Rozdział 8
Pozornie spokojni wartownicy z naładowaną bronią pilnowali drzwi. Dostawę odbierają za godzinę. Wystarczy tylko zapakować i odebrać pieniądze. Oby tylko psy nie wywęszyły co się święci. Za sam handel ludźmi dostali by z 25 lat do liczyć do tego trzeba będzie jeszcze te dwa trupy i posiadanie broni palnej bez zezwolenia. Z pierdla do później starości nie wyjdą o ile w ogóle. Szefostwo najwyraźniej też się tego boi. Plan "b" przygotowany jest w najmniejszych szczegółach. Wystarczy załadować "towar" i przewieźć go na awaryjne miejsce transakcji. Bułka z masłem. Co może pójść nie tak?
Nagle rozległo się wycie policyjnych syren, a zza pozabijanych deskami okien błyskały czerwono niebieskie światła. W korytarzu rozległ się tupot biegnących mężczyzn.
-Co tak stoicie!?-krzyknął ktoś.-Zabieramy się stąd!
Tupot stóp i wycie syren przybierało na sile z każdą chwilą.
Załadować ludzi i odjechać. Tylko tyle i, aż tyle.
-Wyjechali.- oświadczyła szatynka.- Kontynuuje pościg.-dodała porzucając konspiracje i wsiadając na motor.
-Przyjęłam.
-Jadą 26 aleją.-wtrąciła obserwatorka.- Nie zgub go.
-Nie mam takiego zamiaru.
Jasnowłosa załadowała kuczer i przygotowała się do strzału przyklękając przy tym na jedno kolano.
Ciężarówka wyjechała zza zakrętu i skierował sie prosto na nią.
-Let's do this.- rozgrzany do czerwoności bey pomknął w kierunku silnika ciężarówki.
[kilka godzin wcześniej]
Ines
-Szynka! Do nogi! Szynka!
-"Szynka"?- spytałam niedowierzając.
-Tak, musimy go w końcu jakoś nazwać.
-Ale "Szynka"?
-Masz lepszy pomysł?
-Will.-odpowiedziałam bez namysłu.
-Chcesz nazwać psa "Will"?- spod stołu rozległo się pojedyncze szczeknięcie.
-Widzisz podoba mu się.-powiedziałam patrząc na niego z zadowoloną wyższością, wlazłam pod stół i ujęłam w dłonie łeb psa.- Podoba ci się prawda?- Will polizał mnie w czubek nosa.
Z uśmiechem popatrzyłam na Tsubase.
-Dobra jak chcecie. Niech wam będzie ten Will.
-Wygląda na Will’a.- oświadczyłam gładząc posklejane furo na łbie psa.-Trzeba go wykąpać.
-A co ze szwem?
-Coś się wymyśli… Napiszę do Alex’a.
Siedząc na ziemi wyprostowałam nogi i wyjęłam telefon z kieszeni.
-‘’Hej. Chciałam umyć Will’a jakieś sugestie?’’-napisałam.
Odpowiedź przyszła dosyć szybko.
-‘’Rozumiem, że tak nazwałaś tamtego przybłędę? :) ‘’
-‘’Tak, Tsubasa chciał go nazwać Szynka, Alenie pozwoliła bym na to. To jak mogę wykąpać psa? Szew się nie rozerwie, ani nic takiego?’’
-‘’Nie powinien. Jeśli oczywiście będziesz ostrożna. :) Rozłóż ręcznik na dnie wanny żeby Will się nie ślizgał i nie zdejmuj mu obroży będzie łatwiej go przytrzymać w razie czego.’’
-‘’Dzięki jestem ci winna kawę’’
-‘’Nie trzeba. ^^ Pisz jakby był jeszcze jakiś problem.’’
-‘’Zapamiętam’’- włożyłam telefon powrotem do kieszeni.
Alexander Blanc. Nie wiem co myśleć o tym człowieku. Historyjka z rozdwojeniem jaźni wiele wyjaśnia, ale nie jestem pewna czy w nią wierze. Otori natomiast nie widzi, żadnego problemu. Wydaje mi się, że w jakiś dziwny pokręcony sposób nawet mu ufa. Przecież po takim występie jaki odwalił w Dark Nebuli powinni go co najmniej zamknąć. Zamiast tego został co prawda zwolniony, ale odszedł z pracy z najlepszymi referencjami w innym przypadku nie udało by mu się tak łatwo znaleźć pracy. Co tu jest grane?
-Zabieramy się z tego psa?- spytał Tsubasa zaglądając do pokoju i wyrywając mnie z zamyślenia.
-Tak zanieś Will’a do łazienki ja przygotuje resztę.- Uśmiechnęłam do niego. Coś przede mną ukrywa, a ja się dowiem co.
Rozłożyłam ręcznik na spodzie wanny i zaczęłam nalewać letniej wody. Woda sięgała do polowy kiedy Otori przyprowadził naszego nowego domownika.
-Ktoś tu się już chyba lepiej czuje. Pomóż mi go władować do środka.
Kiedy William siedział już w wannie z której nawiasem mówiąc połowa wody wsiąkła w moje ubranie zabraliśmy się za namydlanie jego futra starannie uważając na opatrunek. Pies stał spokojnie czekając, aż skończymy. Spłukaliśmy piane i odstawiliśmy psa na podłogę.
-Szybko podaj ręcznik zanim…- fontanna kropelek trysnęła mi w twarz.-...się otrzepie.-dokończyłam ścierając ręką wodę z twarzy.
Usłyszałam krótki śmiech Tsubasy.
-Z czego się śmiejesz? Ty nie wyglądasz lepiej.- mokre włosy przylegały po obu stronach jego warzy poprzyklejane były mokre kosmyki, a jasna koszula przemokła do suchej nitki.
-Nie bocz się. –powiedział podając mi ręcznik.
Przetarłam twarz, a potem zajęłam się psem. Wyglądał na bardzo zadowolonego z siebie z przymrużonymi oczami, wywalonym językiem siedział w kałuży i machał ogonem.
Poczułam, że ktoś poza psem na mnie patrzy. Podniosłam wzrok, a wtedy tym kimś okazał się Otori. Przysunął się do mnie o kawałek i delikatnie otworzył usta wyciągając do mnie rękę.
-Tsubasa to nie jest dobry pomysł.-w jego oczach pojawi się jakiś dziwny blask.
-Telefon.-to ostatnie czego się spodziewałam.
-Co?
-Za tobą na brzegu wanny leży mój telefon i dzwoni. Mogła byś mi go podać?
-O.-skomentowałam to krótko, szybko obróciłam się i podałam mu wyciszony telefon.
-Dzięki. – uśmiechnął się odebrał, wstał i wyszedł.
Mary
-Od dzisiaj rozpoczynasz naukę.-tymi słowami przywitał mnie Fenrir. -Przyznaje. Całkiem dobrze sobie poradziłaś, ale to dopiero wierzchołek góry lodowej.
-Skoro tak mówisz.-przytaknęłam.
-Korzystasz z mocy która opiera się na podświadomości twojej i twoich przeciwników. Nigdy nie będziesz sobie z tym radzić jeśli nie dojdziesz do ładu z samą sobą.
-Dążysz do czegoś konkretnego?
-Tak. Choć za mną.-wstał i wyszył w stronę brzegu polany. Jego łeb lekko sie bujał na potężnej szyj. Lokison cały był potężnie zbudowany swoim rozmiarem wychodził poza wszystkie skale przydzielone wilkom i jeśli wierzyć legendą gdy otworzy paszczę jego dolna szczeka sięga ziemi, a górna nieba.
Wilk roztworzył pysk, chwycił zębiskami obalone drzewo i odrzucił je na bok z taką łatwością jakby to był malutki patyczek. Kły też miał ogromne. Może mi sie tylko zdawało, ale dostrzegłam pomiędzy nimi jakąś metalową zadrę.
Po łożyłam dłoń na jego pysku, żeby móc sie lepiej przyjrzeć, ale gdy to zrobiłam z gardła Fenrira wydobył sie głębokie głuche warknięcie. Cofnęłam się o krok przyciskając dłoń do piersi. Patrzył na mnie przez chwilę tymi zielonymi oczami o zwężonych drapieżnie źrenicach po czym wrócił do swojego dotychczasowego zajęcia.
Co ja sobie myślałam? Od tak pogrzebie sobie w zębach największego wilka na świecie. Pewnie go to strasznie boli. Będę musiała spytać Alex'a co z tym zrobić. On na pewno będzie wiedział.
W czasie gdy ja myślałam o niebieskich migdałach Fenrir zdążył odkopać ukrytą pod warstwą ziemi drewnianą klapę.
-Co to?- zaciekawiłam sie. Nic nie poradzę na to, że w tym lesie czuje sie jakbym miała pięć lat i chce dowiedzieć się wszystkiego.
-To wejście do innego rejonu twojej podświadomości. Kiedy stwierdzę, że jesteś gotowa zejdziesz tam, a potem...z resztą sama zobaczysz.-odwrócił sie i przysypał właz. Poczym usiadł i popatrzył na mnie. Milczeliśmy dłuższą chwilę.
-Mary-powiedział do mnie po imieniu. Pierwszy raz w życiu. -Jest przed tobą jeszcze długa droga. Wielu rzeczy nie wiesz i większości z nich nigdy nie poznasz. Jednak jest coś co muszę ci powiedzieć już teraz. Nie możesz spędzić w tym lesie całego swego życia. Owszem najwięcej jestem w stanie zdziałać tutaj, ale oboje mamy niedokończone sprawy poza sferą żelaznego lasu. - czyli to naprawdę ten las.
"W żelaznym lesie na wschodzie stara siedzi ,
Rodzi tam pomiot Fenrirowi ,
A z nich wszystkich najokrutniejszym jest
Pożerca słońca w postaci Wilka -Olbrzyma."
Tak pisało w jednej pieśni z tej zielonej książki.
-Chodzi ci o Ragnarok?- spytałam po chwili milczenia.
-Nie. Miałem na myśli o pewnego wojownika któremu udało się nas pokonać o dwa razy za dużo.
-Ryuga.
-Zgadza się. Nie uważasz, że powinniśmy pokazać mu gdzie jest jego miejsce?
-Może...Wycie na niego nie działa.-mruknęłam szurając stopą po ziemi. Upatrzyłam sobie mały kamyk i wgniotłam go w piach.
-Potrafię nie tylko wyć.-podnosiłam wzrok na Fenrira , ale oślepiło mnie jasne światło, a kiedy przed oczami przestały mi latać kolorowe plamy siedziałam na podłodze w moim pokoju.
-Kobieto ogarnęła byś się. Wołam cie i wołam, a ty nic.-powiedział Kyoya wstając z klęczek.
-Trenuje. Tobie się to nie zdarza?- Zaśmiał się pod nosem i rzucił mi komórkę.
-WBBA i Ines dzwonią do ciebie na przemian od godziny.
-A ja już myślałam, że zacząłeś się o mnie martwić.
-Chciała byś. Idę spać jak mnie obudzisz to nie pomoże ci ani Ines ani WBBA.
-Leć. Dzieci powinny kłaść się zaraz po dobranoce.- Z uśmiechem uniknęłam nadlatującej zwiniętej w kulkę skarpetki.
Miło jest mieć brata. Wiem, że daleko nam do normalnych relacji brat siostra, ale kocham tego zasmarkanego kurdupla.
Wzięłam do ręki telefon i wybrałam numer Ines.
-Co jest?- Spytałam.
-Masz natychmiast przyjść do WBBA. To jakaś grubsza sprawa.
Kelly
Przyzwoitości w tym WBBA nie mają. Do mieszkania nie zdążyłam wrócić, a ci znowu mają problem. Nie mogą mnie od tak wzywać d siebie i liczyć, że w podskokach do nich przybiegnę. Co to to nie. Tak dobrze to niema.
Spacerowym krokiem przemierzałam miasto.
Ciepłe światło lamp oświetlało zalegający na ziemi śnieg. Padało niemal non stop, ale tym lepiej dla mnie.
Lubię zimę. Zawsze ją lubiłam. Była magiczna. Bo jak inaczej można wytłumaczyć pojawiające się znikąd wzory na szybie, albo to, że oddech zamienia się w kłębki dymu?
Ja wiem, że mądralę siedzące wiecznie z nosem w książkach wytłumaczyliby to serią trudnych słów z cyklu resublimacja i konkwistador, ale ja i tak będę trwać przy swoim. To magia koniec kropka.
Weszłam do holu WBBA i zatrzęsłam się z zimna.
Brrry. Dopóki jestem na zewnątrz nie czuje, że jak bardzo jest zimno.
To gdzie była ta winda?
-Jesteś Kelly prawda?- Przestałam się rozglądać i skupiłam mój wzrok na zbliżającej się do mnie kobiecie.
To była Hikaru. Wygląda inaczej. Bez porównania lepiej. Granatowy mundurek zamieniła na czerwoną kurtkę i jasne spodnie. Przy jej pasku wsiał kuczer i pojemnik na bey'a. Znowu gra.- Widziałam cię w szpitalu.- Kontynuowała nieśmiało uśmiechnięta.
Musiałam się naprawdę mocno skrzywić, bo uśmiech spełzł jej z twarzy i szybko zaczęła mnie przepraszać. -Wiem nie powinnam tak z tym wyskakiwać, ale... Może zacznę od początku.-Wzięła głębszy oddech.
"Skoro musisz."- Cisnęło się na usta, ale postanowiłam sobie darować.
-Jestem Hasama Hikaru. W Dark Nebuli dzieliłam cele z Tom'em to znaczy z Ryugą.- No gratuluję. - Wtedy zdarzały mu się napady padaczkowe. Dosyć często. Z tego, co widziałam to jesteście ze sobą blisko...Chciałam tylko zapytać...Jak on się teraz czuje?- No i co by jej teraz odpowiedzieć? Prawdę. Może świat od tego nie wybuchnie. Ciekawe tylko, po co jej to wiedzieć.
-Lepiej. Dużo lepiej niż w Dark Nebuli...-Z tobą.
-To na pewno.-Zaśmiała się chyba z nerwów.-Wszędzie jest lepiej niż w Dark Nebuli.- Stałyśmy przez chwilę nie odzywając się do siebie. Gdyby Hasama nie wygląda tak jakby chciała coś jeszcze dodać po prostu bym sobie stamtąd poszła, ale jeśli mam wybierać pomiędzy zaczekaniem kilku sekund, a ponownym narażeniem się na rozmowę z nią w miejscu gdzie jest pełno kamer, które nagrałyby takie na przykład morderstwo to wybieram te pierwszą opcję.
-Mogła byś przekazać T...Ryudze, że mu...że go...Powiedz po prostu, że chce mu podziękować i przeprosić za wszystko.- No proszę. Proszę. Czego ja się tu dowiaduję? Czy raczej, czego dopiero się dowiem...
***
-Sytuacja się wygląda tak. Teren jest ściśle strzeżony bezpośredni szturm jest tu najgorszym wyjściem zważywszy na to, że nie znamy dokładnego...-Dlaczego oni zawsze tak przynudzają?
Nie łatwiej by było ograniczyć wywód do:
1. Idź cie tam.
2. Zróbcie to.
3. Wródźcie się żywi.
Amerykańscy naukowcy udowodnili, że człowiek może w uwagą słuchać przez maksymalnie 10 minut, z czego i tak zapamięta tylko 20% informacji, a ona gada i gada. To tak dla równowagi wszechświata w zamian za to, że Hisoka podczas spędzonych ze mną dwóch godzin wypowiedział mniej niż 100 słów? Nie wiem, kiedy dokładnie, ale w pewnym momencie wywodu napakowanej jak metro w Nowym Yorku dziewczyny, która dostała bencki od Mary zaczęłam obracać się na krześle. Ciekawe czy ona się sobie taka podoba? Kulturyści. Co takim pod kopułą siedzi? Białko…to na pewno.
-Nebula!- Ktoś krzyknął.
-Hym?- Mruknęłam kończąc obrót i opierając się łokciami o blat stolika uśmiechając się milutko.
-Powtórz, co powiedziała Midori.- Wtedy okazało się, że mój przecudny tok myślenia został przerwany przez nikogo innego jak Bastiena. Tego ch*ja, który jak sam twierdził porwał Ryuge.
-Mary ma wypłoszyć zbirów Ines zatrzymać, ja dobić, a wasza trójka zabezpieczenia teren i zajmuję się porwanymi. To, że nie słucham nie znaczy, że nie słyszę.
-Nie popisuj się. -Mruknęła Mary.
-Sorry.-Uśmiechnęłam się szczerze. -Starych przyzwyczajeń trudno się pozbyć.- Tategami prychnęła coś pod nosem i na powrót zapatrzyła się w jakiś punkt w przestrzeni.
-Zastanawia mnie jedno.-Odezwała się Ines.- Dlaczego posyłacie nowicjuszy na misję, od której powodzenia zależy czyjeś życie?
-Bo wyciąganie ludzi z bagna to wasza specjalność.- Odparł Bastien odpalając papierosa i zaciągając się dymem.- Mam rację?
[Obecnie]
Rozległ się huk.
Ciężarówka z piskiem opon zatrzymała się parę metrów przed strzelcem.
Ludzie wysypali się z samochodów, które eskortowały transport i zaczęli strzelać do nie osłoniętej jasnowłosej, ale zanim pociski dosięgły celu pochłonęła je lodowa ściana. W tym samym czasie. Za linią wroga pojawił się problem. Ostrzał stał się chaotyczny, a jego ofiarami zaczęli padać sami strzelcy.
W naczepie ciężarówki zaczęła buzować panika, która rosła z każdą chwilą.
Na polu walki pojawił się motocyklista. Dopadł zamka i otworzył klapę na oścież.
-Żyją!- Zawołała do reszt.-Spokojnie my jesteśmy ci dobrzy. WBBA odeśle was bezpiecznie do domu.
Rozdział 8 za nami.
Ja: Przepraszam! Nie bijcie nie krzyczcie nie obdzierajcie ze skóry! Ryuga ratuj!*chowa się za Ryugą*
Ryuga: Przez komputer nic ci nie zrobią.
Ja: Od miesiąca miałam w szkole totalny burdel, poza tym dopadła mnie grypa żołądkowa, skończyła mi sie subskrybcja worda, a ta suka wena postanowiła dał mi mnóstwo pomysłów których nie mogłam wykorzystać. Siła złego na jednego. Za dużo złości w tym podsumowaniu. Dajmy tu coc miłego.
Ja: Bom! Błękitny tygrys. Bo niby czemu nie miała bym tu nie wstawić reinkarnacji Kelly.
Kelly: *bardzo szybko podskakuje w miejscu*
Tsubasa: Co jej jest?
Ryuga: Jej ulubiona gra dostała jakiś nowych opcji i nie ma z kim o tym pogadać.
Mary:* w kapturze z wyciągniętą przed siebie zaciśniętą pięścią zatacza w powietrzu koła*
Tsubasa: A jej?
Kyoya: Nak*rwia portal.
Tsubasa: ?
Kyoya: Poszła z Alex'em na Doktora Streng'a i to.
No to chyba tyle. AJ sie z wami żegnam
Do następnego posta.
Hania.
Ps. Chciała bym wam życzyć wszystkiego najlepszego z okazji Świąt Bożego Narodzenia. Jesteście dla mnie bardzo ważni i gdyby nie wy pewnie dawno rzuciła bym w cholerę całe to pisanie.
*nagle przez ścianę przejechało czarne Lamborghini*
OdpowiedzUsuńJa: *wysiada z auta* Jestem!!! Ale super nie mogłam się doczekać tego rozdziału. JEST MEGAAAA!!! Super że dodałaś rozdział bardzo się cieszę.
Rachel(prawdziwe imię Jennifer(tej siostry, której chłopakiem nie jest Dashan)) : Mam pytanie. Kto prowadził auto
Miju: *wysiada z auta* Ja! No co 2 lamborghini dostałam na 10 grudnia bo w tedy 18 lat skończyłam to korzystam.
Omega: Bardzo korzystasz
Miju: A i jeszcze jedno...........albo nie kiedy indziej ASHARA pisz one shot "Ubieramy choinkę" i 14 rozdział! Za to w 13 to Kyoye uduszę.
Jenny: Dobrze że nie jestem w Wild Fang bo bym chyba ze sto razy by mnie tornadowy atak obudził
Miju: Nom to prawda
Kyoya: Miju jest tu mniej niż sekundę i już mamy dziurę w ścianie. To chyba nowy rekord.
UsuńJa: Serio podoba ci się rozdział? Ja nie byłam do niego do końca przekonana.
Ryuga: To jakaś nowa forma młodzieńczego buntu...Rachel?
Rachel: Długa historia. To moje prawdziwe imię.
UsuńMiju: W biciu rekordów jestem dobra. A i jeszcze jedno *umieszcza Pachet w kuczerze po czym ją wystrzeliwuje*
Beta: I tak przegrasz on zna każdy ruch Pachet
Miju: Desert Pachet znał, lecz Goddess Pachet nie. A i Ashara pisz ten One Shot!!!!
Ja: Nie poganiaj bo ty i Kyoya jeszcze pod jemiołą wylądujecie
Miju: Nie odważysz się!
Ja: Jesteś pewna?
Kyoya: Nie chcę mi się walczyć.
UsuńKelly:.... Foch?
Kyoya: Nie. Poprostu mi się nie chce.
Kelly:....Dobrze się czujesz?
Kyoya: Tak, znajdź sobie inne zajęcie.
Miju: *Pachet wraca do jej dłoni* Podmienili wam Kyoye czy mu ktoś mocno w łeb przywalił.
UsuńOmega: Obstawiam to drugie.
Miju: Nom. ASHARA PISZ TEN ONE SHOT
Ja: Dobra mam dosyć cb dopisuję to z jemiołą do planów..
Miju: Nie...nie nie nie nie nie!
Omega: Inne dziewczyny by się cieszyły a ty nie.
Miju: Bo ja nie jestem jak te tępe idiotki o których wspominasz Omega.
Ines: Chyba się martwi, że Mary tyle medytuje.
UsuńKyoya: *prycha coś pod nosem *
Ines: Zdecydowanie tak.
Kelly: Miju nie jest taka jak inne.
Miju: Cóż tak to bywa w życiu. Ciekawe czy bey Mary dogadał by się z bey'em Camerona. Chwila nie dogadają się już.
UsuńOmega: Dlaczego?
Miju: Zniszczyłam Dark Seta
Beta: Kelly pamiętasz co ci Kyoya zniszczył Lamborghini?
Miju: *szept* Nie wypominaj tego. Wkurzy się po czym jeszcze wyjdzie na jaw że po jej śmierci miałam je gwizdnąć.
Kelly: Miju i Kyoya rozwalili mi Lamborghini po tym jak ty i ja zamknełyśmy ich w garażu.
UsuńMiju: To on je rozwalił! Ja nie miałam z tym nic wspólnego.
UsuńBeta: Kupiłam ci nowe Kelly
Miju: A i prawie zapomniałam *jakimś cudem zwinęła Tsubasie i Ines bey'e po czym zamyka ich w jednym pokoju*
Beta: Z tobą jest coś nie tak od kąd zostałaś zamknięta w garażu
Miju: Ze mną ok właśnie swatam ludzi
Beta: Kyoya coś ty jej tam zrobił? Z Miju jest coś nie tak!
UsuńMiju: Halloooooooo ze mną wszystko ok
Kelly: Yey!
UsuńRyuga: I tak nie umiesz prowadzić.
Kelly: I co z tego!?
Kyoya: Ja nic. To wasza wina.
Beta: Ty z nią tam siedziałeś zamknięty gadaj zrobiłeś jej coś !!!!
UsuńMiju: Beta coś ty taka wkurzona?
Omega: I pomyśleć że Beta to była kiedyś jego fanka
Miju: Nie ma to jak wszystko zwalić na Kyoye. Już wiem na kogo coś zwalić gdy gliny zaczną mnie ścigać.
Kyoya: *wkłada słuchawki do uszu bo widzi, że rozmowa nic nie da*
UsuńKelly: Nienawiść do Yoyo wyszła z mody, że wam się to nie nudzi.
Miju: Teraz swoją siłę przekierowuje na to by mnie Kakeru nie rozstrzelał.
UsuńBeta: Dlaczego wszyscy chcą cię zabić?
Miju: Ich pytaj. Kyoya raz chciał mnie udusić, ktoś tam kilka razy chciał mnie potrącić, Cameron chciał mnie zabić i próbował zniszczyć psychike
Ja: A to dopiero początek
Miju: 5000000000000000000000000000000000000000 razy więcej osób będzie chciało mnie zabić
Kelly: Tylu to na ziemi nie ma.
UsuńMiju: Długie plany Ashary i doliczyć to dego zabójczą Shaqu
UsuńOmega: Shaqu wymiata
Ja: EJ ONA MA BYĆ PÓŹNIEJ NA BLOGU!
Ja; Niema to jak wypaplać coś za wcześnie.
UsuńKelly: Nie patrz tak na mnie ja nic nikomu nie zdradziłam
Ja: Nie wypaplały najlepszego i dobrze
UsuńMiju: Jeśli chodzi ci o *nie mówi dalej bo Ashara zatkała jej usta*
Ja: Tyle tego Miju
Ja: Ciekawe co jest najlepsze.
UsuńMiju: To zależy dla kogo. Ashara ma dużo weny mało czasu :(
UsuńA pomysł na drugi sezon jest super. Tylko ja bym pewną scenę usunęła
Ja: Nie niszcz marzeń
Kelly: Ashara dalej shipuhe ciebie i Yoyo?
UsuńMiju: Ona raczej tym mnie szantażuje
UsuńKelly: Tak też można.
UsuńMiju: NIE NIE MOŻNA MNIE SIĘ NIE SZANTAŻUJE ZA POMOCĄ JEGO! *wskazuje kciukiem na Kyoye*
UsuńJa: Czasem to działa. O nie......Miju mało mam pomysłów z tb na one shot z sylwestrem związanym
Miju: Najwięcej pomysłów to do Damure'a poleciało
Ja: Negocjuj z weną
https://pbs.twimg.com/media/Cx421sSW8AANDCy.jpg:large
UsuńOmega: drużyna niepokonana
Jenny: Ostatnio zrobiłam pewne dochodzenie a oto jego wynik
http://img01.deviantart.net/fe5e/i/2012/176/6/6/cm__ve_conmigo__ryuugaxsophie_by_hisaki_raiden-d54udva.jpg
Jenny: RYUGA MA DZIEWCZYNĘ!
Miju: *wypluwa herbatę* że co!!!
Ryuga: Nie krzycz młoda. Niewiem co ćpał ten co to rysował, ale to się nigdy nie stało i prawdopodobnie nie stanie.
UsuńKelly: No ja myślę. Wyrwać taką laske i nic mi nie powiedzieć!? Wstydził byś się!
Ryuga:...
Kelly: Oj przecież wiesz, że cie kocham.
Ryuga: *szturcha ją w ramię *
Beta: Mam lepsze zdj chcecie zobaczyć?
UsuńMiju: Nie...nie mówisz o tym
Beta: Tak o tym
Beta: https://plus.google.com/111401231441684851082/posts/Gmva8y6Frhu
UsuńZałamcie się
Miju: Nie!!!! *traci przytomność*
http://mijustory.blogspot.com/2016/12/one-shot-ubieramy-choinke.html?m=1
UsuńMiju: Benkei jak znowu masz się wywalic to nie na mnie!
Ja: znowu z Kelly rozdział
Lece sprawdzić taki zapieprz ostatnio miałam, że nie było kiedy zajrzeć.
UsuńSPK to i tak poza tym rozdział świąteczny.
UsuńMiju: mnie się łatwo nie pozbedziecie
Miju: Kelly o co ci chodzi z tym ślubem?
UsuńKelly; O ciebie i Yoyo. ;)
UsuńMijuL Ile razy mam to mówić. Ja i on nigdy!
UsuńJa: Miju to ja jestem autorką więc wiesz mogę wszystko zmienić
Miju: Weź mnie nie dołuj
Kelly: Kiedyś było się kowalem własnego losu a teraz wszystko zależy od Blogerek.
UsuńMiju: Prawda. Wiesz jakie pokręcone plany co do mnie ma Ashara? Jeszcze trochę i wymyśli terrorystów
UsuńJa: Ale ich to wymyśliłam.
Miju: O tym nie wiedziałam
Ja: I o tym że One Shot "Sylwester" planuje też?
Miju: To wiedziałam
Miju: Jest jedno pytanie powinnam bać się sylwestra z Wild Fang czy nie?
UsuńKelly: Czy ja wiem.... Masz mocny łeb?
UsuńMiju: tak średnio
UsuńBeta: *szept* słaby
Omega: A kto z Wild Fang na tym będzie?
Miju: Nil, Damure, Benkei i Kyoya.
Kelly; To nie pij. Może wtedy nie wylądujesz w łóżku z jakimś dzikim facetem. ;)
UsuńMiju: Ale ja mam mocną głowę
UsuńBeta: To samo gadałaś na swojej osiemnastce....skończyło się komicznym naśladowaniem Gingi
Miju: Albo mam dobre pytanie. Nil, Kyoya, Benkei, Damure kto z was ma mocną głowę?
UsuńOmega: *faceplam*
Kelly: Benkei, proszę cie to byk. Łeb jak dzwon. Trening Yoyo polega na obijaniu się o różne rzeczy różnymi częściami ciała on musi mieć mocny łeb. Zostaje Nil i Damur sorry tutaj pojęcia nie mam.
UsuńMiju: *śmieje się* Yoyo jakim cudem ty jeszcze żyjesz?
UsuńBeta: Mam przypomnieć że ciebie próbowało zabić z 500 gangów z całego świata, Cameron, Kyoya(udusić), tornada w dolinie burz bo tam przypadkiem trafiłaś, łowcy bey'i, zawodnicy z mistrzostw kontynentu i raz mój kuzyn
Miju: Phy to nic takiego Mam z 81 żyć
Beta: Dlaczego tyle?
UsuńMiju: Tego to nie wiem, ale wiem że tyle mam żyć
A i Kelly nie pojawi się w drugiej części One Shot świątecznego dlatego że go nie napiszę
UsuńMiju: WHY?! A tak pięknie się zapowiadało
Ja: Na sylwester zbieram plany.
Miju: To ja się już obawiam co tam knujesz
Szkoda na wiele wielkich planów nie starczyło czasu. Będę czekać na sylwestrowy One Shot.
UsuńGdy by nie moja genialna mama która stwierdziła wczoraj ze u niej nocuje to pewnie by było (bo mieszkam u dziadków)
UsuńMiju: Jest się czego bać jak Ashara opowiedziała swojej przyjaciółce o wszystkim z tego bloga to na takie pomysły wpadała
Ja: Najlepsza końcówka.
Rachel: Najepsze był pomysł z...
Miju: *nokautuje Rachel* nie powiesz
Ja: Ale ja i tak tego nie zrealizuje
Miju: Ten pomysł światła dziennego nie ujrzy
A i jak byś miała jakiś pomysł na sylwestrowy one shot to daj znać. Pomysły każdego kalibru przyjmuję.
UsuńTsubasa - nowy mistrz w nadawaniu imion
OdpowiedzUsuńJenny: Jak wymyśla pseudonimy na akcje to po WBBA biega wiele takich "szynek" *użera się z lampkami* Ja pierdolę, czemu nie świecą?!
Izumi: Bo pewnie jedna jest wykręcona czy coś takiego
Jenny: Patrick zajmij się tym, ja powieszę bombki T.T
Patrick: Gratuluję, nie przeklęłaś więcej niż raz
Jenny: Ogłoś to w gazecie >.>
Ja: Ooo Hikaru w grze...moment czy ona nosi ten sam strój co 4 lata temu? O.o
Izumi: No popatrz jak dobrze o niego dba i ja wagę trzyma
Alice: Izuuu chodź tuu! Pierniki są gotowe!
Izumi: Jej ^^
Jenny: *mocuje gwiazdę na czubku choinki i zerka na Bastiena i resztę towarzystwa* Posłuchalibyście raz Kelly i mówi zwięźle.
Harumi: To wtedy Hisoka zostanie niemową
Jenny: Różnica 100 słów.
Hikaru: Nie ten sam bo za zimno, ale faktycznie podobny.
UsuńKelly: Tak! Słuchajcie się z mnie napewno daleko zajdzie!
Ines: Amerykański naukowcy udowodnili, że 90% osób wierzy we wsztko co zaczyna się od słów " amerykańscy naukowcy "
"Harumi: To wtedy Hisoka zostanie niemową"
Kelly: Nie! On jest fajny napakowny i w ogóle ma mieczyk. Ja chcę żeby mówił.
Shin: *wmaszerowuje do pokoju ze mną na ramieniu* Yuna, nie możesz ukrywać się cięgiem w szafie przed całym światem.
OdpowiedzUsuńJa: A właśnie, że mogę!
Shizuka: *irytacja* Nikt ci głowy nie urwie.
Ja: Skąd ta pewność?
Shizuka: Byłoby ciężko przez ekran komputerowy.
Kim: *ogląda swoje prezenty*
*w tle jak ktoś przechodzi przez drzwi to pojedyńczo, by uniknąć sytuacji jemiołowej*
Hiromi: *głaszcze Kurogitsune* Yuna, twój one - shot świąteczny to jedno wielkie wariactwo.
Ja: A ty grasz w nim główną rolę.
Hiromi: E, tylko wszystko opisuje z mojego punktu widzenia.
Kaosu: *szuka zawczasu prochów na głowę*
Tsubasa: Jakbym słyszał Hanie i Ryuge.
UsuńJa: *błyszczącymi oczami ogląda nową filżanke*
Kelly: Kim widziałaś mison mod!? Boziu ale to jest super niemoge się doczekać kiedy youtuberzy zaczną nagrywać mapy stworzone przez fanów.
Shin: *sadowi mnie na kanapie obok Arisu czytającej "Szóstkę Wron"* Można powiedzieć, że problem jest podobny, co w przypadku Hani - san.
UsuńJa: *wyciąga książkę o japońskiej kaligrafii i zakrywa nią twarz*
Kim: *rzuca w cholerę oglądanie prezentów* Pewnie, że widziałam. ^^ Yan - chan wtedy jest niczym Hitman w spódnicy i z włosami. :D Ale Nemezis - chan ma śliczną fryzurkę i oczęta. *.* W sumie nawet jej męska wersja nieźle wygląda.
Ryuga: Dajcie mi jeszcze miesiąc, a o problemie będzie można zapominać. Hania będzie chodzić pisać i się uczyć jak w zegarku.
UsuńJa: Widzicie wytresować mnie chce.
Ryuga: Tobie dyscyplina napewno nie zaszkodzi.
Kelly: No właśnie. Taka podekscytowana tym dodatkiem jestem, że jak zobaczyłam kroczącą nemezis to o mały włos, a zaczeła bym spamić do Yandere dev e-mail'ami a on przecież tak tego niecierpi. Męskiej wersji nemezis jeszcze nie widziałam jak narazie udało mi się wygrzebać genderben rywalek x Ayano.
Shizuka: Yunie to nawet szkolenie by nie pomogło.
UsuńJa: *masuje zażenowana kark* Za leniwa na cokolwiek jestem...
Kim: A, male!rival x Ayano. Też widziałam tego typu arty, głównie dlatego , że Yun - chan regularnie odwiedza Pinteresta i na DeviantArt jest jeden artysta/artystka, która naprodukowała różnych paringów. Osobiście, obok podstawowego Ayando, najbardziej podoba mi się Osoyan. Chociaż jako multishipper toleruję praktycznie wszystko. ^^
Ja: Bycie leniwym to dobra cecha bo osoba leniwa zawsze znajdzie najprostrze rozwiązanie każdego problemu.
UsuńKelly: Ja z pintresta nie wychodzę. Szczerze się jak głupi do sera na widok Ayano x male!rival ale dalej shipuje ją z Budo, a od niektórych fan artów typu "jeśli je zabiję to będziesz mnie kochać" to aż mi coś pęka w moim lodowym seruszku.
Ja: Albo, jeśli jest takim beznadziejnym przypadkiem jak ja, będzie tępo wpatrywać się w źródło problemu nie wiedząc, co robić. Do czasu, aż ktoś łaskawie zlituje się nad sierotą życiową.
UsuńKim: *zmieszana* A pęka w sensie takim pozytywnym czy raczej .. negatywnym?
Ja: Ktiś kto stworzył tak dopracowane postacie nie może być sierotą życiowym.
UsuńKelly: W takim, że mam ochotę przytulić Budo, wygłaskać go powiedzieć że wszystko będzie dobrze i że zrobię wszystko żeby mu pomóc.
Ja: ... *z jednej strony cieszy się jak dziecko z komplementu* To ... inna sprawa.
UsuńShizuka: *trzepie mnie po głowie, bo ma dość tej szopki* Nie szukaj dziury w całym głupia.
Ja: *trzyma się za obolały czerep*
Kim: Czyli wziąć tasak i pomóc mu mordować rywali, nie?
Hiromi: *z lisem na ramieniu* Czemu akurat tasak?
Kim: Bo to jeden z moich ulubionych narzędzi obok nożyczek. ^^
Hiromi: *po ostatniej akcji świątecznej postanowiła solennie niczemu się nie dziwić*
Kaosu: *łyka prochy na głowę*
Kelly: Tak. WSZYSTKICH rywali bez ani jednego wyjątku. Bo w przypadku Ayano inaczej się nie da. Ktoś powinien zrobić Shiper simulator. Grała bym. Co jest pomidorku łepek boli czy bez prochów nie da się znieść mojego towarzystwa?
UsuńKim: *dziecięca radocha* O, jak się będziesz wybierać, to daj mi znać. Wybijemy wszystkich tych dziadów we dwójkę! :D A z tym pomysłem na simulator, to sama bym się za to wzięła, gdybym ogarniała mistrzowsko elektronikę.
UsuńKaosu: ... To po wczorajszym ... czymś.
Hiromi: Pomidorek po prostu nawdychał się sporej ilości świeczek i odwalił akcję zalesiania mieszkania.
Kaosu: *w bólu* Ty wiesz, że ja kompletnie nic z tego nie pamiętam.
Hiromi: Spokojnie, Yuna całą akcję w poście uwieczniła.
Kelly: Jasne z tobą na koniec świata i jeszcze dalej. Podzielmy się już teraz. Do zabicia mamy Osana Najimi, Amai Odayaka, Kizana Sunobu, Oka Ruto, Asu Rito, Muja Kina, Mida Rana, Osoro Shidesu, Hanako Yamada, Megami Saikou i Oczywiście Senpai'a Z góry zaznaczam, że ja sobie z zabiciem Oki psychicznie nieporadze uwielbiam jej entuzjazm. Tak serio trochę mi Mary przypomina no i tak.
UsuńKim: A kogo ty bardzo chcesz zniszczyć Kel - chan? Ja mogę wziąć resztę, choć Oka jest całkiem spoko ... będzie ciężko ją zlikwidować.
UsuńHiromi: A nie możecie wstrzyknąć jej środka nasennego i wysłać paczką na drugi koniec świata?
Kim: To dosyć humanitarne rozwiązanie Romiś.
Hiromi: Wszystko, w porównaniu z tobą trzymającą tasak i Kelly wydaje się humanitarne.
Kelly: To jest jakiś plan, ale z Shin drugim liderem klubu do Transylwani tam się im spodoba. A zlikwidować to najbardziej mam ochotę oczywiście Kizane jestesm okropną hipokrytką i nieznosze wszystkich którzy posiadają moje wady w tym przypadku to ego, Panią Mide Rane pedofilii mówimy kategorycznie Nie i Megami Saikou oooo tak ona to mnie wkurza bo ona WIE i
UsuńRyuga; Nie rozpędziłaś się zabardzo?
Kelly: Nie rób takiej miny. Oboje wiemy, że trochę ci się to podoba.
Ryuga: *wywraca oczami i szczybie w policzek szczerzącą się Kelly*
Kelly: Przez takich jak my wymyślono konwencjie genewską. :)
Hiromi: Może najpierw pobawcie się w matchmaking i połączcie te dwójkę. Później łatwiej będzie im się dogadać w tym Siedmiogrodzie.
UsuńKim: Skoro tak przedstawiasz sprawę, to ja biorę całą resztę. ^^
Shizuka: *już dawno przestała powstrzymywać Kim od planowania morderstw*
Aaron: Lepiej już zacznij ostrzyć noże ... i nożyczki.
Kim: Konwencję plus protokoły dodatkowe. ^^
Kelly: Najpierw potrzeba nam dogadać się z Info-chan, żeby nie wypalała Ayano naszego planu i powiedziała jej, że jesteśmy po jej stronie, żebyśmy przypadkiem nie musiały walczyć również z nią. Potem zajmiemy się tamtą creepy dwójką i załatwimy rywali oraz sprawimy, że Ayano pokocha Budo. Boziu Shiper simulator jest trudniejsze niż orginalna gra.
UsuńInes: Jak niby zamierzasz to wszystko zrobić?
Kelly: Szybko.
Mary: To napewno.
Kelly: Nożyczki się ostrzy?
Miałam cię straszyć, że rozdział był do kitu i jak ty tak możesz postępować, wstydziłabyś i wog ale stwierdziłam, że dam sobie i tobie spokój.
OdpowiedzUsuńJack:*ciśnienie osiemset, chodzi w tą i z powrotem* Tylko jajcowanie ci w głowie Kruk.
Ja: Eheheh^^ Rozdział był fajny i....Szynka XD
Jack: Will. Kundel nazywa się Will.
Ja: No ale szynka+pies=szynka z psa. To trochę jak salami z osła XD
Jack: Czy ty wieczorem zawsze musisz coś ćpać?
Ja: Tak XD
Jack:*nic już nie mówi tylko wraca do chodzenia*
Ja:Dlaczego ja chodź by raz w życiu nie mogę napisać ogarniętego koma?
Jack: Z pewnością ludzkość zadaje sobie to samo pytanie-_- No Pony cóż za miłą rozmowę odbyłaś z koleżanką Hasamą. Taka zdrada to dopiero cios prosto w serce prawda?
Ja: A ty tylko żeby dopiec, a może tu chodzi o zdrowie Ryugi, a nie o jakieś zazdrości?
Jack: Taka długa znajomość, spanie ze sobą i w ogóle życie w jednym domu do czegoś zobowiązuje nie?
Ja:Nie wiem, nie wnikam, nie znam się.
Jack: Myhym.
Ja: Hym.
Jack: Tak zastanawiaj się co napisać jak komentujesz cztery dni po przeczytaniu.
Ja: No wiem jestem do kitu U_U W każdym bądź razie. Misja zakończona sukcesem. Brawo wy! Mary będzie się uczyć. Powodzenia. Pies jest szynką którą nie jest bo jest Willem.
Jack: Dobra starczy tych żelek*zabiera całą paczkę*
Ja: Zbrodnia! Hyhym. Wracając. Jestem ciekawa czego Kelly się dopiero dowie.
Jack: Ja również.
Ja: Kyoya i Mary po prostu tryskają tą spokrewnioną miłością. Cieszcie się że nie jesteście jedynakami....I to by było chyba tyle. No to czekam na next.
Jack: A ty nie miałaś przypadkiem czegoś pisać?
Ja:...Miałam.
Jack: To na co czekasz na zbawienie?
Ja:...Nie. Na oświecenie bardziej.
Jack:*znów ciśnienie osiemset i hasa w tą i z powrotem*
Ja: Herbaty się napij.
Jack:*otwiera buzię jakby właśnie miał coś za moment krzyczeć ale daje sobie spokój*
Ja: XD
Jack: Bai cię coś?-_-
Ja: Żebyś wiedział XD
"rozdział był do kitu i jak ty tak możesz postępować, wstydziłabyś i wog"
UsuńJa: *nadmuchuje spazmatycznie papierową torbę *
Alex: Spokojnie wdech i wydech. Skup się na odechu. Kruk tego nie powiedziała.
Ja: Ale...
Alex: Nie powiedziała.
Ja: Okey już jestem spokojna.
Alex: Na pewno?
Ja:... Nie.
Alex: No dobrze zaczekaj a ja pójdę zrobić cherbate.
"Jack: Will. Kundel nazywa się Will."
Kelly: To twoje prawdziwe imię? Czy poprostu boli cię, że Ines i Tsubasa tak bardzo skrzywdzili to biedne zwierzę?
"Jack: No Pony cóż za miłą rozmowę odbyłaś z koleżanką Hasamą. Taka zdrada to dopiero cios prosto w serce prawda?"
Kelly: Rozmowa była miła bo powiedziałam mniej niż dwa zdania.
"Jack: Taka długa znajomość, spanie ze sobą i w ogóle życie w jednym domu do czegoś zobowiązuje nie?"
Hikaru: Czyli to jednak poważna sprawa tak.
Kelly: *wywraca oczami i warczy coś pod nosem*
Kyoya: Nie zwracaj na nią uwagi Hikaru. Kelly zachowuje się dziwnie non stop.
"Ja: Kyoya i Mary po prostu tryskają tą spokrewnioną miłością. Cieszcie się że nie jesteście jedynakami"
Mary: Choć tu mój ty mały braciszku.*przydusza Kyoye ramamieniem*
Kyoya: *wbija jej łokieć w brzuch, a potem chwyta ją za obojczyk* Mały? Jestem od ciebie wyższy starucho.
Mary: Ał ał ał! Puszczaj zasmarkańcu.
*szarpią się dalej w tle*
"Jack:*znów ciśnienie osiemset i hasa w tą i z powrotem*"
Kelly: Jesteś zbyt zestresowany. Gdzie podział się twój stoicki spokój?
Jack: Dumna z siebie jesteś?
UsuńJa: Nie bardzo :( Alex zrobiłeś już herbatę?
"Kelly: To twoje prawdziwe imię?"
Jack:*staje i patrzy przez chwilę na Kelly wzrokiem bez wyrazu i znów wraca do chodzenia* Mam gdzieś tego psa.
"Kelly: Rozmowa była miła bo powiedziałam mniej niż dwa zdania."
Jack: Myhyhy :)
*Mary i Kyoya szarpią się gdzieś tam*
Ja: Mówiłam^^
"Kelly: Jesteś zbyt zestresowany. Gdzie podział się twój stoicki spokój?"
Jack: Ja? Zestresowany? Ja jestem bardzo spokojny sprawdź innego dnia który nie kończy się na ,,a" albo ,,k".
Alex: Tak i już ją nią opiłem. Zrobić Też dla ciebie?
UsuńKelly: Brak odpowiedzi to też odpowiedź *uśmiecha się* Spokojnie zrozumiałam...Jack.
"Jack: Myhyhy :)"
Kelly:*strzela mu pstryczka w nos* Today we have Tuesday Mr. America. Więc gdzie podział się twój stoicki spokój?
Ja: Hania żyjesz? Nie dzięki ja podobno pije za dużo i przez to mi odbija.
UsuńJack: No a nie? Bo niby po czym?
Ja: Skittlesy np...Wczoraj twierdziłeś, że to przez żelki.
Jack: Dobra tobie nie jest nic potrzebne żeby ci odwalało.
Ja: To dlaczego Zmorcia sobie poszła i nie chce przyjść?
Jack: Nie wiem może baterie jej padły.
Ja: *^*
"Kelly: Brak odpowiedzi to też odpowiedź *uśmiecha się* Spokojnie zrozumiałam...Jack."
Jack: No ja nie jestem pewien. Jak tam Pony w nowej pracy źle cię traktują co? Poza tym myślę, że Otori ma jakieś przeczucia co do gościa, któremu spadła niedawno aureola tylko tak go trzyma i obserwuje po cichu.
"Kelly:*strzela mu pstryczka w nos*"
Jack:*rozmasowuje nos* No popatrz jak ten czas szybko leci. Może jeszcze Farbowany Kapitan Ameryka, co? Zaczynasz gadać jak Czarna.
Ja: Wiesz w realu nawet byś go przypominał.
Jack: Nie. Naprawdę?
Ja: Nom.
Jack: -_-
Ja: Myślisz, że jak ci powiem żebyś po parodiował Kapitana to to zrobisz?
Jack: Nie-_-
Ja: To zapytam XD
Jack: Lecz się czasem. Mój spokój zamknął się razem z Czarną i jakimś gościem w jej pokoju.
Ja: Żyje spokojnie czasem miewam poprostu ataki paniki.
UsuńInes: To nawet nie głupie.
Kelly: Ale Tsubasa to idiota niewiem czy by na to wpadł.
Mary: Dalej się na nich o to wściekasz?
Kelly: Na Tsubase bardziej ale to szczegół.
Mary:*burczy pod nosem coś o tym, że Kelly powinna pilnować własnych spraw*
Kelly: :P Chyba widzisz jak to wygląda do domu mi wrócić nie dają a tam Ryuga taki biedny i sam siedzi.
"Może jeszcze Farbowany Kapitan Ameryka, co?"
Mary: Na kapitana Amerykę to ty jesteś za dużym dupkiem.
"Jack: Lecz się czasem. Mój spokój zamknął się razem z Czarną i jakimś gościem w jej pokoju."
Kelly: Jakim gościem?
Mary: *przedrzeźnia Kelly* I w jakim pokoju.
Kelly: W jej pokoju słuchaj ze zrozumieniem.
Ja: Ale to miał być żart. Jakby co.
UsuńJack: Hania raczej wie nie popadajmy wszyscy w panikę.
Ja: I kto to mówi-.-
Jack: Oczywiście, że nie głupie w końcu rozmawiacie ze mną. Widzisz Pony co za szuje, a w Hadesie jeśli i tak szukam beya mógłbym spać do woli ale i tak tego nie robię. I weź tu pracuj.
"Ryuga taki biedny i sam siedzi."
Jack: Ojojoj żeby nie usechł z samotności :)
"Mary: Na kapitana Amerykę to ty jesteś za dużym dupkiem."
Jack: Fakt. Kapitan Ameryka to porażka nie dorasta mi do pięt.
"Kelly: Jakim gościem?"
Jack: Myślicie, że jak bym wiedział to bym tu stał i z wami gadał?*klasyczna poza myśliciela* Niebieska plereza, niebieskie oczy, okularki, mundurek z jakiejś prywatnej szkółki, ale na pilnego ucznia to on nie wygląda raczej na jakiegoś debila...Laluś ulizany. Trochę się na siebie podarli i Czarna stwierdziła, że skoro już tu jest to niech wejdzie. Normalnie to ma coś wspólnego z tym prezentem co go znalazłem w śniegu jak Kruka wkurzyłem i miałem do wyboru albo odśnieżanie labo oddać jej laptop*wzdycha* oczywiście wybrałem odśnieżanie i znalazłem jakieś pudełko. Myślałem, że to bomba ale czarna kazała popukać mi się w głowę. Otworzyła pudełko i dostała furii. Mogłem jej tego nie dawać tylko opchnąć na eBayu*nadal siedzi z tą pozą myśliciela nieświadom że obgryza paznokcie*
"Jack: Oczywiście, że nie głupie w końcu rozmawiacie ze mną. Widzisz Pony co za szuje, a w Hadesie jeśli i tak szukam beya mógłbym spać do woli ale i tak tego nie robię. I weź tu pracuj."
UsuńMary: Nie sypiasz z innego powodu. Masz sny i to przeznie. Śnisz o śpiewie jakieś kobiety.
Ines: Masz znaleźć bey'a i to jest twoje jedyne narzucone przez HD zadanie, ale nie pozwalają ci go wykonać?
Kelly: No tak, ale przynajmniej nadali mi nowe imię fajnie co nie. :) A i właśnie zamkni oczy otwórz buzię.
"Jack: Fakt. Kapitan Ameryka to porażka nie dorasta mi do pięt. "
Kelsi: Skopał tyłek Iron man'owi, a co do dorastania to ty ledwo odrosłeś od ziemi więc mnie nie denerwuj bo możesz tego gorzko pożałować.
Kelly: *słucha wywodu Jacka* Jest tylko jedno wyjście z tej sytuacji. Sorry Mary nie gniewaj się na mnie. Kyoya Tategami walcz zemna tu i teraz!
Kyoya: Co ty kombinujesz?
Kelly: Chcę z tobą walczyć to takie dziwne? A może ty się boisz? Kizia mizia się boi. Haha!
Kyoya: Pożałujesz tego! *strzeala a na środku salonu tworzy się ogromne tornado które porywa meble i miota tym wszystkim po pokoju wkońcu porywa też samą Kelly i ciska nią w drzwi Lilki przez co obydwa wpadają do środka *
Kelly: Ała.
Jack: Jestem nastolatkiem to śnią mi się kobiety. To chyba nic dziwnego w końcu my wszyscy jesteśmy zboczeńcami. Pani Ładna gada głupoty. Hades mi nic nie narzuca ja szukam tego czego szukam bo sam tego chcę. Gdyby nagle mi się odwidziało bez problemu wyszedłbym stamtąd i nigdy nie wrócił.
UsuńDamian: PhahahahahHAHAHAHAH!
Jack: O jak ładnie rozśmieszyłem pudelka. Biegnij do budy zobaczyć czy pan nie rzucił ci przypadkiem kostki.
Damian: Pilnuj swoich owiec baranie.
Jack: Ty się o moje owce nie martw.
"Kelly: No tak, ale przynajmniej nadali mi nowe imię fajnie co nie. :) A i właśnie zamknij oczy otwórz buzię."
Jack: Fantastycznie Pony. Fantastycznie. Chcesz mnie poczęstować swoją kuchnią? Raczej wolę tak nie ryzykować.
"Kelsi: Skopał tyłek Iron man'owi, a co do dorastania to ty ledwo odrosłeś od ziemi więc mnie nie denerwuj bo możesz tego gorzko pożałować."
Jack: Jak mnie to boli...Kiedy dziewczyny gadają o gorzkich rzeczach, a same są takie słodkie. Stark miał pewnie gorszy dzień.
"Kyoya Tategami walcz zemna tu i teraz!"
Jack:*Gdzieś w tym momencie wyczuwa co się święci i wchodzi do podziemnego schronu*
Lilka:*stoi na środku pokoju z założonymi rękoma zwrócona w stronę chłopaka, który siedzi sobie w fotelu i właśnie chyba coś mówiła/krzyczała* Co do diabła?!
Jack:*z prędkością światła wypada ze schronu i już jest przy Kelly pomagając jej wstać z podłogi i jednocześnie ocenia sytuację* Oj Pony, Pony.
Lilka: Co wy odstawiacie?
Jack: Ale czemu ty od razu wysnuwasz najgorsze podejrzenia przecież my jesteśmy bardzo grzeczni prawda Pony?*przysuwa do siebie Kelly tak, że stykają się ramionami, uśmiecha jak aniołek i wycedza przez zęby tak żeby tylko Kelly go słyszała:,,Uśmiechnij się ładnie"* W końcu Pony to taka niezdara. Hyhy :)
Lilka:-_-
Jack: :)
Lilak: -_-
Jack: :)
Lilka: Chciałeś sprawdzić co tu się dzieje prawda?
Jack: Ja? To są bezpodstawne oskarżenia. Ja tu jestem by pomóc Pony przecież wiesz Czarna jak nie mogę patrzeć gdy ktoś cierpi. To mną porusza dogłębnie. O tutaj*kładzie rękę na klatce piersiowej*
Lilka: A ja zawsze myślałam, że masz serce z kamienia.
Jack: Widzisz i się myliłaś. Nie wychowana jesteś ci powiem gadamy tak już z dobre kilka minut twój kolega musiał się poczuć niedowartościowany. Może go przedstawisz?
Lilka: Czyli jednak chciałeś wiedzieć co tu się dzieje.
Jack: Nie mam pojęcia o czym mówisz :D
Lilka: *Wzdycha* Ta drobna z kucykami to Kelly, a ten bezczelny typek to Jack.*patrzy za otwarte drzwi* Blondynka to Ines, a ta z kolorowymi końcówkami Kelsi. Ta czarna to Maty, a ten zniewieściały gość to jej brat Kyoya zwany przeze mnie mianem Buca. ,,Kolega" jak go nazwałeś to Speedy.
Speedy:*już od dłuższego czasu siedzi i przygląda się z rozbawieniem* Nie mówiłaś, że coś tu robimy rozebrałbym się przynajmniej.
Lilak:*brew jej drga i zaczyna się rumienić* Ogarnij się.
Jack:...Ach*przez chwilę patrzy na Speedego i gwałtownie orzywa* Pony chyba kręci się w głowie. Musi chwilę posiedzieć i tu odpocząć*ciągnie ją i sadza na brzegu łóżka* Jak tam Pony widzisz mnie dobrze?*pochyla się nad nią i szepcze* To graj dalej.
"Jack: Fantastycznie Pony. Fantastycznie. Chcesz mnie poczęstować swoją kuchnią? Raczej wolę tak nie ryzykować."
UsuńKelly: Daj spokój to tylko gorzka czekolada. Nie jest słodka, ale ma dużo magnezu który ty wypłukujesz z siebie kawą. Przynajmniej spróbuj. Proszę. *robi duże oczy i uśmiecha się słodko*
"Jack: Jak mnie to boli...Kiedy dziewczyny gadają o gorzkich rzeczach, a same są takie słodkie. Stark miał pewnie gorszy dzień."
Kelsi: Ta, ta kompa odzyskałeś?
"Lilka: Co do diabła?!"
Kelly: Cześć Liluś.*próbuje się podnieść ale kawałki drzwi wysuwają się jej zpod ręki i upada spwrotem* Masz wygodną podłogę wiesz. :)
Kyoya: Zdechła?*zaciekawiono-zaniepokojony zagląda do pokoju*
"Jack:*z prędkością światła wypada ze schronu i już jest przy Kelly pomagając jej wstać z podłogi i jednocześnie ocenia sytuację* Oj Pony, Pony."
Kelly: Umarłam?*chwieje się na nogach*
"Jack:*przysuwa do siebie Kelly tak, że stykają się ramionami, uśmiecha jak aniołek i wycedza przez zęby tak żeby tylko Kelly go słyszała:,,Uśmiechnij się ładnie"*"
Kelly: *kuli się trzymając się za brzuch* Ani mi się śni *szepta cicho iszybko pomiędzy szybkimi oddechami.*
"Lilka: Chciałeś sprawdzić co tu się dzieje prawda?"
Kyoya: Kelly wyzwała mnie na pojedynek gdy gówniarz to usłyszał tak się wystrzaszył ze spiepszył się gdzieś schować.
Kelly: N-nie jestem d-drobna.*próbuje podejść do Lilki ale jej się nie udaje i musi się podtrzymać na ramieniu Jack'a*
",,Kolega" jak go nazwałeś to Speedy.
Speedy:*już od dłuższego czasu siedzi i przygląda się z rozbawieniem* Nie mówiłaś, że coś tu robimy rozebrałbym się przynajmniej."
Kyoya: Ruszył byś to?
"Lilak:*brew jej drga i zaczyna się rumienić* Ogarnij się."
Kyoya:...Serio?
Kelly: *żeby stłumić wubuch śmiechu musiała zasymulować, że jeczy z bólu, a kiedy Jack sadza ją na brzegu łóżka o mało co a by z niego spadła.*
Jack:Jaka mądra wypowiedź*kiwa głową na boki wydając dźwięk zachwytu* Jak te dzieci szybko rosną*bierze od Kelly okienko czekolady i wrzuca do buzi*
UsuńLilka:*niezadowolona mina* A mi nie dał się namówić.
Jack:*ciumka czekoladę* Nie proponowałaś mi gorzkiej.
Lilak: Proponowałam. Było na murzynku.
Jack: Ale mleczna też była.
Speedy: Piekłaś ciasto?
Lilka: Wyobraź sobie, że przez dwa lata miałam kiedy się tego nauczyć. Przez dwa bite lata!
Speedy: Już zrozumiałem nie musisz krzyczeć.
Lilka:...
"Kelsi: Ta, ta kompa odzyskałeś?"
Jack:*nadal ciumka czekoladę* Si
Lilak: Chomik :)
"Kelly: Cześć Liluś(...) Masz wygodna podłogę wiesz :)"
Lilak: Cześć*przymruża oczy kiedy Kelly upada* Wiem Jack już testował.
"Kelly: Umarłam?*chwieje się na nogach*"
Jack: Och nie Pony nawet tak nie myśl. Medycyna robi postępy na pewno wyleczymy cię z tej strasznej choroby na którą chorujesz.
"Kyoya: Kelly wyzwała mnie na pojedynek..."
Lilka:*przykłada ręce do policzek* Nie. Naprawdę? Coś niesamowitego. Biegnij z tym do telewizji-_-
"gdy gówniarz to usłyszał tak się wystrzaszył ze spiepszył się gdzieś schować."
Jack: Unikam nieprzyjemnych wspomnień. Wiesz to zile działa na moje kruche serce więc wolałem nie oglądać tej twojej tragicznej porażki. Taki jestem uczuciowy, że nawet o gości których mam po między czterema literami mi szkoda :) A serio byłem pewien, że Czarna przyjdzie cie zabić i zacznie miotać piorunami na prawo i lewo, a ja chcę jeszcze żyć. Właśnie dlatego wybudowałem ten schron.
"Kelly: N-nie jestem d-drobna.*próbuje podejść do Lilki ale jej się nie udaje i musi się podtrzymać na ramieniu Jack'a*"
Jack: Spokojnie Pony jestem tu przy tobie i tylko z twojego powodu.
Lilka: Ta-_- A miałam powiedzieć mała?
Speedy:*ogarnia wszystkich wzrokiem* Nie chwaliłaś się że założyłaś przedszkole.
Lilka: Jack ma 13.
Jack: I tak wszyscy myślą, że 15.
Lilak: Nie przerywaj mi. A co do Kelly to ma 18 i niech nie zwiedzie cie jej dziecięcy wygląd. To mała kotka w której drzemie groźny zwiesz.
Speedy: Na pewno.
Lilak: Zdziwił byś się jakbyś zobaczył ją w akcji.
"Kyoya: Ruszył byś to?"
Lilak:*warczy pod nosem* Żebym ja zaraz ciebie nie ruszyła i ci łba nie oderwała.
Speedy: To jest Ona i ma na imię Lilka.
Lilak: Ooo nawet zapamiętałeś moje imię jakie to urocze.
Speedy: A ty dalej swoje.
Lilka: Tak. I mamy interesy do załatwienia pamiętaj.
"Kyoya:...Serio?"
Lilka: Nie na niby. Czego ty tu w ogóle chcesz? Rzucasz Kelly na prawo i lewo i jeszcze się z tego cieszysz czy co? Co by powiedział na to Benkei co? Z pewnością byłby nie pocieszony, że maltretujesz jego młodszą siostrzyczkę. W dodatku odkupujesz mi drzwi*wymuszony uśmiech który za raz znika*
Jack:*podtrzymuje spadającą z łóżka Kelly* Czarna nie chciał bym ci przerywać tego trójkąciku ale stan twojej przyjaciółki się pogarsza powinnaś być teraz przy niej i odprawiać swoje lecznicze czary.
Speedy: Zatrudniłaś się jako magik? Myślałem, że nie lubisz publicznych wystąpień po tym jak...
Lilka:...
Speddy:...
Jack: Tak, zajarała nas ta cisza. Więc po czym? Zrzygała się kiedyś na scenie i teraz ma fobię?
Lilka: Możliwe, że byłam blisko tego kiedy widziałam coś czego nie powinnam. Kelly co cię boli?
Jack:...Serce jej pęka ja widzi co tu się dzieje.
Lilka: Twoje serce jest z kamienia Jack.
Jack: Ja mówię o Pony.
Lilka: Ale masz na myśli siebie?
Jack: Pony!
Lilak: Siebie!
Jack: Pony!
Lilak: Si..!
Speedy: To twój brat?
Lilak: Ymm...
Jack: Myślę, nasz nowy kolego, którego obecności z pewnością tu pragniemy, że czas wymienić okularki.
Speedy: To zerówki*zdejmuje i składa okulary*
Lilak: Poco to przebranie?
Speedy: Stare nawyki.
Lilka: Mam nadzieję, że tylko to. Tą ulizaną fryzurkę też mógłbyś sobie darować bo serio wyglądasz jakbyś zaczął chodzić do St. Xsavier.
Speedy: Skąd wiesz, że nie?
Lilak: A chodzisz?
Speedy: Za dużo chcesz wiedzieć jak na kogoś kto chciał tylko interesów*rozwala tą przylizaną fryzurę* I co lepiej?
Lilka: Phy U///-///U*odkręca się do Kelly* To co cię boli Kelly?
Kelly: No widzisz nie jest taka zła co nie.
Usuń"Jack:*nadal ciumka czekoladę* Si."
Kelsi: A chcesz się zmierzyć?
"Lilka:*przykłada ręce do policzek* Nie. Naprawdę? Coś niesamowitego. Biegnij z tym do telewizji-_-"
Kyoya: Chciałaś wiedzieć co się stało. Szczyl nie miał z ym nic wspólnego.
"Jack: Unikam nieprzyjemnych wspomnień...Właśnie dlatego wybudowałem ten schron."
Kelly: *ściska mocniej jego rękę i szepta/dyszy* Pomaga nam zamknj pysk.
"Jack: Spokojnie Pony jestem tu przy tobie i tylko z twojego powodu."
Kelly: Zaraz zwymiotuje.*mówi normalnie a nie takim tonem jakby to była odpowiedź którą nota bene jest*
"A co do Kelly to ma 18 i niech nie zwiedzie cie jej dziecięcy wygląd. To mała kotka w której drzemie groźny zwiesz."
Kelly: *zaciska mocno zęby, a na ręce Jack'a zaraz zrobią się siniaki *
"Speedy: To jest Ona i ma na imię Lilka."
Kyoya: To Gangrena i nie pouczaj mnie przybłędo.
"Lilka: Czego ty tu w... odkupujesz mi drzwi."
Kyoya: Upewniam się, że nie zdechła i tracę czas gadając z tobą.
"Lilka: Możliwe, że byłam blisko tego kiedy widziałam coś czego nie powinnam. Kelly co cię boli?"
Kelly: Tak głównie to duma.
"Lilka: Twoje serce jest z kamienia Jack.
Jack: Ja mówię o Pony."
Kelly: Moje zamarza.
"Speedy:*rozwala tą przylizaną fryzurę* I co lepiej?"
Kelly: Tak szczerze to nie.
"Lilka: To co cię boli Kelly?"
Kelly: Przebiłam drzwi na wylot. Co może mnie boleć? Duma i tyłek, ale tam mnie nie macaj.
Jack: Ujdzie.
Usuń"Kelsi: Chcesz się zmierzyć?"
Jack: Rozwiń swój temat.
"Kyoya: Chciałaś wiedzieć co się stało."
Lilka: Nie. Nawet słowem cie o to nie zapytałam.
"Kelly: *ściska mocniej jego rękę i szepta/dyszy* Pomaga nam zamknj pysk."
Jack:*paca ją po reku w geście żeby się nie martwiła ale wzrok mówi że ma zabrać tą rękę i szepcze* Jak tak dalej pójdzie to ona zrobi BUM i obu zabije. A z reszta czym tu się martwić?
"Kelly: Zaraz zwymiotuje.*mówi normalnie a nie takim tonem jakby to była odpowiedź którą nota bene jest*"
Lilka:*z szybkością światła wylatuje na korytarz po drodze spychając Kyoye z drogi i chwilę potem jest znów przy Kelly z miską* Tylko nie na dywan wczoraj tu sprzątałam.
"Kyoya: To Gangrena i nie pouczaj mnie przybłędo."
Speedy: Gówniarz ma problemy z emocjami. Był ktoś z tym u psychologa?
Lilka: Polecałam wielokrotnie ale nie słucha się.
"Kyoya: Upewniam się, że nie zdechła i tracę czas gadając z tobą."
Lilka: Przynajmniej tyle*patrzy na Kelly*Powinnam cię za to zabić. Skoro twój czas jest tak cenny to wyjdź wreszcie.
"Kelly: Tak głównie to duma."
Lilka: Na to nie mam leku i...Alex pewnie też nie.
"Kelly: Moje zamarza."
Lilak: Chorujesz na serce? Zimno ci? Jack na co czekasz koc i to migiem.
Jack: Aktualnie jestem tu wsparciem*unosi rękę którą ściska Kelly*
Lilka:...Bucu idź po koc.
"Kelly: Tak szczerze to nie."
Speedy: Lisek chyba sądzi co innego.
Lilak:*mruczy pod nosem* Miałeś nie mówić do mnie ,,Lilsku"-_-
"Kelly: Przebiłam drzwi na wylot. Co może mnie boleć? Duma i tyłek, ale tam mnie nie macaj."
Lilka: Dobra skoro to jeszcze nie ten etap naszego związku. Phyhy :)
Speedy: Czy ja o czymś nie wiem, a powinienem?
Lilka: Tak. Spóźniłeś się Kelly i mnie łączy coś... wyjątkowego.
Speedy: Dobrze wiedzieć, że znalazłaś sobie jakąś przyjaciółkę.
Lilka: Zadziwię cię. Nie jedną.
Speedy: No proszę. Słucham dalej.
Lilak: Nie to ja słucham. Pytanie za pytanie stoi?*wyciąga rękę*
Speedy:...Stoi*przecina*
Lilak: A tak na poważnie to ciężko oddychasz...Może jednak zadzwonimy do Alexa co? Lepszy on niż ten Czerwony Pingwin albo dziewczyna Jacka.
Jack: Własnie Megan zadzwonię po nią. To jest naprawdę dobra dzi...Ej!
Lilka:*zabrała mu telefon i wsadza do kieszeni* Na pewno ma masę spraw na głowie. Teeee wszystkie...cokolwiek ona tam robi z beyami. Nie będziemy jej zawracać głowy.
Speedy: Co to beye?
Lilka:...Dyski. Co wiesz o tajemniczych aniołkach?
Speedy: Różne rzeczy.
Lilak: A to jest mało konkretna odpowiedź.
Speedy: Zupełnie jak twoja.
Lilka: Nie ufasz mi?
Speedy: Phy. To był żart prawda?
Lilka: Nie mów, że po dwóch latach boli cię jeszcze brzuszek.
Speedy: Tak jak ciebie boli, że zostawiłem cię samą.
Lilka: Mnie? Nie wiem o czym mówisz.
Speedy: Bardzo dobrze wiesz.
Lilak: Nie, nie wiem!
Speedy: Krzyczysz czyli wiesz.
Lilka: Znowu zaczynasz?!
Speedy: W końcu mieliśmy rozmawiać.
Lilak: Pytanie za pytanie taka była umowa!
Speedy: Tylko że to ty nie ufasz mi i nie odpowiadasz jak powinnaś!
Lilak: Powinnam?! No tak bo ty wiesz co powinnam, a czego nie powinnam! Ja sama wiem co mam robić!
Speedy: Wiem!
Lilka: To poco ta kłótnia?!
Speedy: Nie wiem sama zaczęłaś.
Jack:*szeptem do Kelly patrząc jak się kłócą* Chyba są jakieś postępy.
"Jack: Rozwiń swój temat."
UsuńKelsi: Czy chcesz, żebym ci udowodniła, że jestem od ciebie lepsza?
"Lilka: Nie. Nawet słowem cie o to nie zapytałam."
Kyoya: I spróbuj tu człowieku pomóc.
"Kelly: Zaraz zwymiotuje.*mówi normalnie a nie takim tonem jakby to była odpowiedź którą nota bene jest*"
"Lilka:*z szybkością światła wylatuje na korytarz po drodze spychając Kyoye z drogi i chwilę potem jest znów przy Kelly z miską* Tylko nie na dywan wczoraj tu sprzątałam."
Kelly: Spoko umiem trafić do miski i chyba się jednak bez niej odejdę.
"Speedy: Gówniarz ma problemy z emocjami."
Kyoya: *przez zaciśnięte zęby* Tak konkretnie z gniewem. Chcesz się przekonać jak wielkie?
"Lilka: Przynajmniej tyle*patrzy na Kelly*Powinnam cię za to zabić."
Kyoya: Ta ustaw się w kolejce jesteś gdzieś tak za Miju, a przed Jenny.
"Lilak: Chorujesz na serce? Zimno ci? Jack na co czekasz koc i to migiem."
Kelly: Nie kurwa poprostu nikt mnie nie kocha.
"Speedy: Lisek chyba sądzi co innego."
Kelly: Jej się blądyni nie podobają niezna się i tyle. Bez urazy Liluś
"Lilka: Tak. Spóźniłeś się Kelly i mnie łączy coś... wyjątkowego."
Kelly: Naprawdę? Gdybym wiedziała, że muszę rozjebać drzwi żeby usłyszeć od ciebie takie wyznanie zrobiła bym to wcześniej.
"Lilak: A tak na poważnie to ciężko oddychasz...Może jednak zadzwonimy do Alexa co? Lepszy on niż ten Czerwony Pingwin albo dziewczyna Jacka."
Alex: Dzwońcie ja go tam nie wpuszcze!...Ale jestem tam potrzebny!...Według ich nie istniejesz, a skoro nie istiejesz to nie ma powodu, żeby nie chcieli nas zabić...Ale Kelly potrzebuje pomocy.*pokracznie łapiąc się wszystkiego po drodze wchodzi do pokoju * Jak się czujesz Kelly?
Kelly: Nic mi nie jest.
Alex: Oczywiście. Wolisz maść komores czy sprej chłodzący stłuczenia?
Kelly: Sprej i poradzę sobie sama.
"Jack:*szeptem do Kelly patrząc jak się kłócą* Chyba są jakieś postępy."
Kelly:*szeptem dodatkowo zagłuszanym pśkaniem spreju* Chyba czego ja nie zrobię, żeby pomóc przyjaciołom?
Kyoya: Długo będziesz się jeszcze z nim tak bawić? W ten sposób nic z niego nie wyciągniesz.
Jack:Bardzo fajny pomysł i pochwalam cię za niego, ale sama widzisz co teraz robię*W myślach: Zajmuję się tą Czarną Gówniarą.*Zajmuję się twoją przyjaciółką Pony i mamy oko na pewną ważną dla niej sprawę.
Usuń"Kyoya: I spróbuj tu człowieku pomóc."
Lilak: Wyobraź sobie, że nie prosiłam o pomoc i raczej cię nie poproszę więc już możesz iść zamawiać drzwi.
"Kyoya: *przez zaciśnięte zęby* Tak konkretnie z gniewem. Chcesz się przekonać jak wielkie?"
Lilka:*siedzi sobie na skraju fotelu i zezuje na Speediego jednocześnie oboje gapią się na Kyoye jak na rzeźbę w muzeum* Przyjrzyj się uważnie. Kogo ci przypomina?
Speedy: Zasmarkaną, upartą trzynastolatkę z którą musiałem się użerać.
Lilka:*spada z podłokietnika, ale Speedy wciągają z powrotem* To jest bardzo ciekawe bo mi pewnego piętnastoletniego szajba z którym to ja musiałam się użerać, a teraz mam powtórkę z rozrywki.
"Kyoya: Ta ustaw się w kolejce jesteś gdzieś tak za Miju, a przed Jenny."
Lilka: To trochę nie sprawiedliwa tabela. Powinnam być pierwsza chyba nie? W końcu jestem w tej trójce najsilniejsza. Poza tym możesz być spokojny i tak na razie nie mogę cię zabić. Widzisz jaki fant teraz twoja lista ogranicza się do dwóch osób.
"Kelly: Nie kurwa poprostu nikt mnie nie kocha."
Lilka:*wraca do Kelly* Nie kłam :)
"Kelly: Jej się blądyni nie podobają niezna się i tyle. Bez urazy Liluś"
Lilka: Że tak powiem po chamsku kiedyś jakiś musiał coś zjebać żeby teraz reszta za to płaciła. Jak dla mnie to oni wszyscy są tacy sami tylko mają różne twarze żeby można każdego z osobna rozpoznać. Chcą tego czego mieć nie mogą i tyle w tym temacie. Jak dostaną to spieprzają. Wielka tajemnica braku zaufania. Moja zasada nie ufać chłopcom. Tym ładnym to już w ogóle.
Speedy: Namotało ci się przez te dwa lata.
Lilak: Nie zgrywaj idioty od tego tu jestem ja.
"Kelly: Naprawdę? Gdybym wiedziała, że muszę rozjebać drzwi żeby usłyszeć od ciebie takie wyznanie zrobiła bym to wcześniej."
Lilka: Myślałam, że wiesz.
"Według ich nie istniejesz"
Jack: A to świąteczna nowina. Gość od bór nadlatuje i leczy. Wylecz i mnie bo coś dziwnego się dzieje.
Lilka: Skoro do tej pory istniałeś to istniej sobie dalej. W końcu przecież nikt się nie przejmuję, że gość którego tolerujesz nie istnieje.
"Kelly:*szeptem dodatkowo zagłuszanym pśkaniem spreju* Chyba czego ja nie zrobię, żeby pomóc przyjaciołom?"
Jack: I tu nie udzielę ci odpowiedzi i tak już jestem skołowany. Potrzebuję pomocy medycznej najlepiej pielęgniarki.
Lilak: Skończ udawać rannego księcia nic ci nie jest.
Jack: Ranisz mnie Czarna. Naprawdę ranisz. Nigdy o tym nie mówiłem bo jestem naprawdę skrytym i nieśmiałym chłopcem, ale chyba mam ataki kurwicy jak widzę idiotów. I tym bardziej potrzebuję pielęgniarki. Sama widzisz. Oddaj mi ten telefon dobra dziewczynko.
Lilak: Następnemu się bajki pomyliły.
"Kyoya: Długo będziesz się jeszcze z nim tak bawić? W ten sposób nic z niego nie wyciągniesz."
L & S: Zamknij się.
Jack: RLS. Zespół nie spokojnych nóg. Pasujecie do tego.
Lilak: Coś może w tym być. Nadal jesteś tak wolny jak byłeś?
Speedy: Do kogo ty to mówisz?
Lilka: Raczej nie do ściany.
Speedy: Czyli chcesz mnie sprawdzić?
Lilak: Nie. Chcę wiedzieć kim są aniołki do diabła.
Speedy: Na pewno nie diabłami. Od kiedy ,,mówisz do diabła"?
Lilak: Gadasz jak Lenox. Od kiedy cała moja sytuacja jest do diabła.
Speedy: Kim jest Lenox?
Lilak: Za dużo pytań za mało odpowiedzi :)
Speedy: Tym uśmiechem potwierdziłaś. To jednak twój brat.
Jack: Moja choroba powraca. Gdzie ta pielęgniarka?
Lilka:*krzywi się kręcąc głową*
Speedy: Aha. Czyli to tak. Zaczyna się robić ciekawie.
Lilka: A ty jeszcze nie odpowiedziałeś na moje pytanie. A to dopiero zagwozdka.
Speedy: Lepiej sobie usiądź bo będzie o czym słuchać.
Lilak: Już siedzę.
Speedy: Szkoda, że nie tam gdzie powinnaś.
Lilka:...Mów wreszcie.
Kelsi; Gdyby zależało mi na pochwałach została bym w Dark Nebuli.
Usuń"Lilka:*wraca do Kelly* Nie kłam :)"
Kelly: Mówisz jak Hyoma tylko...ciszej.
"Lilka: Że tak powiem po chamsku kiedyś jakiś musiał coś zjebać żeby teraz reszta za to płaciła... Moja zasada nie ufać chłopccom. Tym ładnym to już w ogóle."
Kelly: Ale w większości są przustojni jak diabli.
"Lilka: Myślałam, że wiesz."
Kelly: Kobiety kochają słowa. Uwielbiają ich słuchać i je czytać. Więc nawet jeśli myślisz, że coś wiem to mi to powiedz.
"Jack: A to świąteczna nowina. Gość od bór nadlatuje i leczy. Wylecz i mnie bo coś dziwnego się dzieje."
Alex: Jakie masz obiawy?
"Lilka: Skoro do tej pory istniałeś to istniej sobie dalej. W końcu przecież nikt się nie przejmuję, że gość którego tolerujesz nie istnieje."
Mary: Alex potrafi się przejąć wszystkim, a zdziwnego powodu tobą przejmuje się bardziej niż resztą.
"Jack: I tu nie udzielę ci odpowiedzi i tak już jestem skołowany. Potrzebuję pomocy medycznej najlepiej pielęgniarki."
Kelly: Weterynarz musi ci wystarczyć.
Lilak:*tak się śmieje, że mało z łóżka nie spadła* Brednie. Bujdy. Bajki.
UsuńSpeedy: To prawda.
Lilka: A ja mówię ci, że brednie.
Speedy: Moje źródła są wiarygodne.
Lilak: Twoje źródła muszą być ślepe. Bez urazy to nic osobistego, ale taka prawda.
Speedy: Wiesz co chciałaś nie zapominaj o wynagrodzeniu, Lisku.
Lilka: Jack ci zapłaci jest multimiliarderem z przypadku.
Jack:*wgramala się do tyłu i opiera o ścianę przy której stoi łóżko. Zakłada ręce i wymrukuje* Prędzej zdechnę niż mu zapłacę za cokolwiek.
Lilka: Zrób wyjątek ze względu na naszą wieloletnią znajomość.
Speedy: Nie wiem czy powinienem. Za krótko się znamy.
Lilka: Dobra, dobra. Miałam zaproponować ci żebyś został na kolację ale skoro tak bardzo zależy ci na kasie...Nie chcę mi się z chodzić z tego łóżka ale skoro już tak serio, serio zależy ci na kasie to się podniosę.
Speedy: Nie trudź się już nie trzeba. Właśnie miałem się zbierać.
Lilka: Czyli nici z kolacji? No trudno*wzrusza ramionami i gapi się na Kelly*
Speedy:*wychodzi mijając Lilkę czochra jej tylko włosy* Na na razie Lisku.
Lilka:*czeka aż wyjdzie* Raczej do nie do zobaczenia idioto U-U
Jack: Jako ekspert mówię, że od początku byłem pewien że z tego dzieci nie będzie. Nie pasujecie do siebie, a on ma jakąś szczurzą mordę. Kompletne przeciwieństwa. Zero tematów spólnych to nie mogło się udać. Byłem pewien od początku.
Lilka:-_-
"Kelsi; Gdyby zależało mi na pochwałach została bym w Dark Nebuli."
Jack: To może do niej wróć skoro tak ci tam było dobrze.
Lilka: Bo ja ogólnie spokojna dziewczyna jestem. Hyoma chce żeby inni nie kłamali, a sam czasem łże.
Jack: Jak połowa ludzi na tej planecie.
"Kelly: Ale w większości są przustojni jak diabli."
Lilka:...Może dwóch...trzech by się znalazło. Phy. Diabli. Tylko jeden diabeł był w porządku i był to Sebastian Verlack. Bo na przykład taki Patrick niby w porządku, a taki...
Jack: Sztywniak.
Lilka: Nie zainteresowany życiem.
Jack: On już ma obiekt westchnień. Alice.
Lilak: O następną diablice jesteś zazdrosny? Daj sobie spokój. Życzę ci żebyś spotkał taką dziewczynę na której punkcie zgłupiejesz i wreszcie zaczniesz się o nią starać.
Jack: Przynudzasz poważnymi tematami.
"Kelly: Kobiety kochają słowa. Uwielbiają ich słuchać i je czytać. Więc nawet jeśli myślisz, że coś wiem to mi to powiedz."
Jack: Zgadza się.
Lilka: Podobno mam trudność z wyrażaniem uczuć. Nie często będę się wypowiadać.
"Alex: Jakie masz obiawy?"
Jack: Ciśnienie mi skacze jak widzę idiotów. O nawet teraz to mam. To jest nieuleczalna choroba gdzie się obejrzę tam pikawa mi skaczę.
"Mary: Alex potrafi się przejąć wszystkim,
Lilka: Jak bym nie zauważyła.
"a zdziwnego powodu tobą przejmuje się bardziej niż resztą."
Lilka: Wątpię. Po prostu chce dostać brylok, albo coś tam...*wzrusza ramionami i podciąga nogi opierając je na brzegu łóżka*
"Kelly: Weterynarz musi ci wystarczyć."
Jack: Wolę kobiety, a ze zwierzętami utrzymuję stosunki przyjacielskie.
Lilka: Ale kanał U-U
Jack:*otwiera szafkę i wyciąga z niej słoik Nutelli* Masz czuj się do wartościowana.
"Jack: Jako ekspert mówię, że od początku byłem pewien że z tego dzieci nie będzie. Nie pasujecie do siebie, a on ma jakąś szczurzą mordę. Kompletne przeciwieństwa. Zero tematów spólnych to nie mogło się udać. Byłem pewien od początku"
UsuńKelly; Jasne i właśnie dlatego zniszczyłeś sobie manikiur.
"Jack: To może do niej wróć skoro tak ci tam było dobrze."
Kelsi: Nie zmieniaj tematu tchórzu. Chcesz się zmierzyć czy nie?
"Lilka: Bo ja ogólnie spokojna dziewczyna jestem. Hyoma chce żeby inni nie kłamali, a sam czasem łże. "
Kelly: Najbardziej nienawidzimy tych turzy mają nasze wady.
"Jack: Zgadza się."
Kelly: Otwierać szampana Jack przyznam mi rację i to nie raz.
"Jack: Ciśnienie mi skacze jak widzę idiotów. O nawet teraz to mam. To jest nieuleczalna choroba gdzie się obejrzę tam pikawa mi skaczę."
Alex; Jesteś zdrowy i zazdrosny. Mogę dać ci coś na obniżenie ciśnienia ale to mało pomoże.
" Lilka: Wątpię. Po prostu chce dostać brylok, albo coś tam..."
Mary: Ta na pewno bo wszyscy są tacy ty im zależy tylko na tym czymś.
Jack: Mówisz do mnie babskim nie rozumiem :)
Usuń"Kelsi: Nie zmieniaj tematu tchórzu. Chcesz się zmierzyć czy nie?"
Jack: Ruszyło mną to dogłębnie. Dajesz. Popisz się.*idzie po laptop, wraca i znów rzuca się na łóżko* Czarna pilnuj żebym nie usnął.
"Kelly: Najbardziej nienawidzimy tych turzy mają nasze wady."
Lilka: Hyoma nie ma moich wad gdyby miał latałby po świecie i zabijał.
Jack: Z tym kłamaniem jak ci pasuje to prawda, a sama oczekujesz czego innego. Chyba coś jest na rzeczy.
Lilka: Mówisz to do kogoś kto ma na nazwisko Fox w dodatku ty jesteś bardziej kłamliwą mendą niż ja przez całe życie.
Jack:Już mnie tak nie chwal.
"Kelly: Otwierać szampana Jack przyznam mi rację i to nie raz."
Jack: Wstrzymaj konie z tym szampanem. Ty nazwałaś mnie swoim przyjacielem. Czyżby coś tu było nie tak?
"Alex; Jesteś zdrowy i zazdrosny. Mogę dać ci coś na obniżenie ciśnienia ale to mało pomoże."
Jack: Nie znam pojęcia ,,zazdrość" chyba, że chodzi o mnie.
"Mary: Ta na pewno bo wszyscy są tacy ty im zależy tylko na tym czymś."
Lilka: Nie wnikam w końcu i tak by go nie dostał. Z resztą miałam go trzymać od siebie z daleka nie? A teraz nalegasz bym go polubiła? Nie da się z kimś lubić i nie utrzymywać kontaktów.
"Jack: Ruszyło mną to dogłębnie. Dajesz. Popisz się.*idzie po laptop, wraca i znów rzuca się na łóżko* Czarna pilnuj żebym nie usnął."
UsuńKelsi: *rzując gumę wyjmuje z kieszeni komórkę* Pentagon, WBBA, Hades czy coś trudniejszego?
"Lilka: Hyoma nie ma moich wad gdyby miał latałby po świecie i zabijał."
Kelly: Nienawidzisz go?
"Jack: Wstrzymaj konie z tym szampanem. Ty nazwałaś mnie swoim przyjacielem. Czyżby coś tu było nie tak?"
Kelly: Spytałam czego nie zrobię dla przyjaciół? To nie to samo co powiedzenie Jack jesteś moim przyjacielem i robie dla ciebie wszystko. Mam rację?
"Jack: Nie znam pojęcia ,,zazdrość" chyba, że chodzi o mnie."
Alex: W takmi razie podwiń rękawa zmierzymy ci ciśnienie.
"Lilka: Nie wnikam w końcu i tak by go nie dostał. Z resztą miałam go trzymać od siebie z daleka nie? A teraz nalegasz bym go polubiła? Nie da się z kimś lubić i nie utrzymywać kontaktów."
Mary: Miałaś trzymać się od niego z daleka, a nie wmawiać mu, że nieistnieje i wdodatku okłamuje wszystkich wokół.
Kelly: Ktoś jest głodny? Ja bardzo. Choćmy coś zjeść. Teraz. Burgera albo pizze. Byle na ostro i TERAZ.
Jack: Hades już się robi, WBBA nudy...Na początek może być Pentagon. Jeden z najbardziej tajemniczych budynków na świecie. Mam ci wydać jakieś polecenia na odpalenie rakiet czy chcesz informacji?
Usuń"Kelly: Nienawidzisz go?"
Lilka: Nie, nie nienawidzę go. W sumie jeszcze nic mi nie zrobił oprócz tego że cię zastrasza po windach. Miał mi beya szukać.
"Kelly: Spytałam czego nie zrobię dla przyjaciół? To nie to samo co powiedzenie Jack jesteś moim przyjacielem i robie dla ciebie wszystko. Mam rację?"
Jack: Nie potwierdzam ani nie zaprzeczam.
"Alex: W takmi razie podwiń rękawa zmierzymy ci ciśnienie."
Jack: Meg już to robiła*jedną ręką pisze coś na klawiaturze drugą natomiast trzyma w górze i zębami próbuje podciągnąć rękaw* Choroba Czarna weź ten rękaw.
Lilka:*głową zwieszoną z łóżka i palcem w buzi i słoikiem Nutelli w drugiej* Ale mi się nie chce. Nudy jak nie wiem.*siada i podwija Jackowi rękaw i kładzie mu głowę na ramieniu* Nudzi mi się.
Jack: To idź coś zabij.
Lilka; Nie che mi się*gapi się w monitor*Pentagon to fajny budynek. Możesz wejść i nawet nie wiedzą kiedy. Ja i mój brylok na zawsze razem *.*
Jack:*przestaje pisać i na chwilę zerka na Lilkę unosząc brew i wraca do tego co robił wcześniej* Dobrze ty się czujesz?
Lilak: Nie. Mam kaca po kłótni.
Jack: Aha.
Lilak: Źle mi.
Jack: Aha.
Lilka: Głupi ten Speedy.
Jack: Aha.
Lilka: Kupię sobie trójgłową pandę i dam jej na imię Zbyszek.
Jack: Aha.
Lilka:*wali go poduszką w głowę i wraca do Nutelli*
"Mary: Miałaś trzymać się od niego z daleka, a nie wmawiać mu, że nieistnieje i wdodatku okłamuje wszystkich wokół."
Lilka: Odwracasz kota ogonem.
"Kelly: Ktoś jest głodny? Ja bardzo. Choćmy coś zjeść. Teraz. Burgera albo pizze. Byle na ostro i TERAZ."
Lilka: Dlaczego ,,TERAZ"?
Kelsi: Tak dobrze to niema słonko. Ścigamy się kto pierwszy zwoła narade w gabinecie owalnym.
Usuń"Lilka: Nie, nie nienawidzę go. W sumie jeszcze nic mi nie zrobił oprócz tego że cię zastrasza po windach. Miał mi beya szukać."
Kelly: To czemu myślisz, że ma twoje wady?
"Jack: Nie potwierdzam ani nie zaprzeczam."
Kelly: Czemu nie chcesz sprawić mi tej przyjemności?
"Jack: Ja i mój brylok na zawsze razem *.*"
Kelly: A gdzie się podziało "zniszcze to jak znajdę bey'a i uratuje ojca".
"Lilak: Nie. Mam kaca po kłótni."
Kelly: To się więcej razy nie kłuć.
"Lilka: Kupię sobie trójgłową pandę i dam jej na imię Zbyszek."
Kelly: Trójgłowa panda zawsze spoko.
"Lilka: Odwracasz kota ogonem."
Mary: A ty przekręcasz moje słowa i mnie wkurzasz.
"Lilka: Dlaczego ,,TERAZ"?"
Kelly: Bo teraz jestem głodna nauczyłam się, że mój organizm lepiej wie czego mi potrzeba więc go słucham.
Jack:*nic nie mówi tylko na natychmiast bierze się do pracy*
UsuńLilka: You are a brick tied to me that's dragging me down
Strike a match and I'll burn you to the groooooo!*Jack zatyka jej twarz poduszką* :P
"Kelly: To czemu myślisz, że ma twoje wady?"
Lilka: Nie myślę, że mam moje wady. To nie znaczy że jak kogoś nie lubię to dlatego, że ma moje wady.
"Kelly: Czemu nie chcesz sprawić mi tej przyjemności?"
Jack: Bo jestem nieprzyjemny.
"Kelly: A gdzie się podziało "zniszcze to jak znajdę bey'a i uratuje ojca"."
Lilka: No i co? A może mi się tak podoba? A beya i tak znajdę, a potem będę sobie hasać, palić, plądrować i gwałcić....żart.
"Kelly: To się więcej razy nie kłuć."
Lilka: To nie ja...
"Kelly: Trójgłowa panda zawsze spoko."
Jack: Trójgłowy pudel już starczy. Już! Teraz trzeba zobaczyć ich miny kiedy już dojadą do Białego Domu.
Lilka: Żeby mi o 12 w nocy do łazienki nie wpadło CBS albo inne FBI.
Jack: Przekierowałem sygnał na Srilankę.
Lilka: Sridżajawaranapurakotte!
Jack: Już ochrzciłaś to dziecko? :)
Lilak: Najpierw muszę sobie zrobić, a puki Zmora czuwa nie da rady. A ty swojego Zygmunta czy jak mu tam było ochrzciłeś?
Jack: Tak. Mieszka z matką.
Lilka: Ty łajzo.
"Mary: A ty przekręcasz moje słowa i mnie wkurzasz."
Lilka: Ty też mnie wkurzasz i jeszcze ci mówię będziesz płakać.
"Kelly: Bo teraz jestem głodna nauczyłam się, że mój organizm lepiej wie czego mi potrzeba więc go słucham."
Lilka: Ja się organizmu nie słucham.
Jack: Pamiętaj o zakładzie. Jak uśniesz do piątku to sprzątasz mi w pokoju.
Lilka: Możesz pomarzyć. Jak nie usnę to sam sprzątasz.
Jack: Zobaczymy.
Lilka: No właśnie zobaczymy.
Kelsi:*kończy dmuchać ogromnego balona a kiedy ten pęka zaczyna szybko wystukiwać coś na ekranie telefonu.*
UsuńKelly: I'm gonna change you like a remix. Then I'll raise you like a phoenix. Szkoda, ze Phinix już nie szefuje w WBBA weselej by było. Bez urazy Tsu.
Tsubasa: Bez urazy.
"Jack: Bo jestem nieprzyjemny."
Kelly: Jaaaaasne. A ja nie lubię tostów z serem.
"Lilka: No i co? A może mi się tak podoba? A beya i tak znajdę, a potem będę sobie hasać, palić, plądrować i gwałcić....żart."
Kelly: Ale ty wiesz, że kobiety nie mają za bardzo czym gwałcić?
"Lilka: To nie ja..."
Kelly: Tak Sonic sam się ze sobą kłócił. Jak Alex.
"Jack: Trójgłowy pudel już starczy. Już! Teraz trzeba zobaczyć ich miny kiedy już dojadą do Białego Domu."
Kelsi: Dobra robota Marx. Podgląd z kamer załatwiłeś?
"Lilka: Ty też mnie wkurzasz i jeszcze ci mówię będziesz płakać."
Mary: Może, ale jak sie nie zamkniesz to tego nie doczekasz.
"Lilka: Ja się organizmu nie słucham."
Kelly: I to jet jeden z wielu błędów jakie popełniasz.
Lilka: Ten wasz Phinix to trochę jak Darth Vader. Luck I'm yuor father. Właśnie wyrwałeś mi włos.
UsuńJack: Ja nie jestem twoim fryzjerem Czarna mówiłem.
Lilka: Ale żeby głupiego warkocza nie umieć? Eh*zabiera Jackowi włosy i sama sprawnie zaplata warkocza* A teraz mój dolar^^
Jack: Małpa*daje jej dolara i przekręca się w stronę laptopu*
"Kelly: Jaaaaasne. A ja nie lubię tostów z serem."
Jack: :)
"Kelly: Ale ty wiesz, że kobiety nie mają za bardzo czym gwałcić?"
Lilka: Coś się wymyśli. Wyobrażacie sobie planetę na której rządziły by kobiety?
Jack: Mówię ci to po raz setny leć na wyspę Amazonek i już tam zostań.
Lilka: Siedzieć na okrągło z takimi Victoriami. No nie wiem lubię ją ale bez przesady moje łóżko jest najlepsze*tuli poduszkę* Ożenię się z łóżkiem.
"Kelly: Tak Sonic sam się ze sobą kłócił. Jak Alex."
Lilak: Jaki Sonic? Ten jeż?
Jack: Ten frajer.
Lilka: Milcz czasem.
"Kelsi: Dobra robota Marx. Podgląd z kamer załatwiłeś?"
Jack: Tak wiem. Normalnie zajęło by to kilka godzin ale nie z tym cudem*dumnie unosi pendrive* Mój mały pędrak.
Lilka: Traktujesz to jakby to było małe słodziutkie dziecko.
Jack: Bo to jest moje dziecko.
Lilka:...Nerd.
Jack: Psychopatka. No Kelsi słońce może teraz ty się popiszesz i załatwisz podgląd z kamer?
"Mary: Może, ale jak sie nie zamkniesz to tego nie doczekasz."
Lilak: Wreszcie*wygramala się z łóżka i otrzepuje ubrania. Wyciąga kuczer i podpina beya*
"Kelly: I to jet jeden z wielu błędów jakie popełniasz."
Lilak: Wiem U-U Zaraz pójdziemy na pizze, a puki co to poczęstuje się murzynkiem^^
Jack: No chyba nie dasz jej swojego lemura?
Lilak: On ma na imię Demure ośle. I nie jest mój-_-
Zmora: Miałyśmy robić lemuroniadę.
Lilak: Przylazła U_U"
Ja: Tak! Tak-tak-tak-tak-tak! Zmora mów do mnie dziecko.
Zmora: Mówię do ciebie.
Lilka: To może wreszcie powiedź jej coś z sensem.
Zmora: Mówię jej coś z sensem.
Ja & Lilka: U_U"
Lilka: Takie życie Kruk.
Ja: T-ty do mnie mówisz? Robimy postępy!^^
Lilak: Oj nie wyobrażaj sobie za wiele.
Jack: Jak wy się kochacie-_-
Lilka: Ten wasz Phinix to trochę jak Darth Vader. Luck I'm yuor father. Właśnie wyrwałeś mi włos."
UsuńKelly: No bardzo. A z tą maską to już w ogóle.
"Lilka: Coś się wymyśli. Wyobrażacie sobie planetę na której rządziły by kobiety?"
Kelly: W sensie Ziemię? *zachłysneła się powietrzem* W waszym wymiarze jest inaczej?
"Jack: Mówię ci to po raz setny leć na wyspę Amazonek i już tam zostań."
Kelly: I obetnij sobie jedną pierś żeby było ci łatwiej nosić broń. Jak byłam mała to się nimi interesowałam.
"Lilka: Siedzieć na okrągło z takimi Victoriami. No nie wiem lubię ją ale bez przesady moje łóżko jest najlepsze*tuli poduszkę* Ożenię się z łóżkiem."
Kelly: Lepiej z łóżkiem niż z lodówką.
Ines: Mów za siebie. Ja wolę lodówkę.
"Lilak: Jaki Sonic? Ten jeż?"
Kelly: Nie. Ten twój kolega.
Kelsi: *słucha jak się Jack cieszy i uśmiecha się * Co masz na tym pędraku?
"No Kelsi słońce może teraz ty się popiszesz i załatwisz podgląd z kamer?"
Kelsi: Niby taki bystry a tempy jak but.*podłącza telefon do telewizora którego ekran przez chwilę jest czarny poczym dzieli się na 4 przez co z gabinet owalny widać z czterech różnych stron.*
"Lilak: Wreszcie*wygramala się z łóżka i otrzepuje ubrania. Wyciąga kuczer i podpina beya*"
Mary: No proszę, proszę jaśnie pani księżniczka chce walczyć czy jak zwykle się wygupić?
Kelly: Pizza teraz. Brzusio chce jeść teeeEeeeeraz.
"Lilak: On ma na imię Demure ośle. I nie jest mój-_-"
Kelly: Ale chciałby być.
"Kelly: W sensie Ziemię? *zachłysneła się powietrzem* W waszym wymiarze jest inaczej?"
UsuńLilka: Zależy jak na to patrzeć. To raczej coś na zasadzie król i królowa ufoków. Królowa pociąga za sznurki, a króliczkowi wydaje się że robi to co on uważa. Ale poco tak utrudniać sobie życie?
"Kelly: I obetnij sobie jedną pierś żeby było ci łatwiej nosić broń. Jak byłam mała to się nimi interesowałam."
Jack: No nie mów, że chciałaś się oszpecić.
"Kelly: Lepiej z łóżkiem niż z lodówką.
Ines: Mów za siebie. Ja wolę lodówkę."
Lilka: Lodówka to będzie mój kochanek i telewizor i...kurcze wychodzi na to że będę miała nie jednego kochanka.
"Kelly: Nie. Ten twój kolega."
Lilka: To nie jest mój kolega to jest mój znajomy.
Jack: Ta jasne*odkręca się tyłem i łapie za ramiona pocierając je przy tym i buja trochę na boki* Och Speedy. Speedy! Cmok, cmok :*
Lilak:*wciska twarz w poduszkę* Jack ty idioto :)
Ja: To co zrobił Jack to jest oparte na faktach XD Tylko zamiast ,,Speedy" było ,,Remek" XD Czasem zastanawiam się skąd to dziecko się wzięło?
Jack: No jak to skąd. Z pod kocyka :)
Lilak: Mi rodzice mówili to samo. Szkoda, że nie walnąłeś że bocian przynosi albo że dziecko z kapusty wychodzi i co tam jeszcze Polacy dzieciom wmawiają.
Jack: Miałaś już wykład o ptaszkach i pszczółkach.
Lilka: Tak. Mój tata stwierdził, że musimy poważnie porozmawiać ale szybko uświadomiłam go że spóźnił się z tymi informacjami o kilka lat i lepiej niech nie robi mi i sobie problemów. To była...dziwna rozmowa.
Jack:*śmieje się do rozpuku trzymając za brzuch*
Lilka: Śmiej się śmiej. To serio była jedna z dziwniejszych rozmów.
"Kelsi: *słucha jak się Jack cieszy i uśmiecha się * Co masz na tym pędraku?"
Jack: A to już nie twoja broszka słońce.
Lilak: O, o ja wiem! Ja wiem! Jack mi mówił, że są takie dwa i oba zrobił on pod presją i że to coś jest jak taki elektroniczny klucz uniwersalny że wszystko otworzy :D
Jack: To program-_-
Lilka: Ale i tak ładnie powiedziałam prawda? :D
Jack:-_-
"Kelsi: Niby taki bystry a tempy jak but.*podłącza telefon do telewizora którego ekran przez chwilę jest czarny poczym dzieli się na 4 przez co z gabinet owalny widać z czterech różnych stron.*"
Jack: Jak miło, że chciało ci się ruszyć bo mi z tego łóżka ani trochę. A teraz bądź tak dobra i idź do drzwi tam powinien stać dostawca z pizzą i kolę mi od razu przynieś z lodówki.
Lilak: Kelsi on cię wykorzystuje z premedytacją.
"Kelly: Ale chciałby być."
Lilka: Kelly ogarnij się*twarz oblewa się rumieńcem i chowa za kurtyną z włosów* Wcale nie chce.
"Mary: No proszę, proszę jaśnie pani księżniczka chce walczyć czy jak zwykle się wygupić?"
Lilka: Nie księzniczuj mi tu. Nudzi mi się, a to gorzej jak wiem co mam robić. Jak nie wiem to wpadają mi głupie pomysły. Zdrętwiałaś z przerażenia i będziesz tak stać czy może zapomniałaś jak się strzela. Podpowiem ci. Podpinasz beya o tutaj*demonstruje* Tu masz taki dzyndzel. Wkładasz palec*znów demonstruje* I ciągniesz*strzela* :D
Kelly: Tak zwana władza nie oficjalna.
Usuń"Jack: No nie mów, że chciałaś się oszpecić."
Kelly: Jak miałam na nie jazdę to jeszcze nie miałam biustu, a potem dostałam bat za broń więc i tak nie było problemu.
"Lilka: Lodówka to będzie mój kochanek i telewizor i...kurcze wychodzi na to że będę miała nie jednego kochanka."
Kelly: Zamieszkaj w wymiarze w których zalegalizowale są związki monogamiczne. Dla ciebie to nie problem jak ci świat nie pasuje to możesz sobie lecieć do innego.
"Lilka: To nie jest mój kolega to jest mój znajomy."
Kelly: Dla mnie kolega i znajomy to synonimy.
"Jack: Ta jasne*odkręca się tyłem i łapie za ramiona pocierając je przy tym i buja trochę na boki* Och Speedy. Speedy! Cmok, cmok :*"
Kelly: Pffff HAHAHAHA!
"Lilak: Mi rodzice mówili to samo. Szkoda, że nie walnąłeś że bocian przynosi albo że dziecko z kapusty wychodzi i co tam jeszcze Polacy dzieciom wmawiają.
Jack: Miałaś już wykład o ptaszkach i pszczółkach.
Lilka: Tak. Mój tata stwierdził, że musimy poważnie porozmawiać ale szybko uświadomiłam go że spóźnił się z tymi informacjami o kilka lat i lepiej niech nie robi mi i sobie problemów. To była...dziwna rozmowa."
Kelly: Ja się jakoś sama domyśliłam.
Mary: Że niby jak?
Kelly: Dedukcjia.
Mary: *unosi do góry jedną brew*
Kelly: No bo skoro coś z tego musi się dostać tam to to trzeba jakoś włożyć do tego. Proste jasne i logiczne.
Mary: Przynajmniej...wsumie to niemam pojęcia po co cię trzymamy.
Kelly: :(
"Lilka: Ale i tak ładnie powiedziałam prawda? :D"
Kelsi: Ślicznie.
"Lilak: Kelsi on cię wykorzystuje z premedytacją."
Kelsi: Coś za coś.
"Lilka: Kelly ogarnij się*twarz oblewa się rumieńcem i chowa za kurtyną z włosów* Wcale nie chce."
Kelly: Na ogarnięcie mnie tak z 8 lat za późno.
"Lilka: Zdrętwiałaś z przerażenia i będziesz tak stać czy może zapomniałaś jak się strzela."
Mary: Pamiętam jak się strzela i to świetnie, za to ty chyba nie pamiętasz do kogo mówisz.
"Lilka: *strzela*"
Kelly: *batem zmienia tor lotu bey'a* Zgupiały obydwie i to w dodatku naraz! To jest pokój pomieszczemie zamknięte. Tu nie można WYĆ ani ROZPALAĆ OGNIA.
Więc bierzcie swoje nadwyraz agresywne tyłki w troki i na arenę.
Jack: Z tobą Pony nic nie wiadomo.
Usuń"Kelly: Zamieszkaj w wymiarze w których zalegalizowale są związki monogamiczne. Dla ciebie to nie problem jak ci świat nie pasuje to możesz sobie lecieć do innego."
Lilka: Nie chce mi się latać bo zaraz będą mnie prosić o pomoc. Zrobią te ufokowe piegowate mordki z bursztynowymi oczkami i zaczną gadać o jakiś Jutrzenkach.
"Kelly: Dla mnie kolega i znajomy to synonimy."
Lilka: U mnie to jest tak. Znajomy, kolega/kumpel, przyjaciel i najlepszy przyjaciel. Dokładnie na te piętra pozwalam wejść najwyżej.
"Kelly: Pffff HAHAHAHA!"
Jack: Ha, ha :)
Lilak: Phy. Ha, Ha? To twój comeback?
Jack:*ignoruje ją gapiąc się w monitor robi jakiś gest ręką i przejęte miny* Speedy wyjdź za mnie. Będę ci gotować obiadki. Będziemy mieli trójkę dzieci i psa.
Lilak: Jeszcze chyba w życiu tak nie powiedziałam i nie powiem-_-
Jack: I kota i papużki nierozłączki. Damy im nasze imiona.
Lilka: Zaczynasz mnie powoli irytować-_-
Jack: Na miesiąc miodowy pojedziemy do Paryża i...*obrywa poduszką*
"Kelly: Ja się jakoś sama domyśliłam."
Lilak:*zero kontynuowania tematu*
"Kelsi: Ślicznie."
Lilka: :3
"Kelsi: Coś za coś."
Jack: Kelsi nie myśl źle o mnie ja nigdy nie mógłbym cię zranić...Doszłaś już do tych drzwi.
"Mary: Pamiętam jak się strzela i to świetnie, za to ty chyba nie pamiętasz do kogo mówisz."
Lilka: Ha, ha. Bardzo możliwe w końcu wiesz jestem taka przygłupia i mam zaniki pamięci że nie pamiętam kim jesteś. A to dopiero smiechowe^^
Jack: Ignoruj ją kiedy udaje.
"Kelly: *batem zmienia tor lotu bey'a* Zgupiały obydwie i to w dodatku naraz!"
Lilak: Ja już od dawna jestem całkowicie niepoczytalna^^
"To jest pokój pomieszczemie zamknięte."
Jack:*uśmiecha się czarująco* On jest raczej mało zamknięty bez drzwi. Teraz to miejsce publiczne.
Lilak:*natychmiastowa furia* Jakie publiczne co ty tu masz publiczne! WON!
Jack:*nawet nie ruszył się z miejsca chodź Lilce już załączają się głosy demonów* Nigdzie się nie wybieram złotko.
Lilak: Jak ja cię...Dobra. Poco arena ulica wystarczy.
Jack: Pony od kiedy jesteś taką zwolenniczką porządku? Że Czarna lubi mieć wszystko poukładane nie koniecznie w głowie to już wiedziałem ale że ty? Pani chodź rozwalimy stadion to nie byłem tego świadom.
Kelly: Tak, ale mam też inne zalety.
Usuń"Lilka: Nie chce mi się latać bo zaraz będą mnie prosić o pomoc. Zrobią te ufokowe piegowate mordki z bursztynowymi oczkami i zaczną gadać o jakiś Jutrzenkach."
Kelly: Nie w każdym świecie czekają na bochatera.
"Lilka: Dokładnie na te piętra pozwalam wejść najwyżej."
Kelly: A gdzie umieściłaś ojca i brata jak go znajdziesz?
"Jack: Kelsi nie myśl źle o mnie ja nigdy nie mógłbym cię zranić."
Kelsi: Tak tak oczywiście. No dobra skończyłam oglądać. Masz chujowego antiwirusa. ;) To papa* wychodzi, a na ekranie komputera Jacka miga wielki kolorowy napis "głupek"*
"Lilka: Ha, ha. Bardzo możliwe w końcu wiesz jestem taka przygłupia i mam zaniki pamięci że nie pamiętam kim jesteś. A to dopiero smiechowe^^"
Mary: Jeb się.
"Lilak: Ja już od dawna jestem całkowicie niepoczytalna^^"
Kelly: Za to bardzo przewidywalna
"Jack:*uśmiecha się czarująco* On jest raczej mało zamknięty bez drzwi. Teraz to miejsce publiczne."
Kelly: *uśmiecha się krzywo zaciskając przy tym zęby * Nie pomagasz.*syczy*
"Lilak: Poco arena ulica wystarczy."
Kelly: No to już. Myk myk. *wyprowadza/wypycha dziewczyny z pokoju*
Mary: Nie przeginaj. *warczy ztrącając z ramienia rękę Kelly*
"Jack: Pony od kiedy jesteś taką zwolenniczką porządku? Że Czarna lubi mieć wszystko poukładane nie koniecznie w głowie to już wiedziałem ale że ty? Pani chodź rozwalimy stadion to nie byłem tego świadom."
Kelly: Zaczadzenie mi jakoś nie podchodzi, a wycia słuchać też nie mam ochoty. Zawołaj Alex'a ja przypilnuje, żeby to nie zaszło za daleko.
Jack: No popatrz Pony. A jakie bo jakoś nie zdążyłem zauważyć.
Usuń"Kelly: Nie w każdym świecie czekają na bochatera."
Lilka: Masz rację w innych po prostu czekają na nową psychopatkę.
"Kelly: A gdzie umieściłaś ojca i brata jak go znajdziesz?"
Lilka: Ojca i brata mam tylko jednego i te miejsca są już zajęte więc poco robić miejsce dla kogoś innego. Raczej nie wyobrażam sobie mieć dwóch ojców nikt go nie zastąpi.
"Kelsi: Tak tak oczywiście. No dobra skończyłam oglądać. Masz chujowego antiwirusa. ;) To papa"
Jack: Raczej wątpię jest doskonały. A to*dziubie palcem w monitor* Pajacyk :)*odkręca w jej stronę zgaszony monitor* Spójrz na swoje serwisy społecznościowe i ciekawe zdjęcia, które całkiem przypadkiem wysłałaś swoim znajomym lub udostępniłaś naprawdę jestem dobry w fotomontażu. Wspominałem już o tym jaką wspaniała lekturę mam na najbliższy tydzień? Widać, że lubiłaś zostawiać sobie zebrany materiał jeszcze z Nebuli. A to wszystko i nie tylko stało się tuż po wyjęciu telefonu z kieszeni. I to pod twoim nosem :)
Lilak: Phy. Włamałeś jej się na fb i się cieszysz? Będę mała ubaw jak zaczniecie sobie na wzajem wstawiać jakieś głupie zdjęcia i robić głupie kawały. ,,O patrz masz didiosa na ekranie. Hahaha". To trochę jak dzieciaczki z podstawówki popisujące się swoimi zabaweczkami.
Jack: Nie mam fb.
Lilka: Ciekawe. To dlatego, że nie masz przyjaciół?
Jack: Mam nie zapozna cię bo mi siary narobisz.
Lilka: :D
"Mary: Jeb się."
Lilka: Nie skorzystam^^
"Kelly: Za to bardzo przewidywalna"
Lilka: Acha.
"Kelly: *uśmiecha się krzywo zaciskając przy tym zęby * Nie pomagasz.*syczy*"
Jack: Dokładnie ja nie pomagam :)
Lilka:*wypchana zerka z ukosa na Mary* Tylko bez prób zaglądania mi do głowy mogłaby ci się coś stać i był by problem.
"Kelly: Zawołaj Alex'a ja przypilnuje, żeby to nie zaszło za daleko."
Jack: Widzę że wszystkim się zajmiesz? W takim razie...Bierz ich tygrysie!* Sky wgramoliła mu się na brzuch i zaczyna mruczeć* Jest i mój tygrys-_- Gdzie ty łazisz?
Sky: Tu i tam.
Kelly: Dużo zyskuje po bliższym poznaniu. ;)
Usuń"Jack: A to*dziubie palcem w monitor* Pajacyk :)"
Kelsi: Odbiłeś się w monitorze? :)
*słucha reszty*
Kelsi: *robi kreskówkową zdziwiona minkę zasłaniając przy tym usta trzema palcami* Ooch. Tiffany będzie miała dużo do wyjaśniania. Serio myślałeś, że pozwoliła bym wciągnąć się w ten medialny syf i tak jak te bez mózgi wstawiać swoje zdjęcia informować 'Wilekiego Brata" Co robię? Twoja baza danych też jest ciekawa. Ciekawe jest też to zadanie na boku które przyjmiesz, albo i nie. Na twoim miejscu bym uważała ja już nie mam szefa psychopaty tak samo jak skrupułów. ;)
Kelly: jack nie podrywaj mi narzeczonej tylko rusz cztery litery i mi pomóż.
"Lilka:*wypchana zerka z ukosa na Mary* Tylko bez prób zaglądania mi do głowy mogłaby ci się coś stać i był by problem."
Mary: Nie twój więc stój pysk.
Kelly: *strzela batem który owija się w okół kostki Jack'a z ciąga go z łóżka, a potem ciągnie za sobą po podłodze. * aaa właśnie, ze mi pomożesz. Alex! Będziesz zaraz potrzebny.
Jack: To tak jak ja :)
Usuń"Kelsi: Odbiłeś się w monitorze? :)"
Jack: Nie wskazywałem na twoje zdjęcie z tułowiem klauna. Ale błyskotliwa docinka. Tu cię pochwalę. A co do zadania zastanawiam się. No widzisz ty nie masz szefa psychopaty, a ja tak. Uważaj bo nie wiadomo co razem wyczarujemy kwiatuszku :)*Kelly ściąga go z łóżka na co niczym nie przejmująca się Sky przechodzi po nim i schodzi na łóżko. Po chwili dreptania w miejscu kładzie się. Jack natomiast owiją bardziej nogę w okół bata i szarpnięciem ciągnie Kelly w swoją stronę tak że ta się na niego przewraca* Dobry wieczór madame :)
Lilka: Te dżentelmen?! Ogarnij się! Kelly weź z niego zejdź porobicie do siebie sarnie oczy kiedy indziej.
Jack: Zazdrość to bardzo brzydka rzecz Czarna.
Lilka:*mina jakby zaraz miała coś powiedzieć i macha ręką* A leżcie tam.
Jack: No i ładnie. No Pony muszę cię poinformować, że kiedy nie mam bata na nodze lepiej mi się chodzi wystarczyło poprosić. Następnym razem kiedy będziesz chciała tak zrobić pomyśl, miłe słówka potrafią zdziałać cuda i nie wyciągaj swoich zabawek.
"Mary: Nie twój więc stój pysk."
Lilka: Nie tak ostro bo się popłaczę i ucieknę. Tak się składa, że to będzie mój problem.
Kelsi: Ty i Zikurat razem ramie w ramie, żeby tylko mi zaszkodzić. I don't think soo.
Usuń"Dobry wieczór madame :)"
*w głowie Kelly*
Odraza: Co. To. Miało. Być?
Równowaga: No co ja poradzę? Uwaga była skupiona na tamtych dwóch.
Uwaga: One się zaraz pozabijają to chyba ważniejsze.
Odraza: Nie od wyglądu.
Radość: Ale w czym problem? No patrzcie uśmiecha sie czyli jest dobrze. :D
Złość: Zabijmy go będzie po problemie.
Odraza: Ugh zamknijcie je gdzieś.
Logika: Jeśli mogę się wtrącić. to przypominam że zabicie kogokolwiek z tam zgromadzonych wywoła katastrofę.
Pewność siebie: E tam. Dobra dajcie mi to. Ja to załatwię jak zwykle.
*poza głową Kelly*
Kelly: Jack znamy się ponad rok a ty jeszcze nie ogarnąłeś , że używam swoich zabawek kiedy chce na kim chce i jak chce więc nie mów mi co mam robić bo będzie z tobą kiepsko.
Alex: Co się stało? Kogo leczyć?
Mary: Jeszcze nikogo.
Alex: Wy chyba nie...
Mary: jeszcze nie.
Alex: Maryyyy.
Mary: Nie Maruj mi tu ona zaczęła strzeliła do mnie.
"Lilka: Nie tak ostro bo się popłaczę i ucieknę. Tak się składa, że to będzie mój problem."
Mary: Stchórzysz? Dlaczego mnie to nie dziwi?
Jack: To dobrze ci się wydaje. Ale wiesz nigdy nic nie wiadomo. W końcu jeszcze może zostać moim teściem.
UsuńJa: Hahahahaha!...Nie-_-
Jack: No jasne Kruk no jasne.
"Kelly: Jack znamy się ponad rok a ty jeszcze nie ogarnąłeś , że używam swoich zabawek kiedy chce na kim chce i jak chce więc nie mów mi co mam robić bo będzie z tobą kiepsko."
Jack: Ooo i mam się bać? Trochę trzeba było poczekać zanim te trybiki ci się uruchomią*stawia Kelly do pionu, wyplątuje kostkę z batu i idzie do lodówki po kolę. Po drodze zgarnia pizze z ganku i siada na schodach* To gdzie ta bitwa narwanych panienek?
"Mary: Nie Maruj mi tu ona zaczęła strzeliła do mnie."
Lilka: Już się tak Marysiu nie denerwuj bo pomyślę, że się przestraszyłaś. A co do Virgo miała czekać aż łaskawie ruszysz tyłek ale Kelly za rządziła małą interwencję. Idziesz czy tam stoisz bo ruszasz się wolniej niż żółw na świeżo wylanym asfalcie.
"Mary: Stchórzysz? Dlaczego mnie to nie dziwi?"
Lilka: Zarzucasz mi tchórzostwo? Wyobraź sobie, że z próbą wejścia mi do głowy zaszkodzisz sama sobie.
Kelsi: *rozśmieszył ją tak serio* Karierowicz samobujca. :'D"
Usuń"Jack: Ooo i mam się bać? Trochę trzeba było poczekać zanim te trybiki ci się uruchomią. To gdzie ta bitwa narwanych panienek?"
Kelly: *otrzepuje się z niewidzialnych paproków i częstuje się pizzą* Co się dziwisz wywarzyłam drzwi i zaliczyłam bliskie spotkanie z podłogą. Jeszcze nie walczą, ale więcej zrobić nie mogę. Mediator aka lekarz na miejscu teraz tylko pozostaje czekać.
"Lilka: Zarzucasz mi tchórzostwo? Wyobraź sobie, że z próbą wejścia mi do głowy zaszkodzisz sama sobie."
Mary: Nie denerwuj mnie. Tchurzysz, ucieksz non stop i to po wyszystkich wymiarach. Ze strachu zostawiłaś swojego małego gadającego przyjaciela na pastwę mojego "strasznego" młodszego brata. Tchurzysz lisku uciekasz i to z podkulonym ogonem.*ładuje kuczer* Załatwmy to szybko, żebyś mogła się wściec i latać podsufitem tak jak lubisz.
Kelly: Nauka nie poszła w las.
Jack: Ha, ha, ha. Możliwe :)*otwiera kolę gdzieś tam się oblewa trochę* No i jak zwykle-_- Myślę, że to długo nie potrwa. Zawsze mówiłem, że te dwie to naturalni wrogowie. Z resztą Czarna nikogo nie lubi nie?
Usuń"Mary: Nie denerwuj mnie."
Lilka: Gdzież bym śmiała. Zacznijmy od tego, że ja nie ogarniam jak się tym kieruje więc się odwal. Twój brat jest tak straszny jak mysz pod miotłą. ,,Aaaaaa! Zabij to, zabij to, zabij to!...A nie to tylko myszka."*ładuje kuczer z całkowitym już znudzeniem* Byłam znudzona dziesięć minut temu ale teraz to już więdnę. Skoro nasza wilcza królowa lasu jest taka niesamowita to zobaczymy czy prześcignie liska.*mówi jak do małej dziewczynki* Mam ci policzyć do trzech czy dasz radę bez wyliczanki? Cioo niuniu? Przyjmijmy że tak*już na nic nie mówi tylko strzela* A dla jasności latanie jest fajne wiec możesz tylko pozazdrościć.
Jack: Ha, ha, ha. Możliwe :)*otwiera kolę gdzieś tam się oblewa trochę* No i jak zwykle-_- Myślę, że to długo nie potrwa. Zawsze mówiłem, że te dwie to naturalni wrogowie. Z resztą Czarna nikogo nie lubi nie?
UsuńKelly: Boże one są prawie identyczne i się nienawidzą. Różnią się tylko oczami. Lilka lubi Victorie Danego Juli chyba mnie ciebie bo inaczej pozwoliła by mi cie bić. Ja tam niewiem Mary nie gra za dobrze i Lilka to samo więc albo będą się biły i biły albo to skończy się w kilku atakach.
"Lilka: Gdzież bym śmiała. Zacznijmy od tego, że ja nie ogarniam jak się tym kieruje więc się odwal."
Mary: No tak tylko otworzyłaś sobie portal i się do niego wbiegłaś. Nie umiesz nie używaj.
Kelly: Nawet mówią podobnie.
Mary: Stuj pysk.
Kelly: :P
"Byłam znudzona dziesięć minut temu ale teraz to już więdnę. Skoro nasza wilcza królowa lasu jest taka niesamowita to zobaczymy czy prześcignie liska."
Mary: *mówi jak do małej dziewczynki* Bardzo mnie obchodzi twoje znudzenie chciałaś walczyć to masz. Zresztą prosisz się o wpierdol od dawa.*strzela* Fenrir połącz pierścienie.
Lilka:*zasłana sobie usta nabierając powietrza* Kelly gadasz jak Dalma Medich. Przestań mnie porównywać!
UsuńJack: Czarna jest bledsza i przypomina tą Królewnę Śnieżkę. Moja pierwsza miłość w wieku 7 lat to Mała Syrenka potem przejrzałem na oczy i stwierdziłem, że Bella jest ładniejsza, a Arielka to szmata.*kiwa głową i bierze gryza pizzy* Co prawda Czarna nie przypomina tradycyjnej księżniczki. Ona z tymi swoimi widelcami posiekałaby na kawałki każdego kto próbowałby zamknąć ją w wierz, zbudowałby most ze szczątków śmiałka i przeszła po nim beztrosko ku wolności, a jej włosy przez cały czas wyglądałby fantastycznie*gapi się w jeden punkt jakby właśnie sobie to wyobrażał i bierze kolejnego gryza pizzy*
Lilka:*śmiej się jak hiena* To słodkie boisz się mnie. I już mówiłam, że to nie widelce, a sztylety sai. A moja miłość to był bałwan Arktos*macha energicznie do Kelly*
Ja: Wczoraj się dowiedziałam o tym bałwanie i natychmiast przypomniała mi się Kelly. Dlaczego?
Lilka: U kruka to nie trzeba nic mówić bo wiadomo, że zielony latający kogut-_-
Ja: Ja nie wiem co ty chcesz od Piotrusia Pana.
Lilka: No nie wiem przyjaźni się z ta...miniaturową latawicą.
"Ja tam niewiem Mary nie gra za dobrze i Lilka to samo więc albo będą się biły i biły albo to skończy się w kilku atakach."
Jack: Mi się wydawało, że starsza Tategami raczej dobrze gra. Czarną najpierw trzeba złapać no chyba, że serio che się jej walczyć i jest wkurzona to w tedy będzie sama atakować. Potem już łatwo ją wykończyć.
"Mary: No tak tylko otworzyłaś sobie portal i się do niego wbiegłaś. Nie umiesz nie używaj."
Lilka: Jak będę chciała.
"*strzela* Fenrir połącz pierścienie."
Lilak: Oooo atak:,,Zdjęłam pieskowi kaganiec"? Bardzo ładne*wskakuje na małą kolumnę przy jakimś ogrodzeniu skąd ma dobry widok i przykuca podpierając rękoma policzki. Z każdym atakiem Wolfa, Virgo unika jego ataku* Tak ci powiem, że Fafnirek to wolniutki coś jest. Zdyszał się staruszek?
Kelly: Kim jest Dalma Medich i przestań mnie porównywać!
Usuń"Jack: Czarna jest bledsza i przypomina tą Królewnę Śnieżkę....(itd)"
Kelly: Znam to. Ten moment kiedy orientujesz się, że Piotruś Pan to zwykły latający dupek...Dalej go uwielbiam i wybije te syreny kurwy nie dojebane.
"Lilka:*śmiej się jak hiena* To słodkie boisz się mnie. I już mówiłam, że to nie widelce, a sztylety sai. A moja miłość to był bałwan Arktos*macha energicznie do Kelly*"
Kelly: *odmachuje jeszcze bardziej energicznie o ile się w ogóle da*
"Ja: Wczoraj się dowiedziałam o tym bałwanie i natychmiast przypomniała mi się Kelly. Dlaczego?"
Mary: Bo to bałwan kobieta?
Kelly: Skub się na walce.
"Lilka: No nie wiem przyjaźni się z ta...miniaturową latawicą."
Kelly: Dzwoneczek to nie latawica! Yandere, ale nie latawica! A Bella ma schizofrenię.
"Jack: Mi się wydawało, że starsza Tategami raczej dobrze gra. Czarną najpierw trzeba złapać no chyba, że serio che się jej walczyć i jest wkurzona to w tedy będzie sama atakować. Potem już łatwo ją wykończyć."
Mary: Powiedz, że mu się tylko zadawało a będziesz następna.
Kelly: Ostatnia walka Mary jaką widziałam składała się głównie z napieprzania specjalnego ataku. Więc taaak.
"Lilak: Oooo atak:,,Zdjęłam pieskowi kaganiec"? "
Mary: *zaciska zęby i mówi powoli, a w jej oczach pojawia się ciemno zielona poświata* Fenrir to nie jest pies. To Bestia Ragnaroku. *Fenrir reszcie chwyta głowę Virgo i miota jej ciałem na wszystkie strony* Syn Lokiego boga ognia.*Fenrir ciska Virgo o ziemię poczym staje na niej przednimi łapami z rozwartym pyskiem, a z kłów spływa mu ślina. Czeka na rozkaz* Daruj sobie te głupie przytyki. Bo jeszcze zaczę WYĆ z rozpaczy.
Lilka: Już nikt.
UsuńJack:*kiwa głową* Byłem młody, głupi i oczarowany muszelkowym stanikiem*bierze łyk koli*
Lilka:*wywiesza oczy ku niebu* Kelly ona sobie jaja robi.
"Mary: Bo to bałwan kobieta?
Kelly: Skub się na walce."
Ja:*czerwona jak burak zaciskam wargi żeby się nie śmiać*
Jack: Daruj sobie bo się udusisz-_-
"Kelly: Dzwoneczek to nie latawica! Yandere, ale nie latawica! A Bella ma schizofrenię."
Jack:Ty się odwal od od Belli dobra. I trzymaj się swojego Piotrusia bo ci go Czarna zastrzeli.
Lilka:*rozkłada ręce na boli i starając się utrzymać równowagę maszeruje po płocie* Nie mogłabym chodź bym chciała. Za bardzo jest dla niej ważny ten kretyn z gównianą czapką z piórkiem.
"Kelly: Ostatnia walka Mary jaką widziałam składała się głównie z napieprzania specjalnego ataku. Więc taaak."
Jack: Dobra coś w tym może być poleganie na samym specjalnym ataku mało daje wystarczy popatrzeć na Czarną.
"Fenrir to nie jest pies. To Bestia Ragnaroku."
Lilka:*zdławiony rechot* Niee. No popatrz.
" Syn Lokiego boga ognia."
Lilka: Mówisz?*teatralnie się kłania* Wasza wysokość niezmiernie mi miło*unosi wzrok* Poznać zapchlonego śerściucha*Virgo przejeżdża wachlarzem po szyi Fenria, zwala go i gdzieś zwiewa*
" Daruj sobie te głupie przytyki. Bo jeszcze zaczę WYĆ z rozpaczy."
Lilka: A ja mówiłam: daruj sobie Wycie na mnie nie działa pamiętasz?*puka się w głowę* Zmora. Masz siłę i jesteś na innym poziomie niż ja i w kontakcie nie mam szans. Ale co z tego? Co będzie kiedy przyjdzie ci się zmierzyć z Ryugą, a tu wycie też nie pomoże? Ha?*idzie sobie dalej po płotku* Twój syncio Lokiego szybki to on nie jest jak, na wilka pana lasu. Pobiegałabyś z nim trochę od czasu do czasu no chyba, że boisz się zmęczyć*staje*Dopadnij Virgo i uśpij, a ja już nigdy więcej nie poproszę cię o bitwę. Przyjmuję tyko ,,tak"! :P
Jack:*śmieje się próbując nie wypluć koli* Czyli to oto jej chodziło. Wiesz Pony myślałem na tym co powiedziałaś o Czarnej i starszej Tategami. I wiesz co? Możliwe, że to dlatego upadły aniołek kręci się przy Czarnej i uważa, że jest taka miła i dobra. Wiesz różowe okulary, a skoro jedna ci drugą przypomina to jemu pewnie też. W końcu obie to jakieś psychopatki włażące ludziom do głowy. Kto wie może jego to kręci...albo montuje sobie armię lasek do zabijania?!*miał napić się koli ale odciąga puszkę* Trzeba zabić zanim złoży jaja...Boże co w tej pizzy było? Grzybki chalucynki, a może podeszwy od sandałów Mojżesza?
Jack:*kiwa głową* Byłem młody, głupi i oczarowany muszelkowym stanikiem*bierze łyk koli*
UsuńKelly: Hahaha! Właśnie dlatego wole się przyjaźnić z facetami. *wyjmuje mu puszke z ręki i też pije* Ptfu myślałam, że się wygazowało.
"Jack:Ty się odwal od od Belli dobra. I trzymaj się swojego Piotrusia bo ci go Czarna zastrzeli."
Kelly: Niech strzela i tam mnie skukin kot nie będzie chciał. Za stara dla niego jestem. Jak ja go nie mogę mieć to nikt nie będzie miał.
"Jack: Dobra coś w tym może być poleganie na samym specjalnym ataku mało daje wystarczy popatrzeć na Czarną."
Kelly: Widzisz młody ja więcej walk widziałam to więcej wiem.
Mary: TCHUUUUUUUUUUUUUUUURZ!!! BĘDZIESZ PRZEDNIM KLĘCZEĆ KIEDY TRAFISZ DO NIFLHEIMU JAKO POLEGŁY GŁUPIĄ ŚMIERCIĄ TCHURZA!!! *Wilk charczy krwią i rzuca się na Virgo rozszarpuje brzuch po samo gardło i wyrywa wnętrzności. Odrywa rękę razem z wachlarzem i połyka ją w całości.* To stanie się z tobą jeśli jeszcze raz wejdziesz mi w drogę. Dobrze pamiętam jak dygotałaś kiedy pierwszy raz kogoś rozprułam. Prosiłaś, żeby to się nie powtórzyło. Niestety o to prosiłaś bardziej przekonywująco.*przywołuje bey'a* Alex Fenrir ma uszkodzone Fusion Wheel.
Alex: Z-zajmę się tym.
"Jack:*śmieje się próbując nie wypluć koli* Wiesz Pony myślałem...."
Kelly: Phhy serio?
"Na tym co powiedziałaś o Czarnej i starszej Tategami. I wiesz co? Możliwe, że to dlatego upadły aniołek kręci się przy Czarnej i uważa, że jest taka miła i dobra. Wiesz różowe okulary, a skoro jedna ci drugą przypomina to jemu pewnie też. W końcu obie to jakieś psychopatki włażące ludziom do głowy. Kto wie może jego to kręci...albo montuje sobie armię lasek do zabijania?!"
Kelly: *patrząc w gwiazdy * Haru uzbroi, Mary wybada wroga, a Liluś zabije. Hah i odwrót bespieczny zapewni. Dobrze pomyślame Blanck. Bardzo dobrze pomyślane.
"Trzeba zabić zanim złoży jaja...Boże co w tej pizzy było? Grzybki chalucynki, a może podeszwy od sandałów Mojżesza?"
Kelly: *szepta Jackowi do ucha* Zapóźno.
"Kelly: Hahaha! Właśnie dlatego wole się przyjaźnić z facetami. *wyjmuje mu puszke z ręki i też pije* Ptfu myślałam, że się wygazowało."
UsuńJack: Masz mentalność dziecka nie dziw się. A po za tym jesteś zboczona.
"Kelly: Widzisz młody ja więcej walk widziałam to więcej wiem."
Jack: Jak się szwendasz po całym świecie to się nie dziwię, że widziałaś kilka bitew więcej. A co do bitwy porąbanych to właśnie się skończyła. Poinformuj swoją koleżankę, że Czarna jest mściwa, a też kiedy ta rozwaliła jej beya będzie dym.
"Mary: TCHUUUUUUUUUUUUUUUURZ!!! BĘDZIESZ PRZEDNIM KLĘCZEĆ KIEDY TRAFISZ DO NIFLHEIMU JAKO POLEGŁY GŁUPIĄ ŚMIERCIĄ TCHURZA!!!"
Lilka: Uuu bo jeszcze zamarznę*pociera ramiona udając ze jej zimno* Nie lubię chłodu więc dzięki ale nie skorzystam.
Jack: O i dorwała jednak twojego beya.
Lilka: Morda!
" Dobrze pamiętam jak dygotałaś kiedy pierwszy raz kogoś rozprułam. Prosiłaś, żeby to się nie powtórzyło."
Lilka: To było zaledwie po pierwszym opętaniu. I co sobie pomyślałaś, że jesteś gorsza niż Zmora? Jeśli tak to źle myślałaś. A o walkę cię nie prosiłam tylko do niej sprowokowałam. Nie poprosiłabym ciebie o coś takiego. A teraz powiedź kundlowi ,,do widzenia"...a raczej ,,żegnaj"*Fenrir wyszarpuje się z dłoni Mary trafia do Lilki, a ta wyrzuca go do małego portalu wielkości dna od wiaderka z piaskownicy po czym ten się zamyka, a Lilka idzie zbierać resztki Virgo*
"Kelly: Phhy serio?"
Jack: Phhy. Nie na niby-_- Daruj sobie.
"Kelly: *szepta Jackowi do ucha* Zapóźno."
Jack: O-O?! Czarna no nie mów, że pozwoliłaś tknąć się temu rozdwojonemu ziemniakowi?
Lilka:...
Jack:...Nie zasłaniaj oczu włosami i nie rób zombie-_-*wzdycha i wstaje otrzepując ubrania* Z babami to tak zawsze. Czarna jest w miarę swoich możliwości miła i chce jej pomóc, a Tategami rozwala jej beya. A gdzie pasjonująca długa bita co? Miałem tu oglądać bitwę dwóch psychopatek czy dziewczynek z placu zabaw?...Świat schodzi na psy.*przycupa przy Lilce* Nie smarkaj się złożysz go*patrzy dłużej na rozwalonego na drobne beya ze wzrokiem a'la ,,albo i nie"*
Lilka:*coś wymrukuje nadal zbierając beya*
Jack:Hyhy. Oj Czarna, Czarna. Oczywiście, że można. W beyblade nie ma za wielu zasad, ale kiedy wygrywasz z przeciwnikiem możesz zrobić z jego beyem co zechcesz.
Lilka: Porąbana gra*idzie do kuchni ze szczątkami beya*
Jack:*nadal sobie cupi* Baby U.U
"Jack: Masz mentalność dziecka nie dziw się. A po za tym jesteś zboczona."
UsuńKelly: Ciągnie swój do swego.
"Poinformuj swoją koleżankę, że Czarna jest mściwa, a też kiedy ta rozwaliła jej beya będzie dym."
Kelly: Będzie rzeźnia.
" Dobrze pamiętam jak dygotałaś kiedy pierwszy raz kogoś rozprułam. Prosiłaś, żeby to się nie powtórzyło."
Lilka: To było zaledwie po pierwszym opętaniu. I co sobie pomyślałaś, że jesteś gorsza niż Zmora? Jeśli tak to źle myślałaś. A o walkę cię nie prosiłam tylko do niej sprowokowałam.
"Nie poprosiłabym ciebie o coś takiego.
Mary: Grozisz mojej rodzinie. Zadzierarz z lwem masz na głowie stado zadzierasz z wilkiem ściga cie watacha.
"*Fenrir wyszarpuje się z dłoni Mary trafia do Lilki, a ta wyrzuca go do małego portalu wielkości dna od wiaderka z piaskownicy po czym ten się zamyka*"
Mary; Co jest kur...Hania!!!
Ja: Heimdall otwórz Bisfor!*pochłania ją słub kolorwych świateł.
Mary: Wkurwiała mnie ta twoja stuczka więc znalazłam sposób na to by ją obejść.
Kelly: *poker face*
*w Azgardzie*
Ja: Heimdallu którego oko widzi wszystko powiedz gdzie jest Fenrir, ażebym mogła zwróć go do Mitgardu. By porządek świata został zachowany.
Heimdall: Twoje intencje są mi znane ruszaj.
*spowrotem*
Ja: Nie będę zbierać waszysch zabawek macie bawić się grzecznie. *oddaje Mary
"Kelly: Phhy serio?"
Jack: Phhy. Nie na niby-_- Daruj sobie.
"Jack: O-O?! Czarna no nie mów, że pozwoliłaś tknąć się temu rozdwojonemu ziemniakowi?"
Kelly: Nie, ja o Harumi mówię. Zresztą kto wie.
Lilka:...
"Jack: Z babami to tak zawsze. Czarna jest w miarę swoich możliwości miła i chce jej pomóc, a Tategami rozwala jej beya. "
Kelly: Wmiare nie wystarczy. Sama chciała walczyć i wyśmiała jej bey'a.
"Jack:Hyhy. Oj Czarna, Czarna. Oczywiście, że można. W beyblade nie ma za wielu zasad, ale kiedy wygrywasz z przeciwnikiem możesz zrobić z jego beyem co zechcesz.
Lilka: Porąbana gra*idzie do kuchni ze szczątkami beya*"
Kelly: Raczej dzika. Zero zasad robisz co chcesz. Zanieś to Mafoce to babka i umie składać bey'e.
"Kelly: Ciągnie swój do swego."
UsuńJack: Myhyhy :)
"Mary: Grozisz mojej rodzinie. Zadzierarz z lwem masz na głowie stado zadzierasz z wilkiem ściga cie watacha."
Lilka: Co Rudyarda Kiplinga się naczytałaś?*siedzi wybierając z wody części beya, nawet nie patrzy na Mary i mówi jakby recytowała* Oto jest zbiór Praw Dżungli — jak niebo wieczysty, niemylny. Ginie wilk, co je łamie; wilk, co ich słucha, jest szczęśliwy i silny. Jak pnącza, co pień opasują, tak Prawo wkoło nas się winie. Bo wilk jest siłą drużyny, a wilka siła — w drużynie. Z takim wilkiem na czela jak ty raczej nikt daleko nie pojedzie. A twoja "rodzina" przychodzi sama więc się pierdol szmato.
*Po interwencji Hani*
Lilka: I niech ktoś powie teraz, że to Zmorę albo Drago trzeba zlikwidować. Bey powinien dawno już nie istnieć zważywszy na to że po przejściu przez portal wysłałam go w centrum słońca! To blogerki powinno się likwidować.
Ja: Mam widełki, książkę i wyobraźnię i nie zawaham się ich użyć więc wieź kilka oddechów i się uspokój.
Lilka: No tak bo ja nie mogę decydować o własnym życiu i robić tego co mi się podoba tak? Ona zmieliła Virgo prawie na brokat!
Ja:...Skoro tak bardzo chcesz decydować i jestem taka zła to sama ją naprawiaj*idę sobie książkę czytać bo mnie dziecko nielubi*
Lilka:*na resztę wypowiedzi w jej kierunku odpowiada ciszą*
Jack: No tak po obrażajcie się wszystkie na siebie bo przecież jakby było inaczej to świat by się zawalił-_-
"Kelly: Nie, ja o Harumi mówię. Zresztą kto wie."
Jack: To oni ten tego majoneza?*krzywi się* Nie musiałem tego wiedzieć.
"Kelly: Wmiare nie wystarczy. Sama chciała walczyć i wyśmiała jej bey'a."
Jack: O Jezu Pony bo ty czy ona w życiu żadnego nie wyśmiałyście.
Lilka:*wciąga jakiegoś zakneblowanego gościa i celuje w niego sztyletem* Mówisz-żyjesz, nie mówisz-nie żyjesz.
Jack: No i musiała iść na Nocny Targ-_-
Lilka: Zamknij się, a ty gadaj.
Pna X: Może porozmawiajmy jak ludzie?
Lilka: Nie porozmawiamy bo ty nie jesteś "ludziem", a teraz gadaj.
Pan X:*wzdycha* Kartka, coś do pisania i zapłata.
Lilka: Pilnuj go.
Jack: Witam mam na imię Christopher i w brew pozorom jestem bardzo towarzyski :)
Pan X: Nie rozmawiam z przyziemnymi.
Jack: Właśnie to robisz :) A teraz się nie wierć bo będzie, że cię nie upilnowałem.
"Lilka: I niech ktoś powie teraz, że to Zmorę albo Drago trzeba zlikwidować. Bey powinien dawno już nie istnieć zważywszy na to że po przejściu przez portal wysłałam go w centrum słońca! To blogerki powinno się likwidować."
UsuńMary: W żelaznym lesie na wschodzie stara siedzi,
Rodzi tam pomiot Fenrirowi,
A z nich najokrutniejszym jest
Pożerca słońca w postaci Wilka-Olbrzyma.
Ciałami umierających zaspokaja głód,
Siedziby bogów zbluzgał krwią.
Słońce czernieje, a późniejsze lato
Pełne jest klęsk; wiecież to, czy nie? Słońce to trochę za mało dla Fenrira.
Ja: A ja mam klawiaturę.
"Jack: To oni ten tego majoneza?*krzywi się* Nie musiałem tego wiedzieć."
Kelly: Trzeba było nie zaczynać tematu.
"Jack: O Jezu Pony bo ty czy ona w życiu żadnego nie wyśmiałyście"
Kelly:Trzeba wiedzieć kogo można wyśmiać, a kto spuści ci taki wpierdol, że głowa mała.
Lilak:*zwala wazon z półki a ten się roztrzaskuje* O jeju ty tez potrafisz recytować? Brawo. Ten twój Fafnirek czy jak mu tam to zwykła plastikowa zabawka i nawet nie wiadomo czy na pewno jest tym za kogo się podaje.*patrzy na blogerki* Straszne. No po prostu zgroza.
UsuńJa: Bo pójdziesz do kąta bez kompasu.
Lilak: Phy U-U
Ja: Oczywiście nikt mnie nie słucha-_-
Jack: Kruk masz przecież mnie :)
Ja: To mnie pocieszyłeś.
"Kelly: Trzeba było nie zaczynać tematu."
Jack: To ty zaczęłaś mówiąc, że są podobne wiec ty zaczęłaś.
"Kelly:Trzeba wiedzieć kogo można wyśmiać, a kto spuści ci taki wpierdol, że głowa mała."
Jack: Pobeczy, pobeczy i przestanie.
Lilak: Ja nawet nie beczę.*gada jakieś dziwne słowa na roztłuczonym wazonem, a ten zmienia się w pomidora* Nie to zaklęcie podła świnia mi dała!*rozdeptuje pomidora i wychodzi*
Jack: Jeszcze sobie kota i kociołek skołuj-_-
Lilak:*zwala wazon z półki a ten się roztrzaskuje* O jeju ty tez potrafisz recytować? Brawo. Ten twój Fafnirek czy jak mu tam to zwykła plastikowa zabawka i nawet nie wiadomo czy na pewno jest tym za kogo się podaje.*patrzy na blogerki* Straszne. No po prostu zgroza.
UsuńMary: Nikt nie jest tym za kogo się podaje, a może to ty nie jesteś tym za kogo się podajesz co. Może Zmora to tylko twoje wyobrażenie którym próbujesz usprawiedliwić to co robisz. Jesteś chora i niewiem czy opłaca się cie jeszcze leczyć czy może odrazu odstrzelić.
Alex: Przestańcie natychmiast! Nie powinniście się kłócić tym bardziej walczyć. Nie rozumiem dlaczego jako jedyny widzę problem w tym co się dzieje, a cała reszta podchodzi do tego tak spokojnie. Wasze bey'e potrzebują naprawy, a wy zamiast się nimi zająć nawzajem sobie docinacie. Przestańcie proszę. Poprostu przestańcie. Proszę.
Mary: *burczy coś pod nosem *
" Jack: Jeszcze sobie kota i kociołek skołuj-_-"
Kelly: Czarnego kota już ma.
Lilka: Tak bo ja sama z siebie opuściłam dom i przybyłam tylko po to by wysyssać wam muzg. Pani detektyw się znalazła. Aleś daj sobie spokój.
UsuńJack:*patrzy na wszystkich jak na idiomów i sprawdza która godzina* No ja nie wiem jak wy ale ja tu nie zamierzam z wami gnić.
Lilka: Yes! Złożyłam beya! A która godzina?
Jack: Po dziewiątej.
Lilka:0.0*jak tornado biega w tą i we w tą aż w końcu staje przebrania* Ten brylok się przydaje. Jak coś to klucze będą tam gdzie zwykle. Cześć!
Jack: I po problemie. Nie musicie dziękować. Poszła sobie na mnie też już czas. Widzimy się jutro jak do żyję :)
Jack:*rzuca na kanapę jakiegoś gościa sam ma na szyi łańcuch z plastikowych kwiatków i próbuje nie upuścić butelki* Santiago przestań machać tymi łapami bo cię strzelę w morę! Jeśli ktoś tu żyje to niech go utopi.
UsuńSantiago: Simon...mordo...
Jack: Wysłów się w reszcie i zamknij.
Santiago:*patrzy na Jacka niewidomym wzrokiem* Jesteś moim compadre.
Jack: Uhy-_-
Santiago: Moim amigo.
Jack: Uhy-_-
Santiago: Moim...nachosem w salsie.
Jack:...Uhy-_-*słyszy jakieś hałasy przy drzwiach i idzie otworzyć. Po otworzeniu natychmiast spada na niego Speedy*
Lilak: Żuć go gdzieś bo zastrzelę.
Jack:*rzuca Speedego na kanapę obok Santiago*
Speedy: Lisku?
Lilka: Co?*niepotrzebnie podchodzi bliżej bo tamten sadza ją na kanapie robiąc z niej poduszkę* Jest źle...
Lilka: Wiem.
Speedy: Ale będzie jeszcze gorzej.
Lilka: To też wiem. Śpij*staje obok Jacka i oboje patrzą się na śpiących na kanapie po czym zerkają na siebie i mało nie wybuchają śmiechem*
Jack: Masz jakieś kieliszki do szampana?
Lilka:*wyjmuje z za pleców dwa kieliszki* Tadam.
Jack:*wlewa do kieliszków resztki szampana, zabiera Lilce jeden kieliszek i uderza o jej* To czego tam sobie życzysz*pije* Ym. Bąbelki uszły.
Lilka: Hyhy. Na razie niczego.
Jack:No dobra żeby się nie rozdrabniać*staje na brzegu kanapy* Zdrowia, szczęścia, pomarańczy. Niech wam...ktoś tam nago tańczy. Szczęśliwego Nowego Roku życzy Simon Marx.
Lilka: Jakie to było poetyckie*wywraca oczami i siada gdzieś na brzegu kanapy popijając szampana* To tylko kolejny rok nie różniący się niczym od poprzednich. Nie widzę sensu sylwestra.
Jack: A ja w prost przeciwnie :)*unosi kieliszek do góry*
Ja: Szczęśliwego Nowego Roku Blogusiu!^^
*jęki dochodzące z kanapy*
Ja: A z wami to ja pogadam sobie później-_-
Jack: Ale ja jestem grzecznym chłopcem prawda? :)
Ja: Nie.
Lilka: Eh. Idźcie wszyscy spać i nie zawracajcie ludziom gitary. To tylko 2017. Nic wielkiego U-U
Jack: Nie psuj ludności humoru, Czarna.
Lilka: Jak sobie chcesz...Biały.
Bolguś: Wam też życzę wszystkiego najlepszego. Zdrowia i szczęścia bo co wam po szcześciu jak w łeb cegłą dostaniecie.
Usuń*spod śpiwory wydobywa się poś na kształt pfffffyyyhyhy*
Bloguś: Mamy gości!*wskakuje na śpiwór *
Śpiwór: Aaaa kurw!...Nie drzyj mordy i nie klnij... Kogo tam z samego rana niesie?...A DO DWUNASTEJ BUDZIKOM ŚMIERĆ!!! A PO PÓŁNOCY NIECH DZWONI CO CHCE!!!... Zamknih mordę!...Nie krzycz łeb mi pęka.*śpiwór się zsuwa*
Kelly: *leży przytulona do pleców Ines z rękami za jej brzuchu a ją z kolei przytula jak raz zadowolona Mary.* O siema ssssss*łapie się za głowę usta ma mocno czerwone włosy potargane, a tusz do rzęs właśnie malowiczno rozsmarówuje wkło oczu* Co tu robicie tak wcześnie myślałam...*patrzy na zegarek* O. Ummmm zjecie coś? Mamy...*rozgląda się w poszukiwaniu kogoś kogo mogła by wykorzystać jako służącego* Maritn!*woła śpiącego wpoprzeg fotela wysokiego jak diabli szatyna*
Martin: Nie.*mowi nie otwierając oczu*
Kelly: Nie śpisz. Super. Powiedz czego nie zjadłeś.
Martin:... Sałatka jeszcze jest i Chyba bigos.
Ines: Choć pulpeciku narobimy niezłego bigosu.*z twarzą w poduszce *
Kelly: Reflektujecie na coś?
Mary: Kai ubrał byś się zboczeńcu jeden ty.
Kai: *potargany jak cholera z piwem w ręku w samych dżinsach* Jak mi oddasz moją koszulke.
Mary: A łaź tak.
Kelly: Czekaj raz dwa... Trzy cztery pięć...Gdzie szósty?
Kai: *stawawia butelke na czole Martina* Jako jedyny normalny zwas wszystkich trafił w łóżko*
Kelly: Ta z tobą.
Kai: Zazdrościsz?
Kelly: Kretyn i tak i wiem, że ty mi też.
Kai: Idiotka i tak.
Kelly: O Jackowi podoba się jakieś święto, a Lilce nie. Mind blow.
Ja: Dzięki Blogusiu. Zapamiętam z tą cegłą.
UsuńJack: Nikt nie jest głodny no chyba, że coś komuś wciśniesz i chcesz sprzątać wymiociny.
Lilak: No proszę, proszę. Nosił wilk razy kilka ponieśli i wilka.
Jack: Bo to miało coś wspólnego.
Lilka: Hyhym :) Zależy dla kogo.
Jack: Co to za męski striptiz? Z burdelu ich wyciągnęłyście?
Lilak:*unosi rękę do góry w geście wstrzymania przełykając łyk szampana* Nie mów przy mnie o burdelach*patrzy na gościa na fotelu* Dlaczego oni tak wszyscy rosną? Kiedyś to ja byłam wysoka! Skandal! Idę się napić.
Ja:Chyba wody z kranu.
Lilka: Za dużo bakterii.
Speddy:*mruczy coś* No to trzeba zalać robaka i zdezynfekować najlepiej spirytusem.
Lilka: Jeszcze ci mało? Ty mnie lepiej nie denerwuj bo jak się do ciebie przejdę i cię zdezynfekuje to ci się odechce.
Speedy: No to chodź.
Lilak:*kieliszek pęka jej w dłoni*
Jack:*stoi jak ten kat nad Speedm* Wystawimy ci na to rachunek. Za to i nie tylko.
Speedy: Za co jeszcze?
Jack: Za moją limuzynę.
Lilka: Bo ty akurat masz prawko albo co lepsze limuzynę.
Jack: Teraz w Las Vegas można wszystko w moim wieku.
Lilak: Chyba nie za mojego życia*wyjmuje odłamki szkła z dłoni nawet na nią nie patrząc*
Speedy: Lisku?
Lilak: Jeszcze dwa słowa i się do ciebie przejdę!*brew jej drga*
Speedy: Dwa słowa*nie odrywa głowy od poduszki*...Idziesz?
Jack:*nadal stoi jak ten kat* Mogę go zastrzelić jeśli chcesz?
Lilka: Nie. Jeszcze nie. Poczekam, aż wytrzeźwieje i sama to zrobię.
"Kelly: O Jackowi podoba się jakieś święto, a Lilce nie. Mind blow."
Jack: No widzisz Pony nie ma co się dziwić. Taki progres nastąpił. Kiedyś musiał.
Lilka: No ale serio to tylko powód żeby ludzie o słabych głowach mieli usprawiedliwienie do picia. Jutro i tak będziemy robić to co zwykle.
Santiago:*wymienia wyniki meczów po hiszpańsku*
Jack:*nakrywa mu głowę kocem* Jak jego dziewczyna go tu znajdzie w tym stanie to zabije i mnie i jego.
Lilka: Hy? Dlaczego podoba mi się ta opcja?
Jack: Bo jesteś psychopatką.
Lilak: Możliwe, możliwe.
Jack: Ooo no tak elektrownia wystawi jeszcze rachunek Czarnej.
Lilak: Jakoś musiałam się naładować. Też chciałam sobie postrzelać do niewiadomego pochodzenia i nie widocznego celu na niebie tak jak reszta ludzi. Nie moja wina, że przez przypadek elektrownie rozwaliłam nie?
Jack: Spójrz na to inaczej. To dopiero pierwsza w tym roku.
Lilka: Hahah! Dobra masz mnie.
Jack: Zawsze miałem :)
Lilak: CO ty tam mruczysz?
Jack: Nic...spójrz na rękę.
Lilka:*patrzy na zakrwawioną dłoń i tak gapi*
Jack: Nie musicie dziękować mamy ją z głowy*ciągnie Lilkę pod kran i pod stawia ręce pod bieżącą wodę*
"Jack: Nikt nie jest głodny no chyba, że coś komuś wciśniesz i chcesz sprzątać wymiociny."
UsuńKelly: Nie to nie.*kładzie się z powrotem*
"Lilak: No proszę, proszę. Nosił wilk razy kilka ponieśli i wilka. "
Mary: *warczy coś pod nosem *
Martin: Powinienem go rozpróć.*do siebie chyba przez sen*
"Jack: Co to za męski striptiz? Z burdelu ich wyciągnęłyście?"
Kelly: Nie. Z szafy.*rechota* A tak serio to było tak, że byłyśmy w połowie drugiej części Pamiętników Brigitte Jones kiedy Ines stwierdziła, że nie można tak spędzić Sylwestra i mam coś z tym zrobić. Więc zrobiłam i tada!
"Lilak:*patrzy na gościa na fotelu* Dlaczego oni tak wszyscy rosną? Kiedyś to ja byłam wysoka! Skandal! Idę się napić."
Kai: Święte słowa. Człowiek ma metr 83 wzrostu METR 83 myśli, że jest wysoki, a potem spotyka się drwala z Canady
Iuko: Californi! Ty geograficzny imbeculu!*krzyczy z sąsiedniego pokoju.*
Kai: I Japońskiego Dwumterowego Wiknga i nagle jesteś kurduplem.
Martin: Nie jesteś kurduplem jesteś niższy obemnie i Iuko.
Kai: Chrzań się.
"Jack: No widzisz Pony nie ma co się dziwić. Taki progres nastąpił. Kiedyś musiał.
Lilka: No ale serio to tylko powód żeby ludzie o słabych głowach mieli usprawiedliwienie do picia. Jutro i tak będziemy robić to co zwykle."
Kelly: Masz na myśli tych dwóch zdechlaków zajmujących mi kanape.
"Jack:*nakrywa mu głowę kocem* Jak jego dziewczyna go tu znajdzie w tym stanie to zabije i mnie i jego."
Kai: *otworzył szerzej oczy bo dotarło do niego, że tu niema jego Dzwoneczka * Fuck.
Ines i Iuko: Nie klnij.
Głosy z szafy: Martin?
Martin: Zarazzzzz.
*Z szafy wychyla się piegowata szatynka o sięgającej do ramion lekko kręconych włosach o miłym aczkolwiek zaniepokojonym wyrazie twarzy zostaje wypchnięta przez naburmuchoną zielonowłosą niebieskowłosą dziewczynę*
Alex: Broszur. Jest tu może Martin?*rozgląda się i ponsowieje na widok Kai'a który miał w głębokim powarzaniu uwagi o ubraniu się *
Yoyo-chan: Jasne, że jest czego się głupio pytasz? O patrz tam siedzi. Wracamy śmieciu.
Martin: Spadaj gówniaro.
Alex: Martin. Proszę.
Martin: Zaraz. Jak się Iuko obudzi.
Yoyochan: Ja go zaraz obudze*ładuje kuczer i znika w sąsiednim pokoju*
"Lilka:*patrzy na zakrwawioną dłoń i tak gapi*"
Kai: Alex mamy tu ranną pomoc potrzebna od zaraz.
Alex: Oh mon dieu. Nie można przrpłukiwać tak rany straci więcej krwi pokaż to. *siada na bufecie i kładzie dłoń Lilki na swoich kolanach osucha dłoń polewa rywanolem dla odkażenia* Rana zrobi się trochę żółta ale się nie przejmuj tak jest zawsze. Rywanol dobrze odkaża ale nie szczypie* uśmiecha się i zaczyna zakładać opatrunek* O proszę i po kłopocie. Wszystko w porządku trochę blado wyglądasz.
Lilka:*nic nie mówi tylko gapi się na krew, a po chwili unosi wzrok szukając Jacka* K-krew *^*
UsuńJack: Tak, tak*pozwala się przytulić nie odrywając wzroku od Alex, która opatruje jej rękę, a potem kolejno przesuwa wzrokiem po Kai'u, Martinie, Iuko, Yoyo-chan*Choroba. Za dużo tego*odstawia butelkę* Na początku was nie poznałem.
Lilka:*wciąż wtula się w Jacka przez co mówi stłumionym głosem* A co ja mam powiedzieć? Ja mam mocną głowę i nic nie czuję, a odezwałam się do tego złamanego wuja Matina. Po za tym ja zawsze blado wyglądam. A ten debil Kai to ten debil, który już chyba raz dostał ode mnie po mordzie.
*mowa o wzroście*
Lilka: Mania wielkości facetów. Jeszcze zdejmijcie spodnie i z linijką zacznijcie mierzyć, który ma większego.
Jack: Jakby dziewczyny na okrągło nie gadały, że mają za małe cycki.
Lilak: Nie mów cycki bo czuję cię upośledzona. Mówi się ładnie. Biust.
Jack:...Cycki :P
Lilka: Biust!
Jack: Cycki
Lilka: Nie drażnij zająca!
Jack: Phyhy.
"Kelly: Masz na myśli tych dwóch zdechlaków zajmujących mi kanape."
Lilka: Jakbym go nie wyciągnęła to jeszcze by pił. Wy sobie spałyście, a ten doił. Nie ja mam ograniczona cierpliwość chyba go zastrzelę. Nie Lilak nie możesz uratował twoją dupę dosłownie. Teraz ty go pilnujesz.
Jack: Mówisz do siebie.
Lilka: Mogę mówić i mówić i mówić i mówić i mówić to przez nerwy i krew...i mówić.
Jack: Ty masz serio jakąś fobie.
Lilka: Ha ha. Lepsze to niż aranchnofobia co nie?^^
Jack:....Nie-_-
Lilka: U-U
"Yoyochan: Ja go zaraz obudze*ładuje kuczer i znika w sąsiednim pokoju*"
Jack:*widząc przebiegającą Yoyo-chan zasłania Lilce oczy* Nie patrz bo cie szlak trafi.
Lilka:Dobra*wraca zadowolona do tulenia Jacka* Jack?
Jack: Um?
Lilka: Błagam nigdy nie wchodź do szafy.
Jack: Nie mogę ci tego obiecać.
Lilka: OBIECAJ MI TO ALBO WYSSĘ CI MÓZG I BĘDĘ MIAŁA TO W DUPIE A POTEM BĘDĘ OPIEKOWAĆ DO ŚMIERCI JAK SAMA DOŻYJE EMERYTURY!
Jack: Przykro mi naprawdę nie chcę łamać ci serca ale ciekawość siła wyższa :)
Lilak: Jack!
Jack: Hahaha! :)
Kai: Ja ciebie też pamiętam słonko. Nie chciałaś mi pomóc bo jestem facetem.
UsuńKelly: Bo wszystko co niema cycków to zło.
Ines: To akurat prawda.
Mary: Hrym?
Ines: Madoka nie ma cycków.
Mary: Aaaa.
Alex: *do Jack'a* Zaopoiekuj się nią to mi wyglą na coś w rodzaju szoku po urazowoego. *podaje mu plastkiowy listek z tabletkami.* To na przyspieszenie gojenia raz dziennie po obiedzie, ale z pierwaszą dawką zaczekaj, aż wpełni wytrzeźwieje nie można ich mieszać z alkocholem.*zeskakuje z blatu i podbiega do Martina* Proszę wstań. Już późno.
Martin.: Nnnnnn.*przekręcił się na bok przez co butelka spadła mu z czoła*
"Jack: Jakby dziewczyny na okrągło nie gadały, że mają za małe cycki."
Kai: Ważna rada dla dziewczyn faceci chcąc nie chcąc wybierają po wyglądzie chyba że są ślepi więc nie wmawiajcie im, że coś z wami nie tak bo wkońcu wam uwierzą i pójdą szukać ładniejszej.
Kelly: *starająca się przespać kaca w ramionach Mary* Święte słowa.
"Lilka: Jakbym go nie wyciągnęła to jeszcze by pił. Wy sobie spałyście, a ten doił."
Ines: Co się z tym pokleniem stało? Za moich czasów dzieci nie piły alkocholu.
Mary: Phhhhy zrób Swietłane.
Ines: *głosem starej rosjanki* Przerzyłam trzy wijny wtym jedną światową
"Yoyochan: Ja go zaraz obudze*ładuje kuczer i znika w sąsiednim pokoju*"
"Jack:*widząc przebiegającą Yoyo-chan zasłania Lilce oczy* Nie patrz bo cie szlak trafi."
*w pokoju zrwya się wiatr bucha płomień słuchać krzyki a pochwili wszystko się udpokaja, a z pokoju wychodzi Yoyo-chan i Iuko.*
Yoyo-chan: Wstał. Można iść.*burczy* O. To wy.
"Lilka: Błagam nigdy nie wchodź do szafy.
Jack: Nie mogę ci tego obiecać.
Lilka: OBIECAJ MI TO ALBO WYSSĘ CI MÓZG I BĘDĘ MIAŁA TO W DUPIE A POTEM BĘDĘ OPIEKOWAĆ DO ŚMIERCI JAK SAMA DOŻYJE EMERYTURY!
Jack: Przykro mi naprawdę nie chcę łamać ci serca ale ciekawość siła wyższa :)"
Kai: *jest bardzo bardzo bardzo zadowolony*
Iuko: Kai nie.
Kai: Kai tak.
Iuko: Mam kaca i nie mam zamiaru się z tobą urzerać. Dzwonię do Kischatu.
Kai: Oj weź no. Nawet nie wiesz co chciałem zrobić.
Iuko: Nie muszę umieć czytać w myślach, żeby się domyślić, że chciałeś przytargać tu Jill i Fox który pewnie by się wściekł, że ją ruszyłeś i znowu wywołał byś Armagedon.
Kai: Wypraszam sobie ostatnio to była wina Yoyo-chan.
Iuko: *unosi brwi w geście niefowierzania*
Kai: Mogła się ze mną nie zakładać.
Ryuga; *przybyła razem z burzowymi chmurami za oknem wygląda na złą*
Kelly: No i po zawodach phihihi.
Ines: Bo zawołam Ryuge.
Kelly: Kiedy ja jestem jak raz grzeczna.
Ines: W twoim chorym móżdzku urodziło się to samo tylko nie chcesz się przyznać.
Kelly: Dobra tam
Martin: No proszę cesarzowa dała radę przytargać tu swoje cztery litery. Gdzie zgibiłaś lektyke?
Kai: *tęczówki mu się zwężyły* Jeszcze jedno słowo, a nawet Alex cie nie pozna po zwłokach. *mówi grobowym głosem*
Iuko: Dobra ferajna pożegnać się ładnie i wypad.
Lilka: Ha! Moje słowa to świętość nad świętościami. Wszystkie kobiety powinny się do mnie modlić.
UsuńJack: Tak bo to, że jesteś jak druga Lilith to za mało-_-
Lilka: Wskrzeszę co będę chciała! Spalę cały świat! Po twoim trupie przejdę niczym specjalny odział SWAT!
Jack: Ta, ta, a twoje włosy nadal będą wygląda fantastycznie-_-
Lilak: Chciałabym ale ja mam na głowie wariata z tornadowym beyem. Moje włosy tu nie przeżyją.
Jack: No popatrz-_-*odbiera od Alex tabletek* Zrobię tak jak powiedziałaś :)*ściska policzki Lilki robiąc uroczego chomika* Ona jest taka głupiutka wiadomo, że potrzebuję mojej pomocy więc podejmę się tego wyzwania dla ciebie i twoich pięknych oczu*uśmiecha się czarująco do Alex*
Lilka:*ściąga ręce Jacka z twarzy i wymrukuję* Zdziwił byś się. Yhym! No tak! Zobaczył piegowatą brunetkę z oczami szczeniaka i już bajeruje! Ty trzymaj węża w spodniach.
"Ines: Co się z tym pokleniem stało? Za moich czasów dzieci nie piły alkocholu."
Lilak: Jakie dzieci przecież Speedy to stara dupa jest. 18 na karku i to dziecko? Z resztą kilka kieliszków szampana i od razu afera. Mam już jakby 16 lat nie? Poza tym mam tu z was najmocniejszą głowę....i może Ryuga jeszcze ale nie wiem. Jack ty coś piłeś.
Jack: No z tobą przed kilkoma chwilami.
Lilak: Oj to to było tak na przełamanie lodów. Ja się pytam poważnie bo ten twój kolega zdycha.
Jack: A ja trzymam się na nogach jakbyś potrzebowała okularów to idź do swojego chłopaka może ci pożyczy.
Lilak: To nie jest mój chłopak tylko znajomy. I nie odbiegaj od tematu. Co żeś chlał?!
Jack: Czarna, Czarna, Czarna. Eh.
Lilak: Mów do mnie jak człowiek nie wymyślaj bajerów.
Jack: Nic o prócz tego z tobą. Widzisz na co tu wychodzi? Że mnie rozpijasz.
Lilka: Emm...Phy. Powszechnie wiadomo, że lekarze zalecają wręcz na przykład spożywanie wina, które ułatwia usprawnia pracę mózgu.
Jack: Tylko to był szampan, a nie wino Czarna :)
Lilka: To było tylko troszeczkę.
Jack: Co nie zmienia faktu, że pozwoliłaś mi się napić :)
Lilka: Taaak? To był pierwszy i ostatni raz. Od dziś cie z oka ni spuszczę. I co fajnie ci tak zgrywałeś cwaniaka? No i bardzo dobrze emmme a tak na przyszłość niech to zostanie między nami.
Jack: O nie Czarna już biegnę do twoich rodziców pochwalić cię jak to ładnie częstujesz młodszych kolegów trunkami alkoholowymi.
Lilka: Powodzenia. Może któreś zmartwychwstanie*idzie gdzieś ułożenie ramion sugeruje, że się zdenerwowała*
"Yoyo-chan: Wstał. Można iść.*burczy* O. To wy."
Lilak: No popatrz-_- Dziecinka^^ Nie jesteś zielonym wujem możesz żyć....A poza tym Kaaaai?^^
*coś szamocze się w szafie po czym po chwili drzwi uchylają się skrzypiąc jak na horrorze i wchodzi przez nie drobna białowłosa dziewczyna, z czerwonymi oczami. Zaledwie mrugnięciem obczaja wszystkich w koło i uśmiecha się jak anioł* Cześć :)
Jack: Co to za mała szmata jest? O-O
Lilka: Moja młodsza siostrzyczka wiesz? Ty tylko z innego świata.
Jack: I jeszcze powiedź, że normalnie też się tak szczerze to to zabiję.
Lilka: Nie no co ty? Ty mój drogi uśmiechasz się o wiele lepiej.
Jack: Wiedziałem.
Jill:*idzie sobie do Yoyo-chan z tym swoim uśmiechem i w końcu staje trzepocząc rzęsami* Ktoś powiedział, że cię zabiję bo ruszasz nie swoje rzeczy. Zgadnij kto? :)*wędruje do Kai'a* Kai słońce co to za idioci w koło?^^
Lilka: Jack i Jill. Była taka bajka.
Jack: Ani słowa Czarna ani słowa-_-
"Lilka: Wskrzeszę co będę chciała! Spalę cały świat! Po twoim trupie przejdę niczym specjalny odział SWAT!
UsuńJack: Ta, ta, a twoje włosy nadal będą wygląda fantastycznie-_-"
Kelly: Powiedziała bym, że robicie mi siare przed kumplami z szafy, ale mam kumpli z szafy więc sobie daruje.
"Lilak: Chciałabym ale ja mam na głowie wariata z tornadowym beyem. Moje włosy tu nie przeżyją."
Mary: Nikt cię tam z nim nie trzyma.
"Jack: Zrobię tak jak powiedziałaś :) więc podejmę się tego wyzwania dla ciebie i twoich pięknych oczu*uśmiecha się czarująco do Alex*"
Alex: *lekko zarumieniona uśmiecha się z zakłopotaniem* Nie rób tego dla moich oczu tylko dla niej.
Martin: *jak do tej pory było mu wszystko jedno to teraz zrobił się zły.*
Yoyo-chan: Kac męczy?
Martin: Yyyymy.
Yoyo-chan: Masz za swoje!
Alex: Nie krzycz za niego. On teraz cierpi.
Yoyo-chan: Jakby nie pił to by nie cierpiał. Martin: *podniósł wzrok na Alex* Zajmij się mną. :(
Alex: No już. Wszystko będzie dobrze.*głaska go po głowie * Odpoczywaj sobie.
Yoyo-chan: No to są chyba jakieś jaja.*poszła po taczke*
"Lilka:*ściąga ręce Jacka z twarzy i wymrukuję* Zdziwił byś się. Yhym! No tak! Zobaczył piegowatą brunetkę z oczami szczeniaka i już bajeruje! Ty trzymaj węża w spodniach."
Kai: *uwskuteczna szukanie swoich ciuchów* Bo ci go demon urwie...Tudzież wilk.
Kelly: *rechota jak czarownica dopóki Mary nie wciśnie jej twarzy w poduszkę*
Martin: *woła słabo* Kai.
Kai: Tak?
Martin: Zbliż się, żebym mógł ci jebnąć.
"Lilak: Poza tym mam tu z was najmocniejszą głowę....i może Ryuga jeszcze ale nie wiem. Jack ty coś piłeś."
Kelly: Ryuga jest kaco odporny. :D
Mary: Jebane cholerswo zmartwychwstać po wszystkim potrafi.
Ryuga(facet): *wraca z treningu i staje jak wryty w drzwiach*
Kelly; Yyyyyy to nie tak jak myślisz?
Mary: Zajebiście szybka reakcja. Brawo
Ryuga: Kto zajął mi kanapę?
Kelly: *wypuszcza powoli powietrze* Goście.
Ryuga; Niech spadają.
Kelly: Ja tego nie dotknę ty się babraj.
"Lilka: Emm...Phy. Powszechnie wiadomo, że lekarze zalecają wręcz na przykład spożywanie wina, które ułatwia usprawnia pracę mózgu."
Alex: Wino wpływa dobrze na trawie alkohol w nadmiarze zabija szare komórki.*Poi Martina herbatą jednocześnie spokojnie tłumacząc Yoyochan że taczka to nie jest dobry sposób na przetransportowanie Martyna gdziekolwiek*
"Lilak: No popatrz-_- Dziecinka^^ Nie jesteś zielonym wujem możesz żyć....A poza tym Kaaaai?^^"
Yoyo-chan: Daruj sobie gangreno. Gówno mnie obchodzi twoje zdanie.
Kai: Czego dusza piszczy?
"Jack: Co to za mała szmata jest? O-O"
Kai: *rzuca butem który akurat próbował założyć i trafia Jack'a w głowę* Wyrażaj się gnoju...i oddaj mi but. *podaje Jill dłoń i pomaga wyjść z szafy* Witam witam w nowym roku i wymiarze.
"Lilka: Nie no co ty? Ty mój drogi uśmiechasz się o wiele lepiej."
Kai: Wstydziła byś się.
Kelly: Tak brata okłamywać.
"Jill:*idzie sobie do Yoyo-chan z tym swoim uśmiechem i w końcu staje trzepocząc rzęsami* Ktoś powiedział, że cię zabiję bo ruszasz nie swoje rzeczy. Zgadnij kto? :)*wędruje do Kai'a* Kai słońce co to za idioci w koło?^^"
Yoyo-chan: Twój alfons? Przekaż Fox, że z nim nie rozmawiam i, że ma zabrać sojego kota bo mnie wkórwia.
Kai: To nikt ważny tamto małe niebieskie o tam trzeba zabić poradzisz sobie prawda. Wiem, że tak.
Kelly: Nie poradzi i nawet nie próbuj jej na mnie naśłać bo ci się nie uda.
Kai: To niebieskie to Kelly Hawana, to czarne obok to Mary Tategami to bląd z drugiego boku Ines kapitan tego tałatajstwa dalej twój brat jakby był siostrą i ty jakbyś była facetem jak byś miała zamar zemkdeć to wołaj.
"Jack: Ani słowa Czarna ani słowa-_-"
Kelly: *śmieje się w głos z Jack'a i nawet poduszka nie może tego ztłumić. *
Ines: Idę się umyć.
Kelly: Nie! Będę pierwsza.*zawija się w śpiwór i biegnie do łazienki unikając po drodze podstawionej przez Kai'a nogi*
Ines: Działa za każdym razem.
Jack: Wiesz jak to żałośnie zabrzmiało Pony? Jakbyś właśnie oświadczyła, że masz zmyślonych przyjaciół. Chociaż w sumie nie zdziwiłbym się.
Usuń"Mary: Nikt cię tam z nim nie trzyma."
Lilka:*patrzy na Mary jak na idiotkę*
"Alex: *lekko zarumieniona uśmiecha się z zakłopotaniem* Nie rób tego dla moich oczu tylko dla niej."
Jack: Skoro takie jest twoje życzenie :)
Lilka: Phy.*w myślach patrząc na Alex: Wydłubie jej łyżeczką oczy* :)
"Yoyo-chan: No to są chyba jakieś jaja.*poszła po taczke*
Yoyo-chan: Daruj sobie gangreno. Gówno mnie obchodzi twoje zdanie."
Lilka: A ja myślałam, że jak babą będzie to się dogadamy. Figa z makiem. Baba czy facet i tak tylko psioczy.
"Kai: *uwskuteczna szukanie swoich ciuchów* Bo ci go demon urwie...Tudzież wilk."
Jack: Ja mam swojego lisa obronnego na dodatek nie lubi facetów. Rozszarpię tą dwójkę na lunch i jeszcze będzie mała chęć na wielki obiad.
Lilka: Tak się składa, że ostatnio nie mam ochoty na żylastych idiotów.
"Kelly: Ryuga jest kaco odporny. :D"
Lilka: Tak myślałam U-U
"Ryuga; Niech spadają."
Lilka: Niedługo sobie pójdą.
"Kelly: Ja tego nie dotknę ty się babraj."
Lilka: O co ci chodzi?
"Kai: Czego dusza piszczy?"
Lilka: Ja nie piszczę^^*przywaliła mu w nos* A to za moją młodszą siostrzyczkę.
"Kai: *rzuca butem który akurat próbował założyć i trafia Jack'a w głowę* Wyrażaj się gnoju...i oddaj mi but."
Jack: -_- Czarna...bierz go.
Lilka: Ohoho ja go brać zamiaru nie mam.
Jack: Widać kto tu jest zboczony-_-
"*podaje Jill dłoń i pomaga wyjść z szafy* Witam witam w nowym roku i wymiarze."
Jill:*uśmiecha się zeskakując z brzegu szafy* No proszę jakich mam kolegów dżentelmenów^^
Jack: Zabijcie to zanim zrobi sobie kucyki!
Jill: Nie mogę robić sobie kucyków bo świat byłby w niebezpieczeństwie, a chyba chcesz żeby beyblade istniało prawda?^^
Jack: Powoli ale to powoli zaczynasz gadać jak trzeba.
Jill: Ja zawszę mówię same mądre rzeczy. Mhyhy^^
Jack: Zmieniam zdanie. Czarna zdezintegruj to!
Lilka: Oj daj sobie siana. Zaraz jej tu nie będzie.
"Kai: Wstydziła byś się.
Kelly: Tak brata okłamywać."
Jack: Pony alkohol ci chyba zaszkodził.
Lilka:*ucieka gdzieś wzrokiem na bok i idzie się przebrać*
"Yoyo-chan: Twój alfons? Przekaż Fox, że z nim nie rozmawiam i, że ma zabrać sojego kota bo mnie wkórwia."
Jill: Nie jestem waszą sekretarką. Poza tym wiadomo, że na siebie działacie ale żadne się nie przyzna. Ha! I tak jak mówiłam nic nie będę przekazywać...oprócz tego, że nazwałaś go alfonsem :D
"Kai: To nikt ważny tamto małe niebieskie o tam trzeba zabić poradzisz sobie prawda. Wiem, że tak."
Jill: Dla ciebie wszystko Kai, ale powiedź co ja bym z tego miała?
Jack: Czarna nie chcę cię martwić ale dzieję się coraz gorzej!
Lilka:*idzie do łazienki z ubraniami w ręku i całkowicie ignoruje darcie się Jacka* Jak wróci Zieleniec Marnotrawny to powiedźcie mu, że ma mi wreszcie drzwi wstawić bo nie mam się jak przebrać we własnym pokoju U-U A i że większe kawałki drzwi leżące na podłodze ma wrzucić do kosza, a resztę zamieść, albo wciągnąć odkurzaczem. Odkurzacz ma obok szafy. Z resztą zostawiłam debilowi karteczki poprzylepiane czego ma nie dotykać*zatrzaskuje drzwi od łazienki*
Jack: Jeszcze tutorial mu było nagrać-_-
"Kelly: Nie poradzi i nawet nie próbuj jej na mnie naśłać bo ci się nie uda."
Jill: Masz fajne kucyki^^
Jack: Pony chodź*odciąga Kelly* Odsuń się od tego.
"Kai: To niebieskie to Kelly Hawana, to czarne(...)*
Jill:*nawet nie zaszczyca nikogo spojrzeniem no może Jacka na którego spojrzała jak na robaka. Macha ręką jakby czekała, że ktoś jej włoży pierścionek z brylantem na palec* Oj, tam, tam już się nie takie rzeczy widziało co nie?^^ I jaki mój brat?
Lilak:*wchodzi przebrana w spodnie i zaplata warkocz*Głupia kieca oddychać się w niej nie dało.
Jill: Kai łap mnie-.-*odchyla się do tyłu z dłonią na czole* Ona nie potrafi się ubierać*ze wzrokiem jakby właśnie umierała*
Lilka:*podpiera ręce na biodrach* Co proszę? Phy U-U
*z szafy wychodzi leniwym krokiem szatyn o bordowych oczach z pionowymi źrenicami, w ręku trzyma kubek z napisem: WSTAŁEM NA TEN ŚWIAT LEWĄ NOGĄ.*
UsuńJill: Reeeeeeeen!*ze łzami w oczach biegnie do niego wtula się i robi minę smutnego chomika* Ty żyjesz*^*
Ren:*omiata się znudzonym wzrokiem i szturcha w ramie z udawaną zaskoczoną miną* Ty faktycznie. Jak to się mogło stać?
Jill: Myślałam, że nie żyjesz, że zrobili androida damską wersję ciebie i wysłali żeby zabić *^*
Ren:*bierze łyk z kubka* Powiem ci, że Misia robi piekielnie dobą czekoladę.
Jill: Ty mnie w ogóle nie słuchasz!*odrywa się od niego* Piłeś czekoladę z tą siniakowatą latawicą?! To jest zdrada. Po prostu ranisz moje biedne małe serduszko Y.Y Kai powiedź coś temu debilowi.
Ren: I ten tu przylazł? Czy wy nie macie co robić?
Jill:*ciśnienie osiemset* Jak ty wyglądasz w ogóle uczesałbyś się U^U
Ren:*unosi brwi do góry*
Jill: I dopnij te guziki*zapina mu guziki przy t-shircie i majstruje coś przy włosach*
Ren: Weź*paca ją po łapach*
Jill: Jak się nie uczeszesz to nie znajdziesz sobie dziewczyny.
Ren: Ta? A kto powiedział, że jej szukam?
Jill:*ciśnienie osiemset*
Kelly: *wychodzi z łazienki przebrana w świeże ciuchy i wykompana * Może i mam jestem szalona, ale wiesz co.*szepta mu do ucha * Ty też ich widzisz.
Usuń"Jack: Skoro takie jest twoje życzenie :)"
Alex: Kai wskaż mi łaskawie gdzie jest łazienka.
Kai: Będziesz żygać?
Alex: Si, ale nie musiałeś o tym mówić.
Kai: Gdy nie jestem bezpośredni myślą, że kłame...W sumie gdy jestem też tak myślą.
Alex: Nie ważne przeszło mi.
Lilka: Phy.*w myślach patrząc na Alex: Wydłubie jej łyżeczką oczy* :)
Alex: Stało się coś? *uprzejmie zainteresowana*
"Lilka: A ja myślałam, że jak babą będzie to się dogadamy. Figa z makiem. Baba czy facet i tak tylko psioczy."
Yoyo-chan: Na przywitanie zwyzywałaś mi brata dziwisz się, że nie skacze z radości?
"Jack: Ja mam swojego lisa obronnego na dodatek nie lubi facetów. Rozszarpię tą dwójkę na lunch i jeszcze będzie mała chęć na wielki obiad."
Kai: No to bierz ją chce zobaczyć tę rozrube.
"Lilka: Tak się składa, że ostatnio nie mam ochoty na żylastych idiotów. "
Kai: Że niby kto jest żylasty?
"Lilka: Niedługo sobie pójdą."
Ryuga: Z kanapy. Niech spadają z kanapy.
"Lilka: O co ci chodzi?"
Kelly: O układy skróconego mnożenia.
"Lilka: Ja nie piszczę^^*przywaliła mu w nos* A to za moją młodszą siostrzyczkę."
Kai: *nawet niedrgnoł podczas uderzenia powoli odciągą pięść Lilki od swojej twarzy* Wiktor spaprał sprawę. Tyle ci powiem...skarbie.
"Jill:*uśmiecha się zeskakując z brzegu szafy* No proszę jakich mam kolegów dżentelmenów^^"
Kai: Jak chcę to potrafię. ;)
"Jack: Pony alkohol ci chyba zaszkodził."
Kelly: Tak. Absolutnie. Definitywnie. Mary coś ty mi zrobiła?
Mary: Zamknij ryj bo obudzisz Ines.
Kai: Jesteście pewne, że ona jeszcze żyje.
Ines: Słysze was tempaki.
"Lilka:*ucieka gdzieś wzrokiem na bok i idzie się przebrać*"
Kai: Ups chyba trafiliśmy.
Kelly: Debil*chce dźgnąć Kai'a w bok ale ją zablokował*
"Jill: Ha! I tak jak mówiłam nic nie będę przekazywać...oprócz tego, że nazwałaś go alfonsem :D"
Yoyo-chan: No to biegnij. Tylko szybko tak w te i spowrotem.
"Jill: Dla ciebie wszystko Kai, ale powiedź co ja bym z tego miała?"
UsuńKai: Moją dozgonną wdzięcznoś.
Kelly: Trwającą do momentu w którym udało by ci się mnie zabić. Wiesz jeśli ja zginę on też.
"Lilka: Jak wróci Zieleniec Marnotrawny to powiedźcie mu, że ma mi wreszcie drzwi wstawić..."
Yoyo-chan: Chyba cie pojebało. To jego wina mu każ sprzątać.*wskazuje na Kai'a*
Kai: Tak wszystko to moja wina. Jestem zły do szpiku kości.
"Jack: Jeszcze tutorial mu było nagrać-_-"
Kai: Napewno by nie zaszkodził.
Kelly: Ale patrz jak się starała dla niego.
Kai: No no to jest warte nawet więcej niż siniaka.
"Jill: Masz fajne kucyki^^"
Kelly: Dziękuję. Chciałabym móc się jakoś zrewanżować. Naprawdę bym chciała.
Jack: Pony chodź*odciąga Kelly* Odsuń się od tego.
"Kai: To niebieskie to Kelly Hawana, to czarne(...)*
"Jill:*Oj, tam, tam już się nie takie rzeczy widziało co nie?^^ I jaki mój brat?"
Kai: Blogowy.
"Jill: Kai łap mnie-.-*odchyla się do tyłu z dłonią na czole* Ona nie potrafi się ubierać*ze wzrokiem jakby właśnie umierała*"
Kai: *zawachał się czy ją złapać czy, ale wkońcu stwierdził, że jednak ją złapie* Nie myślałem, że mnie posłuchasz.*stawia ją do pionu* Gdzeczna dziewczynka * głaszcze ją po głowie *
"*z szafy wychodzi leniwym krokiem szatyn o bordowych oczach z pionowymi źrenicami, w ręku trzyma kubek z napisem: WSTAŁEM NA TEN ŚWIAT LEWĄ NOGĄ.*"
Yoyo-chan: Jeszcze go tu brakowało.
Kelly: No cześć. Pamiętasz mnie? Zresztą nie ważne.* kopie go w brzuch tak mocno, że aż się zgioł*
"Jill: Ty mnie w ogóle nie słuchasz!*odrywa się od niego* Piłeś czekoladę z tą siniakowatą latawicą?! To jest zdrada. Po prostu ranisz moje biedne małe serduszko Y.Y Kai powiedź coś temu debilowi."
Kai:: *próbując zabranej w międzyczasie czekolady* Mówię ci coś. Faktycznie niezła.
"Ren: I ten tu przylazł? Czy wy nie macie co robić?"
Kai: Tak ja też tu. Bo widzisz dawno qdawno temu przed wczoraj gdy już wypiłem co chciałe i pobiłem co mogłem i powiedziałem, że się nudzę na wszystkie możliwe sposoby z szafy wylazło to i powiedziało, żebym zabrał kolegów i wbijał do nich, aże mnie zostawiłeś i polazłeś imprezować z tamymi trzema no to dowiadujesz się po fakcie.
"*szepta mu do ucha * Ty też ich widzisz."
UsuńJack: I właśnie to mnie nie pokoi Pony.
"Alex: Nie ważne przeszło mi."
Jack :)
Lilak: Nie mówi jej bo się popłacze.
Jack: Hyhyhy :D
"Alex: Stało się coś? *uprzejmie zainteresowana*"
Lilka: Skądże. Wszystko w porządku to już uśmiechać się nie można.
"Yoyo-chan: Na przywitanie zwyzywałaś mi brata dziwisz się, że nie skacze z radości?"
Lilka: Nie dziwię się, że jeszcze ci nie przywaliłam i nie odczuwam takiej potrzeby.
"Kai: No to bierz ją chce zobaczyć tę rozrube."
Jack: Faktycznie dawno ci nikt w ryj nie dał.
"Kai: Że niby kto jest żylasty?"
Lilka: Ludzie.
"Ryuga: Z kanapy. Niech spadają z kanapy."
Lilka:*pochyla się nad Speedym* Ale zobacz ja ładnie sobie śpi nie mogę go obudzić i ty też tego nie rób.
Jack: Dobra starczy Santiago*trzącha nim*
Santiago: Czego?-.-
Jack: Jachtu jak nie wiesz czego. Weź się wynoś bo jak cię tu Roxy znajdzie to cię zabije.
Santiago: To anioł.
Jack: Ta ja też...Jest poniedziałek godzina po 22 a ty zostawiłeś klub sam.
Santiago:...
Jack: Santiago!
*ktoś puka do drzwi ale nikt się nie kwapi więc Lilka idzie otworzyć.*
Roxy: Hej słuchaj jest tu może...*dostrzega swojego najdroższego i wyciąga za ucho* Ty nie poważny...!*widzi gospodarzy* Przepraszam z kłopoty z nim jak z dzieckiem*uśmiecha się przepraszająco i wychodzi*
Jack: Nich Bóg go ma w swojej opiece U-U
Lilka: Ministrancik się znalazł :)
"Kelly: O układy skróconego mnożenia."
Ja:O-O
Lilka: Nie mów tutaj o matmie.
"Kai: *nawet niedrgnoł podczas uderzenia powoli odciągą pięść Lilki od swojej twarzy* Wiktor spaprał sprawę. Tyle ci powiem...skarbie."
Lilak:*wyrywa rękę z uścisku* No możesz sobie gadać co chcesz tak się składa, że zawodowo rozwalam nosy i tu mi nie jest potrzebny nauczyciel.
"Kai:Jak chcę to potrafię. ;)"
Jill:No nie powiedziałabym, że zawsze.
"Kai:Ups chyba trafiliśmy."
Lilka:*łapie go za nadgarstek i strzela prądem, że aż mu włosy dęba stają* To jest ostrzeżenie następnym razem wyślę się w jądro słoneczka.
"Yoyo-chan:No to biegnij. Tylko szybko tak w te i spowrotem."
Jill:*nawija kosmyk włosów na palce wysłuchując Yoyo-chan wyciąga z pod kiecki kij do bejsbola i ogłusza nim ją*
Ren:I co żeś odwaliła?-_-
Jill:Phi. Kreci się już od dawna przy tym kim nie trzeba i miele jęzorem to co nie trzeba. Zrobiłam ci przysługę. I nawet nie oczekuję zapłaty miej to na uwadze niuniuś.
Ren: Dawaj to*zabiera jej kij i wywala za siebie do portalu. Przesuwa ręką nad głową Yoyo-chan* Powinna się za pięć minut ocknąć, a jeśli nie...to pewnie zdechła*wzrusza ramionami*
Jill:Ha! Widziałam ten cień uśmiechu. Wiesz, że dobrze zrobiłam, ale się nie przyznasz.
Ren:Przypadkiem drugiego kija nie wyjmij.
Jill:Wyrzucisz mi wszystkie prezenty gwiazdkowe.
Ren:Nie wolno ci dawać zabawek.
"Kai:Moją dozgonną wdzięcznoś."
Jill:*ogląda paznokcie* Przykro mi to trochę mało jak za twoje życie.
"Yoyo-chan:Chyba cie pojebało. To jego wina mu każ sprzątać.
Kai:Tak wszystko to moja wina. Jestem zły do szpiku kości."
Ren:Jednak żyje.
Jill:Łeb ma twardy już się przyzwyczaiła.
Ren:Świetnie to niech teraz zasuwa sprzątać mi pokój. Szczątki drzwi leżą od wtorku chyba. Do was obojga mówię*patrzy na Kai'a i Yoyo-chan*
"Kelly:Ale patrz jak się starała dla niego.
Kai:No no to jest warte nawet więcej niż siniaka."
Lilak:Fakt karteczki to dla niego za wiele. Nie wiem nawet czy czytać potrafi. Jak go zobaczę to sama zaciągnę musi się wreszcie nauczyć, że jak się jest debilem i daje sprowokować to potem będzie biegał z odkurzaczem. E tam odkurzacz. Za dobrze by miał. Szczoteczką do zębów powinien całą podłogę wypastować. Moja nowa misja. Zrobienie z Buca perfekcyjnej pani domu.
Jack:Chcę to zobaczyć XD
Ren:*z ukosa patrzy na Yoyo-chan* Taa...Yhym. Powodzenia.
Jack:Mówię ci Czara zrób mu tutorial ucieszy się. Tylko nie zapomnij znów sukienki założyć.
Lilka:I ty Brutusie przeciwko mnie?
Jill:Po co się rozdrabniać? Niech od razu wyskoczy w samej bieliźnie...albo bez.
Lilak:*z ukosa patrzy na Rena* Ona coś piła?
UsuńRen: Nie wiem ale ten twój szczeniak musiał jej coś dać.
Lilak: Co proszę?! To ta twoja flądra lata i liże się z kim popadnie.
Ren:*ściska Lilce przed ramię i ciągnie do Jill* A teraz ładnie ją przeprosisz.
Lilka: Chyba śnisz. A teraz łapa*oczy ciemnieją*
Ren: Tania sztuczka nie robi na mnie wrażenia.
Lilka: No to zapraszam na zewnątrz tam nauczysz się więcej szacunku do starszych.
Ren: Z największą przyjemnością tylko nie jęcz, że krew ci leci.
Lilak: Stoi. Walczymy do pierwszej krwi kto przegra ten przeprasza.
Ren: Stoi. Masz pięć minut jak byś chciała uciekać.
Lilka: Zobaczymy co będziesz gadał z te pięć minut.
"Kelly: Dziękuję. Chciałabym móc się jakoś zrewanżować. Naprawdę bym chciała."
Jill: Nie trzeba. Wolałam ci to powiedzieć niż wysyłać sms'a o treści: POMOC i marnować na ciebie kasę.
Ren: Jednym słowem z tym kucykami kłamała...albo teraz kłamie*wzrusza ramionami*
"Kai: Blogowy."
Jill: Ładnie. Nie jednoznaczna odpowiedź. Mam wielu bolgowych braci nie rozumiem czemu wszyscy się tan na Ren uparliście.
Ren: Z pewnością to jakaś "wyrafinowana" tortura, którą Kai wymyślił w kiblu.
"Kai: *zawachał się czy ją złapać czy, ale wkońcu stwierdził, że jednak ją złapie* Nie myślałem, że mnie posłuchasz.*stawia ją do pionu* Gdzeczna dziewczynka * głaszcze ją po głowie*"
Ren: Przestaniesz ty ją wreszcie macać?
Jill: Już nie rób tych swoich minek :)
Ren:*szlak go trafia przenosi wzrok gdzieś indziej*
"Kelly: No cześć. Pamiętasz mnie? Zresztą nie ważne.* kopie go w brzuch tak mocno, że aż się zgioł* "
Ren:*zginając się uniknął ciosu* Tak ładne buty dziewczynko*łapie ją za kostkę i odrzuca od siebie nogę tak że Kelly przez chwilę wiruje na jednej*
"Yoyo-chan:Jeszcze go tu brakowało."
UsuńRen:Też się ciesze ze cie widzę Paskudo. A teraz biegnij do mojego pokoju i łap za odkurzacz zanim wywrę ci te odstające uszy.
Jill:Już jej tak nie zachęcaj-_-
Ren:Ty się idź ubrać normalnie to wtedy pogadamy.
Jill: Sztywniak z ciebie. Chociaż lepsze to niż psychopata.
Ren:Jeszcze coś chciałaś pomruczeć?
Jill:Ja? Chyba musisz sobie aparat słuchowy kupić bo na starość już słabo dźwięki ci dochodzą.
Ren: Albo wracasz do domu i nie wychodzisz albo idziesz się ubrać jak na gówniarę przystało i może zastanowię się czy możesz tu wrócić.
Jill: Nie możesz mi zabronić!
Ren: Mogę i właśnie to robię. Tam jest szafa i ty do niej wchodzisz.
Jill: Możesz mi.
Ren:...
Jill: Nie rób tak.
Ren:...
Jill: Bo się pogniewamy.
Ren:...
Jill: Nie rusza mnie to...dobra ale czekaj tu na mnie i pilnuj Kaia żeby to kucykowe gówno mi go nie ruszyło.
Ren: Masz to jak w banku.
Jill: Zaraz.
"Kai:: *próbując zabranej w międzyczasie czekolady* Mówię ci coś. Faktycznie niezła."
Jill: Foh*paca go w ramie i wchodzi do szafy*
Ren:*blokuje drzwi od szafy* W końcu nie obiecywałem, że nie utrudnię ci powrotu. Nigdzie nie imprezowałem z tymi trzema tylko z tą niebieską co była we wtorek. Możliwe że po tym piciu nie pamiętasz...Ktoś jej musiał pilnować w końcu.
Lilka:*stoi z założonym rękoma*
Jack: Nie wiem o czym tak myślisz, ale po tej skupionej na swojej ofierze minie widzę, że cię to trapi.
Lilka: Nie ogarniam gościa. Jako facet mam w dupie, że mam parszywy humor po prostu mam i nie udaję na siłę szczęśliwej. Przecież mógłby choćby stwarzać pozory.
Ren: Po jasnego grzyba?
Lilka: Wisz co idź się utop.
Ren: Chciałem ale ten tutaj*zerka na Kaia* pojeb kurwił coś, że mnie wskrzesi jak to zrobię więc niema sensu.
Lilka: Druga Kelly tak? Pięknie. Trzeba było się zabić i nie patrzeć.
Ren: Zrób coś przy nim. Wszędzie mordę wsadza i patrzy co się dzieje.
Lilka: Masz kompas? Masz. Masz nuż od masła jak robisz sobie śniadanie? Masz. To na co ty czekasz.
Ren: A ty?
Lilak: To jest dobre pytanie już dawno miałam skakać pod pociąg ale coś się nie składa.
Ren: To po co prowadzimy tą żałosną konwersację?
Lilka: W sumie...wypad na dwór. Zaraz ci pokarzę, że jest był i będzie tylko jeden kompas i jedna psychopatka do niego. Jeśli coś odwalisz będąc tutaj to będę musiała cię zabić.
Ren: Chyba masz problemy z głową*otwiera drzwi i wychodzi* Rusz się nie mam całego wieczoru.
Lilka: A gdzie twoja kultura!?*stoi w progu drzwi* Kobiety chyba przodem nie?
Ren: Jesteś jakby mną nie interesujesz mnie i nie będę cię przepuszczał w drzwiach.
Lilka: Jesteś...gejem?
Ren: Tak, a ty lezbą. Nie zadawaj głupich pytani.
Lilka:Dupek*zamyka drzwi*
"Jack: I właśnie to mnie nie pokoi Pony."
UsuńKelly: *cicho chichocze zasłaniając usta rozłożoną dłonią* Chyba też oszalałeś.
"Lilka: Nie dziwię się, że jeszcze ci nie przywaliłam i nie odczuwam takiej potrzeby."
Yoyo-chan: A to faktycznie nowość.
"Jack: Faktycznie dawno ci nikt w ryj nie dał."
Kai: Mi? Przecież ja tu jestem kompletnie niewinny. Niemam absolutnie nic wspólnego z tą figutą której liczba kątów rośnie w zastraszającym tempie.
"Lilka:*pochyla się nad Speedym* Ale zobacz ja ładnie sobie śpi nie mogę go obudzić i ty też tego nie rób."
Ryuga: Zgubiłaś gdzieś po drodze "proszę".
"Lilak:*wyrywa rękę z uścisku* No możesz sobie gadać co chcesz tak się składa, że zawodowo rozwalam nosy i tu mi nie jest potrzebny nauczyciel."
Kai: Nie wydaje mi się.
"Jill:No nie powiedziałabym, że zawsze."
Kai: Nie zawsze chcę.
"Lilka:*łapie go za nadgarstek i strzela prądem, że aż mu włosy dęba stają* To jest ostrzeżenie następnym razem wyślę się w jądro słoneczka."
Kai: *pociera włoscy ręką* Dobrze, że nie w inne* przesuwa rękę nad głowę Kelly i obserwuje jak przyklejają się do niej włosy. * Hyhy patrz twoje też tak robią. Sorry, że nie zwijam się z bólu, ale praktycznie nie mam czucia w rękach na prochach ciągle jestem. * dalej bawi się elektrostatyką*
"Jill:*nawija kosmyk włosów na palce wysłuchując Yoyo-chan wyciąga z pod kiecki kij do bejsbola i ogłusza nim ją*
Ren:I co żeś odwaliła?-_-"
Martin: *zerwał z fotela i wmierzył prawego sierpowego Ren'owi takiego celnego prosto w szczękę *
Kai: Ał aż mnie zabolało. Czemu, żeś mu jebnoł?
Martin: Siostra żyjesz?
Kai: Miło dostać odpowiedź. Zresztą. *szkua czegoś po kieszeniach*
Yoyo-chan: Nie, zdechłam.*masuje czoło* Gdzie ona przedtem ten beysbol trzymała?
Kai:*parskną śmiechem*
"Jill:*ogląda paznokcie* Przykro mi to trochę mało jak za twoje życie."
Kai: Nie wiem czy powinienem czuć się urażony czy wręcz przeciwnie. Dla bezpieczeństwa uznajmy, że jestem zajebisty i zmieńmy temat.
"Ren:Świetnie to niech teraz zasuwa sprzątać mi pokój. Szczątki drzwi leżą od wtorku chyba. Do was obojga mówię*patrzy na Kai'a i Yoyo-chan*"
Kai: A Jill to co?
"Lilak: Moja nowa misja. Zrobienie z Buca perfekcyjnej pani domu.
UsuńJack:Chcę to zobaczyć XD
Ren:*z ukosa patrzy na Yoyo-chan* Taa...Yhym. Powodzenia."
Yoyo-chan: Spróbuj tylko a zrobię ci na mordzie test białej rękawiczki.
"Jill:Po co się rozdrabniać? Niech od razu wyskoczy w samej bieliźnie...albo bez."
Kelly: Niee. Lepiej w bieliźnie tylko jakieś ładnej jak mu wszystko na tacy poda to nie będzie się zastanawiał jak wygląda bez niej.
Kai: Wy napewno chcecie, żeby on z tego filmu instruktażowego coś wyniusł? Bo jeśli tak to ją ubierzcie.
"Ren: Z największą przyjemnością tylko nie jęcz, że krew ci leci.
Lilak: Stoi. Walczymy do pierwszej krwi kto przegra ten przeprasza.
Ren: Stoi. Masz pięć minut jak byś chciała uciekać."
Kai: Ren nie uderzysz chyba kobiety prawda.
"Jill: Nie trzeba. Wolałam ci to powiedzieć niż wysyłać sms'a o treści: POMOC i marnować na ciebie kasę."
Kelly: Urocza jesteś. Już się nie dziwię, że Kai lubi się tobą bawić. ^^
"Ren: Jednym słowem z tym kucykami kłamała...albo teraz kłamie*wzrusza ramionami*"
Kelly: To było więcej niż jedno słowo. Żartuje nie krzyw się tak. Chciała zdenerwować Jack'a i tyle.
"Jill: Ładnie. Nie jednoznaczna odpowiedź. Mam wielu bolgowych braci nie rozumiem czemu wszyscy się tan na Ren uparliście."
Kai: Macie takie same oczy
"Ren: Z pewnością to jakaś "wyrafinowana" tortura, którą Kai wymyślił w kiblu."
Kai: Pod prysznicem, ale byłeś blisko.
"Ren: Przestaniesz ty ją wreszcie macać?"
Kai: Prawdopodobnie nie.*Przytula Jill od tyłu opierając brodę na czubku jej głowy*
"Ren:*zginając się uniknął ciosu* Tak ładne buty dziewczynko*łapie ją za kostkę i odrzuca od siebie nogę tak że Kelly przez chwilę wiruje na jednej*"
Kelly: Też mi się podobają. Są mocniejsze niż zielone pantofelki. A teraz mam pytanie czemu do kurwy nędzy mną wtedy siekłeś o ścianę?
"Ren:Też się ciesze ze cie widzę Paskudo. A teraz biegnij do mojego pokoju i łap za odkurzacz zanim wywrę ci te odstające uszy."
Yoyo-chan: Wsadze ci ten odkurzacz w dupe i prekręce dwa razy jak się odemnie nie odczepisz.
"Jill: Nie rusza mnie to...dobra ale czekaj tu na mnie i pilnuj Kaia żeby to kucykowe gówno mi go nie ruszyło."
Kai: Tylko wracaj szybko. Ren ma dużo na głowie.
"Jill: Foh*paca go w ramie i wchodzi do szafy*"
Kai: O nie. Co ja teraz zrobię
"Ren:*blokuje drzwi od szafy* W końcu nie obiecywałem, że nie utrudnię ci powrotu. Nigdzie nie imprezowałem z tymi trzema tylko z tą niebieską co była we wtorek. Możliwe że po tym piciu nie pamiętasz...Ktoś jej musiał pilnować w końcu."
Kai: O nią mi chodziło i Jill i jej kumpele.
"Ren: Chciałem ale ten tutaj*zerka na Kaia* pojeb kurwił coś, że mnie wskrzesi jak to zrobię więc niema sensu."
UsuńKai: Nie mówi się kurwił tylko pieprzył.
Iuko: Nie powinno się w ogóle przeklinać.
Kai: Takie tam pierdolenie o dupie Maryny.
"Ren: Zrób coś przy nim. Wszędzie mordę wsadza i patrzy co się dzieje."
Kai: Tak poza tym jestem szybszy silniejszy i przystojniejszy więc tak czy siak nie masz szans. A o tym, że Klon obiecał cie zastrzelić jak jeszcze raz powiesz, że idziesz się zabić to już zapomniałeś.
"Lilka: A gdzie twoja kultura!?*stoi w progu drzwi* Kobiety chyba przodem nie?"
Kai: Tak, żeby sprawdzić czy w jaskini nie ma niedźwiedzi.
"Lilka: Jesteś...gejem?
Ren: Tak, a ty lezbą. Nie zadawaj głupich pytani."
Kelly: Jak ty się wyrażasz o mojej dziewczynie? Pojawiasz się niewiadomo skąd i myślisz, że możesz mówić sobie co chcesz ty ty homofobie!!!*trudno określić czy mówi serio czy nie*
Kai: Morda w kubeł Hawana bo pożałujesz.
Kelly: Jeszcze czego!?
"Kelly: *cicho chichocze zasłaniając usta rozłożoną dłonią* Chyba też oszalałeś."
UsuńJack: Pewne placówki zmieniają ludzi Pony. Chyba coś o tym wiesz.
"Kai: Mi? Przecież ja tu jestem kompletnie niewinny."
Jack: Hymf. Widać, że biała gówniara przysłoniła ci oczy. Tak dać się omamiać.
"Niemam absolutnie nic wspólnego z tą figutą której liczba kątów rośnie w zastraszającym tempie."
Ja:*dostaję tiku nerwowego w jednym oku*
Jack: Nie zwracaj uwagi na to coś Kruk.
Ja: On się nazywa Kai, Jack i miał nie mówić takich rzeczy.
*Lilka i Ren wchodzą oboje z uniesionymi głowami, przymkniętymi oczami i rozciętymi wargami ale na twarzy pokerface*
Jack:*skamieniał widząc Lilkę*
"Ryuga: Zgubiłaś gdzieś po drodze "proszę"."
Lilka:*półszeptem* Możliwe, że zostawiłam na chodniku razem z krwią. Możesz iść sprawdzić. Obudzę go już i tak za długo śpi*przycupa przy kanapie*Speedy?
Speedy: Um?
Lilka: Wstawaj. Już się wyspałeś.
Speddy: Nie bardzo.
Lilka: No wstawaj U-U
Speedy:*otwiera zaspane oczy i widząc Lilkę natychmiast zrywa się z kanapy* Co ci...?
Lilka: Przewróciłam się na schodach.
Speedy: Naprawdę, a ja głupi myślałem, że potrącił cię tir!
Lilka: Blisko. To był pociąg.
Speedy: Bredzisz. Masz gorączkę*usadza Lilkę na kanapie i mimo protestów układa na niej* Nie ruszaj się. Zadzwonię po karetkę.
Lilka: Żadnych do diabła lekarzy!
Speedy: Leż*na siłę z powrotem kładzie ją na kanapie*
Lilka: Mówię serio.
Speedy:...Bredzisz.
Lilka:...
Speedy:...Nie ruszaj się z tond. Zadzwonię po kogoś*wzdycha i wyciąga telefon odchodząc na bok*
Jack:*właśnie szlak go trafia że pierwszy nie zareagował*
Lilka: No i pięknie U-U*krzywi się patrząc na Ryuge, który nadal czeka na swoją kanapę i wstaje idąc do Kaia* Już wolne*doszła do Kaia* Udawane uprzejmości mnie nie interesują
"Kai: Nie wydaje mi się."
Lilka: Niech lepiej zacznie*widząc, że dziecko dostało zabawkę idzie sobie od niego*
"Martin: *zerwał z fotela i wmierzył prawego sierpowego Ren'owi takiego celnego prosto w szczękę*"
Ren:*wywarczał jakieś przekleństwo pod nosem. Chwyta Martina za koszulkę i przyciska do ściany* Uleczyłem jej ten pusty łeb złamany chuju więc się nie rzucaj bo cię wreszcie wyślę do tej twojej ukochanej Walhali*odwraca i z całej siły ciska jego twarzą w ścianę. Otrzepuje buranie, poprawia szczękę i przechodząc obok Yoyo-chan tylko coś prycha*
"Kai: A Jill to co?"
Ren: Będzie pastowała podłogę szczoteczką razem z tobą i zieloną. Może zmądrzejecie przy okazji.
*coś zachrobotało w szafie po chwili drzwi wylatują z zawiasów i lecą gdzieś ale Ren zatrzymuje je w powietrzu i ustawia obok szafy z której wychodzi robot na którego ramieniu siedzi sobie Jill*
Jill: Bardzo ale to bardzo się na tobie zawiodłam Ren. Tak mi przejście blokować? Uważaj bo jeszcze bym nie przeszła.
Ren:*ściera krew z ust* Tak, nic mi nie jest dzięki, że pytasz. I kto ci pozwolił znów ruszać to żelastwo?
Jill: Nie potrzebuję pozwolenia jak coś chcę to to po prostu biorę U-U
Ren: Idź do diabła i przekaż, że w czwartek nie przyjdę.
"Yoyo-chan: Spróbuj tylko a zrobię ci na mordzie test białej rękawiczki."
UsuńRen: Nie będę próbował bo ty się na panią tomu nie nadajesz. Tylko bałagan po sobie zostawiasz.
"Kelly: Niee. Lepiej w bieliźnie tylko jakieś ładnej jak mu wszystko na tacy poda to nie będzie się zastanawiał jak wygląda bez niej."
Kai: Wy napewno chcecie, żeby on z tego filmu instruktażowego coś wyniusł? Bo jeśli tak to ją ubierzcie."
Jill: Może jeszcze będą z niej ludzie Kai.
Lilka:*skrzywiona ze złości, bólu brew jej drga i zaczyna robić się czerwona*
"Kai: Ren nie uderzysz chyba kobiety prawda."
Ren: Hahahaha!...Shy*zaciąga się powietrzem* Tego nie zabijesz.
Lilka & Ren:*patrzą na siebie przez moment i wybuchają śmiechem*
"Kelly: Urocza jesteś. Już się nie dziwię, że Kai lubi się tobą bawić. ^^"
Jill:*siedzi sobie dalej na ramieniu robota oglądając paznokcie i uśmiecha się nie odrywając od nich oczu* Taak bawić to my się lubimy.
Ren:*zamilkł*
Jill: :*
"Kelly: To było więcej niż jedno słowo. Żartuje nie krzyw się tak. Chciała zdenerwować Jack'a i tyle."
Ren: Ty się zastanów czasem co robisz.
"Kai: Macie takie same oczy."
Jill: To nie znaczy, że jesteśmy spokrewnieni. Przecież nic więcej prócz kolor oczu nas śnie łączy...No może tylko to, że dobra dupa z niego. A tak dla jasności moje oczy są w odcieniu szkarłatu.
Ren: Gadasz czasem jak Nide.
Jill: Jego dupa też ujdzie w tłumie.
"Kai: Pod prysznicem, ale byłeś blisko.'
Ren: Naprawdę musi ci się pod nim nudzić skoro wymyślasz dla mnie takie tortury.
Jill: Spokojnie on tam nie myśli o tobie.
Ren: Wiem. Myśli jak dobrać się do majtek tej która z nim tam siedzi.
Jill: A kto to?
Ren:*klatka piersiowa mu się trzęsie co znaczy, że tłumi śmiech*
"Kai: Prawdopodobnie nie.*Przytula Jill od tyłu opierając brodę na czubku jej głowy*"
Ren:*chwyta Jill za przedramię i sadza z powrotem an ramieniu robota* Ty się Hawana, aż modlisz żeby znów dostać w mordę.
"A teraz mam pytanie czemu do kurwy nędzy mną wtedy siekłeś o ścianę?"
Kai: Normalnie bym cię nie ruszył ale sprowokowałaś mnie a i tak byłem już...*zacina się żeby nie klnąć Kelly prosto w twarz*...zdenerwowany na tamtego idiotę.
"Yoyo-chan: Wsadze ci ten odkurzacz w dupe i prekręce dwa razy jak się odemnie nie odczepisz."
Ren: Jak ty potrafisz człowieka do siebie przekonać-_- Próbuję ale coś nie wychodzi Paskudo.
"Kai: O nie. Co ja teraz zrobię"
Jill: Umrzesz z tęsknoty.
"Kai: O nią mi chodziło i Jill i jej kumpele."
Ren: No to mówię przecież*zmierzwia włosy do tyłu z załamaniem* Nie ważne.
"Kai: Takie tam pierdolenie o dupie Maryny."
Ren: Tobie tylko dupy w głowie.
"Kai: Tak poza tym jestem szybszy silniejszy i przystojniejszy więc tak czy siak nie masz szans. A o tym, że Klon obiecał cie zastrzelić jak jeszcze raz powiesz, że idziesz się zabić to już zapomniałeś."
Ren: Możesz se pomarzyć. A o klonie pamiętam.
"Kai: Tak, żeby sprawdzić czy w jaskini nie ma niedźwiedzi."
Lilka:*siedzi i się zakrwawioną wargę* Zamknij się.
"Kelly: Jak ty się wyrażasz o mojej dziewczynie? Pojawiasz się niewiadomo skąd i myślisz, że możesz mówić sobie co chcesz ty ty homofobie!!!*trudno określić czy mówi serio czy nie*
Kai: Morda w kubeł Hawana bo pożałujesz.
Kelly: Jeszcze czego!?"
Kai i Lilka:*siedzą i patrzą jak dwójka powyżej się kłóci*
Ren: Jednak jesteś homo?
Lilak: Nie biseksualna i działam na dwa fronty. Jestem hetero idioto. A nawet jakbym była homo to co?
Ren: Nic. Twój wybór ale za to z kucykami się nie bierz.
Lilka: Ty się odwal od kucyka dobra.
Ren: A weź se to. Nie interesuje mnie.
Lilka: W końcu jakby jesteś mną. Czyli, że nie lubisz dziewczyn tak?
Ren: Nie przesadzaj.
Lilka:*uśmiecha się pod nosem*
Jill & Jack: Wiedziałem/am, że tylko dupy ci w głowach!
Lilka & Ren: Won. Już po wieczorynce.
Jack:Tu się puknij Czarna*puka się w czoło*
Jill: Ja tam jeszcze mam czas na spanie. Praca mnie czeka.
Jack:*unosi palec do góry* Święta prawda.
"Jack: Pewne placówki zmieniają ludzi Pony. Chyba coś o tym wiesz."
UsuńKelly: Jej! Mam nowego terapełte!*rzuca się Jackowi na szyję i mocno przytula*
"Jack: Hymf. Widać, że biała gówniara przysłoniła ci oczy. Tak dać się omamiać."
Kai: *źrenice mu się zwężyły a z twarzy odpłyneła krew łapie Jack'a za przód ubrania i podnosi do góry * Nigdy więcej nieważ się tak mówić o Ryudze. Bo inaczej to będą twoje ostatnie słowa w życiu.
"Niemam absolutnie nic wspólnego z tą figutą której liczba kątów rośnie w zastraszającym tempie."
Ja:*dostaję tiku nerwowego w jednym oku*
Jack: Nie zwracaj uwagi na to coś Kruk.
"Ja: On się nazywa Kai, Jack i miał nie mówić takich rzeczy."
Kelly: Poprawka to ja miałam nie wspominać o ma...o na ucze przyrodniczej.
*Lilka i Ren wchodzą oboje z uniesionymi głowami, przymkniętymi oczami i rozciętymi wargami ale na twarzy pokerface*
Kai: Ren co ja mówiłem o niszczeniu ładnych rzeczy?
Kelly: Phi. Prymityw.
Alex: Mon dieu! Siadajcie oboje i się nie ruszajcie trzeba to opatrzeć.
Kelly: Chwilę jej z tym zejdzie. Aleksander!!! Mamy tu rannych!!!
*coś łupło w drzwi*
Alex(chłopak): *masuje czoło* Gdzie?
Alex(dziewczyna): Tutaj. Ta dwójka się pobiła.
Alex(ch): *zajmuje się Lilką* Używali jakieś trucizny czy czegoś w tym rodzaju?
Alex(dz): *odkaża skaleczenia na twarzy Ren'a * Nie wydaje mi się.
Kelly: Nie wiem jak was, ale mnie już mózg zaczyna boleć.
"Lilka: Udawane uprzejmości mnie nie interesują."
Kai: Gdybym udawał dawno by mnie zemdliło. *razi prądem Kelly bo zaczęło mu się nudzić.*
Kelly: Debil.
Ren:*wywarczał jakieś przekleństwo pod nosem. Chwyta Martina za koszulkę i przyciska do ściany* Uleczyłem jej ten pusty łeb złamany chuju więc się nie rzucaj bo cię wreszcie wyślę do tej twojej ukochanej Walhali.
Martin: Niemasz tyle w tłokach złamasie.
"Ren: Będzie pastowała podłogę szczoteczką razem z tobą i zieloną. Może zmądrzejecie przy okazji."
Kai: Plan niezły, ale ja bym na to zabardzo nie liczył na twoim miejscu.
"Ren:*ściera krew z ust* Tak, nic mi nie jest dzięki, że pytasz. I kto ci pozwolił znów ruszać to żelastwo?"
Alex(dz): Nietrzyj tylko pogarszasz swój stan.
"Ren: Nie będę próbował bo ty się na panią tomu nie nadajesz. Tylko bałagan po sobie zostawiasz."
UsuńKai: Ale rozważałeś to.
"Jill: Może jeszcze będą z niej ludzie Kai.
Lilka:*skrzywiona ze złości, bólu brew jej drga i zaczyna robić się czerwona*
Kelly: Ja tylko wyglądam na dziecko.
Kai: Ej ona zmieniła kolor.
Kelly: No to uciekaj gówniary nie uderzy a mnie nie trafi.
"Ren: Hahahaha!...Shy*zaciąga się powietrzem* Tego nie zabijesz."
Kai: *facepalm* Z kim ja żyję? Uderzenie kobiety to jest najgorsze co może zrobić mężczyzna zaraz po doprowadzeniu jej do płaczu. Ogarniesz to kiedyś?
"Jill:*siedzi sobie dalej na ramieniu robota oglądając paznokcie i uśmiecha się nie odrywając od nich oczu* Taak bawić to my się lubimy.
Ren:*zamilkł*
Jill: :*"
Martin: Wiecie co jest bez sensu?
Iuko: Kai.
Martin: To też, ale...
Kai: To!? Dzięki wiesz!
Martin: Zamknij ryj. Chodziło mi o to, że ten debil ma w cholere "koleżanek" chociaż wszyscy w koło wiedzą, że on świata poza Kischatu nie widzi.
Iuko: Ażeby ona go zauważyła musiał by latać i ziać ogniem.
Kai: No mam przejebane, ale co zrobisz jak nic nie zrobisz?
Martin: Ty to masz talent mówię, że jesteś dupkiem, a ty tyle razy kota ogonem obruciłeś, że wyszło na to, że jesteś nie dość, że niewinny to jeszcze poszkodowany.
Kai: Haha tak to talent. Kiedyś kogoś zabiję, a sędzia będzie mnie przepraszać, że sytuacja zmusiła mnie do narażenia na szwank mojego dalikatnego umysłu.
Martin: Jak zwykle mocny w gębie.
Kai: *cieszy mordę *
"Ren: Ty się zastanów czasem co robisz. "
Kelly: Po co?
Kai: Macie takie same oczy.
"Jill: To nie znaczy, że jesteśmy spokrewnieni. Przecież nic więcej prócz kolor oczu nas śnie łączy...No może tylko to, że dobra dupa z niego. A tak dla jasności moje oczy są w odcieniu szkarłatu."
Kai: Czerwony to czerwony. I fakt z niego dobra dupa z twarzy jest.
"Kai: Pod prysznicem, ale byłeś blisko.'
"Ren: Wiem. Myśli jak dobrać się do majtek tej która z nim tam siedzi.
Jill: A kto to?
Ren:*klatka piersiowa mu się trzęsie co znaczy, że tłumi śmiech*"
Kai: Której bo niewiem czy ci jebnąć czy nie. No i znowu to robisz. Na chuj tłumisz śmiech, a potem chodzisz naburmuszony jak jakieś pieprzone emo. Nie można tłumić emocji bo się id tego pochorujesz.
"Ren:*chwyta Jill za przedramię i sadza z powrotem an ramieniu robota* Ty się Hawana, aż modlisz żeby znów dostać w mordę."
Kai: Za wolny dla mnie jesteś. Pomagam ci trenować zachowywanie spokoju wy sytuacjach ekstremalnych. Powinieneś mi dziękować.
"Kai: Normalnie bym cię nie ruszył ale sprowokowałaś mnie a i tak byłem już...*zacina się żeby nie klnąć Kelly prosto w twarz*...zdenerwowany na tamtego idiotę."
Kelly: Nawet nie zaczęłam cie prowokować masz problemy z agresją wiesz? To się powinno leczyć.
Kai: Sam jesteś idiotą. Było na mnie nie krzyczeć z byle powodu.
"Ren: Jak ty potrafisz człowieka do siebie przekonać-_- Próbuję ale coś nie wychodzi Paskudo."
Yoyo-chan: Widać za mało się starasz.
"Ren: No to mówię przecież*zmierzwia włosy do tyłu z załamaniem* Nie ważne."
Kai: Jak tobie przegrywie udało się przeżyć zanim mnie poznałeś to ja nie mam pojęcia.
"Ren: Tobie tylko dupy w głowie."
Kai: Nogi i cycki też, ale i tak najważniejszy dla mnie jest uśmiech i śmiech.
"Ren: Możesz se pomarzyć. A o klonie pamiętam."
Kai: W takim razie o samobójstwie zapomnij.
"Lilka:*siedzi i się zakrwawioną wargę* Zamknij się."
Kai: W życiu.
Alex(ch): Nie śliń opatrunku.
"Lilak: Nie biseksualna i działam na dwa fronty. Jestem hetero idioto. A nawet jakbym była homo to co?"
Kelly: I jak ja ci tu mam wieżyć co? Tydzień temu mnie kocha a teraz już nie. I jak ja mam niby pozbyć się moich problemów z zaufaniem. Powie mi ktoś?
"Ren: Nic. Twój wybór ale za to z kucykami się nie bierz."
Kai; A niechc się bierze jak dobrze pójdzie to ją zabiję.
"Lilka: Ty się odwal od kucyka dobra."
Kelly: *pokazuje Kai'owi język *
Jack: Nie jestem twoim psychiatrą-_-*niby ma ją od ciebie odsuwać ale wzdycha, pacając po plecach i a potem odsuwa*
Usuń"Kai:Nigdy więcej nieważ się tak mówić o Ryudze."
Jack: Akurat nie ją miałem na myśli :)
Jill:*siedząc na ramieniu robota z którego wydobywa się piosenka Mariny-Bubblegum Bitch trzyma obie ręce nad głową którą energicznie kręci. Ogólnie to wygląda jakby dobijała się do drzwi i krzyczała ale śpiewa piosenkę*
Ren: Tryb primadonny jej się załącza-_-*wali robota w głowę wyłączając muzykę*
Jill: I co żeś zrobił? Słuchałam tego.
Ren: Wiem. Właśnie dlatego to wyłączyłem. Zanim włączyłabyś resztę jej piosenek.
Jill: Sztywniak :P*wali robota w głowę i z przypływem kolejnej piosenki zaczyna wariować*
Ren: Ja to chyba dziś rozjebię-_-
Jack:*słuchają piosenki nad jego głową pojawia się dymek z teledyskiem do ,,How to be a Heartbreaker"*
Lilka:*przygląda się dymkowi* Zaraz...czy to ja tam kicam? Jack co to ma być?
Jack: Wiesz co?
Lilka: No co?
Jack:Z mieniam zdanie nigdy się nie zmieniaj i nie zakładaj takich sukienek.
Lilka:*przymruża oczy* Ale to jest spódnica idioto*po dłuższym staniu i patrzeniu na Jacka jak na idiotę na jej twarzy pojawia cień uśmiechu i iskierki rozbawienia w oczach* Mam tylko jedno pytanie. Dlaczego ci panowie z tyłu są ubrani?
Jack: O-O
Lilka: Hahahaha!*tanecznym krokiem idzie do Jill* Weź to po głoś!
Jill: Mówisz masz!
Ren:*szlak go trafia ale po minie tego nie widać* Masz trzy sekundy żeby to wyłączyć albo ściszyć tak żebym tego nie słyszał. Czyli wyłączyć.
Jill: :P
Ren: Jill!
"Kelly:Poprawka to ja miałam nie wspominać o ma...o na ucze przyrodniczej."
Ja:*załamania nad swoim życiem z twarzą wciśniętą w biurko*
Jack: Nie zwracajcie uwagi. To norma.
"Kai: Ren co ja mówiłem o niszczeniu ładnych rzeczy?
Kelly: Phi. Prymityw."
Ren: Nie wiem czasem tylko udaję, że cię słucham. A serio to gdybym patrzył, że coś jest ładne i tego nie niszczył już bym nie żył. ,,Wojna nie ma w sobie nic z kobiety."
"Alex(ch): *zajmuje się Lilką* Używali jakieś trucizny czy czegoś w tym rodzaju?"
Ren & Lilka: To ja jestem żywą trucizną U-U
Ren: Daj spokój. Nie potrzebuję pomocy. Jutro samo zniknie*odsuwa od siebie Alex*
Lilka: Alexandrze ja już mam zamówioną pomoc więc chyba lepiej...
Speedy:*z telefonem w ręku kiedy widzi Alexa przestaje mówić to co mówił* Już nie trzeba-_-*rozłącza się i patrzy na Alexa, a potem na Lilkę*
Lilka: To Alex. Jest weterynarzem, zawodowym kłamcą i pomaga zwierzakom.
Speedy: W takim razie nich zajmuje się zwierzętami, a nie cudzymi dziewczynami.
Lilak: On zajmuje się nimi bar...Co? O_O
Jack:*usuwa sobie obu panów z drogi* Chciałabyś się czymś pochwalić?
Lilka: A-a-a-ale...Grrry! Jesteście wszyscy idiotami U-U*idzie sobie do Jill* Jest to świat zły Jill.
Jill: Chodź posłuchamy sobie muzyki nie zwracaj na tych idiotów uwagi niema na co z resztą.
Lilka:*staje za plecami robota i próbuje wywiercić w nim dziurę głową*
Jill:*widzi, że Lilka zajęła się sobą i zeskakuje z robota. Idąc w stronę Speedego poprawia opaskę i loki* Hej^^ To Ren*macha ręką przez ramię i zmienia głos na słodki jak miodek* A ja Jill*wyciąga w stronę Speedego rękę, ale ten zamiast ucałować jej dłoni tylko ją uścisnął. Jill odkręca się do niego plecami z niezadowoleniem wraca na robota i przewiesza się przez jego ramię patrząc z góry na Lilkę* Musisz mu kupić okulary.
Lilak: *dalej wierci głową w robocie* Jest to świat zły.
Jill: Już to mówiłaś małpko :)
Lilka:*dalej coś recytuje mrucząc*
"Kelly: Nie wiem jak was, ale mnie już mózg zaczyna boleć."
Ja:*głowa się unosi* Znam ten ból*i znów opada na biurko*
Lilka: Mam podobnie-_- Jill puść mi "OH NO!"
Jill: No nie wiem oglądanie cię w takim stanie sprawia mi niewiadomą satysfakcje.
"Kai: Gdybym udawał dawno by mnie zemdliło."
Lilak: W takim razie powinieneś bez ustanku rzygać tęczą.
"Martin: Niemasz tyle w tłokach złamasie."
Ren: Żebyś się nie zdziwił.
"Kai: Plan niezły, ale ja bym na to zabardzo nie liczył na twoim miejscu."
Ren:*wzdycha i nie odzywa bo nie che mu się gadać*
"Alex(dz): Nietrzyj tylko pogarszasz swój stan."
UsuńRen: A ty znowu. Nic mi nie jest.
Lilka: Mam ci żebra z powrotem poustawiać?
Ren: Ty się swoimi zajmij.
*Jack i Speedy w kłębie dymu z niewiadomych przyczyn napieprzają w którego popadnie. Alex również został tam wciągnięty*
Jill: Jack słońce niżej go tam walnij nie rozdrabniaj się! Te niebieski wyjmij wreszcie tą spluwę ze spodni i strzel któremuś w łeb! Aleś weź się wreszcie odwiń i wbij niebieskiemu strzykawkę prosto w tchawicę!*dzika radość w oczach*
Lilka: Za dużo testosteronu na jednym kwadracie?-_-
"Kai: Ale rozważałeś to."
Ren: Życzyłem jej powodzenia. Od początku mają pierwszą myślą było, że się nie nadaje.
"Kelly: Ja tylko wyglądam na dziecko.
Jill: Ten Jack to cię lubi tak?
Kai: Ej ona zmieniła kolor.
Lilak: No. Nieźle prawda? Potrafię jeszcze na trupio blady. Chcesz zobaczyć?
Kelly: No to uciekaj gówniary nie uderzy a mnie nie trafi."
Lilak: Chyba żartujesz.
"Iuko: Ażeby ona go zauważyła musiał by latać i ziać ogniem."
Lilka: Można by.
Ren: Nie. Nie chce mi się.
"Kelly: Po co?"
Ren:*patrzy na Kelly przez moment i wywiesza oczy ku górze*
"Kai: Macie takie same oczy."
Jill: Kai, słońce już to mówiłeś. Powtarzasz się.
"Kai: Czerwony to czerwony.
Jill: Chłopcy*kreci głową*
"I fakt z niego dobra dupa z twarzy jest."
Ren: Ty pilnuj swojej.
"Kai: Której bo niewiem czy ci jebnąć czy nie. No i znowu to robisz. Na chuj tłumisz śmiech, a potem chodzisz naburmuszony jak jakieś pieprzone emo. Nie można tłumić emocji bo się id tego pochorujesz."
Ren:*przestaje się dusić bo Kai już mu humor popsuł* Jaja se robiłem z Jill, baranie. A co ty tam z Ryugą robisz pod jednym dachem to już nie moja broszka.
"Kai: Za wolny dla mnie jesteś. Pomagam ci trenować zachowywanie spokoju wy sytuacjach ekstremalnych. Powinieneś mi dziękować."
Ren: Ta? I co jeszcze?
"Kelly: Nawet nie zaczęłam cie prowokować masz problemy z agresją wiesz? To się powinno leczyć."
Ren: Jakbyś nie zaczęła to byś nie dostała.
"Kai: Sam jesteś idiotą. Było na mnie nie krzyczeć z byle powodu."
Ren: Z byle powodu?! Po prostu tak podszedłeś i ją pocałowałeś! Powinienem ci łeb upierdolić.
Jill:*pociąga noskiem machając ręką* Będziemy tęsknić Kai. Ale nie płakuniaj pójdziesz sobie do lepszego świata do aniołków.
Ren: Myślę, że nie jest dane mu tam zawitać. Kur...jak cię wywalą do piekła to tak czy tak się spotkamy. Będziesz żył...Puki co.
"Yoyo-chan: Widać za mało się starasz."
Ren: Nie wiesz to się nie odzywaj.
Jill: On nie może się starć bo to by wyglądało na to, że robi wszystko by cię od siebie odsunąć. Zakazana miłość.
Ren: Co co?*mruczy jakby nie dosłyszał* Chyba musisz powtórzyć bo źle usłyszałem.
Jill: Bo uszy się myję, a nie trzepie o wannę.
Ren: Jedyna co ja zaraz przetrzepię to komuś skórę.
"Kai: Jak tobie przegrywie udało się przeżyć zanim mnie poznałeś to ja nie mam pojęcia."
Ren: Ohoho*zakład ręce z głowę ale żebra mu nie pozwalają* Zanim cię poznałem...to były czasy świetności.
"Kai: Nogi i cycki też, ale i tak najważniejszy dla mnie jest uśmiech i śmiech."
Ren: Jakie wyznania.
Jill:*macha Kaiowi przewieszona przez ramię robota* :)
"Kai: W takim razie o samobójstwie zapomnij."
Ren: Phy. O obu mogę zapomnieć. Teraz Klon siedzi pod pantoflem.
Jill: Ooo jak mi przykro. Zabrali ci kumpla od kieliszka? Oj niniusiu nie płacz.
Ren:....Siądź jak człowiek.
"Kai: W życiu."
Lilka:*nadal próbuje wywiercić dziurę w robocie* Mor-da. Ka-pci.
"Kelly: I jak ja ci tu mam wieżyć co? Tydzień temu mnie kocha a teraz już nie. I jak ja mam niby pozbyć się moich problemów z zaufaniem. Powie mi ktoś?"
Lilka: Ja tez nie wiem to ci nie powiem. Kocham to dużo znaczy. Powiedziałam to słowo? Weź chodź obejrzymy jakiś filmowy chłamik co?
"Kai; A niechc się bierze jak dobrze pójdzie to ją zabiję."
Kai: W tedy ty też zdechniesz.
"Kelly: *pokazuje Kai'owi język *"
Kai: Schowaj to bo wyglądasz jak niedorozwój.
Kelly: Ej Jack ty chyba nie myślisz, że ja to serio. Jestem psychiczna ale nie aż tak.
Usuń"Jack: Akurat nie ją miałem na myśli :)"
Kai: To dobrze. Co nie zmienia faktu, że morda w kubeł.
"Ren: Wiem. Właśnie dlatego to wyłączyłem. Zanim włączyłabyś resztę jej piosenek."
Kelly: Z muzyką jest jak z chydrą odetniesz jedną głowę wyrosą trzy następne. *uruchamia stereo które zostało po sylwestrze, a z głośników leci "Mi Mi Mi"
"Ren: Nie wiem czasem tylko udaję, że cię słucham. A serio to gdybym patrzył, że coś jest ładne i tego nie niszczył już bym nie żył. ,,Wojna nie ma w sobie nic z kobiety."
Kai: Ja patrzę i jakoś żyję. Żeby unieszkodliwić nie trzeba niszczyć. Kiedy ty się nauczysz? Można zabić i nie niszcząc przy tym czyjeś urody.
Kelly: Ma i to więcej niż myślisz.
"Alex(ch): *zajmuje się Lilką* Używali jakieś trucizny czy czegoś w tym rodzaju?"
Ren & Lilka: To ja jestem żywą trucizną U-U
"Ren: Daj spokój. Nie potrzebuję pomocy. Jutro samo zniknie*odsuwa od siebie Alex*""
Alex(dz): Przez noc może się wdać zakarzenie, a poza tym po co co marmować twoją moc skoro mogę się tym zająć? *Uśmiecha się miło* Zachowaj ją na moment w którym nie będzie w pobliżu kogoś kto u mie trzymać w ręku igłe i nitkę. Dobrze?
"Lilka: Alexandrze ja już mam zamówioną pomoc więc chyba lepiej..."
Alex(ch): Moim obowiązkiem jako obywatela jest pilować cie do czasu pojawienia się karetki.
Speedy:*z telefonem w ręku kiedy widzi Alexa przestaje mówić to co mówił* Już nie trzeba-_-*rozłącza się i patrzy na Alexa, a potem na Lilkę*
"Lilka: To Alex. Jest weterynarzem, zawodowym kłamcą i pomaga zwierzakom."
Alex: Kłamie tylko w obronie swojej lub czyjeś. Z zawodu jestem informatykiem i weterynarzem.
"Speedy: W takim razie nich zajmuje się zwierzętami, a nie cudzymi dziewczynami."
Ines: Sugar Honey Ice Tea.
Kelly: Właśnie widzę.
"Jill: No nie wiem oglądanie cię w takim stanie sprawia mi niewiadomą satysfakcje."
Kelly: Sadyci są wśród nas.
"Lilak: W takim razie powinieneś bez ustanku rzygać tęczą."
Kai: No chyba, że ola Boga jestem szczery.
"Ren: Żebyś się nie zdziwił."
Martin: No dalej zaskocz mnie.
"Ren: A ty znowu. Nic mi nie jest."
Alex: Gdyby nic ci nie było nie zurzyła bym pół butelki rywanou. Martin proszę daj mu spokój przecież widzisz, że nie nadaje się do walki.
"*Jack i Speedy w kłębie dymu z niewiadomych przyczyn napieprzają w którego popadnie. Alex również został tam wciągnięty*"
UsuńMary: Kelly Alex ma wyjść z tego cały.
Kelly: *ściąga dzinsową kurtkę i życa ją na fotel* Wyzwanie zaakceptowane. :D
"Jill: Jack słońce niżej go tam walnij nie rozdrabniaj się! Te niebieski wyjmij wreszcie tą spluwę ze spodni i strzel któremuś w łeb! Aleś weź się wreszcie odwiń i wbij niebieskiemu strzykawkę prosto w tchawicę!*dzika radość w oczach*"
Alex: Jestem pacyfistą. Przemoc niczego nie rozwiązuje rodzi tylko większą przemoc.
Kelly: Łłiiiiiii!*Wskoczyła w sam środek kłębu dymu chwyciła Jacja za koszulkę i cisneła w Speedego przez co oboje odlecieli metr od Alexa Speedy uderzył w podłogę a Jack w Speedego* Tada.
Mary: Cały jesteś?*pomaga mu wstać*
Alex: Teraz już tak. *poprawie okulary i się uśmiecha * Dzięki Kelly.
Kelly: *Liczyła na dłuższą walkę więc trochę jej smutno *
"Jill: Ten Jack to cię lubi tak?"
Kelly: Niewiem. On chyba nikogo nie lubi. *szura stopą po ziemi*
"Lilak: No. Nieźle prawda? Potrafię jeszcze na trupio blady. Chcesz zobaczyć?"
Kai: Dawaj ciekawe czy będzie ci widać żyły przez skórę.
"Lilka: Można by.
Ren: Nie. Nie chce mi się."
Kai: Ja się sobie trraz podobam więc nawet o tym nie myślicie. Jasne?
"Ren:*patrzy na Kelly przez moment i wywiesza oczy ku górze*"
Kelly: Oj weź no zachowujesz się jak Yoyo.
"Ren: Jakbyś nie zaczęła to byś nie dostała."
Kelly: Przynał byś się do błędu, a nie brną w ten banał. Zachował byś przynajmniej twarz.
"Ren: Z byle powodu?! Po prostu tak podszedłeś i ją pocałowałeś! Powinienem ci łeb upierdolić."
Kai: Dalej nie wiem czemu ci to tak przeszkadza.
"Ren: Myślę, że nie jest dane mu tam zawitać. Kur...jak cię wywalą do piekła to tak czy tak się spotkamy. Będziesz żył...Puki co."
Kai: Nie tobie o tym decydować.
"Jill: On nie może się starć bo to by wyglądało na to, że robi wszystko by cię od siebie odsunąć. Zakazana miłość."
Yoyo-chan: Karz się jej zamknąć.
"Ren: Ohoho*zakład ręce z głowę ale żebra mu nie pozwalają* Zanim cię poznałem...to były czasy świetności."
Kai: Jeszcze powiedz, że to moja wina.
"Jill:*macha Kaiowi przewieszona przez ramię robota* :)"
Kai: To dalej nie taki uśmiech o jaki mi chodzi, ale prśbuj dalej.
"Ren: Phy. O obu mogę zapomnieć. Teraz Klon siedzi pod pantoflem."
Yoyo-chan: Jako jedyny z was trzech zjebów poszedł się leczyć na głowę i zakochał, a ty odrazu, że pod pantoflem siedzi.
"Lilka: Ja tez nie wiem to ci nie powiem. Kocham to dużo znaczy. Powiedziałam to słowo? Weź chodź obejrzymy jakiś filmowy chłamik co?"
Kelly: Ech. Co ja ztobą dziewczyno mam. Dawaj te filmy. Jakiś kontretny gatunek?
"Kai: W tedy ty też zdechniesz."
Kai: Ktoś musi się poświęcić. A ta łajza zagraża światu bardziej niż ja. Ma biust i to samo w sobie jest groźne.
"Kai: Schowaj to bo wyglądasz jak niedorozwój."
Kelly: A ty się nie wtrącaj bo kociej mordy dostaniesz.
Jack: W takim razie robimy postępy. Z terapii ze mną nie wyszła byś cała.
Usuń"Kai: To dobrze. Co nie zmienia faktu, że morda w kubeł."
Jack: Ja z mordą w kuble? Hahaha! Sory ale będę mówił co tylko zechcę.
"Kelly: Z muzyką jest jak z chydrą odetniesz jedną głowę wyrosą trzy następne. *uruchamia stereo które zostało po sylwestrze, a z głośników leci "Mi Mi Mi"
Ren:*od ciągłego ,,Mimimimimi" szlak go trafia* Zaraz chyba wyjdę z siebie i stanę obok jak do diabła nie wyłączycie tego kiczu.
Jill: Kicz dobra rzecz*pogłasza muzykę i odwala coś siedząc robotowi na ramionach. Rozkłada ręce* Jesteśmy panami świata! Hahaha!
Ren: Tak jeszcze Titanica dojeb-_-
Lilka: Ciesz się, że niema tu Akane bo jej głupota jest zaraźliwa. A i tak na przyszłość nie puszczajcie przy niej Mama lubo. A co do Titanica to fajny film*wtula się w plecy robota* Lubie tą puszkę. Jest cieplutki, potrafi odeprzeć moje ataki, nie gada bez sensu i nie czepia się o byle co.
"Kai: Ja patrzę i jakoś żyję. Żeby unieszkodliwić nie trzeba niszczyć. Kiedy ty się nauczysz? Można zabić i nie niszcząc przy tym czyjeś urody."
Ren: Ta? No dajesz ekspercie wytłumacz bo w końcu to ty walczysz z nadludzko silnymi, a nie ja.
"Kelly: Ma i to więcej niż myślisz."
Ren: Mówiłem o kobietach, a nie o dziwkach.
Lilka: Nie mów przy mnie o dziwkach debilu.
"Alex(dz): Przez noc może się wdać zakarzenie, a poza tym po co co marmować twoją moc skoro mogę się tym zająć? *Uśmiecha się miło* Zachowaj ją na moment w którym nie będzie w pobliżu kogoś kto u mie trzymać w ręku igłe i nitkę. Dobrze?"
Ren: Ja się regeneruję szybciej niż normalni ludzie. Możesz wierzyć mi na słowo.
"Alex(ch): Moim obowiązkiem jako obywatela jest pilować cie do czasu pojawienia się karetki."
Lilka: Karetki? Hahahahaehehe! Ej Jill? Oplułam ci krwią robota.
Jill: To teraz to zlizuj.
Lilka: Ha ha ha. Chyba cię głowa boli.
Jill: To szoruj po ścierę bo moje złotko nie będzie chodzić usmarkane*głaszcze robota po głowie* Ej mam pomysł pomaluję go sprejem^^
Lilka: Tylko nie na złoto. Złoty jest dla snobów. Mądrości Sebusia nie idą w las.
"Ines: Sugar Honey Ice Tea.
Kelly: Właśnie widzę."
Lilka: Jak chcesz coś powiedzieć to to mów. Shit. Idiot. Fack. Damn. W ogóle się nie krepuj.
Ja: XD
Lilka: A tobie co się dzieje?
Ja: Przypomniało mi się jak kiedyś na angielskim zamiast ,,hit a ball" powiedziałam ,,shit a ball" XD Po sekundzie wybuchłam śmiechem. Niema to jak rozwalić całą klasę w sekundę swoją głupotą.
Jack: Siedź dalej z głową w chmurach.
Ja: Cicho. To było genialne XD
Lilka: Takie rzeczy to się na w-f'ie krzyczy Kruk.
Ja: XD
Jack: Głupawka włączona-_-
"Kelly: Sadyci są wśród nas."
Jill: Oj tam od razu sadystka. To takie brzydkie słowo.
Ren: Tak? A jakbyś to nazwała?
Jill: Miłośniczka tragifarsy. Po prostu lubię sobie patrzeć jak faceci walczą na śmierć i życie...a już na pewno w tedy gdy...
Jack: Aries!*jego bey kopytkuje Speedgo po twarzy, a Jack tylko przygląda się temu z żarzącymi tęczówkami, stoicką miną i siniakiem na szczęce*
Jill: Hihi^^
"Kai: No chyba, że ola Boga jestem szczery."
UsuńLilka:*nadal tuli robota* To chyba by było święto narodowe.
Ren: Wyobraź sobie, że potrafi.
"Martin: No dalej zaskocz mnie."
Ren:*lisi uśmiech i gada coś w dziwnym języku na co włosy Martina robią się rude* Nie wyślę cię tam za dobrze byś miał.
"Alex: Gdyby nic ci nie było nie zurzyła bym pół butelki rywanou. Martin proszę daj mu spokój przecież widzisz, że nie nadaje się do walki."
Ren: Daj se siana z tym. A zabiłbym go gdybym tylko chciał ale nie ruszę takiego pajaca bo po pierwsze: nie che mi się a po drugie: nie mogę.
"Alex: Jestem pacyfistą. Przemoc niczego nie rozwiązuje rodzi tylko większą przemoc."
Jill: W takim razie nie rozmawiam z pacyfistami. Spadaj.
"Kelly: Niewiem. On chyba nikogo nie lubi. *szura stopą po ziemi*"
Jill: Pochwalam twoje zgrywanie poszkodowanej dziecinki. Ale teraz nie musisz. Nw czy nikogo nie lubi ale mogę to sprawdzić ;)
"Kai: Dawaj ciekawe czy będzie ci widać żyły przez skórę."
Lilka: Nie żył widać nie będzie. Hyhy. Znaczy moich nie będzie. Walnęłabym cię ale po pierwsze: nie che mi się do ciebie iść, a po drugie: nie mogę cię zabić co nie oznacza że możesz sobie pozwalać.
"Kai: Ja się sobie trraz podobam
Ren: Mam wrażenie, że aż za bardzo.
"Kelly: Oj weź no zachowujesz się jak Yoyo."
Ren: Trochę jej do mnie brakuje. Zaraz mówiłaś o gościu nie?
Lilka: No wyobraź sobie, że jest Yoyo gość.
Ren: Pewnie niczym się nie różnią. Takie bliźniaki...
Lilka:..bez biustu.
"Kelly: Przynał byś się do błędu, a nie brną w ten banał. Zachował byś przynajmniej twarz."
Ren: Ja do błędu? Bo to ja do ciebie przyszedłem i zacząłem chrzanić jakieś głupoty.
"Kai: Dalej nie wiem czemu ci to tak przeszkadza."
Ren: Nie zgrywaj debila bardzo dobrze wiesz.
"Kai: Nie tobie o tym decydować."
Ren: Tobie też nie. Są wysocy i wyżsi*kiwa głową*
"Yoyo-chan: Karz się jej zamknąć."
Jill:*siada przy fortepianie, zaczyna grać przedrzeźniać przy tym głos Yoyo-chan i zaczyna śpiewać ze smutną miną Crazy in love*
Ren:*stoi tuż za nią z taką miną, że lepiej nie mówić, a oczy ma zacienione.*
Jill: Looking so crazy in love's!*Ren ciągnie ją za lok* Ała! Ty głupku, debilu ciemny! Puść mojego loczka bo ci nogi z dupy powyrywam! Słyszysz?!
UsuńRen:*puszcza Jill kiedy własnie doszli do robota, urywa mu głowę, rzuca na ziemię i miażdżąc głowę, którą następnie zadeptuje. Jednym spojrzeniem wysadza głośnik i tyle było z jego spokoju*
Jill: Ty śmieciu popsułeś zabawkę! Będziesz mi załatwiał części!
Ren: Jak nie skończysz to ci go z powierzchni ziemi zmiotę i już więcej ze składziku nie wyciągniesz.
Jill: Hyhy. Wiesz jak ja lubię cię denerwować? :)
Ren:...
Jill: Już nie rób tych oczu demona przyzwyczaiłam się^^
Ren: Pilnuj się. Żebym cię przez przypadek dziś nie zabił.
Jill: Hihi :D
Lilka: Jak mam byś szczera to ta piosenka była do kitu. Warrior już by była lepsza. Dźwięki się lepiej rozkładają.
Jill: Następnym razem^^
Ren: Nie będzie następnego razu!
Jill: Hihi. Nie doceniasz mnie. Będzie.
"Kai: Jeszcze powiedz, że to moja wina."
Ren: Nie. Jakby nie patrzeć to nie jesteś takim debilem jakiego czasem udajesz.
Jill: Ta miłość.
Ren: Zazdrość to podobno przytka rzecz.
Jill: Ja nie jestem zazdrosna tylko rozbawiona.
"Kai: To dalej nie taki uśmiech o jaki mi chodzi, ale prśbuj dalej."
Jill: Będę się uśmiechać kiedy będę chciała, jak będę chciała i do kogo będę chciała. A z tobą mi się już nudzi.
"Yoyo-chan: Jako jedyny z was trzech zjebów poszedł się leczyć na głowę i zakochał, a ty odrazu, że pod pantoflem siedzi."
Ren: Bo taka prawda.
"Kelly: Ech. Co ja ztobą dziewczyno mam. Dawaj te filmy. Jakiś kontretny gatunek?"
Lilka: Same kłopoty co nie? I jestem do bani i tylko się drę i nie wiem jaki film*idzie się tulić do robota bo przecież co z tego, że niema głowy* O nie! On stygnie! Robot mi stygnie! Zabiłam go!
Ren:Jak nie głośniki to ta się drze. Przestań histeryzować to tylko maszyna! Nie bądź miękka do diabła!
Lilka: Zdechł mi *osuwa się na podłogę tuląc nogę robota*
Jill: Tylko maszyna? A ty jesteś tylko człowiekiem. Tak mi zniszczyć małego pseudo predatorka.
Ren: Nie jest twój.
Jill: Poskładałam, przerobiłam, rozbroiłam bombę i teraz jest.
"Kai: Ktoś musi się poświęcić. A ta łajza zagraża światu bardziej niż ja. Ma biust i to samo w sobie jest groźne."
Ren: Nie chrzań. Nie będziesz zdychał, a jak ci tak jej cycki przeszkadzają to ją namów na usunięcie albo coś.
Lilka: Ja tobie zaraz usunę ryj lalusiu! Albo pana generała pozbawię!
Ren: Jesteś ode mnie słabsza tak jak mówiłem ci to już wcześniej.
Lilka: Guzik prawda!
"Kelly: A ty się nie wtrącaj bo kociej mordy dostaniesz."
Ren: Masz coś do niego to masz coś do mnie kucyku.
Ja: Czy ja tam napisałam ,,Kai" zamiast ,,Ren"?
Ren: Dobry refleks.
Ja: Sorki^^
Kelly: Za to ty wyszedł byś z niej po max 30 minutach z ciśnieniem 800.
Usuń"Jack: Ja z mordą w kuble? Hahaha! Sory ale będę mówił co tylko zechcę."
Kai: Założymy się? Ciekawe czy dalej będziesz taki rozmowny w teksańskim krawacie.*lekko wbija pazury w skórę na szyji Jacka*
"Kelly: Z muzyką jest jak z chydrą odetniesz jedną głowę wyrosą trzy następne. *uruchamia stereo które zostało po sylwestrze, a z głośników leci "Mi Mi Mi"
Ren:*od ciągłego ,,Mimimimimi" szlak go trafia* Zaraz chyba wyjdę z siebie i stanę obok jak do diabła nie wyłączycie tego kiczu.
Jill: Kicz dobra rzecz*pogłasza muzykę i odwala coś siedząc robotowi na ramionach. Rozkłada ręce* Jesteśmy panami świata! Hahaha!
Ren: Tak jeszcze Titanica dojeb-_-
"Lilka: *wtula się w plecy robota* Lubie tą puszkę. Jest cieplutki, potrafi odeprzeć moje ataki, nie gada bez sensu i nie czepia się o byle co."
Kelly: Zostałam wymieniona na maszyne.
Kai: Na lepszy model. Ta bum tsy.
Kelly: Moja gupota aż boli.
"Ren: Ta? No dajesz ekspercie wytłumacz bo w końcu to ty walczysz z nadludzko silnymi, a nie ja."
Kai: Właśnie. Wiec siadaj bierz notatnik i ołówek i notuj nowicjuszu. Po pierwsze nikt nie jest idealny więc trzeba znaleźć te wadliwą część i w nią uderzyć.
"Ren: Mówiłem o kobietach, a nie o dziwkach."
Kelly: *strzeliła mu z liścia w twarz*
"Ren: Ja się regeneruję szybciej niż normalni ludzie. Możesz wierzyć mi na słowo."
Alex(dz): Wierze, ale to nie powód by ryzykować. Prawda. No dobrze już skończyłam.
"Lilka: Tylko nie na złoto. Złoty jest dla snobów. Mądrości Sebusia nie idą w las."
Kai i Kelly: Ej uważaj co mówisz...chociaż yyy...fuck.
"Lilka: Jak chcesz coś powiedzieć to to mów. Shit. Idiot. Fack. Damn. W ogóle się nie krepuj."
Ines: Nie chce przeklinać. Tak dla zasady.
"Jill: Miłośniczka tragifarsy. Po prostu lubię sobie patrzeć jak faceci walczą na śmierć i życie...a już na pewno w tedy gdy..."
Kelly: Synonimy ważna rzecz. *nie przyzna się że sama też to lubi od czasu do czasu*
"Jack: Aries!"
Kelly i Kai; Gdzie!
"Jill: Hihi^^"
Kelly: Łyyyy ble. Ona tak często?
Kai: Zadrza jej się, ale pracujemy nad tym.
"Ren:*lisi uśmiech i gada coś w dziwnym języku na co włosy Martina robią się rude* Nie wyślę cię tam za dobrze byś miał."
Martin: *jeszcze nie wie* No wow jestem w szoku...Czego kociej mordy dostałeś niebieski dałnie?
Kai: Jakby ci to tak łagodnie przekazać... Jesteś teraz jeszcze bardziej w typie Alex niż chwilę temu.
Martin: Co kurwa?
Kai: *robi mu szybko zdjęcie i pokazuje*
Martin: *przez chwilę patrzy na ekran *
"Jill: W takim razie nie rozmawiam z pacyfistami. Spadaj."
Kai: *zakleja Jill usta taśmą*
"Kelly: Niewiem. On chyba nikogo nie lubi. *szura stopą po ziemi*"
"Jill: Pochwalam twoje zgrywanie poszkodowanej dziecinki. Ale teraz nie musisz. Nw czy nikogo nie lubi ale mogę to sprawdzić ;)"
Kelly: *czuje podstęp ale chce zobaczyć co się stanie * Naprawdę mogła byś? ^^
"Lilka: Nie żył widać nie będzie. Hyhy. Znaczy moich nie będzie. Walnęłabym cię ale po pierwsze: nie che mi się do ciebie iść, a po drugie: nie mogę cię zabić co nie oznacza że możesz sobie pozwalać."
Kai: Zmienisz ten kolor czy nie?
"Ren: Mam wrażenie, że aż za bardzo."
Kai: Może trochę.
"Ren: Pewnie niczym się nie różnią. Takie bliźniaki...
Lilka:..bez biustu."
Kelly: Yoyo jest jeszcze wyższy i troche lepiej zbudowany od niej, a poza tym to klony naburmuszone warczące na wszystko i wszystkich wieczne złe z kijem w dupie cholerstwo które właśnie za mną stoi tak?
Kyoya: Jeszcze się stąd nie zabrali?
Kelly: Nie marudz im nas więcej tym weselej.
"Ren: Ja do błędu? Bo to ja do ciebie przyszedłem i zacząłem chrzanić jakieś głupoty."
UsuńKelly; Do okaleczenia bezbronnej kobiety z pokojowymi zamiarami.
"Ren: Nie zgrywaj debila bardzo dobrze wiesz."
Kai: NO WŁAŚNIE NIE!!!
"Lilka: Jak mam byś szczera to ta piosenka była do kitu. Warrior już by była lepsza. Dźwięki się lepiej rozkładają."
Kelly: Bo to był mózgotrzep, a nie piosenka.
"Ren: Nie. Jakby nie patrzeć to nie jesteś takim debilem jakiego czasem udajesz."
Mary i Ines: Awwwww.
"Jill: A z tobą mi się już nudzi."
Kai: No to może idź pobawić się w doktora w Hadesie.
"Ren: Bo taka prawda."
Yoyo-chan:....Im dłużej z tobą rozmawiasz tym stajesz się w moich oczach głubszy. Znasz w ogóle znaczenie słowa pantoflaż?
* Cała akcja z robotem i smutną Lilką*
Kelly: *siada obok z laptopem i daje Lilce monte. *
Kai: *mruczy coś pod nosem wzdycha podnosi głowe robota i dokleja ją do korpusu taśmą klejącą przykleja w miejscy "twarzy" swój telefon po czym poszedł do szafy i wyciągną z niej elektrycznie podgrzewany sweter i ubiera w niego robota po czym* Ide po hamburgera *oświadczył po czym wyszedł*
"Ren: Nie chrzań. Nie będziesz zdychał, a jak ci tak jej cycki przeszkadzają to ją namów na usunięcie albo coś."
Kelly: *złapała się za piersi* Ani mi się waż.
"Lilka: Ja tobie zaraz usunę ryj lalusiu! Albo pana generała pozbawię!"
Kelly: Właśnie. Ona będzie mnie bronić własnym biustem prawda Lilka*nie mogła się powstrzymać od zażartowania*
"Ren: Jesteś ode mnie słabsza tak jak mówiłem ci to już wcześniej."
Kelly: Kobiety z natury są bardziej odporne na ból od facetów.
"Ren: Masz coś do niego to masz coś do mnie kucyku."
Kelly: Mam coś do siebie więc. Skoro ja mam coś do niego a on jest mną a jeśli mam coś do niego to mam coś do ciebie to zaczy że bobijesz sam siebie?
Jack: Oj Pony, Pony nie doceniasz mnie. To błąd
Usuń"Kai: Założymy się? Ciekawe czy dalej będziesz taki rozmowny w teksańskim krawacie.*lekko wbija pazury w skórę na szyji Jacka*"
Jack:*strużka krwi słynęła mu po obojczyku ale ten z niewiadomych przyczyn i tak się szczerzy. Kopie Kaia w brzuch tak, że ten leci do tyłu* Muszę cię rozczarować, ale krawaty zakładam tylko na specjalne okazje, a spotkanie z tobą nią nie jest.
"Kelly: Zostałam wymieniona na maszyne."
Lilka: Przytulić cię?
"Kelly: Moja gupota aż boli."
Jack: To mówisz że leki ci nie pomagają.
"Kai: Właśnie. Wiec siadaj bierz notatnik i ołówek i notuj nowicjuszu. Po pierwsze nikt nie jest idealny więc trzeba znaleźć te wadliwą część i w nią uderzyć."
Ren: Ta, ta, żeby zniszczyć wroga najpierw trzeba go poznać. To technika Jill.
"Kelly: *strzeliła mu z liścia w twarz*"
Ren: Za co to kurwa było?!
"Kai i Kelly: Ej uważaj co mówisz...chociaż yyy...fuck."
Lilka: Acha.
"Ines: Nie chce przeklinać. Tak dla zasady."
Lilka: O no to oby tak dalej. Ale jak się ma wyrwać to i tak się wyrwie.
"Kelly i Kai; Gdzie!
"Jill: Hihi^^"
Kelly: Łyyyy ble. Ona tak często?
Kai: Zadrza jej się, ale pracujemy nad tym."
Jill: Coś nie tak? :)
Lilka: Jack?
Jack:...
Lilak: Zabiłeś go.
Jack: Taki był plan ale nie pykło.
Lilak:*rozmasowuje nasadę nosa i wstaje z podłogi idąc do Speedego, który zalega na podłodze* Co tobie odwaliło?
Jack: Phy. No tak jeszcze mu pomóż, a ze mnie zrób tego złego.
Lilka: Ach. Speedy popatrz tu*rzuca mu proszkiem usypiającym prosto w oczy i ulecza co się da* A teraz dawaj telefon.
Jack: Ja? No chyba coś ci się znów w główce zagotowało.
Lilka: Oj dawaj to*zabiera mu telefon* Halo? JJ? Tu Fox....Tak mi ciebie też-_- Jest problem chodzi o Speedego inaczej bym nie dzwoniła debilu...Moja?! Zamknij się i słuchaj do diabła! To że mnie nie lubisz mam gdzieś chodzi o Speedego, a nie o mnie ty...Ja mam uważać na słowa?! A co przyjdziesz mnie zastrzelić? Możesz sobie w dupę wsadzić tego gnata ale masz mnie posłuchać.
Jack:*patrzy kontem oka na zdechlaka* Pony zabij to puki jeszcze oddycha-_-
"No wow jestem w szoku"
Ren:Brawo. Oby tak dalej.
"Kai: *zakleja Jill usta taśmą*"
Jill:*ściąga brwi robiąc oczy szczeniaka i podlepia powoli taśmę z ust* Debilu co żeś sobie myślał? Tak się kobiet nie traktuje. Poza tym nie udawaj pedofila.
"Kelly: *czuje podstęp ale chce zobaczyć co się stanie * Naprawdę mogła byś? ^^"
Jill: Jasne ale nie za nic^^
"Kai: Zmienisz ten kolor czy nie?
Lilka: Już mi się odechciało, ale jak nie przestaniesz sobie pozwalać*zerka na Jacka* To wreszcie doczekasz się tego zabarwienia.
"Kai: Może trochę"
Ren: Yf może trochę? Dobra w sumie nie przesadzajmy.
"Kelly: Yoyo jest jeszcze wyższy i troche lepiej zbudowany od niej, a poza tym to klony naburmuszone warczące na wszystko i wszystkich wieczne złe z kijem w dupie cholerstwo które właśnie za mną stoi tak?"
Lilak: Taaak wspaniały jest. Naprawdę lepszego człowieka w życiu nie poznałam.
Ren: Właśnie widzę.
"Kyoya: Jeszcze się stąd nie zabrali?"
Lilka: O widzisz dobrze, że przypełzłeś. Ty, odkurzacz i nowe drzwi i to wszystko ma się zrobić w 15 min. No już migiem.
"Kelly: Nie marudz im nas więcej tym weselej."
Jack: No widzę Pony, że lubisz zabawy w większym gronie. Nie chwaliłaś się.
"Kelly; Do okaleczenia bezbronnej kobiety z pokojowymi zamiarami.
UsuńRen: Bezbronnej? Chyba nie myślisz, że ci w to uwierzę. Sprowokowałaś mnie i tak jak ci to już mówiłem byłem wyprowadzony z równowagi. I teraz to chyba wraca.
"Kai: NO WŁAŚNIE NIE!!!"
Ren:*marszczy brwi* Wiesz.
Jill: Zaraz zaczną się turlać i lać po podłodze jak gówniarze.
"Kelly: Bo to był mózgotrzep, a nie piosenka."
Lilak: Dlaczego? Nie lubisz gry na fortepianie?
"Mary i Ines: Awwwww."
Ren: Acha.
Jill: Oooo jak słodko-_- Słuchajcie nie chcecie go sobie przygarnąć?*staje na palcach i ściska Renowi policzki na co ten zabiera jej ręce z twarzy* No zobaczcie jaki jest fajniutki*zaczyna mu czochrać włosy*
Ren: Może byś tak poszła naprawiać robota?
Jill: To skołuj mi nowiuśką głowę to może odczepię się na jakąś godzinę. A jak skołujesz mi te fajne silniczki to nawet do jutra będziesz miał urlop.
Ren: Kusząca propozycja. Dwa dni i sensor na demony.
Jill: Jaki entuzjazm. Sensor zajmie mi całą noc ale pamiętaj, że to kosztuje.
Ren: To by był chyba cud jakby u ciebie coś nie kosztowało.
Jil: No to zasuwaj po części.
Ren: Części. To akurat najłatwiejsze do zdobycia.
"Kai: No to może idź pobawić się w doktora w Hadesie."
Jill: Bardzo chętnie bym poszła ale nie mam tytułu doktora :)
Jack: Jakby taki świstek robił problem.
Jill: Świstek świstkiem, a praktyka praktyką.
Jack: Jasne.
"Yoyo-chan:....Im dłużej z tobą rozmawiasz tym stajesz się w moich oczach głubszy."
Ren: To zaskakujące ale kiedy patrzę na ciebie mam podobnie.
"Znasz w ogóle znaczenie słowa pantoflaż?"
Ren: Wyobraź sobie, że tak. Znam.
"Kelly: *siada obok z laptopem i daje Lilce monte. *
Kai: *mruczy coś pod nosem wzdycha podnosi głowe robota(...)"
Lilka:*zerka z nad Monte na Kelly i Kaia i uśmiecha się. Przytula Kelly mając gdzieś czy chce być przytulona czy nie i mówi cicho* Fajnie, że jednak jesteś.
Ren: Nie fukaj tam. Weź się w garść.
Lilka: Wiem, że tobie też szkoda robota bo Jill jest smutna ale się nie przyznasz. Jestem tobą mnie nie oszukasz...ziomek.
Ren:...Czasem z dużo gadasz.
"Kelly: *złapała się za piersi* Ani mi się waż."
Ren: Jak masz zamiar zacząć się masturbować to idź do innego pokoju. Trochę prywatności. A pro po prywatności dlaczego w moim pokoju jeszcze niema drzwi?
"Kelly: Właśnie. Ona będzie mnie bronić własnym biustem prawda Lilka*nie mogła się powstrzymać od zażartowania*"
Lilak: Jeśli przyjdzie taka potrzeba.
Ren:*unosi brwi do góry*
Lilka: No co się głupio patrzysz? XD Będę ją bronić czym będzie trzeba.
"Kelly: Kobiety z natury są bardziej odporne na ból od facetów."
Ren: Nie mogę się z tym zgodzić. Jęczycie, że woda jest za zimna, albo za gorąca i tak w koło. Postawiłabyś jakąś an rozżarzonych węglach i natychmiast zaczęła by piszczeć i beczeć.
Lilka: Nie bądź szowinistą do diabła!
Ren: A źle mówię? Taka prawda.
Lilka: Tak? A mam ja coś powiedzieć.
Ren: Nie. Ty miałaś się nie odzywać bo za dużo gadasz.
Lilka: Ty też mógłbyś się przymknąć.
Ren: Zacznę jak ty do tego dojdziesz ale nie sądzę, że dasz radę.
Lilka:...Nie nie powiem tego bo będzie, że jednak jestem zboczona.
Ren: Wiedziałem. Czyli koniec rozmowy.
Lilka: Ty mnie lepiej nie lekceważ.
"Kelly: Mam coś do siebie więc. Skoro ja mam coś do niego a on jest mną a jeśli mam coś do niego to mam coś do ciebie to zaczy że bobijesz sam siebie?"
Ren:...
Lilka: Ani słowa.
Ren: Jeszcze nic nie powiedziałem. Nie nie pobiję sam siebie. Naplątałaś tak jak mogłaś ale rezultatu nie uzyskałaś. Mam rację?
Lilak: Debil-_-
Kelly: Doceniam, ale masz ostatnio spore problemy z ciśnieniem i szczerze wątpię by siedzenie ze mną sam na sam obniżyło by jego poziom.
Usuń"Jack:*strużka krwi słynęła mu po obojczyku ale ten z niewiadomych przyczyn i tak się szczerzy. Kopie Kaia w brzuch tak, że ten leci do tyłu* "
Kai:*strzela sobie z otwartej w czoło przez co fragmenty tchawicy jacka rozpluskują mu sie po twarzy* Że on wcześniej nie zdechł to jest jakiś cud.
Kelly:COŚ TY MU ZROBIŁ!?
Kai: Ja go po prostu trzymałem za szyje to on stwierdził sobie że mnie kopnie co ja poradzę, że jak upadam to odruchowo próbuję się czegoś złapać!?
Kelly: A jego tchawica była akurat pod ręka tak!?
Kai: Z ust mi to wyjęłaś!
Kelly: Co za...za
Kai:Uważaj na słowa mówisz o sobie.
Kelly; Mniejsza. Mamo, a Kai to zabił kogoś z innego bloga!
Ja: Zajęta jestem rozdział piszę. Wiesz gdzie jest przycisk resetu. A ty Kai masz szlaban nie wychodzisz z domu do odwołania!
Kai: Ale on...
Ja: I przyznasz Jackowi, ze wygrał.
Kai:Że co!?
Ja: Jeszcze jedno i każe i oddać kuczer.
Kelly:* w tym czasie wcisnęła gigantyczny czerwony przycisk z napisem reset, przez co Jack wrócił do życia.*
"Lilka: Przytulić cię?"
Kelly;Przytula sie mocno do Lilki* Tak.
"Ren: Ta, ta, żeby zniszczyć wroga najpierw trzeba go poznać. To technika Jill."
Kai: Miałem na myśli, ze jeśli coś ma ładne nogi to lepiej złamać temu brzydki kark, ale skoro tak to odbierasz to jestem lepszym nauczycielem niż myślałem.
"Ren: Za co to kurwa było?!"
Kelly:*pokerowa twarz* Obraziłeś mnie nazwałeś mnie dziwką nikomu nie pozwolę obrażać mnie w moim domu.
"Jill: Coś nie tak? :)"
Kelly: *Otrząsa się z obrzydzeniem* Tak.
"Jack:*patrzy kontem oka na zdechlaka* Pony zabij to puki jeszcze oddycha-_-"
Kelly: Wołaj Glimer ja nie przyjmuje zleceń na półżywych chłopaków moich dziewczyn.
"Jill:*ściąga brwi robiąc oczy szczeniaka i podlepia powoli taśmę z ust* Debilu co żeś sobie myślał? Tak się kobiet nie traktuje. Poza tym nie udawaj pedofila."
Kai: Czasami po prostu za dużo mówisz bałem się, ze zedrzesz sobie gardziołko.
Martin: On nie musi udawać pedofila.
Kai: Głupek.
"Jill: Jasne ale nie za nic^^"
Kelly: A czego byś chciała za to przedstawienie?
"Lilka: Już mi się odechciało, ale jak nie przestaniesz sobie pozwalać*zerka na Jacka* To wreszcie doczekasz się tego zabarwienia."
UsuńKai: Oooo.*jęk zawodu*
Kyoya:*ignoruje Lilke i (w jego mniemaniu) większą Lilke*
"Jack: No widzę Pony, że lubisz zabawy w większym gronie. Nie chwaliłaś się."
Kelly: Słonko ty nie myśl że ja ci wszytko mówię twoja młoda główka o niektórych rzeczach nie powinna słuchać wiesz.
"Ren: Bezbronnej? Chyba nie myślisz, że ci w to uwierzę. Sprowokowałaś mnie i tak jak ci to już mówiłem byłem wyprowadzony z równowagi. I teraz to chyba wraca."
Kelly: Dawaj olbrzymie zobaczymy jak sobie poradzisz na moim podwórku.
"Ren:*marszczy brwi* Wiesz."
Kai:Wiem, ze gówniara powinna się nauczyć nie prowokować tak facetów bo może spotkać coś gorszego niż ja.
"Jill: Oooo jak słodko-_- Słuchajcie nie chcecie go sobie przygarnąć?*staje na palcach i ściska Renowi policzki na co ten zabiera jej ręce z twarzy* No zobaczcie jaki jest fajniutki*zaczyna mu czochrać włosy*"
Mary: A mogę obu?
Kelly:*uruchomił się jej Yaoi alarm* Aaaaaaaa!*krzucząc wpycha Kai'a i Ren'a spowrotem do szafy p czy zastawia to wyrwanymi drzwiami*
Mary: Mmmy są teraz sami i tak blisko.
Kelly:*nie przerywając krzyku nawet na sekundę odrzuca drzwi na bok i wyciąga Ren'a i Kai'a z szafy i nie wiedząc co zrobić chwyta Mary w pasie i wrzuca do jej pokoju i rygluje drzwi* A jakbyś nie był same to bym cie zabiła jasne Kai?
"Jill: Bardzo chętnie bym poszła ale nie mam tytułu doktora :)
Jack: Jakby taki świstek robił problem."
Kai: Dzieci nie załapały aluzji.
"Lilka:*zerka z nad Monte na Kelly i Kaia i uśmiecha się. Przytula Kelly mając gdzieś czy chce być przytulona czy nie i mówi cicho* Fajnie, że jednak jesteś."
Kelly: Wiem istnienie ma swoje dobre strony. :)
"Ren: Jak masz zamiar zacząć się masturbować to idź do innego pokoju. Trochę prywatności. A pro po prywatności dlaczego w moim pokoju jeszcze niema drzwi?"
Kelly: Wody ten żart był tak suchy, że aż mi w gardle zaschło.
Yoyo-chan: Bo jesteś leniwym dupkiem,a Kai nie umie trzymać młotka.
"Ren: Nie mogę się z tym zgodzić. Jęczycie, że woda jest za zimna, albo za gorąca i tak w koło. Postawiłabyś jakąś an rozżarzonych węglach i natychmiast zaczęła by piszczeć i beczeć."
Kelly: Dawaj rozrzarzone węgle zobaczymy czy ustoisz na nich dłużej odemnie pannie duży ciężki.
"Ren: Jeszcze nic nie powiedziałem. Nie nie pobiję sam siebie. Naplątałaś tak jak mogłaś ale rezultatu nie uzyskałaś. Mam rację?"
Kelly: Nie. Chodziło mi, żebyś znowu zrobił te minę debila który nic nie ogarnia i mi się udało. *szczerzy ząbki w ładnym uśmiechu*
Jack: Hahahahah! O Jezu. Możesz być spokojna nie z takimi jak ty siedziałem w jednym pokoju
Usuń*po rozcięciu gardła*
Lilka:*dostaje jakiś drygawek jakby waśnie stała na silnym mrozie w samej koszulce, niby chce coś powiedzieć ale tylko patrzy, a to na Kaia, a to na Jacka. Staje na przeciw Kaia z chęcią mordu w oczach zaciskając zęby* Powinnam cię zabić*wyciąga rękę w stronę jego szyi ale ktoś ją powstrzymuje*
Ren: Nie sądzę.
Lilka:*nic nie mówi tylko chwyta Rena z przed ramie i przerzuca przez ramię po czym staje mu nogą na gardle* Gdyby to była Jill nie myślał byś logicznie.
Ren: Skończ. Sukinkot źle zrobił ale to komentarz on będzie żył.
Lilak: Ale ty nie!*próbuje całkiem odciąć mu dopływ powietrza, ale dziwna siła przyciska ją do sufitu, a potem spada na podłogę*
Ren:*szlak go trafia*Staraj się nad sobą panować!
Lilka: Tak jak ty?! Zło ukrywane rośnie, tak? Im dłużej z tym walczysz tym szybciej stajesz się tym. Więc po co wszystko w sobie dusisz? Nie lepiej dać się ponieść?
Ren: Zaczynasz gadać jak Zmora!
Lilka: Nie porównuj mnie do tego!
Ren: To się zamknij!
Lilka: To spróbuj mnie uciszyć!*rzuca się na Rena*
Jill:*wchodzi z jakimś urządzeniem w ręku* Tak myślałam Ren, że może...*milknie kiedy widzi migających tu i ówdzie Lilkę i Rena* O co poszło?
Jack:*zmartwychwstał* Ten...jak mu tam mnie zabił, a Czarna mściwa bestia jest i chciała zabić jego więc ten twój gościu ją powstrzymał. Swoją drogą fajnie się zmartwychwstaje nie?
Jill: Jak rollercoaster^^*radosna jak jasne chorobcia idzie do Kaia i strzela mu z liścia* Jak mogłeś mnie zabić? A z resztą pierdol się.
"Kai: Miałem na myśli, ze jeśli coś ma ładne nogi to lepiej złamać temu brzydki kark, ale skoro tak to odbierasz to jestem lepszym nauczycielem niż myślałem."
Ren: W takim razie nie wiem co tu robisz już dawno powinieneś być na pedagogice*obrywa od Lilki po raz kolejny i już i jego zaczyna ponosić* Zamknij się i więcej nie odzywaj Hawana!*strzela w Lilkę wiązką elektryczną*
Lilka: HAHAHA! Dzięki tego było mi trzeba!*oddaje Renowi z nawiązką*
"Kelly:*pokerowa twarz* Obraziłeś mnie nazwałeś mnie dziwką nikomu nie pozwolę obrażać mnie w moim domu."
Ren: Nie ciebje nazwałem dziwką tylko wojnę!!!
Jack: I poco oni tak odwalają? Przecież Pony i tak zrozumie to co będzie chciała.
Jill: Ren się naprawdę wkurzył. Zmiecie to twoje czarne truchło z powierzchni ziemi.
Jack: Chyba masz coś z głową skarbie. To Czarna go rozszarpie tak, że nawet strzęp nie zostanie.
Jill: Zakład?
Jack: Phy. Powinni mieć wyrównane poziomy mocy ale wiesz... Stoi! Czarna za jaja go i na latarnie!
Jill: Ren przerób ją na tictaci!
"Kelly: *Otrząsa się z obrzydzeniem* Tak."
Jill: To dobrze :)
"Kelly: Wołaj Glimer ja nie przyjmuje zleceń na półżywych chłopaków moich dziewczyn."
Lilka: TO NIE JEST MÓJ CHŁOPIEC!!!
Jack: On najwyraźniej o tym nie wie. Chociaż myślę, że prawidło mu to wyjaśniłem.
"Kelly: A czego byś chciała za to przedstawienie?"
Jill:*ignoruje Kaia* Musiałabyś zabić damską wersję tego o...*skinęła brodą na Speedego* co tam leży.
"Kelly: Słonko ty nie myśl że ja ci wszytko mówię twoja młoda główka o niektórych rzeczach nie powinna słuchać wiesz."
UsuńJack: Może i jestem młody ale wiem więcej niż ci się wydaje Pony.
"Kelly: Dawaj olbrzymie zobaczymy jak sobie poradzisz na moim podwórku.
Lilka: CICHO SIEDŹ!*odparowuje cios Rena* Przestań markować ataki tylko wal!
Ren: Jak sobie życzysz*wyrzuca ją za okno. Niebo zaczynają przecinać szeregi błyskawic, lampy gasną, a w koło zaczynają tworzyć się tornada. Jeden z piorunów trafia w Lilkę*
Jill: Szykuj kasą koleś.
Jack: Hyhyhy :) Chyba śnisz.
"Kai:Wiem, ze gówniara powinna się nauczyć nie prowokować tak facetów bo może spotkać coś gorszego niż ja."
Ren:*gdzieś w powietrzu* Naprawdę? To może puki co skończymy z tobą?!
Lilka:*podnosi się z ziemi* Nie ignoruj mnie palancie ja nadal tu jestem!
Ren: W takim razie zaraz nie będzie.
Lilka: Erchomai*sama wzlatuje w powietrze*
Ren: Zapraszam larwo.
Jack: Ooo ktoś tu chyba się przestraszył mam rację*powoli przekręca głowę w stronę Jill*
Jill: Daj spokój. Gdyby chciał już by to skończył. Po prostu się z nią bawi.
Jack: Zobaczymy co powiesz jak twój Renuś skończy w trumnie...jeśli w ogóle z niego coś zostanie.
Jill: Gadaj zdrów misiuniu. Ren ją wykończy.
Jack: Chyba w snach.
Jil: Nie parować mi tam Rena z Kaiem.
Ren: MILCZ!
Jack: Ktoś cie tu nie lubi.
Lilka: MORDA KAPCIU!
Jill: Och tak? :)
Jack: Zamknij się ona nikogo nie lubi.
Jill: A ty?
Jack: A jak myślisz? :)
Jill: Hyhy :D
"Kai: Dzieci nie załapały aluzji."
Jack: Tak się składa, że ja myślę o pracy, a nie na okrągło o Megan albo Konstancji czy jak tam wolisz.
Jill: Me too.
"Kelly: Wody ten żart był tak suchy, że aż mi w gardle zaschło."
Ren: W takim razie opij się tym!*wielka czapa śniegu unosi się go góry i leci an Kelly, ale staję w miejscu i roztrzaskuje na mniejsze*
Lilka: Zrób tak jeszcze raz, a zdechniesz!
"Yoyo-chan: Bo jesteś leniwym dupkiem,a Kai nie umie trzymać młotka."
Ren: W takim razie ty potrzymaj to*wysyła tornado na Yoyo-chan*
Lilka: Nie zapominaj, że walczysz ze mną!*zawraca tornado na Rena*
"Kelly: Dawaj rozrzarzone węgle zobaczymy czy ustoisz na nich dłużej odemnie pannie duży ciężki."
Ren:*spada na ziemię jak pocisk i ziemie pęka tworząc kanion z lawą w środku*
"Kelly: Nie. Chodziło mi, żebyś znowu zrobił te minę debila który nic nie ogarnia i mi się udało. *szczerzy ząbki w ładnym uśmiechu*"
Ren: To była mina ,,Rozmawiam z idiotką". A teraz zapraszam*gestem reki zaprasza ją do kanionu z lawą*
Lilka: Ona z tego nie skorzysta!*znajduje się przy Renie i rzuca go prosto do kanionu ma go zamykać ale ktoś zakłada jej "haki"*
Ren: Nie zapominaj że tak szybko nie zdychamy.
Lilka: Nie mamrocz mi do ucha nienawidzę kiedy ktoś tak robi!
Ren: Przykro mi*próbuje jej wyłamać obojczyki* I co teraz nie wiesz co robić tak? Gdybyś więcej siedział z Victorią a nie na Nocnym Targu może byś wiedziała!
Lilka:*miota się i miota* MAM CIĘ DOŚĆ!*oplata ją jakaś ciemna energia, wyrzuca Rena do szafy, tak samo Jill i pozostałych, zamyka kanion, tornada znikają, a niebo się uspokaja. Potem rozwala szafę*
Jack: Już ją rozwaliłaś-_-
Lilka:*nadal ciska pociskami w to miejsce gdzie powinna znajdować się szafa*
Jack:*unosi brwi do góry ale jest ewidentnie znudzony* znudzony* Serio już nic tam niema możesz przestać działaś na bitewnym haju-_-
Lilka:...
Jack: Kruk ogarnij to.
Ja: Spać mi się chce.
Jack: Z kim ja żyję U-U
I już jest Sylwestrowy One Shot
OdpowiedzUsuńhttp://mijustory.blogspot.com/2016/12/one-shot-sylwester-wild-fang.html
Miju: Za to zabije Ashare
UsuńJa: Nie uda ci się