiej nie bo tobie nie odrośnie.
Lilka: Zmora?
Zmora: Tnij.
Ja:Zmoraaaa?
Lilka: Wszystko jasne. Idę z tond.
"Bloguś: Ja nie umiem się gniewać na Julie. :)"
Lilka:*kładzie mu na chwilę rękę na głowę jak ksiądz dzieciom podczas zbierania na tace*Cieszę się że Julie może na ciebie liczyć.
"Jack: Tak dziewczynki obie jesteście ładne."
UsuńKelly: Dzięki Charlie!*ten od aniołów *
"Jack: Poza tym jeszcze nie dalej jak...jakiś czas temu twierdziłaś, że jesteśmy przyjaciółmi. Straszne, ale prawdziwe."
Kelly: Zabawki często się nudzą i nie twierdziłam, że jesteśmy przyjaciółmi twierdziłam, że cie lubię, a to duża różnica.
"Lilka: No domyślam się. Po prostu moglibyście się tak nie zmieniać."
Alex: *zmartwiony*Przeprasz. Wiem, że to trochę krępujące a czasami może być straszne, ale nie zawsze jesteśmy w stanie nad tym panować.
"Lilka: Nie jojcz i dlaczego do diabła tak w to wierzysz? Przecież ty nic o mnie nie wiesz."
Alex: *bardziej zmartwiony* Bo chce w to wierzyć i bo widzę jak się zachowujesz wobec tego co cie nie ocenia.
"Jack: Musimy jechać do...gdziekolwiek mieszka Hania i przeprowadzić obdukcję jej osoby."
Ja: Po moim trupie. A nie to sekcję. Spoko możecie przyjeżdżać. Województwo łódzkie.
"Ja:Puki co jestem rozdarta emocjonalnie co do jej osoby."
Ines: Ostatnie na co możesz liczyć to to że Hania pomoże ci to poskładać do kupy.
"Lilka:*z niedowierzaniem unosi brew do góry*Nawet nie wiesz jaka jest jej ulubiona piosenka?"
Doji: Wiem.
Celest: No proszę słucham.
Doji: To La seine Vanessy Paradis i Matthieu Chedid.
Celest: Więcej razy tak nie rób.
Doji: *uśmiecha się i zaczyna nucić* Elle sort de son lit Tellement sur d'elle La seine, la seine, la seine.
"Lilka:To stanowczo był luźny związek.
Jack: Może i tak. Albo wzięli ślub w Las Vegas.
Lilka: Ta Srilanka od razu.
Ja: Albo...połączyła ich miłość do nauki i przejęcia władzy nad światem.
Jack: Kto wie."
Doji: Opowiesz im kiedyś?
Ja: Może. Jak to napiszę i będzie mi się jako całość podobać.
"Jack: No pewnie. Pouczał mnie będzie gość bez ciała, jakiś wytwór, albo cholera wie. Dla twojej wiadomość posiadam normalne relacje, a ty chyba miałeś siedzieć cicho."
Alex: Prawda w oczy kole? Nie mam ciała, a mimo to potrafiłem stworzyć trwały związek co tobie się nigdy nie udało.
"Lilka: Jack chłopiec diament. Przepraszam złoty chłopiec mamusi*przygląda się swojej ręce* Mały eksperyment?"
Kelly: Tylko nie na tobie. Tniemy mnie, albo.... *uśmiechła się jak jakiś demon po czym zawołała śpiewnym głosem * Ooooo Ren! Gdzie jesteś? Mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia!
"Lilka:*kładzie mu na chwilę rękę na głowę jak ksiądz dzieciom podczas zbierania na tace*Cieszę się że Julie może na ciebie liczyć."
Bloguś: Jestem jak kalkulator? :/
Jack: Nie skrzecz tak więcej.
Usuń"Kelly: Zabawki często się nudzą i nie twierdziłam, że jesteśmy przyjaciółmi twierdziłam, że cie lubię, a to duża różnica."
Jack: Jak bym nie wiedział...A ty dalej swoje. Pony mogę być pewien w 85% że użyłaś słowa przyjaciel.
Lilka: Skończcie te dziecinne przepychanki. Wiadomo, że oboje się kochacie.
"Alex: *zmartwiony*Przeprasz. Wiem, że to trochę krępujące a czasami może być straszne, ale nie zawsze jesteśmy w stanie nad tym panować."
Lilka:*Wie jak sprawa wygląda bo ona musi się dzielić ze Zmorą i czasem też nad sobą nie panuje, ale nie powie mu tego więc siedzi cicho*
"Alex: *bardziej zmartwiony* Bo chce w to wierzyć i bo widzę jak się zachowujesz wobec tego co cie nie ocenia."
Lilka:Ty mnie dziś wykończysz*z załamaniem zmierzwia palcami włosy do tyłu*Tak dłużej być nie może. Z Bucem jakoś łatwiej poszło. Aleksandrze czy jest coś co cię denerwuje? Coś czego nie lubisz?
Jack:*mamrocze do Lilki*Mówiłem żeby wysadzić to całe schronisko w pizdu? Ale nie ty chcesz sama do tego dojść.
Lilka:*odpycha od siebie Jacka*Odczep się ja tu rozmawiam.
"Ja: Po moim trupie. A nie to sekcję. Spoko możecie przyjeżdżać. Województwo łódzkie."
Ja:...Nie no to byłam blisko XD
Jack:My. Bardzo. W sumie daleko nie mamy. Gdyby to była sekcja to faktycznie mogłoby być po trupie.
Ja: Spokojnie patroszę tylko karpie.
Lilka: Nie pocieszaj nas więcej. To było chore.
Ja:Wiesz co? Właśnie było fajnie :/
Lilak: Idź ode mnie.
Ja: Ale potem to fajnie się go jadło co?
Lilka:...To to była ta biedna ryba? Jack dlaczego mi nie powiedziałeś?!
Jack: Nie chciałem cię smucić w końcu tak ci smakował :)
Lilka: To jest...potwarz!
Jack: Uhym :)
Lilka:*osaczona chowa się za włosami*
"Ines: Ostatnie na co możesz liczyć to to że Hania pomoże ci to poskładać do kupy."
Ja: Domyślam się :)
"Doji: To La seine Vanessy Paradis i Matthieu Chedid.
Celest: Więcej razy tak nie rób."
Lilka: Upiekło ci się.
"Doji: *uśmiecha się i zaczyna nucić* Elle sort de son lit Tellement sur d'elle La seine, la seine, la seine."
Lilka: Kojarzę.
Jack: Nie spoufalaj się.
"Alex: Prawda w oczy kole? Nie mam ciała, a mimo to potrafiłem stworzyć trwały związek co tobie się nigdy nie udało."
Lilka: I to jak. To z największych broń, a na Jack to już w ogóle. W dodatku bawi równie dobrze co dobry żart.
Jack: Żebym ja cię zaraz nie zabawił. Człowieku poco mi trwały związek?
Lilka: Wracamy do punktu wyjścia.
"Kelly: Tylko nie na tobie. Tniemy mnie, albo.... *uśmiechła się jak jakiś demon po czym zawołała śpiewnym głosem * Ooooo Ren! Gdzie jesteś? Mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia!"
Lilka:Wal się cieniasie! A ty Kelly nie będziesz sobie nic robiła. Obiecałaś mi to kiedyś. Wiesz, że jeśli teraz coś sobie zrobisz to już ci nie pomogę? Wiesz? To bądź grzeczna.
"Bloguś: Jestem jak kalkulator? :/"
Lilka: Hyhy. Nie o to mi chodziło. Po prostu cieszę się, że się lubicie.
Kelly: Ja nie skrzecze mam przyjemny melodyjny głos tylko tobie słoń nadepną na ucho.
Usuń"Jack: Jak bym nie wiedział...A ty dalej swoje. Pony mogę być pewien w 85% że użyłaś słowa przyjaciel."
Kelly: No to patrz jak ja i moje 100% pewności, że cie tylko lubię niszczy ciebie i twoje 85%.
"Lilka: Skończcie te dziecinne przepychanki. Wiadomo, że oboje się kochacie."
Kelly: Nigdy. :) Uwielbiam się w to z Jackiem bawić.
"Lilka:Ty mnie dziś wykończysz."
Alex: Broń Boże. Jeśli cie męczy moje towarzystwo to wystarczy słowo i już mnie tu nie ma.
"Tak dłużej być nie może. Z Bucem jakoś łatwiej poszło. Aleksandrze czy jest coś co cię denerwuje? Coś czego nie lubisz?"
Alex: Kyoya w brew pozom jest bardzo komunkiatywny :) * w głowie * Nie o to pytała. No już. Wypowiedź się. Sam jestem ciekawy. *na głos* Nie lubię pestek w arbuzie, ale chyba nie o to ci chodzi. Niech no się zastanowię. *myśli dłuższą chwilę * Nie chyba nie ma czegoś takiego. Czasami zdarza się, że zirtuje mnie jakiś drobiazg, ale szybko mi przechodzi. Życie jest za krótkie, żeby tracić je na nerwy.
"Lilka: Upiekło ci się."
Doji: Od początku wiedziałem.
"Lilka: I to jak. To z największych broń, a na Jack to już w ogóle. W dodatku bawi równie dobrze co dobry żart."
Alex: Miło słyszeć, że ktoś poza mną ją docenia.
"Jack: Człowieku poco mi trwały związek?"
Alex: Skoro nie rozumiesz to znaczy, że do niego nie dojrzałeś.
"Lilka:Wal się cieniasie!"
Kelly: Nawzajem ty międzywymiarowy dupku! Ja tu kumpele przed samookaleczeniem w imię nauki chronie, a ty nie pomagasz!
"A ty Kelly nie będziesz sobie nic robiła. Obiecałaś mi to kiedyś."
Kelly: Właśnie dla tego wołałam tamtego idiote.
" Wiesz, że jeśli teraz coś sobie zrobisz to już ci nie pomogę? Wiesz? To bądź grzeczna."
Kelly: Po pierwsze ja zawsze jestem grzeczna po drugie pamiętam nawet dla czego mi nie pomożesz. Bo ci zabroniłam i zagroziłam, że jak spróbujesz to będę uciekać nawet gdyby miało by mnie to dobić.
"Lilka: Hyhy. Nie o to mi chodziło. Po prostu cieszę się, że się lubicie."
Bloguś: Ja też :)... A Juli lubi kalkulatory?
Jack:Uhym. Diva pełną parą*zajumał Alexowi lateksową rękawiczkę, nadmuchał ją, zawiązał i uderzył w nią z płaskiej, a ta uderzyła w głowę Kelly*
Usuń"Kelly: No to patrz jak ja i moje 100% pewności, że cie tylko lubię niszczy ciebie i twoje 85%."
Jack:Niestety nie słyszę co mówisz ponieważ nagle zachorowałem na bardzo poważną chorobę o nazwie ,,Guzik mnie to obchodzi".
"Kelly: Nigdy. :) Uwielbiam się w to z Jackiem bawić."
Lilka: Tak się złożyło, że nie jesteście tu sami.
Jack: A to nieprzyjemny zwrot akcji.
"Alex: Broń Boże. Jeśli cie męczy moje towarzystwo to wystarczy słowo i już mnie tu nie ma."
Lilka:*nie powie, że tak, ale że nie też nie powie więc zajęła się nawijaniem białego pasma na palec*
Jack: To też jakiś sposób.
"Alex: Kyoya w brew pozom jest bardzo komunkiatywny :)
Lilka:No coś takiego.
*na głos* Nie lubię pestek w arbuzie, ale chyba nie o to ci chodzi.
Lilka: Gdyby to było przyczyną nerwicy Kruk już by nie żyła.
Ja: Nie lubię arbuza.
"Niech no się zastanowię. *myśli dłuższą chwilę * Nie chyba nie ma czegoś takiego. Czasami zdarza się, że zirtuje mnie jakiś drobiazg, ale szybko mi przechodzi. Życie jest za krótkie, żeby tracić je na nerwy."
Lilka:Niech mnie ktoś zastrzeli. Cóż jeśli nie nakłonię niebios, poruszę piekło. Ale to jest chyba niemożliwe Aleksandrze. Życie życiem, ale chyba trzeba je przeżyć na całość nie? Więc nie kręć. Coś musi cię denerwować.
Jack: Czasem sam już nie wiem czy jestem geniuszem czy ludzie to debile. Mówiłem żeby załatwić to po mojemu?
Lilka: I co teraz?
Jack: Ka boom, boom, boom!
Lilka: To się robi męczące. Chyba muszę pobiegać.
Jack: strzel mu focha to się obrazi.
Lilka: On nie ma się obrażać.
"Doji: Od początku wiedziałem."
Lilak: Brawo ty.
"Alex: Miło słyszeć, że ktoś poza mną ją docenia."
Lilka: To chyba za mocne słowo. Nasz prawda leży w koszu na śmieci.
Jack:A co z recyklingiem? Bo ja nie wiem czy to do szkła czy może plastik.
Lilka: Na razie zostawmy. Może się jeszcze kiedyś przydać.
Jack: Się ocknęłaś. Ja po śmieciach grzebał nie będę.
"Alex: Skoro nie rozumiesz to znaczy, że do niego nie dojrzałeś."
Jack:Bycie dorosłym to najgłupsze marzenie z dzieciństwa dlatego ja będę zbuntowanym nastolatkiem który nie potrafi poradzić sobie z wewnętrznymi demonami.
Lilka: Oo. To zaszpanowałeś.
Ja: Jack? Ja ci się przyglądam już od dawna i wyciągam daleko idące wnioski.
Jack: Wiesz zawsze mogliśmy mieć relacje typu ,,Jestem brzydki, nikt mnie nie kocha, do niczego się nie nadaję, świat jest taki zły i niesprawiedliwy o ja biedny i nieszczęśliwy.*złapał się z głowę* O la Boga! O la Boga!"
Ja:Gdybyś miał takie problemy byłoby łatwiej nam rozmawiać.
Jack: Ale ty wiesz, że mnie kochasz :)
Ja:Ja chyba coś źle mówię.
Lilka: Nie to, że cię pocieszam, ale to pewnie przez tego słonia który nadepnął mu na ucho :)
Jack:Idź na te tory i nie wracaj.
"Kelly: Po pierwsze ja zawsze jestem grzeczna
Jack:Normalnie jakbym miał deja vu.
"... po drugie pamiętam nawet dla czego mi nie pomożesz. Bo ci zabroniłam i zagroziłam, że jak spróbujesz to będę uciekać nawet gdyby miało by mnie to dobić."
Lilka: Grozić to ty możesz Ryudze że z łazienki nie wyjdziesz. Będę uzdrawiała albo i nie kiedy będę chciała i kogo będę chciała.
"Kelly: Właśnie dla tego wołałam tamtego idiote."
Lilka: Nie przyjdzie choćby dlatego, że nie będzie mu się chciało.
"Bloguś: Ja też :)... A Juli lubi kalkulatory?"
Lilak:*uśmiecha się naiwnie* Nie mam pojęcia.
Kelly: Tak wiem jestem świetna.*bawi się madmychaną rękawiczką w ściskając ją i puszczając dopóki nie pękła jej w dłoniach* :c
Usuń"Jack:Niestety nie słyszę co mówisz ponieważ nagle zachorowałem na bardzo poważną chorobę o nazwie ,,Guzik mnie to obchodzi"."
Kelly: Jestem pewna, że Aleś cię z niej wyleczy.
"Lilka: Tak się złożyło, że nie jesteście tu sami."
Kelly: Jak czujesz się zaniedbana to choćtu do mnie pomaluje ci paznokcie.
" Lilka:Niech mnie ktoś zastrzeli. Cóż jeśli nie nakłonię niebios, poruszę piekło. Ale to jest chyba niemożliwe Aleksandrze. Życie życiem, ale chyba trzeba je przeżyć na całość nie? Więc nie kręć. Coś musi cię denerwować."
Alex: Jeśli przyjdzie mi coś do głowy dowiesz się o tym pierwsza. :) Chociaż dalej myślę, że to nie jest warte mojej, a co dopiero twojej uwagi.
"Lilka:*nie powie, że tak, ale że nie też nie powie więc zajęła się nawijaniem białego pasma na palec*"
Alex: *trochę smutny* Rozumiem. Miło było się z tobą zobaczyć. Jeśli będziesz miała ochotę w czymś pomóc to wiesz gdzie znaleźć mnie i zierzaki.
"Jack: Ka boom, boom, boom!"
Kelsi: Uszłyszałam sygnał. Co wysadzamy Blue?
Kelly: Ja nie wiem, ja tu lakieru szukam.
"Jack:Bycie dorosłym to najgłupsze marzenie z dzieciństwa dlatego ja będę zbuntowanym nastolatkiem który nie potrafi poradzić sobie z wewnętrznymi demonami."
Alex: A to po co?
"Jack: Wiesz zawsze mogliśmy mieć relacje typu ,,Jestem brzydki, nikt mnie nie kocha, do niczego się nie nadaję, świat jest taki zły i niesprawiedliwy o ja biedny i nieszczęśliwy.*złapał się z głowę* O la Boga! O la Boga!""
Kelly: Gdybyś tak nawijał trzymała bym się od ciebie zdaleka.
"Jack:Normalnie jakbym miał deja vu."
Kelly: Bo ja ZAWSZE jestem grzeczna.
"Lilka: Grozić to ty możesz Ryudze że z łazienki nie wyjdziesz."
Kelly: Ryuga wystraszył byś się?
Ryuga: Nie. *tonem jakby to nie było oczywiste *
" Będę uzdrawiała albo i nie kiedy będę chciała i kogo będę chciała."
Kelly: Ale nie mnie. Koniec i kropka.
"Lilka: Nie przyjdzie choćby dlatego, że nie będzie mu się chciało."
Kelly: A powinien w imię nauki i wyszczego dobra.
Ines: Jakiego dobra?
Kelly: Mojego.
"Lilak:*uśmiecha się naiwnie* Nie mam pojęcia."
Bloguś: Jak przyjdzie to ją zapytam.
Kelly: To u dzieci jest świetne spotkają się dwa razy i już są przyjaciółmi, a dorośli ile to się trzeba nagimnastykować i na myśleć kiedy możesz przestać zachowywać się jak ktoś poczytalny i nie wystraszysz tej drugiej osoby. Chociaż Dark Nebuli to na przywitanie uderza cie cały zestaw pojebania i przyjaźnisz się z tymi którzy mają zaburzenia współgrające z twoimi.
"Kelly: Tak wiem jestem świetna.*bawi się madmychaną rękawiczką w ściskając ją i puszczając dopóki nie pękła jej w dłoniach* :c"
UsuńJack:*zaśmiał się krótko z miny Kelly, pokazał mu się Y z żył na czole, westchnął i wrócił gapienia w telefon*
"Kelly: Jestem pewna, że Aleś cię z niej wyleczy.
Jack: Najpierw nich się za siebie weźmie.
"Kelly: Jak czujesz się zaniedbana to choćtu do mnie pomaluje ci paznokcie."
Lilka:*ogląda paznokcie z których lakier już się praktycznie pozdzierał* Nie jestem zaniedbana tylko podirytowana waszymi głupimi sprzeczkami. A po szlajaniu się po ufokowych wymiarach, pustyniach, jaskiniach i cukierkowych krainach moje paznokcie to porażka. A kiedyś były takie ładne i czerwone U^U
"Alex: *trochę smutny* Rozumiem. Miło było się z tobą zobaczyć. Jeśli będziesz miała ochotę w czymś pomóc to wiesz gdzie znaleźć mnie i zierzaki."
Jack: No i gitara.
Lilka: Miał mnie znienawidzić, a nie zasmucić.
Jack: Ja nw co ty chcesz. Przynajmniej będzie daleko. Nie moja wina, że nie potrafisz tego załatwić inaczej.
Lilka: Oj, spadaj. Aleksandrze....nie lubię cię. Naprawdę jestem...zła bardzo rozwścieczona i więcej nie będę pomagała przy zajmowaniu się jakimiś tam sierśćuchami.
Jack: Łoł nie tak ostro bo zawału dostanie.
Lilka:Miałeś być cicho.
"Alex: A to po co?"
Jack: Wiesz co? Zgasiłbym cię ale gówno się nie pali. Zacząłeś głupi temat z oczywistymi odpowiedziami. Mam ciało, mam wolna wolę i mogę robić co chcę.
"Kelly: Gdybyś tak nawijał trzymała bym się od ciebie zdaleka."
Jack:O nie. Przecież ja bym tego nie zniósł.
"Kelly: Bo ja ZAWSZE jestem grzeczna."
Jack: Oczywiście. Normalnie zostałem nowym wyznacznikiem mody.
"Kelsi: Uszłyszałam sygnał. Co wysadzamy Blue?"
Jack: W składziku mamy jeszcze petardy, fajerwerki i masę nitrogliceryny. Biegnij się pobawić.
Lilka:Tylko spróbuj. Mam bardzo wrażliwy słuch. Jeśli cokolwiek wybuchnie to prawdopodobnie w przeciągu kilku sekund wybuchnie czyjś łeb.
"Kelly: Ryuga wystraszył byś się?
Ryuga: Nie. *tonem jakby to nie było oczywiste*"
Lilka:Zabawne bo na Jacka i innych to działa. Jack opowiedz.
Jack:-_-
"Kelly: Ale nie mnie. Koniec i kropka."
Lilka: To się okaże, a koniec i kropka to takie psy.
"Kelly: A powinien w imię nauki i wyszczego dobra.
Ines: Jakiego dobra?
Kelly: Mojego."
Lilka:To już tym bardziej nie przyjdzie.
"Bloguś: Jak przyjdzie to ją zapytam."
Lilka: Świetny pomysł.
Kelly: To u dzieci jest świetne spotkają się dwa razy i już są przyjaciółmi,
Lilka:...
a dorośli ile to się trzeba nagimnastykować i na myśleć kiedy możesz przestać zachowywać się jak ktoś poczytalny i nie wystraszysz tej drugiej osoby.
Lilka:...
Chociaż Dark Nebuli to na przywitanie uderza cie cały zestaw pojebania i przyjaźnisz się z tymi którzy mają zaburzenia współgrające z twoimi."
Lilka:...Przyjmijmy że nie mam pojęcia o czym do mnie mówisz. Poważnie nie wiem w życiu nie byłam w żadnym ośrodku.
Jack: Powiedź to nagraniom z monitoringu w Hadesie.
Lilka: Ja tam nic nie widziałam...no chyba, że dzieła Jacka się liczą.
Jack: Poczekaj aż Ziggurat wsadzi cię do szklanej trumny księżniczko.
Lilka: Wsadzać to on sobie może...nie ważne >->
Jack: XD
"Jack: Najpierw nich się za siebie weźmie."
UsuńKelly: Z nas wszystkich to on jedyny leczy się na głowę, a bynajmniej nie jest jedynym który tego potrzebuje.
"Lilka: Nie jestem zaniedbana tylko podirytowana waszymi głupimi sprzeczkami. A po szlajaniu się po ufokowych wymiarach, pustyniach, jaskiniach i cukierkowych krainach moje paznokcie to porażka. A kiedyś były takie ładne i czerwone U^U"
Kelly ; No to choć tu zrewanzuje ci się za włosy.*sadza Lile na krześle i zaczyna zmywać resztki lakieru*
"Lilka: Miał mnie znienawidzić, a nie zasmucić."
Kelly: Po chuj?
Ines: Nie przeklinaj.
Kelly: Znaczy się po co?
"Lilka: Oj, spadaj. Aleksandrze....nie lubię cię. Naprawdę jestem...zła bardzo rozwścieczona i więcej nie będę pomagała przy zajmowaniu się jakimiś tam sierśćuchami."
Alex; O. N-no drobrze. Skoro uważasz, że tak będzie dla ciebie lepiej. *poszedł do siebie bardziej smutny niż wcześniej*
Mary: Zadowolona z siebie jesteś!? Co ci on zrobił, że go męczysz!? Ty i ten kurdupelowaty skurwysyn! Na mnie się chcecie za coś zemścić!?
"Jack:O nie. Przecież ja bym tego nie zniósł."
Kelly: No to grzeczny masz być i nie użalać się nad sobą.
"Jack: W składziku mamy jeszcze petardy, fajerwerki i masę nitrogliceryny. Biegnij się pobawić."
Kelsi: Hy hy. ^^
"Lilka:Tylko spróbuj. Mam bardzo wrażliwy słuch. Jeśli cokolwiek wybuchnie to prawdopodobnie w przeciągu kilku sekund wybuchnie czyjś łeb."
Kelsi: No to może sobie pójdziesz gdzieś tak *zerka kontem oka na materiały wybuchowy*od 16 do 24 kilometrów stąd?
"Lilka:Zabawne bo na Jacka i innych to działa. Jack opowiedz."
Kelly: To pewnie dlatego, że gryzonie są bardzo strachliwe.
"Lilka:...Przyjmijmy że nie mam pojęcia o czym do mnie mówisz. Poważnie nie wiem w życiu nie byłam w żadnym ośrodku."
Kelly: I obyś nie była.
"Jack: Poczekaj aż Ziggurat wsadzi cię do szklanej trumny księżniczko."
Kelly: Jak tylko taką zobaczysz to uciekaj w przeciwnym kierunku używając wszelkich dostępnych środków. Robienie nowych drzwi też w to wliczam.
Jack:Niestety Kruk nie posiada chyba ani jednego normalnego człowieka. I w sumie poco?
UsuńJa:Żeby był względny spokój.
Jack: Byłoby za nudno.
Ja: Niekoniecznie.
"Kelly: Znaczy się po co?"
Lilka: To trudne do zrozumienia.
"Alex; O. N-no drobrze. Skoro uważasz, że tak będzie dla ciebie lepiej. *poszedł do siebie bardziej smutny niż wcześniej*
Lilka:Hyhy. Nie, nie, nie dobijaj mnie. Nie mów mi, że na poważnie uwierzyłeś w to co powiedziałam? Aleksandrze do diabła wracaj tu!
"Mary: Zadowolona z siebie jesteś!? Co ci on zrobił, że go męczysz!? Ty i ten kurdupelowaty skurwysyn! Na mnie się chcecie za coś zemścić!?
Jack: Tak obstawiałem, że się obudzi.
Lilka:*za pomocą mocy unosi rękę Mary i ta sama się strzeliła po głowie* To za tego skurwysyna. Nie obrażaj cudzych matek my twojej nie obrażamy. ,Nie mszczę się a w sumie mogłabym. Spełniam tylko twoją prośbę bym nie zbliżała się do Aleksandra co jest trudne bo ja lubię zwierzątka. Żeby to trzymanie się odniosło skutek na dłuższy czas to lepszego sposobu nie widzę. Ja nie mam w zwyczaju przechodzić na drugą stronę ulicy. Nie będę ci tłumaczyć dlaczego czasem jest irytujący bo nie zrozumiesz.
"Kelly: No to grzeczny masz być i nie użalać się nad sobą."
Jack: Ja zawsze jestem grzeczny :)
"Kelsi: Hy hy. ^^"
Lilka:-_-
Jack: :)
"Kelsi: No to może sobie pójdziesz gdzieś tak *zerka kontem oka na materiały wybuchowy*od 16 do 24 kilometrów stąd?"
Lilka: Tak jak mówiłam nie mam w zwyczaju przechodzić na drugą stronę ulicy. Weź zabawki i idź gdzieś gdzie cię nie usłyszę.
"Kelly: To pewnie dlatego, że gryzonie są bardzo strachliwe."
Lilka: Albo dlatego, że mają mały pęcherz.
"Kelly: Jak tylko taką zobaczysz to uciekaj w przeciwnym kierunku używając wszelkich dostępnych środków. Robienie nowych drzwi też w to wliczam."
Lilka:*humor się jej zrąbał więc tylko pokazuje lajka*
Jack: No bez jaj. To się rozprzestrzenia.
"Lilka: To trudne do zrozumienia."
UsuńKelly: Nie, to wcale nie jest trudne do zrozumienia tylko kretyńskie tak jak twoje zasady bez sensu i podstaw.
"Lilka:Hyhy. Nie, nie, nie dobijaj mnie. Nie mów mi, że na poważnie uwierzyłeś w to co powiedziałam? Aleksandrze do diabła wracaj tu!"
Mary: Z czego się śmiejesz zdziro!? Nie wiesz, że Alex bierze wszystko poza sobą na serio!? Nie żartuj z czegoś takiego bo jedyne co się stanie to Alex się zasmuci i kurwa tyle!
Ines: *Poszła sprawdzić co z Alexem*
"Lilka:*za pomocą mocy unosi rękę Mary i ta sama się strzeliła po głowie* To za tego skurwysyna. Nie obrażaj cudzych matek my twojej nie obrażamy. ,Nie mszczę się a w sumie mogłabym. Spełniam tylko twoją prośbę bym nie zbliżała się do Aleksandra co jest trudne bo ja lubię zwierzątka. Żeby to trzymanie się odniosło skutek na dłuższy czas to lepszego sposobu nie widzę. Ja nie mam w zwyczaju przechodzić na drugą stronę ulicy. Nie będę ci tłumaczyć dlaczego czasem jest irytujący bo nie zrozumiesz."
Mary: Żeby obrazić twoją matkę trzeba by wymyślić jakieś nowe przekleństwo. *wyszarpuje ręke z uścisku zaklęcia* Nie udawaj, że robisz cokolwiek dla kogokolwiek. Chciałaś go zdenerwować, a nie zatrzymać go na dłuższy czas zdala od siebie. Mam gdzieś co masz w zwyczaju, ale powiem ci jedno jeszcze raz zobaczę, że krzywdzisz Alex'a a nawet tet twój kompas cie nie uratuje.
"Lilka: Tak jak mówiłam nie mam w zwyczaju przechodzić na drugą stronę ulicy. Weź zabawki i idź gdzieś gdzie cię nie usłyszę."
Kelsi: Tylko wiesz to nie ulica tylko moje "podwórko" więc jak ci się nie podoba to pa pa wróć jak skończę się bawić.
Jack: Japr Czarna sukces. Wszystkie cztery w jednym komie.
UsuńLilka:I teraz powiedź, że niczego się nie nauczyłam.
Jack: Fart i tle.
Ja:*załamanie nad biurkiem+kłębek nerwów unoszący się nad głową*Dać wam wolną rękę to lepiej samemu sobie ją odciąć. Hanka rozejrzyj się tam dokoła bo mi chyba wena do ciebie zwiała.
Lilka: Skoro nie wypala z tymi paznokciami to trudno. Może kiedyś, albo nigdy. Smuci nie smuci teraz to już chyba na amen sobie poszedł nie?
"Mary: Żeby obrazić twoją matkę
Jack: Na twoim miejscu bym nie...
...trzeba by wymyślić jakieś nowe przekleństwo."
Lilka:*przekręca dłonią w powietrzy jakby odkręcała słoik, głowa Mary przekręca się o 180% i słychać tylko dźwięk łamanych kości*
Jack:Właśnie...
Ja: Co ty właśnie zrobiłaś? O_O
Lilka:*minimalnie wróciła do siebie* Chyba...ją przekręciłam.
Ja:Przecież do jasnej świetlistej ustaliliśmy sobie, że nie zabijamy postaci z innego bloga tak?
Lilka: Noooo tak, ale Jacka dwa razy to można zabić bo czemu nie?! Ta kundlowata małpa nie ma prawa obrażać mojej matki!
Ja:Victoria mogę cię prosić?-_-
Victoria:*zgarnia Lilkę i gdzieś ciągnie*
Lilka:Puść mnie bo tobie też urwę łeb!...Ja nie żartuję!...VICTORIA!~
Ja: Przeprosiłabym was za jej...ich zachowanie, ale to by nie miało znaczenia. Żyję nadzieją, że kiedyś się nad sobą zastanowią i sami was przeproszą.
Jack: Ale ja chcę zbudować z kwiatuszkiem wielką petardę.
Ja: Poco ci petarda jak ja cię mogę strzelić?
Jack:...Okej. Czasem robię rzeczy których nie chcę robić. Jest mi przykro.
Ja: Przestań! Nawet nie mówisz poważnie!
Jack: Ale gest się liczy.
Ja: Błagam niech was z tond ktoś wyprosi.
"Kelsi: Tylko wiesz to nie ulica tylko moje "podwórko" więc jak ci się nie podoba to pa pa wróć jak skończę się bawić."
Ja:Nich ci Bóg w dzieciach wynagrodzi.
Jack: Ona i dzieci? Proszę cię. Ja chcę zbudować petardę.
Ja:*wyciągam z za szafy zakurzone już trochę widełki*
Jack: Przecież idę czemu się pieklisz?
"Lilka:I teraz powiedź, że niczego się nie nauczyłam."
UsuńKelly: Gratulacje stałaś nakoksowanym Jackiem
"Ja:*załamanie nad biurkiem+kłębek nerwów unoszący się nad głową*Dać wam wolną rękę to lepiej samemu sobie ją odciąć. Hanka rozejrzyj się tam dokoła bo mi chyba wena do ciebie zwiała."
Ja: *przekopuje się przez burdel wokół siebie złozony z znaków drogowych płyt z kursem jazdy i innych śmieci* Coś mi się nie wydaje, żeby tu była. Za to mogę ci powiedzieć kiedy masz pierwszeństwo na nieoznakowanym skrzyżowaniu.
"Lilka: Smuci nie smuci teraz to już chyba na amen sobie poszedł nie?"
Kelly: Chciała byś. Pewnie ryczy Ines na ramieniu, a jak już się wypłacze to wszystko wróci do normy. Blacki mają to do siebie, że trudno jest się ich pozbyć.
"Lilka:*przekręca dłonią w powietrzy jakby odkręcała słoik, głowa Mary przekręca się o 180% i słychać tylko dźwięk łamanych kości*"
Ja: Kelly blokuj drzwi. Minimalizujemy zozprzestrzenianie się...
Kelly: Czego? Mamy rannego, a właściwie to trupa.
Ja: Ryuga, Kyoya coś ci świta?
Kelly: Aaaaa się robi. *przewróciła poratal szafe na jedne drzwi a drugie zamroziła* Gotowe.
Mary: *podnosi ręce do głowy i ustawienia ją na miejsce* Kiedy się nie ma argumentów najlepiej skręcić komuś kark.
Kelly: Po pierwsze foch ja zawsze chciałam móc się wydurniać tak jak Deadpool, a po drugie jakieś wyjaśnienie dlaczego tak się dzieje?
Ja: Nie będę resetu w nieskończoność wciskać na czas pozarozdziałowy jesteście nieśmiertelni i chuj.
Kelly: Suuuuper :)
"Lilka: Noooo tak, ale Jacka dwa razy to można zabić bo czemu nie?! Ta kundlowata małpa nie ma prawa obrażać mojej matki!"
Ja: Młoda damo raz to był wypadek, a drugim razem zaczepiał płatnego morderce z załamaniem nerwowym. I nie wyzywaj ludzi od małp i kundli bo to starcie mogło się dla ciebie skończyć dużo gorzej jednak to co mogło cie wykończyć jest tajemnicą której Mary miała zakaz ujawniać.
"Jack: Ona i dzieci? Proszę cię. Ja chcę zbudować petardę."
Kelsi: Tylko petarde? Choć zmajstrujemy pocisk ziemia ziemia.:)
Kelly: Gratulacje stałaś nakoksowanym Jackiem.
UsuńLilka&Jack:*porównują swoje bicepsy*
Jack:Hah! Usuń się w cień.
Lilka: Chyba ty :(
"Ja: *przekopuje się przez burdel wokół siebie złozony z znaków drogowych płyt z kursem jazdy i innych śmieci* Coś mi się nie wydaje, żeby tu była. Za to mogę ci powiedzieć kiedy masz pierwszeństwo na nieoznakowanym skrzyżowaniu."
Ja:Słucham cię.
"Kelly: Chciała byś. Pewnie ryczy Ines na ramieniu, a jak już się wypłacze to wszystko wróci do normy. Blacki mają to do siebie, że trudno jest się ich pozbyć."
Jack: Najwyraźniej nie tylko to ma do siebie. Ja nadal nie wiem jakim cudem on nie ogarnął, że czarna nie mówiła na poważni.
"Ja: Ryuga, Kyoya coś ci świta?
Kelly: Aaaaa się robi. *przewróciła poratal szafe na jedne drzwi a drugie zamroziła* Gotowe."
Lilka:Phy. Wpuść ich rozprawię się z oboma na raz.
Jack:Spłoniesz na stosie jak wiedźma.
Lilka: Idź bo cię utopię.
"Mary: *podnosi ręce do głowy i ustawienia ją na miejsce* Kiedy się nie ma argumentów najlepiej skręcić komuś kark."
Lilka:Wszystkie zażalenia proszę kierować do Kruka. Ona też nie pozwala mi nic mówić i nie pozwala mi siedzieć samej tak jak bym chciała. I nie drzyj się bo wcale nie wiesz co bym chciała.
Ja: Ponieważ się w sobie zamkniesz. trzeba wreszcie iść po tego Lenoxa bo zniknął i zabrał ze sobą cały rozsądek. W końcu ktoś cię musi pilnować.
Jack: Kot nas będzie pilnował. Świetnie, świetnie.
Ja: Zobaczysz jaka Lilka będzie przy nim grzeczniejsza.
Lilka:Zostaw ty mnie w spokoju. TY i ta twoja wiedźma.
Ja: Zmora nie martw się.
Zmora:*wyjebane ma*
"Ja: Nie będę resetu w nieskończoność wciskać na czas pozarozdziałowy jesteście nieśmiertelni i chuj.
Kelly: Suuuuper :)"
Jack: Nie wiecie co tracicie. To jest taki zarąbisty rollercoaster.
"Ja: Młoda damo raz to był wypadek, a drugim razem zaczepiał płatnego morderce z załamaniem nerwowym. I nie wyzywaj ludzi od małp i kundli bo to starcie mogło się dla ciebie skończyć dużo gorzej jednak to co mogło cie wykończyć jest tajemnicą której Mary miała zakaz ujawniać."
Lilka:Ups. No tak i to teraz też był wypadek. Niby co? Wielki boski pies przyjdzie mnie obślinić? Pfy. Ciotka się znalazła. A dajcie wy mi wszyscy święty spokój.
"Kelsi: Tylko petarde? Choć zmajstrujemy pocisk ziemia ziemia.:)"
Jack:Adoptujmy ją. Kobieto gdzie ty byłaś całe moje życie? :) Co jest celem? Zajmę się silnikiem. Zmajstruję sobie jeszcze układ kierowania żeby nie było za nudno? Poco ja się pytam oczywiście, że zmajstrujemy.
Ja: Eee to może idźcie gdzieś na jakąś pustynie albo no nie wiem pole do detonacji takich pocisków?
Jack: I popsułaś całą zabawę*stoi z wkrętarką i włącza ją co chwilę z jakimś chorym wzrokiem* Cel chcę znać cel *-*
Ja: O-O
Jack: Cel *-*
Ja: Kelsi właśnie zostałaś opiekunką do małego niebezpiecznego dla otoczenia dzieciaka. Powodzenia. Kraj ci tego nie zapomni.
Jack: Cel *-*
"Jack:Hah! Usuń się w cień."
UsuńKelly: Ja na twoim miejscu bym się tak nie cieszyła. Nie trenujesz i praktynie nie odchodzisz od komputera więc jedyna możliwość wyrobienia sobie bicepsu jaka ci została nie jest odpowiednia do chwalenia się.
"Ja:Słucham cię."
Ja: Musisz przepuścić każdego po twojej prawej stronie. Czyli jak skręcasz w lewo to przepuszczasz wszystkich z prawego przejazdu i z przeciwka.
Kelly: To czyli kiedy ma pierwszeństwo?
Ja: Gdy po prawo inie ma nic.
Kelly: Gówniane takie.
Ja: No trochę. BTW zdałam teoretyczny egzamin na prawko. :D
"Jack: Najwyraźniej nie tylko to ma do siebie. Ja nadal nie wiem jakim cudem on nie ogarnął, że czarna nie mówiła na poważni. "
Kelly: Obstawiam, że bierze sobie do serca wszystko co się do niego mówi czy podobny autodestrukcyjny badziew.
"Lilka:Phy. Wpuść ich rozprawię się z oboma na raz."
Kelly: Nie.
"Jack:Spłoniesz na stosie jak wiedźma."
Kelly: Nie.
"Lilka: Idź bo cię utopię."
Kelly ; Nie.
Ja: Trzy razy "Nie". Dziękujemy.
"Lilka:Wszystkie zażalenia proszę kierować do Kruka. Ona też nie pozwala mi nic mówić i nie pozwala mi siedzieć samej tak jak bym chciała. I nie drzyj się bo wcale nie wiesz co bym chciała."
Mary: *uspokoiła się trochę* Nie doprowadzaj Alexa do płaczu to może się dogadamy.
Ines: *woła z pokoju * Akex wcale nie płacze!
Kelly: No popatrz jaki z niego dzielny chłopiec.
"Jack: Nie wiecie co tracicie. To jest taki zarąbisty rollercoaster."
Kelly: Nie wiesz czy się śmiać czy żygać?
"Jack:Adoptujmy ją. Kobieto gdzie ty byłaś całe moje życie? :) Co jest celem? Zajmę się silnikiem. Zmajstruję sobie jeszcze układ kierowania żeby nie było za nudno? Poco ja się pytam oczywiście, że zmajstrujemy."
Kelsi: Jaki ładunek zrobimy przeciwpancerny czy odłamkowy, a może zapalający. Zapalający będzie fajny, albo zróbmy dwie albo trzy. *oczy jej błyszczą i mówi bardzo szybko* Rozwalmy blok, albo nie podziemną krypte, albo lotnisko albo i to i to i pociski penetrujące jeszcze zrobimy.
Kelly: No i ją straciliśmy. To jest droga w jedną stronę...No nic mówi się trudno i żyje się dalej.
"Ja: Eee to może idźcie gdzieś na jakąś pustynie albo no nie wiem pole do detonacji takich pocisków?"
Kelsi: Zgupiałaś? Na pustyni nie ma w co strzelać.
"Ja: Kelsi właśnie zostałaś opiekunką do małego niebezpiecznego dla otoczenia dzieciaka. Powodzenia. Kraj ci tego nie zapomni."
Kelsi; *Jest już w swoim świecie i pakuje do głowic w sumie wszystko*
Kelly: Ja na twoim miejscu bym się tak nie cieszyła..."
UsuńJack:*wyłącza na chwilę spawarkę* Ja się nie chwalę ja wyśmiewam Czarną.
"Ja: Musisz przepuścić każdego po twojej prawej stronie. Czyli jak skręcasz w lewo to przepuszczasz wszystkich z prawego przejazdu i z przeciwka."
Ja: Jej! To to wiedziałam!
Jack: Nie Kruk nie damy ci prawka.
Ja: :(
"Ja: No trochę. BTW zdałam teoretyczny egzamin na prawko. :D"
Ja: No i brawo. Od ilu tam się zdaje? Od siedemdziesięciu ileś procent? Czy osiemdziesięciu ileś? Nie ważne. Teraz jeszcze praktyczny i możesz się spokojnie poruszać po drodze. Byle nie jak mój tatuś. Co trzeci kierowca to dla niego jakieś nowe i zadziwiające przekleństwo.
Lilka: Tylko tam bez szarżowania.
Jack: Ciociu nie słuchaj jej :) Gaz do dechy!
Lilka: Do dupy chyba.
Ja:Ciekawa jestem kiedy ja się zacznę wozić bo jak na razie to cały czas ktoś próbuje mnie potrącić. Jak nie autobus czy kierowca samochodu to rowerzysta który nie widzi, że obok ma ścieżkę rowerową i zasuwa po chodniku w dodatku z nosem w telefonie.
Jack: Zobaczymy jak ty będziesz jeździła.
Ja: Odkąd zrobiłam sobie rundkę po parkingu przy cmentarzu tatuś boi się chyba dawać mi kluczyki do ręki. Ale moja przygoda za kółkiem na tym się nie skończy. Mhyhyhy :)
Lilka:Dziecko diabła piekło cię przyzywa.
"Kelly: Obstawiam, że bierze sobie do serca wszystko co się do niego mówi czy podobny autodestrukcyjny badziew.
Jack: W takim razie powinien mieć na imię Heinz Dundersztyc.
"Kelly: Nie."
Lilka: Jak nie jak tak.
"Kelly: Nie."
Jack: Fakt najpierw trzeba ją załapać.
"Kelly ; Nie."
Jack: A tego by nie zrobiła.
Lilka: A chcesz się przekonać?
"Ja: Trzy razy "Nie". Dziękujemy."
Lilka: I wieź tu im dogódź. Tak źle tak nie dobrze.
Jack: Najwyraźniej nie znasz się na rzeczy.
Lilka:No tak bo ty się znasz.
"Mary: *uspokoiła się trochę* Nie doprowadzaj Alexa do płaczu to może się dogadamy.
Lilka: Więc co proponujesz bo raczej się nie wycofam zaszłam już naprawdę daleko. Myślę, że do dwóch może trzech odpałów u was i koniec znajomości murowany. U Angel taka jedna już za mną nie przepada, a z racji, że jest we frendzone z resztą to łatwo pójdzie. Domino nienawiści szybko upadnie. Z Jenny i demoniczna spółką może pójść ciężko bo do nich nie dochodzi i wszystko mają gdzieś, a co do Nessy to pojęcia nie mam.
Jack:*przez chwilę naszła go egzystencjalna myśl jaką to głupotę robią z Lilką, ale szybko minęła i wrócił do wkręcania śrubek*
Ja: -.-;
"Ines: *woła z pokoju * Akex wcale nie płacze!
Kelly: No popatrz jaki z niego dzielny chłopiec."
Jack: Więc szlocha?
"Kelly: Nie wiesz czy się śmiać czy żygać?"
UsuńJack:*targoli butle z gazem i płynem zapobiegającym zamarzaniu* Śmiać, rzygać, wrzeszczeć wszystko na raz. Przynajmniej mam zapewnione trochę adrenaliny.
"Kelsi: Jaki ładunek zrobimy przeciwpancerny czy odłamkowy, a może zapalający. Zapalający będzie fajny, albo zróbmy dwie albo trzy. Rozwalmy blok, albo nie podziemną krypte, albo lotnisko albo i to i to i pociski penetrujące jeszcze zrobimy."
Jack:Chyba się zakochałem... Jeśli chcesz zapalające to w takim razie trzeba zamówić trochę termitu. Najlepiej zamówić u Teredów więc tam zadzwoń.
Ja:Gdzie są te koty jak ich niema? Naprawdę obawiam się twojego niezdrowego podniecenia.
Jack:*rozwalił się na brzuchu i grzebie śrubokrętem przy jakiejś skrzynce*Poluźnij szelki...Przesadzasz.
Ja: Tylko proszę cię nie zabij nikogo.
Jack: Nic nie obiecuję.
Ja: Ale naprawdę, naprawdę się postaraj. OK?
Jack: :)
Ja: -.-
Jack: To strzelmy w WBBA.
Ja: Tam są ludzie.
Jack: To w Hades. Tu się przydadzą penetrujące.
Ja: Ale tam też są ludzie...jakby.
Jack: A widzisz. Jakby.
Ja:To może idźcie na ten poligon, co?
"Kelsi: Zgupiałaś? Na pustyni nie ma w co strzelać."
Ja: Exactly. I tak jak mówiłam do wyboru macie jeszcze poligon. Przecież nie zaczniecie strzelać w centrum miasta.
Jack:*pozlepiał taśmą jakieś słoiczki, w środek włożył petardy i się cieszy* Mamy jakieś tampony?
Ja:-.-
Lilka:...Poco ci tampony?
Jack: Wymoczymy je w glikolu :)
Lilka:Jak sobie kupisz to będziesz miał.
Jack:Dobra kiedyś tam ci się odkupi. Dawaj :-[
Lilka: Ja ci mogę dać, ale kopniaka w tyłek ty wampirze U///-///U
Jack: Ffffłyflfyfly :-[
Lilka:*uśmiechnęła się tylko stając nie wybuchnąć śmiechem*
"Kelsi; *Jest już w swoim świecie i pakuje do głowic w sumie wszystko*"
Jack:*z paczką w ręku* Kobieto ale spokojniej zrób tam pod tym miejsce na silnik. Zrobiłem bombę chemiczną z układem sterowniczym. Jestem szczęśliwy :) Pomóc ci przy pociskach odłamkowych? Mogę ci coś zespawać jak chcesz.
Lilka:Najpierw sobie mózg zespawaj*ogarnia pozostałości po pracy Jacka* To zaskakujące co on trzyma w pokoju.
Ja: A ja myślałam, że to ty nas wszystkich wysadzisz.
Lilka: CO?!
Ja: Eheheha. Nic, nic. Idę po Lenoxa.
Lilka:-_- Nie po to go zbyłam żebyś go teraz szukała!
"Ja: No i brawo. Od ilu tam się zdaje? Od siedemdziesięciu ileś procent? Czy osiemdziesięciu ileś? Nie ważne. Teraz jeszcze praktyczny i możesz się spokojnie poruszać po drodze. Byle nie jak mój tatuś. Co trzeci kierowca to dla niego jakieś nowe i zadziwiające przekleństwo."
UsuńJa: Tam gdzie zdawałam było liczone w punktach trzeba było mieć przynajmniej 68 na 74 możliwe, żeby zdać. W moim przypadku hitem po gwałtownym chamowaniu było powiedziane z patosem:" Człowieku puchu marny, gdzie mi się na jezdnie pakujesz?"
"Jack: W takim razie powinien mieć na imię Heinz Dundersztyc."
Kelly: A wiesz, że raz śpiewali we dwóch jego piosenke.
"Kelly: Nie."
Lilka: Jak nie jak tak.
"Kelly: Nie."
Jack: Fakt najpierw trzeba ją załapać.
"Kelly ; Nie."
"Jack: A tego by nie zrobiła.
Lilka: A chcesz się przekonać?"
Kelly: Ty się przecież wody boisz.
"Lilka: I wieź tu im dogódź. Tak źle tak nie dobrze."
Ja: Oficjalnie zostałam ciotką. Nikt nie rozumie moich żartów. Lila tu masz tego obiecanego orła z plasteliny.
"Lilka: Więc co proponujesz bo raczej się nie wycofam zaszłam już naprawdę daleko. Myślę, że do dwóch może trzech odpałów u was i koniec znajomości murowany."
Mary: To był już trzeci także coś chyba ci nie idzie.
Kelly: A nie czwarty?
Mary:... Może. Zresztą ja ich nie rozróżniam jak w chodzą w te swoje stany... Może spróbuj nie wydziwiać. Wątpię, żeby Alexowi zależało na tobie jakoś wybitnie więc jeśli będziesz zachowywać się jak człowiek to on nie będzie czuł potrzeby pocieszania cie czy coś.
Ines: To zadziwiające jak szybko potrafisz przejść od zabije cie do negocjacji.
Kelly: Pewnie zmiana punktu widzenia pomaga.*robi taki ruch rękami jakby chciała sobie skręcić kark, ale nie dotyka głowy*
"U Angel taka jedna już za mną nie przepada, a z racji, że jest we frendzone z resztą to łatwo pójdzie."
Kelly: Jak Yuki..Czy Yuka...ta różowa to się nie przejmuj.
"Jack: Więc szlocha?"
Kelsi: A kogo to obchodzi? *zasłania twarz maską spawaliczą i wraca do spawania stabilizatorów lotu*Uważaj z tym gazem bo to wylecimy w powietrze zsnim odpalimy te cudeńka.
"Jack:Chyba się zakochałem... Jeśli chcesz zapalające to w takim razie trzeba zamówić trochę termitu. Najlepiej zamówić u Teredów więc tam zadzwoń."
Kelly: O.O *uszczypła się i zaczęła liczyć palce u rąk* Kim jesteś i co zrobiłeś Jackowi
Kelsi: Trochę termitu. Pfff. Trochę dużo termitu jeśli chcemy, żeby się ładnie paliło. Tylko, że on cicho wybucha. No nic nadrobi się pozostałymi. *dzwoni* Thermate-TH3 jest mi potrzebny na zaraz. Gotówke zobaczycie jak sprawdzę towar. No. Czekam byle nie za długo.
"Jack: To strzelmy w WBBA.
UsuńJa: Tam są ludzie.
Jack: To w Hades. Tu się przydadzą penetrujące."
Kelsi: A może w WBBA i Hades. Tak zdecydowanie tak penetrujące rozwalą temte podziemia.
Kelly: I pomyśleć, że Doji i Celest mogli tak właśnie zaczynać.
"Jack:*pozlepiał taśmą jakieś słoiczki, w środek włożył petardy i się cieszy* Mamy jakieś tampony?
Ja:-.-
Lilka:...Poco ci tampony?
Jack: Wymoczymy je w glikolu :)"
Kelsi: Dozowniki płynu przeciwko zamarazniu z tamponów trochę jedzie prowizorką, ale co tam. Samoruby i tak są najlepsze. *kopniakiem przesuwa w jego stronę skrzynke z narzędziami * Tam pwinny gdzieś być.
"Lilka: Ja ci mogę dać, ale kopniaka w tyłek ty wampirze U///-///U"
Kelly: Lila czy ty się czerwienisz?
"Jack:*z paczką w ręku* Kobieto ale spokojniej zrób tam pod tym miejsce na silnik. Zrobiłem bombę chemiczną z układem sterowniczym. Jestem szczęśliwy :) Pomóc ci przy pociskach odłamkowych? Mogę ci coś zespawać jak chcesz."
Kelsi: Nie bój żaby silnik się zmieścić. Jeśli tylko chcesz to zespeawaj sterowniki przy tez z materiałem zapalającym. Ja musze sprawdzić czy przy areodynamice czegoś nie spieprzyłam.*skanuje torpede* O ile komputer nie zgłupiał będzie git.
*tud tud*
Kelsi: Termit przyjechał! Można ładować ^.^
"Lilka:Najpierw sobie mózg zespawaj*ogarnia pozostałości po pracy Jacka* To zaskakujące co on trzyma w pokoju."
Kelly: Kelsi trzyma tampony koło śrubokrenta, a Jack się zakochał i pytał czy może pomóc także mnie chyba nic dzisiaj nie zdziwi.
Ja: Tam gdzie zdawałam było liczone w punktach trzeba było mieć przynajmniej 68 na 74 możliwe, żeby zdać. W moim przypadku hitem po gwałtownym chamowaniu było powiedziane z patosem:" Człowieku puchu marny, gdzie mi się na jezdnie pakujesz?"
UsuńJa: To może i punkty tylko mi się coś pokręciło. Polonistka i Mickiewicz byliby dumni.
"Kelly: A wiesz, że raz śpiewali we dwóch jego piosenke."
Jack: Wiem, coś kojarzę. To było chyba w tym czasie jak chłopak kot i podróbka mieli swoja historię.
Lilka:Pamiętasz coś takiego, ale tego kiedy Kelly powiedziała ci, że się lubicie już nie? Kim ty jesteś?
Jack: Simon Marx miło mi :) Ewentualnie Jack. Zależy kogo zapytać.
Lilka: Znalazło się dziecko wojny.
"Kelly: Ty się przecież wody boisz.
Lilka: A co to ma do tego? To Jack się będzie topił, a nie ja.
Jack:W takim razie pociągną cię za sobą na dno.
"Ja: Oficjalnie zostałam ciotką. Nikt nie rozumie moich żartów. Lila tu masz tego obiecanego orła z plasteliny."
Lilka: Wszystkie grzechy zostały ci wybaczone Hanuś. Lubię rękodzieła*ogląda sobie orzełka z plasteliny*I ogarneliśmy żart po prostu chciałam uściślić, że dałabym sobie radę z Ryugą, a tym bardziej z Bucem.
Jack: Może i tak ale na pewno nie w beyblade.
Lilka:*jęk konającego* Skończ.
Jack: To jest niemożliwe :)
"Kelly: A nie czwarty?
Mary:... Może. Zresztą ja ich nie rozróżniam jak w chodzą w te swoje stany... Może spróbuj nie wydziwiać. Wątpię, żeby Alexowi zależało na tobie jakoś wybitnie więc jeśli będziesz zachowywać się jak człowiek to on nie będzie czuł potrzeby pocieszania cie czy coś."
Lilka:Jak się każdemu z osobna poświęca uwagę to tak się dzieje. Nie rozumiem co ma pocieszanie mnie do odwalania.
Jack: Logika dobrych Aleśów na świecie. Jesteś zły, psychiczny to znaczy, że jesteś biedny i trzeba ci pomóc. I niby poniekąd tak jest, ale kogo to obchodzi?
Lilka:Mnie. To jest po prostu nie do ogarnięcia. Zupełnie jakby ten drugi zabrał mu całą złość, sarkazm i inne takie, a teraz oczywiście za sprawą wielkiej miłości przeszedł na jasną stronę mocy. Przecież w takie bzdury wierzy tylko Akane*bo co z tego, że kiedyś sama w to wierzyła*
Jack: Może was rozmiękczył tym uśpieniem pas, ale ja wiem swoje.
Ja:To było straszne.
Jack: Proszę cię Kruk ty jojczysz, że horrory są straszne. Jeden pies w ta czy w tą nie robi różnicy.
Ja: Bo są i tak robi.
Jack: Powiedziałaś, że zrobisz ze swojego kota kebab.
Ja:...To w złości. Nie mówiłam poważnie.
Jack: Jasne. Broń się broń.
Lilka:Te kocury. Właściwie Maryśka o czym ty chcesz negocjować?
"Kelly: Jak Yuki..Czy Yuka...ta różowa to się nie przejmuj."
Lilka:Yuka jest nawet okej. Nie mówiłam o niej tylko o takiej świrusce Akane. Inny blog o bakuganach. Swoją drogą w tej animie mają takiego Rena i niby on jest podobny do Ryugi, ale widzę mnóstwo różnic.
Jack: Ale raz go pomyliłaś.
Lilka: Bo tyłem stał.
Jack: Jasne już pewnie jesteś oczarowana, zakochana w ufoku, co?
Lilka: W tobie jestem zakochana wiesz?
Jack: Pffy. No chyba. To już wiedziałem od dawna.
Lilka:*mina a la co za idiota*
"Kelsi: A kogo to obchodzi? *zasłania twarz maską spawaliczą i wraca do spawania stabilizatorów lotu*Uważaj z tym gazem bo to wylecimy w powietrze zsnim odpalimy te cudeńka."
Jack: Nie ucz ojca dzieci robić.
"Kelly: O.O *uszczypła się i zaczęła liczyć palce u rąk* Kim jesteś i co zrobiłeś Jackowi
Kelsi: Trochę termitu. Pfff. Trochę dużo termitu jeśli chcemy, żeby się ładnie paliło. Tylko, że on cicho wybucha. No nic nadrobi się pozostałymi. *dzwoni* Thermate-TH3 jest mi potrzebny na zaraz. Gotówke zobaczycie jak sprawdzę towar. No. Czekam byle nie za długo."
Jack:Z termitem możemy szaleć tylko tu trzeba jak z pizzą. Dobra pizza dodatków ma nie wiele, ale jakość powal na kolana. Dwa trzy składniki, a mocne żeby z tego gówno nie wyszło. Bo wiesz gówno ma to do siebie, że się nie pali.
Lilka:Od dziś sam sobie gotujesz.
Jack: Nie zrobisz mi tego.
Lilka: Przez ciebie chyba nigdy więcej nie tknę pizzy.
Jack: Dobrze...więcej dla mnie.
"Kelsi: A może w WBBA i Hades. Tak zdecydowanie tak penetrujące rozwalą temte podziemia."
UsuńJack: No dokładnie o tym myślałem :)
Lilka: Cała konstrukcja wygląda jak piekło Dantego. Dziewiąty krąg. Piekło jest zimne.
Jack:*przysłuchuje się co tam Lilka mamrocze* Faktycznie Ziggurat mógłby ogarnąć co z tym ogrzewaniem bo czasem tak piździ od tego dziewiątego poziomu. Ale coś w końcu musi schładzać rdzeń.
Lilka: :)
Jack: A ty z czego się cieszysz?
Lilka: Boska Komedia ma szczęśliwe zakończenie.
Jack: I co z tego?
Lilka: Nic :)
"Kelly: I pomyśleć, że Doji i Celest mogli tak właśnie zaczynać."
Ja: :/
Lilka: Chcesz torebkę do oddychania?
Ja: Poproszę.
"Kelsi: Dozowniki płynu przeciwko zamarazniu z tamponów trochę jedzie prowizorką, ale co tam. Samoruby i tak są najlepsze. *kopniakiem przesuwa w jego stronę skrzynke z narzędziami * Tam pwinny gdzieś być."
Jack:*grzebie w skrzynce z narzędziami* I tam powinna być wyposażona każda kobieca torebka. Śrubokręt krzyżakowy, klucze, młotek jakieś tampony.
"Kelly: Lila czy ty się czerwienisz?"
Lilak:Yyy nie? U///-///U
Jack:*przedrzeźnia jej sposób mówienia* Yyy duh?*nadyma policzki, prostuje się i dumnie unosi podbródek *
Lilka:Przestań mnie przedrzeźniać!
Jack: Łee przestań mnie przedrzeźniać!
Lilka: Uh U///-///U
Jack: Uh*znów nadyma policzki*
"Kelsi: Nie bój żaby silnik się zmieścić. Jeśli tylko chcesz to zespeawaj sterowniki przy tez z materiałem zapalającym. Ja musze sprawdzić czy przy areodynamice czegoś nie spieprzyłam.*skanuje torpede* O ile komputer nie zgłupiał będzie git."
Jack: Jak coś to mów*zajął się spawaniem*
"Kelsi: Termit przyjechał! Można ładować ^.^"
Jack:*ściera pot z czoła* No i dobra. Ja idę po spoiwa bo się skończyły. Skołować jeszcze napalm?
"Kelly: Kelsi trzyma tampony koło śrubokrenta, a Jack się zakochał i pytał czy może pomóc także mnie chyba nic dzisiaj nie zdziwi."
Lilka: Nie chwal dnia przed zachodem słońca. Zakochany Jack...
"Jack: Wiem, coś kojarzę. To było chyba w tym czasie jak chłopak kot i podróbka mieli swoja historię. "
UsuńKelly:No chyba... No. Jak miałam wolne.
"Lilka: A co to ma do tego? To Jack się będzie topił, a nie ja."
Kelly: Z własnej woli się nie utopi.
"Lilka: Wszystkie grzechy zostały ci wybaczone Hanuś. Lubię rękodzieła*ogląda sobie orzełka z plasteliny*"
Ja: Awwwww. Dziękuję. :) No widzisz Liluś nie taka ciocia straszna jak się wydaje.
"Lilka:Jak się każdemu z osobna poświęca uwagę to tak się dzieje. Nie rozumiem co ma pocieszanie mnie do odwalania.
Jack: Logika dobrych Aleśów na świecie. Jesteś zły, psychiczny to znaczy, że jesteś biedny i trzeba ci pomóc. I niby poniekąd tak jest, ale kogo to obchodzi?"
Kelly: Widzę, że zaczynasz łapać. Dziwne, że dopiero teraz. Przecież od zawsze wiadomo, że gdy kobieta zaciska dłonie na twojej szyji to znaczy, że jest smutna.
"Lilka:Mnie. To jest po prostu nie do ogarnięcia. Zupełnie jakby ten drugi zabrał mu całą złość, sarkazm i inne takie, a teraz oczywiście za sprawą wielkiej miłości przeszedł na jasną stronę mocy. Przecież w takie bzdury wierzy tylko Akane."
Kelly: No dobra skoro już paranoicznie zajmujemy się motywami Alexa. Zastanawiam się czy wszystkiego nie wyjasiało by to, że Alex nie jest zły?...Czy to już przesada?
"Lilka:Te kocury. Właściwie Maryśka o czym ty chcesz negocjować?"
Mary: Nie chce negocjować. Chciałbym poprostu mieć spokój.
"Lilka:Yuka jest nawet okej. Nie mówiłam o niej tylko o takiej świrusce Akane. Inny blog o bakuganach. Swoją drogą w tej animie mają takiego Rena i niby on jest podobny do Ryugi, ale widzę mnóstwo różnic."
Kelly: No słyszałam coś o nim. Ponoć ma na czole narośl podobną do korony Ryugi.
"Jack: Nie ucz ojca dzieci robić."
Kelly: O mamo oni mówią już o dzieciach. 0.0
"Jack:Z termitem możemy szaleć tylko tu trzeba jak z pizzą. Dobra pizza dodatków ma nie wiele, ale jakość powal na kolana. Dwa trzy składniki, a mocne żeby z tego gówno nie wyszło."
Kelsi: Mówisz o pizzy i ładunkach do torped jednocześnie. To ja się tu zaraz zakocham.
Kelly: Nie ja mam dość. Lila otwieraj portal. Jestem nieśmiertelna możemy iść w ciemno.
"Bo wiesz gówno ma to do siebie, że się nie pali."
Kelly: Za to trudno wyobrazić sobie lepszą broń biologiczną niż patyk wytarzany w kupie.
"Jack: No dokładnie o tym myślałem :)"
Kelsi: Rozumiemy się w lot.
"Jack:*przysłuchuje się co tam Lilka mamrocze* Faktycznie Ziggurat mógłby ogarnąć co z tym ogrzewaniem bo czasem tak piździ od tego dziewiątego poziomu. Ale coś w końcu musi schładzać rdzeń."
Kelsi: Trzeba będzie sprawdzić czym to chłodzą.
"Lilka: Boska Komedia ma szczęśliwe zakończenie."
Ja: Ugh. Matura. Piekło Dantego. I ci wszyscy nieszczęśliwi i cierpiący idjoci. Wertera sama miałam ochotę zastrzelić tak mniej więcej w połowie książki Lotte zresztą też.
"Ja: :/
Lilka: Chcesz torebkę do oddychania?
Ja: Poproszę."
Kelly: Spokojnie jeśli Jack nie jest hipokrytą to wszystko skończy się dobrze.
"Jack:*grzebie w skrzynce z narzędziami* I tam powinna być wyposażona każda kobieca torebka. Śrubokręt krzyżakowy, klucze, młotek jakieś tampony."
Kelsi: Muszę jeszcze dokręcić wyścielaną kieszeń na laptop.
"Jack: Jak coś to mów*zajął się spawaniem*"
Kelsi: Chcesz zrobić sterowanie do pozostałych?
"Jack:*ściera pot z czoła* No i dobra. Ja idę po spoiwa bo się skończyły. Skołować jeszcze napalm?"
Kelsi: Czemu nie. Porównamy płomienie. *wstrząsa puszke spreju*
"Lilka: Zakochany Jack..."
Kelly: Góralska łódź podwodna.
"Kelly:No chyba... No. Jak miałam wolne."
UsuńJack: Nie mów, że ci szkoda. Wyjechałabyś i zaraz byś chciała wracać bo za nudno by ci było.
"Kelly: Z własnej woli się nie utopi."
Lilka: Nie mszę go dotykać żeby utopić mogę stać na brzegu i swobodnie się przyglądać.
"Ja: Awwwww. Dziękuję. :) No widzisz Liluś nie taka ciocia straszna jak się wydaje."
Lilka:Może...chodź i tak nie ufam wam blogerką*trzyma orzełka przed nosem* Złe, złe człowieki.
Jack: Aleś, Haniuś, Liluś. To ,,Ś" ma moc zmywania grzechów czy co?
"Kelly: Widzę, że zaczynasz łapać. Dziwne, że dopiero teraz. Przecież od zawsze wiadomo, że gdy kobieta zaciska dłonie na twojej szyji to znaczy, że jest smutna."
Jack: Ty popatrz, a ja myślałem, że to oznaka rozchwiania psychicznego.
"Kelly: No dobra skoro już paranoicznie zajmujemy się motywami Alexa. Zastanawiam się czy wszystkiego nie wyjasiało by to, że Alex nie jest zły?...Czy to już przesada?"
Lilka: Aaaach. Nie chodzi już o to jaki on jest. Dajmy spokój. Dla dobra ogółu niech trzyma się z daleka. Z resztą ty lepiej też.
"Mary: Nie chce negocjować. Chciałbym poprostu mieć spokój."
Lilka: Ty popatrz ja też. To niesamowite ile nas łączy. Dom chcesz z ogrodem czy bez?
"Kelly: No słyszałam coś o nim. Ponoć ma na czole narośl podobną do korony Ryugi."
Lilka: Tak, chyba wszyscy Gundalianie tak mają.
Jack: To zaskakujące ile o nich wiesz.
Lilka: On i jego ekipa faworyci Kruka. Nie dziw mi się. Fakt faktem Keith ten makaron jeden odrobinę mnie do siebie przekonał, ale to tylko dzięki Angel.
Jack: Jasne :)
Lilka: Nie rób głupich min on jest Jess.
Jack: Wiem, wiem.
Lilka: Poza tym płaszcz ukradł jakiemuś bezdomnemu, maskę Jackowi tylko ją przerobił i to taki przefarbowany na blond Bucu któremu ktoś ukradł gumkę do włosów plus z pół na pół charakterem Ryugi. Aż się dziwię, że to za nim Kruk nie przepada.
Ja:Szurnięty brokuł jest tylko jeden. Poza tym ja wszędzie lubię jakieś postaci.
Jack:Już dawno powinienem zadzwonić po Petrowicza.
Ja: To dzwoń. Kto wie może przyjedzie.
"Kelly: O mamo oni mówią już o dzieciach. 0.0"
Lilka:Niech oni lepiej sobie znajdą kogoś w swoim wieku.
Ja:*tępy wzrok przekrwione białka*
Jack: Cicho bo kogoś dobijacie.
"Kelsi: Mówisz o pizzy i ładunkach do torped jednocześnie. To ja się tu zaraz zakocham.
Jack: Mhyhy :) Tak jestem świetny*Bo co z tego, że wymyśliłam to rozwieszając pranie* To co jaką zamawiamy na pokaz? Ser, szynka, pieczarki czy może Hawajska? Pół na pół? Dwie? Konkret napoje?
Lilka:Chcę pieroga.
Jack: Już zaczynasz mieć zachcianki? Właściwie który to miesiąc? Piąty, szósty?
Lilka: Twój ostatni-_-
"Kelly: Nie ja mam dość. Lila otwieraj portal. Jestem nieśmiertelna możemy iść w ciemno."
Lilka: Niby miałam mieć z tobą focha, ale coś w tym jest. Mam lepszy pomysł chodźmy na te burgery. Chyba mam ochotę coś zjeść.
"Kelly: Za to trudno wyobrazić sobie lepszą broń biologiczną niż patyk wytarzany w kupie."
Jack: Niestety nie mogę się nie zgodzić.
"Kelsi: Rozumiemy się w lot."
Jack: Nie przesadzajmy.
"Kelsi: Trzeba będzie sprawdzić czym to chłodzą."
Jack: Może kiedyś. Ale obstawiam, że pewnie wodą, albo dwutlenkiem węgla. Kto tam wie co Zigguratowi chodzi po głowie. W końcu to spiralna moc.
Lilka: Najpierw piekło potem podwodne miasto. Czego chcieć więcej?
Jack: Mózgu dla Ziggurata bo jak na razie to chyba ma jakiś chiński badziew.
Lilak: Jak wy się kochacie.
Jack:*udawana poważna mina* Bardzo.
"Ja: Ugh. Matura. Piekło Dantego. I ci wszyscy nieszczęśliwi i cierpiący idjoci. Wertera sama miałam ochotę zastrzelić tak mniej więcej w połowie książki Lotte zresztą też."
UsuńJa:Spokojnie już to przeżyłaś. Ja osobiście mam przerobione tylko fragmenty, a sama z siebie przeczytałam tylko wędrówkę po piekle. Cierpienia młodego Wertera? Nie przerabiałam jeszcze, ale jeśli to nadejdzie to będę się miała na baczności. Przed wakacjami coś mnie naszło na Raj utracony Miltona. Doszłam do połowy i odłożyłam to sobie na później. To zdecydowanie nie jest lektura dla przyjemności i trzeba się naprawdę skupić w końcu poezja no ale obiecałam sobie, że jeszcze do tego wrócę.
Lilka: W takim Szatanie tylko się zakochać.
Ja:Uhym. A teraz będę miała rozszerzenia i osobiście jestem przerażona Potopem.
Jack: Jak my wszyscy XD
Ja:Oczywiście musisz mnie dobić.
Jack: Halinka cię pocieszy :)
Ja: Ona podetnie mi skrzydła niż prędzej mnie pocieszy-_-
Jack: Teraz będziecie widywały się tak często :)
Lilak: Tylko pamiętaj żeby kupić jej kwiaty :)
Ja: A wy mi wieniec. Chyba wyskoczę przez okno.
Lilka: Polski macie na parterze.
Ja: W takim razie już się nie mogę doczekać poniedziałku.
Jack&Lilka: My też XD
"Kelly: Spokojnie jeśli Jack nie jest hipokrytą to wszystko skończy się dobrze."
Ja:*pompowana torebka wybucha*
Lilka: Także tego...
"Kelsi: Muszę jeszcze dokręcić wyścielaną kieszeń na laptop."
Jack: Tylko dobrze go oddziel żeby się nie pogruchotał.
"Kelsi: Chcesz zrobić sterowanie do pozostałych?"
Jack: Układy sterownicze są już zrobione.
"Kelsi: Czemu nie. Porównamy płomienie. *wstrząsa puszke spreju*"
Jack:Napalm się bardziej rozchlapie. Podpisujesz, zamalowujesz całość czy po prostu strzelasz takie małe grafity?...Bo jeśli tak to ja też chcę.
"Kelly: Góralska łódź podwodna."
Lilka:Hyhy. Co? :D Okej, dobra. Chodź. Poza tym to nie jest wcale takie nie możliwe.
"Jack: Nie mów, że ci szkoda. Wyjechałabyś i zaraz byś chciała wracać bo za nudno by ci było."
UsuńKelly: To chyba oczywiste. Bez adrenaliny ja praktycznie nie funkcjonuje.
"Jack: Aleś, Haniuś, Liluś. To ,,Ś" ma moc zmywania grzechów czy co?"
Kelly: *zerka na Mary i Lilkr* W przypadku Maryś chyba nie działa.
"Jack: Ty popatrz, a ja myślałem, że to oznaka rozchwiania psychicznego."
Kelly: No popatrz. Jeszcze się nie nauczyłeś.
"Lilka: Aaaach. Nie chodzi już o to jaki on jest. Dajmy spokój. Dla dobra ogółu niech trzyma się z daleka. Z resztą ty lepiej też."
Kelly: Chciała byś skarbie, ale na to już trochę za późno.
"Lilka: Ty popatrz ja też. To niesamowite ile nas łączy. Dom chcesz z ogrodem czy bez?"
Mary: *nie wie czy to był sarkazm czy nie więc poprostu odpowiedziała* Najlepszy był by w lesie.
"Lilka:Niech oni lepiej sobie znajdą kogoś w swoim wieku."
Kelly: Dużo ich różnić nie może... zresztą już ci się odechciało być ciocią?
"Jack: Mhyhy :) Tak jestem świetny. To co jaką zamawiamy na pokaz? Ser, szynka, pieczarki czy może Hawajska? Pół na pół? Dwie? Konkret napoje?
Kelsi: Ser szynka pieczarki, a napój dla mnie monster.
"Lilka: Niby miałam mieć z tobą focha, ale coś w tym jest. Mam lepszy pomysł chodźmy na te burgery. Chyba mam ochotę coś zjeść."
Kelly: Nie będę się zastanawiać za co ten foch. Idziemy do knajpy Benkeia, a potem robię ci paznokcie. :)
"Jack: Niestety nie mogę się nie zgodzić."
Kelly: *cieszy mordke*
Ryuga: *mina ala Zadaje się z kretynką*
"Jack: Może kiedyś. Ale obstawiam, że pewnie wodą, albo dwutlenkiem węgla. Kto tam wie co Zigguratowi chodzi po głowie. W końcu to spiralna moc."
Kelsi:Ja bym chłodziła dwutlenkiem węgla. Mniej problemów z magyzowaniem i studzeniem wody.
"Lilka: Najpierw piekło potem podwodne miasto. Czego chcieć więcej?"
Kelsi: No mi osobiście to by się WD-40 przydało.
Ja:Spokojnie już to przeżyłaś. Ja osobiście mam przerobione tylko fragmenty, a sama z siebie przeczytałam tylko wędrówkę po piekle. Cierpienia młodego Wertera? Nie przerabiałam jeszcze, ale jeśli to nadejdzie to będę się miała na baczności. Przed wakacjami coś mnie naszło na Raj utracony Miltona. Doszłam do połowy i odłożyłam to sobie na później. To zdecydowanie nie jest lektura dla przyjemności i trzeba się naprawdę skupić w końcu poezja no ale obiecałam sobie, że jeszcze do tego wrócę."
Ja: Mam zamiar przerobić Szekspira.
Ryuga: Tamten anglik i tak się w tobie nie zakocha.
Ja; Ha ha. Ty lepiej się zainteresuj co Kelly robi bo coś czuje, że się powoli wymyka.
Ryuga: I co niby chciałaś tym osiągnąć?
Ja: Jestem zbyt zarąbista, żeby odpowiedzieć.
"Ja:*pompowana torebka wybucha*
Lilka: Także tego..."
Kelly: No to, żeś mnie uspokoiła.
"Jack: Tylko dobrze go oddziel żeby się nie pogruchotał."
Kelsi: Zastanawiam się czym to wyściełać dla lepszej amortyzacji.
"Jack:Napalm się bardziej rozchlapie. Podpisujesz, zamalowujesz całość czy po prostu strzelasz takie małe grafity?...Bo jeśli tak to ja też chcę."
Kelsi: Orientuj się *rzuca mu puszkę* Dzieła się podpisuje. Jedyne czego żałuję to, że się nawet nie skapną czym oberwali.
"Lilka:Hyhy. Co? :D Okej, dobra. Chodź. Poza tym to nie jest wcale takie nie możliwe."
Kelly; *wychodzi z Lilą* Góralska łódź pofwodna do nurkowania w jeziorach czy zakochany Jack? Lubisz cebulę w hamburgerach?
"Kelly: *zerka na Mary i Lilkr* W przypadku Maryś chyba nie działa."
UsuńLilka:Hyhy. Maryś Tategamiś.
Jack:Starsza Tategamiś XD
Lilka:Przestań kradzieju złodzieju. To moje.
"Kelly:No popatrz. Jeszcze się nie nauczyłeś."
Jack: To wina nauczyciela.
"Kelly: Chciała byś skarbie, ale na to już trochę za późno."
Lilka: Nigdy nie jest za późno żeby coś zmienić. A czasem trzeba wybrać mniejsze zło. Kiedyś możesz nie mieć wyjścia.
"Mary: *nie wie czy to był sarkazm czy nie więc poprostu odpowiedziała* Najlepszy był by w lesie.
Lilka:Rozumiem taka chatka z piernika czy może domek w Komie z Hyomą?
"Kelly: Dużo ich różnić nie może... zresztą już ci się odechciało być ciocią?"
Lilka: Nie nie odechciało, ale lepiej żeby Jack dorósł do roli ojca.
"Kelsi: Ser szynka pieczarki, a napój dla mnie monster."
Jack: :)
Lilka: Jezu...oni nawet jedzą to samo.
Jack: Chociaż ja częściej pije Blacka.
Lilka:1,2,3 You nad my 3,4,5 I love my life!
Niezły szpan, Let’s have fun. Zróbmy duet. Baby let’s do it, do it! Do it, do it!
Ja: Liluś błagam cię przestań O-O
Lilka:Chciałabyś :) Za to, że ty go nie strzeliłaś. Możemy iść tam chodź nie jestem pewna czy on za mną przepada.
"Kelly: *cieszy mordke*
Ryuga: *mina ala Zadaje się z kretynką*"
Jack:*uśmiech, a w tle brakuje tylko ,,Jestem Bogiem uświadom to sobie".*
Lilka:Przecież ty i tak ją kochasz.
"Kelsi:Ja bym chłodziła dwutlenkiem węgla. Mniej problemów z magyzowaniem i studzeniem wody."
Jack: Może i tak. Kiedyś musi wyjść na jaw co ta podła łasica tam knuje w tych podziemiach.
"Kelsi: No mi osobiście to by się WD-40 przydało."
Jack: Puszka stoi po lewo od pierwszego pocisku.
"Ja: Mam zamiar przerobić Szekspira.
Ryuga: Tamten anglik i tak się w tobie nie zakocha."
Lilka: Skąd wiesz może gdyby żył...Romeo i Julia.*krzyżuję ręce na piersi i przekręca głowę na bok parodiując znak z denaturatu.*
Ja: Mi się Makbet podobał.
Jack: Jak ta podła Anita mogła się z tobą kłócić o miłość Lady Makbet i Makbeta co nie?
Ja: No własnie! Mały niebieski grzyb. U-U
Jack: XD Ona jest od ciebie odrobinę wyższa.
Ja: A co ma teraz wzrost do tego, że to JA miałam rację? Nawet Halina się ze mną zgodziła.
Jack:Nic. Ale to jak się burwersowałaś już tak XD
Ja:No bo się kłóci ze mną bezczelnie. Ciekawe na jaki się teraz przefarbowała.
Lilka: Miejmy nadzieję, że nie na zielono.
Jack:Przyjmijmy że tak będzie. Wchodzimy, a ona podbiega w takich mocnych zielonych włosach. Kruk dusi się Czarna już umarła XD
Lilka:...
Ja: Jak ja nie chcę do tej szkoły.
"Kelsi: Zastanawiam się czym to wyściełać dla lepszej amortyzacji."
Jack: Ja bym najpierw zrobił miejscem jakąś przegrodę na ten laptop skoro już tam chcesz go nosić. Potem wypełniłbym to taką fajną pianką. Landryna ma takie duże puzzle nw z czego to jest z polietylenu? A potem obszyj jakimś materiałem i ju. Chociaż nie wiem czy to za słabe nie będzie.
Lilak: Owiń to sobie folią bąbelkową. Fajnie strzela :)
Jack: Ty zacznij sobie głowę owijać bo po tej Dolinie Burz coś ci się poprzestawiało.
Lilka: A tobie się zaraz kark przestawi.
"Kelsi: Orientuj się *rzuca mu puszkę*
Jack:*bez problemu złapał puszkę tuż przed twarzą* Dzięki :)
Lilka:*zerka na niego kontem oka*
"Dzieła się podpisuje. Jedyne czego żałuję to, że się nawet nie skapną czym oberwali."
Ja: Anonimowość na większą chwałę Boga.
Jack: To nie średniowiecze.*do Kelsi* Ale przynajmniej będzie co opowiadać wnukom. Co ty na to żeby bezpiecznie obserwować pokaz z bliska?
"Kelly; *wychodzi z Lilą* Góralska łódź pofwodna do nurkowania w jeziorach czy zakochany Jack? Lubisz cebulę w hamburgerach?"
Lilka:Zakochany Jack. Z czymś mogę ją zjeść, ale nie żeby tak samą. Poza tym grillowana na szaszłyku jest całkiem okej.
„Jack: To wina nauczyciela.”
UsuńKelly: Może powinieneś wymienić go na laske z depresją.
„Lilka: Nigdy nie jest za późno żeby coś zmienić. A czasem trzeba wybrać mniejsze zło. Kiedyś możesz nie mieć wyjścia.”
Kelly: Kiedy nie ma wyjścia trzeba zrobić nowe.
" Lilka: Rozumiem taka chatka z piernika czy może domek w Komie z Hyomą?”
Mary: Dlaczego z Hyomą?
"Lilka: Nie nie odechciało, ale lepiej żeby Jack dorósł do roli ojca.”
Kelly: *kiwa głową* Rozumiem.
" Lilka: Jezu...oni nawet jedzą to samo.”
Kelly: Podobny tryb życia.
„Jack: Chociaż ja częściej pije Blacka.”
Kelsi: Niech zgadne. Czarny jak twoja dusza?
„Jack:*uśmiech, a w tle brakuje tylko ,,Jestem Bogiem uświadom to sobie".*
Lilka:Przecież ty i tak ją kochasz.”
Kelly: Mnie się nie kocha zamną się szaleje.
„Jack: Puszka stoi po lewo od pierwszego pocisku.’’
Kelsi: *mruczy pod nosem* Po lewo. Lewo, lewo. Dobra mam! *smaruje kółka w wózkach*
Kelly: Lewo po lewo. Było by łatwiej gdybym nie był daltonistą.
" Lilka: Skąd wiesz może gdyby żył...Romeo i Julia.”
JA: Ryudze chodziło o Toma Hiddlestona.
„Ja: Mi się Makbet podobał.”
Ja: Głównie przez to chce zająć się Szekspirem. Romo i Juli a mnie do siebie mocno zniechęcili, ale taki Hamlet może być w porządku.
‘’Ja: Jak ja nie chcę do tej szkoły.’’
Ja: A ja nie chce się wyprowadzać T.T
‘’Jack: Ja bym najpierw zrobił miejscem jakąś przegrodę na ten laptop skoro już tam chcesz go nosić.’’
Kelsi: Nie chce ale pewnie będę musiała. Przecierz jak Kelly znam zaraz będzie problem i bezemnie sobie nie poradzą.
Kelly: EJ! Wypraszam sobie! Jestem silną niezależna kobietą i nie potrzebuje niczyjej pomocy!
Kelsi: Dwa słowa. Sezon pierwszy.
Kelly: Chędorz się.
„Ja: Anonimowość na większą chwałę Boga.”
Kelsi: Jeśli wyznaje się haos to czemu nie.
„Jack: Ale przynajmniej będzie co opowiadać wnukom. Co ty na to żeby bezpiecznie obserwować pokaz z bliska?”
Kelsi: Inna opcja nie wchodzi w grę. :)
„Lilka:Zakochany Jack. Z czymś mogę ją zjeść, ale nie żeby tak samą. Poza tym grillowana na szaszłyku jest całkiem okej.”
Kelly: Musze cie kiedyś zabrać do nas na grila. Zakochasz się w karkówce według przepisu mojego taty. No dobra jesteśmy na miejscu. Braciszku! ^.^
Benkei: Kelly! *przytulają się do siebie i urządzają sobie niemy konkurs kto mocnej ściśnie to drugie* Schudłaś kruszyno.
Kelly: Sam jesteś kruszyna. Zrobisz nam po jednym hamburgerze z frytkami? Takim jak ty umiesz.
Benkei: Się robi właśnie zmieliłem mięso.
"Kelly: Może powinieneś wymienić go na laske z depresją."
UsuńJack: To ja uczę Czarną, a nie ona mnie. Czego ona chce mnie nauczyć? Rzucania zaklęć?
Lilka: Nie jestem czarownicą.
"Kelly: Kiedy nie ma wyjścia trzeba zrobić nowe."
Lilka:*wzdycha*
"Mary: Dlaczego z Hyomą?"
Lilka: No nie wiem Aleksander nie bo to twój frendzone. Ryugi nie lubisz bo cie wkurza swoją osobą i tym, że z nim przegrywasz, a Hyomie rzucasz się na szyję jak gdyby nigdy nic. Więc czemu by nie?
"Kelly: *kiwa głową* Rozumiem."
Lilka: Cieszę się.
"Kelsi: Niech zgadne. Czarny jak twoja dusza?"
Jack: Dobre, ale to raczej tekst Czarnej. Moja dusza jest niemal przeźroczyście biała ponieważ odbijam od siebie wszystkie niechciane kolory :)
"Kelly: Mnie się nie kocha za mną się szaleje."
Lilka: W takim razie mnie się nie nie lubi mnie się nienawidzi.
„Jack: Puszka stoi po lewo od pierwszego pocisku.’’
"Kelly: Lewo po lewo. Było by łatwiej gdybym nie był daltonistą."
Jack: Co ty bredzisz Pony?
"JA: Ryudze chodziło o Toma Hiddlestona."
Lilka: Co ma Szekspir do Hiddlestona o prócz tego, że t anglik?
"Ja: Głównie przez to chce zająć się Szekspirem. Romo i Juli a mnie do siebie mocno zniechęcili, ale taki Hamlet może być w porządku."
Lilka:Trzeba znaleźć Juls jej Romea.
Jack: Już widzę Siniaka i tą scenę balkonową. O cholera XD
Ja:Ja ogólnie nie przepadam za romansami od tego mamy Lilkę. Ja wolę akcję, a z resztą najlepiej kiedy wątek miłosny miesza się z wartką akacją. Trochę tego i trochę tego tak, że ten cały romans nie zasłania akcji w tedy to wygląda nawet taaakyyy naturalnie? Dodać do tego dobrze wykreowane postaci, sekrety, intrygi i jestem w niebie :D
Lilka:Ja romanse? Chyba żartujesz-.-
Ja: Wiadomo, że teraz to się nie przyznasz. Hamleta i Otello muszę jeszcze przeczytać.
Jack:*przybrał myślicielską minę i uniósł jakąś część do góry* Być czy nie być oto jest pytanie.
"Ja: A ja nie chce się wyprowadzać T.T"
Ja:Akademik?
Jack: Dentysta O-O
Lilka:Teraz to dopiero będzie nas czym straszyć...albo raczej Julie.
"Kelsi: Nie chce ale pewnie będę musiała. Przecierz jak Kelly znam zaraz będzie problem i bezemnie sobie nie poradzą."
Jack:Takiej ładnej hakerki ze świecą szukać :)
"Kelly: EJ! Wypraszam sobie! Jestem silną niezależna kobietą i nie potrzebuje niczyjej pomocy!
Kelsi: Dwa słowa. Sezon pierwszy."
Lilka:Dwa słowa. Merida waleczna.
"Kelsi: Jeśli wyznaje się haos to czemu nie."
Lilak: Ateiści się mnożą.
Jack: I mnie to cieszy.
Ja: A Damian w mojej głowie marudzi, że cytuję ,,Te małpy musiały być wyjątkowo głupie".
Jack:*jedyne co zdradza napływ złych emocji to pulsująca żyłka na czole*Wyjątkowo głupi to jest on.
Ja: E tam jeszcze się polubicie.
Jack: Żeby go lubić trzeba by być idiotom.
Ja&Lilka:-.-
Jack: Nie to że wy jesteście nie! Co wy. Wy nigdy.
Ja: Krętacz.
Lilka: Lizus.
"Kelsi: Inna opcja nie wchodzi w grę. :)"
Jack:No i dobra*odsuwa się od pocisku z głową barana* Słabo to wyszło. Czarna by to lepiej strzeliła. To co? Chyba wszystko gotowe?*w tle dzwonek do drzwi*Pizza też już jest*poszedł do drzwi pogwizdując*
"Kelly: Musze cie kiedyś zabrać do nas na grila. Zakochasz się w karkówce według przepisu mojego taty.
Lilka: O okej.*trochę się zmieszała bo Kelly naszła na temat ojca*Ty będziesz musiała spróbować mojej bułki z masłem czosnkowym i sosem.
"No dobra jesteśmy na miejscu. Braciszku! ^.^
Benkei: Kelly! *przytulają się do siebie i urządzają sobie niemy konkurs kto mocnej ściśnie to drugie*"
Lilka:*przygotowana na uzdrawianie połamanych żeber, ale o dziwo nic się nie dzieje. Więc rozsiada się, ściskając dłonie po miedzy kolanami i nucąc rozgląda po lokalu* Macie może też jakieś sałatki?
"Lilka: No nie wiem Aleksander nie bo to twój frendzone. Ryugi nie lubisz bo cie wkurza swoją osobą i tym, że z nim przegrywasz, a Hyomie rzucasz się na szyję jak gdyby nigdy nic. Więc czemu by nie?"
UsuńMary: To było raz i to dlatego, że się zapomniałam i Alex nie jest w żadnym frendzone.
"Jack: Dobre, ale to raczej tekst Czarnej. Moja dusza jest niemal przeźroczyście biała ponieważ odbijam od siebie wszystkie niechciane kolory :)"
Kelsi: Mr. Clean.
"Lilka: W takim razie mnie się nie nie lubi mnie się nienawidzi."
Kelly: Bo wpadasz ze skrajności w skrajność.
"Jack: Co ty bredzisz Pony?"
Kelly: Wygupiam się.
"Lilka: Co ma Szekspir do Hiddlestona o prócz tego, że t anglik?"
Ja: Tom bardzo lubi jego twórczość. Czasami jego znajomi z tego żartują.
"Ja:Akademik?"
Ja: Bursa, ale to jedno i to samo.
"Jack: Dentysta O-O
Lilka:Teraz to dopiero będzie nas czym straszyć...albo raczej Julie."
Ja: Technik Dentystyki ja do ludzi nie będę się nawet zbliżać. Ale szczypce i nożyki już mam. :)
"Jack:Takiej ładnej hakerki ze świecą szukać :)"
Kelsi: *nie uwierzyła, ale się uśmiechnęła* Chyba zapłonową.
"Lilka:Dwa słowa. Merida waleczna."
Kelly: Nie. To Ines jest ak nigdy nie wyjdę za mąż. Chce puścić włosy na wiatr i jeździ konno po halach naparzając z łuju w co popadnie.
"Lilak: Ateiści się mnożą."
Kelsi: Ateiści też ludzie.
"Jack:No i dobra*odsuwa się od pocisku z głową barana* Słabo to wyszło. Czarna by to lepiej strzeliła. To co? Chyba wszystko gotowe?*w tle dzwonek do drzwi*Pizza też już jest*poszedł do drzwi pogwizdując*"
Kelsi: Na to wygląda teraz tylko wybrać dobre miejsce do podziwiania naszego dzieła.
"Lilka: O okej.*trochę się zmieszała bo Kelly naszła na temat ojca*Ty będziesz musiała spróbować mojej bułki z masłem czosnkowym i sosem."
Kelly: Mmmm czosnek. A właśnie wampiry naprawdę nie lubią czosnku? Czy to tylko mit?
Benkei: Więc to jest ta sławna Lilka, tak?
Kelly: Dokładnie ta. Ta sama. :)
"Lilka:*przygotowana na uzdrawianie połamanych żeber, ale o dziwo nic się nie dzieje. Więc rozsiada się, ściskając dłonie po miedzy kolanami i nucąc rozgląda po lokalu* Macie może też jakieś sałatki?"
Benkei:*smarzy kotlety* Sałatki powinny być w karcie. :)
Kelly: *zaczęła się wydurniać udając królika*
"Mary: To było raz i to dlatego, że się zapomniałam i Alex nie jest w żadnym frendzone."
UsuńLilka:Mhyhy. Tak, tak. Frendzone, frendzone. Aleksander się w tobie buja, ale ty nie dopuszczasz do siebie tej myśli bądź nie zauważasz. Spokojnie nie ty jedyna jest więcej takich nieogarniętych :)
"Kelsi: Mr. Clean."
Jack: A czy ja wyglądam jakbym był łysy?
Lilka: Jeśli chcesz znać moje zdanie to wyglądasz jak baran.
Jack:Ciebie nikt nie pyta o zdanie.
Lilka:No popatrz.
"Kelly: Bo wpadasz ze skrajności w skrajność."
Lilka:*wzdycha*Może i tak.
"Ja: Tom bardzo lubi jego twórczość. Czasami jego znajomi z tego żartują."
Lilka: Takie buty. I z czego tu żartować?
Ja: Skoro tak go uwielbiasz to mam niespodziankę.
Lilka: Też mi niespodzianka.
Ja:O 22;20 na TVP2 ma pierwszy odcinek serialu kryminalnego z nim w roli.
Lilka:Obstawiam że Ryuga zniszczy ten telewizor. Smacznego Draho.
"Ja: Bursa, ale to jedno i to samo."
Ja: Aha. Oj dasz radę Hunuś. Na pewno nie będzie tak strasznie.
"Ja: Technik Dentystyki ja do ludzi nie będę się nawet zbliżać. Ale szczypce i nożyki już mam. :)"
Lilka: To wystarczy by się do nas nie zbliżać.
Jack: To polega na przygotowywaniu i modelowaniu protez Czarna. Będziesz stara i szczerbata to jeszcze przyjdziesz do niej w łaskę.
Lilka: Na pewno męczy ludzi w fotelach nie daj się zwieść wykrętom.
Jack: Co tak panikujesz?
Lilka: Pojęcia nie mam.
"Kelsi: *nie uwierzyła, ale się uśmiechnęła* Chyba zapłonową."
Jack: :)
"Kelly: Nie. To Ines jest ak nigdy nie wyjdę za mąż. Chce puścić włosy na wiatr i jeździ konno po halach naparzając z łuju w co popadnie."
Jack:Mam wrażenie, że ostatnimi czasy większość dziewczyn tak jojczy. A Ines jeszcze wyjdzie i to pewnie za Otoriego.
Lilka:Poco komu facet?
Jack: Własnie o ty mówiłem-_- Czarna już o tym rozmawialiśmy. Bądź miła.
"Kelsi: Ateiści też ludzie."
Lilka:To tak jak gdy ktoś mówi kurwa. Ja mu na to ,,też kobieta" niestety nie wiele osób traktuje to poważnie. W szczególności Jack.
"Kelsi: Na to wygląda teraz tylko wybrać dobre miejsce do podziwiania naszego dzieła."
Jack: Niedaleko Hadesu jest takie wzgórze.
"Kelly: Mmmm czosnek. A właśnie wampiry naprawdę nie lubią czosnku? Czy to tylko mit?"
Lilka: Mit. Woda święcona, werbena, krzyże, miecze z relikwiami-tak. Czosnek-nie. Ale to chyba zależy jakiego autora wampiry.
"Benkei: Więc to jest ta sławna Lilka, tak?
Kelly: Dokładnie ta. Ta sama. :)"
Lilka: Ta sama którą kiedyś znokałtowałeś drzwiami. Tak to ja. Już się kiedyś poznaliśmy :)*otworzyła sobie meni*
"Kelly: *zaczęła się wydurniać udając królika*"
Lilka:*zerka na Kelly* Co ty robisz? :D Nie lubisz sałatek? A ser feta? Ja już wybrałam grecką.
Ja: A ja współczuje ludziom z nietolerancją laktozy albo glutenu. Co ta moja imienniczka je to ja nw.
Jack:Jesteście tak różne.
Ja: Jak ty i Jack. To bardzo fajne. Z początku myślała, że się nie polubimy :)
Jack: Miał się przepisywać, ale zostaje. To cie nie zdziwiło?
Ja:Zdziwiło ale ja tam się cieszę^^ Chodź muszę się dowiedzieć o co chodzi bo spokoju mi to nie daje-.-
Jack: Oczywiście :)
"Lilka:Mhyhy. Tak, tak. Frendzone, frendzone. Aleksander się w tobie buja, ale ty nie dopuszczasz do siebie tej myśli bądź nie zauważasz. Spokojnie nie ty jedyna jest więcej takich nieogarniętych :)"
UsuńMary: Nie wiem o co ci chodzi.
Kelly: *udaje, że kaszle* Baka.
Mary: Mówiłaś coś?
Kelly: Co? Że niby ja? A skąd?
"Jack: A czy ja wyglądam jakbym był łysy?"
Kelsi: Nie, za to masz śliczną aureolke.
"Lilka:*wzdycha*Może i tak."
Kelly: Napewno tak. Zwolnij to przynajmniej jedna rzecz się unormuje.
"Lilka: Takie buty. I z czego tu żartować?"
Ja: Naprzykład jak się zamyśli to że wyczuwa jak ktoś gdzieś we wszechświecie źle cytuję Szekspira.
"Ja:O 22;20 na TVP2 ma pierwszy odcinek serialu kryminalnego z nim w roli."
Ja: Wiem. :) Obejrzałam już cały :)
"Lilka:Obstawiam że Ryuga zniszczy ten telewizor. Smacznego Draho."
Ja: Oglądałam go na laptopie. :) Jedyny przedmiot którego Ryuga nie odważy się zniszczyć.
Drago: *wypuścił z pyska kłąb dymu* Czy ja ci wyglądam na śmietnik?
"Ja: Aha. Oj dasz radę Hunuś. Na pewno nie będzie tak strasznie."
Ja: Mój pokój ma numer 13, a współlokatora nazywa się Hania. Całkiem niezły początek "nie będzie tak strasznie".
"Jack:Mam wrażenie, że ostatnimi czasy większość dziewczyn tak jojczy. A Ines jeszcze wyjdzie i to pewnie za Otoriego."
Ines: *ledwo się powstrzymuje przed robieniem "a pffff" w świętym oburzeniu*
Kelly: Oby. Bo mi się plan jebnie.
"Jack: Niedaleko Hadesu jest takie wzgórze. "
Kelsi: W takim razie zapraszam do działa. :) Serio sama tego tam nie zatargole.
"Lilka: Mit. Woda święcona, werbena, krzyże, miecze z relikwiami-tak. Czosnek-nie. Ale to chyba zależy jakiego autora wampiry."
Kelly: Jak jakiemuś chuhne czosnkiem w ryj to raczej nie będzie zachwycony.
"Lilka: Ta sama którą kiedyś znokałtowałeś drzwiami. Tak to ja. Już się kiedyś poznaliśmy :)"
Kelly: Benkei! Patrz następnym razem gdzie leziesz nie wszyscy mają dwa metry wzrostu!
Benkei: Oj przepraszam no!
Kelly: Lepiej późno niż wcale!*wrzeszcą chociaż nie są źli*
"Lilka:*zerka na Kelly* Co ty robisz? :D Nie lubisz sałatek? A ser feta? Ja już wybrałam grecką."
Kelly: Wolę tosty, hamburgery, daifuku i ryby z ogniska. Sałatki to jedzenie dla królików chociaż takie z serkiem mogą być niezłe.
"Mary: Nie wiem o co ci chodzi."
UsuńLilka: Obie wiemy, że wiesz. Udawanie głupiej to coś co nie tylko ty lubisz robić.
"Kelsi: Nie, za to masz śliczną aureolke."
Jack: Wiadomo O:)
"Kelly: Napewno tak. Zwolnij to przynajmniej jedna rzecz się unormuje."
Lilka: Tak więc może skończmy temat bo to wszystko tu*stuka palcem w skroń* jest pokręcone. Jakby mi ktoś mózg na trzy albo cztery pokroił.
"Ja: Naprzykład jak się zamyśli to że wyczuwa jak ktoś gdzieś we wszechświecie źle cytuję Szekspira."
Lilka: No, no Jack. Hiddleston się przez ciebie zamyślił.
Jack:Uhym*nie słucha jej*
Lilka: Czy ty mnie słuchasz?
Jack: Uhym.
Lilka: Czyli nie? I to jest właśnie problem bo jak nie będziesz słuchał dziewczyn tylko wciskał im kawałki o ładnych oczach to daleko na tym nie zajedziesz. Jest bodziec i musi być reakcja. Rozumiesz co chcę ci przez to powiedzieć?
Jack:Uhym.
Lilka: Jack?!
Jack:Co?
Lilka: Lemuroniada jak nie wiesz co.
Jack: Uhym.
Lilka: Z jakie nie popełnione grzechy ja się pytam? No za jakie?!
"Ja: Wiem. :) Obejrzałam już cały :)"
Ja:No to trudno. Dziś obejrzałam te dwa odcinki i zamierzam obejrzeć wszystkie.
Jack: Nie am co robić tylko seriale oglądać. Zostało ci kilka sów do dokończenia rozdziału to tak się wleczesz.
Ja: Przez cały dzień robiłam za sprzątaczkę we własnym domu mam prawo oglądać co będę chciała.
Jack:Jak dokończysz rozdział to możesz nawet skakać po suficie. Powiedz mi ciociu Haniu czy ta cała Angela umrze prędzej czy później? Bo ja już jestem nastawiony na to, że tak.
Ja: To moja bratnia dusza co do picia herbaty w stresie. Ona nie umrze. A ty idź się pobaw.
Jack:A ty idź dokończ rozdział.
Ja: A ty...
Lilka:SHUT UP!~....No. I tego się trzymajmy.
Jack:Harpia.
Ja:Cii.
"Drago: *wypuścił z pyska kłąb dymu* Czy ja ci wyglądam na śmietnik?"
Lilka:*rozkaszlała się i zamrugała załzawionymi oczami* Nie ale na głuchego już tak. Przecież mówiłam żebyś mi tym dymem nie dmuchał bo jestem uczulona!
"Ja: Mój pokój ma numer 13, a współlokatora nazywa się Hania. Całkiem niezły początek "nie będzie tak strasznie"."
Ja: O po mimo wszystko to moja szczęśliwa liczba :) A imienniczka może nie być taka zła. Jeszcze będziesz się z tego śmiała. Na przykład moja imienniczka i ja się dopełniamy. Powtarza mi w koło żebym starała się myśleć pozytywnie.
Lilka: Właśnie będzie stała w nocy nad twoim łóżkiem i przyglądała ci się tępym wzrokiem. Błhahaha! 3:)
Ja: A to było mało pozytywne.
Lilka: :D
"Ines: *ledwo się powstrzymuje przed robieniem "a pffff" w świętym oburzeniu*
Kelly: Oby. Bo mi się plan jebnie."
Lilka: Ty lepiej odpalaj kadzidełka i się mud żeby ten były Ines się nie pojawił bo dopiero będzie tango.
"Kelsi: W takim razie zapraszam do działa. :) Serio sama tego tam nie zatargole."
Jack:*wzdycha*Najgłupsza cześć roboty.
"Kelly: Jak jakiemuś chuhne czosnkiem w ryj to raczej nie będzie zachwycony."
Lilka:No na pewno. Kołkiem też możesz w sumie kto by to przeżył.
"Kelly: Benkei! Patrz następnym razem gdzie leziesz nie wszyscy mają dwa metry wzrostu!
Benkei: Oj przepraszam no!
Kelly: Lepiej późno niż wcale!*wrzeszcą chociaż nie są źli*"
Lilka: Dobra, spokój. Po prostu chciałam się tylko tak wstrząsająco zaanonsować...Pfffy. Wróć. Czy ty mi sugerujesz, że jestem niska? Poza tym już mnie przepraszał nich nie robi tego kilkukrotnie bo zacznę się czuć jak ofiara, a przecież głowę mam twardą.
"Kelly: Wolę tosty, hamburgery, daifuku i ryby z ogniska. Sałatki to jedzenie dla królików chociaż takie z serkiem mogą być niezłe."
Lilka:też lubię tosty, a resztę postaram się zapamiętać. Poza tym czy ja ci wyglądam na królika? A sałatka jest bardzo niezła i przecież możesz spróbować.
‘’Lilka: Obie wiemy, że wiesz. Udawanie głupiej to coś co nie tylko ty lubisz robić.’’
UsuńMary: *chciała powiedzieć, że nie udaje głupiej na szczęście w porę do niej dotarło, ze to nie najlepszy pomysł* Chodzi ci o tamto wspomnienie? Przecież to było jeszcze za dzieciaka.
‘’Lilka: Tak więc może skończmy temat bo to wszystko tu*stuka palcem w skroń* jest pokręcone. Jakby mi ktoś mózg na trzy albo cztery pokroił.’’
Kelly; Dasz radę . A wiesz czemu? Bo nie pozwolę, żeby było inaczej, a teraz wtranżalaj ta sałatkę króliczku bo na pusty żołądek to sie nic dobrze nie zrobi.
‘’Jack: Nie am co robić tylko seriale oglądać. Zostało ci kilka sów do dokończenia rozdziału to tak się wleczesz.’’
Wszyscy; *patrzą na mnie*
Ja;* z pod koca* Nie patrzcie na mnie!
Ines: PO maturze będę dużo pisać.
Ja: :’(
‘’Jack:Jak dokończysz rozdział to możesz nawet skakać po suficie. Powiedz mi ciociu Haniu czy ta cała Angela umrze prędzej czy później? Bo ja już jestem nastawiony na to, że tak.’’
Ja: Spojlerownie jest złem.
"Lilka:*rozkaszlała się i zamrugała załzawionymi oczami* Nie ale na głuchego już tak. Przecież mówiłam żebyś mi tym dymem nie dmuchał bo jestem uczulona!’’
Drago:* zrobił to specjalnie, a teraz udaje, że Lilka nie istnieje*
"Lilka: Właśnie będzie stała w nocy nad twoim łóżkiem i przyglądała ci się tępym wzrokiem. Błhahaha! 3:)”
Ines: Ja obstawiam, że zabije ją we śnie, a potem ukradnie jej tożsamość.
‘’Lilka: Ty lepiej odpalaj kadzidełka i się mud żeby ten były Ines się nie pojawił bo dopiero będzie tango.’’
Kelly: O to już zadbałam. Chłopcy mają jego zdjęcie jak tylko go zobaczą mają mu dosadnie zakomunikować, że nie jest tu mile widziany.
" Jack: *wzdycha* Najgłupsza cześć roboty.’’
Kelsi: Nie marudź. Zawsze możesz sobie na jakąś wsiąść i polecieć przodem. :) Czekaj .*wyciąga telefon* Zawodnie po transport. Są tani i nie zadają pytań.
‘’Lilka:No na pewno. Kołkiem też możesz w sumie kto by to przeżył.’’
Kelly: Dokładnie.
‘’Lilka: Dobra, spokój. Po prostu chciałam się tylko tak wstrząsająco zaanonsować...Pfffy. Wróć. Czy ty mi sugerujesz, że jestem niska? Poza tym już mnie przepraszał nich nie robi tego kilkukrotnie bo zacznę się czuć jak ofiara, a przecież głowę mam twardą.’’
Kelly: Przy moim dużym braciszku wszyscy są niscy.
‘’Lilka: Też lubię tosty, a resztę postaram się zapamiętać. Poza tym czy ja ci wyglądam na królika? A sałatka jest bardzo niezła i przecież możesz spróbować.’’
Kelly: Nie dzięki. Jeśli chce zjeść całego hamburgera to nie mogę jeść nic innego.
Lilka: Proszę cię. Gdybym traktowała poważnie wszystko co było z dzieciaka teraz nie gadałbym sobie tylko no nie wiem lamentowała? Płakała? Nie istotne. Ja mówię o tym co jest teraz.
Usuń"Kelly; Dasz radę . A wiesz czemu? Bo nie pozwolę, żeby było inaczej, a teraz wtranżalaj ta sałatkę króliczku bo na pusty żołądek to sie nic dobrze nie zrobi.
Lilka:Przecież jem. I ustaliłyśmy już sobie że nie jestem królikiem. Jestem lisem, nocnym łowcą, a nie jakimś tam króliczkiem. Króliczki to broszka Julie i Kruczyska.
Ja: Ja ciebie też Liluś :)
"Wszyscy; *patrzą na mnie*
Ja;* z pod koca* Nie patrzcie na mnie!
Ines: PO maturze będę dużo pisać.
Ja: :’("
Jack: Znamy sytuację tylko u nas to było ,,W wakacje będę dużo pisać".
Ja: No, ale wiesz, że chciałam pod szlifować swój angielski i zrobić takie wejście smoka :/
Jack: Wejście smoka zostaw Kishatu, a sama weź się za pisanie.
Ja:A tylko jęcz mi potem, że mój angielski jest do kitu to już ja ci pojęczę-_-
"Ja: Spojlerownie jest złem."
Ja: Słyszałeś? :)
Jack: Zapamiętam to sobie ciociu-.-
"Drago:* zrobił to specjalnie, a teraz udaje, że Lilka nie istnieje*"
Lilka:*niezadowolona, że się ją ignoruje uderza/dziubie go pięścią w bok* Głupi gekon. Przestajesz być moim ulubionym smokiem do rysowania! Znajdę sobie innego!*strzela focha i odchodzi*
"Ines: Ja obstawiam, że zabije ją we śnie, a potem ukradnie jej tożsamość."
Lilka: No na pewno.
Jack: Uważajcie bo ciocia się was jeszcze przestraszy.
"Kelly: O to już zadbałam. Chłopcy mają jego zdjęcie jak tylko go zobaczą mają mu dosadnie zakomunikować, że nie jest tu mile widziany."
Lilka:Nooo. Bardzo dobrze. Przypełźnie taki i tylko namąci. Ja osobiście też jestem za Tsubasom chodź mi podpada co jakiś czas.
"Kelsi: Nie marudź. Zawsze możesz sobie na jakąś wsiąść i polecieć przodem. :) Czekaj .*wyciąga telefon* Zawodnie po transport. Są tani i nie zadają pytań."
Jack:Bywam szalony, ale nie do tego stopnia żeby sam się zabić. Chociaż w sumie kto wie...może to też bym przeżył*myśli chwilę z przymrużonymi oczami* Świetnie. Tylko żeby czegoś tam nie uszkodzili.
"Kelly: Przy moim dużym braciszku wszyscy są niscy."
Lilka: To dobrze. Może samoocena mi tak nie spadanie. Naprawdę dobra ta sałatka spróbuj.
"Kelly: Nie dzięki. Jeśli chce zjeść całego hamburgera to nie mogę jeść nic innego."
Lilka Jak chcesz. Ja tam wsunę i sałatkę i burgera*bo co z tego, że będzie jadła wieki*
Mary: A co jest teraz?
Usuń"Lilka:Przecież jem. I ustaliłyśmy już sobie że nie jestem królikiem. Jestem lisem, nocnym łowcą, a nie jakimś tam króliczkiem. Króliczki to broszka Julie i Kruczyska."
Kelly: Jak zrobisz się ruda i podstępna to się zastanowię czy cie przeklasyfikować.
Ja: Ja ciebie też Liluś :)
"Jack: Zapamiętam to sobie ciociu-.-"
Ja: Zapamiętaj i weź do serca.
"Lilka:*niezadowolona, że się ją ignoruje uderza/dziubie go pięścią w bok* Głupi gekon. Przestajesz być moim ulubionym smokiem do rysowania! Znajdę sobie innego!"
Drago: *bardziej zobaczył niż poczuł, że Lilka go uderzyła * To miała być groźba?
"Jack: Uważajcie bo ciocia się was jeszcze przestraszy."
Ja: Prawdziwa Mary i Ines zrobiły mi już przeszkolenie bardziej już się wystraszyć mnie nie da.
"Lilka:Nooo. Bardzo dobrze. Przypełźnie taki i tylko namąci. Ja osobiście też jestem za Tsubasom chodź mi podpada co jakiś czas."
Kelly: Od mącenia mamy już tyle typów, że kolejny nie miał by co do roboty. A właśnie trzeba będzie przepytać Tsu i się dowiedzieć na czym ta sprawa się opiera po jego stronie.
"Jack:Bywam szalony, ale nie do tego stopnia żeby sam się zabić. Chociaż w sumie kto wie...może to też bym przeżył*myśli chwilę z przymrużonymi oczami* Świetnie. Tylko żeby czegoś tam nie uszkodzili."
Kelsi: Na tyle szalony, żeby się zemna bawić. *kątem oka piluje załadunku pocisków * To jak twoja koleżanka otworzy nam portal czy zasuwamy w bardziej konwencjonalny sposób?
"Lilka Jak chcesz. Ja tam wsunę i sałatkę i burgera*bo co z tego, że będzie jadła wieki*"
Kelly: Ty masz większy żołądek. A propo wnętrzności. Wiem, że widoku krwi nieznosisz, ale próbowałaś podtruwać wampiry krwią nieboszczyka?
Benkei: Kelly! Nie przy jedzeniu.
Kelly: Oj już dobra dobra. Poprostu się zastanawiam bo wampiry to stwory które nie zawsze da się załatwić tym samym.
"Mary: A co jest teraz?"
UsuńLilka: On się na ciebie patrzy tak wiesz z uwielbieniem, ale możliwe, a raczej tak jest, że Aleksander jest milusi i nieśmiały. Poza tym wspominałam już o tym, że zapraszałaś go do wspólnej kąpieli? I w żartach czy nie Aleksander to nadal Aleksander i może to różnie odebrać.
"Kelly: Jak zrobisz się ruda i podstępna to się zastanowię czy cie przeklasyfikować."
Lilka: Phy. Stereotypy. A ja żyłam nadzieją, że Japonia jest inna. I jeszcze raz powtórzę nie jestem królikiem. Benkiei czy ja wyglądam jak królik?*nawet nie czeka na jego odpowiedź* Oczywiście, że nie*wpycha do buzi sałatkę*
Zmora: Nadzieja to zło. Nie wież nadziei.
Lilka:Idź spać babciu.
"Ja: Zapamiętaj i weź do serca."
Jack: Do czego?
Ja: To takie coś co udajesz, że nie posiadasz.
Jack: Jest wiele takich rzeczy :)
Ja:Dobrze wiesz o co chodzi.
"Drago: *bardziej zobaczył niż poczuł, że Lilka go uderzyła * To miała być groźba?"
Lilka: *teraz to ona ma go gdzieś*
"Ja: Prawdziwa Mary i Ines zrobiły mi już przeszkolenie bardziej już się wystraszyć mnie nie da."
Jack: Chciałbym tego posłuchać.
Lilka:Uhym.
Ja: Nie no to teraz już na pewno wiesz co robić XD Nie to co moja Natasza. Ja naprawdę nie wiem co temu dziecku odbija.
Lilka: Jakiemu dziecku?-.-
"Kelly: Od mącenia mamy już tyle typów, że kolejny nie miał by co do roboty. A właśnie trzeba będzie przepytać Tsu i się dowiedzieć na czym ta sprawa się opiera po jego stronie."
Lilka: Chyba jest ostrożny i może nie chce naciskać skoro Ines tak postanowiła. Chodź z drugiej strony mógłby się postarać skoro mu zależy, a myślę, że zależy i poświęcić jej trochę czasu, a nie tylko w tym niedorozwiniętym WBBA siedzi.
Ja: Siedzenie przez kilka godzin na krześle nikomu nie robi dobrze T-T
"Kelsi: Na tyle szalony, żeby się zemna bawić. *kątem oka piluje załadunku pocisków * To jak twoja koleżanka otworzy nam portal czy zasuwamy w bardziej konwencjonalny sposób?"
Jack: Kelsi kwiatuszku noszę w sobie czysty szacunek więc z pewnością nie powiem, że nie dorastasz mi do pięt :) A Czarna nie chce się w to mieszać prędzej popsuje naszą pracę. Proponuję taksówkę.
"Kelly: Ty masz większy żołądek."
Lilka:A ja myślałam, że się skurczył.
"A propo wnętrzności. Wiem, że widoku krwi nieznosisz, ale próbowałaś podtruwać wampiry krwią nieboszczyka?"
Lilka:*mało się nie zakrztusiła*
"Benkei: Kelly! Nie przy jedzeniu.
Kelly: Oj już dobra dobra. Poprostu się zastanawiam bo wampiry to stwory które nie zawsze da się załatwić tym samym."
Lilka:Krew to...krew. Ich pożywienie. Nie jestem pewna żeby im zaszkodziła chociaż po takiej skrzepniętej może miałyby niestrawność jak po skisłym mleku? W moich żyłach na przykład płynie woda święcona i werbena jeśli taki wampir spróbowałby mnie ugryźć mogłoby się to dla niego źle skończyć. Raz widziałam pijanego wampira. To było całkiem zabawne. Wypił...krew człowieka z wypadku przez przypadek...no dobra to taki jeden dał mu ją specjalnie, ale to na marginesie. Przywódca kalanu miał dojście w szpitalu, dostał kilka woreczków i jakoś tak wyszło.
Jack: Uhym. Ta. Broń go.
Lilka:Ty też go lubisz nie zaprzeczaj. Taka krew umarlaka po kilku dniach byłaby chyba dla nich zwyczajnie nie świeża i skrzepnięta, i może to też dlatego, że byłoby w niej za mało krwinek. Poza tym lubią polować, ale większość albo poluje na wiewiórki albo ma dostawy. Oczywiście jeśli wejdziesz na ich terytorium z własnej woli nie omieszkają się tego wykorzystać dlatego NIGDY TEGO NIE RÓB.
Jack: Mówisz Pony żeby czegoś nie robiła więc niemal na pewno to zrobi. Poza tym napisz o wampirach pracę magisterską albo rozprawkę. Dlaczego woda święcona to najlepszy środek na wampiry? Uzasadni swoją wypowiedź co najmniej trzema argumentami opierając się na literaturze i własnych obserwacjach.
Lilka:Ha, ha, ha...Poza tym woda święcona wcale nie jest taka najlepsza chodź potrafi nieźle zranić.
Jack:*facepalm*
Ja:Lila mój człowiek XD
Mary: *na wspomnienie o tym co wygadywała podczas kompieli zrobiło się jej trochę głupio* Co ty tak z tym Alexanderem?
Usuń"Lilka: Phy. Stereotypy. A ja żyłam nadzieją, że Japonia jest inna."
Kelly: Lis pozostanie lisem bez względu na to w jakim jest kraju.
"I jeszcze raz powtórzę nie jestem królikiem. Benkiei czy ja wyglądam jak królik?*nawet nie czeka na jego odpowiedź* Oczywiście, że nie*wpycha do buzi sałatkę*"
Kelly: Trochę ciężko brać cię na poważnie kiedy tak wcinasz zieleninke.
"Zmora: Nadzieja to zło. Nie wież nadziei."
Kelly: Złote rady od kogoś kto nie potrafi wyjść z zegarka. Większy sens ma strzelenie sobie w stopę przynajmniej jest o czym opowiadać.
"Ja: To takie coś co udajesz, że nie posiadasz.
Jack: Jest wiele takich rzeczy :)"
Kelly: Na przykład jaja.
"Lilka: Chyba jest ostrożny i może nie chce naciskać skoro Ines tak postanowiła. Chodź z drugiej strony mógłby się postarać skoro mu zależy, a myślę, że zależy i poświęcić jej trochę czasu, a nie tylko w tym niedorozwiniętym WBBA siedzi."
Kelly: Tsu zawsze był jest i pewnie będzie ostrożny. Jedyny taki facet wśród moich znajomych. To naprawdę dziwnie, że się od tak rozstali.
"Jack: Kelsi kwiatuszku noszę w sobie czysty szacunek więc z pewnością nie powiem, że nie dorastasz mi do pięt :)"
Kelsi: No i bardzo dobrze, że tego nie powiedziałeś bo gdyby było inaczej musiała by roześmiać ci się w twarz.
"A Czarna nie chce się w to mieszać prędzej popsuje naszą pracę. Proponuję taksówkę."
Kelsi: No to do taksówki i autostradą między blogową do Hadesu.
Kelly: On the highway to hell!!!
"Lilka:Krew to...krew. Ich pożywienie. Nie jestem pewna żeby im zaszkodziła chociaż po takiej skrzepniętej może miałyby niestrawność jak po skisłym mleku?"
Kelly ; Trzeba będzie kiedyś sprawdzić bo ja słyszałam, że krew umarlaka to dla nich trucizna dlatego nie wypijają krwi z trupów na cmentarzu.
"W moich żyłach na przykład płynie woda święcona i werbena jeśli taki wampir spróbowałby mnie ugryźć mogłoby się to dla niego źle skończyć."
Kelly: Werbena ładnie pachnie...Taaaa to jeden z powodów dla których nigdy nie powinnam zostawać wampirem zresztą kołek im w tyłek nigdy za nimi nie przepadałam.
"Raz widziałam pijanego wampira. To było całkiem zabawne. Wypił...krew człowieka z wypadku przez przypadek...no dobra to taki jeden dał mu ją specjalnie, ale to na marginesie."
Kelly: Można by zatruć dostawę, a potem jak się shleją ich załatwić...Kelly nie myśl głośno bo ci jeszcze, żaden plan nie jest potrzebny.
Ja: Dokładnie skarbie nie kuś losu.
"Jack: Mówisz Pony żeby czegoś nie robiła więc niemal na pewno to zrobi."
Kelly: Tak otworzę sobie portal i wskocze prosto na terytorium pijawek. Gdybym żyła w tym samym wymiarze co oni i zaleźli by mi za skórę to by po nich nic nie zostało, ale jak na razie niech sobie egzystują ja nie mam ani jak, ani po co do nich iść.
"Mary: *na wspomnienie o tym co wygadywała podczas kompieli zrobiło się jej trochę głupio* Co ty tak z tym Alexanderem?"
UsuńLilka: Nie odwracaj kota ogonem. Aleksander to jego imię więc go używam.
"Kelly: Lis pozostanie lisem bez względu na to w jakim jest kraju."
Lilka:*dziubie fetę i sobie jojczy* Pfff. Zwierzak to zwierzak, a co kraj to obyczaj. Lis to nie tylko rudy chytrus. Wiesz w wierzeniach cyganów sen o lisie zwiastował zdrowie i pomyślność. Ale co tam jak tylko słyszy się ,,lis" to od razu wszyscy to negatywnie odbierają. I ja się pytam dlaczego? Przez jakiegoś Ezopa? Krasickiego? La Fontaina? Renarta? Jak nic wszyscy coś ćpali.
Jack: To tylko Europejczycy tak mają w tym Francuzi.
Lilka:Idioto w 1/4 jesteśmy Polakami.
Jack: Ja tam sobie nic takiego nie przypominam.
Ja: A ja muszę się wziąć za Hetalię.
Jack: Jasne. Pięć lat później...
Ja:Nie przesadzajmy kiedyś się z to wezmę.
Jack: Tak jak mówiłem pięć lat później...
Ja: Zero wiary-.-
"Kelly: Trochę ciężko brać cię na poważnie kiedy tak wcinasz zieleninke."
Lilka: Jem bo mi smakuje. Przecież zawsze mogę nie jeść w ogóle.
"Kelly: Złote rady od kogoś kto nie potrafi wyjść z zegarka. Większy sens ma strzelenie sobie w stopę przynajmniej jest o czym opowiadać."
Zmora:*nawet nie będzie zaczynała z nią rozmowy bo przecież w jej oczach Kelly i tak nie zrozumie, że jest tylko robakiem*
Lilka: Masz rację idź spać.
"Kelly: Na przykład jaja."
Jack:Aż wysuszyłaś mi pranie. No ale cóż...mózg to nie stanik tego sobie nie wypchasz.
"Kelly: Tsu zawsze był jest i pewnie będzie ostrożny. Jedyny taki facet wśród moich znajomych. To naprawdę dziwnie, że się od tak rozstali."
Lilka: Oni chyba ogólnie z krótko się znali. A poza tym trzeba doliczyć Madokę i twoje zdanie. ALE miłość jest jak masło i czasem potrzebuje chłodu. Jeszcze się zejdą. Ines może się wypierać, ale na pewno by chciała żeby tak było i pewnie Tsubasa też.
"Kelsi: No to do taksówki i autostradą między blogową do Hadesu."
Jack:*otwiera jej drzwi żeby mogła wsiąść sobie do taksówki* Chwila moment i już jesteśmy.
"Kelly: On the highway to hell!!!"
Ja&Lilka: AC/DC :)
"Kelly ; Trzeba będzie kiedyś sprawdzić bo ja słyszałam, że krew umarlaka to dla nich trucizna dlatego nie wypijają krwi z trupów na cmentarzu."
Lilka: Nie wiem, nigdy o tym nie słyszałam.
"Kelly: Werbena ładnie pachnie...Taaaa to jeden z powodów dla których nigdy nie powinnam zostawać wampirem zresztą kołek im w tyłek nigdy za nimi nie przepadałam."
Lilka: To dobrze bo ma już jej trochę w krwiobiegu razem z wodą święconą. Poza tym niektóre wampiry są całkiem w porządku.
"Kelly: Można by zatruć dostawę, a potem jak się shleją ich załatwić...Kelly nie myśl głośno bo ci jeszcze, żaden plan nie jest potrzebny.
Ja: Dokładnie skarbie nie kuś losu."
Lilka:Taa...najlepiej nie mieszać się w takie sprawy.
Jack:Odpuszczasz~
Lilka:Odczep się~
"Kelly: Tak otworzę sobie portal i wskocze prosto na terytorium pijawek. Gdybym żyła w tym samym wymiarze co oni i zaleźli by mi za skórę to by po nich nic nie zostało, ale jak na razie niech sobie egzystują ja nie mam ani jak, ani po co do nich iść."
Lilka: To właśnie chciałam usłyszeć :)
"Lilka: Nie odwracaj kota ogonem. Aleksander to jego imię więc go używam."
UsuńMary: Wiem, że ma tak na imię, ale wszyscy mówią do niego Alex. Chcesz być przez to w jakiś sposób wyjątkowa?
"Lilka:*dziubie fetę i sobie jojczy* Pfff. Zwierzak to zwierzak, a co kraj to obyczaj. Lis to nie tylko rudy chytrus. Wiesz w wierzeniach cyganów sen o lisie zwiastował zdrowie i pomyślność. Ale co tam jak tylko słyszy się ,,lis" to od razu wszyscy to negatywnie odbierają. I ja się pytam dlaczego? Przez jakiegoś Ezopa? Krasickiego? La Fontaina? Renarta? Jak nic wszyscy coś ćpali."
Kelly: W Japoni wierzy się, że są dobre lisy i dzikie lisy. Te dobre opiekują się ludźmi sprowadzają na nich szczęście i wypełniają wole bóstw którymi same mogą się stać po coś koło trzech tysiącach lat, a te dzikie no to dokładnie to przez co powstało tyle stereotypów o lisach według wierzeń opentywały ludzi sprawadzały na nich chorobę lub szaleństwo, a w postaci pięknej kobiety kradły siłę witalną. Btw kitsune mają słabość do świeczek często kradną lampiony.
"Jack: To tylko Europejczycy tak mają w tym Francuzi."
Kelly: Jak Francuzi to nie masz się czym przejmować.
"Lilka: Jem bo mi smakuje. Przecież zawsze mogę nie jeść w ogóle."
Kelly: Nie strzelaj focha tylko wcinaj. Strajk głodowy ci nie pomoże.
"Zmora:*nawet nie będzie zaczynała z nią rozmowy bo przecież w jej oczach Kelly i tak nie zrozumie, że jest tylko robakiem*"
Kelly: *nie zrozumie bo nie jest robakiem*
"Jack:Aż wysuszyłaś mi pranie. No ale cóż...mózg to nie stanik tego sobie nie wypchasz."
Kelly: To dlatego, że nie muszę.
"Lilka: Oni chyba ogólnie z krótko się znali. A poza tym trzeba doliczyć Madokę i twoje zdanie. ALE miłość jest jak masło i czasem potrzebuje chłodu. Jeszcze się zejdą. Ines może się wypierać, ale na pewno by chciała żeby tak było i pewnie Tsubasa też."
Kelly: Jak masło jest zimne to nadaje się tylko do tego, żeby mnie wkurwić. *kiedy tworzenie metafor pójdzie za daleko*
"Jack:*otwiera jej drzwi żeby mogła wsiąść sobie do taksówki* Chwila moment i już jesteśmy."
Kelsi: No to odpalajmy te cudeńka. Już się doczekać nie mogę. ^^
"Lilka: Nie wiem, nigdy o tym nie słyszałam."
Kelly: To zapamiętaj i wykorzystaj jak będziesz miała jakiegoś uziemiobego wampira.
"Lilka: To dobrze bo ma już jej trochę w krwiobiegu razem z wodą święconą. Poza tym niektóre wampiry są całkiem w porządku."
Kelly:... Czyli mi się to jednak nieśniło. Są wyjątki potwierdzające regułę.
"Lilka:Taa...najlepiej nie mieszać się w takie sprawy."
Kelly: Tylko i wyłącznie jeśli nie ma potrzeby.
"Lilka: To właśnie chciałam usłyszeć. :)"
Kelly: *uśmiechnęła się i zajeła hamburgerem.* *w myślach* Sama nie skoczę, ale za nią napewno.
"Mary: Wiem, że ma tak na imię, ale wszyscy mówią do niego Alex. Chcesz być przez to w jakiś sposób wyjątkowa?"
UsuńLilka: Tak się złożyło, że nie jestem wszyscy tylko Lilka i nie muszę chcieć być wyjątkowa ponieważ już taka jestem. A ty robisz problem tam gdzie go niema. Aleksander to Aleksander gdybym chciała mogłabym się do niego zwracać gorzej niż po imieniu.
"Kelly: W Japoni wierzy się, że są dobre lisy i dzikie lisy. Te dobre opiekują się ludźmi sprowadzają na nich szczęście i wypełniają wole bóstw którymi same mogą się stać po coś koło trzech tysiącach lat, a te dzikie no to dokładnie to przez co powstało tyle stereotypów o lisach według wierzeń opentywały ludzi sprawadzały na nich chorobę lub szaleństwo, a w postaci pięknej kobiety kradły siłę witalną. Btw kitsune mają słabość do świeczek często kradną lampiony."
Lilka: Wiem, wiem czytałam. Ogień jest piękny i groźny jednocześnie^^*tula Virgo* Ałcz! A-ffu, a-ffu*dmucha na poparzone ręce*
Virgo:*załamana bo to już nie pierwszy raz jak Lilka poparzyła sobie dłonie*
"Kelly: Jak Francuzi to nie masz się czym przejmować."
Jack:*strzelił z płaskiej w kolano i parsknął śmiechem* Wiedziałem.
Lilka:Brawo ty.
Jack: Brawo ja.
"Kelly: Nie strzelaj focha tylko wcinaj. Strajk głodowy ci nie pomoże."
Lilka: Myślisz, że powinnam ją przeprosić?
"Kelly: To dlatego, że nie muszę."
Jack: Polemizowałbym :)
"Kelly: Jak masło jest zimne to nadaje się tylko do tego, żeby mnie wkurwić. *kiedy tworzenie metafor pójdzie za daleko*"
Lilka:Całkiem rozpuszczone też jest nie bardzo.
"Kelsi: No to odpalajmy te cudeńka. Już się doczekać nie mogę. ^^"
Jack:*wyciąga telefon i niby sam ma odpalać, ale podsuwa go Kelsi* Czyń honory :) Tylko drugi masz zostawić mi-_-
"Kelly: To zapamiętaj i wykorzystaj jak będziesz miała jakiegoś uziemiobego wampira."
Lilka: Nie mam zamiaru przeprowadzać eksperymentów an wampirach.
"Kelly:... Czyli mi się to jednak nieśniło. Są wyjątki potwierdzające regułę."
Lilka:Zabezpieczam cię tak na wszelki wypadek nigdy nie wiadomo co ci go głowy strzeli.
"Kelly: Tylko i wyłącznie jeśli nie ma potrzeby."
Lilka: Właśnie. Zależy jeszcze jaka to potrzeba.
Mary: Jesteś tak samo wyjątkowa jak każdy. Chodziło mi o to, że na swój sposób chcesz być wyjątkowa dla niego. Może właśnie przez nazywanie go inaczej. Co jest kretyństwem skoro nie chcesz, żeby bym blisko ciebie.
Usuń"Lilka: Wiem, wiem czytałam. Ogień jest piękny i groźny jednocześnie^^*tula Virgo* Ałcz! A-ffu, a-ffu*dmucha na poparzone ręce*"
Kelly: Awww. Jak byłam mała to czasami przymarzałam do Białej. ^.^
"Jack:*strzelił z płaskiej w kolano i parsknął śmiechem* Wiedziałem."
Kelly: To ze nie lubie Francuzów jest tak samo oczywiste jak to ze ty umrzesz jako kawaler.
"Lilka: Myślisz, że powinnam ją przeprosić?"
Kelly: Kogo?
"Jack: Polemizowałbym :)"
Kelly: Niestety preności nigdy nie zdobędziesz bo boisz się, że się we mnie zakochasz.
"Lilka:Całkiem rozpuszczone też jest nie bardzo."
Kelly: No chyba, że na tostach.
"Jack:*wyciąga telefon i niby sam ma odpalać, ale podsuwa go Kelsi* Czyń honory :) Tylko drugi masz zostawić mi-_-"
Kelsi: *w oczach błyskają jej ogniki odpala pocisk i obserwuje jego ukośny lot* Ej Jack. Zabrałeś stamtąd swojego kota?
"Lilka: Nie mam zamiaru przeprowadzać eksperymentów an wampirach."
Kelly: Twój wybór.
"Lilka:Zabezpieczam cię tak na wszelki wypadek nigdy nie wiadomo co ci go głowy strzeli."
Kelly: Hyhy. Z tego samego powodu mama nie daje mi nowych zabawek. ^.^
"Lilka: Właśnie. Zależy jeszcze jaka to potrzeba."
Kelly: I tak oto mój tok myślenia płynnie od wampirów przeszedł do kupy.
Lilka:*bo co z tego, że Mary powiedziała jej to co chciałaby teraz usłyszeć*Tak się składa Maryś, że ja nie jestem ani normalna ani zwykła. Używam pełnego imienia żeby czuł dystans po między nami. Zadowolona?
Usuń"Kelly: Awww. Jak byłam mała to czasami przymarzałam do Białej. ^.^"
Lilka:*mamrocze*Ale ja już nie jestem mała-.-
Virgo:*chichocze zasłaniając twarz wachlarzem*
"Kelly: To ze nie lubie Francuzów jest tak samo oczywiste jak to ze ty umrzesz jako kawaler."
Jack: Będę do wzięcia przez długi czas, ale jako kawaler nie umrę.
Ja: Mhyhyhy :)
Jack: Ale tak nie rób-_-
Ja:Mhyhyhy :)
Jack: Eh U_U
"Kelly: Kogo?"
Lilka: Jak to kogo?...Maryśkę. Zabicia jej nie było w planie. W ogóle nie rozumiem dlaczego chcę ją przepraszać przecież sobie zasłużyła.
"Kelly: Niestety preności nigdy nie zdobędziesz bo boisz się, że się we mnie zakochasz."
Jack:Ohoho. No pewnie. Pony ty nawet nie jesteś w moim typie.
Lilka:*wytrzeszczyła oczy kiedy przypomniało jej się jak Kelly go pocałowała, ale szybko potrząsnęła głową i zapchała buzię frytkę żeby się nie odzywać*
"Kelly: No chyba, że na tostach."
Lilka: Tak. Na tostach jest dobre.
"Kelsi: *w oczach błyskają jej ogniki odpala pocisk i obserwuje jego ukośny lot* Ej Jack. Zabrałeś stamtąd swojego kota?"
Jack:...O kurwa O_O*szybko kalkuluje i woli poświęcić jeden z pocisków niż wezwać Lilkę. Tak więc jeden pocisk rozbija się od rugi nad Hadesem* Zaproponowałbym ci zejście do Hadesu, ale to moje elektroniczne królestwo i jest duże prawdopodobieństwo, że jak tam wejdziesz to już nie wyjdziesz. Zaraz wracam*zgarnia po drodze puszkę Blacka* A tylko zostaw mi trochę pizzy.
"Kelly: Twój wybór."
Lilka: Dokładnie.
"Kelly: Hyhy. Z tego samego powodu mama nie daje mi nowych zabawek. ^.^"
Lilka:No widzisz. W takim razie mnie Kruk za bardzo rozpieszcza. Ten kompas mogła sobie darować.
Ja: Nie mogłam.
Lilka: Mogłaś, mogłaś. Wszystko mogłaś.
"Kelly: I tak oto mój tok myślenia płynnie od wampirów przeszedł do kupy."
Lilka: Do jakiej kupy?
Mary: Z odpowiedzi… nawet tak. ..Ale plan nie wygląda jakby działał.
Usuń‘’Lilka:*mamrocze*Ale ja już nie jestem mała-.-
Virgo:*chichocze zasłaniając twarz wachlarzem*’’
Kelly;* szczerzy zęby* Wiemy Liluś wiemy. Jesteś już duża. *głaska ja po głowie. *
"Jack: Będę do wzięcia przez długi czas, ale jako kawaler nie umrę.”
Kelly; Może i masz racje… Żonka cie powinie dojedzie jak tylko znajdzie dobrego prawnika i alibi.
‘’Lilka: Jak to kogo?...Maryśkę. Zabicia jej nie było w planie. W ogóle nie rozumiem dlaczego chcę ją przepraszać przecież sobie zasłużyła.’’
Kelly: Wiesz skoro ta myśl była na tyle silna, że spytałaś mnie czy jest warta zrealizowania to znaczy że przynajmniej 2 z twoich 4 części stwierdziły, że to dobry plan, a Mary nie jest jakimś shizolem który w ramach przeprosin zażyczy sobie bukietu z kończyn tych których kochasz tak więc jeśli chcesz droga wolna.
"Jack:Ohoho. No pewnie. Pony ty nawet nie jesteś w moim typie.’’
Kelly: Wiem. Wiem też kto jest ;)
"Jack:...O kurwa O_O*szybko kalkuluje i woli poświęcić jeden z pocisków niż wezwać Lilkę. Tak więc jeden pocisk rozbija się od rugi nad Hadesem*’’
Kelsi: *śmieje się kiedy pociski się zderzają, a wielka smuga ognia rozciąga się po niebie oświetlając pustkowie*
‘’Zaproponowałbym ci zejście do Hadesu, ale to moje elektroniczne królestwo i jest duże prawdopodobieństwo, że jak tam wejdziesz to już nie wyjdziesz. Zaraz wracam*zgarnia po drodze puszkę Blacka*’’
Kelsi: Nie ma sprawy. Tylko nie każ mi długo czekać.
‘’ A tylko zostaw mi trochę pizzy.’’
Kelsi: Niczego nie obiecuje!* woła za nim i śmiejąc się pod nosem siada na ziemi. Rozgląda się i krzyżuje swoje spojrzenie z spojrzeniem wściekło żółtych święcących w ciemności oczu przykłada dłoń do ucha* Kelly?
Kelly:* wzdryga się* A lekaż mówił, ze te tabletki pomogą.
Kelsi; Nie zgrywaj się tylko słuchaj. Twój creepy kot się na mnie gapi jakby chciał mnie zabić jak go zaraz nie zabierzesz strzelę w niego torpedą.
Ryuga: Strzelaj.
Kelly: *odpycha od siebie podsłuchującego Ryuge* Co zbroiłaś? Betusia nigdy nie zabija bez powodu.
Kelsi: Zdaje się, że uradowałam kota Jacka.
Kelly: … Miło było cie znać.
Kelsi: Kelly!
Kelly: Phahaha!
‘’Lilka: No widzisz. W takim razie mnie Kruk za bardzo rozpieszcza. Ten kompas mogła sobie darować.’’
Kelly: Taki już los ulubionej postaci.
‘’Lilka: Do jakiej kupy?’’
Kelly: No wiesz. Grubsza potrzeba. Hyhy.
Lilka: Może to dlatego, że on jest jakiś uszkodzony.
Usuń"Kelly;* szczerzy zęby* Wiemy Liluś wiemy. Jesteś już duża. *głaska ja po głowie.*"
Lilka:Skro to wiesz to po grzyba mówisz do mnie jakbym miała pięć lat?-.-
"Kelly; Może i masz racje… Żonka cie powinie dojedzie jak tylko znajdzie dobrego prawnika i alibi."
Jack: To bardzo wątpliwe :)
Lilka: Pod żadnym porem nie masz prawa wziąć ślubu z kimś kogo nie będziesz kochał rozumiemy się?
Jack:Tak jest sir! ;)
Lilka:*całkowita powaga*
Jack: Z muchami w nosie ci nie do twarzy, Czarna :)
"Kelly: Wiesz skoro ta myśl była na tyle silna, że spytałaś mnie czy jest warta zrealizowania to znaczy że przynajmniej 2 z twoich 4 części stwierdziły, że to dobry plan, a Mary nie jest jakimś shizolem który w ramach przeprosin zażyczy sobie bukietu z kończyn tych których kochasz tak więc jeśli chcesz droga wolna."
Lilka:Zapytałam cię ponieważ wydaje mi się, że jesteśmy przyjaciółkami, ale chyba nie powinnam. A Maryśka jest shizolem, ale nie do tego stopnia.
"Kelly: Wiem. Wiem też kto jest ;)"
Jack: Tak? No to proszę zaskocz mnie.
Lilka: Ja też wiem. I wiem też, że to nie wypali, ale to i tak ładne^^
Jack:Idź się lecz.
"Kelsi: *śmieje się kiedy pociski się zderzają, a wielka smuga ognia rozciąga się po niebie oświetlając pustkowie*"
Jack:*cień uśmiechu* Świruska.*wraca szybkim krokiem*Nie mogła mi powiedzieć gdzie idzie?...Bardzo śmieszne Abigail. Przecież wiem ze koty nie potrafią mówić. I sama sobie kup karnet do psychiatry! Ja tu tracę...ważne rzeczy...Co? Nic...Nie. Dobra...No...No...Cześć*rozłącza się i wzdycha* Nie było jej tam. Szlaja się gdzie popadnie i przez nią straciliśmy pociski penetrujące. Teraz został tylko ten chemiczny i zapalający. A mieliśmy porównać co się lepiej pali. Kocia frajerka.*siada niezadowolony i wcina pizzę*
"Kelly: Taki już los ulubionej postaci."
Lilka:Ulubionej? Ona mnie nienawidzi! Wszystko i tak sprowadza się do Jacka, Zmory albo tej osoby.
"Kelly: No wiesz. Grubsza potrzeba. Hyhy."
Lilka:Dopiero co zjadałam nie opowiadaj mi o takich rzeczach. W ogóle to gdzie jest Benkei? Benkei?!
Mary:* w głowie* spokojnie Mary ona nie chciała cie wściec* na glos* Jest bardziej normalny niż reszta.
Usuń"Lilka:Skro to wiesz to po grzyba mówisz do mnie jakbym miała pięć lat?-.-‘’
Kelly: Bo traumatyczne przeżycia z dzieciństwa skrzywiły mi psychikę i myślę, że jestem dzieckiem. :)
" Lilka: Pod żadnym porem nie masz prawa wziąć ślubu z kimś kogo nie będziesz kochał rozumiemy się?’’
Kelly: ale wiesz, że to musi działac w obie strony, żeby nie skończyło się na miejscu zbrodni?
‘’Lilka: Zapytałam cię ponieważ wydaje mi się, że jesteśmy przyjaciółkami, ale chyba nie powinnam. A Maryśka jest shizolem, ale nie do tego stopnia.’’
Kelly: Jesteśmy przyjaciółkami. Tego możesz być pewna. Mary jest na tyle psychiczna, żeby się nie wyróżniać. A z przepraszaniem będzie jak zadecydujesz.
"Jack: Tak? No to proszę zaskocz mnie.’’
Kelly: Nie zasłużyłeś na to, żebym cie zaskakiwała. Byłeś niegrzeczny.
‘’Lilka: Ja też wiem. I wiem też, że to nie wypali, ale to i tak ładne^^’’
Kelly: Co nie wypali i jest ładne?
‘’Jack:*cień uśmiechu* Świruska.’’
Kelsi: *nuci sobie popijając monstera* You call me a freak like it’s a bad Hing.
‘’ Nie było jej tam. Szlaja się gdzie popadnie i przez nią straciliśmy pociski penetrujące. Teraz został tylko ten chemiczny i zapalający. A mieliśmy porównać co się lepiej pali. Kocia frajerka.*siada niezadowolony i wcina pizzę*’’
Kelsi: Nie bocz się. *szturchnęła go lekko w ramię* Następnym razem zmajstrujemy sobie więcej penetrujących torped i upewnimy się, że twój kot i twój laptop są bezpieczni. Chcesz odpalić chemiczny czy zapalający?
" Lilka:Ulubionej? Ona mnie nienawidzi! Wszystko i tak sprowadza się do Jacka, Zmory albo tej osoby.’’
Kelly: Może chce cie powaznie poturbowa, zey efekt szczęśliwego zakończenia się spotęgował.
‘’Lilka:Dopiero co zjadałam nie opowiadaj mi o takich rzeczach. W ogóle to gdzie jest Benkei? Benkei?!’’
Kelly: *śmiała się tak, ze asz się zakrztusiła i musiała się napić*
Benkei: *wychodzi z kuchni wyvierając brudne dłonie w fartuch* Co jest? Smakowało?
"Mary: Jest bardziej normalny niż reszta."
UsuńLilka: O tak. Gdyby cały świat był zbudowany z Aleśów ciocia Hania miałby swój upragniony pokój na świecie.
Zmora: Ta planeta bardzo szybko przystałaby istnieć.
Jack: Kruk już wiem komu przypadł twój pesymizm.
Ja: Cii. Zmora też swoje przeszła.
Lilka: I właśnie o tym mówię. Nie broń wszystkich i przede wszystkim nie broń jej!
Ja:...
Zmora: Pozbawię ją życia.
Ja: Nie.
Zmora: I tak to zrobię.
"Kelly: Bo traumatyczne przeżycia z dzieciństwa skrzywiły mi psychikę i myślę, że jestem dzieckiem. :)"
Lilka: Jesteś dzieckiem i dlatego traktujesz mnie jak dziecko? A teraz to mi się coś skrzywiło. Zmieńmy temat.
"Kelly: ale wiesz, że to musi działac w obie strony, żeby nie skończyło się na miejscu zbrodni?"
Lilka: Jack raczej nie zmuszałby nikogo do miłości.
Jack: Ja nie muszę nikogo zmuszać ponieważ i tak wszyscy mnie kochają :)
Lilka: Wiele powodów żeby sądzić, że jest inaczej.
"Kelly: Jesteśmy przyjaciółkami. Tego możesz być pewna.
Lilka:*w myślach: Tylko jakoś nie jestem.*
" Mary jest na tyle psychiczna, żeby się nie wyróżniać. A z przepraszaniem będzie jak zadecydujesz."
Lilka: Jak zdecyduję? No to już wiem co będę robiła całe nadchodzące stulecie.
Zmora: Mało prawdopodobne.
Lilka:*ignoruje ją*
"Kelly: Nie zasłużyłeś na to, żebym cie zaskakiwała. Byłeś niegrzeczny."
Jack:Pony...przecież ja zawsze jestem grzeczny :)
"Kelly: Co nie wypali i jest ładne?"
Lilka: Jack i Megiś^^
Jack:A teraz to wymyśliłaś.
Lilka: Uhym :)
"Kelsi: *nuci sobie popijając monstera* You call me a freak like it’s a bad Hing."
Jack: Nie skrzecz bo trupy pochowane w koło Hadesu tak się przestraszą, że z tego wszystkiego zmartwychwstaną.
"Kelsi: Nie bocz się. *szturchnęła go lekko w ramię* Następnym razem zmajstrujemy sobie więcej penetrujących torped i upewnimy się, że twój kot i twój laptop są bezpieczni. Chcesz odpalić chemiczny czy zapalający?"
Jack:Mój laptop w przeciwieństwie do mojego kota niema łap więc jest zawsze bezpieczny. Nie wiem, odpalmy najpierw chemiczny, a potem zapalający i miejmy o z dupy.
"Kelly: Może chce cie powaznie poturbowa, zey efekt szczęśliwego zakończenia się spotęgował."
Lilka: No tak bo przecież każda dobra bajka musi mieć złą wiedźmę i tym większa satysfakcja z pokonania jej. Takimi motywującymi tekstami mnie Kruk na terapii raczy. Szczęśliwe zakończenie ciekawe tylko dla kogo.
"Kelly: *śmiała się tak, że aż się zakrztusiła i musiała się napić*
Benkei: *wychodzi z kuchni wyvierając brudne dłonie w fartuch* Co jest? Smakowało?"
Lilka:*upewnia się że Kelly się nie dusi i przesuwa wzrok na Benkeia* Tak i właśnie dlatego cię wołałam. Wszystko było naprawdę smaczne. Przyjmujesz płatność kartą?
Mary: No dobra. Nie jest normalny. Jest taki jacy ludzie powinni być.
Usuń"Zmora: Ta planeta bardzo szybko przystałaby istnieć."
Mary; Pytał cie ktoś o zdanie? Nie? To się nie odzywaj.
"Lilka: Jesteś dzieckiem i dlatego traktujesz mnie jak dziecko?"
Kelly: Tak. ^.^
"Jack: Ja nie muszę nikogo zmuszać ponieważ i tak wszyscy mnie kochają :)"
Kelly: Noooo oczywiście.
"Lilka:*w myślach: Tylko jakoś nie jestem.*"
Kelly: *Ma przeczucie, że coś jest nie tak.*
"Lilka: Jak zdecyduję? No to już wiem co będę robiła całe nadchodzące stulecie."
Kelly: *roześmiała się tak poprostu nie szyderczo * Macie więcej wspólnego niż wam się wydaje.
"Jack:Pony...przecież ja zawsze jestem grzeczny :)"
Kelly: Ale nie dzisiaj.
"Lilka: Jack i Megiś^^"
Kelly: Widziałam ładniejsze niewypały.
"Jack: Nie skrzecz bo trupy pochowane w koło Hadesu tak się przestraszą, że z tego wszystkiego zmartwychwstaną."
Kelsi: Gdyby penetrujący trafił do celu trupy nie miały by takich problemów.
"Jack:Mój laptop w przeciwieństwie do mojego kota niema łap więc jest zawsze bezpieczny. Nie wiem, odpalmy najpierw chemiczny, a potem zapalający i miejmy o z dupy."
Kelsi: Skoro tak. *wstaję i otrzepuje się z kurzu* Miłej zabawy sam ze sobą.
"Lilka: No tak bo przecież każda dobra bajka musi mieć złą wiedźmę i tym większa satysfakcja z pokonania jej. Takimi motywującymi tekstami mnie Kruk na terapii raczy."
Kelly: Bez złoczyńców nie było by bohaterów. Niech zgadnę to też ci mówiła.
"Lilka: Tak i właśnie dlatego cię wołałam. Wszystko było naprawdę smaczne. Przyjmujesz płatność kartą?"
Benkei: *zaśmiał się głośno* Daj spokój Lilka. Powiedzmy, że byłaś u nas na obiedzie. :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Usuń"Mary: No dobra. Nie jest normalny. Jest taki jacy ludzie powinni być."
UsuńLilka:Bez komentarza.
"Mary; Pytał cie ktoś o zdanie? Nie? To się nie odzywaj."
Zmora:*unosi kącik śliwkowych ust do góry* Będę robiła co chcę, kiedy chcę i z kim chcę.
Lilka:To zabrzmiało niemal jak niemoralna propozycja. Zmora jak możesz mnie zdradzać i to z kim? Maryśką? To jest nie wybaczalne.
Zmora: Eh...Robal.
Lilka: A ja Lilka miło mi. Skoro wszyscy już się znamy to WON Z TOND!
Zmora:Głośniej. Jeszcze na Marsie cię nie słyszeli.
Lilka:Ha, ha, ha. Tak się uśmiałam.
Zmora: Nie widać.
Lilka: Nie prowokuj mnie bo cię utopię.
"Kelly: Tak. ^.^"
Lilka:Umm. Hej, Ryuga, a tak z polskiego na nasze to będzie...?
"Kelly: *roześmiała się tak poprostu nie szyderczo * Macie więcej wspólnego niż wam się wydaje."
Lilka: Ja nie widzę nic wspólnego oprócz tego, że obie jesteśmy tej samej płci.
"Kelly: Ale nie dzisiaj."
Jack: Dziś również tylko ewentualnie nie dla wszystkich.
"Kelly: Widziałam ładniejsze niewypały."
Lilka: Oj tam. Ważne żeby Jackowi ktoś wreszcie dał po trąbie i żeby Kruk dostała syndromu zazdrosnej i nadopiekuńczej matki. Będzie zabawnie. Hyhy 3:D
"Kelsi: Gdyby penetrujący trafił do celu trupy nie miały by takich problemów."
Jack: Było nie przypominać mi o kocie. Tak mnie praca pochłonęła, że o niej zapomniałem.
"Kelsi: Skoro tak. *wstaję i otrzepuje się z kurzu* Miłej zabawy sam ze sobą."
Jack:*unosi brew do góry*Dzięki? Rozumiem, że powiedziałem coś nie tak?
Lilka:Geniuszu jak na to wpadłeś?
Jack:I powinienem biec za nią i przeprosić za sowie dupkowe zachowanie?
Lilka: A to już zależy od ciebie.
Jack:*dopija sobie Blacka*
Lilka:Ona jest coraz dalej...i dalej, i nawet tak wytrawne oko jak moje już jej nie widzi. Tak poszła sobie definitywnie. Odeszła i już nie wróci. Znajdzie sobie innego dzieciaka samobójce. Tak na pewno znajdzie.
Jack:*wyrzuca ręce w powietrze* Dobra już dobra przecież idę tam.
Lilka: 3:)
Jack:*rozgląda się po podłodze*
Lilka:...Można wiedzieć co ty robisz?-.-
Jack: Chcę z powrotem mój WD-40 gdzieś tu stał. O, tu jest :)*macha Lilce puszka przed oczyma*
Lilka:...Jestem pewna-.-
Jack: Czego? :)
Lilka:Że żyję z idiotą.
Jack: Jak ci źle to się wyprowadź.
Lilka: Dnia byś beze mnie nie wytrzymał.
Jack:Proszę cię gotować sobie potrafię sam.
Lilka:Potrafisz to ty robić ludziom wodę z mózgu, a nie gotować. Phy. Znalazł się kucharz od siedmiu boleści.
Jack:Moja kuchnia jest oceniona na pięć gwiazdek :)
Lilka:Gwiazdki to ty będziesz miał, ale przed oczami kiedy cię strzelę w łeb.
Jack: Spróbuj :)
Lilak: Słońce...nie kuś :)
"Kelly: Bez złoczyńców nie było by bohaterów. Niech zgadnę to też ci mówiła."
Lilka: Nw gdzieś tak po dwóch minutach zaproponowałam herbatę i się skończyło.
Ja: Następnym razem nie pójdzie ci tak łatwo.
Lilka: Chcesz herbatkę?
Ja: No w sumie mogła...Nie dzięki-_-
Lilka:*stłumiony śmiech demonów*
"Benkei: *zaśmiał się głośno* Daj spokój Lilka. Powiedzmy, że byłaś u nas na obiedzie. :)"
Lilka: Niema mowy*podciąga się na łokciach, zwisa kilka centymetrów nad podłogą i pochyla nad barem* To nie ,,Opium w rosole". Poważnie byłam kiedyś w lokalu o nazwie ,,Opium" albo ,,Narkoza" i nie polecam. Napracowałeś się. No więc? Gdzie jest czytnik?
Mary; A co? Tak nie było by lepiej?
Usuń‘’Zmora:*unosi kącik śliwkowych ust do góry* Będę robiła co chcę, kiedy chcę i z kim chcę.
Lilka:To zabrzmiało niemal jak niemoralna propozycja. Zmora jak możesz mnie zdradzać i to z kim? Maryśką? To jest nie wybaczalne.’’
Kelly:; Wiesz co!? Wiesz co!? FOCH!!! JA WIEDZIAŁAM, ŻE JESTESCIE ZE ZMORA BLISKO ALE O JUŻ CHYBA PRZESADA!
Mary;* wyciągnęła telefon i zaczęła nagrywać*
‘’Lilka:Umm. Hej, Ryuga, a tak z polskiego na nasze to będzie...?’’
Ryuga: * skrzywił się popatrzył na uśmiechnie tą Kelly potem na Lilke i Virgo* Powtórz.
Kelly: Lila jest awww bo poparzyła się Virgo jak ją przytulała. ^.^
Ryuga: … Bawisz się z nią więc jesteś takim samym dzieckiem jak ona.
" Lilka: Ja nie widzę nic wspólnego oprócz tego, że obie jesteśmy tej samej płci.’’
Kelly: Bo nie potrafisz spojrzeć na siebie z boku.
"Lilka: Oj tam. Ważne żeby Jackowi ktoś wreszcie dał po trąbie i żeby Kruk dostała syndromu zazdrosnej i nadopiekuńczej matki. Będzie zabawnie. Hyhy 3:D’’
Kelly: Hyhy, ciekawe co jest z nią nie tak skoro tak bardzo nie pasuje Krukowi.
‘’Lilka: Nw gdzieś tak po dwóch minutach zaproponowałam herbatę i się skończyło.’’
Kelly: Najważniejsze to wiedzieć jak wybrnąć.
‘’Lilka: Niema mowy *podciąga się na łokciach, zwisa kilka centymetrów nad podłogą i pochyla nad barem* To nie ,,Opium w rosole". Poważnie byłam kiedyś w lokalu o nazwie ,,Opium" albo ,,Narkoza" i nie polecam. Napracowałeś się. No więc? Gdzie jest czytnik?’’
Kelly: Nie nalegaj. Ja wiem, że jesteś z innego kraju i wymiaru, ale w Japonii się tak nie robi nie zostawia się też napiwków. Japończycy są perfekcjonistami dobrze wykonana praca sama w sobie nas satysfakcjonuje więc mogą się przez coś takiego obrazić. Benkei raczej tego nie zrobi prawda braciszku?
Benkei:* przytakną*
Kelly; *wyszczerzyła się do niego* Mówi e ci to po prostu tak na przyszłość.
Lilka: Nie wiem nie obchodzi mnie to.
Usuń"Kelly:; Wiesz co!? Wiesz co!? FOCH!!! JA WIEDZIAŁAM, ŻE JESTESCIE ZE ZMORA BLISKO ALE O JUŻ CHYBA PRZESADA!
Mary;* wyciągnęła telefon i zaczęła nagrywać*"
Lilka:Co poradzisz Zmora to Zmora może niema ciała, ale niezłą Ekstazę Świętej Teresy i tak potrafi zafundować.*telefon Mary wpada jej w rękę, usuwa nagranie i odrzuca Mary jej własność* Mam wrażenie Maryśka, że chciałabyś zobaczyć kłócących się Rena i tego drugiego idiotę.
Jack:*osłania drzwi do których ktoś się ewidentnie dobija* Miałaś tak nie mówić i co zrobiłaś? Ten srokaty pomyleniec się tu dobija.
Lilka:No to nie pozostało ci nic więcej jak bronić wejścia niczym Reytan.
Jack:*dobijanie się do drzwi w tle* Czarna!
Lilka:Zawsze mogę wymienić wszystkie odcienie niebieskiego. Chcesz?
Jack:Chyba po moim trupie!*jeszcze głośniejsze dobijanie się doi drzwi*Grry. Po cholerę to powiedziałem?
Lilka:*wybuchła o dziwo szczerym śmiechem*
"Kelly: Lila jest awww bo poparzyła się Virgo jak ją przytulała. ^.^
Lilka: Ja aww? Chyba mnie z kimś pomyliłaś. To ja Lilka pamiętasz?
Ryuga: … Bawisz się z nią więc jesteś takim samym dzieckiem jak ona."
Lilka: Odezwał się dorosły. Ty lepiej Drago pilnuj bo zadymiarz jeden dmucha na mnie jakimś dymem. Strzeliłam focha i teraz nie mam kogo rysować.
"Kelly: Bo nie potrafisz spojrzeć na siebie z boku."
Lilka:To może w takim razie przyniosę ten kryształ którym bawił się Jack? A tak serio to przyglądam się jej od dłuższego czasu i nie widzę nic podobnego, a jestem w 1/4 Azjatką.
Jack: Ciekawe z której strony? Chyba jak ci siniaki zżółkną. Pony chodziło o charakterki.
Lilka: Idiota. Ty sam jesteś żółty albo raczej ten twój brzuch.
Jack: Będziesz mi płaciła odszkodowanie.
Lilka: Hihi. Chyba śnisz^^
"Kelly: Hyhy, ciekawe co jest z nią nie tak skoro tak bardzo nie pasuje Krukowi."
Lilka: Kruczysku już się uroiło, że jej kochany synuś zostanie skrzywdzony.
Jack: O tak. Żebym tylko krwawić nie zaczął.
Lilka:*taksuje Jacka wzrokiem*
Jack: Kruczysko sobie ewidentnie robi jaja. Bo niby nagle nie lubi Meg, a ten szczurowaty gawron to anioł?
Lilka: Kruczysko mówi, że nas wszystkich bezwarunkowo kocha, ale prawda jest taka, że tylko kruk krukowi oka nie wydziobie.
Ja: A mi się wydaje, że Kruczysko potrzebuje się wreszcie wyspać.
J&L:*porozumiewawcze spojrzenia*
Jack: Nie zabierzesz mi laptopu-_-
Lilka: Chcesz herbatę?
Ja:*robię sobie z podręcznika poduszkę*
"Kelly: Najważniejsze to wiedzieć jak wybrnąć.
Lilka: Oczywiście. Na przykład dziś Kruczysko spało tylko 4h i wypiło jedną herbatę.
Ja:Ja nw jak ja funkcjonuję. Byłam przekonana, że Halinka mnie zapyta i co? I nie zapytała.
Jack: Nie jojcz przynajmniej już na sprawdzian będziesz coś umiała. W drodze wyjątku zrób sobie herbatę i idź spać do szkoły i tak jutro nie idziesz.
Ja: W drodze wyjątku?-.-
Jack: Tak :)
Ja:Mały, paskudny, jadowity padalec.
Lilka: Pierwsze oznaki braku herbaty? Są. Herbata w drodze? Jest.
Ja:Herbata Y.Y
Lilka: Zaraz. Nie jojcz.
"Kelly: Nie nalegaj. Ja wiem, że jesteś z innego kraju i wymiaru, ale w Japonii się tak nie robi nie zostawia się też napiwków. Japończycy są perfekcjonistami dobrze wykonana praca sama w sobie nas satysfakcjonuje więc mogą się przez coś takiego obrazić. Benkei raczej tego nie zrobi prawda braciszku?
UsuńBenkei:* przytakną*
Kelly; *wyszczerzyła się do niego* Mówi e ci to po prostu tak na przyszłość."
Lilka: No okej*chowa kartę*Eh...Japończycy zimni ludzie. U mnie wszyscy są przekonani o jakości swoich produktów, a napiwki są mile widziane. Za coś trzeba opłacać studia za co jak nie za napiwki? Ostatnio jak się szlajałam to nawet miałam okazję popracować przez dzień w takim jednym lokalu gdzie gość nagle się zwolnił. Wszystko do momentu, aż właściciel nie znalazł nowego pracownika na stałe.
Jack:Kobieta na krańcu świata proszę państwa.
Lilka: Tam jeszcze nie byłam, ale mogę cię wysłać. Z powrotem jakoś sobie poradzisz.
Akane: Ale w Stanach niema takich przystojnych chłopców^^
Lilka:*wzdycha*Twój tata przypadkiem nie urodził się w Detriot...? Cofnij nie ten człowiek. W Atlancie?
Akane:Detroit? Co to za pomysł?
Lilka: A tak jakoś...
Akane:Nie ważne. Potwierdź to co powiedziałam. No już. Dajesz, dajesz Lily-chan^^
Lilka: Muszę wam wszystkim kupić okulary.
Ja:*^*
Lilka: I więcej herbaty.
Ja: :)
Akane: Lily-chan! :D
Lilka:...Odrobiłaś pracę domową z matematyki?
Akane:...
Lilka: Tak myślałam. Na co ty jeszcze czekasz? U-U
Akane: Pffy. Przecież już idę.*tupta w miejscu*
Lilka: Jakoś nie widać.