Rozdział 5
Kelly
-Gdzie się szlajałaś?-Przywitało mnie tuż przy
drzwiach razem z bardzo pomarszczoną miną Ryugi. –Miałaś zostać w mieszkaniu.
-Porwali mnie faceci w czerni. Zrobiłeś tą herbatę?-Spytałam
zdejmując buty, kurtkę i odkładając to wszystko na właściwe miejsca.
-Czego chciał Tsubasa?- Zapytał domyślając się, że jak
raz nie chodziło mi organizację zajmującą się kosmitami zamieszkującymi ziemię.
-Aniołków mu zabrakło.
-Chyba nie...
-Tak.-Rozłożyłam się na kanapie.-Patrzysz teraz na
najnowszy nabytek WBBA.
-Pierdolony gnój.
-Yhym. Powiedział, że nasz szturm na Dark Nebule
wyrządził wiele szkud. Straty w ludziach były wręcz kolosalne, że o szkodach,
jakie wyrządziłyśmy w infrastrukturze samej Dark Nebuli jak również okolicznych
budynków nawet nie wspomni. Więc albo będziemy dla niego pracować, albo
wylądujemy w kiciu.
-Zabiję.
-Bez przesady i tak miałam pogrzebać trochę w ich
bazie danych. Pamiętasz? Teraz będzie łatwiej.
-I zatrzymają cię w Japonii.-Warknął marszcząc się do
tego stopnia, że granica pomiędzy człowiekiem, a żółwiem na chwilę znikła.
-Eeeetam.-Machnęłam ręką. - Nie takie rzeczy się
robiło. Zdobędę tą listę, a potem zrobimy sobie wielkie turne dookoła świata.
-Daj se siana.- Mruknął.
-Daj mi herbaty.-Zaśmiałam się, na co z gardła Ryugi
wydobyło się głuche burczenie. Chłopak wstał i ruszył do kuchni.
-Oooo ja ciebie też.-Posłał mi takie spojrzenie, od
którego powinnam natychmiast stanąć w ogniu, ale jakoś się do tego nie paliłam.
Gdy tylko zniknął w kuchni dopadł mnie potężny
dreszcz. Naciągnęłam rękawy bluzy na dłonie i przykryłam się kocem. Widząc to Betty,
która dotąd wylegiwała się na grzejniku postanowiła wleźć mi do kaptura i
zasnąć. Bo niby, czemu nie.
Czekając, aż Ryuga wróci z moją herbatą zaczęłam
rozmyślać o najbliższej przyszłości. WBBA trochę wpieprzyło nam się, co prawda
w plany, ale to nie było nic, z czym bym sobie nie poradziła. Dostanę plakietkę
wyjadę na misję i już nie wrócę.
Martwi mnie coś innego. A właściwie ktoś inny.
***
Wsiadłam z windy. Pożegnałam się ładnie z dziewczynami,
ale zamiast tak jak one grzecznie wrócić do mieszkania. Postanowiłam się
jeszcze rozejrzeć po moim nowym (przymusowym) miejscu pracy. Szlajałam się po
korytarzach szukając łazienki. Co chwila ktoś mnie mijał rzucając mi spojrzenie
takim, jakim zawsze się wita nowych. Miałam to głęboko gdzieś dopóki nie
poczułam znajomego mrowienia w okolicach karku. Nie odwróciłam się. Jeśli to tylko złudzenie to nie ma, po co, a
jeśli to jednak prawda to lepiej żebym tego nie robiła. Przyspieszyłam kroku,
weszłam do pierwszej lepszej windy i wcisnęłam którykolwiek przycisk, żeby
tylko drzwi się zamknęły i mnie stamtąd zabrały. Nie udało się. Obuta w gruby skurzany but stopa zablokowała drzwi,
które powoli się otworzyły ukazując moim oczom strażnika wioski Koma.
O kurwa. Co teraz?-Przemknęło mi przez myśl, kiedy
wszedł do środka.- To, co zwykle. Gramy suke.
-Cześć Hyoma.-Przywitałam się, ale zagnał mnie w
jednej z rogów winy i oparł się o ścianę ponad moją głową.
Spięłam wszystkie mięśnie gotowa przyjąć, odparować
jak również wyprowadzić cios.
-Spierdalaj stąd, jeśli ci życie miłe.-Mówił powoli i
cicho. Słowem strasznie.
-Wiesz chyba jednak nie skorzystam. -Zaśmiałam się.
Drzwi od windy się otworzyły, Hyoma wyszedł, a ja odetchnęłam
z ulgą.
***
Obyło się bez nowego siniaka, ale jeśli Hyoma będzie
mi tam bruździł to ta praca będzie dużo bardziej upierdliwa. A co mi tam przynajmniej
będą mi za to płacić.
Ines
Tsubasa, jako, że akurat kończył już pracę
zaproponował mi podwózkę, a ja nie mając innych opcji no może poza wracając do
mieszkania na pieszo przez pół miasta zgodziłam się. Jechaliśmy w milczeniu słuchając
audycji radiowej. Wyglądałam przez okno samochodu, a właściwie tempo patrzyłam
się na buro brązową papkę zalegającą na drodze i chodniku. Zatrzymaliśmy się na
światłach. Mrużyłam i rozszerzałam oczy podziwiając czerwone, żółte i zielone plamy,
w jakie zmieniała się sygnalizacja świetlna.
W pewnym momencie spokój tej sceny został zburzony
przez rumor dobiegający z półmroku, jaki tworzył kontener na śmieci.
Zaintrygował mnie. Odblokowałam drzwi i wyszłam na ulicę.
-Ines czekaj! Co ty robisz!?-Zawołał za mną Tsubasa.
Światło z czerwonego zmieniło się na zielone mniej
więcej w połowie mojej drogi na chodnik niektóre samochody ruszyły, a inne zaczęły
na mnie trąbić.
Zeszłam z drogi i zaczęłam przesuwać worki, którymi
ktoś nie trafił do kosza.
Z samochód, który zaparkował niedaleko mnie wysiadł
Otori i podszedł do mnie.
-Zdajesz sobie s...-zaczął, ale nie słuchałam, co
mówił dalej. W jamie między klapą kontenera, a zwałami śmierci leżał zabiedzony
bury pies. Na jego grzbiecie błyszczała ciemno bordowa plama krwi.
-Musimy go zabrać do weterynarza.-Stwierdził z sensem
Tsubasa wyciągając ręce by podnieść psa, ale ten obnażył kły i zaczął cicho
warczeć.
-Zaczekaj. -Zaczęłam grzebać w torbie wyjęłam stamtąd
moje niedojedzone bento otworzyłam je i podsunęłam nie na kawałku kartonu pod
nos burka.
Zwierzę popatrzyło na nas wielkim oczami nie pewnie
pochyliło głowę w kierunku pudełka, powąchało jego zawartość i zaczęło jeść.
-Miałaś świetny pomysł. -Szepnął do mnie Otori.
-Wiem.-Oparłam uśmiechając się.
Kiedy moje śniadanie odeszło już w zapomnienie
dyrektor WBBA ponowił próbę podniesienia rannego i tym razem obyło się bez
żadnych problemów.
-Usiądę razem z nim na tylnym siedzeniu.-Powiedziałam
otwierając drzwi tak by Tsubasie było łatwiej posadzić psa na siedzeniu.
-Tylko przypilnuj, żeby się zbyt nie ruszał. To -kiwnął
głową w stronę rany.- Nie wygląda zbyt dobrze.
Usiadłam na siedzeniu i obserwowałam burka. Leżał z
głową opartą na łamach, co i rusz wzdychając przeciągle.
-Poopowiadaj coś. Jeśli będziesz siedziała w milczeniu
pies będzie podskakiwał na każdy usłyszany dźwięk, a tak będzie spokojny.
-Niby, co?
-Cokolwiek. Byle spokojnie.
Cokolwiek. Łatwo mu powiedzieć. Zaczęłam się rozglądać
po samochodzie szukając jakieś inspiracji, ale nic pokrętnego nie przyszło mi
do głowy. Za to w kieszeni umieszczonej z tyłu siedzenia kierowcy dostrzegłam
książkę. Wyciągnęłam ją i przeczytałam na głos tytuł:
-Poczwarka. Nie
wiedziałam, że interesują cię owady.- Przekartkowałam książkę nie zauważając w
niej żadnych szkiców ani niczego w tym stylu, co mnie zaskoczyło.
-Nie interesuje się owadami.-Zaprzeczył.
-To, o czym to jest?
-O…sile, jaką może posiadać w sobie człowiek.
-Czyli?-Westchnął.
-Adam i Ewa są idealnym małżeństwem z idealnym życiem
i idealnymi planami na przyszłość.-Zaczął głosem lektora z filmu. Usadowiłam
się wygodniej i obserwując czy z psem wszystko w porządku słuchałam jak Tsubasa
opowiadał. -Do szczęścia brakuje im tylko dziecka, które ostatecznie dostali.
Dziewczynkę z zespołem Downa i…innymi wadami.
-Niech zgadnę choroba dziecka zbliża ich jeszcze
bardziej?-Sarknęłam.
-Nie. Ojciec nie może sobie poradzić z tym, że jego
córka jest chora odsuwa się od rodziny i rzuca wychowywanie Myszki na barki
Ewy.
-To o jej sile ci chodziło?
-Tak.
No przecież. Niema większej miłości niż miłość matki
do jej dziecka. Dla niego matka jest
gotowa na wszystko. Na każde poświęcenie i na każdą ofiarę bez względu na to,
czego lub kogo miałaby ona dotyczyć.
-No i jesteśmy na miejscu.
Przyłapałam się na mimowolnym bawieniu się obrożą psa.
Wokół niej zawinięty był fragment jakiegoś cienkiego sznurka. Wściekłam się.
Ktoś musiał porzucić tego psa, a wcześniej przywiązać go do czegoś pewnie żeby
nie pobiegł za dotychczasowym właścicielem. Czasami żałuje, że należę do
takiego gatunku. Wyskubałam ostatni fragment sznurka. Który jak się okazało sznurkiem
nie był na to zbyt gładki i po starciu z niego miejskiego brudu i kurzu okazał
się połyskujący dziwnym ciepłym blaskiem.
-Ines? Wszystko w…porządku? Co to?
-Nie wiem.-Odparłam zapatrzona w nić(?).-Nie za dużo
tych pytań jak na jeden wieczór?-Zapytałam chowając nitkę do kieszeni, na co
Otori uśmiechnął się.
-Może.-Zawiesił się na chwilę.- No dobrze. Niech
weterynarz go teraz opatrzy.-Tsubasa wziął psa na ręce i ruszył w kierunku o
dziwo otwartej kliniki. Zamknęłam samochód i podbiegłam za nim.
-Skąd wiedziałeś, że klinika będzie otwarta?-Zapytałam,
kiedy przechodziliśmy korytarzem oświetlonym przez zimne światło świetlówek.
-Wiem więcej niż myślisz.-Za drzwiami rozległ się
jakiś rumor i przytłumiony dziwnie znajomy aczkolwiek przytłumiony głos. –No i
dobrze znam nowego lekarza.
Pchnięciem otworzył drzwi, za którymi czekał
przygotowany stół, odkażone narzędzia chirurgiczne i Alexander Blanc.
-Dobry...O mój Boże.-Powiedział.-Połóż go tutaj.- Wskazał
metalowy blat stołu.-Biedne zwierzę. Zrobiliście coś z ta raną?-Alex zmienił
się na twarzy, gdy tylko zobaczył psa. Uśmiech z nikł z jego twarzy, a na jego
miejsce wstąpiła maska profesjonalisty.
-Nie. Przyjechaliśmy z nim obrazu do ciebie.
-Muszę oczyścić ranę. Jezu ten pies nie jadł od
dobrego tygodnia.- Nie jestem pewna czy mówił to do siebie do nas, czy może do
swojego ‘’brata’’. Jego palce poruszały się szybko, gdy pesetą wyjmował z rany odłamki
szkła, czyścił ranę i zakładał szwy. Tak jakby robił to całe życie. Co on w
ogóle robił w WBBA? Powinien od samego początku być tutaj.
-Ines, choć tutaj pokażę ci gdzie dokładnie podasz mu
zastrzyk wzmacniający, gdy będziecie już w domu.-Powiedział w pewnej chwili
Blanc.
Wstałam z krzesełka i podeszłam do stołu. Rana tak
samo jak cały pies wyglądała dużo lepiej. Zwłaszcza, że była przykryta
opatrunkiem ochronnym.
-To piękny okaz.-Dodał.-Miał wiele szczęścia, że na
was trafił.
-Że trafił na Ines ja tu robię tylko za kierowcę.-Powiedział
Tsubasa opierający się o ścianę.
-I za tragarza.-Doprecyzowałam.
Alex dał nam ostatnie wskazówki i mogliśmy wreszcie
wrócić do domu. Byłam wykończona, ale nie mogłam położyć się spać dopóki nie
przygotowałam psu posłania, jedzenia i picia. Musieliśmy po to wszystko
pojechać do galerii handlowej, ale kogo to obchodzi tej nocy i tak nie zdążylibyśmy
się już wyspać. Posłanie i miski ustawiliśmy w rogu mojej sypialni. Siedziałam
tam dopóki nie pies nie zasnął. Zadziwiające jak bardzo ufne potrafią być te
zwierzęta. Wystarczy nakarmić zadbać i oddadzą za ciebie życie.
Weszłam do salonu.
-Co u psa?-Zapytał Tsubasa dopijając kawę na kanapie
przed telewizorem.
-Chyba zasnął.-Odparłam siadając obok niego.
-...Tsubasa tak, co do nas to…zerwaliśmy w głupi sposób i to w dużej części z
mojej winy. Nie twierdze, że możemy do siebie wrócić, ale chyba możemy
spróbować zostać przyjaciółmi?
-Oczywiście. Skoro tego chcesz.-Powiedział.
-Tak. To by było dziwne gdybyśmy tak nagle zerwali
naszą znajomość. W końcu znamy się już jakiś czas, a do tego będziemy razem
pracować.
-Tak to było by
bardzo dziwne.-Przytaknął.
-Cieszę się, że udało nam się dojść do porozumienia.
-Skro jesteśmy przyjaciółmi to jest coś co chciałbym ci
powiedzieć.-mówił ostrożnie zwracając uwagę na każde wypowiadane słowo.
-Spoko wal. Znaczy się słucham.-obróciłam się na
kanapie tak by siedzieć do niego przodem.
-Chce cię przeprosić, że tak wtedy krzyczałem.
Uwierzyłem w to co powiedziała Angel i się wściekłem.
-Dlaczego? To znaczy dlaczego tak bardzo cię to z
równowagi wyprowadziło.
-Bo to już raz się wydarzyło…Pozwoliłem by ktoś
wiedział o mnie więcej niż ja o nim.
-Chcesz mi powiedzieć, że za mało o mnie wiesz?
-Tak. Nie wiem o tobie praktycznie nic. Znam twoje
imię wiem, ze lubisz donaty i jeździć konno o tym, że strzelasz z łuku
dowiedziałem się dopiero dzisiaj. Nie wiem skąd pochodzisz nie znam twojej
rodziny nawet nie wiem czy jakąś masz.
-Mam trzy młodsze siostry, mame ojca prawie nie pamiętam
i przyjechałam z Ameryki.-wstałam z kanapy. -To tak na ‘’początek’’….Dobranoc.
-Dobranoc.-odparł.
Długo nie mogłam zasnąć. Leżałam na wznak patrząc się
w sufit.
To jest jakieś wyjście z sytuacji. Zostać przyjaciółmi.Rozdział 5 za nami. Szkoła, syntezy, testy, powtórzenia, kartkówki, sprawdziany i przeziębienie. Nie na tyle sile by sumienie i rodzice pozwolili zostać ci w domu, ale na tyle dobijające by w piątek zamiast pójść spać traci sie przytomność na 6 godzin.
Ryuga: No brawo dobij ich.
Ja: Przepraszam nie chciałam.
Alex: Musimy poprawić atmosferę.
Ja: Czekaj mam coś.
Ja: *dumna z siebie*
Alex: *zdruzgotany*
Tsubasa: Myślę, że nie o to mu chodziło.
Ja: Jesteś pewny? No dobrze. Co powiesz na...
Ja: Instrukcje zakładania majtek prosto z Japonii?
Tsubasa: Powiem, że to żart na poziomie przedszkola.
Ja: Żarty o majtkach i kupie zawsze śmieszą.
Tsubasa:....
Ja: No dobra już sie ogarniam. A wiecie, ze Ines jest w 1/8 Indianinką. Nie ma to nic wspólnego z jej przodkami, porostu jednego zjadła.
Ines: *mina ala co za człowiek.*
Ja: Kiedy Ines patrzy w niebo chmury pocą się ze strachu. Nazywamy to deszczem.
Mary: Weź Ines spójrz tak porządnie, żeby aż burza się zrobiła.
Ja: No dobra Już koniec tego dobrego.
Ja się z wami żegnam.
Do następnego posta.
Hania.
" ale na tyle dobijające by w piątek zamiast pójść spać TRACI SIĘ PRZYTOMNOŚĆ NA 6 GODZIN"
OdpowiedzUsuńJa:Co to ma znaczyć, co?!
Jack: Po co te nerwy może rozdział przeczytasz?
Ja: Zamknij się!
Lilka: I jak raz gadasz do rzeczy.
Ja:*dostaje ciśnienia osiemset ale idę czytać*
*Piątek wieczorem
Usuń*Centrum dowodzenia świadomością Hani
Ines: No dobra połóżmy ją spać. Zanim zasmarka cały dom.
Kelly: Aj aj! Kapitanie!
*nagle wszystko samo z siebie się wyłącza *
Ines: Co się stało?!
Kelly:*wciska guziki na hubi trafi* Nic nie działa.
Mary: Zasneła. Nagle, ale to tylko sen.
Kelsi: Ma racjie. System zaraz się zresetuje.
Ja: Chrrrry!
Kelly: Uf oddycha.
Ja: Obudziłam się 6 godzin później.
Ja:Aha.
UsuńLilka: Kruk oczywiście od razu najczarniejsze myśli.
Ja:Nic nie poradzę.
Jack: Pony, Pony, Pony powiedź ładnie co to za lista.
Lilka: Na pewno ci powie...W ogóle to biedny piesek. Orzech był przywiązany od do drzewa jak dziadek bo znalazł...Wracając! No Alex. Czy jako weterynarz to ty masz jakieś kwalifikacje do tego zawodu?
Jack: Proszę cię WBBA da mu kwalifikacje na wszystko jeśli będą chcieli.
Lilka: Twoje gadanie mnie osłabia więc wyjdź. Hacker, Weterynarz, psychopata czy jest nam dane dowiedzieć się czegoś jeszcze? Niedługo okaże się, że do lotów w kosmos też się nadajesz Alex. Ale co tam przejdźmy dalej. Hyoma w WBBA próbuje wystraszyć nowe nabytki. Niedługo okaże się, że Buc tak naprawdę nie szukał brata tylko Tsubasa zatrudnił go i też gdzieś wysłał. Adam, Ewa, Myszka i piechol. A może Tsubasa, Ines, Piechol i Myszka...właściwie to ta myszka z pierwszego sezonu jeszcze żyje?
Jack: I tak będziesz gęgać?
Lilka: A będę bo mi humor na tydzień spieprzyłeś.
Ja: Noooo.
Lilka: Popsułeś znaczy.
Ja:No.
Lilka: A co do tej nici to mogła być zwykła żyłka, ale nie obraziłabym się jakbyś mi ją Ines na moment dała :D
Jack:...
Lilka: Wszyscy zmieniają zawody. Tragarz, szofer ogólnie Bodygard Tsubasa.
Lenox: Lili, a myślałem, że to ty nim jesteś.
Lilka: Nie żartuj sobie ze mnie U-U
Lenox: Nie złość się. To był żart.
Lilka:*wzdycha*
Lenox: To miłe Betty, że troszczysz się o Kelly.
Lilka:Ty byś na to miast mógł trochę mniej.
Jack:*po rozmowie Ines z Tsubasą. Zaczyna bić sarkastyczne brawa* Brawo. To mu dojebałaś za przeproszeniem.
Lilka:....Przynajmniej coś ustalili....W ogóle to ty się zamknij.
Jack: Było widać, że mu to nie pasuje.
Lilka:...Dobra idźmy dalej zanim cie ktoś zabije i nie mówię tu tylko o sobie.
Ja: Ines jest z Ameryki. Kto by przypuszczał?
Jack & Lilka: Ja.
Ja; Ostatni miałam jakiś sen czy myśl kim jest Ines czy jak poznała Tsubasę...? Ale nie pamiętam co to było XD To było o...jej ojcu i coś o....nie pamiętam co ja myślałam XD chyba coś o jakimś wojsku...to pewnie przez EDB...
Jack: I ona mnie stworzyła.
Lilka: Zawsze może być gorzej. Zawsze.
Ja: Te majty mnie rozwaliły XD
Jack: Widać, że od gimbazjum nie odrosła.
Lilka: Nie cwaniakuj bo widziałam ze też się śmiałeś.
Jack:...Nic o tym nie wiem.
Ja:*westchnięciu po długim śmiechu* No bobrze postarajmy się ogarnąć.
Lilka: Chyba sama w to nie wierzysz.
Ja: Tak nie do końca, ale wracając ciekawe co będzie dalej z Ines i Tsubasą po tych głębokich wyznaniach....Fjhyhyhg. Nich mnie ktoś ogarnie błagam!
Lilka:*wielki uśmiech i błysk w oku*
Ja: Dobra już się ogarniam nie miej morderczych myśli. Ciekawi mnie co to za lista, którą chce zdobyć Kelly.
Jack: Nie tylko ciebie.
Ja: Oczywiście widać, że nikt jeszcze nie ufa Alexowi.
Lilka: Jakby to była nowość. Przestań stwierdzać oczywiste rzeczy.
Ja: Dobra :( Idę sobie bo mnie gówniarze nie kochacie. Czekam na kolejny rozdział.
"Jack: Pony, Pony, Pony powiedź ładnie co to za lista."
UsuńKelly: *otwiera buzię *
Ryuga: Nie.
Kelly: Nie zrobiłeś mi herbaty *pokazuje Ryudze język* Lista zakupów. Ryudze WBBA zabrało. Strasznie się ostatnio ofenfywni zrobili. No więc muszę zabrać z WBBA telefon Ryugi na który wczoraj wieczorem wysłałam mu listę zakupów. :)
"No Alex. Czy jako weterynarz to ty masz jakieś kwalifikacje do tego zawodu?"
Alex: Mam. Od zawsze chciałem pomagać zwierzętą więc jak tylko mogłem wysłałem odpowiednie dokumenty do odpowiedniej szkoły i oto jestem. Przez pewien czas pracowałem tu na pół etatu i na pół etatu w WBBA ale teraz już tylko w klinice.
Kelly: Człowieka też możesz poskładać?
Alex: Do pewno stopnia. Operacji na otwartym sercu nie przeprowadze ale kość spokojnie nastawie. :)
Kelly: Dobrze wiedzieć.
"Hacker, Weterynarz, psychopata czy jest nam dane dowiedzieć się czegoś jeszcze? Niedługo okaże się, że do lotów w kosmos też się nadajesz Alex. Ale co tam przejdźmy dalej. Hyoma w WBBA próbuje wystraszyć nowe nabytki. Niedługo okaże się, że Buc tak naprawdę nie szukał brata tylko Tsubasa zatrudnił go i też gdzieś wysłał. Adam, Ewa, Myszka i piechol. A może Tsubasa, Ines, Piechol i Myszka...właściwie to ta myszka z pierwszego sezonu jeszcze żyje?"
Alex: Geniusz po ojcu.
Kyoya: Nie jestem do wynajęcia.
Ines: Snow żyje i ma się dobrze, a teraz nie będzie spędzać tak dużo czasu sama. Musimy wymyślić jakieś imię dla psa.
Tsubasa: Szarak?
Ines: Może i jesteś agrntem ale imion to ty wymyślać nie umiesz.
" Lilka: A co do tej nici to mogła być zwykła żyłka, ale nie obraziłabym się jakbyś mi ją Ines na moment dała :D"
Ines: *śięga do kieszeni * O ile dasz mi obejrzeć to słynne pół bey'a :)
"Lenox: To miłe Betty, że troszczysz się o Kelly."
Betty: Bez przesady.
Ryuga: Gdyby nie Kelly śierściuch by zdechł.
Betty: Phhhhyyy.
Kelly: Wiesz zwierzęta upodabniają się do właściciela i im dłużej na was patrze tym bardziej mam wrażenie że Betty to kot Ryugi.
Jack: Trzeba było powiedzieć jak człowiek, że mi nie powiesz-_- Ale mam swoje podejrzenia. Poczekamy i zobaczymy czy się spełnią.
Usuń"Alex: Mam. Od zawsze chciałem pomagać zwierzętą więc jak tylko mogłem wysłałem odpowiednie dokumenty do odpowiedniej szkoły i oto jestem. Przez pewien czas pracowałem tu na pół etatu i na pół etatu w WBBA ale teraz już tylko w klinice."
Lilka: Tylko eksperymentów na nich nie przeprowadzaj bo to też pewnie masz po tatusiu-_-
Ja: A ja powiem tak. Od zawsze zastanawiało mnie jakim cudem taka 14 letnia Hikaru bez matury w dodatku nagle została zatrudniona w WBBA jako asystentka dyrektora.
Jack: Ty się nie głów nad tym tylko napisz pracę domową z Ruskiego.
Ja: U^U
"Kyoya: Nie jestem do wynajęcia."
Lilka:*pozostawia to w milczeniu zaciskając usta żeby się nie śmiać*
"Ines: Snow żyje i ma się dobrze, a teraz nie będzie spędzać tak dużo czasu sama. Musimy wymyślić jakieś imię dla psa.
Tsubasa: Szarak?
Ines: Może i jesteś agrntem ale imion to ty wymyślać nie umiesz."
Lilka: Nazwijcie go Szczęściarz.
Jack: Oryginalne.
Lilka: No tak bo ty byś go nazwał Enter, Shift albo Skype. A jakby to była ona to Klawiatura.
Jack: Czyli jednak się odzywasz :)
Lilka: A jedzie mi tu czołg?-.O
"Ines: *śięga do kieszeni * O ile dasz mi obejrzeć to słynne pół bey'a :)"
Lilak:*wielki uśmiech ale nerwica ją bierze* Słodziutka jesteś, ale może wolałabyś coś innego niż bey bo to raczej nie przejdzie?
"Betty: Bez przesady."
Lenox: Skromność to też dobra cecha.
Kelly: Chciałam trochę wystraszyć Ryuge. Chyba się nie gniewasz. :*
Usuń"Lilka: Tylko eksperymentów na nich nie przeprowadzaj bo to też pewnie masz po tatusiu-_-"
Alex: Ja ja niemógłbym.*w szoku*
Ja:*ciągnie go do kojca ze szczeniakami sadza go na ziemi, a szczeniaczki natychmiast się do niego łaszą*
"Ja: A ja powiem tak. Od zawsze zastanawiało mnie jakim cudem taka 14 letnia Hikaru bez matury w dodatku nagle została zatrudniona w WBBA jako asystentka dyrektora."
Kelly: Zasada ładnych oczu.
Ja: A ja się zastanawiam jakim cudem 13 latek kierował gangiem 12 przerzył sam w wielkim mieście i 13 nie spłonął w pierwszym lepszym wulkanie.
Mary: Beyblade.
Ja: Po co ja głupia pytałam.
Ines: Bo głupia jesteś.
Ja:...
"Lilka:*pozostawia to w milczeniu zaciskając usta żeby się nie śmiać*"
Glimer: Tobie też ci się z tym skojarzyło?
"Lilak:*wielki uśmiech ale nerwica ją bierze* Słodziutka jesteś, ale może wolałabyś coś innego niż bey bo to raczej nie przejdzie?"
Ines: Tylko mi tu bez nerwów proszę. Chce mieć pewność że ją odzyskam. Podoba mi się.
"Lenox: Skromność to też dobra cecha."
Betty: Och proszę cie. Gdyby nie futro cała była bym czerwona.
Jack:*przeciera skronie*
Usuń"Alex: Ja ja niemógłbym.*w szoku*
Ja:*ciągnie go do kojca ze szczeniakami sadza go na ziemi, a szczeniaczki natychmiast się do niego łaszą*"
Lilka:*trochę jej głupio i zrobiła coś w stylu: Ooooo *.* ale nie zrobi* Oj nie przesadzaj twardym trzeba być jak czekolada, a nie miękkim jak żelki.
Jack: U ciebie wszystko sprowadza się do słodyczy.
Lilka: Tak bo co nie mogę?
Jack: Rób sobie co chcesz.
Lilka: Phy.
"Kelly: Zasada ładnych oczu."
Jack: Jakby wszystko zależało od ładnych oczu to już byśmy tu nie siedzieli. Ale fakt oczy to ona ma nawet.
Lilka:-_-
"Ja: A ja się zastanawiam jakim cudem 13 latek kierował gangiem 12 przerzył sam w wielkim mieście i 13 nie spłonął w pierwszym lepszym wulkanie."
Ja: Dokładnie.
Zmora: Nie przesadzajmy w wieku 13 lat....
Lilka: LalalaLALLALALALALLALALALlalalall!
Zmora:A potem...
Lilka:LAlalalallalalallalalallal!
Zmora:....tego małego robaka się darła.
Lilak: Skończyłaś?
Zmora: Na razie.
Lilka: No i tak ma być.
"Ja: Po co ja głupia pytałam.
Ines: Bo głupia jesteś.
Ja:..."
Ja: Oj, Ines, Ines ja cię tutaj....upominam.
Jack: I to jest groźba. Uważaj żeby zawału ni dostała.
Ja: Nie nadaje się do wychowywania dzieci-_-
"Glimer: Tobie też ci się z tym skojarzyło?"
Lilka: Zależy o co tobie chodziło XD
"Ines: Tylko mi tu bez nerwów proszę. Chce mieć pewność że ją odzyskam. Podoba mi się."
Lilka: Przecież się nie denerwuję. Dobra dobra przetestujemy tylko czy wytrzyma testy. Mogę dać ci kompas do potrzymania.
"Betty: Och proszę cie. Gdyby nie futro cała była bym czerwona."
Lenox: Niepotrzebnie to był tylko komplement.
Lilka:*stoi sobie gdzieś z boku* Widać, że to mój kot. Odziedziczył urok osobisty.
Jack: *w myślach: Ona nie wie co mówi* No przecież, że po tobie, a po kim.
Lilka: Noo. I tak wiem co mówię Jack.
Jack:*w myślach: O kurwa*
Lilka: Nie klnij.
Jack: Czytasz mi w myślach?
Lilka:....Nie. A co zgadłam co myślisz?
Jack: Ja mam ostatnio paranoje przez to, że mam świadomość o tym całym*dziwne gesty rękoma* tym czarowaniu.
Lilka: Boisz się bo tego nie rozumiesz. W twoim świecie czyli głowie jeśli czegoś logicznie nie wytłumaczysz to znaczy, że to podczepiane na żyłkach przedmioty albo lustra czy wiatr z wentylatora...albo po prostu kosmici.
Jack: A może ty jesteś jakimś ufo'kiem co?
Lilka: Tak! Brawo jak na to wpadłeś! Ty geniuszu!
Jack:-_-
Kelly: Oj daj spokój. Nawet nie zaczełam być irytująca.
Usuń"Oj nie przesadzaj twardym trzeba być jak czekolada, a nie miękkim jak żelki."
Alex: Jemu bliżej do pianki niż żelka, ale poza tym masz rację.
"Jack: Jakby wszystko zależało od ładnych oczu to już byśmy tu nie siedzieli. Ale fakt oczy to ona ma nawet."
Ryuga: Cała jest nawet.
Kelly: Ta śliczna jest. Zwłaszcza jak drze morde i ryczy.*sarkazm jakby się ktoś nie domyślił*
"Ja: Oj, Ines, Ines ja cię tutaj....upominam."
Ines: Ktoś musi ją temperować. Bo ego jej za bardzo się rizriśnie jak Ryudze.
"Lilka: Zależy o co tobie chodziło XD"
Glimer: No o TO.
"Lilka: Przecież się nie denerwuję. Dobra dobra przetestujemy tylko czy wytrzyma testy. Mogę dać ci kompas do potrzymania."
Ines: Ten który chciałaś rozwalić? Raczej podziękuję.*uśmiecha się samymi ustami* Nuż w zastaw będzie idealny.
"Lenox: Niepotrzebnie to był tylko komplement."
Betty: Powiedzmy, że nie jestem do nich przyzwycajona.
"Jack: A może ty jesteś jakimś ufo'kiem co?"
Ja: Skoro Tarkin był przez was uważany za kosmite ponieważ był z innego wymiaru to Lilka dla Jacka też jest kosmitą więc tak Jack. Lilka jest kosmitą.
Jack: Dobra.
Usuń"Alex: Jemu bliżej do pianki niż żelka, ale poza tym masz rację."
Lilka: Oj zamknij się Alex mówię do Alexa...*właśnie zdaje sobie sprawę głupoty tego co mówi* Nie ważne. Zapomnij.
"Ryuga: Cała jest nawet."
Jack: No.
Lilka:*unosi brwi do góry* Znów zaczynasz?
Jack: To już mi się w ogóle nie można odzywać.
Lilka: Najlepiej to nie. W ogóle gdzie zniknęła cała galanterią? Wszystko zdechło z Sebastianem :,( Zostanę zakonnicą*idzie jeść Nutelle*
Ja: Zupełnie jak Ja, Natalia, Patrycja i moja imienniczka z klasy.
Lilka: Natalia to ja. Wypchajcie się.
"Ines: Ktoś musi ją temperować. Bo ego jej za bardzo się rizriśnie jak Ryudze."
Ja: Gdzie tam. Tak zile nie będzie na pewno.
"Glimer: No o TO."
Lilka: Hyhy...Boże czym my w ogóle rozmawiamy i myślimy w dodatku. W ogóle co to się stało, że przemówiłaś Glimer.
"Ines: Ten który chciałaś rozwalić? Raczej podziękuję.*uśmiecha się samymi ustami* Nuż w zastaw będzie idealny."
Lilka: Tylko mi nie popsuj bo w brew pozorom jest cenny* oddaje Ines sztylet i zabiera żyłkę* No dobra to zobaczymy jak to reaguje na moją osobę*owija sobie żyłkę w koło nadgarstka i dłoni*
"Betty: Powiedzmy, że nie jestem do nich przyzwycajona."
Lenox: Niemożliwe.
"Ja: Skoro Tarkin był przez was uważany za kosmite ponieważ był z innego wymiaru to Lilka dla Jacka też jest kosmitą więc tak Jack. Lilka jest kosmitą."
Jack: Ha! A nie mówiłem?
Lilka:*po dłuższych przemyśleniach stwierdza, że jest dość podobna do tamtych ufo'ków i nic nie mówi tylko dalej bawi się żyłką*
Jack:*pochyla się nad Lilką* Słyszałaś jesteś ufo'kiem? Haaaalo?
Lilka:*dostaje nerwicy bo nie podoba jej się że ktoś się za nią skrada i coś jej szemrze do ucha więc ciągnie Jacka z ucho* Spadaj zanim ci je obetnę i zrobię sobie breloczek.
Jack: Mało masz breloków?
Lilka: U-U
"Lilka: Oj zamknij się Alex mówię do Alexa...*właśnie zdaje sobie sprawę głupoty tego co mówi* Nie ważne. Zapomnij."
UsuńAlex: Już mnie nie tolerujesz?
"Lilka: Hyhy...Boże czym my w ogóle rozmawiamy i myślimy w dodatku. W ogóle co to się stało, że przemówiłaś Glimer."
Glimer: Hah. O wszystkim i o niczym. Stęskniłam sie trochę, a poza tym Hania rozgrzebała kilka projektów na raz i oto jestem.
" Lilka: Tylko mi nie popsuj bo w brew pozorom jest cenny* oddaje Ines sztylet i zabiera żyłkę* No dobra to zobaczymy jak to reaguje na moją osobę*owija sobie żyłkę w koło nadgarstka i dłoni*"
Ines: Wartość sentymentalna mam rację? *obraca nuż w dłoniach* I jak jakieś efekty?
"Lenox: Niemożliwe."
Betty: Niemożliwe, a jednak.
Lilka: Jakbym cię jeszcze nie tolerowała to już bym szukała sposobu jak wyciągnąć jedno z drugiego.
Usuń"Glimer: Hah. O wszystkim i o niczym. Stęskniłam sie trochę, a poza tym Hania rozgrzebała kilka projektów na raz i oto jestem."
Lilka: Acha. Myślałam że bawisz się w Jen i nagle przestaniesz odzywać z niewiadomych przyczyn.
"Ines: Wartość sentymentalna mam rację? *obraca nuż w dłoniach* I jak jakieś efekty?"
Lilka:Pfy. Etam. Zaraz się okaże*wychodzi an zewnątrz z ręki oplecionej żyłką strzela kilkoma wyładowaniami, potem trze o ścianę, a na koniec staje butem i ciągnie za oba końce* Ej jak to pociągnę to się przerwie?
"Betty: Niemożliwe, a jednak."
Lenox: W takim razie przerwałem tą złą pasę braku komplementów, ale myślę, że na pewno to nie pierwszy raz jak ktoś cię komplementuje.
Jack:*stoi z tą klasyczną pozą myśliciela i mówi Lilce coś na ucho*
Lilka:*jakaś dziwna mina. Patrzy, a to na Jacka i ten jego uśmiech, a potem na Lenoxa i Betty i z powrotem na Jacka. Wzrusza ramionami i wraca do zajęcia*
Jack:Hyhy.
Alex: W takim razie natychmiast przestań mnie tolerować. No chyba że jedno nie wyklucza drugiego. :)
UsuńJa: Jak tam Alex już ci lepiej?
Alex:*kiwa głową głaszcząc siedzącego mu na kolanach szczeniaka*
Ja; Jestem taaaaaką dobrą mamą.* aura dumy*
Ryuga: Nie.
Ja: *aura się rozprysła* nie znoszę cie.
"Lilka: Acha. Myślałam że bawisz się w Jen i nagle przestaniesz odzywać z niewiadomych przyczyn."
Glimer: Nie bawię się w Jen cokolwiek to znaczy.
"Lilka:Pfy. Etam. Zaraz się okaże*wychodzi an zewnątrz z ręki oplecionej żyłką strzela kilkoma wyładowaniami, potem trze o ścianę, a na koniec staje butem i ciągnie za oba końce* Ej jak to pociągnę to się przerwie?"
Ines: *lekko zła* Przystopuj z tym trochę bo inaczej zacze wykręcać śrubki twoim nożykiem.
"Lenox: W takim razie przerwałem tą złą pasę braku komplementów, ale myślę, że na pewno to nie pierwszy raz jak ktoś cię komplementuje."
Betty: Nie pierwszy, ale napewno nie tak tradie i nie na tyle często bym przywykła. Zresztą ktoś inny pomyślał by że poprostu szukam wygodnego miejsca do spania.
Kelly: Ryuga kota ci obgadują intarwenjuj!
Ryuga:*ze swojego pokoju * To twój sierściuch sama intarwenjuj.
Lilka:*przycupa obok Alexa* Dobra weź idź-_- Alex pokarzesz mi tego psa co mu pomogłeś?^^
Usuń"Ja; Jestem taaaaaką dobrą mamą.* aura dumy*
Ryuga: Nie.
Ja: *aura się rozprysła* nie znoszę cie."
Ja: Ryuga nie przesadzaj co?-_-
Jack: Właśnie....Kruk jest gorsza i nie potrafi wychowywać.
Ja:-_-
"Glimer: Nie bawię się w Jen cokolwiek to znaczy."
Lilka: Dobra nie ważne. Co tam u ciebie? Nie próbujesz się już zabić prawda?
"Ines: *lekko zła* Przystopuj z tym trochę bo inaczej zacze wykręcać śrubki twoim nożykiem."
Lilka: Dobra, dobra* z powrotem obwija sobie rękę żyłką a potem jednak rezygnuję i stwierdza, że to co chce zrobić to głupi pomysł* Dobra trzymaj bo popsuje i będziesz płakać.
"Betty: Nie pierwszy, ale na pewno nie tak tradie i nie na tyle często bym przywykła. Zresztą ktoś inny pomyślał by że po prostu szukam wygodnego miejsca do spania."
Lenox: Z pewnością z czasem się przyzwyczaisz.
"Lilka:*przycupa obok Alexa* Dobra weź idź-_- Alex pokarzesz mi tego psa co mu pomogłeś?^^"
UsuńAlex: Jak sobie życzysz...Psa Ines i Tsubasy tak? :)
"Ja: Ryuga nie przesadzaj co?-_-"
Ryuga: Wierz mi nie przesadzam.
"Lilka: Dobra nie ważne. Co tam u ciebie? Nie próbujesz się już zabić prawda?"
Glimer: Nie. Nawet jakbym chciała to z nim się nie da. Zastanawiam się czy nie wrócić do zawodu. Twarz mi normalną dadzą i jeszcze za to zapłacą. Powoli zaczyna mi odbijać od siedzenia w domu.
Johannes: No proszę proszę. Od kiedy to miesztasz w domu a nie w chacie zoofila?
Glimer: Od wtedy gdy się przekonałam, że wolisz kobiety od kotów.
"Dobra trzymaj bo popsuje i będziesz płakać."
Ines: *chowa nitkę spowrotem do kieszeni * Już się do tego palę.
"Lenox: Z pewnością z czasem się przyzwyczaisz."
Betty: Jeśli tylko mi w tym pomożesz. Ale ostrzegam ja się bardzo długo przyzwycajam.
Lilka: I tak powinny być spełniane wszystkie moje życzenia. Tak, właśnie tego^^
Usuń"Ryuga: Wierz mi nie przesadzam."
Ja: Jestem pewna, że nie jest tak ziele i nie zrzędź jak babcia z artretyzmem.
Lilka:*nie może słuchać zakochanych ale nic nie da po sobie poznać* Johannes zajmij ją czymś bo ma głupie pomysły i wybij jej je z głowy.
"Ines: *chowa nitkę spowrotem do kieszeni * Już się do tego palę."
Lilka: Nie widać...a nie czekaj buty ci się palą. Żart. Sztylet.
"Betty: Jeśli tylko mi w tym pomożesz. Ale ostrzegam ja się bardzo długo przyzwycajam."
Lenox: Z największą przyjemnością ci w tym pomogę i z pewnością damy radę.
" Lilka: I tak powinny być spełniane wszystkie moje życzenia. Tak, właśnie tego^^"
UsuńAlex: *uśmiecha się się do Lilki* Z tego co się orientuję to śpi w pokoju Ines ale faktycznie jest już pora na drugi zastrzyk i zmianę opatrunku.*odkłada piszczącego szczeniaka na ziemię i wychodzi z kojca* Rozumiem, że chcesz iść zemną. Tak. :)
"Ja: Jestem pewna, że nie jest tak ziele i nie zrzędź jak babcia z artretyzmem."
Mary: Pomarszczony jest w podobnym stopniu.
Ryuga: Ale wprzeciwieństwie do ciebie się nie garbie.
Kelly: Oboje jesteście starzy i niedołężni.
Mary: Choć tu gówniaro! Już ja cię naucze szacunku do starszych!
" Lilka: Nie widać...a nie czekaj buty ci się palą. Żart. Sztylet."
Ines: *odraca sztylet tak, że trzyma go za ostrze i podaje go Lilce do przodu rączką* Tylko się nie pokalecz. Żart.
" Lenox: Z największą przyjemnością ci w tym pomogę i z pewnością damy radę."
Betty: Hah.*zasłania łapką pyszczek * Mówisz tak jakby od mojego widzimisi zależały losy wszechświata, a jestem tylko zwykłą kotką
Lilka; Taaaak. Ale nie rozumiem czemu jarasz się tym jak znicz. Poza tym chcę wziąć Juli to nie kłopot co nie?
Usuń"Mary: Pomarszczony jest w podobnym stopniu.
Ryuga: Ale wprzeciwieństwie do ciebie się nie garbie.
Kelly: Oboje jesteście starzy i niedołężni.
Mary: Choć tu gówniaro! Już ja cię naucze szacunku do starszych!"
Ja: Coś mi to przypomina*wycieram łezkę szczęścia*
Jack: Skoro już są tacy starzy to niech się chajtną....a w sumie na starość to już niema po co.
"Ines: *odraca sztylet tak, że trzyma go za ostrze i podaje go Lilce do przodu rączką* Tylko się nie pokalecz. Żart."
Lilka:*odbiera sztylet* Spokojna twoja farbowana. Nie pokaleczę.
"Betty: Hah.*zasłania łapką pyszczek * Mówisz tak jakby od mojego widzimisi zależały losy wszechświata, a jestem tylko zwykłą kotką"
Lenox: Nie no to tak...
Lilka:*dusi się ze śmiechu na podłodze zasłaniając oczy* Wiem co chciałeś powiedzieć. To by było takie urocze...
Lenox:...
Lilka: Japr. Choć na stronę*odciąga Lenoxa kawałek dalej i szepcze* Co ty odwalasz? Powiedz jej, że ją lubisz.
Lenox:....
Lilka: No co?
Lenox: Znów zachowujesz się jakbyś miała 5 lat.
Lilka:*upada na podłogę* Ja o dupie ty o zupie-_- Dlaczego jej nie powiesz przecież ją lubisz prawda?
Lenox: A jak ona mnie nie?
Lilka: Boże widać, że jesteś moim kotem, ale ogarnij się widać, że cie lubi, a ty mi tu mruczysz głupie głupoty. No już marsz. Na moment przybyło 5 letnie dziecko przywrócić światu miłość *.*
Lenox: Lili dobrze się czujesz?
Lilka: Bywało lepiej. No już znikaj.
Lenox: Po kłóciłaś się z Kelly?
Lilka: Yh. Szoruj do tej kocicy zanim cię tam kopnę.
Lenox: Eh*wraca do Betty* Przepraszam, że tak na chwilę uciekłem. Po prostu chodziło mi o to że możesz zawsze na mnie liczyć i ci pomogę. Jeśli chcesz.
Lilka:No nie-_-*znów upada na podłogę i szoruje jak gąsienica do pokoju Juli*
Ja:*jak idiotka kręcę się na obrotowym fotelu i śpiewam*
Jack:*udaje rapera bo czemu nie?* Chcę lambo! La-la-lambo za grube siano! Chcę lambo! la-la-lambo za grube siano!
Lenox:...
"Lilka; Taaaak. Ale nie rozumiem czemu jarasz się tym jak znicz. Poza tym chcę wziąć Juli to nie kłopot co nie?"
UsuńAlex: Nie to nie tak. Poprostu rozumiem, że ciężko ci jest się do kogoś przyzwycaić więc staram się ci tego dodatkowo nie utrudniać. A co do Juli to jeśli będzie grzeczna i nie wystraszy pieska to będzie mogła iść.
"Jack: Skoro już są tacy starzy to niech się chajtną....a w sumie na starość to już niema po co."
Kyoya, Mary, Kelly: Pojebało cie!?
Alex: To świetny pomysł potwory powinny trzymać się razem i zdaleka od Alex'a...Alex ja cie proszę...Już dobra dobra słowem się nie odezwę...Wiesz, że nie oto mi chodziło. *cisza* Alex?...No idź już do tego psa bo tam zdechnie bez ciebie... A właśnie Lilka Juli możemy już iść?
Betty:*stara się ignorować czerwoną kropkę na podłodze, ale gdy Kelly zaczyna jej świecić po oczach stwierdza, że tak dalej być nie może i idzie z nią pogadać *
Kelly: No nareszcie obczaiłaś sygnał.
Betty: O co chodzi?
Kelly: Kiedy kociaki?
Betty: Co proszę?
Kelly: Ko cia ki. Takie małe i puchate.
Betty:...
Kelly: Nabijam się, ale szukać nabywców czy nie?
Betty:...Kup mi otoro.*wraca na swoje poprzednie miejsce *
Kelly: Ej no nie bądź taka. Ryuga kot strzelił mi focha!
Ryuga: W paczke i do Komy niech ją ten gafający pies zje.
Kelly: ...Z kim ja mieszkam?
"Lenox: Eh*wraca do Betty* Przepraszam, że tak na chwilę uciekłem. Po prostu chodziło mi o to że możesz zawsze na mnie liczyć i ci pomogę. Jeśli chcesz."
Betty; Narazie to chciałbym coś zjeść na Kelly raczej nie mam co liczyś więc może byśmy gdzieś razem wyskoczyli?
Lilka: Phy. proszę cię...Ja?! Co ty. Juli będzie grzeczna bo Juli ma złamany obojczyk i chcę żeby nie smutała że ją boli. Tak Juli.
UsuńJuli:*prawie śpi na ramieniu u Lilki* Tak.
"Kyoya, Mary, Kelly: Pojebało cie!?"
Jack:*patrzy na sieje i na odwalającą nie wiadomo nikomu co mnie* Możliwe.
Lilka: Dobra dwojaku rusz się bo obaj się popłaczecie a Juli uśnie zanim dojdziemy.
"Ryuga: W paczke i do Komy niech ją ten gafający pies zje."
Ja:Myślicie że coś jest ze mną nie tak jeśli sama ostatnio coś podobnego pomyślałam patrząc na mojego kota?
Lilka: Oświecę cię. Tak.
"Betty; Narazie to chciałbym coś zjeść na Kelly raczej nie mam co liczyś więc może byśmy gdzieś razem wyskoczyli?"
Lenox: To dobry pomysł. To gdzie byś chciała dziś się wybrać?
"Lilka: Phy. proszę cię...Ja?! Co ty. Juli będzie grzeczna bo Juli ma złamany obojczyk i chcę żeby nie smutała że ją boli. Tak Juli.
UsuńJuli:*prawie śpi na ramieniu u Lilki* Tak."
Alex: *udaje, że nie zauważył pierwszego symptomu tego, że ma rację cztaj :" wyparcie"* Biedactwo jak to się stało? *utwiera drzwi do pokoju i puszcza Lilke i Juli pierwsze *
"Jack:*patrzy na sieje i na odwalającą nie wiadomo nikomu co mnie* Możliwe"
Mary: To by wiele wyjasiało.
"Lilka: Dobra dwojaku rusz się bo obaj się popłaczecie a Juli uśnie zanim dojdziemy."
Alex: No już już. *kuca pół metra od posłania psa i mówi cicho i łagodnie * Hej pobudka. Damy przyszły cie obejrzeć. *pies podnosi się na przednie łapy wącha powietrze i szczeka raz.*
"Ja:Myślicie że coś jest ze mną nie tak jeśli sama ostatnio coś podobnego pomyślałam patrząc na mojego kota?"
Mary: W tym samym stopniu co Ryuga. :)
Betty: *Patrzy na całe to towarzystwo * Daleko.
Lilka: Ja wiem co ty tam sobie teraz myśli ale wcale tak nie jest. Z łóżka spadła i włala.
UsuńJuli: Tam jest piesek i ma kuku.
Lilka: No widzisz^^ Tak jak ty.
Juli: Ja ja*znów kładzie głowę na ramie Lilki* Mogę go pogłaskać?
Lilka: Pewnie tak. Alex można go dotykać czy boisz się że go zagryzę zanim jeszcze dotknę?
"Mary: W tym samym stopniu co Ryuga. :)"
Ja:...Ej? Ma żółte papiery w swoich papierach?
Jack: Oficjalnie to nie, ale nie oficjalnie już od dawna.
Ja: A-cha.
Jack: Weź idź spać co?
Ja: Może.
Lenox: To może mógłbym ci zaproponować bar sushi?
Alex: Raczej tak tylko jeszcze nie był tak porządnie kompany, ze względu na opatrunek więc Juli będzie musiała porządnie umyć potem rączki.
UsuńBetty: Brzmi pysznie. Chodźmy.
Lilka: Oj tam. Człowiek ma w ustach więcej bakterii niż psi pysk. Umyjemy ładnie rączki i będzie cacy co nie?^^
UsuńJuli:Tak^^
Lilka:*stawia Juli na podłodze*
Juli: Ty ze mną.
Lilka:Eh*przyklęka, bierze Juli z rączkę i zaczyna głaskać nią psa* Widzisz jak cię lubi?
Juli: Widzę*już sam głaszczę, a właściwie to tylko paca go po głowie*
Lenox: Panie przodem*przepuszcza Betty*
Ja:Ej? Też macie wrażenie, że praktycznie jak przychodzimy tu do was to zawszę jęczę.
Jack: Stwierdzenie roku.
Ja: Tak być nie powinno. Nie powinnam was dołować. Hania już nie będę ci jęczeć...postaram się.
Jack: Chcę to zobaczyć.
Ja: I zobaczysz.
Jack: Po Skitllesah nie wiesz co mówisz.
Ja: Wiem....Ej poczytamy przygody Nocnych Łowców?
Jack: Nie-_-
Victoria: Możemy.
Lilka: Tego niema po co już czytać skoro niema Sebastiana U-U
Ja: To poczytamy.
Lilak: Najpierw to ty sobie włosy wysusz.
Ja: Dobre spostrzeżenie.
Alex: To prawda, sle kubły na śmieci mają dużo więcej bakteri niż ludzka buzia. No i jak fajny piesek?
Usuń"Lenox: Panie przodem*przepuszcza Betty*"
Betty: Jak zawsze gentelmen. :3
"Ja: Tak być nie powinno. Nie powinnam was dołować. Hania już nie będę ci jęczeć...postaram się."
Ja: Jeśli to twoje postanowienie to się go trzymaj, ale wiedz że teoje żekone jęczenie mi nie przeszkadza. Uodporniona jestem.
Lilka: No fakt.
Usuń"No i jak fajny piesek?"
Juli:*kiwa głową i zezuje na Alexa*
Lilka: Słuchaj Alex. Dużo macie tych zwierząt w tej klinice?
"Betty: Jak zawsze gentelmen. :3"
Lenox: Miło to słyszeć.
Jack & Lilka: Phyhyhy*patrzą na siebie porozumiewawczo i całkiem poważne miny by pośmiać się z żartu z którego nikt nie ogarnia poza nimi* Jestem kamerdynerem rodziny Phantomhive. Byłoby hańbą nie potrafić czegoś tak elementarnego....Phahahah!
"Ja: Jeśli to twoje postanowienie to się go trzymaj, ale wiedz że teoje żekone jęczenie mi nie przeszkadza. Uodporniona jestem."
Ja:Postaram się.
Jack: Zobaczymy co powiesz jak się z tym prześpisz. Tylko się obudzisz i znów będziesz jęczeć że nie chce ci się wstać
Ja: U_U
Lilak: Przez moment wyobraziłam sobie pantofelka na biologi.
Alex: Jak wyzdroweje to pewnie będzie chciał wyjść z tobą na spacer.
Usuń"Lilka: Słuchaj Alex. Dużo macie tych zwierząt w tej klinice?"
Alex: Sporo i co najgorsze bezpańskich. Narazie nie grozi im uśpienie ani nic takiego, ale lepiej by było gdyby znalazły dom.*robi szybki zastrzyk i zmienia opatrunek pilnując, żeby Juli nie zobaczyła szfuw ani krwi* No i gotowe. Lada dzień będzie biegał.
Juli: Spacer *.*
UsuńLilka: Musiałeś nie?-_-
Juli: Chodźmy z pieskiem na spacer, chodźmy *.*
Lilka: Nie. Nie możesz.
Juli: *///_ ///*
Lilka: Juli nie rób tak...Nie...nie patrz tak na mnie...niema mowy...o nie nie rób tak bo...Eh U-U Jak ty i piesek wyzdrowiejecie to pobawicie się na dworze.
Juli: Ale liście i kałuże i kukanie ślimaków *-*
Lilka: Tak będą będą tam. Jack!*pstryka palcami i w skazując na podłogę* Gdzie ten szczeniak? Jack! Do nogi!
Jack: Czy ja wyglądam ci jak pies i po co się drzesz?
Lilka: Bo głuchy jesteś.
Jack: Ciekawe przez kogo?
Lilka: Przydaj się raz na coś i idź po liście na dwór.
Jack:-_-
Lilka: No dalej. Szukaj. Szukaj liści. Biegiem!
Jack: Wal się nie jestem psem-_-
Lilka: Nie uruchamiaj mnie i idź po te liście!
Jack: Nie.
Lilak:...Wywalę cię oknem i jak wrócisz i tak będziesz miał je na sobie więc wybieraj. Przynosisz liście bez bólu czy przynosisz liście jako uniżony i obolały szczeniak?
Jack: Wstrzymuję się od głosu i nigdzie nie idę.
Lilka: Łajza! Sama pójdę!
Jack: Szerokiej drogi utop się w rowie na Lubelskiej.
Lilka: Coś ty powiedział?!
Jack: O proszę od tych wrzasków i ty ogłuchłaś. Jakie to smutne.
Lilak: Smutno to cię będzie jak cię do wora i do jeziora wyrzucę!*widzi ranę psa i się krzywi*
Jack: Zamilkła.
Juli: Ten piesek ma kuku?
Jack: No.
Juli: To Liliś musi go ucałować żeby szybciej wyzdrowiał.
Lilak: Ustalmy sobie jedno Juli. Ciebie mogę całować jego po szwach nie będę.
Jack: Tylko ty i szwy. Hym. Randka z przeznaczeniem?
Lilak: Czegoś takiego niema.
Zmora: Jest niestety.
Lilak: Ty to tam siedź.
Juli:*podchodzi do Lilki* Kim jest ten pan z igiełką?
Lilka: O mamo U.U To jest*patrzy an Alexa*...taki pan co pomaga zwierzakom nazywa się weterynarz.
Juli: Pan weteran.
Lilka: Nie to co innego. Weterynarz się mówi.
Luli: Wete...rynarz?
Lilak: Tak!^^
Juli: Powiedziałam^^
Jack: Brawo ty-_-*dostaje w tył głowy od Lilki*A to za co?
Lilka: Za liście jak nie wiesz za co. Idziesz po to.
Jack: Tyh. No lecę.
Lilka: A tak, a pro po to nie szukacie tam kogoś do pomocy...tak do towarzystwa dla zwierząt rzecz jasna. Nie zaadoptuję żadnego bo nie mogę niestety. Mam już psa, kota, konia, chomika, kruka i lemura jak widzisz.
"Lilka: Musiałeś nie?-_-"
UsuńAlex: Ale ja nic...Nie tłumacz się kretynie...Ale ja naprawdę...Boże daj mi siłę...:(...Ech.
"Juli: Ale liście i kałuże i kukanie ślimaków *-*"
Kelly: No w kwestii kukania ślimaków to Alex się jak nikt na tym zna.
Alex: Tylko niech nikt mu nie mówi co Juli rozumie przez kukanie ślimaków bo się załamie.
"Zmora: Jest niestety"
Kelly: Niestety? Czyżbyś znała swoje?
"Lilka: A tak, a pro po to nie szukacie tam kogoś do pomocy...tak do towarzystwa dla zwierząt rzecz jasna. Nie zaadoptuję żadnego bo nie mogę niestety. Mam już psa, kota, konia, chomika, kruka i lemura jak widzisz."
Alex: Każda para rąk się przyda. Trzeba wyprowadzać zwierzęta na spacer sprzątać klatki wymieniać wodę karmić i oczywiście się z nimi bawić to naukowo udowodnione że zwierzęta którym poświęca się dużo uwagi zdrowieją szybciej.
"Kelly: No w kwestii kukania ślimaków to Alex się jak nikt na tym zna.
UsuńAlex: Tylko niech nikt mu nie mówi co Juli rozumie przez kukanie ślimaków bo się załamie."
Lilka:*stoi sobie z założonymi rękoma, schowana za kurtyną z włosów*
Jack: Czarna widzę ten twój uśmieszek.
Lilka: No i co z tego.
Jack: Nic bo ja to powiem. Wiesz kiedy Landryna znajdzie ślimaka mówi do niego czułe słówka, a potem rzuca na ziemię i gniecie butem! Słychać już tylko chrzęst miażdżonej skorupki małego ślimaka, który woła konając w męczarniach: ,,Alex! Alex! Dlaczego mnie nie uratowałeś!"
Juli:*stoi sobie tylko i przygląda Jackowi ale nie ma pojęcia o czym mówi więc krzyczy tylko...* Pokukamy ślimaki^^
Lilka:*nadal chowa się za włosami, ale widać, że po chichu się śmieje*
Jack: Widzisz te ich uśmiechy bardziej diabelskie od samego diabła? To znaczy, że mówię prawdę*uśmiech a'la jestem najprawdziwszym aniołem*
"Kelly: Niestety? Czyżbyś znała swoje?"
Zmora:Znam jej*czytaj Lilki* przeznaczenie.
"Alex: Każda para rąk się przyda. Trzeba wyprowadzać zwierzęta na spacer sprzątać klatki wymieniać wodę karmić i oczywiście się z nimi bawić to naukowo udowodnione że zwierzęta którym poświęca się dużo uwagi zdrowieją szybciej."
Lilka: O, no i świetnie...tylko nie odbieraj tego przypadkiem jako pomocy tobie...to będzie po prostu dobra rozrywa dla mnie. To kiedy zaczynam?
Alex:*jednym uchem słucha Jack'a ale taj w połowie wypowiedzi traci zainteresowanie a kiedy dostrzega że Jack już skończył pyta* A to co miało niby na celu?
Usuń"Zmora:Znam jej*czytaj Lilki* przeznaczenie."
Kelly: I co szkoda ci się zrobiło? Pazury tracisz o ile kiedyś je miałaś.
"Lilka: O, no i świetnie...tylko nie odbieraj tego przypadkiem jako pomocy tobie...to będzie po prostu dobra rozrywa dla mnie. To kiedy zaczynam?"
Alex: Jasne. To przecież oczywiście że nie robisz tego dla mnie tylko dla zwierząt, a zaczynać możesz choćby od zaraz. Trzeba wymienić wodę u królków.
Jack: Nic bo nie słuchałeś...a ty się przestań tak uśmiechać.
UsuńLilka: Niestety to silniejsze ode mnie.
"Kelly: I co szkoda ci się zrobiło? Pazury tracisz o ile kiedyś je miałaś."
Zmora: Nie wręcz przeciwnie aczkolwiek myślałam że bardziej się postara ale cóż...nie ważne. Co ty możesz wiedzieć. Jakie to zabawne prawda? O pazurach mówi ktoś ktoś stracił jej już dawno. Betty nie żyje, a ty wymiękłaś. Jesteś słaba. Słaba jak dziecko, którym jesteś.
Jack: Słuchaj głośniczku mamy tyle spólnego że nie uwierzysz. Lubimy wkurzać Czarną i tak samo jak ty podobnie myślałem o Pony widzisz jakie życie jest pełne niespodzianek.
Lilka: Zaraz przestanie jak się oboje nie zamkniecie.
Jack: I poco te nerwy?
Zmora: Po to by przestać się kontrolować. Ona tego chce tylko się nie przyznaje. Ja wiem to najlepiej.
Lilka:-_-
"Alex: Jasne. To przecież oczywiście że nie robisz tego dla mnie tylko dla zwierząt, a zaczynać możesz choćby od zaraz. Trzeba wymienić wodę u królków."
Lilka: Nie bierz tego do siebie i mi nie rozkazuj bo nie jesteś moim szefem*stoi z założonym rękoma i z niecierpliwieniem i tupie butem o podłogę* To gdzie te króliki?
Juli: Króliki *.*
Kelly : *słucha co mówi zmora uśmiechając się jak dziecko * Jestem słaba jak dziecko którym jestem. A masło jest maślane. Ale w sumie masz rację. To jak jestem silna zależy odemnie. A i tak dla jasności Betty ma się dobrze bo nawet gdybym chciała części siebie nie zabije taki już mój los ale co ty możesz o tym wiedzieć twoja osobowość zatrzymała się już wiele lat temu i wątpię by jeszcze kiedyś się rozwineła.
Usuń"Lilka: Nie bierz tego do siebie i mi nie rozkazuj bo nie jesteś moim szefem*stoi z założonym rękoma i z niecierpliwieniem i tupie butem o podłogę* To gdzie te króliki?"
Alex:*uśmiecha się lekko zakłopotany* Nie chciałem żeby to zabrzmiało jak rozkaz. Poprostu ktoś będzie musiał to zrobić a skoro ty chcesz pomóc to ci to powiedziałem tak poprostu, a co do królików to choć za mną.*wchodzi z pokoju Ines i skręca w boczny korytarz* Króliki są za tamtymi drzwiami , a baniak z mineralizowaną wodą powinien stać w rogu pokoju. Jakbyś potrzebowała pomocy to będę obok. :)
Zmora: Możesz w to wątpić do woli. Możesz walczyć desperacko do końca i upierać się przy każdym swoim słowie ale i tak prędzej czy później skończy się twój żywot. Wy ludzie jesteście obłudni wobec siebie i nie widzicie winy w sobie za to w innych. Jesteście gotowi walczyć z desperacją gotowi osiągnąć swój cel kosztem innych. Co niektórzy ludzie pod pewnym stopniem są interesujący, ale tak naprawdę jesteście niczym. Zwykłym pyłem i robakami, a ty próbujesz mi wmówić, że jesteście czymś wyjątkowym mając osobowość? Brak ciała nie oznacz braku osobowości myślisz że jak kiedyś własnego nie miałam? Was nawet w planach nie było! Przeklęci...!
UsuńLilka: Stul się na chwilę...Stoję i tak cię słucham i nie wiem co ty pieprzysz więc weź wyjdź i nie wracaj.
Zmora: Z największą przyjemnością wyjdę, a ciebie i waszą resztę zabiję.
Lilka:...*stara się ignorować Zmorę więc idzie do królika z zacieszoną mordką wpatruję się w niego przez kratki. Otwiera drzwi kojca, wyciąga pojemnik z wodą i...* Alexandrze Blanc?! Gdzie to wylać bo coś tu jeszcze jest!
Virgo: Zakłócasz zwierzątkom sen i nie tylko im.
Lilka: Cii.
Kelly: Po pierwsze nie musisz krzyczeć bo ja cię dobrze słyszę. Po drugie to gadanine że ludzie są do niczego sobie pominiemy bo gówno mnie ona obchodzi i się powtarzasz o tu jest coś do rzeczy.
Usuń"ty próbujesz mi wmówić, że jesteście czymś wyjątkowym mając osobowość? Brak ciała nie oznacz braku osobowości myślisz że jak kiedyś własnego nie miałam?"
Kelly: A jednak nie znowu się nie rozumiałyśmy. Masz osobowość najwyklejszego w świecie sadysty fizycznego i emocjonalnego która jest nudna i się nie rozwija. W tym momencie chrzani mnie to czy miałaś ciało bo to nie moja sprawa a i na koniec twoje pełne pasji "Przeklęci...!" o co chodzi. Jeśli znowu o mój kochany gatunek to sobie daruj. A w ogóle czy jeśli ty się w kurzysz to Lilka będzie mogła cie opentać bo jeśli tak to zabiła bym cie śmiechem.
"Alexandrze Blanc?! Gdzie to wylać bo coś tu jeszcze jest!"
Alex: Do zlewu powinien być na zapleczu...Alexandrze Blanc jeny. Tsk oficjalnie zaczęła że myślałem że coś skopaliśmy i zaraz dostaniemy ochrzan...Daj spokój to w końcu nasze imię...Ale nazwisko mogła by sobie darować.
Zmora: Widać, że ci się nudzi. Miałabyś tyle lat co ja to już byś powoli nie miała czego rozwijać. I nie nie o was robakach mówiłam. Nie mój robak co najwyżej może korzystać z mocy jaką daje kompas tak samo jak ten pingwin czy ja. Jej problem polega na tym, że to trzeba opanować, a ona nawet ćwiartki nie opanuje.
UsuńV: Idzie jej dobrze.
Zmora: Tak już ja to widziałam. Ona nie rozumie jak działa prawo zależności życia i myśli że to jakaś czarna magia która bierze się nie wiadomo z kont.
V:...
Lilka: Aaa. No dobra...O, jest. Już mam!*wylewa wodę, opłukuje go nalewa świeżej, a kiedy wraca okazuje się że Juli kombinuje coś przy klatce* Ja ciebie widzę Juli.
Juli:*pociera but o but* Chciałam zobaczyć króliki.
Lilka: Trzeba było powiedzieć. Tobie by uciekły i zaczęły biegać gdzie się da, a potem pan weterynarz się zezłości, że jego pacjenci nie odpoczywają.
Juli:Oo, no tak. A mogę ie zobaczyć?
Lilka: Pewnie tak.*otwiera klatkę wstawia wodę i bierze Juli na ręce* Widzisz tam sobie w rogu siedzi.
Juli: Boi się nas?
Lilka: No pewnie się wystraszył.
Juli: I nie możemy go pogłaskać.
Lilka: Nie wiemy co mu jest i na razie pozwolimy mu odpocząć a jak wyzdrowieje to tu wrócimy i go pogłaszczesz.
Juli: Dobrze*senna kładzie głowę na ramieniu Lilki, a ta zanosi ją do łóżka* Króliki...
Lilka: Myhy.
"Zmora: Widać, że ci się nudzi. Miałabyś tyle lat co ja to już byś powoli nie miała czego rozwijać. I nie nie o was robakach mówiłam."
UsuńKelly: Przepraszam nie chciałam, arz tak wyraźnie dać ci do zrozumienia że rozmowa z tobą na jeden utarty temat jest nudna i że nawet z Viv się ciekawiej rozmawia, a ona nie mówi za dużo.
" Nie mój robak co najwyżej może korzystać z mocy jaką daje kompas tak samo jak ten pingwin czy ja. "
Kelly: Szkoda to by było zabawne...Chwila...Czy ty jesteś pierwszą osobą która używała kompasu? Bo na to mi wygląda.
"Ona nie rozumie jak działa prawo zależności życia."
Kelly: O. o. o. o stop przewiń do tyłu i rozwiń myśl.
Zmora: Czy ty nie za dużo chcesz wiedzieć? Ten robak jest nużący i chce za dużo wiedzieć. Zabiję go.
UsuńJa: Nie zabijamy postaci z innego bloga.
Zmora: Nie rozumiesz moich potrzeb.
Ja: Spokojnie niedługo pojawi się ofiara.
Zmora: A jednak rozumiesz moje potrzeby. Kruk jesteś najlepsza.
Ja: Dlaczego wy mi tak nie słodzicie? :,)
Jack: Bo nie jesteśmy głośniczkami co gadają o morderstwach.
Lilka: No właśnie!*trzyma nad głową wielki transparent z napisem: ,,ZABIĆ ZMORĘ!"
Jack: Dobra uściślijmy to. Ja nie jestem.
Kelly: Trafiłam w sedno prawda. :) Sama powiedziałaś jestem dzieckiem a dzieci są bardzo dociekliwe. Patrz mi na usta. Dzieci są BARDZO DOCIEKLIWE.
Usuń"Ja: Nie zabijamy postaci z innego bloga."
Kelly: * kciukiem rozłożonej dłoni dotyka nosa a małym palcem dotyka kciuka drugiej dłoni i wystawiwszy język udaję że na czymś gra*
Ines: Ryuga jesteś pewny, że Kelly nie powinna przyjmować jakiś leków?
Ryuga:...Nie.
"Ja: Dlaczego wy mi tak nie słodzicie? :,)"
Alex: Może mogła byś ich częściej nagradzać.
I ten moment kiedy kom ci się usunie i musisz go pisać raz jeszcze-_-
UsuńLilka: Miałaś nie jęczeć.
Ja: Podłe internety-_-
Zmora:*patrzy na Kelly* Ten robak jest bardziej niedorozwinięty od innych.
Jack: Ona pewnie potraktuje to jako komplement.
Zmora: Ona myśli, że ja jestem pierwszą osobą, która korzystała z kompasu.
Ja: Idę o zakład, że zgadną pierwsi kim jesteś kiedy tylko pojawią się pewne postaci, albo ty sama czegoś nie wygadasz lub Lilka do tego nie dojdzie.
Zmora: Wątpię we wszystko.
Lilka: Zobaczymy kto się będzie śmiał ostatni.
"Alex: Może mogła byś ich częściej nagradzać."
Lilka: Własnie!
Jack: Jak raz gość od butów mówi do rzeczy.
Ja: Taa? To co byście chcieli?
Jack: Wiec tak...notujesz sobie tam?
Ja: No jasne* z ołówkiem i notatnikiem w ręku a gdy tylko Jack przechodzi do rzeczy notatnik ląduję na biurku*
Jack: No więc. Po pierwsze: chcę beya, który jest mi potrzebny. Po drugie: oddajesz mi moje sprzęty co do jednego pendriva. Po trzecie: wieżowiec należący cały do mnie albo ośrodek badawczy Hadesu. No w końcu gdyby nie ten bolszewicki śmieć Ziggurat to by była niezła firma ale spokojnie ja to wyprowadzę na ludzi. Po czwarte: lambo. Po piąte: sejf wypchany po brzegi kasą. Po szóste: Czarną na badaniach psycho-fizycznych, a wszystkie wyniki i tak pójdą do mnie. Resztę wymagań dostarczę później muszę się zastanowić...może jeden sejf to za mało?*klasyczna poza myśliciela*
Lilka: Chcę beya, wrócić do domu, zniszczyć definitywnie Zmorę, znaleźć brata, słoik Nutelli, Victorię na wolności, zakaz polowania na lisy i przerabiania je na futra, żywego i tylko mojego Jonthana Christophera Morgensterna aka. Sebastiana i żeby Juli już wróciła do zdrowia bo się meczy biedulka.
Ja: Rozumiem. A może chcecie żeby was przytulić, albo coś...?
Lilka: Głowa cie boli?
Jack: Przyznaj się, że po prostu chcesz popsuć mi fryzurę.
Ja:Czyli nie chcecie*sięgam do kieszeni i wyjmuję całą kasę jaką posiadam w chwili obecnej* Dziesięć osiemdziesiąt jeden. Starczy na małą Nutellę dla Lilki, a reszty mogę ci oddać Jack...nie wiem spożytkuj je jak chcesz.
Lilak: Marzenia się spełniają*unosi ręce do góry z placami ułożonymi w znak zwycięstwa*Będę miała Nutellę!^^
Jack: Jaja se ze mnie robisz co ja zrobię z tymi kilkom groszami reszty?
Ja: Nie wiem. Jeszcze jakieś sugestie Alex?
Jack: Phy. Mówiłem, że ona się na matkę nie nadaje.
Ja:....Pojawisz się w kolejnym rozdziale.
Jack: No nareszcie, Kruk! Zawsze wiedziałem, że jesteś mój ziomek. Mówiłem ci już że tak bardzo cie lubię?*uśmiech jestem prawdziwym aniołem*
Ja: Wiele razy...szkoda, że nie na serio, a przynajmniej przeważnie.
Lilka:Emm...wiesz, że się tulisz?
Jack: No i co?
Lilka: O.O? I nie boisz się, że cie wyczochra jak bobra...albo raczej chomika. Ja bym już cie wyczochrała z tą miną.
Jack: Jak mnie wyczochra to się pogniewamy, a ty nawet o tym nie myśl.
Lilak: Wiesz, że mi nie uciekniesz :D
Ja: Jednak dobrze, że mi się po głowie tłuką takie gówniarze*czochram Jacka po głowie*
Jack: Kruk!
Ja: Fyfyhyhy :)
Lilka: Wyczochrała bobra...a raczej chomika :D
Ja: A teraz pora na ciebie :)
Lilak: Nie!
Jack: Wyprowadzam się do koledżu-_-
Kelly: A co myślałeś Jack jestem wyjątkowa i nawet Zmora to zauważyła.
UsuńMary: Żyjesz w swoim wymaginowanym świecie.
Kelly: Yup! I jestem tutaj bardzo szczęśliwa. *szeroki i szczery uśmiech*
"Jack: Jak raz gość od butów mówi do rzeczy."
Alex: Cofam to ten bachor jest zbyt rozpieszczony. Zikurat powinien się nim zająć ponieważ w jego wychowaniu brakowało męskiej ręki.
czekam na next <3 supi jak zawsze :)
OdpowiedzUsuńCiągle się ciesze, że c się podoba.
UsuńDo zobaczenia za dwa tygodnie. :)
Ja: *przeszukuje półki*
OdpowiedzUsuńShin: *spokojnie siedzi, choć kolejna książka odbiła mu się od głowy* Czego ty tak właściwie szukasz Yun?
Ja: *balansując na krześle i sięgając prawie najwyższych półek* Starych książek.
Kaosu: *wisi na lampie* Tylko po co?
Ja: Żeby przeczytać. A po cóż innego.
Shin: *podnosi jeden egzemplarz z podłogi* Nie wiedziałem, że masz encyklopedie biologiczną.
Hiromi: Uwierz, że ona też nie.
Kim: Hmm, dobra kto obstawiał, że zostaną przyjaciółmi?
Aaron: Już kończysz zakład?
Kim: Nie, ale mogę wypłacić połowę tego, co się uzbierało, a później zobaczymy. A właśnie, jakiej rasy jest ten odratowany piesek? Czy może to kundelek?
Kelly: To jeszcze nie koniec oni do siebie wrócą mówię wam.
UsuńInes: O jakim zakładzie oni mówią? Kelly patrzę na ciebie.
Kelly: *patrzy na wszystko co akurat w tym momencie nie jest Ines padło na Aarona biedzaczysko* Hej Aaton pamiętasz jak uczyłeś mnie jeździć? Coś mi mówi że pora na kolejną lekcje. *bierze go pod rękę i gdzieś prowadzi. Szepta* Sory, że używam cie jako siatki maskującej, ale jak zaraz stąd nie wyjdę to ona mnie sfajczy i ja WCALE nie przrsadzam.
Alex: Wilczarz irlandzki, ale mogę się mylić.
Aaron: Okej. *wychodzi z domu razem z Kelly* To gdzie teraz?
UsuńKim: *nie ma pojęcia jak wygląda wilczarz irlandzki, więc poszukuje odpowiedzi w internetach*
Hiromi: Bo wyjście po 22 na łyżwy zupełnie nie wzbudza podejrzeń.
Kaosu: *zaczyna się na lampie huśtać* Czy w ogóle jakieś lodowiska są aktualnie otwarte?
Shin: *z ciekawości przegląda encyklopedię* A dajcie tej dwójce spokój. Dawno nigdzie razem nie poszli.
Kelly: Byle daleko.*zagląda przez okno i krzyczy * Jak chce to zrobię lodowisko*
UsuńInes:*piorunuje ją wzrokiem *
Kelly: Bardzo daleko. Znasz topografie Syberii bo chyba dopiero tam będę bezpieczna?
Ja: Jak ci się nudzi Shin to z dziwnych książek do poczytania mam Wielki atlas kosmosu, albo Najcenniejsze zabytki UNESCO.
Hiromi: *macha im na pożegnanie* No to miłej nocy gołąbeczki. ;)
UsuńShizuka: Do pełni dramatu brakuje ci tylko chusteczki w dłoni.
Kaosu: Mi się wydaje, czy to pożegnanie nie zabrzmiało jakoś dziwnie.
Hiromi: E tam. *przewrotny uśmiech* A co pomidorku, jakieś nieprzyzwoite myśli cię nawiedzają?
Kaosu: Nie.
Hiromi: Ja wiem, dojrzewanie te sprawy... Nie musisz kłamać.
Kaosu: Wcale nie kłamałem! ><
Aaron: *otwiera usta jakby chciał coś powiedzieć, ale zamiast tego zatrzymuje się i zaczyna żwawo przeszukiwać kieszenie* Gdzieś to musiałem wsadzić...
Shin: *patrzy na cały cykl encyklopedii biologicznych i geograficznych* Dzięki Haniu, ale wystarczy mi to co mam. :)
Kelly:* Ma na kończu języka "sama jesteś gołębiem" ale stwierdza że nie ma ochoty być pieczystm*
Usuń"Kaosu: Mi się wydaje, czy to pożegnanie nie zabrzmiało jakoś dziwnie."
Ines: Jak na standarty tego bloga było całkiem normalne. Ale faktycznie chusteczki tu brakowało.
Kelly: Co? Jeśli szukasz mojego muzgu to nie masz poco nigdy nie istniał.
Ja: Na pewno Shin mam jeszcze nastolatka szyje sama tsk z serii co to do cholery robi w moim pokoju?
Aaron: Wiedziałbym gdybyś dała mi swój mózg na przechowanie. ;) Ale nie, nie jego szukam. *w końcu znajduje, co chciał* No, wiedziałem, że dzisiaj ja wziąłem kartę. To Kel, wciąż chcesz wycieczkę na rosyjskie mrozy po nocy?
UsuńHiromi: Niestety chusteczek na stanie brak od kiedy Mizu wzięła je do garażu.
Kaosu: O co się tak boczysz, to tylko chusteczki były.
Hiromi: Przezemnie haftowane. Fakt faktem jak Annetta kazała mi nad nimi ślęczeć, to sama miałam ochotę cisnąć je w cholerę. Ale, żeby moją kilkudniowa robotę zaprzepaścić w godzinę, bo "olej i smar wycieka" to już kurna przesada!
Shin: Na pewno. :)
Shizuka: To już wiadomo jakiego tytułu Yunie w ksiegozbiorze brakuje.
Kelly: Z tobą zawsze. A co do mojego mózgu to jestem pewna ze mogła bym zapomnieć ci o tym powiedzieć.
UsuńInes: Niebyło nic lepszego do wycierania smaru. Chociaż no niewiem mop?
Mary: Z nowu ci się mod Levi załączył?
Ines:...Nieeee.
"Shin: Na pewno. :)"
Ja: Okey :) Ale jakby to co wiesz gdzie mnie szukać.
Aaron: Ale ja bym pamiętał. Przynajmniej tak myślę. *bezwiednie obraca kartę między palcami* No to ustalone. Trzymaj się mocno. *przymyka oczy i znikają w jednym jasnym błysku, aby po chwili znaleźć się przed pewnym domem, naokoło tylko świerki, inne iglaki i śnieg, a na niebie gwiazdy, a Aaron głosem niby przewodnika wycieczki do Kioto* Witamy przed gniazdem rodzinu Stojanov na samym środku mroźnego zadupia. Do jeziora mamy 15 minut piechotą na zachód, do lasu minuta w każdą stronę, do najbliższych torów pół godziny marszem na południe. To gdzie chcesz się wybrać? :)
UsuńHiromi: Podłogi tam się praktycznie nie czyści. Ale rury w samochodzie trzeba było czymś oczywiście zatkac. I wiadomo na co padł wybór.
Kaosu: Do garażu Wolfie się nie wchodzi, chyba, że jesteś Kim lub uwielbiasz widok syfu nad syfy.
Kelly: Daj mi chwilę. *opiera dłonie na kolanach* Chyba gdzieś po drodze żołądek zgubiłam i tak z metr jelita...To możliwe? *bierze głębszy oddech. * Okey no to może na dobry początek może jezioro?
UsuńInes: No oczywiście.
Ja: O nie z rury wycieka olej szybko muszę czym ją zatkać. Szmaty? Nie. Stare ubrania. Nie może je jeszcze założę. O chaftowame chustki. Tak one będą idealne. Tak z grubsza to sobie wyobrażam.
"Kaosu: Do garażu Wolfie się nie wchodzi, chyba, że jesteś Kim lub uwielbiasz widok syfu nad syfy"
Mary: Wolfie fajna ksywa.
Aaron: Za pierwszym razem myślałem, że oderwała mi się głowa razem z lewą nogą, ale okazało się, że ból był tylko skutkiem nieszczęśliwego upadku. *kieruje się z Kel na zachód* Rybacy raczej nie porobili dziur w lodzie, więc do wody nie wpadniemy... Raczej.
UsuńHiromi: Czekaj, ona mi to jakoś tłumaczyła... A tak, "wszystko inne poszło w trzy dupy kiedy pracowałam nad jednym szmelcem, z którego i tak cholerka nic nie wyszło oraz na autokar, który po ostatnim brawurowym tourne i ucieczkach przed policyjnych miał sporo do ulepszenia. A z resztą szmatka jak szmatka, nie było ich zostawiać na zewnątrz. I nie zawracaj mi już gitary." Mniej więcej tak to ujęła.
Kaosu: To Mizuki, tego nie ogarniesz.
Kim: Sama ją wymysliłam. ^^
Kelly: Czyli nie jest ze mnie tak do końca beznadziejna łajza.*śnieg chrupie pod butami* To my będziemy wchodzić na lód? A no tak łyżwy. Czyli zamiast wpaść w zaspe będę się bawić w morsa, albo poprostu się utopie i mnie twój bey zabierze tam albo na górę.
UsuńInes: Ja bym ją chyba w połowie tłumaczenia udusiła.
Mary: Niezdążyła by nawet zacząć się tłumaczyć.
" Kim: Sama ją wymysliłam. ^^"
Mary: A to ci się chwali... Boże zaczynam gadać jak Wolf.
Aaron: *strzepuje śnieg z włosów* Mi bardziej chodziło o to, że po 3 dniach intensywnego opadu śniegu nie będzie wiadome, kiedy kończy się ziemia, a zaczyna lód. I trzeba uważać, żeby nie wpaść. A tak w ogóle to zapomniałem łyżew z domu. Chyba, że bardzo chcesz jeździć to mogę się po nie wrócić.
UsuńMizuki: *wpada do pokoju, błyskawicznie go przeszukuje i rusza do kolejnego pomieszczenia mrucząc pod nosem cykl gdzie ja to do stu piorunów wsadziłam i gdzie to kurka jest*
*chwila ciszy*
Kaosu: Co jej ukradłaś Romi?
Hiromi: *ogląda paznokcie* Nic.
Kaosu: Coś musiałaś.
Hiromi: *dziewczęcy uśmieszek* Pomidorku~ zemsta rządzi się swoimi prawami.
Kelly: Po pierwszym upadku się zorientujemy.*patrzy jak daleko od domu są* Chrzanić łyżwy. Niema nic lepszego niż spacer na mrozie. Ne Aaron lubisz jeździć na sankach?
UsuńJa: Jakbym siebie widziała tylko moja szukająca mantra brzmi bardziej jakby ogr wdepną na lego.
Mary: A za co się mścisz jeśli można wiedzieć?
Aaron: Taki spacer wyjdzie nam na zdrowie, a jeśli nie to przynajmniej pretekst będzie, żeby zostać pod kołdrą. ;) Sanki? Trochę jeździłem, zanim zaliczyłem bliskie spotkanie z drzewem i saneczki poszły do kasacji, ale sama jazda to przyjemne i całkiem zabawne uczucie, nawet przy lądowaniu w zaspie.
UsuńKaosu: Pewnie za te serwetki haftowane.
Hiromi: Chusteczki.
Kaosu: Dobra, chusteczki.
Kelly: Tak pod kołdrą najlepiej, a już pod kołdą i z grzejnikiem to już w ogóle. Biała mogła by zrobić sanki z lodu ale po pierwsze średnio tutaj jak widzę z odpowiednimi górkami a po drugie tyłki by na przymarzły.*robi ktok do przodu a jej noga zamiast się zatrzymać leci dalej co ostatecznie kończy się mało profesjonalnym szpagatem* Ocho znalazłam jezioro.
UsuńMary: Nie domyśli się?
Ines: Bardziej odpowiednie pytanie to za ile się domyśli.
Aaron: Górka górką, ale wszechobecne drzewa to większy problem. *też postawił nogę gdzie nie trzeba, ale, że szpagatu nie potrafi to wyrżnął do tyłu na śnieg* Jak tak dalej pójdzie, to grzejnik i koc pojawią się w bardzo niedalekiej przyszłości.
UsuńVirgo: *mentalnie do Aaronni* Wolisz trumnę?
Aaron: *mentalnie do Virgo* Wrócimy do tej rozmowy jak będę stary, szczerbaty, łysy i zramolały, dobra?
Hiromi: Tydzień?
Shin: Trzy dni?
Kaosu: Doba?
Kim: Chcecie się założyć? ^^
Kelly: Też prawda. *łączy na powrót nogi zgarniając przy tym masę śniegu i na czworaka wraca na "stały ląd" * To jak będzie słoneczko idziemy gdzieś dalej czy posiedzimy sobie na tej pięknej plaży?...Tenepatyzujesz? W sensie głupią minę zrobiłeś i się zastanawiam dlaczego.
UsuńInes: *przypomna sobie dlaczego Kelly nie ma w domu* Nie.
Aaron: *wraca do rzeczywistości i zmiata śnieg z twarzy* Taa, Virgo się nudziło. Jeśli chcesz to możemy pozwiedzać las lub pooglądać niebo z dachu... *podnosi się do siadu* Czekaj, serio zrobiłem głupią minę?
UsuńKim: *dziecinnie nadyma usta*
Kaosu: *spada razem z lampą na podłogę po chwili upaprany tynkiem* Głupia lampa. -.-
Kelly: Kiedy bey nie walczy faktycznie może się nudzić. Fajnie masz, że możesz rozmawiać z Virgo. Mi się Biała co najwyżej przyśni, a i tak mam wrażenie że to tylko moja wyobraźnia. *staję na nogi i wyciąga rękę do Aarona * Nie takę bardzo głupią tylko taką jakby nagle i niespodziewanie powietrze zaczęło do ciebie mówić. O tu.*dotknęła miejsca pomiędzy brwiami Aarona* Ci się zrobiła zmarszczka.
UsuńInes: *pokazuje Kim język*
Mary: Koniec świata. Plagi egipskie pomidorami z nieba rzuca. :)
Aaron: *chętnie korzysta z pomocy* Czy ja wiem, czy tak fajnie... Oczywiście punk widzenia od punktu siedzenia, ale czasami to męczy. Jak taki tępy ból głowy. W niektórych książkach czy innych takich bohaterowie mają wrażenie jakby wiatr im coś szeptał, więc gadające powietrze wcale nie jest takie znowu dziwne. ;)
UsuńKim: *foch dziecięcy i bierze pierwszą z brzegu mangę*
Shin: To chyba pierwszy raz jak Kim się obraża.
Shizuka: Kiedyś musiało się to zdarzyć.
Hiromi: Nie zapomnij o tynku i lampach. ;) A tak w ogóle to co ci ta lampa zawiniła pomidorku?
Shizuka: Oraz yandere lolittkach.
Kaosu: -.- *strzepuje tynk z kłaków*
Kelly: No oczywiście faceta gadanie może męczyć. Wiesz jakby ktoś normalnemu człowiekowi powiedział, że powietrze do niego mówi pewnie uzał by go za chorego psychicznie na szczęście ja nie jestem normalna. ^^ Choćmy do lasu jest teraz w czarno białe paski.
UsuńMary: Ines popsułaś Kim.
Ines: *podchodzi do Kim i tryka ją zwinientym w rulon magazynem o koniach* Co czytasz?
Aaron: *w którąkolwiek by nie poszli to i tak w las* Jak to mówi Yun "normalność jest nudna". ;)
UsuńKim: *powoli humorek jej przechodzi* Owari no Seraph. Niestety mamy tylko pierwszą część, a anime jakoś nie chce mi się zaczynać.
Kelly: *zaczyna śpiewać * Chciałbym być pojebany tak strasznie bardzo. Normalnymi ludzie gardzą. No chyba że jest się Alex'em ja osobiście boje się jego milszej wersji. Nie wiem czemu ale nie lubię, aż tak miłych ludzi.
UsuńInes: Najgorzej jest jak ma się tylko drugą albo tylko trzecią część. Nie wiesz czy przeczytać tą co się ms czy może najpierw zamówić poprzednie i tak człowiek siedzi i nie wie co zrobić.
Ja: *jako wielka fanka czarnego humoru, wybucha śmiechem po pierwszym obrazku*
OdpowiedzUsuńJenny: Lepsze to niż jej udawanie trupa
Izumi: Alex ma skalpel, Haru wiej..tfu!...Postrzel go!
Harumi: Mogę ciebie w łeb
Jenny: Czekam z utęsknieniem na wasz ślub xD
Izumi: Chyba cię coś jebło
Jenny: No Izu, nadejdzie ten czas
Izumi: Po moim trupie -.-
Jenny: Patrick, ty to nagrasz, prawda?
Patrick: Tego się przepuścić nie da
Jenny: Friendzone, friendzone!!!!
Ja: Przestań!
Jenny: Nigdy ^^ A Hyoma dalej ma kurwicę macicy, no litości ile można >.>
Ja: A właśnie, bo coś ciągle zapominam by poszukać. Czy imię Ines coś oznacza? ^^
Alex: Tobie to się nidy nie znudzi prawda? Jeszcze siostrzenice będziesz straszył.
Usuń"Jenny: Czekam z utęsknieniem na wasz ślub xD"
Alex: Zostały jeszcze 2 lata i jakieś trzy cztery miesiące.
" Jenny: Nigdy ^^ A Hyoma dalej ma kurwicę macicy, no litości ile można >.>"
Kelly: Wiesz to samo można powiedzieć o tobie i twoich nerwach na Yoyo. Przy czym Hyoma ma powód.
"Ja: A właśnie, bo coś ciągle zapominam by poszukać. Czy imię Ines coś oznacza? ^^"
Ja: Kiedyś sprawdzałam i to było coś z cykly święta czysta ale głowy sobie uciąć za to niedam.
Ja:A już myślałam, że płonąca albo ogień xD
UsuńIzumi: *z oczami wielkimi jak talerze patrzy na Haru* Ty jesteś w ciąży?!
Ja: Kto znowu?!
Patrick: Ale chyba istnieje coś takiego jak nienawiść bo tak, Angel!!!
Ja: A weź mi nie przypominaj, bo cię łupnę *szuka książki na Allegro*
Jenny: Podejście drugie?
Ja: Tsaa
Jenny: Trzeba wam jakiś prezent wymyślić
Ja: Fajnie by było. Nie dobierałam imion znaczeniami. W ogóle ich nie dobierałam postacie same wybierały. Wszystkie zbieżności są przypadkowe.
UsuńAlex: Chyba nie tak tylko mówiłem, że chciałbym mieć córkę...Chwila moment będę wujem?...W tym momencie bardziej mnie interesuje to czy Haru chce mi powiedzieć o czymś ważnym...O Boże będę wujkiem. Doji wie?...Co jak gdzie nie...Dzwonie, żeby mu powiedzieć. Doji będziesz wujkiem.
Doji: Masz dziecko?
Alex: Nie ja, Alex...To jeszcze nic pewnego.
Doji: Nie spodziewałem się że to będzie tak szybko.
Celest: A o co chodzi?
Doji: Będę wujkiem.
Celest: Oooo Gratuluję wam. No będziesz teraz musiała o sobie bardzo dbać Harumi.
Alex: To nic pewnego opanujcie się wszyscy.
Kelly: O mamo jakbym znowu w domu była. Wszyscy coś mówią i nikt nie ogarnia.
Harumi: *nabiera powietrza* NIE JESTEM W CIĄŻY, DO CHOLERY!
UsuńJa: Haru, chodź na rozmowę, musimy porozmawiać jak matka z córką
Jenny: Bo ty się rzeczywiście do tego nadajesz
Ja: Bardziej od ciebie
Jenny: Izumi, gdzie dzwonisz?
Izumi: Aborcja!
Harumi: *drze się z drugiego pokoju, gdzie jest rozmowa* Zaraz na tobie przeprowadzę!
Jenny: I wszystko po staremu ^^ *zanurza się w wielkiej kosmetyczce*
Celest: Ale jesteś pewna? Wiesz jak to jest nie zawsze wszystko idzie zgodnie z naszym planem.
UsuńDoji: Celest proszę przecież Alex na pewno o to zadbał.
Celest: Zadbał nie zadbał ja swoje wiem.
*dalej chranią swoje*
Alex:*szok przemieszany ze złością* Zabił byś dziecko tylko dlatego, że było by moje?
Izumi: No zabić może nie...Ale odciąć od twojej świrniętej rodziny, to jak najbardziej!
UsuńJenny: Haruu, chodź tu!
Ja: Z Alexem też trzeba pogadać. Haru czy wy robiliście to o czym myślę
Harumi: Angel...DYSKRETNIEJ SIĘ NIE DAŁO?!
Ja: O.O Alice...przytul *^*
Harumi: *do Celest* Tak jestem pewna
Celest: *średnio słucha co się do niej mówi i w tym samym stopniu ogarnia co się dzieje bo dyskutuje (kłuci się) z Doji'm ale nic nie da się zrozumieć bo po Francusku nakurwiają*
UsuńAlex: To uważaj na słowa zjebie. Jasne?
"Ja: Z Alexem też trzeba pogadać. Haru czy wy robiliście to o czym myślę"
Alex: *podchodzi do Harumi bierze ją za rękę i szepta do ucha* Jak daleko będziesz w stanie nas stąd przenieść?
Harumi: Hiszpania?
UsuńJa: Ja nie skończyłam rozmowy!
Jenny: *słucha tej cudownej kłótni*
Izumi: A spierdalaj do kanałów, czterooki psycholu
Alex: Idealnie. Byle szybko. Zanim zaczną wykład o planowaniu rodziny
Usuń"Izumi: A spierdalaj do kanałów, czterooki psycholu"
Kelly: Żółwie Ninja wystraszy. :(
Izumi: Albo go pobiją, nawet lepiej
UsuńJa: Ja + wykład o czymkolwiek = Nope
Jenny: Ooo będzie mały pół - demon, jak uroczo ^^ &szuka dobrego lokalu*
Harumi: *łapie go pod ramię i przy błysku czerwonego światła znikają*
Kelly: Żółwie Ninja. Pobiją. Gościa w okularach?*weź ty się czasem popukaj w czoło zanim coś powiesz*
Usuń"Jenny: Ooo będzie mały pół - demon, jak uroczo ^^ &szuka dobrego lokalu*"
Kelly: Pół demon pół człowiek pół alter ego.
Ibes: A z ciebie jest pół mózg. Dziecko nie może mieć trzech połówek.
Mary: *wygląda ze swojego pokoju* Widział ktoś Alex'a? Mieliśmy Legion Samobójców oglądać.
Kelly: W Hiszpanii jest albo dopiero w drodze.
Mary: Nie chodzi ci o lotnisko?
Kelly: Nie. :D
Legion Samobójców *.*
UsuńIzumi: *nawet nie wie kto to i kątem ust szepcze do Jenny* Kto to?
Jenny: Z zamiłowanie do broni i kaktusów...Niee, to się dobrze nie skończy *mamrocze* Jacyś od sprawiedliwości, więc palnąłeś głupotę.
Izumi: A-ha *zwisa mu to*
Harumi: *lądują na markizie nad jakimś stoiskiem z owocami*
Kelly: *zapowietrza się porażona tym co właśnie usłyszała* O nie tak być nie może. Teraz zaraz już idziesz zemną oglądać żówie ninja. I żadnych wymówek.
UsuńAlex: Uf było blisko. Niema nic gorszego i bardziej upokażającego od starszego brata który chce nauczyć cie jak się zakłada praezrwatywe. Jakiś pomysł jak stąd zleść?
Izumi: Ok ^^
UsuńHarumi: *złazi i ląduje przed zdumionym sprzedawcą* Jak dla mnie moralne kazania matki są gorsze.
Ja: *połową na dnie rozpaczy, a drugą połowę e niebie*
Kelly: *wyjuje z szafki chrupki żelki i sok trzymając to w jednej ręce drugą bierze pod ręke Izumiego i prowadzi do pokoju z telewizorem.
UsuńAlex:Z moralnego kazania łatwiej się wymigać. *przez chwilę kombinuję ja zejść aż w końcu stwierdza że raz się żyje i skacze* Lądowanie super bochatera. Faktycznie bolą kolana. :)
Izumi: *wbija rurkę d kartonika z mlekiem kokosowym i spokojnie pije*
UsuńHarumi: Naprwadę? (patrzy ponuro na swoja bluzę i długie spodnie, po czym idzie do sklepu i po minucie wychodzi w kremowej sukience i kilkoma torbami* To co robimy? ^^
Jenny: *ściga Nile z szczotką i wałkami* Stój spokojnie!
Nil: No chyba nie!
Kelly: Okey szybjie powtórzenie żółw z czerwoną opaską to Rafael jest super i bujałam się w nim jak miałam 8 lat więc spróbuj się z niego zaśmiać a zatęskisz zaa czasami gdy ganiałam cie ze znakiem stopu w ręce niebieska opaska to Leonardo kapitan. Niecierpie go bo się żądzi. Fioletowa opaska Donatello mózgowiec w porządku jest ale Rafaelowi do pient nie dorasta i na koniec Mike no taki śmieszek fajny jest i lubi komiksy z superbochaterami wię ma u mnie na start + 50 punktów.
UsuńAlex: Niezłe tempo zakupów masz nie mówiąc już o guście do ubrań. Może przejdziemy się na plaż*nagle urywa* spacer po mieście powinien być całkiem przyjemny.
Izumi: Spoko ^^ *układa nogi na oparciu kanapy i do góry nogami zaczyna oglądać, chociaż myśli o morderstwie*
UsuńHarumi: Hmm. może zobaczymy jak Hiszpanie tańczą flamenco, a potem pójdziemy coś zjeść, a potem wykąpać się i połowić muszle? *.* Co ty na to? ^^ *przytula mu się do ręki i ciągnie w miasto, nie czekając na odpowiedź*
Kelly: Żelka?*proponuję kolazom Izumiego bo za bardzo zapatrzyła się w film*
UsuńAlex: Hah zaplanowałaś to? Flamenco to coś co warto zobaczyć i coś mi mówi że dobrze wyglądała byś w takiej długiej sukience.
Izumi: Chętnie ^^ *łapie żelka i wrzuca go do buzi* Co to za szczur? O.O
UsuńHarumi: *zadziera głowę do góry* Tak szczerze to nie za dobrze tańczę i w takiej sukni to gleba murowana >.>
Kelly: *Robi duże oczy* Nie, żaden szczur tylko mistrz Splinter. W życiu nie będziesz nawet w połowie tak dobry w walce jak on jest. Co ja gadam, żadne z nas mu do pięt nie dorasta. Więc z szacunkiem proszę.
UsuńAlex: Nie pozwole ci upaść. *daje jej buziaka w czoło* Nigdy.
Harumi: *rumieni się tak, że nie da się odróżnić włosów i ciągnie go dalej8 No gdzie to było...
UsuńIzumi: Dobra, dobra, bez nerwów
Alex: Nawet niewiesz jak bardzo kocham twoje rumieńce.
UsuńKelly: -.-
Harumi: *mamrocze* Ja mnie, bo są idiotyczne *stają przed halą* To chyba tu!
UsuńIzumi: *pochłonięty filmem i małpowaniem ciosów, przez co ląduje na podłodze, ale nie przestaje*
Alex: Słyszełem to.*szepta jej do ucha* A tu jest konkretnie co bo się nie orientuje w Hispańskim.
UsuńKelly: *śmieje się pod nosem i kożystając z tego źe kanapa jest cała wolna rozkłada się na niej i mruczy zadowolona *