piątek, 7 sierpnia 2015

Rozdział 56


Kelly




Drzwi zamknęły się za moimi wspólniczkami i dobrze niech się szykują bo ja nie mam zamiaru się nimi zajmować.
Westchnęłam głęboko i przekręciłam się na drugi bok.
-Kelly.-zaczęła Kelsi mówiąc do moich pleców.
-Co jest?-spytałam siadając i podkurczając nogi średnio zadowolona tym, że nie daje mi odpocząć.
-Dzisiaj dostałam to o co mnie prosiłaś.-podała mi szarą paczkę wielkości pudełka po butach.
-Dzięki jestem twoją dłużniczką.-powiedziałam pakując paczkę do plecaka.
-Jeszcze mi się jakoś odwdzięczysz.
Obym nigdy nie miała okazji. Kelsi to świetna dziewczyna i naprawdę z całego serca życzę jej, żeby nigdy nie musiała nikogo prosić o pomoc.
-Szykuje się niezła rozróba.-blondynka przerwała niezręczna cisze.
-Tak. Rozróba będzie niezła powiedziałam patrząc przez okno. Było już ciemno i wszyscy porządni ludzie siedzieli już w domach.
-Jeśli będziecie potrzebowały jakiegoś wsparcia to wal do mnie jak w dym. Doji musi dostać za swoje.-zaśmiałam się pod nosem.
-Zapamiętam…Wiesz chyba wrócę do mieszkania.-powiedziałam wstając.
-Spoko w końcu będę spać spokojnie.-uśmiechnęła się szeroko.
-Oj bez przesady nie gadam przez sen, aż tak głośno.
Zabrałam swoje graty i jako ja nie Betty wyszłam na miasto. Trochę dziwnie tak chodzić nocą po ulicach. Zwykle skacze po dachach i bawię się w ziemia to lawa.
Minęłam kolejny ciemny zaułek w który niebyło niczego co mogło by powstrzymać mnie przed powrotem do mieszkania. Zimny wiatr szarpnął moim ubraniem. Zgarbiłam się chowając głowę pomiędzy ramionami i przyspieszyłam kroku. Kiedy znalazłam się przed drzwiami naszego mieszkania i przekręciłam klucz w zamku zawahałam się.
Okey Kelly. Dobrze wiesz co tam jest krew, szkło, kawałki rozwalonego stołu i od cholery złych wspomnień. Wypuściłam powietrze z płuc i nacisnęłam klamkę.
W mieszkaniu było duszno i śmierdziało stęchłym jedzeniem oraz już od tygodnia nie wyrzucanymi śmieciami. Wyglądu mieszkania nie poprawiały plamy krwi i  szklany stół w kawałkach.
-Dobra samo się nie ogarnie.-powiedziałam rzucając plecak na kanapę która uniknęła jakiś większych obrażeń z cyklu plamy krwi lub rozcięcia.
Otworzyłam okno. Powietrze jakie natychmiast wypełniło salon niebyło morską bryzą (łagodnie rzecz ujmując), ale trochę pomogło. Wyjęłam z szafki worek na śmieci i wrzuciłam do niego wszystko co nie spełniało już swojej funkcji. Segregacją odpadów będę się martwić jak już uwolnię Ryuge.
Kiedy śmieci były tam gdzie ich miejsce-w kontenerze obok bloku –zajęłam się zmywaniem plam krwi z podłogi.
No co? Jak już wrócę tu z Ryugą nie możemy zastać tu syfu.
Po wyrzuceniu śmieci, sprzątnięciu podłogi, zjedzeniu bardzo później kolacji i półgodzinnym prysznicu nie zostało mi nic innego jak sprawdzenie mojego bagażu. Usiadłam na kapie, położyłam sobie plecak na kolanach, westchnęłam głęboko tak jakbym chciała sobie przypomnieć jak się oddycha, otworzyłam jedną z wielu kieszeni i wyjęłam z niej paczkę od Kelsi. Rozerwałam szary papier którym była owinięta i wreszcie moim oczom ukazała się jej cenna zawartość.
Nowiutka błyszcząca korona i ulubiony „dodatek” Ryugi połączenie kuczera i pojemnika do przetrzymywania największego sk*rwiela tego świata- L Drago.
Podniosłam koronę do światła. Małe czerwone oczka smoka błysnęły i przez chwile miałam wrażenie, że razem z nimi ożywa cały smok.
 Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej białą pelerynę taką samą jak kiedyś nosił Ryuga i położyłam na kanapie razem z resztą rzeczy.
-No Biała. Teraz mamy wszystko.-powiedziałam wyjmując mojego bey’a i ściskając go w dłoni.
 -Nya.-na parapecie pośród ciemności błysnęły żółte kocie oczy.
-Cześć Betty. Trochę minęło odkąd się ostatnio widziałyśmy. Czarna jak noc kotka spojrzała na rzeczy porozwalane na  kanapie i przekręciła swoją małą główkę.-Dzisiaj Kelsi dała mi resztę gratów. Mamy już wszystko jak tylko uwolnię Ryuge wszystko znowu będzie takie jak dawniej.
-A jak się nie uda? – „spytała” kotka drapiąc się za uchem.
-Weź nawet tak nie myśl.-powiedziałam przyciągając sobie kolana pod brodę.-Albo go uwolnię…
-Wiem, wiem, albo zginiesz próbując.-dokończyła za minie Betty przeskakując z parapetu na oparcie kanapy.-uparte z ciebie ustrojstwo.
-Mała, pyskata, uparta, opryskliwa, wredna i ty się dziwisz, że mogę zrobić wszystko dla człowieka który lubi mnie taką jaka jestem.-powiedziałam żartobliwym tonem gładząc materiał płaszcza.
-Tylko mi się tu nie rozklejaj.-Betty złapała jeden z moich wiecznie sterczących kucyków i zaczęła go gryźć jakby to on był winny całemu złu tego świata, albo przynajmniej istnieniu psów które tak bardzo lubiła denerwować.
-Przecier wiesz, że ja nie płaczę.-rozprostowałam nogi, wyplątałam kotkę ze splatanych włosów i położyłam ją sobie na kolanach.-po prostu… no żesz k*rwa tęsknie za tym kretynem z żółwią twarzą!
-No weź masz przecież mnie.-„powiedziała” kotka ocierając główką o moją rękę.
-Betty nie dobijaj leżącego.-dla dodania dramaturgii mojej wypowiedzi położyłam się na kanapie.
Kiedy tylko się ruszyłam Betty zeskoczyła mi z kolan i usiadła na podłodze zostawiając na moich nogach uczucie chłodu.
-Głupi kot.-burknęłam kiedy przez moje ciało przebiegły dreszcze.-Teraz nie pozbędę się tego głupiego uczucia.
Burknęłam kilka równie bezsensownych co a wykonalnych gróźb pod adresem kotki (średnio się tym przejęła) i z powrotem podniosłam się do pozycji siedzącej.
-Phhhhhhyyyyy.-prychnęłam dopełniając obraz osoby która już od dawna powinna posiadać zaświadczenie o niepoczytalności i zostać umieszczona w zakładzie zamkniętym. Swoją droga każdy po spędzeniu paru minut w towarzystwie Drago kwalifikuje się do zamknięcia w  takim zakładzie.
-No to co teraz?-spytałam przeczesując palcami włosy. Powinnam je rozpuścić. To ponoć niezdrowo spać w związanych włosach.
-Mnie nie pytaj.-powiedziała kotka czyszcząc swoje futerko.-Ja na twoim miejsc bym się po prostu przespała.
-To dobry plan.-powiedziałam rozpuszczając włosy i kręcąc głową na lewo i prawo żeby moje włosy ułożyły się w coś innego niż szopa przypominająca fryzurę Sonika.
Podniosłam się z kanapy i trochę chwiejnym krokiem ruszyłam w stronę lustra by ocenić efekt końcowy. Daleko mi było do ideału, żebym wyglądała dobrze trzeba było by mi zakryć twarz. W sumie to da się zrobić.
Wciągnęłam z plecaka maskę i założyłam ją nie przejmując się układaniem włosów pod maską zostawiłam je tak jak leżały i spojrzałam w lustro z którego spoglądała na mnie blada postać z łobuzerskim uśmieszkiem i spojrzeniem osoby która zaraz zrobi coś strasznego mi i wszystkim których kocham. Jak ja się cieszę, że ją jedną na sto procent mam po swojej stronie.
-Nie martw się Ryuga-powiedziałam podchodząc do okna  patrząc w niebo- już niedługo przyjdziemy po ciebie i nikt nas nie zatrzyma.
Niebo przecięła błyskawica zapowiadająca solidną burze.



Mary



Budzik zadzwonił niespodziewanie i rozdarł na pół kruchą cisze.
-Maaaaaaaaaaaammmmmmoooooooo jak mnie łeb boli. Przecież nie wypiłam, aż tyle. Żebym tylko miała w domu umeboshi*. - pomyślałam bardzo powoli schodząc z łóżka.
Używając ręki jako podpórki dla pulsującej bólem głowy udało mi się dotrzeć do kuchni. Na ślepo patrząc w ziemię, a dokładnie na odpływ w zlewie próbowałam odszukać słoik z moimi ukochanymi owocami.
Po paru chwilach i pięciokrotnym odnalezieniu solniczki wnerwiona jak jeszcze nigdy podniosłam głowę iiii zwróciłam do zlewu. Lżejsza o moja wczorajszą kolacje i sporą część obiadu znalazłam słoik którego tak potrzebowałam. Zaparzyłam zieloną herbatę która na szczęście stała na bufecie. Połknęłam trzy zgniło-pomarańczowe owoce naraz i popiłam herbatą. Spojrzałam na zegarek- piąta, może jakimś cudem uda mi się zdążyć na pociąg.
Mieszkanie na obrzeżach miasta ma swoje zalety, ale czasami mam tego dosyć. Po zastosowaniu tych starych japońskich metod pozbywania się kaca poszłam się wykapać gratulując sobie w myślach, że spakowałam się wczoraj.
Ciekawe czy gdzieś po drodze uda mi się kupić jakieś śniadanie. Powinnam na wszelki wypadek zjeść zupę miso. Bo kac może jeszcze dać o sobie znać.
Matko.
Mary. Nie masz innych problemów tylko co zjeść na śniadanie? Jestem pod wrażeniem powinnaś częściej mieć kaca szczęśliwsza jesteś.
Wyszłam z mieszkania. Przywołałam  windę (jak Anglia głowę Rosi), zjechałam na parter i dopiero wtedy burza postanowiła dać osobie znać, a ja oczywiście nie miałam nawet głupiej parasolki.
Niema to jak dobrze zacząć dzień.
Dobra jak się wrócę to nie zdążę na pociąg i Ines nie zabije.
No dalej Mary. Przecież lubisz burze.
Nie tylko lubię burze. Ona napawa mnie takim dziwnym uczuciem, tak jakby mnie woła, im bardziej rozszalały jest wiatr im bardziej grzmi i wieje, tym bardziej mam ochotę wybiec z domu, uciec gdzieś i móc krzyczeć z radości. Bo tłumie w sobie krzyki, a burza to dla mnie niejaki zew wolności...
Wybiegłam na chodnik i zmuszając ludzi do schodzenia mi z drobi biegłam na dworzec główny. Zbyt dużego odcinka nie przebiegłam-dzięki moja kondycjo i masakrujący głowę bólu- ale udało mi się dostać na przystanek autobusowy. W autobusie mimo wczesnej godziny ścisk jak zwykle jakimś cudem udało mi się usiąść.
W milczeniu-bo niby do kogo miała bym się tam odezwać-dojechałam na dworzec główny. Zatrzymałam się przy pomniku „wiernego psa”. Cudna historia szkoda, że ze smutnym końcem.
Hachikō codziennie odprowadzał swojego pana, gdy ten wychodził do pracy i czekał na niego wieczorami na pobliskiej stacji. Pewnego dnia właściciel psa zmarł nagle w miejscu pracy. Hachikō nadal codziennie czekał na niego na stacji, pojawiając się tam przed przyjazdem wieczornego pociągu przez następne 10 lat. Dzięki oddaniu, jakie Hachikō okazywał swojemu zmarłemu panu, nadano mu przydomek "wiernego psa”. Szkoda, że psy mają w sobie więcej wiary w ludzi niż zdrowego rozsądku, ale co poradzisz nadzieja umiera ostatnia.
-No nareszcie jesteś.-głos Ines wyrwał mnie z zamyślenia-choć szybko pod dach bo do reszty przemokniesz.
-Cześć Ines. Długo na mnie czekałaś? Za ile mamy pociąg?-spylałam idąc stronę mojej przyjaciółki
-Za chwile o ile burza go niepóźni.-odezwała się siedząca na jednym w wielu siedzeń dla pasażerów oczekujących na pociąg Kelly strzepując krople deszczu ze swojego plecaka.
-Nie czekałam długo, ale jeszcze chwila i była byś spóźniona.-odparła Ines.
-Dobra pogadacie sobie w przedziale.-warknęła Kelly ruszając swoje cztery litery z siedziska i ruszając w stronę właściwego (mam nadzieje) peronu.
-Może trochę grzeczniej co?-zasugerowałam ruszając za nią.
-Nie będę cię uświadamiać co się działo kiedy ostatnio ktoś zwracał mi uwagę w ten sposób.-odparła nawet się do mnie nie odwracając. Spiorunowałam wzrokiem jej plecy i wściekłam po raz kolejny. Jaka ona jest szczupła.
-Jak tam głowa?- spytała mary spychając moje myśli na inny tor.
-Boli jak diabli, a co aż tak bardzo widać, że jestem na kacu?
-Nie po prostu dobrze cię znam. W końcu szlajamy się po tym świecie razem już jakiś czas.
-Pięć lat.
Wsiadłyśmy do pociągu na cale szczęście znalazłyśmy pusty przedział, a właściwie Kelly znalazła. Cały czas szła parę kroków przed nami na tyle daleko, żeby nie mogła usłyszeć  naszej rozmowy. W ogóle zachowywała się inaczej niż zwykle. Nie żeby przeszkadzał mi brak normalnej - czyli wnerwiającej do granic możliwości – Kelly, po prostu tym razem chce załatwić bez żadnych niespodzianek.
Głowa zakuła mnie niemiłosiernie oparłam się więc wygodnie o ramie Ines i przymknęłam oczy. Deszcz bębniący o szybę i szum pociągu sunącego po szynach stopniowo mnie uśpił.






Ryuga: HAAAANNNIIIIIAAAAAAA!!!!!!!
Ja: Phahahahahahah zaraz zginę hahahahah!!!! *próbuje się wyczołgać z pokoju tarzając ze śmiechu*


Rozdział 56 za nami. Powiem wam tak bardzo się ciesze, że dodaje ten rozdział bo jak widzę mój ostatni post to mi się chce rzygać.  Kiedy to pisałam wydawało i się, że jest nawet śmieszne, ale teraz jak na to patrze, aż mnie nosi, żeby to usnąć. Przepraszam, że musieliście  to czytać. Dobra dosyć tej samokrytyki bo w depresje wpadnę. Ryż  preparowany jest uzależniający, Kelly nie jest sobą, a Mary ma kaca. Wszystko jest na dobrej drodze, a właściwie dobrych torach   *ta bum tssy* taki suchar.
Mam nadzieje, ze nie umrzecie beze mnie z nudów. Bo jak wiecie albo nie wyjeżdżam na wakacje w góry i nie będzie mnie w internetach, ale spokojnie zabieram ze sobą laptop wiec jak tylko będę miała czas spróbuje coś napisać, a tak z innej beczki wiecie co jest dla mnie dziwne jak nie wiem co? System dodawania do obserwujących. człowiek naciska ten przycisk "dołącz do tej witryny",a tu wyskakuje takie male okienko myśli człowiek, że reklama to wyłącza i dalej ma problem. Ja trzy razy wyłączyłam to okienko zanim się zorientowałam, że tam trzeba wybrać z jakiej witryny chcesz się zalogować. Głupia jestem co nie? (Jak powiecie tak zabije :))
No to ja się z wami żegnam.
Do następnego posta.
Hania.

Ps. Tutaj link    do świetnego amv przy którym pisałam ten rozdział. Polecam ^^

*marynowane bardzo słone śliwki. Łagodzą skutki picia u Japończyków.

22 komentarze:

  1. Miju: Ryuga jak co to mogę pomóc mam licencję zabójcy
    Kaila: Miju obudziłaś się? W podświadomości Ashary żadko jesteś.
    Miju: Bo blog na którym jestem został zamknięty. To jest powód.

    Mary ma kaca! Nie no dobre. Kelly gada z kotem i nie jest sobą. Co się z nią stało???????????!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!?????????!!!!!!?!?!?!?!?!!!

    Miju: A Aahara zdruzgotana. Popieram jej wypowiedź.

    Kaila: Chodzi raz się w czymś z tobą zgadzam.

    Luna: Siostra ty ty....yy. Ty nigdy nie popierałaś Miju?! Gadaj masz teraz kaca bo z napiłaś się z Mary.
    Ahsoka: Nie no Kaila nie poznaje cię.
    Kaila: Siostry ze mną wszystko dobrze.

    Dobra kończę bo Kaila urządza se rozmowę z Ahsoką i Luną brakuje tylko Andrei i Lou a... Nie no kończę. Czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kelly: Miju jesteś. nawet nie wiesz jak się ciesze. Ta cała Kaila niema pazurów i nie umie się bawić nie to co ty.

      Usuń
  2. Miju: Może pazurów nie ma ale płonie ogniem i nim rzuca. Z kąd to wiem. Miałam z nią konfrontacje i teraz mam oparzenia.
    Kaila: A czy to moja wina że nie paczysz. Dobrze wiesz że często żągluje kulami ognia. A to że masz oparzenia to nie moja winna tylko twoja.
    Miju: Ej tylko mi tu bez takich.
    Naris: Kaila Miju ogar.
    Miju i Kaila: NARIS!!!!
    Naris: Tak wpadłam tu do was. Hejka.
    Andrea: Jeszcze tylko nam jej brakowało.
    Naris: I mówi to osoba która była Sith'em.
    Jenny: Ogarnijcie się bo jak nie to osobiście was skopię.
    Miju: Jenny!!!!!!
    Ja: Głowa za chwile mi od was pęknie!

    Kilka godzin później wszystkie się kłócą dalej wraz z Cleo i Tori.

    OdpowiedzUsuń
  3. RyugaaaaAaAaAaaaaAaAAA 0.0 coś ty mu zrobiła ?!?!?!?! Ja wiem że żołw i majestatyczny żółw ale Hania on cie zabije!
    A rozdział .... go go power rangers...już nie wiem czy dobrze napisałam ale niech będzie
    Byłam nad morzem ale już nie będe narzekać... tak poprostu sie aż za wami stęskniłam pozdrawiam was pozdrawiam kochane <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ZuZu!!! Chroń mnie!!!
      Ryuga: ZABIJE!
      A tak na marginesie: Jesteś!!!! ^.^

      Usuń
    2. Jeeesssseeeeeemmmmm :D

      Usuń
  4. Hania zabunkruj się gdzieś bo wątpie by Ryuga ci odpuścił XD a rozdział jest the best i wogóle ;))) Kelly nie poznje cię o.O co zrobiłaś z prawdziwą Kelly?! Teraz ona rozmawia z kotami a Mary ma kaaaaaaca :D
    czekam na dalszy ciąg wydarzeń
    ~Pozdrawiam wszystkich :* ~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja: *chowa się za plecami Blogusia* Ryuga chyba nie zabijesz mnie na oczach dziecka?
      Bloguś: Ryuga plosze nie lub jej kszywdy. *oczy kota ze Shreka*
      Ryuga: A niech was szlak. *odchodzi dalej wk*rwiony*
      Bloguś: Ginga jak nic zbierze dzisiaj twoje baty.
      Ja: Rudy zawsze obrywa za nic, a tym rudym się nie przejmuję.

      Usuń
  5. Pytanie: Jakie parkingi z Beyblade po mojemu shipujecie teraz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten sam, Kelly i Kyoya <3

      Usuń
    2. Mary x Alex
      Ryuga x Hikaru

      Usuń
    3. Moja reakcja do drugiego paringu:
      ŻŻŻŻŻŻŻEEEEEE CCCCCCCCCOOOOOOOO???????????????????!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!????????????!!!!!!!!!!!!!!!??!!!!?!?!??!

      Usuń
    4. Ja tak reaguje na większość z dupy wziętych yaoiców.
      Ale jak Vanessa uważa, że do siebie pasują to jej gust. Ja z mojej strony mogę wam zaproponować, że napisze one shota z każdym paringiem.

      Usuń
  6. HAAAANNNIIIIIUUUUUU!!!!!
    Czemu akurat żółw???!!!!! Nie wierzę, że Ryuga ci odpuścił, choć Bloguś..... No dobra, ale Ginga i tak jako kozioł ofiarny występuje i ciebie od kary straszliwej ratuje XD
    Kelly, dobrze się czujesz? Wezwać lekarza?
    Mary ma kaca? e tam, kiedyś przejdzie :P
    Pozdrawiam każdego tutaj i niech wam los sprzyja <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ryuga od zawsze przypominał mi żółwia, a dokładniej od momentu kiedy zobaczyłam jego zdjęcie obok zdjęcia żółwia , a pod tym wszystkim podpis "Zaginiona rodzina Ryugi".

      Usuń
    2. XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
      masz kochano rodzinkę Ryuga

      Usuń
  7. Tęsknie za Hanią :( dawno sie z nią nie widziałam bo ciągle mijamy sie w wyjazdach:(

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń