Kelly
Drzwi
zamknęły się za moimi wspólniczkami i dobrze niech się szykują bo ja nie mam
zamiaru się nimi zajmować.
Westchnęłam
głęboko i przekręciłam się na drugi bok.
-Kelly.-zaczęła
Kelsi mówiąc do moich pleców.
-Co
jest?-spytałam siadając i podkurczając nogi średnio zadowolona tym, że nie daje
mi odpocząć.
-Dzisiaj
dostałam to o co mnie prosiłaś.-podała mi szarą paczkę wielkości pudełka po
butach.
-Dzięki
jestem twoją dłużniczką.-powiedziałam pakując paczkę do plecaka.
-Jeszcze
mi się jakoś odwdzięczysz.
Obym
nigdy nie miała okazji. Kelsi to świetna dziewczyna i naprawdę z całego serca
życzę jej, żeby nigdy nie musiała nikogo prosić o pomoc.
-Szykuje
się niezła rozróba.-blondynka przerwała niezręczna cisze.
-Tak.
Rozróba będzie niezła powiedziałam patrząc przez okno. Było już ciemno i
wszyscy porządni ludzie siedzieli już w domach.
-Jeśli będziecie
potrzebowały jakiegoś wsparcia to wal do mnie jak w dym. Doji musi dostać za
swoje.-zaśmiałam się pod nosem.
-Zapamiętam…Wiesz
chyba wrócę do mieszkania.-powiedziałam wstając.
-Spoko w
końcu będę spać spokojnie.-uśmiechnęła się szeroko.
-Oj bez
przesady nie gadam przez sen, aż tak głośno.
Zabrałam
swoje graty i jako ja nie Betty wyszłam na miasto. Trochę dziwnie tak chodzić
nocą po ulicach. Zwykle skacze po dachach i bawię się w ziemia to lawa.
Minęłam
kolejny ciemny zaułek w który niebyło niczego co mogło by powstrzymać mnie
przed powrotem do mieszkania. Zimny wiatr szarpnął moim ubraniem. Zgarbiłam się
chowając głowę pomiędzy ramionami i przyspieszyłam kroku. Kiedy znalazłam się
przed drzwiami naszego mieszkania i przekręciłam klucz w zamku zawahałam się.
Okey Kelly.
Dobrze wiesz co tam jest krew, szkło, kawałki rozwalonego stołu i od cholery
złych wspomnień. Wypuściłam powietrze z płuc i nacisnęłam klamkę.
W
mieszkaniu było duszno i śmierdziało stęchłym jedzeniem oraz już od tygodnia
nie wyrzucanymi śmieciami. Wyglądu mieszkania nie poprawiały plamy krwi i szklany stół w kawałkach.
-Dobra
samo się nie ogarnie.-powiedziałam rzucając plecak na kanapę która uniknęła jakiś
większych obrażeń z cyklu plamy krwi lub rozcięcia.
Otworzyłam
okno. Powietrze jakie natychmiast wypełniło salon niebyło morską bryzą (łagodnie
rzecz ujmując), ale trochę pomogło. Wyjęłam z szafki worek na śmieci i
wrzuciłam do niego wszystko co nie spełniało już swojej funkcji. Segregacją
odpadów będę się martwić jak już uwolnię Ryuge.
Kiedy
śmieci były tam gdzie ich miejsce-w kontenerze obok bloku –zajęłam się
zmywaniem plam krwi z podłogi.
No co?
Jak już wrócę tu z Ryugą nie możemy zastać tu syfu.
Po
wyrzuceniu śmieci, sprzątnięciu podłogi, zjedzeniu bardzo później kolacji i
półgodzinnym prysznicu nie zostało mi nic innego jak sprawdzenie mojego bagażu.
Usiadłam na kapie, położyłam sobie plecak na kolanach, westchnęłam głęboko tak
jakbym chciała sobie przypomnieć jak się oddycha, otworzyłam jedną z wielu
kieszeni i wyjęłam z niej paczkę od Kelsi. Rozerwałam szary papier którym była
owinięta i wreszcie moim oczom ukazała się jej cenna zawartość.
Nowiutka
błyszcząca korona i ulubiony „dodatek” Ryugi połączenie kuczera i pojemnika do
przetrzymywania największego sk*rwiela tego świata- L Drago.
Podniosłam
koronę do światła. Małe czerwone oczka smoka błysnęły i przez chwile miałam
wrażenie, że razem z nimi ożywa cały smok.
Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej białą
pelerynę taką samą jak kiedyś nosił Ryuga i położyłam na kanapie razem z resztą
rzeczy.
-No Biała.
Teraz mamy wszystko.-powiedziałam wyjmując mojego bey’a i ściskając go w dłoni.
-Nya.-na parapecie pośród ciemności błysnęły
żółte kocie oczy.
-Cześć
Betty. Trochę minęło odkąd się ostatnio widziałyśmy. Czarna jak noc kotka
spojrzała na rzeczy porozwalane na
kanapie i przekręciła swoją małą główkę.-Dzisiaj Kelsi dała mi resztę
gratów. Mamy już wszystko jak tylko uwolnię Ryuge wszystko znowu będzie takie
jak dawniej.
-A jak
się nie uda? – „spytała” kotka drapiąc się za uchem.
-Weź
nawet tak nie myśl.-powiedziałam przyciągając sobie kolana pod brodę.-Albo go
uwolnię…
-Wiem,
wiem, albo zginiesz próbując.-dokończyła za minie Betty przeskakując z parapetu
na oparcie kanapy.-uparte z ciebie ustrojstwo.
-Mała,
pyskata, uparta, opryskliwa, wredna i ty się dziwisz, że mogę zrobić wszystko
dla człowieka który lubi mnie taką jaka jestem.-powiedziałam żartobliwym tonem
gładząc materiał płaszcza.
-Tylko mi
się tu nie rozklejaj.-Betty złapała jeden z moich wiecznie sterczących kucyków
i zaczęła go gryźć jakby to on był winny całemu złu tego świata, albo
przynajmniej istnieniu psów które tak bardzo lubiła denerwować.
-Przecier
wiesz, że ja nie płaczę.-rozprostowałam nogi, wyplątałam kotkę ze splatanych
włosów i położyłam ją sobie na kolanach.-po prostu… no żesz k*rwa tęsknie za
tym kretynem z żółwią twarzą!
-No weź
masz przecież mnie.-„powiedziała” kotka ocierając główką o moją rękę.
-Betty
nie dobijaj leżącego.-dla dodania dramaturgii mojej wypowiedzi położyłam się na
kanapie.
Kiedy
tylko się ruszyłam Betty zeskoczyła mi z kolan i usiadła na podłodze
zostawiając na moich nogach uczucie chłodu.
-Głupi
kot.-burknęłam kiedy przez moje ciało przebiegły dreszcze.-Teraz nie pozbędę
się tego głupiego uczucia.
Burknęłam
kilka równie bezsensownych co a wykonalnych gróźb pod adresem kotki (średnio
się tym przejęła) i z powrotem podniosłam się do pozycji siedzącej.
-Phhhhhhyyyyy.-prychnęłam
dopełniając obraz osoby która już od dawna powinna posiadać zaświadczenie o
niepoczytalności i zostać umieszczona w zakładzie zamkniętym. Swoją droga każdy
po spędzeniu paru minut w towarzystwie Drago kwalifikuje się do zamknięcia
w takim zakładzie.
-No to co
teraz?-spytałam przeczesując palcami włosy. Powinnam je rozpuścić. To ponoć
niezdrowo spać w związanych włosach.
-Mnie nie
pytaj.-powiedziała kotka czyszcząc swoje futerko.-Ja na twoim miejsc bym się po
prostu przespała.
-To dobry
plan.-powiedziałam rozpuszczając włosy i kręcąc głową na lewo i prawo żeby moje
włosy ułożyły się w coś innego niż szopa przypominająca fryzurę Sonika.
Podniosłam
się z kanapy i trochę chwiejnym krokiem ruszyłam w stronę lustra by ocenić
efekt końcowy. Daleko mi było do ideału, żebym wyglądała dobrze trzeba było by
mi zakryć twarz. W sumie to da się zrobić.
Wciągnęłam
z plecaka maskę i założyłam ją nie przejmując się układaniem włosów pod maską
zostawiłam je tak jak leżały i spojrzałam w lustro z którego spoglądała na mnie
blada postać z łobuzerskim uśmieszkiem i spojrzeniem osoby która zaraz zrobi
coś strasznego mi i wszystkim których kocham. Jak ja się cieszę, że ją jedną na
sto procent mam po swojej stronie.
-Nie
martw się Ryuga-powiedziałam podchodząc do okna
patrząc w niebo- już niedługo przyjdziemy po ciebie i nikt nas nie
zatrzyma.
Niebo
przecięła błyskawica zapowiadająca solidną burze.
Mary
Budzik
zadzwonił niespodziewanie i rozdarł na pół kruchą cisze.
-Maaaaaaaaaaaammmmmmoooooooo
jak mnie łeb boli. Przecież nie wypiłam, aż tyle. Żebym tylko miała w domu
umeboshi*. - pomyślałam bardzo powoli
schodząc z łóżka.
Używając ręki jako podpórki dla pulsującej
bólem głowy udało mi się dotrzeć do kuchni. Na ślepo patrząc w ziemię, a
dokładnie na odpływ w zlewie próbowałam odszukać słoik z moimi ukochanymi
owocami.
Po paru chwilach i pięciokrotnym
odnalezieniu solniczki wnerwiona jak jeszcze nigdy podniosłam głowę iiii
zwróciłam do zlewu. Lżejsza o moja wczorajszą kolacje i sporą część obiadu
znalazłam słoik którego tak potrzebowałam. Zaparzyłam zieloną herbatę która na
szczęście stała na bufecie. Połknęłam trzy zgniło-pomarańczowe owoce naraz i
popiłam herbatą. Spojrzałam na
zegarek- piąta, może jakimś cudem uda mi się zdążyć na pociąg.
Mieszkanie na obrzeżach miasta ma
swoje zalety, ale czasami mam tego dosyć. Po zastosowaniu tych starych
japońskich metod pozbywania się kaca poszłam się wykapać gratulując sobie w
myślach, że spakowałam się wczoraj.
Ciekawe czy gdzieś po drodze uda mi
się kupić jakieś śniadanie. Powinnam na wszelki wypadek zjeść zupę miso. Bo kac
może jeszcze dać o sobie znać.
Matko.
Mary. Nie masz innych problemów
tylko co zjeść na śniadanie? Jestem pod wrażeniem powinnaś częściej mieć kaca
szczęśliwsza jesteś.
Wyszłam z mieszkania.
Przywołałam windę (jak Anglia głowę
Rosi), zjechałam na parter i dopiero wtedy burza postanowiła dać osobie znać, a
ja oczywiście nie miałam nawet głupiej parasolki.
Niema to jak dobrze zacząć dzień.
Dobra jak się wrócę to nie zdążę na
pociąg i Ines nie zabije.
No dalej Mary. Przecież lubisz
burze.
Nie tylko lubię burze. Ona napawa
mnie takim dziwnym uczuciem, tak jakby mnie woła, im bardziej rozszalały jest
wiatr im bardziej grzmi i wieje, tym bardziej mam ochotę wybiec z domu, uciec
gdzieś i móc krzyczeć z radości. Bo tłumie w sobie krzyki, a burza to dla mnie
niejaki zew wolności...
Wybiegłam na chodnik i zmuszając
ludzi do schodzenia mi z drobi biegłam na dworzec główny. Zbyt dużego odcinka
nie przebiegłam-dzięki moja kondycjo i masakrujący głowę bólu- ale udało mi się dostać na przystanek autobusowy.
W autobusie mimo wczesnej godziny ścisk jak zwykle jakimś cudem udało mi się
usiąść.
W milczeniu-bo niby do kogo miała bym się tam odezwać-dojechałam na dworzec główny. Zatrzymałam się przy pomniku „wiernego psa”. Cudna historia szkoda, że ze smutnym końcem.
W milczeniu-bo niby do kogo miała bym się tam odezwać-dojechałam na dworzec główny. Zatrzymałam się przy pomniku „wiernego psa”. Cudna historia szkoda, że ze smutnym końcem.
Hachikō codziennie odprowadzał
swojego pana, gdy ten wychodził do pracy i czekał na niego wieczorami na
pobliskiej stacji. Pewnego dnia właściciel psa zmarł nagle w miejscu pracy.
Hachikō nadal codziennie czekał na niego na stacji, pojawiając się tam przed
przyjazdem wieczornego pociągu przez następne 10 lat. Dzięki oddaniu, jakie
Hachikō okazywał swojemu zmarłemu panu, nadano mu przydomek "wiernego
psa”. Szkoda, że psy mają w sobie więcej wiary w ludzi niż zdrowego rozsądku,
ale co poradzisz nadzieja umiera ostatnia.
-No nareszcie jesteś.-głos Ines
wyrwał mnie z zamyślenia-choć szybko pod dach bo do reszty przemokniesz.
-Cześć Ines. Długo na mnie czekałaś?
Za ile mamy pociąg?-spylałam idąc stronę
mojej przyjaciółki
-Za chwile o ile
burza go niepóźni.-odezwała się siedząca na jednym w wielu siedzeń dla
pasażerów oczekujących na pociąg Kelly strzepując krople deszczu ze swojego
plecaka.
-Nie czekałam długo,
ale jeszcze chwila i była byś spóźniona.-odparła Ines.
-Dobra pogadacie
sobie w przedziale.-warknęła Kelly ruszając swoje cztery litery z siedziska i
ruszając w stronę właściwego (mam nadzieje) peronu.
-Może trochę
grzeczniej co?-zasugerowałam ruszając za nią.
-Nie będę cię
uświadamiać co się działo kiedy ostatnio ktoś zwracał mi uwagę w ten
sposób.-odparła nawet się do mnie nie odwracając. Spiorunowałam wzrokiem jej
plecy i wściekłam po raz kolejny. Jaka ona jest szczupła.
-Jak tam głowa?- spytała mary spychając moje myśli na inny tor.
-Boli jak diabli,
a co aż tak bardzo widać, że jestem na kacu?
-Nie po prostu
dobrze cię znam. W końcu szlajamy się po tym świecie razem już jakiś czas.
-Pięć lat.
Wsiadłyśmy do
pociągu na cale szczęście znalazłyśmy pusty przedział, a właściwie Kelly
znalazła. Cały czas szła parę kroków przed nami na tyle daleko, żeby nie mogła usłyszeć
naszej rozmowy. W ogóle zachowywała się
inaczej niż zwykle. Nie żeby przeszkadzał mi brak normalnej - czyli wnerwiającej
do granic możliwości – Kelly, po prostu tym razem chce załatwić bez żadnych
niespodzianek.
Głowa zakuła
mnie niemiłosiernie oparłam się więc wygodnie o ramie Ines i przymknęłam oczy. Deszcz
bębniący o szybę i szum pociągu sunącego po szynach stopniowo mnie uśpił.

Ryuga: HAAAANNNIIIIIAAAAAAA!!!!!!!
Ja: Phahahahahahah zaraz zginę hahahahah!!!! *próbuje się wyczołgać z pokoju tarzając ze śmiechu*
Rozdział 56 za nami. Powiem wam tak bardzo się ciesze, że dodaje ten rozdział bo jak widzę mój ostatni post to mi się chce rzygać. Kiedy to pisałam wydawało i się, że jest nawet śmieszne, ale teraz jak na to patrze, aż mnie nosi, żeby to usnąć. Przepraszam, że musieliście to czytać. Dobra dosyć tej samokrytyki bo w depresje wpadnę. Ryż preparowany jest uzależniający, Kelly nie jest sobą, a Mary ma kaca. Wszystko jest na dobrej drodze, a właściwie dobrych torach *ta bum tssy* taki suchar.
Mam nadzieje, ze nie umrzecie beze mnie z nudów. Bo jak wiecie albo nie wyjeżdżam na wakacje w góry i nie będzie mnie w internetach, ale spokojnie zabieram ze sobą laptop wiec jak tylko będę miała czas spróbuje coś napisać, a tak z innej beczki wiecie co jest dla mnie dziwne jak nie wiem co? System dodawania do obserwujących. człowiek naciska ten przycisk "dołącz do tej witryny",a tu wyskakuje takie male okienko myśli człowiek, że reklama to wyłącza i dalej ma problem. Ja trzy razy wyłączyłam to okienko zanim się zorientowałam, że tam trzeba wybrać z jakiej witryny chcesz się zalogować. Głupia jestem co nie? (Jak powiecie tak zabije :))
No to ja się z wami żegnam.
Do następnego posta.
Hania.
Ps. Tutaj link do świetnego amv przy którym pisałam ten rozdział. Polecam ^^
*marynowane bardzo słone śliwki. Łagodzą skutki picia u Japończyków.
Miju: Ryuga jak co to mogę pomóc mam licencję zabójcy
OdpowiedzUsuńKaila: Miju obudziłaś się? W podświadomości Ashary żadko jesteś.
Miju: Bo blog na którym jestem został zamknięty. To jest powód.
Mary ma kaca! Nie no dobre. Kelly gada z kotem i nie jest sobą. Co się z nią stało???????????!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!?????????!!!!!!?!?!?!?!?!!!
Miju: A Aahara zdruzgotana. Popieram jej wypowiedź.
Kaila: Chodzi raz się w czymś z tobą zgadzam.
Luna: Siostra ty ty....yy. Ty nigdy nie popierałaś Miju?! Gadaj masz teraz kaca bo z napiłaś się z Mary.
Ahsoka: Nie no Kaila nie poznaje cię.
Kaila: Siostry ze mną wszystko dobrze.
Dobra kończę bo Kaila urządza se rozmowę z Ahsoką i Luną brakuje tylko Andrei i Lou a... Nie no kończę. Czekam na kolejny.
Kelly: Miju jesteś. nawet nie wiesz jak się ciesze. Ta cała Kaila niema pazurów i nie umie się bawić nie to co ty.
UsuńMiju: Może pazurów nie ma ale płonie ogniem i nim rzuca. Z kąd to wiem. Miałam z nią konfrontacje i teraz mam oparzenia.
OdpowiedzUsuńKaila: A czy to moja wina że nie paczysz. Dobrze wiesz że często żągluje kulami ognia. A to że masz oparzenia to nie moja winna tylko twoja.
Miju: Ej tylko mi tu bez takich.
Naris: Kaila Miju ogar.
Miju i Kaila: NARIS!!!!
Naris: Tak wpadłam tu do was. Hejka.
Andrea: Jeszcze tylko nam jej brakowało.
Naris: I mówi to osoba która była Sith'em.
Jenny: Ogarnijcie się bo jak nie to osobiście was skopię.
Miju: Jenny!!!!!!
Ja: Głowa za chwile mi od was pęknie!
Kilka godzin później wszystkie się kłócą dalej wraz z Cleo i Tori.
RyugaaaaAaAaAaaaaAaAAA 0.0 coś ty mu zrobiła ?!?!?!?! Ja wiem że żołw i majestatyczny żółw ale Hania on cie zabije!
OdpowiedzUsuńA rozdział .... go go power rangers...już nie wiem czy dobrze napisałam ale niech będzie
Byłam nad morzem ale już nie będe narzekać... tak poprostu sie aż za wami stęskniłam pozdrawiam was pozdrawiam kochane <3
ZuZu!!! Chroń mnie!!!
UsuńRyuga: ZABIJE!
A tak na marginesie: Jesteś!!!! ^.^
Jeeesssseeeeeemmmmm :D
UsuńHania zabunkruj się gdzieś bo wątpie by Ryuga ci odpuścił XD a rozdział jest the best i wogóle ;))) Kelly nie poznje cię o.O co zrobiłaś z prawdziwą Kelly?! Teraz ona rozmawia z kotami a Mary ma kaaaaaaca :D
OdpowiedzUsuńczekam na dalszy ciąg wydarzeń
~Pozdrawiam wszystkich :* ~
Ja: *chowa się za plecami Blogusia* Ryuga chyba nie zabijesz mnie na oczach dziecka?
UsuńBloguś: Ryuga plosze nie lub jej kszywdy. *oczy kota ze Shreka*
Ryuga: A niech was szlak. *odchodzi dalej wk*rwiony*
Bloguś: Ginga jak nic zbierze dzisiaj twoje baty.
Ja: Rudy zawsze obrywa za nic, a tym rudym się nie przejmuję.
Pytanie: Jakie parkingi z Beyblade po mojemu shipujecie teraz?
OdpowiedzUsuń*paringi
UsuńTen sam, Kelly i Kyoya <3
UsuńKelly & Ryuga
UsuńMary x Alex
UsuńRyuga x Hikaru
Moja reakcja do drugiego paringu:
UsuńŻŻŻŻŻŻŻEEEEEE CCCCCCCCCOOOOOOOO???????????????????!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!????????????!!!!!!!!!!!!!!!??!!!!?!?!??!
Ja tak reaguje na większość z dupy wziętych yaoiców.
UsuńAle jak Vanessa uważa, że do siebie pasują to jej gust. Ja z mojej strony mogę wam zaproponować, że napisze one shota z każdym paringiem.
HAAAANNNIIIIIUUUUUU!!!!!
OdpowiedzUsuńCzemu akurat żółw???!!!!! Nie wierzę, że Ryuga ci odpuścił, choć Bloguś..... No dobra, ale Ginga i tak jako kozioł ofiarny występuje i ciebie od kary straszliwej ratuje XD
Kelly, dobrze się czujesz? Wezwać lekarza?
Mary ma kaca? e tam, kiedyś przejdzie :P
Pozdrawiam każdego tutaj i niech wam los sprzyja <3
Ryuga od zawsze przypominał mi żółwia, a dokładniej od momentu kiedy zobaczyłam jego zdjęcie obok zdjęcia żółwia , a pod tym wszystkim podpis "Zaginiona rodzina Ryugi".
UsuńXDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
Usuńmasz kochano rodzinkę Ryuga
Ryuga:...
UsuńTęsknie za Hanią :( dawno sie z nią nie widziałam bo ciągle mijamy sie w wyjazdach:(
OdpowiedzUsuńBiedactwo. :( W sobotę będę z powrotem.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń