Gdy go poznałam byłam dziesięciolatką z odrapanymi kolanami i listą wrogów stąd aż na Madagaskar. Popełniał masę błędów w których ja mu towarzyszyłam. Na przykład współpraca z takim wielkim jak on miał Doji. Od razu mu nie ufałam. W ogóle co to był za plan żeby włamać się do jakieś świątyni w ogromniej górze, zabrać z niej beya na koncie zburzyć ją i po drodze całkiem przypadkiem prawie zabić ojca jakiegoś rudego chłopca. A propo tego rudego czy on kiedykolwiek przejdzie mutacje ?! Już srał pies jego głos ta ruda małpa będzie nass ...... jegooo bo o mnie to on nic nie wie ( i niech tak zostanie) prześladować przez następny rok nawijając jak fan gwiezdnych wojen
"YOU KILL MY FATHER" HA jak ja lubię go gnoić. Co do jego taty nic nie mam. Koleś ma naprawdę nierówno pod sufitem, a wracając do rudego ma na imię Ginga. Ten dzieciak stał się arcy Ryugi. Teraz powinnam chronić to dziecko, ale ma bardzo silnego beya i masę przyjaciół więc od razu budzi moją niechęć
Po pierwszym roku znajomości Dojim mój kumpel wyrobił sobie reputacje psychopaty przed którym trzeba uciekać albo cie wyniosą. przez następne dwa lata próbował naprawić sobie opinię złoczyńcy, tego złego, ciemnej strony mocy itp. Powiedzmy , że mu się udało. Po podczas ostatniej walki z Rago oddał swoją część gwiazdy przez co stracił beya.
Choruje już od roku. Najpierw chorowało jego ciało, a teraz psychika. To drugie jest 100 razy gorsze. Nie ma z nim żadnego kontaktu. To znaczy morze rozumie co mówię , ale nie ma najmniejszego zamiaru za reagować. Nie potrafię go rozśmieszyć, zdenerwować. Nic. Kompletnie nic. Strasznie mnie to boli. W końcu nie wytrzymałam. wróciłam do mieszkania, a on siedział w fotelu i tempo gapił się przed siebie. Poczułam, łzy cisną mi się do oczu. Co się z nim stało.
-Ryuga! Otrząśnij się- zaczęłam na niego wrzeszczeć -Ryuga! Powiedz coś.....
Spojrzał na mnie jak na kompletnie obca mu osobę. tego nie mogłam znieść. Wyszłam z domu.
Był już późny wieczór . Na ulicach już nikogo nie było. Szłam sobie spokojnie krawężnikiem łykając łzy kiedy nagle słyszę ryk motoru. Jest na tym świecie parę rzeczy które mnie denerwują no dobra dużo rzeczy ale motory lubię dopuki nie zaliczę gleby przez kierowce motoru.
-Jak jedziesz ty sukinkocie !- powiedziałam podnosząc się z ziemi
Zatrzymał się. Cholera. Zawrócił i ruszył w moim kierunku . Srał pies. Jak mnie rozjedzie to będzie jego problem ja nie mam zamiaru się z tond ruszać. zatrzymał się dosłownie milimetr przed moją twarzą.
- Co powiedziałaś ? -zapytał ledwie dosłyszalnym szeptem. Skądś załam ten głos.
- Jak jedziesz ty sukinkocie-wysyczałam- Masz z tym jakiś problem?
- Ha. Masz taki sam temperament jak twój braciszek- powiedział zdejmując kask- Jestem Kyoya, a ty z całą pewnością jesteś Kelly- burza zielonych włosów, wspomnienie o moim bracie te gigantyczne niebieskie oczy albo to on albo farbnę się na różowo- Kojarzysz mnie przyjaźnię się z Benkeim.
- Pamiętam cie. widziałam parę twoich walk.
- Taa fajnie, a tak odbiegając od tematu. To chciałbym cie za to przeprosić- powiedział wskazując na moje kolana i dłonie. Dopiero teraz zauważyłam , że krwawią. Gdy podróżowałam z Ryugą przestałam zwracać uwagę na takie drobnostki.
-To nic takiego parę zadrapań i tyle.
- Mimo wszystko czuje się winny. Mieszkam niedaleko. Pojedziemy do mnie i cię opatrzymy.
Nie mam zamiaru na razie wracać do mieszkania więc tylko się uśmiechnęłam. Niedaleko jest pojęciem względnym. Gdy Kyoya powiedział "niedaleko" miał na myśli parę minut motorem, ale gdy ja usłyszałam to samo myślałam że mieszka chociaż na tej samej ulicy. Wyszło na to że objechałam pół miasta tuląc się do chłopaka którego dopiero co poznałam i to wszystko tylko dlatego że przez niego krwawią mi ręce
- Jesteśmy na miejscu- powiedział zatrzymując się przed blokiem z czerwonej cegły na obrzeżach miasta
Przeszliśmy parę pięter aż doszliśmy na ostatnie. Stanęliśmy przed jedynymi drzwiami. Tak szczerze spodziewałam się czegoś innego po kumplu mojego brata np;okropnego sufu, odrapanych ścian, odpadającej tapety itd. Zamiast tego zobaczyłam ogromne mieszkanie z masą przestrzeni i ogromnym oknem z panoramą na całe nocne miasto.
- Ładny masz tu widok powiedziałam patrząc przez okno.
- Widziałem leprze może kiedyś ci któryś pokarze
- Trzymam cię za słowo.- uśmiechną się.
- Usiądź., a ja pójdę po apteczkę.
Kyoya znikną w pokoju obok. Siedzę sobie i zastanawiam się co ja właściwie tutaj robię kiedy mój telefon zaczyna dzwonić. Patrze na wyświetlacz 'Ryuga'
- Hallo?
- Kelly? Nie wiem gdzie jestem. Obudziłem na jakimś pustkowiu wszędzie są skały.- to za miastem.
- Spoko zaraz będę.
Najpierw zaczęłam się martwić, ale po chwili do mnie dotarło osoba z którą rozmawiałam to nie był ledwo żywy człowiek tylko Cesarski smok. Kyoya wszedł do pokoju a ja szczerzyłam się jak głupia stojąc na środku pokoju.
- Wszystko w porządku?
- Tak. Dzwonił mój kumpel. Ma pewien problem. W skrócie. Pożyczysz mi motur?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz